Przeczytałem tekst Sławomira Cenckiewicza i powiem, że powinien wywoływać szok…ja w zasadzie na wybór papieża Franciszka zareagowałem podobnie jak wielu katolików, jak i Antonio Socci…wpierw wielka radość, a potem przecieranie oczów ze zdumieniem…
Wklejam tekst, bo uważam, że katolik nie powinien bać się prawdy jaka by ona nie była, a poza tym niech sobie każdy zdanie wyrobi sam…
(…)
Z jakich źródeł czerpie swoje pomysły grupa Franciszka i kardynała Waltera Kaspera? Który z papieży obdarzył ludzi wygłaszających poglądy tak nieroztropne lub wręcz heretyckie godnością biskupów i kardynałów? Każdy wie. Ich kariery nie byłyby możliwe, gdyby nie Jan Paweł II.
Spory i rozważania na temat wakatu na Stolicy Apostolskiej, heretyckiego papieża oraz legalności wyboru posoborowych następców św. Piotra do niedawna interesowały niemal wyłącznie tradycjonalistów katolickich. Nieoczekiwanie jednak w ostatnim czasie przeniknęły do kościelnego mainstreamu i stały się częścią oficjalnej dyskusji o współczesnej kondycji Kościoła katolickiego.Oczy przecieram ze zdumienia, czytając najnowszą książkę uznanego i dobrze ustosunkowanego „watykanisty” Antoniego Socci na temat Franciszka, który opisany został jako groźny heretyk, uzurpator na Tronie Piotrowym i przewodnik spisku wilków w samym sercu Kościoła. I gorzej jeszcze.„Sam wybór kardynała Jose Mario Bergoglio jest niebyły i nieważny” – napisał już na wstępie swojej książki Socci, zdradzając i artykułując wyraźnie główną tezę. „W »zagrodzie Piotra« jest Benedykt XVI jako »papież emeryt«, ale nie rządzi Kościołem” – czytamy w innym miejscu – „Jest też Jose Mario Bergoglio, który określa się jako »biskup rzymski« i prawdopodobnie nie został ważnie wybrany na papieża, lecz to on sprawuje czynne rządy w Kościele”.Mamy więc do czynienia z książką tyleż szokującą w swojej odwadze i opisie faktów, co zainspirowaną troską pobożnego dziennikarza o los Kościoła katolickiego.
Tonąca łódź, statek pijany
Czy katastrofę Kościoła zapoczątkowała rezygnacja Benedykta XVI ze sprawowania urzędu papieskiego na początku 2013 r.? Wszak sytuacja Chrystusowej Oblubienicy już wcześniej była wręcz tragiczna. Żywe były obawy, że kryzys trawi Kościół od czasu „soborowej odnowy” lat 60. Socci przywołuje szokujące fakty ukazujące upadek Kościoła, z którymi nie sposób dyskutować: od 1965 r. kapłaństwo porzuciło ponad 100 tysięcy księży, a w latach 1966–1988 aż 108 tysięcy zakonnic i zakonników.
Dechrystianizacja i laicyzacja odrywa od Kościoła całe narody, kościoły pustoszeją, diecezje bankrutują, hierarchia rozsiewa bezkarnie herezje „pełnymi garściami” i publicznie rozważa przyjęcie praktyki duszpasterskiej sprzecznej z doktryną Kościoła… „Panie, tak często Twój Kościół przypomina tonącą łódź, która nabiera wody ze wszystkich stron” – mówił kardynał Ratzinger w jakże symboliczny Wielki Piątek roku 2005.
A skoro woda napływa „ze wszystkich stron”, to po ludzku nie ma już ratunku i żadnej zdrowej tkanki Kościoła. Nie ma też komu krzyknąć za św. Piotrem: „Panie, toniemy”, bo ta łódź przypomina statek pijany, którego kapitan pompuje wodę na pokład, usuwając z niego szalupy. Nieprzypadkowo tuż po wyborze Benedykt XVI prosił: „módlcie się za mnie, abym nie uciekł ze strachu przed wilkami”.
W Ameryce Łacińskiej, którą nie wiedzieć dlaczego, zwłaszcza po wyborze Franciszka, ukazuje się u nas jako rzekomy wzór bujnie rozwijającego się katolicyzmu, jest może dzisiaj najgorzej. Antykatolickie tsunami, w którego awangardzie jest tam niejeden wilk-hierarcha kościelny, w ekspresowym tempie niszczy kilkuwiekowe dzieło franciszkańskich, dominikańskich i jezuickich misjonarzy.
W Argentynie tylko w ostatnich kilkunastu latach z Kościoła odeszło 10 procent katolików. W tym samym czasie w Brazylii odsetek katolików spadł z 78 do 63 procent, choć jeszcze w 1981 r. katolicy stanowili 83 procent społeczeństwa. W Hondurasie liczba katolików spadła z 76 procent w 1995 r. do 47 procent z 2013 r.
Z jakiegoś powodu Pan Bóg utrzymuje Benedykta XVI w niezłym zdrowiu i kondycji. On sam – również z jakichś powodów – zachował przy sobie atrybuty papiestwa
Socci opisuje sytuację w tych krajach, bo chce nam ukazać realne „sukcesy” duszpasterskie Franciszka w czasach, gdy był ordynariuszem Buenos Aires, a także jego najbliższych kompanów – kardynałów Humesa z Brazylii i Maradiagi z Hondurasu, z którymi dzisiaj chce on naprawiać i reformować Kościół.
Bezprecedensowa (bo sprawa Celestyna V z XIII wieku była zupełnie inna) rezygnacja Benedykta XVI owiana jest wciąż tajemnicą. Zrezygnował przy milczącym aplauzie większości hierarchów, z których jeden – kardynał Romeo – podczas podróży do Chin prorokował nawet jego rychłą śmierć…
Nie namawiany przez nikogo do zmiany decyzji, osamotniony Benedykt XVI odleciał z Watykanu do Castelgandolfo, by odpocząć, oczekiwać na wyniki konklawe i zakończenie remontu jego nowej rezydencji, po czym wrócił do Rzymu. Powody jego rezygnacji są niejasne, a nawet mało poważne (utrata sił fizycznych i duchowych – sic!), a w dodatku teologicznie i kanonicznie wątpliwe.
Zdaniem Socciego papież zrezygnował ze sprawowania urzędu, ale nie z papiestwa, czego potwierdzeniem mają być zadziwiające słowa Benedykta XVI z 27 lutego 2013 r. o tym, że przyjęcie posługi Piotrowej jest „na zawsze”, a „decyzja o rezygnacji z czynnego sprawowania posługi nie odwołuje tego”! Na skutek tego powstała sytuacja trudna do zinterpretowania: jest papież Franciszek i papież emeryt Benedykt XVI, który zachował białą sutannę (początkowo tłumaczono to brakiem czarnej), imię papieskie, nie całuje następcy w Pierścień Rybaka, mieszka na Watykanie, pojawia się publicznie, a jego portret towarzyszy dorocznej odnowie przysięgi Gwardii Szwajcarskiej…
Z jakiegoś powodu Pan Bóg utrzymuje Benedykta XVI w niezłym zdrowiu i kondycji. On sam – również z jakichś powodów – zachował przy sobie atrybuty i symbole papiestwa. Zaś Franciszek nie tylko to toleruje, ale i mówiąc o sobie, że jest jedynie „biskupem Rzymu”, jakby ustępuje miejsca Benedyktowi XVI.
Fatalne konklawe
Być może wszystko ułożyłoby się inaczej, gdyby papieżem został kardynał Angelo Scola z Mediolanu. Zresztą wszystko na to wskazywało, gdyby nie „fatalne konklawe” z 2013 r. Fatalne – bo jak twierdzi Socci – było źle przygotowane, z procedurą gwałcącą konstytucję apostolską Jana Pawła II „Universi Dominici Gregis”, a ostatecznie nieważne.
Chodzi o wydarzenia z Kaplicy Sykstyńskiej z 13 marca 2013 r. i bezprawne anulowanie czwartego (jest też mowa o anulowaniu piątego) głosowania, w którym kardynał Bergoglio najpewniej „nie przeskoczył poprzeczki 77 głosów”, a w trzech wcześniejszych głosowaniach prowadził Scola.
Pretekstem miało być wrzucenie do urny przez jednego purpurata dwóch kart do głosowania, z których jedna była czysta i przykleiła się do wypełnionej. Głosowano więc dalej, czego skutkiem był wybór Franciszka w szóstym głosowaniu!
Jednak artykuł 69 konstytucji „Universi Dominici Gregis” nie daje możliwości anulowania głosowania w takiej sytuacji! Mało tego, artykuł 63 tej samej konstytucji o wyborze papieża jednoznacznie stanowi, że istnieje możliwość jedynie czterech głosowań w ciągu jednego dnia posiedzenia konklawe!
Natomiast w artykule 76 czytamy, że „gdyby wybór nastąpił w inny sposób niż jest to ustalone w niniejszej konstytucji lub nie byłyby zachowane warunki tu ustalone, wybór jest przez to samo niebyły i nieważny, bez potrzeby wydawania jakiejkolwiek deklaracji w tym względzie, a więc nie daje on żadnego prawa osobie wybranej”!
Historia konklawe i decydującej rozgrywki z 13 marca 2013 r. została szczegółowo opisana przez zaprzyjaźnioną z Franciszkiem Elisabettę Piqué w książce poświęconej Bergoglio. Zdaniem Socciego, to sam Franciszek stoi więc za przeciekami związanymi z kulisami konklawe, mimo że grozi za to kara ekskomuniki.
W każdym razie misterna gra grupy kardynałów z Walterem Kasperem na czele skupionych wokół zakulisowych spotkań w St. Gallen, która już po śmierci Jana Pawła II forsowała Bergoglio jako „papabile”, została niejako obnażona fałszerstwem dokonanym na konklawe.
Nie klęka przed Najświętszym Sakramentem
Papież wątpliwy uznawany jest za nie-papieża” – pisał św. Robert Bellarmin, doktor Kościoła żyjący na przełomie XVI i XVII wieku. Antonio Socci uważa, że fałszerstwo grupy elektorskiej z St. Gallen spowodowało, że Franciszek pozbawiony został łaski i asystencji Ducha Świętego „gwarantowanej papieżom prawomocnie wybranym”, czym z kolei tłumaczy jego liczne nieroztropne i mało ortodoksyjne wypowiedzi.
Trzeba przyznać, że skrupulatny opis zachowań i poglądów Franciszka jest wstrząsający. Papież od wielu lat nieklękający przed Najświętszym Sakramentem (tłumaczono to później chorobą stawów, choć w innych sytuacjach w tym samym czasie klękał), odmawiający wzięcia udziału w procesji Bożego Ciała, ośmieszający papieży jako „narcyzów” „popychanych ku złemu”, mówiący o „trądzie papiestwa”, atakujący (jako arcybiskup Buenos Aires) decyzję Benedykta XVI w sprawie liturgii trydenckiej.
Papież nieużywający paramentów (szat i przedmiotów) papieskich nawet podczas największych uroczystości i świąt (błogosławieństwa „Urbi et Orbi” w samej sutannie, bez mitry i paliusza, rezygnacja z paliusza w herbie papieskim!).
Papież mówiący o tym, że Bóg nie jest katolicki, cytujący heretyckie książki kardynała Kaspera podczas modlitwy „Anioł Pański”, wkładający w usta św. Pawła zdanie: „chlubię się z moich grzechów”.
Papież odmawiający udzielenia błogosławieństwa wiernym, udzielający wywiadów, w których podważa nauczanie moralne Kościoła, głoszący publicznie pogląd o Duchu Świętym jako „harmonijnej jedności w różnorodności” różnych wyznań.
Papież rehabilitujący komunistów i „teologów wyzwolenia”, a jednocześnie brutalnie zakazujący odprawiania mszy trydenckiej zgromadzeniu Franciszkanów Niepokalanej (mimo sprzeczności z treścią motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum w sprawie swobody celebracji mszy trydenckiej). Papież wychwalający islam podczas podróży do Turcji, myjący nogi w Wielki Czwartek muzułmańskiej kobiecie, a nawet unikający w lecie 2014 r. słów potępienia rzezi chrześcijan w Iraku przez ISIS!
Skala tego zjawiska jest porażająca, stąd Socci pisze wprost, że Franciszek funduje nam „szpital polowy”, w którym się „nie leczy, tylko informuje chorych, że ich choroby nie istnieją i że z mocy prawa jesteśmy zdrowi”, a „nasze biedne, grzeszne dusze niech sobie umierają”. I dalej: „wbrew naszym nadziejom, pontyfikat Bergoglio po półtora roku demonstruje katastrofalne rezultaty, niszczycielskie dla Kościoła, który wystawiony jest na dramatyczne podziały. Jeżeli zaczniemy dyskutować o nieważności elekcji kardynała Bergoglio, to mógłby on i powinien – chwycić się tej szalupy ratunkowej, którą sama Opatrzność mu zsyła jako sposobność do wycofania się i powrotu na argentyńską ziemię”.
Ale niektóre z konstatacji Antoniego Socciego budzą we mnie zdecydowany opór. Nie dlatego, że nie podzielam jego troski o Kościół i niepokojów związanych z rozkołysaną łodzią św. Piotra w ostatnim czasie. Uważam jednak, że zaprezentowany opis genezy aktualnego stanu rzeczy w Kościele jest fałszywy.
Obrona „prawdziwego ducha” Soboru Watykańskiego II, a zwłaszcza tyrady na temat Franciszka i herezji wygłaszanych przez kardynałów Kaspera, Lehmanna i Martiniego oraz uporczywe przeciwstawianie ich Janowi Pawłowi II, stawia mnie w obowiązku zapytać, który z papieży obdarzył ich godnością biskupów i kardynałów?
Każdy przecież wie, że kariery ich wszystkich nie byłyby możliwe, gdyby nie polski papież. Również tak piętnowane szaleństwa ekumeniczne, liturgiczne ekscesy i herezje opatrywane kościelnym imprimatur przybrały często w ostatnich kilkudziesięciu latach formę oficjalną.
By się przekonać, z jakich źródeł czerpie swoje pomysły grupa Franciszka i kardynała Waltera Kaspera, wystarczy raz jeszcze przyjrzeć się tańcom liturgicznym półnagich uczestników mszy papieskich, prześledzić historię wprowadzania komunii świętej udzielanej na rękę, przestudiować dyrektoria ekumeniczne. Wystarczy prześledzić dorobek różnorakich komisji międzyreligijnych, zapoznać się z treścią porozumienia katolicko-prawosławnego z Balamand w 1993 r. potępiającego katolicką drogę poszukiwania jedności przez przyjęcie niewiernych do Kościoła katolickiego, czy z katolicko-protestancką deklaracją o usprawiedliwieniu z Augsburga w 1999 r., która rewiduje jednoznaczne stanowisko Soboru Trydenckiego w kwestii łaski i zbawienia człowieka.
Nie mówiąc już o spotkaniu religii w Asyżu w 1986 r., które dla wielu katolików było prawdziwym wstrząsem. Wikariusz Chrystusa zrównany z wyznawcami innych religii. Animiści przynieśli swoje węże, Indianie oddawali się czarom i wzywali duchy, a w jednym z kościołów przeznaczonych na ów „dialog” uczniowie dalajlamy postawili na tabernakulum posąg Buddy!
Nakłanianie do grzechu
Poważne zgorszenie, we właściwym rozumieniu tego słowa, oznacza nakłanianie do grzechu” – grzmiał wówczas abp Marcel Lefebvre, założyciel Bractwa św. Piusa X. – „Poprzez ekumenizm, poprzez uczestnictwo w kulcie fałszywych religii, chrześcijanie tracą wiarę. I to jest zgorszenie. Katolicy nie wierzą już, że jest tylko jedna prawdziwa religia, jeden prawdziwy Bóg, Trójca Święta i Nasz Pan Jezus Chrystus”.
Dlatego tak wielu katolików, znacznie wcześniej niż Antonio Socci, zrozumiało potrzebę ratowania się przed błędami i herezjami nawet za cenę konfliktu z hierarchią kościelną. Posłuszeństwo bowiem nie może być na służbie wiary!
Św. Maksymilian Kolbe pisał, że jedyny wyjątek w katolickim posłuszeństwie to taki, gdy „przełożony nakazuje coś, co jednoznacznie, także w najdrobniejszych sprawach, sprzeczne jest z prawem Bożym. W takim wypadku nie może on być pośrednikiem woli Bożej”.
Dlatego tak ważne jest, byśmy mieli dobrych pasterzy za przewodników dusz. Akurat w tej sprawie nie mam wątpliwości, że Socci napisał swoją książkę przejęty Chrystusową przypowieścią o dobrym pasterzu.
Autor jest publicystą i historykiem, autorem książek m.in. o Lechu Wałęsie i Annie Walentynowicz
Źródło : http://www4.rp.pl/Plus-Minus/311209990-Antypapieze-XXI-wieku.html
Prawda, cała prawda i tylko prawda oto sentencja, która teoretycznie powinna przyświecać każdemu, kto pisze o sprawach najważniejszych, a sprawa papieża właśnie do takich należy.
Następca św. Piotra jest bowiem kimś najważniejszym:
Czy jest ktoś ważniejszy w ludzkiej hierarchii? Nie.
Dlatego właśnie prawda, cała prawda i tylko prawda
Czy możliwa jest cała prawda? Na pewno bardzo trudna do poznania, ale bez wątpienia jest najbardziej pożądana i wskazana. Bez niej- tzn. nawet z odrobiną fałszu można zagubić sens i prawdziwy ogląd rzeczy.
A teraz konkretnie:
Autor na którego powołuje się Cenckiewicz, czyli Antonio Socci napisał niedawno książkę pt. „Non e Francesco”.
Wynika z tego, że Socci miał również zastrzeżenia do wybitnego teologa i przyszłego papieża Benedykta.
Sam artykuł Cenckiewicz jest odbiciem recenzji i opinii o książce Socciego której główną tezą jest to, że papież nie jest papieżem – sformułowanej na podstawie poglądu, że konklawe było “źle przygotowane, jego przebieg pogwałcił procedurę, a wynik nieważny”.
Czy Socci rzeczywiście zna jego przebieg, czy tylko spekuluje na podstawie opowieści lub plotek?
Skojarzenie faktu, że źle się dzieje w kościele powszechnym (a dzieje się tak od dawna- na długo przed Franciszkiem) z papiestwem Franciszka jest naciągane. Zwracam również uwagę, że stanowisko prezydenta Papieskiej Rady do spraw Popierania Jedności Chrześcijan piastowane przez kardynała Waltera Kaspera zostało ponownie potwierdzone przez Benedykta XVI.
Bez wątpienia aktualne pomysły kardynała Kaspera dotyczące “zmiany stanowiska w sprawie moralności seksualnej w małżeństwie i rodzinie” są dziwne i niepokojące. Warto podkreślić, że nie piastuje on już uprzedniego stanowiska.
Reasumując Drogi Trybeusie będziemy musieli przeczytać książkę Socciego, lub rzetelną recenzję, a na początek ciut więcej niż pobieżny i spekulacyjny w tonie artykuł Cenkiewicza.
Artykuły: 1)
2)
cytowany fragment
Nie bójmy się prawdy: ten artykuł nie będzie należał do “polecanych” na Ekspedycie, bo to nie jest duch Ekspedyta. Na pewne sprawy mogę przymknąć oko, ale nie na takie wpisy, które bez bardzo silnych podstaw podważaja autorytety, które są z natury swej niepodważalne! Uważaj, co i jak publikujesz.
Space, dzięki. W pełni się z Tobą zgadzam. Uważam, że katolik nie może uczestniczyć w przekazywaniu plotek, nawet kiedy dotyczą osób prywatnych, a co dopiero – kiedy ich treść odnosi się do urzędu i osoby Papieża i najwyższych instytucji Kościoła. Ryzyko rozpowszechnienia nieprawdy, rozprzestrzenienia zła znacznie przewyższa ewentualne korzyści, gdyby wątpliwe tezy i spekulacje okazały się jednak prawdą.
Obowiązuje nas staranność i odpowiedzialność za słowo, której nie da się odsunąć za pomocą piłatowego umycia rąk: “niech każdy sam sobie wyrobi zdanie”. W powiedzeniu “ciekawość to pierwszy stopnień do piekła” mieści się wielka mądrość. Jeśli będzie nami kierować mądrość i pokora, nie będziemy gonić za ciekawostkami i wątpliwymi sensacjami, ale szukać większych darów i najdoskonalszej drogi.
…a jaki jest duch Ekspedyta ? czy duch Ekspedyta określa zakres notek na Legionie ?
Poza tym ja już poraz któryś z kolei pytam, czy macie kapłana, księdza katolickiego, który moderuje na tym portalu? Bo jeśli nie, to nie mówmy o “portalu katolickim”, tudzież “duchu Ekspdyta”…bo po prostu to jest śmieszne…
…tak samo śmieszne, jak zwijanie notek publicystów katolickich…
bo ???
:)))zaiste…”duch Ekspedyta” jakiś taki pokrętny jest…nawet nie wiem jak skomentować…opadła mi kopara :)))no sorry
witaj Limuzyno…fakt, trzeba przeczytać książkę…
ale zwijanie notek do piwnicy nie sprzyja poszukiwaniu prawdy..wiem, że to nie Ty,ale już zajarzyłem, że to być może duch Ekspedyta tak pragnie…
btw…
jednak Benedykt nie zrzekł się papieskiego imienia, to jest fakt…a Franciszek wychodzi do ludzi jak “golec orkiestra” czyli cytuję : “nawet podczas największych uroczystości i świąt (błogosławieństwa „Urbi et Orbi” w samej sutannie, bez mitry i paliusza, rezygnacja z paliusza w herbie papieskim!)”.
czy nie obowiązuje w tej materii pewna procedura…?
Trybeusie. Nie mam czasu (a nawet i ochoty) na rozmowy bez pierwiastka Bożego. Masz na tyle rozumu, by sobie samemu poodpowiadać na te pytania i zarzuty – tak, jakby odpowiedział Duch Święty. Wystarczy się pomodlić i poprosić Go o asystę, a nie tylko gonić za nowinkami, które podsuwa kosmaty. Jeśli zaś Twoją przeszkodą jest grzech i pycha, wykoślawione sumienie i one Cię czynią ślepym, to ja nie jestem Twoim spowiednikiem, a środki mi bezpośrednio dostępne już wyczerpałem. Mogę Cię polecić dzisiaj w krótkiej modlitwie, poza tym robota nad Twoją duszą i światłem dla niej należy do Pana Boga i Ciebie. Zostań z Bogiem.
Mnie to wszystko przeraża! Martwi mnie to bardziej niż najazd islamu na Europę… Oczywiście wolałbym przeczytać osobiście książkę Socciego, ale nawet sam tytuł ostatniej mnie przeraża… Jest tak dlatego, że znam jego książki i mu ufam…
Łącząc wszytko w całość, poglądy Franciszka, zdania, które głosi, z obecną sytuacją i z tezami Socciego, muszę powiedzieć, że bardzo mnie to martwi…
I cały problem w tym, że nie wiadomo, po której stronie jest kosmaty…
Lęk nie jest dobrym doradcą. Uczeń Chrystusa nie ma się czego bać! Jeśli nie widać jednoznacznie, że jest jakieś odstępstwo, to znaczy, że go nie ma. Inaczej to niepewność, która jest zgubna.
„Na świecie doznacie ucisku, ale nie lękajcie się: Jam zwyciężył świat”
Noszę się z zamiarem napisania o “gorących tematach”, które ostatnio wywołują kontrowersje. Poruszę także wątek papieski, a wraz z nim dokonam “pozycjonowania” twojego wpisu.
kosmaty już dawno wlazł do KK…Paweł VI mówił o swądzie szatana, Jan Paweł II mówił o swądzie szatana w KK…
no ale koledzy w “duchu Ekspedyta” zapewnią pana, że jest spoko i w ogóle to pana Boga sprawa, bo tak, jakby pan Bóg był tylko od tego, aby dziadostwo, które człowiek zrobi “za radą kosmatego” prostować…:))
…tak, sprawa jest poważna…to co się dzieje na Watykanie, to tylko Bóg raczy wiedzieć …pozdr
…a kto miałby orzeknąć “jednoznaczność” ?
… Socci jest bliżej Watykanu, więc myślę, że lepiej zna sytuację…my też ją widzimy, ale niektórzy stosują efekt strusia i nie chcą niczego widzieć, coby zakłóciło ich sielankę…
..gdzieś Limuzyna stwierdził, ze to jest wojna i tak należy ją postrzegać…
…poza tym wojna toczy się oczywiście w sferze duchowej, ale i jak najbardziej w sferze materialnej…
Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
…kumasz już o co idzie ?
To przez media i wirusa lewactwa. U nas też więcej jest deklarujących niż prawdziwie wierzących.
Odpowiadając na poprzednie: jednoznaczność jest wtedy, gdy i rozum i wiara się zgadzają. Trzeba słuchać Ducha Prawdy.
Tak, jak się jeszcze do tego dołoży ewidentne moim zdaniem zaniedbania hierarchów KK dotyczące problemu opętan i konieczności kształcenia i wysyłania w świat egzoryctów, to robi się coraz mniej ciekawie…
Z całą pewnościa sprawa jest poważna!
Myślę, że należy starać się zauważać wszystko w odpowiednich proporcjach. Nie milczeć o rzeczach, które nas niepokoją lub bolą, ale przypisywać im odpowiednie miejsce w hierarchii ważności i pilności oraz realne znaczenie – weryfikować.
Nikt nie twierdzi, że sytuacja nie jest DRAMATYCZNA. Takie czasy – czy ostateczne – być może, a może nie ;-)
Jestem zwolennikiem nazywania rzeczy po imieniu.
Myślę, że powinniśmy zachować jedność, a także organizować się na każdym poziomie, do najróżniejszych zadań – również specjalnych. Trzymać odpowiedni balans pomiędzy wiarą a rozumem – jedno bez drugiego nie ma sensu, ponieważ zostaliśmy obdarowani (nie bez powodu) rozumem (jakby ktoś miał wątpliwości, co do przydatności tegoż)
Sytuacja Kościoła zawsze była dramatyczna, bo grzech jest dramatem Ludzkości, a Zły bezustannie Kościół atakuje poprzez swoich w pełni i niecałkowicie świadomych i agentów oraz pożytecznych idiotów. Niejednokrotnie przez te 2000 lat sytuacja zdawała się bardziej dramatyczna niż teraz. A jednak trwamy i tak będzie!
Ja dostrzegam zielone pędy, jakie wypuszcza Kościół w postaci młodych ludzi, młodych kapłanów, wspólnot, wśród których doświadcza się działania Bożego Ducha. W tym roku 2 ogromnie ważne wydarzenia w Kościele i w Polsce – rocznica Chrztu i ŚDM. Już w 2017 natomiast – setna rocznica Objawień Fatimskich.
Nie chodzi o to, by nie dostrzegać zła, albo milczeć o nim, ale przede wszystkim stawiać na piedestale dobro. Tu też jest potrzebna właściwa równowaga. Ale już na pewno nie należy ryzykować szarganiem Świętości dla rzekomego ukazywania jakiejś cząstkowej prawdy, choćby i ważnej.
Mnie się powyższe zdanie bardzo niepodoba.
Świętość przez duże “Ś”, a za to prawda przez małe “p”.
Zależy, co rozumieć pod pojęciem Świętości…? A co jeżeli chodzi o nie “rzekome”, ale realne ukazywanie prawdy?
Jak niby – bez podejmowania dyskusji odróżnić
“ryzykowanie szargania Świętości dla rzekomego ukazywania jakiejś cząstkowej prawdy, choćby i ważnej. ”
od
chronienia pozornej świętości, powodującego zaciemnianie ważnej Prawdy?
Wiara w ostateczne zwycięstwo Jezusa, wiara w “Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny”
nie sprawia, że mniej boję się o własne dzieci, a już najmniej zwalnia od działania, choćby nawet tylko od mówienia, czy pisania!
Zgoda, ale żeby to robić, chćby po to by się o coś modlić, trzeba najpierw rozeznać prawdę.
Nie sposób przecenić rocznicy Chrztu Polski. Uważam, że jest to wydarzenie najważniejsze, bo stwarza okazję do obudzenia duchowego i kolejnego dziejowego potwierdzenia przez nowe pokolenia drogi, którą Polska wybrała i dzięki której kiedyś była wielka.
Jan Paweł II powiedział w 1991 roku: “Bogu dziękujcie, ducha nie gaście”. Duch niestety przygasł i to było główną przyczyną tych koszmarnych 26 lat.
Dlatego w pierwszym komentarzu napisałem o poznaniu całej prawdy, a na pewno jej istotnej części, bez której formułowanie hipotez, a już na pewno wniosków jest lekkomyślnością zwodzącą na manowce.
Nie mam zamiaru stosować też cenzury w odniesieniu do naszego papieża Franciszka.
Sprawdzając wypowiedzi Franciszka przekonałem się, że duża ich cześć jest podawana przez media w sposób niepełny, skrótowo i w oderwaniu od kontekstu. Dodam także, że brakuje mi jednak wypowiedzi konkretnych, jasnych. Takie wypowiedzi miał na swoim koncie JP II.
Franciszek wiele razy wypowiedział się w sposób afirmujący godność osób dotkniętych homoseksualizmem. Wypowiadał się delikatnie i z miłością. Jednak wierni również oczekują wsparcia,na przykład całej prawdy o homoseksualizmie – o tym, że w oczach Boga realizowana skłonność jest “obrzydliwością i grzechem”. Kapłani powinni wypowiadać się bez filtra politycznej poprawności.
W ogóle każdy hierarcha, ksiądz i każdy człowiek powinien używać adekwatnych słów, czyli nie używać lewackich neologizmów typu “gej, homofobia”. Na tym także polega mówienie prawdy- używanie odpowiednio dobranych słów, najlepiej w formie tak, tak, nie, nie. Tego niektórym brakuje.
Polecać można i należy to, co można z pewnością uznać za prawdę, jeśli służy to dobru. Jeśli ryzykujemy, to znaczy, że nie ma pewności, a zatem pomawiamy, co już jest grzechem. Poza tym mówienie takiej prawdy, nawet gdy wiemy, że to prawda, nie zawsze jest dobre (“nie trzeba głośno mówić” – Mackiewicz). Wreszcie, jeśli pomawiamy Świętość, to grzech jest jeszcze większy.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: gdyby obecny Papież nie był Papieżem, to należałoby o tym krzyczeć na dachach, ale nigdy PRZED tak całkowitą pewnością prawdy, dla której nie należy nawet życia żałować. W przeciwnym wypadku diabeł ukrywa się w szczegółach, które i Socci mógł przeoczyć. Mało to ma sprytu nasz przeciwnik, skoro zwodzi miliardy ludzi od tysięcy lat? Nie dajmy się zwieść i my!
“Uderz w pasterza, a rozproszą się owce” – oto co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego wpisu.
Rozumiem zaniepokojenie autora książki pewnymi zjawiskami i szkodliwymi opiniami ferowanymi przez niektórych dostojników kościelnych ale łączenie zjawisk typu sekularyzacja czy porzucanie kapłaństwa z konkretnymi osobami/nazwiskami to już gruba przesada. Zalecam włączenie modlitwy i pokory do tego typu rozważań coby rozum nieoswiecony duchem nie pobłądził.
Myślę, że wogóle modlitwa o jedność w kościele przyda się nam wszystkim.I więcej przyniesie pożytku niż czysto ludzkie dywagacje wnoszące niepokój i chaos – takie jest moje odczucie.
Media są doskonałe w kłamstwie. A czytałeś jakieś encykliki Franciszka?
LUMEN FIDEI, a “ekologiczną” przeleciałem wzrokiem.
Chodzi o wypowiedzi publiczne.
Uważam, że niezależnie od stopnia wiary lub niewiary danego blogera należy z nim prowadzić życzliwy dialog.
Forum jest po to aby dzielić się nawzajem swoimi odkryciami, fascynacjami ale i wątpliwościami, tym co budzi nasz niepokój- tylko w grupie, słuchając siebie nawzajem mamy szansę się jakoś ubogacac.
Dziękuję więc Trybeusowi i za tę notke-bo czegoś się z niej nauczyłam :-).
Co racja – to racja :)
Space, bądź błogosławiony za te słowa! Nie da się tego mądrzej skomentować. Wyczerpałeś temat. Cały Twój wpis jest genialny. Chyba Duch Święty przez Ciebie przemówił (nie żebym chciał umniejszyć Twoją zasługę ;-).
Jak dyskusja może pomóc w rozeznaniu prawdy, jeśli opieramy się na pogłoskach, plotkach i domniemaniach? To jest właśnie zgubna curiositas: wiem, że się się nie dowiem, nie ocenię, ale sobie podyskutuję “w duchu troski o Kościół”. Rozważania na temat faktycznie wypowiedzianych słów, dokumentów, wydarzeń – oczywiście, że tak. Ale nie taplanie się w wątpliwych ciekawostkach i sensacjach.
Nie ma ważnej dla nas prawdy, do której wiodła by inna droga, niż przez natchnienie Ducha Świętego.
Kładąc nacisk na podtrzymywanie dyskusji zbliżamy się do postmodernizmu, w którym ważne jest ciągłe deliberowanie, ścieranie się przeciwnych poglądów – ważniejsze nawet, niż to, co dla ludzi powinno być celem, czyli dojście do obiektywnej prawdy.
Obawiam się, że naszym paplaniem pozbawionym fundamentu faktów możemy tylko zaszkodzić: zasiać wątpliwości i osłabić wiarę.
Idzie o to, by mieć mocne oparcie w pokorze i by przepełniała nas miłość Boża, byśmy zawsze szukali we wszystkim samej tylko czystej chwały Bożej, o sobie – niewiele mniemając i widząc siebie w prawdzie swojej słabości.
Czy chcesz pomóc Kościołowi publicznie powątpiewając w słowa Boga: “a bramy piekielne go nie przemogą”?
Powtarzasz te statystki jak prawdę objawioną, a czy wiesz kto, z jaką intencją, w jakim autorytecie i z jaką starannością takie dane zdobył (lub sfabrykował)? Wiara to nie rzecz sondaży i badań socjologicznych. Chrystus powiedział, że “wszyscy poznają, żeśmy jego, jeśli miłość wzajemną mieć będziemy”. Wierzę, że Bóg chciałby, byśmy tymi słowami się przejmowali, a nie tym, jakie ubranie ma na sobie Papież kiedy udziela błogosławieństwa i czy odpowiednio często klęka.
Tyś się minął z powołaniem…niezły byłbyś kaznodzieja :))) Space też :))
a bardzo proszę :))
…niemniej notka została przypiwniczona, więc jest trudniej…
…ja wiele razy poruszam trudne tematy Kościoła z księżmi katolickimi…nie krępuję się, bo nie powinienem…każdy powinien pytać o trudne sprawy…ksiądz katolicki, jako osoba konsekrowana ma w pełni moc, aby udzielać odpowiedzi…poza tym mamy też rozum, którym powinniśmy się posługiwać…
…wracając do księży, to ubolewam, że nie ma tutaj moderatora konsekrowanego…pouczenia duchowe Asadowa i Space to trochę groteska, bo co prawda starają się pisać komentarze jak duchowni, ale nimi nie są…trzy razy pytałem o moderatora konsekrowanego…kiedyś na chwile był taki ksiądz…nie wiem co się stało, że przestał…
…ja należę do Ruchu Światło Życie, więc kontakt z księdzem mam co miesiąc, spotkania w kręgu muszą być w obecności księdza, bo w przeciwnym wypadku spotkania mogą się przerodzić w towarzystwo wzajemnej adoracji …co może też mieć miejsce na forum społecznościowym takim, jak tutaj…
dyskutowałem też z księdzem na temat opanowania przez żydów naszego Kościoła Katolickiego…w rzeczy samej przyznał mi racje, wiec jest niebezpieczeństwo zniszczenia KK od środka, narzucenia nam katolikom nurtu talmudycznego, narzucanie wyższości judaizmu talmudycznego, nad Kościołem Chrystusa…to my, katolicy jesteśmy Nowym Izraelem i tylko w Kościele Katolickim jest Pełnia Prawdy. pozdrawiam
Zgadzam się w pełni z Twoim komentarzem, CL. Cieszę się, że zachowujesz wyważony i trzeźwy osąd sytuacji. Z ust samego papieża słyszeliśmy, że w Watykanie siedzą groźne wilki, więc nie ma co udawać, że wszystko jest cacy. Należy wszystko rozeznawać i nazywać rzeczy po imieniu, bo to służy prawdzie i jest dobre. Nie jest dobre, zarówno sztuczne nakręcanie sensacji, jak i chowanie głowy w piasek.
Według mnie niepotrzebnie sensacyjnym jest tytuł notki, mówiący o sfałszowaniu konklawe. Jeśli nawet głosowanie przebiegało niezgodnie z zasadami podanymi w Universi Dominici Gregis to jednak wszyscy kardynałowie w tym uczestniczyli, głosowali i wybrali kard. Bergoglio.
Z tekstu Cenckiewicza nie nie jest jeszcze dla mnie jasne, na czym polegają te nieprawidłowości. Pisze on tak:
Universi Dominici Gregis – po polsku
Universi Dominici Gregis – z vaticat.va po angielsku
Te sześć głosowań, o których jest mowa, na pewno nie miało miejsca jednego dnia, bo pierwszego dnia, kiedy głosowano, nie dokonano wyboru i kolejne głosowania były następnego dnia. Zestawienie liczby 6 z artykułem 63 konstytucji jest mylące, bo ten art. mówi o liczbie głosowań danego dnia (wg mnie o dwóch głosowaniach – rano i po południu), a nie o maksymalnej liczbie głosowań w sumie. Relacje z konklawe podają, że postanowiono głosować cztery razy dziennie, dwa razy rano i dwa razy po południu. Fakt wyboru kard. Bergoglio dopiero w szóstym głosowaniu (licząc od pierwszego dnia) nie można nazwać sfałszowaniem konklawe.
Mnie niepokoi coś innego, mianowicie uformowanie się na konklawe grup kardynałów, popierających i lobbujących na rzecz poszczególnych kandydatów, czego św. Jan Paweł II zakazał w Universi Dominici Gregis czynić pod karą ekskomuniki. Interesujące jest to, że grupa kard. Kaspera, czyli heretyckiego postępowca, promowała właśnie kard. Bergoglio. Dlaczego? Przed wyborem popierali go postępowcy, a po wyborze już jako papież Franciszek wiele razy był chwalony przez lewactwo, więc mam pewien dysonans poznawczy, dlaczego lewica i jawni wrogowie Kościoła tak cmokają nad niektórymi słowami Franciszka. Czy to Franciszek tak przyciąga świat do siebie, czy to świat przyciąga Franciszka.
Skąd to wiadomo?
//pouczenia duchowe Asadowa i Space to trochę groteska//
A co w tym grotestkowego? Gdzie powiedzieliśmy coś nieprawdziwego: niezgodnego z rozumem i niezgodnego z Ewangelią? To nie jest dobra postawa, gdy nie słuchamy co, tylko przede wszystkim patrzymy, kto i jak mówi. Nie słyszałeś o powszechnym kapłaństwie wiernych świeckich?
wyrywasz z kontekstu…powinieneś wkleić całość…
przecież wiesz dobrze, że chodzi mi o moderację osoby konsekrowanej, jeśli mamy mówić o portalu stricte katolickim…nie piszę, że piszecie coś nieprawdziwego, ale ton pouczania zawarty w komentarzach do mnie jest groteskowy…
Groteska (z wł. grottesca) – kategoria estetyczna, charakteryzująca się połączeniem w jednym dziele (literackim, plastycznym, muzycznym, tanecznym, dramatycznym itp.) jednocześnie występujących pierwiastków przeciwstawnych, takich jak m.in. tragizm i komizm, fantastyka i realizm, piękno i brzydota. Utwory groteskowe charakteryzują się najczęściej niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności.
Miesiąc po konklawe LyolaPress wydało biografię Franciszka zatytułowaną Pope Francis: Life and Revolution napisaną przez argentyńską dziennikarkę Elisabettę Piqué – bliską znajomą Franciszka. Obraz Franciszka jest bardzo pozytywny. Piqué zebrała wypowiedzi 75 osób blisko związanych z Franciszkiem, w tym rodziny, no i samego Franciszka, ujawniając przy tym nieznane szczegóły z konklawe, na którym został wybrany papieżem. Pisze o grupie europejskich kardynałów w zorganizowany sposób zabiegających o wybór kard. Bergoglio. Informacje te musiała pozyskać od samego Franciszka. Czy takie źródło uznajesz za wiarygodne?
Drugim źródłem jest Austen Ivereigh, rzecznik kardynała Murphy O’Connor. Ivereigh nazwał tę grupę “Team Bergoglio”. Ujawnił, że członkowie tej grupy spotykali się regularnie w dniach poprzedzających konklawe 2013. Ważne jest też to, że kard. O’Connor po rozmowach z kard. Kasperem uzgodnił kandydaturę kard. Bergoglio już na konklawe 2005, na którym papieżem został wybrany kard. Ratzinger (byli przeciwni wyborowi Ratzingera). Wiecej np. tutaj
Trzecim źródłem jest dziennikarz i watykanista Paul Badde, który opisał grupę postępowych kardynałów starających się na konklawe 2005 niedopuścić do wybrania kard. Ratzingera, wtedy prawej ręki zmarłego Jana Pawła II. Do grupy tej należeli m.in. O’Connor i Kasper. Więcej tutaj lub tutaj.
Źródłem jest też Antonio Socci w swojej najnowszej książce (nie mam) pisze m.in., że na konklawe w czasie modlitwy Anioł Pański kard. Bergoglio zareklamował książkę napisaną przez kard. Kaspera. Widać więc, że to popieranie działa w obie strony. Nie trzeba się zgadzać z wnioskami Socciego, ale to jest bardzo rzetelny dziennikarz i bazuje na udokumentowanych źródłach. Mam jego dwie inne książki i podaje w nich dokładnie daty, miejsca, źródłowe cytaty, a potem na ich podstawie pokazuje swój tok rozumowania i snuje ewentualnie domysły. Można jego wniosków nie podzielać, ale nie sposób kwestionować fakty, na których opiera swoje rozumowanie.
Od dłuższego czasu toczy się gra wokół papieża Franciszka. Gra toczy się również o samego Franciszka. “Reformatorom” wydawało się, że z papieżem Franciszkiem będzie łatwiej niż z “pancernym kardynałem” Benedyktem XVI.
O co chodzi “Reformatorom”?
Innym przeciwnikiem “tradycji” jest kardynał Godfried Danneels
Zauważyłem, że są pieczołowicie podlewane nasiona (na razie nasiona) sporu, czy Papież Franciszek jest narzędziem Bożej Opatrzności i Chwały, czy może narzędziem w rękach szatańskiej grupy. Kto jest głównym “ogrodnikiem”, który rozsiewa taki zaczyn?
Właśnie. Możemy w tej walce wziąć czynny udział. Niech każdy dzisiaj odmówi dziesiątkę różańca w intencji Franciszka, aby go Duch Święty nie opuszczał i kosmaty nie zwodził, aby miał dar mówienia tak tak, nie nie.
Dziękuje
Niepodległe Węgry wyraźnie psują humor biskupowi Rzymu :-)
http://pikio.pl/papiez-runa-mury-przeciwko-imigrantom-w-europie/