Pragnę, aby Boża miłość wypełniła wasze serca_Wielki Piątek_Piątek, 25 marca 2016r.

Dzisiejszy dzień to czas zwycięstwa miłości i miłosierdzia. Grzech został pokonany przez zbawczą śmierć Jezusa.

W walce o władzę w ludzkich sercach zwyciężył Jezus. Dlatego z niewzruszoną ufnością powtarza w godzinie konania słowa Psalmisty: „Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego”.

Niech Duch Święty pomaga nam dzisiaj przenikać tę tajemnicę wiary.

wielki_tydzien_1

********

Myśl dnia

Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany.

Starożytna homilia na Wielką Sobotę

Ani pierwszym, ani ostatnim słowem Ewangelii nie jest bowiem krzyż,

pierwszym i ostatnim słowem Ewangelii jest miłość Boga do człowieka.

Vojtěch Kodet

Aby żyć w Niebie, trzeba jeszcze wybrać ten rodzaj życia i nauczyć się go, czyli nauczyć się Miłości.

A więc głowa do góry! Wszystko przed nami! Dzięki śmierci Jezusa na krzyżu.

Mieczysław Łusiak SJ

 Zobaczyć miłość na twarzach dwojga zakochanych ludzi jest czymś poruszającym,
ale zobaczyć miłość w spojrzeniu znienawidzonego i upokorzonego skazańca to coś,
co wstrząsa fundamentami świata. Coś, co wyrywa nas z piekła naszego egoizmu.
xMCMS
Miłość to najtrudniejszy ze wszystkich sposób korzystania z wolności.
ks. Marek Dziewiecki
cross-1177327_1920
Panie, umierający z miłości do mnie, brak mi słów, którymi podziękowałbym za Twą przelaną Krew.
Gasisz nią moje pragnienie miłości i życia w Bogu. Miłuję Cię, Panie Jezu, Mocy moja.
_________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

_________________________________________________________________________________________________

 

Wielki Piątek

0,39 / 17,50
Stań dziś pod krzyżem Jezusa. Wpatruj się w Ukrzyżowanego. W Jego zranione włócznią serce. To dla ciebie wpływa z niego krew i woda.
Krzyż i bolesna Męka Jezusa są tajemnicą Boga, który cierpi z miłości. Jezus staje się ofiarą za grzechy całego świata i w bólu miłości ratuje człowieka przed śmiercią wieczną. Godzina trzecia po południu to godzina wielkiego miłosierdzia dla całego świata. Dla każdego człowieka.

Dla ciebie… Wierzysz w to?

Ta bezinteresowna miłość, która daje się zupełnie za darmo, która niczego od ciebie nie oczekuje w zamian – to miłosierdzie. Dzisiejszy dzień to czas zwycięstwa miłości i miłosierdzia. Grzech został pokonany przez zbawczą śmierć Jezusa. Z jego serca płyną krew i woda, strumienie oczyszczające i dające ci nowe życie. Czy jest w tobie głębokie pragnienie, by Jezus dotykał i przemieniał cię swoją łaską?

Miłosierny Bóg, rozkładając swoje ręce na krzyżu, wyjednał ci łaskę przebaczenia. Słuchając dzisiejszej Ewangelii, pomyśl nad tym, jak bardzo jesteś dla Niego ważny, skoro On, niewinny, bierze na siebie cały ciężar grzechu i jego konsekwencje po to, byś ty mógł być wolnym człowiekiem.

Powierz Jezusowi to wszystko, co przeżywasz i to, z czym się zmagasz. Módl się dzisiaj słowami: „O krwi i wodo, któraś wypłynęła z serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas – UFAMY TOBIE!”.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 18, 1-19,42

– słowa Chrystusa
E. – słowa Ewangelisty
I. – słowa innych osób pojedynczych
T. – słowa kilku osób lub tłumu
Pojmanie Jezusa
E. Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: ╋ Kogo szukacie? E. Odpowiedzieli Mu: T. Jezusa z Nazaretu. E. Rzekł do nich Jezus: ╋ Ja jestem. E. Również i Judasz, który Go zdradził, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: ╋ Kogo szukacie? E. Oni zaś powiedzieli: T. Jezusa z Nazaretu. E. Jezus odrzekł: ╋ Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. E. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: ╋ Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?

Przed Annaszem Zaparcie się Piotra
E. Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród. A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: I. Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? E. On odpowiedział: I. Nie jestem. E. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się. Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: ╋ Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. E. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: I. Tak odpowiadasz arcykapłanowi? E. Odrzekł mu Jezus: ╋ Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? E. Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza. A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: T. Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? E. On zaprzeczył mówiąc: I. Nie jestem. E. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: I. Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? E. Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Przed Piłatem
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: I. Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? E. W odpowiedzi rzekli do niego: T. Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. E. Piłat więc rzekł do nich: I. Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. Nam nie wolno nikogo zabić. E. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Przesłuchanie
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział: ╋ Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? E. Piłat odparł: I. Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? E. Odpowiedział Jezus: ╋ Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. E. Piłat zatem powiedział do Niego: I. A więc jesteś królem? E. Odpowiedział Jezus: ╋ Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. E. Rzekł do Niego Piłat: I. Cóż to jest prawda? E. To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: I. Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego? E. Oni zaś powtórnie zawołali: T. Nie Tego, lecz Barabasza! E. A Barabasz był zbrodniarzem.

„Oto człowiek”
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować, a żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym, potem podchodzili do Niego i mówili: T. Witaj, królu żydowski! E. I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: I. Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. E. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: I. Oto człowiek. E. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: T. Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! E. Rzekł do nich Piłat: I. Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym. E. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: I. Skąd Ty jesteś? E. Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: I. Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować? E. Jezus odpowiedział: ╋ Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał Tobie. E. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: T. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.

Wyrok
E. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Litostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: I. Oto król wasz! E. A oni krzyczeli: T. Precz! Piecz! Ukrzyżuj Go! E. Piłat rzekł do nich: I. Czyż króla waszego mam ukrzyżować? E. Odpowiedzieli arcykapłani: T. Poza Cezarem nie mamy króla. E. Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.

Ukrzyżowanie
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: T. Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim. E. Odparł Piłat: I. Com napisał, napisałem. E. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: T. Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. E. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

Ostatnie słowa
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: ╋ Niewiasto, oto syn twój. E. Następnie rzekł do ucznia: ╋ Oto matka twoja. E. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Śmierć Jezusa
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: ╋ Pragnę. E. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: ╋ Wykonało się! E. I skłoniwszy głowę wyzionął ducha.

Przebicie serca
Był to dzień Przygotowania; aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz kiedy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości Jego nie będą łamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.

Złożenie do grobu
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc ze względu na żydowski dzień Przygotowania złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

O krwi i wodo, któraś wypłynęła z serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas – UFAMY TOBIE!”.

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jak było na początku teraz i zawsze i na wieki wieków Amen.
http://modlitwawdrodze.pl/home/
___________________________

Wprowadzenie do liturgii

PRZEWARTOŚCIOWANIE

Ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego (I czytanie).
Jednym z najcenniejszych obrazów kolekcji Art Institute of Chicago jest dzieło Niedzielne popołudnie na wyspie La Grande Jatte Georges’a Seurat’a. Powstały w latach osiemdziesiątych XIX stulecia obraz to jeden z najwybitniejszych przykładów zastosowania techniki zwanej puentylizmem, czyli kropkowaniem. Z bliska trudno rozpoznać, co przedstawia dzieło. Obraz powstał przez nakładanie na płótno niezliczonych, różnokolorowych plamek, punktów czy kropek czystego koloru, bardzo podobnie jak przy układaniu mozaiki. Jest tylko jeden sposób, aby dostrzec to, co dzieło przedstawia, i zachwycić się jego pięknem: spojrzeć nań z dystansu.
Pan Bóg jest artystą, a Jego płótnem są czas i przestrzeń. Patrząc z perspektywy ludzkiej, nie jesteśmy w stanie dostrzec całości planu zbawienia, a cierpienie, zwłaszcza niezawinione, wydaje się nie mieć sensu. Dopiero z Bożej perspektywy utkana bólem historia ludzkości widziana jest inaczej. Innymi słowy, zło jest tajemnicą, a tajemnica odsyła do rzeczywistości, która nie może być w pełni poznana, zrozumiała, objęta ludzkim umysłem i całkowicie wyjaśniona.
Tajemnica ludzkiego cierpienia oglądana z perspektywy Wielkiego Piątku nabiera zupełnie nowego znaczenia. Ból, grzech, rozpacz, śmierć, samotność – widziane z wysokości krzyża – doznają przewartościowania. A wszystko dlatego, że „On się obarczył naszym cierpieniem. On dźwigał nasze boleści”, „[s]padła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie” (I czytanie).

ks. Mariusz Rosik 

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/975

WIELKI PIĄTEK

Od niepamiętnych czasów Kościół w Wielki Piątek nie sprawuje Mszy Świętej dla upamiętnienia męki i śmierci Jezusa Chrystusa. Tego dnia odbywa się specjalna Liturgia, składająca się miedzy innymi z poniższej Liturgii Słowa.

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 52,13-53,12)

Wielu osłupiało z powodu zewnętrznego wyglądu Męża Boleści. Ilu jednak ogarnęło zdumienie, że On obarczył się naszym cierpieniem, wziął na siebie winę naszych grzechów? Ilu zobaczyło, co uczynił Sługa Pański, a nie to, co ludzie uczynili Jemu? Niech Duch Święty pomaga nam dzisiaj przenikać tę tajemnicę wiary.

Przebity za nasze grzechy

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Oto się powiedzie mojemu słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na jego widok, tak nieludzko został oszpecony jego wygląd i postać jego była niepodobna do ludzi, tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy słyszeli? na kim się ramię Pana objawiło?
On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic.
Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, a myśmy go uznali za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas obrócił się ku własnej drodze; a Pan zwalił na niego winy nas wszystkich. Dręczono go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak on nie otworzył ust swoich.
Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje jego losem? Tak! Zgładzono go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w jego ustach kłamstwo nie postało.
Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pana spełni się przez niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie.
Dlatego w nagrodę przydzielę mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A on poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 31,2 i 6.12-13.15-16.17 i 25)

W walce o władzę w ludzkich sercach zwyciężył Jezus. Dlatego z niewzruszoną ufnością powtarza w godzinie konania słowa Psalmisty: „Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego”. Chociaż w tej wojnie o nasze życie, wróg nie złożył jeszcze broni, możemy na wzór Psalmisty i samego Syna Bożego, niewzruszenie trwać w zaufaniu Panu. On jest Bogiem wiernym i pewnym źródłem zwycięstwa.

Refren: Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego.

Panie, do Ciebie się uciekam: niech nigdy nie doznam zawodu, *
wybaw mnie w sprawiedliwości Twojej!
W ręce Twoje powierzam ducha mego: *
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.

Stałem się znakiem hańby dla wszystkich mych wrogów, *
dla sąsiadów przedmiotem odrazy,
postrachem dla moich znajomych; *
ucieka, kto mnie ujrzy na drodze.

Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, *
i mówię: „Ty jesteś moim Bogiem”.
W Twoim ręku są moje losy, *
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.

Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą: *
wybaw mnie w swym miłosierdziu.
Bądźcie dzielni i mężnego serca, *
wszyscy, którzy ufacie Panu.

DRUGIE CZYTANIE (Hbr 4,14-16;5,7-9)

Posłuszeństwo to pierwszy owoc zaufania. Człowiek potrafi zdobywać góry, wygrywać olimpiady sportowe lub naukowe, tworzyć różnorakie dzieła sztuki, odnosić sukcesy w biznesie… Niezliczona liczba ludzkich umiejętności  położona na szali z zaufaniem i posłuszeństwem Bogu, które okazał Jezus, jest niczym piórko, ponieważ Chrystus „stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”.  Największym osiągnięciem Jezusa jest zbawienie ludzi, a zdobył je właśnie przez zaufanie i posłuszeństwo wobec Ojca.

Chrystus stał się sprawcą zbawienia dla wszystkich, którzy Go słuchają

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.
Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Flp 2,8-9)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Dla nas Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci,
a była to śmierć krzyżowa.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko
i dał Mu imię, które jest ponad wszelkie imię.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (J 18,1-19,42)

Święty Jan w opisie Męki Pańskiej uwydatnia Jezusa jako Króla. To Chrystus rozkazuje Piotrowi schować miecz, śmiało rozmawia z Arcykapłanem. Jego królewska godność jest wyśmiewana przez ukoronowanie cierniem, ubranie szkarłatnego płaszcza. Jezus sam mówi do Piłata o swoim królestwie i oznajmia bez strachu: „Tak, jestem Królem”. To tylko niektóre szczegóły z królewskiej mozaiki św. Jana. Najważniejsze jest jednak to, że Chrystus szedł na mękę jak Król, ponieważ całkowicie zaufał Ojcu. Niech kontemplacja Jezusowej więzi z Bogiem potęguje w nas zaufanie i posłuszeństwo Stwórcy – Miłości Nieogarnionej ludzkim sercem lub inteligencją.

+ – słowa Chrystusa
E. – słowa Ewangelisty
I. – słowa innych osób pojedynczych
T. – słowa kilku osób lub tłumu.

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według świętego Jana.

Pojmanie Jezusa
E. Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swoimi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: + Kogo szukacie? E. Odpowiedzieli Mu: I. Jezusa z Nazaretu. E. Rzekł do nich Jezus: + Ja jestem. E. Również i Judasz, który Go zdradził, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię. Powtórnie ich zapytał: + Kogo szukacie? E. Oni zaś powiedzieli: T. Jezusa z Nazaretu. E. Jezus odrzekł: + Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść. E. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: + Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?

Przed Annaszem. Zaparcie się Piotra
E. Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.
A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: I. Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? E. On odpowiedział: I. Nie jestem. E. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.
Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: + Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem. E. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: I. Tak odpowiadasz arcykapłanowi? E. Odrzekł mu Jezus: + Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? E. Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: T. Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? E. On zaprzeczył mówiąc: I. Nie jestem. E. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: I. Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? E. Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Przed Piłatem
Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: I. Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? E. W odpowiedzi rzekli do niego: T. Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydaliby i osądźcie według swojego prawa. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. Nam nie wolno nikogo zabić. E. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Przesłuchanie
Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a wywoławszy Jezusa rzekł do Niego: I. Czy Ty jesteś królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział: + Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? E. Piłat odparł: I. Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? E. Odpowiedział Jezus: + Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. E. Piłat zatem powiedział do Niego: I. A więc jesteś królem? E. Odpowiedział Jezus: + Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdziwe. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. E. Rzekł do Niego Piłat: I. Cóż to jest prawda? E. To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: I. Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego? E. Oni zaś powtórnie zawołali: T. Nie Tego, lecz Barabasza! E. A Barabasz był zbrodniarzem.

„Oto człowiek”
Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: T. Witaj, królu żydowski! E. I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: I. Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy. E. Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: I. Oto człowiek. E. Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: T. Ukrzyżuj! Ukrzyżuj! E. Rzekł do nich Piłat: I. Weźcie Go i sami ukrzyżujcie Ja bowiem nie znajduję w Nim winy. E. Odpowiedzieli mu Żydzi: T. My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.
E. Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: I. Skąd Ty jesteś? E. Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: I. Nie będziesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować? E. Jezus odpowiedział: + Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie. E. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: T. Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.

Wyrok
E. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Litostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień, przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: I. Oto król wasz! E. A oni krzyczeli: T. Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! E. Piłat rzekł do nich: I. Czyż króla waszego mam ukrzyżować? E. Odpowiedzieli arcykapłani: T. Poza Cezarem nie mamy króla. E. Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.

Ukrzyżowanie
Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: T. Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim. E. Odparł Piłat: I. Com napisał, napisałem.
E. Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą. T. Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. E. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

Ostatnie słowa
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: + Niewiasto, oto syn twój. E. Następnie rzekł do ucznia: + Oto matka twoja. E. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Śmierć Jezusa
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: + Pragnę. E. Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: + Wykonało się! E. I skłoniwszy głowę wyzionął ducha.

Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.

Przebicie serca
Był to dzień Przygotowania; aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz kiedy podeszli i do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kości Jego nie będą łamane. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.

Złożenie do grobu
Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc ze względu na żydowski dzień Przygotowania złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Pragnę

Cała droga męki Jezusa była drogą krwi, której wylewanie nie skończyło się z chwilą śmierci Zbawiciela. Jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. “Tam – jak mówi jeden z liturgicznych tekstów – wzięły początek sakramenty Kościoła, aby wszyscy ludzie, pociągnięci do otwartego Serca Zbawiciela, z radością czerpali ze źródeł zbawienia”. Krew Jezusa bije jak źródło, z którego mogą skorzystać wszyscy. Pragnę, które On wypowiedział z wysokości krzyża, jest wyrazem Jego pragnienia, aby Boża miłość wypełniła nasze serca. Jezus, który zaspokaja odwieczne pragnienie człowieka, przed śmiercią najbardziej pragnie naszej miłości jako odpowiedzi na ofiarę złożoną z Jego Ciała oraz Krwi.

Panie, umierający z miłości do mnie, brak mi słów, którymi podziękowałbym za Twą przelaną Krew. Gasisz nią moje pragnienie miłości i życia w Bogu. Miłuję Cię, Panie Jezu, Mocy moja.

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/975/part/2

____________________________

Wielki Piątek –
LITURGIA NA CZEŚĆ MĘKI PAŃSKIEJ

Krzyż, który był znakiem hańby, stał się narzędziem zbawienia. Trudno zrozumieć, że Bóg umiłowanemu Synowi podarował właśnie taki tron. Król w koronie z ciernia, odarty z szat, przebity za nasze grzechy. Pozornie wygląda to na klęskę, ale nie! Przygwożdżony do drzewa Jezus, nie mogąc uczynić żadnego ruchu, dokonał najwięcej. To wielka lekcja nie tylko miłości, ale i pokory dla nas, którym wydaje się, że trzeba maksymalnie działać. Jednak uczynki miłosierdzia wobec ubogich, aktywność na rzecz misji, czy inne dobro czynione z najlepszą intencją mogą niewiele znaczyć w porównaniu z modlitwą osoby przykutej do łóżka, a zjednoczonej w cierpieniu z Chrystusem.
Adorując w skupieniu krzyż, całujmy ze czcią święte rany, w których – jak poucza prorok Izajasz – jest nasze zdrowie.

Komentarz do I czytania (Iz 52, 13 – 53, 12)

Wczytując się w proroctwo Izajasza, trudno o jakikolwiek komentarz. Ogrom takiego bólu i cierpienia, w dodatku niezawinionego, zapiera dech w piersiach. Pan zwalił na niego winy nas wszystkich. Dręczono go, lecz sam się dał gnębić. Jezus pozwolił na to, aby przywrócić człowiekowi godność dziecka Bożego i utracony raj.
Spróbujmy w miejsce, gdzie pojawia się słowo „nasze” wstawić „moje”: on się obarczył „moim” cierpieniem, on dźwigał „moje” boleści; był przebity za „moje” grzechy, zdruzgotany za „moje” winy. Porażające doświadczenie!Zamiast zasłużonej chłosty otrzymuję miłosierdzie. Wdzięczność miesza się z poczuciem winy, ale nie zatrzymujmy się wyłącznie na uczuciach. Ufni w Bożą moc dążmy do prawdziwej przemiany serca.

Komentarz do II czytania (Hbr 4, 14-16; 5, 7-9)

Zbawienie osiągamy przez wiarę, która jest łaską daną od Boga każdemu, kto o nią prosi na modlitwie. Możemy bez lęku przychodzić do Ojca, ponieważ mamy arcykapłana wielkiegoJezusa Chrystusa, który wstawia się u Niego za nami. Jezus był doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu. Przyjął ludzką naturę i poznał to, co z nią związane, dlatego tak doskonale nas rozumie i współczuje naszym słabościom. Wie, jak trudne są zmagania z pokusami, czym jest głód, pragnienie, odrzucenie, lęk, samotność. Bez względu na to, jak ciężkie są winy człowieka, chce, by ten poznał i doświadczył Jego miłości i miłosierdzia. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, złóżmy nadzieję w Panu i dziękujmy za troskę i pragnienie dzielenia z nami radości wiecznej.

Komentarz do Ewangelii (J 18, 1 – 19, 42)

Każdy ma swój krzyż. Są chwile, kiedy inni pomagają nam unieść jego ciężar, ale przychodzi też samotność, kiedy nikt poza Bogiem nie jest w mocy ująć cierpienia – na górę ukrzyżowania wchodzimy sami, tak jak Jezus, sam dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Wisząc na krzyżu, kieruje wzrok na Matkę i umiłowanego ucznia. Ona pierwsza przeszła drogę krzyżową i uczy tego swoje dzieci, powierzone Jej opiece w osobie Jana. Maryja jest najpiękniejszą i najprostszą drogą do Jezusa. Dzisiaj prowadzi pod krzyż, na którym umarł Jej Syn, ale ta śmierć nie była klęską ani końcem, lecz początkiem nowego życia. Dlatego – jak śpiewamy w jednej z pieśni – „Stanę pod krzyżem, bo krzyż moje męstwo. Krzyż moja siła i moje zwycięstwo”.

Pomyśl:

  • Jaki jest mój krzyż? Z czym zmagam się na co dzień?
  • Na ile dźwigam go z Jezusem, a na ile wlokę za sobą ze smutkiem i przygnębieniem?
  • Co mogę zrobić (poza modlitwą), by krzyż nie był tylko ciężarem?
  • Czy stać mnie na rezygnację z własnej wizji życia?

Pełne teksty liturgiczne oraz komentarze znajdziesz w miesięczniku liturgicznym Od Słowa do Życia.

http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/569

 

____________________________

Chrystus Król – Wielki Piątek (25 marca 2016)

dzien-ofiary-wielki-piatek

Męka Pańska wg św. Jana, którą dziś czytamy podczas liturgii, pokazuje nam Jezusa Króla. Dziwnie to brzmi, ale w cierpieniu krzyża i totalnym poniżeniu niewolnika, kryje się królewski majestat Boga, który stał się człowiekiem. Święty Jan zrozumiał to po wielu latach, ale chce, abyśmy i my zobaczyli tę tajemnicę, jak i on ją w końcu zobaczył.

Jezus króluje, czyli zbawia. Taka jest bowiem różnica pomiędzy rządzeniem a królowaniem: rządzą Piłat i arcykapłani i jedyne czego się boją, to utraty władzy. Dlatego posuwają się aż do zbrodni i posyłają na krzyż Niewinnego. Jezus króluje – to znaczy jest odpowiedzialny za każdego człowieka i za każdego chce ponieść śmierć, aby każdy miał życie wieczne.

Czy mamy odwagę, aby królować z Chrystusem?

Czy jesteśmy gotowi, aby On nas nauczył okazywać miłość wszystkim?

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Iz 52, 13 – 53, 12; Hbr 4, 14-16; 5, 7-9; J 18, 1 – 19, 42

Na zakończenie procesji do Bożego Grobu, celebrans odmawia następującą modlitwę:

 

Panie Jezu Chryste, nasze zmartwychwstanie i życie, podźwignij nas z grobu grzechów, nawiedź i napełnij duchową mocą. Spraw, abyśmy ugruntowani w wierze, nadziei i miłości mogli pojąć ze wszystkimi świętymi, jak wielka jest Twoja miłość. Tak bardzo nas umiłowałeś, że dla nas poniosłeś śmierć na krzyżu, aby żaden człowiek, który wierzy w Ciebie, nie zginął, ale miał życie wieczne. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. W. Amen.

 

Niech te słowa wprowadzą nas w misterium Wielkiej Soboty.

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą

http://ps-po.pl/2016/03/24/chrystus-krol-wielki-piatek-25-marca-2016/

________________________

#Ewangelia:Wszystko przed nami!

Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota.

 

Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu.

 

A było napisane: Jezus Nazarejczyk, król żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata:
Nie pisz: Król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim.
Odparł Piłat:
Com napisał, napisałem.
Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu.

 

Mówili więc między sobą:
Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć.
Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do

 

Matki:
Niewiasto, oto syn twój.
Następnie rzekł do ucznia:
Oto matka twoja.
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł:
Pragnę.
Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł:

 

Wykonało się!
I skłoniwszy głowę wyzionął ducha.

 

Przeczytaj komentarz.

 

Kara śmierci jest największą karą. Nie ma więc grzechu, który nie zostałby odkupiony przez Jezusa. On przyjął karę śmierci, aby każdy człowiek, również ten, który zasłużył na śmierć, mógł się czuć odkupiony.

 

Bóg w swej Miłości nie mógł bowiem znieść tego, że Jego dzieci są winne, że ciąży na nich wyrok. Od chwili śmierci Jezusa żaden wyrok na nas nie ciąży.

 

Nie oznacza to jednak, że nie grozi nam już piekło. Aby żyć w Niebie, trzeba jeszcze wybrać ten rodzaj życia i nauczyć się go, czyli nauczyć się Miłości.
A więc głowa do góry! Wszystko przed nami! Dzięki śmierci Jezusa na krzyżu.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2818,ewangeliawszystko-przed-nami.html

______________________________

Wielki Piątek

Coś, co wyrywa nas z piekła

Triduum Paschalne rozpoczyna się ucztą miłości w Wielki Czwartek. Lektura Ewangelii wg św. Jana stawia nas przed niesamowitym znakiem uniżenia się Syna Bożego, który umywa nogi swoim uczniom. Wielki Piątek pozwala nam jeszcze pełniej zrozumieć znaczenie wydarzenia Paschalnego. Bogu nie chodzi jedynie o służbę, chodzi o taką miłość, gdy ktoś „życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Taką miłość deklarował św. Piotr, ale uląkł się śmierci, ale ta właśnie miłość jest obecna w Jezusie. Tę miłość zobaczymy wyłaniającą się spod fioletowego płótna w początkowej liturgii krzyża i w lekturach dzisiejszego dnia.
Na początek patrzeć
W pierwszym dzisiejszym czytaniu uderzają liczne czasowniki mówiące o widzeniu lub oglądaniu zmasakrowanego ciała cierpiącego sługi Pańskiego. Obraz ten jest tak przerażający, że świadkowie chcąc się przed nim uchronić zakrywają sobie twarze. Jednocześnie jednak w opisie proroka Izajasza nieustannie przewijają się słowa wskazujące, że w tym umęczonym człowieku ukryta jest życiodajna tajemnica: „Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5). W jednym znaku, w jednej Osobie, w ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie splata się brzydota ludzkiego grzechu i piękno Bożej miłości. Nie powinniśmy więc zakrywać przed Nim naszych twarzy, ale wpatrywać się w Niego. Dzisiejszego wieczoru jesteśmy zaproszeni do kontemplacji krzyża, do wpatrywania się w Boga tak, jak oblubienica wpatruje się w swego oblubieńca.
Po drugie słuchać
Oglądanie naszego ukrzyżowanego Pana, który zasiada na swym tronie to nie jest jedynie podziwianie. Kontemplacja krzyża ma nas wyrwać z niewoli, w której jesteśmy. Druga dzisiejsza lektura z Listu do Hebrajczyków zwraca uwagę na posłuszeństwo Jezusa. Kolejny paradoks obecny w Jezusie to właśnie fakt, że wsłuchiwanie się w wolę Ojca, według powszechnego mniemania, doprowadziło Go do śmierci na krzyżu. Tymczasem w pewnym momencie słyszymy zaskakujące słowa: „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5,7). Znaczenie tych słów jeszcze mocniej dotrze do nas jutro, ale już dzisiaj Bóg nas zaprasza do odkrywania cudownej tajemnicy miłości Ojca i Syna ukrywającej w znaku krzyża. Jesteśmy wezwani by wyruszyć na spotkanie z tą tajemnicą. Bóg wzywa nas i chce byśmy usłyszeli Jego głos i poszli za nim: „A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5,9).
Powrócić do życia
Dzisiejsza Ewangelia jest samym sercem biblijnego kerygmatu. Zanim jeszcze powstały opisy działalności Jezusa, wszystkich dokonanych przez Niego cudów i znaków, pierwsi uczniowie Jezusa opowiadali sobie o Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Obydwa wydarzenia są ze sobą nierozłącznie splecione. Nie ma radości zmartwychwstania bez dramatu ukrzyżowania. Dzisiaj więc możemy wysłuchać obszernego opisu męki, ale opis ten ma nas ostatecznie prowadzić do odkrycia kolejnego paradoksu, tym razem dotyczącego nas samych. Kontemplować krzyż, słuchać słów Ukrzyżowanego i pójść za nimi oznacza wrócić do własnego życia, do wszystkich jego trudnych i bolesnych momentów po to, by odkryć w nich obecnego Ojca. Oznacza dostrzec obecność miłości pod tym, co jest pozornym bezsensem. Miłość Boga nie objawia się bowiem gdzieś daleko, ale jest obecna w życiu tych, którzy Mu ufają. W nich się najpełniej objawia. Zobaczyć miłość na twarzach dwojga zakochanych ludzi jest czymś poruszającym, ale zobaczyć miłość w spojrzeniu znienawidzonego i upokorzonego skazańca to coś, co wstrząsa fundamentami świata. Coś, co wyrywa nas z piekła naszego egoizmu. 
xMCMS
http://saletyni.pl/slowo-na-dzis
____________________________
Sewerian z Gabali (? – ok. 408), biskup w Syrii
Szósta homilia o stworzeniu świata, 5-6
„Krzyż, drzewo życia”

Pośrodku Raju stało drzewo. Wąż się nim posłużył, aby zwieść pierwszych rodziców. Zauważcie jedną rzecz: aby oszukać człowieka, wąż wykorzystuje pewne uczucie, nierozłączne od jego natury. Tworząc człowieka, Pan wszczepił mu, poza ogólnym poznaniem świata, pragnienie Boga. Jak tylko demon odkrył to żarliwe pragnienie, powiedział człowiekowi: „Tak jak Bóg będziecie (Rdz 3,5). Teraz jesteście tylko ludźmi i nie możecie być zawsze z Bogiem; ale kiedy staniecie sie bogami to zawsze będziecie z Nim”. W ten sposób pragnienie dorównania Bogu skusiło kobietę…, zjadła owoc i podała go mężczyźnie… Ale potem „usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru” (Rdz 3,8)… Niech będzie błogosławiony Bóg świętych, że odwiedził Adama wieczorem! I że odwiedza go jeszcze wieczorem, na krzyżu.

Bo dokładnie w chwili, gdy Adam zjadł, Pan cierpiał na krzyżu, w momentach naznaczonych grzechem i sądem, to znaczy między szóstą i dziewiątą godziną. W szóstej godzinie Adam zjadł, wedle prawa natury, a następnie się ukrył. A wieczorem Bóg przyszedł do niego.

Adam pragnął stać się Bogiem; pragnął rzeczy niemożliwej. Chrystus wypełnił to pragnienie. „Ty pragnąłeś – mówi – być tym, kim nie mogłeś; ale ja pragnę stać się człowiekiem i mogę. Pragnąłeś tego, co było ponad tobą, ja biorę to, co jest pode mną. Pragnąłeś stać się równy Bogu, ja chcę stać się równy człowiekowi… Chciałeś być Bogiem i nie mogłeś. Ja staję się człowiekiem aby uczynić niemożliwe możliwym.” Tak, to dlatego Bóg przyszedł, daje o tym świadectwo swoim apostołom: „Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami”(Łk 22, 15)… Zszedł wieczorem i zawołał: „Gdzie jesteś ?”(Rdz 3,9)… Ten, który przyszedł cierpieć, jest tym samym, który zszedł do Raju.

___________________________

____________________________

Krzysztof Osuch SJ

W Wielki Piątek woła nas Miłość

Mateusz.pl

Niezliczoną ilość razy spoglądaliśmy na krzyże w naszych domach i kościołach… Czy naszym spojrzeniom na krzyż towarzyszą głębsze myśli i żywsze uczucia? Być może tak, zwłaszcza w Wielkim Poście, gdy odprawiamy Drogę Krzyżową. Może „coś” więcej wydarzy się dziś, w Wielki Piątek, gdy Kościół zaprasza nas do udziału w przejmującej Liturgii. W centrum uwagi stawia zbawczą Mękę naszego Pana i Jego Śmierć na Krzyżu jako ofiarę za nasze grzechy.
Dokąd z Krzyżem?
Każdy Wielki Piątek onieśmiela nas. Nasze myśli raczej bezradnie kołują wokół Misterium Krzyża. Ledwie przeczuwamy, że Jezus przez ludzi skazany na mękę i za nas wszystkich umierający na krzyżu – to wielki Dar. Dar tajemniczy, niezgłębiony i niewymowny. Pragniemy go przyjąć, licząc na pomoc Ducha Świętego.
Kiedy wpatrujemy się w Jezusa, który tak bardzo cierpi, a po niecałych trzech dniach zmartwychwstaje i zaznaje wielkiej chwały oraz uwielbienia ze strony Boga Ojca, to myślimy sobie, że nasza droga nie może być inna. Że będzie podobna: w cierpieniach i w chwale zmartwychwstania.
Gdy rok po roku kontemplujemy Mękę Pana Jezusa, to myślimy też sobie – stosując dziecięco proste rozumowanie –, że najwidoczniej innej drogi nie ma, skoro sam Boży Syn przeszedł taką właśnie drogę.
Widok Jezusa na drodze krzyżowej i na Golgocie oswaja nas z faktem cierpienia, którego na tej Ziemi jest ogrom. Im dłużej wpatrujemy się w Drogę Krzyżową Jezusa, tym więcej w nas pokoju i ufności, która pozwala podejmować i dźwigać krzyż, dany nam na każdy dzień i na całe życie.
Nasze krzyże
Nasz krzyż, co dzień od nowa brany na ramiona – to zwykłe i uczciwe życie, które domaga się wysiłku i wielu walk duchowych, by być wiernym ładowi moralnemu, nadanemu nam przez Stwórcę.
Nasz krzyż to także wszystkie codzienne wyrzeczenia, którymi okupujemy rozwój osoby, wierność obowiązkom stanu, prawdziwą miłość małżeńską, życie rodzinne, wychowanie dzieci, uczciwe zarabianie na życie.
– Nasze życie jest bezcennym darem Boga, który przede wszystkim cieszy i wzbudza wdzięczność. Ten dar ma jednak, jak każdy medal, drugą stronę; a jest nią zużywanie się i wyczerpywanie naszych sił oraz stopniowe wyniszczenie. To ostatnie bywa czasem gwałtowne, przyspieszone. Dotykają nas nieraz poważne choroby czy wypadki. W końcu wszyscy osobiście odkrywamy, że życie jest drogą z krzyżem, i że wszystkim pisana jest jakaś własna Golgota śmierci. A ta (śmierć) zawsze jest wstrząsem i wywołuje wielki ból, bo rwą się serdeczne więzi – rodzinne i wszelkie inne… Umieraniu i śmierci zawsze towarzyszy cała gama najtrudniejszych uczuć i emocji: od sprzeciwu i oporu, poprzez pokusę rozpaczy i buntu, a na uznaniu radykalnej bezradności i poddaniu się kończąc.
Czy to jest jednak koniec i wszystko?
Nie. Na pewno nie; i to co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze nasze najgłębsze pragnienia serca i tak zawsze świadczą o skierowaniu nas ku pełni życia, a po drugie, objawiający się Bóg zapewnia nas, że to On daje człowiekowi to wielkie pragnienie życia, i że On nie pozwoli, by było ono daremne!
W Biblii i w całej Historii Zbawienia – Bóg Stwórca daje się poznać jako niezmordowany „miłośnik życia” (Mdr 11, 26). I jako Ten, dla którego nie ma nic niemożliwego (por. Jr 32, 27; Łk 1, 37). Stwórca i Władca Kosmosu zapewnia, że wszystkie procesy obumierania i samej śmierci są dla Jego wszechmocnej woli jedynie czymś przejściowym; czymś wkomponowanym w Jego wielkie dzieło Stworzenia i Odkupienia.
Krzyż i śmierć – bramą do Domu Ojca
Nie bylibyśmy tacy pewni tego, że Bóg – „miłośnik życia” – ocali nas i da nam życie wieczne, gdyby nie Wcielenie Syna Bożego i Jego Pascha, czyli Jego, rzec można, manifestacyjne przejście z tego życia – przez śmierć – do Zmartwychwstania.
Pełne ofiarnej miłości zstąpienie Syna Bożego w ludzką naturą i zabranie jej w obręb życia Boskich Osób – pozwala nam wierzyć, że i dla nas ostatecznym celem życia jest wejście do Chwały Ojca i nowe Życie w Bogu. Ta wielka prawda zmienia naszą mentalność i sposób działania.
Tracenie życia doczesnego, by zyskać życie wieczne – staje się czymś prawie oczywistym. Czujemy się też uwolnieni od rozpaczliwego konserwowania ziemskiego życia. Gotowi jesteśmy roztropnie tracić je w aktach miłosnej służby i tak przybliżać się do nowego życia w Bogu. Im jest nas mniej w ziemskim kształcie, tym bliżej nam do okazania się Chwały Boga w nas.
Tak, być przy Jezusie umierającym na Krzyżu, to przenieść się w miejsce święte i, w sensie duchowym, wybitnie wysokie (por. Ba 5, 5). Z tego wysokiego miejsca wszystko widać w nowy sposób. Godzina Zmartwychwstania pozwala widzieć w godzinie Golgoty moment, w którym Miłość Boga odnosi pełne zwycięstwo nad szatanem, śmiercią i całą logiką grzechu.
W to miejsce i w ten czas warto często powracać zarówno w Eucharystii, jak też w osobistych medytacjach i w kontemplacji ewangelicznej.
Niech, na koniec, św. Bonawentura pokaże nam, jak pięknie i owocnie można rozważać o Panu Ukrzyżowanym.
Woła nas Miłość
„Odwagi, duszo moja omdlała i przybita, wznieś się ku górze na skrzydłach wiary i nadziei, ulatuj do raju miłości, zbierz swe rozproszone siły, ulatuj ku głębiom serca na wyżynach, bo oto Ten, który został wywyższony, zniżył się ku tobie. Został wywyższony na krzyżu, ale nie utrudnił dostępu do siebie, przeciwnie, tym łatwiej można Go tam odnaleźć. Zbliż się z ufnością, w rozwartych ramionach rozpoznaj wołającą cię miłość Ukrzyżowanego. Mówi On do ciebie: Powróć, porzuć złe czyny i złe dążenia, otrząśnij się z rozpaczy, przełam złą wolę. Nawróć się do Mnie, bo odwróciłeś się ode Mnie, a w mej łaskawości wejrzę na ciebie, jak wejrzałem na grzesznicę i na łotra ze Mną ukrzyżowanego.
Przystąpić nam więc trzeba do tego pokornego serca Jezusa podniesionego na krzyżu, zbliżyć się ku Niemu przez bok otwarty włócznią. Tam są ukryte niewysłowione skarby miłości, której pragniemy, tam zrozumiemy Jego poświęcenie, tam zostanie nam dana łaska serdecznych łez, tam się nauczymy cierpliwie i z poddaniem znosić przeciwności, tam będziemy podźwignięci z upadku i dane nam będzie serce skruszone i pokorne. Tego On wyczekuje od ciebie, na takiego czeka, aby go przygarnąć. Pochyla ku tobie głowę uwieńczoną cierniami i mówi: Oto, co ze Mną uczynili, oto jak Mnie sponiewierano i umęczono, abym cię mógł wziąć na swoje ramiona, moja zagubiona owco, i przyprowadzić do niebiańskich zagród raju. Niech cię wzruszą moje rany, na które spoglądasz. «Połóż Mnie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu», a będziesz mógł się do Mnie upodobnić we wszystkich dążeniach twego serca, we wszystkich poczynaniach rąk twoich. Uczyniłem cię na obraz mojego Bóstwa, gdy cię stwarzałem; uczyniłem siebie na twój obraz, gdy przyjąłem ludzką naturę, aby cię odtworzyć. Bo stałem się człowiekiem, i możesz Mnie dojrzeć i ukochać ty, który Mnie niewidzialnego w mym Bóstwie i nie dostrzeżonego ukochać nie zdołałeś. Bądź Mi nagrodą za moje wcielenie i moją mękę, bo dla ciebie przyjąłem ludzkie ciało i zostałem umęczony. Oddałem się tobie, ty oddaj się Mnie” [1].
Niech przy adoracji Krzyża i w całym Triduum Paschalnym dźwięczą nam w uszach słowa św. Bonawentury, choćby te ostatnie:
„Bądź Mi nagrodą za moje wcielenie i moją mękę, bo dla ciebie przyjąłem ludzkie ciało i zostałem umęczony. Oddałem się tobie, ty oddaj się Mnie”.
Jeżeli Syn umarł za ciebie
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Czegóż ci Ojciec odmówić może?
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Czegóż chcesz więcej, mój bracie?
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Odwagi! Bądź cierpliwy.
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Rozjaśni ci drogę jasność wspaniała.
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
O duszo wygnana na ziemskim padole,
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Nadejdzie dla ciebie dzień pełen światła.
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Niech się umacnia twoja wiara w Niego.
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
będzie On wiedział, dokąd cię prowadzić.
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
On, który jest twoją nadzieją,
Jeżeli Syn umarł za ciebie,
Uwierz w Jego miłość.
Jeżeli Syn umarł za ciebie [2].
[Anonimowy mnich z Afryki]
Krzysztof Osuch SJ
fot. Milivanily Hands 
Pixabay (cc)
_
Przypisy:
[1] Z traktatu św. Bonawentury, biskupa, Vitis mystica (Cap. XXIV; Ed. Quaracchi, t. VIII, 1898), za Liturgią Godzin z 25 września, wspomnienie bł Władysława z Gielniowa.
[2] Za: Ks. Mieczysław Bednarz SJ, Skarbnica modlitw. Wydawnictwo WAM, Księża Jezuici. Kraków 1997, s. 190).
http://www.katolik.pl/w-wielki-piatek-wola-nas-milosc,25656,416,cz.html

________________________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

________________________________________________________________________________________________

Piątek, 25 marca 2016

ŚWIĘTE TRIDUUM PASCHALNE
MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO
WIELKI PIĄTEK MĘKI PAŃSKIEJ

piatek

W dniu dzisiejszym Kościół nie sprawuje Eucharystii. W kościołach są odprawiane jedynie uroczyste liturgie Męki Pańskiej, w czasie których odczytuje się (lub śpiewa) Mękę Pańską według św. Jana oraz adoruje Krzyż, któremu dzisiaj oddaje się taką cześć, jak Chrystusowi Eucharystycznemu (poprzez klęknięcie).

Zgodnie z kanonami 1251-1252 KPK w dniu dzisiejszym wszystkich obowiązuje post ścisły – post i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Osoby od 14. do 18. roku życia oraz osoby mające ponad 60 lat są zobowiązane jedynie do wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Osoby między 18. a 60. rokiem życia powinny zachować nie tylko wstrzemięźliwość, ale również post: trzy posiłki, przy czym tylko jeden do syta, a dwa – lekkie. Z obowiązku tego są zwolnione osoby chore. Kościół zachęca także do przedłużenia postu i wstrzemięźliwości aż do rozpoczęcia liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Noc.
W dniu dzisiejszym jesteśmy wezwani do trwania przed Chrystusem Ukrzyżowanym. Ten dzień nie powinien mieć charakteru wyłącznie smutnego – Mękę Chrystusa rozważamy przecież w kontekście nadchodzących Świąt Zmartwychwstania. Niemniej jednak Wielki Piątek ma być dniem wyciszenia i skupienia.
Ci, którzy uczestniczą w liturgii Męki Pańskiej, nie odmawiają dzisiaj Nieszporów.

Teksty liturgii Męki Pańskiej

 

W Wielki Piątek, zgodnie ze starożytną tradycją, Kościół nie sprawuje Eucharystii. Liturgię Męki Pańskiej sprawuje się po południu, około godziny 15, jeśli racje duszpasterskie nie przemawiają za późniejszą porą. Liturgia składa się z czterech części:

Liturgia Słowa
Adoracja Krzyża
Komunia święta
Przeniesienie Najświętszego Sakramentu do Grobu Pańskiego

 

http://www.brewiarz.pl/iii_16/2503/czyt.php3

_______________________

Piątek, 25 marca

św. Małgorzata Clitherow


(1553 - 1586)

     Urodzona w Yorku (Anglia) w protestanckiej rodzinie Middletonów od młodości wyróżniała się urodą, rozumem i pogodą ducha. W 1571 r. wyszła za mąż za Jana Clitherow, zamożnego hodowcę bydła. Trzy lata później przeszła na katolicyzm. W duchu katolickim wychowywała też swoje dzieci, nie napotykając na opór ze strony męża protestanta. Jej córka została później zakonnicą, a syn księdzem.     Wspomagała prześladowanych księży katolickich i udzielała im schronienia. W jej domu potajemnie sprawowano też Eucharystię. Nie uszło to uwadze władz. W marcu 1586 r. została aresztowana wraz ze swoimi dziećmi za pomoc udzielaną ściganemu duchownemu. Dzieci uwolniono, a Małgorzata została skazana na śmierć przez zmiażdżenie. “Sędziowie zadecydowali, że mam umrzeć w najbliższy piątek. Czuję, że ciało moje jest słabe i zatrwożone tą wieścią, ale duch raduje się wielce” – pisała przed śmiercią. Po okrutnych torturach odeszła do Pana w Wielki Piątek 25 marca 1586 r.

Zwana “Perłą Yorku” Małgorzata beatyfikowana była w 1929 r. przez Piusa XI. Kanonizował ją w 1970 r. Paweł VI wraz z grupą męczenników angielskich.

Wojciech Świątkiewicz

http://adonai.pl/swieci/?id=205

_________________________

Św. Małgorzata Cliterhow

Święta męczenniczka (1556-1586).

Znana również jako: Małgorzata Middleton, Perła Yorku, Małgorzata Clitheroe.

Urodziła się w 1556 roku w Yorku, w protestanckiej rodzinie Tomasza i Jane Middleton, jako jedna z pięciorga dzieci. Jej ojciec był świecarzem, przez dwa lata pełnił funkcję szeryfa Yorku, zmarł gdy Małgorzata miała 14 lat.

Małgorzacie przyszło żyć w bardzo trudnych czasach. W 1558 roku tron królewski objęła Elżbieta I Tudor, większość Anglików była katolikami i katolikami pozostać chciała. Zanim zdali sobie sprawę, że nowa królowa naprawdę zamierza zniszczyć Kościół, było już za późno.

Dom Małgorzaty i Johna Clitherow w Yorku

8 lipca 1571 roku, w wieku 15 lat, poślubiła Johna Cliterhow, bogatego rzeźnika i szanowanego mieszkańca Yorku. Byli szczęśliwym małżeństwem, mieli trójkę dzieci: Annę, Henryka i Wilhelma. W 1574 roku nawróciła się i przyjęła chrzest, jej mąż nie stawiał jej w tym żadnych przeszkód (jego brat Wilhelm był katolickim księdzem).

W tym samym czasie potwierdził swoją przynależność do kościoła Anglii i został mianowany podkomorzym Yorku. Małgorzata stała się katoliczką, ponieważ jak powiedziała swojemu spowiednikowi, ks. Johnowi Mush: “nie znalazła istoty, prawdy ani chrześcijańskiego pocieszenia u pastorów nowego kościoła, ani też w nowej doktrynie, ale w świadectwie wielu księży i świeckich, którzy cierpieli w obronie prawdziwej wiary i za praktykowanie tej wiary”.

Figura w domu św. Małgorzaty

Szybko stała się ostoją dla prześladowanych katolików w północnej Anglii, pomogła powrócić do Kościoła wielu ludziom. Była bardzo pobożna, modliła się przynajmniej 1,5h dziennie, przez cztery dni w tygodniu pościła, regularnie słuchała Mszy Świętej i spowiadała się. W domu Cliterhowów przy Shambles potajemnie odprawiano Mszę Świętą i ukrywano księży katolickich, w tym brata Johna Clitherow.

W 1581 roku wydano “Akt o utrzymaniu w posłuszeństwie poddanych Jej Królewskiej Mości”, który przewidywał karę śmierci dla nawracających i nawróconych, wysokie kary i grzywny za odprawianie i słuchanie katolickiej Mszy Świętej, a uczestnictwo w anglikańskich nabożeństwach stało się obowiązkowe, uchylanie się było karane więzieniem i wysoką grzywną. Nastały jeszcze cięższe czasy dla katolików w Anglii, Małgorzata była więziona kilkakrotnie za odmawianie udziału w anglikańskich nabożeństwach. W czasie jednego z nich urodził się jej syn Wilhelm.

Kolejny akt wymierzony w katolików promulgowano w 1585 roku, był to “Akt przeciw jezuitom, księżom seminaryjnym oraz innym podobnym, nieposłusznym osobom”, w myśl którego kara śmierci groziła każdemu jezuicie lub kapłanowi przybyłemu do Anglii oraz wszystkim osobom udzielającym im schronienia. Pomimo ryzyka Małgorzata pomagała ukrywać kapłanów, mówiąc “z łaski Bożej wszyscy kapłani będą jeszcze milej widziani niż kiedykolwiek i zrobię co tylko będę mogła, aby rozwijać katolicką służbę Bogu”.

Egzekucja

Syn Małgorzaty i Jana, Henryk, został wysłany do Douai, do seminarium we Francji. Fakt ten został uznany przez władze za przestępstwo. Rada Północna ustanowiona dla przeprowadzania królewskiej polityki w odległej części kraju, wezwała w marcu 1586 roku Johna Clitherowa, zażądano aby wytłumaczył się z pobytu syna za granicą, ale ten odmówił jakichkolwiek wyjaśnień, udając oburzenie że tak szanowanego protestanckiego urzędnika przesłuchuje się w ten sposób. W domu Clitherowów urządzono przeszukanie, początkowo nic nie znaleziono, ale ich flamandzki gość zdradził władzom wszystko. Pokazał skrytki, gdzie znaleziono paramenta, mszał i szaty używane do odprawiania Mszy Świętej, jak również pokoik, w którym mieszkali ukrywani księża z tajnym przejściem umożliwiającym ucieczkę.

Dwójkę dzieci, Annę i Wilhelma, odebrano rodzicom i wywieziono do protestanckich rodzin wiernych królowej. Małgorzatę aresztowano, była wtedy w ciąży z czwartym dzieckiem. Nie chciała procesu, ponieważ bała się, że jej dzieci i służba będą wzywane na świadków, co oznaczałoby tortury dla nich. Za odmowę procesu groziła śmierć – “peine forte a dure”.

Rankiem 26 marca 1586 roku, w Wielki Piątek, po trzech dniach w najgorszej części więzienia, bez chleba i wody, przyprowadzono św. Małgorzatę na miejsce egzekucji i rozebrano do naga. Położono ją na kamiennej posadzce, na której leżał kamień wielkości dłoni i przygnieciono Małgorzatę drewnianą płytą, na którą kładziono ciężkie odważniki, miażdżąc ją powoli na śmierć. Zmarła po kwadransie, gdy mały kamień złamał jej kręgosłup, ostatnimi słowami jakie wypowiedziała były: “Jezu, zmiłuj się nade mną!”. Przez sześć godzin jej ciało leżało jeszcze pod tym ciężarem. Rękę Świętej udało się ukryć, obecnie (w doskonałym stanie) jest przechowywana w Bar Convent w Yorku.

W krótkim czasie po jej śmierci jej spowiednik, ks. John Mush, napisał jej życiorys ze szczegółowym opisem ostatnich dni.

Czterdziestu Męczenników Anglii i Walii

Jej kult zatwierdził 8 grudnia 1929 roku papież Pius XI, 15 grudnia została beatyfikowana, a 25 października 1970 roku Małgorzata została kanonizowana przez papieża Pawła VI w grupie Czterdziestu Męczenników Anglii i Walii (vide: św. Augustyn Webster, św. Henryk Walpole, św. Ryszard Reynolds, św. Kutbert Mayne, św. Jan Plessington, św. Jan Roberts, św. Jan Rigby, św. Ambroży Edward Barlow).

Św. Małgorzata jest pierwszą męczenniczką z czasów prześladowań królowej Elżbiety I. Córka  Świętej została zakonnicą, a obaj synowie księżmi.

Patronka:
Konwertytów, męczenników.

Ikonografia:
Przedstawiana w stroju elżbietańskim, klęcząca lub w czasie męczeńskiej śmierci.

http://martyrologium.blogspot.com/2010/03/sw-magorzata-cliterhow.html
__________________________

Św. Małgorzata Clitherow – świętość haftowana gościnnością

Ilona Matyka
„Męczennicy są kwiatem Kościoła” – powiedział św. Augustyn. Zatem św. Małgorzata jest cząstką pięknego bukietu Czterdziestu Męczenników Anglii i Walii, ofiar prześladowań antykatolickich. Była konwertytką, przyjaciółką kapłanów, świecką kobietą, którą gościnność zaprowadziła do świętości.
Znana dziś jako Perła Yorku, urodziła się w tym właśnie angielskim mieście ok. 1555 roku, w anglikańskiej rodzinie Middleton. W roku 1571 wyszła za mąż za Johna Clitherowa, zamożnego hodowcę bydła. W kilka lat po ślubie, mimo protestanckiego środowiska, przeszła na katolicyzm, w którym wychowała także swoje dzieci.
Jej dom przy ulicy Shambles w Yorku, który dziś jest zamieniony na kościół, był ważnym miejscem dla prześladowanego Kościoła katolickiego. To w nim potajemnie sprawowano Eucharystię. Tam też otrzymywali schronienie katoliccy księża. W mieszkaniu przygotowano tajne przejście umożliwiające ich ucieczkę w przypadku obławy. Kiedy anglikańskie władze wydały akt zakazujący kapłanom pobytu na terenie Anglii, Małgorzata świadoma ryzyka głosiła: „[…] z łaski Bożej wszyscy kapłani będą jeszcze milej widziani niż kiedykolwiek i zrobię, co tylko będę mogła, aby rozwijać katolicką służbę Bogu”.
Za pomoc udzielaną duchownym została aresztowana i ostatecznie skazana na śmierć. Przed męczeństwem napisała: „Sędziowie zadecydowali, że mam umrzeć w najbliższy piątek. Czuję, że ciało moje jest słabe i zatrwożone tą wieścią, ale duch raduje się wielce”. Po trzech dniach spędzonych w więzieniu, bez dostępu do wody i chleba, przyprowadzono ją na miejsce egzekucji. Założyła przygotowaną przez siebie białą szatę. Położono ją na płaskiej skale i miażdżono obciążanymi stopniowo wrotami. Pod plecami umieszczono kanciasty głaz wielkości dłoni, który złamał kręgosłup. Konała kwadrans. W obliczu śmierci usłyszała od sędziego: „Pamiętaj i wyznaj, że umierasz za zdradę”. Wierna wierze katolickiej odparła: „O nie, panie sędzio, umieram za miłość do mojego Pana Jezusa”.
 
Odeszła do Pana w Wielki Piątek, 25 marca 1586 roku. Papież Pius XI beatyfikował ją w 1929 roku, a Paweł VI kanonizował w 1970. Kościół wspomina św. Małgorzatę Clitherow 25 lub 26 marca.
Źródło: Dzień Pański
http://magazynfamilia.pl/artykuly/Sw_Malgorzata_Clitherow__swietosc_haftowana_goscinnoscia,11004,.html
___________________________
Ulicami Yorku przeszła procesja ku czci św. Małgorzaty Clitherow
2012-03-28

Ulicami Yorku w Wielkiej Brytanii przeszła procesja religijna ku czci św. Małgorzaty Clitherow, męczennicy za wiarę z czasów prześladowań katolików w epoce elżbietańskiej. Z okazji przypadającej właśnie 426. rocznicy śmierci ?Perły Yorku? uroczystą Mszę św. w języku łacińskim odprawił w kościele pw. św. Wilfrida bp Terry Drainey z Middlesbrough. Małgorzatę Clitherow ogłosił świętą papież Paweł VI 25 października 1970 roku.Wierni przeszli w procesji obok dawnego domu męczennicy przy ulicy Shambles, który został zamieniony na świątynię, oraz przekroczyli Most Ouse, gdzie św. Małgorzata została w okrutny sposób stracona.

Małgorzatę Małgorzata Clitherow, matkę dwójki dzieci i żonę, aresztowano w 1586 pod zarzutem ukrywania księży katolickich. Odmówiła składania jakichkolwiek zeznań obciążających kogokolwiek. Została skazana na śmierć przez zmiażdżenie wrotami. Jej męczeństwo odbyło się w Wielki Piątek 1586 r. Położono ją na niewielkiej, ostrej skale, następnie przygnieciono drzwiami, obciążanymi stopniowo kamieniami.

Źródło: KAI

http://www.piotrskarga.pl/ulicami-yorku-przeszla-procesja-ku-czci-sw–malgorzaty-clitherow-,10014,i.html

 

________________________________________________________________________________________________

Czytelnia

_________________________________________________________________________________________________

ks. Marek Dziewiecki

Jestem uczniem Chrystusa

Apostoł Zbawiciela

Aby myśleć i kochać jak Jezus
 Chrześcijaństwo to religia, która ukazuje najbardziej niezwykłą historię miłości we wszechświecie. To historia miłości Boga do człowieka. To historia Boga, który stworzył nas z miłości na własne podobieństwo. Gdy nadeszła pełnia czasów, Stwórca posłał nam swego Syna, byśmy na własne oczy zobaczyli, na miarę jakiej miłości i na miarę jakiej mądrości zostaliśmy stworzeni. Chrystus nie szuka sług, lecz przyjaciół. Być chrześcijaninem to stawać się podobnym do Chrystusa, który jest przyjacielem każdego człowieka, w każdej sytuacji i na zawsze.
Być osobą jak Jezus
Uczniem Jezusa może stawać się tylko ten człowiek, który wie, że jest kimś, a nie czymś, czyli że ma status osoby. Być osobą to najbardziej niezwykły sposób istnienia pośród wszystkich istot stworzonych. Świat rzeczy Bóg stworzył z nicości, a świat osób z samego siebie, czyli z miłości. Zwierzęta i rzeczy poddał Stwórca pod nasze panowanie, natomiast nas – osoby – pokochał, polecając nam, byśmy się wzajemnie kochali. Stawać się uczniem Chrystusa to najpierw odkryć, że jestem kimś kochanym przez Boga nad życie. Jestem kimś tak bezcennym w Jego oczach, że nawet Stwórca nie traktuje mnie jak swoją własność, lecz jak ukochane dziecko. Bóg odnosi się do mnie jak do świadomej siebie i wolnej osoby, którą rozumie, kocha i uczy kochać.
Uczeń Jezusa to ktoś, kto odkrywa, że jest osobą zdolną do tego, by mądrze myśleć, odpowiedzialnie decydować i wiernie kochać. To ktoś, kto nie mieści się w sobie, gdyż wie, że nie ma granic rozwoju. To ktoś, kto „wychodzi” z siebie na spotkanie z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem i kto dzięki tym spotkaniom może każdego dnia stawać się kimś większym od samego siebie. Uczeń Jezusa wie, że jest kimś tak bezcennym, że nie można kupić go za żadne dobra materialne. Osoba może być kochana, ale nie może być przez nikogo posiadana. Uczeń Chrystusa to ktoś, kto nawet samego siebie nie traktuje jak własności. Wie przecież, że nie stworzył ani nie wymyślił samego siebie i że został obdarowany tak wielkim darem, jakim jest człowieczeństwo, że przez całą wieczność może zachwycać się tym, co otrzymał od Stwórcy. Uczeń Chrystusa to ktoś, kto jest dla samego siebie sejfem, a nie właścicielem. To ktoś, kto chroni siebie mocą Bożej mądrości i miłości. Uczeń Jezusa wie, że nie jest ani zwierzęciem, ani Bogiem, ale że jest bardziej podobny do Boga niż do zwierzęcia, gdyż Bóg uczynił każdego z nas na swój obraz i podobieństwo. Uczeń Jezusa wie jednocześnie, że jest zagrożony z zewnątrz i od wewnątrz. Z zewnątrz zagrożony jest przez ludzi przewrotnych lub naiwnych.
Od wewnątrz – przez samego siebie: przez własną słabość, naiwność, grzeszność. Wie też, że pomimozranienia natury ludzkiej na skutek grzechu pierworodnego i grzechów ludzi z kolejnych pokoleń, jest powołany do świętości, czyli do naśladowania Jezusa. Odkrycie zdumiewającego faktu, że należę do świata rozumnych i wolnych osób, to pierwszy i podstawowy warunek stawania się uczniem Chrystusa.
Myśleć jak Jezus
Staję się uczniem Chrystusa na tyle, na ile uczę się myśleć tak jak On. Tylko bowiem wtedy mogę podobnie jak On postępować. Nie jest łatwo myśleć w sposób realistyczny i prawy, jakiego uczy mnie Chrystus. Nie jest łatwo, gdyż człowiek potrafi manipulować własnym myśleniem i oszukiwać samego siebie. Każdy kryzys działania prowadzi do kryzysu myślenia po to, by uciec od niepokojącej prawdy o skutkach własnego błędnego postępowania. W oszukiwaniu samego siebie nie ma granic. Przykładem są sposoby myślenia ludzi uzależnionych od alkoholu. Gdyby uznali oni fakt, że stracili kontrolę nad piciem alkoholu, bezzwłocznie podjęliby decyzję o abstynencji do końca życia. Ponieważ trwanie w abstynencji jest trudne, gdyż wymaga gruntownej przemiany życia, dlatego łatwiej wtedy o dostosowanie myślenia do błędnego postępowania.
Najgroźniejsza iluzja, jakiej może ulec człowiek, to przekonanie, że istnieje łatwe szczęście, czyli szczęście osiągnięte bez wysiłku, bez prawdy i miłości, bez przyjaźni z Bogiem, bez respektowania norm moralnych i stawiania sobie wymagań. Gdyby takie łatwe szczęście było możliwe, wtedy wszyscy ludzie byliby szczęśliwi. Nie byłoby uzależnionych, załamanych, samobójców. Uczeń Jezusa wie, że stoi w obliczu wyboru między trudnym szczęściem a łatwym nieszczęściem. Ucieczka od tego oczywistego faktu w świat miłych fikcji i „poprawnych” ideologii to droga do krzywdy i cierpienia.
Uczeń Chrystusa to ktoś, kto myśli o sobie w sposób całościowy i realistyczny. Oznacza to, że nie zawęża rozumienia siebie do niektórych jedynie wymiarów (np. ciało, popędy, emocje), lecz uwzględnia całość swego człowieczeństwa (sfera fizyczna, psychiczna, moralna, duchowa, religijna, społeczna, sfera wolności i wartości). Z kolei rozumienie realistyczne oznacza, że uczeń Chrystusa wie, iż potrzebuje wsparcia Boga i ludzi dobrej woli, a także dyscypliny, czujności i dojrzałej hierarchii wartości. Uczeń Chrystusa rozumie też, że nikt nie jest w stanie oddzielić swoich zachowań od ich naturalnych konsekwencji. Jeśli ktoś nie chce cierpieć, to nie powinien wyrządzać krzywdy ani sobie, ani innym ludziom.
Wzorem formowania prawego myślenia jest Chrystus. On stanowczo demaskuje ludzi przewrotnych i naiwnych. Komentując postawę faryzeuszy, stwierdza:
Przyszedł Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” (Mt 11,18-19). Jezus ukazuje fakt, że kryzys postępowania prowadzi do kryzysu myślenia: „Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczyma nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli; i nie nawrócili się” (Mt 13,14-15). Jezus wykazuje w ten sposób, że myślenie o świecie zewnętrznym zależy głównie od inteligencji, wiedzy i wykształcenia, natomiast myślenie o człowieku – od sposobu postępowania.
Uczeń Chrystusa to człowiek przyjmujący od swego Mistrza prawdę, która wyzwala. To ktoś, kto myśli na podobieństwo Chrystusa i dzięki temu osiąga dojrzałość nie tylko w sferze intelektualnej, ale również moralnej i duchowej. Moralność to bowiem inteligencja, dzięki której odróżniamy te zachowania, które prowadzą nas do rozwoju i świętości, od tych, przez które wyrządzamy krzywdę sobie lub drugiemu człowiekowi. Również duchowość wymaga dojrzałości w myśleniu, gdyż punktem wyjścia duchowości jest zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie, czyli znalezienia odpowiedzi na najważniejsze pytania: od czego lub od kogo pochodzę? Do czego lub do kogo zmierzam? W oparciu o jakie więzi i wartości mogę zrealizować cel mojego życia? Uczeń Chrystusa szuka u Boga odpowiedzi na te pytania.
Kochać jak Jezus
Prawe myślenie nie wystarczy do tego, by być uczniem Chrystusa. Konieczne jest dorastanie do miłości. Życie poza miłością sprawia, że człowiek nie ma siły ani motywacji do tego, by żyć prawdą, którą odkrył i zrozumiał. Dorastanie do miłości nie jest procesem spontanicznym ani łatwym. Miłość to najtrudniejszy ze wszystkich sposób korzystania z wolności. Uczeń Chrystusa wie, że miłość to nie współżycie seksualne (współżycie w oderwaniu od miłości może być wręcz przestępstwem). To także nie uczucie, gdyż uczucia są zmienne i nie można ich ślubować, a miłość jest trwała i wierna. Miłość to nie to samo, co akceptacja. Akceptować to mówić: „bądź sobą!” – czyli: „pozostań w obecnej fazie rozwoju”. Natomiast kochać to pomagać w nieustannym rozwoju. Ten, kto kocha, wie, że rozwój człowieka nie ma granic i dlatego mówi do siebie i do innych: „stawaj się kimś większym od samego siebie, kimś większym niż jesteś tu i teraz!”.
Uczeń Chrystusa wie, że kochać to podjąć troskę o rozwój drugiego człowieka. Kochać to tak być obecnym w jego życiu, by codziennie mógł stawać się kimś większym od samego siebie. Miłość jest troską o los drugiego człowieka, a nie szukaniem dobrego nastroju. Przeżywanie przyjemnego nastroju towarzyszy zakochaniu, natomiast owocem dojrzałej miłości jest trwała radość, która nie opuszcza nas nawet wtedy, gdy ponosimy cenę za kochanie niedoskonałych przecież ludzi. Uczeń Chrystusa wie, że miłość bliźniego wyraża się na co dzień poprzez określone słowa i czyny. Kochać to w taki sposób i na takie tematy rozmawiać z drugim człowiekiem oraz tak wobec niego postępować, by służyło to jego rozwojowi, by wprowadzało go w świat dobra, prawdy i piękna. Miłość wyraża się poprzez wysiłek i aktywność, poprzez sposób postępowania.
Miłość jest więc widzialna! Prawdziwa miłość – na podobieństwo miłości Chrystusa – jest miłością wcieloną w obecność, pracowitość i czułość. Najbardziej wymownym przejawem miłości widzialnej i wcielonej, na jaką potrafi zdobyć się człowiek na tej ziemi, jest miłość macierzyńska. Jest to bowiem sytuacja, w której kobieta-matka ofiaruje dziecku część własnego ciała i krwi, aby podzielić się z nim życiem i miłością. Uczeń Chrystusa to ktoś, kto wie, że nie każde słowo i nie każde działanie jest wyrazem miłości. Miłość to słowa i czyny dostosowane do zachowania drugiej osoby. Jedynie niektóre – z reguły nieliczne – sposoby rozmawiania i postępowania są wyrazem miłości. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i postępuje w odmienny sposób. Z tego względu ta sama miłość powinna wyrażać się poprzez inne słowa i czyny w odniesieniu do poszczególnych ludzi. Za pomocą innych słów i czynów wyrażamy miłość wobec dziecka, a innych wobec dorosłego. Inaczej postępujemy wobec ludzi dojrzałych i uczciwych, a inaczej wobec zaburzonych czy przewrotnych. Inaczej wobec wrażliwych i stawiających sobie wymagania, a inaczej wobec egoistów czy uciekających od prawdy o sobie. Obowiązuje tu zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie i od mojej dojrzałości, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od ciebie i od twojego postępowania.
Dojrzała miłość nie ma zatem nic wspólnego z naiwnością i dlatego kieruje się jeszcze jedną ważną zasadą: To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. Zasady te potwierdza Chrystus, który w różny sposób wyrażał swoją miłość w zależności od sposobu postępowania poszczególnych ludzi. Tych, którzy byli dobrej woli, uzdrawiał, rozgrzeszał, przytulał, stawiał za wzór, bronił przed krzywdą. Natomiast tych, którzy byli cyniczni i zatwardziali w złu, upominał, wzywał do nawrócenia, a nawet odwracał się od nich i odchodził. Tylko takie twarde słowa i zachowania Jezusa stwarzały tym ludziom szansę na refl eksję i nawrócenie. Być uczniem Chrystusa to wiedzieć, że tylko ta miłość, jakiej uczy nas Zbawiciel, jest prawdziwa i owocna.
Zakończenie
Chrystus jest miarą naszego człowieczeństwa. On uczy nas zdumiewać się niezwykłą godnością i bogactwem człowieka jako osoby. On fascynował ludzi dobrej woli i niepokoił grzeszników. Kochał i uczył kochać. Wspierał i wymagał. Być uczniem Jezusa to myśleć i kochać tak jak On. To wspierać ludzi szlachetnych, upominać błądzących (samego siebie też!), demaskować cyników, bronić się przed krzywdzicielami, a własny los wiązać z tymi, którzy już nauczyli się kochać. Wtedy radość Chrystusa będzie w nas i radość ta będzie coraz większa.
ks. Marek Dziewiecki
http://www.katolik.pl/jestem-uczniem-chrystusa,1956,416,cz.html?s=2
_____________________________

Franciszek o tym, czy znowu nastanie pokój

Kard. Tagle: wszyscy zgrzeszyliśmy jak Judasz i Piotr

Filipiński kardynał Luis Antonio Tagle wezwał więźniów, by nie tracili nadziei. W Wielką Środę 23 marca przewodniczył on Mszy św. w Manilskim Więzieniu Miejskim w ramach Jubileuszowego Roku Miłosierdzia.

Wraz z nuncjuszem apostolskim, abp. Giuseppe Pinto otworzył w kaplicy tego zakładu karnego Bramę Miłosierdzia.
– Nie traćmy nadziei. Wszyscy, ze mną włącznie, popełniamy błędy. Wszyscy jesteśmy zdolni do zdrady, ale nie zapominajmy, że jesteśmy także zdolni do miłości – powiedział kard. Tagle w homilii. – Zgrzeszyliśmy jak Judasz i Piotr, ale nie zapominajmy, że wciąż możemy być jak Jezus, który zatroszczył się o nas jak o przyjaciół, choć nie jesteśmy tego godni – dodał metropolita Manili.
Zachęcił więźniów, by przekraczając Bramę Miłosierdzia, wchodzili w serce Jezusa, gdzie doświadczą tego, “jak Bóg nas kocha i że oddał za nas życie”. Dlatego “wciąż mamy nadzieję” – wskazał kardynał.
Zalecił więźniom modlitwę za ich rodziny, “które także są zranione”, aby doświadczyły nadziei i Bożego miłosierdzia. Prosił ich, by otworzyli serca na innych. – Jesteście tu jakby jedną rodziną. Przekazujcie sobie nawzajem Bożą miłość – apelował arcybiskup Manili.
Po Mszy św. osadzeni odśpiewali modlitwę św. Franciszka: “O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju“.
_________________
KARDYNAŁ TAGLE JEST NAZYWANY “WOJTYŁĄ Z AZJI”.
UCHODZI ZA JEDYNEGO DUCHOWNEGO, KTÓRY DOPROWADZAŁ BENEDYKTA XVI DO ŚMIECHU.
JEDEN Z NAJPOPULARNIEJSZYCH KARDYNAŁÓW NA FACEBOOKU.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25510,kard-tagle-wszyscy-zgrzeszylismy-jak-judasz-i-piotr.html
______________________

Ratzinger na Wielki Tydzień

Jacek Siepsiak SJ

Benedykt XVI udzielił ostatnio wywiadu, w którym wspomina o ciekawym odwróceniu perspektywy. Mianowicie współczesny człowiek nie tyle odczuwa potrzebę bycia usprawiedliwionym wobec Boga, co oczekuje, że Bóg usprawiedliwi się wobec niego.

 

O co chodzi? Przyzwyczailiśmy się do tego, że Wielki Post, to taki szczególny czas, kiedy chcemy “wyczyścić” swoje konto wobec Boga. Chcemy być w porządku: usprawiedliwić nieobecności, poprawić oceny, oddać zaległe zadania, obiecać poprawę. Zdajemy sobie sprawę z naszych win i chcemy się z nich wytłumaczyć, usprawiedliwić okolicznościami. Dlaczego tak a nie inaczej postąpiliśmy.

 

Jednak okropieństwa na świecie, przemoc, gwałty, katastrofy, wojny i ludobójstwa, choroby i śmierć niewinnych skłaniają coraz częściej ludzi do stawiania pytań Bogu. Przecież to On jest wszechmocny. To On tym wszystkim kieruje. Jak to jest możliwe? Dlaczego na to pozwala? Dlaczego nas nie chroni? Dlaczego tak doświadcza?

 

Mówiąc mocniej: Niech się usprawiedliwi! Jak to możliwe, że On Dobry i Sprawiedliwy dopuszcza takie rzeczy?

 

Ratzinger powiedział: “Wobec tego daje do myślenia to, co powiedział pewien katolicki teolog w sposób bezpośredni i formalny o tym odwróceniu (perspektywy): Chrystus nie miałby cierpieć za grzechy ludzi, ale raczej, można by tak powiedzieć, aby zmazać winy Boga”.

 

Chrystus umierający na krzyżu nie za nasze winy, lecz za winy Boga. To bardzo mocne. Wielu może się oburzyć na taką interpretację. Ale nie sadzę, by Ratzinger chciał kogoś zgorszyć. Po prostu Wielki Tydzień może też przemówić do tych, którzy zadając pytanie “Gdzie był Bóg?” czują się zostawieni bez odpowiedzi.

 

Benedykt XVI niejako szukając odpowiedzi poparł linię duszpasterską papieża Franciszka: “Tylko tam, gdzie jest miłosierdzie kończy się okrucieństwo, zło i przemoc. Papież Franciszek jest w zgodzie z tą linią. Jego praktyka duszpasterska wyraża się przez to, że cały czas mówi o miłosierdziu Boga. To miłosierdzie przyciąga nas do Boga, natomiast sprawiedliwość sprawia, że boimy się stanąć przed Nim. Wydaje mi się, że pod patyną pewności siebie i własnej sprawiedliwości współczesny człowiek ukrywa głęboką świadomość własnych zranień i swojej niegodności wobec Boga. Oczekuje na miłosierdzie”.

 

Gdy, zwłaszcza podczas Wielkiego Tygodnia, kontemplujemy tajemnicę Krzyża Chrystusa warto pamiętać o tych słowach. Bo przecież zawsze byli tacy, dla których był on głupstwem lub zgorszeniem (żeby zacytować św. Pawła). I teraz są tacy. I każdy z nas może być taki. Tanie, łatwe i przyjmowane z przyzwyczajenia odpowiedzi nie nawracają, odbijają się od powierzchni. A nawet prowokują do ich wyśmiania.

 

Chrystus zmazujący winy Boga. Brzmi wręcz bluźnierczo. Ale przecież często nasza linia obrony polega na oskarżaniu Boga. “Uczyniłem zło, bo zły jest świat, który Ty stworzyłeś”. Tak się usprawiedliwiamy. Winny jest ten, który mnie wrzucił do tego kotła.

 

Krzyż Chrystusa wytrąca nam z ręki ten oręż. Obala linię obrony. Jedyne co nam pozostaje, to zaufać miłosierdziu. Już nie szukamy winnego, na nikogo nie zwalamy winy. Jezus wziął je na siebie. Ważne są nasze rany potrzebujące troski, opieki, leczenia.

 

Może dlatego przypowieść o dobrym samarytaninie jest ciągle tak aktualna, jak to w swoim wywiadzie podkreślił Ratzinger, teolog?
Jacek Siepsiak SJ – redaktor naczelny kwartalnika “Życie Duchowe”.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2371,ratzinger-na-wielki-tydzien.html

__________________________

Benedykt XVI o kryzysie imigracyjnym i uchodźcach

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Papież senior Benedykt XVI wierzy, że kanclerz Niemiec, Angela Merkel poradzi sobie z kryzysem uchodźców. “Dlatego też jej nie współczuję” – powiedział Benedykt XVI monachijskiemu magazynowi ilustrowanemu “Bunte”.

 

“Życzę pokoju i aby Niemcy uregulowały problem z uchodźcami” – powiedział papież z okazji świąt Wielkanocnych.

 

W rozmowie z “Bunte” Benedykt przyznał również, że był zaskoczony niedawną wizytą byłego niemieckiego ministra spraw społecznych, Norberta Blüma, w greckim Idomeni. “Podróż mając 80 lat oraz nocleg w namiocie w obozie dla uchodźców w Grecji w tym wieku nie jest rzeczą prostą” – powiedział papież senior.

 

Blüm swoją przyszłą żonę Maritę poznał podczas jednego z teologicznych wykładów ks. prof. Josepha Ratzingera. Papież senior z uznaniem wyraził się o ich trwałym małżeństwie i żartobliwie dodał: “Żaden cud, jeśli ktoś poznaje się podczas teologicznego wykładu”.

 

Na pytanie, czy tęskni za swoją ojczyzną, Benedykt XVI powiedział: “Często podróżuję do Bawarii duchowo i sercem”. Wyznał, że nie chce już więcej opuszczać Watykanu.

 

Prywatny sekretarz papieża seniora abp Georg Gänswein w rozmowie z “Bunte” podkreślił, że Benedykt XVI jest w bardzo dobrej kondycji duchowej i interesuje się tym, co dzieje się w Kościele i na świecie. Jedyną dolegliwością są coraz większe problemy z chodzeniem. “Nie jest chory i nie cierpi na coś szczególnego. To są po prostu dolegliwości sędziwego wieku. Ale przy pomocy balkonika porusza się bardzo sprawnie” – powiedział abp Gänswein.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25491,benedykt-xvi-o-kryzysie-imigracyjnym-i-uchodzcach.html

_____________________________

10 inspirujących myśli Benedykta XVI

Trzy lata temu, 28 lutego 2013 roku Benedykt XVI zrezygnował oficjalnie z posługi biskupa Rzymu. Dlatego przypominamy wam kilka ważnych myśli tego papieża.

 

1. Bez Boga człowiek nie wie, dokąd zmierza, i nie potrafi nawet zrozumieć tego, kim jest.
2. Człowiek, który nie stawia czoła cierpieniu, nie akceptuje życia. Ucieczka przed cierpieniem jest ucieczką przed życiem.
3. Katolik nie powinien zatem narzucać innym swoich religijnych przekonań, lecz winien wspomagać racjonalny dyskurs.
4. Musimy porzucić nasze fałszywe pewności, naszą intelektualną pychę, która uniemożliwia nam dostrzeżenie bliskości Boga. Musimy podążać drogą wewnętrzną świętego Franciszka – drogą ku tej ogromnej prostocie zewnętrznej i wewnętrznej, która czyni serce zdolnym do widzenia.
5. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny.
6. Śmierć Jezusa nie woła o pomstę i karę, ale daje pojednanie. A Jego krew została przelana nie przeciwko komukolwiek, ale za wielu, za wszystkich.
7. Ważne jest, aby polski katolicyzm, tak mocny życiem wiary, miał także tę siłę intelektualną, która podejmuje dialog z wszystkimi nurtami współczesnej myśli.
8. W Dzieciątku Jezus, Bóg stał się zależnym, potrzebującym miłości ludzi, proszącym o ich – naszą miłość.
9. Ten, kto w cierpliwości trwa przed milczącym Bogiem – a może trzeba będzie trwać bardzo długo – modli się prawdziwie.
10. Cierpliwość jest codzienną formą miłości.
http://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,360,10-inspirujacych-mysli-benedykta-xvi.html
____________________________

“Benedykt XVI jest jak świeca, która powoli gaśnie”

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

– W kwietniu papież Benedykt XVI kończy 89 lat. Jest jak świeca, która powoli i spokojnie gaśnie, jak to się zdarza wielu z nas – powiedział jego sekretarz abp Georg Gänswein w wywiadzie dla włoskiego miesięcznika poświęconego zdrowiu “BenEssere la salute con l’anima”.

Dodał, że Benedykt XVI żyje “w pokoju z Bogiem, samym sobą i ze światem”, wciąż “wszystkim się interesuje i zachowuje swój delikatny i subtelny humor”, a także bardzo lubi zwierzęta. – W naszych ogrodach żyją Contessa i Zorro, dwa koty, które często przychodzą przywitać się z papieżem seniorem – ujawnił prefekt Domu Papieskiego.
Abp Gänswein, który pracuje u boku kard. Josepha Ratzingera-Benedykta XVI od 21 lat, przyznaje, że choć jest on osobą sędziwą, to jego umysł jest bardzo jasny. Trudność sprawia mu chodzenie, dlatego posługuje się balkonikiem. – Prowadzi dość obfitą korespondencję, ale nie nie pisze już książek, ogranicza się do dyktowania listów swojej sekretarce. Chętnie prowadzi życie mnicha, ale wcale nie żyje w izolacji: modli się, czyta, słucha muzyki, przyjmuje wizyty, gra na fortepianie – ujawnił jego sekretarz.
Wyznał, że boleśnie przeżył liczne ataki na papieża. – Tyle razy musiałem słuchać i czytać, że Ratzinger nie zareagował w wystarczający sposób na pedofilię [w Kościele], podczas gdy to właśnie on, jeszcze jako kardynał, zaczął ją zwalczać! Bardzo mnie to raniło. A potem była sprawa Vatileaks: czułem się osobiście dotknięty, bo to ja obdarzyłem pełnym zaufaniem osobę, która bez skrupułów zdradziła – przyznał abp Gänswein. 
Pytany o rezygnację Benedykta XVI w 2013 r., wyjaśnił, że od dłuższego czasu wiedział o decyzji papieża, która “nie była nagła, lecz stopniowo i ostrożnie dojrzewała”. Trudno było mu ją “przetrawić”, zachowując przy tym w sekrecie. Próbował nawet wpłynąć na jej zmianę, proponując pewne ułatwienia w pełnieniu posługi Piotrowej, ale w końcu zrozumiał, że Benedykt XVI nie podzielił się z nim “hipotetyczną myślą”, lecz “ostateczną decyzją”.
Pytany o różnice między obu papieżami, z którymi współpracuje, zauważył, że mają oni nie tylko różne osobowości, ale także odmienny sposób komunikowania się z ludźmi i wchodzenia z nimi w relacje. – Życie z papieżem Franciszkiem jest dla mnie bodźcem: szuka on bezpośredniego kontaktu, nawet fizycznego, dotyka i pozwala się dotykać, pokonując w ten sposób dystans między osobami. Papież Benedykt natomiast jest bardziej powściągliwy: dotyka raczej słowem niż uściskiem. To są dwie różne osobowości, ale najważniejsze, że obaj są autentyczni, nie próbują nikogo kopiować – podkreślił niemiecki arcybiskup.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25513,benedykt-xvi-jest-jak-swieca-ktora-powoli-gasnie.html
_______________________________

On nas swoim ubóstwem ubogacił

Dariusz Kowalczyk SJ

Fot. Robert Więcek SJ

W Biblii znajdujemy wiele paradoksalnych wypowiedzi o ubóstwie i ubogich. Stary Testament zna biedę, która jest znakiem grzechu i przekleństwa w przeciwieństwie do dobrobytu: Szczęśliwy mąż, który się boi Pana […]. Dobrobyt i bogactwo będą w jego domu… (Ps 112, 1. 3). Autor Księgi Przysłów prosi o to, by nie popadł w nędzę i z biedy nie począł kraść i imię Boga znieważać (por. Prz 30, 9). Jednocześnie starotestamentalna nauka pełna jest wezwań w obronie przybysza, sieroty i wdowy – trzech podstawowych kategorii ludzi ubogich. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: Przybysz, sierota i wdowa, którzy są w twoich bramach, będą jedli i nasycą się, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój… (Pwt 14, 29). Jezus idzie krok dalej, czyniąc ze stosunku do ubogich (głodnych, przybyszów, nagich, chorych, uwięzionych) podstawowe kryterium sądu ostatecznego (por. Mt 25, 31-46). Z drugiej strony naucza: Błogosławieni [jesteście], ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże (Łk 6, 20). A co najważniejsze, Chrystus nie tylko mówił do i o ubogich, ale sam był ubogi. Dlatego św. Paweł mógł napisać do Koryntian: Znacie przecież łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9). Cóż oznacza ten chrześcijański paradoks ubóstwa? Jaka płynie z niego nauka o Bogu i o nas samych?

Betlejem i Golgota, czyli bycie u-Boga

Ubogie było przyjście na ten świat wcielonego Boga. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 7) – stwierdza lakonicznie Ewangelista. Niekiedy przerysowuje się okoliczności przyjścia Jezusa na świat, aby podkreślić Jego ubóstwo. Tymczasem fakt, że w czasie spisu ludności zabrakło miejsca w gospodzie, nie wydaje się niczym nadzwyczajnym. Nie ma też powodu sądzić, że Maryja i Józef nie byli świadomi nadchodzącego czasu rozwiązania, i że nie przygotowali się odpowiednio – według ówczesnych „ubogich” standardów – do narodzin dziecka. Święta Rodzina nie żyła w nędzy; prowadziła proste i pełne ciężkiej pracy, ale godne życie. Pamiętając o tym cichym, zwyczajnym życiu ukrytym Proroka, mieszkańcy Nazaretu dziwili się: Skąd u niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest on synem cieśli? […] Skądże więc u niego to wszystko? (Mt 13, 54-56). Także słowa Jezusa, że Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć (Łk 9, 58), nie tyle są wyrazem dotkliwej biedy, co raczej postawy pielgrzyma, do jakiej wezwani są ci, którzy chcieliby pójść za Chrystusem.

Istota i radykalizm ubóstwa Wcielenia nie polega na tym, że wcielony Syn Boży żył w skrajnej biedzie, ale na tym, że oto wszechmogący Bóg przyjął ludzką kondycję: On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi (Flp 2, 6-7). Bóg wyzbył się swojego Boskiego majestatu, aby objawić swoją bezgraniczną solidarność z człowiekiem. To tak, jakby człowiek, chcąc wyrazić swoją bliskość np. z biedronką, stał się właśnie biedronką. Droga ubóstwa, ogołocenia siebie samego, jest niezbędna tam, gdzie ktoś znacznie większy pragnie zjednoczyć się z kimś zdecydowanie mniejszym. W przypadku zaś nieskończonego Boga i skończonego człowieka różnica jest nieskończona, stąd głębia ubóstwa Boga, który stał się człowiekiem. Tajemnica Wcielenia nie wyczerpuje się jednak w tym Boskim samoogołoceniu. „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem” – nie wahali się mówić Ojcowie Kościoła. Uniżenie się Boga ma na celu wywyższenie człowieka. Jeśli bowiem Bóg może zstąpić i stać się jednym z nas, to znaczy, że my możemy wraz z Nim wstąpić, by cieszyć się życiem wiecznym w Bogu. Innymi słowy, Wcielenie (wczłowieczenie) się Syna Bożego jest zapowiedzią przebóstwienia człowieka. Gdyby Bóg nie mógł stać się człowiekiem (to, że może, wcale nie było oczywiste), to człowiek nie mógłby zostać przebóstwiony, czyli zbawiony. Zbawienie nie polega bowiem na jakimś zewnętrznym werdykcie Pana Boga, ale na osobowym zjednoczeniu człowieka z Bogiem.

To ubogacenie człowieka ubóstwem Boga znalazło swój szczyt w Misterium Paschalnym Chrystusa, Jego śmierci, zmartwychwstaniu i zstąpieniu do piekieł. Uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 8) – pisze Paweł Apostoł. W godzinie unieruchomionych nóg i unieruchomionych rąk Jezus doznał radykalnego ubóstwa, ale zarazem dokonał aktu ostatecznej nadziei bycia u-Boga. Okazuje się zatem, że ubogi w najgłębszym, ewangelicznym znaczeniu tego słowa to ten, kto ogołacając siebie oddaje się w pełnym zaufaniu Bogu. Doświadczenie skrajnego ubóstwa wyrażają słowa Jezusa: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił (Mk 15, 34). Na bycie zaś u-Boga wskazuje zawołanie: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46).

Niektórzy zauważają, że ubóstwo Jezusa Chrystusa jeszcze bardziej niż na krzyżu, objawiło się w tajemnicy zstąpienia do piekieł. Jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku Hans U. von Balthasar sprzeciwia się teologii widzącej w zstąpieniu do piekieł czas najróżniejszych „działań” triumfującego po drugiej stronie Jezusa. Wręcz przeciwnie, „jak na ziemi był On solidarny z żyjącymi, tak w grobie jest solidarny z umarłymi”1. Wielkopiątkowe cierpienie jest jeszcze aktywne. Chrystus wypowiada z krzyża ważne słowa. Doświadczenie Wielkiej Soboty jest natomiast pasywne: „Chrystus należy teraz do «refaim», «niemocnych». Nie może prowadzić aktywnej walki przeciw «mocom piekła», tak jak nie może również subiektywnie «tryumfować», co przecież zakładałoby życie i moc”

2. Jezus nie tylko przyjmuje ogołocenie krzyżowanego skazańca, ale wchodzi w „ubóstwo trupa”. John J. O’Donnell, komentując wizję Balthasara, stwierdza: „Bóg bierze naprawdę serio ludzką wolność. Pozwala On wypowiedzieć człowiekowi swoje „nie” na ofertę miłości posuniętej aż do samowyniszczenia. Zezwala wolnemu człowiekowi wybrać radykalną izolację i samotność. Z drugiej strony, Bóg […] niepokoi swoją miłością samotność zatwardziałego grzesznika zamkniętego w sobie samym. […] Grzesznik znajduje się w piekle, ale nie jest już absolutnie sam. Jego samotność stała się współ-samotnością”

3. Samotny grzesznik spotyka na dnie swojej samotności niepokojącego go swoją ubogą miłością Ukrzyżowanego. To bycie Jezusa z umarłymi jako umarły jest ostatnim i najbardziej dramatycznym aktem wywyższania człowieka poprzez uniżenie Boga, czyli ubogacania nas Jego ubóstwem.

Ogołocenie Syna Bożego na krzyżu i w wydarzeniu zstąpienia do piekieł nie byłoby jednak możliwe, gdyby Bóg sam w sobie, w swoim wewnętrznym i odwiecznym życiu nie był ubogi. Otóż Bóg, który objawił nam się w Jezusie Chrystusie, nie jest samowystarczalnym i posiadającym wszystko samotnikiem, ale wspólnotą miłości trzech Osób, z których każda nie byłaby sobą bez relacji z innymi. Przypatrzmy się biblijnemu objawieniu relacji Ojca i Syna. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie (J 14, 11) – przekonuje Jezus swoich uczniów. Ojciec nie jest bogaty swym Bóstwem sam w sobie, w izolacji od innych Osób, ale dopiero w relacji z Synem jako Ten, który odwiecznie rodzi Syna. Syn niczego nie ma sam z siebie, ale wszystko otrzymuje od Ojca: Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego. […] Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co sam czyni (J 5, 19-20). Wspomniany już von Balthasar stwierdza: „Ubogim jest ten, kto rozdał całą swoją własność. W taki właśnie sposób jest ubogi Ojciec Niebieski, ponieważ, według świadectwa Syna, niczego nie zatrzymał dla siebie. W ten sposób jest uboga, w szczęśliwości wiecznej, cała Boska Trójca; żadna bowiem boska Hipostaza niczego nie ma dla siebie na własność, lecz wszystkim dzieli się z innymi”

4. Również Ojciec i Syn nie stanowią jakiejś zamkniętej w sobie, samowystarczalnej Boskiej diady (niekiedy można spotkać zamknięte w swoim egoizmie pary), ale ich wzajemna miłość przelewa się i wyraża w trzeciej Osobie, w Duchu Świętym. Duch ma zatem wszystko od Ojca i Syna. Jezus obiecując nam Ducha zaznacza: Z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi (J 16, 14-15). Bóg jest ubogi, ponieważ jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, którzy egzystują nie jako samowystarczalne monady, ale jako relacje. Jest to ubóstwo miłości, w którym każda Osoba mówi do pozostałych: „Bez Ciebie nie mam nic. Jedynie w relacji z Tobą jestem bogaty”. Ta wewnętrzna, u-Boga egzystencja Boga jest fundamentem takiego, a nie innego kształtu misji Jezusa ubogiego.

Błogosławieni ubodzy…

Jezus Chrystus przyszedł do wszystkich ludzi i do każdego z osobna, wszak Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2, 4). Nie ulega jednak wątpliwości, że Jezus realizował swą misję przede wszystkim pośród i poprzez ubogich. Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują (Jk 2, 5) – pyta retorycznie św. Jakub. Jezusowa opcja na rzecz ubogich odnosiła się do ludzi żyjących w konkretnym niedostatku. Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą […], ubogim głosi się Ewangelię (Mt 11, 5) – to były główne znaki przyjścia Mesjasza. Trzeba oczywiście zauważyć, że w oczach Boga ubogi, czyli potrzebujący nieustannie Bożej łaski jest każdy człowiek, również ten obfitujący w doczesne dobra. Nie wolno zatem zapominać np. o powołaniu bardzo bogatego Zacheusza czy też samego Ewangelisty Mateusza, który również do biednych nie należał. Być może dlatego ten ostatni pisał: Błogosławieni ubodzy w duchu… (Mt 5, 3), a nie po prostu: Błogosławieni [jesteście], ubodzy… jak to znajdujemy u Łukasza (6, 20).

Błogosławieństwa mówią więcej o Bogu i Jego sposobie działania niż o człowieku. Błogosławieństwa objawiają przede wszystkim Boga, a nie jakąś moralną ideologię czy też filozoficzną koncepcję ludzkiego szczęścia. Bóg przedstawia się jako ten, kto – choć daje się spotkać we wszystkim – w sposób uprzywilejowany jest obecny w ludzkim ubóstwie i nędzy. Tę Bożą preferencję na rzecz ubogich można by porównać do postawy kochającej matki, która największą troską otacza najmniejsze lub najsłabsze dziecko. W tym między innymi wyraża się macierzyński charakter Boga. Nie oznacza to jednak, że Bóg kanonizuje biedę jako dobro samo w sobie. Samo ubóstwo, a tym bardziej nędza, która niszczy człowieka fizycznie i duchowo, nie jest jakimś błogosławieństwem. Ewangeliczna obietnica Królestwa dla ubogich nie jest czysto werbalnym, a tym samym egzystencjalnie niezrozumiałym odwróceniem ról. Krzyż Chrystusa nie jest znakiem biernego cierpiętnictwa w imię przyszłej nagrody, ale raczej znakiem sprzeciwu wobec wszelkiej niesprawiedliwości. Bóg zdecydowanie odrzuca wszystko to, co poniża człowieka. Stąd wezwanie do konkretnej miłości bliźniego, która niejednokrotnie oznacza walkę z ubóstwem i niesprawiedliwością. W ten sposób przejawia się ojcowski (męski) charakter Boga.

Ze sposobu bycia i działania Boga wypływa też potępienie bogactwa: Biada wam, bogaczom… (Łk 6, 24). To „biada” tłumaczą inne fragmenty Ewangelii: przypowieść o głupim bogaczu z konkluzją: Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga (Łk 12, 21); przestroga: Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Łk 16, 13); czy też słynne, aczkolwiek nie do końca dobrze przetłumaczone: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego (Łk 18, 25). Zauważmy, że Jezus nie skupia się tutaj na krytyce bogactwa zdobytego w sposób niegodziwy, ale pokazuje absurd zagarniania wszystkiego wyłącznie dla siebie. Człowiek o takiej mentalności nie tylko nie okazuje koniecznej solidarności z ubogim, ale występuje przeciwko Bogu, który – jak to już stwierdziliśmy – jest wspólnotą Osób, z których żadna nie zatrzymuje niczego wyłącznie dla siebie. W tym kontekście możemy lepiej zrozumieć ewangeliczne wezwania do dawania jałmużny. Chodzi w niej o to, by przestać być bogatym: Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem (Łk 14, 33).

Wyrzeczenie się bogactwa może oznaczać realne wyzbycie się posiadanych dóbr, ale nie tylko i nie w każdym przypadku. Sprzedawanie majątków i rozdzielanie dóbr według potrzeby, o czym mówią Dzieje Apostolskie, było zasadniczo dość naiwnym i nierozsądnym postępowaniem, które szybko zaowocowało dotkliwą biedą i koniecznością inicjowania chociażby przez Pawła Apostoła zbiórek na rzecz głodujących braci w Jerozolimie. Bycie uczniem Chrystusa nie wyklucza zarządzania majątkami i pomnażania dóbr. Komunistyczno-pobożne mrzonki nie są tym, czego potrzebują głodni, spragnieni i nadzy tego świata. Potrzeba natomiast – o czym świadczy niezbicie obecna sytuacja w Polsce – ludzi zdolnych, przedsiębiorczych, umiejących organizować uczciwą pracę dla innych. Człowiek bogaty w dobra, a zarazem ubogi w duchu, czyli taki, który potrafi swoim bogactwem mądrze dzielić się z innymi, na przykład przez stwarzanie miejsc pracy, to skarb dla społeczeństwa. Czyż Boga nie można byłoby porównać do takiego idealnego menedżera? Do Niego należy wszystko, ale On niczego nie zatrzymuje dla siebie, ale daje to, co sam stworzył, w dzierżawę na bardzo korzystnych warunkach. Nieskończenie bogaty Bóg dzięki swojemu nieskończonemu ubóstwu stworzył człowieka, utrzymuje go w istnieniu i powołuje do życia wiecznego.

Na początku było Ubóstwo

Każdy człowiek – bez względu na status materialny – uczestniczy w egzystencjalnym ubóstwie: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę (Hi 1, 20). Księga Rodzaju ukazuje nam ubóstwo stworzenia człowieka z prochu ziemi (por. Rdz 2, 7). W tej perspektywie grzech pierworodny jawi się jako poddanie się pokusie bogactwa: będziecie tak jak Bóg (por. Rdz 3, 5). Paradoksalnie, skutkiem pierwszego grzechu było uświadomienie sobie własnego ubóstwa, co Biblia opisuje jako doświadczenie właśnie nagości. Świadomość własnej nagości nie stała się jednak okazją do pełnego zaufania miłującemu nas Bogu, ale – wręcz przeciwnie – stanowiła przyczynę lęku. Na początku ubóstwo stworzenia było ubóstwem błogosławionym: Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2, 25). Po grzechu to samo ubóstwo okazało się przekleństwem: Przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się (Rdz 3, 10) – przyznaje ukrywający się przed swym Stwórcą Adam. Potrzeba było wcielenia Syna Bożego, aby przywrócić naszemu ubóstwu od początku związane z nim błogosławieństwo. Jezus Chrystus objawił i na nowo podarował to błogosławieństwo poprzez własne ubóstwo. W konsekwencji wezwanie do nawrócenia oznacza między innymi wskazanie na nasze ubóstwo: „Pamiętaj, prochem jesteś i w proch się obrócisz”, co nie jest jednak jakimś pobożnym ponuractwem, ale stanięciem w prawdzie, która wyzwala i ubogaca.

Egzystencjalne ubóstwo dobitnie wyraża Psalm 39: O Panie, mój kres pozwól mi poznać i jaka jest miara dni moich, bym wiedział, jak jestem znikomy. Oto wymierzyłeś moje dni tylko na kilka piędzi, i życie moje jak nicość przed Tobą. Doprawdy, życie wszystkich ludzi jest marnością. Człowiek jak cień przemija… (Ps 39, 5-7). Ta smutna konstatacja ludzkiej nędzy przedziwnie łączy się z zadziwieniem nad wywyższeniem człowieka: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś (Ps 8, 5-6). A zatem człowiek, chociaż doświadcza swojej egzystencjalnej niewystarczalności i ułomności, potrafi dostrzec – dzięki Bożemu objawieniu – że na początku jego stwórcze ubóstwo było wielkim bogactwem i takim może okazać się na końcu, w dniu odejścia z tego świata5.

O prawdzie ubogacenia poprzez ubóstwo świadczy wielu świętych i mistyków. Doświadczenie własnego ubóstwa, pustki i nicości prowadziło ich do pełnego radości zadziwienia nad dziełami Boga. To mistyczne łączenie przeciwieństw polega na tym, aby – jak to ujęła św. Teresa z Lisieux – „odczuwać w swym wnętrzu prawdziwą radość na widok tego, co jest przed oczyma Boga: ubogie maleństwo i nicość”

6. Owa nicość nie ma nic wspólnego z grzeszną nicością zbuntowanego przeciwko swemu Stwórcy stworzenia, ale jest otwarciem na przejęcie nieograniczonych darów Bożej łaski. W tym otwarciu na ubogacenie ze strony Boga tkwi najgłębszy sens różnych dróg ascetycznego ogołocenia. Św. Katarzynie ze Sieny Jezus powiedział: „Jeśli masz tę podwójną znajomość, będziesz szczęśliwa. Jesteś tą, która nie jest. Jestem Tym, który jest”7. Słowa te nie tylko nie zdeprymowały św. Katarzyny, ale dały jej niewyobrażalne poczucie wolności i wdzięczności. Odkrycie, że naszą tożsamość otrzymujemy z nadmiaru miłości Boga trójjedynego, a nie z zachłannego zagarniania wszystkiego dla siebie, stanowi tajemnicę radości świętych. Tymczasem świat zdaje się promować postawę self-made mana, czyli kogoś, kto odnosi sukcesy z przekonaniem, że zawdzięcza je tylko sobie.

Szkołą otwierania się na Boga, który ubogaca nas swoim ubóstwem jest Eucharystia. Ta obecność par excellence Boga pośród nas zadziwia prostotą znaków chleba i wina. A jeśli wciąż „nie czujemy” Eucharystii, to dzieje się tak być może dlatego, że tak naprawdę nie akceptujemy Bożego, nacechowanego ubóstwem sposobu bycia i działania. Być może podświadomie wypatrujemy jakiegoś idola, który by przyszedł, olśniewając nas swym krzykliwym blaskiem i bogactwem, i któremu w bałwochwalczym poczuciu niższości oddalibyśmy się w niewolę. Nie bez powodu największym grzechem w Biblii jest idolatria, czyli oddawanie czci idolom, których cechuje to, iż – w przeciwieństwie do Chrystusa – ogołacają nas swoim bogactwem.

http://www.zycie-duchowe.pl/art-12471.nas-swoim-ubostwem-ubogacil.htm

_______________________________

Ukłon w stronę kobiet. O myciu nóg

Maria, siostra Łazarza, namaszcza stopy Jezusa i ociera je własnymi włosami. W pewnym sensie wyprzedza to, co sam Mistrz uczyni wobec apostołów w Wieczerniku.

 

“Zostaw ją! Przechowała to, aby mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu” (J 12, 7).

Jezus upomina Judasza, a w Ewangeliach według św. Marka i Mateusza, wszystkich uczniów, którzy dokonując szybkich obliczeń, oburzają się na gest kobiety okazującej miłość Mistrzowi. Św. Marek zapisuje, że apostołowie “szemrali przeciw niej”, a Jezus dodaje, że “sprawili jej przykrość” (Por Mk 14, 5-6)

 

W Ewangelii św. Jana kobietą, która namaściła stopy Jezusa, jest Maria, siostra Marty i Łazarza. Nieprzypadkowo.

 

Św. Jan mocno podkreśla, że uczniowie Jezusa to nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. Na pozór banalna obserwacja. Ale apostoł nie ma na myśli jakiejś anonimowej grupki służących czy kucharek, które gotowały Jezusowi i uczniom obiady, choć zapewne niektóry z nich to czyniły. Jan daje wyraźnie do zrozumienia, że kobiety jakimś cudem łatwiej i szybciej orientowały się, o co chodzi Jezusowi, wyznawały w Niego wiarę i o Nim świadczyły. Mężczyźni mieli w tej materii znacznie większe trudności: Nikodem, Piotr, Tomasz, Judasz, faryzeusze, którzy toczą  z Nim zażarty spór. Oni potrzebowali więcej czasu, wewnętrznych walk. Niektórym w ogóle się nie udało. Inni chcieli sobie wszystko logicznie poukładać, zdefiniować. Nie za bardzo to wyszło. Św. Augustyn pisze, że najpierw trzeba uwierzyć, czyli zaufać, żeby zrozumieć. W przeciwną stronę wszystko trwa znacznie dłużej.

 

A kobiety miały swoje sposoby. Zaczęło się już od Maryi, która w Kanie dzięki wierze w Syna, przyczyniła się do pierwszego znaku. Potem Samarytanka, której życie nie najlepiej się układało, spotkała Jezusa i doznała wewnętrznej przemiany. Zadziwiające jest to, że tylko jeden raz we wszystkich ewangeliach Jezus powiedział wprost, że jest Mesjaszem. Nie komu innemu, tylko Samarytance (Por J 4, 26). Natychmiast pobiegła i opowiedziała o tym swoim rodakom.

 

Dalej Marta i Maria, siostry Łazarza, które po śmierci ich brata również wyznały, że Jezus jest Synem Bożym. I brat powrócił do świata żywych. W końcu Maria Magdalena, z której Jezus wyrzucił siedem złych duchów (według Ewangelii nie wiemy, czy była cudzołożnicą). Stała razem z Maryją obok krzyża, potem nad grobem i to jej pierwszej ukazał się Jezus po Zmartwychwstaniu.

 

Wiara tych kobiet za każdym razem rozpoczynała coś definitywnie nowego: Matka Jezusa skłoniła Go do pierwszego znaku; dzięki Samarytance wieść o Mesjaszu po raz pierwszy dotarła poza granice Palestyny; Marta i Maria ufając w moc Mistrza i przyjaciela, przekonały Go, aby dokonał wskrzeszenia Łazarza; w końcu Maria Magdalena pierwsza pobiegła z radosną wieścią o Zmartwychwstaniu Pana.

 

Nie są to poboczne role. Wiara tych kobiet “niosła” pierwszą wspólnotę wierzących. Zresztą, do dzisiaj to głównie kobiety zapełniają kościoły. Przez wieki większość objawień prywatnych została udzielona kobietom. Całe rzesze sióstr zakonnych, lekarek, wolontariuszek, misjonarek prowadzą tysiące najrozmaitszych dzieł miłosierdzia, kierowane miłością do Chrystusa. Nie mówiąc o milionach matek. Łatwo to przeoczyć, zwłaszcza z pozycji władzy w Kościele, która zwykle bardziej jest zauważana i gratyfikowana. Nie chcę przez to powiedzieć, że kobiety wierzą lepiej, a mężczyźni gorzej. Przecież nie o to chodzi. Wszystkie przykłady ucieleśnione w konkretnych postaciach ewangelicznych, kobietach czy mężczyznach, są typami pewnych postaw, które mogą charakteryzować obie płci. Niemniej, jakieś różnice w przeżywaniu wiary i poznawaniu istnieją.

 

Kto wie, być może za wyakcentowaniem wiary kobiet przez św. Jana kryje się jego długoletnie zamieszkiwanie, bycie i rozmowy z Matką Jezusa. Może to dzięki Maryi Jan zobaczył więcej niż pozostali apostołowie i docenił wyjątkowość postawy, sposobu poznania i wrażliwości kobiet w Kościele?

 

Maria, siostra Łazarza, namaszcza stopy Jezusa i ociera je własnymi włosami (Por J 12, 1-10). W pewnym sensie wyprzedza to, co sam Mistrza uczyni wobec apostołów w Wieczerniku. Trzysta denarów za olejek nardowy to również oznaka ogromnej hojności i wielkoduszności Marii, która nie liczy się z kosztami, daje wszystko. Jej uczynek jest odpowiedzią, przejawem wdzięczności. Dlaczego zdobyła się na taki gest?

 

Z Ewangelii według św. Łukasza wiemy, że Maria została pochwalona przez Jezusa za jej postawę słuchania. Gdy pewnego razu pojawił się w Betanii (Por Łk 10, 38-42). Marta od razu zabrała się do roboty. Maria zaś siedziała i słuchała, co Pan ma jej do powiedzenia. Rzadko myśli się o miłości w kategoriach słuchania. Nie tylko wiara rodzi się ze słuchania, miłość też. Słuchanie to najpierw przyjmowanie drugiego i rezygnacja z bycia w centrum uwagi. Gdyby tak tylko częściej praktykować prawdziwe słuchanie, mielibyśmy więcej szczęśliwych małżeństw i mniej wiernych opuszczających Kościół.

 

W każdym razie, zachowanie Marii nie spodobało się nadzwyczaj aktywnej wówczas Marcie, która chciała zakłócić ten “sielankowy” obrazek z życia wiejskiego. (Więc to nie tylko mężczyźni zajęci są różnymi zadaniami niecierpiącymi zwłoki, kobiety też). Jezus ją upomniał, że nie tędy droga i pouczył: “Marto, zacznij od słuchania – wtedy będziesz mogła łatwiej rozeznać, czy należy coś zrobić czy nie. A zapewne niewiele będzie potrzeba”.

 

Maria słuchając słów Jezusa, zrozumiała, co jest istotą Jego misji. Zdobyła się na czyn, który zaszokował, nie tylko rozrzutnością, ale i odwagą. Kobieta ocierająca włosami stopy mężczyzny w tamtych czasach? Na oczach wszystkich? Ten czyn to owoc słuchania. Czyn, który przełamał schemat.

 

Parę dni później Piotr zbuntował się na widok Jezusa, który chciał mu umyć nogi. Nie rozumiał. Być może patrzył na wszystko przez pryzmat władzy i autorytetu. Nie mieściło mu się w głowie, że Mistrz może wykonywać takie posługi. Ale może i najzwyczajniej w świecie nie chciał, żeby ktokolwiek mu mył nogi, ewentualnie niewolnik… Jezus oświadczył, że Piotr teraz niewiele z tego rozumie, ale przyjdzie czas, że zrozumie. Wydaje się, że Maria zrozumiała wszystko znacznie wcześniej.

 

Problemem Piotra było to, że Jezusa słuchał połowicznie. Na zapowiedź wyparcia się, zarzeka się, że tak się wcale nie stanie. Odrzuca słowa Jezusa, chcąc oddać za Niego życie. Zresztą, “podobnie zapewniali wszyscy uczniowie” (Por Mt 26, 35). Mieli swoje racje, nie znali swojej słabości, ale też nie dali sobie powiedzieć, że się mylą. Cóż, Piotr dopiero po fakcie uświadamia sobie, że Jezus miał rację i należało było Go posłuchać.

 

Niedawno Papież Franciszek wprowadził zmianę w obrzędzie umycia nóg w Wielki Czwartek. Można umyć stopy kobietom. Podniosła się fala oburzenia: przecież Jezus w Wieczerniku mył nogi tylko apostołom. (Nota bene,  w tym samym Wieczerniku Eucharystię też ustanowił tylko w gronie Dwunastu). Ale czy ktoś w tym świętym oburzeniu pomyślał, że zanim do tego doszło, to kobieta umyła łzami bądź namaściła stopy Jezusa? I to na oczach apostołów? Czy podczas Ostatniej Wieczerzy zapomnieli, że sam Jezus wcześniej pozwolił sobie namaścić nogi i był za to wdzięczny Marii?

____________________________

Mężczyzną i ojcem pozostajesz do końca życia

2ryby

W życiu każdego człowieka przychodzi czas podsumowywania minionych lat. Dla mężczyzny, ojca i głowy rodziny, jest to szczególny moment, kiedy może on sobie zadać pytanie o efekty włożonej przez niego pracy w służbie swojej rodzinie.

 

 

Oby każdy ojciec już dzisiaj troszczył się, aby jego żona i dzieci podążali w dobrym kierunku.

 

 

Radzi dr Jacek Pulikowski – mąż, ojciec, wykładowca akademicki, świetny mówca. Wyliczać tak można długo. Najważniejsze jednak, że zakochany. W swojej żonie, rodzinie, pracy. Człowiek z pasją. Tą ostatnią jest zwyczajna pomoc w przezwyciężaniu kryzysów małżeńskich, budowaniu relacji rodzinnych czy postawy rodzicielskiej.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ojcostwo/art,136,mezczyzna-i-ojcem-pozostajesz-do-konca-zycia.html
______________________________

“Mój tata jest kłamcą”

MetLife Hong Kong / youtube.com / pk

Mój tata jest najsłodszy na świecie. Jest najmądrzejszy, najsprytniejszy, uczy mnie matematyki… Jest moim supermenem! Ale… jest też kłamcą.

Pewna dziewczynka postanowiła napisać do swojego taty list. Nie byle jaki list.
Ojcostwo nie jest prostą sprawą. Ale miłość do tych których się kocha potrafi przenosić góry!

http://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,154,moj-tata-jest-klamca.html

 

______________________________

Nie lubią całowania, ale o miłości wiedzą więcej niż wam się zdaje

Pustynia Serc / youtube.com / pk

Miłość. Czym jest i skąd się bierze? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań poszukiwano tym razem wśród… dzieci. Posłuchaj jak sobie poradziły.

Z odpowiedzią na pytanie “Czym jest miłość?” problem miałby niejeden dorosły. Dlaczego? Czy miłość jest aż tak skomplikowana? A może to my czynimy ją skomplikowaną…
Posłuchaj jak z tym “problemem” radzą sobie dzieci… Zobacz ten film i kolejny raz daj się zachwycić dziecięcej prostocie i szczerości.
“Zaprawdę, powiadam wam: «Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim»” (Mt 18, 3-4).

http://www.deon.pl/po-godzinach/michalki/art,300,nie-lubia-calowania-ale-o-milosci-wiedza-wiecej-niz-wam-sie-zdaje.html

___________________________

Jak mężczyźni uciekają od kobiet?

Znam wielu mężczyzn, których miłość do żon została uśpiona. Przestali się starać. Uciekają od przykrej prawdy, że relacja, która miała być przygodą życia, stała się tragedią codzienności. Ta ucieczka przybiera różne formy: hektogodzin spędzonych w pracy, w Internecie albo przed telewizorem. Czasami to wolontariat, prace społeczne albo wspólnota religijna. Ucieczką może być w zasadzie wszystko.

Zaryzykuję stwierdzeniem, że większość mężczyzn, pod pozorem wiary we własne siły, wiedzie życie cichej desperacji. Mam na myśli ten stan, w którym żyjemy na pozór normalnie, sprawy mają się dobrze, ale podskórnie czujemy, że nic, albo prawie nic, nie jest tak, jak trzeba. W naszych domach wieje pustką.
Niektórzy udają tak długo i tak dobrze, że na jakiś czas, sami są skłonni uwierzyć w kłamstwo o własnym szczęściu. Inni zapadają w letarg i żyją z dnia na dzień, zrezygnowani i pogodzeni z fałszywym przekonaniem, że już nic się nie zmieni. Jedni i drudzy, co jakiś czas zderzają się z rzeczywistością, i to są te krótkie momenty przebudzenia, które albo nas kompletnie pogrążają, albo pozwalają złapać oddech i zmienić perspektywę. Psychologia nazywa to kryzysem.
Ta trzecia
Z prawdziwą tragedią mamy do czynienia, kiedy na horyzoncie pojawi się inna kobieta; taka, która jeszcze nie odkryła wszystkich kart, i przed którą mężczyzna może wciąż udawać. To jak brudny opatrunek, przyłożonym na ranę, w którą już dawno wdała się gangrena. Może być tylko gorzej.
Byłem świadkiem takiego dramatu. Jeden z moich przyjaciół pogubił się i nie potrafiliśmy mu pomóc. Po pięciu latach małżeństwa zostawił swoją żonę i trzyletnią córkę, związał się z koleżanką z pracy. Lawina ruszyła: w nowym związku wytrzymał zaledwie pół roku. Później była kolejna próba, i kolejna.
Zawsze ten sam scenariusz, tylko relacje coraz krótsze.
Każdego wieczora żal do samego siebie i wyrzuty sumienia ściskają mu gardło w sposób, którego nie można opisać. Będzie zostawiał za sobą poranionych ludzi tak długo, jak długo nie zrozumie, że problemem nie są niewłaściwe kobiety, ani okrutny pech, ale on sam.
Gra nie warta świeczki
Moją ucieczką była praca. Najpierw. Później źle rozumiana duchowość. Zaledwie rok po ślubie więcej czasu spędzałem w biurze i swojej wspólnocie, niż z własną żoną. Kiedy już wracałem do domu, zwykle “odpoczywałem” przed komputerem, tłumacząc to tym, że potrzebuję czasu dla siebie.
Każdy sygnał wysyłany przez Kamilę, który domagał się uwagi, budził moją frustrację. W pewnym momencie przestałem ją zdobywać, a więc zrezygnowałem z tego, co jest wpisane w moją męską tożsamość. W końcu złapałem się na przykrym spostrzeżeniu, że kompletnie się nie rozumiemy. Nie przyszło mi do głowy, że nie możemy się porozumieć, bo mnie w tym związku już nie ma. Kiedy kobiety mówią, że w każdym facecie tkwi ukryty idiota, mają racje.
Praca po kilkanaście godzin dziennie, z weekendami włącznie, przyniosła efekt. Wielka gala, rozdanie branżowych nagród, i jeszcze większe rozczarowanie. Dokładnie pamiętam, jak stałem na scenie, a kolega z zespołu odbierał nasze zasłużone wyróżnienie.
Patrzyłem na ten wielki świat, do którego za chwilę mieliśmy odważnie wkroczyć, a w głowie dźwięczała mi krótka, pusta myśl: i co, to tyle? Tylko tyle? To naprawdę wszystko?
Gra nie była warta świeczki; zatęskniłem do domu, do Niej. To była chwila, kiedy głos sumienia, przedarł się przez wtłoczone przekonania i mój własny egoizm. Nigdy nie cofnęliśmy się za ten punkt, i mam nadzieję, że to już nie nastąpi. Mamy się dobrze.
Nie musisz wygrywać
Świat współczesny, a zwłaszcza jego męska część, zwariował na punkcie osiągnięć. Uczymy się zarządzać czasem, planować zadania, i realizować cele. Powszechnie przyjęto, i nikt już tego nie neguje, że mężczyzna jest zorientowany na zadanie; na przejście od punktu A do punktu B.
Muszę powiedzieć coś bardzo niepopularnego wśród teoretyków męskości: to absolutna bzdura. Tym bardziej szkodliwa, że wygłaszana równie często z motywacyjnych mównic, jak i kościelnych ambon. To podejście, które przywiązuje nas do kieratu na dwadzieścia okrążeń, tylko po to, aby udowodnić, że możemy zrobić kolejne dziesięć. Możemy; tylko po co?
Podstawowy problem z tą perspektywą polega na tym, że szczęście jest czymś, co dopiero nastąpi; stanem, który dopiero mamy osiągnąć. Wtłaczamy w siebie system, który każe nam koncentrować się na tym, czego jeszcze nie mamy, zamiast myśleć o tym, co mamy i co jest naprawdę ważne. Zaczynamy wierzyć, że będziemy szczęśliwi, jeśli spełnią się nasze pragnienia, kiedy dokonamy zmiany (siebie, innych, miejsca, okoliczności), albo coś zyskamy (awans, aprobatę innych, cokolwiek).
Tymczasem, to właśnie te pragnienia unieszczęśliwiają nas, bo doskonale wiemy, że to dziura bez dna. Jedno spełnienie otwiera kolejne niespełnienie. Po drodze następuje tylko chwila doraźnej przyjemności. To niewolnictwo, które nazwaliśmy rozwojem. Dodatkowo, w taki sposób manifestuje się nasz egoizm, bo doskonale wiemy, że ten proceder szkodzi naszym bliskim, a mimo wszystko, koncentrujemy się na tym, aby to nam było lepiej.
Czytając “Dzikie serce” Eldredga (książkę, która stanowi bezpośrednią inspiracją tego cyklu) długo nie rozumiałem fragmentu, w którym autor podkreśla, że mężczyzna nie może walczyć o swój komfort, swoje dobro; że jego naturalnym powołaniem jest bycie dla innych, i tylko wtedy może być szczęśliwy. Nie rozumiałem, bo ta konstrukcja rzuca wyzwanie mojemu ego.
Wyjście awaryjne
Przyjrzyj się swojej ucieczce. Kiedy ostatni raz usiadłeś z żoną, i rozmawiałeś z nią zupełnie szczerze, spontanicznie? Jeśli jesteś wierzący, kiedy modliłeś się za nią z wdzięcznością? Nie prosząc, nie żaląc się Bogu na to, czego wam brakuje, ale dziękując?
Jeśli z Bogiem ci nie po drodze: kiedy ostatni raz powiedziałeś komuś, za plecami swojej żony, że ona jest wspaniałą kobietą, najważniejszym człowiekiem w Twoim życiu?
Dzień, w którym zrobiłeś to ostatnio, jest pierwszym dniem drogi, z której musisz zawrócić. To będzie droga powrotna do twojego domu.
Jesteś zwycięzcą
Ostatnią rzeczą z jaką chciałbym was zostawić, to przekonanie, że mężczyzna powinien realizować się w domu i tylko w domu. Nie, to skrajność. Musimy podejmować aktywności, które wykraczają daleko poza nasze małżeńskie i rodzicielskie relacje. Żaden człowiek nie jest ograniczony tylko i wyłącznie do domowego miru.
Chodzi o coś zupełnie innego: wszystkie działania, wszystkie rzeczy, których się podejmujesz, jeśli są zakamuflowaną ucieczką od tych, których kochasz, nie przyniosą nic, oprócz rozczarowania. To tylko gra pozorów. Ale kiedy przestaniesz udawać, że wszystko jest w idealnym porządku (a nigdy nie jest), i przestaniesz uciekać z własnego domu, będziesz mógł realizować wszystko to, co jest dla ciebie ważne. Bez strat i – jakkolwiek wzniośle to brzmi – nie po to, aby stać się szczęśliwym, ale dlatego, że będziesz szczęśliwy.
To nie teoria.

 

 

To trzeci tekst z dłuższego cyklu My – mężczyźni, który postanowiłem zrealizować dla wspierającej mnie społeczności Banity. Ta praca jest moim “dziękuje” dla wszystkich mężczyzn, których obecność pozwala mi być dobrym mężem, ojcem, bratem, synem, przyjacielem. Jesteście ważni. Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: haloziemia.pl

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,396,jak-mezczyzni-uciekaja-od-kobiet.html

_________________________

 

_________________________________________________________________________________________________

O autorze: Słowo Boże na dziś