Współczesne ofiary Tryzuba

…ABW właśnie zablokowała portal nczas.com – co wywołało zadowolony rechot na poświęconym bezpiece i tradycyjnym diabłom portalu „Fronda”. W takiej sytuacji zarówno płomienni szermierze porządku konstytucyjnego i praworządności, jak i rząd „dobrej zmiany” na czele z panem prezydentem Dudą, podkulili pod siebie ogony, bo wiedzą, że konstytucyjne dyrdymały, to jedno, ale też – że nie można wierzgać przeciwko ościeniowi, zwłaszcza gdy ma on postać Tryzuba.

Nie ma dnia, żeby moja ulubiona teoria spiskowa się nie potwierdzała. Z jednej strony powinienem być z tego małodusznie zadowolony, bo jakże nie być zadowolonym, gdy moja teoria znajduje potwierdzenie w faktach? No tak, ale to taki trochę egoistyczny i podszyty pychą punkt widzenia, bo z drugiej strony fakty potwierdzające moją ulubioną teorię spiskowa są niepokojące, a nawet tragiczne, bo pokazują, jak zakres ludzkich wolności, jakich ostrożnie zaczęliśmy zażywać po transformacji ustrojowej, z dnia na dzień gwałtownie się kurczy i to nie tylko bez protestów ze strony naszego społeczeństwa, ale nawet przy akompaniamencie aprobującego rechotu niektórych środowisk. Ten rechot jest echem rechotu, jaki rozległ się w Sejmie w marcu 1968 roku, kiedy to na interpelację poselskiego koła „Znak” w sprawie pałowania studentów, szyderczo odpowiedział płk Przymanowski, a w odpowiedzi z ław poselskich rozległ się ten służalczy rechot. Pokazuje to, że ciągłość jest u nas większa, niż nam się wydaje, może z tą różnicą, że zmienia się inspirator rechotu.

Ale do rzeczy. Otóż moja ulubiona teoria spiskowa za punkt wyjścia bierze spotkanie Michała Gorbaczowa z prezydentem Ronaldem Reaganem w marcu 1985 roku w Genewie. To spotkanie było ze strony sowieckiej próbą ucieczki do przodu; zamiast bronić do upadłego rozsypującego się porządku jałtańskiego, lepiej będzie zaproponować Amerykanom wspólne utworzenie nowego porządku w Europie. Jeśli się zgodzą, to tego nowego porządku nie trzeba będzie przed nikim bronić, bo nikt nie będzie go atakował, więc będzie można zaoszczędzić energię na inne sprawy. I tak się właśnie stało, czego efektem była sławna transformacja ustrojowa. Dzisiaj do jej autorstwa przyznają się rozmaici jegomościowie, między innymi – Kukuniek – ale to zwykła megalomania, bo oni tylko byli statystami, podstawionymi przez reżyserów widowiska w osobach Daniela Frieda z Departamentu Stanu i Władimira Kriuczkowa ze strony KGB. Ta część mojej ulubionej teorii spiskowej została ostatnio potwierdzona przez pana doktora Cenckiewicza, który w tym celu przekopał się przez jakieś bezpieczniackie, a więc niedostępne zwykłym śmiertelnikom archiwa, które wprawdzie zostały wyczyszczone z niepotrzebnej zawartości, ale to i owo przecież w nich zostało. Jak wiadomo, najtwardszym jądrem systemu komunistycznego nie była żadna partia, tylko bezpieka, a zwłaszcza – razwiedka wojskowa. Po rozgromieniu SB, czego zewnętrznym symptomem było zdymisjonowanie generał Mirosława Milewskiego ze wszystkich stanowisk partyjnych i państwowych w maju 1985 roku, jedynym graczem na tubylczej scenie, któremu amerykańsko-sowiecki tandem powierzył organizowanie transformacji ustrojowej, była właśnie owa wojskowa razwiedka z generałem Kiszczakiem na czele. Systemowe przygotowania do niej objęły zarówno uwłaszczenie nomenklatury, która w ten sposób położyła fundamenty pod zajęcie dominującej pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych, jak i selekcję kadrową w strukturach opozycyjnych, której celem było wyselekcjonowanie takich przedstawicieli społeczeństwa, do których generał Kiszczak mógłby mieć zaufanie. To on był gospodarzem „okrągłego stołu” i to on zapraszał uczestników tego widowiska, nie mówiąc już o biesiadach w Magdalence. W ten sposób ukształtowało się stado autorytetów moralnych, które administruje naszym bantustanem aż do dnia dzisiejszego. Ale wspomniane stado, to tylko taki parawan, bo za tym bezpiecznym ukryciem, po staremu wszystkim kręci bezpieka. Ci bezpieczniacy, to wprawdzie ludzie głęboko i nieodwracalnie zdemoralizowani, ale inteligentni i spostrzegawczy. Właśnie to podsunęło im myśl, by, niezależnie od przygotowań systemowych, na wypadek, gdyby systemowo coś poszło nie tak, przygotować się do transformacji prywatnie. Ponieważ są spostrzegawczy, to zorientowali się, że nastąpi odwrócenie dotychczasowych sojuszy, więc asekuracyjnie, zawczasu przewerbowali się na służbę do naszych przyszłych sojuszników, którzy – jako swoim agentom – zapewnią im tutaj bezpieczeństwo. Tedy jedni przewerbowali się do Amerykanów, inni – do niemieckiej BND, niektórzy zostali przy GRU, a bezpieczniacy wyznania mojżeszowego, przewerbowali się do izraelskiego Mosadu. Na skutek powszechnego u nas zjawiska dziedziczenia pozycji społecznej, zaistniałe wtedy zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii. Umożliwiło mi to sformułowanie konkluzji mojej ulubionej teorii spiskowej, według której naszym bantustanem administrują rotacyjnie trzy stronnictwa: Stronnictwo Ruskie, Stronnictwo Pruskie i Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie, bo stosunki amerykańsko-żydowskie polegają, jak wiadomo, na tym, że ogon wywija psem. Od zresetowania przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu z roku 2009, co zaowocowało Majdanem za 5 mld dolarów, nasz bantustan przeszedł pod kuratelę amerykańską, w związku z czym CIA w roku 2015 dokonała podmianki na pozycji lidera tubylczej sceny politycznej, instalując w tym charakterze ekspozyturę bezpieczniackiego Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, które za pośrednictwem swoich autorytetów moralnych administruje obecnie naszym bantustanem.

Ponieważ USA, z wykorzystaniem swoich europejskich wasali, prowadzą obecnie na Ukrainie wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca, jest rozkaz, by w naszym bantustanie surowo nakazać świadomą dyscyplinę. Wszyscy mają myśleć pozytywnie, to znaczy – zgodnie z wytycznymi Departamentu Stanu i Pentagonu, a konkrety podają nam do wierzenia pierwszorzędni fachowcy z Ukraińskiego Sztabu Generalnego. Te zbawienne prawdy transmitują do mas niezależni dziennikarze – podobnie jak to było za pierwszej komuny, kiedy to zarówno niezależni dziennikarze, jak i swoimi kanałami partia, transmitowali do mas. W rezultacie już za Gierka zapanowała sławna „jedność moralno-polityczna całego narodu” – oczywiście do czasu, dopóki wszystko się nie skawaliło.

Żeby jednak taka jedność mogła zapanować i zatriumfować, musi najpierw dojść do upowszechnienia świadomej dyscypliny, która – jak wiadomo – polega na tym, by każdy – niechby nawet swoimi słowami, by stworzyć wrażenie pluralizmu opinii – prezentował zatwierdzone do wierzenia zbawienne prawdy. Ponieważ niektórzy potraktowali serio konstytucyjne gwarancje z art. 54, zapewniającego swobodę głoszenia poglądów i zakazującego prewencyjnego cenzurowania środków społecznego przekazu i piszą i gadają co chcą, Nasz Najważniejszy Sojusznik, najwyraźniej oburzony taką samowolką, surowo przykazał Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego by zrobiła z tym porządek. Toteż ABW właśnie zablokowała portal nczas.com – co wywołało zadowolony rechot na poświęconym bezpiece i tradycyjnym diabłom portalu „Fronda”. W takiej sytuacji zarówno płomienni szermierze porządku konstytucyjnego i praworządności, jak i rząd „dobrej zmiany” na czele z panem prezydentem Dudą, podkulili pod siebie ogony, bo wiedzą, że konstytucyjne dyrdymały, to jedno, ale też – że nie można wierzgać przeciwko ościeniowi, zwłaszcza gdy ma on postać Tryzuba.

Stanisław Michalkiewicz

 

O autorze: Redakcja