Czy Tusk et consortes są Polakami?

Osobiście nigdy nie uważałem Tuska za Polaka. To najprostsze i najważniejsze jakościowe zróżnicowanie: Polak – nie Polak zostało zakazane w Polsce od momentu rozpoczęcia sowieckiej okupacji w 1944 roku. Stalinowcy budujący aparat przemocy i terroru wydelegowali wówczas do Polski tysiące oprawców niepolskiej narodowości. Tak jak podczas okupacji niemieckiej, tak i podczas sowieckiej opresji pewna cześć Polaków zdradziła, stając się gorliwymi pomocnikami komunistów i tracąc w ten sposób moralne prawo do nazywania się Polakami.

Po zdławieniu resztek polskiego zbrojnego oporu propaganda rosyjska miała na celu zniesienie w Polakach emocjonalnego poczucia okupacji oraz rozmycie granic pomiędzy dobrym a złym, polskim i niepolskim. Po roku 1989 i wybraniu przez nieświadome społeczeństwo komunizmu europejskiego, kolejna mądrość etapu kazała zachować propagandowy kapitał ogłupienia i wykorzystywać go w kolejnych operacjach socjotechnicznych.

W ramach tzw. integracji do osłabionych wpływów Moskwy dołączyły dwie kolejne metropolie: berlińska oraz unijna. Od tej pory targowica związała swoje finansowe i polityczne losy z wymienionymi ośrodkami. Niewypleniony, mający silne wsparcie resortowych mediów proceder zdrady był kontynuowany, nikczemniejszy, bo tym razem odbywał się w czasie wolnym od terroru i wojny.

Stosowany finansowy mechanizm, działający przy okazji kupczenia Polską, dość trafnie opisał Marian Miszalski, dziennikarz publikujący w „Niedzieli”, „Najwyższym Czasie” oraz w wydawanym w Paryżu „Głosie Katolickim”:

„Finansowanie upolitycznionych fundacji z zagranicznych pieniędzy żywo przypomina tzw. jurgielt. W czasach przedrozbiorowych obce dwory finansowały wówczas bezpośrednio (nie wymyślono jeszcze fundacji) niektórych posłów, senatorów czy wpływowe osobistości, aby lobowały i stręczyły opinii publicznej politykę tych obcych dworów, ich racje i ich korzyści – oczywiście, kosztem polskiej racji stanu, polskich interesów, polskiego narodu.
Wiele niekorzystnych, zgubnych dla Polski ustaw przepchnęli w ówczesnych sejmach tacy przekupieni jurgieltem posłowie. Niektórzy z nich – o czym pouczają podręczniki historii – za te łapówki zrywali sejmy, byle pogrążyć Polskę w anarchii i bezwładzie. (…)

Ukazujący się w Paryżu Głos Katolicki opublikował niedawno, skąd wspomniane wyżej fundacje biorą pieniądze. Fundacja Schumana zasilana jest zatem finansowo przez niemiecką Fundację Adenauera, francuską firmę Alcetal (z siedzibą w Niemczech) i firmę Daimler Chrysler, również z siedzibą w Niemczech. Fundację tę zasilają dalej: Fundacja Batorego (czerpiąca pieniądze od giełdowego spekulanta Sorosa), Duńsko-Polska Izba Handlowa, a także Urząd Komitetu Integracji Europejskiej oraz samo Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Warszawie.
Rodzi się więc uzasadnione pytanie: czy za pieniądze pobierane od sponsorów zagranicznych Fundacja taka może zgłaszać kandydatów wiarygodnych co do pilnowania polskich interesów w Parlamencie Europejskim?
Fundacja Adenauera utrzymuje m.in. w Polsce Centrum Stosunków Międzynarodowych (gdzie pracuje np. J. Onyszkiewicz z UW). Fundacja Adenauera w 95 procentach utrzymywana jest przez rząd niemiecki, z budżetu Republiki Federacji Niemiec. Jeśli rząd niemiecki łoży pieniądze, to pewnie czegoś w zamian i wymaga?…”.

W chwili publikacji (2004) Marian Miszalski nie znał wysokości pensji, jaką pobierają na unijnych synekurach „politycy”.

Polskość to nie etniczność, lecz wybór polskiej tradycji, polskich wartości i polskiej racji stanu. To jakość i obowiązek, którego nie spełnił Donald Tusk. Czy w takim razie używanie przez prawicową opozycję określeń: „Polak” i „polski rząd” jest do końca adekwatne?

______________________________________________

Grafika:Fot. Adam Warawa / PAP/; (przeróbka własna)

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne