Covid przed covidem czyli wracają stare narracje

Mieli śliczne raporty na koniec roku, konta bankowe i te w mediach społecznościowych, które nigdy nie zostały zamknięte, własną aplikację na Androida, 5-letni plan dominacji nad światem. A nawet swoją własną walutę.

No, ale nigdy też nie byli głupi. Nigdy nie ingerowali w żaden naprawdę wielki program elit.

A nawet zawsze popierali szczepienia waszych dzieci.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

ISIS wróciło… jako jeszcze większa podróbka niż kiedykolwiek

W ciągu zaledwie kilku ostatnich dni ISIS – Państwo Islamskie, ISIL, Da’esh czy cokolwiek innego – trafiło na pierwsze strony gazet całego świata. Silne odrodzenie narracji, która była więcej niż cicha przez ostatnie kilka lat.

Krótko podsumowując, gdy ostatnio słyszeliśmy o naszych karykaturalnych ścinaczach głów z czarnymi flagami – kazali swoim zamachowcom-samobójcom, aby „omijali Europę dotkniętą koronawirusem”.

Ogłoszenie, które przed „pandemią” znalazłoby się wśród najgłupszych nagłówków, jakie kiedykolwiek czytałem… ale w świecie postcovidowym prawdopodobnie ledwo mieści się w pierwszej dwudziestce.

Tak czy inaczej, oznaczało to przerwę [hiatus] dla ISIS, zejście ze światowej sceny, gdy „wojna z terroryzmem” ustąpiła miejsca „wojnie z covid”. W rzeczywistości „redukcja brutalnych wydarzeń terrorystycznych” była nawet sprzedawana jako potencjalna zaleta lockdownów, jak wynika z badania przeprowadzonego przez Yale.

…a tu proszę. Trzy lata później ISIS powraca z hukiem, a raczej mocnym hukiem. Niczym niedźwiedź w kominiarce, wypełźli z hibernacji w złym humorze.

Główny nurt zaczął kłaść pod to podwaliny już w styczniu/lutym, we wspomnianym badaniu Yale, a następnie amerykańscy politycy nagle ostrzegli, że ISIS to „tląca się beczką prochu” i podkreślili, że wojna z terroryzmem się nie skończyła.

Następnie Stany Zjednoczone zaczęły przyskrzyniać „starszych przywódców ISIS”, eliminując dwóch w ciągu dwóch tygodni w kwietniu i trzeciego w lipcu. Do akcji włączyła się także Syria, usuwając własnego przywódcę ISIS.

Latem „oddziały” ISIS przyznały się do ataków w Afganistanie, Pakistanie i Ugandzie. Po nich pojawiło się więcej komunikatów w rodzaju „wojna z terroryzmem się nie skończyła”.

Ale w ostatnich dniach naprawdę zaczęło się robić gorąco.

11 sierpnia CBS poinformowało, że ISIS stało za zasadzką w Syrii, zabijając 20 syryjskich żołnierzy.

12 sierpnia Washington Post doniósł, że ADF, „oddział ISIS” w Kongo, najwyraźniej „staje się coraz bardziej śmiercionośny”.

13 sierpnia poinformowano, że ISIS „wdraża kryptowalutę, aby kontynuować swoje rządy terroru”.

O, mój Boże!

14 sierpnia irański rząd oficjalnie obwinił ISIS o rzekomy atak terrorystyczny na świątynię w Szirazie, a TimesNow poinformował, że „ekspert od bomb” z ISIS planował atak w Indiach.

I zaledwie wczoraj The Mirror ostrzegł, że ISIS i Al-Kaida „wróciły do ​​Afganistanu”. Tymczasem indonezyjska policja dokonała nalotu na dom podejrzanych o terroryzm i znalazła flagę ISIS.

Wisienką na torcie jest to, że ONZ opublikowała wczoraj rano raport, ostrzegając, że ISIS nadal stanowi „poważne zagrożenie”, z 5000-7000 bojowników w Syrii i Iraku. A gdyby ktoś był ciekawy, próbowali również wyjaśnić brak aktywności ISIS w ostatnich kilku latach. Wcale nie było to wynikiem tego, że światowe elity miały inne (covidowe) lody do kręcenia. Nie, proszę państwa. Była to „celowo przyjęta” strategia.

„w celu ograniczenia ataków, aby ułatwić rekrutację i reorganizację”.

Ma to sens, prawda?

Ale z drugiej strony w narracji ISIS nigdy nic takiego nie miało miejsca.

W rzeczywistości ISIS było być może pierwszą całkowicie fałszywą narracją – komiksowymi złoczyńcami o niemożliwym zasięgu i nieznanych celach, konceptem stworzonym przez marketingowców i firmy PR-owskie, a nie jakąkolwiek geopolityczną rzeczywistością.

Najwyraźniej ktoś po prostu rzucił kupę pieniędzy w salę pełną szefów ds. reklamy oraz kiepskich scenarzystów telewizyjnych i kazał im zaszaleć – i tak narodziło się ISIS.

Dysponowali flotami smukłych, dopasowanych terenówek, zawsze pozostając wiernymi marce Toyota. Nigdzie nie wychodzili bez zadbania o odpowiedni wizerunek. Codziennie „przemycali” dosłownie setki ton ropy z Syrii w wielokilometrowych konwojach (lub według niektórych nawet na mułach), których rzekomo nie można było wykryć ani zatrzymać, i finansowali siebie ze sprzedaży ton skradzionych antyków, które mogłyby nigdy nie zostać skonfiskowane.

Mieli śliczne raporty na koniec roku, konta bankowe i te w mediach społecznościowych, które nigdy nie zostały zamknięte, własną aplikację na Androida, 5-letni plan dominacji nad światem. A nawet swoją własną walutę.

No, ale nigdy też nie byli głupi. Nigdy nie ingerowali w żaden naprawdę wielki program elit.

A nawet zawsze popierali szczepienia waszych dzieci.

W dawnych czasach ISIS miało dwie strony.

Z jednej strony byli wspieranymi przez NATO siłami zastępczymi prowadzącymi wojnę z rządem syryjskim.

Ale z drugiej strony były to widma stworzone przez tych dyrektorów ds. reklamy i nieudanych scenarzystów – aby przestraszyć ludzi z Zachodu, aby pozwolili swoim rządom na „tymczasowe nadzwyczajne uprawnienia”. Wyszukana mikstura przegrzanych memów o złych facetach, mająca na celu wzbudzenie strachu i utorowanie drogi dla planu. Oficjalna „rzeczywistość”, która praktycznie nie miała w sobie żadnej prawdziwej „rzeczywistości” i nie wytrzymywała nawet chwili wnikliwej analizy.

Można powiedzieć, że ISIS było covidem przed covidem.

Ale potem zostali porzuceni przy drodze, gdy tylko „pandemia” rozwinęła się poprzedzając Wielki Reset i narrację o „zjednoczonym świecie”.

W swojej nowej, postpandemicznej iteracji, ISIS to kolejny znak, że „wielobiegunowy świat” to kłamstwo. W końcu zamiast szerzyć strach przed mitycznym ISIS, rządy Indii czy Afganistanu mogłyby odmówić współpracy i nazwać ISIS wspieraną przez Zachód mrzonką.

Tak czy inaczej, powinniśmy zapytać „dlaczego mieliby teraz chcieć przywrócić «wojnę z terroryzmem»?”

Cóż, jest kilka możliwości.

Po pierwsze jest słowo na D [distraction] – rozproszenie uwagi. Tu nie potrzeba dalszych wyjaśnień.

Po drugie, jest… właściwie następne słowo na D [damage control] – kontrola strat. Zagrali swoje karty covid, spodziewając się, że zgarną kasę i odejdą od stołu, ale gra się nie skończyła i muszą znaleźć więcej asów.

Po trzecie, jest… a niech to… jeszcze jedno słowo na D [division] – podział. Podobnie jak wojna kulturowa, wojna na Ukrainie i inne gorące tematy, „wojna z terroryzmem” może zostać wykorzystana do dalszej dezintegracji nowego ruchu anty-establishmentowego stworzonego przez mistyfikację covidową. Dzieląc to wzdłuż staromodnych linii partyjnych.

Być może jest coś więcej w tej historii, ale to się jeszcze okaże. Jakieś rozciągnięte misterne oszustwo.

Może ktoś zasugeruje ONZ-owskie „siły antyterrorystyczne” lub jakieś inne międzynarodowe ustawodawstwo – na przykład coś w rodzaju chińskiego dokumentu koncepcyjnego Globalnej Inicjatywy Bezpieczeństwa – i poczynimy kolejny krok na drodze do globalnego rządu.

Być może okaże się, że ISIS to antyszczepionkowcy, albo nowe „prawodawstwo antyterrorystyczne” będzie przedmiotem dyskusji w kontekście walki z ISIS, ale będzie zawierało klauzule dotyczące „dezinformacji medycznej” lub „nastrojów antyrządowych” lub „teorii spiskowych” ukrytych w tekście.

To wszystko oczywiście przypuszczenia, ale niezależnie od tego, czy któraś z tych teorii okaże się prawdziwa, nagłe ponowne wejście ISIS do narracji i to tak późno, cuchnie kolejnym słowem na D: desperacją.

________________

ISIS are back…and they’re faker than ever, Kit Knightly, Aug 16, 2023

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!