Utrata władzy czyli na co stać elity i lewicę

Globaliści i ich lewicowe marionetki nie mogą sobie wyobrazić przegranej. Nie mogą przyjąć myśli, że ich ideologia zawodzi, a społeczeństwo nie kupuje tego, co sprzedają. Będą sami sobie doradzać i sugerować, że społeczeństwo jest po prostu „zbyt głupie”, aby zrozumieć konieczność globalistycznej wizji. Powiedzą, że szerzenie się prawicy konserwatywnej to „wielki krok wstecz” i „mroczne czasy”. Będą twierdzić, że doprowadzi to do katastrofy na skalę planetarną.

Następnie… ci sami ludzie podejmą działania, aby WYKREOWAĆ tę katastrofę.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

 

Utrata władzy? Elity i lewacki motłoch prędzej spalą wszystko do gołej ziemi

Minęło sporo czasu, odkąd byliśmy świadkami znaczącej pozytywnej ewolucji w amerykańskim społeczeństwie. W początkowym okresie ruchu Rona Paula pamiętam pełną nadziei falę poparcia dla nowej konserwatywnej epoki, która przyjęła odrobinę z libertarianizmu i uznała, że większość „teorii spiskowych” to w rzeczywistości spiskowe realia. Był to rodzaj katalizatora, potrzebny, aby przełamać długotrwały fałszywy paradygmat neokonserwatyści kontra demokraci. Był to początek konserwatywnej rebelii, którą widzimy dzisiaj.

Skąd wiem, że coś się zmieniło? Po pierwsze, neokonserwatyści są niemal powszechnie znienawidzeni przez prawdziwych konserwatystów. Do tego stopnia, że ​​zmusiło to tych polityków do pokazania swoich prawdziwych twarzy i opowiedzenia się po stronie kandydatów Demokratów/globalistów, takich jak Joe Biden i Kamala Harris. Maski faktycznie opadły, a przedstawienie się kończy. Nie zobaczysz już ludzi takich jak Mitt Romney, Liz Cheney czy Lindsay Graham, traktowanych przez kogokolwiek poważnie.

Powrót do prawdziwej filozofii konserwatywnej został zainicjowany i tym razem nie wygląda na to, że zostanie stłumiony jak era Barry’ego Goldwatera z początku lat 60. Koncepcja ograniczonego rządu, koniec zadłużania, solidna waluta, usunięcie elitarnych organizacji pozarządowych z wpływów politycznych, nieprzejednane stanowisko wobec globalizmu, poważne bezpieczeństwo granic, merytokracja, odrzucenie postępowej dekonstrukcji i relatywizmu moralnego – wszystkie te rzeczy są podstawowymi zasadami konserwatywnymi.

Takie idee były traktowane jako „archaiczne” i „barbarzyńskie” przez dziesięciolecia, ponieważ zagrażały strukturom, które utrzymują elity establishmentu u władzy. Dziś powracają.

Niektórzy powiedzą, że to wszystko przez Donalda Trumpa, ale tak nie jest. Ten ruch rozrósł się do rozmiarów potężnej siły na długo przed Trumpem, chociaż z pewnością płynie on na tej fali. Pytanie brzmi, czy Trump odda jej sprawiedliwość, jeśli zwycięży w tym tygodniu? Przewidywałem zwycięstwo Trumpa w 2016 roku na długie miesiące przed wyborami, pomimo armii sceptyków (przewiduję również, że wygra w 2024 roku). Ale dla mnie jego pierwsza kadencja pozostawiała wiele do życzenia. Największym problemem był tłum elitarnych czubków [creepers] wypełniający jego gabinet.

Ale hej, przynajmniej nie promował procedur transseksualnych dla dzieci ani nie próbował rozpocząć III wojny światowej z Rosją, jak to robili Demokraci. Przyznam też, że koalicja sojuszników Trumpa wygląda tym razem o WIELE lepiej. Rozmowy o dołączeniu Rona Paula do zespołu są zaskakujące i dają mi nadzieję.

W czasach ruchu Rona Paula w 2012 roku zostałem kiedyś zaproszony na konserwatywną kolację z kilkoma ówczesnymi liberałami (większość z nich dawno już zniknęła, albo są na emeryturze, albo nie żyją), i niektórzy z nich kłócili się o wybory prezydenckie. Pojawiło się stanowisko, że zagłosowanie na Romneya zamiast Rona Paula przynajmniej wyrzuci Obamę z Białego Domu. Inni sugerowali, że to po prostu wybór mniejszego zła.

Ja wraz z innymi argumentowaliśmy, że nie ma mniejszego zła. Obaj byli równie demoniczni. Jeden z mężczyzn w grupie powiedział: „Cóż, Jezus na urząd nie kandyduje”.

Wątpię, czy ten człowiek broniłby Mitta Romneya dzisiaj. Pomimo tego, nie postrzegam wyborów w 2024 roku tak samo, jak w 2012 roku. Jezus nie kandyduje, to pewne, ale diabeł z pewnością kryje się pod postacią skrajnej lewicy politycznej. To oni są wcielonym złem. Może Trump okaże się rozczarowaniem, ale diabłem nie jest. A jeśli nie dotrzyma obietnic wyborczych, konserwatyści mogą pociągnąć go do odpowiedzialności i nie zostanie to potraktowane jako bunt, tylko korekta.

Miliony konserwatystów wzięły już kandydata pod lupę, a my nie funkcjonujemy tak, jak Demokraci. Partia nie ma dla nas znaczenia, liczą się polityka i jej realizacja. Nie można wspomnieć o Trumpie w gronie konserwatystów, żeby połowa z nich nie zaczęła wytykać jego wad. Jego błędy są regularnie wyliczane przez tych samych ludzi, którzy pierwotnie na niego głosowali.

Lewicowcy nie odważą się tego zrobić w swoich kręgach. Nie obchodzi ich polityka, obchodzi ich tylko władza.

Żaden konserwatysta nie zmieni zdania na temat zabezpieczenia granicy, deportacji nielegalnych imigrantów, ograniczania rządu, zakończenia amerykańskiego udziału w wojnie na Ukrainie i zakończenia transseksualizacji dzieci na szczeblu federalnym (to na początek). Te rzeczy w końcu się wydarzą, niezależnie od Trumpa.

I nie mogę nie zauważyć, jak bardzo establishment wydaje się załamywać w panice na myśl o nowym konserwatywnym renesansie. Chyba nigdy nie widziałem elit nowego porządku świata wyglądających na tak zmartwionych i przygnębionych, jak teraz. (Mam tu na myśli Lynn de Rothchild z początku tego roku, która dąsała się nad publicznym ujawnieniem kwestii ESG i mówiła o tym, że globaliści musieliby z tego zrezygnować na rzecz bardziej dyskretnego programu. Albo Johna Kerry’ego na rozmowach klimatycznych w Nowym Jorku w tym miesiącu, który gorzko narzekał na wolność słowa w sieci i jak sabotuje ona program globalistów).

Kiedy ostatni raz widzieliście globalistów z WEF w centrum uwagi mediów? Co stało się z Radą na rzecz Inkluzywnego Kapitalizmu? Kontrole ESG i pożyczki zostały zmiażdżone. DEI szybko umiera, tak jak powinno. Mężczyźni z pokolenia Z są podobno najbardziej konserwatywną grupą młodych mężczyzn od pokoleń. Jesteśmy obecnie świadkami radykalnych zmian i jeśli przyglądacie się temu od dekady lub dłużej z perspektywy alternatywnych kręgów, to prawdopodobnie to zauważyliście.

To nie jest chwilowy przebłysk świadomości kulturowej. To stała zmiana społeczna. Niestety, gdy zdarza się coś takiego, zwykle następuje zaplanowana katastrofa.

Globaliści i ich lewicowe marionetki nie mogą sobie wyobrazić przegranej. Nie mogą przyjąć myśli, że ich ideologia zawodzi, a społeczeństwo nie kupuje tego, co sprzedają. Będą sami sobie doradzać i sugerować, że społeczeństwo jest po prostu „zbyt głupie”, aby zrozumieć konieczność globalistycznej wizji. Powiedzą, że szerzenie się prawicy konserwatywnej to „wielki krok wstecz” i „mroczne czasy”. Będą twierdzić, że doprowadzi to do katastrofy na skalę planetarną.

Następnie… ci sami ludzie podejmą działania, aby WYKREOWAĆ tę katastrofę.

Moje pierwotne przewidywanie na 2024r. zakładało, że nie odbędą się kolejne wybory prezydenckie. Że wydarzy się coś, co zakłóci wybory i wpędzi kraj w chaos. Prawie do tego doszło, gdy miały miejsce dwie osobne próby zamachu na Donalda Trumpa. Jednak przez czysty zbieg okoliczności okazało się, że się myliłem i wybory toczą się dalej. Co to oznacza dla przyszłości?

Myślę, że większość z nas w alternatywnej sferze ekonomicznej dobrze rozumie, że jeśli Trump powróci do Białego Domu, to ta złożona manipulacja danymi finansowymi i danymi o zatrudnieniu tworzona przez administrację Bidena/Harris nagle się skończy. Oznacza to, że prawdziwe dane wyjdą na jaw i będą wyglądać bardzo źle, a media natychmiast oskarżą Trumpa i konserwatystów o zniszczenie gospodarki.

Na dodatek konserwatyści odziedziczą po Demokratach dwie oddzielne wojny zastępcze – wojnę z Rosją przez Ukrainę i wojnę z Iranem przez Izrael. Oba te scenariusze mają potencjał, aby przerodzić się w wojnę światową. Stwierdziłbym nawet, że w tym momencie wojna światowa jest nieunikniona (pierwszy etap już się rozpoczął), a Trump nie będzie w stanie powstrzymać Ameryki przed włączeniem się do niej, nawet gdyby chciał. Zbyt wiele kostek domina zostało wprawionych w ruch.

Następne w kolejności są potencjalne skutki krajowe zwycięstwa Trumpa, gdy lewicowcy wywołają zamieszki w całym kraju (jak tylko pogoda zrobi się na tyle ciepła, że ​​ich delikatne rączki będą mogły rzucać cegłami i koktajlami Mołotowa). Celem lewicowego motłochu jest zmuszenie konserwatystów do działania właśnie jak „faszyści”, o których bycie oskarżają nas aktywiści. Oczywiście, gdyby tak się stało, byliby martwi, ale w tym procesie zniszczyliby także konserwatywny ideał moralny.

Z takimi ludźmi mamy do czynienia. Nie będą siedzieć z założonymi rękami i pozwalać nam udowadniać, że kraj może funkcjonować o wiele lepiej bez postępowych wpływów i przebudzonej [woke] inżynierii społecznej. Prędzej spalą wszystko do gołej ziemi.

Chodzi mi o to, aby zawsze być czujnym w momentach, gdy myślisz, że wygrywasz. To właśnie wtedy ludzie, którzy chcą cię skrzywdzić, będą najbardziej wściekli, najbardziej wytrąceni z równowagi i najbardziej skłonni do ataku.

_______________

Losing Power? The Elites And The Leftist Mob Would Rather Burn It All To the Ground, Brandon Smith, November 4, 2024

 

−∗−

Warto porównać:

Pasożytnicze związki czyli globaliści i lewica
Brzydzą się merytokracją i mają złudzenie słuszności. Domagają się niemożliwej utopii, która gwarantuje równe rezultaty. Postrzegają samowystarczalność jako przestępstwo, próbę ucieczki spod zbiorowego nadzoru. I są bardziej niż chętni do […]

_______________

Badania nad sekciarstwem czyli jak izolować lewicę
Nie wyobrażam sobie zachowania bardziej powszechnego wśród lewicowców niż ich skłonność do wybuchów emocjonalnych graniczących ze schizofrenią, a wszystko to wywodzi się z ideologii promującej osobisty nieumiarkowanie [personal excess]. Co […]

 

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!