O podsumowaniach roku 2020 a właściwie o ich braku

Zwykle między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem ukazywało się wiele notek podsumowujących kończący się rok. Tym razem tak nie jest. Jak na razie moją uwagę zwróciły tylko dwa teksty. Pierwszy – to wypowiedź Witolda Repetowicza na Twitterze {TUTAJ(link is external)}. Ukazała się ona w Wigilię i brzmiała:

“Najważniejsze w 2020 na świecie: koronawirus, przegrana Trumpa, wojna w Arcachu, zabójstwo Sulejmaniego, konflikt o EEZ na M. Środziemnym, porozumienie Izrael-ZEA, eksplozja w Bejrucie, porozumienie USA-Taliban, protesty na Białorusi, zabójstwo Floyda/protesty [w USA], wojna w Etiopii.”.

Arcach – to Górny Karabach, a EEZ to strefa ekonomiczna wokół Cypru. Chodzi tu o konflikt między Cyprem oraz Izraelem a Turcją o złoża gazu na Morzu Śródziemnym. Komentator dodał do tego jeszcze stłumienie przez Chiny protestów w Hongkongu. Ja dodałabym jeszcze sprawne zwalczenie [wywołanej przez siebie] pandemii w Chinach oraz lot chińskiej sondy na Księżyc. Przywiozła ona próbki gruntu księżycowego.

Dzień póżniej bloger UPARTY podsumował wydarzenia w Polsce {TUTAJ(link is external)}. Stwierdził on m.in.:

“Po raz pierwszy w historii Polski, od chyba Kazimierza Wielkiego, ale tego nie jestem pewien, władza państwowa doszła do przekonania, że prywatne firmy są ważne dla państwa. Jak sądzę był to efekt paniki wywołanej epidemią. Pierwsza tarcza antykryzysowa z kwietnia i maja była przełomem. Każdy kto prowadził działalność gospodarczą i zatrudniał pracowników dostał wsparcie finansowe. W tej chwili stres minął i pomoc jest już selektywna, czyli wraca stare. Takim dość charakterystycznym przejawem tego powrotu starego jest skomplikowanie formularza, który trzeba złożyć, by dostać pomoc. Na wiosnę wypełnienie formularza zajęło mi ok. 10 min a teraz ok. 25 min. Niby nie duża różnica ale charakterystyczna. (…)
…po ogłoszeniu „Piątki dla zwierząt” poparcie [dla PiS] spadło do poziomu nie gwarantującego możliwości sprawowania władzy i powiem więcej, żadne wspaniałe programy tego pierwotnego poparcia nie odbudują, bo PiS zraził do siebie drugą bardzo ważną grupę wyborców. Można ją nazwać symbolicznie „Krucjatą Różańcową”. O ile Sekta Smoleńska to są katolicy chcący mieć wpływ na sprawy państwowe o tyle Krucjata Różańcowa, to ludzie, którzy chcą nadać państwu wymiar moralny. To bardzo bliskie dążenie do Sekty Smoleńskiej, ale jednak trochę inne. Tych ludzi Prezes zraził do siebie stwierdzając, że można być świętszym od Pisma Świętego, że ubój rytualny opisany w Biblii powinien być zakazany jako nieprzyzwoity. Wielu ludzi odczuło to jako próbę wywyższenia się Prezesa ponad Objawienie. W rezultacie poparcie dla PiS`u spadło do poziomu uniemożliwiającego sprawowanie władzy.
Bez uznania, że PiS godzi się być reprezentantem popierających go grup ludzi i działać tylko w ramach udzielonego mu mandatu , co wyklucza własne pomysły polityczne, poparcie dla niego nie wróci do poprzedniego poziomu, nawet tego z jesieni 2019 roku. Obydwie te bardzo ważne części elektoratu są grupami ideologicznymi i nie będą popierać ludzi ideologicznie obcych mimo dużych zasług, w tym w polityce zagranicznej.
W tym roku wybuchła rewolucja libertyńska (komunistyczna) w Polsce. Na szczęście nie wybuchła z taką siła, jak to planowali jej organizatorzy więc może też i nie odniesie sukcesu.
Przypomnę. Zaczęło się od protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającego, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją. Na ulicach pojawili się rewolucjoniści, choć na pierwszej linii było widać głównie kobiety. Rewolucjoniści zaczęli wkraczać do Kościołów i przerywać msze święte by uniemożliwić wiernym modlitwę. Myślę, ze punktem kulminacyjnym miało być zajęcie i okupacja Kościoła św. Aleksandra w Warszawie. Nie wyszło, bo posłanka Siarkowska była akurat na mszy i jak zobaczyła co się dzieje wezwała Straż Marszu Niepodległości do ochrony Kościoła i to spowodował, że rewolucjonistom nie udało się wejść do Kościoła po mszy , jak już wierni by Kościół opuścili. Tak więc punktu przełomowego, mającego być pierwszym krokiem rewolucji nie było, więc pewnie i nie będzie następnych.
Jak do tego doszło, że lewactwo tak bardzo podniosło głowę w Polsce. Przecież do tej pory zawsze udawało się nam ich trzymać na dystans od naszych świątyń. Do tej pory nie mieli oni śmiałości nam utrudniać uroczystości religijne. Owszem, prześladowania księży i ogólnie katolików były ale Kościół Powszechny nie był atakowany bezpośrednio.
Wydaje mi się że powodem tej zmiany były próby nawiązania dialogu z lewactwem. Dialog zakłada zawsze wysłuchanie drugiej strony, zakłada przyznanie drugiej stronie prawa przedstawienia swoich poglądów. To jest koncepcja „budowy mostów” między formacjami, koncepcja stworzenia dróg którymi oni mogą wniknąć do nas. Skoro żeśmy na to pozwolili, to oni weszli i mówią co chcą, zaczynają też , cytując Kardynała Wyszyńskiego, „siadać na ołtarzach” bo chcą by ich głos był donośny. Wtedy Kościół powiedział non possumus a teraz mówi… , no właśnie, co mówi? Nic!”.

UPARTY konkluduje:

“Ten rok ujawnił zadania stojące przed nami. Po pierwsze musimy dać odpór lewackim rewolucjonistom a po drugie zbudować nowa strukturę polityczną. Nie jest też wykluczone, że będziemy musieli zacząć myśleć o opuszczeniu Unii Europejskiej. W sumie to sprowadza się do tego, że powinniśmy zbudować swoje państwo na nowo.”.

UPARTY podkreśla problemy, a zapomina o sukcesach roku 2020. Byly nimi niewątpliwie: zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich oraz utrzymanie jedności Zjednoczonej Prawicy.

O autorze: elig