W ubiegłym tygodniu w Wielkiej Brytanii odbyły się wybory parlamentarne, których wyniki były pewnym zaskoczeniem, choć już na kilka dni przed ich rozstrzygnięciem sondaże wskazywały na topniejącą przewagę Konserwatystów. Analizując wynik, nie można nie zastanowić się nad tym, jak to się stało, że partia kierowana przez Theresę May roztrwoniła prawie piętnastopunktową przewagę, jaką miała w momencie ich ogłoszenia. Jaki błąd popełnili? Powód rozpisania wyborów, z punktu widzenia partii rządzącej, był oczywisty. Chcieli – w obliczu nadchodzących trudnych negocjacji z Unią Europejską – wzmocnić swój mandat, a sondaże wskazywały na taką szansę. Grzebiąc w sieci znalazłem pewne dane, które – moim zdaniem – mogą to wyjaśnić. Na stronie internetowej politykawsieci.pl znalazłem ciekawe opracowanie, z którego wynika, że po ogłoszeniu wyborów, w Internecie wyraźnie wzrosła aktywność zwolenników Partii Pracy. Portal podaje informację, że liczba nowych fanów partyjnych profili facebookowych, od momentu ogłoszenia wyborów, wyniosła dla Konserwatystów 39 tysięcy, a dla Partii Pracy aż 350 tysięcy! Fani Partii Pracy wykazywali trzykrotnie większą aktywność, w porównaniu do fanów Konserwatystów. Należy dodać, że ożywienie w sieci nie wynikało wcale z działalności sztabów wyborczych i z prowadzonych przez nich kampanii. Łączna liczba aktywności jednych i drugich zwolenników wskazuje na zaskakującą dysproporcję, którą można spróbować wyjaśnić na różne sposoby. Po pierwsze, można powiedzieć, że zwolennicy Theresy May po prostu zaspali. Moim zdaniem to mało prawdopodobne. Prędzej uwierzę w to, że zawalili sprawę spin doktorzy Konserwatystów i nie opłacili wystarczającej ilości animatorów, a Laburzyści lepiej odrobili lekcję z Internetu. Ale jest jeszcze jedna możliwość. Nie mam oczywiście żadnych dowodów na to, że akurat w Wielkiej Brytanii miało to miejsce, ale wiemy z naszego własnego podwórka, że za pewne treści administratorzy facebooka potrafią blokować użytkowników. Nie da się wykluczyć, że te dane są pośrednim dowodem na manipulację mediami społecznościowymi. Ale to problem służb brytyjskich.
Drugą ciekawostką, jest fakt, że w imieniu dwójki deputowanych Partii Pracy, Aftaba Nawaza i Khizara Hussaina (!), rozesłana została wiadomość tekstowa, zachęcająca muzułmanów do głosowaniu na – jakżeby inaczej – Partię Pracy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jeden z zainteresowanych w ogóle wypiera się autorstwa wiadomości, a drugi twierdzi, że zna tekst, ale ktoś użył jego nazwiska do podpisania korespondencji. Tekst zaczyna się tak:
„Aoa (Assalam-O-Alaikum – Pokój z Wami, jedno z powitań arabskich) wszystkim muzułmańskim braciom i siostrom, jest to prośba o głosowanie w czwartek i o głosowanie na Partię Pracy”.
W dalszej części wiadomości, jej autor namawia muzułmanów do tego, by uczestniczyli w wyborach, bo inaczej nie będą mieli wpływu na system. Następnie zachęca się do odrzucenia w wyborach programu Theresy May, używając – moim zdaniem – dość pokrętnych i niezbyt zgodnych z rzeczywistością argumentów. Istotne jest to, że wezwanie w postaci wiadomości tekstowej, skierowane do pewnej grupy odbiorców, najpewniej sprawiło, że pozycja Wielkiej Brytanii w negocjacjach z Unią uległa osłabieniu.
Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tego w Polsce? W przyszłym roku czekają nas wybory samorządowe. Docierają do nas informacje, że administracje samorządowe, w większości związane z poprzednią władzą PO-PSL, działają ewidentnie na szkodę naszego kraju. Chodzą takie słuchy, którymi spróbuję się jeszcze zająć, że poprzez bezpośrednie kontakty z administrację samorządową, Unia Europejska, a w szczególności administracja niemiecka, próbuje – niejako tylnymi drzwiami – wprowadzić do Polski uchodźców! Po publikacji mojego poprzedniego tekstu w komentarzach w sieci otrzymałem informacje o firmach z różnych części kraju, z niewiadomych powodów skupujących mało atrakcyjne i zaniedbane mieszkania w blokach, oraz wiadomości o ogłoszeniach, w których ofiaruje się pieniądze w zamian za noszenie brody. To pozornie brzmi śmiesznie, ale grzebiąc w Internecie natknąłem się na stary artykuł, w którym opisywano podobne praktyki, płacenie za noszenie tradycyjnych islamskich strojów i brody, ale także za przejście na islam, w Macedonii w 2010 roku! Zatem – jak chyba nigdy wcześniej – jest niezwykle istotne, byśmy w 2018 roku mądrze wybrali! Wybory samorządowe będą tym razem jeszcze ważniejsze niż zwykle! Jest sprawą kluczową dla naszej przyszłości, by mogły być wolne i równe. A nie będzie tak, jeśli w mediach społecznościowych nadal będą cenzurowane prawicowe treści, jak to jest teraz! Przykład wyborów w Wielkiej Brytanii pokazuje dobitnie, jak ważną rolę pełnią te media we współczesnym świecie! Nie mamy – i oby tak zostało na zawsze – problemu z taką grupą wyborców, jak Brytyjczycy z muzułmanami, których można „zwerbować” do udziału w wyborach po to, by osłabić pozycję państwa. Ale jest to dla nas ostrzeżenie, sygnał wskazujący jak ważne są takie drobnostki, jak wiadomość tekstowa rozesłana do odpowiednich odbiorców w odpowiednim momencie, a także dbanie o zachowanie naszej względnej jednolitości etnicznej!
Cenzurowane są media społecznościowe, media klasyczne są w rękach obcego kapitału, kościół – słaby, nie potrafiący się oprzeć lewackim wpływom, również podlega cenzurze. Jeśli wybory maja być równe, to znaczy, jeśli kandydaci maja mieć równe szanse, jeśli ludzie mają mądrze wybierać, to zwolennicy jednej ze stron nie mogą być cenzurowani i wycinani przez lewacką agenturę! Do wyborów nie zostało wiele czasu. Jeśli chcemy zapewnić ich uczciwy przebieg, trzeba zająć się koniecznymi zmianami w prawie już teraz! Tylko tak, drogą uczciwych i wolnych wyborów da się wyrzucić z samorządów ludzi zblatowanych z poprzednią władzą i uległych wobec obcych!
Lech Mucha
Tekst ukazał się w tygodniku Polska Niepodległa (14.06.2017.)
Witam,
Zapominasz o tym, że w tych wyborach Konserwatyści zanotowali znaczący wzrost poparcia – 5,5%.
Nie przełożyło się to na większą liczbę posłów bo źle rozegrali sprawę taktycznie – przede wszystkim pozwolili odejść wyborcom UKIP odejść do Partii Pracy.
Tam gdzie dobrze zaplanowali kampanię i prowadzili ją aktywnie to osiągnęli sukces – np. w Szkocji, która do niedawna była bastionem Partii Pracy przechwycili 13 mandatów, podczas gdy Partia Pracy zdobyła 6.
Ciekawe wyniki również zanotowano w okolicy Newcastle, bastionie Partii Pracy. Okazało się, że przyrost liczby głosów na Konserwatystów w tym rejonie był wyższy niż taki przyrost na Partię Pracy, czasem dwukrotnie. Mogłoby to wskazywać, że walczyli w rejonach trudnych, jak Szkocja, Newcastle, a odpuścili sobie kompletnie tam gdzie myśleli, że UKIP naturalnie pójdzie na nich.
Przykładem pokazującym do jakiego stopnia zlekceważyli wyborców jest jeden z okręgów w Londynie, ostatni policzony, w którym przegrali. Jest to rejon w którym ŚREDNIA wartość domu, mieszkania to 2 mln funtów, praktycznie brak mieszkań komunalnych. Tam nie ma prawdziwych wyborców Partii Pracy. Ten okręg był uznawany za pewny bo nigdy w nim Konserwatyści nie przegrywali.
Pewnej osobie Facebook Polska zablokował konto żądając przesłania skanu dowodu osobistego zaraz po tym, jak przesłała komuś pocztą wewnętrzną informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, przekazane jej przez ś.p. gen. Petelickiego – przed jego rzekomo samobójczą śmiercią.
Może zachowanie FB to nie tylko wpływ ideologii i poprawności politycznej wyznawanej przez Mr. Zuckerberga?
Czy trudno byłoby post-PRLowskim służbom uzyskać kontrolę nad polskim oddziałem społecznościowego giganta?
Nie zapominam. Tylko tekst jest trochę o czymś innym. O tym, że Laburzyści i ich zwolennicy, byli bardziej aktywni w sieci. Co – najpewniej – przełożyło sie na sukces. A pytanie jest takie: czy mała aktywność w mediach społecznościowych jest tylko wynikiem tej aktywności, czy może ktoś specjalnie ograniczał aktywność konserwatystów? To pytanie jest tym bardziej zasadne w obliczu tego, o czym piszesz, że konserwatyści zanotowali wzrost poparcia. To wszystko jest oczywiście znacznie bardziej skomplikowane i nie roszczę sobie pretensji do jedynej racji…
Oczywiście, że to możliwe. Dlatego tak ważne jest – według mnie – przywrócenie wolności słowa, nawet kosztem tego, że na nas, katolikach będą wieszać różne przysłowiowe psy…
Mieliśmy tu do czynienia z takim, ciekawym zjawiskiem – referendum Brexitowe miało taki wynik dzięki głosom osób starszych bo młodym mniej się chciało pójść do głosowania. Myślę, że Partia Pracy to zauważyła i stąd taka duża aktywność w mediach naturalnie bardziej trafiających do młodych. Tuż przed wyborami, gdy się okazało, że pogoda będzie zła najważniejszą aktywnością Partii Pracy było namawianie do pójścia do wyborów, bo wiadomym było, że starsi, naturalni wyborcy Konserwatystów i tak pójdą.
I dlatego nie dziwi mnie mniejsza aktywność Konserwatystów w mediach “nowoczesnych” – oni tam po prostu mieli dużo mniej do zyskania.
A z doświadczeń osobistych – jestem zarejestrowanym wyborcą w Szkocji co znaczy, że moje dane są publicznie dostępne dla potrzeb kampanii wyborczej. Nie mogłem oczywiście głosować w tych wyborach, jako, że nie jestem obywatelem UK ani Irlandii, jednak ta informacja nie jest dostępna w rejestrze wyborców i, przez to, dostawałem spersonalizowane ulotki. Ilość ulotek “fizycznych” od każdej z partii była z grubsza ta sama ale już na e-maila dostawałem tylko korespondencję od Konserwatystów.