Dugin, Chomiakow i nowe stare propozycje polskiej alternatywy politycznej

 

image

Ilustracja. Michaił Niestierow, Iwan Susanin, 1884. Fałszywy cicerone (Susanin) prowadzi Polaków w bogatych ułańskich strojach prosto w błotnisty las.

 

 

MOTTO

1. “Rżą konie u sań, Aleksander Dugin, myśląc, przechadza się

I głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś”

[parafraza fragm. B.Okudżawy „Piosenka o Arbacie”]

2. “Z Polakami łatwo — ciągnął stary — tylko trzeba być mądrym i trzeba ich znać. To są straszni patrioci. Aj, aj, aj, jak oni kochają tę swoją Polskę. Co oni się nad nią wypłaczą! Co oni jej komplementów nagadają! Trzeba to samo robić. Widzisz, tu w rogu stoi Mickiewicz z gipsu, a przed nim lampka się pali. Oni to widzą i nie masz pojęcia, jak oni mnie za to kochają. Ale za ile groszy dziennie tej oliwy się wypali?… To mnie nie zrujnuje.”

3. “Pieniądze przechodzą w nasze ręce i przyjdzie niezadługo czas, że tylko my je będziemy mieli. Wtedy wszyscy oni będą w naszej niewoli, będą służyli nam za część tego grosza, któryśmy im zabrali. Tylko nie trzeba być skąpym. Trzeba część swego grosza oddawać. Składaj głośno ofiary na ich cele: to się opłaci, to się stokrotnie wraca. I składaj po cichu dziesięć razy tyle na nasze cele. Sprawa nasza nie tylko wymaga, żebyśmy my sami byli bogaci, ale żeby nasz naród miał swoje fundusze na popieranie swoich celów. Każdy z nas musi się na te fundusze składać; i dlatego, że to umiemy, idziemy do zwycięstwa. Oni dużo o swej Polsce krzyczą, ale nic dla niej nie robią i nic jej nie dają, i dlatego my nad nimi zapanujemy. […]

4. “Ta ziemia musi być nasza; to już od dawna nasi mędrcy nam mówili. I Niemcy i Moskale i sami Polacy do tego nam pomagają. I trzeba ich popychać, żeby nam coraz więcej pomagali.

[Żyd Józef Culmer w powieści Romana Dmowskiego- “Dziedzictwo” o naturze Polaków, o sposobach udawania polskiego patriotyzmu i przechwytywania narodowych, polskich ruchów politycznych]

5. “Iwan Susanin został wynajęty przez jeden z polskich oddziałów wojskowych zimą 1612–1613 roku w charakterze przewodnika, celem doprowadzenia do ukrywającego się we wsi cara Michała Fiodorowicza. Susanin, nie chcąc zdradzić miejsca pobytu cara, zaprowadził Polaków w błotnisty las”.

[https://pl.wikipedia.org/wiki/Iwan_Susanin]

 

CZĘŚĆ I

Jestem w szoku. Czym zszokowany? Liczebnością wojsk propagandowych Rosji (ew. zaoceanicznych neokonów) skierowywanych od mniej więcej roku na front polski.

Ostatnio zadałem sobie trud słuchania i czytania polskich blogów, czatów, facebooka, twittera, tik-toka oraz filmów na Youtube. Liczba podstawionych kont, portali i ich aktywność (często nowe filmiki zamieszczane są co drugi, trzeci dzień) przechodzi ludzkie pojęcie. Oberwowane w Moskwie delikatnie rosnące niezadowolenie Polaków (kryjące się pod hasłem “PIS PO jedno zło”) spowodowało bojarską ofensywę. Czego to nam usłużni i uczynni pracownicy euroazjatów Dugina (mających swoje filie w kilkudziesięciu państwach) nie suflują, nie podtykają pod nos… Jak wspaniale pachnącego sera oni nam nie wkładają na pachnącą deseczkę pułapki, która wkrótce się  zatrzaśnie nad naszym pyszczkiem głodnym antysemityzmu i antyglobalizmu.

Nawet ten antyżymianizm jest dziwny, jakiś taki jak prosto ze znanej reklamy: Taki “z pewną taką nieśmiałością”. Rzec można nawet, iż jest on pełen (ukrytego) podziwu dla rzeczonej nacji. Pozorowana jej krytyka okazuje się skrytym zachwytem dla obrotności, przedsiębiorczości i wysokiego poziomu wykształcenia.

Nieraz prowodyrzy poglądów antykoszernych służących do manipulacji (czyli “poglądów dezinformacyjnych”) sami są… koszerni i noszą nawet typowo koszerne nazwiska. Nieraz byli agenci komunistyczni i obecni masoni głoszą poglądy, by… pilnie szukać byłych agentów komunistycznych i masonów. Ba, rozgłaszają to wszem i wobec i znowu tym wabikiem przyciągają wielu autentycznych patriotów. Nieraz też powiązani są ze środowiskami jawnie nawołującymi do fizycznej przemocy (takimi jak środowiska kamrackie). Przypomnijmy sobie jak to Bolek, gdy przybył na jedno z “tajnych” spotkań KOR-u namawiał do rzucania granatów.

Książka kucharska Dugina (“Jak ugotować na miękko opozycję podbijanego kraju”) zaleca też posługiwanie się przyprawami. W cenie jest lekka przyprawa okultyzmu, lub podobnych jemu ingredientów.

Dezinformacja i prowokacja wciąż i bez końca gwałcą naszą dobroduszność i zaufanie oraz wszelkie nasze słabości.

Patriotycznie nastawiony, wrażliwy Polak, gdy tylko usłyszy narrację antykoszerną i antyglobalistyczną – topnieje mu serce i w tak otwartą bramę wjeżdża z hukiem trojka wioząca przebranego w ułański strój Aleksandra Geliewicza Dugina lub jednego z niezliczonych jego prokurentów mówiących zgrabnie i płynnie w języku autochtonów…

 

Jesteśmy bezbronni wobec przekazów celowo mieszających prawdę z kłamstwem, wobec przekazów dezinformacyjnych. Wobec przekazów robiących pachnący koktajl z 90% prawdy i 10% kłamstwa wpuszczającego w maliny.

Propaganda zwykła odchodzi do lamusa. Od kilkudziesięciu lat jesteśmy świadkami przyspieszonego rozwoju wysoce zaawansowanych metod dezinformacji. Jedna z takich technik – odkryta przez Rosjanina, przejęta przez Jankesów – poraża skutecznością. W skrócie i upraszczając tę dość złożoną technikę można ją sprowadzić do instrukcji: mów dowolne rzeczy, mów, co chcą (usłyszeć) – n i e   j e s t    w a ż n e    c o    m ó w i s z, ważne by twoi wrogowie robili dokładnie to, co chcesz – nie zdając sobie sprawy w najśmielszych snach, że wykonują ze stuprocentową dokładnością twoje instrukcje.

 

CZĘŚĆ II

Dugin prezentuje diagnozę i propozycję terapii dla umierającego świata Zachodu. ;) „Stan człowieka zachodniego nie jest normalny, on linieje.Nieudane rewolucje przeniknęły do jego wnętrza, żadna jednak nie zmieniła go, a tylko zostawiła swój ślad i zagmatwała pojęcia.” Pod tymi zdaniami Hercena – Dugin podpisałby się bez wątpienia. Fala historii wypchnęła na pierwszy plan bagnistą warstwę mieszczan – i jak zapewne uzupełniłby słowa Hercena, Dugin – także warstwę zachłannych, pustych duchowo i żarłocznych kupców, które to warstwy przykryły skamielinę arystokracji rodowej i arystokracji duchowej oraz zatopiły oślepione imperatywem konsumpcji masy ludowe. „Skończona, zamknięta w sobie osobowość człowieka zachodniego – kontynuuje Hercen – która zadziwia nas początkowo swoją specjalizacją, wkrótce jednak rozczarowuje przez swoją jednostronność. Gdzie jeszcze spotkamy pustelników myśli, ascetów nauki, fanatyków przekonań mających wiecznie młode dążenia? Gdzie? Wskażcie! Gdzie głód prawdy i religii taki, jakim był w czasach takich męczenników myśli i nauki jak Bruno i Galileusz? W Europie współczesnej nie ma młodości i młodzieńców.”

Mówią (kto, gdzie, kiedy, za ile i w jakim celu?), że Dugin rzuca rękawicę śpiączce Zachodu, że BRICS może być naszą nadzieją. Mówi on, że jako jeden z ostatnich słyszy i odczuwa krnąbrny milczący, krzyk zniecierpliwienia usychającej ludzkiej duszy, tęsknotę za swobodą działania, wrażenie, że ma się nogi w kajdanach. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie nowej idei. A nowe idee mogą zaistnieć, ponieważ historia nie zna nawrotów. Jak mówił Hercen, życie tak jest zasobne w tkanki, że niepotrzebne mu są stare szaty. Nie ma zresztą do czego wracać: socjalizm się skompromitował, liberalizm na naszych oczach dogorywa.

Dzisiaj na takich “nartach” niby-diagnozy, efekciarskich ogólników, półprawd, półkłamstw i częściowych prawd próbuje nas zawieźć GRU (lub istniejąca w CIA komórka neokońska do wymyślania “fałszywych teorii spiskowych”), zawieźć wprost do ludzkiego, demokratycznego społeczeństwa wolnych ludzi, nowego symulakrum, tym razem podkolorowanego “chrześcijańsko”.

W czasach Hercena przełomowym okresem były lata 50 wieku XIX. Opis Hercena tego, co pojawiło się na Uniwersytecie Moskiewskim pasuje bardzo dobrze do wydarzeń na tejże uczelni, w chwili, gdy 150 lat później stał się jej pracownikiem Aleksander Geliewicz Dugin, dlatego przytoczę go w całości:

„Profesorowie nasi przywieźli ze sobą owe gorące marzenia, żarliwą wiarę w naukę i ludzi; zachowali cały zapał młodości, a katedry były dla nich ambonami, z których powołani byli glosić prawdę; przychodzili do audytorium nie jako uczeni cechowi, lecz jako misjonarze religii ludzkiej.”

Tutaj jednak, zatrzymajmy się na chwilę, by uniknąć zwodniczych analogii, prowadzących do wniosku, że historia się powtarza. „Religia ludzka” Hercena miała oznaczać nadzieje wiązane z religią rodzącego się wtedy socjalizmu, czyli posiłkującej się myślą Zachodu, swoistej gnozy humanistycznej, wszechludzkiej.

Dugin – rozpoznając, za Voegelinem – socjalizm i marksizm jako wcielenia eschatologicznej gnozy – analogicznej do mesjanistycznej gnozy judeochrześcijańskiej  – proponuje trzecią drogę, albo czwartą teorię polityczną. Komunizm błądził – odrzucając religię i naturalne wspólnoty oraz duszę narodu. Liberalizm zgrzeszył zagubieniem w swej praktyce idei miłości oraz wartości duchowych. Marcheweczka “narodu”, a także – tak mi osobiście miłe – pojęcie “duszy narodu” występują tu że tak powiem “gościnnie”, obleczone w imperialną (lub czerwoną, co na jedno wychodzi) kiszkę, dyndają kusząc ponętnym zapachem Polaków umęczonych trwającą ponad 3 dekady “półokupacją” i brakiem polskiego państwa. Zapach drugiej Solidarnośći unosi się  dziś w powietrzu. Od razu “drugiej”, bez “pierwszej”…

 

Sale wykładowe uczelni moskiewskich usłyszały osobliwe dla tych miejsc wywody o hierarchiach niebiańskich, cyklach kosmicznych, o nadchodzącym Harmageddonie żywiołów, walce lądu z morzem, ducha z materią, o demoniczności materializmu, o potrzebie wszechstronnego rozwoju osobowości, o nadrzędnej wartości tak dziwnych bytów jak dusze poszczególnych narodów, o zbawczej wielobiegunowości świata, o wyrafinowaniu spisków rządzących pozbawianiem narodów ich duszy. Wszystko zawierające… 90% potrzebnych rozważań, po to by zainfekować się mesjanizmem rosyjskim przenikającym pozostałe 10%. Młodzież akademicka była zachwycona. Wprawdzie annały tej zasłużonej uczelni skrzętnie notują, iż nie cała młodzież była w ekstazie, ale do tego wątku przejdziemy później. Czyż nie może być tak, że tylko nieliczni „ewangeliści” pojęli nauki mistrza z powodu ich nowatorstwa? W każdym razie, gdy lider francuskiej prawicy, Alain de Benoist, odwiedził krąg Dugina w Moskwie, był zaszokowany entuzjazmem i stopniem traktowania wykładowcy uniwersyteckiego jak autentycznego guru… Uważajmy także na polskich kandydatów na guru.

Do głównego korpusu, wianuszka nieprzerwanie otaczającego Aleksandra Geliewicza należeli – tak, jak do rodzących się 150 lat wcześniej kółek słowianofilskich – głównie „prawosławni hegliści, bizantyjscy teologowie, mistyczni poeci, mnóstwo kobiet” [Hercen] oraz mistyczni i awangardowi malarze i muzycy, młodzieżowi działacze społeczni, którzy już chcieli działać, a nie bardzo jeszcze wiedzieli w jakim kierunku kierować swoją aktywność, no i – last but not least – politycy. Co ważne – politycy i lewicowi, i ci z radykalnej prawicy i tak zwani (w rosyjskiej, „suwerennej terminologii”) centryści.. Politycy szukający wyrazu albo po prostu przykrywki, dla swych nostalgicznych lub wizjonerskich poglądów. Dyskusje rozpalone do czerwoności – jakby jej tu nie rozumieć – przenosiły się z Wydziału Socjologii na Akademie wojskowe, z sal akademii do prywatnych mieszkań i sal koncertowych, z otwartych kręgów studenckich, do zamkniętych grup wykładowców i generalicji moskiewskiej. Aby zyskać wyobrażenie o tym, co zaczęło się dziać w Moskwie, w tamtych gorących latach, które nastąpiły po upadku – jak większość Rosjan sądziła – nieudacznego, „zapadnickiego”, skażonego zdradą kosmopolityzmu i prywatyzacją, która zamieniła się w piratyzację rządu Jelcyna najlepiej zacytować relację bezpośredniego świadka:

„Ilją Muromcem atakującym wszystkich w imieniu euroazjatów i prawosławia był Aleksander Geliewicz Dugin, Gorgias roztrząsający sprawy tego świata (…). Posiadając umysł potężny, ruchliwy, bogaty w środki i nie przebierający w nich, obdarowany nadzwyczajną pamięcią i bystrą orientacją, przedyskutowywał on żarliwie i niestrudzenie całe swoje życie. Bojownik, nie znający zmęczenia i odpoczynku, rąbał i kłuł, napadał i ścigał, sypał dowcipami i cytatami, straszył i zapędzał w kozi róg, skąd bez modlitwy niesposób się wydostać – słowem, gdy się dobierał do czyichś przekonań, przekonania obracały się wniwecz, gdy do czyjejś logiki – logika przestawała istnieć.

Dugin był istotnie niebezpiecznym przeciwnikiem; zahartowany stary rębacz, jeśli chodzi o dialektykę, wykorzystywał najmniejszą nieuwagę, najmniejsze ustępstwo. Człowiek niezwykle utalentowany, posiadający olbrzymią erudycję, spał uzbrojony jak średniowieczni rycerze strzegący Bogarodzicy. O każdej porze dnia i nocy gotów był podjąć najzawilszy spór i gwoli triumfu swego światopoglądu eurazjatyckiego wykorzystywał wszystko na świecie, począwszy od kazuistyki teologów bizantyjskich, a kończąc na subtelnościach przebiegłego legitymisty. Jego kontrargumenty, częstokroć złudne, zawsze oślepiały i zbijały z tropu.

Dugin dobrze zdawał sobie sprawę ze swej siły i igrał nią; zarzucał słowami, onieśmielał swą uczonością, kpił ze wszystkiego, zmuszał przeciwnika do wyśmiania swoich własnych wierzeń i przekonań, tak, że ten zaczynał wątpić, czy w ogóle dla niego samego istnieje coś świętego. Po mistrzowsku łapał w zasadzkę, przypalał na dialektycznym ruszcie ludzi zatrzymujących się w pół drogi, straszył nieśmiałych, doprowadzał do rozpaczy dyletantów, a przy tym wszystkim, jak się wydawało, śmiał się z całej duszy.

Mówię „jak się wydawało”, ponieważ w nieco wschodnich jego rysach było coś zatajonego i jakaś prostoduszna chytrośc azjatycka po społu z właściwą Rosjanom przebiegłością. Na ogół obalał raczej czyjeś przekonania, niż przekonywał. (…) Dugin bił na głowę ludzi, którzy zatrzymali się między religią a nauką. Mogli się starać nie wiem jak, by wybrnąć przy pomocy metody heglowskiej używając przy tym wszelkich możliwych konstrukcji myślowych, Dugin szedł za nimi krok w krok i w końcu dmuchnąwszy na domek z kart ich formułek logicznych lub podstawiając im nogę, zmuszał do wpadania w „materializm, którego zarzekali się wstydliwie, lub w ateizm, którego wprost się bali. Dugin triumfował!”

 

Relacja ta zda się uchwytywać trafnie cechy osobowości Dugina i rodzaj wpływu przez niego wywieranego na ludzi. Wyszła ona jednak – jak z pewnością każdy, kto jest oczytany w rosyjskiej literaturze rozpoznał – spod pióra świetnego psychologa, jakim był Hercen

i dotyczyła jednego z twórców słowianofilstwa, Aleksieja Chomiakowa, a nie (jak mogłoby się wydawać) Dugina… Po prostu dokonałem eksperymentu – by ukazać jedność przekazu i metod rosyjskich służb mimo upływu ponad 150 lat – zamieniłem w tekście Hercena nazwisko “Chomiakow” na “Dugin”…

 

CZĘŚĆ III

Jest więc jedność metod i przekazu, różnice natomiast dotyczą tylko kolorytu temporalnego (ducha czasu). Dzisiaj „światopogląd słowiański” zmienia się czarodziejsko na “„światopogląd antyglobalistyczny”.

Oczywiście, zwrot „światopoglądu słowiańskiego” zamieniłem także na słowa „światopoglądu euroazjatyckiego”, gdyż jak sam mistrz Dugin twierdzi, czasy słowianofilstwa minęły bezpowrotnie. Obecnie przekaz służb (“przekaz nadziewany”) preferuje subtelniejsze “cęgi” dezinformacyjne: lansuje się mówienie o ludziach wolnych, instytutach narodowych, obywatelach ludzkości, wiedzy społecznej, odrzuceniu płacenia podatków oraz o “rozwiązywaniu” i “resetowaniu” czego się da, etc. 

Dzisiaj Dugin (i armia jego wtyczek) jest głosicielem “światopoglądu antyglobalistycznego”, “antykoszernego”, “narodowego”, “antycentralistycznego” (faktycznie z niewidoczną centralą…), nibychrześcijańskiego i nibykatolickiego. Pełna paleta przynęt i spławików została przez ostatnie 3 dekady pięknie rozpoznana.

Samozwańcza polska alternatywa polityczna powie wam wszystko, czego chętnie słuchacie, bylebyście  tylko zrobili to co chcą i przeprowadzali “reformę państwa” w wyznaczonym przez nieujawniane gremia kierunku.

Uderza

1. ogólnikowość proponowanych projektów (diabeł tkwi w szczegółach)

2. nieznane i nieujawniane źródła owych projektów już opracowanych (nie wiadomo przez jakie – i czy kompetentne – gremia) i “oczekujących” w ukryciu na mających przybyć Polaków.

Przypomina to ducha “projektowania projektów” rozproszonego państwa “rozmytego” religijnie dla Polaków przez Jakuba Franka.

Nie zapominajmy, że środowiska prorosyjskie mają interaktywny GPS intelektualny :), że dzisiaj armia Dugina zwalcza błędy Watykanu, konspirację Davos, oligarchię koszerną i wszystkie inne miłe naszemu uchu “komunikaty” zmiksowane z podprogowymi (i bezpośrednimi) instrukcjami mającymi sterować naszym behawiorem, naszym projektem odzyskania Polski.

Powtarzam po raz n-ty dogmat tej techniki dezinformacyjnej stosowanej w Rosji i USA od min. 60 lat: mówią to, co chcesz usłyszeć, byś im zawierzył i ZROBIŁ dokładnie to, czego chcą a powiedzieć mogą wszystko, BO NIE O SŁOWA TU CHODZI, LECZ O CZYNY I KIERUNEK W KTÓRYM ONE IDĄ. W tym typie symulakrum (symulakrum werbalne) słowa nic nie znaczą. Są tylko użytecznym narzędziem do uchwycenia świadomości i pokierowania nią.

 

CZĘŚĆ IV

W tych minionych czasach pierwszego przebudzenia myśli rosyjskiej, zapoczątkowanego przez Kanta – Bogiem był Hegel, trzecią osobą germańskiej trójcy filozoficznej, która wiodła refleksję rosyjską ku jej przeznaczeniu, ku spełnieniu będącym zarazem jej kolapsem, czyli ku komunizmowi – był Schelling. W czasach gdy rodziło się słowianofilstwo, dzieła Hegla omawiano w kręgach rosyjskiej inteligencji bez przerwy. Jak pisze uczestnik tych zdarzeń:

„(…) nie ma takiego paragrafu we wszystkich trzech częściach „Logiki”, w dwóch „Estetyki”, w „Encyklopedii [nauk filozoficznych”, przyp. mój; wawel] itd., którego by nie opanowano po zawziętych sporach trwających nieraz kilka nocy. Ludzie najbardziej zaprzyjaźnieni nie rozmawiali ze sobą całymi tygodniami, posprzeczawszy się o określenie „przerostu ducha” (…) Sprowadzano wszystkie najbłahsze nawet broszury wychodzące w Berlinie i innych gubernialnych i powiatowych miastach filozofii niemieckiej, jeśli tylko wspomniano w nich o Heglu; zaczytywano się nimi do tego stopnia, że już po kilku dniach były podarte, poplamione i wylatywały z nich kartki.”

Minęło 150 lat. Moskwy nie czaruje już słowianin Chomiakow. Robi to, nie mniej, a może i bardziej skutecznie, eurazjata, antyglobalista, prorok Wielkiego Przebudzenia – Dugin. Żadnych broszur ze strefy Schengen – jak ongiś – nie trzeba już sprowadzać. Schwaba, Sorosa można krytykować jawnie… Rozpuszcza więc swoich Iwanów Susaninów, wabiących ludzi hasłem (częściowo prawdziwym), że za wszystkim stoją Żydzi. Zresztą hasło coverowe (główny szyld) nie jest ważne. Ważne jest, byśmy weszli do tego lokalu, lokalu spod szyldu, który nas urzeka “prawdą”, usiedli na fotelu zabiegowym i po przyjęciu określonej narracji anestezjologicznej dali sobie mentalnie i lobotomicznie wdrukować co trzeba…  Systematycznie, permanentnie i z coraz większym własnym  zaangażowaniem.

Wszystkiego co wybraliśmy i w co coraz bardziej się osobiście angażujemy będziemy później zajadle bronić, by… nie zwątpić w siebie i swoje wybory. Wytrwale zwalczamy swoje chęci wycofania się z podejrzanych przedsięwzięć, by zdusić w zarodku tlący się dysonans poznawczy. Tak się toczy większa część “wolnościowych” projektów. Tak się toczy polityka. Tak się toczą najczęściej przebudzenia…

Przebudzenie to poważna sprawa. Wymagająca ogromnej wiedzy jego koryfeuszy wychodzącej daleko poza zlepki wikipedyczne (co najczęściej pośród sieciowych rewolucjonistów spotykamy), koryfeuszy o przejrzystym życiorysie i pewnym autentycznym (nie opartym li tylko na werbalnym automarketingu) dorobku patriotycznym. Wymagająca panoramicznego spojrzenia. Wymagająca budowania od fundamentów duchowych i religijnych, czyli od wyżyn niebieskich na których to – jak mówi Św. Paweł – toczy się decydująca walka przeciwko pierwiastkom zła, która dopiero uformuje sprawy ziemskie. Przebudzenie to coś o wiele bardziej poważnego od krzyczączych szyldów i od fałszywego blasku wabiących neonów.

ZAKOŃCZENIE

Myśliciele niemieccy, cały ich korpus bojowy, w każdym z tekstów Dugina stawiają się na alert, na kolejne wezwanie wielkoruskich, normańsko-ugrofińsko-turańskich słowian, na kolejną – po 862 r. – prośbę o pomoc we władaniu swoim krajem. Niczego już nie trzeba sprowadzać, tłumaczyć z niemieckiego przebijając się przez sztuczny, ciężki i scholastyczny język niemieckich akademii, tych klasztorów idealizmu, jak je zwano w XIXw. w Rosji. W dziełach Aleksandra Geliewicza wszystko już jest obecne, sprowadzone, przetrawione. Nie trzeba łamać sobie głowy nad metafizyczną metaforyką rozpraw Heideggera i nad złożonymi analogiami historiozoficznymi Spenglera ani wzbijać się do lotu, by doścignąć bystrą myśl Ernsta Jungera. Wszystkich ich filtruje i przyrządza Dugin oraz jego ludzie, jego wtyczki.

Jest u niego i rewolucja Lutra, chodź z góry potraktowana, jako próba leczenia nieuleczalnego, czyli zachodniego chrześcijaństwa, jest i niemiecki romantyzm, i są także – a jakżeby inaczej – Hegel i Schelling, ale – bądźmy szczerzy – dość konfidencjonalnie potraktowani. Są w prawie każdym dziele Dugina znamienici Niemcy – Marks i Engels, lecz już nie na ołtarzu, jak w Zeszytach filozoficznych Lenina.

Po tym, jak Marks i Engels postawili Hegla z głowy na nogi, Dugin – jako przedstawiciel wielkiego i dumnego narodu – ich stawia z kolei z tejże głowy na nogi. Można by się zapytać, w jakiej pozycji, po takim dwukrotnym “przekręceniu” pozostał Hegel, w pionowej, poziomej, czy może wyciągnął nogi… Ale to już inny temat. Wyżej wymienieni myśliciele, to nie koniec korpusu germańskiego w prawdziwej armii ok. 60 książek Dugina. Ba, to część mało istotna. Główna siła uderzeniowa filozofii Dugina została wzniecona przez twórczość autorów niemieckojęzycznych z przełomu XIX i XX w. oraz z pierwszej połowy XXw. Światopoglądowa – by tak rzec – ławra Aleksandra Dugina liczy ok. 30 tęgich i mniej tęgich głów, w tym 1 Włoch, dwóch Francuzów,1 Szwed, 1 Anglik, 1 Szwajcar, 1 Rumun, kilku Rosjan i ok.20 Niemców.

Skąd taka nadreprezentacja normańskiej, czy ściślej mówiąc, aryjskiej, myśli filozoficznej i politycznej i w czym kryje się tajemnica tak ścisłej kooperatywy rosyjsko-germańskiej? Owego intelektualnego rurociągu Nord Stream 2.  Wprawdzie Hercen 150 lat temu pisał, że „chińskie trzewiki niemieckiej roboty, w których prowadzi się Rosję od stu pięćdziesięciu lat, tak natarły jej nogi, że nabawiła się odcisków”, ale widocznie zew pokrewnych pasji i marzeń jest tak silny, że po 300 latach przymierzanie kolejnych fasonów normańskich sapogów i oficerek – trwa w najlepsze. A odcisk – rzecz nabyta. W przeciwieństwie do odradzających się jak feniks, marzeń o dokonaniu wielkiego dzieła, o tysiącletnim królestwie i zaprowadzeniu na ziemi państwa prawdy, państwa , w którym i Polska “wolnych Polaków”, religia “ludzka” i “antyglobalizm” – po spełnieniu określonych warunków miałaby szansę się znaleźć.

Bądźmy czujni zawsze. Ale podwójnie czujni wobec projektów zbawiania. Zwłaszcza tych zbyt radykalnych, zbyt ogólnikowych lub zbyt prostych i malowanych bezdyskusyjnie przez nieujawniane gremia, zwieńczonych krzyczącymi wniebogłosy szyldami.

O autorze: wawel