Prostaczkowie_Piątek, 29 kwietnia 2016r.

św. Katarzyna

Myśl dnia

Moja miłość was stworzyła i moja miłość was zachowuje.

 

Pan Jezus do św. Katarzyny Sieneńskiej

 ______________________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

Posłuchaj

Jezus dzieli się dziś z nami jedną z tajemnic królestwa Bożego, które przekazał Mu Ojciec. Jest nią upodobanie Boga w osobach, które nazywa „prostaczkami”. Wskazuje przy tym na siebie i swoje Serce.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 11, 25-30

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».

Do prostaczków, w których Bóg upodobał sobie, należała św. Katarzyna ze Sieny. Jest ona patronką dnia dzisiejszego. Katarzyna pochodziła z wielodzietnej rodziny i późno nauczyła się czytać i pisać. To ona domagała się od kolejnych papieży powrotu z Awinionu do Rzymu. Bóg sam obdarzył ją swoją mądrością i dla wielu osób stała się duchową mistrzynią i przewodniczką. Św. Katarzyna traktowała swoje serce jak celę zakonną, aby tam nieustannie i bez przeszkód spotykać się z Jezusem.

Prostaczek ma świadomość siebie i swoich słabości, ale nie jest skupiony na sobie. Utrudzony życiem przychodzi do Jezusa i oddaje Mu swoje ciężary. Zgadza się na Jego zasady i Jemu ufnie powierza swoje życie. Prosi, aby Jezus był jego Panem. Tak jak św. Katarzyna zamknij się teraz w celi swojego serca i wysłuchaj ponownie tekstu Ewangelii. Pamiętaj, że Bóg ma upodobanie w prostocie. Pomyśl, czy pociąga cię bycie prostaczkiem? Czy oddałeś już ster swojego życia Jezusowi? Jeśli nie, to proś, aby kiedyś stało się to możliwe.

Prawdziwa prostota pozwala zobaczyć tajemnice Boga objawione w pokorze i cichości Serca Jezusa. Kto uznaje Jego prawo do stanowienia o sobie, ten znajduje pokój serca.

______________________________________________________________________________________________________________

ŚW. KATARZYNY ZE SIENY – ŚWIĘTO

PIERWSZE CZYTANIE (1 J 1,5-2,2)

Krew Chrystusa oczyszcza nas z grzechu

Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.

Najmilsi:
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeżeli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 103,1-2.3-4.8-9.13-14.17-18)

Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.

Błogosław, duszo moja, Pana, *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

On odpuszcza wszystkie twoje winy *
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.

Miłosierny jest Pan i łaskawy, *
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.

Jak ojciec lituje się nad dziećmi, *
tak Pan się lituje nad tymi, którzy się Go boją.
Wie On, z czegośmy powstali, *
pamięta, że jesteśmy prochem.

Łaska zaś Boga jest wieczna dla Jego wyznawców, *
a Jego sprawiedliwość nad ich potomstwem,
nad wszystkimi, którzy strzegą Jego przymierza *
i pamiętają, by spełniać Jego przykazania.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11,25)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 11,25-30)

Tajemnice królestwa objawione prostaczkom

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Jak dziecko

“Mądrzy i roztropni” zawsze wszystko lepiej wiedzą i układają życie po swojemu. Nie czują się dziećmi, bo to byłoby przecież niepoważne. Nie czują się też prostaczkami, bo godziłoby to w ich wielkość. Znaleźli upodobanie tylko w swojej mądrości, działaniu, planowaniu. Jezus przypomina, że Bóg daje się poznać jedynie tym, którzy w swej prostocie serca i umysłu staną się Jego dziećmi. Dziecko zawsze powinno uwielbiać swojego Ojca – Boga Stwórcę. Właśnie to czyni Jezus jako Syn Boży. Przyjęcie takiej postawy wprowadza także nas w żywą więź z Bogiem, dzięki której poznajemy naprawdę coś niepojętego – Jego miłość. To jest prawdziwa mądrość, która pozwala znaleźć ukojnie, przezwyciężyć wszelkie trudy oraz znieść ciężary.

Chryste, Synu Boży, za przykładem św. Katarzyny odnajduję prawdziwą mądrość w Twojej pokorze, a moc – w Krwi Twojej.Przychodzę do Ciebie, bo tylko w Tobie znajduję upodobanie.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks. Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła.

_____________________________________________________________________________________________________________

Poznanie Boga to sprawa serca

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.

 

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Słowa uwielbienia skierowane przez Jezusa do Ojca nie oznaczają, że Bóg objawił się tylko ludziom niewykształconym. Słowa te wskazują raczej na to, że od ludzi prostych Bóg zaczął swoje objawienie się światu. Chciał zapewne pokazać w ten sposób, że nie trzeba być człowiekiem wykształconym, co w tamtych czasach oznaczało człowieka z wyższych sfer, by poznać Boga i wejść z Nim w bliską relację. Pod względem możliwości poznania Boga już tu na ziemi i zjednoczenia się z Nim wszyscy są równi. Poznanie Boga to bowiem głównie sprawa serca, a nie intelektu.

______________________________________________________________________________________________________________

 

Św. Katarzyna ze Sieny – Patronka Europy

KAI / mm

(fot. Wikimedia Commons)

Kościół katolicki wspomina dziś św. Katarzynę ze Sieny (1347-80), mistyczkę i stygmatyczkę, doktora Kościoła i patronkę Europy. Choć była niepiśmienna, utrzymywała kontakty z najwybitniejszymi ludźmi swojej epoki. Przyczyniła się znacząco do odnowy moralnej XIV-wiecznej Europy i odbudowania autorytetu Kościoła.

 

Katarzyna Benincasa urodziła się w 1347 r. w Sienie jako najmłodsze, 24. dziecko w pobożnej, średnio zamożnej rodzinie farbiarza. Była ulubienicą rodziny, a równocześnie od najmłodszych lat prowadziła bardzo świątobliwe życie, pełne umartwień i wyrzeczeń. Gdy miała 12 lat doszło do ostrego konfliktu między Katarzyną a jej matką. Matka chciała ją dobrze wydać za mąż, podczas gdy Katarzyna marzyła o życiu zakonnym. Obcięła nawet włosy i próbowała założyć pustelnię we własnym domu. W efekcie popadła w niełaskę rodziny i odtąd była traktowana jak służąca. Do zakonu nie udało jej się wstąpić, ale mając 16 lat została tercjarką dominikańską przyjmując regułę tzw. Zakonu Pokutniczego. Wkrótce zasłynęła tam ze szczególnych umartwień, a zarazem radosnego usługiwania najuboższym i chorym. Wcześnie też zaczęła doznawać objawień i ekstaz, co zresztą, co zresztą sprawiło, że otoczenie patrzyło na nią podejrzliwie.

W 1367 r. w czasie nocnej modlitwy doznała mistycznych zaślubin z Chrystusem, a na jej palcu w niewyjaśniony sposób pojawiła się obrączka. Od tego czasu święta stała się wysłanniczką Chrystusa, w którego imieniu przemawiała i korespondowała z najwybitniejszymi osobistościami ówczesnej Europy, łącznie z najwyższymi przedstawicielami Kościoła – papieżami i biskupami.

W samej Sienie skupiła wokół siebie elitę miasta, dla wielu osób stała się mistrzynią życia duchowego. Spowodowało to jednak szereg podejrzeń i oskarżeń, oskarżono ją nawet o czary i konszachty z diabłem. Na podstawie tych oskarżeń w 1374 r. wytoczono jej proces. Po starannym zbadaniu sprawy sąd inkwizycyjny uwolnił Katarzynę od wszelkich podejrzeń.

Św. Katarzyna odznaczała się szczególnym nabożeństwem do Bożej Opatrzności i do Męki Chrystusa. 1 kwietnia 1375 r. otrzymała stygmaty – na jej ciele pojawiły się rany w tych miejscach, gdzie miał je ukrzyżowany Jezus.

Jednym z najboleśniejszych doświadczeń dla Katarzyny była awiniońska niewola papieży, dlatego też usilnie zabiegała o ich ostateczny powrót do Rzymu. W tej sprawie osobiście udała się do Awinionu. W znacznym stopniu to właśnie dzięki jej staraniom Następca św. Piotra powrócił do Stolicy Apostolskiej.

Kanonizacji wielkiej mistyczki dokonał w 1461 r. Pius II. Od 1866 r. jest drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a 4 października 1970 r. Paweł VI ogłosił ją, jako drugą kobietę (po św. Teresie z Avili) doktorem Kościoła. W dniu rozpoczęcia Synodu Biskupów Europy 1 października 1999 r. Jan Paweł II ogłosił ją wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Edytą Stein współpatronkami Europy. Do tego czasu patronami byli tylko święci mężczyźni: św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody.

Papież Benedykt XVI 24 listopada 2010 r. poświęcił jej specjalną katechezę w ramach cyklu o wielkich kobietach w Kościele średniowiecznym. Podkreślił w niej m.in. iż św. Katarzyna ze Sieny, „w miarę jak rozpowszechniała się sława jej świętości, stała się główną postacią intensywnej działalności poradnictwa duchowego w odniesieniu do każdej kategorii osób: arystokracji i polityków, artystów i prostych ludzi, osób konsekrowanych, duchownych, łącznie z papieżem Grzegorzem IX, który w owym czasie rezydował w Awinionie i którego Katarzyna namawiała energicznie i skutecznie by powrócił do Rzymu”. „Dużo podróżowała – mówił papież – aby zachęcać do wewnętrznej reformy Kościoła i by krzewić pokój między państwami”, dlatego Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.

_____________________________________________________________________________________________________________

 

Św. Katarzyna ze Sieny

Katarzyna Benincasa przyszła na świat 25 marca 1347 roku jako przedostatnie spośród 25 dzieci, w rodzinie zamożnego farbiarza wełny. Już w wieku 6 lat przeżywa wizję Chrystusa, która nakłania ją do złożenia ślubu dziewictwa, a pod wpływem intryg matki oszpeca swą twarz. Wiąże się z tercjarkami dominikańskimi. W wieku dwudziestu lat przeżywa mistyczne zaślubiny z Chrystusem. Gromadzi wokół siebie grono przyjaciół, prowadząc działalność charytatywną. Wiosną 1374 roku Katarzyna udaje się do Florencji, gdzie spotyka Rajmunda z Kapui, który służy jej kierownictwem duchowym, a w przyszłości będzie najlepszym biografem. W rok później odwiedza Pizę, gdzie spotyka się z problemem krucjat, do których się zapala. Z tego czasu nosi niewidzialne stygmaty. Po eskalacji konfliktu pomiędzy Florencją a papiestwem, pełni rolę mediatora, a przy okazji nakłania Grzegorza XI do powrotu z Avinionu do Rzymu. Osiadłszy we Sienie dyktuje świadectwa swoich ekstaz zebranych w dziele: Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki. Przeżywszy 33 lata umiera 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie. Kanonizacji dokonano w 1461 roku. Papież Paweł VI 4 października 1970 roku ogłasza ją Doktorem Kościoła, a 2 października 1999 roku, Jan Paweł II ustanawia ją współpatronką Europy..

Teksty

 

Bóg szalonej miłości

O niewysłowiona, najsłodsza miłości! Któż nie zapłonie od tak wielkiego żaru? Któreż serce może obronić się, aby nie omdleć? O przepaści miłości! Więc oszalałeś dla stworzeń twoich; jak gdybyś bez nich nie mógł żyć, choć jesteś Bogiem naszym i niczego Ci od nas nie trzeba. Dobro nasze nie dodaje nic twojej wielkości, bo jesteś niezmienny. Złość nasza nie może Ci szkodzić, bo jesteś najwyższą i wieczną dobrocią! Cóż Cię skłania do tak wielkiego miłosierdzia? Miłość, a nie zobowiązanie, jakie masz względem nas, ani pożytek, jaki masz z nas, bo jesteśmy zbrodniarzami i złymi dłużnikami.Jeśli dobrze rozumiem, najwyższa i wieczna Prawdo, ja jestem winna, a Ty zostałeś ukarany za mnie. Widzę Słowo, Syna twego, przybite i przygwożdżone do krzyża; i z krzyża tego uczyniłeś most, jak to objawiłeś mnie, nędznej twej słudze. Przeto serce pęka i pęknąć nie może z głodu i pragnienia Ciebie[1].

 

Boski most

 

Most ten, którym jest Jednorodzony Syn mój, ma trzy stopnie: dwa zostały zrobione na drzewie najświętszego krzyża, a trzeci wtedy, kiedy uczuł wielką gorycz, kiedy Mu dano do picia żółć i ocet. W tych trzech stopniach poznasz trzy stany duszy, które wyjaśnię ci poniżej.Pierwszym stopniem są stopy, które oznaczają uczucie: bo jak stopy noszą ciało, tak uczucia noszą duszę. Stopy przybite stanowią dla ciebie stopień, abyś mogła dosięgnąć boku, który objawia ci tajemnicę serca. Tak wznosząc się na stopach uczuć dusza zaczyna kosztować miłości serca, utkwiwszy oko intelektu w otwartym sercu Syna mojego, gdzie znajduje doskonałą, niewysłowioną miłość. Doskonałą, mówię, bo nie kocha was dla własnej korzyści. Jakąż z was korzyść może mieć On, który jest jednym ze Mną? Wtedy dusza napełnia się miłością, widząc, że jest tak bardzo kochana. Wstąpiwszy na drugi stopień, wznosi się do trzeciego, to jest do ust, gdzie znajduje pokój po długiej wojnie, którą rozpętały jej grzechy.Na pierwszym stopniu, odrywając stopy upodobania ziemi, wyzuła się z grzechu, na drugim przyodziała się w miłość i cnotę, a na trzecim zakosztowała pokoju.Tak most ma trzy stopnie i trzeba przejść dwa pierwsze, aby dojść do ostatniego. Jest wzniesiony w górę, tak że prąd wody nie dotyka go, bo nie było w Nim jadu grzechu (por. 1 J 3, 5). Most ten wzniesiony w górę nie stracił jednak związku z ziemią. Wiesz kiedy się wzniósł? Gdy Go wzniesiono na drzewie najświętszego krzyża; lecz nie oddzieliła się przez to natura boska od ziemskiej niskości waszego człowieczeństwa. Przeto ci rzekłem, że wznosząc się nie oddzielił się od ziemi, gdyż obie natury są zjednoczone i związane z sobą. Nikt nie mógł przejść przez ten most, zanim nie był wzniesiony. Przeto On rzekł: „Jeśli będę podwyższony, pociągnę wszystko do siebie” (J 12, 32). Dobroć moja, widząc, że w inny sposób nie możecie być pociągnięci, posłała Go, aby został wzniesiony na drzewie krzyża. (…) Drugi sposób rozumienia jest ten, że wszystkie rzeczy są stworzone na użytek człowieka: więc uczynione są na to, aby służyły i zaradzały potrzebom stworzeń rozumnych. Stworzenie obdarzone rozumem stworzone zostało nie dla tych rzeczy, lecz dla Mnie, aby Mi służyło całym sercem i całą duszą swoją. Widzisz więc, że jeśli człowiek pociągnięty jest ku Synowi memu, pociągnięte doń jest wszystko, gdyż wszystko jest stworzone dla człowieka. Trzeba więc było, aby most byt podwyższony i miał stopnie, iżby można łatwiej wstępować.Most ten zbudowany jest z kamieni, aby deszcz, który może nadejść, nie wstrzymał podróżnego. Czy wiesz, jakie to kamienie? Są to kamienie prawdziwych i rzetelnych cnót. Kamienie te nie wchodziły w budowę przed męką Syna mojego; przeto ludzie doznawali przeszkody, bo nikt nie mógł dojść do celu swego, choć starał się iść drogą cnoty, bo niebo nie było jeszcze otworzone kluczem krwi. Deszcz sprawiedliwości nie pozwalał przejść.(…) Przeszedłszy przez most, dochodzi się do bramy, którą się most kończy i przez tę bramę wszyscy musimy przejść. Przeto Pan rzekł: „Jam jest droga i prawda, i żywot, kto idzie przeze Mnie, nie idzie w ciemności, lecz w świetle” (J 14, 6; 8, 12). W innym miejscu mówi moja Prawda, że „nikt nie może przyjść do Mnie, tylko przez Niego” (J 6, 44). I to jest prawda. Jeśli dobrze pamiętasz, to rzekłem ci i oznajmiłem to samo, chcąc ci wskazać drogę. Przeto, jeśli On mówi, że jest drogą, mówi prawdę, i już ci wyjaśniłem, że droga ta jest w kształcie mostu. Rzekł też, że jest prawdą, i tak jest, bo jest jednym ze Mną, który jestem Prawdą najwyższą. Kto za Nim idzie, idzie drogą prawdy i życia. Kto idzie za tą Prawdą, otrzymuje życie łaski i nie może zginąć z głodu, gdyż prawda staje się jego pokarmem. Nie może też upaść w ciemności, bo On jest światłem, wolnym od kłamstwa. Co więcej, prawdą zawstydził i zniszczył kłamstwo, którym diabeł uwiódł Ewę. Kłamstwo to odcięło drogę do nieba, którą Prawda naprawiła i umocniła krwią.Ci, którzy idą tą drogą, są dziećmi prawdy, bo idą za Prawdą; i przechodzą przez bramę prawdy i znajdują się zjednoczeni we Mnie z tym, który jest drogą i bramą, Synem moim, Prawdą wieczną, oceanem pokoju[2].

 

Radość zjednoczenia

Odsłonię ci teraz, jakiej słodyczy kosztuje dusza we Mnie mieszkając jeszcze w ciele śmiertelnym. Doszedłszy do stanu trzeciego, zdobywa w tym stanie, jak ci rzekłem, stan czwarty, który nie jest oddzielony od trzeciego, lecz jest z nim tak ściśle zjednoczony, że jest odeń nieodłączny, podobnie jak miłość ku Mnie nie mogłaby istnieć bez miłości bliźniego. Jest to owoc zrodzony przez trzeci stan doskonałego zjednoczenia duszy ze Mną, gdzie otrzymuje ona moją Siłę. Odtąd nie cierpi już cierpliwie, lecz pragnie gwałtownie znosić męki i udręczenia ku czci i chwale imienia mojego.Wtedy chlubi się z hańb Jednorodzonego Syna mojego, jak to rzekł chwalebny mój piewca, Paweł: „Chlubię się z hańb i udręczeń Chrystusa ukrzyżowanego” (2 Kor 12, 9– 10), i w innym miejscu: „Znamiona Chrystusa ukrzyżowanego na ciele swoim noszę” (Ga 6, 17). Tak ci, którzy płoną miłością ku Mnie i łakną zbawienia dusz, biegną do stołu najświętszego krzyża. Chcą jedynie cierpieć i znosić tysiące udręczeń, służyć bliźniemu, zdobywać i zachowywać cnoty, nosząc na ciele swym stygmaty Chrystusa. Gdyż udręczona miłość, która ich pali, przepala ciało, objawia się pogardą samych siebie, radością z hańb, znoszeniem mąk i udręczeń, skądkolwiek przyjdą i w jakikolwiek sposób je im zsyłam. (…)Jest to skutek prawdziwej pokory, która wynika z świętej nienawiści i jest strażniczką i żywicielką miłości zdobytej przez prawdziwe poznanie siebie i Mnie. Toteż widzisz, że pokora i stygmaty Chrystusa ukrzyżowanego lśnią w ich ciałach i duchach. (…)Na pierwszym stopniu zzuwają ze stóp uczucia, przywiązanie do grzechu. Na drugim kosztują tajemnicy kochającego serca, przez co poczynają miłość cnoty. Na trzecim, który jest stopniem pokoju i spoczynku duszy, doświadczają w sobie cnoty i wznosząc się nad miłość niedoskonałą, dochodzą do wielkiej doskonałości. Tam znajdują wreszcie spoczynek w nauce mej Prawdy. Tam znajdują stół, pokarm i służebnika, i kosztują tego pokarmu za pośrednictwem nauki Chrystusa ukrzyżowanego, Jednorodzonego Syna mojego.Ja jestem im łożem i stołem; pokarmem jest moje Słowo miłości. W tym chwalebnym Słowie kosztują dusz, które są ich pokarmem, i On sam jest pokarmem, który wam dałem: Ciało i Krew Jego, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka. Pokarm ten otrzymujecie w sakramencie ołtarza, ustanowionym przeze Mnie i danym wam przez moją dobroć na czas, póki jesteście pielgrzymami i podróżnymi, abyście nie padli w drodze z wyczerpania i nie zapomnieli o dobrodziejstwie krwi przelanej za was z tak płomienną miłością. Aby was krzepić i pocieszać w drodze. Duch Święty, który jest moją miłością, użycza wam mych darów i łask. (…)Jakoż ci doskonali mają zawsze w duszy odczucie mej obecności. Im bardziej gardzili radością i pragnęli cierpienia, tym bardziej są wolni od cierpienia i obfitują w radość. Czemu? Bo płoną ogniem miłości mojej, w czym spala się ich wola. Więc diabeł boi się kija ich miłości. Z daleka ciska na nich strzały i nie ma odwagi się zbliżyć. Świat bije w korę ich ciała, sądząc, że ich rani, a rani sam siebie, bo strzała, nie mogąc utkwić w celu, wraca do tego, kto ją wysłał. Świat zasypuje najdoskonalsze sługi moje strzałami prześladowań, obelg i zniewag, lecz nie może ich znikąd dosięgnąć, bo ogród ich duszy jest zamknięty i strzały wracają do tego, który je wyrzucił, zatrute jadem jego własnej winy.Widzisz, że są nietknięci, bo źli ludzie godząc w ciało, nie mogą ugodzić duszy, która trwa szczęśliwa i smutna; smutna z powodu grzechu bliźniego, szczęśliwa przez zjednoczenie miłości, którą otrzymała. Ci idą za nieskalanym Barankiem, Synem moim, który na krzyżu był szczęśliwy i smutny. Smutny był, kiedy dźwigał krzyż cielesny, znosząc męki, i krzyż pragnienia, aby odkupić winę rodzaju ludzkiego; i był szczęśliwy, gdyż natura boska, zjednoczona z naturą ludzką, nie była zdolna cierpieć i zawsze czyniła Jego duszę szczęśliwą, ukazując się jej bez zasłony. Tak był zarazem szczęśliwy i smutny. Cierpiał w swym ciele, lecz boskość Jego cierpieć nie mogła, ani też nie mogła cierpieć ta część Jego duszy, która jest ponad intelektem.Podobnież ci najmilsi synowie, doszedłszy do trzeciego stopnia, są smutni dźwigając krzyż zewnętrzny i krzyż wewnętrzny, to jest cierpienia ciała, które dopuszczam i krzyż pragnienia, którym obciąża ich boleść z powodu obrazy mojej i nieszczęścia bliźniego. I mówią też, że są szczęśliwi, gdyż rozkosz miłości, którą posiedli, nie może im być odebrana i z niej czerpią wesele i szczęście. Boleść ta zwie się boleścią, lecz nie jest to boleść przygnębiająca, która wysusza duszę; przeciwnie użyźnia ją ona, rozwijając w niej miłość, gdyż cierpienia wzmagają, umacniają i hartują cnoty[3].

 

Nauka o łzach

Mówiłem ci o łzach doskonałych i niedoskonałych i rzekłem ci, że wszystkie pochodzą z serca. Z tego źródła płyną wszystkie łzy, jakiekolwiek by były ich przyczyny i przeto wszystkie mogą być nazwane „łzami serdecznymi”. Różnią się tylko tym, że pochodzą z miłości uporządkowanej lub nieuporządkowanej, z miłości doskonałej lub niedoskonałej, jak ci to wyłożyłem.Pozostaje Mi teraz dla zaspokojenia prośby twojej, opowiedzieć ci o niektórych, co pragnęli doskonałości łez, a zda się, nie mogą jej posiąść. Czy są łzy innego rodzaju, niż te, co płyną z oczu? Tak. Jest płacz ognisty, to jest prawdziwe i święte pragnienie, które spala się w miłości. Niektórzy chcieliby roztopić swe życie w łzach z nienawiści do siebie i dla zbawienia dusz, i zda się, nie mogą tego osiągnąć.Ci mają łzy ogniste, którymi płacze Duch Święty przede Mną, za nich i za ich bliźnich. Powiadam, że miłość moja płomieniem swym zapala serce, które ofiaruje Mi gorące pragnienia, bez łzy w oku. Powiadam, że są to łzy ogniste i powtarzam, że łzami tymi płacze Duch Święty. Ci nie mogąc płakać oczami, ofiarują Mi pragnienia, płynące z woli płaczu, dla miłości mojej. Jeśli otworzą oko intelektu ujrzą, że ilekroć słudzy moi ślą ku Mnie woń świętego pragnienia w swych pokornych i ciągłych modlitwach, Duch Święty płacze przez nich. To snadź chciał rzec chwalebny apostoł Paweł, mówiąc, że „sam Duch Święty prosi Mnie, Ojca, za was, wzdychaniem niewymownym” (Rz 8, 26). Widzisz więc, że owoc łez ognistych nie jest mniejszy, niż owoc łez z wody; niekiedy nawet jest większy, zależnie od miary miłości. Dusza więc nie powinna ulegać zmąceniu ducha ani bać się, że będzie pozbawiona mej obecności dlatego, że łez, których pragnęła, nie może mieć w sposób pożądany. Powinna pragnąć ich tylko wolą zgodną z moją wolą, gotową przyjąć pokornie wszelkie Tak lub Nie, wedle tego, co podoba się mojej dobroci. Niekiedy nie życzę sobie udzielić jej łez cielesnych, aby trwała bez przerwy przede Mną w pokornej i ciągłej modlitwie, i pragnieniu kosztowania Mnie. Otrzymanie tego, o co prosi, nie byłoby dla niej tak wielką korzyścią, jak mniema. Byłaby zadowolona z posiadania tego, czego pragnęła i opuściłaby się w upodobaniu i pragnieniu, które kazało jej o to prosić. Nie dla jej umniejszenia, lecz dla jej rozwoju odmawiam udzielenia jej łez zewnętrznych, które by chciały wylewać oczy. Użyczam jej tylko łez wewnętrznych, które płyną z serca, zapalonego ogniem mej boskiej miłości. Zresztą w każdym miejscu i w każdym czasie łzy będą Mi miłe, byle oko intelektu, z światłem wiary i uczuciem miłości nie zamknęło się nigdy przed przedmiotem mej Prawdy wiecznej. Jam jest lekarz, wy jesteście chorzy: daję każdemu z was to, co jest mu konieczne i potrzebne do zbawienia i wzrostu doskonałości w duszach waszych.Oto jest prawda i wykład pięciu stanów łez, wyjaśnionych przeze Mnie, Prawdę wieczną, dla ciebie, najmilsza córko moja. Kąp się więc we krwi Chrystusa ukrzyżowanego, pokornego, cierpiącego, nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mojego. Postępuj zawsze w cnocie, aby żywić w sobie ogień mej boskiej miłości[4].

 

Boski ogień

Boże Wiekuisty, Najwyższy i Wiekuisty Boże, Ojcze Przedwieczny, Ogniu, co wiecznie płoniesz! Boże Wiekuisty, Najwyższa Trójco, Ty jesteś ogniem miłości, co nigdy nie gaśnie. Boże, Boże, co objawia Twą dobroć i wielkość? Dar, jaki dałeś człowiekowi, A cóż to za dar? Oto dałeś całego siebie, całego Boga, całą Trójcę Wiekuistą. Gdzie dałeś siebie człowiekowi? W stajence naszego człowieczeństwa. Było ono rzeczywiście stajnią pełną zwierząt, czyli grzechów śmiertelnych. A uczyniłeś to, aby pokazać jak nisko upadł człowiek przez grzech. Boże Wielki, przyjąwszy postać człowieka, upodobniłeś się do nas i dałeś nam całego siebie.Boże, Boże Wiekuisty, mówisz mi, abym przyjrzała się Tobie, Najwyższy Boże. Pragniesz bowiem, abym przyglądając się Tobie lepiej poznała siebie, czyli lepiej poznała własną małość przez Twoją wielkość i Twoją wielkość przez moją małość. Widzę jednak, że nie mogę Cię zobaczyć, jeśli najpierw nie ogołocę się z siebie, nie zrzucę szaty mej przewrotnej woli. Dlatego to pouczyłeś mnie, abym obnażywszy się z własnej woli poznawała siebie, bo w tym poznaniu znajduję i poznaję Ciebie. Dzięki takiemu poznaniu Ciebie dusza jeszcze chętniej obnaża się z siebie i przyodziewa się w Twoją wolę. Boże, Ty chcesz, aby dusza ze światłem zaczęła poznawać siebie w Tobie.O, Ogniu, co wiecznie płoniesz, dusza, która w Tobie poznaje siebie, gdziekolwiek się zwróci, wszędzie, nawet na najmniejszych rzeczach, widzi Twoją wielkość. We wszystkich stworzeniach rozumnych i we wszystkich rzeczach widzi Twą potęgę, mądrość i miłosierdzie. Boże, gdybyś nie mógł, nie potrafił i nie chciał, to nie stworzyłbyś niczego. Ty jednak mogłeś, umiałeś i chciałeś, więc stworzyłeś każdą rzecz i każdego człowieka. Ach, nędzna i ślepa duszo moja, nigdy nie poznałaś siebie w Bogu, gdyż nie obnażyłaś się z szaty twej przewrotnej woli i nie przyodziałaś się w wolę Bożą.O, Miłości najsłodsza, jak mam przyglądać się sobie w Tobie? Ty chcesz, abym tak się przyglądała, żeby dostrzec, że zostałam stworzona na Twój obraz i podobieństwo, że Ty, Najwyższa i Wieczna Czystość, zmuszona żarliwą miłością do nas, złączyłaś się z błotem naszego człowieczeństwa. Z tą samą miłością zostawiłaś nam siebie jako pokarm. A cóż to za pokarm? Jest to pokarm aniołów. O, Największa i Wiekuista Czystości, żądasz jednak, aby dusza, która przyjmuje Ciebie w Najświętszym Sakramencie, oczyściła się dokładnie i stała się, jak natura anielska, co nie potrzebuje już żadnego oczyszczenia. Jak oczyszcza się dusza? Spalając swe nieczystości w ogniu Twej miłości i obmywając swą twarz w Krwi Jednorodzonego Syna twego. Nędzna moja duszo, ośmielasz się zbliżać do tak wielkiej tajemnicy bez oczyszczenia się? Wstydź się, ach wstydź, zasłużyłaś sobie na to, by przebywać z dzikimi zwierzętami i z demonami, bo zawsze zachowywałaś się jak zwierzę i byłaś posłuszna woli szatana.Dobroci Wiekuista, Ty chcesz, abym przyjrzała się Tobie i dojrzała, że miłujesz mnie bezinteresownie. Chcesz także, abym taką samą miłością pokochała każde rozumne stworzenie, abym bezinteresownie miłowała bliźniego mego, czyli wspierała go, jak tylko potrafię, duchowo i cieleśnie. Chcesz, abym służyła mu nie licząc na jakikolwiek zysk czy przyjemność i nie zniechęcając się z powodu niewdzięczności, prześladowania czy oszczerstw, jakie mnie spotkają. Co mam zrobić, Boże, aby ujrzeć to wszystko? Zrzucić z siebie cuchnące odzienie mej woli i przyodziawszy się w Twą wiekuistą wolę, przyglądać się Tobie w świetle najświętszej wiary. W świetle tym zobaczę, że Ty, Trójco Przedwieczna jesteś moim stołem, pokarmem i sługą. Ojcze Wiekuisty, Ty jesteś stołem, na którym podajesz nam jako pokarm Baranka, Jednorodzonego Syna Twego. On jest miłym i przyjemnym pokarmem zarówno w postaci nauki, którą nas karmi z Twojej woli, jak i w postaci chleba i wina, który nam podaje w sakramencie Komunii świętej, aby nas pożywić i umocnić w ziemskiej wędrówce, w doczesnej pielgrzymce na tym świecie. Duch Święty jest sługą, który podaje nam ową naukę, oświecając oko naszego intelektu i zachęcając nas do jej przestrzegania. Rodzi on w nas miłość bliźniego i wzbudza pragnienie zbawienia dusz i całego świata na Twoją, Ojcze, cześć i chwałę. Widzimy, Boże, iż człowiek oświecony przez Ciebie prawdziwym światłem w każdej chwili spożywa ów przyjemny pokarm na Twoją cześć.O, Miłości niewysłowiona, Ty pokazujesz potrzeby całego świata, a szczególnie potrzeby Kościoła i Twoją miłość do niego. Miłujesz Kościół, bo jest on zbudowany na fundamencie Krwi Syna Twego i w nim owa Krew jest przechowywana. Okazujesz też miłość do Twego namiestnika na ziemi, szafarza i sługi Chrystusowej Krwi. Boże, Boże, będę się przyglądać sobie w Tobie, abym stała się czysta. Tak oczyszczona będę wołać do Ciebie i błagać, abyś raczył skierować wzrok miłosierdzia na potrzeby Twej oblubienicy. Błagam Cię, Boże, oświeć i umocnij Twego namiestnika. Oświeć też w doskonały sposób Twoje sługi, aby szczerze i chętnie wspierali radą owego namiestnika. Jego zaś skłoń do tego, by poszedł za światłymi radami, jakimi ich Ty natchniesz.Największa i Przedwieczna Mądrości, Ty nie zostawiłaś duszy samej, lecz dałaś jej do pomocy trzy władze – pamięć, intelekt i wolę – które są tak ze sobą złączone, że gdy człowiek wybierze jedną, pozostałe idą od razu za nią. Tak więc, gdy tylko pamięć ukaże nam Twe liczne dobrodziejstwa i niezmierzoną Twą dobroć, natychmiast intelekt chce Ciebie pojąć, a wola – Ciebie pokochać i pełnić Twą wolę. Nie zostawiłeś człowieka samego, przeto nie chcesz, aby żył on bez miłości do Ciebie i do bliźniego swego. Dzięki miłości człowiek stanowi jedno z Tobą i ze swym bliźnim. Święty Paweł powiedział: „wszyscy [zawodnicy] biegną, lecz tylko jeden otrzymuje nagrodę” (1 Kor 9, 24), a tym jednym jest miłość. Gdy człowiek porzuca miłość i żyje w towarzystwie grzechu, wtedy jest sam, bo oddala się od Ciebie, Boże, który jesteś wszelką miłością i dobrem. Oddaliwszy się od Ciebie, nie miłuje już bliźniego swego i żyje sam ze swym grzechem, który jest niczym. Ty, Prawdo Wiekuista, pokazujesz, jak wtedy człowiek jest bardzo samotny. Zgrzeszyłam Panie, zmiłuj się nade mną. Nigdy nie umiałam poznać siebie w Tobie. Ale Twoje światło oświetla ciągle dobro, jakie winnam poznać.W Twojej naturze, Boże Wiekuisty, poznam moją naturę. A jaka jest moja natura, Miłości nieogarniona? Jest ogniem, bowiem Ty, Boże, jesteś ogniem miłości i udzieliłeś swej natury człowiekowi, gdy stworzyłeś go z ogniem miłości. Z miłości uczyniłeś także wszystkie inne stworzenia i wszystkie rzeczy stworzone. Ach, niewdzięczny człowieku, jaką naturę dał ci Twój Bóg i Stwórca? Swoją naturę. A ty, nędzniku, nie wstydzisz się niszczyć w sobie tak szlachetnej rzeczy przez grzech śmiertelny?Trójco Wiekuista, o słodka Miłości moja! Ty, co jesteś światłością, udziel nam światła. Ty, co jesteś mądrością, obdarz nas mądrością. O, mocy największa, umacniaj nas. Boże Przedwieczny, spraw, aby dzisiaj rozproszyły się chmury naszej miłości własnej, żebyśmy doskonale ujrzeli, poznali i naśladowali w prawdzie, sercem szczerym i wolnym, Twoją Wiekuistą Prawdę. Boże, przybądź nam ku pomocy. Panie, pośpiesz nam z pomocą. Amen.[5]


[1] Katarzyna ze Sieny, Dialog o Bożej Opatrzności czyli Księga Boskiej Nauki, tłum. L. Staff, Poznań 1987, s. 58.

[2] Tamże, s. 59-63.

[3] Tamże, s. 134-137.

[4] Tamże, s. 157-158.

[5] Katarzyna ze Sieny, Modlitwy …, s. 85-88.

http://www.communiocrucis.pl/index.php/misticon/synni-mistycy-kocioa-powszechnego/158-w-katarzyna-ze-sieny

_____________________________________________________________________________________________________________

Bóg, piękno, wypoczynek

Ks. Jan Sochoń

(fot. Chris Gin/flickr.com)

Czy wypada w ogóle mówić o pięknie Boga (w Bogu), czy może raczej tylko o pięknie jako właściwości świata, wytworów ludzkiej aktywności twórczej i ludzkiego postępowania? Skoro, zaryzykujmy przypuszczenie, człowiek epoki ponowoczesnej zatracił zmysł piękna umysłowego, oderwał piękno od rzeczywistości, zredukował je do odczuć wyłącznie estetycznych, a nadto wciąż popada w niewolę różnego rodzaju tendencji ateizujących i wolnomyślicielskich – jakże w takim przypadku wiązać sprawy piękna z religijną stroną życia?

Nadto wielu z nas nie potrafi zatrzymać się, uciszyć serca, bo życie goni, uliczne reklamy zmieniają się, trzeba za wszystkim nadążyć, być na czasie. Wielu nawet nie myśli o urlopie, bojąc się, że wówczas pracodawca może zatrudnić kogoś nowego. Lepiej pozostać w biurze, urzędzie albo fabryce, licząc na jakiś gospodarczy cud. Tymczasem: czy można przyjmować dary istnienia, w tym dar upodobania świata, dobrego i pięknego w zamyśle Bożym, pozostając w ciągłej pogoni i ekonomicznym stresie?

Czym jest piękno?

Zanim odpowiem na to pytanie, rozmyślam o samym pięknie. Czym ono jest? Greckie słowo kalós, przez nas tłumaczone jako „piękny”, odnoszono w dawnej kulturze greckiej do wielu spraw. Piękne mogło być zabijanie wrogów albo coś użytecznego, albo na przykład piękna mogła być klacz. W każdym razie częściej mówiono o pięknie kosmosu, moralności, wewnętrznych przymiotów człowieka niż o pięknie sztuki. Harmonijne uporządkowanie rzeczywistości oczarowywało, rodziło, jak to dzisiaj określamy, jakości estetyczne. Mikro- i makrokosmos wiązały reguły zarówno matematyczne, jak i te wywoływane przez czarowne urządzenie ziemi. Później, w kulturze europejskiego średniowiecza przyjmowano powszechnie, że kosmos zbudowany jest podobnie do cytry, w której różne rodzaje strun rozbrzmiewają w sposób harmonijny, tworząc niesłyszalną dla człowieczego ucha kosmiczną symfonię. Boga uznawano za twórcę wszelkich miar i porządku, a natura, wyrażana w symbolach, odnosiła do wyższego transcendentnego porządku.
Święty Tomasz z Akwinu za neoplatończykami podkreślał, że piękne jest to, co wzbudza upodobanie i co powinno spełniać trzy warunki: ma dysponować pełnią, czyli doskonałością, harmonią i jasnością. Nie chodziło mu więc o jakieś uczuciowe zadowolenie czy zmysłowe oglądanie, lecz przede wszystkim o kontemplację określonego przedmiotu, angażującą rozum i wolę. To, co staje lub zjawia się przed nami, wypada nie tylko poznawać albo przekształcać, ale należy kontemplować. Z tej racji istniejące byty spostrzegamy jako swoistą syntezę prawdy i d`bra. Tyle zatem jest i będzie na ziemi piękna, ile rzeczywistości i dobroci. Wskazany związek dobra z pięknem skłonił starożytnych Greków do ukucia wspólnego terminu dla obu tych wyrażeń: kalokagathia, czyli „pięknodobroć”.
Nim ten fakt sobie uświadomimy, już przedtem spontanicznie akceptujemy istniejącą rzeczywistość, mamy w niej miłość–upodobanie. Po prostu piękno rzeczy niejako uderza w nas, także w nasz rozum i wolę. Coś nam się podoba, coś zachwyca, coś powoduje uczucie zawstydzenia, szpetoty. Dlatego w pierwszej kolejności przedmioty, ludzi, zdarzenia nazywamy pięknymi lub brzydkimi, a dopiero potem określamy, czym są. Doświadczamy wówczas pięknych przeżyć, które należą do naszych najbardziej pierwotnych doświadczeń. Filozofowie pouczają, że w takich sytuacjach dochodzi do specyficznej sytuacji, mianowicie każdy fragment świata jako piękno wyraża sobą zgodność i jedność z intelektem i wolą Stwórcy lub twórcy, i ład ten oraz zgodność zaprowadza w naszym życiu osobowym. Byt-piękno wiąże ze sobą władze poznawcze i wolitywne człowieka, dzięki czemu spełnia się on jako osoba w dialogu kontemplacyjnym oraz w twórczym działaniu. Ale, szybko dodają, jedynie sam Bóg, poznając „idealne typy” wszystkich rzeczy i chcąc ich realnego urzeczywistnienia, ustanawia nie tylko ich prawdziwość i dobroć, ale widzi też całą ich piękność – blask formy (splendor formae), zgodnie z biblijnym oznajmieniem: „I widział Bóg wszystko, co uczynił. A oto było ono bardzo dobre” (Rdz 1, 31).

Afirmacja piękna świata i ludzi

Zauważamy tedy, jak wiele zależy od codziennych nastawień, umiejętności dostrzegania w świecie ogromnego bogactwa. Piękno ukryte jest dosłownie w najmniejszej cząstce bycia. Każde napotkane stworzenie ujawnia się jako doskonałe, spełnione, szlachetne w swej bytowej okazałości. Radosna afirmacja świata oraz innych ludzi powinna należeć do zwykłej egzystencjalnej oczywistości. Niekiedy mówimy o kimś, kogo nie znamy, a kogo nagle spotykamy: zobacz, świeci w nim jakieś światło, z oczu płynie łagodność i serdeczność. Wystarczy jeden ruch ręki, jedno słowo, zarys uśmiechu, aby dostrzec, że mamy do czynienia z osobą wewnętrznie przekonującą, godną zaufania.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź znajdujemy w Ewangelii. Przekazuje ona przypowieść Jezusa o świetle, dosyć paradoksalną, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zapala świecy po to, by postawić ją pod łóżkiem; raczej umieszcza na widocznym miejscu, aby jej blask mógł objąć całą mieszkalną przestrzeń. Tymczasem w naszym doświadczeniu duchowym może być inaczej; możemy tak postępować, że niejako chowamy własną wiarę, przykrywamy naskórkiem obojętności, konwencji, przyzwyczajenia. Mamy dostęp do Bożego światła, ale nie zdobywamy się na to, aby rozświetlić nim drogi codzienności, nie tylko własne, ale przede wszystkim innych ludzi.
Wówczas nasza dusza przypomina miejsce pełne najróżniejszych metalowych przedmiotów, szpilek albo igieł, pod których ciężarem gaśnie duchowe światło, czyli Boża życzliwość. Podejmowane przez nas czyny stają się chaotyczne, pozbawione wyraźnego celu i piękna. W ten sposób tracimy poczucie jedności z najbliższymi. Jak możemy prosić Boga o miłosierdzie, dla siebie i dla nich, jeżeli nie świeci w nas światło umożliwiające osiągnięcie duchowego spokoju i ciszy? Bywamy często tak zajęci osobistymi sprawami, zablokowani emocjami, zazdrością, zawiścią bądź nawet wrogością, że każdy, kto zbliża się do nas, zostaje natychmiast poraniony, i w konsekwencji odrzucony.
Trzeba więc w swoim najgłębszym „ja” zapalić duchowe światło. Dzięki niemu będziemy mogli zrobić w sobie odpowiednie miejsce, rozświetlone, jasne i zaprosić tam tych wszystkich, których ogarniamy modlitwą współczucia, troski, nadziei. Bez tego wysiłku właściwie nigdy nie pozbędziemy się zgorzknienia, smutku i nikt z naszego najbliższego otoczenia nie zdoła dostrzec w naszej twarzy znaków wewnętrznej łagodności. Dlatego właśnie Jezus mówi, że „kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma” (Mk 4, 25). Rodzimy się przecież z tyloma możliwościami, odpowiednio wyposażeni przez Boga. Wystarczy jedynie nie przeszkadzać Duchowi Świętemu, który w nas działa i prowadzi cały Kościół. Chronić wewnętrzne światło tlące się naturalnie w każdym z nas, choć nie zawsze ustawiamy je na świeczniku, aby mogło ogarnąć wszystkich, których spotykamy w codzienności życia.
Jak to konkretnie czynić? Nie znam jednej obowiązującej odpowiedzi. Nasza miłość do Boga i ludzi ma osobistą barwę, jest trudno opisywalna. Ale jakość naszego życia wskazuje na moc naszej miłości. Kocha ten, kto wypełnia wolę Boga, daje świadectwo miłości, aż do największych wyrzeczeń, niszczących egoizm. Wtedy odkrywamy, że od wewnątrz rozjaśnia go duchowe piękno, delikatne i kruche, konieczne jednak, by odczuwać smak szczęścia. Znaczy to, że zwieńczeniem wszelkich aktywności jest osiągnięcie stanu wewnętrznego ukojenia, które w języku religijnym nazywamy zbawieniem, usprawiedliwieniem albo wiecznym szczęściem nieba. Każdy z nas jest przeto zdolny do wypoczynku, który warto ujmować jako metaforę bądź zapowiedź tego, co kryje w sobie nadzieja religijna.

Odpoczynek dopełnieniem działania

Zajrzyjmy do Biblii, której lektura powinna być naszym chrześcijańskim obowiązkiem. Może właśnie teraz włóżmy do torby podróżnej jej kieszonkowe wydanie; wsłuchajmy się w głos Jezusa. To przecież najbardziej wakacyjny sposób bliskości z Bogiem: lektura zachęcająca do modlitwy, do swego rodzaju czujności egzystencjalnej, wrażliwości na potrzeby innych ludzi oraz na piękno świata, przypominające o jego źródle. Odpoczynek nie powinien być bezczynnością podsycającą najróżniejsze przyjemności, lecz dopełnieniem działania. I tak pojęty odpoczynek zdaje się przedsmakiem nieba. Nie mówię tu jedynie o odpoczynku fizycznym. Chodzi mi raczej o to, aby odpoczynek obejmował całość naszego życia, jego duchowo-cielesne wymiary. W wymiarze teologicznym będzie to oznaczało intuicję, że w Bogu każdy może znaleźć wieczne ukojenie i szczęście.
Gdzie odkrywamy źródła wypoczynku? Autentycznie wypoczywają ci, których życie obejmuje prawo, mądrość i miłość. Kolejność tych słów jest znacząca. Prawo odnosi się do zachowań zgodnych z określonymi normami postępowania, ale też jest znakiem łaski, która łączy z Bogiem. A Ten umiłował człowieka miłością wymagającą. Trzeba słuchać Jego wezwań. Prawo jest konieczne, lecz zawsze powinno być podporządkowane mądrości i miłości. Kiedy próbujemy przyznać się do swoich niedociągnięć i słabości; gdy patrzymy na siebie w prawdzie, wtedy omijamy niebezpieczeństwo tworzenia o sobie złudnych wyobrażeń. Nie ulegamy pokusie wielkości, zbytniej pobożności, służby. Chrystus bardzo często przypominał: uczcie się pokory, która umacnia wolność. Wówczas smak odpoczynku przyniesie wam radość i pokój ducha. Staniecie się ludźmi mądrymi, a mądrość prowadzi do miłości, bez której odpoczynek byłby jedynie pustym przeżywaniem czasu. Pamiętajmy o tym, bo zapewne już niebawem wyruszymy w drogę, w obliczu piękna, które zawieść nie może i które zachęca do pielgrzymowania.
Zarówno Paweł VI, jak i Jan Paweł II uznali pielgrzymkę za szczególną formę turystyki. Dlaczego? Bo charakteryzuje ją zawsze określony motyw religijny. Chcemy mianowicie dotrzeć do określonego miejsca świętego. Możemy oczywiście podziwiać po drodze najróżniejsze piękne krajobrazy, dzieła sztuki, a nawet ludzi, ale tym, co pozostaje najistotniejsze jest pogłębienie osobistej praktyki ściśle religijnej. Badacze zajmujący się tak zwaną geografią religii zaproponowali specjalny termin. Chodzi o pojęcie homo turisticus religiosus, które, jak przekonują, odnosi się do turysty wierzącego, podejmującego podróż w celach religijnych. Turystyka religijna przybiera potrójny wymiar: jako stała pielgrzymka do miejsca świętego, jako uczestnictwo w masowych wyjazdach do sanktuarium z okazji uroczystości religijnych i wreszcie jako podróż mająca na celu odwiedziny ważnych ośrodków religijnych w ramach wyjazdów turystycznych, niezależnie od czasu ich trwania.
Geografowie religii proponują, aby uznawać pielgrzymki za specyficzną formę turystyki religijnej. Jest to tym bardziej zasadne, że choć współczesny świat ulega szybkiemu zeświecczeniu, to jednak ci, którzy pozostają przy Bogu, zdają się mocno tkwić w swoich religijnych przekonaniach. Wędrują w stronę tego, co święte, z wiarą ugruntowaną i szczerą. Księga Powtórzonego Prawa przytacza słowa Mojżesza: „A teraz, Izraelu, czego żąda od ciebie twój Pan Bóg? Tylko tego, byś się bał swojego Pana Boga, chodził wszystkim Jego drogami, miłował Go, służył twemu Panu Bogu z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twego dobra” (Pwt 10, 12-22).

Piękne olśnienia

Mamy wobec tego chodzić Bożymi drogami, nie obawiać się zawsze możliwych trudności, gdyż hartują one naszą wolę, sprawiają, że wyzwalamy z siebie nieznane dotąd siły. Kochamy Stwórcę wszechrzeczy dopiero wówczas, kiedy nasze życie nie sprzeciwia się Jego miłości, kiedy nie mogąc Go poznać bezpośrednio, dostrzegamy Go w pięknie świata, świadczymy o Nim nieskazitelnością swoich codziennych wyborów, kiedy z mozołem wędrujemy, umacniając się tym, co dobre. Zawsze oczarowani wiekuistym pięknem Stwórcy, pięknem stworzonej przezeń rzeczywistości, odczuwając jednak, że istota piękna wciąż pozostaje przed nami zakryta. Na szczęście piękne olśnienia są nam dostępne.

 

Fragment pochodzi z książki ks. Jana Sochonia pt. „Widzimy tylko znaki”

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,449,bog-piekno-wypoczynek.html

_____________________________________________________________________________________________________________

Marysia

…Dlaczego młode dziewczyny porzucają ten świat i podejmują życie kontemplacyjne w zakonach klauzurowych? W potocznej naszej mowie określamy to: zamykają się w murach za kratą! W pierwszym odczuciu ma to wymiar horroru.Przecież nasze czasy, współczesny świat, oferują tyle dróg; jest mnóstwo ciekawych kierunków studiów. Możemy wyjechać za granicę, zarabiać pieniądze, zwiedzać ciekawe miejsca, podążać drogą kariery i sukcesu. Jednak kiedy posłuchamy świadectwa osób powołanych przez Jezusa, okazuje się, że przychodzi taki moment – taka chwila, w której człowiek zatrzymuje się i pyta, do czego to wszystko zmierza?

Odpowiedź tych, które zostały obdarzone powołaniem kontemplacyjnym może nas zaskakiwać, być niezrozumiałą decyzją, ale dla nich jest to jedyny pomysł na życie: być jak najbliżej swojego Najdroższego Pana. I już przestaje być ważne to, jak dużo pieniędzy będzie można zarobić, ile cudów tego świata jeszcze zobaczyć, bo to wszystko w konfrontacji z miłością i wezwaniem Boga po prostu wydaje się marne i mało istotne.

Życie mniszki kontemplacyjnej to dążenie do wzoru Chrystusa modlącego się na górze – kiedy w samotności rozmawiał z Ojcem. To „spotykanie się z Bogiem” jest treścią życia mniszki. W modlitwie, pracy, zwyczajnym trudzie codzienności, oddaje ona wszystko Bogu. Kościół zawsze potrzebował i będzie potrzebować tego typu poświęcenia. Może w dzisiejszych czasach bardziej niż kiedykolwiek to wyraźny znak, że „nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4,4). Poświęcenie się Bogu w zakonie kontemplacyjnym nie jest w żadnym razie zmarnowanym życiem – jakże bowiem nie odpowiedzieć Bogu, który wciąż pragnie naszej miłości? Iść drogą Chrystusa, czyli drogą Ewangelii to wielki zaszczyt i łaska dla Marysi  – – Ishah Ahot od Jezusa.

Dziękujemy Bogu za jej wspaniałych rodziców Johna i Alicji Czaplinskich, którzy w duchu wiary stworzyli dom, w którym wzrastało to wyjątkowe powołanie. Jako wspólnota parafii św. Stanisława Kostki na Greenpoint’cie wspieramy Was modlitwą i w sposób szczególny ukochaną przez Chrystusa Waszą córkę.

Nie oglądajcie się na życie, które płynie na zewnątrz, bo życie z ducha jest lepsze.” ( św. Franciszek z Asyżu)

Ks. Jarosław Lawrenz, C.M.

_____________________________________________________________________________________________________________

 

O autorze: Słowo Boże na dziś