Papież Franciszek odbębnił kanonizację w kwadrans

Z zegarkiem w ręku 15 minut.  Tyle zajęła cała procedura.  Prośba o kanonizację i pozytywna odpowiedź papieża.  Żadnej prezentacji sylwetek świętych, jakiegoś pokazu multimedialnego, który by je przybliżył, nic.  Potem tylko dość zwykła msza święta.

Najbardziej uroczystym momentem tej ostatniej było odśpiewanie przez kapłana Ewangelii po grecku.  Homilia papieża podobała mi się – krótka i treściwa.  Jednak uważam, iż coraz bardziej przesadza on w swym zamiłowaniu do skromności.  Niechęć do nadmiernej pompy i celebry jest zrozumiała, ale uważam, że wyjątkowe okazje powinny mieć wyjątkową formę. “Decorum” czasem jest konieczne.

Doszło do tego, iż organizatorów ceremonii zaczęli wyręczać księża sprawozdawcy, omawiający /podczas śpiewów i rozdawania komunii/ dokonania Jana XXIII i Jana Pawła II.  Nie pojmuję też, dlaczego kazano pielgrzymom pochować flagi i transparenty.  Czyżby ideałem był szary tłum?

Moje krytyczne uwagi nie dotyczą oczywiście samego faktu kanonizacji /o epokowym znaczeniu/, ale wyłącznie oprawy uroczystości, która moim zdaniem, pomniejszyła jej wagę.

O autorze: elig