Słowo Boże na dziś – 24 kwietnia 2015 r. – piątek – św. Fidelisa z Sigmaringen, prezbitera i męczennika św. Jerzego, męczennika

Myśl dnia

Jeśli będziesz przemawiał w gniewie, zawsze będziesz żałował.

Ambrose Bierce

******
Bądźcie na tym świecie nosicielami wiary i nadziei chrześcijańskiej, żyjąc miłością na co dzień. Bądźcie wiernymi świadkami Chrystusa zmartwychwstałego, nie cofajcie się nigdy przed przeszkodami, które piętrzą się na ścieżkach Waszego życia. Liczę na Was. Na Wasz młodzieńczy zapał i oddanie Chrystusowi.
św. Jan Paweł II, papież
******

PIĄTEK III TYGODNIA WIELKANOCNEGO

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 9,1-20)

Nawrócenie świętego Pawła

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł.
Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” Powiedział: „Kto jesteś, Panie?”
A On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili więc go do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił.
W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Pan przemówił do niego w widzeniu: „Ananiaszu!” A on odrzekł: „Jestem, Panie!”
A Pan do niego: „Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli”. (I ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał).
Odpowiedział Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: „Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym”. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły.
Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 117,1.2)

Refren:Całemu światu głoście Ewangelię.

Chwalcie Pana wszystkie narody, *
wysławiajcie Go wszystkie ludy.

Bo potężna nad nami Jego łaska, *
a wierność Jego trwa na wieki.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 6,54)

Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.

Kto spożywa moje ciało i pije krew moją
ma życie wieczne.

Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 6,52-59)

Ciało moje jest prawdziwym pokarmem

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Żydzi sprzeczali się między sobą mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”
Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.
To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

Oto słowo Pańskie.

 

 ***********************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 
Skarbnica łask

 

Ciało i krew Chrystusa są pokarmem w naszej duchowej walce. Przyjmowanie Komunii św. nie jest nagrodą za dobre życie, ale ma być umocnieniem i ma nas prowadzić do jak najpełniejszego zjednoczenia z Panem. Komunia św. jest ściśle powiązana w Kościele katolickim z sakramentem pokuty i pojednania. Chcąc przystąpić do ołtarza eucharystycznego, jesteśmy jednocześnie zobowiązani do bycia w stanie łaski uświęcającej. Pilnując zatem regularności tych dwóch sakramentów w naszym codziennym życiu, mamy dostęp do największych łask, jakie Bóg może dać człowiekowi tutaj na ziemi.

Panie, Twoje ciało i krew są dla mnie pokarmem w moim codziennym życiu chrześcijańskim. Proszę, chroń mnie przed wszelkimi pokusami Złego, które oddalają mnie od Ciebie i podważają Twoją bezgraniczną miłość do mnie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

*******

Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
Kazanie 227, 4 na dzień Wielkanocy, do nowo ochrzczonych o sakramencie

Stać się jednym chlebem, jednym ciałem
 

Ten chleb, który widzicie na ołtarzu, uświęcony słowem Bożym, to Ciało Chrystusa. Ten kielich, uświęcony słowem Bożym, lub raczej jego zawartość, to Krew Chrystusa. W tych elementach Pan zechciał przekazać naszemu uwielbieniu, naszej miłości Swoje Ciało i Krew, które wydał na odpuszczenie grzechów. Jeśli przyjęliście je w dobrym usposobieniu, stajecie się tym, co otrzymaliście. Apostoł Paweł oświadcza: „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało” (1Kor 10,17)…

Ten chleb przypomina wam, jak bardzo powinniście umiłować jedność. Czy ten chleb został zrobiony z jednego ziarna? Czy nie było wpierw wielu ziaren pszenicy? Zanim przybrały formę chleba, były oddzielnie. Zostały zmielone, a potem woda je połączyła. Jeśli pszenica nie jest zmielona i nasączona wodą, nie można jej nadać kształtu chleba. Podobnie wy, zostaliście zmieleni uniżeniem postów i modlitwą skrutynium, następnie woda chrztu go przeniknęła, abyście przybrali formę chleba. Ale nie można upiec chleba bez ognia. Co przedstawia tutaj ogień? To krzyżmo święte, ponieważ olej podsyca nasz ogień. To sakrament Ducha Świętego…; w dniu Zesłania Duch Święty objawił się pod postacią języków ognia… Duch Święty przychodzi więc tutaj jak ogień za wodą i stajecie się tym chlebem, którym jest Ciało Chrystusa. Ten sakrament jest więc jak symbol jedności.

*******

*******

#Ewangelia: Gesty nie mogą być puste

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Lawrence OP / Source / CC BY-NC-ND)

Żydzi sprzeczali się między sobą, mówiąc: “Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?” Rzekł do nich Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.

 

Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze mnie.

 

To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Nie przez przypadek Eucharystię nazywamy Komunią świętą, czyli wyrazem więzi z Chrystusem. Każda więź jakoś się wyraża, posługuje się jakimiś gestami. Bóg też wymyślił coś, co jest wyrazem Jego oddania się nam. Tym czymś jest Eucharystia. Kiedy ją przyjmujemy, dokonuje się nasza Komunia z Bogiem, to znaczy potwierdzamy istniejącą między nami a Bogiem więź.

 

Gesty jednak nie mogą być puste. Za daną nam przez Boga Eucharystią stoi Jego śmierć za nasze grzechy. A co stoi za naszym przyjmowaniem Eucharystii?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2406,ewangelia-gesty-nie-moga-byc-puste.html
********

Na dobranoc i dzień dobry – J 6, 52-59

Na dobranocMariusz Han SJ
(fot. touchcream / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije…

 

Mowa eucharystyczna
Żydzi sprzeczali się więc między sobą mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało na pożywienie? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.

 

Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. To powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

 

Opowiadanie pt. “Tęsknota za rodziną”
Przez kilka tygodni, prawie każdego dnia przychodziła do słynnego paryskiego muzeum Luwr młoda kobieta. Portier wiedział kim jest. Przechodził obok niej kilka razy, gdy stała na ulicy w oczekiwaniu na klientów.

 

Kobieta stała nieruchomo, wpatrzona zawsze w ten sam obraz: “Chleb i wino”.

 

Zaciekawiony strażnik sali zapytał co w tym obrazie ją tak fascynuje? – Widzę na nim – odpowiedziała – to wszystko czego nie miałam: rodzinę, dom, dzieci, przyjaźń, prawdziwą miłość…

 

Refleksja
Spowiadamy się często z naszej nieobecności fizycznej na Mszy św. Tymczasem często jest tak, że jesteśmy fizycznie obecni w kościele, ale zupełnie nieobecni w nim duchowo. Sama obecność na Mszy św. nic nie znaczy, zwłaszcza wtedy, gdy w czasie sprawowania obrzędów nasz umysł i duch są nieobecni…    

 

Chrystus zachęca nas, abyśmy uczestnicząc w Eucharystii byli obecni nie tylko cieleśnie, ale i duchowo. Tylko w ten sposób możliwa jest przemiana nas całych, gdyż to duch porusza nasze ziemskie ciała. Chrystus zachęca nas, aby było w nas życie, którego jakość jest ważna w oczach samego Boga…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy samo “zaliczenie” Mszy św. pomaga w życiu religijnym?
2. Jak przemienia Cię Eucharystia?
3. Dlaczego nasza obecność na Eucharystii jest tak ważna?

 

I tak na koniec…
Bądźcie na tym świecie nosicielami wiary i nadziei chrześcijańskiej, żyjąc miłością na co dzień. Bądźcie wiernymi świadkami Chrystusa zmartwychwstałego, nie cofajcie się nigdy przed przeszkodami, które piętrzą się na ścieżkach Waszego życia. Liczę na Was. Na Wasz młodzieńczy zapał i oddanie Chrystusowi (Jan Paweł II)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,232,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-6-52-59.html
******

Refleksja katolika

Święta, święta i po świętach. Bardzo szybko przeszliśmy do porządku dziennego po obchodach Zmartwychwstania. Przecież zaraz trzeba iść do pracy, kolejny ciężki tydzień przed nami. Na krótko się zatrzymaliśmy nad tą tajemnicą. O ile udało nam się w ogóle gdzieś wcisnąć Zmartwychwstałego pomiędzy żurek i świąteczne ciasto.
A On codziennie przychodzi do nas, mimo drzwi zamkniętych. Zjawia się w sercach, próbuje zwrócić naszą uwagę. Niestety zastaje codzienną krzątaninę, ludzi zaabsorbowanych mnóstwem jakże istotnych spraw.
Człowieku, zauważ Chrystusa! „Wy jesteście świadkami tego” (Łk 24,48)
Adam Graczyk
agraczyk1991@gmail.com

***

Czlowiek pyta:

Czym góruje mędrzec nad głupcem? Czym biedny, co wie, jak radzić sobie w życiu?
Koh 6,8

To, co jest, zostało już dawno nazwane, i postanowiono, czym ma być człowiek: toteż nie może on z tym się prawować, który mocniejszy jest od niego. Bo im więcej przy tym słów, tym większa marność: co człowiekowi z tego przyjdzie? A któż to wie, co w życiu dobre dla człowieka, dopóki liczy marne dni swego życia, które jakby cień przepędza? Bo kto oznajmi człowiekowi, co potem będzie pod słońcem?
Koh 6, 10-12

***

Różne przestrogi i rady,  Syr 7

1. Nie czyń zła, aby cię zło nie pochłonęło.
2. Odstąp od nieprawości, a ona odstąpi od ciebie.
3. Synu, nie siej [przestępstw] w bruzdy niesprawiedliwości, a nie będziesz żął jej siedmiokrotnych plonów.
4. Nie szukaj u Pana władzy ani u króla zaszczytnego miejsca!
5. Nie usprawiedliwiaj się przed Panem i nie staraj się uchodzić za mądrego przed królem!
6. Nie staraj się być sędzią, bo może nie zdołasz wykorzenić niesprawiedliwości lub zlękniesz się oblicza władcy i dasz zgorszenie, wbrew swej uczciwości.
7. Nie występuj przeciw ludowi miasta ani nie uniżaj się przed pospólstwem!
8. Nie dodawaj ponownie grzechu do grzechu, albowiem i za jeden nie będziesz wolny od kary.
9. Nie mów: Wejrzy na wielką liczbę mych darów i kiedy złożę ofiarę Bogu Najwyższemu, przyjmie ją.
10. Niech ci nie zabraknie ufności w czasie twej modlitwy i nie zaniedbuj czynić jałmużny!
11. Nie naśmiewaj się z człowieka, który w duszy jest rozgoryczony, jest bowiem Ktoś, kto poniża ale i wywyższa.
12. Przeciw bratu nie uprawiaj kłamstwa ani nie czyń podobnie wobec przyjaciela!
13. Nie mów żadnego kłamstwa, albowiem trwanie w nim wcale nie prowadzi do dobrego.
14. Na zgromadzeniu starszych nie bądź gadatliwy, a w modlitwie swej nie powtarzaj [tylko] słów!
15. Nie czuj wstrętu do pracy uciążliwej i do uprawy roli, której Twórcą jest Najwyższy.
16. Nie doliczaj siebie do mnóstwa grzeszników, pamiętaj, że gniew karzący nie zwleka.
17. Upokórz bardzo swą duszę, albowiem karą dla bezbożnych ogień i robak.
18. Nie wymieniaj przyjaciela za pieniądze ani brata prawdziwego za złoto z Ofiru.
19. Nie odchodź od żony mądrej i dobrej, albowiem miłość jej cenniejsza niż złoto.
20. Nie krzywdź sługi rzetelnie pracującego ani najemnika oddającego się zajęciu z całej duszy!
21. Dusza twa niech miłuje rozumnego sługę i nie pozbawiaj go wolności!

Dzieci i żona, Syr 7

22. Posiadasz stada? Doglądaj ich, a jeśli masz z nich pożytek, niech zostaną przy tobie!
23. Masz dzieci? Wychowuj je, zginaj im karki od młodości!
24. Córki posiadasz? Czuwaj nad ich ciałem, a nie uśmiechaj się do nich!
25. Wydaj za mąż córkę, a dokonasz wielkiego dzieła, ale daj ją mądremu mężowi!
26. Masz żonę według twego upodobania, nie odrzucaj jej, ale znienawidzonej nie obdarzaj zaufaniem.

Rodzice, Syr 7

27. Z całego serca czcij swego ojca, a boleści rodzicielki nie zapominaj!
28. Pamiętaj, że oni cię zrodzili, a cóż im zwrócisz za to, co oni tobie dali?

Kapłani, Syr 7

29. Z całej swej duszy czcij Pana i szanuj Jego kapłanów!
30. Z całej siły miłuj Tego, co cię stworzył, i nie porzucaj sług Jego ołtarza!
31. Bój się Pana i oddawaj cześć kapłanowi, oddaj cześć mu należną, jak ci nakazano: pierwociny z ofiary przebłagalnej, dar łopatek z ofiary oczyszczenia i pierwociny rzeczy świętych.

Biedni i doświadczeni, Syr 7

32. Wyciągnij rękę do ubogiego, aby twoje błogosławieństwo było pełne.
33. Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania!
34. Nie usuwaj się od płaczących i smuć się ze smucącymi!
35. Nie ociągaj się z odwiedzeniem chorego człowieka, albowiem za to będą cię miłować.

***

Grzesznik leży, pokutnik dźwiga się na nogi,
A święty stoi prosto, gotowy do drogi.

Adam Mickiewicz

http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html

*****

Refleksja maryjna

 Maryja nieustraszona

Jezus nie obiecuje, że poczyni odpowiednie kroki, ale Maryja mówi do sług: “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. W Jej słowach odnajdujemy sens biblijny wystawiany, można tak określić, na próbę od dłuższego czasu. Są to słowa wypowiedziane przez Faraona podczas głodu w Egipcie, kiedy ludziom brakowało wszystkiego: “Idźcie do Józefa i zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Głód rozprzestrzeniał się na ziemi. Józef więc otworzył wszystkie spichlerze, w których była pszenica” (Rdz 41, 55-56). Osoba Maryi jest przedstawiona w świetle mężczyzny zaspokajającego głód całej wioski: Maryja jest Tą, poprzez którą, na ziemi, objawia się cała moc Jezusa wobec ludzkości. Ona jest pewna Swego Syna, ponieważ On jest Synem Boga. To jest pewność, do której my dochodzimy z trudnością. Potrafimy zorientować się, że brakuje wina, może utożsamiamy się z odrobiną smutku w surowości naszego życia, naszych wspólnot, naszych kościołów. Nie mogąc przejść “brodu wiary”, zamykamy się w gorzkim bólu z powodu trudnych sytuacji lub szukamy nie zawsze stosownych rozwiązań.

Ileż to razy, słuchając pewnych analiz i podsumowań mam wrażenie, że często proponuje się środki zaradcze bez żadnego przekonania! Środki zaradcze są potrzebne, konieczne jest ich planowanie, trzeba coś robić, lecz trzeba też ufać Jezusowi. Ufność ta dałaby nam siłę do dalszych działań. Nie wierzymy w pełni, brakuje nam tego skoku jakości pozwalającego nie szukać klucza do ukrytego skarbu w opiece Jezusa lub nawet w rzeczach najprostszych, nawet w najbardziej bezpośrednich symbolach życia.

C. M. Martini

teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

http://www.katolik.pl/modlitwa,884.html

**************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
24 KWIETNIA
*******
Święty Jerzy Święty Jerzy, męczennik
Święty Fidelis z Sigmaringen Święty Fidelis z Sigmaringen, prezbiter i męczennik
Święta Franka z Piacenzy Święta Franka, dziewica
Błogosławiona Teresa Maria od Krzyża (Manetti) Błogosławiona Teresa Maria od Krzyża (Manetti), dziewica
Nawrócenie św. Augustyna Nawrócenie św. Augustyna, biskupa i doktora Kościoła
Ponadto dziś także w Martyrologium:
Na wyspie Iona (Hy), u brzegów Szkocji – św. Egberta, biskupa. Uwikłany w spory między zwolennikami liturgii celtyckiej a tymi, którzy ją romanizowali, jaśniał pokorą i prostotą, właściwą wielu ówczesnym mnichom irlandzkim. Sławi go za to Beda, ale mimo wzmianek u tego dobrze poinformowanego historyka, wiele o Egbercie nie wiemy. Zmarł w samą Wielkanoc 729 r.

W Angers, we Francji – św. Marii Pelletier. Mając 19 lat wstąpiła do zgromadzenia, które założył św. Jan Eudes. Nieco później wyodrębniła się z niego gałąź, którą popularnie zwano magdalenkami, ponieważ rekrutowała się częściowo z dziewcząt nawróconych po życiu mało przykładnym. Potem założyła w Angers zgromadzenie pod wezwaniem Dobrego Pasterza. Zmarła w roku 1888. Kanonizował ją w roku 1940 Pius XII.

oraz:

św. Aleksandra, męczennika (+ II w.); świętych Bony i Dony (+ ok. 650); świętych męczenników Euzebiusza, Neona, Leoncjusza i Longina (+ ok. 303); św. Grzegorza, biskupa w Elwirze (+ ok. 392); św. Honoriusza, biskupa (+ 586); św. Mellita, biskupa (+ 624); św. Saby, dowódcy żołnierzy, męczennika (+ 272)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/04-24.php3
**************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*****

Błogosławieństwa ojca rodziny

Życie Duchowe

Henryk Wieja

(fot. shutterstock.com)

Jak często uważnie słuchamy, gdy inni do nas mówią? Czy w natłoku obowiązków zauważamy ludzi? Czy potrafimy przyznać się do błędu? Czy zdarza nam się zostawić żonie lub dziecku wiadomość “Kocham Cię”? Czy zapewniamy dziecko o tym, jak bardzo je cenimy?

 

Naukowcy zajmujący się rozwojem osobowości zwracają uwagę na rolę pozytywnego wzmocnienia. Daniel Goleman w książce Inteligencja emocjonalna zachęca, byśmy wzmacniali w sobie nawzajem to, co dobre, skupiali się na mocnych stronach. Byśmy nie koncentrowali się na brakach i nie zaniedbywali procesu wzmacniania i rozwijania silnych stron. Bóg, Stwórca człowieka, tym bardziej zobowiązuje nas, byśmy błogosławili siebie nawzajem. Byśmy wynagradzali to, co dobre, i wzmacniali to, co pozytywne, godne pochwały, a nie skupiali się na tym, co nas irytuje. Bóg wielką wagę przykłada do wypowiadanych przez nas słów. Jednocześnie zachęca do dobrego wyboru: “Kładę dziś przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie [błogosławieństwo], abyś żył, ty i twoje potomstwo” (Pwt 30, 19). Ponieważ “bardzo blisko ciebie jest to słowo [zachęty i błogosławieństwa] w ustach twoich i w sercu twoim, abyś je czynił” (Pwt 30, 14). Czy Bóg odwołuje się do naszych emocji? Nie. Radzi jednak: Nie polegaj na swoich emocjach. Wypowiadaj słowa wiary, słowa błogosławieństwa.

 

Źródło błogosławieństwa

 

Według Słownika języka polskiego błogosławieństwo to inaczej dobrodziejstwo, szczęście, pomyślność, przychylność. Błogosławić, to wyrażać radość, zadowolenie, wdzięczność, upodobanie, pochwalać i wytyczać dobrą drogę, dobrą przyszłość. Błogosławić znaczy także “wzywać dla kogoś opieki Boga w sposób uroczysty”. Możemy zatem rozumieć błogosławieństwo jako słowa i czyny wyrażające niezatarty obraz afirmacji i zachęcenia. Błogosławić znaczy wywyższać oraz wzmacniać. Być błogosławionym, to otrzymać moc do osiągnięcia sukcesu, szczęścia, zamożności, zdrowia.

 

Błogosławieństwo wywodzi się od Boga. On pierwszy błogosławił ludzi, których stworzył (por. Rdz 1, 27-29). Powiedział nawet więcej: “Będę ci błogosławił i uczynię cię błogosławieństwem” (Rdz 12, 2). Ludzie świadomi znaczenia Bożego błogosławieństwa desperacko o nie zabiegali. Jakub walczył o nie z aniołem, mówiąc: “Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” (por. Rdz 32, 26-29).

 

Rodziny hebrajskie w posłuszeństwie Bogu rozwinęły tradycję błogosławienia dzieci. Nie ogranicza się ono tylko do pierworodnych. Każdemu dziecku w rodzinie udziela się osobistego, serdecznego błogosławieństwa. W znaczeniu starotestamentowym miało ono ogromną moc. Mogło otoczyć kogoś Bożą ochroną i upodobaniem. Było udzielane za każdym razem, gdy ktoś z rodziny wychodził z domu. Rodzicielskie błogosławieństwo w Bożym imieniu było nieodwołalne i miało większą moc niż jakiekolwiek przekleństwo. Gdy Bóg błogosławił, nic nie było w stanie tego powstrzymać czy odwołać (por. Lb 23, 8. 20). Bóg ma ostateczne słowo w sprawie naszego błogosławieństwa.

 

Przekaz błogosławieństwa

 

Bóg chce każdego z nas uczynić błogosławieństwem dla naszych dzieci, małżonków, przyjaciół, podwładnych i współpracowników. Nie musi się to dziać w żaden niezwykły sposób. Możemy być dla bliskich błogosławieństwem przez afirmację, zachętę, uwagę, troskę. Wynika to z Bożej przemiany w nas samych. Jak często uważnie słuchamy, gdy inni do nas mówią? Czy w natłoku obowiązków zauważamy ludzi? Czy potrafimy przyznać się do błędu? Czy zdarza nam się zostawić żonie lub dziecku wiadomość “Kocham Cię”? Czy zapewniamy dziecko o tym, jak bardzo je cenimy?

 

Stary Testament podaje przykłady udzielania błogosławieństwa. Możemy nie tylko go sobie życzyć, lecz również na wzór biblijny błogosławić siebie nawzajem. Według Starego Testamentu błogosławieństwo wyrażane było przez konkretne elementy.

 

Jednym z nich jest znaczące dotknięcie – położenie ręki. Jakub błogosławił Efraima i Manassesa, kładąc ręce na ich głowach. Dotyk wyraża coś szczególnego: afirmację i bliskość. Może to być także położenie ręki na ramieniu, objęcie ramieniem, przytulenie.

 

Kolejnym elementem są wypowiedziane słowa. Dotyk nie niesie bowiem ze sobą całego ładunku błogosławieństwa. Słowne wyrażenie akceptacji i docenienia jest następnym krokiem udzielania błogosławieństwa. Słowami możemy wyrazić akceptację czy miłość, ale słowami można też człowieka odrzucić i zniszczyć. Gdy Jakub błogosławił Efraima i Manassesa, powiedział: “Kto w Izraelu będzie błogosławił, niech mówi: Niech Bóg uczyni cię takim jak Efraim i Manasses” (Rdz 48, 20).

 

Wyrażenie uznania wartości osoby to kolejny element błogosławieństwa. Nasze słowa i czyny powinny wyrażać szacunek dla tego, kogo błogosławimy, dla jego wartości jako osoby. W Piśmie Świętym uznanie opiera się na tym, kim ktoś jest dzięki Bożej łasce, a nie na tym, jakie ma osiągnięcia. Tożsamość człowieka ma większe znaczenie niż jego działanie. Jakub błogosławił Efraima i Manassesa słowami: “Niech trwa wśród nich imię moje i imię ojców moich, Abrahama i Izaaka” (Rdz 48, 16). Ich wartość była określona nie przez to, co osiągnęli, ale przez fakt, kim byli ich ojcowie. To od ojców rozpoczyna się przekaz błogosławieństwa na następne pokolenia.

 

Następny element to wytyczanie szczególnej przyszłości. U tych, których kochamy, możemy wzmocnić poczucie bezpieczeństwa, powołując się na Boże obietnice. Obietnice połączone z wiarą wzbudzają nadzieję, że Bóg będzie im błogosławił, chronił i kierował ich życiem. Jakub zarysowywał przed Manassesem i Efraimem wspaniałą przyszłość: będą błogosławieni przez Boga i staną się wielkim narodem.

 

Bardzo istotny element to czynne zaangażowanie. Wymaga ono od nas wytrwania w postawie błogosławiącej, pomimo rozczarowań, jakie mogą spotkać nas ze strony osób, które błogosławimy. Słowa połączone z dotykiem nie wyrażają błogosławieństwa całkowicie. Każda intencja udzielenia błogosławieństwa wymaga od nas trwania w modlitwie przed Bogiem, gdyż tylko On jest dawcą i sprawcą błogosławieństwa i zapewnia ochronę.

 

Kiedy składamy komuś życzenia Bożego błogosławieństwa, pamiętajmy, że Bóg powołał nas, byśmy siebie nawzajem błogosławili: “Błogosławcie, gdyż na to powołani jesteście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo” (1 P 3, 9). Nie wypowiadajmy zatem tych słów lekko, przykładajmy do nich wagę. Przyjmijmy właściwą postawę, świadomi mocy Bożego błogosławieństwa. Afirmujmy, akceptujmy, okazujmy szacunek i miłość, wnośmy pociechę i zachętę. Nie tylko w czasie świąt, urodzin, ślubu, ale codziennie.

 

Bóg polecił nam, ojcom, by nad swoimi dziećmi ogłaszać i proroczo proklamować to, w co wierzymy i czego oczekujemy. Możemy zobaczyć w modlitwie oczami wiary, kim nasze dziecko może się stać w Bogu, jak może rozkwitać, i właśnie to mamy nad nim proroczo ogłaszać. Tym jest proklamowanie błogosławieństwa.

 

Błogosławienie następnego pokolenia

 

W Księdze Liczb czytamy, że sam Bóg zwrócił się do Mojżesza, by ten poinstruował Aarona, a on z kolei swoich synów, jak mają błogosławić następne pokolenia. Bóg w sposób bardzo zobowiązujący zwrócił się do Mojżesza i Aarona: “Tymi słowami będziecie błogosławić następne pokolenia. Gdy wy będziecie to proroczo nad nimi ogłaszać, wtedy Ja będę im błogosławił”. Bardzo dobrze znamy te słowa, a mimo to niewielu zastanawia się nad ich znaczeniem. W oparciu o nowotestamentowe nauczanie słowa te nie są zarezerwowane tylko dla duszpasterzy i kapłanów.

 

Każdy z nas może rozpocząć w swojej rodzinie pokoleniowy przekaz błogosławieństwa, gdy zacznie wypowiadać słowa: “Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże; niech rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci miłościw będzie; niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój” (Lb 6, 22-26). Gdy ojcowie wypełniają to polecenie, Bóg obiecuje, że będzie błogosławił ich dzieciom. Dziś tak niewielu ojców poważnie traktuje polecenie samego Boga, aby zabiegać o błogosławieństwo dla swoich dzieci.

 

Dlaczego jest to tak ważne? Ponieważ Bóg mówi do ojców każdego następnego pokolenia: te słowa muszą być przez was ogłoszone, abym mógł je wypełnić. To wielkie wyzwanie dla ojców. W dzisiejszych czasach większość ojców nie ma o tym pojęcia. A to potężna Boża obietnica. Gdy ojcowie będą wypowiadać te słowa nad swoimi dziećmi, sam Bóg zobowiązuje się je wypełnić.

 

Tak wiele dzisiaj cierpienia, a tak mało szczęścia, powodzenia i obfitości w życiu, gdyż ojcowie przestali błogosławić swoje dzieci, które tego błogosławieństwa potrzebują. Jak mamy to czynić? Mówmy do swojego dziecka słowami Bożych obietnic: “Synu, córko! Bóg ma o tobie dobre myśli, chce ci błogosławić. On ma myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować ci przyszłość i natchnąć cię nadzieją. Chce cię strzec, chce chronić cię prawicą sprawiedliwości, chce być twoim cieniem, wszędzie, dokądkolwiek idziesz. On mówi do ciebie: Nikt cię nie wydrze z mojej ręki” (por. Jr 29, 11-14). Dalsze słowa to: “Niech rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą”.

 

Innymi słowy: “Synu, córko! Gdy Bóg na ciebie patrzy, chce się rozpromienić. On chce się tobą cieszyć. On chce się cieszyć twoją obecnością, ilekroć do Niego przychodzisz. Nie ma większej radości dla Ojca ponad tę, gdy do Niego przychodzisz i wyciągasz ręce, żeby cię przytulił i zaspokoił każdą potrzebę według Jego bogactwa w chwale, w Jezusie Chrystusie. Wtedy Jego twarz rozpromienia się nad tobą, a z tego spływa na ciebie powodzenie, szczęście i spełnienie”.

 

Rozpromieniona twarz Ojca w niebie

 

Kiedy nasz syn Paweł był małym, bardzo ruchliwym chłopcem, można go było dłużej przytulić tylko wtedy, gdy się uderzył i przychodził wypłakać się na moich kolanach. Wtedy mogłem wziąć go na ręce i powiedzieć, jak bardzo go kocham. Gdy po chwili płaczu spojrzał w moją twarz pełną miłości i radości z tego, że trzymam go w ramionach, zapominał o bólu i łzach. Często my, dorośli, postępujemy podobnie. Przychodzimy do Boga dopiero wtedy, gdy jest nam ciężko, potrzebujemy pociechy i pomocy. Jego rozpromieniona nad nami twarz uśmierza ból i zabiera cierpienie.

 

Bóg zachęca, byśmy błogosławili swoje dzieci Jego imieniem, bez względu na to, czy one to przyjmują, czy nie. Dobrze jest jednak, by dzieci miały świadomość, że ilekroć Bóg na nie patrzy, rozpromienia się i cieszy się nimi. Ogłaszaj nad swoim dzieckiem: “Niech obróci Pan twarz swoją ku tobie”. Bądź świadomy, że wówczas Bóg nie tylko z miłością spogląda na twoje dziecko, ale swoją obecnością dotyka również ciebie. Masz do czynienia nie z sędzią, ale z miłującym Ojcem. Tym, który kocha twoje dzieci oraz ciebie samego jak własnego syna!

 

Biblia mówi, że Boga nikt nigdy nie widział, lecz Jezus Chrystus, obrońca i orędownik, przyszedł objawić nam Ojca i pokazać, na czym polega miłujące serce Boga. Nie musimy bać się Boga. Bóg mówi: “Spróbuj policzyć ziarna piasku na brzegu morza. Nie jesteś w stanie. Tak wiele jest pozytywnych myśli, które mam na twój temat”.

 

Błogosławieństwo, które zmienia rzeczywistość

 

Bóg także zobowiązał nas – mężczyzn, mężów i ojców – byśmy nad naszymi rodzinami, w tym przede wszystkim nad własnymi żonami, wypowiadali tę proroczą deklarację: “Niech wam błogosławi Pan i niechaj was ochrania i okazuje przychylność; niech się rozpromienia na wasz widok i wypełnia was swoją miłością; niech każde jego spojrzenie, gdy na Was patrzy, obdarza was Jego pokojem i nim wypełnia”. Jeżeli nigdy nie czyniliśmy tego z wiarą, zacznijmy już dziś, a doświadczymy potężnej zmiany rzeczywistości. Zmiany we własnym życiu, w relacji małżeńskiej i w życiu naszych dzieci.

 

Najlepiej, jeśli ojciec zna tę prawdę i od najwcześniejszych lat swojego dziecka wypowiada nad nim te słowa. Błogosławi je od momentu, kiedy wie, że jest poczęte w łonie żony. Potem, gdy maleńkie bawi się czy śpi, kiedy wydawałoby się, że jeszcze nic nie rozumie i nic do niego nie dociera. Słowa błogosławieństwa płyną przed tron Ojca w niebie, który pragnie to dziecko błogosławić ze względu na wiarę i posłuszeństwo jego ojca.

 

Jestem dumny z jednego z uczestników szkoleń w zakresie poradnictwa chrześcijańskiego, które prowadzimy razem z żoną. Andrzej przyjechał na szkolenie, by zdobyć wiedzę i umiejętności do pracy z ludźmi. Podczas szkolenia w zupełnie nowy sposób spotkał się z Bogiem. Odkrył ojcowskie serce Boga, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Przyjął bardzo osobiście słowa błogosławieństwa Aarona, którymi mogłem go błogosławić. Łzy popłynęły mi po twarzy, kiedy po kilku miesiącach otrzymałem od niego wiadomość: “Henryku, jestem ojcem. Urodził się mój pierwszy syn. Byłem przy porodzie i pierwszymi słowami, które wypowiedziałem do mojego syna, w obecności żony, lekarza i pielęgniarek, były słowa błogosławieństwa Aarona. Dziękuję ci, że na twoim wykładzie mogłem to zrozumieć i przyjąć”.

 

Ze wzruszeniem dziękowałem Bogu za Andrzeja. Jego syn otrzymał największy prezent, jaki mógł otrzymać, przychodząc na świat – słowa błogosławieństwa od swojego ziemskiego ojca, wypowiedziane z wiarą i autorytetem, które Ojciec w niebie obiecał, że wykona!

 

Autorytet ojca

 

Dziecko od momentu poczęcia jest istotą trójjedyną. Zgodnie z Pismem Świętym posiada ducha, duszę i ciało. Na poziomie ducha człowieczego odbiera duchowe błogosławieństwo, przekładające się na wszystkie dziedziny jego życia. Kiedy kładziesz rękę na główce swego dziecka, Bóg nadaje temu duchową wartość i moc. Jako ojciec masz największy duchowy autorytet, by błogosławić swoje dziecko i oczekiwać, że Bóg spełni to, co obiecał. Połóż ręce na głowie swojego dziecka i wypowiadaj głośno, z wiarą i autorytetem te słowa: “Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże nawet we śnie. Niech rozpromienia się na twój widok, gdy raczkujesz i gdy pojawia się twój pierwszy ząbek. Niech ci okazuje miłość i niech Jego pokój wypełnia twoje serce”.

 

Forma komunikowania zmienia się z wiekiem. Inaczej mówimy do trzynastolatka, inaczej do dwudziestolatka, jeszcze inaczej do dorosłego syna czy córki, którzy mają już własne dzieci. Bóg zobowiązuje nas, ojców, byśmy przez cały czas życia naszych dzieci, tę samą treść wyrażali nad nimi głośno, modląc się i błogosławiąc je. Dzisiaj wszystkie dzieci potrzebują ojcowskiego błogosławieństwa i wołają do ojców: Błogosławcie nam tak, jak Bóg was do tego zobowiązał.

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/rodzina/art,76,blogoslawienstwa-ojca-rodziny.html

*******

Moja męska wrażliwość

Rafał Gelzok

(fot. shutterstock.com)

Myślę, że jestem twardym facetem – mam swoje zdanie, które potrafię obronić, rzadko dopadają mnie stany dołującego smutku i także rzadko długo trwają. Dla Boga staję się wojownikiem. Nie ma innej porady na to, jak stać się twardym facetem, poza powiedzeniem Jemu “tak, wybieram Cię”.

 

Mówi się, że facet powinien być jak skała. Na skale w końcu został wybudowany Kościół. I myślę, że Ci, którzy tak mówią, mają rację. Jednak nie warto zapominać, że po skałach pada deszcz. A jedna kropla może wydrążyć dziurę, przy której skała pęka. To trzeba sobie uświadomić. Kto z nas nie ma blizn? To… ludzkie.
Moja męska wrażliwość objawia się w tym, że jestem silny dla tych, którzy potrzebują pomocy. Dostrzegam to, właśnie dzięki wrażliwości. Nie jest mi obojętny los głodnego na ulicy, choć on sam takie życie sobie wybrał. Raz pamiętam, jak w Katowicach poszedłem niecały kilometr do sklepu, bo nie było nigdzie bliżej, by kupić bezdomnemu mężczyźnie jedzenie. Zrobiłem to, ale w miejscu gdzie się spotkaliśmy, już go nie było. Odszukałem go specjalnie kilkaset metrów dalej, choć byłem wtedy z koleżanką, której mógłbym poświęcić czas. Może to mały i nic nieznaczący gest, ale wrażliwość rodzi zdolność małych wyborów, które tworzą wielkie decyzje. Nie wiem, czy dzięki tej sytuacji on nie uwierzył w ludzi lub Boga i nie znalazł sobie miejsca, w którym dobrze żyje. Jestem jednak przekonany o tym, że gdybym miał to zrobić jeszcze raz, to postąpiłbym tak samo. Czasem trzeba gonić za ludźmi, którzy proszą o pomoc. Uwrażliwić się na ich lęk, słabość, bo moc się w niej doskonali.
Moja męska wrażliwość to nie tylko bycie bohaterem. Też jestem słaby w oczach ludzi. Po mojej mamie odziedziczyłem zdolność do łatwego wzruszania się, czasem w nietypowych chwilach, które mają dla mnie znaczenie emocjonalne. Zdarza mi się płakać na filmie, przy książce, przy piosence, ale także w chwilach kryzysowych, kiedy już mówię, że nie daję rady, kiedy jedyne co chce się krzyczeć, to “Boże, ratuj”. Wyobraźcie sobie, że jechałem raz w pociągu, gdzie było pełno ludzi, a ja siedziałem i łzy powoli mi płynęły po twarzy podczas czytania książki. Czytałem o rozpaczy mężczyzny, której sam też czasem doświadczam. Identyfikowałem się i przeżywałem to z nim. Taki jestem, taka jest ta cecha, której poświęcam dzisiaj tekst i czas.
Moja męska wrażliwość to otwarcie się na innych. Ludzie, kiedy widzą, że jestem podobny do nich, mają do mnie zaufanie. Często zdarza mi się, że rozmawiam z kimś nieznajomym, a już po chwili ta osoba zaczyna mi mówić o faktach, których przeciętna osoba by się nie dowiedziała, bo to zbyt osobiste. Otwarcie się na to, co boli, to też jest wrażliwość. I tym razem nie chodzi o dostrzeganie problemów życiowych, ale duchowych. Traktuję wrażliwość jako dar, bo dzięki temu widzę więcej. Wiąże się to też z tym, że więcej od siebie muszę wymagać, ale to już życie. Każdy z nas ma coś do zrobienia na tym świecie.
Moja męska wrażliwość niewątpliwie łączy się z emocjami, bo przeżywam różne sytuacje głębiej. Tam, gdzie inni widzą “tylko” tragedię drugich, ja znajduję drugiego człowieka.
Mamy tendencję do skupiania się na tym, co nieistotne. Sytuacja w życiu może się zmienić, to oczywiste. Jednak człowiek pozostaje tą samą osobą -tą, która będzie musiała iść dalej z tym swoim bagażem. I w takim człowieku widzę jego historię. Nie można uchronić człowieka od blizn, ale pokazać mu, że to jego siła, a nie słabość.
Tak samo myślę o swojej wrażliwości. To nie jest słabość. To siła, którą dał mi Bóg, abym mógł jeszcze mocniej rozumieć innych, by wczuć się w ich sytuację, by być z nimi…
Kiedy tak siedzę i chcę wszystkim rzucić, bo przeżywam coś, czego nie rozumiem, kiedy płaczę, kiedy wzruszam się, kiedy dostrzegam drugiego, to wtedy myślę sobie: Boże, dziękuję, że mnie takim stworzyłeś. Biada mi, gdybym myślał inaczej, bo nawet bym tego nie zauważył. Parafrazując świętego Pawła: Gdybym posiadł wszystkie rozumy świata, a wrażliwości bym nie miał, byłbym jak prototyp najnowszego telewizora, który jednak nigdy nie zostanie wprowadzony do użytku. Bo może ma i wszystkie funkcje, ale nie jest dla ludzi.
Na koniec zostawiłem moją męską wrażliwość wobec Boga. “Najlepsze zostawia się na koniec” – chciałoby się rzec. I tak jest w stu procentach. Wrażliwość na najmniejszego z nich, jest otwarciem się na Niego. Łatwo jest wołać: Boże, dziękuję Ci za piękne życie i ten film, na którym się wzruszyłem, ale trudniej już jest powiedzieć temu bezdomnemu: pójdę, bo choć jestem z koleżanką, to i tak moje pragnienie czynienia dobra jest większe. Wrażliwość uzdalnia mnie do czynienia dobra.
Moja męska wrażliwość na Eucharystii daje mi wiarę, że to Ty tam jesteś, że dostrzegam Ciebie, a nie tylko opłatek. Moment, w którym Twoje ciało jest wywyższone, ale jednocześnie wydane za grzechy świata, jest dla mnie mocnym przeżyciem. Czuję Twój ból, ale i Twoją radość. Z tego rodzi się pokój serca. Zdarza mi się wzruszyć na Ewangelii, kazaniu, a tak naprawdę to chyba w każdym momencie mszy, tylko oczywiście nie jest tak zawsze. Często jestem “tym silnym”, który musi dbać o tych mniejszych, bo jeśli ja w nich widzę Ciebie, to i oni muszą dostrzegać Ciebie we mnie…
Wrażliwość to dawanie Boga drugiemu człowiekowi sercem. Mógłbym napisać jeszcze wiele, ale to Was bardziej nie uwrażliwi. Ja Was zachęcam do tej wrażliwości, której każdy z nas może doświadczyć w Jezusie Chrystusie. Zapamiętajcie sobie jedno: wrażliwość jest męska. Nawet Jezus płakał nad śmiercią Łazarza przy innych. Przestaniecie być wrażliwi właśnie wtedy, kiedy uznacie, że ona jest niemęska. A dopóki pochodzi od Boga, to nie macie się o co martwić, bo ileż razy bardziej otwiera się na nas On, kiedy my otwieramy się na drugiego człowieka? Sami zobaczcie.

 

Tekst pochodzi z bloga Rafała Gelzoka: rafael.blog.deon.pl

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1069,moja-meska-wrazliwosc.html

*******

Męskie grzechy główne

Michał Borkowski

(fot. agence tophos/ flickr.com)

Grzeszących mężczyzn spotykamy na ulicach, w mediach, a bardzo często po prostu w lustrze. Katalog tych męskich grzechów jest bardzo szeroki, ale ja chciałbym się zastanowić nad jakąś nicią przewodnią czy mechanizmem tego naszego męskiego grzeszenia czyli innymi słowy męskiej głupoty.

Na początku pytanie kim jest mężczyzna? Myślę, że jeśli uda się uchwycić wyjątkowość i unikalność tego stworzenia, będzie łatwiej odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule. Jeśli mamy mówić o tym jak się sprzeniewierzamy naszej męskiej naturze, to warto, żeby sobie najpierw te naturę określić i sprecyzować. Zresztą każdego z Was zachęcam, żeby zastanowić się na własny użytek- jaka według Ciebie jest definicja mężczyzny. Uważam, że brakuje nam takiej osobistej refleksji, na której moglibyśmy budować system naszych przekonań, potem konsekwentnie według niego żyć, a w razie potrzeby bronić go przed atakami. Warto postawić sobie pytanie: po co mnie, po co światu potrzebni są mężczyźni? Co takiego unikalnego ja wnoszę jako mężczyzna czy co mężczyzna wnosi do mojego życia?
Moje poszukiwania osobiste i zawodowe doprowadziły mnie do definicji męskości zawierającej się w akronimie “od-do”- “o” jak odwaga, “d” jak decyzja, “d” jak działanie i “o” jak odpowiedzialność. Mężczyzna odważnie stawia pytania, przez które kwestionuje status quo, zdanie narzucane przez rodziców, kulturę, kościół, państwo, żonę, a nawet samego siebie i przez to dochodzi do jako takiego obiektywizmu. Następnie podejmuje śmiałą decyzję wynikającą z wypracowanego przez samego siebie obiektywizmu. Dalej działa konsekwentnie realizując podjętą decyzję i wreszcie ponosi pełną odpowiedzialność za swoje działania. Wszystkie te elementy są oczywiście obecne w życiu kobiet, ale dla mężczyzn są charakterystyczne, są elementem definiującym męską tożsamość, a kiedy ich zaczyna brakować to kończy się męskość.
Od powyższej definicji już niedaleko do tego, co uważam za główny mechanizm męskiego grzechu. Panie i Panowie przedstawiam postawę, którą myślę, że dobrze znacie z doświadczenie czyli męskie JAKOŚ-TO-BĘDZIE. To jest moim zdaniem największy wróg męskości w obecnych czasach. Postawa ta zagraża mężczyznom o wiele bardziej niż wojujące feministki, genderowcy, podwyższenie wieku emerytalnego, rak prostaty i wszystko inne razem wzięte.
Jakoś-to-będzie jest jak wirus, który zakaża kolejne sfery naszego męskiego życia i świata. Zaczyna się powoli, w małej skali, a potem okazuje się, że wszystko jest chore. Poniżej kilka przykładów jak ta postawa może przejawiać się w życiu.
Jakoś-to-będzie w sferze duchowej
Zacznijmy głęboko, a więc od sfery duchowej. Jest to chyba sfera najbardziej zainfekowana tym męskim wirusem, na skalę tak ogromną, że można nawet mówić o epidemii. Zostawiasz ten temat kobietom. Zostawiasz to babciom w beretach. Nie stać Cię nawet na ten jeden wysiłek podjęcia decyzji- czy jesteś wierzący czy jesteś niewierzący. Osobiście mam równie wiele szacunku zarówno dla jednych jak i drugich. Nie znajduję natomiast w sobie szacunku dla ludzi, którzy są bezmyślnie uczuleni na wszystko, co dotyczy Boga czy choćby nawet religii. Jeśli ktoś jest alergikiem, to niech się leczy. Natomiast jeśli ktoś podjął świadomą decyzję, że jest niewierzący i konsekwentnie ją realizuje to sam się w to nie bawi, ale jednocześnie potrafi szanować tych, dla których jest to ważne.
Jakoś-to-będzie w sferze psychicznej
Powszechnie wiadomo, że wyrażanie emocji nie jest naszą silną stroną- i pewnie dobrze, chociaż można by temu tematowi poświęcić osobne rozważania. Jednak jeśli całkowicie zaniedbujesz swoje życie psychiczne, jeśli ignorujesz kolejne sygnały, które alarmują, że coś się dzieje, coś jest nie tak- znowu pozwalasz sobie na nie- działanie. Przemęczenie, stany depresyjne- to wszystko są rzeczy, za które trzeba się brać od razu. Są jak świecąca się na czerwono kontrolka oleju w samochodzie, ale ty radośnie jedziesz dalej mając nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w sferze fizycznej
Być może wiesz bardzo dużo o większości sportowych dyscyplin. Doskonale wiesz jakie błędy popełnili polscy skoczkowie, ze nie stanęli na podium podczas igrzysk i znasz sposób na uzdrowienie polskiej piłki nożnej. Ale jednocześnie dostajesz zadyszki po tym, jak zasznurujesz buty, ponieważ absolutnie nie szanujesz swojego ciała i zdrowia. Jedyne sporty, które uprawiasz to “hantle na mokro” i wyczynowy “kciuking na pilocie od TV”. Tymczasem lata lecą, metabolizm się obniża, kilogramów i cholesterolu przybywa i prognozowany wiek życia się obniża, ale jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w relacjach i w rodzinie
Widzisz, że sytuacja wymaga Twojego zaangażowania, ale odpuszczasz. Postanawiasz przeczekać. Żona zaczyna alarmować, pyta “co się dzieje?”, ale Ty nie masz czasu ani chęci na to, żeby odpowiedzieć na to pytanie- nawet samemu sobie. W życiu dzieci jesteś obecny do momentu, kiedy wszystko idzie jak po maśle, a Ty możesz to kwitować dumnym “moja krew”. Jak już tylko coś przestaje trybić i sytuacja się komplikuje- odpuszczasz. Zamiast powtarzać “moja krew”, mówisz raczej do żony “zrób coś z tym Twoim dzieckiem”. Wylogowujesz się i masz nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w tym kraju
Może i masz swój pogląd na wszystko, wiesz, co władze robią źle. Pewnie nawet w ostatnim tygodniu rozmawiałeś o tym z kolegami przy jakiejś okazji, ale na tym się kończy Twoje zaangażowanie. Możesz pobić pianę, ponarzekać, że dzieje się źle, ale żeby już na przykład zainteresować się budżetem partycypacyjnym w Twoim mieście- nie, co to, to nie. To dla nawiedzonych jest. Poszedłbyś na wybory, może nawet Ty mógłbyś kandydować do samorządu, ale po co- przecież jakoś-to-będzie.
Przykłady działania wirusa jakoś to będzie można by mnożyć. Pewnie wiele do dodania miałyby tutaj nasze kobiety. Być może punkt widzenia, który przedstawiłem definiując mężczyznę można określić jako stereotypowy, ale czy to źle? Do czego powołani są mężczyźni, po co są Bogu na tym świecie potrzebni- bo chyba są, skoro ich stworzył? Dotychczasowy porządek świata jest w ostatnich czasach z wielu stron atakowany, ale chyba największym zagrożeniem jest piąta kolumna, która nosimy, pielęgnujemy i rozwijamy sami w sobie pozwalając sobie na jakoś-to-będzie.

 

 

Michał Borkowski – psycholog, trener szkoleń, mówca motywacyjny. Prowadzi stronę bycojcem.pl poświęconą świadomemu rodzicielstwu.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,417,meskie-grzechy-glowne.html
******

Ks. Strzelczyk: Zmartwychwstanie dało uczniom przeświadczenie, że są zbawieni

ks. Grzegorz Strzelczyk

Ks. Grzegorz Strzelczyk: Apostołowie z Wieczernika nie wyszli z podręcznikiem do dogmatycznej nauki o zbawieniu, ale z Duchem Świętym. (…)

 

Katechezę ks. Grzegorza Strzelczyka o zbawieniu zarejestrowano w Kościele Mariackim w Krakowie 16.04.2015 w ramach spotkań duszpasterstwa Sala na Górze – salanagorze.pl.

Ks. Grzegorz Strzelczyk – Ur. 1971; prezbiter Archidiecezji katowickiej, chrystolog. Studiował w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach oraz na Papieskim Wydziale Teologicznym w Lugano (Szwajcaria). Doktorat obronił na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

 

Główne zainteresowania badawcze: chrystologia, a zwłaszcza problemy współczesnych reinterpretacji klasycznej chrystologii dogmatycznej; historia teologii (metody teologicznej); kwestia związku teologii z doświadczeniem; wykorzystanie nowych technologii do wsparcia “warsztatu” teologicznego.

 

Członek Towarzystwa Teologów Dogmatyków, Laboratorium Więzi. Współzałożyciel i stały współpracownik kanału boska.tv.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1822,ks-strzelczyk-zmartwychwstanie-dalo-uczniom-przeswiadczenie-ze-sa-zbawieni.html

******

Z żoną będę na zawsze

Szum z Nieba

Joanna Sztaudynger / slo

(fot. LeonArts.at / flickr.com)

Nie jesteśmy powołani do nawracania, ale do kochania. Nie poglądami czy mądrymi wypowiedziami przekonamy innych do Chrystusa, ale miłością – opowiada Jan Budziaszek w rozmowie z Joanną Sztaudynger.

Perkusista Skaldów, jazzman współpracujący z największymi gwiazdami estrady. Objechał cały świat, grając w popularnych klubach, ucząc się od najlepszych. Prowadził życie muzyka, jakie stereotypowo wyobraża sobie większość z nas – koncerty, imprezy, alkohol… Dużo wyjazdów, nieczęsty gość w domu. Jego żona jest konserwatorem sztuki, pracuje na ASP w Krakowie. Mieli układ – ponieważ on dużo podróżuje, to sam z dziećmi wyjeżdża na wakacje, żeby ona mogła odpocząć. Pewnego lata jednak trzeba było wyremontować dom. Zatem tym razem na wakacje pojechała żona. To, co się wówczas wydarzyło, wywróciło życie muzyka do góry nogami.
Bardzo podoba mi się historia twojego nawrócenia – pewnego lata odpowiedziałeś na prośbę księdza, by przyjąć kilkanaście Niemek, które przyjechały do Krakowa, aby stąd wyruszyć na pielgrzymkę na Jasną Górę. Po kilku wspólnie spędzonych dniach postanowiłeś odprowadzić je na Wawel, żeby pomóc nieść ciężkie bagaże. Potem zdecydowałeś przejść z nimi pierwszy odcinek…
I tak bez szczoteczki do zębów, w klapkach doszedłem na Jasną Górę. Ale jeszcze wcześniej, zaraz po przyjściu do mojego domu, Niemki poprosiły, żebym je zaprowadził do św. Faustyny. Nie miałem pojęcia, gdzie to jest, ale udawałem, że wiem. Okazało się, że sanktuarium znajduje się kilka przystanków tramwajowych ode mnie. Te kobiety musiały przyjechać kilkaset kilometrów, żeby pokazać mi coś, co miałem pod nosem. To był czas jakby wyjęty z mojego życiorysu. Nie wiem, co się stało. Dopiero po latach zrozumiałem, że to Matka Boża przyprowadziła mnie do siebie, bo tak jej na mnie zależało. Wtedy tak naprawdę zaczęło się moje życie, choć nie mam wątpliwości, że nawracamy się każdego dnia. Ciągle musimy odchodzić od naszego ludzkiego myślenia i pytać Jezusa: “co Ty byś zrobił na moim miejscu?”. Warto również pamiętać, że tym, kto ma się najbardziej nawrócić, jestem ja. Nie mój brat, ale właśnie ja.
Jaka była największa zmiana w twoim życiu po nawróceniu?
Niedługo po powrocie z Częstochowy modlono się nade mną. Wydawało mi się, że nic szczególnego się nie wydarzyło. Jednak następnego dnia okazało się, że nie mam absolutnie ochoty na papierosy, a przez 25 lat paliłem naprawdę dużo. Dodatkowo poczułem obrzydzenie do alkoholu. Na nowo również zrozumiałem sens przysięgi małżeńskiej – to ja ślubuję, że będę wierny i nie opuszczę mojej żony aż do śmierci. I nieważne, co ona zrobi, czy będzie mi wierna – ja będę na nią zawsze czekał, bo jej to przysięgałem. Przyznam, że nie podoba mi się tendencja do coraz większej łatwości w stwierdzaniu nieważności małżeństwa. To często pójście na łatwiznę, brak wytrwałości i wierności przysiędze. Są sprawy czarno-białe, trzeba być zimnym albo gorącym, bo diabeł bardzo lubi słowo “porozmawiajmy…”. Chce przez to rozmyć prawdę. A prawda jest taka, że jesteśmy ludźmi wolnymi, którzy świadomie się pobrali i coś sobie przyrzekli. I nic mnie z tej przysięgi zwolnić nie może. To nie jest przysięga tylko na te kilka lat życia na ziemi, ale na wieczność. Dlatego ja zawsze będę czekał na moją żonę z miską zupy na stole.
Od ponad 50 lat występujesz na scenie jako muzyk. Czy równie dobrze się na niej odnajdujesz, mówiąc o Bogu?
Scena to mój żywioł. Od najmłodszych lat chętnie występowałem. Dzieci w przedszkolu, a później w szkole krępowały się, aby z czymś wystąpić na jakiejś uroczystości, a ja zawsze byłem chętny. Nie mam tremy, to jest łaska. Od wielu już jednak lat, przed każdym występem czy spotkaniem, tak się modlę: “Biada mi, jeśli ktoś po spotkaniu ze mną, zapamięta mnie , a nie Ciebie, Panie mój i Boże”.
Ale na pewno ludzie chętniej przychodzą do kościoła, jeśli na plakatach widzą twoje nazwisko?
Przychodzą, bo pamiętają mnie z młodości. Są ciekawi, jak wyglądam po prawie 50 latach grania ze Skaldami. W Moskwie spotkałem mężczyznę, który przyjechał zobaczyć się ze mną. Opowiadał mi, że w latach ’70 wśród młodych melomanów Rosji liczyły się tylko trzy światowe zespoły : The Rolling Stones, The Deep Purple i Skaldowie. On w młodości zachwycił się naszym koncertem. Pierwszy raz w życiu z bliska mógł zobaczyć amerykańskie instrumenty, na których graliśmy. Byliśmy dla niego bohaterami. I teraz, po latach przyjechał na rekolekcje, aby mi to powiedzieć.
Jaka ewangelizacja jest najskuteczniejsza?
Najprostsza – Maryja, gdy sama spodziewała się dziecka, pobiegła do ciotki Elki, żeby jej służyć – prać, sprzątać i gotować. A my często organizujemy wielkie wydarzenia, szukamy okazji do mówienia o Bogu gdzieś daleko, aby tylko nie zauważyć, że Pan Bóg postawił nas w konkretnym miejscu, i tu mamy zadanie do wypełnienia – musimy pokochać to, co najbliższe. Nie jesteśmy powołani do nawracania, ale do kochania. Nie poglądami czy mądrymi wypowiedziami przekonamy innych do Chrystusa, ale miłością. Ostatnio słuchałem bp. Dajczaka, który przypomniał, że jeśli nie będziemy chrześcijanami, którzy żyją zgodnie z tym, co głoszą, to będziemy siać tylko zgorszenie i ludzie się od nas odwrócą. Mamy przede wszystkim być przyzwoitymi ludźmi, z którymi przyjemnie jest usiąść przy stole, na których można polegać o każdej porze dnia i nocy. Pobożność bez miłości staje się zgorszeniem. Mam taką zasadę, że mówię o Bogu dopiero wtedy, gdy ktoś mnie zapyta. Pozwalam swojemu rozmówcy wygadać się do końca, staram się wtedy rozpoznać, czego mu brakuje, i dopiero wtedy odważam się mówić sam.
A czy masz wrażenie, że z każdym człowiekiem można osiągnąć taki duchowy poziom rozmowy, że różne przekonania lub pragnienia, które nosimy w sercu, stają się uniwersalne? Okazuje się, że chcemy tego samego, to samo daje nam szczęście?
Tak, ale dzieje się to wtedy, gdy ktoś naprawdę chce słuchać i poznać moje zdanie na jakiś temat, gdy szczerze pyta o moje życie. Podam bardzo dobry przykład. Mam przyjaciela, który jest jednym z najlepszych gitarzystów na świecie. Razem zjeździliśmy cały świat, graliśmy z najlepszymi muzykami jazzowymi. Ale dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach, gdy wykryto u niego raka mózgu, on chce ze mną rozmawiać, szuka kontaktu. Przede mną wyjazd do Moskwy, potem będę trzy dni w Polsce, i zaraz wyjeżdżam do Izraela. Ale spotkam się z nim, pojadę na drugi koniec kraju, bo on mnie teraz potrzebuje, nadszedł czas na rozmowę o rzeczach najważniejszych. Każdy ma swój czas spotkania z Bogiem – jeden w kołysce, a drugi na łożu śmierci.
Wiara jest zatem nieprzewidywalną łaską.
Oczywiście. Nic w relacji z Bogiem nie jest naszą zasługą. To, co przydarzyło mi się w życiu, przekroczyło wszelkie moje wyobrażenia. Nie studiowałem teologii, filozofii ani polonistyki, a dziś wydawane są moje książki, prosi się mnie o komentowanie bieżących wydarzeń, a ja czuję się stworkiem “ale dlaczego ja, Panie?”. Gdy głoszę rekolekcje w seminariach duchownym, gdy słuchają mnie profesorowie, to śmieję się, że prostego bębniarza proszą o świadectwo.
Kto pierwszy dowiedział się o narodzinach Jezusa? Pastuszkowie. Kto był świadkiem objawień Maryjnych? Juan Diego – prosty Indianin z dzisiejszego Meksyku, czternastoletnia Bernadeta w Lourdes, w Fatimie z Matką Bożą rozmawiało troje dzieci… Siostra Faustyna Kowalska, uboga, słabowita młoda kobieta, stała się orędowniczką Bożego Miłosierdzia na cały świat. Niesamowity jest plan Boży. Pan Jezus miał do wyboru uczonych w Piśmie i faryzeuszów, a apostołami zostali prości rybacy.
To ci ubodzy i prości są uprzywilejowani?
Tak. Pan Jezus mówi, że nie zobaczymy Królestwa Niebieskiego, jeśli nie staniemy się jak dzieci. Bp Józef Zawitkowski, który dla mnie jest ogromnym autorytetem, wspominał, że gdy już był biskupem, jego tata często go pytał : “Józek, a czy ty masz taką wiarę, jak wtedy gdy szedłeś do Pierwszej Komunii Świętej ?”.
A co ma zrobić człowiek wykształcony, po kilku fakultetach, teoretycznie przygotowany do relacji z Bogiem? On też mówi “Chcę wierzyć, chce mieć wiarę prostą”. Jak jemu pomóc stać się jak dziecko?
Nie chodzi tylko o wykształcenie, ale postawę serca. Nie da się wiary nauczyć z książek, ale można być inteligentem z sercem dziecka. W Dzienniku perkusisty, który piszę codziennie, prawie na każdej stronie pojawia się zdanie: “Panie, przymnóż mi wiary”. Za darmo dostajemy łaskę wiary. Zresztą wszystko jest łaską. Moje życie jest na to doskonałym przykładem – nawet 5 minut nie spędziłem w szkole muzycznej, a grałem z najwybitniejszymi muzykami świata.
To jest talent.
Ale on pochodzi od Boga, jest więc łaską. Mam dwóch kolegów muzyków, którzy są braćmi. Jeden z nich jest geniuszem, słyszy to, czego większość ludzi nie słyszy. Nawet cierpi, bo nie rozumie, jak można nie słyszeć tego, co on. Drugi brat nie ma już takich zdolności. Pochodzą od tych samych rodziców, skończyli te same uczelnie muzyczne, a jednak ich możliwości są zupełnie inne. Pewnych rzeczy nie da się nauczyć, po prostu się je ma lub nie. Za to drugi brat ma coś, czego nie ma ten geniusz. Każdy z nas jest niepowtarzalny, w czymś najbardziej wyjątkowy. Mam świadomość, że każdy człowiek, z którym rozmawiam, jest w czymś lepszy ode mnie. Ty masz coś, czego ja nie mam. I tym czymś masz dzielić się z innymi.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,347,z-zona-bede-na-zawsze.html

*******

 

O autorze: Judyta