Tak okropne, że aż piękne

W Nowy Rok 2019 TVP Kultura pokazała o godz 22:00 film “Boska Florence” {TUTAJ}. Ci którzy cierpią na bezsenność mogą go jeszcze obejrzeć w nocy z drugiego na trzeciego stycznia o godz 1:55. Opowiedziano w nim fascynującą historię pani Florence Foster Jenkins. Kochała ona muzykę – niestety bez wzajemności. Najpierw chciała być pianistką, ale kontuzja ręki uniemożliwiła jej to. Wobec tego starała się zostać śpiewaczką operową. Nie miała jednak ani słuchu, ani głosu. To jej jednak nie zniechęciło.

Gdy miała 42 lata odziedziczyła po bogatym ojcu znaczny majątek. Poświeciła wszystkie fundusze muzyce. Zakładała towarzystwa muzyczne i wspierała artystów. Przede wszystkim jednak brała lekcje śpiewu i organizowała swoje recitale. Wielu twierdziło, że jest ona “najgorszą śpiewaczką świata”. Nie zmniejszało to jednak jej entuzjazmu. Dzielnie podążała za swym marzeniem. Co ciekawe, publiczność wprawdzie pokpiwała z Florence, ale mimo to cieszyła się ona sympatią [i cieszy się nią do dzisiaj]. Zawdzięczała to swej radości życia, empatii oraz niewątpliwemu talentowi scenicznemu.

Najważniejszym momentem w jej działalności był wielki koncert w Carnegie Hall w 1944 roku. Zgromadził on ponad 3000 osób, a 2000 odeszło z kwitkiem. Florence Foster Jenkins miała już wtedy 76 lat i była ciężko chora, ale “dała radę”. Niestety w miesiąc później umarła. Omawiany film o niej bardzo mi się podobał, głównie dzięki znakomitej obsadzie. Florence grała Meryl Streep, jej życiowego partnera i menedżera – Hugh Grant, a akompaniatora – Simon Helberg. Reżyserował Stephen Frears.

Jest rzeczą zdumiewającą, że inne, naprawdę utalentowane, śpiewaczki z czasów Florence są już dawno zapomniane, a pamięć o “najgorszej śpiewaczce” jest wciąż żywa. Napisano o niej sztukę teatralną i nakręcono co najmniej dwa filmy. Co więcej, nagrane przez Florence płyty są wciąż wznawiane i cieszą się powodzeniem. W całej tej historii jest coś optymistycznego.

O autorze: elig