W piątek, 7 marca, tuż przed Międzynarodowym Dniem Kobiet, który w vaginecie obywatela Tuska Donalda będzie obchodzony szczególnie uroczyście, on sam wygłosił w Sejmie przemówienie, w którym wskazał na konieczność pozostawania całego naszego nieszczęśliwego kraju w służbie bezpieczeństwa, podkreślając, że w tej sprawie wśród tak zwanych „elit politycznych”, od co najmniej 33 lat panuje porozumienie ponad podziałami. To sprawa oczywista, jako że tak zwane „elity polityczne” wywodzą się właśnie z bezpieczeństwa, jeśli nie biologicznie, to incydentalnie. Właśnie wpadła mi w ręce książka pani Alicji Jarkowskiej „Brunatna pajęczyna” o agenturze Gestapo na terenie dystryktu krakowskiego. Charakterystyczne jest, że Autorka podaje bardzo wiele przykładów niemal natychmiastowego przechodzenia konfidentów Gestapo na służbę do UB. Chociaż to są tylko przykłady, Autorka na ich podstawie sugeruje, że była to sytuacja typowa. Jest to jeszcze jedna poszlaka wskazująca, że od 1944 roku historyczny naród polski musi dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, której charakterystyczną, a właściwie konstytutywną cechą jest gotowość do wysługiwania się każdemu, kto jej zaoferuje możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim.
Musimy zatem przypomnieć, że u progu transformacji ustrojowej bezpieka, na sugestię „lewicy laickiej”, a konkretnie – Jacka Kuronia – przeprowadziła selekcję kadrową w strukturach opozycyjnych, eliminując „ekstremę” i w ten sposób wyselekcjonowała „stronę społeczną”, z którą potem prowadziła rozmowy w Magdalence i z której udziałem urządziła widowisko telewizyjne pod tytułem „obrady okrągłego stołu”. Ponieważ generał Kiszczak mi się nie zwierzał, to nie wiem, jakimi kryteriami się kierował, ale tego i owego można przecież się domyślać. Warto tedy przypomnieć, że w latach 80-tych Amerykanie futrowali najpierw naziemną, a po stanie wojennym – podziemną Solidarność za pośrednictwem dwóch kanałów; uważanego za „bezpieczniejszy” kanału watykańskiego, przez który przeszło ok 200 mln dolarów i drugiego, przez Biuro „S” w Brukseli, którym kierował tajny współpracownik SB Jerzy Milewski, a przez które przeszło ok. 400 mln dolarów. Zwłaszcza w tym drugim przypadku bezpieka doskonale wiedziała, kto ile wziął i gdzie schował – i te wiadomości były bardzo przydatne zarówno w wyselekcjonowaniu „strony społecznej”, ja i późniejszym ukształtowaniu demokratycznej sceny politycznej, która na tych zasadach, oczywiście z incydentalnymi modyfikacjami, funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Drugim kryterium było to, że „lewica laicka” wprawdzie w latach 60-tych i 70- tych się zbisurmaniła, ale bezpieka – jak to bezpieka – coś tam musiała przecież wiedzieć, więc wiedziała, że mimo bisurmaństwa, serce ma – jak Stalin przykazał – po lewej stronie. I tak jest do dzisiaj, o czym świadczy choćby to, że Judenrat „Gazety Wyborczej” jest w awangardzie rewolucyjnych przemian , zarówno w sferze płciowej, jak i politycznej.
Po co wracam do tamtych dawnych – ale przecież nadal aktualnych spraw? Po co przypominam o istnieniu polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, której konstytutywną cechą jest gotowość wysługiwania się każdemu, kto jej przynajmniej obieca możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim? Dlatego, że właśnie teraz, kiedy wszyscy troszczą się o „bezpieczeństwo”, mamy doskonały przykład takiej sytuacji. Oto Ameryka pod rządami Donalda Trumpa najwyraźniej przyjmuje do wiadomości, że świat stał się trwale politycznie wielobiegunowy i próbuje się do tej sytuacji akomodować, eliminując ryzyko konfliktu z resztą świata. Mówiąc krótko, wygląda na to, że chce powtórzyć reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich – podobnie, jak 17 września 2009 roku zrobił to prezydent Obama. Jak pamiętamy, w następstwie tego resetu 20 listopada 2010 roku, na szczycie NATO w Lizbonie ogłoszone zostało strategiczne partnerstwo Rosja-NATO – które było najważniejszym elementem nowego porządku politycznego w Europie, jaki po 25 latach od rozpoczęcia jego montowania w 1985 roku, miał zastąpić nieaktualny już porządek jałtański. Czy przypadkiem nie do tego porządku nawiązuje rosyjski prezydent Putin, kiedy w rozmowie telefonicznej z prezydentem Trumpem powiada, że aby zakończyć wojnę na Ukrainie, trzeba usunąć „pierwotne przyczyny” tej wojny? Warto tedy przypomnieć, że porządek lizboński zakładał podział Europy Środkowej na strefę rosyjską i strefę niemiecką. Polska, jako członek NATO, podobnie jak przyjęte do NATO w 1999 roku republiki bałtyckie, wchodziła do strefy niemieckiej, podczas gdy Białoruś i Ukraina – do strefy rosyjskiej. Wyłożenie w 2014 roku 5 mld dolarów przez prezydenta Obamę na „majdan” na Ukrainie, którego celem było wyłuskanie tego kraju ze strefy rosyjskiej, rozpoczęło konflikt, który prezydent Trump chciałby właśnie zakończyć.
Ja wiem, że się powtarzam, ale chyba nie dość przypominania tamtych wydarzeń w sytuacji, gdy „geopolitycy” przepowiadają, że jak tylko wojna na Ukrainie się zakończy, to Putin zajmie najpierw Litwę, potem Polskę, a potem całą resztę – aż do prastarego Gibraltaru, o którym w 1948 roku mówił Mieczysław Moczar, jako o najdalszych zachodnich rubieżach Związku Radzieckiego. Tymczasem może być zupełnie inaczej, na co wskazuje reakcja Niemiec i Francji na awanturę w Gabinecie Owalnym Białego Domu. Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje natychmiast zaproponowała, by „Europa” uzbroiła się po zęby, a prezydent Macron – żeby Francja rozciągnęła swój atomowy parasol również na inne kraje sojusznicze. W ten sposób obydwa państwa próbują przybliżyć realizację swego marzenia; Niemcy – by wreszcie powstały europejskie siły zbrojne pod egidą Bundeswehry – no bo niby kogóż innego? – a Francja – żeby w podzięce za rozciągnięcie nad nimi francuskiego parasola, kraje sojusznicze zaczęły jej słuchać. Żeby jednak to marzenie się ziściło, to wojna na Ukrainie musi trwać – a tymczasem prezydent Trump chce położyć łapę na ukraińskich bogactwach, na które Niemcy też mają apetyt. Dopóki na Ukrainie trwa wojna, dopóty prezydentem jest tam Wołodymir Zełeński, który w związku z tym przez całą „Europę” został uznany za najukochańszą duszeńkę – a przez naszych Umiłowanych Przywódców – niemal za świętość – to będzie próbował kiwać Amerykanów, licząc na Niemcy. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak w Warszawie stanie pomnik Stefana Bandery, a w Krakowie – Romana Szuchewycza – albo odwrotnie, bo nie o to chodzi, gdzie który stanie, tylko – żeby nasz mniej wartościowy naród tubylczy pamiętał, komu bić pokłony – żeby było bezpiecznie. W przeciwnym razie bowiem Berlin poderwie dwumilionową ukraińską diasporę w Polsce do „wołynki” i zrobi wreszcie z nami porządek. Bo przecież chodzi o to, żeby w Warszawie zapanował porządek. Czyż to nie jest „strategia bezpieczeństwa” obywatela Tuska Donalda, który prowadzi nas w stronę Generalnej Guberni?
Stanisław Michalkiewicz
Mówiąc krótko, wygląda na to, że [Trump] chce powtórzyć reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich – podobnie, jak 17 września 2009 roku zrobił to prezydent Obama [jak Franklin D. Roosevelt, co 17.09 1939 zostało przypieczętowane zgodnie z mongolską tradycją pokojowym wkroczeniem sowieckich Turańczyków do Polski].
Jak pamiętamy, w następstwie tego resetu [Obamy] 20 listopada 2010 roku, na szczycie NATO w Lizbonie ogłoszone zostało strategiczne partnerstwo Rosja-NATO – które było najważniejszym elementem nowego porządku politycznego w Europie, jaki po 25 latach od rozpoczęcia jego montowania w 1985 roku, miał zastąpić nieaktualny już porządek jałtański [porządek poprzedzony resetem Roosewelt-Stalin z 1939 roku].
… Jak ta historia lubi się powtarzać?
– A teraz pytanie: kto i gdzie miałby wkrótce wkroczyć na wskutek tego resetu Trump-Putin?
Historia lubi się powtarzać i są to tzw. stałe warianty gry. W tym przypadku analogia jest częściowa. Jak na razie w Polsce są Ukraińcy co stanowi bardzo poważne zagrożenie, bo jest to V kolumna niemiecka. Wykorzystywani są również, skutecznie przez Rosjan, co także nie powinno nikogo zaskakiwać
Wczoraj Tusk napisał do idiotów:
Donald Tusk@donaldtusk·17 mar
Litewska prokuratura oświadczyła, że za podpaleniami w Wilnie i w Warszawie ( Marywilska) stoją rosyjskie służby specjalne. Zgodnie z naszymi podejrzeniami. Podobnie jak przy próbie podpalenia fabryki farb we Wrocławiu, Rosjanie wynajęli obywateli Ukrainy. Wyjątkowa perfidia.
“Rosjanie wynajęli obywateli Ukrainy”A kto wynajął tych, którzy wpuścili Ukraińców do Polski? Wpuszczanie sowieckich lub banderowskich Ukraińców jest normalne?
USA teoretycznie mogą nam pomóc zrzucić częściowo lub całkowicie jarzmo zachodniego Mordoru, który jest we władaniu “Bestii. ja na razie nikt o tym nie mówi z “gównianych” w sensie z głównego ścieku polityków, tylko nieliczni spoza układu. USA będą chciały zachować wpływy w Polsce. To jest jeden z wariantów pod warunkiem odzyskania przez nas rozumu i siły. W aktualnym stanie Polska pozostanie dotychczasowym zombie, “pionkiem” i terytorium do zaorania.
Pójście na jakąkolwiek wojnę przy stanie liczbowym najmłodszych roczników oznacza biologiczny koniec narodu