Czy pozwolisz wydać się w ręce ludzi? – Sobota,26 wrzesnia 2015r. – Świętych męczenników Kosmy i Damiana oraz Wawrzyńca Ruiza i Towarzyszy

Myśl dnia

Naprawdę żyje ten, kto nieustannie cieszy się z życia.

Menander

Bojaźń ma to do siebie, że wprowadza w nasze życie lęk, czy też paraliż w podjęciu jakiejkolwiek decyzji.
Mariusz Han SJ
m140.modlitwa dziecko rys.
Duchu Święty, przyzywam Cię. Zstąp, proszę, ze swoim oświecającym światłem
i daj mi zrozumienie tego, co konieczne, abym szedł za Chrystusem, moim Mistrzem.
SOBOTA XXV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE  (Za 2,5-9.14-15a)

 

Odbudowana Jerozolima będzie miastem Boga

Czytanie z Księgi proroka Zachariasza.

Podniósłszy oczy patrzyłem. I oto zobaczyłem człowieka ze sznurem mierniczym w ręku. Zapytałem go:« Dokąd idziesz? » A on rzekł: „Chcę przemierzyć Jerozolimę, aby poznać jej długość i szerokość”.
I wystąpił anioł, który do mnie mówił, a przed nim stanął inny anioł, któremu on nakazał: „Śpiesz i powiedz temu młodzieńcowi: «Jerozolima pozostanie bez murów, gdyż tak wiele ludzi i zwierząt w niej będzie»”.
„Ja będę dokoła niej murem ognistym, mówi Pan, a chwała moja zamieszka pośród niej”.
„Ciesz się i raduj, Córo Syjonu, bo już idę i zamieszkam pośród ciebie, mówi Pan. Wówczas liczne narody przyznają się do Pana i będą ludem Jego, i zamieszkają pośród ciebie”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Jr 31,10.11-12ab.13)

Refren: Pan nas obroni, jak pasterz swe owce.

Słuchajcie, narody, słowa Pana, *
goście na dalekich wyspach, mówiąc:
„Ten, co rozproszył Izraela, zgromadzi go *
i będzie czuwał nad nim jak pasterz nad swą trzodą”.

Pan bowiem uwolni Jakuba, *
wybawi go z ręki silniejszego od niego.
Przyjdą i będą wykrzykiwać radośnie na wyżynie Syjonu *
i rozradują się błogosławieństwem Pana.

Wtedy ogarnie dziewicę radość wśród tańca *
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość, *
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Por. 2 Tm 1,10b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył,
a na życie rzucił światło przez Ewangelię.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 9,43b-45)

Druga zapowiedź męki

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”.
Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Poznanie tajemnic

Teologia mówi o tajemnicach wiary. Bo wiele z tego, co zostało nam przekazane, zarówno na kartach Starego, jak i Nowego Testamentu, nie będzie przez nas nigdy do końca zrozumiane. Wielki teolog średniowiecza, św. Tomasz z Akwinu, który dał podstawy całej teologii scholastycznej, po koniec życia wszystko to, co napisał, w zestawieniu z objawieniem Bożym określił „słomą”. Apostołowie potrzebowali czasu, aby zrozumieć, czego doświadczyli, towarzysząc Jezusowi. Wydarzeniem przełomowym było Zesłanie Ducha Świętego, który objawił im całą prawdę i umocnił ich w wierze. Prośmy nieustannie o Ducha Świętego, a otrzymamy tyle światła, abyśmy wypełnili naszą misję tutaj na ziemi.

Duchu Święty, przyzywam Cię. Zstąp, proszę, ze swoim oświecającym światłem i daj mi zrozumienie tego, co konieczne, abym szedł za Chrystusem, moim Mistrzem.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
**********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 9, 43b-45

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. attu / Foter / CC BY)

Bali się go zapytać…

 

Druga zapowiedź męki
Gdy tak wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich Jego czynów, Jezus powiedział do swoich uczniów: Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.

 

Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.

 

Opowiadanie pt. “O słoniu i koźle”
Słoń na stare lata dostał pomieszania zmysłów. Dla otoczenia stał się tak groźny, że doraźny sąd zwierzęcy postanowił go zgładzić. Na egzekutorów wybrano najmocniejszych i najlepszych drapieżników. Walka była zacięta i trwała długo. W końcu pokonano wariata i olbrzymie cielsko legło nieżywe na ziemię.

 

Wówczas przybiegł kozioł i zaczął jak szalony walić rogami w trupa. – Co ci się stało? – zapytał zdziwiony żółw – przecież on za życia nic ci złego nie zrobił; ty byłeś jedyną istotą, której nie uczynił najmniejszej krzywdy. – To właśnie wprawia mnie w taki szał – odburknął rozwścieczony koziołek.

 

Refleksja
Bojaźń ma to do siebie, że wprowadza w nasze życie lęk, czy też paraliż w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Nie pozwala nam to do końca być sobą, gdyż robimy to, czego tak naprawdę nie chcemy robić. Wpadamy wtedy w pewne tryby i mechanizmy z którymi się nie zgadzamy, ale wydaje nam się, że inaczej już nie można postąpić. To rodzi w nas frustrację i zniechęcenie do tego, co nazywamy naszym codziennym życiem. Tymczasem jest to jeden krzyk niemocy z której nie ma już wyjścia. Tak nam się przynajmniej wydaje…

 

Jezus uczy nas, że nie lęk przed tym co będzie, ani tym bardziej przed tym co już jest, nie powinny nami kierować. Nie powstaliśmy bowiem po to, aby bać się życia, ale żyć życiem, które dał nam Bóg. To On powołał nas do życia, tak więc czemu mamy się lękać? Powinniśmy zatem z odwagą kroczyć Jego drogami i nie przeznaczać wiele czasu lekom, które towarzysza nam w podejmowaniu każdej decyzji. Zaufanie, że taka jest Jego wola, należy do istoty naszej wiary i całego chrześcijaństwa. Wtedy naszym życiem nie będzie kierował już lęk, lecz zaufanie Temu, który nas stworzył do życia, ale też i do śmierci, która jest integralną częścią tego życia…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego jest w nas bojaźń?
2. Jak wyjść z “krzyku niemocy” w naszym życiu?
3. Dlaczego zaufanie Komuś jest tak ważne?

 

I tak na koniec…
Ludzie szkodzą z bojaźni lub przez nienawiść (Niccolò Machiavelli)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,397,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-9-43b-45.html

********

 

Świętych Kosmy i Damiana

0,11 / 10,44
Pomyśl, co w Jezusie najbardziej cię fascynuje? Jezus jest pełen mocy, uzdrawia, wyrzuca złe duchy, pociesza, karmi i daje nadzieję. Dlaczego chcesz iść za Nim?Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 9, 43b-45
Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: «Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi». Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.Jezus już drugi raz próbuje powiedzieć o tym, co Go czeka. On po to przyszedł na Ziemię, aby oddać swoje życie i zbawić człowieka. To jest cała prawda o Jego misji. Jezus chce się z tobą podzielić tym, co jest trudne dla Niego. Przygotowuje twoje serce do tego, byś trwał przy Nim nie tylko wtedy, kiedy wyraźnie doświadczasz Jego działania i wszystko idzie po twojej myśli.

Jezus chce powiedzieć, że przyjdą chwile, kiedy wydawać się będzie, że Boga nie ma, że pozwala, by zło zatriumfowało. Właśnie wtedy Jezus potrzebuje twojej obecności i trwania przy Nim. Jak reagujesz na trudne sytuacje w twoim życiu? Czy mimo całego cierpienia, które cię spotyka, potrafisz ufnie oddać się w ramiona Boga i trwać?

Kiedy Jezus chciał objawić uczniom swoją misję, oni bali się Go pytać. Jezus dziś chce tobie objawić sens cierpienia, nie bój się Go pytać. Oddaj Mu wszystkie wątpliwości i pytania, a przede wszystkim serce, aby mógł je uleczyć i napełnić miłością.

Stań przed Jezusem. Poproś Go, aby nie tylko objawiał ci sens cierpienia, ale też dawał łaskę i miłość potrzebną do trwania z Nim w każdym doświadczeniu.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
*********

Wydany w ręce ludzi

Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 26 września

Tekst: Łk 9, 43b – 45

Prośba: o przyjęcie życia Bożego, które przynosi Jezus.

Jezus czyni wielkie rzeczy. Uzdrawia chorych, pociesza strapionych, rozmnaża chleby. Ludzie są pełni podziwu dla tych dzieł. Czy w tym podziwie kryje się coś więcej? Czy ci ludzie zamierzają przyjąć życie, które niesie ze sobą Jezus? Czy pozwolą, by to życie w nich zakiełkowało i wydało owoc? Na cuda Jezusa można patrzeć jak na ciekawe zjawiska, jak na widowisko, kuriozum i niekoniecznie chcieć przyjąć Słowo, które Jezus wypowiada i którym sam JEST. Jak to wygląda w Twoim życiu? Dlaczego jesteś przy Jezusie, czego oczekujesz od Niego?

Potrzebujemy wziąć sobie dobrze do serca każde słowo Jezusa. Ale to dzisiejsze szczególnie. Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Zwróć uwagę na słowa „będzie wydany”. Ktoś go wyda. On się na to zgadza. Jego męka i śmierć jest zarazem czymś, co spada na Niego ze strony ludzi i co On dobrowolnie przyjmuje. Wiele rzeczy spotyka nas w naszym życiu. My również jesteśmy wydawani w ręce ludzi, którzy czegoś od nas chcą: czasu, energii, sił, uwagi, troski, itp. Czy chcesz – na wzór Jezusa – pozwolić się wydać w ręce ludzi? Czy pozwolisz, by Twoje życie stawało się jak chleb, który każdy może po kawałku odrywać i się nim karmić? Wtedy to życie nie będzie tylko patrzeniem z podziwem na Jezusa (i nic więcej), lecz stanie się podobne do Jego życia. Czy tego naprawdę chcesz? Bo przyjmując Jego życie, karmiąc się Nim, przemieniasz się w Niego. To Twój wybór, a potem konsekwentne życie tym wyborem.

http://e-dr.jezuici.pl/wydany-w-rece-ludzi/

********
Komentarz do Ewangelii:Św. Piotr Chryzolog (ok. 406-450), biskup Rawenny, doktor Kościoła
Kazanie 108 ; PL 52, 499
“Uczniowie nie rozumieli tego powiedzenia”

Posłuchajcie, o co prosi Pan: „Jeśli nie uznajecie we mnie boskości, to chociaż uznajecie ludzkość. Zobaczcie we mnie wasze ciała, członki, trzewia, kości i krew. Jeśli to, co należy do Boga, wzbudza w was obawę, to czy przynajmniej nie lubicie tego, co jest wasze?… Być może ogrom Mojej Męki, której jesteście przyczyną, napawa was wstydem? Nie obawiajcie się. Ten krzyż nie był śmiertelny dla mnie, ale dla śmierci. Te gwoździe nie przeszywają mnie bólem, ale jeszcze większą miłością do was. Te rany nie powodują jęków, ale pozwalają wam wejść głębiej do Mojego serca. Rozciągnięcie mojego ciała otwiera wam moje ramiona jakby schronienie, ale nie zwiększa męki. Nie tracę mojej krwi, ale zachowuję na wasz okup (Mk 10,45).

Przyjdźcie zatem, powróćcie do Mnie i uznajcie waszego Ojca, widząc, że daje wam dobro za zło, miłość za obrazę i ogromne miłosierdzie za tak wielkie rany”.

***********

Królestwo Boże – królestwem prawdy (26 września 2015)

krolestwo-boze-krolestwem-prawdy-komentarz-liturgiczny

Podobnie jak wówczas, gdy uczniowie wrócili z misji głoszenia bliskości królestwa Bożego pełni uniesienia z powodu mocy, w jaką byli wyposażeni, również wobec zachwytu nad wielkością dzieł, jakich dokonywał Pan Jezus, usłyszeli od Niego słowa niweczące ich zachwyt:

 

Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi (Łk 9,44).

 

Takie słowa Pana Jezusa zupełnie zaskakiwały słuchaczy i trzeba to powiedzieć, że do dzisiaj nie są dla nas całkiem zrozumiałe. Podobnie jak ci ludzie chcielibyśmy, aby nasza droga była pasmem sukcesów i nie spotkała nas żadna klęska. Dlaczego taka tragedia musiała przyjść na Niego? Co ona dla nas znaczy?

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Za 2, 5-9. 14-15a; Łk 9, 43b-45

„Wydanie Syna Człowieczego w ręce ludzi” stanie się momentem ostatecznej konfrontacji: z jednej strony – żądzy panowania, starającej się rządzić siłą, z drugiej – prawdy i sprawiedliwości, które wydają się pozbawione jakichkolwiek szans wobec przemocy. Syn Boży, przychodząc na świat, bardzo konsekwentnie nie używa przemocy w walce ze złem. To doprowadza Go do haniebnego sądu i śmierci, co w kategoriach świata oznacza całkowitą klęskę. Z tej racji także uczniowie nie przyjmują w ogóle takiej perspektywy i ostatecznie w czasie męki i śmierci Pana Jezusa całkowicie się załamują. Okazuje się, że potrzeba dopiero zupełnie innego doświadczenia, aby logika Pana Jezusa została zrozumiana. Prawie wszyscy uczniowie Pana Jezusa poszli podobną drogą i musieli oddać życie za głoszoną prawdę. Ostateczne zwycięstwo jest metafizyczne: nowa rzeczywistość, królestwo Boże, które jednocześnie jest królestwem prawdy.

Zgodnie z zapowiedzią Pana Jezusa to królestwo jest na początku znikomo drobnym ziarnem, podobnym do ziarna gorczycy, ale ostatecznie rozrośnie się do rozmiarów dużego drzewa. Prorok Zachariasz zapowiada właśnie taki cudowny wzrost Jerozolimy, centrum tego królestwa. Jej wielkość będzie taka, że nie zdołają jej objąć żadne mury.

http://ps-po.pl/2015/09/25/krolestwo-boze-krolestwem-prawdy-26-wrzesnia-2015/

**********

**********************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
26 WRZEŚNIA
*********
Święci męczennicy Kosma i Damian
Święci Kosma i Damian Na temat życia tych dwóch świętych nie wiemy niestety nic pewnego. Historia nie pozostawiła po nich żadnych wiarygodnych dokumentów. Istnieją jedynie różne legendy, w których z całą pewnością jest i ziarno prawdy historycznej. Mówią one m.in. o tym, że byli prawdopodobnie bliźniakami. Rodzina dała im solidne wychowanie chrześcijańskie, dzięki któremu zdolni byli do ofiarnego życia, aż do oddania go za wiarę. Być może pochodzili z Arabii. Stamtąd udali się do Syrii, do Cylicji w Małej Azji, by doskonalić się w sztuce lekarskiej. Zamieszkali w Egei, w portowym mieście Cylicji. Byli lekarzami, cieszyli się więc szeroką sławą; leczyli bowiem wielu chorych – również pogan, przez co wielu z nich doszło do Chrystusa.Święci Kosma i Damian
Odznaczali się niezwykłą sumiennością, dzięki czemu stali się wybitnymi lekarzami. Przedmiotem ich troski był każdy potrzebujący ich pomocy, chory człowiek. W szczególny sposób zajmowali się biednymi. Podkreśla się, że za swe usługi nie pobierali zapłaty (stąd źródla zachodnie nazywają ich anargyrami, prawosławni zaś biessrebrennikami). Uważali, że wszystko mają od Boga i należy to do Boga i Jego stworzeń. Pragnęli postępować zgodnie z poleceniem Zbawiciela: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10, 8).
Godnie i cierpliwie znieśli okrutne tortury, do końca nie wyparli się Chrystusa. Pozostali niezłomnymi do ostatniej chwili swego życia. Do sędziego podczas procesu mieli powiedzieć: “Jesteśmy chrześcijanami”.Według legendy ich męczeństwo miało miejsce ok. 300 r. podczas prześladowań za czasów Dioklecjana. Zginęli w Cyrze (Kyrros) w Syrii, gdzie zostali pochowani. Ich grób od razu zasłynął cudami, a kult wzrastał, czego mamy dowody w piśmiennictwie wczesnochrześcijańskim. Nad grobem męczenników wzniesiono wspaniałą bazylikę, która do czasów przybycia Arabów, a potem Turków, była celem licznych pielgrzymek. Stamtąd ich kult rozpowszechniał się bardzo szybko i objął cały Kościół. W Konstantynopolu cesarz Justynian Wielki (+ 565) wystawił ku ich czci dwie świątynie, gdyż – jak twierdził – dzięki ich wstawiennictwu wyzdrowiał z ciężkiej choroby.
Już w VI wieku św. Grzegorz z Tours był w posiadaniu ich relikwii. W Rzymie papież św. Symmach (498-514) wybudował ku ich czci oratorium, a papież Feliks IV (526-530) kościół świętych Kosmy i Damiana przy Forum Romanum – dziś jest to główne miejsce ich kultu. Tam znajduje się znaczna część relikwii obu Świętych. Pozostałe relikwie odbierają cześć w różnych miejscach świata; w sposób szczególny w kościele katedralnym w Amalfi, na południu Włoch. Fragment relikwii znajduje się także w Polsce – w cerkwi na Bacieczkach w Białymstoku.
Święci Kosma i Damian są patronami Florencji, aptekarzy, farmaceutów, lekarzy, chirurgów, akuszerek, dentystów, fryzjerów, fizyków, cukierników, wytwórców substancji chemicznych, mędrców; są też opiekunami fakultetów medycznych, przemysłu chemicznego, ludzi niewidomych i osób chorych na nowotwory; chronią przed epidemiami, przed przepukliną i przed chorobami koni. Ich imiona są wymieniane w Kanonie Rzymskim.

W ikonografii święci Kosma i Damian przedstawiani są jako ludzie młodzi, ubrani w wytworne szaty, z narzędziami medycznymi, szkiełkami, pudełkami maści, łyżką aptekarską do nabierania maści, moździerzem, laską Eskulapa, a także podczas męczeństwa.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-26a.php3
*********

Święci lekarze

dodane 2008-09-25 16:36

Leszek Śliwa

Guido di Pietro da Mugello, zwany Fra Angelico „Uzdrowienie Palladii przez Kosmę i Damiana”, tempera na desce, 1438–1440, National Gallery of Art, Waszyngton

Święci lekarze   Fra Angelico Uzdrowienie Palladii przez Kosmę i Damiana

Ten obraz wyraźnie składa się z dwóch scen. Przyjrzyjmy się najpierw tej z lewej strony. W łóżku siedzi złożona chorobą kobieta. To Palladia, zamożna Rzymianka. Nachylają się w jej kierunku dwaj lekarze, których głowy otoczone są aureolą świętości. To Kosma i Damian, bracia lekarze.

Według tradycji, Kosma i Damian leczyli ze wszelkich chorób i wypędzali złe duchy. Pomagali nie tylko ludziom, ale i zwierzętom. Znali się doskonale na różnych lekarstwach, ale często leczyli po prostu wiarą, dokonując uzdrowień przez położenie rąk. Zazwyczaj zwracali się do chorej osoby ze słowami: „my tylko kładziemy ręce i nic nie możemy dokonać naszą siłą, wszystko czyni wszechmogąca siła i moc Jedynego Prawdziwego Boga i Pana Jezusa Chrystusa: jeśli uwierzycie w Niego, to w niedługim czasie wyzdrowiejecie”. Lecząc – propagowali więc chrześcijaństwo. Wyleczyli też i nawrócili Palladię, której wcześniej przez wiele lat nie potrafił pomóc żaden lekarz.

Z prawej strony Fra Angelico namalował epilog tej historii. Kosma i Damian nie przyjmowali za leczenie żadnej zapłaty. Była to żelazna zasada, od której nigdy nie odstępowali. Tymczasem widzimy, jak zdrowa już Palladia wręcza Damianowi upominek. Kobieta użyła podstępu. W pakuneczku znajdowały się trzy jajka, które – jak powiedziała – mają symbolizować Trójcę Świętą. Słysząc o Trójcy, pobożny Damian zdecydował się przyjąć prezent. Biorąc go do lewej ręki, prawą wykonuje jednocześnie znak krzyża.
Żadne argumenty nie przekonały Kosmy, który obraził się na brata za złamanie zasady.

http://kosciol.wiara.pl/doc/489275.Swieci-lekarze

************

Najświętsza Maryja Panna Leśniańska
Bazylika w Leśnej na Podlasiu 26 września 1683 r. dwaj chłopcy, pasący bydło, znaleźli na drzewie dzikiej gruszy jaśniejący obraz. Wizerunek, umieszczony w zbudowanym dlań kościele, zaczął gromadzić rzesze ludzi. W miejscu zaś, gdzie według tradycji ukazał się cudowny wizerunek, została później zbudowana kaplica. Komisja biskupia dwukrotnie: w 1684 i 1700 r. wydała dekret o niezwykłości łask. Doświadczyli ich już w czasie wyprawy pod Wiedniem Jan Michałowski i Grzegorz Kulczycki, wysłani przez króla Jana III Sobieskiego do księcia Lotaryngii. Musieli się oni w przebraniu przedzierać przez obóz turecki. Uratowali się, bo polecili się opiece Matce Bożej Leśniańskiej i kiedy wrócili szczęśliwie z wojny do kraju, złożyli Jej swoje wota oraz zabrane Turkom pałasze.Obraz Matki Bożej Leśniańskiej Parafię w Leśnej na Podlasiu erygowano w 1695 r. Na miejscu dawnego kościoła z XVIII w. stoi obecnie barokowy, murowany kościół pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła i Narodzenia NMP. W ołtarzu głównym znajduje się wyryta na kamieniu płaskorzeźba Matki Bożej z Dzieciątkiem, pochodząca z XVII w. Przedstawia ona Matkę Bożę w półpostaci z Dzieciątkiem na prawym ręku, w lewej ręce trzymającą otwartą książkę, na której wspiera się skrzydłami gołębica. Pan Jezus natomiast w lewej rączce trzyma książkę, prawą unosi do góry.
Opiekę nad wizerunkiem i parafią powierzono zakonowi paulinów. W okresie zaborów klasztor zamknięto jednak za sprzyjanie powstaniu styczniowemu. Do budynków popaulińskich sprowadzono zaś mniszki prawosławne, a kościół przebudowano na cerkiew. Gorący kult Maryi Leśniańskiej trwał nieprzerwanie mimo ukrycia obrazu w obawie przed zabraniem około 1867 r. Obraz odnaleziono i w 1927 r. uroczyście wprowadzono do Leśnej. Wizerunek koronował kard. Stefan Wyszyński 18 sierpnia 1963 r. (w 280. rocznicę objawienia się) w obecności 12 biskupów i ok. 150 tys. pielgrzymów. W 1984 r. kościół leśniański podniesiono do godności bazyliki mniejszej. W głównych odpustach uczestniczą setki grup pątniczych.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-26h.php3
***********

75. rocznica powrotu Cudownego Obrazu Matki Bożej Leśniańskiej

Królowa Podlasia

Alina Kluziak-Kuc

W dniach 26-29 września br. odbędą się w bazylice leśniańskiej uroczystości ku czci Matki Bożej z okazji 75. rocznicy powrotu Jej cudownego obrazu z Łomży przez Warszawę, Siedlce do Leśnej Podlaskiej. Do wzięcia udziału w uroczystościach zapraszają Paulini: przeor ­ o. Sylwester Kopyt wraz z ojcami i braćmi ­ stróżami leśniańskiego sanktuarium.

Cudowny Obraz

Obraz leśniański jest płaskorzeźbą w kamieniu drobnoziarnistym w odcieniu czerwonawym. Kształtem przypomina bochenek chleba, a w przekroju poziomym ma wygląd liścia dzikiej gruszy. Jest dziełem sztuki ludowej z terenu Podlasia i pochodzi prawdopodobnie z XVII wieku. Jak głosi tradycja, w niedzielne południe 26 września 1683 r. dwaj chłopcy pasący bydło znaleźli jaśniejący blaskiem wizerunek na drzewie dzikiej gruszy. Z akt procesu kanonicznego wiadomo, że niemal wszyscy mieszkańcy wsi ­ zwanej wtedy Wałami Leśniańskimi ­ zebrali się rychło, by ujrzeć cud i dziwną jasność. Obraz przeniesiono najpierw do dworu w Bukowicach, a następnie do drewnianego kościoła w Wałach Leśniańskich.
Według opisu z 1723 r., cudowny obraz pokrywało z przodu grube szkło, oprawne w srebrną ramę, otaczało go dwanaście dużych promieni srebrnych, złoconych, zdobnych gwiazdami. Pod promieniami rozpościerał się wielki srebrny księżyc, widniały też dwa anioły srebrne, złocone, podtrzymujące święty obraz. Posiadał on również szczerozłotą sukienkę, ozdobioną 155 diamentami, 291 rubinami, 59 szmaragdami, sprawioną przez Annę Radziwiłłową, kanclerzynę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Korony ofiarował w 1716 r. książę Karol Stanisław Radziwiłł.
24 listopada 1700 r. dekretem wystawionym w Janowie bp Franciszek Prażmowski dokonał uroczystego zatwierdzenia sanktuarium leśniańskiego, określając obraz Matki Bożej Leśniańskiej jako cudownie znaleziony oraz znakomitymi cudami i łaskami wsławiony. W trosce o chwałę Leśniańskiej Pani wybudowano w 1716 r. murowany kościół, nazywany obecnie kaplicą Zjawienia. Było to wówczas drugie sanktuarium maryjne po dominikańskim Podkamieniu w diecezji łuckiej.
W 1727 r. parafię w Leśnej Podlaskiej oddano Ojcom Paulinom, którzy szybko przystąpili do budowy klasztoru i dużego kościoła. W 1761 r. w Leśnej były trzy kościoły, a miejscowość nazywano Leśną Maryjną. Kaplica Zjawienia funkcjonowała jako miejsce kultu Bożego dla parafian i pielgrzymów.
Po utracie niepodległości zaborcy zaczęli likwidować placówki, które umacniały duchowo i moralnie polskie społeczeństwo. Po upadku powstania styczniowego władze carskie ­ za sprzyjanie powstaniu ­ klasztor skasowały. Do 1868 r. pozostał w nim podprzeor ­ o. Dionizy Korzeniowski w charakterze administratora parafii, a od 19 lutego 1868 r. zarząd objął ks. Leon Przesmycki, wikary z Jabłonny. Następnie w 1875 r. kościół przeszedł w ręce prawosławnych. Obraz miał pozostać, aby przyciągnąć do prawosławia miejscowych katolików. Jak się później okazało, bp Beniamin Szymański już w 1865 r. cichaczem wywiózł cudowny obraz Matki Bożej Leśniańskiej i ukrył go w kościele Sióstr Benedyktynek w Łomży. Na miejscu pozostawiono kopię. Choć więc bramy cerkwi stały otworem, wnętrze świeciło pustkami. Sprowadzone do Leśnej w 1884 r. mniszki prawosławne, przygotowując się do opuszczenia klasztoru po wybuchu I wojny światowej, urządziły dla okolicznej ludności pożegnanie z obrazem, następnie zabrały go ze sobą. W 1919 r. wprowadzono ponownie do Leśnej Ojców Paulinów, brakowało jednak największego skarbu ­ obrazu Matki Bożej Królowej Podlasia. Dopiero w 1926 r. okazało się, że cudowny obraz znajduje się w Łomży. Po przebadaniu wizerunku przez komisję rzeczoznawców bp Henryk Przeździecki wydał dekret stwierdzający jego autentyczność. Poddano go również odnowieniu w Warszawie. Dopiero wówczas Leśniańska Pani i Królowa wyruszyła w powrotną drogę do swego sanktuarium.

Radosny powrót

16 września 1927 r. cudow-ny obraz przewieziono z Warszawy do Siedlec i umieszczono w kaplicy Niższego Seminarium Duchownego. Potem nastąpiło przeniesienie obrazu do katedry. W uroczystej procesji udział wzięli wierni siedleckich parafii, orkiestra wojskowa, delegacje wszystkich miejscowych urzędów, instytucji społecznych, wojsko, szkoły, stowarzyszenia i związki. Powiewały sztandary, a na tle czerwieni feretronu płynął spokojnie i majestatycznie cudowny obraz Świętej Wygnanki. Słowo Boże głosili ojcowie paulini, konfesjonały były oblężone, kruszyły się sumienia, korzyły dusze przed Panem, prosząc za pośrednictwem Matki o przebaczenie. 22 września Matka Boża wyruszyła w tryumfalnym pochodzie do swej leśniańskiej stolicy. Pochód poprowadzili biskupi Henryk Przeździecki i Czesław Sokołowski. W Starej Wsi obraz pożegnali przedstawiciele władz państwowych oraz część duchowieństwa. Księża biskupi, ojcowie paulini, a także dwóch posłów na Sejm prowadzili pochód przez Łosice, Kornicę i Bukowice. Po drodze mijano tryumfalne bramy z napisami powitalnymi ku czci Matki Bożej. Tam, gdzie zatrzymywano się dłużej, odprawiano Msze św. Im bliżej Leśnej, tym gorsza i uciążliwsza stawała się droga. Kto jednak kochał Matkę Bożą, nie zważał na trudy. Pochód dotarł do kaplicy w Bukowicach, na terenie parafii leśniańskiej, gdzie na obraz oczekiwali 34. batalion wojska z Białej Podlaskiej z orkiestrą, strażacy z Sitnika, kompania z Leśnej i banderia pod dowództwem p. Gintowta oraz wychowankowie Seminarium Nauczycielskiego w Leśnej. Z Bukowic doskonale widać było wieże kościoła leśniańskiego i budynki klasztorne. 25 września 1927 r. pochód tryumfalnie dotarł do celu. Cicha wioska przybrała tego dnia świąteczny wygląd, zatętniła życiem, witała Królową Nieba i Podlasia przystrojona kwiatami i lampkami. Uroczystość uświetniali licznie przybyli duchowni obrządku łacińskiego i wschodniołacińskiego. 26 września podczas Sumy odczytano dekret bp. Przeździeckiego, powierzający obraz Matki Bożej Leśniańskiej Ojcom Paulinom. Przypadała akurat 200. rocznica ich przybycia do Leśnej. Temu momentowi towarzyszył wystrzał z armat ustawionych na placu kościelnym. Uroczystą Sumę celebrował bp Władysław Krynicki z Włocławka, kazanie wygłosił bp Stanisław Kostka Łukomski z Łomży. Po Sumie bp Przeździecki dziękował wszystkim obecnym za przybycie na tę niezwykłą uroczystość. Obraz procesjonalnie wniesiono do kościoła przy śpiewie Boże, coś Polskę. W progu kościoła przejęli go Ojcowie Paulini.
Kiedy powrócił cudowny obraz Matki Bożej Leśniańskiej, sanktuarium odżyło, Opatrzność Boża nagrodziła lud podlaski licznymi łaskami. Bp Henryk Przeździecki planował ukoronowanie cudownego obrazu leśniańskiego, ale nie zdążył tego zrealizować. Dopiero 18 sierpnia 1963 r. kard. Stefan Wyszyński i bp Ignacy Świrski nałożyli złote korony na głowy Dzieciątka Jezus i Jego Matki.

Niedziela Ogólnopolska 38/2002E-mail: redakcja@niedziela.pl
Adres: ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa
Tel.: +48 (34) 365 19 17**************
Zobacz także:
***********
Ponadto dziś także w Martyrologium:
św. Amancjusza, prezbitera (+ 600); bł. Dalmacjusza (+ 1341); św. Euzebiusza z Bolonii, biskupa (+ 400); św. Kalistrata, męczennika (+ III w.); bł. Łucji, zakonnicy (+ XIII w.); św. Senatora, męczennika (+ III w.?)
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-26.php3
**********************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
**********

Nowenna o dobrego męża, o dobrą żonę

Paweł Kowalski SJ

(fot. Jeff Belmonte / Foter / CC BY)

Ku czemu wyrywa się twoje serce? Jak bardzo pragniesz znaleźć kogoś, z kim chciałbyś dzielić resztę swojego życia? Przygotowaliśmy dla ciebie propozycję 9 dni modlitwy, które pomogą ci razem z Bogiem odnaleźć drogę życia pełnią.

 

Modlitwa na każdy dzień składa się z 3 elementów. Pierwszy to prośba na dzisiaj. Pamiętaj o niej podczas modlitwy porannej, napisz ją na kartce i naklej na monitorze, ustaw ją sobie jako przypomnienie w telefonie. Niech będzie obecna w każdym momencie twojego dnia.

 

Drugim elementem jest 10 minut z Pismem. Przeczytaj zadany fragment. Zrób to nawet kilka razy. Zapytaj siebie, w którym momencie w twoim sercu zaczyna się pojawiać jakieś uczucie. Nic nie czujesz? Spróbuj zrobić to samo jeszcze raz, ale tym razem wyłącz muzykę i wszystko co może cię rozpraszać. Jak mógłbyś nazwać uczucie, które się w tobie rodzi? W którą stronę cię prowadzi?

 

Ostatni etap to zadanie na dziś. Modlitwa to nie tylko szukanie i odnajdywanie Pana Boga, ale i ukonkretnienie spotkania z Nim. Pamiętaj, aby się do tego przyłożyć!

 

Aby tekst był bardziej czytelny, napisaliśmy go w formie męskoosobowej. Jest jednak oczywiste, że modlitwa jest adresowana tak do panów jak i do pań.

 

 

 

I DZIEŃ – ŚWIADOMOŚĆ MOJEGO ŻYCIA

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Dziękuję Ci Boże za moje życie, za wszystko co mnie ukształtowało.

 

 

2) 10 min z Pismem

PSALM 139(138)

 

Przenikasz i znasz mnie, Panie, *

Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.

Z daleka spostrzegasz moje myśli, †

przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *

i znasz wszystkie moje drogi.

Zanim słowo się znajdzie na moim języku, *

Ty, Panie, już znasz je w całości.

Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz *

i kładziesz na mnie swą rękę.

Zbyt przedziwna jest dla mnie Twoja wiedza, *

tak wzniosła, że pojąć jej nie mogę.

Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? *

Gdzie oddalę się od Twego oblicza?

Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, *

jesteś przy mnie, gdy położę się w Otchłani.

Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, *

gdybym zamieszkał na krańcach morza,

Tam również będzie mnie wiodła Twa ręka *

i podtrzyma mnie Twoja prawica.

Jeśli powiem: “Niech więc mnie ciemność zasłoni *

i noc mnie otoczy jak światło”,

To nawet mrok nie będzie dla Ciebie ciemny, †

a noc jak dzień będzie jasna, *

bo mrok jest dla Ciebie jak światło.

Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze *

i utkałeś mnie w łonie mej matki.

Sławię Cię, żeś mnie tak cudownie stworzył; †

godne podziwu są Twoje dzieła *

i duszę moją znasz do głębi.

Nie byłem dla Ciebie tajemnicą, †

kiedy w ukryciu nabierałem kształtów, *

utkany we wnętrzu ziemi.

Oczy Twoje widziały moje czyny *

i wszystkie spisane są w Twej księdze

Dni przeznaczone dla mnie, *

nim choćby jeden z nich nastał.

Jak bezcenne są dla mnie Twoje myśli, Boże, *

jak niezmierzona jest ich liczba!

Gdybym chciał je zliczyć, więcej ich niż piasku; *

gdybym doszedł do końca, nadal jestem z Tobą.

Przeniknij mnie, Boże, i poznaj moje serce, *

doświadcz mnie i poznaj moje myśli.

I zobacz, czy idę drogą nieprawą, *

a prowadź mnie drogą odwieczną.

 

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Własnymi słowami podziękuj Bogu za swoje życie. Opowiedz mu o najważniejszych wydarzeniach z twojego życia, w których najmocniej doświadczyłeś miłości i opieki Jego Samego jak i innych ludzi.

 

 

W skrócie:

 

Prośba na dzisiaj: Niech będzie obecna w każdym momencie twojego dnia.

10 minut z Pismem: Przeczytaj zadany fragment. Jak mógłbyś nazwać uczucia, które się w tobie rodzą? W którą stronę cię prowadzą?

Zadanie na dziś: Wiara przejawia się w konkrecie.

***********

II DZIEŃ – ŚWIADOMOŚĆ MOICH TALENTÓW

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Dziękuję za wszystkie dary i talenty, którymi mnie obdarzyłeś.

 

2) 10 min z Pismem

(Mt 25, 14-28)

 

Z królestwem niebieskim jest jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: “Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu pan: “Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: “Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: “Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: “Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: “Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów.

 

3) Zadanie na dziś

 

Bóg dał nam wiele darów naturalnych, abyśmy z nich korzystali i je pomnażali. Nie chce fałszywej pokory, która próbuje wmówić człowiekowi, że nie umie zrobić niczego dobrego.

Zrób sobie listę dziękczynienia. Skupiaj się na konkretach.

a) Podziękuj za 3 swoje cechy fizyczne, które ci się najbardziej podobają.

b) Podziękuj za 3 swoje talenty, nazwij je i poproś o siłę, aby je pomnażać.

Zakończ modlitwą Ojcze Nasz.

 

************

DZIEŃ III – ŚWIADOMOŚĆ GRZECHU

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Panie Boże, pokaż mi wszystko, co mnie od Ciebie oddziela.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

(Łk 1, 5-20)

Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach. Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia. Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały». Na to rzekł Zachariasz do anioła: «Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku». Odpowiedział mu anioł: «Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie».

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Wiele w nas jest rzeczy, które sprawiają, że nie umiemy usłyszeć Bożego przesłania dla nas. W efekcie stajemy się niemowami, tzn. nie umiemy mówić o Panu Bogu.

 

Wyobraź sobie swoje serce jako wielki dom (możesz je nawet narysować). Przestronne salony, kuchnia, może rozpalony kominek w pokoju dziennym. Jaka część twojego serca jest zamknięta przed innymi, a szczególnie przed Panem Bogiem (zraniona historia życia; cierpienie; własny grzech; wszystkie momenty, kiedy myślisz, że sam sobie poradzisz, bez Jego pomocy)? Jest to wszystko, o czym panicznie boisz się mówić, a może nawet myśleć. Jeżeli masz odwagę, spróbuj własnymi słowami opowiedzieć o tym Panu Bogu. Przede wszystkim powiedz Mu o swoich uczuciach, które rodzą się, kiedy o tym myślisz.

***********

DZIEŃ IV – WIERZĘ W TWOJĄ MIŁOŚĆ

 

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Pomóż mi, Boże, doświadczyć tego, że się o mnie troszczysz, że leczysz mnie z moich chorób i ran.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

Łk 10, 30-35

«Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: “Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Spróbuj odnaleźć, co jest twoją największą raną, która wpływa negatywnie na twoje relacje z innymi ludźmi. To może być jakieś wydarzenie z życia, błędne przekonanie o własnej niskiej wartości lub cokolwiek innego. Poświęć kilka minut osobistej modlitwy i porozmawiaj o tym z Jezusem, posłuchaj też, co On ma do powiedzenia.

**********

DZIEŃ V – CHCĘ WRÓCIĆ DO CIEBIE

 

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Pomóż mi oddać Ci, Boże, wszystkie moje grzechy i rany.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

(Łk 15, 11-24)

Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: “Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: “Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: “Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić.

 

 

3) Zdanie na dziś

 

Jezus mówi o pojednaniu. Najpierw z Bogiem, a potem między nami.

 

a) Przypomnij sobie swoje uczucia, które prowadzą cię, kiedy, może po długim czasie, jednasz się z Bogiem. Do czego one cię zapraszają? Dają ci więcej siły, aby być blisko Niego, czy może odwrotnie? Wypisz sobie 3 takie uczucia.

 

b) Zastanów się nad swoimi relacjami z innymi. Z kim potrzebujesz pojednania? Zrób sobie listę 3 osób, z którymi czujesz, że twoje relacje muszą się zmienić. Wykonaj dziś konkretny gest pojednania z pierwszą osobą na liście. To może być drobnostka, chociażby próba porozmawiania.

***********

DZIEŃ VI – CHCĘ WYRUSZYĆ W DROGĘ

 

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Daj mi światłe oczy serca, aby zobaczyć moje święte pragnienia i za nimi podążyć.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

(Rdz 12, 1-5)

Pan rzekł do Abrama:

«Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej

i z domu twego ojca

do kraju, który ci ukażę.

Uczynię bowiem z ciebie wielki naród,

będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem.

Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą,

a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył.

Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo

ludy całej ziemi».

Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Charanu. I zabrał Abram z sobą swoją żonę Saraj, swego bratanka Lota i cały dobytek, jaki obaj posiadali, oraz służbę, którą nabyli w Charanie, i wyruszyli, aby się udać do Kanaanu. Gdy zaś przybyli do Kanaanu,

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Dzisiejsza scena to moment, kiedy Abram podąża za wielkim pragnieniem, które Bóg wlewa w jego serce. Zastanów się nad swoimi pragnieniami.

 

a) Zrób sobie najpierw listę swoich codziennych pragnień, które łatwo udaje ci się zaspokoić (np. głód, odpoczynek…). Wypisz jak najwięcej takich pragnień.

 

b) Jakich pragnień nie udaje ci się zaspokoić (na przykład ze względu na zaistniałą sytuację, braki materialne itp.)? Wypisz je. Za każdym razem zadaj sobie pytanie, czy realizowanie danego pragnienia daje ci więcej szczęścia, czy też wyczerpuje twoje wewnętrzne siły.

 

b) Zajrzyj głębiej w swoje serce. Wypisz jedno jedyne pragnienie, którego realizacja jest sensem twojego życia. Porozmawiaj o nim z Panem Bogiem.

**********

DZIEŃ VII – POTRZEBUJĘ POMOCY

 

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Proszę o siłę w realizowaniu tego, do czego mnie wzywasz.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

(Mt 1, 18-24)

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: “Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie,

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Żadne zadanie, żadne powołanie, które ofiarowuje Bóg człowiekowi, nie pozostaje bez Jego pomocy.  Pan Bóg chce być również twoją siłą.

Na kartce wypisz imiona tych osób, które jakoś szczególnie pomogły ci w życiu.

Dzisiaj skontaktuj się z jedną z nich. Nie musi to być jakaś szczególnie intymna rozmowa. Ważne, abyście nawiązali kontakt.

**********

DZIEŃ VIII – ABY BYĆ DAREM

 

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Pokaż mi ogromne pokłady dobra, które złożyłeś we mnie, abym mógł być darem dla drugiej osoby.

 

 

2) 10 min z Pismem

 

(Pnp 8, 6-7)

Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu,

jak pieczęć na twoim ramieniu,

bo jak śmierć potężna jest miłość,

a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,

żar jej to żar ognia,

płomień Pański.

Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,

nie zatopią jej rzeki.

Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu,

pogardzą nim tylko.

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Miłość zakłada wzajemność. Znaczy to, że obie strony obdarowują się sobą nawzajem. Dotychczas twoja droga modlitwy prowadziła przez coraz większe poznanie siebie, tak, aby spojrzeć na siebie jako na wielki dar, ukochany przez Boga. Badałeś swoje pragnienia, aby zobaczyć, ku czemu kieruje się twoje serce.

Miej dzisiaj uważne oczy. Będziesz spotykać różnych ludzi. Obdaruj dzisiaj kogoś częścią swojego serca. Nie chodzi o zrobienie czegoś dobrego, ale o taki rodzaj spotkania z drugą osobą, w którym w sposób świadomy będziesz bez maski i udawania – taki jaki jesteś. Pod koniec dnia zastanów się co zyskałeś dzięki temu wydarzeniu.

***********

DZIEŃ IX – O DOBRĄ ŻONĘ, O DOBREGO MĘŻA

 

1) Prośba na dzisiaj

 

Proszę Cię, Panie, o dobrego męża (dobrą żonę).

 

 

2) 10 min z Pismem

 

Tb 8, 5-6. 15-17

«Bądź uwielbiony, Boże ojców naszych,

i niech będzie uwielbione imię Twoje

na wieki przez wszystkie pokolenia!

Niech Cię uwielbiają niebiosa

i wszystkie Twoje stworzenia

po wszystkie wieki.

Tyś stworzył Adama,

i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję – Ewę,

jego żonę,

i z obojga powstał rodzaj ludzki.

I Ty rzekłeś:

Nie jest dobrze być człowiekowi samemu,

uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego. »

 

«Bądź uwielbiony, Boże,

wszelkim czystym uwielbieniem!

Niech Cię wielbią po wszystkie wieki.

Bądź uwielbiony, ponieważ mnie ucieszyłeś

i nie stało się, jak przypuszczałem.

Postąpiłeś z nami

według wielkiego Twego miłosierdzia.

Bądź uwielbiony, ponieważ się zmiłowałeś

nad dwoma jedynakami,

okaż im, Panie, miłosierdzie i ocal ich!

Pozwól im dokończyć życia w szczęściu i w łasce!»

 

 

3) Zadanie na dziś

 

Ten tekst to modlitwa, którą Sara i Tobiasz odmówili przed swoją nocą poślubną. Jest skupiona przede wszystkim na uwielbieniu Boga za wielkie rzeczy, do których On zaprasza człowieka.

 

Napisz dziś list do swojego przyszłego męża / do swojej przyszłej żony. Napisz go ręcznie. Włóż do koperty i zaklej. Dasz go drugiej osobie, kiedy na to przyjdzie pora. W tym liście opisz to czego doświadczyłeś w czasie tej nowenny. Na zakończenie podziękuj Panu Bogu za to co dla ciebie przygotował i za to do czego cię zaprasza.

http://www.deon.pl/slub/duchowosc/art,9,nowenna-o-dobrego-meza-o-dobra-zone,strona,9.html

**********

Źródła męskiej siły

Maskacjusz

Grzegorz Kramer SJ

Jakie są źródła męskiej siły? Zobacz, gdzie proponuje jej szukać o. Grzegorz Kramer SJ

 

“Niepewność jest męska” – przekonywał 13 września 2015 r. w Łasku o. Grzegorz Kramer, jezuita, duszpasterz powołań i bloger. Spotkanie zainaugurowało nowy rok cyklu “Ale Gość w Kolegiacie”.

 

https://youtu.be/QQLmUC01-aY
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2020,zrodla-meskiej-sily.html
**********
okladka
RADY DLA MŁODEGO DŻENTELMENA
Alexi Lubomirski

Jeśli jest się księciem w dzisiejszym świecie, trzeba być też księciem w swoim sercu i w swoich działaniach.

Książęcy tytuł nie znaczy obecnie zbyt wiele. O szlachectwie, honorze i klasie mężczyzny decydują dziś już tylko jego czyny. Kiedy Alexi Lubomirski wziął po raz pierwszy na ręce swojego syna, zdecydował, że chce mu przekazać, jak żyć godnie i pięknie.

Wówczas napisał właśnie ten unikatowy przewodnik po życiu dla młodych dżentelmenów.

Teraz także chłopiec bliski Twojemu sercu może dowiedzieć się, jak zostać księciem naszych czasów!

Książka o której informowały wszystkie światowe media, nareszcie w Polsce!

Książe Alexi Lubomirski łączy w sobie polską, francuską, angielską i peruwiańską krew. Światowej sławy fotograf mody – autor sesji m.in. Sharon Stone, Gwyneth Paltrow, Natalie Portman, Kate Winslet, Nicole Kidman i wielu innych gwiazd wybiegów i ekranu.

http://e.wydawnictwowam.pl/tyt,71752,Rady-dla-mlodego-dzentelmena.htm?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul

***********

Trzeba nauczyć się kłócić, a potem wybaczać

Piero Pasquini / slo

(fot. shutterstock.com)

Bardzo często powodem kryzysu małżeństwa jest nieumiejętność wzajemnego zrozumienia się i dialogu. Kiedy rozmawiają, jedynie się nawzajem ranią.

 

Wówczas pojawia się pokusa, by stwierdzić: “Nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Popełniliśmy błąd, wiążąc się ze sobą. Już się nie kochamy. Musimy iść na jakąś terapię do specjalisty… “. A jednak ci dwoje nadal się kochają. Byłoby im bardzo ciężko zniszczyć wszystko i powiedzieć wszystkim dookoła: “To był błąd”.

 

W takim przypadku trzeba zaproponować dobrą szkołę dialogu. Trzeba, aby ktoś nauczył tych dwoje, w jaki sposób z sobą rozmawiać, jak mówić sobie wszystko, nie raniąc się, jak słuchać się nawzajem i jak podejmować właściwe decyzje we dwoje (a nie decydować tylko za siebie). Trzeba nauczyć się kłócić, a potem wybaczać.

 

Niektórzy chcą zrozumieć, jakie są przyczyny tej nowej sytuacji, którą przeżywają. Istotnie, kiedy się w sobie zakochali, związali się z sobą i postanowili się pobrać, polegając jedynie na sile łączącego ich uczucia. Wszystko dostawało się “gratis” i wszystko przychodziło tak spontanicznie. Nie potrafią zrozumieć, skąd nagle biorą się te nieporozumienia. Nie rozumieją, czym jest “sztuka miłości”, jak mówił Erich Fromm. U ludzi miłość nie jest tylko kwestią instynktów i spontaniczności.

 

U innych małżeństw trzeba będzie natomiast przezwyciężyć nieufność wobec propozycji dialogu, bo mogą zaprotestować: “Ale przecież my tyle rozmawiamy. Tyle już rozmawialiśmy. Ona mi strasznie suszy głowę! Wystarczy tego rozmawiania: mam dosyć”. Bo rzeczywiście istnieje przesąd (i to zgubny!), że rozmawiać znaczy dużo mówić, podczas gdy rzeczą jeszcze ważniejszą jest umiejętność słuchania, której zazwyczaj się nie docenia, w zasadzie niwecząc dialog. A poza tym trzeba nie tylko mówić, ale umieć dobrze się porozumiewać (a to zupełnie co innego), umieć podejmować we dwójkę niewielkie trafne decyzje.

 

Chcemy położyć nacisk na te propozycje z gatunku “zrób to sam”, ponieważ nie zawsze jest rzeczą absolutnie konieczną udawanie się do specjalisty czy zawodowego psychologa, także dlatego, że wiele problemów można rozwiązać, stosując elementarne zasady dialogu. Żeby skończyć pierwszą klasę szkoły podstawowej, nie zawsze trzeba mieć tytuł magistra…

 

Wiecej w książce: ŻYCIE PO ROZWODZIE Rodziny rozbite i odbudowane – Piero Pasquini

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,533,trzeba-nauczyc-sie-klocic-a-potem-wybaczac.html

**********

Co robić, gdy dręczą nas myśli o przyszłości?

Valerio Albisetti / slo

(fot. shutterstock.com)

Trzeba koniecznie żyć chwilą. Dostrzegajmy i uczmy się doceniać małe codzienne sprawy, przeżywać je intensywnie, z pasją. Idąc drogą wewnętrznej realizacji, trzeba unikać bierności, niezdecydowania czy ciągłego pozostawania w konflikcie wobec dokonywanego wyboru. Tymczasem ludzie wciąż myślą o przyszłości…

 

Na przykład: wieczorem, kiedy pójdę z przyjacielem na kolację; w niedzielę, kiedy pójdę zagrać w golfa. Lecz potem, czas kolacji czy gry w golfa wykorzystują po to, żeby myśleć o chwilach, które mają nadejść w przyszłości. W ten sposób ciągle odkładamy na później intensywność przeżywania chwili obecnej. Tak postępując wchodzi się w nie kończący się krąg, który wyklucza realizację własnego ja. Iluż to ludzi podczas weekendu jedzie na wieś czy w góry, żeby się odprężyć albo cieszyć kontaktem z przyrodą, lecz będąc tam, kierują swe myśli ku problemom domowym, ku rachunkom do zapłacenia, ku pracy czekającej na nich w biurze.

Dzieje się tak, że życie chwilą obecną staje się niemożliwe i człowiek coraz bardziej odrywa się od rzeczywistości i idealizuje życie w przyszłości.

Trzeba uchwycić teraźniejszość jako jedyną daną nam chwilę. Jak wspaniale jest zatracić się w niepewności chwili, wyłączając przeszłość, która już minęła i przyszłość, która jeszcze nie nadeszła. Pamiętajmy również, że ucieczka od rzeczywistości może być sposobem na ominięcie swoich obowiązków. Tymczasem życie to przeżywanie, przeżywanie wszystkiego, co się da. Nie ma większego znaczenia, co się robi, pod warunkiem, że żyje się własnym życiem. I nie trzeba czekać na odpowiednią chwilę. Zawsze jest odpowiednia chwila, żeby żyć.

 

A co z celami?

 

Posiadanie celów jest ważną zasadą higieny psychicznej. Lecz osiągnięcie bądź nie osiągniecie danego celu nie powinno urastać do rangi problemu. Wiadomo, że w drodze do celu natrafimy na przeszkody, trudności, problemy. Nie powinniśmy zatrzymywać się przy pierwszej przeszkodzie, ale wytrwale iść naprzód aż do osiągnięcia celu, jaki sobie wyznaczyliśmy. Problemów zatem nie wolno unikać, lecz trzeba je przeżywać. Stawić im czoło. Rozwiązywać je. Przezwyciężać. Posiadanie celów nadaje życiu sens, pomaga nam nie czuć się ludźmi samotnymi, jest dla nas punktem odniesienia, kiedy znajdujemy się w stanie zaburzenia umysłowego, w sytuacjach konfliktowych. To cel daje nam siłę, by stawić czoło problemom, by przezwyciężać je i iść naprzód.

 

Kiedy dręczy cię myśl o przyszłości, przejdź do czynu!

 

Miałem ciotkę, która – obawiając się, że nie będzie gotowa we właściwym czasie – już na dzień przed terminem wyjazdu ubierała się i czyniła wszelkie przygotowania. Obawa przed tym, że nie będzie się umiało należycie stawić czoła przyszłości dręczy wielu naszych współczesnych do tego stopnia, że tracą oni z tego powodu znaczną część swojego życia.
Obawy przed przyszłością nie należy mylić z tym stanem niepokoju, który jest normalny, fizjologiczny, gdy człowiek znajduje się w trudnej sytuacji lub oczekuje realizacji swoich planów. Obawa przed przyszłością nie ułatwia stawienia jej czoła! Wręcz przeciwnie; wprowadza w stan większego niepokoju a co za tym idzie, zgubnie wpływa na próby rozwiązania czegokolwiek. Nie pozwala żyć. Służy tylko temu, by nas zastraszyć. Kiedy dręczy cię myśl o przyszłości, przejdź do czynu! Czyn, rzucenie się w wir rzeczywistości, w chwilę obecną, jest najwłaściwszą terapią na niepokój przed przyszłością. Ile razy, przeżywając jakąś sytuację, zdaliśmy sobie sprawę, że była, w gruncie rzeczy, łatwiejsza od tego, jak sobie ją wcześniej wyobrażaliśmy.

 

Strach – odwaga – czyn

 

Przestrzeń, jaka istnieje między myślą a czynem, to strach! Czyn powinien następować natychmiast po myśli. Niewątpliwie nie powinno się to odbywać w sposób impulsywny, lecz mieć swe miejsce w projekcie, powinno mieć charakter planowy. Czyn powinien być zawsze częścią składową jakiegoś projektu, nie powinien nigdy zaistnieć jako reakcja! Ten kto reaguje, nie wybiera! Ten kto reaguje, odpowiada wyłącznie na otrzymany bodziec i nic więcej. Od zwierząt odróżnia go niewiele lub nic. Faza planowania, projektowania, jest typowa wyłącznie dla człowieka. Tylko on wybiera. Może wybierać. Tylko on decyduje. Może decydować.

 

Ale aby przejść do czynu, potrzeba odwagi. Odwaga nie oznacza dla mnie agresji. Odwaga, jaką mam na myśli, jest cechą, którą posiadają wszyscy. Bez różnicy. Jest siłą życiową. Odwaga jest pożywką dla czynu. Strach natomiast jest pożywką dla myśli. Strach nie istnieje. Jest abstrakcją, pojęciem. Nie istnieje. Jest formą myśli. Żyć to mieć odwagę robienia planów i realizowania myśli. Ale uwaga! Ten, kto wyłącznie myśli, niczego nie realizuje i nie żyje! Myśleć – tak, ale myśleć o tym, żeby coś zrobić, skonkretyzować, zrealizować to, o czym się myślało.
Czyn jest weryfikacją myśli. Ktoś powiedział: strach zapukał do drzwi. Odwaga poszła otworzyć i nie zastała nikogo! Pewność jest zaufaniem do własnej osoby. Jest reagowaniem na sprawy z prawdziwym zaufaniem. A prawdziwe zaufanie z kolei wypracowuje się przy pomocy odwagi. Jak już wcześniej powiedziałem, odwaga należy do nas wszystkich. Bardzo często do zwycięstwa wystarczy tylko dodatkowa odrobina odwagi. Nie wycofujcie się z gry, nawet jeśli czujecie się zmęczeni. Zatrzymajcie się i odpocznijcie trochę, aby znów zacząć działać z większą odwagą. Nie zniechęcajcie się, jeśli wszystko wydaje się iść na opak, znajdźcie w sobie więcej siły, więcej odwagi.
Pytacie, gdzie ich szukać?

 

Ależ nigdzie! One są w was. Są w nas. Są we wszystkich. Nikt nie zna jeszcze dokładnie wielkich możliwości naszego umysłu, nieskończonego zasięgu naszej psychiki. Nie zapominajmy, że jesteśmy dziećmi Boga. Więc w nas też jest boskość. I czy sądzicie, że boskie stworzenia mają mało odwagi? Jeśli tak, to tylko dlatego, że same tego chcą. Jednak również nie-strach jest szkodliwy. Nie-strach rodzi się z nieświadomości, z niewiedzy, z powierzchowności. Nie-strach należy do osób nieodpowiedzialnych, niedojrzałych. Często za witalność bierzemy nieświadomość, upór. Ileż to razy zdarzyło mi się zmuszać kogoś do myślenia lub pytać przynajmniej o motywy, przyczyny jakiegoś zachowania, jakiejś postawy, słowa, interwencji, sądu, a w odpowiedzi otrzymywałem wyłącznie upartą negatywną replikę, odmowną, której jednak nigdy nie towarzyszyło rozumowanie, motywacja.

Kiedy jesteśmy na przykład świadkami brawurowego czynu, niebezpiecznego dla człowieka, który go podejmuje i dla innych ludzi, czy bierzemy to za odwagę?

 

  • Odwaga nie jest nie-strachem.
  • Nie-strach jest nieodpowiedzialnością. I nie należy do odważnych, lecz do niepewnych.
  • Nie-strach jest dzieckiem tych, którzy nie posiadają świadomości bycia, istnienia.
  • Nie-strach należy do tych, którzy nie chcą widzieć rzeczywistości.

 

Wielu ludzi pod postacią nie-strachu ukrywa swój strach przed samą rzeczywistością. Uciekają przed rzeczywistością, bo się jej boją. Można zatem powiedzieć, że kto się nie boi, albo udaje, albo jest człowiekiem nieświadomym, albo bojaźliwym. W paradoksalny sposób, nie-strach należy do osób bojaźliwych. Nieodczuwanie strachu i zbytnia bojaźliwość to dwie strony tego samego medalu.W obu wypadkach znajdujemy się wobec jednostki, która nie chce się rozwijać, która nie chce istnieć, która jeszcze nie zrozumiała, co to jest życie, co to jest człowiek. Krótko mówiąc, która nie jest świadoma. Nie ma świadomości siebie, nie zna własnych ograniczeń, własnych pragnień, własnych aspiracji, własnych wad, a także własnych zalet, własnych zdolności. Oprócz wad posiadamy zalety, tak czy inaczej – istniejemy, i sam fakt istnienia ma konkretne znaczenie dla każdego z nas. Jesteśmy bowiem naprawdę jedyni i niepowtarzalni.

Więcej w książce: W poszukiwaniu szczęścia – Valerio Albisetti

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,780,co-robic-gdy-drecza-nas-mysli-o-przyszlosci.html

**********

Trudno być mężczyzną

Dziennik Polski

Leszek Galarowicz / slo

A może w myśl poprawności politycznej w ogóle znikną z powszechnego użycia słowa “mężczyzna” i “kobieta”. (fot. by Christophe Verdier1 / flickr.com)

Żyjemy w czasach, w których zewsząd słychać głosy o dyskryminacji kobiet. Część pań, które nadały sobie prawo wypowiadania się w imieniu większości, zażarcie walczy o równe prawa płci pięknej.

Feministki domagają się równego udziału we władzy, równouprawnienia w kwestiach wynagrodzenia (co akurat jest sensowne), legalizacji aborcji. Co rusz krzyczą, że w polityce jest ich za mało, w pracy zarabiają mniej od tak samo wykwalifikowanych mężczyzn, na dodatek muszą pracować zawodowo i zajmować się domem jednocześnie. Z ich żali i lamentów wyłania się obraz biednych, uciemiężonych kobiet i niecnych, wykorzystujących je mężczyzn, co dla trzeźwo myślących ludzi jest absolutnie niedorzeczne.
To, że w rodzinach zazwyczaj rządy sprawują kobiety, jest oczywistą oczywistością. Mężczyźni często nie mają za wiele do powiedzenia. “Pan domu” to brzmi dumnie, ale przecież gołym okiem widać, że nieszczęśnik nosi ten tytuł przede wszystkim ze względu na liczne obowiązki, sytuacje kryzysowe, które musi rozwiązać, a nie przywileje, których jest niemal kompletnie pozbawiony. Media biją na alarm o przemocy w rodzinie sprowadzonej głównie do fizycznej agresji mężczyzn wobec kobiet. Tymczasem prawie przemilcza się problem przemocy psychicznej, której nierzadko ofiarami są właśnie panowie. Nie wspominając o jawnej niesprawiedliwości w praktyce sądowej przy sprawach rozwodowych dotyczących opieki nad dziećmi. Tajemnicą poliszynela jest, że zdecydowana większość orzeczeń jest na niekorzyść ojców.

Głowa rodziny czy parobek?

Określenie mężczyzny mianem głowy rodziny wynika raczej z przyzwyczajenia niż jego faktycznej roli. Czasy, kiedy miał on rzeczywiście sporo do powiedzenia, dawno minęły. Wraz z przenikaniem mechanizmów demokracji do różnych sfer życia, m.in. rodziny, pozycja mężczyzny była sukcesywnie marginalizowana. W nienajgorszym położeniu znaleźli się jeszcze panowie, którzy w rodzinnej hierarchii ważności oscylują gdzieś pomiędzy żoną a dziećmi. W tej sytuacji mają oni jeszcze jakiś wpływ na swoje życie. Gorzej, gdy mężczyzna jest w rodzinie traktowany jak parobek. Rzadko ktoś spyta go, jakie ma potrzeby, plany, czy chce sobotę spędzać w galerii handlowej czy na wycieczce rowerowej. Żona wydaje mu polecenie, a on je wykonuje. Jednocześnie od tego samego mężczyzny oczekuje się, że dobrze zarobi, będzie pomagał w domu, pracował w ogrodzie (jeśli go ma), robił zakupy, naprawiał usterki itd.

Męskie kobiety, zniewieściali mężczyźni?

Jednym z owoców przemian, które nastąpiły w społeczeństwach Europy Zachodniej, a także w Polsce, jest stopniowe zacieranie się podziałów na pierwiastek męski i kobiecy. Żyjemy w świecie, który zmierza do unifikacji. Co doskonale ilustrują poglądy feministek, które najchętniej zatarłyby wszystkie różnice między kobietą i mężczyzną. Często własne kompleksy próbują leczyć uszczęśliwianiem na siłę reszty kobiet, które raczej nie chcą być reprezentowane przez panie o tak radykalnych poglądach.
A przecież tylko ślepiec nie dostrzeże, że kobiety coraz śmielej wkraczają w sfery niegdyś zarezerwowane dla mężczyzn. Coraz więcej pań jest obecnych w polityce, biznesie i to nieraz na stanowiskach eksponowanych. Proces zacierania się granic między sferą męską i damską doskonale widać w sporcie. Kiedyś istniały dyscypliny typowo męskie, do których kobiety nie miały dostępu. Nie do pomyślenia było na przykład, żeby podnosiły ciężary, uprawiały zapasy czy krzyżowały rękawice bokserskie. Dziś jest to chleb powszedni, a wkrótce pewnie będą ścigać się w Formule 1.
Panowie zaś wkraczają na terytoria niegdyś zarezerwowane dla kobiet: zajmują się gotowaniem, sprzątaniem, opieką nad dziećmi (podobno są już męskie nianie), a nawet uczęszczają do kosmetyczek na zabiegi pielęgnujące zdrowie i urodę. Niestety kobiety, chyba trochę wbrew sobie, upodabniają się też fizycznie do mężczyzn. Świat mody, reklama lansują wzorzec kobiety, który zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do urody męskiej. Mass media próbują nam wmówić, że piękne w kobiecie są szczupłe uda, biodra bez grama tłuszczu. W codziennej garderobie kobiet dominują spodnie, na topie są krótkie włosy. Do tego dochodzi moda na ćwiczenia fizyczne, które czasami zamiast dodać kobiecie uroku robią z niej twór o sylwetce kulturysty. Kobiety coraz bardziej upodabniają się do mężczyzn, a mężczyźni niewieścieją.

Wielkie wymagania

Bacznie przyglądam się relacjom męsko-damskim w dzisiejszej rzeczywistości. W wielu domach obserwuję podobny, smutny obrazek: kobiety, które wciąż manifestują niezadowolenie z życia, rozczarowanie mężami. Często sprawiają wrażenie, jakby ktoś zmusił je do życia akurat z tym mężczyzną albo wciąż żyły tęsknotą za młodym, przystojnym brunetem, którego poznały kilkanaście lub kilkadziesiąt wiosen temu. Problem współczesnego mężczyzny polega na tym, że balon oczekiwań wobec niego jest nadmuchany do granic wytrzymałości. Często wymagania te są ze sobą w konflikcie. I tak panie żądają od ukochanego, aby był intelektualistą, ale takim, który pracuje fizycznie. Oczywiście powinien dobrze zarabiać, co wiąże się z długą nieobecnością w domu, a jednocześnie ma być w domu i pomagać żonie. Wskazane, by miał coś z romantyka, ale twardo stąpającego po ziemi… Nierealne wymagania niemal zawsze przynoszą podobny skutek – rozczarowanie i frustrację. Tymczasem biedny mężczyzna czuje się przytłoczony oczekiwaniami, którym nie jest w stanie sprostać.
Ma świadomość, że mimo starań, zabiegów, kobieta i tak jest z niego niezadowolona. To sprawia, że życie obojga zamienia się w udrękę.

Zagubiony ojciec i mąż

Jaka jest obecnie pozycja mężczyzny w polskiej rodzinie jako męża, ojca? Jego autorytet został mocno zachwiany, nie tylko przez przemiany społeczne, ale często jest podważany przez własną żonę. Paradoksem jest fakt, że często kobiety chcą, żeby ich mężczyzna był głową rodziny, umiał okiełznać niesforne dziecko, podjąć trudną decyzję, ale jednocześnie same przyczyniają się do tego, by miał on do powiedzenia co najwyżej tyle, ile dzieci. Wcale nie tak rzadko dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których rolę rodziców przejmują dzieci i one są centrum dowodzenia. Mężczyzna jest dziś przede wszystkim od zaspokajania potrzeb żony i dzieci. W zamian otrzymuje bardzo niewiele. Na dodatek w sytuacji konfliktu między rodzicami, dzieci zazwyczaj stają po stronie matki. Niezależnie od tego, po czyjej stronie faktycznie jest racja. To sprawia, że ojciec ma poczucie osamotnienia i niesprawiedliwości.
Dlaczego pozycja mężczyzn w rodzinie tak znacząco się obniżyła? Z pewnością przysłużyła się temu demokracja. To ona wprowadziła w rodzinne życie chaos. Mężczyzna jest więc zagubiony, nie bardzo wie, jak być ojcem.

 

Kiedyś ojciec był (zwłaszcza dla syna) kimś w rodzaju nauczyciela życia, przewodnikiem po świecie wartości. Miał uczyć, jak należy postępować, dawać przykład. Obecnie nie może być nauczycielem, bo w demokracji jego zdanie jest tak samo ważne jak głos jego pociech. Choć zrzucenie całej winy na zmiany społecznej mentalności byłoby grubym nieporozumieniem. Nie bez winy pozostają sami panowie: często bierni, wycofani, bez własnego zdania, o mentalności maminsynków. Nierzadko wręcz zadowoleni z faktu, że kobiety nimi rządzą, a oni nie muszą o niczym decydować.
Podobnie zagubiony czuje się mężczyzna jako mąż czy partner. Wciąż rosną wobec niego wymagania, nieustannie podsycane przez rozmaite poradniki i kolorową prasę kobiecą. Jak z przeciętnego Kowalskiego zrobić doskonałego faceta, kochanka, męża, ojca… Bo przecież Kowalski nie powinien być zwyczajny, ale koniecznie nadzwyczajny. Znamienne, że kobieta może miewać zmienne nastroje, pozwolić sobie na chwile słabości, nawet może się załamać. A mężczyzna? Broń Boże! Nie ma prawa do kryzysu. Ktoś musi przecież podtrzymywać kobietę na duchu, utrzymywać dom w porządku. Poza tym w przypadku konfliktów między małżonkami czy partnerami, to mężczyzna zazwyczaj obarczany jest winą za jego powstanie. Dziwnym trafem, to od niego oczekuje się, że zrobi pierwszy krok, przeprosi swoją wybrankę. To zdumiewające, jak rzadko kobiety otwarcie przyznają się, że to one są odpowiedzialne za kłótnie. W tym wypadku demokracja nie znajduje zastosowania.
Chyba najbezpieczniej współczesny mężczyzna czuje się w pracy. To jest jego miejsce, w którym się go docenia albo przynajmniej nie krytykuje. Praca jest jego oazą spokoju, w pracy często woli spędzać czas. To właśnie dlatego, a nie z wrodzonej pracowitości, często zostaje po godzinach.
Aż strach pomyśleć co stanie się z mężczyzną za kilkadziesiąt lat. A może w myśl poprawności politycznej w ogóle znikną z powszechnego użycia słowa “mężczyzna” i “kobieta”. Przemiany, które zachodzą w społeczeństwach europejskich i wpływają na kondycję współczesnego mężczyzny, nie dają powodów do optymizmu. Już nie w pełni męski, jeszcze nie całkiem zniewieściały. Próbuje być mężczyzną, ale nie do końca wie, co to dziś oznacza. Więc miota się między natłokiem wymagań i wyobrażeń, żeby być jak najlepszym ojcem, mężem, bratem, teściem itd. Wypruwa sobie żyły, żeby dogodzić żonie, dzieciom, a w nagrodę nieraz dostaje odtrącenie i samotność…
*Autor jest nauczycielem języka polskiego i doktorantem na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II.
Źródło: Trudno być mężczyzną

 

www.dziennikpolski24.pl

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,212,trudno-byc-mezczyzna.html
********

Co mam robić? Nic mnie nie interesuje

Richard Winter / slo

(fot. Meredith_Farmer / flickr.com)

Bilbo Baggins, słynny hobbit J.R.R. Tolkiena  mógł zostać w swoim wygodnym, małym domku z ogródkiem. Ostatecznie Bagginsowie “cieszyli się powszechnym szacunkiem [… ] nigdy nie miewali przygód i nie sprawiali niespodzianek”. Kiedy jednak pewnego pamiętnego dnia odwiedził go czarodziej Gandalf, Bilbo poczuł, że chodzi o coś ważnego. Potrzebowano go w wielkiej (chociaż prawie niedostrzegalnej) walce dobra ze złem.

 

W podróży, w którą wówczas wyruszył, spotkało go wiele niebezpieczeństw i wyzwań, ale jego życie z pewnością nie było tak nudne, jak mogło być, gdyby został w domu!
Podobnie jak Bilbo, wszyscy jesteśmy wezwani do przeżywania przygody — do wzięcia udziału w walce ze złem o prawdę, miłość i życie oraz do nawiązania głębokiej, często skomplikowanej, ale cudownej relacji z Bogiem oraz z mężczyznami, kobietami i dziećmi, których spotykamy na swojej drodze.

 

Zdaniem pisarza Johna Eldredge’a mężczyzn w Kościele na ogół zmusza się do tego, aby byli uprzejmi i mili. I są delikatni i łagodni, ale jednocześnie znudzeni i nudni. Zatracili pragnienie przygody i nie zdają sobie sprawy, jakie bitwy mogą toczyć. Eldredge powołuje się na liczne fragmenty Biblii, w których Bóg przedstawiony jest jako wojownik idący na bitwę. Podążając za Jezusem, który bynajmniej nie był tylko łagodny, uprzejmy i miły, nie mam wyłącznie gonić za własnym spełnieniem i przyjemnością. Bóg daje mi zadanie, abym — jak mówi prorok Izajasz — “głosił dobrą nowinę ubogim”, “opatrywał rany serc złamanych”, “zapowiadał wyzwolenie jeńcom”, “pocieszał wszystkich zasmuconych”, “rozweselił płaczących” i abym im wieniec dał zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast przygnębienia na duchu (Iz 61, 1—3).
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety są powołani do walki przeciw “światu, ciału i diabłu”, opierając się złu, niezależnie od tego, czy znajdujemy je we własnym sercu, czy w otaczającym nas świecie.
Teza, którą wysuwam w końcowych rozdziałach, zakłada, że do pewnego stopnia wszyscy utraciliśmy zdolność widzenia tego, do czego jesteśmy stworzeni, i że kultura, a często — co smutne — również Kościół, zwodzą nas i robią nam pranie mózgu. Nie jesteśmy już w stanie dostrzec dramatu życia w szerszej perspektywie, gdzie gra idzie o wielką stawkę. Naszym powołaniem jest przeżywanie przygody życia razem z prawdziwym i poznawalnym Bogiem; przygody, podczas której mogą nas czekać głęboko frustrujące i nudne momenty, ale jaka nadaje sens życiu, w którym każda chwila ma znaczenie.
Dennis de Rougemont pisze: “Kiedy słyszę, jak ziewając, mówią: «Co mam robić? Nic mnie nie interesuje!», przypominam sobie, jak na podobne pytanie zareagował Kierkegaard, który poradził osobie pytającej, aby wybrała sobie jakąś z chrześcijańskich zasad i spróbowała stosować się do niej w życiu.
Gdyż jasne jest, że ten wysiłek, o ile jest szczery, na nowo włączy was w rzeczywistość, gdzie przejawiają się prawdziwe konflikty, gdzie rysują się linie sił życia duchowego i moralnego, gdzie dramat powołania natychmiast przybiera konkretny kształt. I odtąd niemożliwa się staje choćby jedna sekunda nudy. I będziecie się skarżyć, że macie tylko jedno życie.
Zostaliśmy powołani nie tylko do czerpania radości ze stworzonego świata, lecz również do kochania bliźnich jak siebie samych.
W całym Piśmie Świętym odnajdujemy silne napomnienia o konieczności służenia drugiemu człowiekowi. Zjawisko nudy rozpowszechniło się tak bardzo między innymi dlatego, że zbyt wiele uwagi skupiamy na sobie, pilnując, aby nasze potrzeby zostały zaspokojone. Mówiąc wprost, staliśmy się egoistami. John Ortberg pisze:

 

“Paradoksalnie jedną z rzeczy, która uniemożliwia mi doświadczanie radości, jest zaabsorbowanie własną osobą. Właśnie to samolubstwo, które powstrzymuje mnie od poświęcenia się dla radości innych, sprawia, że nie dostrzegam niezliczonych, drobnych darów, jakie codziennie dostaję od Boga, i nie potrafię się nimi cieszyć. To dlatego Walker Percy nazwał uczucie nudy stanem, w którym “osoba wypchana jest sobą”.
Ten niedoskonały świat zawsze będzie wywoływał w nas uczucie frustracji i rozdrażnienia. W naszą istotę wpisana została tęsknota za poczuciem sensu i spełnienia, ale w tym życiu nigdy nie zostanie ona zaspokojona.

 

Musimy stawiać czoło monotonii i jałowości, musimy czekać w długich kolejkach, znosić dwudziestogodzinną podróż samochodem i przedłużające się choroby. Niektórzy ludzie doświadczają stanu skrajnej deprywacji sensorycznej, godzinami leżąc nieruchomo w szpitalnym łóżku i wpatrując się w sufit. Innych zamyka się w maleńkich celach więziennych, na długie lata pozbawiając ich kontaktu z przyrodą i ludźmi.
Żyjemy w cieniu Upadku, którego rezultatem jest grzech. Jedną z konsekwencji grzechu Adama i Ewy była konieczność walki z cierniami i ostami, które utrudniają pracę na roli i w ogrodzie. Wyrywanie chwastów w dużym ogrodzie warzywnym może być naprawdę uciążliwym i frustrującym zajęciem. Trzeba to robić ciągle od nowa. Zmagając się ze skutkami grzechu, w każdej dziedzinie życia doświadczamy frustracji i monotonii.

 

Niejednokrotnie odnosimy wrażenie, że chwasty, rdza, mole, kurz, bakterie, pleśń i rak odnoszą zwycięstwo, mimo że po raz kolejny użyliśmy wszelkich dostępnych nam środków, aby odeprzeć atak. Jest w nas wrodzona, dana przez Boga tęsknota do uwolnienia się od syzyfowych prac życia. Wraz z całym stworzeniem, mówi św. Paweł, wzdychamy i jęczymy w bólach rodzenia, pragnąc wyzwolenia od bólu ciężkiej pracy, z nadzieją i cierpliwością czekając na dzień, kiedy to wszystko się skończy i zostaniemy wyzwoleni (Rz 8, 22—25). Czujemy ciągły niepokój, pragnąc czegoś, czego jeszcze nie mamy.

 

Więcej w książce: Nuda w kulturze rozrywki – Richard Winter

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,476,co-mam-robic-nic-mnie-nie-interesuje.html

**********

Przypowieść (prawdziwa) o słupie

Przypowieść (prawdziwa) o słupie

ks. Tomasz Horak

Trzeba by odetchnąć od wielkich tematów, pomyślałem. I pojechałem przejść się gdzieś, byle niedaleko od domu.

. A że po czeskiej stronie granicy mam góry, to tam się wybrałem. Duża hala z widokiem na pobliską dolinę i dalej aż na polską stronę. Przysiadłem na skraju drogi. Widok pełen szerokiego oddechu, spokoju, cisza wokół. Za plecami usłyszałem „Dobrý den!” Brakowało tego czeskiego zaśpiewu, odpowiedziałem więc po polsku. Dzień dobry! „Można?” – zapytał się i przysiadł na pniaku. „Patrz pan, te słupy! Jeden w jeden równe, proste do pionu, dobrze zapuszczone, kabel wyszpanowany jak trzeba”. To pan z telekomunikacji? – spytałem. „Nie, ale nauczyłem się doceniać takie szczegóły. Codziennie dwa razy mijałem przewrócony słup. Obsunął się po brzegu takiej rzeczki i był coraz to niżej”. – A druty? – wyraziłem wątpliwość. „Widać solidne, bo nie strzeliły, a i ludzie sygnał w telefonie i neostradzie mieli”. – To dobrze – zauważyłem. „Odwrotnie, panie kochany, odwrotnie. Te panienki z końca druta, co zgłoszenie przyjmowały, miłe, czemu nie, ale ponoć radziły poczekać, aż sygnału nie będzie. Ale był”. – I nikogo innego to nie obchodziło? „Czemu nie, była straż miejska, zdjęcia robili. Był burmistrz, zapisał sobie. Była później policja, bo to zagrożenie zdrowia i życia obywateli. A słup se leżał, obsuwał się powoli, a wszyscy mieli nadzieję, że te kable popękają w końcu”.

Umilkł, ja też. W pięknym krajobrazie coś zgrzytnęło. Długo siedzieliśmy patrząc w bezkresną równinę przed nami. I na ten równiutki rząd drewnianych, spiętych kablem słupów. Szpecą trochę okolicę, ale ich widok nie drażni. Tamten wiszący na kablach słup musi, tak sobie wyobrażałem, ludzi denerwować. A może się przyzwyczaili? – pomyślałem. Zapytałem więc: Jak długo ten słup leży, tydzień? Dwa? „Panie, coś pan, z Monachium przyjechał? Ale po pierwsze – słup już stoi! Przedwczoraj przyjechali, wkopali dwa nowe. Wczoraj druga ekipa przewiesiła kable i Francja-elegancja. No wie pan, Orange, Francja. A po drugie – jak długo leżał, niech pan zgaduje!” Doszedłem w licytacji do sześciu tygodni, facet w końcu machnął ręką i przerwał mi: „Trzynaście miesięcy! Ponad rok! Ale wie pan? Leżał, pies go wąchał. Ale że stoi, że jest jak ma być – czy to nie nadzieja? Że nie wszystko musi się zawalić?”

Poszliśmy każdy w swoją stronę. Zacząłem się zastanawiać, ile telefonicznych słupów stoi w Polsce. Milion? Jeden przypadek na milion? Nieprawdopodobne. Takich słupów jest na pewno jeszcze kilkanaście i może dłużej leżą. Dlaczego w tym naszym pięknym kraju, nie aż tak biednym, by nie stać nas było na kilka nowych słupów, taka niepojęta niewydolność? I żeby tylko o te słupy chodziło. A drogi? A koleje? A szkoły? A szpitale i przychodnie? Nawet rowy i rzeki… Czy to tylko od prywaty i bezmyślności rządzących zależy? Czy nie także od lenistwa i obojętności wielu ludzi w tej całej społecznej piramidzie, która z tego wszystkiego stanęła na głowie, czyli czubkiem w dół? Wpadłem w taki trochę melancholijny dołek. I wtedy wróciły słowa przygodnego znajomego: „Czy to nie nadzieja? Że nie wszystko musi się zawalić?”

PS. Po kilku dniach pojechałem do wioski, której się domyśliłem z opowieści. Znalazłem nad rzeczką dwa świeżo wkopane słupy, opis się zgadzał, historia pewnie prawdziwa. Czy to nie nadzieja?

http://kosciol.wiara.pl/doc/2723180.Przypowiesc-prawdziwa-o-slupie

**********

***********************************************************************************************************************

O autorze: Słowo Boże na dziś