Duchowe dobro człowieka jest najwyższym prawem. – Poniedziałek, 26 października 2015 r. – Błogosławionej Celiny Borzęckiej, zakonnicy, wspomnienie

Myśl dnia

Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych.

Ernest Hemingway

Egoizm prowadzi do głupich zachowań, czyni z człowieka tragicznie śmieszną kreaturę.
Mieczysław Łusiak SJ

Cytat dnia

Godność mojego kraju
jest zawsze warta tyle
– ile jest w nas szacunku
do samych siebie…

MKD

fdghtrjy

Prośmy Jezusa, aby ochraniał nas i naszych najbliższych od wpływu systemów, które sprzeczne są z nauczaniem Ewangelii.

Słowo Boże

_____________________________________________________________________________

Dzień powszedni

0,11 / 11,47
Przygotuj się na dziesięciominutowe spotkanie z samym Bogiem, który stał się człowiekiem, aby być bliżej ciebie… Tak, właśnie teraz On chce z tobą pobyć.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 13, 10-17

Jezus nauczał raz w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu». Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?» Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.

Wczuj się w sytuację tej kobiety. Wyobraź sobie siebie w jej położeniu. Schylona do ziemi, niewładna, by się podnieść. I nagle słyszy, że Nauczyciel w synagodze zwraca się prosto do niej. A gdy podchodzi do Niego, ten ją leczy. Wyobraź sobie tę scenę, wyobraź sobie tę radość na jej końcu.

Tak jak tej kobiecie, Jezus chce ci dziś powiedzieć: „zależy mi na tobie”. Zwraca się prosto do ciebie, ponieważ to ciebie miłuje. Pragnie słuchać, co cię trapi, zaradzać twoim problemom i przeżywać z tobą twoje radości. Pozwól Mu. Posłuchaj, jak cię kocha i opowiedz Mu, czym właśnie żyjesz.

Nic nie powstrzyma Boga od kierowania swej uwagi ku twojej duszy. Wszystkie restrykcje, jak szabat dla przełożonego synagogi, tylko ją zwiększą. Bo czyż nie potrzebujesz wtedy jeszcze bardziej Jego pomocy?

Jezus nauczał raz w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu». Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?» Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.
Na koniec może warto podziękować całej Trójcy za Jej miłość, tak osobistą względem ciebie…

Ojcze Nasz (Modlitwa Pańska)

Ojcze nasz, któryś jest w niebie
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje;
bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi;
chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj;
i odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom;
i nie wódź nas na pokuszenie;
ale nas zbaw od złego.

Amen.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
*************
PONIEDZIAŁEK XXX TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Rz 8, 12-17)

Synostwo Boże chrześcijan

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian.

Jesteśmy, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy ducha uśmiercać będziecie popędy ciała, będziecie żyli.
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać:  «Abba, Ojcze».
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy, by też wspólnie mieć udział w chwale.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 68 (67), 2 i 4. 6-7ab. 20-21)

Refren: Bóg nasz jest Bogiem, co zbawia człowieka.

Bóg wstaje i rozpraszają się Jego wrogowie, *
pierzchają przed Jego obliczem ci, którzy Go nienawidzą.
A sprawiedliwi cieszą się i weselą przed Bogiem, *
i rozkoszują się radością.

Ojcem dla sierot i wdów opiekunem *
jest Bóg w swym świętym mieszkaniu.
Bóg dom gotuje dla opuszczonych, *
jeńców prowadzi ku lepszemu życiu.

Pan niech będzie przez wszystkie dni błogosławiony: *
Bóg, który nas dźwiga co dzień. Zbawienie nasze!
Bóg nasz jest Bogiem, który wyzwala, *
Pan nas ratuje od śmierci.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 17, 17ba) 

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowo Twoje, Panie, jest prawdą,
uświęć nas w prawdzie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 13, 10-17)

Uzdrowienie w szabat

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.
Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.
Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w które należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu».
Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?»
Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ
Prawo Boże

Duchowe dobro człowieka jest najwyższym prawem. Jeśli jakiś system społeczno-polityczno-religijny je depcze, nie jest on dobry. W dzisiejszym świecie podważa się w wielu miejscach prawo Boże. Domaga się praw do aborcji, eutanazji, zrównania praw dla mniejszości seksualnych. Jeśli jakiś system stawia człowieka w miejscu Boga, nie może zostać przez nas zaakceptowany. Módlmy się często do Ducha Świętego, aby dał nam zdolność rozeznania tego, co w dzisiejszym świecie sprzecznie jest w prawem Bożym. Prośmy Jezusa, aby ochraniał nas i naszych najbliższych od wpływu systemów, które sprzeczne są z nauczaniem Ewangelii.Modlę się, Panie, za tych, którzy sprawują nad nami rządy i ustanawiają prawa. Proszę dla nich o światło Ducha Świętego, aby wybierali zawsze to, co jest dla nas dobre i zgodne z Twoją wolą.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
************

#Ewangelia: Smutna prawda o egoizmie

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: “Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy”. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.

       

Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: “Jest sześć dni, w które należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu”.

       

Pan mu odpowiedział: “Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?” Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.

 

Rozważanie do Ewangelii

Nie czarujmy się: przełożony synagogi odwiązuje w szabat osła, by go napoić, nie z miłości do niego, ale dlatego, że osioł był mu potrzebny. Gdyby owa kobieta też była mu potrzebna (choćby w stopniu takim jak osioł), to nie miałby do Jezusa pretensji, że ją uzdrowił w szabat. Ale kobieta nie była mu do niczego potrzebna… Oto są efekty egoizmu! Egoizm prowadzi do głupich zachowań, czyni z człowieka tragicznie śmieszną kreaturę, jakim się okazał ów przełożony synagogi. Dlatego czym prędzej leczmy się z egoizmu, jeśli nie chcemy zaliczać następnych głupich zachowań i jeśli nie chcemy być tragicznie śmieszni.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2620,ewangelia-smutna-prawda-o-egoizmie.html

**********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 13, 10-17

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Zolivier / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Każdy potrzebuje uzdrowienia

 

Uzdrowienie kobiety w szabat
Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu! Pan mu odpowiedział: Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu? Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.

 

Opowiadanie pt. “Zatwardziałe serce”
Amerykanin Joseph Harrison mimo swoich 18 lat miał zaledwie 130 cm wzrostu, ważył 35 kg. Z wyglądu – dziewięcioletnie dziecko. Długo lekarze nie mogli wpaść na ślad choroby, która powstrzymywała rozwój organizmu młodego mężczyzny.

 

Wreszcie jeden z nich poznał właściwą przyczynę. W dzieciństwie pod wpływem silnego uderzenia twardą piłką w pierś i wewnętrznego krwawienia, wytworzyła się wokół serca Josepha Harrisona wapienna skorupa, gruba na 3 milimetry. Była ona tak twarda że przy operacji złamał się na niej skalpel i trzeba ją było kruszyć kleszczami. Twarda powłoka powstrzymywała wzrost serca i obieg krwi, tkanki organizmu nie mogły się rozrastać.

 

Rzadki to wypadek w historii medycyny, ale o wiele częstszy – w świecie ducha. Niestety!

 

Refleksja
Kiedy choroba trwa wiele lat, wtedy często słabnie w nas nadzieja. A to ona daje siły i moc w przezwyciężeniu choroby. Nadzieja może nie pomaga przezwyciężyć samej choroby w sensie fizycznym, choć i to często się zdarza, ale przede wszystkim daje Bożego ducha. Wtedy łatwiej przyjąć i nieść krzyż na swoich ramionach.

 

Chrystus daje nadzieję, która daje radość życia. Warto Jemu oddać to co mamy najcenniejsze, wtedy też i innym będzie łatwiej się z nami żyło…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego słabnie w nas nadzieja?
2. Czy choroba przybliżyła Cię, czy oddaliła od Boga?
3. Czy powierzasz się Bogu w chorobie?

 

I tak na koniec…
“Gdy ktoś traci nadzieję, zwykle nie dba i o resztę” (Władysław Grzeszczyk, Parada Paradoksów)

 

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,59,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-13-10-17.html

**************

Wolni od niemocy – dar Jezusa

26 października 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ

Cała Ewangelia Jezusa – także ta dzisiejsza – jest w swej wymowie prosta i ujmująca. Oto spotykamy w niej żywych ludzi – ze swym dramatycznym istnieniem; i żywego Boga – pragnącego zbawiać, dopomagać! Tak łatwo możemy się odnaleźć w sytuacjach i ludziach sprzed prawie dwóch tysięcy lat…

Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu! Pan mu odpowiedział: Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu? Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego (Łk 13,10-17.

Dzieło szatana

A zatem najpierw ta kobieta – osiemnaście lat pochylona ku ziemi!

Na pierwszy rzut oka trzeba by powiedzieć: Cóż… jedna z wielu chorób i jedna z wielu bied ludzkich. Jezus widzi jednak głębsze zależności i przyczyny, dlatego odsłania rzecz szokującą: że mianowicie szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi. Pan nie odsłonił tego faktu od razu, lecz w odpowiedzi na zachowanie przełożonego synagogi, który gorszył się zachowaniem Mistrza.

W świetle słów Jezusa jesteśmy pewni, że to nie Bóg trzyma człowieka w pochylonej postawie. Przychylanie człowieka ku … ziemi jest „sprawką” nieprzejednanego Przeciwnika wrogo nastawionego zarówno wobec Boga jak i człowieka!

Tak, być na uwięzi – nie móc się wyprostować – a w konsekwencji być zmuszonym patrzeć w ziemię i widzieć nie rozległy horyzont oraz Boską Dal, to status naprawdę niewolniczy. Jezus, posłany przez Ojca, przychodzi zerwać z człowieka to, co trzyma go na uwięzi. Tego zbawczego gestu Jezusa doświadczyła niewiasta z dzisiejszej ewangelii. To niesamowity dar: móc po osiemnastu latach usłyszeć: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Wyprostuj się!

Kobieta, o której mowa, miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Na pewno próbowała, i to pewno niejeden raz. Ale bezskutecznie. Opór i ból były nie do pokonania.

Z Jezusowego „komentarza” dowiadujemy się,że jej fizyczna niemoc ma swe korzenie w duchowej niemocy czy też w byciu wziętą w złowrogą moc szatana. Ta moc zawsze jest złośliwa i ma satysfakcję w utrudnianiu życia.

Wolni od niemocy – dar Jezusa

Pan Jezus objaśnił i jednoznacznie wskazał główną przyczynę fizyczno-duchowej niemocy kobiety. A zarazem zademonstrował, że ma moc od niej uwolnić. To, co w żaden sposób jest nieosiągalne dla trzymanego na uwięzi człowieka, Jezus osiąga jednym aktem swej Boskiej Mocy! Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.

Tak więc nieosiągalne i niemożliwe staje się możliwe. Człowiek – po interwencji Jezusa – zaczyna chodzić prosto i lekko! Może się swobodnie rozejrzeć i ujrzeć rozległy horyzont swojego życia… A to, co widzi – wprawiago w zdumienie i zachwyt… Człowiek wyprostowany i dzięki temu więcej widzący – spontanicznie chwali Boga za dar życia, za piękny świat, za życie wieczne i za drogę, którą Bóg daje mu do przebycia…
Oto wielki dar naszego Pana i Zbawiciela. Przy Nim i dzięki Niemu – na Jego władcze słowo – możemy stanąć i chodzić prosto. Dzięki Niemu możemy codziennie wyprostowywać się i iść, a nawet wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach (Hbr 12,1).

Dzięki Niemu możemy co dzień na nowo pozyskiwać zupełnie nową jakość życia: w dziękczynieniu i chwaleniu Boga Ojca za Mądrość i Dobroć Jego zamiarów wobec nas!

Częstochowa, 28 października 2014

http://osuch.sj.deon.pl/2015/10/26/9383/

**********

ZNAK SPRZECIWU WOBEC WIERZĄCYCH

by Grzegorz Kramer SJ

 

https://youtu.be/qwy0dllqkgE

Bo chodzi o miłość.

Jak On się musiał na nich wkurzyć. Kobieta odzyskała zdrowie; życie konkretnego człowieka uległo diametralnemu polepszeniu, a oni wyjeżdżają z prawem, które zabrania pracy w szabat.

Wykazał im, że kiedy DLA NICH jest to wygodne, potrafią zawiesić prawo szabatu, choćby po to, by napoić swojego osła. A więc wcale nie byli obrońcami Boga i Jego Prawa, ale świetnie wyszkolonymi aparatczykami, którzy Prawo Boże wykorzystywali przeciw człowiekowi. Jednego tylko nie rozumiem – w jakim celu to czynili? Czy był w ich sercach aż tak wielki cynizm?

Cynizm (również ten religijny) pojawia się wtedy, kiedy brakuje miłości, a tak naprawdę pokory, bo kochać potrafi tylko człowiek pokorny i przyjmujący swoją słabość. Kiedy brakuje pokory, czy przyznania się do tego, że jestem słaby, wtedy zaczynam wchodzić w buty Boga, wtedy wydaje mi się, że mam prawo do tego, by Prawo służyło mnie i moim interesom.

Cienka jest granica między miłością a tym, co sobie możemy miłością nazwać, a cojest tylko dbaniem o swoje interesy. Mamy problem z mówieniem o miłości i z przeżywaniem miłości w pokorze i z uwzględnieniem swojej słabości. Łatwo nam przychodzi iść w pokazanie siły, jakkolwiek ją będziemy rozumieć. Chodzi o miłość, czyli pokazanie, że nie chcę Boga, drugiego i siebie wykorzystywać cynicznie dla swoich interesów, nawet jeśli one są bardzo wzniosłe. Wolę zamilknąć i pokazać słabość, wolę zginąć niż wykazać wyższość.

Okazuje się, że dziś Ewangelia wcale nie musi być znakiem sprzeciwu wobec świata, ale staje się – podobnie jak w tej synagodze – znakiem sprzeciwu Boga wobec wierzących.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/26/znaksprze/

**********

Jesteś wolna

Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli… Rz 8, 12 – 17

Jezus uwalnia kobietę od ducha niemocy. Mówi do niej: JESTEŚ WOLNA! Dzisiejsza ewangelia jest więc o wolności (Łk 13, 10 – 17). Pan wkłada na nią ręce i ta przyjmuje postawę wyprostowaną, może chwalić Boga. Bo Boga może chwalić ktoś, kto jest wolny, albo mówiąc precyzyjniej – uwolniony przez Boga.

Przełożony synagogi jest oburzony i to, co uczynił Jezus, nazywa uzdrowieniem. Dla niego jest to praca. Przypomniałem sobie dziś i skojarzyłem kilka „faktów”. Jak choćby ten, że po grecku zbawiać znaczy również uzdrawiać, a więc Jezus jest zarazem uzdrowicielem i Zbawicielem. Nie tylko więc uzdrowił kobietę, ale przynosi jej także zbawienie. Czyż szabat nie jest dobrym dniem na zbawianie?

Z innej strony… szabat to święto wolności. Kiedy się czyta przykazanie dotyczące szabatu, to mowa tam o uwalnianiu wszystkich ludzi, za motywację dając to, że „byliście niewolnikami w Egipcie i uwolnił was Pan”, dlatego szabat służy temu, by uwalniać. Dla Jezusa ta kobieta była w niewoli i można powiedzieć, że szabat to najlepszy dzień na to, by dać jej wolność –  w święto wolności.

Patrząc znów na tekst św. Pawła, można dopowiedzieć, że kobieta stała się wolna, czyli otrzymała ducha przybrania za córkę. Jako wolna może wołać: Abba, Ojcze. Bo wolność prowadzi mnie właśnie do tego, że staję się dzieckiem Boga, każdego dnia coraz bardziej, bo każdego dnia toczy się bój o moją wolność. Dla Boga każdy dzień jest szabatem, w którym chce czynić mnie człowiekiem naprawdę wolnym i to najbardziej od ducha niemocy, mieszkającego we mnie, ducha lęku, ducha, który pochyla mnie, wręcz przygniata czasem do ziemi. Jezus wkłada na mnie ręce, bym naprawdę chwalił Boga. Nie słowami, lecz całym moim życiem – wolnym mocą Ducha Bożego. Bym był człowiekiem wyprostowanym!

********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

26 PAŹDZIERNIKA

***********

Błogosławiona Celina Borzęcka, zakonnica
Błogosławiona Celina Borzęcka Celina Rozalia Leonarda urodziła się 29 października 1833 r. w zamożnej rodzinie ziemiańskiej Chludzińskich, na kresach dawnej Rzeczypospolitej w Antowilu, blisko Orszy – teraz to Białoruś. Rodzice zadbali o to, by otrzymała staranne wykształcenie i wychowanie. Już jako młoda dziewczyna zapragnęła wstąpić do klasztoru wizytek w Wilnie, ale posłuszna woli rodziców i radzie spowiednika w 1853 r. wyszła za mąż za Józefa Borzęckiego, właściciela majątku Obrembszczyzna koło Grodna. Było to szczęśliwe małżeństwo, a Celina była dobrą żoną i matką. Urodziła czworo dzieci, z których dwoje – Marynia i Kazimierz – zmarło jako niemowlęta. Celina zajmowała się pracą charytatywną wśród ludności wiejskiej, a w 1863 r. wspierała powstańców, za co znalazła się wraz z kilkutygodniową Jadwigą w rosyjskim więzieniu w Grodnie.
W 1869 r. Józef Borzęcki uległ atakowi paraliżu i stracił władzę w nogach. Celina wraz z córkami Celiną i Jadwigą wyjechała z nim na leczenie do Wiednia, które jednak nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Przez pięć lat starannie pielęgnowała męża. Na kilka tygodni przed śmiercią Borzęcki podyktował starszej córce Celinie testament, w którym zaświadczył o miłości, bohaterstwie, odwadze i roztropności swej żony.
Po jego śmierci, w 1875 r. Celina Borzęcka wyjechała z córkami do Rzymu. Tam znowu zapragnęła życia zakonnego. Poznała generała zmartwychwstańców, ks. Piotra Semenenkę, który stał się jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym. Pod jego wpływem postanowiła wraz z córką Jadwigą (obecnie Służebnicą Bożą) założyć żeńską gałąź zgromadzenia, do którego należał. Po pokonaniu wielu przeciwności i upokorzeń zmartwychwstanki zostały zatwierdzone jako zgromadzenie kontemplacyjno-czynne, którego zadaniem było nauczanie i chrześcijańskie wychowanie dziewcząt. 6 stycznia 1891 r. Celina i Jadwiga złożyły śluby wieczyste. Dzień ten jest uważany za początek Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa w Kościele.
Mimo rozlicznych zakonnych obowiązków, Celina była przy starszej córce (również Celinie), gdy rodziły się jej dzieci. Starała się też być dobrą babcią dla swoich pięciorga wnucząt. Założone przez nią nowe zgromadzenie rozwijało się dynamicznie. Jesienią 1891 r. Celina otworzyła w Kętach, mieście św. Jana Kantego, pierwszy dom na ziemiach polskich. W skromnej starej chacie początkowo została założona szkoła dla dziewcząt i nowicjat. Było trudno, bo siostrom i ich wychowankom doskwierała bieda, ale już po czterech latach stanął tam klasztor. Matka Celina sama zaprojektowała kaplicę, w której ołtarzu znalazła się Matka Boża Ostrobramska, a w witrażach można zobaczyć patronów Polski, Litwy i Rusi. Budynek klasztoru otacza piękny park, w którym do dziś rosną drzewa zasadzone jeszcze przez założycielkę. Dowodem jej zaradności i wyczucia smaku są zachowane niepowtarzalne szaty liturgiczne: alby, uszyte z jej koronkowej sukni ślubnej i dawnego stroju balowego. W Kętach zmartwychwstanki wybudowały szkołę i ochronkę dla dzieci. Stąd wyruszyły do kolejnych placówek – w Częstochowie i Warszawie. W 1896 r. rozpoczęły też pracę apostolską w Bułgarii, a w 1900 r. – w Stanach Zjednoczonych.
W 1906 r. Celina przeżyła cios – nieoczekiwanie zmarła jej córka Jadwiga, współzałożycielka zgromadzenia i najbliższa współpracownica, która miała poprowadzić dalej rozpoczęte dzieło. Mimo podeszłego wieku Matka Celina pełniła nadal obowiązki przełożonej generalnej. Zmarła w Krakowie 26 października 1913 r., pochowana została obok swej córki w Kętach. W 1937 r. doczesne szczątki Celiny i Jadwigi zostały przeniesione do krypty pod kaplicą klasztoru w Kętach, a w 2001 r. – do sarkofagu w kościele św. Małgorzaty i Katarzyny w Kętach.
Za życia matki Celiny powstało 18 domów, w których pracowało 214 sióstr zmartwychwstanek, i 16 związanych z ich duchowością zgromadzeń świeckich apostołek zmartwychwstania. W roku jej beatyfikacji w 54 domach w Polsce, Anglii, Argentynie, Australii, Kanadzie, Tanzanii, Stanach Zjednoczonych, we Włoszech i na Białorusi pracowało 512 sióstr oraz 322 apostołki. Siostry wykonują wiele posług, m.in. pracują jako nauczycielki, wychowawczynie, katechetki, zakrystianki, organistki, animatorki oazowe i pielęgniarki.

Proces beatyfikacyjny Matki Celiny rozpoczęto z inicjatywy papieża Piusa XII w Rzymie w 1944 r. Dekret o heroiczności cnót podpisał św. Jan Paweł II w 1982 r. W 2002 r. w Krakowie przeprowadzono proces dotyczący domniemanego uzdrowienia po ciężkim wypadku Andrzeja Mecherzyńskiego-Wiktora, prawnuka Matki Celiny w piątym pokoleniu. 16 grudnia 2006 r. Benedykt XVI podpisał dekret zatwierdzający uzdrowienie dokonane za jej przyczyną. 27 października 2007 r. w rzymskiej bazylice św. Jana na Lateranie matka Celina Borzęcka została ogłoszona błogosławioną.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-26a.php3

**********

Teksty Matki Celiny

 

Tajemnica Serca

W święto Przenajświętszej Krwi wpatrywałam się w Rany Chrystusa Pana, ze szczególną łaską udzieloną mi niespodzianie.Te Rany i Krew z nich sącząca się, wyjawiając mi tajemnice miłości, dawały mi razem uczucia Maryi Współcierpiącej, a głębokość nieskończona Rany Serca Jezusa sprawiała mi ból wewnętrzny, a jakby zewnętrzny w miejscu serca dotkliwy.Gdy na chwile o sobie pomyślałam, ta Krew stawała się ratunkiem moim i oczyszczeniem.Jakby z Panem Jezusem czułam wielką miłość dla grzeszników; modliłam się za nich, jakby z rozkazu Pana Jezusa.C. Borzęcka CR, Zapiski i notatki, w: Napełniona skarbami Bożymi, Rzym 1992, s. 83

Często nic nie myślę, nic robić nie mogę – zdaje mi się, że czas tracę, a jednak czuje połączenie z Jezusem, który mnie trzyma jakby w więzach, niezdolna jestem do niczego. I jakby ktoś mówił: czekaj, bo nie tracisz czasu. I jakby panowanie swe rozszerzał we mnie lub pokazywał, że w jego ręku niewidomie zawsze byłam. Wydaje mi się wtenczas, że się we mnie Pan mój wpatruje najgłębiej i wchodzi w tajniki mojej duszy, ja zaś obojętnie czekam, mając być wkrótce żertwą wielkiej Miłości.Tamże, s. 85

Pytam siebie wtenczas, czemu wzajemnie popędu gwałtownego nie czuję, a tylko owładnął mnie leniwy spokój osoby gotowej na wszystko.Chcę zapytać, czego chce jeszcze, bo wszystko, co mogłam, dałam – odpowiedź: Nic jeszcze nie dałaś. Więc chyba nauczysz, jak mam dawać? Odpowiedź: Zatop się w niewiadomości[1] tego, co Ja chce najmiłośniej z tobą uczynić, a staniesz się ofiarą wesołą i swobodną mojego działania.Tamże, s. 86

Myślałam, że w oschłości trwać będę przy Mszy świętej, gdyż taką mnie Pan Jezus od dawna chce mieć, odbierając mi wszelką słodycz w modlitwie.Gdy w jednej chwili uczułam w duszy obojętność pod względem natury dla dzieci moich, mogłam zrozumieć, że dusze powierzone mi przez Boga niemniej mnie obchodzą i jakbym objęła dusze moich dzie­ci nadnaturalną Miłością Bożą.Tamże, s. 88

Z powodu tęsknoty i smutku trwałam od dni kilku w stanie cierpienia, płakałam z miłości (tak przynajmniej to tłumaczę). Stan ten poprzedzony był oschłością, znudzeniem życia i niemożnością modlenia się. Podczas Mszy św. nie mogłam zwrócić uwagi (chociaż w tym celu przyszłam) na ceremonię nawracającego się protestanta. Widziałam ciągle oczami duszy Ojca przemienionego. Stan rozrzewnienia i miłości powiększał się ciągle; przed Komunią nabrało i jedno i drugie jeszcze większej siły. Tu uczułam obecność Pana Jezusa jakby przede mną, nie we mnie jeszcze, a widziałam jednocześnie zawsze Ojca przemienionego. (Ojciec przemieniony to dla mnie jego ludzka powłoka z wewnętrznym przemienieniem w Pana Jezusa, co nadaje tejże powłoce wyraz świętości, a rodzi we mnie uczucie, że nie jest z tego świata).Obecność nie we mnie jeszcze Pana Jezusa to uczucie osoby Jego, zbliżającej się jako dobro największe, to uczucie wzrasta z pragnieniem posiadania Jego w duszy czyli we mnie, ale nie jest to jeszcze, jak gdy łaska szczęściem i słodkością nas napełnia.Gdy więc uroczysta chwila nadeszła, pod działaniem samegoż Pana Jezusa, połączyłam się czyli jakbym przyjęła do duszy mojej. Wtenczas znikły z oczu obie osobistości i uczułam się w posiadaniu szczęścia jedynego, co mi dało największy spokój i zdumienie zarazem. [Byłam jakby schwycona i przeżywałam całkowity spokój]. Już się modlić mogłam o wszystko i za wszystkich, intencje snuły mi się jedna po drugiej. Korzystałam z tych chwil łaski i jakbym się lękała, żeby mnie nie przerwano, bo to ze szkodą byłoby. Prosiłam z pełną ufnością i pewnością, że mi to danym będzie. I jakbym miała czucie Magdaleny tulącej najdroższe Serce Ukochanego.Przejścia wewnętrzne Celiny Borzęckiej spisane na rozkaz spowiednika O. Piotra Semenenki 1881 – 1886 roku, w: Archiwum Generalne Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego w Rzymie, Sygn. BC 136, s. 13

 

Nogi Zbawiciela

Dnia 28–go podczas Mszy św. miałam następujące widzenie.Nie mogłam modlić się do Ducha Świętego, jak mi Ojciec rozkazał, bo od początku Mszy św. widziałam nogi Zbawiciela. Myślałam, że znowu mi się ukażą w trzech postaciach, ale były tylko śnieżnej białości i świętej przezroczystości. Obudzały we mnie żal i miłość wielką. Jednocześnie ujrzałam znowu Magdalenę zawieszoną w powietrzu i tuląca miłośnie Serce Przenajświętsze. Trwało to prawie do Agnus Dei[2]. Czekałam ujrzenia Ran Przenajświętszych, gdy uczułam nogi Zbawiciela na mej głowie, na znak upokorzenia mnie i błogosławieństwa; znikłam wtenczas z obrazu równocześnie z Magdaleną. Tu się wysunęła postać młoda w białym stroju, poza Krzyżem, jakby przez Krzyż Zbawiciela wznosząc się powoli do góry zawinięta jakby w obłokach swej śnieżnej szaty, ręce na piersiach skrzyżowane – myślałam „może przenajświętsza Panienka!” Ale spokojnie i ze wzrastającym rozrzewnieniem poznałam siebie taką, jaką przed wyjściem za mąż byłam, gdy wszystko co Boże mnie ciągnęło. zatrzymałam się z lewej strony Ukrzyżowanego Zbawicielem czując ramię Jego na mej głowie, a w chwili Komunii św., może nawet przedtem, przyjęłam Hostię do mej duszy z samego boku Pana Jezusa. Chciałam prosić, chciałam modlić się za innych, pytałam, co mam czynić w tej uroczystej chwili, ale byłam ciągle spokojnie nachylona do Boku Przenajświętszego, jakby dawna, jakby inna, aż powoli znikło to wszystko.Tamże, s. 14

 

Mistyka Eucharystyczna

Widziałam trzy Hostie. Ich siła i światło wchodziły do duszy mojej; obojętną byłam na ich znaczenie, bo myśl moja skupioną była do tej równości siły trzech Hostii. Wracało mi to kilkakrotnie następnych dni, aż uczułam, że to wyobrażało jedną wspólną moc trzech Osób Trójcy Przenajświętszej.Tamże, s. 14-15

Po przebytych wielkich pokusach wewnętrznych, podczas wystawienia w kościele San Vincenzo ed Anastasio prosiłam Pana Jezusa, aby mnie ratował, aby mi pozwolił być wierną.Patrząc na Hostię uczułam miłość gorącymi promieniami z niej wychodzącą; to ciepło i ta łaska wchodziły do duszy mojej. Uczułam raz pierwszy gorący pocałunek miłosny, który mnie strwożył a razem napełnił nieopisaną błogością – trwałam tak długo zdumiona i upokorzona dobrocią Pana mego.Modląc się widziałam rany rąk Pana Jezusa i tylko rąk. Uczułam kilka razy głowę moją wśród tych świętych rąk – wracało to ciągle, a tak miłośnie w chwilach osamotnienia mojej duszy, żem zrozumiała, że mnie Pan Jezus do siebie przygarnia – aż na koniec na Jego łonie uczułam głowę moją. Było to jednak wskutek prośby usilnej od pewnego czasu, żeby On był wszystkim dla mnie, bo mi tak ciężko.Dzisiaj u św. Agnieszki widziałam bardzo wyraźnie znowu przemienionego Ojca. Pytałam siebie dlaczego? Kiedy już wierzę i nie potrzebuję ani tej nauki, ani tego zapewnienia. Było mi to jednak słodkie bardzo.Tamże, s. 19

 

Moc Ducha Świętego

Modląc się uczułam jakby rozjaśnienie umysłu mego i siłę Bożą w tymże umyśle. Była to łaska Ducha Świętego, Który obdarzał w tej chwili władzę mego umysłu przewagą nad miękkością uczucia.W tejże chwili mogłam w pokorze dziękować. Taż sama siła Ducha Świętego obróciła wszystkie władze moje do Maryi, a za Jej miłosną pomocą zlałam się z Nią, używając błogości tejże miłości i uczułam pełniej niż kiedy, że jestem miłość z miłości Ojca, tak jak życie z Jego życia Jezusowego a także cierpienie z Jego cierpienia. Czułam miłość Maryi dla Ojca, bo dla Syna Swego. Więc powtórzenie. Od tego czasu czuję oschłość wielką w modlitwie, prawie niechęć do niej. Wołałam do Pana Jezusa, aby odjął mi ten ciężar i połączył ze Sobą węzłem trwałym i dającym mi siłę przeciw pokusom niszczącym ślad Boży w mojej duszy, która tym pokarmem tylko żyć może. Wszystko inne złudzenie. Wydało mi się bowiem w tej chwili połączenia, że jestem powołaną do szczególnej jedności z Bogiem – że ta jedność odkryje mnie wiele w przyszłości, ale że okupię to wielkim oczyszczeniem i cierpieniem.Tamże, s. 20

Na dni kilka przed Wniebowzięciem byłam przejętą Chwałą, którą Maryja używa w obecności Trójcy św., z którą Ona w zrozumieniu moim wewnętrznym, jest nierozdzielną. To przejęcie się moje i to zrozumienie powiększało się, chociaż tłumaczyłam to sobie jako wrażliwość.W dzień Jej Święta uczułam obecność Maryi w duszy mojej, co się opisać nie daje. I jakbym tej drogiej chwili łaski stracić nie chciała, pytałam Maryi, jak mam zużytkować to, co Ona daje na Ich Chwałę mnie? I obficie spłynęły do duszy mojej intencje, którymi się głęboko przejąć musiałam i na powrót Panu przedstawić, co mi się dziwnym zdało, bo od Niego mi przychodziły, ale ta moja modlitwa i ofiarność całego mego istnienia, była Im miłą. Więc wysyłałam na powrót co mi dane było. Widziałam cierpienie Kościoła, widziałam złość grzechu, widziałam nieczystość intencji tych, co na pozór wiele dla Boga czynili. Mogłam głęboko za potrzeby wielu osób się modlić – widziałam dotkliwie ich słabości i niedoskonałości. Ale miłosierdzie i miłość Pana mnie zdumiewała i rozrzewniała. Słodko i łatwo mi było oddać się na wszystko i za wszystkich. Nie modliłam się o moje zbawienie, bo byłam Ich Chwałą przejęta i jakby napełniona skarbami Bożymi, więc któżby mógł o czym innym myśleć? Ale je oddać musiałam, bo pożyczone mi były. Prosiłam tylko Maryję, aby swą czystością mnie ogarnęła. Więcej nie pamiętam.Tamże, s. 28

 

Zmaganie duchowe

Miewałam stany duszy jakby zupełnej próżni wewnętrznej lub uczucie nicestwa nieskończonego; tak chora będąc wewnętrznie, ciało mając też chore porównywałam siebie do Joba, opuszczona będąc od wszystkich i nie czując współczucia Ojca.W obecnej chwili dusza moja jest w stanie miłosnym (od powrotu Ojca), ale jakbym się poddać temu nie chciała, gdyż jestem wtenczas tylko pod wpływem Ojca, a nie mogę stanu głębszego wyjawić – nie poddaję się łasce jakby zewnętrznej, bo czuję jak dalece wrócę do tej próżni i do ego nicestwa i do skutków, które stan taki daje. Odpowiada to może trwodze wewnętrznej i objawieniu, które miałam, „że wkrótce zapalę Ciebie i dam Siebie i będziemy Jedno”. To miało miejsce po kamiennych przejściach i spotkaniu się prawie oko w oko z szatanem. Czułam siłę złego ducha zagarniająca mną, wstrętna a ciągnąca, łechcąca siła, która mnie pokazywała do czego przyszłam z Bogiem niby miłosnym! bo w takich chwilach nic nie miałam od Pana Jezusa – jałowość taka odbierała mi życie nadnaturalne. odbywało się to w nocy i usłyszałam nie wiem skąd te słowa: „Rogi ci urwę” – i nastąpiło plunięcie święte i znikł przerażony nieprzyjaciel nie zostawiając śladów po sobie. Wkrótce potem miałam w dzień św. Michała następne widzenie podczas Mszy św. Byłam jakby bez znajomości siebie a Msza św. wydała mi się chwilą, choć była śpiewaną. Znajdywałam intencje modlitwy na dnie duszy, a chociaż pragnęłam modlić się, aby za przyczyną św. Michała Bóg odwrócił pokusy ode mnie, przemogła intencja, aby Bóg odwrócił straszne pokusy i bezprawia w Kościele swoim. Przez cały czas widziałam przed sobą, bardzo blisko, potężną postać Michała Anioła – wzrok Jego był przeszywający i mądry. Dwa jego skrzydła białe, jak dwie ściany cienkie i lekkie ochraniały mnie. Tymi skrzydłami czułam się dotkniętą delikatnie z jednej i z drugiej strony – jakby wymiatał Anioł spokojnie to, co wiedział, że jest panem wyrzucić. Przed końcem Mszy św. już nie było tej postaci – duży gołąb z równo przeszywającym wzrokiem otoczony promieniami (anioł nie miał promieni) trzymał w dziobie wieniec z róż. Powoli znikło to wszystko, a ja wróciłam do siebie, chociaż Anioła dzień cały czułam przy mnie.W tym wszystkim było inne zrozumienie i świat i gospodarstwo niebieskie, zakryte żyjącym na świecie. Było w Aniele i w gołębiu jakieś zajęcie się i przejęcie się życiem wiekuistym. Byłam spokojnym widzem tego, a porywała mnie miłość i potęga Boga. Widzenie spisałam w dniu św. Michała w Patrica 1884 r.Tamże, s. 29

 

Chwała Trójcy Świętej

W dzień Wniebowstąpienia dał mi Pan błogie zrozumienie Chwały, którą miała Trójca Święta z Wniebowstąpienia Jezusa. Uczułam miłosne zlanie się Trzech Osób w pełności Ich Chwały. Potęga i Miłość Ich nie miały początku ani końca a rozlewały tę potęgę i tę miłość na światy niezliczone. Było mi to dane w skutek zrozumienia, że Zmartwychwstanie Jezusa było napiętnowane pamięcią Męki za nas poniesionej; nie było jeszcze ostatecz­nego triumfu. Zmartwychwstanie było miłosnym oddaniem Ojcu Przedwiecznemu dokonanego życia boleści na tej ziemi, aby On dał Mu ostatnią Chwałę na łonie Swoim.Więc trwała w mojej duszy dzień cały wdzięczność za miłość Pana Jezusa dla nas i jakbym z Nim dzieliła pełną już Chwałę z Jego Wniebowstąpienia.Tamże, s. 34

 

Nieskończone Miłosierdzie

Miłosierdzie Jego było coraz większe i nieskończone, i jakby w stosunku z głębokością tej Rany, pełnej ognia Miłości. O tej Miłości pojęcia mieć nie można, a też obfitości łaski biedny człowiek zrozumieć nie może. Taka chwila wyjaśnia ubóstwo nasze, a także bogactwo bez miary, które posiąść możemy za pomocą krzyża najsłodszego i wierności naszej.C. Borzęcka CM, Zapiski…, s. 84

I jasno mi się zrobiło, że błąd sióstr Bóg miłosierdziem im naprawi, prowadząc je łatwiejszą drogą. Stanęłam więc odważnie po stronie tych, co Pana Jezusa głębiej zrozumieć powinni. Żal minął do błądzących, ustąpiła z duszy wymarzona potrzeba szczęśliwych skutków i rzuciłam się jakby w objęcia tego życia zbawiennej niewiadomości, ślepej gotowości, spokojnego wyczekiwania godziny Pa­na, przyjmując z uśmiechem nadziei to, co świat mianuje niewdzięcznością ludzi, bo mi doświadczenia i prześladowania słodkimi już były. Stąpałam drogą nie ciernistą, lecz słodką i miłosną ku Kalwarii do Pana mego. Tamże, s. 91

Ale ta moja modlitwa i ofiarność całego mojego istnienia była Im miłą. Wiec wysyłałam na powrót, co mi dane było. Widziałam cierpienia Kościoła, widziałam złość grzechu, widziałam nieczystość intencji tych, co na pozór wiele dla Boga czynili.Mogłam głęboko za potrzeby wielu oso się modlić – widziałam dotkliwie ich słabości i niedoskonałości. Ale miłosierdzie i miłość Pana mnie zdumiewały i rozrzewniały.Słodko i łatwo mi było oddać się na wszystko i za wszystkich.Tamże, s. 93

 

O. Semenenko zachęcał Matkę Celinę do lepszego poznania i poko­chania Magdaleny, mówiąc:„W ten Świętej miłosierdzie Boże doszło jakoby swego szczytu, i łaska Jego święci swój najwyższy tryumf. Tu dopiero pokazuje się, co to jest przebaczenie Boże! Tyle przebaczyć, i tak oczyścić, i odnowić istotę, i do takiej miłości, i chwały, i najbliższej z Sobą poufałości przypuścić, i to taką Magdalenę, to dopiero daje poznać dno miłości Bożej, i jaka jest skuteczność i wielkość odku­pienia, spływającego ze Krwi Chrystusowej.Kochać Magdalenę – to kochać miłość Bożą, i podziwiać ją, i nią się zachwycać w jej największym cudzie zlitowania i zbawienia – a tem samem oddawać najwyższą chwałę Bogu i Jezusowi, Zbawicielowi naszemu.Tamże, s. 89

 

Krwawiące Rany Pana

Widziałam w skupieniu będąc zakrwawione Dłonie Pana Jezusa; była to jakby wymówka mojej niewierności i zwątpienia. Uczułam też całą słodycz działania bez skutków i bez pociech w pracach Bożych, w jednym widoku spełnienia Jego woli.Inne to było zrozumienie niż przed chwilą, gdym cierpiała z doznanych zawodów po wyjściu sióstr z naszego zgromadzenia.Ogrom chwały Bożej cierpi nad małościami pochodzącymi ze świata, który sobie tworzymy około siebie, a w gruncie tylko dla siebie.Bóg ogarnia dobrocią swoją wypadki życia naszego, czyny dobre, a także słabości ludzkie. Widzi skutki, bo je przewidział od początku, ale zakrywa je stworzeniom swoim i jednego tylko żąda od nich datku tj. miłosnego oddania się Jemu na wszystko.Daje na to każdemu odpowiednią łaskę; grunt tej łaski jest ślepa wiara, że dobrze czyni Pan Bóg.Słabszym zaś udziela większej pewności skutków w ich pracach, bo oni gonią za pomyślnością w działaniu.Tym zaś, co je na pozór za­krywa, powiększa łaskę wytrwania i te z trudem poniesionym w pozornym ujęciu wszystkiego, oni miłośnie dochować powinni, bo to Kalwaria prowadząca do ścisłego połączenia z Jezusem.Tamże, s. 89-90

Nie daj mi patrzeć Jezu, na TWE RAMIONA WYCIĄGNIĘTE, na KREW sączącą się z Twych RAN PRZENAJŚWIĘTSZYCH bez zrozumienia, że wołasz i garniesz do siebie grzesznika. Nie daj mi całować TWE NOGI ZAKRWAWIONE bez żalu i nadziei miłosiernego przebaczenia Twego. A gdy ujrzę SERCE TWE, niech się w nim zatopię, jak w miejscu miłosnego wypoczynku. Tam czerpać mam skarby życia, a tajemnica przemienienia mego i połączenia z Tobą niech mnie wzmocni na dalszą walkę i niech już mówię teraz, zaraz, że cierpieć z TOBĄ to – słodycz niewymowna a nieznana! Amen.Tamże, s. 146 Owo widzenie Magdaleny miało miejsce 5 września 1861 roku w Boussu. Matka Fundatorka tak je opisuje na żądanie O. Semenenki: Na początku Mszy św. prosiłam o skupienie, aby ta Msza św. z korzyścią moją była i napiętnowała w duszy mojej to, co Sam Pan Jezus chce. I jakby mnie już nie było, bo wołałam słodko i spokojnie od Confiteor aż do Memento: Madelaine, Madelaine, Madelaine. Po memento znalazłam się u stóp Chrystusa Pana, nie widziałam Go samego, a tylko do końca Mszy św. dwie Jego nogi zranione, zakrwawione były przede mną, i jakby coraz mniej krwi w nich było, a coraz wydatniej występowały dwie święte rany.Tamże, s. 90 Nie modliłam się o moje zbawienie, bo byłam Ich chwałą [tj. Trójcy Św.] przejęta i jakby napełniona skarbami Bożymi, wiec któżby o czym innym mógł myśleć?Ale je oddać musiałam, bo pożyczone mi byty. Prosiłam tylko Maryję, aby czystością mnie ogarnęła.Tamże, s. 94

 

Noc ducha

Stan mojej duszy – głębokie przygnębienie. Uciekam się do Ogrójca, do Jezusa boleścią zgniecionego – pod ciężarem niemocy swej ludzkiej. Uciekam się do Boskiego Jego Serca i zanurzam się w Nim, szukając ochłody i współcierpiąc z Nim.Gdyby nie ta laska, wytrzymać by nie mógł człowiek cierpień nieopisanych.Niepewność przyszłości, niewidzenie woli Bożej, niezrozumienie jej, ciemność straszna.Bóg tak czyni, aby zaufać Jemu, aby oddać się bezwarunkowo – a jednak są chwile strasznego ucisku. Tamże, s. 95 Uczułam wiarę wstępującą do umysłu, jak promień gorący wśród nocy ciemniej. A Maryja dziś rano owionęła mnie swą przejrzystą czystością, a ogrom Jej pokory w zdumienie mnie wprowadził. Dzień łaski wśród skalistej drogi.Tamże, s. 165 Stan duszy mojej – głębokie przygnębienie. Uciekam się do OGRÓJCA, do JEZUSA BOLEŚCIĄ ZGNIECIONEGO pod ciężarem niemocy swej ludzkiej – uciekam się do BOSKIEGO JEGO SERCA i zanurzam się w nim szukając ochłody i współcierpiąc z Nim. Niepewność przyszłości – niewidzenie woli Bożej, niezrozumienie jej – ciemność straszna. Bóg tak czyni, aby zaufać Jemu, aby oddać się bezwarunkowo – a jednak są chwile strasznego ucisku.Tamże, s. 156

Byłam w zamieszaniu coraz większym, zbolała, skarżyłam się Panu Jezusowi przedstawiając Mu jako jedynemu Przyjacielowi /a także Maryi/ moje życie pełne trudu, a które na niekorzyść Jego dzieła wpływają. Pokusę usunięcia się z domu na ten dzień, za ich pomocą walecznie usunąwszy, trwałam w bólu, który On miłośnie przyjmował, bom może miłośnie ten ból Mu ofiarowała.Było to we mnie jakoby zwycięstwo nad sobą, bez możności zupełnego zrozumienia wymagań Ojca i usposobień nielitościwego dziecka. Myślałam, że w oschłości trwać będę przy Mszy Świętej, gdyż taką mnie Pan Jezus od dawna mieć chce, odbierając mi wszelką słodycz w modlitwie. Gdy w jednej chwili uczułam w duszy obojętność pod względem natury dla dzieci moich, mogłam zrozumieć, że dusze powie­rzone rai przez Boga niemniej mnie obchodzą – i jakbym objęła dusze moich dzieci nadnaturalną Miłością Bożą.Tamże, s. 87 Stan cierpienia z powodu wyjścia tych sióstr był wielki w mojej duszy – zdawało mi się, że krzyża nie udźwignę. Wołałam i jęczałam dwie noce i tylko WIDOK PANA JEZUSA W OGRODZIE OLIWNYM w końcu mnie uspokoił.Nie wiem, skąd teraz czerpię siły, bo głucho w duszy, głucho wokoło, trwoga niekiedy ogarnia i chyba niewidomie i nieświadomie trzyma mnie Pan Jezus na krzyżu swoim, bo nawet nie wiem czy go obejmuję z poddaniem się, bo jestem narzędzie zbite, zgruchotane, jakbym pytała wciąż: „I cóż jeszcze możesz ze mną uczynić; i cóż będzie Panie, gdy bryłą jestem lub chwastem spalonym i nieużytecznym”?Tamże, s. 191

 

Żertwa wielkiej miłości

Często nic nie myślę, nic robić nie mogą – zdaje mi się, że czas tracę, a jednak czuję połączenie z Jezusem, który mnie trzyma jakby w więzach, że niezdolna jestem do niczego. I jakby ktoś mówił: „czekaj, bo nie tracisz czasu”. I jakby panowanie swe rozszerzał we mnie lub pokazywał, że w jego ręku niewidomie zawsze byłam. Wydaje mi się wtenczas, że się we mnie Pan mój wpatruje najgłębiej i wchodzi w tajniki mojej duszy, ja zaś obojętnie czekam, mając być wkrótce żertwą wielkiej Miłości. Pytam siebie wtenczas, czemu wzajemnie popędu gwałtownego nie czuję, a tylko owładnął mnie leniwy spokój osoby gotowej na wszystko. Chcę zapytać czego chce jeszcze, bo wszystko po mogłam dałam – odpowiedz: „Nic jeszcze nie dałaś”. Więc chyba nauczysz jak mam dawać? Odpowiedź: „Zatop się w niewiadomości tego co Ja chcę najmiłośniej z tobą uczynić, a staniesz się ofiarą wesołą i swobodną mojego działania. Tamże, s. 84

 

Głębia modlitwy

Na kilka dni przed Wniebowzięciem byłam przejęta chwałą, którą Maryja używa w obecności Trójcy Świętej, z którą Ona w zrozumieniu moim wewnętrznym jest nierozdzielna. To przejęcie się moje to zrozumienie powiększało się, chociaż tłumaczyłam to sobie jako wrażliwość. W dzień Jej święta uczułam obecność Maryi w duszy mojej, co się opisać nie daje. I jakbym tej drogiej chwili łaski stracić nie chciała, pytałam Maryi, jak mam zużytkować na Ich chwałę to, co Ona mi daje. I obficie spłynęły do duszy mojej intencje, którymi się głęboko przejąć musiałam i na powrót Panu przestawiać, co mi się dziwnym zdało, bo od Niego mi przychodziły. Ale ta moja modlitwa i ofiarność całego mojego istnienia była Im miłą. Więc wysyłałam na powrót, co mi dane było. Widziałam cierpienia Kościoła, widziałam złość grzechu, widziałam nieczystość intencji tych, co na pozór wiele dla Boga czynili.Mogłam głęboko za potrzeby wielu osób się modlić – widziałam dotkliwie ich słabości i niedoskonałości. Ale miłosierdzie i miłość Pana mnie zdumiewały i rozrzewniały. Słodko i łatwo mi było oddać się na wszystko i za wszystkich. Nie modliłam się o moje zbawienie, bo byłam ich chwałą przejęta i jakby napełniona skarbami Bożymi, więc któżby o czym innym mógł myśleć? Ale je oddać musiałam, bo pożyczone mi były. Prosiłam tylko Maryję aby swą czystością mnie ogarnęła.Tamże, s. 100

 

Radość przyszłego wieku

Czemu mój Jezu, gdy drugich nęcą rozkosze tego świata, gdy niewinnie lubują się tym cos dla nich stworzył… ja usycham za czymś lepszym, czekam zniszczenia powabów tego życia i zaćmienia światła doczesnego, a wznosząc się ponad tym wszystkim, to najlepsze staje się dla mnie znikome, to co oko bawi, co sercu rozkosz sprawia, co zadawalnia myśl i wolę, jakby w proch nicestwa się obraca – i wewnątrz siebie szukam stałego oparcia i jakbym znalazła nie siebie, ale Twą siłę uwielbioną, która to nicestwo moje w świętą całość obejmując wraca tam, gdzie Twą chwałę powiększa, o Jezu.Tamże, s. 96

„Gdy tak gorąco się modliłam, przestałam żyć zwyczajnym życiem i widziałam Pana Jezusa w chwale wielkiej, otoczonego wielką jasnością. Był cały miłością i to, co Go otaczało, było miłością, i zrozumiałam całe szczęście życia przyszłego, które opisać „ani uczuć człowiek nędzny nie może na tym świe­cie. Inne tam powietrze, inne głosy, inne uczucia tych szere­gów dusz, żyjących życiem nadprzyrodzonym, a każda chwali i kocha Pana stosownie do miejsca, które jej Bóg przeznacza. Gdy tak wspólnie czułam, jakby z nimi coraz jaśniej mi się robiło, i spostrzegłam Ojca klęczącego u nóg Pana Jezusa z twarzą jaśniejącą szczęściem. Głowa Ojca była jakby w promieniach i miłość, i światłość Pana Jezusa była jakby w połączeniu z całą osobą Ojca. Uczułam wtenczas bardzo wyraźnie, że to nagroda, którą Bóg Ojcu gotuje, nieopisany spokój opanował moją duszę i wróciłam do stanu zwyczajnego. Potem dziękowałam prawie Bogu, że rzadko daje mi uczuć szczęście wiekuiste, bo niepodobnaby żyć na tej ziemi, czując zawsze miłość Jego.Tamże, s. 87

[1] Niewiedzy, ignoracncji.[2] Baranku Boży, momentu Komunii św.

http://www.communiocrucis.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=117:b-celina-borzcka-cr-&catid=4:mistycy-kocioa-polski

*************

 

Mistycy Kościoła polskiego

Św. Faustyna Kowalska

Helena Kowalska przyszła na świat we wsi Głogowiec w 1905 roku, jako trzecie z dziesięciorga dzieci. Do szkoły uczęszczała niecałe trzy lata. Jako szesnastoletnia dziewczyna opuściła rodzinny dom, by na służbie w Aleksandrowie i w Łodzi zarobić na utrzymanie rodziny. Przynaglona wizją cierpiącego Chrystusa zaczęła pukać do wielu furt zakonnych. W sierpniu 1925 roku przekracza próg klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie, gdzie otrzymała imię s. Maria Faustyna. Pracowała w kilku domach Zgromadzenia, m.in. w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki. Nic nie wskazywało na to, że zostaje obdarzona wielkimi łaskami: darem kontemplacji i głębokiego poznania tajemnicy miłosierdzia Bożego, aż po dar mistycznych zaślubin (1937). Od roku 1933, z inicjatywy ks. Michała Sopoćki, zaczęła zapisywać wewnętrzne pouczenia Chrystusa, które zostały zebrane i wydane jako Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w mojej duszy. W ostatnich latach życia wzmogły się duchowe cierpienia i dolegliwości organizmu – rozwinęła się gruźlica, która zaatakowała płuca i przewód pokarmowy. Chrystus powierzył jej misję: “Wysyłam ciebie do całej ludzkości z moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swojego miłosiernego Serca” (DZ 1588). Zmarła 5 października 1938 roku, w wieku 33 lat.

 

Czytaj więcej: Św. Faustyna Kowalska 

Sł. B. Leonia Nastał AM

Maria Nastał urodziła się 8 listopada 1903 roku w Starej Wsi k. Brzozowa. Kończy jeden rok Seminarium Nauczycielskiego u Benedyktynek w Staniątkach. W 1926 roku rozpoczyna nowicjat w Zgromadzeniu Służebniczek Starowiejskich. Podejmuje pracę na placówkach w Wyżnianach (k. Lwowa), Przemyślu, Poznaniu, Krakowie. Służy nie tylko swym talentem organizacyjnym, intelektualnym (wykłady dla sióstr z psychologii), ale i literackim (wiersze, inscenizacje). W grudniu 1935 roku przeżywa zaślubiny duchowe z niemowlęciem Jezus. W 1937 roku pogarsza się stan jej zdrowia. Przebywając w Szczawnicy, pisze autobiografię. Umiera 10 stycznia 1940 roku. Pozostawiła po sobie Historię powołania, Notatki rekolekcyjne, osiem zeszytów Dziennika duchowego.

 

Czytaj więcej: Sł. B. Leonia Nastał AM 

Bł. Aniela Salawa

Urodziła się dnia 9 września 1881 roku w Sieprawiu, w wielodzietnej rodzinie Bartłomieja i Ewy z Bochenków. Przez dwadzieścia lat pracowała jako służąca w Krakowie. W osiemnastym roku życia składa ślub czystości. W kwietniu 1900 roku zapisuje się do Stowarzyszenia Sług Katolickich i podejmuje pracę w schronisku dla bezdomnych. W maju 1915 roku wiąże się z III Zakonem św. Franciszka. Umiera 12 marca 1922 roku. Dnia 13 sierpnia 1991, w Krakowie, Jan Paweł II wynosi ją na ołtarze. Pozostawia po sobie Dziennik, pisany od 1916 roku

Czytaj więcej: Bł. Aniela Salawa 

Św. Sebastian Pelczar

Józef Sebastian Pelczar urodził się 17 stycznia 1842 roku w miasteczku Korczyna koło Krosna, w domu Wojciecha i Marianny z domu Mięsowicz. Po ukończeniu szóstej klasy wstąpił do niższego seminarium, zaś w roku 1860 rozpoczął studia teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu, ukończone święceniami w dniu 17 lipca 1864 roku. W latach 1866-1868 studiował na dwóch rzymskich uczelniach: na Uniwersytecie Gregoriańskim oraz Lateraneńskim. Po powrocie do kraju podjął wykłady w seminarium przemyskim, a także przez 22 lata pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim, jako profesor i dziekan Wydziału Teologicznego, a nawet wybrany rektorem w latach 1882-1883.Był związany pracą charytatywną z Towarzystwem św. Wincentego à Paulo i Towarzystwem Oświaty Ludowej. W 1894 roku założył w Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. W 1899 roku mianowany biskupem diecezji przemyskiej, której służył przez dwadzieścia pięć lat. Zmarł w nocy z 27 na 28 marca 1924 roku. Pozostawił po sobie m. innymi dzieło Życie duchowe. Beatyfikowany dnia 2 czerwca 1991 roku w Rzeszowie, a 18 maja 2003, kanonizowany.

 

Czytaj więcej: Św. Sebastian Pelczar 

Bł. Celina Borzęcka CR

Celina Chludzińska urodziła się 29 października 1833 r. w Antowilu koło Orszy na Białorusi w rodzinie Ignacego Dołęgi Chludzińskiego i Klementyny Rozalii z Kossowów. W wieku 20 lat (1853) poślubiła Józefa Borzęckiego, właściciela Obrębszczyzny k. Grodna, troszcząc się o dwie córki, Celinę i Jadwigę. Po śmierci męża (1874) i uporządkowaniu spraw majątkowych, udaje się z córkami do Rzymu, gdzie spotyka generała zmartwychwstańców, ks. Piotra Semenenkę, który dopomógł Celinie w zrozumieniu dróg Bożych i przygotował ją na założycielkę żeńskiej gałęzi zgromadzenia (Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa, 1891) z charyzmatem kontemplacyjno-czynnym, poświęcającym się zwłaszcza wychowaniu dziewcząt. Pozostawia po sobie m. in. Zapiski i notatki. Umiera w Krakowie 26 października 1913 roku. Pochowana w Kętach. Dnia 31 października 1944 r. otwarto proces, zamknięty dnia 10 kwietnia 2002 roku.

 

Czytaj więcej: Bł. Celina Borzęcka CR 

Sł. B. Piotr Semenenko CR

Urodził się 29 czerwca 1814 w Dolistowie koło Tykocinia, w kalwińsko-prawosławnej rodzinie. Pomimo tego został ochrzczony w Kościele katolickim. W 1830 rozpoczyna studia w Wilnie, lecz po klęsce Powstania listopadowego emigruje do Francji. Spotkanie z Bogdanem Jańskim ma istotny wpływ na jego życie, gdyż dostaje się do kręgu katolickich intelektualistów, a w 1835 roku dochodzi do jego nawrócenia i wiąże się ze zgromadzeniem Zmartwychwstańców. W latach 1831-1841 zdobywa wykształcenie i doktorat na Collegium Romanum w Paryżu. Po 1840 roku zostaje przełożonym Zmartwychwstańców i pisze dla nich regułę. W 1873 roku zostaje wybrany generałem, piastując ten urząd do końca życia. Przyczynia się do powstania wspiera inne zgromadzenia: niepokalanek, nazaretanek, felicjanek, zmartwychwstanek, józefitek. Umiera 18 listopada 1886 roku. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny. Do interesujących nas dzieł należy zaliczyć Mistykę ułożoną podług nauk konferencyjnych.

 

Czytaj więcej: Sł. B. Piotr Semenenko CR 

Bł. Stanisław Papczyński MIC

Stanisław Papczyński urodził się 18 maja 1631 roku w Podegrodziu k. Starego Sącza w chłopskiej rodzinie. Uczęszczał do kolegiów pijarskich i jezuickich w Podolińcu, Jarosławiu, Lwowie i Rawie Mazowieckiej. W 1656 r. składa śluby zakonne u przybyłych w tym czasie do Polski pijarów, a w 1661 roku przyjmuje święcenia kapłańskie. W roku 1671 pisze regułę życia dla zakonników Niepokalanego Poczęcia Maryi (tytuł w tym czasie teologicznie wątpliwy, co wywoływało dyskusje), daje początek zakonowi marianów, a prawa papieskie zdobywa w 1699 roku. Był m. in. spowiednikiem nuncjusza Antoniego Pignatellego, późniejszego papieża Innocentego XII, a cenił go również Jan III Sobieski. Od 1695 r. wycofuje się z działalności kaznodziejskiej, a dnia 17 września 1701 r. odchodzi do Ojca. W 1992 roku ukończono proces beatyfikacyjny. Swe duchowe rozważania zawarł między innymi w Mistycznej świątyni Bożej wydanej w 1675 roku.

 

Czytaj więcej: Bł. Stanisław Papczyński MIC 

Bł. Franciszka Siedliska CSFN

Franciszka Siedliska urodziła się w Roszkowskiej Woli koło Rawy Mazowieckiej 12 grudnia 1842 roku w zamożnej rodzinie Adama i Marianny z Morawskich. Otrzymała wszechstronne wykształcenie. Dokuczliwa choroba kręgosłupa zmuszała do wyjazdów na leczenie do Austrii, Niemiec, Francji i Szwajcarii. W 1864 w Cannes złożyła prywatny ślub czystości i zdecydowanie sprzeciwiła się planom matrymonialnym snutym przez ojca. W 1870 roku wiąże się Świeckim Zakonem Franciszkańskim, następnie, 1973 roku powołuje do życia Zgromadzenie Najświętszej Rodziny z Nazaretu – nazaretanki. Przybiera imię Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza. W pracach organizacyjnych wspomagali ją ojciec jezuita Lanrencot i zmartwychwstaniec ks. P. Semenenko, który ułożył pierwszy projekt reguły. Zmarła 21 listopada 1902 r. w Rzymie. Dnia 23 kwietnia 1989 r. w Rzymie beatyfikował ją Jan Paweł II. Pozostawiła po sobie Dziennik duchowy.

 

Czytaj więcej: Bł. Franciszka Siedliska CSFN 

Chryzostom Stefan Dobrosielski OFM

Urodzony w 1605 roku w woj. kaliskim. Wstąpił do franciszkanów reformatów, kończąc w Wielkopolsce studia teologiczne. Pełnił urząd prowincjała i mistrza nowicjatu, najpierw w prowincji wielkopolskiej, a później w małopolskiej. Przez dwanaście lat przebywa w Wieliczce. Umiera w Krakowie w 1676 roku. Jego dzieło Summarium asceticae et mysticae theologiae ad mentem sancti Bonaventurae staje się sławne w Europie. Jest to pierwsze systematyczne dzieło z zakresu teologii mistyki. Dokonuje w nim podziału mistyki od ascetyki.

Czytaj więcej: Chryzostom Stefan…

Cecylia Działyńska

Urodziła się w Kórniku 16 września 1836 roku. Starannie wykształcona, wiele podróżuje po Europie. Angażuje się w pomoc powstańcom z 1863 roku. Początek przeżyć kontemplacyjnych datuje się od 1871 roku, od 1873 trwa w stanie „kontemplacji cherubicznej”, obejmującej doświadczenie Trójcy Świętej. Wiąże się z III Zakonem Dominikańskim. Stale pogłębia swą formację intelektualną, sięgając po najlepszych autorów, co pozwala jej stosować właściwe słownictwo w opisie doświadczeń mistycznych. W roku 1878 dostępuje łaski małżeństwa duchowego. Umiera w Poznaniu 24 maja 1899, pochowana w rodzinnym Kórniku. Pozostawia Kartki z życia modlitwy.

Czytaj więcej: Cecylia Działyńska 

Eliza Cejzik ZSWNO

Urodzona 18 listopada 1858 roku. Pochodzi z rodziny inteligenckiej. W wieku trzydziestu lat, pod wpływem o. Honorata Koźmińskiego, decyduje się na opuszczenie domu rodzinnego i przenosi do Zakroczymia, gdzie zakłada Zwiastunki Wynagradzania, Siostry Wynagrodzicielki Najświętszego Oblicza (tzw. SS. Obliczanki), przyjmując imię Teresy od Oblicza Pańskiego. Poświęca się bez reszty organizacji zgromadzenia, w duchu wynagrodzenia za grzechy świata, a miłość prowadzi ją na szczyty zjednoczenia. Ostatni etap swego życia spędza w Nowym Mieście nad Pilicą, gdzie osiąga szczyty życia mistycznego, rozpowszechniając kult Najświętszego Oblicza Chrystusa. Gruźlica i surowy tryb życia powoduje, że umiera 16 lutego 1898 roku.

 

Czytaj więcej: Eliza Cejzik ZSWNO 

Bonawentura Frezer OCD

Stanisław Frezer syn Aleksandra i Barbary Szczepanowskiej, urodził się w 1638 roku. Studiował w Akademii Krakowskiej. Na początku 1655 roku wstąpił do Karmelitów bosych przyjmując imię Bonawentury od św. Stanisława. Obłóczyny odbyły się w Krakowie 3 czerwca 1655 roku, profesja w Podolińcu na Spiszu 31 sierpnia 1656 roku; natomiast święcenia kapłańskie przyjął 7 czerwca 1664 roku. W Zakonie był przeorem przemyskim (1675-1676), definitorem prowincjalnym w Warszawie (1676-1682), prowincjałem (1683-1687). Wykładał jako lektor filozofię w Lublinie, a teologię w Przemyślu i Krakowie. Zmarł w Warszawie dnia 3 stycznia 1687 roku. W rękopisie pozostawił wiele tekstów z zakresu teologii duchowości, wydał dwa kazania pogrzebowe: Połów do wieczności dwóch iednorożców w sławnym Zwierzyńcu Ich Mościów PP. Fredrów od śmierci złowionych (…), (Lwów 1671); oraz Prezent znakomitych cnót i heroicznych dzieł Wielm. Jego Mości P. Karola Franciszka na Białobokach, Żórawiny, Korniakta (…), (Lwów 1672).

Czytaj więcej: Bonawentura Frezer OCD 

Sł. B. Wanda Malczewska

Urodziła się dnia 15 maja 1822 r. w Radomiu, w rodzinie Stanisława i Julii z Żurowskich. W wieku ośmiu lat przyjmuje pierwszą Komunię św. Od dzieciństwa pragnęła służyć ludziom miłosierdziem. W roku 1846 przenosi się do Klimontowa. korzystając ze wsparcia krewnych Siemieńskich, organizuje życie oświatowe dla biednych dzieci i opiekuje się chorymi w kolejnych miejscach pobytu: Wilkoszewice, Kraków, Żytna, pozostając wzorem świeckiego apostoła. W sierpniu 1870 wiąże się z III Zakon OO. Marianów Białych, przyjmuje imię Stanisławy Marii od św. Hostii, zamieszkując przez dziesięć lat pod Przyrowem. Od roku 1872 rozpoczynają się cierpienia duchowe związane z tajemnicą Paschy. Ostatnie trzy lata przeżyła na plebani w Parznie. Tam umiera dnia 25 września 1896 roku. Jej notatki zostały zebrane w tomiku zatytułowanym: Wizje, przepowiednie, upomnienia dla Polski, a mistyka jej wiąże się z głębokim patriotyzmem.

Czytaj więcej: Sł. B. Wanda Malczewska 

Stefan Kucharski OCD

Hieronim narodził się w 1595 roku w domu magnata Stanisława Kucharskiego i Barbary zd. Pielarskiej w Oleszczycach (ziemia przemyska). Po śmierci ojca rodzina przeniosła się do Krakowa i zamieszkała na zamku królewskim, w domu Plazy, wielkorządcy koronnego. Wcześnie rozpoczął naukę na Akademii Krakowskiej, następnie należał do dworzan Zygmunta III. Wbrew woli matki wstępuje do karmelitów bosych w 1616 roku przyjmując imię Stefana od św. Trójcy. Rok później, 21 września, składa profesję, poczym podejmuje studia w Lublinie. W 1620 zostaje przeorem w nowym klasztorze w Przemyślu. W 1631 roku zostaje wybrany prowincjałem. Umiera 28 lutego 1653 roku w opinii świętości. Archiwa zakonne przechowują ponad 20 jego prac.

Czytaj więcej: Stefan Kucharski OCD 

Mikołaj z Mościsk OP

Urodził się 5 sierpnia 1559 roku w Mościskach (ziemia przemyska). W wieku kilkunastu lat wstępuje do dominikanów (1575 – śluby zakonne). Stopień lektora otrzymuje w 1584 roku po dwóch latach studiów w Bolonii i Padwie. W latach 1584-1589 wykłada w Krakowie na dominikańskim Studium. W 1591 uzyskuje tytuł bakałarza, rok później – magistra. Przez sześć lat pełni funkcję regensa w Studium krakowskim (1593-1603). Przewodził wspólnocie w Bochni i Płocku, poświęcał się spowiednictwu sióstr. Od 1611 związany z Krakowem, gdzie umiera 6 czerwca 1632 roku. Do głównych dzieł z teologii ascetyczno-mistycznej należą: Elementarzyk ćwiczenia duchownego (Kraków 1626), Infirmeria chrześcijańska (Kra­ków 1624) oraz Akademia pobożności z przydatkiem, nie tylko zakonnym osobom do doskonałości potrzebna ale i świeckim do zbawienia bardzo przygodna (Kraków 1628).

Czytaj więcej: Mikołaj z Mościsk OP 

Sł. B. Teresa Marchocka OCD

Marianna Marchocka urodziła się w średniozamożnej rodzinie szlachty małopolskiej, Pawła i Elżbiety z Modrzejewskich, 25 czerwca 1603 roku w Stróżach koło Zakliczyna. Do siedemnastego roku życia wiele podróżowała, utrzymując kontakt z klaryskami starosądeckimi. W sercu jednak dojrzewa powołanie karmelitanki. Realizuje je 26 kwietnia 1620 roku, przyjmując imię Teresa od Jezusa. Początek jej życia zakonnego zbiega się z kanonizacją św. Teresy od Jezusa 22 marca 1622 roku. Od początku przeżywa trudności, związane ze słabym zdrowiem i duchowymi przeżyciami koncentrującymi się wokół męki Chrystusa. Od 1630 roku pełni funkcje przełożeńskie, między innymi w fundacji lwowskiej w latach 1641-48, oraz w Warszawie od 1649 roku. Król Jan Kazimierz i Ossoliński szukali u niej modlitewnego wsparcia zwłaszcza przed bitwą z Tatrami i Kozakami pod Zbarażem (1649). W 1650 roku nasilają się łaski mistyczne i zarazem problemy zdrowotne, powodując częściowy paraliż. Dnia 7 października 1651 roku otrzymuje stygmaty. Umiera 19 kwietnia 1652 roku. Opis swych doświadczeń pozostawia w Autobiografii mistycznej oraz Zapiskach.

 

Czytaj więcej: Sł. B. Teresa Marchocka OCD 

Bł. Dorota z Mątowów

Dorota urodziła się 25 stycznia 1347 r. w Mątowach Wielkich koło Malborka jako siódme z kolei dziecko w rodzinie osadników holenderskich. Od najmłodszych lat miała zamiłowanie do pokuty, które chciała zrealizować w życiu zakonnym, lecz bezskutecznie. W wieku szesnastu lat, została wydana za płatnerza gdańskiego, Adalberta (Wojciecha), prowadzącego zgoła odmienne życie mieszczańskie. Na dziewięcioro urodzonych dzieci, epidemie i koleje losu przeżyła tylko jedna córka, która wstąpiła do klasztoru mniszek w Chełmnie.

Od roku 1384 wiele pielgrzymuje, m. innymi do Rzymu, kiedy to podczas podróży umiera jej mąż. Po powrocie przenosi się do Kwidzynia, gdzie powierza swój duchowy rozwój Janowi z Kwidzynia. Spisywał on łaski Doroty, zebrane pod wspólnym tytułem Septililium. W maju 1393 r. podejmuje przy katedrze życie w rekluzji. Umiera po kilkunastu miesiącach surowej pokuty dnia 25 czerwca 1394 r. Kult Doroty rozpowszechniony po ziemi warmińskiej i chełmińskiej wyznaczały nie tylko łaski, ale i osobistości nawiedzające jej grób (np. król Władysław Jagiełło po zwycięstwie pod Grunwaldem). Błogosławioną została dopiero w 1976 roku.

Czytaj więcej: Bł. Dorota z Mątowów 

http://www.communiocrucis.pl/index.php/misticon/mistycy-kocioa-polskiego

**********

Kim jest mistyk

Mistyk

W teorii mistyki mamy cztery dziedziny, które wiążą z następującymi problemami:

1. Doświadczenie mistyczne: kryteria jego prawdziwości i charakteru, rodzaju otrzymanej łaski.

2. Osoba mistyka: jego kondycja psychiczno-duchowa, wyznaczenie kryteriów „normalności”, zrównoważenia, trzeźwości duchowej oceny oraz ewentualnej patologii.

3. Ocena świadectw: Określenie kryteriów prawdziwości dotyczących źródeł (tekstów, opisów) pozostawionych przez mistyków.

4. Wyznaczenie zasad badań zawartości opisów i świadectw (krytyka historyczna i literacka).

Widzimy zatem, że przedmiotem zainteresowania, obok natury doświadczenia mistycznego i jego dokumentacji, staje się, osoba samego mistyka. W tym względzie stosuje się dwa rodzaje kryteriów: psychologiczne (ocena natury, na którą działa łaska) oraz teologiczne (ocena postawy duchowej).

 

Mistyk w aspekcie kryteriów psychologicznych. Psychologia jest nauką, która w zakresie mistyki może badać (opisywać, wyjaśniać, weryfikować) naturę fenomenów psychicznych, zachowanie się (postawy, postępowanie), aktywność umysłową i uczuciową człowieka (procesy świadome i nieświadome) i ich wzajemne relacje. Dla psychologicznych kryteriów oceny mistyka ważne jest, że przeżycie mistyczne rezonuje w polu psychosomatycznym, ma mocny wydźwięk uczuciowy, integruje mistyka wokół swej treści, posiada wpływ na osobowość.

Psychologia odnośnie do osoby mistyka może dostarczać kryteriów dojrzałości i wzrostu psychologicznego (modele pełni), odnaleźć kryteria „normalności” podmiotu, pozwala uchwycić związki pomiędzy dojrzałością duchową i osobowością, określać zdolności i trudności naturalne, wrodzone; potrafi uchwycić ukryte motywy zachowań religijnych, pozwala leczyć frustracje, nerwice, by osoby stawały się bardziej dyspozycyjne dla Boga, uświadamia obecność różnych działających mechanizmów infantylnych, regresyjnych, konfliktowych blokujących energie psychiczne, pomaga demaskować fałszowanie doświadczeń przez pseudomistyka.

Psychologia traktując mistyka jako osobę w doświadczeniu granicznym, może swymi narzędziami określić zdrowie, czy też mówić o wpływie destrukcyjnym przeżycia mistycznego na osobowość i psychikę. Rozróżnia pomiędzy potrzebami naturalnymi (znaczenia, mocy, dowartościowania), a kompleksami, megalomanią, opętaniem ideą władzy czy sławy (co nie musi być poziomem choroby), a stanami typowo chorobowymi (nerwica, depresja, histeria, schizofrenia).

W zakresie normalności podmiotu należy wskazać typ relacyjności (do Boga, człowieka, świata) oraz jej zaburzenia; kryterium skutków w osobie mistyka (wewnętrzna przemiana lub destrukcja); kryterium jego działania.

Gdy mówimy o negatywnym wymiarze, rozciągającym się pomiędzy stanem semipsychotycznym a głęboką patologią mistyki, należy brać pod uwagę:

1. W obrębie osoby mistyka: błędną organizację własnego “ja” wokół wewnętrznego świata (treści pseudodoświadczenia), wewnętrzne konflikty, lęk, a nawet trwogę zawartą w ocenach i relacjach; fascynację niezwykłością, ucieczkę w infantylne zachowania, mitomanię (skłonność do fałszowania prawdy); symulowanie, teatralność zachowań; mocny element kompensacji zachowań, nieciągłość aktywności psychicznej, występujące urojenia czy wizje podtrzymujące własne iluzje; egzaltację, paniczne szukanie bezpieczeństwa, a nawet życie stanem upojnego błogosławieństwa; realizację potrzeb erotycznych, ekshibicjonizm duchowy.

2. W relacji do rzeczywistości: zerwanie żywotnych relacji z rzeczywistością, a-historyczność; zanik sensu wartości materialnych, moralnych czy społecznych, brak inicjatywy i apatię, zanik praktycznego zaangażowania w rzeczywistość; chęć wzbudzania sensacji; elementy manipulacji czy chęć dominowania za pomocą przeżycia; tendencje mesjanistyczne, czy demoniczne; fanatyzm; negatywizm.

Przy posługiwaniu się metodami psychologii należy pamiętać, że mistyk jest osadzony w świecie religijnym a nie tylko fenomenu psychologicznego, treść doświadczenia przekracza i czasem „rozsadza” możliwości przyswajania przez psychikę, i niektóre formy doświadczenia mistycznego, posiadają zewnętrzną charakterystykę zbliżoną w „objawach” do patologii (np. zerwanie kontaktu ze światem realnym w ekstazie, albo noce mistyczne mogą przypominać objawy depresji).

Mistyk dzięki łasce potrafi zintegrować psychicznie treść doświadczenia (np. pozytywny stosunek względem cierpienia nocy mistycznych), rozwinąć się duchowo, żyć wymaganiami ascezy, zwłaszcza czystością, pokorą, pragnie ukrywać swe stany.

Mistyk w kontekście kryteriów teologicznych. Można zaproponować następujące kryteria w teologiczne ocenie osoby mistyka:

1. Kryterium wiary (trynitarnej i chrystologicznej). Mistyk sytuuje się nie tylko w systemie wartości chrześcijańskich (mistyka nie wyklucza i nie wyłącza wiary), ale przyjmuje fundamentalne i niezbywalne odniesienie do Chrystusa lub Trójcy Św. Osłabienie lub kwestionowanie tego odniesienia podważa autentyczność doświadczenia. Niektórzy (G. Moioli) konkretyzują, by był to Chrystus z Nazaretu, co strukturalnie i konstytutywnie osadza świadomość mistyka w historii (Bóg nie jest jedynie ideą).

2. Kryterium soteriologiczne. Istotnym wymiarem świadomości teologicznej mistyka jest wewnętrzne poczucie bycia grzesznikiem, który potrzebuje Zbawiciela. Fałszywa mistyka sugeruje, że samo doświadczenie gwarantuje osiągnięcie celów nadprzyrodzonych, prowadzi do fałszywej koncepcji świętości (i vice versa), zakładającej, że mistyk jest autorem własnego (i proponowanego) zbawienia, bądź lekceważy on zdecydowanie wymiar moralności (tzn. przekonanie, że doświadczenie mistyczne, czy kontakt z Bogiem jest źródłem bezgrzeszności lub wyłącza spod wpływu zła). Mistyk potrzebuje przebaczenia i pojednania z Bogiem.

3. Kryterium ekonomii zbawienia. Kolejnym istotnym kryterium teologicznym odnośnie do postaci mistyka jest silne odniesienie do Słowa Bożego i sakramentów, czyli typowych źródeł wiary i łaski. Życie mistyczne prowadzi do odnowy i pogłębienia życia sakramentalnego, liturgicznego, lektury Pisma św., a nie do ich porzucenia, np. przez zbyt mocne akcentowanie bezpośredniości kontaktu z Bogiem (wyłączność poznania mistycznego).

4. Kryterium daru. Mocna świadomość darmowości (bierności) doświadczenia i życia mistycznego, wywodzi się z pierwszeństwa i uprzedniości Bożej inicjatywy. Zbyt wielkie akcentowanie aktywności ludzkiej, pomniejsza działanie łaski i osłabienia aspektu darmowości i niezasłużoności w dziedzinie mistyki, co prowadzi ostatecznie do (semi)pelagianizmu. Wzmocnieniem tego kryterium jest podzielanie przez mistyka przekonania o własnej kruchości i słabości kondycji ludzkiej, skłonności do błędu, czy do upadków.

5. Kryterium eklezjalności. Mistyk, nie odrzuca natury i struktury Kościoła, ale dzięki doświadczeniu staje się coraz bardziej świadomym jego członkiem, pogłębia miłość eklezjalną, czuje się odpowiedzialny za jego historię i świętość (realizację celów) przez co buduje, jednoczy Kościół. Po drugie, charakteryzuje się posłuszeństwem względem Kościoła (poddanie jego opinii). Po trzecie, akceptuje i potrzebuje pośredników (kapłanów). Ujawnia się to w potrzebie weryfikacji przeżyć.

6. Kryterium względności doświadczenia. Relatywność doświadczenia objawia się w pierwszeństwie życia teologalnego (wiarą, nadzieją i miłością), które jest istotniejsze od fenomenów mistycznych. Po drugie, mistyk ceni sobie łaskę zwyczajną, unika łask nadzwyczajnych. Po trzecie, jest osadzony w codzienności (słabe poczucie “wyjątkowości” swego życia).

O. Marian Zawada OCD

http://www.communiocrucis.pl/index.php/misticon/kim-jest-mistyk

***********

Mistyka – wiara tkana miłością

 

Oddajemy do lektury rzecz niezwykłą, słowa spisane w ogniu miłości. Historia Kościoła, podobnie jak kunsztowny materiał, utkana jest z miłości boskiej i ludzkiej. Nicią szczerego złota snującą się gwałtownie i w ukryciu jest nurt mistyczny. W mistyce Bóg dotyka bezpośrednio historii człowieka, rozpala ją na nowo. Mistyka jest w jakimś sensie łaską powrotu do początku, a przecież wierzymy w Początek: Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi (Ap 1, 8). Przychodzenie Pana rozpala krąg światła mistycznego. Pozwala ono rozświetlać kłębiące się tęsknoty i koić pragnienie. Ten sam Początek wypowiada bowiem słowa: Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia (Ap 21, 6). U źródeł Pan Wszechrzeczy rzuca iskry budzące już nie do powstrzymania czysty płomień. Wzbudza on w sercach wybrańców żar tak wielki, iż płonie z nim cały Kościół, oczyszczając i wyostrzając spojrzenie wiary i pogłębiając zdolność do miłowania. W mistyce nadzieja i wiara osiąga szczyt napięcia i rozjaśnienia, a miłość jak śmierć potężna, zapala żar ognia, płomień Pański (Pnp 8, 6).

 

Antologia znaczy – „wybrane z rzeczy najlepszych”. Antologia mistyczna stanowi wybór najbardziej wartościowych i najpiękniejszych tekstów, zapisanych przez płomienne serca tych, którym dane było świętować nieodpartą bezpośredniość Boga. Oczywistość oszalałego dla stworzenia Boga, jaka wydobywa się spośród zapisanych zdań jest najwydatniejszym dokumentowaniem Jego tajemnic. Obcując z mistykami, człowiek sytuuje się w miejscu, gdzie Bóg otwiera podwoje dla słowa, dla wypowiedzenia tajemnicy – Chrystusa (Kol 4, 3) i może być porwany do raju i odkryć tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać (2 Kor 12, 4). Mistyk nie tylko wprowadza w tajemnicę żywego Boga, ale żyje ku pokrzepieniu sobie współczesnych, aby ich serca doznały pokrzepienia, aby zostali w miłości pouczeni, ku /osiągnięciu/ całego bogactwa pełni zrozumienia, ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga (Kol 2, 2). Mistyk jest świadkiem w zupełnie nowym znaczeniu – porwany, pociągnięty przez potężne ramiona Boga, zadziwiony niezmierzonością Jego duchowego piękna, z głębi swej bezradności zaczyna pieśń o miłości Boga do stworzenia, która jest częścią wieczystych pieśni niebios.

Antologia mistyczna proponuje wybór tekstów stanowiących odważne wyjście na spotkanie tajemnicy człowieka, gdyż mistyka jest swoistym torowaniem drogi nie tylko do Boga, ale nade wszystko – do ludzkiej wielkości. W jej światłach gasną wszelkie domysły o człowieku, lepszym gatunku zwierząt – tego uporczywie biologicznego, z zarazem tak prymitywnego traktowania człowieka – a rozwija wielką panoramę człowieczeństwa, sięgającego aniołów i progów boskiego dworu. Właśnie w mistyce możemy odkryć całą siłę i piękno Boskiego pochodzenia i Boskiego przeznaczenia człowieka. Nie ma końca zadziwieniu nad misterium ludzkiego ducha. Mistyka toczy spór o człowieka, ponieważ stanowczo odwołuje się do duchowych kanonów piękna, sprzeciwia płaskim interpretacjom. Proponuje również czyste źródła radości.

Antologia mistyczna wreszcie jest zapisem doświadczenia. Mocne, stanowcze, płomienne, poddane próbie i orzeczeniu Kościoła, jednocześnie wpisuje się w jego prześwietną tradycję. W nim to Kościół odnajduje i potwierdza swe najwspanialsze aspiracje. W mistyce nie ma Boga odległego, nieobecnego, milczącego – jest On zadziwiająco, zatrważająco bliski i skuteczny. Dlatego mistyka najradykalniej może sprostać wyzwaniom cywilizacji śmierci, meandrom zagubienia, pustki czy ponurego, egzystencjalnego smutku. Mistyka jest zapisem miłości bezinteresownej, majestatycznej, patrzącej śmiało, ale i w głębokiej pokorze, w oczy najwyższej Prawdzie. Jest świętowaniem człowieczeństwa odnalezionego przez Boga, w Bogu i dla Niego.

Zdecydowałem również, by podać teksty niejako w surowym stanie, tak jak brzmią. Sama siła słów mistycznych potrafi obalać mury i rozpalać ducha. Należy je smakować, sycić serce, budzić wewnętrznego człowieka. Mistyk sięga bowiem wprost w samą istotę głębi i w naturę spraw ostatecznych. Należy się tym słowom poddać i nosić je w sercu, a one dokonują przemiany, gdyż są słowami łaski.

Mam nadzieję, że antologia będzie nie tylko lekturą przywołującą wspaniałe postaci i wspaniałe słowa, ale i osobistym odkrywaniem warstw tajemnicy, która zaprasza do pełnego szacunku i miłości kontemplowania tego, co wydarza się pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Niech będzie mi wolno życzyć czytelnikom łaski mistycznego impulsu, który zmienia zupełnie horyzonty religijnego zaangażowania. Niech ona będzie nowym początkiem, nową miłością, nową pasją.

http://www.communiocrucis.pl/index.php/misticon/mistyka-wiara-tkana-mioci

***********

Nabożeństwo do Ducha Św.

 

 

Proste nabożeństwo do Ducha Świętego

 

1. Zobowiązanie czasu – godzina Ducha Świętego

Istnieje kilka zobowiązujących okoliczności. Żyjemy w czasie, gdy wydaje się, że zatarły się wszystkie tradycyjne punkty odniesień dla rozsądku i mądrego życia. Ogromne duchowe spustoszenie, jakie czyni grzech, zatacza coraz większe kręgi, tworząc trwałe „struktury grzechu”.

Piętrzący się lęk i gniew, czy brak wspólnego języka, coraz mocniej narusza wewnętrzny pokój serca, tak, że człowiek zaczyna nieproporcjonalnie agresywnie reagować na przejaw prawdziwych czy domniemanych zagrożeń.

Również poczucie bezradności i zagubienia wobec coraz szybszych i powszechnych zjawisk socjologicznych, gospodarczych czy technologicznych może sprowokować pokusę ucieczki, czy porzucenia odpowiedzialności za własne życie czy najbliższych, a także świat.

Dlatego też jedyną rzeczą rozsądną, by przetrwać ten trudny czas, jest czerpanie bezpośrednio z mocy łaski, by obronić nadzieję naszego powołania (por. Ef 1, 18-19), oraz ze światła mądrości pochodzącej z góry (por. Jk 3,17).

Ponadto, jak stwierdza Konstytucja Dei Verbum w numerze 8: Wzrasta bowiem zrozumienie… rzeczy, jak słów przekazywanych, już to dzięki kontemplacji oraz dociekaniu wiernych, którzy je rozważają w sercu swoim (por. Łk 2,19 i 51).

Współczesne „dociekanie wiernych”, jak i kontemplacja, mocno akcentują potrzebę wrażliwości pneumatologicznej, by móc godnie żyć pośród obecnego zamętu. Owo dociekanie i modlitwa ludu nie ma nic innego na celu poza sprostaniem wymaganiu pogłębienia wiary i umocnieniu się w „posłudze jedności” (Ut unum sint, 89).

Wreszcie, nasza prowincja (Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych) jest pod wezwaniem Ducha Świętego. To zobowiązuje do szerzenia czci osoby Ducha Świętego.

Droga Ducha Świętego, Ducha Miłości, wydaje się najbardziej właściwa w czasie, gdy odczuwa się tak drastycznie brak miłości.Jednym ze skutecznych rozwiązań jest usilne przyzywanie Ducha Świętego. Bł. Miriam od Jezusa Ukrzyżowanego, niezwykła Arabka, karmelitanka bosa z Palestyny, pozostawiła po sobie gorące wezwanie do nabożeństwa do Ducha Świętego, a w roku 2009 poświęcamy jej postaci Tydzień Duchowości w Krakowie na Karmelitańskim Instytucie Duchowości.

 

2. Nabożeństwo do Ducha Świętego

Nabożeństwo polega na comiesięcznym uczestniczeniu we Mszy św. wotywnej ku czci Ducha Świętego. Jest to godne polecenia, gdyż z taką Mszą św. wiąże się wiele łask, zwłaszcza świateł dla praktycznego funkcjonowania w tym krytycznym momencie historii, po pierwsze dla kapłana – w ramach posługi kapłańskiej czy duszpasterskiej, po drugie – dla wiernych, przychodzących po światło dla trudnych spraw. Oprócz samego kapłana, dobrze by było, żeby i wierni mogli również z nastawieniem szukania światła Bożego, uczestniczyć w tej wotywie. Nabożeństwo ma na celu pogłębienie świadomości obecności Ducha Świętego – Ducha Miłości i Mądrości. Ostatecznie chodziłoby o rozwinięcie czci do Ducha Świętego, podobnie, jak w zwyczaju są wotywy o Najświętszym Sercu Jezusa czy o Matce Bożej, np. w pierwsze (wolne liturgicznie) poniedziałki czy wtorki miesiąca.

 

3. Z tekstów bł. Miriam od Jezusa Ukrzyżowanego

Dla uzasadnienia przywołajmy teksty bł. siostry Miriam: Widziałam przede mną Synogarlicę i nad nią przelewający się kielich, tak jakby było w nim źródło. To, co wylewało się z kielicha, zraszało Synogarlicę i obmywało ją. Zarazem usłyszałam głos, który wychodził z tego wspaniałego światła. Głos powiedział: „Jeżeli chcesz mnie szukać, poznać, i pójść za mną, wzywaj Światło, tzn. Ducha Świętego, który oświecił moich uczniów i który oświeca wszystkie ludy wzywające Go…

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, ktokolwiek będzie wzywał Ducha Świętego, będzie mnie szukał i mnie znajdzie, znajdzie mnie przez Niego. Jego świadomość będzie delikatna jak polny kwiat. I jeżeli będzie to ojciec lub matka, pokój będzie w jego rodzinie. I pokój będzie w jego sercu zarówno w tym, jak i w przyszłym, świecie. Nie umrze w ciemności, ale w pokoju. Żarliwie pragnę, byś powiedziała, że wszyscy kapłani, którzy odprawią Mszę św. raz w miesiącu do Ducha Świętego, uczczą mnie. A ktokolwiek mnie uczci i będzie uczestniczył w tej Mszy św., będzie uczczony przez samego Ducha Świętego; i będzie miał w sobie światło; w głębi jego duszy będzie pokój. To On przyjdzie uleczyć chorych i obudzić tych, którzy śpią. A na dowód tego, ci wszyscy, którzy będą odprawiać tę Mszę św., albo będą w niej uczestniczyć, i którzy będą wzywać Ducha Świętego, nie wyjdą z tej Mszy św. nie doznawszy tego pokoju w głębi swej duszy. I nie umrą w ciemnościach”. Więc powiedziałam: „Panie, co ja mogę zrobić? Nikt mi nie uwierzy; widzisz, w jakim stanie jestem”. A On mi odpowiedział: „Kiedy nadejdzie chwila, ja uczynię wszystko, a ty będziesz niepotrzebna…”. [Za:] Bienheureuse Marie de Jésus Crucifié, Pensées, Editions du Serviteur, 1993, s. 85.

Zdawało mi się, że widzę naszego Pana, opartego o duże drzewo, a wokół Niego była pszenica i winogrona, które dojrzały w woni światła, rozlewanego przez naszego Pana. Wtedy usłyszałam głos: „Świat i wspólnoty zakonne poszukują nowości w nabożeństwach a zaniedbują prawdziwe nabożeństwo do Pocieszyciela. To dlatego tkwią w błędzie, w rozłamach, to dlatego nie ma ani pokoju, ani światła. Nie wzywa się światła, jak winno być wzywane, a ono właśnie objawia nam prawdę. Zaniedbuje się tego nawet w seminariach… Trwają prześladowania, zazdrość pomiędzy wspólnotami zakonnymi. To dlatego świat jest w ciemnościach. Każdy – w świecie czy we wspólnotach – kto będzie wzywał Ducha Świętego, nie umrze w błędzie. Każdy kapłan, który będzie szerzył to nabożeństwo, otrzyma światło, gdy będzie mówił o tym innym.”

Zostało mi powiedziane, że w całym świecie należy ustanowić to, by każdy kapłan raz w miesiącu odprawiał Mszę św. do Ducha Świętego. I ci wszyscy, którzy będą w niej uczestniczyć, otrzymają szczególne łaski i światła.

Powiedziano mi ponadto, że nadejdzie dzień, kiedy szatan będzie wykoślawiać obraz naszego Pana i jego słowa w osobach żyjących w świecie, kapłanach i zakonnicach. Ale ten, kto będzie wzywał Ducha Świętego, odkryje błąd. Widziałam też tyle rzeczy na temat tego nabożeństwa, że można by napisać grube tomy, ale ja nie potrafię o tym mówić. A ponadto, jestem nieuczona, która nie umie ani czytać ani pisać. Pan odkryje to światło temu, komu zechce… [Za:] Tamże, s. 86.

Pan ukazał mi wszystko! Oto widziałam Gołębicę ognia! Wołajcie do Gołębicy ognia, do Ducha Świętego który ożywia wszystko. Usłyszałam głos: «Pójdź za mną». I ujrzałam jak zadrżały drzewa i góry. Pokój jest mym udziałem; pokój i krzyż są mym udziałem, ale krzyż i zniechęcenie są udziałem złego i tych, którzy złego słuchają.[Za:] A. Brunot, Miriam Mała Arabka, przekł. T. Szczepańczyk, Gdańsk 1995, s. 123.

Przyjmując Komunie Świętą zostałam uniesiona w miłości Bożej. Miłość nakłaniała mnie do czegoś, lecz nie wiedziałam do czego. Wezwałam wtedy Ducha Świętego: oświeć mnie Ty, który oświeciłeś apostołów i prostaczków, jestem nicością, oświeć mnie; pragnę jedynie wypełnić wolę Chrystusa. I oto w jednej chwili ujrzałam siebie w środku ciemności, we wnętrzu przepaści, gdzie otaczały mnie bestie. Wołałam do Boga i o światło Ducha Świętego. Pojawił się przede mną promień światła, w którym w oka mgnieniu ujrzałam grzechy swego życia. Gdyby tak było trzeba, to wyznałabym je wobec świata całego. Wtedy poczułam, że spalam się w miłości, niby wosk w płomieniu. I zawołałam do Boga: Panie, już więcej nie mogę! (…) Duchu Święty, oświeć mnie. Cóż mam czynić, by odnaleźć Jezusa? Apostołowie byli prości; przebywali z Jezusem, lecz Go nie rozumieli. Ja też jestem w domu Pana i nie rozumiem Go. O Duchu Święty, gdy zesłałeś Swe światło, przemieniłeś apostołów. Dałeś im moc. Wszelkie poświęcenia stały się im łatwe. O Źródło światła i pokoju, przyjdź i oświeć mnie. Zaspokój mój głód i pragnienie. Jestem ślepa, otwórz me oczy. Jestem nędzna, napełnij mnie Twymi darami[za:] A. Brunot, Miriam…, s. 92.

 

Kapłani! Zachęcajcie wiernych!

Wierni! Zachęcajcie kapłanów!

Niech łączy nas święte światło Ducha Świętego!

Msza o Duchu Świętym w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca (poza uroczystościami i świętami) u karmelitów bosych przy ul. Rakowickiej 18 w Krakowie.

http://www.communiocrucis.pl/index.php/naboestwo-do-ducha-w

**********

Litania do Ducha Świętego

 

Kyrie, elejson. Chryste, elejson. Kyrie, elejson,

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas,

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami,

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty, Boże,

Święta Trójco, Jedyny Boże,

Duchu Święty, Trzecia Osobo Trójcy Przenajświętszej,

Duchu Święty, który od Ojca i Syna pochodzisz,

Duchu Święty, który na początku stworzenia świata unosiłeś się nad wodami,

Duchu Święty, który w postaci gołębicy pojawiłeś się nad Chrystusem w wodach Jordanu,

Duchu Święty, który zstąpiłeś na Apostołów w postaci języków ognistych,

Duchu Święty, który żarem gorliwości przepełniłeś serca uczniów Pańskich,

Duchu Święty, który odrodziłeś nas w wodzie Chrztu świętego,

Duchu Święty, który nas umocniłeś w Sakramencie  Bierzmowania,

Duchu Święty, przez którego Bóg czyni nas dziećmi Swoimi,

Duchu Święty, który wlewasz miłość Boską do serc naszych,

Duchu Święty, który nas uczysz prawdziwej poboż­ności,

Duchu Święty, źródło radości,

Duchu Święty, strażniku sumień naszych,

Duchu Święty, obecny w nas przez łaskę swoją,

Duchu Święty, dawco mądrości i rozumu.

Duchu Święty, dawco rady i męstwa,

Duchu Święty, dawco umiejętności i pobożności,

Duchu Święty, dawco bojaźni Bożej,

Duchu Święty, dawco wiary, nadziei i miłości,

Duchu Święty, natchnienie skruchy i żalu wybranych,

Bądź nam miłościw, przepuść nam, Duchu Święty.

Bądź nam miłościw, wysłuchaj nas Duchu Święty.

Bądź nam miłościw, wybaw nas Duchu Święty.

Od zwątpienia w zbawcze działanie łaski,

Od buntu przeciwko prawdzie chrześcijańskiej,

Od braku serca wobec bliźnich naszych,

Od zatwardziałości w grzechach,

Od zaniedbania pokuty,

Od wszelkich złych i nieczystych spraw i myśli,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiekuistego,

My grzeszni, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas Duchu Święty.

Abyś Kościołem Twoim świętym rządzić i zachować go raczył,

Abyś nas w wierze katolickiej utwierdzić raczył,

Abyś nam wytrwałości i męstwa udzielić raczył,

Abyś umysły nasze pragnieniem posiadania nieba na­tchnąć raczył,

Abyś w nas godne mieszkanie dla siebie przygotować raczył,

Abyś nas w cierpieniach pocieszyć raczył,

Abyś nas w łasce Twojej utwierdzić raczył,

Abyś nas wszystkich do zbawienia doprowadzić raczył,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas,

Panie. Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

 

P.: Stwórz, Boże, we mnie serce czyste.

W.: I odnów we mnie moc ducha.

 

Módlmy się:

Duchu Święty, który zgromadziłeś wszystkie narody w jedności wiary, przybądź i napeł­nij serca Twoich sług łaską Swoją, zapal w nas ogień Twojej miłości i chroń od wszelkiego złego. Amen.

Modlitwa do Ducha Świętego

 

Duchu Najświętszy, otwórz usta moje,

Bym godnie wielbił święta dzieła Twoje.

Duchu Najświętszy, przyjdź do serca mego

I uczyń sobie mieszkanie z niego.

Duchu Najświętszy, Dawco siedmiu darów,

Oczyść me serce z grzechowych przywarów.

Duchu Najświętszy, oświeć mnie nędznego

I wolę uczyń skłonną do dobrego

Duchu Najświętszy, Twej ogniem miłości

Rozpal w mym sercu pragnienie świętości

I spraw, by zawsze nim objęte całe

Bogu wiecznemu oddawało chwałę.

 

Nowenna do Ducha Świętego (T. Sinka CM)


Nowenna, czyli dziewięciodniowe nabożeństwo błagalne do Ducha Świętego, wzorowane jest na modli­tewnym oczekiwaniu apostołów na zesłanie obiecanego Ducha Świętego (Dz 2,1-4). Po wniebowstąpieniu Pa­na, apostołowie “wrócili do Jerozolimy” i we Wieczer­niku przez dziewięć dni “trwali jednomyślnie na modli­twie” razem z Maryją, niewiastami i uczniami Pańskimi (Dz 1,12-14).

 

Z Wieczernika wywodzi się istniejący w Kościele zwyczaj odprawiania nowenny do Ducha Świętego, zwłaszcza od piątku po uroczystości Wnie­bowstąpienia Pańskiego do soboty przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego.

Kto ma szczególne nabożeństwo do Ducha Święte­go i pragnie odprawić sobie tę nowennę w określonej intencji, może uczynić to w dowolnym czasie, np. przed podjęciem ważnej decyzji, przed rozpoczęciem studiów czy innym ważnym wydarzeniem życiowym.

 

PORZĄDEK NOWENNY (do odprawiania w kościele)

Ponieważ nowenna do Ducha Świętego przy­pada w maju i czerwcu, dlatego łączy się, ją z na­bożeństwami majowymi czy też czerwcowymi w następujący sposób:

1. Po wystawieniu Najświętszego Sakramentu mo­żna zaśpiewać hymn: “O Stworzycielu, Duchu, przyjdź” lub sekwencję: „Przybądź, Duchu Świę­ty” czy też inną pieśń do Ducha Świętego.

2. Modlitwa wstępna:

Duchu Święty, Boże, który w dniu narodzin Kościoła raczyłeś zstąpić w sposób widoczny na apostołów, aby oświecić ich rozum, zapalić serca, utwier­dzić w wierze i życie ich uświęcić, błagamy Cię najgoręcej w czasie tej nowenny, abyś również nam raczył udzielić tych samych darów dla nasze­go uświęcenia i wzrostu chwały Bożej. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

3. Dni nowenny:

Pierwszy dzień nowenny.

W ostatnim dniu oktawy Święta Namiotów, Je­zus “zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie do Mnie i pije! A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J,37,39)

Módlmy się:

Panie Jezu Chryste, jak drzewo po przyjęciu wody rozwija się i przynosi owoce, tak również i my pragniemy przyjąć łaskę Ducha Świętego i przynosić owoce cnót. Amen.

Drugi dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Bóg zbawił nas przez obmycie odradzające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zba­wiciela naszego, abyśmy usprawiedliwieni Jego ła­ską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecz­nego” (Tt 3,5-7).

Módlmy się:

Boże, który w chrzcie świętym obficie wylałeś na nas Ducha Świętego, spraw łas­kawie, aby wspierał On nasze pragnienie nieba, aby nas zachęcał, uczył, oświecał, pocieszał, umacniał, leczył, usprawiedliwiał i zbawiał. Amen.

Trzeci dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Wszyscyśmy w jed­nym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jed­nym Duchem” (l Kor 12,13).

Módlmy się:

Duchu Przenajświętszy, Boże jedności, zgody i pokoju, błagamy Cię pokornie, abyś zawsze jednoczył wszystkich wierzących w Chrystusa w Jego świętym Kościele. Amen.

Czwarty dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Bóg jest tym, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie i który nas namaścił. On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych” (2 Kor 1, 21-22).

Módlmy się:

Duchu Święty, dziękujemy Ci za to, że nas opieczętowałeś Bożym podobieńs­twem, które jest zadatkiem szczęścia wiecznego i wezwaniem do świętości. Amen.

Piąty dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Duch przychodzi z po­mocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wy­razić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8,26-27).

Módlmy się:

Panie Jezu Chryste, dzięki miesz­kającemu w nas Duchowi Świętemu, modlitwa na­sza zdolna jest ujarzmić szatana i pokusy świata, a także zdolna jest wielbić Ciebie wraz z Ojcem i Duchem Świętym. Amen.

Szósty dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Postępujcie według du­cha, a nie spełnicie pożądania ciała. Owocem du­cha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opa­nowanie. Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Gal 5,16.22.25).

Módlmy się:

Panie, pomnóż w nas wiarę w Ciebie i zawsze nas oświecaj światłem Ducha Świętego, abyśmy postępowali według ducha i cieszyli się jego owocami. Amen.

Siódmy dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem ce­nę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w wa­szym ciele” (l Kor 6,19-20).

Módlmy się:

Boże, dopóki żyjemy w ciele, walczymy ze złem, spraw przeto, abyśmy umieli opanować wszelkie pokusy i popędy przy pomocy mieszkającego w nas Ducha Świętego, abyśmy żyli wiecznie. Amen.

Ósmy dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha – Duch przenika wszystko, nawet głę­bokości Boga samego” (l Kor 2,9-19).

Módlmy się:

Przybądź, Duchu Święty, napeł­nij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości, abyśmy miłowali Boga całym ser­cem i otrzymali wieczne szczęście. Amen.

Dziewiąty dzień nowenny.

Pismo święte poucza: “Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i na­pełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zosta­li napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mó­wić” (Dz 2,1-4).

Módlmy się:

Duchu Święty, który sprawiłeś, że apostołowie mówili różnymi językami, spraw abyśmy w życiu chrześcijańskim potrafili mówić językiem słów, językiem czynów, językiem przykładu i wszystkimi możliwymi językami dla pom­nożenia chwały Bożej. Amen.

4. Ojcze nasz…

5. Módlmy się:

Boże, Ty otworzyłeś nam bramy życia wiecznego wywyższając Chrystusa i zsyła­jąc nam Ducha Świętego, spraw, aby tak wielkie dary umocniły nasze oddanie się Tobie i pomnożyły naszą wiarę. Przez Chrystusa, Pana naszego Amen.

6. Litania loretańska (lub do Serca PJ).

7. Zakończenie nabożeństwa błogosławieństwem eucharystycznym.

 

Sekwencja o Duchu Świętym

Przybądź, Duchu Święty,

Spuść z niebiosów wzięty

Światła Twego strumień.

 

Przyjdź, Ojcze ubogich,

Dawco darów mnogich,

Przyjdź Światłości sumień!

 

O najmilszy z Gości,

Słodka serc radości,

Słodkie orzeźwienie.

 

W pracy Tyś ochłodą,

W skwarze żywą wodą,

W płaczu utulenie.

 

Światłości najświętsza!

Serc wierzących wnętrza

Podaj swej potędze!

 

Bez Twojego tchnienia

Cóż jest wśród stworzenia?

Jeno cierń i nędze!

 

Obmyj, co nieświęte,

Oschłym wlej zachętę,

Ulecz serca ranę!

 

Nagnij, co jest harde,

Rozgrzej serca twarde,

Prowadź zabłąkane.

 

Daj Twoim wierzącym,

W Tobie ufającym,

Siedmiorakie dary!

 

Daj zasługę męstwa,

Daj wieniec zwycięstwa,

Daj szczęście bez miary!

Teksty o Duchu Św.

Duch, który przekonuje o grzechu

Duch, który przenika głębokości Boże, został nazwany przez Jezusa w mowie pożegnalnej w Wieczerniku Parakletem. Jest On bowiem „wzywany”25 od początku, ażeby „przekonywał świat o grzechu”. Jest do tego definitywnie wezwany Krzyżem Chrystusa. Przekonywać o grzechu — to znaczy: wykazywać zło, jakie się w nim zawiera. To znaczy: objawiać mysterium iniquitatis. Zła grzechu nie sposób dosięgnąć w całej jego bolesnej rzeczywistości, nie „przenikając głębokości Bożych”. Od początku ponura tajemnica grzechu zaistniała w świecie na gruncie odniesienia stworzonej wolności do Stwórcy. Zaistniała jako akt woli stworzenia, człowieka, przeciwny woli Boga: zbawczej woli Boga. Co więcej, zaistniała wbrew prawdzie, na gruncie kłamstwa, definitywnie już „osądzonego”, które to kłamstwo postawiło w stan oskarżenia, w stan permanentnego podejrzenia, samą stwórczą i zbawczą Miłość. Człowiek poszedł za „ojcem kłamstwa” — przeciw, Ojcu Życia i Duchowi Prawdy.

Czyż więc „przekonywać o grzechu” — nie musi równocześnie znaczyć: objawiać cierpienie? Objawiać ból, niepojęty i niewyrażalny, jaki z powodu grzechu w jego

antropomorficznej wizji Księga święta zda się dostrzegać w „głębokościach Bożych”, w samym niejako sercu nieogarnionej Trójcy? Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga Co odpowiada tej „obrazie” w niezgłębionym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, temu odrzuceniu Ducha, który jest Miłością oraz Darem? Pojęcie Boga, jako Bytu absolutnie doskonałego, wyłącza z pewnością wszelki ból pochodzący z braku czy zranienia; jednakże w „głębokościach Bożych” jest miłość ojcowska, która w języku biblijnym wobec grzechu człowieka posuwa się aż do słów: „żal mi, żem stworzył człowieka” (por. Rdz 6, 7). „Kiedy (…) Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi (…) żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się (…). Pan rzekł: «(…) żal mi, że ich stworzyłem»” (Rdz 6, 5-7). Najczęściej jednak Pismo Święte mówi nam o Ojcu, który współczuje człowiekowi, dzieląc jakby jego ból. Ostatecznie ów niezgłębiony i niewypowiedziany „ból” Ojciec zrodzi nade wszystko całą przedziwną ekonomię miłości odkupieńczej w Jezusie Chrystusie, ażeby — poprzez mysterium pietatis — Miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu w dziejach człowieka. Ażeby zwyciężył „Dar”!

Duch Święty, który wedle słów Chrystusowych „przekonywa o grzechu”, jest Miłością Ojca i Syna, a jako Miłość jest Darem trynitarnym i równocześnie odwiecznym źródłem wszelkiego obdarowania stworzenia przez Boga. To właśnie w Nim możemy pojąć uosobioną i zrealizowaną w sposób transcendentny ową cnotę miłosierdzia, którą tradycja patrystyczna i teologiczna, idąc śladami Starego i Nowego Przymierza, przypisuje Bogu. W człowieku miłosierdzie wyraża ból i współczucie wobec nędzy bliźniego. W Bogu Duch-Miłość przetwarza sprawę grzechu ludzkiego w nowe obdarowanie zbawczą miłością. Z Niego, w jedności Ojca i Syna, rodzi się owa zbawcza ekonomia, która napełnia dzieje człowieka darami Odkupienia. Jeśli grzech, odrzucając Miłość, zrodził „cierpienie” człowieka — cierpienie to w jakiś sposób udzieliło się całemu stworzeniu (Por. Rz 8, 20-22) — to Duch Święty wejdzie w cierpienie ludzkie i kosmiczne z nowym obdarowaniem Miłości, która odkupi świat. Na ustach Chrystusa Odkupiciela, w którego człowieczeństwie dokonuje się „cierpienie” Boga, pojawi się słowo wyrażające odwieczną Miłość pełną miłosierdzia: „Żal Mi” (por. Mt 15, 32; Mk 8, 2). Tak więc ze strony Ducha Świętego „przekonywać o grzechu” — to znaczy zarazem objawiać wobec stworzeń „poddanych zepsuciu”, a nade wszystko w głębi ludzkich sumień, jak ten właśnie grzech zostaje przezwyciężony w ofierze Baranka Bożego, który stał się „aż do śmierci” posłusznym Sługą, który naprawiając nieposłuszeństwo człowieka, dokonuje odkupienia świata. W ten sposób Duch Prawdy, Pocieszyciel, „przekonywa o grzechu”. (Jan Paweł II, Dominium et vivificantem 39)

 

Grzech przeciw Duchowi Świętemu

Na tle wszystkiego, co dotąd zostało powiedziane, stają się bardziej zrozumiałe jeszcze inne wstrząsające słowa, jakie Chrystus wypowiedział. Można by je nazwać słowami o „nieprzebaczeniu”. Zostały one zapisane przez wszystkich Synoptyków, pozostają w związku ze szczególnym grzechem, który Ewangeliści nazywają „bluźnierstwem przeciw Duchowi Świętemu”. Oto ich zapis w troistym brzmieniu:

Mateusz: „Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12, 31 n.).

Marek: „Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3, 28 n.).

Łukasz: „Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone” (Łk 12, 10).

Dlaczego bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest nieodpuszczalne? Jak rozumieć owo bluźnierstwo? Odpowiada św. Tomasz z Akwinu, że chodzi tu o grzech „nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenie grzechów”38.

Wedle takiej egzegezy bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża. Jeśli człowiek nie przyjmuje owego „przekonywania o grzechu”, które pochodzi od Ducha Świętego i które ma charakter zbawczy, to zarazem odrzuca „przyjście” Pocieszyciela — to „przyjście”, jakie dokonało się w tajemnicy paschalnej, a które zespolone jest z odkupieńczą mocą Krwi Chrystusa: Krwi, która „oczyszcza sumienia z martwych uczynków”.

Wiemy, że owocem takiego właśnie oczyszczenia jest odpuszczenie grzechów. Kto zatem odrzuca Ducha i Krew, pozostaje w „martwych uczynkach”, w grzechu. Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia, dokonanego przezeń w sumieniu. Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo „nie-odpuszczenie” związane

jest przyczynowo z „nie-pokutą” — to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się. Ta zaś oznacza odmowę sięgnięcia do źródeł Odkupienia, które „zawsze” pozostają otwarte w ekonomii zbawienia, w której wypełnia się posłannictwo Ducha Świętego. Paraklet ma nieskończoną moc czerpania z tych źródeł: „z mojego weźmie” — powiedział Jezus. W ten sposób dopełnia On w ludzkich duszach dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa, rozdzielając jego owoce. „Bluźnierstwo” przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego „prawa” do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie — a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za jakby nieistotne i nieważne w swoim życiu. Jest to stan duchowego upadku, gdyż bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie pozwala człowiekowi wyjść z samozamknięcia i otworzyć się w kierunku Boskich źródeł oczyszczenia sumień i odpuszczenia grzechów. (Jan Paweł II, Dominium et Vivificantem 42)

Duch Święty w konflikcie ze „starym” człowiekiem: ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału

Dzieje zbawienia mówią nam jednak, że owo przybliżanie się i obecność Boga w człowieku i w świecie, przedziwna kondescendencja Ducha, natrafia w naszym ludzkim wymiarze na opór i sprzeciw. Jakże wymowne są pod tym względem prorocze słowa starca Symeona, który za natchnieniem Ducha przyszedł do świątyni jerozolimskiej, aby wobec Nowo-narodzonego z Betlejem zapowiedzieć: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 27. 34). Sprzeciw wobec Boga, który jest Duchem niewidzialnym, rodzi się w pewnej mierze już na gruncie radykalnej inności świata, na gruncie jego „widzialności” i „materialności” w odróżnieniu od „niewidzialnego” i „absolutnego Ducha”; na gruncie jego istotowej i nieuchronnej niedoskonałości w stosunku do Tego, który jest Bytem najdoskonalszym. Sprzeciw staje się konfliktem, buntem na gruncie etycznym, przez ów grzech, jaki opanowuje serce ludzkie, w którym „ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału” (por. Ga 5, 17). O tym grzechu, jak już powiedzieliśmy, Duch Święty ma „przekonywać świat”.

Św. Paweł stał się szczególnym wyrazicielem owego napięcia i zmagania, jakie nękają serce człowieka. „Oto, czego uczę: — czytamy w Liście do Galatów — postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5, 16 n.). W człowieku, który jest istotą dwoistą, istnieje pewne napięcie, toczy się poniekąd walka pomiędzy dążeniami „ducha” i „ciała”. Walka ta należy do dziedzictwa grzechu, jest jego następstwem i równocześnie je potwierdza. Stanowi część codziennego doświadczenia. Apostoł pisze: „Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość,

wyuzdanie (…), pijaństwo, hulanki i tym podobne”. Wymienia jednakże nic tylko grzechy, które można by określić jako „cielesne”, ale także inne, jak np. „nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie (…), pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość” (por. Ga 5, 19-21). Wszystko to stanowi „uczynki rodzące się z ciała”.

Tym niewątpliwie złym uczynkom Paweł przeciwstawia „owoce ducha” takie jak: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22 n.). Na podstawie kontekstu staje się jasne, że nie chodzi Apostołowi o upośledzenie i potępienie ciała jako współkonstytuującego wraz z duchową duszą naturę człowieka i jego osobową podmiotowość. Chodzi natomiast o uczynki czy też raczej stałe usposobienie — cnoty i wady — moralnie dobre lub złe, które jest owocem ulegania (w pierwszym wypadku) bądź też opierania się (w drugim) zbawczemu działaniu Ducha Świętego. Stąd też Apostoł pisze: „Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5, 25). W innym zaś miejscu: „Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha — do tego, czego chce Duch”. Żyjemy zaś „według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w nas mieszka” (por. Rz 8, 5. 9). Całe to Pawłowe przeciwstawienie życia „według Ducha” życiu „według ciała” — prowadzi do dalszego przeciwstawienia: „życia” i „śmierci”. „Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha — do życia i pokoju”. Stąd napomnienie: „jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała — będziecie żyli” (Rz 8, 6. 13).

Zawiera się w tych słowach wezwanie do życia w prawdzie, czyli wedle nakazów zdrowego sumienia, i równocześnie też wyznanie wiary w Ducha Prawdy jako Tego, który daje życie. Ciało bowiem „podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia”. „Jesteśmy więc (…) dłużnikami (…) nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała” (Rz 8, 10. 12) — lecz jesteśmy dłużnikami Chrystusa, który dokonał w tajemnicy paschalnej naszego usprawiedliwienia, przynosząc nam Ducha Świętego: „Za wielką bowiem cenę zostaliśmy nabyci” (por. 1 Kor 6, 20).

W wypowiedziach Pawłowych nakładają się na siebie — i wzajemnie przenikają — wymiar ontologiczny (ciało i duch), etyczny (dobro i zło moralne) oraz pneumatologiczny (działanie Ducha Świętego: dar łaski). Słowa jego (zwłaszcza z Listu do Rzymian i do Galatów) pozwalają nam poznać i żywo odczuć wielkość owego, napięcia oraz walki, jaka toczy się w człowieku pomiędzy otwarciem wobec działania Ducha Świętego a oporem i sprzeciwem względem Niego, względem Jego zbawczego daru.

Te przeciwstawne czynniki czy bieguny to od strony człowieka jego ograniczoność i grzeszność — newralgiczne punkty jego rzeczywistości psychologicznej i etycznej, a od strony Boga — tajemnica Daru: owo nieustanne udzielanie się życia Bożego w Duchu Świętym. Kto zwycięży? Ten, kto potrafi przyjąć Dar.

Opór stawiany Duchowi Świętemu, który ukazuje św. Paweł w wymiarze wewnętrznym i podmiotowym jako napięcie, walkę i sprzeciw w sercu ludzkim, znajduje niestety w różnych epokach dziejów, a zwłaszcza w epoce nowożytnej, swój

wymiar zewnętrzny, zobiektywizowany jako treść kultury i cywilizacji, jako system filozoficzny, jako ideologia, jako program postępowania i kształtowania ludzkich zachowań. Najwyższym tego wyrazem jest materializm, z jednej strony — w jego postaci teoretycznej — jako system myślenia; z drugiej strony — w postaci praktycznej — jako sposób odczytywania i wartościowania faktów oraz jako odpowiadający temu program postępowania. Systemem, który najbardziej rozwinął i doprowadził do ostatecznych konsekwencji praktycznych tę formę myślenia, ideologii i działania, jest materializm dialektyczny i historyczny, uznawany wciąż za żywotną treść marksizmu.

W teorii i praktyce materializm wyklucza radykalnie obecność i działanie Boga, który „jest duchem”, w świecie, a nade wszystko w człowieku, z tej podstawowej przyczyny, że nie przyjmuje Jego istnienia, będąc systemem istotowo i programowo ateistycznym. Przejmującym zjawiskiem naszych czasów, któremu Sobór Watykański II poświęcił kilka ważnych paragrafów, jest ateizm48. I chociaż nie można mówić o ateizmie w sposób jednoznaczny ani też sprowadzać go do filozofii materialistycznej — istnieją bowiem pewne jeszcze jego odmiany i można by powiedzieć, że często używa się tego słowa niejednoznacznie — tym niemniej jest rzeczą oczywistą, iż prawdziwy i właściwy materializm, rozumiany jako teoria wyjaśniająca rzeczywistość i przyjęty jako zasada kluczowa działania jednostkowego i społecznego, ma charakter ateistyczny. Horyzont wartości oraz celów, jaki on określa, jest ściśle związany z interpretacją całej rzeczywistości jako „materii.”. jeśli w interpretacji tej mówi się także o „duchu” i „sprawach ducha” — np. w dziedzinie kultury czy moralności — to zawsze tylko jako o pochodnych (epifenomenach) materii, która wedle tego systemu jest jedyną i wyłączną postacią bytu. Stąd wynika, że przy takiej interpretacji religia może być rozumiana tylko jako pewna odmiana „złudzenia idealistycznego”, którą należy zwalczać sposobami i metodami najbardziej odpowiadającymi miejscom i okolicznościom historycznym, aby wyeliminować ją ze społeczeństwa i z serca człowieka.

Można więc powiedzieć, iż materializm jest systemowym i systematycznym rozbudowaniem tego oporu i sprzeciwu, na które zwrócił uwagę św. Paweł w słowach: „Ciało (…) do czego innego dąży niż duch”. Ten sprzeciw jest jednakże wzajemny, jak to podkreśla Apostoł w drugiej części tego samego zdania: „duch do czego innego (dąży) niż ciało”. Kto chce żyć według Ducha, przyjmuje Jego działanie zbawcze i odpowiadając na nie, nie może nie odrzucić dążeń i wymagań wewnętrznych czy zewnętrznych „ciała”, również w wyrazie ideologicznym i historycznym „materializmu” antyreligijnego. Na tym tle, tak charakterystycznym dla naszych czasów, wypada uwydatnić, w ramach przygotowań do wielkiego Jubileuszu, owo „pożądanie ducha” jako wezwanie, które odzywa się w nocy współczesnego adwentu, w ślad za którym, podobnie jak przed dwoma tysiącami lat, „wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 6; por. Iz 40, 5). Tę możliwość nadzieję Kościół zawierza ludziom współczesnym. Wie on, że to spotkanie i zderzenie pomiędzy „pożądaniami przeciw duchowi”, które znamionują wiele aspektów współczesnej cywilizacji — zwłaszcza w niektórych jej kręgach — i „pożądaniami przeciw ciału”, wobec przybliżania się Boga, wobec Jego Wcielenia i Jego udzielania się wciąż na nowo w Duchu Świętym, może w wielu wypadkach nabierać cech dramatycznych, a nawet doprowadzić do nowych porażek człowieka. Niemniej Kościół mocno wierzy, że

ze strony Boga jest to zawsze udzielanie się zbawcze, zbawcze przyjście i również zbawcze „przekonywanie o grzechu” za sprawą Ducha Świętego.

W Pawłowe przeciwstawienie „ducha” i „ciała” wpisane jest również przeciwstawienie „życia” i „śmierci”. Jest to problem poważny, gdyż należy od razu stwierdzić, że materializm jako system myślowy, w każdej swojej postaci, oznacza akceptację śmierci jako definitywnego kresu ludzkiego bytowania. Wszystko, co materialne, jest zniszczalne, a zatem ciało ludzkie (podobnie jak i zwierzęce) jest śmiertelne. Skoro człowiek jest w istocie swojej tylko „ciałem” — zatem śmierć pozostaje dla niego granicą i kresem nieprzekraczalnym. W tym kontekście rozumiemy stwierdzenie, że życie ludzkie jest wyłącznie „bytowaniem ku śmierci”.

Trzeba dodać, że na horyzoncie współczesnej cywilizacji — zwłaszcza tej najbardziej rozwiniętej w sensie naukowo-technicznym — znaki i sygnały śmierci stały się szczególnie obecne i częste. Wystarczy pomyśleć o wyścigu zbrojeń i związanym z tym niebezpieczeństwem samozagłady nuklearnej. Z drugiej strony odsłania się coraz bardziej wobec wszystkich poważna sytuacja znacznych obszarów nędzy i śmiercionośnego głodu na naszej planecie. Się to problemy nie tylko ekonomiczne, ale równocześnie, a nawet przede wszystkim, etyczne. Skądinąd zaś na horyzoncie naszej epoki mnoży się „znaki śmierci”: upowszechniła się praktyka — niekiedy przybierająca charakter prawie zinstytucjonalizowany — odbierania życia istotom ludzkim jeszcze przed ich narodzeniem lub przed nadejściem śmierci naturalnej. Ponadto, mimo szlachetnych wysiłków na rzecz pokoju, wciąż wybuchają i toczą się wojny, pozbawiając życia setki tysięcy ludzi. Jakże nic wspomnieć o zamachach na życie ludzkie ze strony terroryzmu, zorganizowanego również na skalę międzynarodową?

Niestety, jest to tylko częściowy i niekompletny zarys obrazu śmierci, który powstaje w naszej epoce, gdy przybliżamy się coraz bardziej do końca drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa. Czyż z ciemnych stron cywilizacji materialistycznej, a zwłaszcza owych znaków śmierci, które mnożą się w obrazie społeczno-historycznym, w ramach którego ta cywilizacja powstała, nie podnosi się nowe, mniej lub bardziej świadome wołanie o Ducha, który daje życie? W każdym razie — bez względu na wielkość ludzkich nadziei czy zwątpień, jak również złudzeń i fałszów wywołanych rozwojem systemów materialistycznych w teorii i praktyce — pozostaje chrześcijańska pewność, że Duch tchnie, kędy chce. My zaś „posiadamy pierwsze dary Ducha” — i dlatego również, chociaż możemy podlegać cierpieniom czasu, który mija, „całą istotą swoją wzdychamy, oczekując (…) odkupienia naszego ciała” (Rz 8, 23), to znaczy całej naszej ludzkiej istoty cielesnej i duchowej zarazem. Tak, wzdychamy, ale w oczekiwaniu pełnym niezłomnej nadziei, gdyż do takiej właśnie ludzkiej istoty przybliżył się Bóg, który jest Duchem. Bóg „zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego (…) i dla usunięcia grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech” (Rz 8, 3). U szczytu swej tajemnicy paschalnej, tenże Syn Boży, stawszy się Człowiekiem i ukrzyżowany za grzechy świata, stanął wpośród swych Apostołów po Zmartwychwstaniu, tchnął na nich i rzekł: „Weźmijcie Ducha Świętego! ”. To „tchnienie” trwa i „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości” (Rz 8, 26). (Jan Paweł II, Dominium et Vivificantem 55-57)

Duch Święty umacnia „człowieka wewnętrznego”

Tajemnica Zmartwychwstania i Pięćdziesiątnicy jest głoszona i przeżywana przez Kościół, który dziedziczy i kontynuuje świadectwo Apostołów o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Jest on wiecznym świadkiem tego zwycięstwa nad śmiercią, które objawiło moc Ducha Świętego, a zarazem sprawiło nowe Jego przyjście: Jego nową obecność w ludziach i w świecie. W zmartwychwstaniu Chrystusa bowiem Duch Święty-Parakletos objawił się nade wszystko jako Ten, który daje życie. „Ten, co wskrzesił Chrystusa [Jezusa] z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocy mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8, 11). W imię zmartwychwstania Chrystusa Kościół głosi życie, które objawiło się poza granicą śmierci: życie, które jest potężniejsze od śmierci głosi równocześnie Tego, który daje to życie. Który jest Ożywicielem. Głosi — a nade wszystko współpracuje z Nim w dawaniu tego życia. Jeżeli bowiem „ciało podlega śmierci ze względu na skutki grzechu, duch (…) posiada życie na skutek usprawiedliwienia” (Rz 8, 10), dokonanego przez Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego W imię Chrystusowego zmartwychwstania Kościół, w ścisłej jedności i pokornej posłudze Duchowi Świętemu, służy temu życiu, które pochodzi od Boga samego.

Przez tę właśnie służbę — człowiek staje się wciąż na nowo „drogą Kościoła”, jak to zostało już powiedziane w encyklice o Chrystusie Odkupicielu49, i co powtarzam w obecnej encyklice o Duchu Świętym. Zjednoczony z Duchem Świętym, Kościół — jak nikt inny — jest świadom tego, co w człowieku wewnętrzne, a zarazem najbardziej głębokie i istotne, bo duchowe i niezniszczalne. Tam właśnie zostaje zaszczepiony przez Ducha ów „korzeń nieśmiertelności” (por. Mdr 15, 3), z którego wyrasta nowe życie: życie człowieka w Bogu. To życie, jako owoc zbawczego udzielania się Boga w Duchu Świętym, tylko pod Jego działaniem może rozwijać się i umacniać. Dlatego też Apostoł modli się za swoich wiernych i pisze do nich: „zginam kolana moje przed Ojcem (…), aby sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka” (por. Ef 3, 14-16).

Pod wpływem Ducha Świętego dojrzewa i umacnia się ów człowiek wewnętrzny, czyli „duchowy”. Dzięki udzielaniu się Boga, duch ludzki, który „zna to, co ludzkie”, spotyka się z „Duchem, który przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2, 10 n.). W tym Świętym Duchu, który jest Darem przedwiecznym, Bóg Trójjedyny otwiera się dla człowieka, dla ducha ludzkiego.

Ukryte tchnienie Ducha Bożego powoduje, iż duch ludzki otwiera się również wobec zbawczego i uświęcającego samootwarcia się Boga. Dzięki łasce uczynkowej, która jest darem Ducha Świętego, człowiek wchodzi w „nowość życia”, zostaje wprowadzony w Boży i nadprzyrodzony jego wymiar. Równocześnie zaś sam człowiek staje się „mieszkaniem Ducha Świętego”, „żywą świątynią Boga” (por. Rz 8, 9; 1 Kor 6, 19). Przez Ducha Świętego bowiem Ojciec i Syn przychodzą do niego i czynią u niego swe mieszkanie50.

W komunii łaski z Trójcą Świętą rozszerza się niejako wewnętrzna „przestrzeń życiowa” człowieka, wyniesiona do nadprzyrodzonego życia Bożego.

Człowiek żyje w Bogu i z Boga: żyje „według Ducha” i „dąży do tego, czego chce Duch”.

59. Takie wewnętrzne obcowanie z Bogiem w Duchu Świętym sprawia, że człowiek w nowy sposób pojmuje również siebie samego, swoje człowieczeństwo. Doznaje pełnego urzeczywistnienia ów obraz i podobieństwo Boże, jakim człowiek jest od początku51. Ta wewnętrzna prawda bytu ludzkiego musi być stale na nowo odkrywana w świetle Chrystusa, który jest Pierwowzorem obcowania z Bogiem, i w Nim musi być odkrywana także racja tego odnajdywania siebie przez bezinteresowny dar z siebie samego wspólnie z innymi ludźmi: właśnie ze względu na to podobieństwo Boże, które, jak pisze Sobór Watykański II, „ukazuje, że człowiek (…) [jest] jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego” w godności jego osoby, ale otwartej na zespolenie i więź społeczną52. Skuteczne poznanie i pełna realizacja tej prawdy o istnieniu dokonuje się tylko za sprawą Ducha Świętego. Uczy się tej prawdy człowiek od Jezusa Chrystusa i wciela we własne życie za sprawą Ducha Świętego, którego On sam nam dał.

Na tej drodze — na drodze takiego dojrzewania wewnętrznego, które jest zarazem pełnym odkryciem sensu człowieczeństwa — Bóg przybliża się do człowieka, wnika coraz głębiej w cały świat ludzki. Trójjedyny Bóg, który sam w sobie najgłębiej i transcendentnie „bytuje” na sposób międzyosobowego Daru, udzielając się w Duchu Świętym jako Dar człowiekowi, przetwarza świat ludzki od wewnątrz, od wnętrza serc i sumień. Na tej drodze cały ów świat — uczestnicząc w tym Darze Bożym — staje się zarazem, jak uczy Sobór, „coraz bardziej ludzki, coraz głębiej ludzki”53. A równocześnie dojrzewa w nim — poprzez serca i sumienia ludzi — to królestwo, w którym ostatecznie Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (por. 1 Kor 15, 28): jako Dar i Miłość. Dar i Miłość — to odwieczna moc samootwarcia się Trójjedynego Boga na człowieka i świat w Duchu Świętym.

W perspektywie roku Dwutysięcznego po narodzeniu Chrystusa chodzi o to, ażeby coraz więcej ludzi umiało „odnajdywać siebie w pełni przez bezinteresowny dar z siebie”, wedle przytoczonego wyrażenia Soboru. Chodzi o to, by — pod działaniem Ducha-Parakleta — urzeczywistniał się w naszym ludzkim świecie ów proces prawdziwego dojrzewania w człowieczeństwie w życiu osobowym i wspólnotowym, co do którego sam Pan Jezus, kiedy „modli się do Ojca, aby «wszyscy byli jedno (…) jako i My jedno jesteśmy» (…) daje znać o pewnym podobieństwie między jednością Osób Boskich a jednością synów Bożych zespolonych w prawdzie i miłości”54. Taką prawdę o człowieku głosi Sobór, a Kościół widzi w niej szczególnie mocne i decydujące wskazanie odnośnie do swych apostolskich zadań. Jeśli bowiem, jak powiedziano, człowiek jest drogą Kościoła, to droga ta prowadzi poprzez całą tajemnicę Chrystusa jako Boskiego Pierwowzoru człowieka. Na tej właśnie drodze Duch Święty, umacniając w każdym z nas „człowieka wewnętrznego”, sprawia, że człowiek coraz lepiej „odnajduje siebie poprzez bezinteresowny dar z siebie”. Można powiedzieć, że w tym zdaniu Konstytucji duszpasterskiej Soboru streszcza się cała chrześcijańska antropologia: owa teoria i praxis, oparta na Ewangelii, w której człowiek, odkrywając w sobie przynależność do Chrystusa i w Nim swoje wywyższenie do godności dziecka Bożego, lepiej rozumie także własną godność ludzką, gdyż jest podmiotem przybliżania się Boga do świata i Jego obecności w nim,

podmiotem Bożej kondescendencji, w której zawiera się równocześnie perspektywa, a nawet sam korzeń ostatecznego wyniesienia człowieka.

Można więc prawdziwie powtórzyć, że „chwałą Boga jest człowiek żyjący, a życie człowieka jest oglądaniem Boga”55; człowiek żyjąc życiem Bożym jest chwałą Boga, a utajonym szafarzem tego życia i tej chwały jest Duch Święty. On — mówi św. Bazyli Wielki — jest „prosty w swej istocie, w mocy wieloraki (…), udziela się bez jakiegokolwiek uszczerbku (…) każdemu spośród tych, którzy zdolni są Go przyjąć, tak jakby był tylko On sam; wszystkim udziela pełnej i wystarczającej łaski” (Jan Paweł II, Dominium et Vivificantem 58-59)

 

„Inwestytura” Ducha

Duch Jezusa działa w życiu zakonnym rów­nież dlatego, że jest ono misją, posłannictwem, służbą. Chrystus mówił do swoich Apostołów: Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Posyłając zaś, tchnął na nich i rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego”. Duch będzie dla nich światłem, przewodnikiem, umocnieniem: nie martwcie się… Duch Święty… nauczy was, co macie mówić” . Istotnie, Apostołowie po otrzy­maniu w dzień Pięćdziesiątnicy pełni Ducha Świętego czyli ostatecznej i definitywnej „inwes­tytury” od Chrystusa, mając pewność swojego mandatu, znaleźli się w służbie królestwa Bo­żego z płodnością swych słów i dzieł. Owo mis­terium jest również u korzeni apostolskiej misji życia zakonnego. W rzeczywistości jest tylko jedna apostolska misja: misja Jezusa. On jest „posłany” w pełnym tego słowa znaczeniu -jest Mesjaszem. Tylko On otrzymał od Ojca misję, aby objawić Jego chwałę i dokonać zbawienia ludzi. Wszystkie posłannictwa w Kościele są uczestniczeniem w tym jednym posłannictwie Chrystusa. Chrystus z kolei posyła Apostołów, udziela pełnomocnictwa Kościołowi; Kościół zaś posyła nas. Jest to cała hierarchia misji, zawsze jednak w kręgu jedynego misterium: zbawczej misji Jezusa. Nasza służba apostolska jest niczym innym, jak tylko pokornym uczestniczeniem w owej misji, z której czerpie swoje tytuły, swoją skuteczność i płodność.

W dobie współczesnej możemy, niestety, zauważyć smutne zjawisko: dla wielu zakonników i zakonnic tytułem zaangażowania apostolskiego zdaje się być wyłącznie ich ludzka kompetencja, doktorat, dyplom, staż, praktyka. Osoba konse­krowana winna jednak zdawać sobie sprawę, iż tym, co ją wyróżnia jako apostoła, jest nie „kompetencja”, lecz dar otrzymanego Ducha. Winna być świadoma tego, że tytuł tylko służy pomocą Duchowi, a nie stanowi roszczeń do osobistej promocji. Winna ofiarować posiadany tytuł temu Duchowi, aby go ożywiał, oraz korzystać z niego dla dobra wspólnoty, osłaniając w pokorze służby. Zbawiamy „kogoś” i służymy „komuś” nie po­przez słowa i gesty ludzkie, lecz tylko wtedy, kiedy poprzez swoje życie – łącznie z jego ty­tułami i kompetencjami – stajemy się czystym przezroczem Ducha Bożego. Skoro bowiem za­konnik lub zakonnica staje się w życiu innych przegradzającą zasłoną – wzbudzającą nawet podziw – nie jest już nośnikiem i głosem Ducha; jest raczej „konkurentem”, zajmującym podstę­pnie Jego miejsce i Jego działalność.

Trzeba zawsze być „przeźroczystym” na Boga, gdyż tylko Duch Święty może nas takimi uczynić. Bądźmy uważni i czujni, aby zawodowe kompetencje nie uwięziły Ducha. Posługujmy się nimi wtedy, kiedy są pomocne, zawsze jednak w postawie służebnej. Osoba konsekrowana nigdy nie może mówić, że czuje się zrealizowana jako nauczycielka albo infirmerka, jako geolog albo biolog, jako lekarz albo asystent społeczny; winna czuć się zrealizowana jedynie jako sługa Ducha, wszystkie zaś dary natury i łaski, którymi Bóg ją obdarzył, muszą być wciągnięte w ową posługę. W naszym apostolacie trzeba przystać na to, że Duch Święty zajaśnieje, a nas przy­ćmi; winniśmy nawet pragnąć tego i starać się o to. On zaś może to uczynić; należy tylko zo­stawić Mu swobodę działania, nadsłuchując Jego niezliczonych wezwań oraz zawsze przyjmując postawę służby. Wówczas nasza apostolska dzia­łalność będzie się stopniowo oczyszczać ze wszystkich owych ludzkich małostek, które ją zubożają. Dzięki temu oczyszczeniu zdobędziemy wewnętrzną wolność i zrozumiemy, że służba braciom nie okrada nas z komunii z Bogiem; nie powiemy, że nie możemy żyć w komunii z Nim, ponieważ mamy zbyt wiele pracy, lecz dostrzeżemy, iż wysiłek w służbie Pana udziela naszemu życiu głębokiej zwartości. Odnajdziemy Pana i będziemy Go objawiać ze skutecznością o tyle większą, o ile mniej będzie zarozumial­stwa z wyników naszych ludzkich kompetencji.

Działanie Ducha Świętego czyni nas w apos­tolskiej pracy – właśnie dlatego, że pogłębia zna­czenie służby – szczególnie uważnymi w trosce raczej o sprawy Boże, aniżeli o nasze. Nie pozwa­lajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel – mówi Pan. I jeszcze: Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał. Jezus zawsze wyraźnie ujawnia przez swoją apos­tolską posługę, że liczy się nie On, tylko Ojciec. Powinno to być charakterystyczną cechą apos­tolatu. Nasza obecność w życiu innych ludzi nigdy nie może ściągnąć uwagi i zatrzymywać ich na naszej osobie; musi być sakramentem obecności Bożej.

Musimy przechodzić przez życie ludzi nie z bagażem naszego człowieczeństwa – może nawet bogato uposażonego – lecz z przezroczys­tością wskazującą na Boga. Ludzie powinni zawsze odnajdywać nie nas, lecz Jego; skoro zaś spostrzeżemy, że właśnie przy nas się zatrzy­mują, nie obwiniajmy ich, lecz raczej samych siebie – nie byliśmy bowiem dostatecznie czyści i przejrzyści.

Nasza postawa winna odtwarzać postawę Je­zusa: wtedy, kiedy Go szukano, pragnąc obwołać królem, ukrył się; gdy zaś starano się Go ująć, by ukrzyżować, wychodzi na spotkanie swych wrogów. W takim właśnie postępowaniu kryje się cała asceza naszej posługi apostolskiej, w której mamy upodobnić się do Chrystusa, skoro chcemy, by ona świadczyła o Nim – nie zaś o nas. Gdybym ja sam wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy… Chwaty odludzi nie przyjmuję… Ja nie szukam chwały Mojej . Zdat-ność do składania świadectwa Panu w absolutnej przejrzystości życia osiąga się nie tylko poprzez zobowiązania ascezy, lecz nade wszystko po­przez przeogromną wiarę w Ducha Pana.

Musimy prosić o to, aby owa bujna natura ludzka, która tyle razy zasłania w nas oblicze i serce Boga, znikła nie tylko dzięki wysiłkom naszej biednej wierności, lecz zwłaszcza poprzez moc i łaskę Ducha Świętego. Głębiej wówczas pojmiemy pełną naturę konsekracji i życia za­konnego oraz absolutną jakość Ewangelii, którą przejęliśmy jako ideał życia i codzienne zobo­wiązanie.

(z książki Anastasio Ballestrero „Z Duchem Świętym” wydanej we „Flos Carmeli” w 2009 roku, s. 254-259)

Koronka do Ducha Świętego

Na początku:


Wierzę w Boga… dalej jak zwykle 5 dziesiątek Różańca – 1 x Ojcze nasz, 10 x Zdrowaś Maryjo i dodaje się po słowie”… Jezus” następujące słowa odpowiednio do każdego dziesiątka:

  1. “który niech usposobi nasze serca na przyjęcie pełni łask Ducha Świętego”.
  2. “który niech nam udzieli Ducha Świętego pomnoży i umocni w nas wiarę, nadzieję i miłość”.
  3. “który niech nas przez Ducha Świętego umocni, oświeci, prowadzi, rządzi i uświęci”.
  4. “który niech nasze serca zapali miłością Ducha Św. i napełnia największą pokorą, łagodnością, cierpliwością, uległością, oddaniem, mocą i świętością”.
  5. “który niech nam ześle siedem darów, oraz owoce Ducha Św. i użycza wszystkiego co dobre, a powstrzymuje od wszystkiego co złe”.

Po każdym dziesiątku mówimy:


“Chwała Ojcu…” oraz: “O Maryjo Niepokalana Oblubienico Ducha Św. módl się za nami”.

Na zakończenie:


Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci drogocenną Krew Chrystusa, przez Najświętsze Serce Jezusa i Maryi na otrzymanie darów Ducha Św. dla ratowania dusz. Amen.

Ojcze Niebiański, ofiarujemy Ci przez Maryję nieskończoną ilość razy, przez całą wieczność w imieniu wszystkich i za wszystkie dusze, Miłość Ducha Świętego ze wszystkimi jej skutkami w życiu doczesnym i wiecznym. Amen.

http://www.communiocrucis.pl/index.php/naboestwo-do-ducha-w/teksty-o-duchu-w

***********

LITANIA  DO  Bł.  CELINY  BORZĘCKIEJ

(autorem litanii jest Ks. dr Kazimierz Wójtowicz CR)

 

Kyrie eleison,

Chryste eleison,

Kyrie eleison

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami

Synu, Odkupicielu świata, Boże

Duchu Święty, Boże

Święta Trójco, Jedyny Boże

Święta Maryjo, módl się za nami

Święty Józefie

 

Błogosławiona Celino, od urodzenia ubogacona licznymi łaskami

Błogosławiona Celino, od dziecka pragnąca naśladować Chrystusa

Błogosławiona Celino, wrażliwa na natchnienia Ducha Świętego

 

Oddana i wierna małżonko

Przykładna i kochająca matko

Ofiarna i pełna pobożności wdowo

 

Matko Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek

Głosicielko Dobrej Nowiny o Zmartwychwstaniu

Apostołko Chrystusa Zmartwychwstałego

 

Błogosławiona Celino, któraś we wszystkim szukała woli Bożej

Błogosławiona Celino, któraś nieustannie umierała samej sobie

Błogosławiona Celino, któraś wciąż zmartwychwstawała do nowego życia w Chrystusie

 

Wychowawczyni dzieci i młodzieży w miłości i prawdzie

Mistrzyni w kształtowaniu dusz Bogu poświęconych

Nauczycielko ucząca zawierzenia Bogu w każdej sytuacji

Któraś otrzymała dar żarliwej modlitwy i kontemplacji

Któraś mężnie pokonywała własne słabości

Któraś szła drogą przez krzyż i śmierć do zmartwychwstania i chwały

 

Błogosławiona Celino, wzorze uczennicy w szkole życia duchowego

Błogosławiona Celino, wzorze służebnicy Pańskiej

Błogosławiona Celino, wzorze żony, matki, wdowy i zakonnicy

 

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

 

Módl się za nami błogosławiona Celino.

Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

 

Módlmy się:

Wszechmogący wieczny Boże, który w ogromie Twego miłosierdzia sprawiłeś wielkie dzieła w duszy Twojej służebnicy Celiny, spraw, aby jej wstawiennictwo obudziło w nas pragnienie podążania drogą krzyża, która prowadzi do udziału w radości zmartwychwstania i chwały. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

 

Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 03.03.2008 r. nr 812/NK/2008

http://www.zmartwychwstanki.mkw.pl/art/cat59/123litania.html

**********

MODLITWA  O  ŁASKI  ZA  WSTAWIENNICTWEM

Bł.  CELINY  BORZĘCKIEJ

 

Bądź uwielbiony, Panie Jezu, który udzieliłeś błogosławionej Celinie

daru szczególnego umiłowania tajemnicy paschalnej i pragnienia wypełnienia

Twojej świętej woli. Ufając w Twoją bezgraniczną miłość do nas, prosimy Cię

za jej wstawiennictwem o łaskę ….

Spraw, o Panie, aby Kościół mógł się radować zaliczeniem służebnicy Twojej Celiny

do grona świętych dla większej chwały Twojej i naszego dobra.

Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem, w jedności Ducha Świętego,

Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

Imprimatur: Camillo Kard. Ruini, Vic. Gen., Rzym, 15.06.2007 r.

http://www.zmartwychwstanki.mkw.pl/art/cat59/124modlitwa_wstawiennicza.html

***************

 

Zobacz także:
Ponadto dziś także w Martyrologium:
bł. Damiana z Final-Borgo (+ 1484); św. Ewarysta, papieża i męczennika (+ 105); św. Fulka, biskupa (+ 1229); św. Kwadragesima (+ VI w.); świętych męczenników Rogacjana, prezbitera, i Felicyssyma (+ III w.); św. Rustyka z Narbonne, biskupa (+ 461)
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-26a.php3
**********************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*********
Po śladach Świętych

                                        ŚW. LUCJAN I MARCJAN Męczennicy z Nikomedii
Św. Lucjan żył w Nikomedii w III wieku. Nie zachowały się dane odnośnie jego pochodzenia i wykształcenia. Wiemy, że w młodości był czcicielem demonów i zajmował się uprawianiem czarów.
Swoje nawrócenie zawdzięczał pewnemu wydarzeniu. Pewnego dnia, kiedy jak zwykle uprawiał magię, pewna chrześcijanka odparła jego czary po prostu przez zrobienie znaku krzyża. Wówczas zrozumiał swój błąd. Lucjan odwrócił się od bałwochwalczego życia i nawrócił się. Zaprzestał studiowania magii a resztę życia poświęcił studiowaniu wiary i pracy przeciw błędom swojego wcześniejszego życia.    Św. Marcjan prawdopodobnie też był czcicielem diabła i nawrócił się na chrześcijaństwo tak jak Lucjan, jednak o szczegółach jego nawrócenia nic dziś nie wiemy.
Około 250 roku św. Lucjan i św. Marcjan zostali spaleni za wiarę w czasach prześladowań Decjusza. Ich relikwie spoczywają w Vich w Hiszpanii dokąd zostały przeniesione z Nikomedii w bliżej nieznanych okolicznościach.
Obaj święci są patronami ludzi nawróconych i tych, na których rzucono uroki lub czary, którzy są opanowani przez złe moce.
Kościół czci ich pamięć 26 października.
Opr.:S.D.
http://www.dziekanowice.pl/matczyne-krolestwo/Sw-Lucjan-i-Marcjan/
***********
Lucjan i Marcjan, męczennicy z Nikomedii. Ponieśli tam śmierć przez spalenie w czasie prześladowania Decjusza, a więc w r. 250 lub 251. Pierwotna relacja o ich męczeństwie spisana została w języku greckim, ale się nie zachowała. Posiadamy natomiast tłumaczenia łacińskie i syryjskie, które przyozdobione są wątkami legendarnymi. Mimo to nie są one pozbawione wiarygodnego elementu historycznego. Natomiast w Martyrologium Hieronimiańskim, w którym męczennicy wymienieni są pod dniem 26 października, obok nich znalazł się jeszcze Florus. To także autentyczny męczennik z Nikomedii, ale wspominany (w najstarszym Breviarium Syriacum) pod dniem 20 lub 25 stycznia. Relikwie Lucjana i Marcjana przeniesione zostały w bliżej nie określonym czasie do Vich w Hiszpanii.
http://www.deon.pl/imieniny/imie,1874,lucjana.html
************

Bp Mering o wartościach, które głosił bł. ks. Jerzy Popiełuszko

KAI / pk

25.10.2015 19:09
(fot. Centrum Informacyje Archidiecezji Gdańskiej / youtube.com)

Wpatrzeni w relikwie bł. ks. Jerzego i świadomi tego, co znaczy jego życie dla nas – Polaków w Ojczyźnie i rozproszonych po całym świecie, mamy prawo śpiewać: Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas – mówił biskup włocławski Wiesław Mering w homilii wygłoszonej podczas Mszy św. sprawowanej w Sanktuarium Męczeństwa bł. ks. Jerzego Popiełuszki we Włocławku, przy tamie nad Wisłą, gdzie bł. ks. Jerzy poniósł męczeńską śmierć.

 

W swoim słowie bp Mering zatrzymał się nad trzema wartościami, które określały drogę życia błogosławionego Kapłana – Męczennika. Nawiązując do Ewangelii o uzdrowieniu niewidomego Bartymeusza, kaznodzieja stwierdził, że wszyscy “potrzebujemy uzdrowienia przez Jezusa, byśmy mogli przejrzeć i pójść Jego drogą”.

 

Odnosząc się do drogi życia ks. Jerzego bp Mering wyznał, że “kiedy bierzemy do ręki jego pamiętniki i homilie, to uderza nas jego silna więź z Bogiem”. Zdaniem kaznodziei umiłowanie Boga ks. Jerzy wyniósł z domu: “Matka go nauczyła, że Bóg musi posiadać w życiu chrześcijanina miejsce najważniejsze. To powtarzała często tu, w tym małym sanktuarium ks. Jerzego, kiedy modliła się na klęczniku wpatrzona w relikwie swojego syna”.

 

Jak wyznał Biskup Włocławski, “kto był świadkiem tego zatrzymania matki przy relikwiach dziecka, nigdy tego nie zapomni”. Kaznodzieja powtórzył, że Bóg w rodzinie ks. Jerzego był zawsze pierwszy, najważniejszy, “niezastępowany żadnym prawem uchwalonym przez człowieka”, by dodać, że tylko prawo zgodne z Bożą wolą “gwarantuje szczęście człowieka, prawość jego charakteru, dobro Ojczyzny, pokój i sprawiedliwość”. – Ks. Jerzy i jego matka nie przestają wołać swoim życiem o obecność Boga w życiu społecznym – podsumował swoją myśl bp Mering.

 

Drugą wartością po Bogu, na jaką zwrócił uwagę Biskup Włocławski mówiąc o bł. ks. Popiełuszko, była Ojczyzna. Świadectwem jej umiłowania były Msze za Ojczyznę, wola pracy dla niej, ukochanie papieża – Polaka. – To dowodzi, jak był dumny z tego, że jest Polakiem, jak chciał wypełniać polskie życie prawdą, prawem tym samym dla wszystkich, sprawiedliwością, poczuciem godności u ludzi, której źródłem może być tylko Bóg” – podkreślił bp Mering. Kaznodzieja przypomniał, że ks. Jerzy bronił tych, którzy myślą inaczej, bronił ludzi prostych, poniżanych, upokarzanych i ośmieszanych. – Przecież mógł wybrać życie o wiele łatwiejsze, miałby przecież spokój. On sam jeden, młody ksiądz, powstał do walki z systemem uzbrojonym, silnym, wydawałoby się nie do zniszczenia. Dlaczego? “Chrystus – mówił ks. Jerzy w jednym z kazań – jest szczególnie z tymi, którzy cierpią”. A ksiądz Jerzy, jak ten Bartymeusz po uzdrowieniu, szedł za Jezusem Jego drogą” – powiedział do uczestników liturgii Ksiądz Biskup.

 

Trzecią wartością w życiu ks. Jerzego i przywołaną w homilii była prawda. Bp Mering przytoczył wypowiedzi kardynała Wyszyńskiego chętnie cytowane przez ks. Jerzego: “Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić. (…) Nie sprzedawajmy swoich ideałów za misę ciepłej soczewicy. (…) Od nas zależy, od naszego życia w prawdzie na co dzień, jak szybko nadejdzie czas, gdy będziemy z solidarnością i miłością dzielić nasz chleb powszedni”. Także w ostatnim dniu ziemskiego życia, w Bydgoszczy, ks. Jerzy mówił: “Prawdę postawmy na świeczniku, jeżeli nie chcemy, by nasze sumienia porosły pleśnią”. Bp Mering zaznaczył, że czasami za prawdę trzeba płacić taką cenę, jaką zapłacił ks. Jerzy. Na zakończenie wyraził wdzięczność Bogu za drogę bł. ks. Jerzego, którą poszedł, “a tu, w tym sanktuarium nam przypomina, że to jest jedyna droga chrześcijanina. Daj Bóg, abyśmy tą droga postępowali” – zakończył swoją refleksję Biskup Włocławski.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23928,bp-mering-o-wartosciach-ktore-glosil-bl-ks-jerzy-popieluszko.html

*********

Tajemnica szczęścia

Anna Kaik

(fot. shutterstock.com)

Jest krótka, liczy zaledwie kilka stron. Można ją całą przeczytać w 20 minut. Ale trzeba to robić codziennie, przez równy rok.

 

“Tajemnica szczęścia” to zbiór 15 krótkich modlitw autorstwa św. Brygidy Szwedzkiej.

 

Św. Brygida była żoną marszałka dworu królewskiego i matką ośmiorga dzieci. Po śmierci męża, gdy całkowicie oddała się pokucie, ascezie i czynom miłosierdzia dostąpiła łaski licznych objawień. Jednym z nich był widok Jezusa przybitego do krzyża, pokrytego ranami i broczącego krwią, cierpiącego jednak bardziej z powodu ludzkiej nieczułości i pogardy. Od tego momentu Brygida stała się propagatorką kultu Męki Pańskiej i Najświętszego Serca Jezusowego.

 

Św. Brygida zostawiła po sobie niewielką, ale znaczącą spuściznę: “Objawienia niebieskie” i właśnie słynną “Tajemnicę szczęścia”.

 

Niespokojne jest serce…

 

Truizmem jest stwierdzenie, że każdy człowiek pragnie i szuka szczęścia. Niestety, najczęściej upatrujemy go w rzeczach, które przynoszą pewne zadowolenie, jednak zawsze tylko na krótko. Gdybym był zdrowy, gdybym miał lepszą pracę, gdybym był żonaty/była mężatką, gdybym miał własne mieszkanie, gdybym schudła, gdybym kupił audi… – ciągle nam się wydaje, że takie zmiany przyniosłyby nam upragnioną radość. Tymczasem, gdy udaje nam się je osiągnąć, szczęście z ich powodu trwa krótko. Co jest tajemnicą trwałego szczęścia? Wskazują na to wszyscy święci, wśród nich św. Augustyn mówiąc: “Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie” czy św. Brygida prosząc: “Prowadź mnie drogą doskonałości”.

 

To sedno “Tajemnicy szczęścia” tej mistyczki. Ks. Walerian Moroz CSMA zdefiniował je jako “doskonałość istoty rozumnej, która osiągnęła w pełni swój cel. Dla człowieka celem najwyższym jest pełnia dóbr, niezmącona radość i zaspokojenie najszlachetniejszych inspiracji”

 

Gdy więc mowa o szczęściu w wymiarze duchowym, wspomina się zarazem pojęcia “pełnia” i “doskonałość”. Nie da się być szczęśliwym w połowie lub tylko trochę szczęśliwym, a trochę nieszczęśliwym. Albo się jest szczęśliwym w pełni albo nie jest, do tego stanu prowadzi zaś doskonałość. Św. Brygida zapewnia, że odmawiając 15 napisanych przez nią modlitw codziennie przez okres jednego roku, osiągnie się pewien stopień doskonałości. Dlaczego pozwala sobie na tak śmiałe prognozy, które dodatkowo mają dotyczyć każdego, bez wyjątków? To bowiem, zgodnie z jej objawieniami, zatwierdzonymi przez papieża Benedykta XIV, obiecał jej Jezus.

 

Nie tylko dla “świętych”

 

Obietnica osiągnięcia pewnego stopnia doskonałości to jedna z 21 obietnic złożonych przez Jezusa św. Brygidzie dla tych, którzy będą praktykować to nabożeństwo. Jest ich więc, jak widać, dużo, a ich rodzaj wskazuje na to, że mogą być szczególnie pomocne dla:

 

► tych, którzy się nawrócili

Jak mówi obietnica: “Choćby ktoś żył 30 lat w grzechu, lecz potem skruszonym sercem odmawiałby pobożnie te modlitwy albo przynajmniej powziął postanowienie ich odmawiania, Pan odpuści mu jego grzechy”. Tu znów musimy zaufać naszej wierze, według której grzech odbiera szczęście, a nawrócenie je odbudowuje.

 

► tych, którzy boją się śmierci i czyśćca

Aż 9 obietnic dotyczy ściśle naszej śmierci i życia wiecznego. Jezus obiecuje między innymi szczęśliwą, spokojną śmierć, po sakramencie pokuty i przyjęciu Komunii świętej, do których człowiek zdąży się przygotować. Jezus zapowiada, że osobiście przyjdzie po duszę, która odprawiła “Tajemnicę szczęścia” i zaprowadzi ją do szczególnej niebieskiej chwały.

 

► tych, którzy chcą mieć pewność, że ich modlitwy zostaną wysłuchane

“Człowiek ten otrzyma wszystko, o co poprosi Pana Boga i Najświętszą Panienkę” – obiecuje Jezus. Trzeba oczywiście pamiętać, że nasze prośby muszą być zgodne z wolą Boga: nie mogą przyczyniać się do jakiejkolwiek krzywdy bliźniego, czy nas samych – a w tym ostatnim dość często, niestety, lubimy mieć zdanie odmienne od Pana Boga.

 

► tych, którzy mają wrogów

Czy jest na świecie choć jeden człowiek, który mógłby ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że nikt mu źle nie życzy? Jezus odmawiającym “Tajemnicę szczęścia” obiecuje obronę przed nieprzyjaciółmi, a w konfrontacji – zwycięstwo nad nimi.

 

► tych, którzy martwią się o swoich bliskich

Jeśli twoje dziecko prowadzi niemoralne życie lub współmałżonek czy rodzic “trzymają się z daleka” od Kościoła – tymi modlitwami wyprosisz im nawrócenie. Jezus określa, że 15 grzeszników spośród bliskich modlącego się zostanie nawróconych. Również 15 zbędzie uwolnionych z czyśćca. Oczywiście, wśród tej piętnastki możesz również umieścić siebie.

 

To tylko wybrane nagrody za odprawienie modlitw św. Brygidy. W jej czasach, kiedy nie było jeszcze druku, o ich teksty zabiegali biskupi, królowie, uniwersytety, klasztory, biblioteki. Dla nas jest tak łatwo dostępna, ale czy z tego skorzystamy?

PIERWSZA MODLITWA
O Jezu Chryste! Słodkości odwieczna wszystkich obejmujących Cię miłością. Radości przewyższająca wszelkie szczęście i oczekiwanie, prawdziwe Zbawienie i Nadziejo każdego grzesznika. Ty, który objawiłeś, że największym Twoim zadowoleniem jest być między ludźmi, tak że z miłości dla nich po upływie zapowiedzianych czasów przyjąłeś naturę ludzką, wspomnij sobie, o Jezu, wszystkie cierpienia zniesione od chwili poczęcia, a zwłaszcza w czasie swojej świętej Męki, jak to przewidziała odwieczna myśl Boża i jak zdecydowała wola Najwyższego.

 

Wspomnij sobie, Panie, że urządzając Wieczerzę Eucharystyczną wraz z uczniami, po umyciu im nóg, dąłeś swoje Najświętsze Ciało i drogocenną Krew, a udzielając pociechy z właściwą sobie dobrocią przepowiedziałeś bliską swoją Mękę. Wspomnij na smutek i gorycz, które w udręczonej Duszy odczułeś, wyznając wobec najbliższego otoczeni: “Smutna jest dusza moja aż do śmierci”.

 

Wspomnij wszystkie obawy, niepokoje i boleści, które Twoje delikatne Ciało zniosło przed ukrzyżowaniem, kiedy po odprawieniu po raz trzeci modlitwy, oblewając się krwawym Potem, zostałeś zdradzony przez swojego ucznia Judasza, aresztowany przez wybrany naród, oskarżony przez fałszywych świadków, niesprawiedliwie sądzony przez trzech sędziów tuż przed uroczystym świętem Wielkanocy czyli Paschy. Wspomnij, że przywiązano Cię do słupa i rozdarto Ciało biczami, że byłeś obnażony z własnych szat i odziany w inny strój na pośmiewisko, że Cię ukoronowano cierniami do ręki włożono trzcinę, zasłonię to oczy i twarz, że Cię policzkowano i obrzucono obelgami.

 

Na pamiątkę tych wszystkich zniewag i boleści, które wycierpiałeś w okresie poprzedzającym Mękę Krzyża, daj mi przed nadejściem śmierci przeżyć prawdziwą skruchę serca, szczerą i całkowitą spowiedź, odprawić godne zadośćuczynienie i otrzymać odpuszczenie wszystkich grzechów. Amen.

 

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje; przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.

 

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

 

Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

DRUGA MODLITWA
O Jezu! Prawdziwa wolności Aniołów, Raju niezmąconego szczęścia, wspomnij sobie na odrazę i smutek, które odczuwałeś, kiedy nieprzyjaciele otoczyli Cię jak wściekłe lwy i tysiącami zniewag, policzkowaniem, kaleczeniem i innymi wymyślnymi udrękami prześcigali się w zadawaniu cierpień. Ze względu na te tortury i na stek obelżywości, błagam Cię, Boski Zbawicielu, wyzwól mnie z więzów wszystkich nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, a roztaczając błogosławioną opiekę prowadź drogą doskonałości do zbawienia wiecznego. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

TRZECIA MODLITWA
O Jezu! Stworzycielu nieba i ziemi, którego żadna rzecz nie może ograniczyć ani objąć, Ty który ogarniasz i zespalasz wszystkich swoją potęgą, wspomnij sobie na gorzką boleść, którą odczuwałeś, kiedy kaci, przywiązując Twoje święte ręce i nogi do krzyża, przeszyli je na wylot grubymi, stępionymi gwoździami. Rozciągając Cię z niesłychanym okrucieństwem na krzyżu, nie syci Twych cierpień, miotali obelgami na wszystkie strony i dając upust swojej wściekłości, powiększali Twoje Rany przez zadawanie dodatkowych katuszy.

 

Ze względu na ogrom cierpień, których doświadczyłeś podczas ukrzyżowania, daj mi Twoją świętą bojaźń i Twoją prawdziwą miłość. Amen

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

CZWARTA MODLITWA
O Jezu! Lekarzu niebieski, wzniesiony na krzyżu, by nasze rany uleczyć Twoimi, wspomnij na obicia i złamania, jakich doznałeś w swoich członkach, tak, że każdy z nich został w jakiś sposób naruszony. Od stóp do głów nie znaleziono miejsca na Twoim Ciele, które nie byłoby pokryte raną. W takim stanie poniżenia, zapominając o własnych cierpieniach, nie przestawałeś modlić się do Ojca za nieprzyjaciół słowami: “Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”!

 

Na mocy tego bezgranicznego Miłosierdzia i na pamiątkę owej boleści, spraw, żeby pamięć o Twojej gorzkiej Męce przywiodła nas do doskonałej skruchy i przyniosła odpuszczenie wszystkich popełnionych grzechów. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

PIĄTA MODLITWA
O Jezu! Zwierciadło odwiecznego Blasku, wspomnij na smutek, którego doznałeś, kiedy w świetle Boskiego poznania, rozważając nad przeznaczeniem tych, którzy mieli być odkupieni dzięki zasługom Twojej świętej Męki, widziałeś zarazem wielkie tłumy skazanych, którzy szli na potępienie z powodu rozlicznych grzechów. Żal Ci było tych nieszczęśliwych ludzi zgubionych i zrozpaczonych.

 

Przez to bezgraniczne współczucie i miłosierdzie, a zwłaszcza przez wzruszającą dobroć okazaną skruszonemu łotrowi współukrzyżowanemu na Golgocie, kiedy mu powiedziałeś: “Dziś ze Mną będziesz w raju!”, błagam Cię o słodki Jezu, okaż miłosierdzie mnie grzesznemu w godzinę śmierci. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

SZÓSTA MODLITWA
O Jezu! Łaskawy i upragniony Królu, wspomnij na boleść, którą odczułeś, kiedy nagi jak nędzarz, przykuty do krzyża, zostałeś na tym drzewie hańby wyśmiany i wzgardzony. Wszyscy Twoi krewni i przyjaciele opuścili Cię z wyjątkiem ukochanej Matki, która stała wiernie przy Tobie podczas konania. Ty zaś poleciłeś Ją swojemu wiernemu Uczniowi, mówiąc do Najświętszej Maryi Panny: “Niewiasto, oto syn Twój” i do świętego Jana: “Oto Matka Twoja!”

 

Błagam Cię, o mój Zbawicielu, przez miecz boleści, który ongiś przeszył duszę Twojej Najboleśniejszej Matki, współczuj ze mną we wszystkich utrapieniach i doświadczeniach, zarówno cielesnych jak i duchowych, abym je wszystkie przezwyciężył w życiu a zwłaszcza w ostatniej godzinie przed nadejściem śmierci. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

SIÓDMA MODLITWA
O Jezu! Źródło niewyczerpanej litości, który z głęboką miłością wypowiedziałeś na krzyżu tęsknotę: “Pragnę!”. Było to pragnienie zbawienia rodzaju ludzkiego. Proszę Cię, o mój Odkupicielu, rozpal pragnienia naszych serc, byśmy wytrwale we wszystkich podejmowanych czynnościach dążyli do doskonałości. Wygaś w nas całkowicie pożądliwość ciała i żądze światowe. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

ÓSMA MODLITWA
O Jezu! Słodyczy serc, niepojęta Dobroci, przez gorzką żółć i ocet, których skosztowałeś na krzyżu z miłości ku nam, spraw, byśmy godnie przyjmowali Twoje Ciało i Twoją bezcenną Krew, lekarstwo i pociechę naszych dusz, w czasie ziemskiego pielgrzymowania i w godzinie śmierci. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

DZIEWIĄTA MODLITWA
O Jezu! Cnoto królewska, Radości ducha, wspomnij na boleść, którą znosiłeś, kiedy zatopiony w smutku z powodu zbliżającej się śmierci, znieważony i wykpiony przez wybrany naród, opuszczony przez Ojca Twego, wołałeś głośno: “Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?”

 

Zaklinam Cię, o mój Zbawicielu, przez doznaną trwogę, abyś mnie nie opuścił podczas cierpienia i trwogi, jakie wywołuję zbliżająca się śmierć i sąd Boży. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

DZIESIĄTA MODLITWA
O Jezu! Który jesteś Początkiem i Końcem wszystkich rzeczy, Życiem i Szczytem cnót, wspomnij sobie, że ze względu na mnie zostałeś pogrążony w niezmierzonych boleściach. Przez ten bezmiar cierpień, spowodowany okrutnymi Ranami, które zadały grzechy świata, naucz mnie zachowywać z prawdziwą miłością Twoje przykazania, bo one dla tych, którzy Cię kochają są łatwą i jedyną drogą do zbawienia. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

JEDENASTA MODLITWA
O Jezu! Niezgłębione źródło Miłosierdzia, błagam Cię na pamięć o Twoich Ranach, których dojmujący ból doszedł do szpiku kości i wypełnił wszystkie wnętrzności, wyrwij mnie nędznego z grzechu i ukryj mnie w głębi tych Ran przed zagniewanym Obliczem Sprawiedliwości, aż minie Twe oburzenie i słuszny gniew. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

DWUNASTA MODLITWA
O Jezu! Zwierciadło prawdy, Miłości zwieńczająca wszystkie siły ducha, Znaku jedności, rozdarty i umęczony obfitym upływem godnej uwielbienia Krwi, wspomnij na niezliczone Rany, które okryły Cię od stóp do głowy. O niezmierna i totalna boleści, którą zniosłeś w swym dziewiczym Ciele z miłości ku nam. Jezu Chryste, co mogłeś nadto dla mnie uczynić? Czego jeszcze nie dokonałeś?

 

Zaklinam Cię, o mój Zbawicielu, wszystkie swoje Rany znacz drogocenną Krwią w moim sercu, abym mógł w nim ustawicznie czytać boleść i miłość Twoją. Spraw, aby przez moje przylgnięcie do Twojej Męki zaznaczył się w mojej duszy owoc Twych cierpień. Niech Twoja miłość wzrasta w niej codziennie do czasu, aż stanę przed Tobą, Skarbie wszystkich dóbr i wszystkich radości! O słodki Jezu, daj mi w życiu wiecznym, to o co Cię błagam. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

TRZYNASTA MODLITWA
O Jezu! Odwieczna Potęgo, Królu nieśmiertelny i niezwyciężony, wspomnij na boleść, którą znosiłeś, kiedy opuściły Cię wszystkie siły, zarówno ciała jak i ducha, kiedy skłaniając głowę oświadczyłeś: “Wykonało się”. Błagam Cię, Panie Jezu, przez zupełne wyczerpanie i przygniatający niepokój, jakich doznałeś przed dopełnieniem dzieła Odkupienia, zmiłuj się nade mną w ostatniej godzinie życia, kiedy dusza moja będzie w udręce, a serce pełne trwogi. W Tobie ufność pokładam. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

CZTERNASTA MODLITWA
O Jezu! Jedyny Synu Ojca, Blasku i Wyrazie Jego istoty, wspomnij na serdeczne i pokorne polecenie się Ojcu w ufnej wypowiedzi: “Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego”. I wtedy skonałeś. Ale choć Ciało okaleczałe i zbroczone Krwią, oddając ostatnie tchnienia, przestało żyć Twa Boska moc otworzyła źródło Miłosierdzia i wylała zdroje łask odkupieńczych dla ludzkości.

 

Przez tę drogocenną śmierć i wszystkie jej okoliczności błagam Cię, Królu Świętych, wzmocnij mnie i dopomóż w walce przeciw szatanowi, ciału i krwi, ażebym umarły dla świata żył tylko Tobą i dla Ciebie. Proszę gorąco, przyjmij w godzinę śmierci moją pielgrzymią i wygnańczą duszę u bram wieczności. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

 

PIETNASTA MODLITWA
O Jezu! Usymbolizowany w życiodajnej winorośli, wspomnij na obficie broczącą Krew, która popłynęła hojnie z Twego Ciała jak wino z dojrzałych gron w tłoczni.

 

Przebity włócznią żołnierza, wylałeś wszystką Krew i Wodę do ostatniej kropli. Wisząc wysoko na krzyżu z opadłą Najświętszą Głową, stałeś się jak pęk zeschniętej mirry, bezwładny, odrętwiały, bez śladu życia na zewnątrz i we wnętrzu Ciała, aż do szpiku kości.

 

Przez gorzką Mękę i przez wylaną drogocenną Krew błagam Cię, o słodki Jezu, zrań moje serce łaską, ażeby łzy pokuty i miłości stały się dla mnie dniem i nocą tak potrzebne, jak chleb powszedni. Nawróć mnie całkowicie do siebie, aby me serce utworzyło dla Ciebie stałe mieszkanie, aby moja mowa była Ci miła, a koniec życia uwieńczony nadzieją spotkania się z Tobą w raju, gdzie mógłbym Cię chwalić i błogosławić na wieki wraz ze wszystkimi Świętymi. Amen.

 

Ojcze nasz…   Zdrowaś Maryjo…
Westchnienie, Jezu, Miłości moja bądź uwielbiony i zmiłuj się nade mną!

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2060,tajemnica-szczescia,strona,2.html?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul

**********

Co pomaga być wiernym?

Anna Kaik

(fot. shutterstock.com)

Wierność jest towarem deficytowym. Oto pięć sposobów, jak wzmacniać w sobie postawę małżeńskiej wierności.

 

Jak podają statystyki, w Polsce rozwodzi się około 37% małżeństw. Fora internetowe są przepełnione pytaniami typu “jak żyć po zdradzie?”. Zanim niewierność stanie się faktem, warto działać profilaktycznie. Niektóre zachowania wzmacniają więź małżeńską i poczucie bliskości. Oto pięć propozycji, które regularnie praktykowane umacniają miłosną relację.

 

Po pierwsze: wspólna modlitwa

 

To najlepsze lekarstwo na wszelkie, większe lub mniejsze, małżeńskie bolączki. Najlepiej zacząć modlić się wspólnie zaraz po ślubie. Modlitwy we dwoje trzeba się bowiem nauczyć, jest ona specyficzna. Oboje małżonkowie są przyzwyczajeni do pewnej osobistej, sobie tylko właściwej rozmowy z Bogiem. Tymczasem teraz trzeba te dwie różne drogi złączyć w jedną. Jedno jest pewne, tak samo jak we wszystkich innych sytuacjach, także i tutaj: praktyka czyni mistrza. Pierwszym wspólnym modlitwom daleko do ideału. Myśli zamiast skupić się na Osobie Boga, krążą wokół współmałżonka. Dopiero po pewnym czasie zaczyna się “współpraca” małżonków, wzajemna pomoc i umacnianie się w chwilach słabości i zniechęcenia. Wreszcie, gdy zaczyna się zauważać pierwsze owoce wspólnej modlitwy, coraz bardziej nabiera się do niej przekonania i świadomości, że to wspaniała, dobra droga do tworzenia mocnego, satysfakcjonującego związku.

 

Jakie są te owoce wspólnej modlitwy? Przede wszystkim radość z tego, że jest się razem, łagodność i ciepły spokój, którymi emanuje się w domu wobec małżonka oraz coś, co można pojąć tylko gdy się tego doświadczy: wzajemne zrozumienie, przewyższające wszelkie doświadczane do tej pory. Pewna pani ujęła to w ten sposób: “to niesamowite, jak teraz rozumiem Michała (męża). Rozumiem doskonale nie tylko jego decyzje czy stany emocjonalne, ale również w jakiś trudny do pojęcia sposób “widoczne” są dla mnie jego intencje – najczęściej pełne dobrej woli, co dodatkowo mnie w nim wzrusza i zachwyca. Wiem, że są to nadzwyczajne rzeczy, którymi obdarza nas Bóg dla umocnienia naszego związku”.

 

Po drugie: zaufanie

 

Jest potrzebne w tych sferach, w których realizujemy się osobno: praca zawodowa, pasje, grupa znajomych. Najczęściej brakuje nam wyrozumiałości, jeśli chodzi o spełnianie się pozazawodowe naszego współmałżonka. Pokutuje tutaj przekonanie, że najlepiej od momentu zawarcia Sakramentu małżeństwa wszystko robić razem. Jest to błędny pogląd. Tak jak mąż nie powinien mieć pretensji o “babskie wieczory” swojej żony, tak żona nie może zabraniać mężowi “męskich wypadów”:  górskich wycieczek czy motocyklowych wojaży. Obie płcie potrzebują swojej prywatnej przestrzeni w dalszym ciągu również po ślubie. Oczywiście, dobrze jest mieć jakieś wspólne zainteresowanie –  sposobów na ciekawe spędzanie czasu we dwoje jest mnóstwo – ale zupełna rezygnacja przy tym z wyłącznie własnych pasji z powodu zazdrości partnera wpływałaby niekorzystnie na małżeństwo. Człowiek obdarzony zaufaniem, naturalnie nie chce zawieść pokładanej w nim wiary. I odwrotnie: w osobie bezustannie kontrolowanej i podejrzewanej o zdrady rodzi się złość, bunt i rozgoryczenie. Mogłoby to nawet w końcu, w chwili “próby” doprowadzić do konkluzji: “skoro i tak mnie obwinia, to teraz przynajmniej będzie miał/a powód”…

 

Po trzecie: współżycie małżeńskie

 

Seks małżeński umacnia zjednoczenie i wzajemne przywiązanie. To jeden z najważniejszych komponentów małżeństwa, nie tylko według mężczyzn, ale przede wszystkim obiektywnych specjalistów. Jest to znamienne, że właśnie małżeństwu jako związkowi nierozerwalnemu jest dane jako pomoc, żeby faktycznie było nierozerwalne –  fizyczne zbliżenie. I nie chodzi tu tylko o zagrażającą, banalną konkluzję typu: “nie ma seksu w małżeństwie, to poszukamy go sobie gdzie indziej”. Seks łączy, nie tylko ciała, ale i umysły i serca.

 

Udowodnili to nawet naukowcy. Pod wpływem pieszczot mózg zarówno kobiet jak i mężczyzn wydziela oksytocynę – tzw. hormon przywiązania, odpowiedzialny również za takie zachowania jak szczodrość czy ofiarność. Umieszczenie więc współżycia małżeńskiego na czele listy wzajemnych zobowiązań to całkiem słuszny pomysł.

 

Po czwarte: utrzymywanie wzajemnej atrakcyjności

 

Nie jest przesadą twierdzenie, że dopóki żona/mąż będą dla ciebie atrakcyjni – w wielu wymiarach – dopóty będą zadowoleni, dumni i szczęśliwi z faktu, że są razem. Trzeba jednak przy tym również pamiętać, że wiele prawdy jest w przysłowiu, iż “do serca mężczyzny trafia się przez oczy, a do serca kobiety przez uszy”. Mówiąc najkrócej o swoich podstawowych potrzebach, atrakcyjność fizyczną partnerki oraz potrzebę rozmowy i zapewnienia o żywionych uczuciach przez partnera trzeba wskazać jako czołowe odpowiednio dla mężczyzny i kobiety. Do niej należałoby skierować następującą radę: w czasochłonnej trosce o dom i pracę, nie zaniedbuj siebie! Do niego zaś: nie zaniedbuj rozmowy z nią! Są to także dobre rady dla tych, którzy jeszcze starają się zdobyć serce wybranki/wybranka. Mężczyzna, z którym kobieta nie prowadzi ciekawych i ważnych w jej ocenie rozmów i który nie chce jej wysłuchać, nigdy nie stanie się obiektem jej miłości. Tak samo będzie również w przypadku, jeśli on nie będzie jej uważał za, mówiąc najprościej – piękną.

 

Po piąte: zachowanie przedmałżeńskiej czystości

 

Dlaczego zachowanie czystości przedślubnej ma tak wielkie znaczenie? Dlatego, żeby w naszych głowach seks mógł funkcjonować jako zachowanie przypisane wyłącznie małżeństwu. Seks przedślubny zaburza to powiązanie “seks – małżeństwo”, także jeśli dochodzi do niego z partnerem, z którym planujemy zawrzeć związek małżeński. Seks poza małżeństwem trzeba nazywać po imieniu – cudzołóstwem i jako grzech nie może służyć człowiekowi, a tym bardziej miłości.

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/rodzina/art,80,co-pomaga-byc-wiernym.html

********

O autorze: Słowo Boże na dziś