Żyjemy w wieku szyderstwa i profanacji przebranych za humanitaryzm

Wiek XXI, czyli psychomanipulacja przeprowadzana złudnym rajem na niekrytycznym tłumie w imię humanitaryzmu*)

Przypis do tytułu

*) “Humanitaryzm: Kierunek etyczno-społeczny we Francji w pierwszej połowie XIX w., propagujący hasła egalitaryzmu, braterstwa i ideę ciągłego doskonalenia się rodzaju ludzkiego. Termin wywodzi się od nazwy pisma „Journal humanitaire”.”

image

MOTTO

“O, nie skończona dziejów jeszcze praca,

Nie przepalony jeszcze glob sumieniem!… “

[C.K.Norwid]

1.

Momos (gr. Μῶμος Mōmos, łac. Momus, Querella) to mało znane klasyczne bóstwo drwin, sarkazmu, żartów i szyderstwa.

Śmiech wyzwala. Ale czy w każdej sytuacji i na każdy temat?

Kiedy szydercza krytyka przyjmuje rangę profanacji?

Ateizm to nieuzasadniona krytyka. Cząstkowa wiedza. Jeśli ateizm jest dojrzewaniem –szuka. Jeśli jest kostycznieniem – lucyferycznieje. Pożera go drwina, uważanie się za boga, za równego bogu i uprawnionego do krytyki jego dzieł. Poprawianie świata zrodzone z przemądrzałości. Przerost. Prze-. Hybris. Przesada. Hybris to główne przestępstwo według starożytnych Greków. Uosobienie desakralizacji świata.

Momos, wśród różnych swoich “krytyk” krytykował Boga za to, że nie uczynił myśli w duszy człowieka widocznymi dla wszystkich, by można było zawczasu ujrzeć czyjeś złe zamiary. Świat taki jest trudny do wyobrażenia. Niemożliwy. Jeśli by jakimś antycudem jednak zaistniał taki momosowy “świat poprawiony”, świat po wielkim resecie – byłby to świat bez sumienia, bez odpowiedzialności za wybór dobra lub zła, gdyż kiedy fałsz nie istnieje, to nie ma zasługi w jego unikaniu i jego zwalczaniu. Gdy nie ma winy i zasługi – panuje automatyzm, Zwierzę, Hybryda. Numer Identyfikacyjny w stadzie.

Efekciarskie koncepty, pozornie inteligentne odwracające myśl od zdrowego kierunku i bezpłodnie podważające sens całości i przedustanowionej harmonii (prestabilita harmonia).

Ktoś nie widzący swojej śmieszności i śmieszności swoich uzurpacji – nie może być symbolem śmiechu ani rozśmieszać, chociaż błazeńskiej czapki nie zdejmowałby nawet w łożu. Dlatego epoka oświecenia bagatelizując postać Momosa do symbolu zwykłej satyry spłycała głęboki przekaz starożytnych. Mity greckie, orgia alegorii Apokalipsy – wszystkie te przekazy chcą nam ukazać tę samą twarz Prawdy, której dzisiaj poszukujemy, byśmy z tymi samymi deprawacjami ludzkiego umysłu walczyli z którymi i wtedy ludzie walczyli. Mit i alegoria – jak wieki temu tak i dzisiaj – to często jedyny sposób na cenzurę zaprowadzaną przez niecnych i potężnych.

2.

Momos to nie zwykła satyra, lecz zniewaga nie znająca granic. K.Schwab nie jest satyrykiem. Technokracja to nie słuszna krytyka, lecz zamach na fundamenty ludzkiej natury i harmonijnego świata. Momos to psychomanipulacja przeprowadzana złudnym rajem na niekrytycznym tłumie. Złudne raje to obsesje i przynęty produkowane przez hybrydowe umysły. Momos mami.

Momos to zniewaga jako cel sam w sobie. Zniewaga jako maniera. Zniewaga jako próba autopsychoterapii.  Wg tradycji rodzeństwem Momosa – w pełni logicznie –  są Sen, Śmierć i Ciemność. Momos krytykował i Zeusa i Prometeusza i Atenę (Klemens Aleksandryjczyk powiedziałby zapewne: Ojca, Syna i Ducha Św.). Momos nie znał granic. Nie rozumiał cykliczności, fazy i sprzężenia ewolucji z inwolucją. Uwielbiał efekt. Efekt był jego chwilową sławą. 15 minutes of fame. Momos to pierwszy celebryta. Celebryta ponad 2 tysiące lat przed epoką mediów.

Momos nie chciał rozumieć i zrozumieć. Wolał żądlić. Nie zachowały się przekazy, by berło, które trzyma w ręku uczynione było z… miodu. Ale tak by pasowało. Bo zawsze będzie dość liczna grupa zlatująca się jak do miodu do bezzasadnych, efekciarskich kpin i drwin profanacyjnych, grupa mędrków rozpalona chęcią lukratywnego poprawiania praw i zjawisk naturalnych, tych, których boskiej harmonii pod żadnym pozorem nie wolno po ludzku korygować.  Ich podziwem żyje i tuczy się Momos. Momos trzyma w ręku berło, które tradycja zwie „berłem głupca”. Głupiec ma w ręku przypisane mu berło tak jak złodziej ma fach w ręku. Głupca i złodzieja podziwiają bezrozumni i cudzożywni. Adepci wciągającej pustki. Neofici czczący nierozpoznany i kuszący systematyczny obłęd. Systematyczny, udający naukowość obłęd – znak rozpoznawczy i piętno XX i XXI w.

Ikonografia ukazuje go w geście zdejmowania maski z twarzy. Maska to prosopon. Prosopon to osoba. Szyderstwo to depersonalizacja. Nagi pęd życiowy. Niezróżnicowany.

Imię Momos związane jest z momphe (wina, hańba). Depersonalizacja siebie lub innych to pierwsza wina i hańba. Według Hezjoda bliźniacza wobec Momosa jest Miseria, nieszczęście i smutek. Krótkotrwała, chwilowa euforia bluźnierstwa kończyć się musi smutkiem. Czuwa nad tym Harmonia całości.

Krytyka, postęp i śmiech są niezbędne, lecz ich granice muszą istnieć. Od maniery wykroczenia replikowanego dla poklasku i dla… autopoklasku jest już tylko  krok do szaleństwa. Bogowie nie mieli wyjścia – Momos musiał zostać zrzucony z Olimpu. Do Izolatorium.

Nie dziwi, że – jak mówi tradycja –  Momos miał wzniecić wojnę trojańską w celu… depopulacji ludzkości. Od szyderstwa sięgającego najwyższych sfer do konceptu depopulacji da się przeprowadzić ciągły soryt, logiczny ciąg. I upadek ma swój… rozwój, swoją przyspieszającą logikę lawiny. I zło ma swoją logikę.

3.

Mamiąca momosowa wizja “możliwego” świata poprawionego to wewnętrzna sprzeczność, absurd realizowany, czyli dystopia. Oprócz zgrai głupców i łajdaków oraz sporej grupy pochopnych nikt nie daje się na nią nabrać. Wciąż wielu, bardzo wielu, po dłuższym zastanowieniu nie daje się przekonać do niezdrowych wizji Momosa czującego się bogiem. Cóż więc czyni Momos? Niezliczone jego wcielenia pojawiające się w każdej epoce co robią? Stwierdzają, że ludzi jest… za dużo na globie. Których jest za dużo? Tych, którzy momosom nie są skłonni zawierzyć. Tych, którzy nie dają się im przekonać. A więc co zrobić z tymi, których nie można przekonać? Trzeba ich zlikwidować. A dlaczego on ich nie może przekonać? Bo mają normalne umysły, których tryby obracają się w apatologicznym kierunku. Zlikwidować, czyli zdepopulować pod przykrywką twierdzenia, że na ziemi “obiektywnie” jest zbyt wielka liczba ludzi. Momos lubi chować się za “obiektywnie” legalizowaną sofistyką. Zaczynając od poprawiania naturalnej harmonii świata dojść musi do diabolicznych chęci decydowania o liczbie mogących żyć. Ułaskawia i skazuje jakby był uosobionym Sądem Ostatecznym – tak kończy w swym pikującym w otchłań locie. Zrzucony przez prawdziwych bogów. Strącony. Stracony. Paradygmat straty, utraty i zatraty.

Momos popiera wszystkie wojny i sztuczne pandemie wyimaginowanych pandemonów, bo selekcjonują, dzielą ludzkość na tych podatnych na jego diaboliczne fantasmagorie i na tych opornych i opozycyjnych wobec nich.  Jeśli patologię dopuścić do władzy, zlokalizuje zdrowych i poczyni plany ich usunięcia – taka jest logika zła. Tuż pod progiem świadomości Momosa kryje się żądza zabicia nieposłusznych jego żądzom. I on ją będzie realizował, będzie zabijał, bo jest rzecznikiem świata bez sumienia, gdyż konstrukcja jego umysłu nie zawiera sumienia… Będzie zabijał, jeśli wielu go nie powstrzyma.

Upadek z Olimpu. Zrzucenie. Los momosów świata tego. Wyrzucony jak Lucyfer z nieba. I za karę wykastrowany przez bogów. By ród jego szczezł.

Przez nierozsądnych i pochopnych uważany za uosobienie wyrzutu sumienia skierowanego przeciw Bogu – sam stał się wyrzutkiem z nieba.

Wg intrygującej intuicji Steinera Lucyfer to patron poprawiania świata i ekologizmu. Wg tradycji Momos to patron depopulacji. Wszystkie te 3 dążenia schodzą się w obecnej „głębokiej władzy”. Dzisiaj Momos ma twarz Klausa Schwaba, Billa Gatesa i papieża “zielonego ładu” Hansa Joachima Schellnhubera. Bogowie którzy ich strącą z Olimpu właśnie się budzą. Także w nas.

Póki co żyjemy w erze hańby. W świecie stwarzanym normalnym ludziom przez lecących z Olimpu, wprost w otchłań winy, głową w dół władców much [1] i demonów.

PRZYPISY

[1] Belzebub (hebr. בעל זבוב Ba‘al Zebûb, Ba‘al Zəbûb, Ba‘al Zəvûv, arab. بعل الذباب, gr. Βεελζεβούλ – dosł.: pan much i komarów, popularnie: władca much) – semickie imię demona, wodza demonów. Bywał także nazywany karmazynowym królem bądź antychrystem.

image

image

O autorze: wawel