Nieudolność i ignorancja, czy celowe kreowanie kryzysu?

Szczyt UE_imigranci

Z relacji niezależnych obserwatorów, którzy odwiedzali obozy uchodźców w Turcji wynika, że warunki jakie są tworzone tam dla uchodźców, wręcz wymuszają na nich emigrację w głąb Europy, i że problem masowej migracji z Bliskiego Wschodu można by rozwiązać już na miejscu, gdyby europejscy decydenci tylko chcieli. Jednak, jak wiemy, nasi euro-władcy zamiast tego postanowili ściągnąć ofiary islamskiego terroru do Europy, a wraz z nimi, na skutek różnych zaniedbań, zupełnie niechcący falę emigrantów zarobkowych i ukrytych wśród nich islamskich ekstremistów. Mówiąc inaczej, postanowili przenieść kryzys humanitarny i cywilizacyjny z Bliskiego Wschodu do Europy.

Wielu komentatorów ocenia tą mieszankę zaniechań i niefrasobliwych działań jako nieudolność i bezmyślność władz unijnych, które nie potrafią trafnie zdiagnozować problemu i w efekcie zwalczają skutki, zamiast przyczyn tego kryzysu. Przyznam jednak, że jakoś mnie to nie przekonuje. Zastanawiam się na przykład, skąd u nich się wziął nagle taki przypływ empatii i miłosierdzia względem pokrzywdzonych przez los i innych ludzi? Nie przypominam sobie żadnych znaczących działań na rzecz chrześcijan prześladowanych i mordowanych w różnych częściach świata. Trudno też dopatrzeć się u nich wrażliwości na los najuboższych, wykluczonych społecznie mieszkańców UE, których szczególnie wielu jest w naszej części Europy. Oczywiście, fundusze unijne objęte są także programami aktywizacji zawodowej i przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, ale efektów działania tych programów jakoś nie widać. Mało tego, w Polsce wraz z napływem tych dziesiątek miliardów euro, najpierw zabranych europejskim podatnikom, a następnie redystrybuowanym przez administrację unijną pod postacią unijnych funduszy (administracja unijna nie wytwarza wartości dodanej, a jedynie ją redystrybuuje i przejada), strefa ubóstwa zamiast maleć, jeszcze się rozrasta. Zamiast zaś aktywizacji zawodowej najuboższych, która miałaby ich wyciągnąć ze sfery wykluczenia społecznego, mamy szeroko rozwinięte niewolnictwo, bo ludzie zatrudnieni na tzw. umowach śmieciowych (około 20% zatrudnionych w naszym kraju) mają faktycznie status pół-niewolników, co w połączeniu z szeroko rozpowszechnioną lichwą nie tylko utrwala ich stan wykluczenia społecznego, ale jeszcze go pogłębia. I gdzież jest ta wrażliwość eurokratów na los pokrzywdzonych, którą tak emanują w odniesieniu do uchodźców z Bliskiego Wschodu?

Nasi euro-decydenci z całą pewnością nie są też ludźmi naiwnymi, dlatego jakoś nie chce mi się pomieścić w głowie, by nie byli świadomi, że imigranci muzułmańscy nie będą się asymilować, i że będzie to źródłem licznych konfliktów społecznych, bo doświadczenie Francji i kilku innych państw europejskich nie pozostawia w tym względzie cienia wątpliwości. Trudno mi też uwierzyć, że nie mają świadomości, iż wśród masy niezweryfikowanych imigrantów będą się ukrywać także agenci Państwa Islamskiego, którzy przecież nie wybierają się do Europy w celach turystycznych lub zarobkowych, lecz by szerzyć tu zamęt i terror. To przecież zupełnie oczywiste. Co będzie, jeśli ten scenariusz się ziści i muzułmańscy ekstremiści osiągną swój cel? To akurat łatwo przewidzieć, bo to samo działo się w USA po zamachach z 11-ego września. Reakcją na kryzys społeczny i wzmożone zagrożenie terrorystyczne będzie akceptowany społecznie wzrost nadzoru i kontroli nad społeczeństwem, oraz zwiększenie uprawnień władzy, realizowane kosztem praw i wolności obywateli. Jedynymi beneficjentami takiego stanu rzeczy będą eurokraci i powiązane z nimi grupy interesu.
Czy mamy więc tu do czynienia z nieudolnością i ignorancją unijnych decydentów, czy może jednak z świadomym i celowym kreowaniem kryzysu, z którego nasi euro-władcy zamierzają wyciągnąć dla siebie bardzo konkretne korzyści?

Oczywiście, to tylko hipoteza, którą czas zweryfikuje. Jednak jeśli się uważnie przyjrzymy historii Unii Europejskiej, to zauważymy, że był to proces integracji państw i narodów Europy, jak nam to przedstawia medialna propaganda, ale także proces budowy systemu politycznego, a wraz z nim systemu władzy, stopniowo wyprowadzanej poza struktury państw narodowych, ciągle rozbudowywanej i umacnianej. Wszystko zaczęło się od porozumienia gospodarczego, jakim była Wspólnota Węgla i Stali,oraz EWG, która była federacją niezależnych państw, a doszliśmy do super-państwa, w którym władza posiada olbrzymie uprawnienia, dysponuje olbrzymimi zasobami finansowymi, wyciągniętymi z portfeli europejskich podatników, którzy nie mają możliwości recenzować tej władzy na drodze wyborczej, egzekwować od niej odpowiedzialności, ani wpływać na jej decyzje.
Ostatnio w państwach członkowskich narastają tendencje do ograniczania dyktatu władz unijnych (w Wielkiej Brytanii nawet do wystąpienia ich państwa z UE), czemu wyraz ostatnio dał także Prezydent Duda, mówiąc o tym, by wzmocnić pozycję państw narodowych w UE, czyli faktycznie powrócić do formuły federacyjnej. Oznaczało by to ograniczenie władzy eurokratów, którą tak mozolnie rozbudowywali przez dziesiątki lat. Uwzględniając to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że sztuczne wywołanie kryzysu, który będzie skutkował wzmocnieniem władzy eurokratów, jest w tej sytuacji logicznym,kolejnym krokiem na drodze budowy totalitarnego super-państwa.

_____________________________________________________

Zdjęcie w ikonie wpisu: AFP / Georges Gobet

O autorze: Piotr Marzec