Święty Jerzy, Chanuka i martyrologia

Ledwo udało się wszystkim szczęśliwie przeżyć kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który z roku na rok staje się coraz bardziej natrętnym pretekstem przeglądu cnotliwości obywateli naszego nieszczęśliwego kraju, a już rozpoczęły się uroczystości 80 rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu-Brzezince, zgodnie z obecnie obowiązującym rozkazem, nazywanego „niemieckim, nazistowskim obozem Auschwitz-Birkenau”. Zanim jednak przejdę do wspomnianej rocznicy, warto skupić się jeszcze na wspomnianym „finale”. Tegoroczny finał został podporządkowany zwalczaniu „nienawiści” – ale zwalczaniu selektywnym. Chodzi o to, że telewizja „Republika” pana red. Tomasza Sakiewicza, która wraz ze zmianą rządu utraciła alimenty, którymi za ancien regime’u futrowały ją spółki Skarbu Państwa, zwróciła się do obywateli z apelem, by nie wpłacali na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy pana „Jurka” Owsiaka, tylko na wspomnianą telewizję. Na widok takiej myślozbrodni wobec „symbolu dobra”, jakim okazał się pan „Jurek” Owsiak, pod batutą Judenratu „Gazety Wyborczej” jednym głosem zawyło stado autorytetów moralnych. No bo kto to widział, żeby wyłamywać się ze świadomej dyscypliny, kiedy przecież jest rozkaz, że „my wszyscy” nie tylko w lot spełniamy, ale nawet – kto może pojąć, niech pojmuje – odgadujemy życzenia „Jurka” Owsiaka i jego „kręcioły”. Ale ktoś w Judenracie, a może w ścisłym kierownictwie starych kiejkutów doszedł do przekonania, że samo wycie stada autorytetów moralnych może nie wystarczyć i że oddziaływanie pedagogiczne na nasz mniej wartościowy naród tubylczy należałoby wzbogacić o nowe elementy, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen w kwestii Generalnej Guberni. Okazało się tedy, że pojawili się nienawistnicy, dlaczegoś przeważnie w podeszłym wieku, którzy pod adresem „Jurka” Owsiaka miotali tak zwane „groźby karalne”. Policja natychmiast ich namierzała, zatrzymywała i przesłuchiwała – a oni nie tylko przyznawali się do wszystkiego, ale w dodatku prawidłowo zeznawali, z czyjej działali inspiracji. Okazało się, że wszyscy, co do jednego, działali z inspiracji złowrogiej telewizji „Republika” pana red. Tomasza Sakiewicza, co może stanowić tak zwaną „padgatowkę” do uporządkowania rynku niezależnych mediów w taki sposób, by dopuszczane były tam tylko poglądy uprzednio zatwierdzone.

O potrzebie takiej regulacji świadczy choćby fakt zgłoszenia swojej kandydatury w tegorocznych wyborach prezydenckich przez Grzegorza Brauna. Nie tylko dopuścił się on samowolki względem pana Sławomira Mentzena, ale w dodatku opublikował billboard, na którym przedstawił alternatywę, że albo Chanuka, albo Boże Narodzenie. Wprawdzie pan Mentzen nie jest ulubieńcem Judenratu, ale w sytuacji, gdy na horyzoncie pojawił się złowrogi Grzegorz Braun, od razu został zakwalifikowany, jako tak zwane „mniejsze zło”. Kiedy więc nieubłagany palec wskazał na Grzegorza Brauna, jako na wroga publicznego numer jeden, natychmiast odezwał się Jego Eminencja Grzegorz kardynał Ryś, który alternatywę Grzegorza Brauna nazwał „antychrześcijańską”. Co to konkretnie znaczy – tego jeszcze nie wiemy, to znaczy – nie wiemy, czy chrześcijanie powinni obchodzić Chanukę zamiast Bożego Narodzenia, czy jednocześnie, czy też jeszcze inaczej – ale nie tracimy nadziei, że w odpowiednim czasie Eminencja nam to wszystko objawi. Zresztą nie jest w tym odosobniony, bo odezwało się również 16 sygnatariuszy, którzy przestrzegli lud pracujący miast i wsi, by nie ulegali podszeptom złowrogiego Grzegorza Brauna. Wprawdzie „my, chrześcijanie” – jak piszą o sobie – Chanuki jeszcze nie obchodzimy, ale przecież w dialogu chrześcijaństwa z judaizmem ostatnie słowo nie zostało dotąd powiedziane, więc – jak powiada przysłowie – „jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści”. – Z kija – a cóż dopiero – z Chanuki? Im częściej będziemy czcili Najwyższego, zarówno w jednym, jak i w drugim obrządku, tym bardziej będzie On udelektowany, to chyba jasne, a dodatkowo uchronimy się przed „dewastacją życia publicznego, kultury katolickiej i oszpecaniem wizerunku Ojczyzny” – co byłoby w przeciwnym razie nieuchronne. W tej sytuacji nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej…” – no, mniejsza z tym), że 16 sygnatariuszy wspomnianego apelu zostanie dołączonych do stada autorytetów moralnych, podobnie jak Wielce Czcigodny Roman Giertych, któremu z okazji Dnia Judaizmu bodnarowcy z Prokuratury Krajowej umorzyli wreszcie śledztwo w sprawie forsy ze spółki PolNord. Toteż Wielce Czcigodnego Romana Giertycha jakby kto na sto koni wsadził i z tej wdzięczności doniósł na pana Karola Nawrockiego, kandydującego na prezydenta z ramienia PiS, że bezprawnie nocował w luksusowym apartamencie muzeum II wojny światowej w Gdańsku, czym spowodował niewyobrażalne szkody. Od razu po Wolnym Mieście Gdańsku zaczęły krążyć fałszywe pogłoski, że ten apartament jest przeznaczony dla ocalałych z holokaustu, a nie dla głupich gojów i że pan Nawrocki korzystając z niego, oprócz spowodowania szkody majątkowej wielkich rozmiarów, dopuścił się również świętokradztwa – ale niezależna prokuratura nie daje tym fałszywym pogłoskom wiary, więc żeby się przekonać, o co chodzi naprawdę, musimy poczekać na pogłoski prawdziwe, to znaczy – zatwierdzone.

Tym bardziej, że o fałszywości tych pogłosek świadczy dodatkowo okoliczność, że żaden z ocalałych z holokaustu, którzy przybyli na uroczystość 80 rocznicy wyzwolenia wspomnianego obozu, a która to uroczystość tak naprawdę okazała się obchodami Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście, we wspomnianym luksusowym apartamencie w Gdańsku nie nocował. W ten właśnie sposób, przy pomocy ONZ, która nie jest przecież niewrażliwa na różne argumenty, Żydowie zmonopolizowali martyrologię II wojny światowej i jeśli teraz ktoś będzie chciał przeprowadzić jakieś sprostowania, zostanie oskarżony o „kłamstwo oświęcimskie” i będzie w lochu jęczał i szlochał.

Nawiasem mówiąc, na wspomniane uroczystości Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście nie przybył zimny ruski czekista Putin, najwyraźniej obawiając się, że nie tylko zostanie tam aresztowany, jako zbrodniarz wojenny – ale również – zagazowany i skremowany – żeby tylko sprawiedliwości stało się zadość. Tym właśnie tłumaczę sobie niezapowiedzianą wizytę prezydenta Zełeńskiego – ale gwoli wynagrodzenia zawodu spowodowanego nieobecnością Putina – będzie mógł przypisać nie tyle może sobie, chociaż i sobie też, ale przede wszystkim Ukrainie – że to wojska ukraińskie wyzwoliły wspomniany obóz, a konkretnie – bohaterski pułk „Azow”. Putina nie ma, więc nie będzie protestował, a zresztą i tak nikt by go nie słuchał, zanim prezydent Donald Trump nie ustali z nim, co zrobić z tą całą Ukrainą i prezydentem Zełeńskim.

Stanisław Michalkiewicz

O autorze: Redakcja