Do was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie upadli. – Narodowe Święto Niepodległości – Środa, 11 listopada 2015r., św. Marcina z Tours

Myśl dnia

Groby żołnierzy są najlepszymi kazaniami o pokoju.

Albert Schweitzer

W całym życiu najistotniejsze jest to, czy przyjmujemy rzeczy za oczywiste, czy też z wdzięcznością.
Gilbert Keith Chesterton

Cytat dnia

Ten tylko wart nazwy człowieka, który ma pewne przekonania i potrafi je

bez względu na skutki wyznawać czynem.

Józef Piłsudski

12038034_953999371349807_5091091396621313200_n

 

Dziękujmy, dziękujmy i jeszcze raz dziękujmy! To nam się bardzo przyda! To nas wewnętrznie ubogaci.

Jeżeli widzisz w sobie przyczyny braku wdzięczności, proś Boga Ojca o łaskę przemiany twojego serca.

_______________________________________________________________________________________________________

SŁOWO BOŻE

_______________________________________________________________________________________________________

 

WSPOMNIENIE ŚW. MARCINA Z TOURS, BISKUPA

 

Tekst: bp Józef Zawitkowski. Melodia: ks. Wiesław Kądziela.

ŚRODA XXXII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Mdr 6,1-11)

Mądrość konieczna dla władców

Czytanie z Księgi Mądrości.

Słuchajcie, królowie, i zrozumiejcie,
nauczcie się, sędziowie ziemskich rubieży.
Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie
i chlubicie się mnogością narodów,
bo od Pana otrzymaliście władzę,
od Najwyższego panowanie:
On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi.
Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie
aniście prawa nie przestrzegali,
ani poszli za wolą Boga,
przeto groźnie i rychło natrze On na was,
będzie bowiem sąd surowy nad panującymi.
Najmniejszy znajdzie litościwe przebaczenie,
ale mocnych czeka mocna kara.
Władca wszechrzeczy nie ulęknie się osoby
ani me będzie zważał na wielkość.
On bowiem stworzył małego i wielkiego
i jednakowo o wszystkich się troszczy,
ale możnym grozi surowe badanie.
Do was więc zwracam się, władcy,
byście się nauczyli mądrości i nie upadli.
Bo ci, co świętości święcie przestrzegają,
dostąpią uświęcenia,
a którzy się tego nauczyli,
ci znajdą słowa obrony.
Pożądajcie więc słów moich,
pragnijcie, a znajdziecie naukę.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 82,3-4.6-7)

Refren: Powstań, o Boże, osądź Twoją ziemię.

„Ujmijcie się za sierotą i uciśnionym, *
oddajcie sprawiedliwość ubogim i nieszczęśliwym.
Uwolnijcie uciśnionego i nędzarza, *
wyrwijcie go z rąk występnych”.

Ja rzekłem: „Jesteście bogami, *
jesteście wszyscy synami Najwyższego.
Lecz wy pomrzecie jak ludzie, *
poupadacie wszyscy jak książęta”.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (1 Tes 5,18)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Za wszystko dziękujcie Bogu,
taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 17,11-19)

Niewdzięczność uzdrowionych z trądu

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A gdy szli, zostali oczyszczeni.
Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.
Jezus zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”.
Do niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Równi wobec Boga

Bywa, że osoba, od której spodziewaliśmy się najmniej wdzięczności, potrafi ją okazać, a przyjaciele odwracają się plecami. Gdy Jezus uzdrowił dziecięciu trędowatych, tylko jeden przyszedł i podziękował Mu za to. Był to Samarytanin, cudzoziemiec, którego naród był skłócony z Żydami. Jezus uzdrawiał bez względu na to, czy ktoś należał do Narodu Wybranego, czy nie, czy był grzesznikiem, czy też sprawiedliwym. Najważniejsza była wiara: „Wstań, idź! Twoja wiara cię uzdrowiła”. Wiara w Chrystusa jednoczy ludzi różnych ras i kultur. Wszyscy oni, jeśli tylko wierzą w Syna Bożego, są równi wobec Boga. Dlatego my sami nie stwarzajmy też sztucznych podziałów i barier, bo są one obce Ewangelii.

Panie, powierzam tych, którzy żyją w miejscach, gdzie panuje nienawiść z powodu wyznawanej religii, koloru skóry i pochodzenia. Wprowadź tam miłość i uzdolnij ludzkie serca do przebaczania.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

***********

Św. Marcina z Tours

9,09 / 9,09
Podczas dzisiejszej modlitwy pozwól Duchowi Świętemu na to, by pokazał ci, jakie tak na prawdę są twoje postawy wobec Pana Jezusa. Być może to, co zobaczysz, zaskoczy cię, ale nie bój się stanąć twarzą w twarz z Prawdą. Pozwól, by Duch Święty sam prowadził twoją modlitwę. Postawa twojego skupienia i Jego łaska pomogą ci w tym najlepiej.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza.
Łk 17, 11-19
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».To, co jest faktem, to uzdrowienie dziesięciu śmiertelnie chorych ludzi. Zapewne w tamtym okresie tak spektakularne uzdrowienia z trądu nie były częste. Dlatego takie wydarzenie musiało siłą rzeczy powodować wielkie emocje: zdumienie, sensację, podniecenie tłumu, zdziwienie, może zakłopotanie. Dlaczego nie wywołało wdzięczności samych uzdrowionych?Łatwo jest napiętnować brak wdzięczności Bogu i wszystko spłycić. Pytanie, dlaczego do niego dochodzi?Co sprawia, że tobie brakuje wdzięczności za to, co w każdej chwili dostajesz od Boga? Może to roszczeniowa postawa, niedostrzeganie dobra wokół siebie, ciągła gonitwa za “czymś więcej”, ciągły brak zgody na siebie i swoje słabości, za wysokie wymagania wobec siebie, przesadna ambicja. Zastanów się nad tym, jak to wygląda u ciebie.

Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».Jeżeli widzisz w sobie przyczyny braku wdzięczności, proś Boga Ojca o łaskę przemiany twojego serca. Jeżeli ich jeszcze nie widzisz, postaraj się ponownie wrócić do tej modlitwy.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak było na początku teraz i zawsze i na wieki wieków Amen.
http://modlitwawdrodze.pl/home/
************

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 17, 11-19

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Arno Meintjes Wildlife / Foter / CC BY-NC)

Ulituj się nad nami…

 

Wdzięczny Samarytanin
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami.

 

Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni.

 

Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.

 

Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

 

Opowiadanie pt. “Duża pomoc małego”
Lew zbudzony z drzemki psotami mysz, chwycił jedną z nich i groził, że za karę natychmiast ją zje. – Daruj mi życie – prosiła mysz – a nie zapomnę ci tego i odwdzięczę się kiedyś. Lew rozbawiony propozycją rewanżu puścił ją wolno.

 

Niedługo potem ten sam lew nie mógł uwolnić się z sideł myśliwych. Wtedy zjawiła się mysz, przegryzła sznur pułapki i lew był wolny.

 

Refleksja
Wdzięczność nie jedno ma imię. Możemy i powinniśmy być wdzięczni za wszystko, ale przede wszystkim za dar życia. To życie jednak w dużej mierze zależy od innych ludzi. Mają oni na nas wpływ pośredni, ale też i bezpośredni. Powinniśmy dziękować zatem naszym życiem za każdą sytuację, szczególnie wtedy, gdy doświadczamy od kogoś dobra. Zdarzają się też i złe sytuacje, za które też trzeba dziękoiwać, bo przecież każdy z nas uczy się na błędach…

 

Jezus uczy nas, że jest wielu takich ludzi, m.in. także i my, za co mają dziękować Bogu. Tymczasem wielu z nas za otrzymane dobro nie tylko, że nie dziękuje, ale wzgardza Stwórcą, ale też i tymi, którzy są autorami dobrego czynu. Jezus przypomina, że powinniśmy dziękować twórcom dobra, którego doświadczamy na co dzień. Jeśli nie ma w nas wdzięczności, nasze życie bowiem nic nie jest warte…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak okazywać wdzięczność innym ludziom?
2. Czy dziękujesz Bogu za dar życia?
3. Jak odkrywać Boga we wszystkich rzeczach?

 

I tak na koniec…
W całym życiu najistotniejsze jest to, czy przyjmujemy rzeczy za oczywiste, czy też z wdzięcznością (Gilbert Keith Chesterton)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,413,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-17-11-19.html

**********

#Ewangelia: O pożyteczności dziękowania

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: “Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.

 

Na ich widok rzekł do nich: “Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.

 

Jezus zaś rzekł: “Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”. Do niego zaś rzekł: “Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.

 

Rozważanie do Ewangelii

 

Wdzięczność tak naprawdę nie jest (nie powinna być) potrzebna temu, komu się należy, ale temu, który dziękuje. Dziękowanie pomnaża otrzymany dar, powoduje, że nawet najbardziej materialny dar staje się “duchowy”, to znaczy budujący obdarowanego także “od wewnątrz”. Nadto dziękowanie czyni człowieka lepszym. Czy spotkaliśmy kiedyś człowieka, który miałby we krwi szczere okazywanie wdzięczności i jednocześnie byłby złym człowiekiem? Sądzę, że nie.

 

Dziękujmy, dziękujmy i jeszcze raz dziękujmy! To nam się bardzo przyda! To nas wewnętrznie ubogaci.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2639,ewangelia-o-pozytecznosci-dziekowania.html

**********

______________________________________________________________________________________________________

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

11 Listopada

************

Św. Marcin z Tours – troska i radość daru

Marek Wójtowicz SJ

Św. Marcin z Tour (316-397) (mal. Antoon van Dijck)

Urodził się w 316 roku w Panonii (dzisiejsze Węgry). Uczył się w Pawii, w Lombardii. Został rycerzem cesarskim mając 15 lat. W ikonografii spotykamy go na koniu, gdy odcina połę swego płaszcza, by nakryć nią zziębniętego żebraka. Zdarzenie miało miejsce w Amiens we Francji. Mając 18 lat, przyjął chrzest. W roku 356 opuścił wojsko i dołączył do uczniów św. Hilarego w Poitiers.

Powróciwszy do rodzinnego kraju sprawił, że chrzest przyjęła jego matka. W swoich ojczystych stronach spotkał się z przykrościami ze strony arian, dlatego powrócił  z powrotem do Galli, gdzie założył dwa klasztory i gdzie został wybrany na biskupa Tours. Mnisi, których gromadził wokół siebie, łączyli osobistą modlitwę z apostolstwem. Prowadził wiele dzieł misyjnych w różnych częściach ówczesnej Europy. Święty biskup rozmawiał z cesarzem i innymi władcami, by pozyskać ich dla swego przedsięwzięcia ewangelizacji ludów Europy. Dla błądzących w wierze heretyków był bardzo łagodny, za to dla siebie niezwykle surowy i wymagający.
Warto naśladować postawę hojności św. Marcina. W ten sposób na co dzień współtworzyć będziemy chrześcijańską kulturę, której cechą charakterystyczna jest zdolność do bycia darem dla innych. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!
W najbliższych tygodniach, przed świętami Bożego Narodzenia, organizowane będą zbiórki odzieży i  produktów spożywczych przeznaczonych dla ubogich rodzin w Polsce i zagranicą. Apelują o to organizacje pozarządowe, głównie “Caritas Polska”, “Pomoc Kościołowi w potrzebie”, a także PCK i TPD czy Radio Maryja, dzięki popularnej audycji “Mogę, chcę pomóc”. W dniu 29 listopada, jak co roku, Redakcja I programu Polskiego Radia organizuje ogólnopolską zbiórkę odzieży i artykułów żywnościowych dla dzieci pod hasłem “Pomóż im przetrwać zimę”.
Dlatego warto usunąć z naszych mieszkań, szaf i spiżarni to, czego mamy za dużo, a także to wszystko, co zbędne a jest jeszcze w dobrym stanie. Może ktoś ma pięć zastaw obiadowych, a wystarczą mu trzy? Nie mówiąc o zbędnych rondlach, naczyniach i garnkach…
Być może ktoś z czytelników portalu Deon.pl zrobi przegląd książek na swoich półkach i okaże się, że większy pożytek byłby z nich wtedy, gdyby zamiast tam leżeć, mogły je czytać np. dzieci z polskich rodzin na Litwie, Białorusi czy Ukrainie. Zbiórkę książek  dla polskich dzieci na Ukrainie prowadzą np. harcerze w Łodzi. A zatem, za przykładem św. Marcina, zakaszmy ręce i do dzieła!

http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,45,sw-marcin-z-tours-troska-i-radosc-daru.html

________________________________________________________________________________________________________

TO WARTO PRZECZYTAĆ

**********

97 lat temu Polska odzyskała niepodległość

PAP / psd

(fot. gary yim / Shutterstock.com)

11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu władzę wojskową i naczelne dowództwo podległych jej wojsk polskich. Tego samego dnia Niemcy podpisały zawieszenie broni kończące I wojnę światową. Po ponad 120 latach Polska odzyskiwała niepodległość.

 

Na przełomie października i listopada 1918 r. wobec rozpadu monarchii austro-węgierskiej i zapowiedzi bliskiej klęski Niemiec Polacy coraz wyraźniej odczuwali, że odbudowa niepodległego państwa polskiego jest bliska.

 

Sytuacja międzynarodowa była dla Polski wyjątkowo korzystna. Cztery lata wcześniej w chwili wybuchu I wojny światowej Polacy mogli jedynie pomarzyć o tym, że w momencie jej zakończenia wszystkie trzy państwa zaborcze będą właściwie bezsilne. W wyniku trwającej 52 miesiące wojny łącznie poległo lub zmarło z ran ok. 9,5 mln żołnierzy (szacunki wahają się od 8,4 do 11,8 mln); ok. 20 mln odniosło rany. Wśród poległych i zaginionych bez wieści było ok. 500 tys. Polaków, żołnierzy różnych armii zaborczych.

 

Szansy danej przez historię Polacy nie zmarnowali i aktywnie przystąpili do przejmowania władzy na ziemiach polskich okupowanych przez państwa centralne.

 

W Cieszynie już od 19 października 1918 r. działała i sprawowała funkcje rządowe Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego pod przewodnictwem księdza Józefa Londzina.

 

28 października 1918 r. w Krakowie posłowie polscy do parlamentu austriackiego powołali Polską Komisję Likwidacyjną, która dwa dni później przejęła władzę w Galicji. Na jej czele stanął Wincenty Witos, przywódca PSL “Piast”.

 

31 października rozpoczęto przejmowanie władzy w okupowanej przez Austro-Węgry części Królestwa. W nocy z 6 na 7 listopada w zajętym kilka dni wcześniej Lublinie powołano Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, którego premierem został Ignacy Daszyński, przywódca galicyjskich socjalistów.

 

W Warszawie od września 1917 r. działała powołana przez Niemcy i Austro-Węgry Rada Regencyjna. Jej członkami byli książę Zdzisław Lubomirski, arcybiskup Aleksander Kakowski i hrabia Józef Ostrowski. W grudniu 1917 r. Rada Regencyjna utworzyła gabinet ministrów, na czele którego stanął Jan Kucharzewski.

 

Na początku listopada 1918 r. regenci zdawali sobie sprawę, że ich polityczna rola dobiega końca i starali się powołać rząd, który miałby szerokie poparcie społeczne i któremu mogliby oddać władzę z przekonaniem, że w możliwie krótkim czasie przeprowadzi on wybory do Sejmu.

 

Sytuację polityczną w Warszawie zmieniło w sposób zasadniczy przybycie 10 listopada 1918 r. specjalnym pociągiem z Berlina uwolnionego z twierdzy magdeburskiej Józefa Piłsudskiego. Na Dworcu Głównym powitał go m.in. reprezentujący Radę Regencyjną książę Zdzisław Lubomirski.

 

Tuż po przybyciu do Warszawy Piłsudski odbył rozmowy z członkami Rady Regencyjnej. W ich wyniku zrezygnował z planowanego wyjazdu do Lublina, gdzie od trzech dni na wyzwolonych terenach działał Tymczasowy Rząd Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim na czele. Rząd ten zresztą na wiadomość o jego powrocie z Magdeburga oddał mu się do dyspozycji.

 

Na decyzję Piłsudskiego o pozostaniu w stolicy bez wątpienia miał wpływ fakt, iż w dniu jego przybycia do Warszawy niemiecka okupacja była już w stanie rozkładu i perspektywa utworzenia Rządu Narodowego w stolicy wydawała się bardzo bliska.

 

Generalny Gubernator gen. Hans von Beseler potajemnie opuścił miasto, a Polska Organizacja Wojskowa razem z żołnierzami Polskiej Siły Zbrojnej, będącej pod rozkazami Rady Regencyjnej, przystąpiły do rozbrajania stacjonujących w Warszawie oddziałów niemieckich. Na ogół akcja rozbrajania przebiegała bez walki, choć zdarzały się również ostre starcia. Do zaciętych walk doszło m.in. przy opanowywaniu Ratusza i Cytadeli.

 

Przyjazd Piłsudskiego do Warszawy wywołał powszechny entuzjazm jej mieszkańców i tylko o jeden dzień wyprzedził wiadomość o tym, że w okolicach Compiegne delegacja rządu niemieckiego podpisała zawieszenie broni, które kończyło działania bojowe I wojny światowej.

 

W tych dniach Polacy uświadomili sobie, że po latach niewoli odzyskali niepodległość. Atmosferę tej wyjątkowej chwili tak opisywał Jędrzej Moraczewski: “Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma +ich+. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (…) Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie dozna w swym życiu najwyższej radości” (J. Moraczewski “Przewrót w Polsce”).

 

11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna “wobec grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego, dla ujednolicenia wszelkich zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju” przekazała władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich, jej podległych, brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu.

 

Trzy dni później Rada Regencyjna rozwiązała się, oświadczając jednocześnie, iż “od tej chwili obowiązki nasze i odpowiedzialność względem narodu polskiego w Twoje ręce, Panie Naczelny Dowódco, składamy do przekazania Rządowi Narodowemu”.

 

Piłsudski mając powszechne poparcie społeczne, zdecydował się przejąć władzę od regentów, podkreślając w ten sposób jej ciągłość i legalny charakter. Nie wszyscy byli zadowoleni z tej procedury, wskazując na to, iż Piłsudski nie powinien być sukcesorem instytucji powołanej do życia przez okupantów.

 

Rząd lubelski rozwiązał się, Rada Regencyjna ustąpiła, a Polska Komisja Likwidacyjna zaakceptowała istniejącą sytuację. 13 listopada właśnie szefowi rozwiązanego rządu lubelskiego Ignacemu Daszyńskiemu Piłsudski powierzył misję tworzenia nowego gabinetu. Zakończyła się ona jednak niepowodzeniem, przede wszystkim z powodu sprzeciwu stronnictw prawicowych, zwłaszcza Narodowej Demokracji.

 

Ostatecznie 18 listopada pierwszy oficjalny rząd niepodległej Polski utworzył inny socjalista Jędrzej Moraczewski, który nie wzbudzał tak wielkich obaw prawicy, jak Daszyński.

 

Cztery dni później 22 listopada 1918 r. nowy rząd opracował, a Piłsudski zatwierdził “Dekret o najwyższej władzy reprezentacyjnej Republiki Polskiej”. Na mocy tego dekretu, który był swego rodzaju ustawą zasadniczą, Piłsudski obejmował, jako Tymczasowy Naczelnik Państwa “Najwyższą Władzę Republiki Polskiej” i miał ją sprawować do czasu zebrania się Sejmu Ustawodawczego.

 

Dekretem z 28 listopada 1918 r. wybory do Sejmu zarządzone zostały na 26 stycznia 1919 r.

 

Listopad 1918 r. był dopiero początkiem budowy niepodległej Polski i początkiem walki o jej granice. 29 listopada 1918 r. Piłsudski zwracając się w Belwederze do grona najbliższych współpracowników tak mówił o odzyskanej niepodległości: “Jest to największa, najdonioślejsza przemiana, jaka w życiu narodu może nastąpić. Przemiana, w której konsekwencji powinno się zapomnieć o przeszłości; powinno się przekreślić wielkim krzyżem stare porachunki (…) A czas przed nami jest krótki i tylko wspólnym wysiłkiem możemy zadecydować, na jakiej przestrzeni, w jakich granicach naszą wolność obwarujemy i jak silnie staniemy na nogach, zanim dojdą z powrotem do siły i pełnego głosu sąsiedzi ze wschodu i z zachodu” (B. Miedziński “Wspomnienia”, “Zeszyty Historyczne”, z. 37, Paryż 1976).

 

W okresie międzywojennym toczono ostre spory o to, które z wydarzeń jesieni 1918 r. uznać należy za symboliczny moment odzyskania przez Polskę niepodległości.

 

Z punktu widzenia piłsudczyków najważniejszym wydarzeniem było przybycie 10 listopada do Warszawy z magdeburskiej twierdzy Piłsudskiego. Z kolei lewica przekonywała o znaczeniu utworzonego w Lublinie rządu Daszyńskiego.

 

Ostatecznie Sejm RP w 1937 r. uznał, że Święto Niepodległości obchodzone będzie 11 listopada “jako rocznica odzyskania przez naród polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego wodza narodu w walkach o wolność ojczyzny”.

 

W latach 1939-1944 oficjalne lub jawne obchodzenie Święta Niepodległości było niemożliwe. W roku 1945 władze komunistyczne świętem państwowym uczyniły dzień 22 lipca. W okresie PRL Święto Niepodległości zostało zakazane. Jakiekolwiek próby kultywowania obchodów dnia 11 listopada groziły surowymi represjami ze strony władz.

 

Święto Niepodległości 11 listopada przywrócono ustawą Sejmu wybranego w czerwcu 1989 r.

http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,25804,97-lat-temu-polska-odzyskala-niepodleglosc.html

**************

3 powody, dla których warto się troszczyć o Ojczyznę

Różaniec

Ks. Łukasz Wiśniewski MIC

(fot. shutterstock.com)

Św. Paweł napisał, że “nasza Ojczyzna jest w niebie” (por. Flp 3, 20). Nie oznacza to jednak, że mamy nie szanować tej ziemskiej. Wręcz przeciwnie. Jak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, miłość Ojczyzny wynika z IV przykazania Bożego (zob. nr 2199).

 

W porządku miłości pierwsze miejsce zajmuje przykazanie miłości Boga, z którego wypływa drugie: kochaj bliźniego jak siebie samego. Tylko taka perspektywa pozwala nam spojrzeć na miłość Ojczyzny jako miłość do wspólnoty osób, w której się urodziliśmy i wychowaliśmy, a także odkrywaliśmy działanie Boga.
1. Język narodowy

 

W 1985 r. papież Jan Paweł II mówił podczas przemówienia do młodzieży o wielkiej roli języka narodowego i szacunku, którym należy go obdarzać: “Język tworzy wspólnotę, sprawia, że czujemy się związani z narodem, ludem lub plemieniem. Poprzez język uczestniczymy w tej wspólnocie”. Choć oficjalnym językiem Kościoła jest łacina, to większość modlitw, także lektura słowa Bożego oraz nauka modlitwy odbywa się w językach narodowych, aby móc jeszcze lepiej poznawać Boga, słuchać Jego słowa i umacniać więzy wspólnoty wierzących.

 

2. Wiedza historyczna

 

Umiłowanie Ojczyzny wyraża się także w znajomości historii narodu. We wspólnocie Kościoła wspominamy wydarzenia z życia Chrystusa czy z historii Kościoła, które przypominają nam o wielkich dziełach Boga. Podobnie w chwilach ważnych dla Ojczyzny wierzący powinni w sposób szczególny pamiętać w modlitwie o swoim kraju, o tych, którzy zginęli w jego obronie czy też w walce o jego wolność. Trudne wydarzenia dają zawsze okazję do refleksji nad dzisiejszym stanem naszego kraju i rozwiązaniem ważkich problemów społecznych. Kościół przez wieki był miejscem, w którym szanowano i pielęgnowano pamięć o historii. Zainteresowanie wspólną historią jest konkretnym przejawem miłości Ojczyzny.

 

3. Odpowiedzialność za dobro wspólne

 

Wiara w Boga wyraża się także poprzez kulturę narodową. Dzięki wspólnocie ludzi wierzących, którzy tworzyli kulturę w perspektywie wiary, jesteśmy dzisiaj spadkobiercami ogromnego dziedzictwa, na które składa się wiele dzieł literatury, malarstwa czy zabytków architektury, będących nośnikami wiary i tożsamości narodowej. Miłość Ojczyzny wyraża się w odpowiedzialności za dobro wspólne. Kościół przypomina, że każdy wierzący obywatel jest zobowiązany do tego, aby w miarę swoich możliwości troszczył się o rozwój swojego kraju poprzez uczciwą pracę, a także prowadzenie działalności gospodarczej, społecznej czy wychowawczej w rodzinach i szkole.

 

Miłość Ojczyzny nie jest tylko uczuciem, ale przejawia się w codziennych decyzjach, które dotyczą wykonywanej pracy, poszanowania dobra wspólnego, zachowywania tradycji narodowych i świętowania ważnych dni z historii Polski. Dowodem tej miłości jest także aktywna postawa obywatelska w trosce o prawo, które będzie respektować wartości chrześcijańskie, oraz modlitwa za rodaków; modlitwa, która otwiera na postawę ewangelicznego oddawania życia za drugiego w codzienności poprzez wyzbywanie się egoizmu.
http://www.deon.pl/po-godzinach/historia-i-spoleczenstwo/art,265,3-powody-dla-ktorych-warto-sie-troszczyc-o-ojczyzne.html

***********

Msza św. za ojczyznę z udziałem prezydenta

PAP / psd

(fot. PAP/Radek Pietruszka)

Potrzeba nam narodowej zgody, abyśmy razem udźwignęli brzemię odpowiedzialności za przyszłość naszego narodu i państwa – mówił biskup polowy WP Józef Guzdek podczas mszy św. w intencji ojczyzny, w której uczestniczył prezydent Andrzej Duda z małżonką.

 

Mszy św. odprawianej w 97. rocznicę odzyskania niepodległości Polski w bazylice Św. Krzyża w Warszawie przewodniczył biskup polowy Wojska Polskiego gen. bryg. Józef Guzdek. Współkoncelebrowali ją abp Henryk Hoser, biskup warszawsko-praski oraz kapelan prezydenta ks. Zbigniew Kras.

 

Bp Guzdek podczas homilii przypomniał, że ponad sto dwadzieścia lat trwały zmagania i modlitwa narodu polskiego o zmartwychwstanie ojczyzny. “Wybuchały kolejne powstania. Nasilał się terror, konfiskaty majątku i karne deportacje. Trwała walka z religią katolicką, językiem i kulturą polską. Ale naród się nie poddawał” – podkreślił.

 

Dodał, że nieustannie trwała walka o zachowanie ducha polskości oraz moralne i duchowe odrodzenie narodu, a “największy wkład w to dzieło wniosły silne Bogiem polskie rodziny”. “Matki uczyły pacierza w ojczystym języku oraz kształtowały charaktery dzieci i młodzieży w duchu ewangelicznych wartości. Ojcowie opowiadali o chwale polskiego oręża i przekazywali narodowe tradycje” – mówił bp Guzdek.

 

Przypomniał, że naturalnym sojusznikiem rodzin w kształtowaniu prawych sumień i wychowaniu patriotycznym był Kościół katolicki. “Księża i zakonnicy nawoływali do pracy u podstaw – do pracy nad kształtowaniem serc i umysłów. (…) Uświadamiali Polakom, że na wiosnę wolności trzeba przygotować elity: nauczycieli, dyplomatów, inżynierów i rolników, aby gdy ona nadejdzie, można ją było dobrze zagospodarować – podkreślił biskup polowy.

 

W 1918 r. – jak przypomniał – pojawił się wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności: udział w I wojnie światowej wyraźnie osłabił siły trzech zaborców, nadarzyła się więc doskonała okazja, aby wybić się na niepodległość. “Do zwycięstwa i odrodzenia polskiego państwa poprowadził znakomity strateg Józef Piłsudski, który jako komendant stanął na czele Legionów Polskich. Wspierało go w tym dziele wielu wybitnych rodaków. Wspomnę tylko dwóch znanych w świecie dyplomatów: Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego. To oni przypominali o prawach narodu polskiego do własnego państwa na forum międzynarodowym” – przypomniał bp Guzdek.

 

Jego zdaniem polskie elity w tamtym trudnym czasie odradzania się Ojczyzny zdały egzamin – zdali go politycy i dyplomaci, dowódcy i żołnierze, zdał go Kościół i cały naród. “Teraz nadszedł czas naszej próby. Tylko wspólne działania mogą przynieść wspaniałe owoce. Tak bardzo nam potrzeba narodowej zgody, abyśmy razem udźwignęli brzemię odpowiedzialności za przyszłość naszego narodu i państwa” – mówił biskup polowy.

 

Dodał, że trwając na modlitwie, nie chcemy jednak ograniczać się tylko do wspomnień. “Pragniemy czerpać z mądrości i doświadczenia minionych pokoleń, aby jeszcze lepiej budować nasze dziś i jutro” – mówił.

 

“Pośród wielu zadań, myśląc o przyszłości naszej Ojczyzny, najważniejszą jest troska o rodziny i wychowanie młodego pokolenia” – dodał.

 

Przekonywał, że należy uczynić wszystko, aby “stworzyć kulturę szacunku dla pielęgnowania trwałości małżeństw i rodzin”. “W rodzinie bowiem człowiek przychodzi na świat, rozwija swoje talenty, uczy się miłości Boga i Ojczyzny. W domu rodzinnym dzieci i młodzież dojrzewają w odpowiedzialności za siebie i za innych, nabywają zdolności do poświęcenia i ofiary na rzecz dobra wspólnego” – podkreślił bp Guzdek.

 

Dodał, że w dziele wychowania młodego pokolenia niezwykle ważną rolę pełni szkoła, która powinna przekazywać nie tylko wiedzę, ale także wprowadzać dzieci i młodzież w świat wartości, uczyć patriotycznych postaw oraz pomagać w kształtowaniu prawych charakterów. Godne polecenia są także – jak mówił – organizacje harcerskie oraz ich metoda wychowawcza.

 

We mszy św. uczestniczyli także m.in. prezydencki minister Krzysztof Szczerski, szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, kandydatka PiS na premiera Beata Szydło, prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz kandydaci na ministrów Piotr Gliński, Krzysztof Jurgiel, Mariusz Błaszczak, kandydat na marszałka Sejmu Marek Kuchciński.

 

Byli także odchodzący ministrowie Mateusz Szczurek, Władysław Kosiniak-Kamysz i Marek Sawicki.

http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,25806,msza-sw-za-ojczyzne-z-udzialem-prezydenta.html

***********

Nigdy przeciw komuś

Pastores

bp Grzegorz Ryś

(fot. shutterstock.com)

Patriotyzm nie jest “przeciw” komuś! Jest wspólnoto-, a nie “partyjno”-twórczy. Właśnie dlatego jest spójny z przeżywaniem naszej wia­ry i budowaniem wspólnoty Kościoła – pisze bp Grzegorz Ryś.

 

Zacznę może z dziwnego miejsca, no ale trudno by było inaczej: wczoraj ogłoszono moją nominację na biskupa pomocniczego w Krakowie i przydzielenie mi tytularnej stolicy biskupiej w Arcavica. “Moje” biskupstwo leży więc w… Hiszpanii i jest starym miastem rzymskim.

 

Wiem, że wszystko to ma znaczenie raczej symboliczne, niemniej wywołało z mojej pamięci znany fragment Listu do Diogeneta o chrześcijanach: “Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą… Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa”.

 

Piękny tekst. Nie stanowi, oczywiście, zakwestionowania patriotyzmu. Poszukuje w nas wszakże otwartości i rozszerzenia serca. Budzi świadomość przynależenia do wspólnoty jeszcze szerszej niż naród – do Kościoła, który jest powszechny i sprawia, że wszędzie jestem u siebie (zwłaszcza wtedy, gdy gdziekolwiek znajdę się na Eucharystii) i że moimi siostrami i braćmi są ludzie, z którymi – na przykład z racji trudnej historii wzajemnych relacji naszych ojczyzn – każde inne spotkanie byłoby trudne, jeśli wręcz nie niemożliwe.

 

Co więcej, wspólnota ta rozciąga się w czasie, a właściwie sięga poza czas (w wieczność), a zakorzenia mnie w przeszłość dawniejszą niż dzieje mojej ojczyzny.
Taka otwartość nie popycha mnie przecież w kierunku jakiejś amorficzności i rezygnacji z tego, kim jestem. Przeciwnie, Kościół, jako rzeczywista wspólnota, nie myli jedności z jednolitością. Właściwa mu jedność jest jednością ciała, a to zakłada różnorodność członków, traktowaną jako bogactwo i warunek normalnego funkcjonowania.

 

Dlatego właśnie Kościół jest za­in­teresowany moją polskością (i tym, jak – jako Polak – przeżywam swo­ją wiarę), a nie wzywa mnie do jej porzucenia.
Moje wychowanie patriotyczne dokonywało się w domu i w szkole. Decydujący był czas liceum, pod każdym względem wyjątkowy i – właśnie wychowujący. Gdy byłem w I klasie, wybrano Papieża (1978), w dru­giej (1979) Jan Paweł II przyjechał do Polski, w trzeciej “wybuchła” “Solidarność”, a w czwartej – stan wojenny.

 

Byłem w klasie o profilu matematyczno-fizycznym, ale niemal wszyscy byliśmy zwariowani na pun­kcie polskiej literatury. Inspirowani przez świetnych nauczycieli języka polskiego (każdy z nich prowadził zajęcia według autorskiego programu) zrobiliśmy własny teatr.

 

W nim odkrywaliśmy, jaką wartością jest mowa: ile w sobie koduje i jak fantastycznie wyznacza granice duchowej przynależności (zderzaliśmy w przedstawieniach np. rezonujące w nas głęboko teksty Papieża i wywołujące absolutne poczucie obcości teksty Gierka).

 

Wiedzieliśmy, że nie ma polskiej literatury bez Bogurodzicy i Norwida, recytowaliśmy (nieraz chórem, na prywatkach!) długie passusy Mickiewicza i Wyspiańskiego, kochaliśmy humor Sienkiewicza i Prusa, czytaliśmy Konwickiego (w szkole) i Miłosza (w domu, bo z podziemnych wydawnictw).

 

Język polski był naszym “domem”, nie uczyliśmy się go na ocenę (choć, rzecz jasna, te były wystawiane – w końcu szkoła…). Co więcej, świat polskiej literatury był przestrzenią, w której przeżywaliśmy autentyczną wolność, duchową niepodległość! Teatr był formą sprzeciwu wobec wrogiego systemu, który wypierał się Dziadów – równie gorli­wie, jak ośmieszał naszą wiarę. Więc my, w większości oazowicze, wsta­wialiśmy w nasze publiczne, szkolne wystąpienia długie fragmenty Biblii.
Podobnie miała się rzecz z historią. W IV klasie, we współpracy z naszym nauczycielem, wydrukowaliśmy w “podziemiu” podręcznik (150 stron, 500 egzemplarzy – lokal, matryce białkowe i “maszyny” dru­karskie, czyli dwa blejtramy obciągnięte szyfonem; mieliśmy je od NZS-u i “Solidarności”, ale drukowaliśmy sami).

 

Znalazły się w nim między innymi trzy wykłady Bora-Komorowskiego o AK, obszerne fragmenty Poboga-Malinowskiego (zakupionego, rzecz jasna, w podziemiu) itd. Wszystko to niosło z sobą dodatkową emocję jakiejś konspiracji, kosztowało nas rewizje w domach – co tylko utwierdzało nas mocniej w przywiązaniu do wartości, jaką jest prawda o własnych dziejach, oficjalnie niedostępna!
Potem było seminarium, a po nim pierwszy rok kapłaństwa zakończony przełomowymi wyborami w 1989 roku. Wtedy wszystko było jeszcze oczywiste: w kaplicy wystawionej na miejscu domu rodzinnego św. Jana z Kęt wygłaszałem do parafian serię wykładów z historii Polski, w ścianie kościoła umieszczaliśmy urnę z ziemią z Katynia i z Monte Cassino, nasze ołtarze na Boże Ciało przypominały krzyże z Gdańska i z Poznania, w kampanii wyborczej użyczaliśmy sal “naszym” (a potem fetowaliśmy “zwycięstwo”), każdego 13-go odprawialiśmy Msze za ojczyznę, na których w kazaniach wykładaliśmy katolicką naukę społeczną.
Zmagania o to, co “polskie”, szły wtedy dalece w parze z przeżywaniem swojego chrześcijaństwa. Szukaliśmy wolności, jeżdżąc na oazy tak samo, jak chodząc na manifestacje w stanie wojennym; przynależność do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka była dla nas równie oczywistym wyborem, co czytanie “bibuły”.
Pamiętam takie zdjęcie ks. Jerzego Popiełuszki i Lecha Wałęsy: Ksiądz miał przypiętego do sutanny orzełka w koronie, a Wałęsa – znaczek z Matką Bożą Częstochowską. Swoista “wymiana symboli”. A przecież nikogo wtedy nie dziwiła ani nie gorszyła.

 

Wszystko to było piękne. I układa się nie tylko we wspomnienia. Żyje war­tościami – wtedy wybranymi i obronionymi, przyjętymi na zawsze. A przecież… można i trzeba (!) dzisiaj powiedzieć, że to nie były “normalne” czasy. Normalne czasy stwarza wolność!

 

Jej brak wymusza rzeczy i działania nienormalne. Nie jest rzeczą normalną uczenie historii w kościele – ona powinna by wykładana uczciwie i prawdziwie w szkole i na uniwersytetach. Nie ma nic złego w tym, że w kościele czyta się poezję czy organizuje wystawy malarstwa – normalne jest jednak to, że obrazy pokazywane są w profesjonalnych galeriach, a dobra literatura (także religijna) wystawiana w teatrach.

 

Normalna jest wolność słowa, wolność myślenia i zaangażowania politycznego, wolność zrzeszania się w partie polityczne (a nie organizowanie spotkań przedwyborczych w salkach katechetycznych). Normalna jest wolność wyznawania i publicznego praktykowania swojej wiary. Normalne są czasy, w których żyjemy, a nie te, z których wyszliśmy – i to za cenę życia i strasznego cierpienia wielu ludzi.
Wolność sprawia wszakże, że wartości, które wtedy wręcz narzucały się nam spontanicznie, dziś wymagająświadomego wyboru. Dziś lepiej niż wtedy rozumiemy słowa ks. Józefa Tischnera, że “polskość jest propozycją etyczną, i dlatego można się do niej przyznać, a przyznawszy się – można od niej odejść, można zdradzić. Między człowiekiem a polskością istnieje wolność. Owszem, chętnie przyznamy, że w propozycji polskości kryje się ogromna siła perswazji, ale nie polega ona na przymusie. Rodzimy się jako członkowie narodu, ale ojczyznę zawsze jakoś wybieramy sobie. I ona nas wybiera, jeśli jej dobrze służymy”.
Na tę “propozycję etyczną” składają się zasadniczo te wartości, które odkrywaliśmy wtedy: przeszłość, czyli zakorzenienie (historia, “dziedzictwo”), mowa / literatura / kultura, a także (o czym pięknie pisze Jan Paweł II w poemacie Ojczyzna) praca (“Ojczyzna – kiedy myślę – słyszę jeszcze dźwięk kosy, gdy uderza o ścianę pszenicy”).

 

Każda z tych trzech rzeczywistości kryje w sobie ogromną siłę wiążącą – wspólnototwórczą: wyrastamy z tych samych korzeni; mowa jest narzędziem międzyludzkiej komunikacji i budowania wspólnoty; praca ma “to do siebie, że przede wszystkim łączy ludzi” (LE, 20). Wybierając je, wybieramy jakieś “bycie razem”.

 

Trzeba jednak naprawdę je wybrać: nie wystarczy mieć. Historię – trzeba ją wybrać jako swoją; nie wystarczy “umieć mówić” – trzeba wybrać własną mowę i zakodowany w niej system wartości (mowa “prowadzi nam rękę; więc piszemy z wielkiej litery Prawda i Sprawiedliwość, a z małej kłamstwo i krzywda” – Czesław Miłosz); praca nie musi nas z nikim łączyć – możemy ją zredukować do zarabiania, co więcej, możemy ją uczynić polem walki z innymi.

 

Widać więc, że ów wybór dotyczy nie tylko “tego, że”, ale dotyczy także “tego, jak”: jak i dlaczego pracuję? W jaki sposób organizuję miejsca pracy dla innych? Jak mówię i piszę? W jaki sposób używam języka? Jak pomnażam przejęte dziedzictwo – którą część naszej historii chcę kontynuować?

 

Wybór za każdym razem – jeśli wpisany jest w patriotyzm – ma charakter pozytywny! Nie jest wyborem “przeciw” czemuś czy – tym bardziej – komuś! Jest wspólnoto-, a nie “frakcyjno”- czy “partyjno”- twórczy. Właśnie dlatego jest dalece spójny z przeżywaniem naszej wia­ry i budowaniem wspólnoty Kościoła.

 

Mogę przy tym zaświadczyć, że całe wielkie obszary polskości – odkryte i przestudiowane – stają się także dziś dla młodych ludzi przedmiotem fascynacji i dumy.

 

Pamiętam, jak studentom europeistyki czy stosunków międzynarodowych zadawałem prace pisemne z myśli Włodkowica albo – szerzej – tak zwanej “polskiej szkoły prawa narodów” (Stanisław ze Skarbimierza, Andrzej Łaskarz i in.): oddawali je z niekłamaną wdzięcznością, że mogli przeczytać prawdziwie inspirujące teksty a liczące sobie prawie 600 lat.
Na koniec myśl oczywista: miłość do własnej ojczyzny jest wpisana – tak uczy Kościół – w IV przykazanie Boże. Ostatecznie więc, jest nie tyle pozostawiona, ile raczej zadana (przez Boga!) naszej wolności. Zadane jest nam: poznać ją, szanować (“Czcij ojca i matkę”), i na synowski sposób przejąć się i zadbać o jej los przyszły.

 

Tekst ukazał się pierwotnie w PASTORES 53(4)2011.

http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1118,nigdy-przeciw-komus.html

***********

#Ewangelia: Jezusowa lekcja patriotyzmu

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Uczeni w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie.

 

Ci przyszli i rzekli do Niego: “Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?”

 

 

Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: “Czemu Mnie wystawiacie na próbę? Przynieście Mi denara, chcę zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: “Czyj jest ten obraz i napis?” Odpowiedzieli Mu: “Cezara”. Wówczas Jezus rzekł do nich: “Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla Niego.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Bylibyśmy w błędzie, gdybyśmy sądzili, że Pan Jezus tak odpowiedział faryzeuszom i zwolennikom Heroda, ponieważ nie chciał mieszać się do polityki. On po prostu nie dał się postawić przeciwko komukolwiek. Bóg nigdy nie jest przeciwko komukolwiek. Nie oznacza to, że nie nazywa zła po imieniu, albo że toleruje niesprawiedliwość. On po prostu nie staje przeciw człowiekowi, ale przeciw złu.

 

W kontekście, w którym miało miejsce to ewangeliczne wydarzenie, przejawem patriotyzmu powinno być, według Pana Jezusa, nie tyle niepłacenie podatków Cezarowi, co raczej wierność Mojżeszowej tradycji – Bożym przykazaniom. Niestety, często wybieramy takie formy patriotyzmu, które są dla nas wygodniejsze i mniej kosztowne.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2447,ewangelia-jezusowa-lekcja-patriotyzmu.html

*************

Patriotyzm pokolenia Z

Przewodnik Katolicki

Marcin Skobrtal / pk

(fot. shutterstock.com)

Wojna to dla nich temat lekcji historii, a czas PRL-u znają tylko z opowieści starszych. Młodzi ludzie są gotowi do poświęceń dla Polski, ale oczekują, że otrzymają coś w zamian.

 

“Ojczyznę kochać trzeba i szanować…” – te słowa piosenki służą mi jako wprowadzenie do lekcji na temat patriotyzmu w II klasie liceum. Przed szkołą, w której uczę, od kilku lat na maszcie powiewa flaga. Stała się elementem tak powszednim, że niemal niewidocznym. Krzewienie patriotyzmu jest górnolotnie brzmiącym hasłem, jednak jeśli bliżej się nad tym zastanowić, to pojawia się szereg bardzo przyziemnych pytań. Przede wszystkim, czym jest patriotyzm? Słownik mówi: miłością do ojczyzny. Jednak każdy tę miłość inaczej rozumie i okazuje. Trzeba również pamiętać, że jest to pojęcie zmienne w miejscu i czasie. Szczególnie interesujące jest jego postrzeganie przez ludzi młodych, moich uczniów, urodzonych w drugiej połowie lat 90., a więc już w wolnej Polsce. Nazywani są generacją Z – dorastają w świecie bez granic, za to z nowymi technologiami. Dla nich demokracja i wolność są czymś codziennym, wartości zaś wyznacza rynek. Szczególne jest także ich podejście do patriotyzmu.

 

Znaczenie patriotyzmu
Dla jednych zabrzmi to jak prowokacja, dla innych będzie to smutny obraz rzeczywistości. Jednak wielu młodym bliższe są postawy kosmopolityczne, szczególnie że sytuacja ekonomiczna często skazuje ich na wyjazd z Polski. Czy to jednak oznacza, że ojczyzna jest obojętna całemu pokoleniu?

 

“Młodzież dzisiaj jest kompletnie antypatriotyczna. Pomimo że to masa moich znajomych, ja sama jestem tym trochę wzburzona” – mówi tegoroczna maturzystka Natalia.

 

“Dla mnie patriotyzm to związanie z ojczyzną, świadomość bycia częścią większej całości. W końcu to, że jestem Polką i w Polsce mieszkam, jakoś mnie ukształtowało i nie chcę traktować swojego kraju, kultury i tradycji po macoszemu. Szkoda tylko, że jakby – nie daj Bóg – sytuacja polityczna z sąsiadami przestała być dla nas korzystna, to większość młodzieży uciekałaby gdzie pieprz rośnie, a Polska miałaby okazję zostać niechlubną nową Francją” – przewiduje Natalia.
Nieco inną diagnozę stawia Maciej: “Wśród moich rówieśników można zauważyć zdecydowaną przewagę patriotów niż kosmopolitów. Największą jednak grupę stanowią ci, którzy nie mają zdania, bo z jednej strony gardzą typowym «polactwem», a z drugiej czują się dumni z obywatelstwa przy wyjazdach na wakacje czy świętach narodowych” – mówi drugoklasista.

 

Rozumienie patriotyzmu
Oczywiście pojawiają się definicje tradycyjne: “Patriotyzm to głównie przywiązanie do tradycji narodowych oraz życie zgodne z nimi. Patriota powinien kierować się w życiu ideami narodowymi wynikającymi z historii Polski. Patriotyzm to również wierność państwu polskiemu oraz znajomość historii ojczyzny” – wyjaśnia 19-letnia Kamila.

 

Obok emocjonalnego stosunku do wyznaczników tożsamości narodowej, takich jak historia, kultura i język, często pojawia się potrzeba pracy na rzecz ojczyzny. Patriotyzm dla 17-letniego Mateusza oznacza kochanie własnej ojczyzny: “Patriota powinien brać udział w państwowych świętach, mówić z szacunkiem o ojczyźnie. Pracować na rzecz jej rozwoju.”

 

Pojawiają się także definicje obywatelskie, jak ta przedstawiona przez trzecioklasistkę Olę: “Patriotyzm objawia się szacunkiem do ojczyzny, zainteresowaniem obecną sytuacją kraju, uczestnictwem w wyborach, przestrzeganiem prawa, dbaniem o wspólne dobro, ale również dobrym traktowaniem innych obywateli” – wymienia maturzystka.
Sprawa rozwoju ojczyzny wydaje się być dla młodych niezwykle istotna: “Patriotyzm młodzieży to chęć kontynuowania pracy nad rozwojem kraju, dbanie o to, by pielęgnować to, czym można się chlubić, i naprawiać to, z czego wciąż nie możemy być zadowoleni. Patriotyzm to przede wszystkim przekazywanie wspólnych rodakom wartości i troska o to, by były one kultywowane, a błędy przeszłości naprawiane.” Z 19-letnią Patrycją zgadza się o dwa lata młodszy Paweł: “Powinniśmy w miarę naszych możliwości dążyć do naprawienia wadliwych elementów i udoskonalenia mechanizmów, z którymi wszyscy mamy do czynienia, bo właśnie to cechuje prawdziwego patriotę.” Tę dbałość o dobro wspólne podkreśla jego kolega z klasy, Marceli: “Patriotyzm młodzieży to dla mnie szacunek dla swoich rówieśników, dbanie o wspólne dobro przynajmniej w takim stopniu, żeby nie niszczyć np. boisk, ławek czy parków. Przede wszystkim patriotyzm możemy pokazać poprzez znajomość własnej historii.”
Świetnym podsumowaniem mogą być tutaj słowa Patryka, harcerza i miłośnika muzyki hardrock: “Flaga w końcu się podrze, godło rozmyje, a hymn może zostać zapomniany. Według mnie istotą patriotyzmu jest zwykła troska i oddanie. W obliczu zagrożenia nasze państwo słynie z niesamowitej wręcz mobilizacji i solidarności. Ale w czasach pokoju również jesteśmy potrzebni. I to nie w słowach czy postach na Facebooku. Stawianie na praktykę to w moim przekonaniu co najmniej nieprzeszkadzanie ludziom, którzy naprawdę działają dla dobra kraju. Istotą jest założenie, że to mój kraj, mój dom. A o własny dom należy dbać” – kończy 18-latek.
Jak widać, młodzieży często obca jest megalomania narodowa, wręcz przeciwnie: potrafią podchodzić z dystansem do swojego narodu i krytycznie spoglądać na państwo. Tak często akcentowana praca organiczna nie oznacza braku gotowości do poświęceń. Oba te wątki mogą być nawet łączone – tak jak robi to Kamila: “Patrząc z perspektywy historii naszej ojczyzny, pojęcie to było szczególnie związane z gotowością poświęcenia życia dla niej. Dziś, żyjąc w świecie ciągłej bieganiny, przejawem patriotyzmu jest chociażby branie na swoje barki odpowiedzialności za funkcjonowanie państwa, jest to również życie dla ojczyzny, niekoniecznie bohaterskie przelanie za nią krwi. Śmiem nawet twierdzić, że oznaką patriotyzmu jest chęć nauki, poszerzania horyzontów, co w znacznym stopniu może się przyczynić do rozwoju państwa” – mówi drugoklasistka.

 

Patriotyzm to styl życia
“Albo jest się dumnym z tego, że jest się Polakiem, albo nie. Nie uznaję zdania pomiędzy. Wiem jedno: mimo skomplikowanej sytuacji kraju cieszę się, że przyszło mi urodzić się Polką i gdyby trzeba było to byłabym w stanie oddać życie, tak jak robili to nasi przodkowie chcąc zapewnić nam przede wszystkim wolność, niepodległość i godny byt” –  mówi Nikola.
Obok rozwoju i walki, w wypowiedziach młodzieży przewija się również wątek polskości na obczyźnie. Bardzo ciekawie w tym kontekście brzmią słowa maturzysty Piotrka, który poświęcenie dla kraju zestawia z jakże aktualnym tematem emigracji: “Patriotyzm jest dla mnie bardzo ważnym zagadnieniem, jednak nie pojmuję go w takim współczesnym rozumieniu. Bardziej jestem oddany Polsce jako samemu państwu niż temu, co dzieje się w naszym kraju. Jak najbardziej wyjechałbym stąd do innego kraju w celach zarobkowych lub z innej przyczyny. Jeżeli jednak Polska jako państwo byłaby zagrożona wojną lub innymi kataklizmami, to jak najbardziej wróciłbym i zrobił, co tylko mogę, by pomóc” – deklaruje Piotrek. Bardzo bliska takiemu poglądowi jest Pola, która choć chce zwiedzić świat, deklaruje, że zawsze będzie wracać do kraju: “Mam w głowie przekonanie, które mówi «jeśli trzeba, będziesz walczyć». W obliczu sytuacji związanej z Rosją, gdzieś z tyłu głowy mam pełną gotowość bojową by chronić swój kraj. Nie jest najlepiej, ale można to zmienić. Jeśli ja tego nie zrobię i nie zajmę się tym, to nikt tego nie zrobi.”
Wątek emigracyjny podejmowany jest przez Macieja: “Można być patriotą na obczyźnie, bo sytuacja materialna/polityczna wymagała opuszczenia kraju. Co nie oznacza, że taka osoba przestaje się przyznawać do swojej narodowości. To, do czego dążą młodzi patrioci w Polsce, to przede wszystkim poprawa naszego wizerunku za granicą. Wielu na obczyźnie przebywa chętnie, bo żyje się lepiej, nie zapominają jednak o tym, gdzie są ich korzenie. Patriotyzm to właśnie szerzenie polskiej kultury nie tylko tutaj – w Polsce – ale przede wszystkim za granicą. Bo tam są prawdziwi patrioci, którzy pomimo że ich kultura, język, sposób życia zostały przyswojone od innego narodu, to nie zapominają o swoim prawdziwym pochodzeniu – a nawet są z niego dumni” – przyznaje prawie pełnoletni chłopak.

 

Dla młodych Polska jest szczytną ideą, za którą warto walczyć, jednak krytycznie podchodzą do współczesności i mają świadomość, że granice nie zamykają im świata, tak jak było to jeszcze za czasów ich rodziców czy dziadków.

 

***
Co do istnienia patriotyzmu młodych nie można mieć wątpliwości. To patriotyzm pragmatyczny i pozytywistyczny, przeznaczony na czas pokoju i nic dziwnego, bo dla dzisiejszych nastolatków wojna to tylko temat lekcji historii. To patriotyzm, w którym piękna idea zderza się z mankamentami rzeczywistości, którego nie można zamknąć w jednym państwie ani też w jednej głowie. To jest patriotyzm ludzi, którzy chcieliby Polsce wiele dać, ale oczekują również, że otrzymają coś w zamian.

 

Zakończeniem tych rozważań może być wypowiedź najbardziej poetycka ze wszystkich, której autorem jest 17-letni Jakub: “Patriotyzm to miłość do piękna, które widzimy w ludziach, miejscach i momentach występujących w miejscu, które jest naszym domem. Ale to ty najpierw musisz takie miejsce odkryć i do niego dotrzeć. Patriotyzm to potrzeba, jaką jest dla nas obrona tego miejsca przed tym, co według nas zniszczyłoby jego wyjątkowość. Patriotyzm to powód do wielkich, ale i tych mniejszych czynów. To źródło weny, ale i coś, co sprawia, że kiedy odsłaniasz zasłony i widzisz to, co jest za oknem, to wiesz, że warto to kochać i doceniać. Że to miejsce, ten widok czynią cię szczęśliwym i sprawiają, że możesz być tym, kim powinieneś, a więc wspaniałym i tyle wartym sobą.”

http://www.deon.pl/po-godzinach/historia-i-spoleczenstwo/art,195,patriotyzm-pokolenia-z.html

************

Przemówienie, które nigdy nie zabrzmiało

prezydent.pl / slo / pk

(fot. shutterstock.com)

Przeczytaj treść przemówienia, które prezydent RP Lech Kaczyński miał wygłosić podczas uroczystości w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r.

 

To było 70 lat temu. Zabijano ich – wcześniej skrępowanych – strzałem w tył głowy. Tak by krwi było mało. Później – ciągle z orłami na guzikach mundurów – kładziono w głębokich dołach. Tu, w Katyniu takich śmierci było cztery tysiące czterysta. W Katyniu, Charkowie, Twerze, w Kijowie, Chersoniu oraz w Mińsku – razem 21.768.
Zamordowani to obywatele Polski, ludzie różnych wyznań i różnych zawodów; wojskowi, policjanci i cywile. Są wśród nich generałowie i zwykli policjanci, profesorowie i wiejscy nauczyciele. Są wojskowi kapelani różnych wyznań: kapłani katoliccy, naczelny rabin WP, naczelny kapelan greckokatolicki i naczelny kapelan prawosławny.
Wszystkie te zbrodnie – popełnione w kilku miejscach – nazywamy symbolicznie Zbrodnią Katyńską. Łączy je obywatelstwo ofiar i ta sama decyzja tych samych sprawców.
Zbrodni dokonano z woli Stalina, na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego: Biura Politycznego WKP(b). Decyzja zapada 5 marca 1940, na wniosek Ławrentija Berii: rozstrzelać! W uzasadnieniu wniosku czytamy: to “zatwardziali, nie rokujący poprawy wrogowie władzy sowieckiej”.
Tych ludzi zgładzono bez procesów i wyroków. Zostali zamordowani z pogwałceniem praw i konwencji cywilizowanego świata.
Czym jest śmierć dziesiątków tysięcy osób – obywateli Rzeczpospolitej – bez sądu? Jeśli to nie jest ludobójstwo, to co nim jest?
Pytamy, nie przestajemy pytać: dlaczego? Historycy wskazują zbrodnicze mechanizmy komunistycznego totalitaryzmu. Część jego ofiar leży tuż obok, również w katyńskim lesie. To tysiące Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, ludzi innych narodów.
Źródłem zbrodni jest jednak także pakt Ribbentrop-Mołotow prowadzący do czwartego rozbioru Polski. Są nim imperialne, szowinistyczne zamiary Stalina. Zbrodnia Katyńska jest – pisał o tym wyłączony w ostatniej chwili z transportu śmierci prof. Stanisław Swianiewicz – częścią “akcji (…) oczyszczenia przedpoli potrzebnych dla dalszej ekspansji imperializmu sowieckiego”.
Jest kluczowym elementem planu zniszczenia wolnej Polski: państwa stojącego – od roku 1920 – na drodze podboju Europy przez komunistyczne imperium.
To dlatego NKWD próbuje pozyskać jeńców: niech poprą plany podboju. Oficerowie z Kozielska i Starobielska wybierają jednak honor, są wierni Ojczyźnie.
Dlatego Stalin i jego Biuro Polityczne mszcząc się na niepokonanych decydują: rozstrzelać ich. Grobami są doły śmierci w Katyniu, pod Charkowem, w Miednoje. Te doły śmierci mają być także grobem Polski, niepodległej Rzeczpospolitej.
W czerwcu roku 1941 Niemcy uderzają na ZSRS: sojusznicy z sierpnia 1939 stają się śmiertelnymi wrogami. ZSRS zostaje członkiem koalicji antyhitlerowskiej. Rząd w Moskwie przywraca – na mocy układu z 30 lipca 1941 – stosunki z Polską. Stalin zasiada u boku Roosevelta i Churchilla w wielkiej trójce.
Miliony żołnierzy Armii Czerwonej – Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Gruzinów, Ormian i Azerów, mieszkańców Azji środkowej – oddają życie w walce z Niemcami Hitlera. W tej samej walce giną też Amerykanie, Brytyjczycy, Polacy, żołnierze innych narodów.
Przypomnijmy: to my, Polacy, jako pierwsi zbrojnie przeciwstawiliśmy się armii Hitlera. To my walczyliśmy z nazistowskimi Niemcami od początku do końca wojny. Pod jej koniec nasi żołnierze tworzą czwartą co do liczebności armię antyhitlerowskiej koalicji.
Polacy walczą i giną na wszystkich frontach: na Westerplatte i pod Kockiem, w bitwie o Anglię i pod Monte Cassino, pod Lenino i w Berlinie, w partyzantce i w Powstaniu Warszawskim. Są wśród nich bracia i dzieci ofiar Katynia.
W bombowcu Polskich Sił Zbrojnych nad III Rzeszą ginie 26 letni Aleksander Fedorońko najstarszy z synów zamordowanego w Katyniu Szymona Fedorońki – naczelnego kapelana wyznania prawosławnego Wojska Polskiego. Najmłodszy syn, 22 letni Orest poległ – w szeregach Armii Krajowej – w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego. Jego 24-letni brat Wiaczesław walczący w Zgrupowaniu AK “Gurt” ginie 17 dni później.

 

W maju 1945 roku III Rzesza przegrywa wojnę. Nazistowski totalitaryzm upada. Niedługo obchodzić będziemy 65 rocznicę tego wydarzenia.
Dla naszego narodu było to jednak zwycięstwo gorzkie, niepełne. Trafiamy w strefę wpływów Stalina i totalitarnego komunizmu. Po roku 1945 Polska istnieje ale bez niepodległości. Z narzuconym ustrojem. Próbuje się też zafałszować naszą pamięć o polskiej historii i polskiej tożsamości.
Ważną częścią tej próby fałszerstwa było kłamstwo katyńskie. Historycy nazywają je wręcz kłamstwem założycielskim PRL. Obowiązuje od roku 1943. To w związku z nim Stalin zrywa stosunki z polskim rządem.
Świat miał się nigdy nie dowiedzieć. Rodzinom ofiar odebrano prawo do publicznej żałoby, do opłakania i godnego upamiętnienia najbliższych.
Po stronie kłamstwa stoi potęga totalitarnego imperium, stoi aparat władzy polskich komunistów. Ludzie mówiący prawdę o Katyniu płacą za to wysoką cenę. Także uczniowie. W roku 1949 za wykrzyczaną na lekcji prawdę o Katyniu dwudziestoletni uczeń z Chełma Józef Bałka wyrokiem wojskowego sądu trafia na trzy lata do więzienia.
Czyżby – przypomnę słowa poety – świadkiem miały pozostać “guziki nieugięte” znajdowane tu, na katyńskich mogiłach?
Są jednak także “nieugięci ludzie” i – po czterech dekadach – totalitarny Goliat zostaje pokonany. Prawda – ta ostateczna broń przeciw przemocy – zwycięża. Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczpospolitej. To wielka zasługa Rodzin Katyńskich. Ich walki o pamięć o swoich bliskich, a więc także – o pamięć i tożsamość Polski. Zasługa młodzieży. Uczniów takich jak Józef Bałka.

 

Zasługa tych nauczycieli, którzy – mimo zakazów – mówili dzieciom prawdę. Zasługa księży, w tym księdza prałata Zdzisława Peszkowskiego i zamordowanego w styczniu roku 1989 księdza Stefana Niedzielaka – inicjatora wzniesienia krzyża katyńskiego na cmentarzu powązkowskim. Zasługa drukarzy nielegalnych wydawnictw. Zasługa wielu niezależnych inicjatyw i “Solidarności”. Milionów rodziców opowiadających swoim dzieciom prawdziwą historię Polski.
Jak trafnie powiedział tu przed kilkoma dniami premier Rzeczpospolitej, Polacy stają się wielką Rodziną Katyńską.
Wszystkim członkom tej wspólnoty, w szczególności krewnym i bliskim ofiar, składam najgłębsze podziękowanie. Zwycięstwo w bitwie z kłamstwem to Wasza wielka zasługa! Dobrze zasłużyliście się Ojczyźnie!!

 

 

Wielkie zasługi w walce z kłamstwem katyńskim mają także Rosjanie: działacze Memoriału, ci prawnicy, historycy i funkcjonariusze rosyjskiego państwa, którzy odważnie ujawniali tę zbrodnię Stalina.

 

Katyń i kłamstwo katyńskie stały się bolesną raną polskiej historii, ale także na długie dziesięciolecia zatruły relacje między Polakami i Rosjanami.
Nie da się budować trwałych relacji na kłamstwie. Kłamstwo dzieli ludzi i narody. Przynosi nienawiść i złość. Dlatego potrzeba nam prawdy. Racje nie są rozłożone równo, rację mają Ci, którzy walczą o wolność.
My, chrześcijanie wiemy o tym dobrze: prawda, nawet najboleśniejsza, wyzwala. Łączy. Przynosi sprawiedliwość. Pokazuje drogę do pojednania.
Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie zagoić i zabliźnić.
Jesteśmy na tej drodze. Mimo różnych wahań i tendencji, prawdy o Zbrodni Katyńskiej jest dziś więcej niż ćwierć wieku temu. Doceniamy działania Rosji i Rosjan służące tej prawdzie, w tym środową wizytę premiera Rosji w lesie katyńskim, na grobach pomordowanych.
Jednak prawda potrzebuje nie tylko słów ale i konkretów. Trzeba ujawnienia wszystkich dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Okoliczności tej zbrodni muszą zostać do końca zbadane i wyjaśnione. Trzeba tu, w Katyniu, rozmowy młodzieży: polskiej i rosyjskiej, ukraińskiej i białoruskiej. Ważne jest, by została potwierdzona prawnie niewinność ofiar, By kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej.
Drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej, ani nie cofając. Ta droga do pojednania wymaga jednak czytelnych znaków. Na tej drodze trzeba partnerstwa, dialogu równych z równymi, a nie imperialnych tęsknot. Trzeba myślenia o wspólnych wartościach: o demokracji, wolności, pluralizmie, a nie – o strefach wpływów.
Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji.
Zbrodnia Katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę.

 

Oddajmy wspólnie hołd pomordowanym: pomódlmy się nad ich grobami.
Chwała bohaterom! Cześć ich pamięci!!

 

 

Przemówienie na grobach Ofiar Zbrodni Katyńskiej było dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego niezwykle ważne. 3 kwietnia, na bazie kolejnej wersji założeń i tez, przygotowano list do Rodzin Katyńskich (omyłkowo uznany przez część prasy za ostateczną wersję przemówienia). List ten – po wydrukowaniu w kilkuset egzemplarzach – został przekazany 6 kwietnia organizatorom wyjazdu Rodzin Katyńskich na uroczystości rocznicowe.
Ostatni tydzień przed wylotem do Smoleńska to czas intensywnego namysłu Prezydenta nad końcową wersją przemówienia. Tekst ostatniej wersji rozwiniętych tez Prezydent zabrał w piątek, 9 kwietnia, do Belwederu, gdzie przygotowywał się do wygłoszenia swego przesłania.
Jak wiadomo, Prezydent Lech Kaczyński nie czytał swoich najważniejszych wystąpień. Wolał “mówić z głowy”. Pozwalało Mu to do końca doprecyzowywać, doskonalić swe przesłanie. Czasami – oznaczało to zmianę stylu, pominięcie jakiegoś wątku, słowa czy metafory. Tak było 1 września 2009 roku na Westerplatte, tak byłoby 10 kwietnia 2010 roku. Tragiczna katastrofa spowodowała, że tam, w Katyńskim Lesie, Jego słowa nie zabrzmiały.

http://www.deon.pl/po-godzinach/historia-i-spoleczenstwo/art,185,przemowienie-ktore-nigdy-nie-zabrzmialo.html

**************

5 kroków modlitwy o uzdrowienie

Szum z Nieba

Małgorzata Zając

(fot. shutterstock.com)

Aby doświadczyć wolności i ją przyjąć, należy wszystkie nasze słabości i zranienia poddać uzdrawiającej miłości Boga. Bardzo dobrym środkiem do tego jest modlitwa o uzdrowienie.

“Jak bardzo Bóg cię kocha!” Wiem, rozumiem. Przeczytałam na ten temat wiele książek i wysłuchałam tyle konferencji. Nawet poczułam tę MIŁOŚĆ, realną obecność Boga.

 

A jednak w codzienności, w przeciwnościach i trudach życia, wśród codziennych obowiązków, niepowodzeń – gubiłam gdzieś tę prawdę. Traciłam Boga z oczu. Pojawiało się zniechęcenie, znużenie, brak nadziei. Serce się zamykało i znów pojawiał się lęk. A gdzie się podziała moja wolność?

 

Aby doświadczyć wolności i ją przyjąć, należy wszystkie nasze słabości, upadki i zranienia poddać uzdrawiającej miłości Boga. I  stanąć przed Nim w prawdzie – tacy, jacy jesteśmy, a szczególnie z  tym, co w  naszym życiu trudne i poranione.

 

Jezus powiedział: “poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Jak jednak mamy ją poznać? Myślę, że dla wielu osób odpowiedzią okazały się rekolekcje “Wolność w Chrystusie – uzdrowienie wewnętrzne”, prowadzone przez Matta Lozano oraz Toma Vidmara z Heart of the Father Ministries z  USA. Odbywały się one na Górze Św. Anny i trwały 7 dni.
Rekolekcje poświęcone były modlitwie uwolnienia prowadzonej według modelu pięciu kluczy.

 

Tajemniczo brzmiące “klucze” to inaczej pięć kolejnych kroków tej modlitwy:

  1. żal za grzechy i nawrócenie
  2. przebaczenie sobie i innym
  3. wyrzeczenie się złych duchów, którym – być może nieświadomie – pozwoliliśmy, aby zagościły w naszym życiu
  4. stanięcie w autorytecie Jezusa Chrystusa
  5. przyjęcie błogosławieństwa Boga Ojca nad naszym życiem i tożsamością

Są w naszym życiu schematy, sytuacje i miejsca słabe, w których jesteśmy podatni na działanie zła, gdzie nasze zranienia i  kompleksy są drzwiami dla złego ducha. Tamtędy właśnie wchodzi on do naszego życia i karmi nas kłamstwami.

 

Gdy kłamstwa te są dostatecznie długo w nas obecne – zaczynamy traktować je jak część własnej tożsamości, jak prawdę o nas i  o naszym życiu. A prawda jest inna i zna ją Chrystus. Dlatego ważne jest, aby wyrzec się tego, co nie pochodzi od Boga i stanąć w autorytecie Jezusa, aby przyjąć miłość, którą On nam ofiarowuje.

 

Przyjmujemy wtedy Jego błogosławieństwo. A ono nieustannie na nas spoczywa, ponieważ Bóg przez cały czas każdemu z nas błogosławi – nawet jeśli czasami tak trudno nam w to błogosławieństwo uwierzyć i nim żyć.

 

Złe duchy mają do nas dostęp, bo daliśmy im prawo wstępu do naszego życia. Czasem sami nieświadomie otworzyliśmy im drzwi. W innych sytuacjach otworzyli je dla nich inni ludzie, nawet nasi bliscy, np. raniąc nas w dzieciństwie.

 

Modlitwa uwolnienia według modelu pięciu kluczy pomaga te drzwi zamknąć, a jednocześnie otworzyć się na wolność w Jezusie. Ale nie chodzi tu o wolność rozumianą jako szansę na “robienie tego, co chcę”. Istnieje głębszy wymiar wolności – do bycia dzieckiem Boga i pełnienia Jego woli w moim życiu.
Modlitwa uwolnienia wymaga przygotowania i świadomego w niej uczestnictwa, dlatego organizatorzy rekolekcji jako lekturę obowiązkową podali książki Neala Lozano “Modlitwa uwolnienia” cz. 1, 2 i 4. W rekolekcjach na Górze Św. Anny brali udział zarówno posługujący modlitwą o uwolnienie w Domach Miłosierdzia (w różnych miastach Polski), osoby przygotowujące się do tej posługi, jak i osoby, które z tej modlitwy chciałyby skorzystać.

 

Jeśli ktoś potrzebuje takiej posługi w Domu Miłosierdzia – przygotowaniem do niej jest lektura “Modlitwa uwolnienia, cz. 1”. Książka ta, prowadząc przez kolejne klucze, pomaga w głębszej refleksji nad życiem, postawą, sytuacjami nieprzebaczenia i  obecnością zniewoleń.
Na rekolekcjach czasu na przygotowanie było więcej i był to też inny czas – gdy Pan Bóg wyprowadza na pustynię, by mówić do naszych serc. Z dala od codziennych obowiązków i zabiegania, nasze serce inaczej słyszało Boga. A Bóg nigdy nie zawodzi.

 

Gdy dajemy mu czas swojego urlopu – On nam to wynagrodzi i udzieli wielu łask. Potrzebna jest tylko nasza wiara i zaufanie.

Dla mnie jako osoby rozpoczynającej posługę modlitwą uwolnienia, rekolekcje te były wielką zachętą do zaufania Bogu, że to On działa podczas tej modlitwy, bo “Jemu najbardziej zależy”.

 

Zapragnęłam bardziej polegać na Duchu Świętym podczas posługi, by współpracować z Nim i pozwolić, aby to On prowadził moje myśli i serce. Głęboko w serce zapadł mi fragment Pisma: “Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku…” (Prz 3,5).

 

Usłyszałam też zachętę do odważnego podjęcia posługi i do zgody na popełnianie błędów, na własną niedoskonałość i słabość. Bóg nie oczekuje od nas doskonałości, ale naszych rąk gotowych do pracy – aby człowiek przychodzący na modlitwę mógł poczuć się kochany, akceptowany i przyjęty taki, jaki jest. I aby z naszych ust usłyszał słowa błogosławieństwa i miłości.
Podobnie jak cebula ma wiele warstw, które zdejmuje się po kolei, tak i Pan Bóg uzdrawia nas i uwalnia etapami. Jadąc na te rekolekcje wyszliśmy na pustynię, zostawiliśmy za sobą codzienne zabieganie i pracę, by zasłuchać się, co Bóg mówi do nas przez treść konferencji i przez modlitwę.

 

Ten czas był nam też potrzebny po to, abyśmy pozwolili Bogu na dotknięcie kolejnych zranień, na zdejmowanie kolejnej warstwy z naszej “cebuli”.
W drodze ku Bogu i ku wolności potrzebna jest cierpliwość, wytrwałość, oraz wzięcie odpowiedzialności za własne życie, wybory i  decyzje. I podjęcie trudu kroczenia za Jezusem. Ważne jest świadome wzrastanie w wierze i trwanie przy Bogu.

 

Trudy życia mogą pozostać, ale serce się zmienia – staje się wolne. Wolne do pójścia za Jezusem i  do podejmowania takich decyzji, jakie On by podjął. O tę wolność warto zawalczyć, czasami nawet z samym sobą.

 

*  *  *

 

Jeśli zainteresował cię temat modlitwy uwolnienia – w  kolejnym numerze “Szumu z  Nieba” ukaże się artykuł wprowadzający w  tę modlitwę, zatytułowany “Pięcioma stopniami ku wolności”.

 

W Domach Miłosierdzia prowadzimy modlitwę uwolnienia według modelu 5 kluczy. Jest to modlitwa dla osób, które widzą, że utraciły wolność w  pewnych dziedzinach życia i  pragną ją odzyskać. Brak wolności może się przejawiać nieumiejętnością wchodzenia w  relacje, życiem w  lęku, brakiem poczucia bezpieczeństwa itd.
Modlitwa o  uwolnienie jest bezpłatna. Można jednak dobrowolnie wesprzeć funkcjonowanie Domu Miłosierdzia. Z tej formy modlitwy może skorzystać każdy – wystarczy mieć wiarę lub choć tylko nadzieję, że Jezus Chrystus może pomóc w sytuacji, którą przeżywamy.

 

Do modlitwy przygotowujemy się, czytając pierwszą część książki Neala Lozano Modlitwa uwolnienia. Jest prowadzona nie tylko w Łodzi, ale również w innych miastach. Więcej informacji na stronie: dom.jezuici.pl

 

W Domu Miłosierdzia w Łodzi działa także poradnia psychologiczna, prowadzimy m.in.: terapię indywidualną i grupową, małżeńską, uzależnień i DDA oraz konsultacje psychologiczne. Terapia jest płatna.

 

O szczegółach poinformujemy po otrzymaniu wiadomości e-mail: terapeuta@odnowa.jezuici.pl
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2078,5-krokow-modlitwy-o-uzdrowienie.html

*************

O autorze: Słowo Boże na dziś