Blaski i cienie reformy zdrowotnej według PiS

W cieniu zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego umyka nam wiele ważnych spraw. Jedną z nich są planowane zmiany dotyczące systemu ochrony zdrowia.

Zacznę od tego, na co czekałem od bardzo dawna. Na czwartkowej konferencji prasowej minister zdrowia dr Radziwiłł powiedział:

 

“Znacząca poprawa opieki zdrowotnej w Polsce nie jest możliwa bez znaczącego wzrostu publicznych nakładów na ochronę zdrowia”

 

To jest coś, czego żaden z ministrów zdrowia, odkąd pamiętam, nie odważył się powiedzieć publicznie!

To jest bardzo ważna deklaracja! Jak wynika z wielu różnych raportów, między innymi z raportów OECD, w Polsce od wielu lat nakłady na ochronę zdrowia są – w przeliczeniu na siłę nabywczą pieniądza – znacznie niższe od średniej europejskiej. Oczekiwanie, że za mniejsze pieniądze robić można więcej niż to, co gwarantowane jest pacjentom z krajów Europy Zachodniej jest naiwnością.

W mijającym tygodniu badałem pacjentkę, która mieszka w Holandii. Jednak, żeby poddać sie operacji żylaków kończyn, planuje przyjechać do Polski, bo – jak mi powiedziała – w Holandii do każdej procedury obowiązuje dopłata, a poza tym, leczenie żylaków kończyn jest uznane za procedurę estetyczną  i w ogóle nie znajduje sie w koszyku świadczeń gwarantowanych!

Szanowni Państwo!

Holandia zajmuje w raporcie OECD czwarte miejsce ze średnią kwotą przeznaczaną rocznie na leczenie jednego pacjenta (przypominam, że mówimy o kwocie przeliczonej na siłę nabywczą pieniądza!) w wysokości 5131 dolarów!

I wyobraźcie sobie państwo, że w tej bogatej Holandii do każdej procedury trzeba dopłacać – mimo tego, że jest się ubezpieczonym, a leczenie żylaków jest wyłączone z koszyka świadczeń gwarantowanych!

Polska w tej samej tabeli, spośród krajów europejskich wyprzedza tylko Litwę. Przeznaczamy na leczenie jednego chorego 1530 dolarów, czyli mniej niż 30% tego, co Holendrzy!

Tymczasem u nas nie ma dopłat i żylaki są w koszyku świadczeń gwarantowanych. Przecież to się nie może udać…

Jednocześnie od wielu, wielu lat z ust kolejnych ministrów zdrowia usłyszeć można było, że pieniędzy w systemie jest dość. Minister Radziwiłł jako pierwszy odważył się powiedzieć prawdę. Z przyjemnością stwierdzam, że to kolejna z rzeczy odróżniająca obecną władzę od poprzedniej.

 

Uświadomienie sobie na czym polega problem, jest konieczne do zaplanowania reform, podobnie jak rozpoznanie choroby jest niezbędne do zaplanowania leczenia.

 

Jednak w leczeniu chorych nie wolno stosować szkodliwych procedur. Trzeba trzymać się zasady – primum non nocere, czyli: po pierwsze nie szkodzić. Obawiam się, że niektóre z założeń reformy planowanej przez PiS mogą przynieść szkody.

Ministerstwo Zdrowia zakłada w ramach planowanych działań reformujących między innymi odwrócenie komercjalizacji.

W jednym z moich tekstów zatytułowanych: Raport NIK o przekształceniach szpitali. Kto miał rację?

pisałem o tym, że jak wynika z raportu Naczelnej Izby Kontroli:

“Przekształcenie szpitali samorządowych w spółki niewiele zmieniło na rynku usług leczniczych. Wbrew społecznym obawom – nie zlikwidowano oddziałów, nie pogorszyła się też dostępność świadczeń. Ale też wbrew nadziejom – nie skróciły się kolejki do lekarzy.”

“Po przekształceniu szpitali w spółki kapitałowe nie uległy istotnej zmianie liczba i zakres wykonywanych świadczeń zdrowotnych. Liczba udzielanych świadczeń i wykonywanych badań diagnostycznych nadal zależna była jedynie od limitów określonych w kontraktach zawieranych przez szpitale z NFZ, (podkreślenie moje)  a jakiekolwiek likwidacje oddziałów, dokonywane po przekształceniu szpitala w spółkę, wynikały głównie z ograniczenia wartości tych kontraktów, np. z uwagi na niskie zainteresowanie pacjentów określonymi usługami”

 

Dlaczego prywatne placówki miały by być lepsze od państwowych? Ponieważ państwo powinno zajmować się tylko tym, czym musi, a to dlatego, że z definicji jest mniej skuteczne niż podmioty prywatne działające w ramach wolnego rynku. Przy całej mojej wierze w uczciwość urzędników desygnowanych przez PiS do sterowania ochroną zdrowia, jestem pewien, że ręczne zarządzanie całym, tak rozległym systemem jak sieć placówek ochrony zdrowia, nie może się udać!

Posłanka PiS Bernadeta Krynicka powiedziała w czasie dyskusji w sejmie, że personel średni, niższy oraz pracownicy administracji większości przekształconych szpitali otrzymują minimalne wynagrodzenia za pracę. To oczywiście prawda. Dodała również, że restrukturyzacja tych szpitali polegała głównie na redukcji zatrudnienia białego personelu, a opieka nad pacjentem stała się fikcją.

 

Szanowni Państwo!

Opieka na pacjentem jest coraz gorsza, a personel zarabia relatywnie coraz gorzej nie dlatego, że zmieniła się forma własności placówek ochrony zdrowia, tylko ze względu na coraz gorsze ich finansowanie. Prywatni pracodawcy nie są ani gorsi, ani lepsi, niż ci, którzy kierują placówkami publicznymi. Jedni i drudzy są postawieni w sytuacji, w której wymaga się od nich europejskich standardów leczenia, za środkowoafrykańskie pieniądze.

Jeżeli pielęgniarki w całej Polsce zarabiają tak podłe i uwłaczające godności ludzkiej pieniądze, to jest tak nie dlatego, że prywatni pracodawcy w ochronie zdrowia to krwiopijcy, tylko dlatego, że finansowanie placówek jest nieprawidłowe.

Pewnym wyjątkiem na tle mizernych zarobków białego personelu są szpitale i kliniki wykonujące procedury kardiochirurgiczne. Różnią się od one od innych nie formą własności, ale sposobem i poziomem finansowania.

 

Gdyby ktoś zapytał, czemu wskutek sprywatyzowania szpitali przez PO w ubiegłych latach nie nastąpiła poprawa sytuacji, to odpowiedź jest prosta! Przyczyną był brak wolnego rynku!

 

Procedury medyczne są, tak jak chleb i dach nad głową, dobrami, które nie należą się nikomu z definicji. To są dobra, a nie prawa. Oczywiście możemy jako społeczeństwo się umówić, że nie zostawimy nikogo bez pomocy lekarskiej. Powinniśmy do tego dążyć. Podobnie, jak i do tego, by ludzie nie umierali z głodu, ani z zimna.

Co by sie stało, gdyby państwo zechciało oprzeć produkcję chleba na piekarniach będących własnością państwa i przez państwo zarządzanych? Wiemy, bośmy to juz przeżyli. Nie wiem jak Wy, Szanowni Czytelnicy, ale ja doskonale pamiętam dawne czasy, ocet na półkach i to, jak jakiś komunistyczny minister tłumaczył, czemu nie ma chrupiących bułeczek w sklepach…

 

Kolejne błędne założenie, to próba upowszechnienia w ochronie zdrowia zasady non-profit.

W obecnej chwili blisko 100% przychodni leczących ludzi w ramach podstawowej opieki zdrowotnej i spory procent specjalistyki to firmy prywatne działające na normalnych zasadach działalności gospodarczych. Firmy te odprowadzają podatki, zatrudniają pracowników, ich kierownicy na co dzień użerają się z NFZ-tem, Sanepidem, ZUS-em, urzędami skarbowymi, różnymi wydziałami zdrowia na różnych szczeblach administracji. Jeden z moich znajomych lekarzy, prowadzący taką prywatną poradnię, po miesięcznej kontroli zafundowanej mu przez NFZ, która to kontrola żadnych szczególnych uchybień nie wykazała, powiedział mi, że jeszcze nigdy w życiu nie czuł się równie upokorzony jak wtedy. Kierowanie firmami to jest też ich praca, bardzo niewdzięczna, za którą biorą pieniądze i dzięki tym pieniądzom utrzymują rodziny. Dzięki swej pracy – nie tylko jako lekarze, ale też jako menadżerowie ochrony zdrowia, mają czym nakarmić dzieci. Jak sobie politycy wyobrażają pracę tych jednostek na zasadach non-profit – nie mam zielonego pojęcia.

Co by było, gdyby jakaś siła polityczna wprowadziła zasadę – w celu zapewnienia dachu nad głową bezdomnym – że firmy budowlane, budujące mieszkania socjalne, mają to robić na zasadzie non-profit?

 

Jako chrześcijanin zdecydowanie jestem za tym, by ludziom ubogim umożliwiać dostęp do jak najlepszych metod leczenia. Ale sposób, by robić to ignorując zasady ekonomii, psując wolny rynek w całym systemie, obciążając administrację państwową zadaniami, którym nie podoła – jest skazany na niepowodzenie, a w każdym razie jest bardzo kosztowny.

Powinniśmy – podobnie jak robimy to w stosunku do ludzi głodnych i bezdomnych – zapewnić im dostęp do lekarza kupując usługę na wolnym rynku opartym o prywatnych przedsiębiorców.

 

Lech Mucha.

O autorze: Lech -Losek- Mucha

Pogodny, uczciwy, inteligentny, leniwy (bardzo), konserwatysta, nieprzejednany antykomunista. Mężczyzna, katolik, mąż i ojciec. Zawodowo - chirurg, amatorsko - muzyk, pisarz, płetwonurek, motocyklista...