„Kryzys trwający 50 lat nie jest kryzysem, jest systemem”

A gdy pomimo tego wszystkiego uciskani ludzie nadal wychodzą na ulice, by odzyskać wolność i przyszłość, jaka jest reakcja kolonizatorów?

Czy wysłuchują tych szczerych żalów i obiecują zmianę swojej polityki, choćby po to, aby odeprzeć groźbę powstania ludowego?

Nie, oczywiście, że nie, ponieważ cały cel ich okupacji to niekończące się wywłaszczanie skolonizowanej ludności i konfiskata jej zasobów naturalnych.

Opinie podbitych wasali zupełnie ich nie interesują.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Tubylcy stają się niespokojni

Dla okupacyjnych sił kolonialnych zawsze jest to uciążliwe, gdy „tubylcy zaczynają się niepokoić”.

Cmokają z irytacją, gdy niegodziwe szumowiny jednoczą się, by domagać się zakończenia ich eksploatacji i poniżania pod imperialistycznym butem.

Kolonizatorzy wydają rozkazy swojej imperialnej machinie propagandowej, aby oczerniała i potępiała wichrzycieli oraz odstraszała ludność od przyłączania się do nich groźbami przemocy instytucjonalnej.

A gdy pomimo tego wszystkiego uciskani ludzie nadal wychodzą na ulice, by odzyskać wolność i przyszłość, jaka jest reakcja kolonizatorów?

Czy wysłuchują tych szczerych żalów i obiecują zmianę swojej polityki, choćby po to, aby odeprzeć groźbę powstania ludowego?

Nie, oczywiście, że nie, ponieważ cały cel ich okupacji to niekończące się wywłaszczanie skolonizowanej ludności i konfiskata jej zasobów naturalnych.

Opinie podbitych wasali zupełnie ich nie interesują.

Ważne jest, żeby przywrócić ich na swoje miejsce i za wszelką cenę wprowadzić imperialne rządy prawa.

Taka była reakcja państwa francuskiego, na czele z „byłym” pracownikiem Rothschilda Emmanuelem Macronem, na powstanie Żółtych Kamizelek (Gilets Jaunes), które rozpoczęło się w 2018r. i zostało powstrzymane dopiero przez covid.

Taka też była reakcja w środę 10 września 2025r., gdy Francuzi po raz kolejny gromadzili się masowo, by domagać się zakończenia skorumpowanego reżimu Macrona.

Mobilizacja nie doprowadziła do zamknięcia całego kraju, jak optymistycznie proponowano, ale i tak była jaskrawym przejawem ogromnej i głęboko zakorzenionej niechęci Francuzów do Macrona i jego aroganckich wspólników.

Dzień buntu rozpoczął się wcześnie. Na przykład już przed świtem zablokowano zajezdnię autobusową w Paryżu, a następnie masowo wkroczono na obwodnicę miasta.

Podobne akcje odbyły się w całym kraju, np. na obwodnicy Caen w Normandii, w Valenciennes na północnym wschodzie i w Chambéry w Alpach, gdzie ponad 100 rowerzystów zablokowało ronda w centrum miasta, domagając się ustąpienia Macrona.

W mobilizację zaangażowali się uczniowie szkół z całej Francji, np. Lycée Voltaire w Paryżu.

Tysiące ludzi zebrało się przed dworcem kolejowym Gare du Nord w Paryżu, by domagać się odejścia Macrona – co odzwierciedla wolę co najmniej 70% społeczeństwa – a protestujący wymachujący flagami Palestyny ​​i Żółtych Kamizelek zajęli Gare de Lyon po drugiej stronie centrum miasta.

Oburzenie społeczeństwa dało o sobie znać w całym kraju, zarówno w Nancy i Strasburgu na wschodzie, jak i w Angoulême na południowym zachodzie.

Masowe protesty miały miejsce w wielu miejscach, od Rennes w Bretanii po miasta na południowym wschodzie kraju: Montpellier, Nîmes i Marsylię.

W południowo-zachodnim mieście Perpignan protestujący wymusili zamknięcie powiązanego z Izraelem supermarketu Carrefour.

Reakcją imperium na tego rodzaju rzeczy jest zawsze kłamstwo – udawanie, że nic znaczącego się nie dzieje i że tylko niewielka i nieistotna mniejszość ludności sprzeciwia się imperialnym rządom.

Tym razem miało to miejsce na skalę ogólnokrajową, gdzie władze imperialne oraz media ogłosiły mobilizację całkowitą porażką, a także na szczeblu lokalnym, gdzie przedstawiciele Imperium śpiewali na tę samą modłę.

Przykładowo w Montpellier władze miasta ogłosiły, że w demonstracji, która zgromadziła ponad 10 000 osób, udział wzięło zaledwie 1500 osób – jest to całkowicie absurdalne twierdzenie, które można łatwo obalić po krótkim spojrzeniu na nagranie wideo.

Wierni rzecznicy władzy ustawili się w kolejce, by wszystkich wychodzących na ulice nazywać bandytami, wandalami, a nawet islamistami – z powodu palestyńskich flag wywieszanych na znak sprzeciwu wobec zbrodni Imperium popełnianych gdzie indziej.

Kiedy podczas protestów w paryskiej restauracji wybuchł pożar, imperialne media szybko obarczyły winą protestujących, tymczasem okazało się, że przyczyną był granat policyjny.

Mimo to, według niektórych obrońców reżimu, winę ponoszą protestujący, gdyż to ich obecność zmusiła Imperialną Milicję do użycia na ulicach stolicy iście wojennego uzbrojenia!

Dominująca jednostka zawsze będzie z entuzjazmem stosować przemoc, która leży w środku jej zgniłego serca.

Reakcja francuskich „sił porządkowych” na protesty 10 września potwierdza – jakby takie potwierdzenie było jeszcze potrzebne! – że nie są one instytucją poświęconą obronie francuskiego społeczeństwa, lecz brutalną, najemną armią okupacyjną.

Rozpoczęli atak gazem łzawiącym na protestujących krótko po godzinie 8 rano i robili to przez cały dzień, spryskując bezpośrednio w twarz niegroźną protestującą kobietę i losowo atakując gazem grupę rowerzystów.

Uczniowie padli ofiarą ataków fizycznych. Jeden z nastolatków opisał, jak policjanci zdjęli mu okulary ochronne i prysnęli gazem łzawiącym prosto w oczy.

Oczywiście, nie był to tylko przypadek wojny chemicznej przeciwko „wrogowi wewnętrznemu”: protestujący w Montpellier został ciężko ranny, gdy policja skierowała w niego armatkę wodną z bliskiej odległości.

Widać było też sceny, jak paryscy psychopatyczni policjanci wymachiwali pałkami nad głowami uciekających demonstrantów i raz po raz gwałtownie wdzierali się do tłumu.

Jak zauważył jeden z obserwatorów: „Żadna prawdziwa demokracja nie stosuje wobec swoich obywateli tego rodzaju siły”.

Pewien szerszy kontekst zapewnił transparent, na którym widniał napis: „Kryzys trwający 50 lat nie jest kryzysem, jest systemem”.

Tak, to system.

Brutalny system imperialny, który trzeba obalić na całym świecie!

Na marginesie dodam, że miałem okazję uczestniczyć w proteście w południowo-wschodnim mieście Alès (45 000 mieszkańców).

Zapowiedziano w rzeczywistości dwie odrębne demonstracje – autoryzowaną paradę przez ulice zorganizowaną przez ruch związkowy oraz dzikie zgromadzenie/akcję Żółtych Kamizelek i innych dysydentów.

Kiedy znacznie większy protest dziki przeszedł obok związku zawodowego, połowa jego szeregów zmieniła protest, a druga połowa, czując się porzucona, zrobiła to samo.

Pewien weteran ruchu żółtych kamizelek powiedział mi: „Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło!”

Efektem była bardzo duża demonstracja – zwłaszcza jak na środę – która robiła imponujące wrażenie, gdy przechodziła przez miasto.

Dzięki zespołowi Batucada i wykonaniu piosenek Żółtych Kamizelek (On est là, on est là…) atmosfera podnosiła na duchu.

Powstał plan zablokowania głównej drogi do Nîmes, ale policja uprzedziła atak i była gotowa powstrzymać paradę.

Na wpół poważna próba szturmu na policyjne posterunki przy użyciu miniaturowych pociągów z wózkami sklepowymi została udaremniona, gdy policjanci zaczęli używać gazu łzawiącego.

Wszyscy w pobliżu, łącznie ze mną, byliśmy zmuszeni do odwrotu, oczy piekły.

I to było mniej więcej na tyle.

Pa!

_________________

The natives are getting restless, Paul Cudenec, September 11, 2025

 

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!