Przypomnijmy genialny tekst genialnego uczonego, filozofa, historyka logiki, sowietologa, dominikanina, rektora Uniwersytetu we Fryburgu, o. Józefa Marii Bocheńskiego.
Wybór między Zachodem a Wschodem jest fałszywy. Ani współczesny, zdegenerowany Zachód w szponach masonerii ani turański Wschód.
Cytuję Bocheńskiego:
Wolność religijna jest herezją
Leżą przede mną ciekawe dokumenty chwili: odezwa biskupów hiszpańskich i protest hiszpańskich teologów, skierowany przeciw ich kolegom francuskim; referat prof. Mantama, wygłoszony u nas, w Poznaniu, na kongresie tomistycznym przed paru laty; zbiór artykułów “Vie intellectuelle”, czołowego organu francuskiej myśli katolickiej, dotyczący spraw hiszpańskich i dwa inne o Kościele – “corp du peche” (“ciele grzechu”, jak jeden z nich głosi w swym tytule), wreszcie znakomity artykuł wybitnego naszego działacza katolickiego, doktora Andrzeja Niesiołowskiego, niedawno drukowany w “Kulturze”.
Żaden z nich, osobno rozważany nie wywołałby może zbyt daleko idących zastrzeżeń, ani obaw – wyjąwszy owe, skandaliczne moim zdaniem wywody o Kościele. Kiedy się jednak czyta te rzeczy jedne po drugich, kiedy się próbuje powiązać ich myśli przewodnie – co zresztą trudno nie przychodzi – mnie przynajmniej robi się zimno. Jest źle, trzeba bić na alarm. Myśl katolicka w osobach najwybitniejszych swoich reprezentantów zdaje się iść na manowce, zdradza wielowiekową tradycję, próbuje zaprzeczyć dorobkowi wieków, od św. Augustyna do Piusa X, szuka nowego sensu w Ewangelii, której – nie można oprzeć się wrażeniu, że tak autorowie myślą – nie zrozumieli ani św. Augustyn, ani św. Bernard, ani św. Tomasz z Akwinu. Szczególnie źle wychodzi w ich analizach jeden z największych papieży ostatnich czasów, Pius IX. Nie cytuje się wprawdzie jego słów z “Syllabusa”, bo tam zebrane są zdania i twierdzenia, które Pius IX jako papież potępił. Ale kto uważnie czyta, ten dojrzy prędko, że choć wyraźnie się tego nie mówi, chce się potępić Piusa IX, a z nim całą tradycję chrześcijańską, której patronuje sam św. Augustyn. Dr Niesiołowski trafnie i wnikliwie wykazał to w swoim artykule.
Nie mogę zrozumieć, jak katolicy – między którymi jest wielu księży, ba, wykształconych teologów, którzy wszyscy powinni znać elementarne zasady metodologii katolickiej, w szczególności rolę, jaką w przyjmowaniu i odrzucaniu różnych teorii odgrywa zdanie tradycji tylu wieków, potwierdzone tylekroć przez sam Kościół – powtarzam, nie rozumiem, jak katolicy mogą przechodzić nad tą tradycją do porządku dziennego i – proszę mi wybaczyć wyrażenie – tak po protestancku próbują na nowo i o własnych siłach wysnuć nową treść ze słów Chrystusa? Zdawałoby się, że przypominać nie trzeba, a jednak muszę: źródłem, z którego czerpiemy znajomość prawd wiary jest nie tylko Ewangelia, me tylko pisma Ojców Kościoła, ale i żywa tradycja, życie Kościoła; nie wolno jej przeczyć, gdy chodzi o sprawy zasadnicze; nie wolno zwłaszcza wtedy, gdy długi szereg papieży i wszyscy teologowie najświetniejszego okresu katolicyzmu jednogłośnie dawali taką właśnie, a me mną wykładnię ducha katolicyzmu.
Niezrozumienie nauki Kościoła, które może się stać zaczątkiem nowej herezji dotyczy głównie kwestii relacji między Państwem, Kościołem, Narodem, ich wzajemnych powiązań i zależności. Według nauki św. Tomasza z Akwinu, do którego trzeba nam wracać zawsze, bo jego dzieło jest najlepszym wyrazem tradycji, zebranej przez geniusza i uznanej za własną przez Kościół – ten Kościół choć ma cele nadziemskie i choć działa głownie środkami nadprzyrodzonymi, może jednak i powinien uważać się za organizację żyjącą na ziemi, bo tak jest istotnie. Jako taki, Kościół ma prawo domagać się od państwa, by zapewniło mu spokojny rozwój i uniemożliwiło rozkładową akcję jego wrogów. Kościół nie pragnie nikogo zmuszać do wyznawania jego własne] wiary; nie może jednak pozwolić, by błąd miał równe prawa propagandy jak prawda, ani tym bardziej, by tam, gdzie wierni są w przytłaczającej większości, rządzili nimi poganie czy heretycy. W imię tego podstawowego prawa, żąda Kościół od państwa, by uznało jego wyznanie za religię panującą, aby przeszkodziło sile akcji heretyków i karało tych, którzy wprowadzają zamęt w pojęcia.
A jeśli takim jest stanowisko Kościoła, nie innym powinno być, zdaniem św. Tomasza, zadanie państwa. Państwo nie jest neutralnym bożkiem, który obojętnie przygląda się “prywatnym” zajęciom religijnym swoich obywateli. Państwo jest najwyższą organizacją świecką społeczeństwa i ma za cel zapewnienie obywatelom jak najpomyślniejszego rozwoju doczesnego życia, harmonii i spokoju, to jest tych ram, w których rozwijać się ma życie nadprzyrodzone. Co więcej państwo samo będąc tworem ludzkim, powinno być przejęte myślą o celu celów wszystkich ludzkich czynności, o Bogu. Nie mogąc bezpośrednio oddziaływać na życie religijne, ma obowiązek postępować jednak tak, aby zawsze, ilekroć Wiara potrzebuje obrony i pomocy materialnej, siły społeczeństwa były do jej dyspozycji. Państwo jest więc, w pojęciu św. Tomasza, pod pewnym względem państwem totalnym: ma swój własny katolicki program i ten program realizuje w miarę sił. Nie ma w państwie katolickim miejsca na równouprawnienie innowierców; nie ma wolności dla dzikiej propagandy niewiary, równie jak nie ma jej dla pornografii. Interes duchowy mas obywateli idzie przed rzekomym prawem wyżycia się zepsutych jednostek i ich wybryki łamane będą, według św. Tomasza, żelazną ręką władzy.
Św. Tomasz z Akwinu, jak i cały Kościół, nie był tak naiwny, aby myśleć, ze chrześcijanin jest aniołem, nie związanym z ciałem, i że społeczeństwem rządzić można tylko środkami duchowymi. Rzecz jasna, że przemoc nie może stanowić głównego środka, ale przemoc jest potrzebna ubocznie, dla obrony przed złym. Przeczyć temu może zresztą tylko ten, kto równą wartość przypisuje wszystkim poglądom i wszystkim zasadom etycznym i kto odmawia państwu treści ideologicznej. Ale to jest koncepcja liberalna, a nie tradycyjny sposób pojmowania państwa katolickiego.
Chciałbym podkreślić, że mówiąc “państwo totalne”, mam na myśli państwo, jeśli wolno się tak wyrazić, “jednokierunkowe”. Ze stanowiska katolickiego państwo nie może regulować wszystkich funkcji kulturowych społeczeństwa, gdyż niektóre z nich podpadają pod wyłączną kompetencję Kościoła. Nie mniej jednokierunkowość musi być postulowana.
Nasuwa się w związku z tym zagadnienie stosunku państwa do Kościoła. Z trzech możliwych koncepcji: podporządkowania Kościoła Państwu, Państwa Kościołowi i koordynacji, ta ostatnia wydaje się najbardziej zgodna z nowoczesną myślą katolicką i najlepsza w praktyce. Może jednak koordynacja nie wyraża stosunku, o który chodzi: będą pewne zakresy, w których Państwo musi podporządkować się Kościołowi, inne w których na odwrót Kościół musi się zgodzić z wolą Państwa. W praktyce pokazuje się, że można doskonale pogodzić oba czynniki, pod warunkiem, by z obu stron istniało zrozumienie potrzeby współpracy. Tak jest na przykład we współczesnej Italii, i tak będzie zapewne zawsze, jeśli u rządów będą katolicy.
Forma prawna odgrywa tutaj znacznie mniejszą rolę. Myślę jednak, że zasadniczy stosunek koordynacji wyrazi się z jednej strony przez udział Kościoła w przygotowywaniu ustaw, z drugiej przez różne przywileje nadane Państwu przez Kościół, jak się to dotąd czyni w konkordatach.
Zasada dopuszczalności użycia siły obowiązuje także w stosunkach międzynarodowych. Państwo napadnięte ma prawo bronić się siłą, to jest toczyć wojnę. Co więcej, istnieją warunki, w których wolno wojnę samemu wypowiedzieć i długa historia wypraw krzyżowych świadczy aż nadto wyraźnie, że tę zasadę wprowadzano praktycznie w czyn. Zachodzi to zawsze, o ile inne państwo gwałci wyraźnie prawa Boskie, a istnieją szansę pokonania go i zaprowadzenia ładu etycznego. Państwo działa w tym wypadku jako narzędzie ogółu chrześcijaństwa, wykonując jego wolę i torując drogę Kościołowi.
Reasumuję: według tradycyjnej koncepcji chrześcijańskiej liberalizm polityczny jest błędem i pacyfizm jest błędem. Nie waham się twierdzić, że takim samym błędem jest teoria “ubogich środków”, w imię której niektórzy myśliciele francuscy chcieliby odmówić społeczeństwu katolickiemu prawa używania siły dla zapewnienia sobie normalnych warunków rozwoju.
Teoria “ubogich środków”, antymilitaryzm, antynacjonalizm, skrajny “antytotalizm” – to jest odmawianie katolickiemu państwu prawa ograniczania wolności swoich wrogów – rozrosły się szeroko na gruncie francuskim. Tam stawano niemal wyraźnie w obronie Walencji; tam napisano owe bluźniercze artykuły o przeszłości Kościoła, w których zebrano wszystkie ohydy z historii, aby potępić samo chrześcijaństwo piętnastu wieków; stamtąd wreszcie przyjechał jeden z najsławniejszych obecnie myślicieli Maritain, aby uczyć, nas Polaków, że przyszłe państwo katolickie da nie tolerancję, – uważajcie! – ale równouprawnienie wszystkim heretykom, komunistom, wszystkim wrogom wiary i moralności, że zapomni o celu nadprzyrodzonym człowieka i będzie państwem w pełni laickim. Stamtąd, poprzez najlepsze nasze pisma katolickie poprzez pióra najlepszych naszych pisarzy, idzie do nas ten nowy rodzaj modernizmu.
Metoda naszych współwyznawców francuskich jest bardzo prosta, uderzająco podobna do tej, którą w swej egzegezie stosował ongiś Tołstoj: bierze się Ewangelię, wyłapuje się w mej wszystkie teksty przemawiające za pokojem, niesprzeciwianiem się złu, znoszeniem prześladowań dla sprawiedliwości itd. – następnie dorabia do tego doktrynę społeczną i rzecz jest gotowa. Katolik winien stosować nie “bogate”, ale “ubogie” środki: milczenie, męczeństwo, niesprzeciwianie się złu. Któż by mógł przeczyć, że to jest właśnie duch Ewangelii. A więc – to już logiczna konsekwencja – nie dążmy do władzy; gdy u niej będziemy, nie przeszkadzajmy agitacji komunistycznej; nie kładźmy tamy nauczaniu doktryn złych; gdy katolicy walczą gdzieś o życie swoich dzieci i możność zachowania wiary z barbarzyńcami nasłanymi z Moskwy, przede wszystkim bądźmy neutralni, a jeśli mamy komu pomagać, to raczej tamtym niż naszym. Ubogie środki! ()
Tradycja katolicka, choć zawsze wysoko nosiła sztandar uniwersalizmu, przeczy jednak równie stanowczo słuszności owego mechanistycznego internacjonalizmu, według którego nie ma różnic między ludźmi i wszyscy kochać się mają równą miłością. św. Tomasz z Akwinu wypracował, przyjętą dziś przez Kościół, bo z jego depozytu Wiary wziętą, teorie stopni miłości: im kto nas bliższy, tym bardziej mamy go kochać. Nie ma doktryny bardziej sprzecznej z tradycją katolicką, jak teoria Corpus politicum Hobbesa, według której wszyscy ludzie są tylko atomami jednego rodzaju, złączonymi w mechaniczny sposób w państwie. Socjologia katolicka była zawsze inna. Jest ona, jeśli wolno się tak wyrazić, radykalnie antydemokratyczna pod tym względem. Każe mianowicie uważać innych nie za homogeniczne zbiorowisko, ale odnosić się do bliźnich inaczej jeśli stoją nas bliżej, inaczej zaś jeśli dalej.
I tak, według katolicyzmu, miłość nie powinna gwałcić natury, ani kultury; a że związki krwi i związki kulturowe ludzi zbliżają, miłość ku tym, którzy są z nami jednej krwi czy jednej kultury powinna być intensywniejsza niż ku innym. Przed i ponad miłością wszechludzką idzie miłość rodziny a zwłaszcza narodu.
Tradycyjna koncepcja katolicka przemyślana do końca przez nowszych myślicieli – jest naszą chlubą, że główną zasługę ma pod tym względem polski myśliciel o. Jacek Woroniecki – jest zdecydowanie nacjonalistyczna. W obecnych warunkach nie ma w Europie inne] struktury społecznej, która by łączyła ludzi pod względem większej ilości wspólnych cech i łączyła silniej, niż naród. Członkowie narodu winni więc być przed innymi przedmiotem naszej miłości. Przy tym ta miłość odnosi się nie tylko do poszczególnych ludzi, ale do całej grupy, przede wszystkim do grupy, to jest do narodu. W porządnie przemyślanej etyce katolickiej nie ma wcale rozdziału pod tytułem “etyka społeczna”, a to dlatego, że cała etyka katolicka jest bez reszty społeczna; w konsekwencji szczególna miłość ku członkom własnego narodu otrzymuje swoją bazę w miłości ku narodowi jako takiemu.
Posiadamy nawet wcale rozbudowaną teorię narodu ze stanowiska katolickiej teorii. Naród to taka grupa ludzi, których łączy z jednej strony wspólna rasa psychiczna, wspólne cechy charakteru i obyczaj oparty na wspólnych przeżyciach i wspomnieniach historycznych, z drugiej zaś wspólny cel: praca nad rozbudową, kultywowaniem, obroną i rozpowszechnianiem wspólnych wartości duchowych, owej specyficznej kultury narodowej, która naród określa i dla której naród żyje. Podkreślam, ze chodzi o wartości duchowe, nieśmiertelne, między którymi są także wartości religijne. W imię ich, rzecz jasna, wolno i trzeba żądać od jednostki podporządkowania się narodowi, który dąży do celów wyższych niż wszystko, co doczesne w jednostce. Nie ma bodaj autora, który by tak kategorycznie żądał poświęcenia się dla społeczeństwa jak św. Tomasz.
Proszę zwrócić uwagę jeszcze na jedno: nacjonalizm katolicki nie jest zaprzeczeniem katolickiego uniwersalizmu, ale on właśnie umożliwia ten uniwersalizm. Tradycja katolicka nie pojmuje mianowicie wcale kultury ogólnoludzkiej jako czegoś jednolitego we wszystkich szczegółach, ale jako harmonię różnych odcieni kultury reprezentowanych przez poszczególne grupy, na wspólnym podłożu ogólnoludzkim i ogólnochrześcijańskim. I dlatego ci, co przerażeni błędami niektórych nacjonalizmów, wolą przenieść się od razu do obozu skrajnych internacjonalistów, są w błędzie. Katolicyzm, jak zawsze, tak i tutaj, zajmuje stanowisko syntetyczne, wyższe nad obie skrajności; ale św. Tomasz uczył, że jeśli każda cnota przeciwstawia się dwom skrajnie różnym błędom, to jednak zawsze stoi bliżej któregoś z nich. Podobnie jest i tutaj: bardzie] obcy duchowi katolicyzmu, niż najgorszy choćby nacjonalizm, jest – o wiele niebezpieczniejszym od niego – internacjonalizm masoński, czy sowiecki. Nie mówiąc już o tym, że nacjonalizmy współczesne, prócz oczywistych błędów w niektórych przypadkach, zawierają myśli zdrowe, bez porównania bliższe organicznej koncepcji społecznej katolicyzmu i jego pojęciu bonum commune, niż mechanizmy liberalny i socjalistyczny.
A już naprawdę zrozumieć niepodobna tych katolików, którzy w imię jakiegoś urojonego ideału uniwersalistycznego potępiają nawet te nacjonalizmy, które – jak polski – stoją zdecydowanie na gruncie katolickim i świadome są swojej roli cząstkowej w obrębie kultury ogólnej.
Co do różnic między Francuzami, Polakami, Niemcami, czy Rosjanami trzeba stwierdzić, iż natura ludzka jest w zasadzie niezmienna; ale zmienne są różne odcienie tej natury, zależne od klimatu, od warunków życia, od historii. I na tym tle powstaje nie tylko odrębny typ psychiczny, nie tylko odrębny obyczaj, ale także specyficzny sposób myślenia. Socjologia filozofii jest jeszcze w zarodku, nie jest nawet wcale jeszcze nauką; ale podstawowa jej prawda znana była już Arystotelesowi i twierdzić możemy, że duch nasz jest w bardzo wielkim stopniu zależny od warunków otoczenia.
I dlatego obok etyk narodowych – każda etyka ostatecznie łączy się ze strukturą psychiki – istnieć mogą filozofie narodowe. Nie w tym oczywiście znaczeniu, by to co było prawdą z jednej strony Pirenei, miałoby być fałszem z drugiej. Jednak pewne narody zdają się być lepiej niż inne dysponowane do rozumienia pewnych zagadnień. Narody mają więc obowiązek owe kwestie, sobie bardziej dostępne, wypracować teoretycznie i wprowadzać w życie czynem.
Otóż zdaje mi się, że Opatrzność predystynowała nas, Polaków, do obrony tradycyjnego sposobu myślenia o społeczeństwie, narodzie i państwie. Jesteśmy narodem stosunkowo świeżym, pełnym sił i rozmachu życiowego, o niedawnej stosunkowo kulturze; nie doświadczyliśmy w tym samym stopniu co Francuzi, zgubnych wpływów ideologii liberalno-masońskiej, jak się ją nazywać zwykło; jesteśmy narodem w pełni katolickim, w którym ogromna większość ludzi przyznaje się otwarcie do Wiary, zarówno w elicie, zwłaszcza młodszej, jak i w masach; wreszcie, historia nauczyła nas krwawić się na polach bitew w obronie naszej kultury narodowej, która zawsze była katolicka.
W rezultacie mamy nastawienie psychiczne zgoła inne niż wielu Francuzów. Nikt bodaj lepiej nie wyraził tego nastawienia i tego sposobu wartościowania czynu orężnego, niż wielki nasz prymas współczesny, ks. August Hlond, który tak kapitalnie umie chwytać podstawowe cechy naszej myśli katolickiej. Podczas wręczania buławy marszałkowskiej obecnemu Wodzowi naszej Armii, wypowiedział ks. Prymas mowę, zaczynającą się od słów: “Krzyż i miecz prowadziły Polskę przez dzieje..”, mowę tak doskonałą, że powinna naprawdę znaleźć się w czytankach dla wszystkich polskich dzieci. Otóż pamiętam, że gdy pełny entuzjazmu dla tak dobrego sformułowania moich najgłębszych przekonań tłumaczyłem tę mowę jednemu z moich kolegów Francuzów, spotkałem się u mego wprost z oburzeniem: wyszedł z pokoju bez słowa, trzaskając drzwiami. Zrozumiałem wtedy, że dzieli nas od Francuzów ideologiczna przepaść.
A skoro tak jest, mamy obowiązek nie poddawać się ślepo prądom idącym z Francji, ale konsekwentnie rozwijać katolicyzm tak, jak my go rozumiemy, jak zawsze go rozumiano w Polsce. Będzie to katolicyzm, który nie przeczy doczesnej stronie Kościoła, ani obowiązkom jakie wobec niego ma Państwo, katolicyzm antyliberalny i antysocjalistyczny, katolicyzm nacjonalistyczny, wierny wielkiej tradycji obrony Wiary i Narodu, nawet, gdy zajdzie tego potrzeba, orężem. Rozbudowa tego katolicyzmu jest konieczna, me tylko ze względu na nas samych i naszą przeszłość – przecież samo istnienie naszego państwa zależy od tego, czy potrafimy być dość mocni zarówno wewnętrznie, jak i na zewnątrz – ale także wobec olbrzymiej roli. wyznaczonej Polsce przez Opatrzność. Polska jest dzisiaj, jak ongiś, przedmurzem chrześcijaństwa. Nie może zapominać o tym i pilnować powinna, aby była po pierwsze chrześcijańska, aby miała organizację państwową przejętą ideologią katolicką, a po wtóre, aby była naprawdę przedmurzem, to jest dysponowała do swej obrony siłą moralną i fizyczną obywateli.
Myślę, że rozwijając te myśli, przyczynilibyśmy się walnie do postępu myśli katolickiej w świecie, przypominając ludziom, także i poza naszymi granicami, prawdziwą tradycję katolicką. I dlatego trzeba abyśmy uznając w pełni to, co wartościowe w dorobku zagranicy, umieli ocenić wartości własne i zabrali się do pracy nad nimi, a nie byli ową osławioną papugą narodów, zdolną tylko do wchłaniania i powtarzania zdań cudzych, nawet wówczas, gdy one wyraźnie zbaczają z drogi prawdy…
(J.M.Bocheński OP, Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim, ss.22-32. Książka napisana w latach 1932-38)
Źródło: http://www.bibula.com/?p=7754
Zachodu już nie ma. Skończył się. Odwrócił się od swoich korzeni.
Dlatego chrześcijańską cywilizację trzeba odbudować w Polsce, jeżeli chcemy katolickiej Polski, jeżeli chcemy zachować naszą wiarę i kulturę, nasze obyczaje i tradycję, szacunek dla siebie samych, naszej historii i naszych świętych.
Kto myśli, że ratunek przyjdzie z Zachodu, ten głupi.
Polskę musimy uratować w Polsce naszym własnym wysiłkiem i pracą umysłu.
Też tak uważam. Nie wiem zupełnie w czym problem.
Ktoś tu mówił, że ratunek przyjdzie z Zachodu? Nie słyszałam ani jednego takiego zdania.
Ratunek przyjdzie od Boga, o ile wymodlimy.
Ze Wschodu natomiast może przyjść zaraza, a właściwie ona nigdy stąd nie wyszła, teraz kooperuje z Zachodem, ale to przejściowe, bo w końcu zechce nas zjeść całych.
To my mamy przynieść ratunek Zachodowi, zawsze była tu o tym mowa.
Bo Zachód to nasz dom.
Papież siedzi na tronie na Zachodzie. Wschód chciał nam zabić papieża.
Uczciwie trzeba przyznać, że trąd, który toczy wschód pochodził z zachodu.
A oni piłeczkę diabelską odbili. I wszyscyśmy ubabrani jednako.
Szukałem o dwóch szkopach i takie coś wyskoczyło (dużo rzeczy widziałem w necie ale to przerasta chyba wszystko) – http://www.komsomol.pl
…zgadza się, Chrystus nam wyraźnie daje to do zrozumienia, że tylko Cywilizacja Chrześcijańska się ostanie, a co ważne, jest przyjazna człowiekowi, zgadzam się też Rebeliantko, że musimy zrobić porzadek w Polsce swoim wysiłkiem i nie ogladać się na żadne pomoce, tylko jak zrobić porządek, skoro tzw. “starsi bracia” zapuścili tutaj korzenie i twierdzą, że Polska jest ich ziemią obiecaną…jesteśmy pod cywilizacją żydowską wg Konecznego…a ja bym rzekł, że te cywilizyzacje się już u nas wymieszały…ja bym to określił cywilizacją żydowskiego turaństwa z elementami łacińskiej… niestety…
…pamietam jak przed wejściem do Unii niektórzy hierarchowie i księża podniecali się, że będziemy nawracać Europę…pusty śmiech …dziś po 10 latach widzimy spustoszenie u także nas…to efekt koszyka jabłek, jeśli się wrzuci tylko jedno, zgniłe jabłko do koszyka zdrowych, to nie ma bata, zeby nie zgniły wszystkie…potrzebny jest tylko czas…pozdrawiam niepoprawnie
Uff! Widzę że nie tylko ja jestem “szowinistą”. Co zaś do tych wszystkich “ratunków polskich dla zachodu”, sami znajdujemy się nad przepaścią i myśleć o ratunku dla Polski winniśmy jedynie. Zauważyłem ciekawą prawidłowość, jak wypowiadałem się przeciw Rosji, gdziekolwiek miało to miejsce, oponenci mówili mi, że jestem zwolennikiem “zgnilizny zachodniej”, gdy opowiadałem się przeciwko zachodowi, zarzucano mi “sowiecką agenturę”, jak za Polską i prawem narodów do samostanowienia, nie wtrącania się w sprawy wewnętrzne innych nacji – szowinizm.
Co się dzieje dzisiaj na zachodzie?
“Chłopcy z 27 liceów we francuskim Nantes powinni 16 maja założyć sukienki. Tego oczekują od nich urzędnicy.” (Gloria tv)
Jak jest w Szwecji?
Przecież tego nie można tolerować i akceptować, tego “zachodu” należy się wystrzegać, chronić przed nim swoich ludzi.
Są pewne różnice cywilizacyjne, które sprawiły, że w Polsce niemożliwa była rewolucja taka jak w Rosji, Francji, czy Niemczech.
Ja pamiętam, jak mówiono, że Polacy zmienią Europę, był to jeden z medialnych tricków socjotechnicznych, by zmusić nas do popierania EU, wyjechało z kraju miliony Polaków, przepadli w większości, w tym tyglu, zintegrowali się z nim. Ta integracja to ciekawe pojęcie, oznaczające wyrzeczenie się własnej tożsamości. Pozdrawiam Serdecznie Panią, całkowicie podzielam Pani poglądy w tej sprawie i dziękuję za ten wpis.
PS Pytanie, czy wybrać zachód czy wschód, to jak zastanawianie się, w jakich obozach będzie nam lepiej, w Dachau, czy na Kołymie, bo “przecież nie ma innych alternatyw”, nawet planowano zgromadzić w Dachau wszystkich europejskich katolickich duchownych, więc może jednak tam nam będzie lepiej, bo i klimat łagodniejszy, a strażnicy mają ładniejsze mundury, a na wschodzie to dzicz i zimno…
Miło mi odnotować, że w czymś się jednak zgadzamy w 100% :)
Od nas to będzie raczej południo-południowy zachód – south-south-west (SSW) w języku Twojego ś.p. Taty; azymut 209.
Zachód to azymut 270, wschód – 90, a południe – 180.
Neque ex oriente, neque ex occidente, sed ex septentrione lux!
Polska jest biegunem świata.
Gdzież zostało tyle łacińskiej cywilizacji, jeśli nie u nas?
Polska to zachód. We wszystkich kierunkach od Jasnej Góry idzie się na wchód.
W wielu sprawach zgadzamy się w 100%, jednak błędnie często interpretujemy swoje intencje, dotyczy to nas wszystkich tutaj. Pozdrawiam
Rebeliantko, wielkie dzięki za ten wspaniały tekst, z którego bije mądrość, i z którego na miarę naszych skromnych możliwości powinniśmy starać się czerpać.
[pardon, chyba kliknąłem nie tam gdzie trzeba i odpowiedziałem niechcący na koment Asadowa]
To teraz świadomie odpowiadam na ten komentarz.
Zgadzam się w pełni z taką geografią :-)
Cieszę się, że zgadzamy się co do diagnozy sytuacji.
To prawda, ale wycinkowa. Papież stanowił śmiertelne zagrożenie dla komunizmu i ZSRR, dlatego Wschód chciał go zabić, a jednak nie dali rady i ten komunizm został pokonany przez papieża. Dzisiaj Zachód codziennie uśmierca papieża, jakby zabijał swoją własną matkę.
Trybeusie, dziękuję za to uzupełnienie. Zgadzam się z Tobą, że po wejściu do Unii jest nam o wiele trudniej odejść od tej miesznki cywilizacyjnej w Polsce (która jest tu obecnie) spowrotem w kierunku cywilizacji łacińskiej. A byliśmy kiedyś przedmurzem chrześcijaństwa.
Serdecznie pozdrawiam “szowinistę” i dziękuję za cenne uzupełnienie.
//Pytanie, czy wybrać zachód czy wschód, to jak zastanawianie się, w jakich obozach będzie nam lepiej, w Dachau, czy na Kołymie//
Bardzo trafnie ujęte ;)
Trafna i przekonująca analogia.
//Gdzież zostało tyle łacińskiej cywilizacji, jeśli nie u nas?//
Niestety, nie możemy się tym tylko pocieszać, ale jeszcze musimy, to co zostało, poszerzać. Dlatego idea takich portali jak ten, jest tak ważna. I dlatego Twoj osobisty wysiłek, Asadowie, jest tak wartościowy. Bylebyśmy tylko nie zbaczali na fałszywe ścieżki, co zawsze grozi, bo jesteśmy prawie wszyscy w mniejszym lub większym stopniu skażeni wpływami obcych “cywilizatorów”, którzy się w Polsce ulokowali.
//Rebeliantko, wielkie dzięki za ten wspaniały tekst, z którego bije mądrość, i z którego na miarę naszych skromnych możliwości powinniśmy starać się czerpać//
Tak, Bocheński jest genialny, trzeba go przypominać jak najczęściej.
Przyszła do mnie jeszcze jedna myśl. Św. Jan Paweł II mówił, że probierzem trudnym do zafałszowania jest podejście do obrony życia nienarodzonych. Gdy porównamy pod tym względem Zachód i Wschód, oba wyglądają katastrofalnie, jak po przejściu hekatomby. W Rosji zabija się miliony. W USA od czasu II wojny światowej zabito 50 milionów dzieci. W “łacińskiej” Europie zabijanie nienarodzonych nazywa się “prawem” do aborcji.
Bardzo ważną sprawę podniosłeś. Wielkie dzięki.
Gaudium et spes – zachęcam.
W samo sedno!!!
Skończmy nareszcie z tymi dżumocholerowymi alternatywami.
Zachód to nasz dom ?
A ja, głupi , myślałem że naszym domem jest Polska.
Też uważam, że naszym domem jest Polska.
To podkreślenie jest bardzo ważne.
Na początek proponuję żeby olać tych biskupów którzy propagują cywilizację żydowską przez tzw. Dni Judaizmu.
Niech sobie pieją hymny pochwalne dla judaizmu przy pustych kościołach, w towarzystwie swoich “starszych braci”.
;) Myślę, że Polaków nie potrzeba namawiać do bojkotowania Dni Judaizmu.
Z “olewaniem” biskupów gorsza sprawa, bo namaszczeni przez KK.
Z ostatniej chwili (info z RM):
Czartowski wypierdek z Biłgoraja publicznie pomówił abp. Głodzia, abp. Hosera i O. dr Rydzyka o pedofilię.
PIS i SP złożyły do prokuratora generalnego zawiadomienie o popełnienie przestępstwa przez oszczercę.
Ale Polska przynależy do łacińsko greckiego dziedzictwa i do KK.
Dom Polska jest w domu cywilizacja Zachodnia (pomijam kto nią teraz rządzi)
Od wielu lat mówię, że politycznie jesteśmy sami, ale chciałoby się nie być samemu, tak czy nie? Skoro tak, to co dalej? Który naród skaptujemy do naszej misji? Mnie się nasuwają od razu Węgry, tym bardziej, że łączy nas wieczna miłość. Na resztę musimy poczekać, aż sami przyjdą, nic na siłę.
W tym sęk, że Konwent Narodowy, Nowy Ekran, środowisko Maruchy, Leppera i wiele innych widzi tę współpracę nie z Węgrami, ale z Rosją. Przecież to widać.
Mylę się?
W amerykańskich Syrakuzach kościół katolicki zamieniono w meczet. Po głosowaniu lokalnej komisji czuwającej nad zachowaniem historycznej zabudowy miasta z budynku usunięto także krzyże.
Katolicka diecezja w Syrakuzach niedaleko Nowego Jorku zamknęła 4 lata temu parafię i sprzedała kościół pw. Trójcy Świętej organizacji, która miała zajmować się kształceniem imigrantów. Kościół przed 100 laty zbudowali imigranci z Niemiec. Kiedy plany nowych właścicieli wyszły na jaw, byli parafianie zaczęli się burzyć i zbierać podpisy z protestami. Niestety, nic nie wskórali i urzędnicy zezwolili na usunięcie krzyży.
Według niepotwierdzonych informacji, meczet będzie nosił wezwanie Jezusa Syna Maryi.
http://www.niedziela.pl/artykul/111652/nd/Kosciol-zamieniony-w-meczet
W ostatniej dekadzie w samych Niemczech zamknięto 500 świątyń, w tym 400 katolickich. Przwiduje się, że w ciągu kolejnych lat zamknie się kolejnych 700, niektóre z nich staną się meczetami. Podobnie sytuacja wygląda we Francji, gdzie liczba muzułmanów jest większa od liczby praktykujących katolików, a posiadają oni do dyspozycji tylko 2,6 tys. meczetów i sal modlitewnych.
Laicyzacja, zapaść demograficzna, imigracja to najczęściej wymieniane powody gwałtownego wzrostu znaczenia islamu w krajach zachodniej Europy. Równocześnie, wysokie koszty utrzymania chrześcijańskich obiektów sakralnych połączone z problemami administracji kościelnej skutkują sprzedażą świątyń. Część z nich staje się obiektami użytkowymi, mieszkaniami bądź restauracjami.
Niektóre otwarcie nabywają muzułmanie, chcąc z nich uczynić meczety. Tak stało się w przypadku ewangelickiego kościoła w Hamburgu. Zakupiony przez grupę muzułmanów, został zamieniony w meczet. Na nic się zdały protesty mieszkańców i Rady Kościoła Ewangelickiego.
W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 50 lat zamknięto 10 tys. chrześcijańskich świątyń. Aktualnie najliczniejszą praktykująca grupą są muzułmanie. Podobnie sytuacja wygląda we Francji. Jeden z tamtejszych kościołów stał się… filią sieci KFC.
http://www.pch24.pl/koscioly-zamieniane-w-meczety,13584,i.html#ixzz31swN3YFR
ITD ITP
Czy to nie jest wstrząsające?
>http://www.niedziela.pl/artykul/111652/nd/Kosciol-zamieniony-w-meczet
To jest info sprzed miesiąca.
>http://www.pch24.pl/koscioly-zamieniane-w-meczety,13584,i.html#ixzz31swN3YFR
A to sprzed roku.
>Czy to nie jest wstrząsające?
Tak. Mógłby Pan się nie ociągać :-))))
Cóż z tego że sprzed miesiąca? Nawet jakby było sprzed lat 10 wskazuje jasno na to, co się dzieje na “zachodzie”, a nie słyszałem by zaszły tam jakiekolwiek zmiany w tym zakresie, chyba że Pan mnie wyprowadzi z błędu?
E nie, jeno dumam czemu uruchamia Pan watek islamski teraz…
Nie islamski, tylko wskazuje na odrzucenie przez tzw “zachód” fundamentów na których on się opierał. Napisał Pan “islam”, a przecież z innych kościołów robi się domy rozrywki, restauracje itd.
I to jest właśnie charakterystyczne : “dumam czemu uruchamia Pan wątek islamski teraz”.
Jedno krótkie zdanie a czytelnik może sobie pomyśleć : właśnie, dlaczego teraz i dlaczego islamski ?
No no , co ten Lju kombinuje ? I z kim ?
A może to agent Putina albo Maruchy , albo “woda na młyn odwetowców” ?
:-))
Co jest charakterystyczne i dla kogo i do kogo ta mowa, Panie Ptaszniku? ;-)))
Pan sobie powtórnie odczytaj *jedynie* linki, bez czytania artów, (dla ułatwienia – w obu wystepuje słowo “meczet”) i dopiero wtedy wnoś Pan o wnoszeniu czytelniczego namysłu, tak?
Zdrowia (bo, widze, potrzebne)
tereferekuku :)))
Odniósł pan błędne mniemanie, nie miałem najmniejszego zamiaru pisać o problemie jakim jest islam, szczerze napisawszy, to też i nie bardzo się orientuję w tej tematyce. Chciałem zilustrować sam fakt zamykania świątyń i to, jak traktuje się takie miejsca.
Dziękuję za rozmowę
Odniósł Pan błędne mniemanie o tym, że ja odniosłem jakieś mniemanie. ot, czytam wątek, a tu patrzę wjeżdżają jakieś meczety. – Ki diabeł? – pytam siebie. No ale czytam te arty, coś Pan zapodał i patrzę na daty i pisze wyłącznie to, co napisałem.
W czym więc problem?
W tym, że com napisał, napisałem? ;-)
Panie lju, doprawdy….
Również dziękuję :-)
Dobrej niedzieli
Maciek
Mam podobne wrażenie jak Delfin, przecież my te fakty znamy od lat- czemu ilju je teraz wrzuca?
W wracając do tematu;
Janusz Korwin-Mikke “pogodzić się z rolą wasala”
http://www.fronda.pl/a/janusz-korwin-mikke-i-rosja,37508.html
Mikke zawsze myślał po protestancku;- ważne że jest ciepła woda , reszta to sprawy drugorzędne.
No czemu, Twoim zdaniem? Znowu jakieś insynuacje?
Budować trzeba, a nie skłócać i rozbijać. Konstruktywne rozwiązania mieć, a nie tylko hasełka.
A tymczasem nawet grupa modlitewna na Legionie upadła. Dlaczego?
Dlaczego to ma być dla nas jakiś “sęk”. Miejmy lepsze propozycje. I przede wszystkim stwórzmy “współpracę” między Polakami. Jak będziemy silnym, katolickim narodem, to wystarczy. Nie będziemy potrzebowali “współpracy” z żadnymi turańczykami, bizantyńczykami czy innymi cywilizatorami.
Jeszcze raz powtórzę główną tezę. Zachód pokazał, że nie można na niego liczyć. Ani na jego elity, ani na tamte społeczeństwa.
Lju słusznie wskazuje na potworny, spektakularny trend zamykania kościołów katolickich. Tysiącami.
Zachód wyprodukował takie monstrum jak Unia Europejska, instytucja chora w każdym wymiarze – ideowym, gospodarczym, politycznym, prawnym, każdym. Bez istotnego sprzeciwu zachodnich europejczyków, mimo, że mieli demokratyczne i obywatelskie instytucje wyrażania opinii nieźle rozwinięte (media, stowarzyszenia, etc.) i nie groziły im na początku żadne większe sankcje.
Zachód uczestniczy w dziwnych wojnach dla niepoznaki zwanych misjami pokojowymi. Zachód wprowadza dziwnymi metodami w wielu krajach dziwną „demokrację”, która niejednokrotnie okazuje się zwykłą grabieżą.
Z tego, co napisałam (to do Pana, Panie Zapinio) nie wynika, że uważam Rosję za lepszego partnera, czy w ogóle za partnera. To żaden partner do żadnej współpracy. Wiemy, czym był i jest komunizm.
Nie ma się na kim pod względem politycznym oprzeć. Jedynie Węgry – może, bo z naszej strony zbyt wiele dobrej woli nie ma.
Trzeba budować samemu, a w polityce bieżącej BALANSOWAĆ pomiędzy silniejszymi. Polska to nadal duży kraj, więc taki balans można skutecznie prowadzić.
To tyle.
Spytaj tego kto ją załozył.
Co znaczy ”stwórzmy” współpracę między Polakami? Odgórnie?
Hehe
Przecież to Ty domagasz się współpracy.I słusznie. Współpraca w dobrych sprawach to dobra rzecz.
Chcesz tworzyć współpracę z Zachodem? Tak pisałaś, czy nie? Po co współpracować? Z kim? Z tamtejszymi premierami? Z opozycją? Ze stowarzyszeniami? A w czyim imieniu? Może najpierw trzeba się zatroszczyć o silny kraj? Myślisz, że 150 portalików podzielonych na 1000 frakcji to jest jakiś krok do przodu?
Aha, zapomniałam. Ty jesteś zdania, że żadne plany i programy nie są potrzebne.Wszystko się tak samo z siebie spontanicznie złoży. Ta współpraca z cywilizowanym pseudo-łacińskim Zachodem i inne dobre rzeczy.
Niczego się nie domagam. Wiara tego zabrania.
Niczego nie chcę ”tworzyć” za wyjątkiem własnych dzieł. Nie mam takiej mocy.
Marzę, by Bóg posłużył się wieloma ludźmi by innych przyprowadzić do wiary, i by oni otwarli się na to zadanie.
Co do Zachodu, czy Wschodu ważna jest rozmowa człowieka z człowiekiem.
Nikt nie ma prawa występować w czyimś imieniu bez jego wiedzy i zgody, nawet jak wziął z nim ślub. Każdy mówi za siebie i albo innych przekona, albo nie.
W chrześcijaństwie człowiek jest ważniejszy niż panstwo, ważniejszy niż wszystko. Jest całkiem wolny i suwerenny.
Państwo nie ma prawa mówić w niczyim imieniu, a jeśli to robi, to sobie uzurpuje. Państwo/państwa winny być tak urządzone, by wszyscy ludzie mieli jak największą wolność- wyboru wiary, tworzenia, poruszania się, przemieszczania, decydowania o sobie, gromadzenia majątku, decydowania o wydawaniu wspólnych pieniędzy na poziomie lokalnym, wysokości podatku, wydawania gazet, tworzenia mediów, nie wpuszczania państwa na swój teren, noszenia broni, powierzania Kościołowi lub wspólnocie wyznaniowej administrowania wspólnym majątkiem i informacją, zapraszanie kapłanów do władzy, itd.
Nie musimy z Zachodem współpracować, bo w nim jesteśmy.
Musimy natomiast odebrać władzę uzurpatorom, wpierw u siebie, a potem przestroić ustrój władzy.
Odebrać władzę uzurpatorom – jak najbardziej.
Co do bycia “w Zachodzie”, to ja nie mam życzenia “być” w “takim” Zachodzie”. Nawet jeśli jest tam zlokalizowanych wiele wspaniałych zabytków cywilizacji łacińskiej. Bo dzisiaj są one lekceważone, a niejednokrotnie i świadomie niszczone przez lewactwo i “multi-kulti”.
Ja chcę powrotu cywilizacji łacińskiej w Europie. Ale porządek trzeba zacząć robić najpierw u siebie.
Nie będę się ustosunkowywać do tego “manifestu”, bo on nic nie wnosi do tematu notki.
A później gdzie? Pani jest zwolennikiem rewolucji społecznej w Europie?
Bo jest to coś, o czym należy przypominać stale, bo to realne zagrożenie dla Polski, ale nie wymagam zrozumienia od Pani.
Piszę Pani w odpowiedzi do mnie używając dziwnej formy, ja do Pani zwracam się wprost, Pani jakoś dziwnie “on”, bardziej jakby wskazywała Pani komuś cel do ataku, niż zadawała mi pytanie. Jest Pani najważniejszą osobą na tym portalu, więc budzi to moje zaniepokojenie i jacy “my”? Piszę Pani jeszcze w czyimś imieniu?