Słowo Boże na dziś – 23 kwietnia 2015 r. – czwartek – św. Wojciecha, biskupa i męczennika, patrona Polski, uroczystość

Myśl dnia

Jesteś młody, dopóki wierzysz w życie.

Michael Benedum

Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Paulo Coelho
*******

ŚW. WOJCIECHA, BISKUPA I MĘCZENNIKA
– UROCZYSTOŚĆ

PIERWSZE CZYTANIE (Dz 1,3-8)

Apostołowie świadkami Jezusa

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Po swojej męce Jezus dał Apostołom wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca.
Mówił: „Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.
Zapytywali Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 126(125),1-2ab.2cd-3.4-5.6)

Refren: Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości.

Gdy Pan odmienił los Syjonu, *
wydawało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu, *
a język śpiewał z radości.

Mówiono wtedy między poganami: *
„Wielkie rzeczy im Pan uczynił”.
Pan uczynił nam wielkie rzeczy *
i ogarnęła nas radość.

Odmień znowu nasz los, Panie, *
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją, *
żać będą w radości.

Idą i płaczą *
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością *
niosąc swoje snopy.

DRUGIE CZYTANIE (Flp 1,20c-30)

Moim życiem jest Chrystus

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przeze mnie, przez moją ponowną obecność u was.
Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja, czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka, mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom. To właśnie dla nich jest zapowiedzią zagłady, a dla was zbawienia, i to przez Boga. Wam bowiem z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, skoro toczycie tę samą walkę, jaką u mnie widzieliście, a o jakiej u mnie teraz słyszycie.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 12,26)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 12,24-26)

Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec”.

Oto słowo Pańskie.

 

***************************************************************************************************************************************

 

KOMENTARZ

Spalać się w miłości

Żyjemy nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Nasze życie wtedy ma sens, gdy przynosi konkretne owoce. A owoce służą temu, aby inni mogli się nimi nakarmić i wzmocnić się w drodze. Życie duchowe mierzy się skalą naszej relacji do Boga. Jeśli jest ona prawdziwa, wtedy też prawdziwsze stają się nasze relacje z ludźmi. Stajemy się bardziej wrażliwi na ich potrzeby. Z większą wyrozumiałością podchodzimy do ich słabości, zanurzając je w Bożym miłosierdziu. Potrafimy z większym zapałem wypełniać przykazanie miłości bliźniego. Matka i ojciec „spalają się” się dla swoich dzieci. Kapłan „oddaje życie” za swoich parafian. Siostra żyjąca w klauzurze ogarnia modlitewną miłością tych, których tutaj nigdy na ziemi nie spotka.

Panie, daj mi serce zdolne do bezinteresownej miłości do moich bliźnich. Nie chcę szukać jedynie mojej wygody i korzyści, ale być dla innych „dobrym jak chleb”.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
******

Na dobranoc i dzień dobry – J 12, 24-26

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Peter Heilmann / flickr.com / CC BY 2.0)

Ten, kto kocha swoje życie…

 

Godzina Syna Człowieczego
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

 

Opowiadanie pt. “Złote ziarno”

 

Pewien rolnik – jak opowiada legenda hinduska – niósł na plecach worek pełen pszenicy. W drodze spotkał Boga. – Podaruj mi trochę ziaren – prosił go Wszechmocny. Chłop wyciągnął z worka jedno ziarenko i dał je Bogu.

 

Stwórca potrzymał dar przez chwilę w dłoni i zwrócił Hindusowi. Zdumiony wieśniak spostrzegł, że ziarno jest… złote. Jeszcze długo, długo po tym wydarzeniu wyrzucał sobie swoją chciwość.

 

Refleksja

 

Każdy z nas doświadcza w swoim życiu obumierania. Doświadcza tego nasze ciało, bo przecież się starzejemy i obumieramy. Ale doświadcza tego obumierania nasza psychika, nasz duch, nasz sposób myślenia i poznawania. Coś co było kiedyś takie łatwe, dziś zdaje się być często trudniejsze lub inne. Obumieramy, ale też rodzimy się do nowego, bo przecież wciąż jest przed nami zawsze nowe…

 

Jezus przynosi nam nowe przykazanie miłości naszych bliźnich. Musi obumrzeć w nas stary człowiek, który przyjmuje przykazanie miłości bliźniego, ale też bezwarunkowy akt przebaczenia. Nie jest to łatwe zwłaszcza tam, gdy ktoś nas nie lubi, nienawidzi lub podkłada “kłody” pod nogi. Jezus uczy nas swoim przykładem, bo przecież przebaczył tym, którzy nie tylko skazali go na śmierć, ale również tym, którzy wykonali na Nim wyrok…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

 

1. Co znaczy słowo “obumierać”?
2. Na czym polega proces “obumierania i rodzenia” się do nowego?
3. Jak przebaczać tym, którzy nam zawinili?

 

I tak na koniec…
Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli (Paulo Coelho)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,237,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-12-24-26.html

******

Refleksja katolika

Tajemnicą radości życia jest miłość. Radosne i bezinteresowne dawanie siebie. Obumieranie, wychodzenie z kręgu własnych interesów, aby służyć Bogu Ojcu w innych ludziach wespół z Jezusem Chrystusem na wieki (zob. J 12,24-26). Choć kosztuje to nieraz wiele łez i trudu, to jednak radość jest ogromna (zob. Ps 126,1-6). Człowiek wielbi Boga całym sobą, życiem i śmiercią, troszcząc się szczerym sercem o wytrwanie w jedności wiary (zob. Flp 1,20c-30). Duch Święty daje siłę do świadectwa w każdym położeniu i czasie (zob. Dz 1,3-8).
Idą i płaczą
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością
niosąc swoje snopy
(Ps 126,6)
Anna-Irena, Kraków
czytelny@poczta.fm

***

Człowiek pyta:

Znienawidziłem wszelki swój dorobek, jaki nabyłem z trudem pod słońcem, a który zostawię człowiekowi, co przyjdzie po mnie. A któż to wie, czy mądry on będzie, czy głupi? A władać on będzie całym mym dorobkiem, w który włożyłem trud swój i mądrość swoją pod słońcem. I to jest marność.
Koh 2, 18-19

Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem?
Koh 2,22

***

Panowanie nad sobą,  Syr 6

2. Nie oddawaj siebie na wolę swych żądz, abyś jak bawół nie był [nimi] miotany.
3. Liście zmarnujesz, owoce zniszczysz i pozostawisz siebie jak uschłe drzewo.
4. Zła żądza zgubi tego, kto jej nabył, i uczyni go uciechą dla wrogów.

Przyjaciele, Syr 6

5. Miła mowa pomnaża przyjaciół, a język uprzejmy pomnaża miłe pozdrowienia.
6. Żyjących z tobą w pokoju może być wielu, ale gdy idzie o doradców, [ niech będzie] jeden z tysiąca!
7. Jeżeli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj!
8. Bywa bowiem przyjaciel, ale tylko na czas jemu dogodny, nie pozostanie nim w dzień twego ucisku.
9. Bywa przyjaciel, który przechodzi do nieprzyjaźni i wyjawia wasz spór na twoją hańbę.
10. Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu, nie wytrwa on w dniu twego ucisku.
11. W powodzeniu twoim będzie jak [drugi] ty, z domownikami twymi będzie w zażyłości.
12. Jeśli zaś zostaniesz poniżony, stanie przeciw tobie i skryje się przed twym obliczem.
13. Od nieprzyjaciół bądź z daleka i miej się na baczności przed twymi przyjaciółmi.
14. Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł.
15. Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość.
16. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia; znajdą go bojący się Pana.

Zdobywanie mądrości, Syr 6

17. Kto się boi Pana, dobrze pokieruje swoją przyjaźnią, bo jaki jest on, taki i jego bliźni.
18. Synu, od młodości swej staraj się o naukę, a będziesz ją nabywał aż do siwizny.
19. Jak oracz i siewca przystępuj do niej i czekaj na dobry jej plon; trochę się utrudzisz pracując nad nią, ale wnet będziesz spożywał jej owoce.
20. Jakże bardzo twarda jest dla nieuków, a lekkoduch w niej nie wytrwa.
21. Jak potężny kamień próby go przytłoczy i nie będzie zwlekał z jej odrzuceniem.
22. Mądrość bowiem, zgodnie ze swą nazwą, nie dla wielu jest dostrzegalna.
23. Słuchaj, synu, przyjmij me zasady, a rady mojej nie odrzucaj!
24. Włóż nogi w jej dyby, a szyję swą w jej obrożę!
25. Poddaj ramiona swe i dźwignij ją, a nie zżymaj się na jej więzy!
26. Całą duszą zbliż się do niej i strzeż jej dróg ze wszystkich sił!
27. Ubiegaj się o nią, szukaj, a da ci się poznać, a gdy ją posiądziesz, nie wypuszczaj z objęć!
28. Na koniec bowiem znajdziesz miejsce jej odpoczynku, a to ci się w radość obróci.
29. Dyby jej będą ci walną obroną, a obroża jej strojem zaszczytnym.
30. Złota bowiem jest na niej szata, a więzy jej są z nici purpurowych.
31. Jak strój wspaniały ją przywdziejesz, jak wieniec radosnego uniesienia włożysz na siebie.
32. Jeżeli jej będziesz pożądał, posiądziesz naukę, jeśli dołożysz uwagi, zdatny będziesz do zrobienia wszystkiego.
33. Jeżeli będziesz lubił słuchać, nauczysz się, i jeśli nakłonisz ucha swego, będziesz mądry.
34. Stań na zgromadzeniu starszych: a [jeśli] kto jest mądry, przyłącz się do niego!
35. Chętnie słuchaj wszelkiego wykładu rzeczy Bożych, a przysłowia rozumne niech nie ujdą twojej uwagi!
36. Jeżeli ujrzysz kogoś mądrego, już od wczesnego rana idź do niego, a stopa twoja niech ściera progi drzwi jego!
37. Rozmyślaj nad zarządzeniami Pana, a przykazaniami Jego zawsze pilnie się zajmuj! On sam umocni twe serce, a pożądana mądrość będzie ci dana.

***

Choć z tobą w drogę idzie towarzyszów wielu,
Nie powierzaj im łacno twej podróży celu,
Ni kierunków, ni środków, bo często się dzieje,
Że obok podróżnego wędrują złodzieje
I ciekawi są wiedzieć, w jaką idzie stronę,
Gdzie chowa grosz na życie i miecz na obronę.

Adam Mickiewicz

http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html

******

Refleksja maryjna

Naśladować Maryję w dostrzeganiu trudnych sytuacji

Prośmy zatem Najświętszą Pannę, aby spoglądała na współczesne wesela, którymi są nasze wspólnoty, nasze lokalne kościoły, nasz Kościół włoski i ten Powszechny. Ażeby spoglądała na wesele, którym jest nasza społeczność i aby uwrażliwiała nas na to, czego nam brakuje, aby zatrzymała na nas Swoje spojrzenie pełne rozwagi, dobroci i szczerości, z jakim obserwowała wesele w Kanie Galilejskiej. Prośmy Maryję, by nie pozwoliła, aby nasze serca smuciły się z powodu błahostek, ale aby współweseliły się na wielkim weselu ludzkości, wychwytując problemy wszystkich tych, którzy nie mają wina, chleba i radości, którzy nie są zaangażowani w wesele.

Każdy z nas może zadać sobie pytanie: czy jestem aż tak zajęty osobistymi sprawami, moją pracą, że nie sprawia mi już przyjemności uczestniczenie w życiu wspólnoty, Kościoła, w życiu społecznym? Jestem tak silny i wytrwały w realizacji mojego powołania, że nie pojmuję już jak ono powinno przystosować się w pełni do dobrze zastawionego stołu, do którego wszyscy przystępują z miłością i radością? Jestem tak mało refleksyjny, że patrzę na drzewo zapominając o lesie?

C. M. Martini


teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR,   Kraków 2000
www.salwator.com

http://www.katolik.pl/modlitwa,884.html

*******
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
Kazanie 329, na święto męczenników 1-2 ; PL 38, 1454

„Jeśli obumrze, przyniesie owoc obfity”

    Chwalebne czyny męczenników, będące zawsze ozdobą Kościoła, pozwalają nam zrozumieć prawdą, którą właśnie śpiewaliśmy: „Drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli.” (Ps 116, 15). Ta śmierć ma wielką cenę w naszch oczach i w oczach tego, dla którego Imienia ponieśli oni śmierć.

Ale ceną tych wszystkich śmierci jest śmierć jednego. Ile śmierci nabył, sam umierając? Jeśli by nie umarł, ziarno rzucone w glebę by się nie rozmnożyło. Słyszeliście, co mówił, kiedy zbliżała się Jego męka, a nasze odkupienie:„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. (J, 12, 24). Kiedy Jego bok został przebity włócznią, to, co z niego wypłynęło, to cena wszechświata.

Wierni i męczennicy zostali nabyci; ale wiara męczenników udowodniła swoje szlachectwo, ich krew o tym świadczy. „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (1J, 3, 16). Jest zresztą powiedziane: „Gdy z możnym do stołu usiądziesz, pilnie uważaj, co położono przed tobą, a wyciągając swoją rękę wiedz, że i ty musisz to samo przygotować”. (Prz 23,1). To jest stół wspaniale zastawiony, przy nim je się z gospodarzem uczty. On jest gospodarzem, który zaprasza i sam jest pokarmem oraz napojem. Męczennicy zatem zwracali uwagę na to, co jedli i pili, aby móc się podobnie odpłacić. Ale jak mogli by się odpłacić, gdyby im nie dał Ten, który poniósł pierwszy wydatek? To nam właśnie zaleca psalm, który właśnie śpiewaliśmy: „Drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli”.

*******

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=lAgUw0N9dUE
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
23 KWIETNIA
******
Święty Wojciech, biskup i męczennik
główny patron Polski

Święty Wojciech Wojciech urodził się ok. 956 roku w możnej rodzinie Sławnikowiców w Lubicach (Czechy). Jego ojciec, Sławnik, był głową możnego rodu, spokrewnionego z dynastią saską, panującą wówczas w Niemczech. Matka Wojciecha, Strzeżysława, również pochodziła ze znakomitej rodziny, być może z Przemyślidów, którzy rządzili wówczas państwem czeskim. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów Sławnika. W najstarszym rękopisie jego imię brzmi Wojetech. Wedle pierwotnych planów ojca Wojciech miał zostać rycerzem. Ostatecznie o jego przeznaczeniu do stanu duchownego według biografów zdecydowała choroba. Rodzice złożyli ślub, że gdy syn wyzdrowieje, będzie oddany Bogu na służbę. Nie można tego wykluczyć. Wydaje się jednak, że przyczyna była inna: taki był po prostu zwyczaj w owych czasach, że gdy można rodzina miała więcej synów czy córek, przeznaczała ich do stanu duchownego na opatów, ksienie czy biskupów.
W 968 roku papież Jan XIII, dzięki inicjatywie cesarza Ottona I, ustanowił w Magdeburgu metropolię jako biskupstwo misyjne dla nawracania zachodnich Słowian. Pierwszym arcybiskupem tego miasta został św. Adalbert (+ 981), który poprzednio był opatem benedyktyńskim w Weissenburgu (Alzacja). Pod jego opiekę Wojciech został wysłany jako 16-letni młodzieniec w 972 roku. Na dworze metropolity kształcił się w szkole katedralnej, pod czujnym okiem znanego uczonego, Otryka. Tu także przygotowywał się przez prawie 10 lat (972-981) do swoich przyszłych duchownych obowiązków. Z wdzięczności dla metropolity przybrał sobie jego imię i jako Adalbert figuruje we wszystkich późniejszych dokumentach. Pod tym imieniem jest znany i czczony w Europie.
Święty Wojciech Biografie wspominają, że do Wojciecha dołączył się również później jego młodszy, przyrodni brat, Radzim. Mieli do dyspozycji własną służbę. Ojciec hojnie zaradzał wszystkim potrzebom synów.
Po śmierci metropolity Adalberta 25-letni Wojciech wrócił do Pragi. Zastał tam pierwszego biskupa łacińskiego Pragi i Czech, Dytmara, który od roku 973 rządził diecezją. Był Niemcem i zależał od metropolii w Moguncji. Wojciech był już wtedy subdiakonem. W Pradze przyjął pozostałe święcenia (981).
W styczniu 982 r. biskup Dytmar zmarł. Wojciech był świadkiem jego śmierci i kajania się, że był pasterzem złym, chociaż kronikarze piszą, że był pobożny i gorliwy. Zjazd w Lewym Hradcu pod przewodnictwem księcia Bolesława wytypował na następcę Dytmara Wojciecha. Nominację jednak musiał zatwierdzić cesarz. Otton II był zajęty właśnie wyprawą wojenną na południe Italii. Dopiero w roku 983 zwołał sejm Rzeszy do Werony i tam zatwierdził Wojciecha. W tym samym roku dnia 29 czerwca odbyła się także konsekracja Wojciecha na biskupa, której dokonał metropolita Moguncji, św. Willigis (+ 1011). Tak więc Wojciech był pierwszym biskupem narodowości czeskiej w Czechach.
Wojciech wszedł do swojej biskupiej stolicy, Pragi, boso. Miał wtedy zaledwie 27 lat. Jego hagiografowie są zgodni, że jego dobra biskupie nie były zbyt wielkie. Przeznaczał je na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na potrzeby kleru katedralnego i diecezjalnego, na potrzeby własne, które były w tych wydatkach najmniejsze, i na ubogich. Zaopatrywał ich potrzeby i sam ich odwiedzał, słuchał pilnie ich skarg i potrzeb, odwiedzał więzienia, a przede wszystkim targi niewolników. Praga leżała na szlaku ze wschodu na zachód. Handlem ludźmi zajmowali się Żydzi, dostarczając krajom mahometańskim niewolników. Biograf pisze, że Wojciech miał mieć pewnej nocy sen, w którym usłyszał skargę Chrystusa: “Oto ja jestem znowu sprzedany, a ty śpisz?”. Scenę tę przedstawia jeden z obrazów drzwi gnieźnieńskich, które powstały ok. 1127 r.
Święty Wojciech Sytuacja Kościoła w Czechach w owym czasie nie była łatwa. Był on uzależniony od kaprysu możnych i władcy. Nie mniejsze kłopoty miał Wojciech z duchownymi. Wprowadzenie zasad życia wspólnego szło opornie wśród duchowieństwa katedralnego. Św. Bruno z Kwerfurtu stwierdza, że “duchowni żenili się jawnie”. Możnych zraził sobie Wojciech przypomnieniem zakazu wielożeństwa, gromieniem za wiarołomność oraz za związki małżeńskie z krewnymi. Nie liczono się ze świętami, łamano posty. Kiedy Wojciech zobaczył, że jego napomnienia są daremne, a złe obyczaje dalej się szerzą, po pięciu latach rządów (983-988) postanowił opuścić swą stolicę. Najpierw udał się do Moguncji, po poradę do metropolity Willigisa. Następnie skierował swoje kroki, za jego zgodą, do Rzymu, aby u papieża szukać rady i prosić o zwolnienie z obowiązków. Od cesarzowej Konstantynopola Wojciech otrzymał znaczny zasiłek w srebrze, by po zrzeczeniu się biskupstwa mieć środki na swoje utrzymanie. Wojciech rozdał jednak srebro między ubogich, a orszak biskupi odprawił do Czech.
Papież Jan XV przyjął z miłością udręczonego biskupa Pragi. Nie zwolnił go wprawdzie z obowiązków, ale pozwolił mu na pewien czas oddalić się od nich. Wojciech postanowił więc udać się pieszo z bratem Radzimem do Ziemi Świętej jako pielgrzym. Kiedy po drodze znalazł się na Monte Cassino, tamtejsi mnisi chcieli go zatrzymać u siebie, aby wyświęcał ich kościoły i mnichów na kapłanów. Byli bowiem wtedy w zatargu z miejscowym biskupem. Wojciech jednak nie zgodził się na to. Udał się dalej na południe do Gaety. W pobliżu miasta zatrzymał się i spotkał się ze słynnym mnichem bazyliańskim, św. Nilem. Ten poradził mu, aby wstąpił do benedyktynów w Rzymie. Tak też św. Wojciech uczynił. Przyjął go w opactwie świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie jego przełożony, Leon. Wraz ze swoim bratem, bł. Radzimem, w Wielką Sobotę w roku 990 Wojciech złożył profesję zakonną. Jego żywoty podają, że z wielką pokorą wypełniał wszystkie obowiązki zakonne, jakby od dawna był jednym z mnichów. W tym czasie w rządach diecezją praską zastępował go biskup Miśni, Falkold. W charakterze mnicha Wojciech przebywał w Rzymie w latach 989-992 (w wieku 33-36 lat).
Święty Wojciech W 992 r. zmarł Falkold. Czesi udali się do metropolity w Moguncji, aby zmusić Wojciecha do powrotu. Ten natychmiast przez posłów wysłał dwa listy: do Wojciecha i do papieża. Papież zwołał synod i po naradzie nakazał Wojciechowi wracać do Pragi. Po trzech i pół roku Wojciech opuścił klasztor, zabrał ze sobą kilkunastu zakonników z opactwa i założył nowy klasztor w Brzewnowie pod Pragą. Potem zabrał się do budowy kościołów tam, gdzie były osady ludzkie. Dotąd bowiem kościoły były w zasadzie jedynie przy grodach możnych panów. W porozumieniu z księciem wprowadzono dziesięciny, aby Kościołowi w Czechach zapewnić stałe dochody. Wojciech wysłał misjonarzy na Węgry. Sam też tam się udał. Stąd powstała opowieść, że udzielił chrztu (według innych źródeł – bierzmowania) św. Stefanowi, przyszłemu władcy Węgier.
Te obiecujące poczynania zakończyły się jednak niebawem zupełną klęską. Zaważył na tym bezpośrednio następujący wypadek: na dworze książęcym w Pradze pochwycono na cudzołóstwie kobietę z możnego rodu Werszowców. Urażony śmiertelnie mąż zamierzał ją zabić. Ta jednak schroniła się do Wojciecha. Biskup udzielił jej azylu w klasztorze benedyktynek, który stał w pobliżu zamku przy kościele św. Jerzego. Wpadli tam siepacze, wywlekli ofiarę i zamordowali ją na miejscu. Wojciech rzucił na nich klątwę. W akcie zemsty Werszowcowie napadli na rodzinny gród Wojciecha. Gród spalono, ludność zapędzono w niewolę, wymordowano także czterech braci Wojciecha wraz z ich żonami i dziećmi. Działo się to 28 września 995 roku. Ocalał tylko najstarszy brat Wojciecha, Sobiebór, który w tym czasie był poza granicami Czech. Sytuacja była tak gorąca, że Wojciech nie był pewny nawet swojego życia. Złamany tymi wydarzeniami, po zaledwie niecałych trzech latach udał się potajemnie ponownie do Rzymu. Na Awentynie przyjęto go serdecznie. Papież również okazał mu dużo życzliwości.
Niestety, w 996 r. Jan XV umarł. W maju 996 r. odbył się w Rzymie synod, na którym metropolita Moguncji, św. Willigis, oskarżył Wojciecha, że ten bezprawnie opuścił swoją stolicę. Synod nakazał Wojciechowi pod grozą klątwy powrót. Wojciech udał się więc do Moguncji, czekając na decyzję cesarza, gdyż tylko on mógł siłą wprowadzić Wojciecha do Pragi, zbuntowanej przeciwko swojemu pasterzowi. Ponieważ cesarz zwlekał jednak z wyprawą orężną, czekając, aż Czesi sami uznają swoją winę, Wojciech skorzystał z okazji i odwiedził Francję, a w niej – jako pielgrzym – nawiedził grób św. Marcina w Tours, św. Benedykta we Fleury i św. Dionizego w Saint-Denis pod Paryżem. Kiedy zaś nadal powrót św. Wojciecha był niemożliwy, biskup udał się do Polski z postanowieniem oddania się pracy misyjnej wśród pogan. Było to późną jesienią 996 roku. Otton III wyraził na to zgodę, gdy Czesi przysłali Wojciechowi ostateczną odpowiedź, że nie godzą się na jego powrót.
Święty Wojciech Bolesław Chrobry bardzo ucieszył się na wiadomość, że do Polski ma przybyć biskup Wojciech. Słyszał o nim wiele od jego rodzonego brata, Sobiebora, któremu wcześniej udzielił schronienia. Król chciał zatrzymać Wojciecha u siebie jako pośrednika w misjach dyplomatycznych. Kiedy jednak Wojciech stanowczo odmówił i wyraził chęć pracy wśród pogan, powstała myśl nawrócenia Wieletów na zachodzie. Z powodu jednak trwającej tam wówczas wojny ostatecznie urządzono wyprawę misyjną do Prus. Bolesław Chrobry dał Wojciechowi do osłony 30 wojów. Biskupowi towarzyszył tylko jego brat, bł. Radzim, i subdiakon Benedykt Bogusza, który znał język pruski i mógł służyć za tłumacza. Działo się to wczesną wiosną 997 roku. Wojciechowi przypisuje się ufundowanie pierwszych klasztorów benedyktyńskich na ziemiach polskich. Za swojego fundatora uważają Wojciecha opactwa w Międzyrzeczu, Trzemesznie i w Łęczycy (Tum).
Wisłą udał się Wojciech do Gdańska, gdzie przez kilka dni głosił Ewangelię tamtejszym Pomorzanom. Stąd udał się w dalszą drogę. Aby nie nadawać swojej misji charakteru wyprawy wojennej, Wojciech oddalił żołnierzy. Niedługo potem dziki tłum otoczył misjonarzy i zaczął im złorzeczyć. Jeden z pogan uderzył biskupa wiosłem w plecy, aż mu brewiarz wypadł z rąk. Kiedy Wojciech zorientował się, że Prusy nie chcą nawrócenia, postanowił zakończyć misję powrotem do Polski. Prusowie poszli za nim. Miejsca męczeńskiej śmierci nie udało się uczonym dotąd zidentyfikować. Mogło to być w okolicy Elbląga lub Tękit (Tenkitten). 23 kwietnia 997 roku w piątek o świcie zbrojny tłum Prusów otoczył trzech misjonarzy: św. Wojciecha, bł. Radzima i subdiakona Benedykta Boguszę. Ledwie skończyła się odprawiana przez biskupa Wojciecha Msza św., rzucono się na nich i związano ich. Zaczęto bić Wojciecha, ubranego jeszcze w szaty liturgiczne, i zawleczono go na pobliski pagórek. Tam pogański kapłan zadał mu pierwszy śmiertelny cios. Potem 6 włóczni przebiło mu ciało. Odcięto mu głowę i wbito ją na żerdź. Przy martwym ciele pozostawiono straż. W chwili zgonu Wojciech miał 41 lat.
Wykupienie ciała św. Wojciecha Po pewnym czasie wypuszczono na wolność bł. Radzima i kapłana Benedykta ze skierowaną do króla Polski propozycją oddania ciała św. Wojciecha za odpowiednim okupem. Król Polski sprowadził je najpierw do Trzemeszna, a potem uroczyście do Gniezna. Cesarz Otto III na wiadomość o śmierci męczeńskiej przyjaciela natychmiast zawiadomił o niej papieża z prośbą o kanonizację. Była to pierwsza w dziejach Kościoła kanonizacja, ogłoszona przez papieża, gdyż dotąd ogłaszali ją biskupi miejscowi. Na żądanie papieża sporządzono najpierw żywot Wojciecha na podstawie zeznań naocznych świadków: bł. Radzima i Benedykta. W oparciu o ten żywot papież Sylwester II jeszcze przed rokiem 999 dokonał uroczystego ogłoszenia Wojciecha świętym. Dzień święta wyznaczył papież zgodnie ze zwyczajem na dzień jego śmierci, czyli na 23 kwietnia. Wtedy także zapadła decyzja utworzenia w Polsce nowej, niezależnej metropolii w Gnieźnie, której patronem został ogłoszony św. Wojciech.
W marcu roku 1000 Otto III odbył pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Wtedy – podczas spotkania z Bolesławem Chrobrym – została uroczyście proklamowana metropolia gnieźnieńska z podległymi jej diecezjami w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu. Otto III opuścił Polskę obdarowany relikwią ramienia św. Wojciecha. Jej część umieścił w Akwizgranie, a część na wysepce Tybru w Rzymie, w obu miejscach fundując kościoły pod wezwaniem św. Wojciecha.

Grób św. Wojciecha w katedrze w Gnieźnie

Św. Wojciech stał się patronem Kościoła w Polsce. Jego kult szybko ogarnął Węgry, Czechy oraz kolejne kraje Europy. Wojciech jest jednym z trzech głównych patronów Polski (obok NMP Królowej Polski i św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa i męczennika). Jest też patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej, warmińskiej i diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej oraz miast, m.in. Gniezna, Trzemeszna, Serocka. Ku czci św. Wojciecha zostały zrobione słynne drzwi gnieźnieńskie, na których w 18 obrazach-płaskorzeźbach, wykonanych w brązie, są przedstawione sceny z życia św. Wojciecha. Św. Bruno Bonifacy z Kwerfurtu, również benedyktyn, biskup i przyszły męczennik, napisał około 1004 r. zachowany do dzisiaj “Żywot św. Wojciecha”.

W ikonografii Święty występuje w stroju biskupim, w paliuszu, z pastorałem. Jego atrybuty to także orzeł, wiosło oraz włócznie, od których zginął.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/04-23.php3
Jan Paweł II

Tylko z Chrystusem można zbudować
nowy dom dla Europy

Msza w 1000-lecie męczeństwa św. Wojciecha
Gniezno, 3 czerwca 1997 r.

Gniezno, 3 czerwca 1997

Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na placu przed katedrą

 

1. Veni, Creator Spiritus!

Stajemy dziś przy grobie św. Wojciecha w Gnieźnie. W ten sposób znajdujemy się w samym centrum Wojciechowego milenium. Przed miesiącem ów szlak Wojciechowy rozpocząłem w Pradze oraz w Libicach, diecezji Hradec Králové — stamtąd bowiem pochodził Wojciech. A dzisiaj jesteśmy w Gnieźnie — rzec można, w tym miejscu, gdzie dokończył on swego ziemskiego pielgrzymowania. Dziękuję Bogu w Trójcy Jedynemu, że u schyłku tego tysiąclecia dane mi jest znów modlić się przy relikwiach św. Wojciecha, które są największym skarbem naszego narodu.

Pragniemy iść tym świętowojciechowym, duchowym szlakiem, który bierze swój początek niejako z wieczernika. Właśnie do wieczernika, dokąd apostołowie wrócili z Góry Oliwnej po wniebowstąpieniu Chrystusa, prowadzi nas dzisiejsza liturgia. Przez czterdzieści dni od zmartwychwstania Chrystus ukazywał się im, mówił o królestwie Bożym. Polecił im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać na spełnienie obietnicy Ojca. „Słyszeliście o niej ode Mnie” — mówił Chrystus. „Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce ochrzczeni zostaniecie Duchem Świętym. (…) Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (por. Dz 1, 5.8). Otrzymują więc apostołowie mandat misyjny. W mocy słów zmartwychwstałego Pana mają iść na cały świat i nauczać wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (por. Mt 28, 18-20). Na razie jednak wracają do wieczernika i tam trwają w modlitwie, oczekując na spełnienie obietnicy. Dziesiątego dnia, w święto Pięćdziesiątnicy, Chrystus zesłał im Ducha Świętego, który odmienił ich serca. Stali się mężni i gotowi podjąć swój misyjny mandat. Rozpoczęli dzieło ewangelizacji.

To dzieło prowadzi w dalszym ciągu Kościół. Następcy apostołów wyruszają wciąż na cały świat, by nauczać wszystkie ludy. Przy końcu pierwszego tysiąclecia przybywali na ziemię polską synowie różnych narodów już przedtem ochrzczonych, zwłaszcza zaś narodów ościennych. Wśród nich centralne miejsce zajmuje św. Wojciech, który przybył do Polski z sąsiedniej i pobratymczej krainy czeskiej. Dało to jakby drugi początek Kościołowi na ziemiach piastowskich. Chrzest w 966 roku, za Mieszka I, zostaje niejako potwierdzony krwią Męczennika. I nie tylko to. Polska bowiem wchodzi do rodziny krajów europejskich. Przy relikwiach św. Wojciecha spotykają się cesarz Otton III i Bolesław Chrobry, w obecności legata papieskiego. Było to spotkanie o historycznej wymowie — Zjazd Gnieźnieński. Miało ono oczywiście znaczenie polityczne, ale miało i znaczenie kościelne. Przy grobie św. Wojciecha została proklamowana przez papieża Sylwestra II pierwsza polska metropolia: Gniezno, do której zostały przyłączone biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu.

2. Ziarno, które obumrze, przynosi owoc, plon obfity (por. J 12, 24). Również do św. Wojciecha odnoszą się słowa z Ewangelii Janowej, które kiedyś Chrystus wypowiedział do apostołów. Umierając, dał on świadectwo życia. „Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25). Wojciech dał też świadectwo służby apostolskiej. Powiedział bowiem Chrystus: „Kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26). Wojciech poszedł za Chrystusem. Poszedł długą drogą, która prowadziła z rodzinnych Libic do Pragi, z Pragi do Rzymu. A potem, kiedy natrafiał wciąż na opór swoich praskich rodaków, wyruszył jako misjonarz na Równinę Panońską, a z kolei przez Bramę Morawską do Gniezna i nad Bałtyk. Jego misja jest jak gdyby zwieńczeniem ewangelizacji ziem piastowskich. A to właśnie dlatego, że Wojciech dał świadectwo Chrystusowi, ponosząc śmierć męczeńską. Ciało Męczennika wykupił Bolesław Chrobry i sprowadził je tu, do Gniezna.

Wypełniły się w Wojciechu słowa Chrystusa. Ponad miłość doczesnego życia postawił on miłość do Syna Bożego. Poszedł za Chrystusem jako wierny i ofiarny sługa, dając o Nim świadectwo za cenę swej krwi. I oto uczcił go Ojciec. Lud Boży otoczył go czcią należną świętym na ziemi w przekonaniu, że Wojciech, męczennik Chrystusa, cieszy się chwałą w niebie.

„Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity”. Jakże dosłownie te słowa spełniły się w życiu i w śmierci św. Wojciecha! Jego męczeńska krew, zmieszana z krwią innych polskich męczenników, leży u fundamentów Kościoła i państwa na ziemiach piastowskich. Wojciechowy zasiew krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce. Czerpała z niego cała Polska u zarania swej państwowości i przez następne stulecia. Zjazd Gnieźnieński otworzył dla Polski drogę ku jedności z całą rodziną państw Europy. U progu drugiego tysiąclecia naród polski zyskał prawo, by na równi z innymi narodami włączyć się w proces tworzenia nowego oblicza Europy. Jest więc św. Wojciech wielkim patronem jednoczącego się wówczas w imię Chrystusa naszego kontynentu. Święty Męczennik tak swoim życiem, jak i swoją śmiercią kładzie podwaliny pod europejską tożsamość i jedność. Po tych historycznych śladach stąpałem wielokrotnie w okresie milenium chrztu Polski, przybywając z Krakowa do Gniezna z relikwiami św. Stanisława, i dziś Opatrzności Bożej dziękuję za to, że dane mi jest jeszcze raz znaleźć się na tym szlaku.

Dziękujemy ci, św. Wojciechu, żeś nas dzisiaj tak licznie tu zgromadził. Są tu wśród nas bardzo dostojni goście. Myślę naprzód o prezydentach krajów związanych z osobą i działalnością św. Wojciecha-Adalberta. Dziękuję za obecność prezydentowi Polski panu Kwaśniewskiemu, prezydentowi Czech panu Václavovi Havlovi, prezydentowi Litwy panu Brazauskasowi, prezydentowi Niemiec panu Herzogowi, prezydentowi Słowacji panu Kováčowi, prezydentowi Ukrainy panu Kuczmie, prezydentowi Węgier panu Gönczowi. Czcigodni Panowie, wasza obecność tutaj w Gnieźnie ma szczególne znaczenie dla całego kontynentu europejskiego. Tak jak przed tysiącem lat, tak i dziś świadczy ona o chęci pokojowego współżycia i budowania nowej Europy, złączonej więzami solidarności. Proszę bardzo, ażeby Panowie byli łaskawi przekazać moje pozdrowienie swoim narodom, które dzisiaj tutaj reprezentujecie.

Słowa wdzięczności kieruję także pod adresem księży kardynałów przybyłych z Wiecznego Miasta, z kardynałem sekretarzem stanu Angelo Sodano na czele, oraz kardynałów z krajów świętowojciechowych, którym przewodzi kardynał Miloslav Vlk — następca św. Wojciecha na stolicy biskupiej w Pradze. Raduję się, że wraz z nami są kardynałowie z odległych stron świata, od Ameryki aż po Australię. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję oczywiście za obecność kardynałom polskim z kardynałem prymasem na czele, wszystkim arcybiskupom i biskupom. Również dziękuję biskupom prawosławnym oraz zwierzchnikom Wspólnot reformowanych, a także zwierzchnikom innych Wspólnot kościelnych. Słowa szczególnego pozdrowienia kieruję do naszego gospodarza, księdza arcybiskupa Muszyńskiego, metropolity gnieźnieńskiego, oraz do was, drodzy bracia i siostry, którzy przybyliście na to spotkanie z całej Polski.

3. Pozostało mi głęboko w pamięci spotkanie gnieźnieńskie w czerwcu 1979 roku, gdy po raz pierwszy papież rodem z Krakowa mógł sprawować Eucharystię na Wzgórzu Lecha, w obecności niezapomnianego Prymasa Tysiąclecia, całego Episkopatu, wielu pielgrzymów nie tylko z Polski, ale również z krajów ościennych. Dzisiaj, po osiemnastu latach, wypadałoby powrócić do tamtej homilii gnieźnieńskiej, która stała się poniekąd programem pontyfikatu. Przede wszystkim jednak była ona pokornym odczytywaniem zamierzeń Bożych, związanych z ostatnim 25-leciem naszego milenium. Mówiłem wtedy: „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież-Polak, papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu…? Tak. Chrystus tego chce. Duch Święty tak rozrządza, ażeby to zostało powiedziane teraz, tutaj w Gnieźnie” (3 VI 1979 r.).

Z tego miejsca rozlała się wówczas potężna fala, moc Ducha Świętego. Tutaj zaczęła przybierać konkretne formy myśl o nowej ewangelizacji. W tym czasie dokonały się wielkie przemiany, powstały nowe możliwości, pojawili się nowi ludzie. Runął mur dzielący Europę. W pięćdziesiąt lat po rozpoczęciu drugiej wojny światowej jej skutki przestały żłobić oblicze naszego kontynentu. Skończyło się półwieczne rozdzielenie, za które szczególnie straszliwą cenę płaciły miliony mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej. Dlatego tutaj, u grobu św. Wojciecha, składam dziś Bogu wszechmogącemu dziękczynienie za wielki dar wolności, jaki otrzymały narody Europy, a czynię to słowami Psalmisty:

„Mówiono wtedy
między narodami:
»Wielkie rzeczy im Pan uczynił!«
Pan uczynił nam wielkie rzeczy
i radość nas ogarnęła”
(por. Ps 126 [125], 2-3).

4. Umiłowani bracia i siostry, po latach osiemnastu powtarzam to samo: potrzebna jest nam gotowość. Okazuje się bowiem w sposób niekiedy bardzo bolesny, że odzyskanie prawa samostanowienia oraz poszerzenie swobód politycznych i ekonomicznych nie wystarcza dla odbudowy europejskiej jedności. Jakże nie wspomnieć w tym miejscu tragedii narodów byłej Jugosławii, dramatu narodu albańskiego i ogromnych ciężarów ponoszonych przez wszystkie społeczeństwa, które odzyskały wolność z wielkim wysiłkiem, zrzucając z siebie jarzmo totalitarnego systemu komunistycznego.

Czyż nie można powiedzieć, że po upadku jednego muru, tego widzialnego, jeszcze bardziej odsłonił się inny mur, niewidzialny, który nadal dzieli nasz kontynent — mur, który przebiega przez ludzkie serca? Jest on zbudowany z lęku i agresji, z braku zrozumienia dla ludzi o innym pochodzeniu i innym kolorze skóry, przekonaniach religijnych, jest on zbudowany z egoizmu politycznego i gospodarczego oraz z osłabienia wrażliwości na wartość życia ludzkiego i godność każdego człowieka. Nawet niewątpliwe osiągnięcia ostatniego okresu na polu gospodarczym, politycznym, społecznym nie przesłaniają istnienia tego muru. Jego cień kładzie się na całej Europie. Do prawdziwego zjednoczenia kontynentu europejskiego droga jeszcze jest daleka. Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo, ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej chrześcijańskiej samoświadomości.

5. Drodzy bracia i siostry, to właśnie Chrystus, Jezus Chrystus, „ten sam wczoraj, dziś i na wieki” (por. Hbr 13, 8), objawił człowiekowi jego godność! To On jest gwarantem tej godności! To patroni Europy — św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody — oni wszczepili w europejską kulturę prawdę o Bogu i o człowieku. To orszak świętych misjonarzy, których dziś przypomina nam św. Wojciech, niósł europejskim ludom nowinę o miłości bliźniego, o miłości nieprzyjaciół nawet — nowinę poświadczoną oddaniem za nich życia. Tą Dobrą Nowiną — Ewangelią, żyli w Europie przez kolejne stulecia, aż po dzień dzisiejszy, nasi bracia i siostry. Powtarzały ją mury kościołów, opactw, szpitali i uniwersytetów. Głosiły ją foliały, rzeźby, obrazy, obwieszczały strofy poezji i dzieła kompozytorów. Na Ewangelii kładziono podwaliny duchowej jedności Europy.

Od grobu św. Wojciecha pytam więc, czy wolno nam odrzucić prawo chrześcijańskiego życia, które głosi, że tylko ten przynosi owoc obfity, kto obumiera dla wszystkiego, co nie Boże, kto dla dobra braci obumiera, jak ziano rzucone w ziemię? Tu, z tego miejsca, powtarzam wołanie z początku mego pontyfikatu: otwórzcie drzwi Chrystusowi! W imię poszanowania praw człowieka, w imię wolności, równości, braterstwa, w imię międzyludzkiej solidarności i miłości, wołam: nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi! Człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Dlatego mur, który wznosi się dzisiaj w sercach, mur, który dzieli Europę, nie runie bez nawrotu ku Ewangelii. Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić, odcinając się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie „wspólnego domu” dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga? O taką rzeczywistość zabiegał św. Wojciech, za taką przyszłość oddał swoje życie. On też dzisiaj nam przypomina, iż nie można zbudować nowego porządku bez odnowionego człowieka, tego najmocniejszego fundamentu każdego społeczeństwa.

6. U progu trzeciego tysiąclecia świadectwo św. Wojciecha jest wciąż obecne w Kościele i wciąż wydaje owoce. Winniśmy jego dzieło ewangelizacji podjąć z nową mocą. Tym, którzy zapomnieli o Chrystusie i Jego nauce, pomóżmy odkryć Go na nowo. Stanie się tak wtedy, kiedy zastępy wiernych świadków Ewangelii znów zaczną przemierzać nasz kontynent; gdy dzieła architektury, literatury i sztuki będą w sposób porywający dla współczesnego człowieka ukazywać Tego, który jest „wczoraj, dziś, ten sam na wieki”; gdy w sprawowanej przez Kościół liturgii ujrzą piękno oddawania Bogu chwały; gdy dostrzegą w naszym życiu świadectwo chrześcijańskiej miłości, miłosierdzia i świętości.

Umiłowani bracia i siostry, w jak niezwykłej godzinie dziejów przyszło nam żyć! Jak ważkie zadania powierzył nam Chrystus! On wzywa każdego z nas, abyśmy przygotowywali nową wiosnę Kościoła. Chce, aby Kościół — ten sam, co w czasach apostolskich i w czasach św. Wojciecha — wkroczył w nowe tysiąclecie pełen świeżości, rozkwitającego nowego życia i rozmachu ewangelicznego. W  roku 1949 Prymas Tysiąclecia wołał: „Tu, przy grobie św. Wojciecha, zapalać będziemy ogniste wici, zwiastujące ziemi naszej »światłość na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego« (por. Łk 2, 32)” (List pasterski na ingres). Dziś na nowo wznosimy to wołanie, prosząc o światło i ogień Ducha Świętego, aby zapalał nasze wici zwiastunów Ewangelii aż po krańce ziemi.

7. Święty Wojciech jest ciągle z nami. Pozostał w piastowskim Gnieźnie, pozostał w powszechnym Kościele otoczony chwałą męczeństwa. I z perspektywy tysiąclecia zdaje się dzisiaj przemawiać do nas słowami św. Pawła z dzisiejszej liturgii: „Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja — czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka — mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom” (Flp 1, 27-28).

Odczytujemy raz jeszcze dzisiaj, po tysiącu lat, ten Pawłowy i ten Wojciechowy testament. Prosimy, ażeby słowa tego testamentu doczekały się spełnienia również w naszym pokoleniu. Nam bowiem z łaski Bożej dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć, skoro toczyliśmy tę samą walkę, jakiej świadectwo pozostawił nam św. Wojciech (por. Flp 1, 29-30).

I przyzywamy Wojciechowego pośrednictwa, prosząc go o orędownictwo, gdy Kościół oraz Europa przygotowują się do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.

I przyzywamy Ducha Świętego, Ducha Mądrości i Mocy.

Veni, Creator Spiritus. Amen.

Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:

„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki”. (Hbr 13, 8).

Te słowa, drodzy bracia i siostry, nabierają szczególnej wymowy na tym miejscu nabrzmiałym historią. To On, Chrystus, zgromadził nas tutaj w jedną wspólnotę dziękujących Bogu za dar św. Wojciecha, który stał się fundamentem rodzącego się przed tysiącem lat Kościoła i państwa. Wyrażam ogromną radość, że mogłem z wami przy relikwiach św. Wojciecha, męczennika i patrona Polski, sprawować tę Najświętszą Ofiarę. Dzięki składam Bogu, iż po raz drugi dane mi było jako papieżowi przybyć do Gniezna.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich tu obecnych, słowa pozdrowienia kieruję do członków parlamentu z Panem Marszałkiem Senatu na czele, do przedstawicieli władz administracyjnych i samorządowych: wojewodów, prezydentów i burmistrzów miast oraz wójtów licznych gmin. Słowa szczególnego podziękowania składam na ręce Pana Wojewody poznańskiego oraz Pana Prezydenta Gniezna za godne przygotowanie i odnowienie miasta świętego Wojciecha, pierwszej historycznej stolicy Polski. Również serdecznie witam obecnych tu przedstawicieli różnych organizacji i stowarzyszeń. Są z nami kombatanci, jest wojsko, są harcerze i policjanci, którym szczególnie dziękuję za ich służbę. Raduję się, że przybyli tutaj, do kolebki narodu, Polacy z emigracji. Pozdrawiam Polonię ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Argentyny i innych stron świata.

Pozdrawiam także różne grupy apostolskie z Akcją Katolicką na czele, które od św. Wojciecha pragną uczyć się zapału apostolskiego oraz powracać do korzeni, by na nowo uświadamiać sobie swoją tożsamość. Duchowość Wojciechowa, której zręby w wielkiej syntezie wyryte są na Drzwiach Gnieźnieńskich, stanowić może i dla nas drogowskaz wzrastania ku tym wartościom, które są nieodzowne dla Europy poszukującej trwałej jedności. W istocie opierają się one na Ewangelii, na jej duchu i mocy.

Szczególne słowa pozdrowienia kieruję do młodzieży, zwłaszcza tej, która całą noc czuwała i pielgrzymowała z Lednicy do grobu św. Wojciecha. Bądźcie zawsze Bogiem silni.

Jako pamiątkę mojej pielgrzymki do grobu św. Wojciecha pozostawiam wam poświęconą replikę przepięknego baldachimu nad trumienką św. Wojciecha, nawiązującego w swojej formie do słynnej konfesji Berniniego w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Na odrestaurowanym grobie świętego Męczennika złożyłem swój podpis jako znak wielowiekowej wspólnoty Kościoła rzymskiego z Kościołem polskim i osobistej więzi następcy świętego Piotra ze swoim narodem. Poświęciłem również brązowy ołtarz, będący fundacją Episkopatu niemieckiego. Polsce pozostawiam w darze koronowane wizerunki Matki Bożej; mieszkańcom Bydgoszczy przywożę dar w postaci tytułu bazyliki mniejszej dla monumentalnego kościoła Księży Misjonarzy w sercu miasta, a mieszkańcom Kaliningradu ikonę św. Wojciecha.

http://www.mateusz.pl/jp99/pp/1997/pp19970603a.htm

Jan Paweł II

ŚW. WOJCIECH SYMBOLEM DUCHOWEJ JEDNOŚCI EUROPY

Gniezno, 3.06.1997. Orędzie Papieża do prezydentów siedmiu państw europejskich

Ekscelencje,
Szanowni Panowie Prezydenci,

Wasza obecność w Gnieźnie, w chwili gdy obchodzimy uroczyście tysiąclecie męczeństwa św. Wojciecha, posiada szczególną wymowę. Witam was z szacunkiem w tym wyjątkowym momencie i dziękuję za to, że zechcieliście przybyć, aby wraz z Kościołem oddać cześć temu wielkiemu Świętemu, w miejscu, gdzie znajduje się jego grób.

Przed dziesięciu laty kardynał František Tomášek powiedział, że św. Wojciech jest «symbolem duchowej jedności Europy». Istotnie, pamięć o tym wielkim Świętym pozostała szczególnie żywa w środkowej Europie. Dowodzi to, że ludy tego kontynentu mają głęboką świadomość, iż są spadkobiercami dziedzictwa tych misjonarzy, którzy z mocą głosili na ich ziemiach wiarę chrześcijańską i zaszczepili w ich kulturze chrześcijańską wizję człowieka.

Św. Wojciech, urodzony w Czechach w epoce bliskiej jeszcze czasom, gdy Cyryl i Metody rozpoczynali ewangelizację Słowian, potrafił — wzorem swoich wielkich poprzedników — łączyć duchowe tradycje Wschodu i Zachodu. Zdobywszy wykształcenie w Magdeburgu, został kapłanem, a potem biskupem w Pradze. Poznał Rzym, stolicę papieży, i Pawię. Pielgrzymował też do Francji. Przebywał w Moguncji, gdzie zaprzyjaźnił się z cesarzem Ottonem III. Jako apostoł pogan w swej ostatniej misji dotarł do wybrzeży Bałtyku. Był człowiekiem głębokiej duchowości. W ciągu krótkiej działalności misyjnej wpisał się na trwałe w dzieje kilku narodów. Polska uznaje św. Wojciecha za jednego ze swoich głównych patronów i ze czcią przechowuje jego relikwie wśród swoich najcenniejszych skarbów.

Świadectwo św. Wojciecha jest nieprzemijające, gdyż cechuje je przede wszystkim umiejętność harmonijnego łączenia różnych kultur. Jako człowiek Kościoła zawsze zachowywał niezależność w niestrudzonej obronie ludzkiej godności i podnoszeniu poziomu życia społecznego. Z duchową głębią doświadczenia monastycznego podejmował służbę ubogim. Wszystkie te przymioty osobowości św. Wojciecha sprawiają, że jest on natchnieniem dla tych, którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych.

Św. Wojciech żył w niespokojnych czasach; przeżył tragedie rodzinne i zmagał się z przeszkodami w swoim apostolskim posługiwaniu; na koniec przyjął śmierć męczeńską, ponieważ nie chciał wyrzec się głoszenia orędzia o zbawieniu. W naszym stuleciu, również bardzo burzliwym, ludy środkowej Europy przeszły straszliwe doświadczenia. Dzisiaj otwierają się przed nimi nowe drogi. Trzeba, aby Europejczycy umieli zdecydowanie podjąć wysiłek twórczej współpracy; aby umacniali pokój między sobą i wokół siebie! Nie można pozostawić żadnego kraju, nawet słabszego, poza obrębem wspólnot, które obecnie powstają!

Dziś nadal stoją przed odpowiedzialnymi za politykę ogromne zadania. Umacnianie instytucji demokratycznych, rozwój gospodarczy, współpraca międzynarodowa — wszystkie te działania osiągną swój prawdziwy cel tylko wówczas, gdy zapewnią taki poziom życia, który pozwoliłby człowiekowi rozwijać wszystkie wymiary swojej osobowości. Wzniosłość misji ludzi kierujących polityką polega na tym, że mają oni działać w taki sposób, aby zawsze była szanowana godność każdej ludzkiej istoty; stwarzać sprzyjające warunki dla budzenia ofiarnej solidarności, która nie pozostawia na marginesie życia żadnego współobywatela; umożliwiać każdemu dostęp do dóbr kultury; uznawać i wprowadzać w życie najwyższe wartości humanistyczne i duchowe; dawać wyraz swoim przekonaniom religijnym i ukazywać ich wartość innym. Postępując tą drogą, kontynent europejski umocni swoją jedność, dochowa wierności tym, którzy położyli podwaliny pod jego kulturę, i spełni swoje doczesne powołanie w świecie.

Szanowni Panowie Prezydenci!

Niech orędzie św. Wojciecha stanie się dla was obfitym źródłem inspiracji do działania wobec ogromu problemów, jakim musicie sprostać. Raz jeszcze dziękuję wam za przybycie w dniu dzisiejszym do Gniezna. Składam gorące życzenia wypełnienia wzniosłych zadań oraz wszelkiej pomyślności wam samym i narodom, które reprezentujecie. Proszę Boga, by udzielił wam daru swego błogosławieństwa.

JAN PAWEŁ II, PAPIEŻ

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/gniezno2_03061997.html#

**************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*********

Niech św. Wojciech umocni waszą wiarę

KAI / ptt

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

– Niech wstawiennictwo Patrona Polski umocni was w wierze, wyprosi pokój i rozwój waszej Ojczyzny – powiedział Franciszek pozdrawiając podczas dzisiejszej audiencji pielgrzymów polskich.

 

Oto słowa Następcy św. Piotra skierowane do Polaków:

 

Witam pielgrzymów polskich. Jutro przypada uroczystość św. Wojciecha. Jego męczeńska śmierć przed tysiącem lat stała się fundamentem rodzącego się wówczas waszego Kościoła i państwa. Święty Jan Paweł II powiedział o nim, “że jest on natchnieniem dla tych, którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych” (Gniezno, 3 VI 1997 r.). Niech wstawiennictwo Patrona Polski umocni was w wierze, wyprosi pokój i rozwój waszej Ojczyzny. Z serca wam błogosławię.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2953,niech-sw-wojciech-umocni-wasza-wiare.html

********

Nowe wezwanie w Litanii Loretańskiej

http://www.kkbids.episkopat.pl/

(fot. Nancy Bauer / Shutterstock.com)

Litania Loretańska decyzją Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z listopada 2014 roku jest wzbogacona o nowe wezwanie: “Matko Miłosierdzia, módl się za nami!”. Warto pamiętać o tym podczas nabożeństw majowych.

 

Oto treść przypomnienia ze strony Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów:

 

Dekretem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z dnia 8 listopada 2014 roku (Prot. 130/14) do treści Litanii Loretańskiej włączono kolejne wezwanie. Po słowach “Matki łaski Bożej” należy odmówić wezwanie “Matko miłosierdzia”. Zmianę należy uwzględnić podczas tradycyjnych nabożeństw majowych.

 

Źródło: http://www.kkbids.episkopat.pl/

******

BIOGRAFIA DUCHA ŚWIĘTEGO

okladka

Biografia Ducha Świętego?

To niewykonalne. Jak opisać życie Kogoś, kto jest bez początku i bez końca? Jak to zmieścić w książce?

Nie taki jest mój cel. Chcę, by Ten, o którym piszę, stał się bliższy Tobie, byś skupił się na Jego działaniu, doświadczył tego, kim On jest i jak może zmienić Twoje życie. Chcę, żebyś spojrzał na Ducha z perspektywy swojej biografii, żebyś Go w niej odnalazł i zaprosił, by pisał ją dalej z Tobą. By ktoś, patrząc na Twoje życie, mógł zawołać: To jest biografia Ducha Świętego!

Maria Miduch – dr judaistyki i hermeneutyki biblijnej, mgr teologii (UPJPII), mgr studiów bliskowschodnich (UJ), wykładowca języka hebrajskiego i Starego Testamentu (Seminarium Salezjanów Kraków). Członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Lider we wspólnocie Głos na Pustyni, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska.

SPIS TREŚCI

Wstęp ….. 5

Duch, który stwarza

A Duch Boży unosił się nad wodami… (Rdz 1, 2) ….. 15

Miłość stwarzania ….. 16

Trój-, a jednak -jedyny ….. 19

„Ta Ducha Święta” ….. 21

Ciągle działający ….. 25

Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego

osłoni Cię… (Łk 1, 35) ….. 31

Same zaskoczenia ….. 31

Ciągle żywa historia ….. 33

Moc Boża ….. 35

Nic nie jest niemożliwe ….. 38

Nieczekający na doskonałość ….. 40

Z hebrajskim temperamentem ….. 43

Od zadań specjalnych ….. 45

Duch, który budzi

Pieśń nad Pieśniami: O szalenie zakochanym Bogu,

który potrafi czekać ….. 51

Wielka pochwała miłości ….. 52

Duch ukryty w wiosennym ogrodzie ….. 54

Cierpliwy zakochany ….. 56

Budzik miłości ….. 60

Księga Proroka Ezechiela: Pełnia życia na cmentarzu

(Ez 37, 1-14) ….. 62

Specjalista od brudnej roboty ….. 63

Pełnia życia ….. 67

Pełnia relacji ….. 69

To się dzieje teraz! ….. 72

Nasze cmentarze ….. 78

Duch, który się wylewa

Oby tak cały lud prorokował (Lb 11, 29) ….. 83

Coraz bliżej ….. 83

Niecierpliwy i hojny Dawca ….. 87

Rozbudzony apetyt ….. 89

Boże kryteria są inne ….. 91

Prowadzić przez służbę ….. 94

Bicie serca Boga ….. 97

I wyleję potem Ducha mego (Jl 3, 1) ….. 100

Zakochany Bóg ….. 100

Bożych niespodzianek ciąg dalszy ….. 106

Teraz jest czas ulewnego deszczu! ….. 113

Zostali napełnieni Duchem Świętym (Dz 2, 4) ….. 116

W pułapce obrazu ….. 116

Wylał się i co dalej? ….. 119

Niecierpliwy Bóg ….. 123

Żydowsko-pogańskie świętowanie ….. 125

„Niejednorazowy” dar ….. 127

Otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my (por. Dz 10, 47) ….. 130

Nie koniec zaskoczeń ….. 130

Przekroczyć granicę ….. 133

I jeszcze coś więcej! ….. 138

Pokora kluczem do „więcej” ….. 143

Więcej niż łyżka i wiadro ….. 146

…przez Ducha świętego (por. Rz 5, 5) ….. 149

To, co odziedziczyłeś po Tacie ….. 149

Płynny prezent ….. 153

Duch, który broni

…zakazuje ci tego Pan, szatanie (por. Za 3, 2) ….. 165

Sprawiedliwość musi być ….. 165

Nietypowy proces ….. 168

Anioł – nieanioł ….. 170

Tajemniczy obrońca ….. 173

Nie zostawię was sierotami (por. J 14, 26) ….. 177

Ukryty pod obcymi słowami ….. 177

Sprawiedliwy jest tylko jeden ….. 180

Odwróć kolejność, zmień myślenie ….. 183

Prawda wychodzi na jaw ….. 187

Duch, który woła

Dobre jest w oczach Pana błogosławienie (Lb 24, 1) ….. 197

Ten, który nie może zamilknąć ….. 197

Może być nawet poganin ….. 200

Poprzez Słowo ….. 203

Życzę ci… ….. 208

Duch Pana Boga nade mną (Iz 61, 1) ….. 213

Starotestamentalna ewangelia ….. 213

Osłaniający ….. 215

Bardzo ambitny plan ….. 218

Wypełniło się! ….. 223

Duch święty i my (por. Dz 15, 28) ….. 229

Nie bez problemów ….. 229

Dwie drogi do jednego celu ….. 231

Jedność nie znaczy jednolitość ….. 233

Im trudniej, tym lepiej? ….. 237

Duch Ojca waszego będzie mówił przez was (Mt 10, 20) ….. 240

Nic nowego ….. 240

Dar na trudne chwile ….. 242

Dostajesz pełny pakiet VIP ….. 244

To nie tylko wołanie o ustanie prześladowań ….. 247

Więcej niż słowa ….. 249

Nie jesteś już niewolnikiem (Ga 4, 7) ….. 254

Czasy niewolnictwa minęły? ….. 254

Czy tylko wolny? ….. 256

Zadanie specjalne ….. 259

To nie jest bez znaczenia, jak do Niego mówisz ….. 262

Tatusiu! ….. 265

To jest twoje zadanie! To jest zaszczyt! ….. 268

To jest odpowiedzialność ….. 271

Przyjdź (por. Ap 22, 17) ….. 274

Księga pocieszenia ….. 274

Naprawdę powróci! ….. 277

Nic na siłę ….. 280

Ani słowa o poligamii? ….. 282

Zakończenie ….. 289

http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,72517,Biografia-Ducha-Swietego.htm?utm_source=deon&utm_medium=baner&utm_campaign=biografiaducha

*******

Wstrząsające przesłanie Chrześcijan do Islamistów z ISIS [WIDEO]

Mighty / youtube.com / mc / pk

“Giniecie dla Waszego boga, nasz Bóg zginął za nas” – takimi słowami chrześcijanie z organizacji MIGHTY w USA apelują do Islamistów o zaprzestanie krwawych egzekucji na naszych siostrach i braciach.

Dodają, że przed Jedynym Bogiem jesteśmy równi, a krwawa ofiara Jezusa Chrystusa, raz na zawsze odkupiła wszystkie, nawet najgorsze czyny.
Chrystus został ukrzyżowany. Raz za WSZYSTKICH. Aby uczynić braćmi grzeszników takich jak ja i Ty. Nawet Ty. Nawet dziś.”

 

Film jest dostępny z polskimi napisami.

Za stworzenie filmu odpowiada chrześcijańska organizacja MIGHTY z Los Angeles, która zajmuje się działalnością misyjną poprzez media elektroniczne. Jako cel stawia sobie tworzenie wysokiej jakości treści multimedialnych. Jej członkowie nazywają siebie misjonarzami medialnymi (media missionaries).

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1821,wstrzasajace-przeslanie-chrzescijan-do-islamistow-z-isis-wideo.html

Jeden z komentarzy pod filmem:

~katarzyna ~ItGuy 22:26:54 | 2015-04-22 Myśle,że powinniśmy skupić się nad tym o czym juz wiele razy wspominał papież Franciszek, nad “ekumenizmem krwi”,jednością. Jeden cytat: “(…) dziś krew Jezusa, przelewana przez Jego licznych chrześcijańskich męczenników w różnych częściach świata, wzywa nas do jedności. Dla prześladowców nie jesteśmy podzieleni, nie jesteśmy luteranami, prawosławnymi, ewangelikami, katolikami… Nie! Jesteśmy jedno! Dla prześladowców jesteśmy chrześcijanami! Ich więcej nie interesuje. To jest ekumenizm krwi, którego dzisiaj się doświadcza.”

*******

Masz dość swojego życia? Jest rozwiązanie!

Pustynia Serc / youtube.com / pk

Wstydzisz się swojej przeszłości? Życie jest ci obojętne? Przeraża cię to, czego Bóg od ciebie oczekuje? Jesteś zniewolony przez grzech? Jeśli tak, to najlepsza pora aby coś zmienić.

Działanie Boga nie zawsze można zrozumieć. Nałogi, choroby, nawet krzywdy jakie wyrządzamy innym (!) są tym, co ostatecznie prowadzi do izolacji, cierpienia i śmierci. Tymczasem, dzięki Jezusowi Chrystusowi nawet ludzkie słabości mogą wydać piękne owoce. Wszystko co trzeba zrobić to zaufać Bogu…
…i powstać!
A dlaczego warto powstawać? Bo Jezus zrobił to już wcześniej. Dla ciebie.

 

Film jest dostępny z polskimi napisami.

http://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,188,masz-dosc-swojego-zycia-jest-rozwiazanie.html

*****

ks. Marek Dziewiecki

Miłość silniejsza niż śmierć i grzech

Idziemy

Dla człowieka grzech jest groźniejszy niż śmierć, gdyż śmierć jest jedynie doczesna, natomiast grzech może mieć skutki, które trwają wiecznie. Zmartwychwstały Jezus otwiera nam nie tylko drogę do wieczności, lecz także drogę do nieba, gdyż czyni nas zdolnymi do osiągnięcia świętości.
Wydarzenia Wielkiego Tygodnia stały się dla uczniów Jezusa osobistym dramatem. Byli oni zdruzgotani ukrzyżowaniem i śmiercią ukochanego Mistrza. Tego się nie spodziewali, mimo że Jezus zapowiadał, iż zostanie wydany w ręce złych ludzi i śmiertelnie skrzywdzony. Apostołowie nie tylko byli zaskoczeni losem Zbawiciela. Byli też rozgoryczeni swoją własną postawą. W godzinie próby wszyscy rozczarowali. Judasz zdradził swego Mistrza. Piotr, który z zapałem zapewniał Jezusa o swojej odwadze, zaparł się Go trzykrotnie. Inni uczniowie pouciekali. Tylko Jan pojawił się pod krzyżem. Lecz również i on schował się później w Wieczerniku przed światem.
Położenie uczniów stało się odtąd dramatyczne. Byli oni przekonani o tym, że ich ukochany Mistrz całkowicie przegrał. Przerażało ich okrucieństwo i przewrotność rodaków mających władzę, którzy sprzymierzyli się ze znienawidzonym okupantem, byle tylko zabić Jezusa. Zaskoczyła ich także bezmyślność podburzonego tłumu ludzi dobrej woli, który poddał się manipulacji i w demokratycznych wyborach wybrał pospolitego przestępcę, a nie Tego, który przeszedł przez ziemię, wszystkim dobrze czyniąc.
W obliczu nieodwołalnej – w ich przekonaniu – klęski, uczniowie Jezusa nie marzyli już o niczym innym, jak tylko o tym, by zapomnieć o całej tej bolesnej historii. Gdyby mogli cofnąć czas, to z pewnością nie poszliby drugi raz za Nauczycielem z Nazaretu. Wiadomość o pustym grobie musiała spaść na nich jak grom z jasnego nieba. Mogli spodziewać się wszystkiego, tylko nie tego, że historia ich Mistrza i ich własna misja nie są jeszcze zakończone. Piotr i Jan, którzy biegną w kierunku grobu, przekonują się, że grób jest naprawdę pusty. Wtedy otwierają się im oczy i przypominają sobie słowa Jezusa, który mówił im przecież, że będzie zabity i że trzeciego dnia zmartwychwstanie. W dniach tryumfu Mistrza nie brali pod uwagę tej pierwszej zapowiedzi. W obliczu dramatu Golgoty zapomnieli o drugiej. Pusty grób stał się dla nich początkiem przełomu. Zaczęła odradzać się w nich nadzieja. Zaczęła kiełkować w nich myśl, że może jednak Jezus żyje, zgodnie z tym, co sam zapowiadał. Piotr i Jan wracają do pozostałych uczniów z nowiną o tym, że w grobie nie ma ciała Mistrza. Oni sami nie są jednak jeszcze przemienieni. Odkrycie pustego grobu nie wystarczyło, by uwolnić ich od lęku i poczucia bezradności.
Zmartwychwstały powraca
Postawa uczniów zmienia się – i to radykalnie – wtedy, gdy osobiście spotykają Jezusa, który przyszedł do Wieczernika. Dopiero teraz naocznie upewniają się o tym, że On nie tylko zmartwychwstał, ale że nadal jest z nimi, bo nadal ich kocha! Było to dla nich zupełnie zaskakujące doświadczenie, gdyż apostołowie – podobnie, jak Adam i Ewa na początku historii – bali się spotkania z Bogiem, którego zawiedli. Jezus o tym wie i dlatego najpierw ich uspakaja słowami: „Pokój wam!” (J 20, 19). W ten sposób Zmartwychwstały zapewnia swoich uczniów, że szuka ich nie po to, by udowodnić swoje zwycięstwo, by się zemścić czy by odwołać miłość, lecz po to, by swoją miłość potwierdzić, by umocnić i przemienić apostołów, by powołać ich na nowo jako swoich świadków: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21). Zmartwychwstały Jezus powrócił, bo nie przestał kochać. Powrócił, bo kocha nas nad życie. Dosłownie! Powrócił po to, by apostołów i każdego z nas upewnić, że los człowieka jest dla Niego ważniejszy niż Jego własny los! Powrócił, by potwierdzić, że On – najbardziej skrzywdzony w historii ludzkości – jest jednocześnie tym, który najbardziej kocha. Jest Tym, który kocha wszystkich: zarówno tych, którzy wydali Go na śmierć, jak i tych, którzy Go opuścili. Zmartwychwstały Jezus pokazuje swoim uczniom przebite dłonie i bok (por. J 20,20). Umacnia ich Duchem Świętym i przekazuje władzę odpuszczania grzechów.
Gehenna Jezusa zaczęła się w Wielki Czwartek wieczorem. Gdy spożywał z uczniami wieczerzę, już wiedział, na co zgodzi się kilka godzin później. Wiedział też o bezradności i rozpaczy, jakiej ulegną wtedy Jego uczniowie. To właśnie dlatego – zanim pozwolił, by przybito Go do krzyża – znalazł sposób na to, by pozostać z tymi, za których zgodził się oddać życie. Wiedział, że my, ludzie tej ziemi, najpierw wystawimy Jego miłość na największą próbę i sprawdzimy, czy On naprawdę kocha nas dosłownie nad życie. Później będziemy Go szukać, bo przecież nie możemy żyć bez Niego i bez Jego miłości. A On pozwoli się znaleźć nie tylko swoim apostołom, lecz wszystkim swoim uczniom w kolejnych pokoleniach.
Do końca świata Kościół będzie żył mocą spotkań ze Zmartwychwstałym Jezusem w Eucharystii. To nie przypadek, że Jan Paweł II ogłosił rokiem Eucharystii właśnie ów rok, w którym – jak się później okazało – po raz pierwszy nie mógł fizycznie uczestniczyć w Wielkopiątkowej Drodze Krzyżowej ani w Wielkanocnej Eucharystii. Ta jego decyzja była opatrznościowym przejawem jego wyobraźni miłości i przypomnieniem, że może zabraknąć papieża, ale w żadnej sytuacji nie zabraknie Jezusa. Chrześcijanie wszystkich czasów żyją mocą osobistych spotkań ze Zmartwychwstałym tam, gdzie On sam wyznaczył nam miejsce spotkania: w Eucharystii. Każda Msza Święta to dla nas Galilea spotkania z Jezusem żyjącym na wieki. W Eucharystii jest On dla nas obecny i karmi nas sobą nie tylko po to, żeby nas umacniać, ale również po to, byśmy stawali się Jego świadkami. Nasze świadectwo jest potrzebne tym, którzy żyją blisko nas: w rodzinie, w gronie przyjaciół, w sąsiedztwie, w miejscu pracy. Jest potrzebne też naszym bliźnim w tej coraz bardziej wyuzdanej i chrystofobicznej cywilizacji, w jakiej przyszło nam żyć. 
Najważniejsza noc w historii
Noc Zmartwychwstania to najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. To rzeczywiście wielka noc, w czasie której Stwórca ostatecznie potwierdził, że jest Bogiem, jakiego nie byłby w stanie wymyślić żaden człowiek. Żaden przecież z ludzi nie potrafiłby wymyślić Boga, który oddaje życie za człowieka. W swoim Jednorodzonym i Ukrzyżowanym Synu Bóg Ojciec zapewnił nas, że Jego miłość do każdego z ludzi nieskończenie przekracza wszystkie nasze wyobrażenia i nadzieje. Bóg kocha nas nawet wtedy, gdy przybijamy Go do krzyża! Wielkanoc przypomina nam również o tym, że zbawienie nie przychodzi przez krzyż, lecz przez miłość Jezusa Chrystusa, która na krzyżu staje się oczywista do granic szaleństwa! Zbawia Bóg, a nie cokolwiek innego, a Bóg jest miłością, a nie krzyżem! To właśnie dlatego przy końcu życia doczesnego Bóg nie zapyta nas o to, czyśmy cierpieli, lecz o to, czyśmy kochali.

Wielkanoc jest tam, gdzie ludzie uczą się od Boga kochać bezwarunkowo i za każdą cenę. Wielkanoc to kulminacja najbardziej niezwykłej historii miłości, jaka kiedykolwiek wydarzyła się we wszechświecie. To historia Jezusa, który zapewnia nas, że Bóg nie przestaje nas kochać nawet wtedy, gdy sam nie jest przez nas kochany i gdy przybijamy Go do krzyża. Wielkanoc to historia przyjaźni silniejszej niż krzywda, cierpienie i śmierć. To historia Skrzywdzonej Miłości, która nas zachwyca i przemienia, bo nie przestaje kochać. To historia, której nie jesteśmy jedynie świadkami, lecz radosnymi uczestnikami.

Miłość, która w nas zmartwychwstaje!
Człowiek bez Boga krzyżuje w sobie radość i ciągle na nowo wskrzesza cierpienie. Człowiek żyjący w obecności Boga uwalnia się od cierpienia i odkrywa w sobie radość, jakiej ten świat dać nam nie może. Zmartwychwstały Jezus powraca do nas, by w każdym z nas odradzała się pewność, że jesteśmy tak cenni, że aż nieodwołalnie kochani! Ukrzyżowany i Zabity Bóg-Człowiek pozostaje z nami, bo chce być kimś ostatnim, kto został ukrzyżowany na tej ziemi. Z wysokości krzyża Jezus promieniuje taką miłością, która nas zachwyca i czyni zdolnymi do naśladowania Jego miłości. Gdy zaczynamy kochać jak Jezus, wtedy przestajemy krzyżować samych siebie i innych ludzi. Kto od Zmartwychwstałego uczy się kochać, ten urządza święto radości nie tylko samemu sobie i bliźnim, lecz także Bogu, który w swoim Synu cierpi, gdy my cierpimy, i który cieszy się, gdy Jego radość jest w nas i gdy nasza radość staje się pełna! (por. J 15, 11).
Zmartwychwstały utwierdza nas w tym, że na tej ziemi jest jedna rzecz pewniejsza niż śmierć: nieodwołalna miłość Boga do człowieka! Stwórca wie, że dla nas, ludzi stworzonych na Jego podobieństwo, żyć to znaczy kochać i być kochanym, gdyż życie bez miłości staje się nieznośnym ciężarem i prowadzi do rozpaczy. W świecie, w którym wielu ludzi wybiera drogę przekleństwa i śmierci, dzięki spotkaniom ze Zmartwychwstałym stajemy się zdolni do nawrócenia i świętości, czyli do wybierania drogi błogosławieństwa i życia.
Kochał ofirnie i mądrze
Zmartwychwstanie Jezusa odsłania do końca tajemnicę Ukrzyżowanego Mistrza z Nazaretu. Był On prawdziwym człowiekiem, we wszystkim podobnym do nas. We wszystkim, oprócz grzechu! Przeszedł przez ziemię, wszystkim ludziom czyniąc dobrze. Każdemu okazywał miłość w sposób bezwarunkowy i ofiarny, a jednocześnie w sposób mądry, gdyż dostosowany do konkretnej sytuacji i historii, a także do niepowtarzalnego zachowania danego człowieka. Ludzi szlachetnych wspierał, uzdrawiał, umacniał, stawiał za wzór. Takim ludziom okazywał czułość. Wzruszał się nimi, odwiedzał ich, chronił ich przed krzywdą. Ludziom nawracającym się odpuszczał grzechy i chętnie z nimi świętował. Ludziom błądzącym okazywał miłość przez to, że ich upominał, że mówił im twarde słowa prawdy oraz stanowczo wzywał ich do nawrócenia. Krzywdzicielom okazywał miłość przez to, że się przed nimi bronił. Gdyby tego nie czynił, to oni stawaliby się jeszcze większymi grzesznikami, a przez to samych siebie skazywaliby na wieczne potępienie. To właśnie z tego powodu Jezus bronił się przed tymi, którzy chcieli Go strącić ze skały. Równie stanowczo bronił się przed Annaszem, Kajfaszem i Piłatem, a także przed żołnierzem, który uderzył Go w twarz. Dzięki Jego stanowczej obronie krzywdziciele mieli szansę zastanowić się i odstąpić od czynienia zła. Gdy Jezus spotykał ludzi faryzejskich i przewrotnych, czyli takich, którzy z całą premedytacją manipulowali tłumem ludzi dobrej woli, wtedy publicznie ich demaskował po to, by już dłużej nie mogli żyć kosztem ludzi biednych i by nie prowadzili swojego narodu do przepaści. A gdy spotykał najlepszych, czyli tych, którzy kochali bardziej niż inni – takich jak Piotr – to okazywał im miłość w postaci tak niezwykłego zaufania, że zawierzał im losy Kościoła, a zatem losy ludzi, których kochał – jak okazało się w świetle krzyża – dosłownie nad życie.
Fascynował mądrością i mocą
Jezus fascynował ludzi dobrej woli. Nauczał z taką mądrością i mocą, jakiej nie mieli uczeni w Piśmie i faryzeusze, a nawet najwięksi prorocy w historii Izraela. Ukazywał całą prawdę o człowieku, a zatem prawdę o jego godności i powołaniu do miłości, ale też o jego zranieniu na skutek grzechu pierworodnego i podatności na pokusy szatana.
Jezus pomagał wszystkim ludziom żyć w sprawiedliwości, miłości i pokoju. Przyszedł na ziemię po to, by Jego radość była w nas i by nasza radość była pełna. Ludzie uczciwi podziwiali mądrość i moc Jezusa. Zwracali się do Niego ze wszystkimi swoimi troskami i problemami. Przynosili do Niego chorych i opętanych. Niektórzy zapraszali Go do swoich domów. Inni chcieli dotknąć choćby rąbka Jego szat. Nic dziwnego, że tłumy ludzi szukały Jezusa nawet wtedy, gdy On znikał, żeby być na osobności i żeby się modlić. Tysiące ludzi znajdowało sposoby, by Go znaleźć. Wielu podążało za Nim nawet na pustynię. Mocą spotkań z Jezusem tysiące mężczyzn i kobiet przemieniało radykalnie swoje życie i postępowanie. Niektórzy zostawili wszystko i poszli za Nim. Zaczęli dostrzegać znaki, które wskazywały na to, że nie był On tylko człowiekiem.
Śmiertelnie skrzywdzony zwycięzca
Nie każdemu podobały się słowa i czyny Jezusa. Niepokoił tych, którzy byli twardego serca i którzy nie kierowali się miłością. Łamał ich schematy myślenia oraz fałszywe przekonanie o własnej doskonałości. Demaskował powierzchowność ich osądów, a także obłudę w ich zachowaniu. Stał się przez to dla nich niewygodny, a z czasem wręcz śmiertelnie groźny. Naruszał układ władzy oraz interesy możnych tej ziemi. Ludzie mali i podli zaczęli szukać sposobu, żeby Go zgładzić. Po sfingowanym procesie „niezawisłego” sądu zdecydowali się nawet na kolaborację ze znienawidzonym okupantem, byle tylko skazać Jezusa na śmierć i wykonać hańbiący ich wyrok. Gdyby historia Jezusa – jak myśleli Jego krzywdziciele – zakończyła się na Golgocie, to byłby On jeszcze jednym z wielu męczenników w dziejach ludzkości. Niewątpliwie byłby kimś najbardziej niezwykłym z ludzi skrzywdzonych, ale nikim więcej niż wyjątkowym męczennikiem. Jednak po raz pierwszy w historii ludzkości ktoś, kto oddał życie, by zło zwyciężać dobrem, potrafił to życie odzyskać na nowo. Zmartwychwstanie potwierdza, że śmierć Jezusa na krzyżu nie była gestem heroicznego buntu wobec zła i grzechu, lecz przeciwnie – była świadomym i dobrowolnym darem Bożej miłości, która wszystko przebacza, wszystko przetrzyma, wszystko zwycięża.
Miłość zagrożona w człowieku
Spotykając Zmartwychwstałego, zastraszeni i wątpiący dotąd uczniowie upewnili się, że można zabić ludzkie ciało, ale nie można zabić miłości. Do miłości należy nie tylko eschatologiczna przyszłość, lecz także doczesna teraźniejszość. Dzięki spotkaniom ze Zmartwychwstałym apostołowie przekonali się, że Jezus aż tak bardzo pokochał każdego z nas, że naprawdę dobrowolnie oddał za nas życie. On ma moc, by złożyć je z miłości w ofierze, ale też ma moc, by znowu je odzyskać.
Bóg wie, że życie człowieka poza miłością staje się dramatyczną formą agonii i prowadzi do umierania w nas tego, co Boże i najpiękniejsze. Człowiek nie może być szczęśliwy bez miłości czy wbrew miłości. Nie może być szczęśliwy bez Boga, który jest Miłością (por 1 J 4, 8). Boża miłość w człowieku jest jednak ciągle zagrożona naszą słabością, grzechem, zniechęceniem, doznaną krzywdą, utratą nadziei. W miarę jak miłość słabnie i przymiera, życie staje się koszmarem i nieznośnym ciężarem, zamiast być źródłem radości i nadziei. Żyjąc bez miłości czy przeciw miłości, człowiek zaczyna patrzeć na siebie i na otaczający świat z rosnącym niepokojem, nieufnością, a czasem z nienawiścią i buntem. Przeżywa coraz większy lęk, rozgoryczenie, rozpacz, poczucie bezradności i bezsensu.
Święta nadziei i miłości
Wielkanoc to znak nadziei i zaproszenie do tego, by zagrożona w nas miłość mogła się odradzać nawet wtedy, gdy wydawała się już całkiem martwa. Tajemnica pustego grobu Jezusa staje się nieodwołalnym potwierdzeniem tego, że prawdziwa miłość wszystko zwycięża: nie tylko śmierć, ale także jej źródło: egoizm, grzech, wszelkie słabości i zniewolenia człowieka. Chrześcijanin to ktoś, kto tak mocno i tak ufnie złączył swoje życie z Chrystusem, że w każdej sytuacji zmartwychwstaje w nim Boża miłość. Przy końcu życia będziemy sądzeni z tej właśnie miłości (por. Mt 25,31-46). Ludzie po lewicy nie będą potępieni dlatego, że czynili zło, lecz dlatego, że nie kochali. Z kolei o ludziach po prawicy Chrystus nie powie, że byli zupełnie wolni od winy i grzechu. Powie natomiast, że pomimo swoich słabości nauczyli się kochać. I to kochać nie tylko tych, którzy ich kochali, lecz także tych, którzy byli głodni, chorzy, uwięzieni i bezradni. Zbawieni to zatem ci, którzy nauczyli się kochać bezinteresownie i bezwarunkowo, gdyż pokochali takich ludzi, od których nie mogli spodziewać się zapłaty.

Dzięki miłości wszystko staje się nowe
Jeśli zacznie odradzać się w nas miłość Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, to wtedy wszystko w nas i wokół nas zacznie stawać się inne i nowe. Wprawdzie życie nadal będzie niosło ze sobą podobne jak dotąd trudności i próby, ale my sami będziemy już zupełni inni. Będziemy odtąd kierować się miłością, która jest cierpliwa, nie szuka poklasku, nie pamięta złego. Staniemy się zdolni do miłości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (por. 1 Kor 13, 4-7). Wielkanoc jest w sercach tych ludzi, a także w tych rodzinach i wspólnotach, w których zmartwychwstaje taka właśnie miłość. Wielkanoc jest tam, gdzie ludzie odzyskują pewność, że miłość ma sens nawet wtedy, gdy przychodzi nam za nią płacić najwyższą cenę cierpienia. Powody do świętowania Wielkanocy ma ten, kto odkrywa, że być człowiekiem to być kochanym i zdolnym do miłości.
Głos Zmartwychwstałego Jezusa słyszymy najlepiej wtedy, gdy słyszymy głos tych ludzi – począwszy od naszych bliskich – którzy proszą nas o zrozumienie, pomoc, czułość, cierpliwość, wierną i ofiarną miłość. Powracający Pan najbardziej przemawia do nas przez ludzi, których kochamy, i przez tych, których kochamy ciągle za mało. Mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa najlepiej wykorzystują ci, którzy tak postępują, by ich bliscy nie przeżywali już męki, lecz doświadczali radości życia w miłości. A jeśli komuś z nas ciągle jeszcze trudno uwierzyć w to, że Jezus naprawdę zmartwychwstał, to najpierw warto to sobie szczerze i otwarcie powiedzieć. Później warto postawić sobie pytanie, czy potrafię choćby jedną osobę kochać aż tak bardzo, że gotów jestem dla niej wiele wycierpieć. Jeśli na razie tego jeszcze nie potrafię, to najpierw powinienem uczyć się kochać jak Jezus, a wtedy łatwiej przyjdzie mi uwierzyć, że On nie tylko kocha, ale że już na zawsze pozostaje silniejszy od grzechu i śmierci.
ks. Marek Dziewiecki
Idziemy nr 13 (394), 31 marca 2013 r.
fot. Hernán Pinera, Walking barefoot J.L. Borges
http://www.katolik.pl/milosc-silniejsza-niz-smierc-i-grzech,24745,416,cz.html?s=3
******
Ks. Edward Staniek

Wirusy sumienia

Źródło

Wdzięczność – oznaka zdrowia

Wykładnikiem zdrowego ducha w człowieku jest jego wdzięczność Bogu i innym ludziom, która, jak z obfitego źródła, przelewa się z serca przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dlatego Kościół w prefacjach, w czasie liturgii Eucharystycznej, wzywa wszystkich do dziękczynienia Bogu zawsze i wszędzie. Paweł dodaje jeszcze słowa za wszystko. On znał się na kondycji ludzkiego ducha. Dlatego w znakach eschatologicznych na trzecim miejscu, po samolubstwie i chciwości, wymienia niewdzięczność.

A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą (…) niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani (2 Tm 3,1-3).

Cóż masz, czego byś nie otrzymał?

Brak wdzięczności świadczy o tym, że człowiek przywłaszcza sobie wszystko, co posiada. Paweł w Liście do Rzymian jasno stawia pytanie: Cóż masz czego byś nie otrzymał, a jeśliś otrzymał, czemu się chwalisz? Chwali się ten, kto sobie przywłaszcza to, co otrzymał, a zapomina o tym, że przychodząc na świat, nic nie posiadał i gdyby nie dostał się w ręce innych życzliwych mu ludzi, to musiałby umrzeć. Człowiek świadom swej odpowiedzialności przed Bogiem zawsze promieniuje wdzięcznością. To jeden z wykładników zdrowego sumienia.

Niszcząc godność innych

Kolejnym wirusem niszczącym sumienie jest niegodziwość, czyli postępowanie ubliżające godności tego, kto czyni zło i niszczące godność innych. Zdrowe sumienie nieustannie liczy się z godnością każdego człowieka od jego poczęcia po naturalną śmierć, liczy się też z nią po śmierci. Każdy bowiem człowiek ma prawo do szacunku dla swego imienia. Niszczenie dobrego imienia ludzi nieżyjących – też jest znakiem zniszczonych sumień tych, którzy te imiona szkalują. Prawe sumienie szanuje tę godność i nigdy jej nie naruszy. Godność bowiem jest przymiotem serc szlachetnych.

Paweł sygnalizuje jako znak czasów eschatologicznych lekceważenie godności człowieka. Niegodni wdeptają ją w błoto. Przykładów takiego postępowania mamy wiele. To czytelny dowód zniszczonego sumienia na dużą skalę.

Bez serca

Ludzie bez serca, bezlitośni – to kolejny znak czasów eschatologicznych, jaki sygnalizuje św. Paweł Tymoteuszowi w swym testamentalnym liście. Zniszczone sumienie jest pozbawione wrażliwości i pozwala na takie postępowanie człowieka, które wyciska łzy z oczu innych. Oskarżenie kogoś o brak serca jest wskazaniem na poważne kalectwo jego ducha. Ci, którzy nie mają serca, nie potrafią kochać, nie są w stanie budować domu ani żadnej wspólnoty opartej o prawo miłości. Takich ludzi, zdaniem Apostoła Narodów, będzie w czasach ostatecznych wielu. Rozpadnie się więc to, co jest zbudowane na miłości. Trzeba ten proces dostrzegać i należy się liczyć ze wzrastającą liczbą ludzi bez serca w naszym otoczeniu.

Śmiertelne w wymiarze wiecznym

Ludzie miotający oszczerstwa, czyli nagłaśniający kłamstwa. Niszczący innych przy pomocy oczernienia. Znak martwego sumienia. Celem działania oszczerców jest niszczenie autorytetów oraz zaufania społecznego. To ostrzeżenie Pawła wzywa do dystansu wobec wszystkich złych wiadomości przekazywanych przez innych. Trzeba rozpoznać głosicieli złej nowiny, których celem jest społeczny chaos. Świat Boży jest zbudowany na prawdzie i harmonii, świat złego jest zbudowany na chaosie i niszczeniu wszystkich autorytetów. Trzeba mieć oczy otwarte, by dostrzec mechanizmy nagłaśniające oszczerstwa rzucane pod adresem ludzi prawych i broniących Bożej hierarchii wartości.

Paweł, podając wykaz ludzi o zakażonym sumieniu, pisze Tymoteuszowi: Od takich stroń. Ma więc na celu ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem zarażenia się tymi wirusami. Medycyna ducha jest jeszcze ważniejsza niż medycyna ciała. Wirusy niszczące sumienie są śmiertelne w wymiarze wiecznym.

ks. Edward Staniek

http://www.katolik.pl/wirusy-sumienia,2280,416,cz.html

*******

**************************************************************************************************************************************

O autorze: Judyta