Lancet, pan-szczepionka i rodzina na 200 bańkach+

“diabelskie oczka”/zdjęcie autentyczne/screenshot z filmu/

 

Co to jest Lancet?
No, śmiało – pytanie przecież nie jest trudne?

Co, lancet to narzędzie? Chirurgiczne do tego? Kozik taki?

Owszem, ale mnie chodzi o Lancet przez duże „L”.

Cisza?

No to już wyjaśniam:

Lancet to jest narzędzie do zarządzania globalnym rynkiem zdrowia, legendowane jako naukowy, prestiżowy, bo prawie najdłużej na świecie wydawany periodyk medyczny.

Jakie żarty?
Trzeba być naiwnym, by wierzyć, że globalne rynki (jak rynek pieniądza, narkotyków, broni czy paliw, na zdrowiu skończywszy) są puszczane ot tak – samopas i pozbawione opieki fachowych regulatorów.

O, naiwniacy Saddam i Kadafi w to uwierzyli i jak to się dla nich skończyło, wiadomo.

Ale wróćmy do naszych baranów (to nie epitet, to cytat):

otóż globalni regulatorzy rynku medycznego zaordynowali tzw. pandemię.
No, tak zaordynowali.

Owszem, fachowcy (nagrani w warunkach komfortowych = sprzyjających szczerości) twierdzą, że najlepszym rozwiązaniem zawsze była wojna, jednak to temat na osobny tekst, ale że czasy mamy te, no –  innowacyjne, to i postawili na pandemię.

Po co? A po… pan-szczepionkę.

Bo na pan-szczepionce zrobi się pan-biznes, czyli, jak to mówią, biznes globalny.
A żeby wszystko było (jak powiedział Rywin podczas negocjacji biznesowych z Michnikiem) koszerne, to trzeba usunąć przeszkody, to i padło na starą, dobrą, przeciwmalaryczną chlorochininę.

Do usunięcia przeszkody regulatorzy posłużyli się Lancetem przez duże „L”, który zamieścił wynik badań obiektywnych naukowców, masakrujących wspominaną chlorochininę, do zarzucenia jej szkodliwości włącznie.

Potem, to już poszło z górki:

chodząca na pasku globalnych koncernów farmaceutycznych (a zarządzana przez etiopskiego komunistę) WHO, użyjmy konwencji kynologicznej – dała głos i zaaportowała rekomendację:

chlorochinina szkodzi! = droga do pan-szczepionki otwarta i musowo przystąpić do ostrzeni brzytew, bo golenia Ciemnego Ludu czas nastał.

Rzecz w tym, iż czasy spsiały i Lancet, który miał za zadanie z chirurgiczną precyzją zrobić Ciemnemu Ludowi pan-szczepionkową lobotomię, do szycia użył zamiast nici nawet nie sznurka, a postronka.

No i sprawa się rypła, bo szycie było za grube,

I jacyś niedokorumpowani (co za niedopatrzenie!) naukowcy udowodnili, że te opublikowane przez Lancet badania, dzięki którym to …. (i tu padają słowa powszechnie uznane za precyzyjne)  WHO mogło komu trzeba zameldować wykonanie zadania i posłać chlorochininę na aut, są lewe, a  szef zespołu jest lewy nie od wczoraj.

Lancet wycofał paszkwil, WHO wycofało dyskwalifikującą chlorochininę rekomendację, i… tylko – jak twierdzą badacze, szukający nie pan-szczepionki, a zwykłego lekarstwa na tę grypę –  straconych zostało kilka kluczowych miesięcy.

Nie muszę dodawać, że przez ten pan-wałek, z braku leku umrze parędziesiąt tysięcy ludzi, ale to akurat regulatorów rynku nie obchodzi, tym bardziej, że ludzi na świecie już prawie 8 miliardów.

No i co teraz pocznie nasz minister o wyglądzie sadystycznym, grożący nam na jesieni falą drugą i noszeniem namordników (niezmiennie pozdrawiam autorkę – Rozalię) aż do wyrzygania, czyli wynalezienia tej pan-szczepionki?

A, na biednego nie padło, toteż się jego losem nie martwię, ale mam (jak to u mnie w zwyczaju) propozycję rozwiązania konstruktywnego, a nawet propozycje dwie:

– zmienić temu Lancetowi nazwę na Majcher, bo to nie tylko znacznie bardziej precyzyjnie oddaje jego szemraną naturę, ale do tego brzmi prymitywnie, a więc stosownie.

– kniaź nowogrodzki mógłby ministra (jako w praktyce sprawdzonego na tym polu fachowca od stawiania rodzinie baniek) mianować dodatkowo ministrem ds rodziny, bo towarzyszce Maląg jakoś tak – że użyję terminologii lancetowej – tępo idzie.

 

http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/zamaskowanie-czyli-humbug-pod-przykryciem

https://portal.abczdrowie.pl/koronawirus-ciag-dalszy-afery-o-chlorochine-wycofano-kolejne-publikacje

 

O autorze: Ewaryst Fedorowicz