Preambuła do konstytucji UE czyli pesymiści i optymiści

Powiedziałam szanownemu zgromadzeniu. „Dla mnie ta preambuła jest jak łyżeczka miodu w beczce dziegciu. UE jest niereformowalna podobnie jak niereformowalny był socjalizm. Przez wiele lat kazano nam czekać  na socjalizm z ludzką twarzą. Czy teraz mamy czekać na ludzką twarz UE?” „Trochę więcej optymizmu”- usłyszałam w odpowiedzi.

 

Kilka dni temu w zacnym gronie dyskutowaliśmy na temat preambuły do konstytucji federacji narodów europejskich, którą zaproponował pan  David Engels. David Engels jest historykiem. Miałam okazję słyszeć kiedyś w Sejmie jego bardzo ciekawy wykład na temat analogii pomiędzy upadającym Rzymem a III Rzeczpospolitą. W spotkaniu, które odbyło się oczywiście online brali udział profesorowie Zdzisław Krasnodębski i Ryszard Legutko, Bronisław Wildstein, wielu innych znakomitych dyskutantów oraz skromny słuchacz czyli ja. Pozwolę sobie jednak, jak zwykle, wtrącić swoje trzy grosze (gdym już swoją nicość wyspowiadała). Nikogo chyba nie urażę. Fakt powstania takiej preambuły nie jest żadną tajemnicą, ostatnio komentowało ten fakt i samą preambułę niemieckie pismo Die Tagespost (28. Mai 2020) pod tytułem: Präambel zur Verfassung einer Konföderation europäischer Nationen von  David Engels.
Powiem tak: Preambuła  z heroicznym wysiłkiem próbuje pogodzić ideologię nie tyle  twórców UE co praktyków UE z systemem wartości pod którym mogłaby się podpisać większość Polaków. Aby stało się jasne pozwolę sobie zacytować fragment rzeczonego dokumentu.
„My Europejczycy, w pełni świadomi naszej historycznej odpowiedzialności, nadajemy sobie tę Konstytucję, wieńczącą proces jednoczenia naszego kontynentu. Konstytucja ta ma ustanowić konfederację europejskich państw narodowych, które respektując swoje prawa zgadzają się dążyć do wspólnych celów, z korzyścią dla wszystkich oraz zachowując i pielęgnując europejską cywilizację, przede wszystkim zaś do: skoordynowanej polityki zagranicznej, obrony europejskich granic zewnętrznych, walki z przestępstwami, rozbudowy europejskiej infrastruktury (czego? To bym skreśliła), uzgadniania norm i zasad (czego? jakich? To też bym skreśliła), dostępu do naturalnych i strategicznych zasobów, współpracy w dziedzinie nauki i badań jak również zapewnienia odpowiedniego  finansowania tych celów.”
Skreślenia pochodzą od recenzentki tekstu, pani Agnieszki Kołakowskiej (córki Leszka Kołakowskiego).Pani Kołakowska zrobiła zresztą wiele innych trafnych I rozsądnych uwag. Na przykład zawarte w preambule hasło „moralnie odpowiedzialnego traktowania wszystkich istot żywych” skomentowała:
Nawet karaluchów? Naturalnych zasobów, zwłaszcza gazu łupkowego, mamy dużo. Ropy też. Sztuczne próby zachowanie “naturalnej równowagi” często kończą się źle. Wyrzucanie trylionów na zmniejszenie CO2 jest całkowicie jałowe i na pewno skończy się bardzo źle. I jak możemy dbać o stan naturalnych zasobów na całym świecie? To absurd. Ja bym skreśliła wszystko o przyrodzie. Albo zostawiła tylko pierwszą część tego zdania. O lokalną florę i faunę (z wyjątkiem karaluchów) mogą dbać poszczególne państwa. Nie wolno tu otwierać możliwości na wspólna europejską politykę klimatyczną, to byłby koszmar”.

Podpisuję się po tymi uwagami oburącz. Wspólna europejska polityka klimatyczna istnieje i jest koszmarem. W ramach tej polityki zakazuje się ludziom na wsiach palić w ich własnych piecach łatwo dostępnym drewnem i zachęca dotacjami, żeby pozbyć się kopciucha na rzecz sprowadzanego i drogiego gazu. W ramach tej polityki zamykało się polskie kopalnie. W ramach tej polityki wreszcie prowadzi się kosztowne przygotowania do zainstalowania w Polsce niezwykle niebezpiecznej i drogiej energetyki jądrowej, z którą nie poradzili sobie nawet Japończycy.

Na propozycję aby „chronić życie ludzkie we wszystkich jego fazach” pani Agnieszka pisze: „to oczywiście chciałabym skreślić”.
I to jak  w soczewce pokazuje prawdziwy problem. Nie jest istotne prywatne stanowisko pani Agnieszki w kwestii aborcji. Pani Agnieszka jako świetna publicystka doskonale wie, że -mówiąc potocznie – w zlaicyzowanej lewackiej Europie taki numer nie przejdzie. Wszelkie podobne deklaracje albo zostaną wykreślone albo będą służyły jako ozdobnik, jako kwiatek do kożucha.
Pani Agnieszka pisze, że wspólna europejska polityka klimatyczna byłby koszmarem. Dla mnie koszmarem jest wspólna polityka w każdej dziedzinie i w każdej społecznej strukturze. Wspólna polityka w ogródkach działkowych pozwala zarządom tych ogródków nakazywać wycinanie nielubianych przez nich drzew na przykład brzóz i forsowanie ideału estetycznego zarządu  jaki nazywam „ trzy róże w cztery rzędy”, albo „bratki w oponie od ciężarówki”. Co gorsza zarządy ogródków pod pretekstem wspólnych celów i wspólnej polityki odbierają ogródki niepokornym, nieskłonnym do wycinania łubinów i stokrotek i golenia na jeża trawnika. Wspólna polityka daje im po prostu pretekst do ordynarnego rabunku.
Koleżanka, dobry architekt napisała kiedyś w „Ładnym Domu” zdumiewający dla mnie artykuł na temat zalet i konieczności architektonicznej unifikacji przestrzeni podając jako wzór londyńską dzielnicę Heathrow z jej szeregami identycznych domków. Nie mogłam uwierzyć, że jej się to naprawdę podoba. Dla mnie ta dzielnica nawet oglądana z okien samolotu jest koszmarem. Jestem zwolenniczką swobody architektonicznej i choć nie podobają mi się specjalnie tak zwane „gargamele” czyli fantazyjne eklektyczne budowle projektowane przez pomysłowych właścicieli uważam, że mają o wiele więcej uroku niż smutne domki w dzielnicy Heathrow. Unifikacja ma dla mnie zawsze twarz przemocy. Ideałem unifikacji były płócienne szare mundurki w które musieli się ubierać wszyscy Chińczycy w czasach Mao.

Powiedziałam szanownemu zgromadzeniu. „Dla mnie ta preambuła jest jak łyżeczka miodu w beczce dziegciu. UE jest niereformowalna podobnie jak niereformowalny był socjalizm. Przez wiele lat kazano nam czekać  na socjalizm z ludzką twarzą. Czy teraz mamy czekać na ludzką twarz UE?” „Trochę więcej optymizmu”- usłyszałam w odpowiedzi. Ponieważ mówiłam jako ostatnia nie ośmieliłam się przypomnieć szanownemu gronu jaka jest różnica pomiędzy pesymistą a optymistą. Kiedy pesymista mówi : „ już gorzej być nie może” optymista powie: „ może, z całą pewnością może”.
Nie muszę chyba dodawać, że jestem urodzoną optymistką.

O autorze: izabela brodacka falzmann