Październik 1956 według Lecha Jęczmyka

Wczoraj [24.10.2016] minęła okrągła, sześćdziesiąta rocznica słynnego przemówienia Władysława Gomułki na Placu Defilad w Warszawie. Słuchał go tłum oceniany początkowo na milion osób, a obecnie na 400-500 tysięcy. Zebrani wyrażali entuzjastyczne poparcie dla mówcy, pierwszego sekretarza KC PZPR. Był to jedyny przypadek w całej historii PRL, że komunista był tak popularny wśród ludzi. To uwielbienie zbyt długo nie trwało, gdyż już po roku okazało się [podczas brutalnego stłumienie zamieszek wywołanych zamknięciem opozycyjnego pisma “Po Prostu”], iż Gomułka to jednak zwykły komuch. Niemniej w październiku 1956 roku odegrał on bardzo pozytywną rolę.

Ciekawe świadectwo tego zawarł w swej autobiografii “Światło i dźwięk – moje życie na różnych planetach” [wyd. Zysk i s-ka 2013] Lech Jęczmyk, zasłużony tłumacz i redaktor wydawnictw. Miał on w 1956 roku 20 lat i był bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń. W swej książce pisał:

“Październik 1956 roku to była prawdziwa rewolucja. Wcześniej był brutalnie stłumiony poznański Czerwiec, ale od tego czasu reżim zmiękł (…) Władza ludowa bała się ludu. Wcześniej wypuszczono z więzienia Władysława Gomułkę, oskarżonego o polski nacjonalizm. Naród uznał go za przywódcę, nie na długo, ale wystarczyło, żeby umocnił się u władzy. Musiało upłynąć wiele lat, zanim nauczyłem się podziwiać tego zapyziałego komunistę, który w decydującym momencie historycznym wyrósł na męża stanu. Jechał po bandzie, straszył Sowietów powstaniem, a Polaków rosyjską interwencją (…) Gomułka nie dopuścił do powstania i zapobiegł sowieckiej interwencji (w tym samym roku powstanie węgierskie utopiono we krwi).

Krążyła wtedy plotka, że poparły nas Chiny, zniechęcając Związek Sowiecki do interwencji. (…) Nieoczekiwane potwierdzenie pochodzi od człowieka, który po latach spotkał długoletniego premiera Chin podczas jego wizyty w Polsce w 1962 roku. Premier zapragnął się z nim spotkać i przypomniał mu, że studiowali razem w rosyjskiej (carskiej jeszcze) szkole wojskowej w Petersburgu. Czou En-laj powiedział, że przesunął w październiku 1956 roku dywizję pod granice z ZSRR. “Zrobiłem to dla ciebie” – dodał. Bardzo dziwne, ale głęboko zgodne z chińską kulturą. Tam wszystko załatwia się po znajomości i przez wymianę uprzejmości.” [str. 123-124].

Jęczmyk sławi Lechosława Goździka, partyjnego przywódcę robotników z Żerania {TUTAJ}. Widział go w działaniu podczas wiecu studentów w auli Politechniki Warszawskiej:

“Studenci z jakichś organizacji katolickich (…) zgłaszają rezolucję, domagająca się wypuszczenia z wiezienia prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Rezolucja napotyka na opór [członków ZMP] (…) Był za to Goździk. Wyrósł jak spod ziemi, gwizdnął na palcach tak, ze wszyscy przysiedli i zaproponował swój tekst rezolucji: “W Polsce nikogo nie wolno więzić bez sądu, dlatego domagamy się natychmiastowego wypuszczenia z aresztu obywatela Wyszyńskiego”. Brawa, entuzjazm, wszyscy za. Taki był Goździk.” [str. 125].

I dalej na str. 127:

“Lechosław Goździk był dobrym przykładem tego, że rewolucja 1956 roku była dziełem robotników i to robotników partyjnych. Prym wodziły podstawowe organizacje partyjne i komitety zakładowe wielkich zakładów pracy. Żeby coś zorganizować, trzeba mieć doświadczenie. W Poznaniu przywódcą został Stanisław Matyja, jego doświadczenie polegało na tym, że kierował chórem kościelnym. Ale to nie chóry kościelne przewodziły wielkiemu ruchowi 1956 roku, tylko organizacje partyjne. To robotnicy wynaleźli metodę zmian kadrowych, polegającą na wywożeniu na taczkach znienawidzonych dyrektorów.”.

Na stronie 228 mamy zaś gorzkie podsumowanie:

“Faktem jest, że po 1956 roku nie byliśmy już kolonią, tylko państwem wasalnym. Wierzgałem przeciwko temu państwu, ale po doświadczeniach dwudziestu lat postkomunizmu nie wiem, co gorsze [PRL czy III RP].”.

Tyle [w wielkim skrócie] Lech Jęczmyk. Interesujące jest to, że sześćdziesiąta rocznica Października 1956 została w tym roku przemilczana. Pięć lat temu portal wPolityce.pl zamieścił omówienie przemówienia Gomułki {TUTAJ}. Teraz – nie. Tylko “Gazeta Polska” w dodatku historycznym “Znicz Wolności” do numeru z dnia 18.10.2016 [nr 42/2016] zamieściła dwa obszerne artykuły: dr Andrzeja Wrońskiego “Czas nadziei, czas grozy – polski Październik 1956” oraz prof Tomasza Panfila “Na czerwonym żołdzie” – o karierze Władysława Gomułki. Poza tym – cisza w prasie i w blogosferze.

______________________________________________________________________________________________________________

Fot. lepszypoznan.pl

O autorze: elig