Mamy to! Czwarte pytanie referendalne: czy jesteś za zniesieniem metody D’Hondta?

Ilustracja. Polski duopol partyjny nadzorowany. Na wysuniętej platformie po prawej stoi sam Victor D’Hondt.

 

MOTTO 

“Kartelizacja lokalnych i regionalnych scen politycznych związana jest bezpośrednio z rozwiązaniami wprowadzanymi do prawa wyborczego, promującymi partie polityczne i duże komitety wyborcze, przy coraz większych utrudnieniach dla funkcjonowania komitetów wyborczych wyborców (np. metoda D’Hondta, klauzule zaporowe, sposoby finansowania wyborów). Ponadto partie polityczne otrzymują subwencje z budżetu państwa, szerszy dostęp do środków masowego przekazu, posiadają sztaby wyborcze odpowiedzialne za prowadzenie profesjonalnych kampanii wyborczych, w związku z czym są w lepszej sytuacji niż podmioty tworzące się w związku z konkretnymi wyborami.”

[Mariusz Chrzanowski – “Podstawowe zasady prawa wyborczego jednostek samorządu terytorialnego”]

 

Oczywiście tytuł to żart (“Mamy to!”). Żart z rodzaju tych, które można nazwać “ostatnią deską ratunku”.

Na razie PIS pluje obywatelom w twarz przekształcając referendum (święte prawo demokracji i konstytucji) w swoją karykaturę, w bezczelny spektakl propagandowy. Powstają już propozycje zakończenia tej parodii poprzez zamianę kilku pisowskich pytań na… jedno:

Czy jesteś za przyjmowaniem nielegalnych migrantów prywatyzujących państwowe przedsiębiorstwa i seksualizujących nasze dzieci, którym zostanie podwyższony wiek emerytalny?

;)

=======================

A teraz do rzeczy.

D’Hondt *) musi być zniesiony. Zmieniony na metodę Sainte-Laguë. Tak jak to było w 1991 r. i 2001 r. To bagno obecnego, zakorzenionego kartelu partyjnego musi zostać wstrząśnięte i oczyszczone. Dla zdrowia parlamentu powinno się to czynić raz na 10 lat. I tak do tej pory było (1991, 2001). Bez tego zabiegu higienicznego pochłonie nas otchłań antypolskich decyzji i bełkotu wiodących demagogów i ich dworskich koterii.

Jeśli w ogóle robić referendum w III RP, to pytanie o D’Hondta jest prymarnym!

W normalnym państwie ogłoszone referendum byłoby okazją do postawienia tego pytania. Likwidacja D’Hondta to jak okresowy przegląd techniczny samochodu. Bez tego kraksa pewna. Dla nas, dla kraju, bo przecież nie dla wżartej w tkankę państwa partiokracji.

Najkrócej ujął obecne status quo Jerzy Karwelis:

“Teraz antysystemowcy. By ich pogrupować trzeba się odnieść jak wspomniałem do kodeksu wyborczego, zwłaszcza do kwestii progów wyborczych oraz ordynacji proporcjonalnej w wersji D`Hondt’a. Jak rozmawia się z kandydatem na antysystemowca, to warto spytać i sprawdzić delikwenta na okoliczność znajomości tych dokumentów. Jak się okaże, że nie zaszczycił ich swą uwagą, albo tylko nie wyciągnął z nich wniosków, to już można kwestie polityczne odpuścić z takim gościem. No, chyba, że się o polityce tylko gada i nie chce się udać w przygodę pt. sprawczość. Ze względu na kontekst tych uregulowań pojawiają się różne wyniki końcowe takich inicjatyw i wedle tego podzieliłem antysystemowców na trzy grupy: zalążkową parę „podprogowców” i „ściemniaczy” i grupę końcową, o której później napiszę, pozostawiając Czytelnika na razie w suspensie.

Zacznijmy od „podprogowców”. Jest to grupa inicjatyw politycznych z definicji nie wróżących sukcesu. Z punktu widzenia plemion III RP jest to korzystne działanie. Partie plemienne POPiS-u są zainteresowane takimi cudami. Chodzi o to, że w świetle ordynacji „podprogowcy” są pożyteczni, gdyż ich głosy nie przepadają, bo D’Hondt zalicza je na korzyść zwycięzców. I tacy co to się np. ciskają, że PiS jest za mocny/słaby (niepotrzebne skreślić) w czymś tam, zakładają partyjkę, startują i zbierają ileś głosów, to de facto zanoszą je wirtualnie Kaczyńskiemu i składają na wycieraczce na Nowogrodzkiej. PiS jest wręcz zainteresowany takimi działaniami, gdyż ze swych wrogów czyni ordynacją wyborczą swoich zwolenników. Paradoksalne, ale tak jest.

Warunek tej gry jest jeden – musi być takich podmiotów dużo, mają być słabe, zacząć, pozbierać jakieś resztówki, co to by jeszcze zagłosowały przeciw, cudownym sposobem podprogowym przepisać ich głosy jako swoje. Gdybym był takim PiS-em to sam bym sobie takie ruchy pozakładał i muszę przyznać, że widzę na polskiej scenie kilka pewnych przykładów kreowania takich transferów.” [https://dziennikzarazy.pl/27-06-jak-system-gra-antysystemem/]

 

Po antypolskiej działalności obecnych “największych” partii na niwie internacjonalnych hucp (plandemia, oszustwo klimatyczne), kiedy to obie strony zgodnie przyklepywały wszelkie decyzje globalistów – wprowadzenie do sejmu zastrzyku nowej krwi za pomocą zniesienia metody D’Hondta i zamiany jej na metodę Sainte-Laguë jest wręcz koniecznością życiową dla polskiej chorowitej demokracji.

 

Wypalił się samonapędzający się “system sceny politycznej” ludzi wywodzących się z gleby kompromisu lat 1989, który otorbił się za pomocą swego rodzaju zmonopolizowania rynku idei oraz niedopuszczalnego wplecenia mediów w tryby każdorazowej maszynki wyborczej blokującej dostęp do władzy nowym partiom podwójnym szlabanem (jednoczesne stosowanie metody d`Hondta i progu wyborczego 5%). Polska scena polityczna jest tak dalece zdeformowana przez wiszące nad nią do dzisiaj niepisane dyrektywy gen. Kiszczaka blokujące wszystkie opcje narodowe, dyrektywy, które zdążyły już wejść w struktury instytucjonalne państwa, tak, że można mówić, iż mamy Polskę bez Polski, rządy sprawowane nad Polską – bez Polaków.

Polska Piłsudskiego podzielona była na dwa obozy polityczne – narodowcy i socjaliści. Polska Czarzastego, Millera, Tuska, Hołowni i Kaczyńskiego podzielona jest na socjalistów (męczących się nad udawaniem obrony interesu polskiego lub jawnie go zdradzających) oraz na neoliberałów, jawnie grających niepolskimi kartami.

“Dobra” zmiana okazała się być tylko zmianą linii dizajnowej kadzideł mroczących lud z “nowoczesno-europejskiej” na “patriotyczno-narodową.

W istocie zaś narodowe środowiska i partie wyparowały z areny reprezentantów narodu. Ster przejęła i zamordystyczne dzierży do dziś partia będąca metamorfozą partii PPS, czyli Prawo i Sprawiedliwość, ugrupowanie “wymodlone” w pokoju gościnnym Jadwigi Kaczyńskiej przez “prezydenta polskiej opozycji”, des Freimaurers Jana Józefa Lipskiego, który brawurowo wkupił się w szeregi “międzynarodówki” swoim paszkwilem “Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego”.

Jarosław Kaczyński jest jednak zbyt przebiegłym politykierem, by antykatolicki i antynarodowy program PPS i Lipskiego realizować jawnie. Ucząc się przy “Bolesławie” Wałęsie (i z historii antypolskiej socjotechniki przedwojennego PPS) najprymitywniejszych trików manipulacyjnych postanowił niszczyć chrześcijańskiego i narodowego ducha polskości podając się za jego… obrońcę. I… wypaliło. Fałszywa flaga “polskiej prawicy” chwyciła. I mamy to, co mamy. Upadek kraju i realizację zbrodniczych planów globalistycznych plus kanalizację uczuć narodowych. Pod flagą biało czerwoną. A “Na prawo od nas już tylko ściana”.

Mistrzowska anestezjologia stosowana z pacjentem (którym jest Polska) leżącym na stole operacyjnym w trakcie operacji wycinania mu serca i mózgu.

 

Socjalizm, wbrew towarzyskiej, wspólnotowej i łagodnej naturze Polaków – a może właśnie… z jej powodu – jest niszczący dla polskiej tożsamości, jest obcym ciałem zaszczepionym w narodzie polskim. Przez jednych socjalizm zwany jest duszą żydowstwa, przez innych duszą rosyjskości, i w jednym i drugim przypadku jest on śmiertelnym zagrożeniem dla samego rdzenia polskiej duszy. Nie ma (jak to udowodnili Koneczny i Dmowski) socjalizmu niebezbożnego.

Pisma twórcy programu Polskiej Partii Socjalistycznej, Salomona Neftali Mendelsona są pełne pogardy dla poczucia tożsamości narodowej, przewidują w przyszłości przezwyciężenie etapu państw narodowych i prezentują poczucie wyższości względem polskiej religii, względem katolicyzmu nakazując agitatorom PPS-u tymczasowo tolerować religię polskiego narodu ze względu na jej rozpowszechnienie, ale mając cały czas na celu także późniejsze jej przezwyciężenie.

Jest to dokładnie mentalność przywódców partii PIS, której uderzającą cechą – jak to zauważyli J.Staniszkis i T.Terlikowski – jest instrumentalne posługiwanie się religijnością i tradycyjnymi wartościami Polaków w celu zdobycia i utrzymania władzy. Nacjonalizm i katolicyzm PIS-u są – jak to trafnie nazywają w/w autorzy – tylko pastiszem i strategicznym sojuszem w politycznych gierkach z elektoratem.

 

I tak oto naród został bez swojej reprezentacji… Niedobitki tułają się po telewizjach internetowych lub obrzeżach parlamentu bezustannie zniesławiane przez uczepionych władzy pseudopolskich socjalistów i antypolskich neoliberałów. Z punktu widzenia narodu i suwerenności państwa nie może być już sytuacji bardziej patologicznej. O krok dalej jest już tylko jawna kolonia, czy też protektorat.

image

Kartelizacja systemu partyjnego jest faktem. A jak powinno być? Jak pisze M. Chrzanowski: “Kryteriami, którymi należy się kierować, są celowość i proporcjonalność. Oznacza to, że przywileje muszą być usprawiedliwione, ale nie mogą być też nadmierne np. różnice ilości bezpłatnego czasu antenowego, wypłacanie subwencji wyborczych w zależności od uzyskanych przez dany podmiot wyników, czy też uprzywilejowanie dużych ugrupowań przy podziale mandatów – metoda D’Hondta.”

Z powyższego diagramu wynika, iż w Polsce “niepodległości kiszczakowej” opcja polska ma status mniejszości etnicznej…

„Odzyskajmy” nasze idee narodowe i zastosujmy je w naszej ojczyźnie, a rosnącą siłę, znaczenie i wielkość Polski zaczniemy widzieć nie tylko na ekranie surrealnej, partyjnej telewizji, ale w świecie rzeczywistym. Świecie, który jest areną walki prawdziwych, nie papierowych wojowników. Bo bezwzględna wojna trwa i bajką jest opowieść o tym, że Europa stała się kontynentem bez wojen. Wojna zeszła do podziemia i do naszej podświadomości, stała się wojną informacyjną, wojną niszczącą potencjały państw i ich tożsamość oraz wojną ideologiczną. Podziały i przebrania za lewicę, prawicę, liberałów służą tylko zamaskowaniu jedynego istotnego podziału na internacjonalizm i kosmopolityzm oraz na przeciwstawiającą się im opcję narodową. 

Pierwszym krokiem ku odzyskaniu państwa – tak to widzę – będzie zniesienie systemu d’Hondta. Potem można zacząć realizować kolejne kroki. Uczynienie pierwszego kroku już zmienia perspektywę i rodzi nowe, niewidziane dziś jeszcze możliwości (np. wprowadzenie JOW). 

=============

PS 1

Niezbędne teksty o jednomandatowych okręgach wyborczych (JOW), których autorami są prof. dr hab. Mirosław Dakowski, prof. dr hab. Jerzy Przystawa i in.:

https://www.dakowski.pl/wybory-do-sejmu-ani-rowne-ani-bezposrednie-ani-proporcjonalne-ani-powszechne-legalnosc-wladzy-a-ordynacja-wyborcza/

https://www.dakowski.pl/jow-a-rozwoj-gospodarczy/

https://www.dakowski.pl/ciagle-aktualny-plan-dla-polski-jednomandatowe-okregi-wyborcze-polityk-to-ten-kto-dzieli-publiczne-pieniadze/

i najobszerniejszy zbiór tekstów o JOW:

https://www.dakowski.pl/category/o_jow/

PS 2

Jeden z komentatorów tej notki na innym portalu [@Waldemar Żyszkiewicz] napisał tak: “Postulat [zniesienia d’Hondta]  trafny, ale jak go zoperacjonizować?”

Odpisałem tak: “Jedyną (chyba) szansą jest dążenie (jednego lub kilku podmiotów partyjnych) do uniemożliwienia utworzenia rządu przez PIS (np. odmowa wejścia do koalicji), chyba że PIS spełni warunki zniesienia d`Hondta (czyli postawienie warunku zaporowego). Ewentualnie połączenie tego warunku zaporowego z jakąś grą prowadzoną na przyspieszone wybory na wiosnę 2024 r. (gra prowadzona przez Konfederację i inne zainteresowane podmioty) też wydaje się być sensowne.”

Potrzeba tu – jak sądzę – umysłów “szachisty”. Zdaję się, że w Konfederacji najprędzej się takie osoby znajdą, jest więc  to dla nich wyzwanie, by znieść d’Hondta a następnie próbować uzdrawiać naszą agonalną demokrację i rozpocząć odrodzenie opcji narodowej.

W pzypadku gdyby miało dojść do przyspieszonych wyborów i poszłyby w Polskę wici o zniesieniu d’Hondta (a może i o obniżeniu progu 5%) mogłoby to zaktywizować w całym kraju ludzi do tworzenia propolskich ruchów (takich jak np. ruch Jerzego Karwelisa), które mogłyby szykować się do startu w wyborach “Wiosna’2024”.

A nowy, odświeżony parlament mógłby już przygotować właściwe, merytoryczne pytania pierwszego polskiego referendum, które zgodnie z tym, co podaje bloger @CzarnaLimuzyna, mogłyby wyglądać np. tak:

Glapiński, Morawiecki, Schwab/TT

 

  • Czy jesteś za przerwaniem Wielkiego Resetu (realizacji: Agendy 2030), energetycznego lockdownu – czy jesteś za unieważnieniem wszystkich pakietów klimatycznych, przywracając korzystanie z naturalnych i tanich źródeł energii?

  • “Czy jesteś za wyproszeniem z Polski wszystkich osób niepracujących, żyjących na koszt Polaków, w tym niepracujących mężczyzn w wieku poborowym przybyłych z Ukrainy?

  • Czy jesteś za zmianą zapisów zawartej w 2016 roku w tajemnicy przed opinią publiczną umowy nakładającej na Polskę zobowiązanie do nieodpłatnego przekazywania Ukrainie strategicznych zasobów polskiego uzbrojenia [link]. Nie chodzi o świadczenie pomocy humanitarnej!

  • Czy jesteś za wszczęciem śledztwa w sprawie 250 tys. zgonów nadmiarowych spowodowanych wprowadzeniem nieuzasadnionego i tragicznego w skutkach lockdownu w „Służbie Zdrowia”?

  • Czy jesteś za ukaraniem osób odpowiedzialnych za promocję toksycznych preparatów „big-pharmy” oraz za malwersacje środków finansowych z budżetu państwa?

  • Czy jesteś za prawnym zakazem głoszenia ideologii totalitarnych zawierającej m.in. elementy neomarksizmu (“antykultury”) i „zielonego faszyzmu” w formie promocji gender i rzekomej ochrony klimatu? Czy jesteś za karaniem molestowania nieletnich w formie „edukacji seksualnej” będącego wstępem do pedofilii?

Jeżeli zgadzasz się z tym, że to właśnie takie pytania powinny znaleźć się w szykowanym na październik zestawie wyborczym, podaj dalej.

Wymienione postulaty można streścić jednym: Czy chcesz, aby Polska dokonała zmiany w relacjach z UE, USA, Niemcami, Izraelem i Ukrainą?Innymi słowy stała się podmiotem polityki zagranicznej, realizującym własne cele, a tym samym przerwała realizację zabójczych dyrektyw WEF, WHO i ONZ.”   

==================

PRZYPISY

*) “Metoda D’Hondta (również: Jefferson’s method) stosowana w Polsce w wyborach do organów stanowiących jednostek samorządu terytorialnego uważana jest za korzystną dla największych ugrupowań, co wynika z faktu, że występuje stosunkowo niewielka, bo jednostkowa, różnica pomiędzy poszczególnymi dzielnikami, które kształtują kolejne ilorazy wyborcze. Im mniejsza różnica, tym większymi liczbami stają się kolejne ilorazy wyborcze, w związku z tym ugrupowania uzyskujące większą liczbę głosów otrzymują więcej takich ilorazów, które dają szansę na uzyskanie kolejnych mandatów. W systemie Saint Laguë’a podział przez kolejne ilorazy (1,4;3;5;7…) sprawia, że wyniki wyborów lepiej odzwierciedlają poglądy wyborców.”

“Po raz pierwszy klauzule zaporowe zostały zastosowane dopiero po II wojnie światowej w Republice Federalnej Niemiec w wyborach do Bundestagu (1949 r.), gdzie dopiero od 1953 r. próg wyborczy liczony jest w skali całego kraju (wynosi on 5%), gdyż początkowo klauzula zaporowa była przyjmowana oddzielnie dla każdego landu. Obowiązywanie klauzul zaporowych zwanych też progami wyborczymi (np. w Szwecji, Hiszpanii, Austrii, Polsce) jest dyskusyjne z punktu widzenia zasady równości prawa wyborczego, gdyż prowadzą one do zmiany siły głosów.”

**) “Polskie prawo wyborcze przewiduje klauzule zaporowe w wyborach krajowych (do Sejmu RP, Parlamentu Europejskiego) oraz w wyborach do rad miast na prawach powiatu, rad powiatów i sejmików województw na poziomie 5%. […] Stosowane obecnie w krajach demokratycznych klauzule zaporowe wynoszą w wyborach parlamentarnych od 1,8% (np. Cypr) do 10% (np. Turcja).

***) “Metoda Sainte-Laguë […] w swojej podstawowej postaci przewiduje dzielenie ilości głosów uzyskanych przez poszczególne komitety nie przez kolejne liczby naturalne, ale przez kolejne liczby nieparzyste (1, 3, 5, 7 itd.). Wyniki wyborów, podobnie jak w systemie D’Hondta, ustala się w oparciu o kolejne najwyższe ilorazy. System ten doczekał się kilku modyfikacji. Jednym z nich jest zastąpienie pierwszego dzielnika  dzielnikiem 1,4. Eliminuje to najmniejsze ugrupowania, dzięki czemu zyskują ugrupowania średniej wielkości. Powyższa metoda nazywana jest mianem wersji skandynawskiej i stosowana jest np. w Norwegii, Szwecji czy Danii.”

image

Ilustracja. Metoda D’Hondta w rozkwicie, czyli bunga-bunga sponsorowane.

 

O autorze: wawel