Klatka…

To była bardzo duża, przestrzenna klatka w kurniku dla drobiu wszelakiego. Lisy, które nią zarządzały zorganizowały ją według  szablonu najlepszych, socjalistycznych wzorców. Same lisy były dosyć przebiegłą i dwulicową menażerią, co ciekawe w ogóle nie gustowały w drobiowym mięsie, natomiast uwielbiały jajka…

Oczywiście lisy zapewniały codziennie drobiową społeczność o trwaniu dozgonnej przyjaźni, szacunku, oraz niezmąconego miru klatkowego. Zapewniały też o paśmie nieprzerwanego wiktu i opierunku, czyli codziennej porcji racji żywnościowej “plus” dla każdej sztuki bez wyjątku. Drób miał za zadanie tylko znosić jajka, które lisy co miesiąc w lwiej części odbierały…

Drób nie wiedział jednak, że lisy oprócz przeżerania jajek, których ciągle było im mało knuły, aby pod zastaw sprzedać też cały kurnik. Któregoś jednak pięknego dnia do kur i kogutów zaczęły docierać w końcu strzępy informacji, że lisy podpisują nie tylko jakieś dziwne umowy kredytowe, której wierzycielem i tak będzie drób, to jeszcze dorzucają do kontraktu produkcję wszystkich jajek, które drób będzie musiał znosić, aż do czwartego pokolenia…

Kiedy te hiobowe wieści dotarły do świadomości kogutów i kur nastąpił rwetes okrutny. Wiele się gdakało o wolności chowu ściółkowego i prawa do wolnego wybiegu…niezbywalnego prawa rzecz jasna…

Lisy jednak konsekwentnie dokręcały śrubę, ale i konsekwentnie podrzucały społeczności drobiowej coraz to nowe wieści. A to, że zbliża się zaraza wszechczasów, która wybije stado co do jednego pazura, a to, że wolny wybieg to fikcja, a to, że klatka jest najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.

Część społeczności drobiowej ani myślało słuchać lisów. Część kogutów i kur znalazło lukę w klatkowych prętach i sukcesywnie co dzień wychodziły z klatki i maszerowały po wolnym wybiegu, piały i gdakały na całe gardła, że mają dziurę w klatce i że mają do niej pełne prawo, takie same jak prawo do wolnego wybiegu…niezbywalne prawo rzecz jasna.

Druga część kogutów i kur totalnie sparaliżowana strachem na wieść o strasznej zarazie donosiły do lisów, aby tych piejących o wolnym wybiegu natychmiast uciszyć, aby natychmiast wprowadzić dla nich zakaz otwierania dzioba, który to zakaz według drugiej części kogutów i kur jest potrzebny i konieczny, oraz jest ich pełnym prawem, takim samym jak prawo do nieopuszczania klatki..niezbywalnym prawem oczywiście rzecz jasna…

Lisy pośpiesznie uszczelniały klatkę, gdyż wiedziały o dziurze od piejących i gdakających i tych klatkolubnych. Dosypywały także równocześnie do korytek coraz więcej ziarna, pszenicy koszernej i prosa wszelakiego egzotycznego, aby tylko zamknąć dzioby niezadowolonym kogutom i kurom.

Pokaźne transporty ziarna zapewniały wilki. Ziarno dawały lisom od bardzo długiego czasu i tylko na kredyt pod zastaw kurnika i jego infrastruktury towarzyszącej…

Lisia sielanka trwała jednak do czasu, kiedy zdarzyło się, że pewnego dnia pod kurnik zawitały wilki, które dobitnie dały do zrozumienia lisom, że są im winne kupę dóbr naturalnych za ziarno, które lisy przez wiele lat kontraktowały dla drobiu.

Lisy dobrze wiedziały, że władza nad kurnikiem im się definitywnie  kończy. W akcie desperacji poprosiły tylko, aby mogły sobie te jajka, jako ich zapłata za trud przy klatce przywłaszczyć.

Wilki jak najbardziej na to przystały, gdyż nie gustowały w jajkach zupełnie, bo od dawna wiedziały, że mają pełne prawo do klatki z wypełnionym dzięki lisom po brzegi ich ulubionym…mięsem drobiowym.

 

O autorze: trybeus

Kogut polski, niekoszerny, heteroseksualny, rasa górska ...