Profesorowie rzeczywiście biedniejsi od studentów

Profesorowie rzeczywiście biedniejsi od studentów

Profesorowie alarmują, że biedni są nadzwyczaj, a co gorsza, nawet biedniejsi od studentów. I trudno się z tym nie zgodzić. Profesorowie ustawili wysoko poprzeczkę dla swej biedy i jeśli nie mają trzy razy większego uposażenia od biedującego, zwykłego obywatela, czują się biednymi. Co więcej, całkiem są zdani na biedniejszych (nawet niemal trzykrotnie) obywateli, bo to oni muszą utrzymywać profesorów ze swoich podatków.

W tej biedzie akademickiej jednak całkiem dobrze sobie radzą studenci, którzy utrzymują się głównie sami, ze swojej pracy, na co jest zapotrzebowanie społeczne i gospodarcze. Widać, mimo ciągłych narzekań na poziom studentów, ci są przydatni, nie tylko profesorom. To kontrastuje z poziomem i bezradnością profesorów, których poza domeną akademicką niemal nikt nie chce.

Kiedyś – w czasach tzw. transformacji – radę sobie dawali poprzez zwielokrotnienie swojego zatrudnienia akademickiego (nawet do 17 pozorowanych etatów) i multiplikowanie swoich wykładów. Nie musieli wykazywać się przy tym zdolnościami do bilokacji czy multilokacji, bo uczelnie jak miały ich więcej na stanie, lepiej były oceniane i nawet profesorowie nie musieli się zbytnio fatygować wykładaniem, aby na ich konta spływały środki finansowe. Pożytek był obustronny. Ten proceder w końcu się urwał, ale nie tak do końca, i nawet rektorzy publicznych uczelni za zgodą swoich senatów dorabiali sobie na niepublicznych i wydawali z wzajemnością zgodę na dorabianie sobie im podległych i zarazem życzliwych. Ale jakoś nie idą w ślady swoich studentów, bo żeby być zatrudnionym w innej niż akademicka domenie, trzeba coś pożytecznego umieć, a to oceniają inni spoza domeny, a nie sami swoi. Podmioty gospodarcze nie zawsze chcą korzystać z profesorów z obawy, aby czasem nie zbankrutowały, stosując ich ekspertyzy w praktyce. Raczej wolą tych nienadających się do domeny akademickiej i nieźle na tym wychodzą. A uczelnie coraz biedniejsze swoją biedę reprodukują, utrzymując się z socjalnych zasiłków.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 7 września 2022 r.

O autorze: Józef Wieczorek

W XX w. geolog z pasji i zawodu, dr, b. wykładowca UJ, wykluczony w PRL, w czasach Wielkiej Czystki Akademickiej, z wilczym biletem ważnym także w III RP. W XXI w. jako dysydent akademicki z szewską pasją działa na rzecz reform systemu nauki i szkolnictwa wyższego, założyciel i redaktor Niezależnego Forum Akademickiego, autor kilku serwisów internetowych i książek o etyce i patologiach akademickich III RP, publicysta, współpracuje z kilkoma serwisami internetowymi, także niezależny fotoreporter – dokumentuje krakowskie ( i nie tylko) wydarzenia patriotyczne i klubowe. Jako geolog ma wiedzę, że kropla drąży skałę.