Komuno pomimo wszystko nie wracaj

W czasach realnego socjalizmu uważaliśmy, że nie jest możliwe żeby istnieli gdziekolwiek ludzie głupsi niż zainstalowana przez sowieckie tanki elita polityczna i kulturalna. Okazało się jednak ,że jest to możliwe. Obecnie w wielu dziedzinach stan życia społecznego pogorszył się znacząco. Czy oznacza to że mówimy: „komuno wróć”? Na pewno nie, mówimy tylko : „neokomuno precz”. Próba uchwycenia czym jest neokomuna to zadanie dla socjologa i historyka. Zacznijmy od wyliczenia tego co się w życiu społecznym pogorszyło.
Dzieci wyjeżdżające wówczas za granicę były powszechnie uważane za geniuszy tak bardzo ich poziom różnił się na korzyść od poziomu dzieci kształconych w publicznych zachodnich szkołach. Oświata za czasów komunistycznych była wbrew pozorom w zupełnie dobrym stanie. Z oczywistych przyczyn nie uczono dzieci w szkołach o Katyniu i o żołnierzach wyklętych, a w czasach stalinowskich musieliśmy rysować w zeszytach do biologii portrety Miczurina. Musieliśmy również w ramach lektur szkolnych przerabiać książkę o Stalinie Heleny Bobińskiej pod tytułem „Soso”, po której wszyscy czekali na następną i nawet sugerowali tytuł: „Komu Soso zrobił kuku”? (Michalkiewicz)  . Przedwojenni nauczyciele, których komuniści zatrudniali z konieczności, ze względu na brak wystarczającej ilości zindoktrynowanych kadr starali się łagodzić opresyjne dla dzieci i młodzieży stosunki w szkole, te nie kończące się apele, stalinowskie pieśni masowe, celebrowanie rocznic rewolucji październikowej i pierwszego maja. Uczyli najlepiej jak umieli a umieli o wiele więcej niż obecni nauczyciele pochodzący na ogół z selekcji negatywnej, uczelniani nieudacznicy ( proszę się nie obrażać piszę również o sobie). Kwitły olimpiady z przedmiotów ścisłych, młodzież szła na studia często w wieku 16 lat. Z całą pewnością nauczyciele nie odważyliby się szantażować młodzieży brakiem promocji aby wywalczyć korzyści majątkowe. Nie tylko dlatego, że wówczas nie były możliwe strajki. Przede wszystkim dlatego że istniał wówczas jeszcze przedwojenny etos zawodu  nauczyciela, którego dzisiaj nie sposób odnaleźć.
Szpitale były nędzne, brakowało lekarstw ale łatwiej było uzyskać pomoc niż dziś. Nie do pomyślenia byłoby odesłanie pacjenta z kwitkiem od drzwi szpitala, albo oczekiwanie na pomoc przez kilkanaście godzin w izbie przyjęć chorego z otwartym złamaniem nogi przy całkowitej obojętności  personelu medycznego. (Pisze o tym Teresa Bohwic). W tamtych czasach miewałam wypadki jeździeckie więc wiem z autopsji jak wyglądała pomoc w nagłych przypadkach. Na roboczym torze wyścigowym stała zawsze karetka z gotowym do akcji personelem medycznym i kilka osób zawdzięcza temu życie. Teraz nie ma żadnej karetki. Za naszych czasów życie potaniało albo upadł etos zawodu lekarza.
Kościoły były pełne i pomimo ideologii komunistycznej traktującej religię jako opium dla mas nawet w czasach najsilniejszych represji nikt nie odważyłby się drzeć biblii ani wystawiać obrzydliwych, pornograficznych sztuczydeł obrażających ludzi wiary.
Było trudno o mieszkanie, na mieszkanie czekało się latami ale nie było zjawiska bezdomności. Nikt nie mieszkał jak teraz w kanałach ciepłowniczych i w zimie w lesie w namiotach.
Nasze statki produkowane przez stocznie i nasze maszyny były słynne na całym świecie. Wygrywały w konkurencji z maszynami zachodnimi na zachodnim wolnym rynku. Teraz w zrujnowanych halach byłych zakładów przemysłowych hula wiatr.
Nasze araby zdobywały nagrody w konkursach piękności i były sprzedawane za miliony dolarów. Komuniści mieli na tyle rozumu, żeby zatrudniać w stadninach byłych ziemian, którzy wychowali sobie godnych zastępców. Teraz likwiduje się kolejne stadniny albo sprzedaje się je za grosze w ręce szkodników, a na stanowiskach dyrektorów obsadza durniów z przypadku.
Wyścigi przynosiły zyski a nie jak teraz straty, były jednym z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw w Polsce. Jak widać komunistyczni dyrektorzy z awansu byli lepszymi zarządcami niż obecni menadżerowie.
Odnoszę wrażenie, że pedagogika wstydu stosowana wobec naszego nieszczęsnego kraju i praktykowana ochoczo przez lokalnych namiestników Europy, która  nakazuje upokarzanie nas na każdym polu przez przypisywanie nam niemieckich zbrodni, oskarżanie nas o rasizm , faszyzm i nie wiem jakie jeszcze  „ izmy” wymaga likwidowania wszelkich dziedzin w których odnosiliśmy sukcesy, a w każdym razie zamilczanie naszych osiągnięć „ na śmierć”.
Nikt nie wspomina, że pewien polski naukowiec jest jednym z sześciu ojców chrzestnych nowo odkrytych pierwiastków w tablicy Mendelejewa. O jego udziale w odkryciach pisze się wszędzie na świecie z wyjątkiem Polski. Prawie bez echa przechodzą również sukcesy polskich śpiewaków czy pianistów. Nie udało się wprawdzie przemilczeć osiągnięć naszych skoczków narciarskich ale już tenisistka Radwańska była nie cierpiana przez media głównego nurtu za swoją patriotyczną postawę.
Jednym z całkowicie przemilczanych sukcesów polskich są zwycięstwa w zawodach powożenia końmi. Polacy od lat przodują w tej dyscyplinie. Właśnie wróciłam z międzynarodowych zawodów, które odbyły się w słynnej czeskiej stadninie Kladruby.  W jednej ze znaczących konkurencji w powożeniu, w maratonie, cztery pierwsze miejsca zajęli Polacy. Pierwsze miejsce Bartłomiej Kwiatek, dwa kolejne Rafał Wojtacha, czwarte miejsce Weronika Kwiatek. Siódme miejsce w tej konkurencji  zajął Marek Baryłko. Nie brakowało polskich nazwisk na listach zwycięzców w innych konkurencjach. Gdy zaprzężone w piękne konie bryczki paradowały przed publicznością z białoczerwonymi flagami zwycięzcy otrzymali owację na stojąco. Odegrano również – jako jedyny- polski hymn. Widzowie, którzy jak my przyjechali na zawody aż z Polski nie kryli satysfakcji i wzruszenia. W rozmowach rodaków nieustannie powracał jednak problem: dlaczego przemilcza się tak ewidentne osiągnięcia Polski dlaczego konsekwentnie niszczy się hodowlę koni, oraz wyścigi czyli dyscypliny w których zawsze byliśmy mocni.

O autorze: izabela brodacka falzmann