Pan prof. Śpiewak, podobnie jak inni liczni Żydowie; twierdził, że „żydokomuna” nie istnieje. Jeszcze dalej szedł w zaparte prezes warszawskiego Judenratu, obywatel redaktor Michnik Adam, który twierdził, że nie tylko żydokomuny, ale nawet Żydów w Polsce „nie ma”. Podobnie „nie ma” Wojskowych Służb Informacyjnych, ani izraelskiej broni jądrowej. Jak wiadomo cały świat wie, że Izrael ma arsenał nuklearny, szacowany przez Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem na 90 głowic – no ale wszyscy udają, że wierzą w te zaprzeczenia, co moim zdaniem stanowi dodatkową poszlakę, iż świat traktuje Żydów jako Herrenvolk, czyli naród panów. Moim zdaniem taka oficjalna, a nawet ostentacyjna nieobecność, jest tylko wyższą formą obecności, a skoro tak, to trudno się dziwić, że w pewnych sytuacjach szydło wyłazi jednak z worka. W ogóle to w opinii, jakoby żydokomuna nie istniała, nie ma logiki, podobnie jak w przypadku Aaronka, co to chodził sobie podczas lekcji po szkolnym boisku. Kiedy dyrektor surowym tonem spytał go, dlaczego nie jest na lekcji, odparł, że dlatego, iż „logiki nie ma” – Jak to”logiki nie ma” – zainteresował się dyrektor. – Już wyjaśniam – powiada Aaronek. – Ja się zesmrodziłem i pan nauczyciel wyrzucił mnie z klasy. Teraz oni tam siedzą, a ja chodzę po świeżym powietrzu. Ta anegdotka była bardzo popularna w Polsce w roku 1968, kiedy to Żydowie masowo opuszczali cudny raj, w którym wcześniej nieźle nasmrodzili, jako uczestnicy aparatu terroru i aparatu partyjnego, udając się na świeże powietrze, czyli Zachód. Wbrew bredniom powtarzanym przez pana prezydenta Dudę, nikt ich do tych wyjazdów nie „zmuszał”. Opuszczali cudny raj z radością – a kto nie chciał, ten zostawał. W jaki sposób w przeciwnym razie, w Polsce znalazłby się „Drogi Bronisław”, czy choćby pan red. Adam Michnik? Od strony logicznej z żydokomuną jest tak, że mamy dwa kręgi: jeden – to Żydowie, a drugi – to komuna. Te dwa kręgi częściowo na siebie zachodzą, a to miejsce, gdzie zachodzą, to właśnie żydokomuna.
Więc chociaż jest rozkaz, że żydokomuny „nie ma”, to niekiedy manifestuje ona swoja obecność w sposób nieoczekiwany. I właśnie tak się stało za sprawą pani Rigamonti, która przeprowadziła rozmowę jednocześnie z obywatelem Kwaśniewskim Aleksandrem i panem redaktorem Michnikiem Adamem , szefem warszawskiego Judenratu. Aleksander Kwaśniewski, jak wiadomo, jest wybitnym przedstawicielem „komuny” Wprawdzie teraz obrzezał się na socjaldemokratę, ale – jak wiadomo – żywotne soki czerpie mnóstwem korzonków a krwawej, gnilnej masy, w jaką jego poprzednicy, np. Edmund Kwasek, przerobili polskich patriotów. Aleksander Kwaśniewski pozuje na Europejczyka, mówi językami, nosi garnitury i w ogóle – ale tych korzonków nie przecina. W myśl przysłowia, że pokorne cielę dwie matki ssie – wyssał wszystko, co tylko mógł, z „komuny”, a teraz wysysa, co tylko może z „demokracji”. Pewnej części gawiedzi takie ssaki szalenie imponują i tym właśnie tłumaczę sobie okoliczność, że Aleksander Kwaśniewski został bez żadnego przymusu wybrany na prezydenta Polski na dwie kadencje. Więc Aleksander Kwaśniewski, niezależnie od kostiumów, w jakie akurat się drapuje, jest przedstawicielem „komuny”, zaś pan red. Adam Michnik, jako przewodniczący tubylczego Judenratu, reprezentuje Żydów, których, jak wiadomo, „nie ma”. Pani Rigamonti, kumulując ich odpowiedzi, być może bezwiednie, prezentuje nam punkt widzenia żydokomuny.
Pretekstem do rozmowy jest zaniepokojenie, jakie żydokomuna odczuwa w związku z wynikiem wyborów prezydenckich. Pan red. Adam Michnik, najwyraźniej świadomy, że nie ma w Polsce żadnego niezawisłego sądu, który ośmieliłby się go skazać, twierdzi, że wybory wygrał „łobuz” i że „pół Polski poszło złą drogą”. Wiadomo bowiem, że dobra droga, to ta, którą mniej wartościowemu narodowi tubylczemu wskazuje Judenrat. „najlepsza droga dobra – ZMP!” – śpiewały Judenraty w czasach stalinowskich. Z kolei Kwaśniewski Aleksander martwi się, że jak mniej wartościowy naród tubylczy nadal będzie podążał złą drogą, to znaczy – drogą inną, niż mu wskaże Judenrat – to „może być droga do zniweczenia tego wszystkiego, co w sensie ustrojowym, demokratycznym, osiągnęliśmy od 1989 roku.” Najwyraźniej Kwaśniewski Aleksander przestaje w tym momencie panować nad zaimkami, wskutek czego zaczyna być podobny do idioty, któremu wystarczy tylko pozwolić mówić, a sam się sypnie. Bo zastanówmy się – co Aleksander Kwaśniewski i jemu podobni bezpieczniaccy konfidenci, pieszczochy komuny, osiągnęli „ustrojowo” po 1989 roku. Po pierwsze – bezkarność, dzięki czemu nie ponieśli żadnych konsekwencji za udział w uwłaszczeniu nomenklatury, które – jak wiadomo – odbywało się poprzez rozkradanie majątku państwowego. Czyż nie z obawy przed jakimiś śmierdzącymi dmuchami, Aleksander Kwaśniewski, już jako prezydent, zagroził „lustracją totalną” jeśli tylko ukaże się chociaż jedno słowo, jak to PZPR kradła waluty obce z PEWEXU i lokowała je w szwajcarskim Sezamie? Jak pamiętamy, następnego dnia to tej groźbie Jacek Kuroń i Karol Modzelewski (znowu żydokomuna) napisali do niego list w tonie: już się nie kłóćmy, już się pogódźmy, niech tylko Oleksy poda się do dymisji – i końce w wodę. No a „matka wszystkich afer”, czyli FOZZ? Zakończyła się wesołym oberkiem, podobnie jak wiele innych. Ale bezkarność, to tylko jedno z „osiągnięć”. Drugim, jeszcze większym „ustrojowym” osiągnięciem żydokomuny po 1989 roku, było zbudowanie w Polsce kapitalizmu kompradorskiego. Kapitalizm kompradorski różni się od zwyczajnego kapitalizmu tym, że o ile w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości działania na nim decydują w zasadzie zalety człowieka działającego – czy jest pracowity, pomysłowy, przedsiębiorczy, czy nie boi się ryzyka i czy ma szczęście – to w kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości działania na nim decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem jest to samo, co i za komuny było najtwardszym jądrem systemu – czyli bezpieka. Ponieważ większość społeczeństwa do sitwesów nie należy, musi zostać wyrzucona poza główny nurt życia gospodarczego, zarezerwowanego dla sitwy (sektor finansowy, paliwowy, energetyczny i podobne „strategiczne”) na obrzeża, gdzie może sobie wydłubywać kit z okien. Wskutek tego jednak narodowy potencjał gospodarczy jest zablokowany. Czego zatem żydokomuna się boi, dlaczego krzyczy: „gewałt!?” Ano – z obawy, że jeśli większość narodu się zorientuje i przestanie słuchać Judenratu, to rzeczywiście – sitwesowie mogą stracić „zdobycze”, które sobie prawem kaduka przywłaszczyli po roku 1989.
Stanisław Michalkiewicz
Szulchan-arruch, ponure dzieło, pełne wszelakich niedorzeczności i fanatycznych praw, jest nieomylnym kodeksem tego kierunku żydów-talmudystów.
Są w Szulchan aruch niektóre prawa tak srogie, tak nieludzkie, tak okrutne, że przy czytaniu ich aż krew się ścina w żyłach
Szulchan – aruch.,czyli prawa, odnoszące się do chrześcijan, wyciągniętych z kodeksu prawa żydowskiego.
Pomimo tego, że znana nam jest przecież treść Talmudu, Szulchan Aruch jest dopełnieniem skrajnej nienawiści wobec ‘gojów’, ‘akumów’, ‘nuchrów’, ‘bałwochwaców’, ‘pogan’. Jest on odrażającym popisem wrogiej nienawiści, którą Żydzi czują wobec obcych – jak relacjonował Tacyt.
Źródłem praw żydowskich jest wspomniany Talmud, który powstał z objaśniania Biblii przez rabinów. Uczyli oni Żydów, jak prawa rozumieć i jak je zachowywać. Ponieważ objaśnień tych było bardzo dużo, okazała się potrzeba ujęcia ich w jakąś systematyczną całość. I tak: Rabbi Jehuda Ha-Nasi („książę”, „nasz święty nauczyciel”), żyjący przy końcu II. wieku, zebrał te objaśnienia w jedną książkę, która nazywa się Miszna („powtórzenie”).
Tymczasem rabini dalej Biblię i Misznę objaśniali, a z tych objaśnień powstała Gemara („uzupełnienie”). W miarę powstawania nowych komentarzy widzimy wciąż próby uporządkowania takowych. Rabbi Jehuda ben Alfasi w r. 1032, Rabbi Mosze ben Maimon w r. 1169, Rabbi Jehuda ben Aszer w r. 1321, ci wszyscy „porządkowali” Talmud, Misznę i Gemarę, ale Żydom to nie starczyło, tym bardziej, że owi rabini w niektórych rzeczach nieraz sprzeczne wypowiadali zdania. Nareszcie w r. 1565 ukazała się we Wenecji książka, która Żydom się spodobała. Książką tą był tak zwany Szulchan – aruch
Szulchan Aruch po polsku stól zastawiony.Tworcą Szulchan Aruch byl rabin Józef Karo (1488-1575).z palestynskiego miasta Safet.Sulchan aruch sklada sie z 4 czesci 1) Orah chajim – zawiera przepisy codziennego dnia domowego, 2) Jore dea obejmuje prawatyczace sie jedzenia,oczyszczen rytualnych i żaloby, 3 ) Eben haezer – kamien pomocy- zbior praw malzenskich ,4 ) Choszen hamiszpat- -tarcza prawa – zawiera prawo “cywilne i karne ”
Trzeba było ten Szulchan – aruch przystosować do warunków zachodnich. Zadania tego podjął się Mojżesz Isserles, rabin krakowski, który żył od r. 1540 do 1573. Zmieniwszy niektóre rzeczy, stworzył kodeks, czyli zbiór praw, które po dziś dzień obowiązują wszystkich Żydów.
Jedno z żydowskich praw Szulchan Aruch brzmi..W wieczor Paschy przed Wielkanoca,powinien kazdy Żyd odmawiac modlitwe Szefot w ktorej wzywa sie Boga by wylal swoj gniew na gojow – chrzescijan.Jezeli Żydzi beda odmawiac te modlitwe poboznie,wtedy Bog na pewno ich wyslucha i zesle Mesjasza ktory swoj gniew wywrze na akumach- chrzescijanach.
Straszliwy tekst tej modlitwy sklada sie cytatow biblijnych i brzmi nastepujaco.
” Wylej Twa zawzietosc na gojow ktorzy Cie nie znaja,na krolestwa ktore imienia Twego nie wzywaja,,oni bowiem polkneli Jakoba i spustoszyli jego siedzibe. Psalm ( 97,6-7 )
Wylej na nich Twa zlosc a zar Twojego gniewu niech ich dosiegnie. Psalm ( 69,25)
Przesladuj ich Swym gniewem i wyniszcz ich pod niebem Bozym .Treny Jeremiasza ( 3,66 ) ”
Porownajmy teraz z tymi zlorzeczeniami modlitwe Kosiola katolickiego odmawina za Żydow w Wielki Piatek
” Modlmy sie za niewierzacych Żydow by Bog i Pan zdjal zaslone z ich serc i aby poznali Jezusa Chrystusa Pana naszego. “
Anegdota głosiła, że w rządzie Mazowieckiego byli “sami żydzi i jeden Syryjczyk”; nie inaczej jest teraz-mamy polskojęzyczny (bo nie polski) “rząd” w którym roi się od “mniejszości”-i większości Polaków (?) otumanionej medialnym matriksem to nie bardzo przeszkadza. Ale każdemu komu polskość leży na sercu-włosy stają dęba na głowie, z jak zmasowaną zdradą mamy tu do czynienia. To jest okupacja, a najbardziej odpychającym symbolem tej okupacji nie jest nawet szkop “z Kaszub” tylko postbanderowski upaińczyk bondarenko. Takie to odrażające postaci (moim zdaniem są opętani bo normalny człowiek nie jest zdolny do takich świństw) “pełnią obowiązki Polaków”. Ohyda spustoszenia. Myślę, że spotykając kogokolwiek “nowego” (zawierając znajomości) na swojej drodze życiowej, powinniśmy pozbyć się fałszywego wstydu i wprost pytać o przynależność etniczną-tyś Polak, Niemiec, Ukrainiec, Żyd itd.? Niestety wygląda na to, że taka klasyfikacja jest koniecznością, ze względu na zaskakującą trafność “stereotypów i uprzedzeń”-i którą to trafność potwierdza “ustawodawca” traktując zdrową i sprawdzoną wiekami doświadczeń ksenofobię jako podpadającą pod paragrafy. ONI (czyli zakorzeniona agentura o pozmienianych nazwiskach i życiorysach) dobrze wiedzą co w trawie piszczy. Rozsądny człowiek dzisiaj przyjmuje każde działanie “władzy” na opak. Czyli jak ONI chcą czegoś to oznacza, że celem jest zupełnie co innego i na pewno my na tym stracimy. Zero zaufania do tej bandy złodziei i sprzedawczyków. Władza całkowicie oderwała się od społecznej bazy i jest zdradziecką kliką internacjonałów na usługach diabła.
Gdy w Polsce odbywa sie manifestacja a obok niej kontrmanifestacja tego samego dnia,to trzecia manifestacja powinna odbywac sie przed ambasada Izraela pod antysyjobistycznymi haslami,byc moze takze pod ambasada amerykanska.Dlaczego ? Dlatego bo byc moze te dwie poprzednie manifestacje sa organizowane przez żydostwo.