Od początku powstania, w ciągu 60 lat istnienia, trucizna Nostra aetate, dokumentu Soboru Watykańskiego II współredagowanego przez starszych braci w niewierze, zbiera obfite żniwo wśród polskich kapłanów: „od Zbysia do Rysia”. Ten ostatni, kardynał kościoła zmieszanego, od wielu lat z diabelską gorliwością patronuje dniom bez Jezusa i bez Maryi w Kościele katolickim, zwanymi „dniami judaizmu”.
“Nostra aetate” (łac. „W naszej epoce”) – w epoce mózgu łupanego
Deklaracja Nostra aetate, dokument Soboru Watykańskiego II sporządzony przy znaczącym udziale żydów i Żydów zawiera w sobie zaczyn herezji – opinię o innych religiach zawierających w sobie, cytuję: „to, co prawdziwe jest i święte”.
Co jest prawdziwego i świętego w innych religiach, które powstały po Chrystusie i przeciw Chrystusowi oraz bez udziału Ducha Świętego? Dla modernisty ulegającego emocjom, który pragnie za wszelką cenę, ponad należytą miarę, wyrazić szacunek wobec bliźnich, nawet kosztem prawdy i kosztem innych ludzi, może to być cokolwiek. Ważnym jest nawet absurdalny “dialog międzyreligijny” z teologami nienawiści traktującymi katolików jak “zwierzęta bez duszy” lub jak niewolników. Mówiąc wprost jest to dialog z przedstawicielami religii antychrysta, o których święty Jan pisał:
Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta… /1 Jana 4:3/
Wracając do pytania: co było i jest prawdziwego i świętego? Co jest świętego w następujących po sobie herezjach: gnostyckiej, talmudycznej, islamskiej, w rewolucji luterańskiej, rewolucji antyfrancuskiej – antykatolickiej, w postmodernizmie, marksizmie, neomarksizmie, trans humanizmie, a ostatnio w nowej religii klimatycznej?
Osoby wykształcone, lecz przede wszystkim niezniekształcone – nieogłupione, które się oparły demoralizacji znają definicję prawdy. Jest ona zgodnością myśli, opinii, sądów z rzeczywistością, a w omawianym przypadku, zgodnością z doktryną Kościoła katolickiego opartego na tradycji czerpiącej z Objawienia Bożego „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”.
Nie ma innych prawd, nie ma innych dróg i nie ma zbawienia poza Chrystusem pomimo wygłaszanych przedśmiertnych herezji przez Franciszka i innych modernistów, dla których prawda religijna, jak się często okazuje, jest zgodnością z ich emocjami i pragnieniami – na modłę “teologii kontekstualnej”.
„Od Zbysia do Rysia”… czyli starcie katolików nazywanych tradycyjnymi z modernistami
W ostatnich latach mamy wyraziste przykłady sporów niektórych duchownych katolickich i katolików świeckich z gronem modernistów, których osobiście nazywam akolitami prof. Diabelskiego – najstarszego stażem eksperta, autora słynnej opinii o strawie duchowej – owocach z drzewa poznania dobra i zła – symbolu osądzania bez Boga tego, co jest moralnie dobre, a co złe – samowiedzy moralnej i samo zbawienia – przyczyny grzechu pierworodnego i każdej herezji od gnostyckiej do modernistycznej.
Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Typowa czyli zmysłowa i emocjonalna reakcja modernisty. Dodajmy do tego bierność i intelektualną leniwość mężczyzny.
Czy moderniści są lewoskrętni?
Zdecydowanie, tak. Niezależnie czy są kapłanami czy świeckimi są lewoskrętni czyli emanują poglądami antykatolickimi. Pierwszą próbą z którą może zmierzyć się Czytelnik na swoim własnym przykładzie jest spontaniczna reakcja natury emocjonalnej na sformułowanie „poglądy antykatolickie”.
Reakcja pozytywna czyli akceptująca atak na fundament naszej cywilizacji świadczy o ideologicznym zaczadzeniu nierzadko idącym w parze z ignorancją. Do tego dochodzi niechęć do filozofii, w praktyce niechęć do myślenia logicznego, niechęć do porządku opartego na tradycyjnej moralności przy podkreśleniu, że nietradycyjna jest po prostu niemoralnością, często degeneracją podniesioną do rangi fałszywej cnoty nazywanej prawem człowieka, prawem kobiety, godnością – dobrym samopoczuciem zboczeńca. W tradycyjnym nauczaniu Kościoła katolickiego jest grzechem, złem moralnym, lecz dla modernistów jest odcedzonym z winy powodem do „towarzyszenia, wsparcia i tolerancji”.
„Wierzący inaczej” – dobitny przykład wpływu ideologii lewicowych
Na koniec wybrałem przykłady herezji modernizmu jawnie głoszonej na platformie X przez współczesnych jezuitów.
Jedną z osób, która weszła w polemikę z katolikami był Dominik Dubiel SJ: jezuita, muzykant, ksiądz, koordynator i redaktor @Modlitwawdrodze ; podcast jezuicki i na @DEON_PL; używający w dyskusji sformułowania „wierzący inaczej”.
Jak pamiętamy było już „kochający inaczej” rozszerzające pojemność normy aż do jej perforacji… wiem, za chwilę pojawi się ktoś, kto napisze, że norma to nie błona dziewicza… wyliczajmy więc dalej… pojawiło się, jako riposta wobec ekspertów, „inteligentni inaczej” i „myślący inaczej”. Czekamy na „kradnących inaczej”… ale nie, nie musimy czekać, bo już są.
Dominik Dubiel SJ napisał też:
Dla mnie nawet Dawid Mysior jest bratem w wierze, choć jego sposób myślenia jest w wielu kwestiach znacznie dalszy od katolickiego, niż u wielu protestantów.
@KramerGrzegorz, modernista zapiekły zacytował dokument podpisany przez heretyka Franciszka „z okazji wspólnego katolicko-luterańskiego upamiętnienia 500-lecia Reformacji_Lund, 31 października 2016
To, co nas łączy, jest większe niż to, co nas dzieli. Chociaż jesteśmy głęboko wdzięczni za dary duchowe i teologiczne otrzymane za pośrednictwem Reformacji, to wyznajemy także i opłakujemy przed Chrystusem to, że luteranie i katolicy zranili widzialną jedność Kościoła.
A z okazji „święta upiorów” odezwał się inny jezuita, pisząc:

_______________________________________
Dodatek specjalny
Na sam koniec, aby rozszerzyć skalę doznań artystycznych… Przepiękny, naprawdę przepiękny szpagat uczynił ksiądz Daniel Wachowiak. Wynika z niego, że Duch Święty chciał i mu trochę wyszło, albo chciał, ale mu nie do końca pozwolili… co wcale nie musi być nieprawdą, skoro człowiek nie chce współpracować z łaską Bożą… Niestety, ksiądz nie mówi o wszystkich aspektach – o judaizacji i protestantyzacji, nie mówi o herezjach. Zmierzmy się z jego opinią.
Cytat z księdza Daniela Wachowiaka:
I to, co mnie też boli, to to, że właśnie ta ultrakonserwatywna strona takie ma poczucie, że walczy o dobro, o prawdę, że jednocześnie przyczynia się do tego, że być może jest tak, że oni skreślają obecność Ducha Świętego na Soborze Watykańskim II, który chciał, żeby w obliczu zmieniającego się świata nowych struktur, które dzieją się w tym świecie, jednak kościół mówił o tym samym innym językiem, żebyśmy się wzajemnie nie poza…
Bo ja mam czasami wrażenie, że gdybyśmy nie zmienili pewnego języka na Soborze to byśmy się naprawdę musieli tylko na siebie gniewać. I dlatego niektórzy być może mówią, że w tej stronie czasami tej miłości brakuje. A uważam, że po tej stronie postępowej czasami brakuje też prawdy.
Ksiądz zauważa, że zmienił się język i uważa, że było to konieczne, bo inaczej byśmy się pozabijali. Ja uważam, że nie zatrzymało to zabijania, a nawet wzmogło w niektórych obszarach życia materialnego i duchowego. Język zmienił się i jest to język diabła – język fałszu. Nastąpiła redefinicja pojęć a desygnaty wyglądają jak ruchome piaski. Diabeł zmienia język wszędzie, również w Watykanie i na tym również polega problem dzisiejszego Kościoła. Marniejemy duchowo, a wraz z nami, marnieje nasz język.
Sympatycznemu i niewątpliwie zasłużonemu w działalności duszpasterskiej duchownemu można przypomnieć w kontekście „gniewania się na siebie” następujące słowa Chrystusa:
10 34 Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. 35 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową*; 36 i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy*. 37 Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. 38 Kto nie bierze swego krzyża*, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. 39 Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. /Mt 10,34-39/.
__________________________________________________________________________________

Niestety, ksiądz Wachowiak pojechał nie w tę stronę. Nie da się wytłumaczyć modernistycznych bredni potrzebą zmiany języka, tym bardziej że zmiany polegają na zrujnowaniu i formy i treści. Ksiądz, który w przeciwieństwie do modernistycznych fircyków zasługuje na szacunek, tutaj nic istotnego nie wniósł, pomimo dobrych intencji.
Dobrze wspominam spowiedź u niego, miewa, a przynajmniej do niedawna miewał dyżury spowiednicze w poznańskiej Farze. Polecam to miejsce wszystkim szukającym spokojnej głębokiej spowiedzi, bez gromadki nerwowo przytupujących za tobą w kolejce do konfesjonału. https://fara.archpoznan.pl/pl/konfesjonal Spowiednicy są wymieniani po nazwisku na stronie Konfesjonału Stałego Dyżuru, co niedziela skrupulatnie aktualizowanej. No i to wnętrze Fary poznańskiej, od progu wali cię na kolana!
Ksiądz Daniel Wachowiak ma wiele dobrych komentarzy na X. Tutaj jednak, tak jak napisałem, zrobił szpagat. Raz w tę i za chwilę w przeciwną stronę. Nie da się w tym przypadku znaleźć, tak jak mówił wypośrodkowania. Nie w przypadku modernizmu i tradycji. Kilka cytatów.
Dużo pytań i sprzeczności. Oczywiście, zawsze można powiedzieć- dodać “w pewnym sensie”, albo lepiej “w pół sensie” czyli “nie sensu stricto” – a tego, jak uczy prof. Diabelski, należy unikać za wszelką cenę, a tą ceną jest prawda – kąsek nie byle jaki ;-))
Był proboszczem w Koziegłowach, teraz jest figurą w Kurii. Pewnie stąd ten szpagat i szukanie środka, aby pogodzić ogień z wodą.
Ksiądz Wachowiak taki uważny,rozumiejący,tak bardzo medialny w pozytywnym słowa znaczeniu, “zdenerwował się”,że nie można “stać w rozkroku” do końca świata. A przecież Dawid Mysior upierał się tylko przy Prawdzie,
O tym jak zwykle cicho-sza i zamiatanie pod dywan, że olbrzymi wkład w powstanie i propagowanie Nostra Aetate zawdzięczamy Karolowi Wojtyle.Że to prawda wystarczy przytoczyć jego wypowiedzi.
prof. Diabelskiego – najstarszego stażem eksperta, autora słynnej opinii o strawie duchowej – owocach z drzewa poznania dobra i zła – symbolu osądzania bez Boga tego, co jest moralnie dobre, a co złe – samowiedzy moralnej i samo zbawienia – przyczyny grzechu pierworodnego i każdej herezji od gnostyckiej do modernistycznej.
Coś mi tu nie gra.
Dlaczego „drzewo ma umożliwiać poznawanie dobra i zła”, a nie „owoc poznawania dobra i zła”? Po owocach to się poznaje drzewa, podobnie ludzi po skutkach ich decyzji, wyborów, postaw, czynów, zaniechań, korekt, czy pozwalaniu sprawom toczyć się już trwającym trybem, a nie ich dobro i zło.
Bo to drzewo już było „wzorcem dobra”, prawzorcem. Dziś go już nie ma, podobnie jak nie ma i miłości duchowej, tak, że musimy się obywać miłością postanawianą decyzją rozumu i wolnej woli, przysięganą w sercu i ślubowaną, a funkcjonująca jako decyzja uczuciowa ulokowana w sercu, a tam w sumieniu.
Dziś, póki takich postanowień, przysiąg i ślubowań nie dokonamy i wobec dobra zostaje nam wzorzec dobra jedynie w Bogu – jedynym dobrym.
– Na użytek codzienny mamy tu: „Po owocach ich poznacie” … po owocach, a więc po skutkach – i już odnoszonych i w trakcie dzieł im powierzonych do wykonania.
– Jednak wciąż pożądane i planowane dobro u celu trzeba znać jeszcze przed oceną czy osądem owoców.
Ewa i Adam nie patrzyli na dobro u celu, a na oczekiwane przyjemność, i przydatność, dobro i władzę dla nich na już, na ich „tu i teraz”.
Poza tym nie istnieje „dobro samo w sobie”, ani „dobro moralne” (tak jak i nie istnieje „prawo moralne” wymyślone przez filozofa protestantyzmu Kanta).
Dobro nie jest cechą ludzi moralnych, tylko prawych, Dekalog też dotyczy prawości, a nie moralności. – Dotyczy ludzi prawych, bo trzymających się natury ludzkiej i wspierających swoim postępowaniem jej cele ludzkie i wspólnotowe;
– i odnosi się do uczynków godnych człowieka prawego w jego sytuacji życiowej, w określonym czasie i miejscu, i nie pod publikę, bo jedynie „Bóg który widzi w ukryciu” może to ocenić.
Nie dokonujemy uczynków dlatego że są one „dobre”, a dla ich dobrych owoców – dobrych najpierw dla tych, dla których coś robimy – i to najpierw dla naszych wspólnot ducha.
„ Moralne” dotyczy spraw życia i cnót z nim związanych:
– cnoty osobiste to np. męstwo („Mężnymi nie murami królestwa stoją”), dzielność, odwaga, waleczność. Sama moralność to cnota walki.
– cnoty wspólnotowe to i strzeżenie dóbr wspólnych narodu którego jest państwo, w tym i państwa, a zarazem i własności niepodzielnej i niezbywalnej narodu.
– To obrona Narodu motywowana miłością ofiarną do niego (nacjonalizm) oraz obrona Ojczyzny Narodu motywowana miłością ofiarną do niej.
– To i udział w życiu politycznym państwa z pilnowaniem polityki aby była moralna a władze państwowe nie zostały wyalienowane a więc i skorumpowane i zdradzieckie, a gdy to nastąpi, dopilnowanie pilnej ich wymiany na moralne.
Moralnym jest i podejmowanie obrony koniecznej przed wrogą agresją – gdy zagrożonym jest życie czy to danej osoby, członka jego wspólnoty, narodu czy państwa, a gdy to nie jest zagrożone również innych ludzi, ale wyłącznie na własne konto i w miarę posiadanych na wyłączność środków.
Moralną jest walka o moralny ład życia publicznego w państwie.
– Moralność to i dbałość i ciągłość i jedność ducha w narodzie i dobrą przyszłość wspólnot międzypokoleniowych do których się należy – i o dobre wychowanie młodzieży i jej sumień, i dbałość o to, aby przyszłe pokolenia otrzymały swoje międzypokoleniowe dziedzictwo w niepogorszonym stanie;
– a w tym celu i podejmowanie specjalnej kontroli władz państwowym który powierza się zarząd bieżący tymi dobrami. – To miała być przede wszystkim rola mediów narodowych jako wiodących w państwie. Po to mają specjalny dostęp do informacji. – Gdzie one?
– Tego ostatnio nikt nie pilnuje, bo w latach 90-tych rozwiązano nawet Rady Narodowe, które osłabione, ale przetrwały czasy komuny.
To wszystko pilnie musi być przywrócone bo korupcja zdrada, niekompetencja, a nawet gorszenie „maluczkich” się plenią, państwo już gnije od środka…
Absurdalne szpagaty ks.Wachowiaka zasługują tylko na jedną radę: Chcesz dowiedzieć się, jak uniknąć prostytucji? Czytaj „Poradnik świadomego narodu”:
Poowoływanie się na ciągłość hermeneutyki wg usasadnień papieża-emeryta jest szpagatem w w szpagacie.
“O tempora, o mores!”
Doskonały tekst Czarna Limuzyno, chapeau bas.
No, i szacunek dla Pana Mysiora za odwagę w głoszeniu prawdy – Prawdy Objawionej. Było przepowiedziane, że w czasach Odstępstwa, kiedy zdradzą książęta Kościoła wiarę uratują świeccy wierni, którzy wystąpią przeciwko herezjom, mieszaniu prawdy z fałszem. Dawid Mysior daje nadzieję, że jest szansa dla Polski na odrodzenie duchowe bo ono może przyjść tylko przez Chrystusa i Maryję.
Opis publicystyczny jest zdecydowanie mniej precyzyjny od opisów natury filozoficznej i teologicznej. Za uzupełnienia i refleksje, dziękuję.
Słowo “prostytucja”, którego Pan użył nie pasuje, a jeżeli odnosi się w tym kontekście do księdza, to jest obrazą. Z prostytucją mamy do czynienia w polityce (drugi najstarszy zawód świata) oraz w mediach. Nie potrafi Pan skrytykować merytorycznie czyjegoś błędu? Byłoby to z pożytkiem dla Czytelnika, a argumentum ad personam są z poziomu głównego ścieku. Ksiądz Wachowiak jest znany z pozytywnych rzeczy, a tu, co starałem się wykazać, myli się i jest nieprecyzyjny oraz wybiórczy.
Dziękuję za łaskawą ocenę.
Oby tak się stało.
Kto powiedział,że z prostytucją mamy jedynie do czynienia w polityce i w mediach?
(…) Ci drudzy, autentyczni patrioci, którzy w swoich zakłamanych, zdradzieckich idolach kochają się bardziej, niż w Ojczyźnie oddają Polskę za komfort psychiczny, że wódz wie lepiej i uratuje ich przed tamtymi, co wzmocnione zostało bardzo socjalistycznym rozdawnictwem. Tu więc też występuje prostytucja, tyle, że bardziej mentalna, niż materialna, co nie zmienia faktu, że poglądy te są tak samo destrukcyjne, jak lewicowo-liberalne.
Takiej głupoty nie da się wytłumaczyć po prostu głupotą. Polaków gubi własna prostytucja, oddawanie się obcym ośrodkom decyzyjnym za złudne poczucie bezpieczeństwa, wzmacniane przez transfery finansowe, pochodzące z wyzysku i kradzieży ich samych.
Akurat temu nie zaprzeczam, ale co to ma wspólnego z księdzem?!!!
Procesja świętych to super akcja, ale kto się chce bawić w Halloween, to
niech się bawi, nie ma co rozdzierać szat.
Zabawa musi wychowywać na człowieka, tak jak bajki muszą mieć morał, więc wychowywać do życia. Pokazując co jest dobre, a co złe i jaki jest koniec złych wychowują też do prawości i jako fundamentu pod moralność i jako stabilizatora tego co prawdziwe, dobre, zdrowe i piękne w naturze ludzkiej.
Halloween to „Cukierek albo psikus” – zabawa w szantaż, a ten jest już zbrodnią typową dla terroryzmu – już skrajnej niemoralności. – Morał tej „zabawy” to „lepiej ulec szantażowi”, czyli młodzieży wychowywanej na ludzi niemoralnych, szantażystów i bandytów – do tego pozostających bezkarnymi.
Tą „zabawę” musiał wymyślić sam diabeł, bo przegrywają w niej obie strony, tylko wygrywający cukierka później.
W polskiej tradycji są kolędnicy przebrani za śmierć, diabla i Heroda i jakoś nikt nie protestuje. A jeśli chcemy trzymać się polskiej kultury, to może Dziady?
I nie powinien protestować, bo ta zasada dobrze służy wychowaniu dzieci.
Natomiast Dziady są nie w duchu kultury polskiej a pogańskiej.
Tutaj zaś mamy zrównanie religii z ideologią, a więc
– zrównanie z ideologią religii – jako uznanego za najwłaściwszy sposób wyznawania wiary Kościoła – wiary która nie tylko pochodzi od Boga, ale i jest powszechnie uznaną w ludzkich wspólnotach ideą. Zrównanie więc wypaczenia idei (którym jest ideologia) z tą ideą.
To już tyle co spowodowanie niszczycielskiego wybuchu (o energii E= mc2) na zasadzie zderzenia materii z antymaterią
– i zrównanie tego co jest ideowe, a więc i ofiarne z interesownością osobistą wynoszoną nad życie społeczne i polityczne.
– Takie zrównanie
– nie oznacza równości wobec prawa (to by dotyczyło ludzi mogących być tolerowanymi, a więc nie stwarzających zagrożenia dla zwykłych członków tej społeczności, oraz postępujących w zgodzie z naturą ludzką
– zaś oznacza równouprawnienie do udziału w życiu społecznym i politycznym. Jako wewnętrzne osób ściśle przestrzegających zasad moralnych narodu, którego państwo jest dobrem wspólnym i własnością niepodzielną i niezbywalną.
Tutaj podstawowym kryterium jest przynależność do tej samej kultury lub przyjęcie tych samych zasad kulturowych w całej sferze życia publicznego państwa.
To jest w najwyższym stopniu konieczne, bo grozi wojna cywilizacyjna, gdyż równouprawnione cywilizacje wyższe i niższe (od strony stawiania ich członkom wyższych lub niższych wymagań moralnych) zawsze walczą (co odkrył profesor Koneczny), przy czym ta, stawiająca niższe wymagania moralne w tej wojnie wygrywa.
– Wygrywa nie na długo, bo sama nie będzie zdolna do samoorganizacji zapewniającej stabilny byt społeczny a za nim i polityczny – bo tu niezbędna jest moralność, w tym ofiarność a nie interesowność.
– Idzie więc o niedopuszczenie do takiego równouprawnienia przez naród właścicielski państwa, a nawet i przez resztę lojalnych obywateli państwa zainteresowanych jego trwaniem, stabilnością i pokojem wewnętrznym, bo jest niczym innym jak obroną konieczną – podstawowym aktem moralnym. …
I drugi „kwiatek” „logiki” braciszka:
Parady równości są przecież od dawna. Jak pan sobie wyobraża ich zatrzymywanie? Ludzie mają do tego prawo.
Jeśli chcemy chodzić w procesjach na Boże Ciało, to w Polsce musi być wolność dla tego typu działań.
Równoprawność oznacza tolerancję, a ta opiera się o naturę ludzką – dobrą, zdrową i piękną a nie o wynaturzenia.
Nie można równać natury z jej wynaturzeniem.
Do tego żeby mieć prawo nie starczy akt prawny jakiejś wyalienowanej, skorumpowanej i zdradzieckiej władzy.
Takie prawo mogą komuś dać, i to ze swojego, posiadanego na wyłączność tylko ci, co będą ponosili skutków stosowania tego prawa konsekwencje i tylko aktem w pełni świadomej realiów i konsekwencji, oraz w wolnej i dobrej woli.
Gdy tego nie ma mamy państwo terrorystyczne i terroryzm prawny, a nie prawo i praworządność.
To nie prawo tylko uzurpacja i roszczeniowość wynikająca z ich woli swawolnej i gwałcącej naturalne wolności innych i cele naturalne, moralne, i cele człowieczeństwa jako podstawowe cele wolności.
Wolność dla procesji na Boże Ciało jest jest naturalna, bo zgodna z celami duchowymi i ideowymi wolności ludzkiej i wspólnotowej, służy dalekowzrocznemu życiu wspólnoty wiernych i w niczym nie zagraża ładowi moralnemu życia publicznego w państwie.
Natomiast wolność dla parad równości ma cele egoistyczne osób i grup interesu, służy ideologii, a ideologie są wypaczeniami idei i są wrogie ideom.
– Są w ramach typowej wojny cywilizacyjnej. Są aktem agresji wobec wiary i kultury katolickiej. Są deprawujące i demoralizujące, a więc i antyspołeczne i antywychowawcze.
Tu nie może być zgody opartej o akt świadomej dobrej i wolnej woli na tolerancję takich parad, bo nie zachodzi ani jednakowe rozumienie natury ludzkiej w tym dobra, i braku zagrożenia dla życia publicznego, i równość jako równoprawność ich celów.
Równoprawność oznacza tolerancję, a ta opiera się o naturę ludzką – dobrą, zdrową i piękną a nie o wynaturzenia.
Nie można równać natury z jej wynaturzeniem.
To że takie parady mogą zaistnieć to tylko skutek degeneracji i alienacji władz państwowych gwarantujących im nie tylko swoją tolerancję, ale i poparcie i ochronę.
Odstępcy i heretycy zawsze byli w kościele katolickim. Teraz jest ich zdecydowanie więcej. Na tym etapie dążą oni już do ujednolicenia naszego kościoła z “kościołem” protestanckim. Myślę, że wielu księży chciałoby zniesienia celibatu. Najgorsze jest to, że tak ich uczą w seminariach. Niestety wyznawanie jedynej prawdziwej wiary katolickiej wymaga teraz od księży odwagi. Dlatego jedyna nadzieja na przetrwanie kościoła jest w mszach trydenckich, księżach tradycji katolickiej i jej środowiskach. Jeśli tego zakażą, kościół zejdzie do podziemia, jeśli znajdą się ludzie chcący kontynuować to dzieło.
Tylko doktryna katolicka jest święta i prawdziwa, w żadnej innej religii nie ma zatem prawdy i świętości. Idee miłości do drugiego człowieka, itp. są zawarte w różnorakich filozofiach, nie potrzeba do tego tworzyć religii.