24 stycznia 2006 roku szwajcarski senator i prokurator Dirk Marty z ramienia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ogłosił wyniki swojego śledztwa dotyczącego więzień CIA w Europie. Stwierdził że jest mało prawdopodobne, by rządy europejskie nie wiedziały o nielegalnej działalności CIA w Europie (źródło) Ogłosił także, że uzyskał wszystkie dane, o które prosił z europejskiego centrum satelitarnego i lotniczego. Proszę zwrócić uwagę ile problemów z tego typu materiałami ma Komisja Macierewicza dot. „katastrofy” Smoleńskiej. Dirk Marty 7.06.2006 przedstawił ostateczny raport opisujący „światową pajęczynę” CIA służącą tajnym i nielegalnym więzieniom, w której dobrowolnie uczestniczyło 14 państw-członków Rady Europy. Premier RP Kazimierz Marcinkiewicz oficjalnie zaprzeczał istnieniu takich nielegalnych więzień (utrzymał klauzulę ściśle tajne na informacje o tej sprawie). Śledztwo prokuratury w Szczytnie w sprawie utrudniania odprawy celnej przez lądujące w Szymanach samoloty zostało umorzone „z braku danych dostatecznie potwierdzających popełnienie przestępstwa”. Nieoficjalnie dlatego, że nie zwolniono urzędników z tajemnicy. Sprawę mataczenia opisywał Mariusz Kowalewski na łamach rp.pl 17.04.2009r. pod tyt. „Politycy nie pozwolili śledczym tropić lotów CIA”. Ale to za kadencji premiera Leszka Millera zrobiło się głośno w sprawie. To on przeżył upadek rządowego helikoptera i jednocześnie przytomnością umysłu skorzystał z okazji siedzenia cicho. Jacques Chirac byłby z niego dumny. Sprawa Więzień CIA wraca konsekwentnie na łamy gazet. Niedawno tj. 05.02.2013 zajęła się nią Małgorzata Minta na łamach wyborcza.pl opisujac raport Open Society Justice Initiative. Brzemienne skutki tego raportu to wikłanie środowisk politycznych RP w ukrywanie więzień stosujących tortury wobec penalizowanych obywateli obcych państw. Odtajniona została skarga Saudyjczyka Abd al-Rahima al-Nashiriego złożona w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. To zaś ciągnie za sobą precedensowy proces w którym jak domino paść może cała obecna elita polityczna RP. Wyrok Strasburga na świecznikowych polityków SLD; PIS; PO zdyskredytuje te partie w oczach wyborców może nawet przed kolejnymi wyborami.
Ciekawszym od dziennikarsko-prawnych przepychanek międzynarodowych jest stosunek kinematografii wobec przedstawianego problemu. W filmie “Wróg numer jeden” Kathryn Bigelow pojawia się informacja, jakoby jedno z tajnych więzień CIA znajdowało się w Polsce. Czyżby miejsce kaźni dla obcokrajowców było na posesji jednego z gdańskich blogerów? Możemy sobie żartować ale Jerzy Skolimowski wcale nie ma takiego zamiaru. W filmie Essential Killing z 2010r. główny bohater Mohammed prezentuje jednoznacznie problem Saudyjczyka Abd al-Rahima al-Nashiriego. To czego nie chcą powiedzieć politycy świadomi kruchości ich życia i karier wyraził bezpretensjonalnie film zdobywając wiele międzynarodowych nagród. Nie inaczej ma się prawa zarodków ludzkich używanych w tajnych badaniach genetycznych nad stworzeniem super żołnierza czy super człowieka. Saoirse Ronan stworzyła niesamowitą kreacje polskiej supermutantki – Hanki. Film w kooprodukcji USA/Niemcy/GB „Hanna” opowiada perypetie dziewczynki pochodzącej z tajnego laboratorium w Polsce, ale jego właściciele to Niemcy. Trawersując Axel Springer może pozwolić sobie na łamach „faktu” na więcej niż u siebie. Dochodzimy więc do wniosku że minister Jarosław Gowin raptem uchylił nam rąbka tajemnicy w sprawie regulacji ustawowych dotyczących bioetyki. Czy może sobie pozwolić na nonszalancką otwartość wobec społeczeństwa – obawiam się że nie. Dlatego właśnie oglądamy ten dziwny taniec Gowina z mediami Wyborcza/TVN, bo przecież na tym świecie pełnym złości nigdy dość jest przezorności.
Minister Jarosław Gowin w stylu Lecha Wałęsy wobec Wyszkowskiego dokonał sprostowania w zamian za dziennik „wyborcza” na portalu wpolityce.pl (źródło) Tłumaczy się w nim że w18.04.2013r. udzielił stacji TVN24 wywiadu, poproszony o komentarz na temat doniesień medialnych„iż dyrektor kliniki, która wcześniej zajmowała się procedurą in vitro, złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa” W poniedziałek zaś, gdy pan premier Donald Tusk gościł w Berlinie wyborcza publikuje artykuł „Gowin, zarodki, Niemcy” będący przyczyną kolejnej obstrukcji wobec konserwatywnej frakcji PO. W sprostowaniu pan minister Gowin stwierdza:
- Nigdy nie powiedziałem, że „na polskich zarodkach niemieccy naukowcy dokonują eksperymentów”, jak napisała „Gazeta Wyborcza”.
Czy aby nie jest to zaprezentowane w fabule filmu „Hanna” – główna bohaterka przecież jest „wyprodukowana” na ziemiach „polskich obozów zagłady” a nie w Niemczech jak sugeruje Wyborcza. Dalej czytamy że:
Niemiecka Ustawa o ochronie embrionów uniemożliwia tworzenie komórek macierzystych z embrionów niemieckich. Natomiast Ustawa o komórkach macierzystych umożliwia import embrionalnych komórek macierzystych z innych państw. Wynika to wprost z niemieckich przepisów.
I znowu odnosząc się do filmu Joe Wrighta należy przyznać Gowinowi rację że próbuje zwrócić uwagę na stan prawny bioetyki w Polsce. Kolejny punkt ministra sprawiedliwości RP mówi:
- Nieprawdziwa jest podana przez „Gazetę Wyborczą” informacja, iż w TVN24 stwierdziłem, że w związku z niemieckimi badaniami nad zarodkami życie straciło dziesiątki albo tysiące ludzkich istnień.
Asekuracja godna podziwu. Zwracał na nią uwagę Stanisław Michalkiewicz po głośnych procesach Wyborczej min. z Jarosławem Rymkiewiczem. Pisać należy tak aby zawsze istniała furtka odwołania słów. Czy więc wielokrotne zwracanie uwagi „na negatywne konsekwencje braku przepisów bioetycznych w Polsce” nie jest skorelowane ze scenariuszem filmu który znalazł się na czarnej liście najlepszych, niewykorzystanych scenariuszy w latach 2006 i 2009 autorstwa Seth Lochhead ?
Podzielam troskę Pana Ministra i mam nadzieję że pozytywnym efektem medialnej burzy będzie zagwarantowanie prawnej ochrony embrionów w polskim porządku prawnym. W przeciwnym bowiem razie universal soldier made in Poland zmieni życie w koszmar niejednemu politykowi a problemy „układu zamkniętego” będą marzeniem tak sędziów jak i przedsiębiorców.
A może to wcale nie urwany film, lecz przerwa po nakręceniu sequela?
Może czas niezbędny na konsultacje ze scenarzystą i obgadanie z reżyserem doboru profesjonalnej obsady?
Jeśli to był sequel, to zapowiada się naprawdę interesująco. Nie można oczekiwać po krótkim sequelu Titanica, by pobił w rankingach popularności lubianą, choć kiczowatą i siermiężną tuskową Bonanzę, bo to nie rola sequela.
Ważne, że wiemy, że Bonanzie krótkoterminowo, ale znacznie spadło, a Gowinowi urosło, choć jeszcze wejścia smoka przecież nawet nie było. Reakcja publiki jest wymowna.