Wszyscy znamy biblijne tak, tak, nie, nie oraz bądź zimny lub gorący. Niestety, bywa nieraz tak, że ów zapał płomienny roznieca ogień, którego pozornie ożywczy blask oślepia i odbiera rozum. Tak rodzi się fanatyzm, czyli owładnięcie czymś w rodzaju idei nadwartościowej lub drobniejszego płazu poglądami upośledzającymi logiczne myślenie.
Myślenie fanatyczne lub częściej – zbliżone do fanatycznego jest ostatnio często spotykane wśród osób wypowiadających się na tematy polityczne. Bardzo łatwo to zauważyć w ocenach i opiniach związanych z daną polityczną opcją lub w odniesieniu do poszczególnych polityków. Doskonałym przykładem jest osoba Lecha Kaczyńskiego, którego jedni fanatycy wynoszą na polityczne ołtarze, a drudzy odsądzają od czci i klasyfikują w gronie osób politycznie potępionych. Dla osoby racjonalnej wiadomym jest, że Lech Kaczyński ma na swoim politycznym koncie „dobre i złe uczynki”. Myślę, że właściwym sporem w takich sytuacjach jest to, co przeważa na szali. Sam proces ważenia – oceny nie jest łatwy, lecz jest nieunikniony. Podobnie ma się rzecz z Józefem Piłsudskim, który ma swoją chlubną kartę w dziele odzyskania polskiej niepodległości, ale także mniej chlubny okres późniejszy.
W historii zdarzyły się także postacie jednoznacznie negatywne, których kaliber uczynków niecnych i zbrodniczych uprawnia nas do zaliczenia ich w poczet postaci jednoznacznie negatywnych. Są także politycy współcześni, którzy nie mają na swoim koncie żadnych osiągnięć, w przeciwieństwa do kontrowersyjnego Lecha Kaczyńskiego. Mają za to dla odmiany bogato wypełniony życiorys decyzjami, których konsekwencje (złe owoce) spowodowały pogorszenie bytu Polaków, ich zubożenie materialne oraz to, co najgorsze: degradację moralną oraz utratę zdrowia i życia liczoną już w tysiącach (w wyniku systemu zdrowia) lub śmierć w Smoleńsku w wyniku celowych i złośliwych zaniedbań, sabotażu lub zamachu.
Do postaci jednoznacznie negatywnej zaliczam Bronisława Komorowskiego, który jeżeli przyłożyć uczciwą miarę, nie wykazał się niczym pozytywnym, a wymienianie listy jego przewin szybko zamieniłoby się w „litanię hańby”. Dlatego też nie zgadzam się z opinią, że nie ma różnicy pomiędzy Dudą a Komorowskim. Takie stwierdzenie uważam za bałamutne lub fanatyczne. Może oczywiście budzić niepokój deklaracja Andrzeja Dudy dotycząca kontynuowania polityki Lecha Kaczyńskiego, bo w tym momencie rodzi się pytanie: czy spuścizna Lecha Kaczyńskiego ma być punktem odniesienia w całości, czy tylko w pozytywnych aspektach? To rozróżnienie niestety nie jest obecne w PiS-ie.
Moim zdaniem głosowanie na Andrzeja Dudę, zakończone jego wyborem, można porównać do położenia prowizorycznej i czasowej tamy z worków z piaskiem. Tama takiej jakości wiele nie powstrzyma, ale może zatrzymać częściowo niszczący zalew i dać nam chwilkę czasu, a może i nadzieję na pierwsze skuteczne próby zjednoczenia i wspólnego zmądrzenia. Tego właśnie nie rozumie mój niedawny adwersarz.
Mój szanowny adwersarz Karol Józef nie widzi różnicy między taktyką a strategią oraz miota oskarżenia, które wydają się bardzo mizernej jakości. Nie imają się one ani obranego celu, ani nie posiadają wewnętrznego ładunku, który określę teraz mianem logiki i sensu.
Myślę , że dobrym przykładem dobrej i złej taktyki było wysadzanie przez Armię Krajową transportów niemieckich jadących na wschód podczas II wojny światowej. Kiedy Niemcy zwyciężali, wysadzanie ich było uzasadnione, w przypadku gdy Sowieci zbliżali się do Polski szybciej niż wojska zachodnie, niszczenie transportów niemieckich było błędem, który był jedną z wielu przyczyn powodujących wzmocnienie i szybsze wejście Armii Czerwonej.
Pogląd, z którym spotkałem się wiele razy, a ostatnio także podczas polemiki na Ekspedycie, w podobnej formie (cytat z kogoś innego), że udział w głosowaniu biorą tylko idioci, jest poglądem nieracjonalnym i podobnym do fanatycznego.
Uważam, że aby sensownie wypowiadać się w sposób tak kategoryczny, trzeba znać historię (nauczycielkę polityki) oraz przynajmniej niektóre kanony polskiej myśli politycznej. Ludzie fanatyczni, będąc w stanie płomiennego zacietrzewienia lub odrętwienia, mają niemałą trudność w sięgnięciu po zewnętrzne źródła wiedzy lub w zaczerpnięciu ze swoich, płytszych lub głębszych – własnych źródeł – rozumu i sumienia.
Domyślam się, że z równie negatywną i fanatyczną opinią mógłby się spotkać Roman Dmowski, swego czasu poseł Dumy, izby niższej parlamentu Imperium Rosyjskiego.
Wpis jest inspirowany moimi obserwacjami i rozmowami na żywo i w sieci.
Panie Limuzuno.
Ładne słowa.
Pisze Pan o fanatyzmie. Czyli o braku racjonalności, realności, nie poleganiu na wiedzy, faktach etc.
No i fajnie.
Ale cała Pańska notka w sumie opiera się na wrażeniach i uczuciach.
Co za tamy chce Pan stawiać?! Z wody?
Co i jak one niby mają trzymać?
Po pierwsze. To nie Pan będzie cokolwiek stawiał. Pan nie ma (bo nie chce Pan mieć) nic do gadania.
Ot, zwyczajnie, ktoś coś Panu zarządza, a Pan – po wykonaniu nieprawdopodobnych ekwilibrystyk wyborowych – godzi się z tym.
Gdzie w tym wszystkim jest Pana wolna wola?
Przykład z tymi transportami nietrafiony.
Jak się jest żołnierzem na wojnie, to się zabija wrogów. Na tym to polega.
Owszem, pożądane jest wykorzystywanie danych okoliczności do realizacji własnych celów. Tak, aby minimalizować straty i zwiększać efektywność.
Ale wykorzystywać kogoś coś, kiedy samemu dysponuje się zapasem siły.
A nie dawać się wykorzystywać komuś.
Istotna różnica.
Idzie Pan z kobietą. Napadają Was ciemne typy.
Co Pan robi?
Zaczyna Pan pertraktować?! Kochanie, ty tu sobie z panami jakoś radź, a ja się na razie wycofam, przygotuję lepszą obronę, pozawieram sojusze… Aaa! Masz tu wazelinkę. Kocham cię! Pa!
Panie Limuzyno.
Ostatecznie, to wszystko można.
Ale po pierwsze wypada zawsze zrobić to co trzeba. Zacząć od maksimum.
I to między innymi jest jedno z podstawowych znamion homosovietikus’a.
Że tak go ukształtowano, że nigdy nie pomyśli nawet o tym, jak coś powinno być zrobione najlepiej jak się da. Nie. Z marszu zaczyna od tyłu. Od podzwierzęcego minimum.
Vide wybory.
Pan musi wybrać z tych co dają. Koniec.
Nie może to być nikt inny. Tyle dają tyle biere.
A już koniec świata by nastąpił, gdyby to Pan miałby stać się osobą do wybrania. Osobą odpowiedzialną.
Oczywiście, że nie każdy jest stworzony do bycia wodzem. Dla innych.
Ale czy nie warto być choć dla siebie samego?
P.S.
Ja Panu za tą notkę dziękuję. Dlatego odpowiadam szczerze, niegładko.
Udział w głosowaniu biorą tylko idioci jeśli mamy do wybory PO, PIS i PSL.
Sytuacja się zmienia, kiedy pojawia się prawdziwy mąż Opatrznościowy.
Wtedy idioci nie idą na wybory, albo głosują na byle kogo nie widząc wyciągniętego wskazującego Palca Bożego.
Kiedy ten mąż nie osiągnie wyniku, trzeba odczytać wolę Bożą i zastanowić się nad tym jaką drogę Bóg otwiera wybrańcowi. I tak wtedy trzeba głosować na mniejsze zło, bo łatwiej w przyszłości pokonać mniejsze zło niż większe, ale też jeśli wygra zło większe mimo wszystko, to znaczy że naród nie gotowy i musi wszystko się zawalić by naród ukarać i otworzyć mu oczy na Boga i męża.
Paniekarolku. Trzeba zachować czystość, ale znów innym razem trzeba być strategiem, wtedy też zachowuje sie czystość.
Dwa są więc sposoby zachowania czystości.
No wie Pani co.
Tak, tak.
Ciało oczywiście też ma być czyste, ale dusza wpierw.
Sytuacja się nie zmienia od 70 lat. Bo ci sami ludzie liczą głosy.
Zresztą zwał jak zwał – ci sami mają faktyczną władzę, bo ją sobie wywalczyli.
Proszę Pana Boga nie mieszać do diabelskich spraw.
Hasło – ludzie nie są gotowi…
Czyżby!???????
A na co są gotowi nasi dotychczasowi idole!? Na osiągnięcie 0,00000000475600000072635% ?!!!
Ludziska! Tyle wam daję. Tak wiele! A wy głupie nie chcecie… No przecież wincyj się nie da…
Liczą ci sami, ale dziś nie jest tak łatwo jak za Stalina, próbowali ale Braun ich nakrył w PKW.
Oni mogą trochę pokręcić, ale niewiele. Teraz próbowali, dawali tydzień wcześniej Brąkowi 54 %, bo a nuż wywołają owczy pęd, albo przygotują podłoże pod dosypanie głosów, ale chyba ten RKW znacznie popsuł im szyki.
Coś mogli hachmęcić, ale niewiele. Teraz będą próbowali, w II turze, ale też im chyba nie wyjdzie, bo różnica za duża.
Grzeszy Pan bezradnością, brakiem nadziei, niewiarą. To jest załamanie, grzech.
Próbować do skutku, to dewiza chrześcijanina.
No niech Pani tak szczerze odpowie.
Pani czyta co Pani pisze? Przepraszam.
Pana Brauna wynieśli z PKW jak worek ziemniaków.
Jest Pani w stanie ocenić ile to jest to “niewiele”? Bo mi się wydaje, że całkiem więcej…
No i wywołali!!!
Oto nastanie duduś.
To całe rkw jest spisiowane. Czyli jak wyżej.
Absolutnie wszystko im wychodzi.
Był taki będzie inny. Czyli ten sam.
_______________
Tak. Ma Pani rację. A dzisiejszego wieczoru to już jestem wyjątkowo mocno upierdliwy…
Polecam się.
W co nie wierzę, w czym nie mam nadziei?
W kolejną, tysięczną piękną katastrofę?
Chrześcijanin myśli i robi. Tak jak Pan Bóg mu nakazał. A nie diabły.
Nie wierzy Pan w Boga, że ścieżki prostuje, że z kija wypuści, że wiara góry przenosi.
A Pankarolek nie ufa Bogu ale sobie
To Pańska wiara, która się staje, bo Pan tak wierzy.
Z tego co się orientuję, to Pan Bóg nam pomoże tylko wtedy, jak zaczniemy wykonywać Jego nakazy.
Diabły nade mną stoją, mówią mi co mam robić. To co?! Wisi mi to. Robię swoje. Boże robię.
To jest niesamowite, że nikt tego nie widzi.
Dlaczego Pan Braun nie może się spotykać z ludźmi, organizować, działać w trybie – ja, Grzegorz Braun, zrobię to i to. Po naszemu. Po bożemu.
Nie. Wpycham się do diabłów i jestem zdziwiony, i jeszcze (!) mam pretensje, że ludzie za mną nie idą i nic z tego nie ma. Albo jest mało.
No co w tym jest dziwnego?!
Ludzie nie pójdą w ogień bez sensu i bez celu, skoro mogą iść na zieloną łąkę.
Tyle, że dotychczas nikt im takiej drogi nie zaproponował. Nie wiedzieć czemu…
A co się stało po agresji muzułmańskiej z ostoją chrześcijaństwa w całej Afryce Północnej (Św Augustyn etc.), … na Bliskim Wschodzie … w Japonii (Św. Franciszek Ksawery etc.) ? Jakoś te ścieżki wyprostowane nie zostały …
Spokojnie. Panie Antexie.
Są młyny i młyny.
I młynki.
Ja przestałem lubieć, poważać te ostatnie.
Pan Bóg to nie czarodziej który trzaska klawiszami na grze komputerowej która nazywa się ‘Ziemia’.
Mamy wolność absolutną, Bóg nic się nie wtrąca, nawet na stanowcze żądanie.
Ale pokorna wiara góry przenosi. Sw. Augustyn miał wiarę, ale przywódcy ludu jej nie mieli, a przywódcy pochodzą z ludu.
Braun mówi, że jak Polska odzyskała niepodległość, zebrała się Rada Regencyjna, ale lud nie był gotowy by mieć króla, i na końcu władza przypadła socjalistom.
Braun jest bardzo mądry.
Nie, jak w ogóle zaczniemy coś robić po Bożemu i z wielką modlitwą.
Panie Karolu
Najgorzej jest, gdy neofita w swojej zapalczywości pragnie nawracać tych, którzy od stu przysłowiowych lat, mają świadomość istotnych dla sprawy rzeczy.
Zbyt pochopnie pan wylewa swoje gorzkie pretensje na tych, którzy są z całym szacunkiem od pana lepsi w dziele produkcji “kaganków oświaty” vide prof. Marek Chodakiewicz, którego pan był łaskaw odsądzić od czci i wiary swego czasu. Tak jest z wieloma osobami, ich dziełami oraz wydarzeniami i tu ponownie podam przykład: w kontekście dyskusji KARNE CZY BOSKIE? wokół ksiazki Rémiego Brague’a „Prawo Boga” z Prof. Rémim Brague’iem – użył pan sformułowania “żabie dzieło”. Skąd u pana taka skłonność, aby zabierać głos na temat rzeczy o których ma pan małe lub żadne pojęcie?
Być może, tak się domyślam, całkiem niedawno dotarło do pana, jak bardzo polskie społeczeństwo jest manipulowane i oszukiwane, pewnie dlatego z tej złości pan tak reaguje.
Wydaje mi się, że ma pan dobre intencje, ale niech pan nauczy się skuteczniej słuchać i czytać. Oczywiście spór może pozostać i rozmowa o tym jest nawet wskazana.
Porównanie do napadu ulicznego zupełnie nietrafione moim zdaniem. To porównanie może być jakaś częściową analogią do sytuacji ogólnej, ale nie w kontekście tego o czym pisałem.
Pozdrawiam.
Od długiego czasu krytykuję PiS, ale zawracam uwagę, że jest cała masa sympatyków tej partii, którzy są nam bliscy pod względem wyznawanych wartości. Oni tylko łudzą się i nie potrafią wywrzeć presji na swoich politycznych idolach. Absolutnie nie wrzucałbym ich do jego wora z innymi, tak jak to czynią niektórzy.
Moja mama i siostra są lepszymi katoliczkami w czynach niż ja która przeważnie tylko w gębie, a głosują na Komorowskiego, który też komunię przyjmuje. Wiem, że podział nie jest prosty i że w ogóle nie powinno się dzielić i porównywać, ale właśnie system partyjny to robi, dzieli, porównuje a oparty jest na samych błędach, a wtedy wszystkie wyznawane personalnie wartości idą do jednego worka który nazywa się zło.
I dlatego trzeba będzie głosować na Dudę, ale zrobię to z obrzydzeniem.
Co z tego wynika? Co Pan dodał od siebie? Co Pan napisał czego nie wiemy?
Jakbyście (Wy, Ojcowie nasi) byli mądrzejsi od nas, berbeci, to by nie było sprawy. Byłby miód, cud i orzeszki. A ich nie ma.
Przepraszam, ale nie jestem w stanie odnaleźć tego wpisu.
No to inaczej widzimy pewne sprawy. Trudno.
Ja widzę, że nie mam swojego państwa. Miliony moich pobratymców wymordowano. I morduje się nadal. Wielu wogóle nie będzie miało szansy się narodzić. I dla mnie to są okoliczności dramatyczne, ostateczne.
Jeśli kiedykolwiek pozwolam sobie na żarty czy krotochwilne tematy, to dlatego, że zwyczajnie tej żałości jest już tyle, że człowiek czasem pęka.
Jednkże zwalczam to w sobie, by zajmować się byle czym. Tym, co mi jest poddawane a nie tym, czym trzeba.
Da Pan radę napisać o czymś innym niż zazwyczaj – czyli nie o kaczorze donaldzie?
Istnieje dla Pana jakiś świat poza tą bieżączką czy nie?
Ja uważam, że jednak istnieje, a nawet jest ciekawszy. I tam należy wyszukiwać rozwiązań poprawy sytuacji.
pozdrawiam
Drogi Panie Karolu
Moi przodkowie nigdy nie zasiedliby z terrorystami i ich agenturą przy okrągłym stole. W swojej wspaniałomyślności postawiliby ich przed sprawiedliwym sądem lub ich pozabijali w walce.
Znowu popełnia pan błąd wrzucając wszystkich, tych realnych „winowajców” i urojonych do jednego wora.
Mój pierwszy internetowy wpis z roku 2007 dotyczył książki Jana Pawła II Pamięć i Tożsamość. W książce naszego papieża zawarte są odpowiedzi dlaczego powstały systemy totalitarne w XX wieku i dlaczego do dziś, przepoczwarzone święcą triumfy. Nasz papież nie dożył pełnej reaktywacji współczesnej wersji totalitaryzmu.
Jeżeli piszę o sprawach „bieżących” to z obowiązku i nie są to paradoksalnie, w większości wpisy dla pana i społeczności na Ekspedycie. Moje teksty wysyłam na orbitę – polityczną wstęgę Möbiusa, bo to tam właśnie w syzyfowy sposób wędrują zazwyczaj myśli uwikłane w stereotypy, których pan również przecież nie trawi.
Nasz wróg trzyma nas, naszych rodaków w szachu, w niesprzyjającej konfiguracji terenu i wali nas jak do bardzo łatwego celu. Polacy są nieruchomym i biernym celem na nizinach swojego ducha, rozumu i wyobraźni. Dowcip polega na tym, aby rozegrać taktycznie tę potyczkę i nie głosować „za”, ale przeciw, a potem przegrupować się nie pod politycznymi szyldami, lecz pod przewodnictwem naszych świętych patronów. To powinien pan wiedzieć i chyba pan wie, lecz nie rozumie, że trzeba nieraz zejść z wyżyn własnej imaginacji i szlachetnej wizji do ludzi i im pomóc.
Tak więc hierarchia: potyczka, bitwa i wojna, a wojnę jak pan doskonale wie toczymy nie z politykami, lecz z księciem tego świata i bez Boga jej nie wygramy.
Rozumie to m.in. Grzegorz Braun, który już zapowiedział, że weźmie udział w tej potyczce.
Link
Panu się to podoba czy nie? Bo troszku się pogubiłem…
Pan pyta, czy podoba mi się decyzja Grzegorza Brauna? Spodziewałem się jej.
No ale czy się Panu podoba?
Racje Brauna przeważnie się nie podobają, a potem okazują się słuszne.
Panie Karolu, czyli cała moja pisanina na nic?
Jest to decyzja logiczna i uzasadniona.
Nie będę po raz wtóry powtarzał argumentacji. Domyślam się także, że np. ks. prof. Guz także poszedł na wybory.
Pana absencja w I turze była moim zdaniem dezynwolturą. Chodzi o odpowiedzialność za wspólnotę, tym bardziej, że nikt nie narzucał niektórych kandydatur, a dzięki kontroli dokonano tym razem, domyślam się, małej ilości fałszerstw.
Tu się zgadzam 100/100
Pan Karol pytany przeze mnie wyjawił, że oprócz narzekania na stan obecny ma także coś pozytywnego do zaproponowania i jest to apel do Matki Bożej. Działanie jak najbardziej racjonalne i godne pochwały. Dzięki jego modlitwie za nasz Naród i Ojczyznę coraz więcej Polaków budzi się i dokonuje słusznych wyborów. Nieszczęściem jest natomiast, że Pan Karol narzeka na wszystkich Polaków, że dokonują tego wyboru. Niszczy tym samym własne dzieło podobnie jak circ zniszczyła swoje. Prof. Dakowski ma moim zdaniem dużo lepsze podejście, bowiem głosi, że jeśli kilka procent narodu dołączy do Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, a drugie kilka procent zajmie się walką polityczną z okupantem, jesteśmy w stanie uratować Ojczyznę. Mamy wielką armię wspaniałych pań z różańcami w rękach, wczoraj z kilkoma takimi miałem spotkanie, ale oprócz nich i modlących się panów, musimy mieć też armię tych, którzy będą bić po mordach.
Chcesz powiedzieć że lepiej wiesz i rozumiesz co to jest moje dzieło?
Zaiste, pycha (mówię to słowo tylko dlatego ze zarzuciłeś mi pychę wiele razy, masz więc lusterko)