Tematy wyklęte

Plotki, tematy, idee, a więc coś, co krążąc w informacyjnym obiegu (publicznym dyskursie), stanowi w zbiorowym umyśle punkt odniesienia, a czasem punkt dojścia do wirtualnego lub, rzadziej, realnego celu.

W głównym – gęstym i mętnym nurcie, są to zazwyczaj tematy drugo- i trzeciorzędne, mające charakter wypełniacza medialnej papki.

Rzeczy najważniejsze, związane z przepływem pieniędzy (ich kradzieżą) oraz najistotniejsze, stanowiące esencję cywilizacji i kultury, podlegają szczelnej i drobiazgowej cenzurze, a w przypadku “imponderabiliów” – dodatkowo nieustannej destrukcji.

Ze względu na zajadłą nienawiść, z jaką są traktowane, zasługują na miano tematów wyklętych, czyli takich, które po pojawieniu się na powierzchni, stają się po chwili obiektem linczu w medialnym Koloseum.

Czy warto o tym pisać?

Myślę, że tak. Zdaję sobie sprawę, że codzienna rzeczywistość, w której musimy zarabiać na chleb, okradani z naszego prywatnego czasu i pieniędzy na każdym kroku, przytłacza nas. Żyjąc w rzeczywistości opisanej przez Orwella, w której prawda jest kłamstwem, a kłamstwo prawdą – żyjąc w sposób bierny i bezgłośny, dajemy zgodę na budowanie nowego zniewolenia.

Do tematów wyklętych należą również te, które ulęgły się w kształcie trwalszym od spiżu – ulane w formie kłamstwa. Mimo że nie wymaga to wielkiego charakteru, zupełnie nie radzą sobie z tym: politycy i często: nie politycy. Wymaga to smaku, „w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia”.

Na szczęście obok tematów wyklętych istnieje także przestrzeń, której granic nie są w stanie przekroczyć ci, którzy nienawidzą naszej wolności. Do tej strefy nie docierają media. Jest to nienaniesiony na polityczną mapę obszar Piękna. Dlatego moją pierwszą propozycją będzie wyrażony w formie zachęty apel: czytajcie, piszcie, oglądajcie…

___________________________________________

  1. Unia posteuropejska

O ile putinowska Rosja dużej części Polaków jawi się od pewnego czasu jako wróg, o tyle Niemcy już nie, a przecież nietrudno zauważyć, że zachodni sąsiad wraz unijnymi komunistami realizuje swoje cele, wykorzystując tzw. Unię posteuropejską jako nowoczesny wehikuł wojenny, spełniający rolę konia trojańskiego i maszyny oblężniczej, kruszącej już nie mury, lecz fundamenty naszej cywilizacji. Dzisiejsza unia nie ma nic wspólnego z ideą „Europa Ojczyzn”. Jest kontynuacją niemieckiej koncepcji Mitteleuropy, której hipotetyczne i bardzo możliwe geopolityczne uaktualnienie przewiduje realizację na terenie Polski projektu „Polin”.

Pisałem o tym rok temu:

Właściwie nie ma dnia, aby media nie trąbiły o prorosyjskich separatystach, chcących oderwać część wschodniej Ukrainy i włączyć ją do Federacji Rosyjskiej. Tymczasem o prounijnych separatystach chcących oderwać Polskę od życiodajnych korzeni i włączyć ją całą do federacji unijnej – cisza…

Wiem, że dla większości temat Unii jest nadal  w pewnym sensie tematem tabu oraz wiem, że większość, bojąc się utraty złudzeń, ucieka podświadomie od tej kwestii, pragnąc ocalić jeden z nielicznych, pozytywnych punktów odniesienia, związany z poglądem, jakoby aktualna Unia niemająca już nic wspólnego z Unią „Europy Ojczyzn” Roberta Shumana, wciąż pozostawała jedyną alternatywą i jedynym wybawieniem od „rosyjskiego wschodu”.

Myślę, że leczenie  dżumy cholerą skazane jest na niepowodzenie, dlatego ryzykując, że część czytelników nie zechce przeczytać dalej, napiszę o faktach i bezsprzecznych moim zdaniem analogiach.

Czym aktualnie jest Unia posteuropejska?

Ideologiczna dominacja regulacji prawnych nad etyką i zdrowym rozsądkiem, cenzorska i polityczna funkcja sądów oraz ingerencja biurokracji w każdą dziedzinę życia – „Wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciw państwu” – faszyzm.

Unia walutowa, zintegrowana federacja, ponadnarodowy rząd, unifikacja prawna, konstytucja europejska, kontrola nad finansami poszczególnych regionów – pomysły niemieckich nazistów /rozwinięta przez hitlerowców koncepcja Friedricha Naumanna „Mitteleuropa” z 1915 r./.

„Nie jest zbyt mądre wyobrażenie sobie, że w takim ciasnym domu, jak Europa społeczność narodów może na długo pozostawić odrębne systemy prawne i różne koncepcje prawa”. /Adolf Hitler/.

Tolerancja i promocja patologii, tworzenie antywzorów w każdej dziedzinie życia i kultury – kulturowy marksizm /Gramsci/ – komunizm zachodni.

Czy twór o takiej proweniencji nie zasługuje na likwidację?

Istnieje oczywiście model niezależnego bycia w Unii aż do jej rozpadu, i jest to wariant węgierski. Ale żeby to uczynić, trzeba najpierw – tak jak zrobili to Węgrzy w 2012 roku – wybić się na rzeczywistą niepodległość – dokonać restytucji Polski, czyli zlikwidować założoną przez komunistów III RP.

Dopiero wówczas będzie można zacząć kreować własną politykę zagraniczną. Niestety, można odnieść wrażenie, że postulat restytucji państwa polskiego budzi lęk nie tylko wśród lewicy /PO, SLD, PSL/, ale również wykracza poza  mentalny i polityczny horyzont systemowej prawicy w Polsce.

Aby ukryć własną indolencję, tchórzliwa „prawica” i jej klakierzy wynajdują sobie niezliczoną ilość tematów drugorzędnych, zastępczych i pozornie istotnych, jak Ukraina, JKM oraz tradycyjny temat wiodący – walka z wiatrakami, czyli zażarty bój o polski interes narodowy z unijną, podporządkowaną Niemcom biurokracją, toczony za pomocą przysłowiowego mielenia językiem.

Wiara w to, że zmieni się od wewnątrz  potężną instytucję,  bez własnego państwa i jego atrybutów – własnej, nieuwikłanej w mechanizm drenażu i regulacji gospodarki, silnej armii, a także wolnego i świadomego toczących się procesów historycznych narodu – jest mrzonką głupca.

O ile wejście do strefy wolnego handlu oraz do tzw. Schengen /notabene nie unijnego/ było rzeczą korzystną, o tyle wejście do tworzonej federacji, a także do strefy „euro” oraz strefy „gender”, będącej elementem  kulturowego marksizmu, jest zabójcze. Ponadto gołym okiem widać, że ów kulturowy komunizm, wywyższony do rangi „politycznej poprawności”, w rzeczywistości spełnia definicję politycznej głupkowatości o wyraźnych cechach umysłowej i duchowej aberracji.

Na koniec pytanie – retoryczne dla świadomych sytuacji, kłopotliwe i niezrozumiałe dla „użytecznych idiotów” – co zrobić z przywódcami prounijnych separatystów?

__________________________________________________________________________________________________________________

Jest to pilot, pierwszy krótki odcinek cyklu. Temat unijny potraktowałem skrótowo. Nie nawołuję do natychmiastowego wystąpienie z Unii, lecz zdaję sobie sprawę, że jest to nieuniknione z przyczyn samozachowawczych. Wstąpiliśmy do unii jako przysłowiowi idioci, lecz wystąpić z niej powinniśmy jako dojrzały naród, mający przygotowaną alternatywę, która nie będzie cudzym, lecz polskim projektem.

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne