Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie – Poniedziałek, 31 sierpnia 2015r.

Myśl dnia

Kara jest także rodzajem lekarstwa.

Arystoteles

“Zabierz życzliwość, a zabierzesz światu słońce i uczynisz stosunki między ludźmi nie do zniesienia”
św. Grzegorz Wielki
1423215507uwielbienie2_0
Panie, modlę się za wszystkich, którym trudno uwierzyć, że Ty jesteś jedynym zbawicielem. Bądź dla nich cierpliwy i miłosierny.

PONIEDZIAŁEK XXII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE  (1 Tes 4,13-18)

Zmartwychwstanie umarłych

Czytanie z Pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan.

Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim.
To bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my, żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy pomarli. Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi. Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem. Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 96,1 i 3.4-5.11-12.13)

Refren: Pan Bóg nadchodzi, aby sądzić ziemię.

Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
śpiewaj Panu, ziemio cała.
Głoście Jego chwałę wśród wszystkich narodów, *
rozgłaszajcie cuda pośród wszystkich ludów.

Wielki jest Pan, godzien wielkiej chwały, *
budzi trwogę najwyższą, większą niż inni bogowie.
Bo wszyscy bogowie pogan są tylko ułudą, *
Pan zaś stworzył niebiosa.

Niech się radują niebiosa i ziemia weseli, *
niech szumi morze i wszystko, co je napełnia.
Niech się cieszą pola i wszystko, co na nich rośnie, *
niech wszystkie drzewa w lasach wykrzykują z radości.

Przed obliczem Pana, który się zbliża, *
który już się zbliża, by osądzić ziemię.
On będzie sądził świat sprawiedliwie, *
a ludy według swej prawdy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 4,18)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Duch Pański spoczywa na Mnie,
posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 4,16-30)

Jezus nie przyjęty w Nazarecie

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza.
Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: „Czy nie jest to syn Józefa?”
Wtedy rzekł do nich: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: «Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co się wydarzyło, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum”.
I dodał: „Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić.
On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

Oto słowo Pańskie.

 **********************************************************************************************************************

 

KOMENTARZ

Otworzyć się na niebo

Mieszkańcy Nazaretu nie byli w stanie przyjąć Jezusa jako Syna Bożego. Na przeszkodzie stanął ich ludzki sposób rozumienia rzeczy. Znali go przecież od dzieciństwa, pamiętali, jak wychowywał się w domu Józefa i Maryi. Niestety taki sposób myślenia zdarza się także i nam. Ile razy blokujemy się na przyjęcie prawd objawionych tylko dlatego, że myślimy w kategoriach ludzkich. Nie potrafimy wystarczająco zaufać Bogu i dać się w życiu prowadzić Opatrzności, gdyż bardziej wierzymy naszemu rozumowi. Bóg otwiera przed nami niebo i wylewa z niego strumień łask. Otwórzmy ręce, aby je przyjąć.

Panie, modlę się za wszystkich, którym trudno uwierzyć, że Ty jesteś jedynym zbawicielem. Bądź dla nich cierpliwy i miłosierny.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 4, 16-30

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. OtherThink / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Zabierz życzliwość, a zabierzesz światu słońce

Ewangelia: Duch Pański posyła, aby nieść dobrą nowinę
“Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”.
 
Opowiadanie pt. “Jak głosić Ewangelię?”
Podczas jednej z konferencji prasowych zapytano Matkę Teresę z Kalkuty, jak głosić Ewangelię komuś, kto cierpi głód. – Można czynić to – odpowiedział Anioł Kalkuty – na przykład tak… i wyciągnęła ręce, a potem nagle cofnęła jedną dłoń, jakby miała rzucić kamieniem. – Albo na przykład tak… zrobiła z dłoni miseczkę i podała ją w geście ofiarowania…
 
Refleksja
Dużo dziś gestów nienawiści. Jedno czasami źle sformułowane słowo, gest czy reakcja, niszczą relacje między ludźmi.
Tymczasem człowiek potrzebuje tak niewiele, aby być szczęśliwym. Zwykły gest miłości czy życzliwości ukazują piękno ludzkiego serca. Mały gest otwartego serca potrafi zmienić tak wiele w naszej codzienności. Zwykły uśmiech działa jak słońce. Rozjaśnia naszą duszę, ale ukazuje też, kim jesteśmy jako ludzie. Gesty życzliwości ukazują nam w jaki sposób możemy sobie nawzajem pomagać i wspomagać się, a nie współzawodniczyć i walczyć na śmierć i życie.
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czym jest gest nienawiści dla Ciebie?
2. Czy niszczy on tylko osobę do której gest ten jest skierowany?
3. Czy walka i nienawiść to jedyny sposób na życie?
I tak na koniec…
“Zabierz życzliwość, a zabierzesz światu słońce i uczynisz stosunki między ludźmi nie do zniesienia” (św. Grzegorz Wielki).
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,3,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-4-16-30.html
*********

#Ewangelia: Bóg się nie narzuca

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu Księgę proroka Izajasza.

 

Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: “Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym bwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.

 

Począł więc mówić do nich: “Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: “Czy nie jest to syn Józefa?”

 

Wtedy rzekł do nich: “Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: «Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie tego, co się wydarzyło, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum”.

 

I dodał: “Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.

 

Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się. (Łk 4, 16-30)

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Jezus przynosi każdemu to, co jest mu najbardziej potrzebne: ubogim pocieszenie i nadzieję, więźniom perspektywę wolności, a niewidomym możliwość widzenia otaczającego ich świata. Do przyjęcia tych darów potrzebna jest jednak wiara. U tych, którzy nie wierzą Jezusowi, nic się nie zmienia. Bóg bowiem nie chce nikomu narzucić swojej obecności, dlatego działa w spektakularny sposób tylko w życiu tych, którzy Mu ufają, a przynajmniej chcą zaufać.

 

Jeśli Boga wyrzucamy z naszego życia, to On się od nas oddala, ale nie przestaje nas kochać i ciągle czeka na naszą gotowość spotkania z Nim.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2550,ewangelia-bog-sie-nie-narzuca.html

**********

TYLKO JEZUS

Opublikowano 31 sierpnia 2015, autor: Marek Krzyżkowski CSsR

(Łk 4,16-30)
Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: Czy nie jest to syn Józefa? Wtedy rzekł do nich: Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum. I dodał: Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman. Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

 

Jest gdzieś w nas taka pokusa, by patrzeć na ludzi żyjących w czasach, gdy Jezus chodził po ziemi, jako o ludziach, którzy żyli jak w bajce – bez większych zmartwień czy problemów życiowych. To sprawia, że coraz trudniej odnaleźć się w usłyszanych historiach.

Sporo dzisiaj głosów mówiących o tym, że żyje się ludziom coraz gorzej i coraz mniej bezpieczniej. Z każdym dniem powiększa się liczba ludzi żyjących w coraz większym strachu i lęku. To sprawia, że potrzebujemy coraz większych zabezpieczeń. Zakładamy coraz mocniejsze kraty w oknach, wstawiamy podwójne drzwi, wynajmujemy ochroniarzy, ale życie pokazuje, że i to się nie sprawdza. Pomimo tylu zabezpieczeń doświadczamy rozpadu rodzin i jesteśmy świadkami, gdzie ludzie żyjący tak blisko nas – ślubujący sobie trwanie do końca życia i obiecujący sobie, że zawsze będą sobie wierni nagle odchodzą bez słów i bezpowrotnie pozostawiając w nas rany tak bardzo trudne do wyleczenia. Nie pomagają w poczuciu bezpieczeństwa nawet dobrobyt czy potężne sumy spoczywające w europejskich kontach. Coraz częściej wpadamy w sytuacje depresyjne, poczucia braku sensu, a nawet rozpacz z której nie potrafimy się podnieść.

Dziś Jezus zasłuchanemu w Jego słowa ludowi zapowiada niezwykłe wydarzenia, które już dziś się zaczynają. Te słowa Jezus kieruje do nas. One nigdy nie przestały posiadać swojej ważności.

I to dziś jest szalenie ważne.

Dziś Jezus ubogim głosi Dobrą Nowinę. Dziś zapowiada, że to On jest tym, który głosi wolność więźniom – więźniom grzechu, egoizmu, kariery, pieniądza czy seksu.

To On niewidomym daje spojrzenie. Przywraca i poszerza wzrok tym, którzy przestali widzieć… bliźniego i przyjaciela w mężu, żonie, rodzicach czy w koledze z pracy.

To On uciśnionych czyni wolnymi. Tych, którzy mówią, że nie dają rady, że mają już wszystkiego dość, że już nic nie ma sensu sam podnosi i umacnia.

Dziś Jezus przychodzi do twojego życia, rodziny, małżeństwa, wspólnoty, miejsca pracy czy szkoły i dziś zaczyna głosić dobrą nowinę. Dziś cię wyciąga na wolność, przywraca wzrok, uwalnia z grzechu i na koniec obdarza łaską. Tylko On jest w stanie to zrobić. Nikt inny. Żaden specjalista, żaden poradnik, żaden serialowy bohater czy świetny psycholog – tylko Jezus.

Warto zaryzykować i dać się Jemu prowadzić. Warto zacząć słuchać tego co mówi Bóg. Warto tak żyć!

http://marekcssr.blog.deon.pl/2015/08/31/tylko-jezus-2/

***********

BYĆ JAK ON

by Grzegorz Kramer SJ

Wszyscy podziwiali Jego słowa. Zachwycali się nimi. I nic z tego. Dowalili prostackim stwierdzeniem: znamy gościa, jest synem Józefa i niech tu się nie wymądrza.

Próbuję nieraz powiedzieć ludziom to samo, co On wyczytał z Izajasza. Ludzie, macie wolność, Pan rozrywa wasze kajdany, daje wam nowe serca. Ludzie, nie ma już niewolnika i możecie być wolni. I co słyszę? Człowieku, zamilknij, kim ty jesteś? Jakimś zwykłym księdzem, jezuitą, pomyłką jezuickich przełożonych. Znamy cię przecież doskonale. Jesteś niedojrzałym człowiekiem. Odejdź ze swoimi mądrościami. My wiemy lepiej, jak jest. Słyszeliśmy coś o jakimś Jezusie, co nas niby zbawił, dał nam wolność i te wszystkie sprawy, ALE… Ale my musimy się chronić przed zagrożeniami, musimy innym powiedzieć, co mogą czytać, oglądać i słuchać. Tak, tak słyszeliśmy o tym, że niby Jezus nas zbawił i jest miłosierny, ale nie możemy o tym ludziom mówić za często, bo nie będą się bali Boga. My musimy powiedzieć im o wszystkich zagrożeniach, bo oni tak naprawdę są niemądrzy, dziecinni, a my już wiemy, jak jest.

Jezus przyszedł z Dobrym Słowem, ale oni nie chcieli tego słuchać, „bo nigdy tak nie było”, „zawsze było inaczej”.

Przesadzę, jak powiem, że czasem czuję się jak Jezus w nazaretańskiej synagodze? Nie. Często się tak czuję. Łatwiej głosić niewierzącym niż katolikom. Łatwiej przekonać człowieka spoza Kościoła, że Bóg jest dobry i nie ma w tym żadnych „haczyków”, niż katolika.

Nie lubimy, kiedy Jezusa głosi nam ktoś, kogo znamy, ktoś, o kim wiemy jakieś „miejscowe” tajemnice. Łatwiej zaprosić nam proroka z dalekiego kraju, szukać wielkiego prymasa, iść na konferencję eksperta niż posłuchać swoich bliskich, a przecież i przez nich Bóg mówi. Nie lubimy „prostych” metod komunikowania się Boga z nami.

Przesadzam? Już nie raz słyszałem, że jestem imbecylem, prostakiem, mało empatycznym, nic nierozumiejącym i mającym płytki intelekt człowiekiem. Ile razy już słyszałem, że nie mam prawa, albo jakim prawem tak mówię i piszę? Czasem się zatrzymuję i próbuję tłumaczyć, ale często już „przechodzę obok i się oddalam”. Sam jestem słaby, mam grzechy, ale nigdy nie pozwalam sobie na to, by kogoś, kto głosi mi Jezusa Zmartwychwstałego, nie szatana i jego aniołów, chcieć wyrzucić od siebie.

Jak się okazuje, można Go znać doskonale, można być blisko Niego, a On przechodzi obok, bo wolę słuchać siebie i swojej „wiedzy” niż Słowa, które przychodzi z wolnością, również od mojej „wiedzy”, przychodzi ze zmianą.

http://kramer.blog.deon.pl/2015/08/31/byc-jak-on/

************

 

Dzień powszedni

Łk 4, 16–30 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3
0,13 / 12,42
Jezus wraca do Nazaretu, do swojej rodzinnej miejscowości. Posłuchaj, jak przeżył tę podróż do znanych Mu stron i proś, by pokazał ci, jak przeżywać konfrontacje z innymi.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 4, 16–30
Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana». Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli». A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: «Czy nie jest to syn Józefa?». Wtedy rzekł do nich: «Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: „Lekarzu, ulecz samego siebie”; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co się wydarzyło, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum». I dodał: «Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman». Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

Jezus odczytuje swoje powołanie. To jest niesamowita chwila. Powołanie bowiem to nadanie kierunku na przeróżnych drogach świata. To jasność na drodze między wyborami dobrymi a lepszymi. Jeżeli miałeś okazję odkryć swoje powołanie, przypomnij sobie ten moment.

Po pięknych słowach Jezus słyszy brutalny komentarz. Po namaszczeniu przez samego Ducha Świętego zostaje nazwany synem cieśli – zwykłego robotnika. Z jednej strony wielkie pragnienie Jezusa, z drugiej ogromna oziębłość wszystkich zgromadzonych w synagodze. Czy i ty spotykasz się z taką sprzecznością?

Jezus nie daje się zbić z tropu. Jest pewien słów, które przeczytał, jest pewien, że są o Nim i dla Niego. Nie pozwala, by ich gniew rzutował na Jego zachowanie – utrzymuje spokój i po prostu odchodzi. A jak ty reagujesz, gdy inni nie zgadzają się z twoimi decyzjami?

W żadnej sytuacji nie jesteś sam – jest z tobą Chrystus. Dziękuj Mu dzisiaj za to, że cię wybrał i powołał do pójścia za Nim, do szukania woli Jego Ojca.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
*************
Orygenes (ok. 185-253), kapłan i teolog
Homilie do Ewangelii świętego Łukasza, nr 32, 3-6 SC 87

„Czy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione”

„W Nazarecie, w dzień szabatu Jezus udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: ‘Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił’” (16-18). To nie zwykły przypadek, ale działanie boskiej Opatrzności, że Jezus rozwinął księgę i znalazł w tekście fragment, który o Nim prorokował. Jeśli jest napisane: „Żaden z wróbli bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10,29-30), to czy wybór księgi Izajasza, wyrażającej tajemnicę Chrystusa, jest dziełem przypadku?… Ten tekst bowiem przypomina Chrystusa… Ponieważ Jezus mówi: „Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim”. „Ubogim”, to znaczy poganom. Rzeczywiście, byli ubodzy, nie posiadali absolutnie niczego: ani Boga, ani Prawa, ani proroków, ani sprawiedliwości, ani żadnej innej cnoty. To z tego powodu Bóg posłał Go jako zwiastuna do ubogich, aby „więźniom głosił wolność…, uciśnionych odsyłał wolnymi”… Kto jest bardziej uciśniony i zraniony niż człowiek, zanim nie został uwolniony i uzdrowiony przez Jezusa?…

„Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione”. Nawet w tym momencie, jeśli chcecie…, w naszym zgromadzeniu, możecie utkwić oczy w Zbawicielu. Jeśli skierujecie najgłębsze spojrzenie waszych serc w stronę kontemplacji Mądrości, Prawdy, jedynego Syna Bożego, wasze oczy będą skierowane na Jezusa. Błogosławione zgromadzenie, o którym Pismo świadczy, że miało „oczy utkwione w Nim”! Jakże chciałbym, żeby nasze zgromadzenie mogło otrzymać podobne świadectwo!

*************

Jezus przeciwstawia się myśleniu pełnemu pretensji (31 sierpnia 2015)

W Nazarecie, rodzinnym mieście Pana Jezusa, chciano Go zrzucić ze skały! Dlaczego? Co spowodowało taki gniew?

Po wysłuchaniu słów proroka Izajasza i oznajmieniu: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli (Łk 4,21), wszyscy Mu przyświadczali i byli zadowoleni, choć dziwili się, że dokonało się to w domu cieśli. Nawet brak cudów nie spowodował gniewu, ale rodzaj pewnego zawodu. Konflikt rozpoczął się od słów Pana Jezusa: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4,24), a miarka przebrała się, gdy powiedział im o tym, że niekoniecznie bliscy otrzymają najwięcej łaski z racji, że są rodakami, ale ci, których Bóg wybrał. Przykładem byli wdowa z Sarepty Sydońskiej i wódz syryjski Naaman. Przypomnienie, że poganie uzyskali łaskę przed Żydami, było dla nich nie do przyjęcia. Zauważmy, że podobny problem pojawi się jeszcze nieraz. Szczególnie mocno doświadczył tego św. Paweł. On również był przez Żydów tolerowany i słuchany nawet wtedy, gdy mówił im o zabiciu Sprawiedliwego rękami arcykapłanów. Kiedy jednak zaczął mówić, że poganie także mają udział w królestwie Boga, nie byli w stanie tego przyjąć i reagowali nienawiścią.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 Tes 4, 13-18; Łk 4, 16-30

Żydzi mieli ogromne poczucie swojego wybrania, ale widzieli je jako wyróżnienie i przez to wywyższenie nad innymi. Jakiekolwiek zrównanie innych z nimi od razu było odbierane jako podważenie ich wybrania, a co za tym idzie, całej ich wiary. W tej materii jesteśmy bardzo podobni do nich. Także uważamy się za lepszych od innych – niewierzących, a nawet od inaczej wierzących. Skłonność do wywyższania się jest bardzo mocna w ludzkim myśleniu. Trzeba jednak pamiętać, że jest ona całkowicie przeciwna temu, co i jak przyniósł nam Syn Boży. On, mimo tego że był Bogiem, uniżył się do postaci człowieka. Mało tego, uniżył się do postaci sługi i to skazanego tak jak bandyta. Przyszedł jako ten, który służy, a nie oczekuje dla siebie, aby Mu usługiwano. I tylko w tym duchu można Go zrozumieć i w tym duchu można mieć do Niego dostęp.

Pan Jezus niejednokrotnie przeciwstawia się myśleniu pełnemu pretensji: należy nam się, bo jesteśmy Jego krewnymi, bo jest z naszego miasta… Gdy przyszli do niego krewni z Matką, powiedział:

 

Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk 8,21).

 

A w kontekście sądu ostatecznego do tych, którzy mówili:

 

Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości! (Łk 13,26n).

 

Dla Pana Jezusa istnieje zupełnie inna więź bliskości – przez zawierzenie Bogu i Jego słowu. Nowa więź jest więzią wspólnoty życia, jest więzią nierozerwalną. Przez nią uzyskujemy udział w Jego życiu. Święty Paweł w dzisiejszym pierwszym czytaniu, mówiąc o nadchodzącym sądzie, daje nam wizję Chrystusa przychodzącego na obłokach wraz ze zmarłymi:

 

Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem (1 Tes 4,17).

 

Właśnie ta więź bliskości jest naszą nadzieją na życie wieczne przez udział w Jego zmartwychwstaniu. Jest ona nam darmo dana i nikt z nas na nią nie zasługuje sam z siebie. Jest ona darem i dlatego nie ma żadnych podstaw do wynoszenia się nad innymi. A ponadto nowe życie w Chrystusie jest komunią, w której każdy następny uczestnik komunii staje się radością dla każdego innego.

Włodzimierz Zatorski OSB

http://ps-po.pl/2015/08/30/jezus-przeciwstawia-sie-mysleniu-pelnemu-pretensji-31-sierpnia-2015/

 

*********

 

***********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

31 SIERPNIA

*********

Święty Józef z Arymatei
Święty Józef z Arymatei Jak pisze św. Jan Ewangelista, Józef z Arymatei “był uczniem [Jezusa], lecz ukrytym z obawy przed Żydami” (por. J 19, 38). Żaden z Ewangelistów nie wspomina o jakichkolwiek kontaktach Józefa z Jezusem czy Jego uczniami. Arymatea była niewielkim miasteczkiem, leżącym ok. 50 km na północ od Jerozolimy.
Józef z Arymatei był członkiem Sanhedrynu, najwyższej władzy żydowskiej w zakresie spraw państwowych, prawnych i religijnych (Łk 23, 50-53; Mt 27, 57-58; Mk 15, 42-46; J 19, 38-42). Św. Łukasz stwierdza, że Józef “nie zgodził się na uchwałę i postępowanie Wysokiej Rady” (por. Łk 23, 51), polegające na prześladowaniu Jezusa. Ewangeliści Mateusz i Marek, identycznie jak św. Łukasz, stwierdzają, że Józef śmiało poprosił Piłata o ciało Jezusa, kupił płótna, zdjął ciało z krzyża i złożył w grobie, który wykuty był w skale, a przed wejście zatoczył kamień. Mateusz dodaje, że był to grób, który Józef wykuł dla siebie (por. Mt 27, 57-60; Mk 15, 42-46).

Święty Józef z Arymatei i święty Graal Według późnośredniowiecznej legendy o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu, arcykapłani na wieść o zmartwychwstaniu Jezusa wtrącili Józefa z Arymatei do lochu. Jezus nie zapomniał jednak oddanej Mu przysługi i po swym zmartwychwstaniu miał mu się ukazać w więzieniu, przekazując kielich, do którego według jednych Nikodem, a według innych – Józef – zebrał po zdjęciu z krzyża krew, jaka wypływała z ran Jezusa. Był to ten sam kielich, którym Jezus posługiwał się podczas Ostatniej Wieczerzy. Kielich ten, nazwany Graalem, stanowi główny wątek tej legendy. Mówi ona, że Józefa po kilku latach miał uwolnić z więzienia sam cesarz, który zabrał go do Rzymu. Potem wysłał Józefa do Anglii, gdzie kielich niebawem zaginął. Poszukiwali go rycerze króla Artura: Lancelot i Persifal.
Legenda ta posiada kilka wariantów. Według innej wersji, Józef przekazał kielich w spadku swoim synom. Przekazywany z pokolenia na pokolenie, trafił w ręce patriarchy Jerozolimy, który w 1257 r. ofiarował go królowi Anglii Henrykowi III. Inna legenda utrzymuje, że Józef razem z Łazarzem, Martą i Marią, uciekając przed prześladowaniami, dopłynęli statkiem do Marsylii, gdzie głosili Dobrą Nowinę o Jezusie. Jeszcze inna legenda ukazuje Józefa w Hiszpanii, dokąd udał się razem ze św. Jakubem Apostołem, który ustanowił go tam biskupem.

W ikonografii św. Józef występuje przeważnie wraz ze św. Nikodemem w scenach zdjęcia z krzyża, złożenia do grobu i opłakiwania Jezusa.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-31a.php3

*************

JÓZEF ŻĄDA OD PIŁATA CIAŁA JEZUSA

Zaledwie po tych strasznych przejściach zapanował w mieście jaki taki spokój, zaraz zasypano strwożonego Piłata ze wszystkich stron sprawozdaniami z tego, co zaszło. Równocześnie wysłała “Wielka Rada”, stosownie do powziętej rano uchwały, posłów do Piłata, by kazał ukrzyżowanym pogruchotać kości i tak uśmierconych zdjąć z krzyża, by nie wisieli przez szabat. Piłat wyznaczył do tego siepaczy i wysłał ich na Golgotę.

Józef z Arymatei domaga się od Piłata ciała Pana Jezusa

Zaraz potem pojawił się u Piłata członek “Rady” Józef z Arymatei. Wiedział on już o śmierci Jezusa i uradził był z Nikodemem, że pogrzebią ciało Zbawiciela w grobowcu skalnym w Józefa ogrodzie, leżącym nie bardzo daleko od Kalwarii. Zdaje mi się, że już przedtem był poza miastem i wywiedział się o wszystkim, w każdym razie wysłał już ludzi do swego ogrodu, by oczyścili grobowiec i wykończyli wewnątrz niektóre szczegóły. Nikodem, czekając powrotu Józefa, zajął się tymczasem zakupem chust i wonności do zabalsamowania ciała.

Józef znalazł Piłata strwożonego bardzo i pomieszanego; bez najmniejszego strachu, otwarcie, poprosił go, by pozwolił mu zdjąć z krzyża ciało Jezusa, Króla żydowskiego, bo chce złożyć Go w swym własnym grobie. Piłat jeszcze bardziej przeraził się i zmieszał, widząc, że znakomity ten mąż prosi go tak natarczywie o pozwolenie oddania ostatniej czci ciału Jezusa, tego Samego, którego on wydał na haniebną śmierć krzyżową. Wspomniał na niewinność Jezusa i tym większa trwoga targnęła jego sumieniem. Ale zapanował nad sobą i na pozór obojętnie i z podziwem zapytał: “Czyż już umarł?” Pytał tak dlatego, bo dopiero przed kilku minutami wysłał siepaczy, by dobili ukrzyżowanych przez połamanie im kości.

Zaraz też kazał zawołać do siebie setnika Abenadara, który, rozmówiwszy się w grotach z uczniami, przybył już do miasta i zapytał go, czy rzeczywiście umarł Król żydowski. Wezwany Abenadar zapewnił go o śmierci Jezusa, podał, że stało się to o trzeciej godzinie, przytoczył ostatnie słowa Jezusa i głośny okrzyk przy skonaniu, wspomniał o trzęsieniu ziemi i pęknięciu skały. Piłat pozornie zdawał się tylko dziwić, że Jezus umarł tak prędko, bo ukrzyżowani zwyczajnie dłużej żyli, ale w duchu osłupiał i zatrwożył się na nowo, przekonawszy się, że straszne te znaki cudowne przypadły dokładnie na czas skonania Jezusa.

Chcąc też może teraz trochę osłodzić swoje poprzednie okrucieństwo względem Jezusa, wydał zaraz Józefowi z Arymatei rozporządzenie na piśmie, którym darowywał mu ciało Króla żydowskiego i pozwalał mu zdjąć je z krzyża i pogrzebać. Cieszył się przy tym z tego, iż popsuł tym szyki najwyższym kapłanom, którzy pragnęli Jezusa widzieć pogrzebanego wraz z obu łotrami. Zdaje mi się także, iż posłał nawet samego Abenadara, gdyż widziałam go przy zdjęciu Jezusa z krzyża.

Wyszedłszy od Piłata, poszedł Józef prosto do pewnej bogobojnej niewiasty, gdzie czekał na niego Nikodem. Dom tej niewiasty stał na szerokiej ulicy tuż przy wejściu na ową wąską uliczkę, w której to tak wyszydzono i zelżono Jezusa zaraz na początku gorzkiej drogi krzyżowej. Niewiasta ta sama handlowała wonnymi ziołami i drogimi olejkami, więc u niej zakupił Nikodem sporo ziół i korzeni wonnych do balsamowania. Ona też zajęła się sama zakupem innych wonności, których nie miała na składzie, dalej chust i opasek do owijania zwłok. Wszystko to poznosiła, zwinęła i zapakowała tak, by wygodnie było nieść. Józef z Arymatei poszedł Jeszcze w jedno miejsce i kupił piękny, delikatny, bawełniany całun, sześć łokci długi, a kilka łokci szeroki. Słudzy wynieśli z szopy, stojącej obok domu Nikodema, drabiny, młotki, kołki, wozy, naczynia, gąbki i wszystko, co było potrzebne, drobniejsze przedmioty zapakowali na lekkie nosze, podobne do tych na których unosili uczniowie z zamku Macherus ciało Jana Chrzciciela.

Otwarcie boku Jezusa.
Łamanie kości łotrom.

Na Golgocie tymczasem cicho było i smutno. Niebo było posępne, smutek głęboki odzwierciedlał się w całej naturze. Tłum przeważnie rozproszył się już i pochował trwożnie. Matka Jezusa, Magdalena, Maria Kleofy, Salome i Jan stali lub siedzieli naprzeciw krzyża, pozakrywawszy głowy, pogrążeni w głębokim smutku. Kilku żołnierzy siedziało na wale, zatknąwszy przy sobie włócznie, i rozmawiali z innymi, stojącymi niżej. Kassius tymczasem jeździł na koniu po całym placu.

Wtem nadeszło sześciu oprawców, niosąc drabiny, łopaty, powrozy i ciężkie trójgraniaste sztaby żelazne do zdruzgotania kości. Za ich zbliżeniem cofnęli się nieco w tył przyjaciele Jezusa; serce Najśw. Panny przejęła nowa boleść namyśl, że może oprawcy zechcą znieważyć zwłoki Jej Syna. Rzeczywiście wleźli oprawcy po drabinach na krzyż, zaczęli ruszać Najśw. Ciałem Jezusa, twierdząc, że tylko udaje umarłego. Czuli wprawdzie że ciało jest zimne, skostniałe, ale jeszcze nie chcieli uwierzyć, że umarł; dopiero za wstawiennictwem żołnierzy, uproszonych przez Jana, pozostawili tymczasem w spokoju zwłoki Jezusa zwrócili się do jeszcze żyjących łotrów.

Po dwóch siepaczy wlazło na każdy krzyż po drabinach i żelaznymi maczugami zaczęli gruchotać łotrom kości u rąk, powyżej i poniżej łokcia. Trzeci oprawca, pogruchotał w ten sam sposób kolana i golenie. Gezmasowi, ryczącemu straszliwie z bólu, pogruchotano w, dodatku trzema uderzeniami klatkę piersiową. Dyzmas jęczał głucho i wreszcie skonał, był on pierwszym ze śmiertelnych, którego dusza ujrzała na drugim świecie swego Odkupiciela. Odwiązawszy powrozy, spuścili oprawcy martwe ciała łotrów na ziemię, poczym zwlekli je w dolinę między wzgórzem i murami miejskimi i tu je pogrzebali.

W śmierć Jezusa nie wierzyli jeszcze. Przyjaciele Jezusa, widząc to okrutne postępowanie z łotrami, zlękli się tym bardziej, że oprawcy, pogrzebawszy łotrów, wrócą i tak samo postąpią z Jezusem. Wtem dziesiętnik Kassius (Longinus), człowiek 25-letni, prędki, gorliwy w pełnieniu służby, który wszystkim swym czynnościom nadawał wielkie znaczenie, a przy tym miał wzrok słaby, zezowaty, co narażało go nieraz na szyderstwa podwładnych, uczuł się nagle ogarnięty dziwnym zapałem.

Okrucieństwo i podła srogość siepaczy, trwoga św. niewiast, a przy tym łaska nagłej świętej gorliwości, uczyniły go wypenicielem proroctwa. Rozciągnął włócznię, złożoną dotychczas w kilkoro, nasadził ostrze, poczym zwróciwszy konia, popędził go gwałtownie na wąski wzgórek krzyżowy; wstrzymał go przed nowo powstałą szczeliną. Tak stojąc między krzyżem Jezusa a dobrego łotra, na prawo od zwłok Zbawiciela, ujął włócznię obiema rękami i z taką gwałtownością wbił ją w zapadnięty, naciągnięty prawy bok Zbawiciela że włócznia, przebiwszy wnętrzności i serce, wyszła troszkę lewym bokiem, utworzywszy małą ranę. Gdy następnie włócznię nagle wyciągnął, buchnął z szerokiej rany prawego boku obfity strumień krwi i wody, oblewając zbawieniem i łaską jego podniesione do góry oblicze.

W tej chwili zeskoczył Kassius z konia, upadł na kolana i bijąc się w piersi, głośno w wobec wszystkich wyznał Jezusa i oddał Mu cześć. Najśw. Panna i św. niewiasty, wpatrzone wciąż w Jezusa, ujrzały nagle z trwogą, że Kassius zamierza się włócznią na Jezusa; wraz z uderzeniem włóczni wydarły okrzyk bolesny i przypadły do krzyża, Maryja uczuła ból straszny, przenikający jej serce jak gdyby to Ją przeszył ten cios, i zemdlona upadła na ręce przyjaciółek. Kassius tymczasem upadł już na kolana, wyznając głośno Jezusa i radośnie wielbiąc Boga; oto uwierzył, został oświecony i widział teraz jasno wszystko.

Ozdrawiały i otworzyły się zarówno oczy ciała jego jak i duszy. Wnet jednak ogarnęło wszystkich wzruszenie, pomieszane ze czcią najgłębszą na widok Krwi Zbawiciela z wodą zmieszanej, spienionej, zbierającej się w zagłębieniu skalnym pod krzyżem. Kassius, Maryja Panna, św. niewiasty, rzucili się ku krzyżowi, zaczęli czerpać czarkami ten drogocenny skarb, i przelewać do flaszek; resztki nawet starannie wysuszali chustami.

*) W tym miejscu dodała świątobliwa Katarzyna następujące szczegóły: “Kassius, ochrzczony później imieniem Longinus, głosił jako diakon wiarę Chrystusową. Zawsze nosił przy sobie flaszeczkę tej świętej krwi zaschniętej. Znaleziono ją później w jego grobie we Włoszech w jakimś mieście, położonym niedaleko miejscowości, gdzie żyła św. Klara. W pobliżu tego miasta jest piękne jezioro o szmaragdowych falach, a na nim wysepka. Zapewne przeniesiono tu skądinąd ciało Kassiusa.” – Przez owe miasto miała zapewne opowiadająca na myśli Mantuę, gdzie rzeczywiście jest taka tradycja. Która święta Klara właściwie mieszkała w pobliżu, nie jest mi wiadomym.

Kassius, oświecony na duchu i ciele, zmienił się zupełnie; wzruszony był głęboko i pokorą wielką przejęty. Żołnierze, skruszeni cudem, jaki się stał na ich dowódcy, upadli także na kolana i bijąc się w piersi, wyznawali Jezusa. A krew z wodą zmieszana, płynęła wciąż obficie z szeroko otwartego, prawego boku Jezusa, spadała na czystą skałę i zbierała się na niej spieniona. Obecni czerpali ją i zbierali z rozrzewnieniem nadzwyczajnym; niejedna łza Maryi, lub Magdaleny zmieszała się z tą krwią. Siepacze nie wrócili już, bo otrzymali tymczasem od Piłata nowy rozkaz nie tykania ciała Jezusa, jako oddanego Józefowi z Arymatei do pogrzebania.

Włócznia Kassiusa składała się z kilku części, dających się wsuwać jedna w drugą; złożona, wyglądała jak średnio długa, silna laska. Grot opatrzony był u góry płaską, gruszkowatą główką, na którą u góry zakładało się ostrze a z pod spodu wyciągało się dwa małe ostrza haczykowate i wtedy dopiero włócznia gotowa była do użytku.

Opowiedziane zdarzenia zaszły zaraz po czwartej godzinie, podczas gdy Nikodem i Józef z Arymatei zajęci byli zbieraniem przyborów do pogrzebania Jezusa. Słudzy Józefa z Arymatei, wysłani do czyszczenia grobowca, przynieśli przyjaciołom Jezusa na Golgocie wieść, że Piłat pozwolił Józefowi zdjąć zwłoki Józefa i złożyć w swoim grobie.

Więc też Jan powrócił zaraz z św. niewiastami do miasta na górę Syjon, by postarać się o niektóre przedmioty, potrzebne do pogrzebu, a głównie, by Najśw. Panna mogła odpocząć i trochę się pokrzepić. Miała tam Najśw, Panna małe mieszkanko w bocznych budynkach przy wieczerniku. Nie weszli do miasta bramą najbliższą, bo ta była zamknięta i obsadzona żołnierzami, których, dostarczył Faryzeuszom Piłat na ich żądanie w wobec niepewnej postawy tłumów; skierowali się zatem więcej ku południowi, ku bramie wiodącej do Betlejem.

Krótki opis niektórych miejscowości dawnej Jerozolimy.

Od wschodniej strony Jerozolimy*)*) Anna Katarzyna opisywała nieraz położenie i kierunek różnych miejscowości lub budynków tak szczegółowo i drobiazgowo, że właśnie przez to nagromadzenie szczegółów zbyt trudnym się stawało należyte zrozumienie rzeczy. – Ciało, spoczywające na łożu boleści, było wciąż w jednym położeniu, podczas gdy duchem zwracała się w widzeniu w różne strony ku widzianym przedmiotom, więc potem opowiadając i wskazując ręką kierunek na prawo i na lewo, mogła łatwo się pomylić. Różne te opisy i daty lokalne, przytaczane przez nią nieraz z małymi odmianami w toku opowiadania, zbieramy tu w jeden rozdział, a w następnym opisujemy grób i ogród Józefa z Arymatei, by nie rozrywać zbytecznie i nie przewlekać opowiadania o złożeniu do grobu Pana naszego i Zbawiciela. na południe od południowo wschodniego rogu świątyni, pierwsza z rzędu jest brama, wiodąca poza mury do przedmieścia Ofel, zaś z drugiej strony na północ od północno wschodniego rogu świątyni jest brama Owcza.

Na przestrzeni między tymi dwiema bramami otworzono niedawno trzecią bramę; wiedzie ona do kilku ulic, biegnących wzdłuż wschodniego stoku góry świątyni a zamieszkałych przeważnie przez kamieniarzy i innych robotników. Mieszkania ich przytykają do fundamentów świątyni. Domy na tych ulicach są przeważnie własnością Nikodema, który kazał je zbudować swoim kosztem; zamieszkujący je kamieniarze, płacą mu czynsz gotówką, lub odrabiają w warsztatach a tak pozostają w stosunkach z nim i z Józefem z Arymatei, który znów posiada w swych dobrach wielkie łomy kamienia i tym handluje, Nikodem to właśnie też kazał niedawno wybić w murach tę piękną bramę, którą nazwano “bramą Moriah”.

Po ukończeniu jej, pierwszy Jezus wjechał nią do miasta w niedzielę Palmową. Wszedł więc do miasta nową bramą Nikodema, którą nikt jeszcze nie szedł, a pochowany został w nowym grobowcu Józefa z Arymatei, w którym nikt przed Nim nie spoczywał. Bóg tak widocznie zrządził. Bramę tę zamurowano w późniejszych czasach; powstała o niej legenda, że bramą tą wejdą kiedyś znowu chrześcijanie do Jerozolimy. Do dziś jeszcze jest w tej stronie zamurowana brama, którą Turcy nazywają Złotą bramą.

Linia prosta, poprowadzona od bramy Owczej na zachód poprzez wszystkie mury, przechodzi środkiem miedzy północno zachodnim krańcem Syjonu a Golgotą. Od tej bramy na Golgotę jest w prostej linii trzy kwadranse drogi, zaś od pałacu Piłata tamże 5|8 godziny drogi. Zamek Antonia stoi przy północno zachodnim rogu góry świątyni na wystającym cyplu skalnym. Wychodząc z pałacu Piłata przez bramę ku zachodowi, ma się zamek po lewej ręce. Na wysokim murze zamkowym jest w jednym miejscu otwarty plac, wychodzący na forum; stąd wydaje Piłat ludowi różne ogłoszenia, np. ogłasza nowe prawa. Idąc “Drogą krzyżową” w obrębie miasta, miał Jezus nieraz górę Kalwarii po prawej ręce. (Droga musiała iść głównie w kierunku południowo zachodnim).

Ze śródmieścia wyszedł Jezus bramą, która wiodła przez wewnętrzny mur miejski, biegnący ku górze Syjon, do znacznej wysokości zabudowanej. Poza tym murem rozciąga się dzielnica, obejmująca więcej ogrodów niż domów; tutaj są także od strony zewnętrznego muru piękne grobowce o wejściach murowanych, lub sztucznie wykutych, a nad nimi na górze są często gęsto wcale ładne ogródki. W tej to stronie miasta stoi dom Łazarza; piękne ogrody należące do niego, rozciągają się ku bramie narożnej aż do muru zewnętrznego, który skręca się tu z zachodu ku południowi. Osobna furtka prowadzi do tych ogrodów z poza murów, jak mi się zdaje, koło bramy Owczej; Jezus i uczniowie wchodzili nieraz tędy i wychodzili za zezwoleniem Łazarza.

– Ową bramą przy północno zachodnim rogu świątyni wychodzi się na drogę, wiodącą do Betsur, która to miejscowość leży dalej na północ niż Emaus i Joppe. Na północ za murem zewnętrznym znajdują się grobowce królewskie. Dzielnica zachodnia, nie bardzo jeszcze zabudowana, leży najniżej; zniża się powoli w kierunku ku murom miejskim, tuż przed nimi podnosi się znowu falisto, tworząc garb, zasiany gęsto pięknymi ogrodami i winnicami. Poza nim biegnie jeszcze w obrębie murów szeroka, brukowana droga, miejscami dostępna dla wozów. Z tej drogi prowadzą wejścia na mury i wieże, bo wieże tamtejsze nie mają wejść wewnątrz, jak u nas. Z drugiej strony murów opada znowu grunt w dolinę, a więc mur w tym miejscu wznosi się jakby na podwyższonym wale. Spadzisty stok przed murami obsadzony jest także ogrodami i winnicami. Idąc “Drogą krzyżową”, nie przechodził Jezus przez dzielnicę ogrodową; wychodząc z miasta, miał ją po prawej ręce od północy i stamtąd właśnie nadszedł Szymon Cyrenejczyk i spotkał się z orszakiem Jezusa.

Brama, którą, wyprowadzono Jezusa, nie jest zwrócona wprost ku zachodowi, lecz w tę stronę, którą wskazuje słońce o czwartej godzinie po południu. Od bramy tej na lewo ciągnie się mur nieco ku południowi, następnie robi nagły zakręt ku zachodowi, potem znów zwraca się na południe i okrąża górę Syjon. W tej samej stronie na lewo od bramy w kierunku ku Syjonowi stoi poza obrębem murów potężna baszta, jakby twierdza jaka. Obok tej bramy leży na lewo bardzo blisko druga; są to dwie najbliższe sobie bramy, bo nie dalej leżą jak u nas w Dülmen brama zamkowa od lüding-hauserskiej. Druga ta brama, zwrócona ku zachodowi, prowadzi na drogę, skręcającą nieco na lewo ku Betlejem.

Tuż za bramą, którą wyprowadzono Jezusa, zwraca się droga na prawo ku północy na górę Kalwarii, zwróconą do miasta wschodnim, stromym stokiem, podczas gdy stok przeciwległy zachodni bardzo łagodnie opada na dół. Z góry widać ku zachodowi kawałek drogi do Emaus; przy owej drodze jest łąka, na której zbierał Łukasz zioła, idąc z Kleofasem po zmartwychwstaniu do Emaus, i wtedy to spotkali Jezusa. Wzdłuż murów miejskich na wschód i południe ciągną się ogrody, winnice i cmentarze. Krzyż Chrystusa zakopano u podnóża góry Kalwarii od strony północno wschodniej; z drugiej strony są znowu piękne, tarasowate winnice. Wisząc na krzyżu, zwrócony był Jezus twarzą na północny zachód, mniej więcej w stronę, którą wskazuje na kompasie 10-ta godzina. Zwróciwszy głowę na prawo, mógł Jezus widzieć z krzyża część zamku Antonia. Patrząc ze wzgórka krzyżowego ku południowi, widzi się dom Kajfasza, stojący poniżej zamku Dawida.

Ogród i grób Józefa z Arymatei.

Ogród Józefa**) Nie od rzeczy będzie wspomnieć tu, że Anna Katarzyna w ciągu tych czterech lat, w których spisywałem jej widzenia, opowiadała dokładnie dzieje wszystkich świętych miejsc w Jerozolimie, począwszy od pierwszych czasów chrześcijańskich. Widziała, jak te miejsca na przemian to ulegały zniszczeniu, to podnosiły się, jak czczono je potajemnie i publicznie, i sama także cześć im oddawała. Gdy św. Helena odnalazła “Drogę krzyżową” Jezusa, zbudowała w Jerozolimie kościół świętego Grobu i w nim kazała poumieszczać kamienie i odłamy skalne, które były świadkami męki i zmartwychwstania Pańskiego.

Umieszczone w tej szczupłej przestrzeni, pozostawały te święte pamiątki pod opieka miasta. Otóż świątobliwa Katarzyna, widząc w objawieniu ten kościół, oddawała cześć skale, w której stał krzyż, grobowemu łożu Jezusa i innym częściom grobowca Jezusa, porozmieszczanym każda w osobnej kapliczce. Czasem jednak, gdy chciała uczcić nie tak sam grób Jezusa, jak raczej to miejsce, gdzie stał grób, wtedy zdawało się, że dach jej odwiedza te miejsca wprawdzie gdzieś w bliskości, ale jednak dość daleko od miejsca, gdzie stał krzyż. rozciąga się przy bramie Betlejemskiej na wyżynie, podchodzącej pod mury miejskie, a oddalony jest od góry Kalwarii przynajmniej o siedem minut drogi.

Miejsce to zwane jest Kalwarią Gordona, od nazwiska generała Charlesa Gordona, który w 1883 r. pierwszy wysunął hipotezę, że jest to Golgota. Przekonał go o tym odkryty w pobliżu grób i kształt wzgórza przypominający czaszkę. Jak przypominają jednak archeolodzy, grób nie był nowy w I w. n.e. (a tak mówią ewangelie), gdyż pochodzi z IX-VIII w. p.n.e. Brak też w tym miejscu śladów kultu w okresie bizantyjskim i wypraw krzyżowych. Ogród jest obecnie własnością Towarzystwa Grobu w Ogrodzie.

Ogród to piękny, o wielkich, rozłożystych drzewach, wśród drzew widać miejscami cieniste łączki; nie brak i ławek, zapraszających do miłego spoczynku. Wchodząc do ogrodu z doliny od strony północnej i idąc dalej szeroką, wygodną ścieżką, widzi się, że na lewo ciągnie się ogród dalej pod górę wzdłuż murów miejskich, zaś po prawej stronie ścieżki kończy się ogród niedaleko i tutaj to stoi wielka, odosobniona skała, w której znajduje się grobowiec.

Wejście do groty grobowej zwrócone jest wprost na ścieżkę; stojąc u wejścia, widzi się przed sobą ciągnący się w górę ogród i mury miejskie. W południowo zachodniej i w północno zachodniej ścianie tejże skały są jeszcze dwa niskie wejścia do dwóch mniejszych grobowców. Wzdłuż zachodniej ściany biegnie wąska ścieżka. Do głównego grobowca schodzi się od strony wschodniej w dół po schodkach, bo grobowiec leży głębiej, niż grunt ogrodu. Wejście to pierwsze zamknięte jest plecionką. Wewnątrz tworzy grobowiec obszerną grotę, tak pod ścianami po czterech ludzi, a inni mogą wygodnie środkiem przenieść zwłoki.

Od tylnej, zachodniej ściany, naprzeciw drzwi, zaokrągla się grota w nyżę szeroką, a niezbyt wysoką; ściany schodzą się tu w górze, tworząc sklepienie nad łożem grobowym, Wysokiem przeszło dwie stopy. Łoże grobowe jest to po prostu kawał skały w kształcie skrzyni podłużnej lub trumny występujący z tylnej ściany groty, a tworzący z nią jedną całość; łoże to wyżłobione jest tyle, że mogą się w nim wygodnie pomieścić zwłoki, owinięte w całuny. Łoże nie zajmuje całej szerokości nyży od ściany do ściany, owszem z jednej i z drugiej strony między ścianą a grobem może stanąć człowiek, a także z przodu przed grobem, jest miejsce dla jednego człowieka, chociażby zamknięte były drzwi nyży.

Drzwi, zamykające nyżę, są z miedzi, czy z jakiegoś innego metalu, otwierają się na dwie połowy na obie strony, gdzie wspierają się o ściany boczne. Nie są osadzone prostopadłej lecz ukośnie a niezbyt wysoko nad ziemią tak, że można je zamknąć, przytoczywszy pod nie kamień, który w tym celu leżał jeszcze przed wejściem do groty; przytoczono go dopiero później, po złożeniu Pana do grobu, i przywalono nim zamknięte drzwi nyży. Kamień to ogromny, zaokrąglony nieco z jednej strony umyślnie, bo i ściany nie kończą się przy drzwiach nyży pod katem prostym, lecz nieco się zaokrąglają. By drzwi, przywalone kamieniem, otworzyć, nie potrzeba go wytaczać z groty, co wobec szczupłości miejsca byłoby zbyt uciążliwym; w tym celu jest umyślnie uwieszony w sklepieniu łańcuch, który przeciąga się przez kółka, wpuszczone w kamień, i następnie, podciągając łańcuch, usuwa się kamień na bok; ale w każdym razie potrzeba do tego kilku silnych mężczyzn, a ci dobrze się namęczą, nim kamień usuną.

Grota cała jest czyściutko wykonana. Skala, w której wykuta jest grota, jest koloru białego, żyłkowana w delikatne prążki czerwone i brunatne. Naprzeciw wejścia do groty umieszczona jest w ogrodzie ławka kamienna. Wierzch skały porosły jest murawą; wyszedłszy nań, widać poprzez mury górę Syjon i niektóre wieże, dalej bramę Betlejemską, wodociąg i studnię Gihon.

Zdjęcie z krzyża.

W tym czasie, gdy przy krzyżu kilku tylko żołnierzy zostało na straży, widziałam, jak od Betanii nadeszło doliną pięciu mężów; zbliżyli się ostrożnie do placu egzekucji, spoglądali chwilę na krzyż i znowu się oddalili; mniemam, iż to byli uczniowie. Józefa z Arymatei i Nikodema, widziałam dziś trzy razy w tej stronie, jak gdyby śledzili za czymś i coś układali. Pierwszy raz widziałam ich tu w pobliżu podczas krzyżowania.

Zdjęcie z krzyża,
mal. Peter Paul Rubens

(Zapewne wtenczas gdy wysłali ludzi, by odkupić suknię Jezusa). Później przyszli obaj popatrzeć, czy tłum się rozszedł, poczym odeszli do grobowca, poczynić niektóre przygotowania. Stamtąd przyszli znowu aż pod krzyż, przyglądnęli się mu dobrze i zbadali teren w koło, układając plan zdjęcia ciała Jezusa, poczym powrócili do miasta.

Teraz zajęli się przysposobieniem przyborów do balsamowania. Służący ich wzięli oprócz innych przyborów do zdjęcia świętego Ciała także dwie drabiny ze stodoły, stojącej obok wielkiego domu Nikodema. Drabiny te – były to długie żerdzie, w których powbijane były rzędem z obu stron kołki, jako szczeble. Drabiny opatrzone były hakami, dającymi się wedle potrzeby przesuwać wyżej i niżej, by można było drabinę dowolnie przymocować, lub, by można było na takim haku powiesić jakie narzędzie, gdy miało się obie ręce zajęte.

Bogobojna niewiasta, u której zakupili przybory do balsamowania, zapakowała wszystko bardzo wygodnie. Nikodem kupił 100 funtów ziół i wonności, co na naszą wagę wynosiło 37 funtów, jak to kilka razy wyraźnie się dowiedziałam. Zapakowane to było w małych baryłeczkach, z łyka, które nieśli zawieszone na szyi; w jednej baryłce był jakiś proszek. Pęki ziół zapakowane były w sakwach z pergaminu, czy ze skóry. Józef niósł także drogą, wonną maść w puszce ładnej, czerwonej, z niebieską obwódką; nie wiem, z czego ta puszka była zrobiona.

Słudzy, jak już wspomniałam, nieśli na noszach naczynia, wory, gąbki i narzędzia. Ogień nieśli w zamkniętej latarce. Słudzy ci poszli nieco naprzód i wyszli z miasta inną bramą, zdaje mi się, Betlejemską. Idąc przez miasto, przechodzili koło domu, w którym znajdowała się Najświętsza Panna z niewiastami i Janem, wróciwszy z góry Kalwarii, by postarać się o niektóre przybory do pogrzebu. Widząc sługi, idące na górę Kalwarię, zebrały się zaraz niewiasty i poszły tamże za nimi z Janem, w pewnym oddaleniu. Było ich coś pięć, a niektóre niosły pod płaszczami spore zawiniątka z chustami. Niewiasty zawsze wychodząc z domu pod wieczór, lub w ogóle na wykonywanie jakichś praktyk religijnych, zwykłe były otulać się starannie długą chustą, na dobry łokieć szeroką. Począwszy od jednego ramienia, owijały się całe szczelnie i kończyły na drugim ramieniu; nawet głowa okryta była tą chustą. Tak owinięte, mogły tylko małe kroki stawiać. Dzisiaj osobliwie podpadał mi strój ten, był to bowiem strój żałobny.

Józef i Nikodem ubrani byli także w suknie żałobne. Mieli czarne przedramiączka i takież manipuły, dalej szerokie pasy, a od góry do dołu otuleni byli w długie, obszerne płaszcze, barwy brudno szarej; płaszcz osłaniał nawet głowę. Szli nie za sługami, lecz ku bramie, którą wyprowadzono Jezusa.

Na ulicach cicho było i pusto. Mieszkańcy, nie ochłonąwszy jeszcze z przestrachu, siedzieli zamknięci w domach; wielu ze skruchą czyniło pokutę, mała tylko część pamiętała o wykonywaniu przepisanych ceremonii świątecznych. Gdy Józef i Nikodem przybyli pod bramę, zastali ją zamkniętą; ulice najbliższe i mury obsadzone były żołnierzami, których przysłał Piłat Faryzeuszom na ich żądanie, kiedy to po drugiej godzinie lękali się wybuchnięcia rozruchów. Dotychczas nie odwołano tych oddziałów, więc stały wciąż na straży. Józef pokazał żołnierzom rozkaz Piłata na piśmie, by go przepuszczono, na co oświadczyli żołnierze, że chętnie by go puścili, ale że brama tak się zacięła, widocznie przez trzęsienie ziemi, iż nie można jej w żaden sposób otworzyć; dlatego też i siepacze, wracając po połamaniu kości łotrom, nie mogli przejść tędy, lecz musieli iść na bramę narożną. Rzeczywiście nikt nie mógł otworzyć bramy, ale gdy Józef i Nikodem ujęli za rygle, brama otworzyła się ku ogólnemu podziwowi nadzwyczaj lekko.

Powietrze było posępne, mgliste. Przybywszy na górę Kalwarię, zastali tam już Józef i Nikodem swych służących i święte niewiasty, które siedziały zapłakane naprzeciw krzyża, Kassius i nawróceni żołnierze stali w pewnym oddaleniu, przejęci strwożoną czcią i uszanowaniem. Józef i Nikodem opowiedzieli Janowi i świętym niewiastom, jakie to starania czynili, by uratować Jezusa od śmierci sromotnej, a niewiasty nawzajem opowiadały im, jako z trudem tylko udało im się odwieść siepaczy od połamania kości Jezusowi, jako spełniło się proroctwo, a Kassius przebił włócznią bok Jezusowi. Gdy nadszedł jeszcze setnik Abenadar, rozpoczęto z oznakami wielkiego smutku i czci najświętsze dzieło miłości. Przyjaciele ci i wyznawcy Jezusa rozpoczęli zdejmowanie z krzyża i przysposobienie do pogrzebu świętego Ciała ich Pana, Mistrza i Odkupiciela.

Najśw. Panna i Magdalena usiadły po prawej stronie pagórka między krzyżem Jezusa a Dyzmasa; inne niewiasty zajęły się porządkowaniem wonności, chust, gąbek i naczyń. Kassius zbliżył się do przybyłego Abenadara i opowiedział mu, jak to doznał cudownego uzdrowienia wzroku ciała i duszy. Wszyscy wzruszeni byli głęboko i przejęci smutkiem; na twarzach wszystkich malowała się uroczysta powaga, przebijała miłość głęboka, nie potrzebująca wielu słów na wyrażenie swych uczuć. Święta czynność odbywała się z pośpiechem, a zarazem uwagą troskliwą; czasami wydzierał się z czyich piersi jęk żałosny, lub westchnienie.

Magdalena przede wszystkim wzruszona była gwałtownie i pogrążona w bezmiernej boleści, poza którą nie miała względu na nic i na nikogo. – Nikodem i Józef przystawili drabiny z tyłu do krzyża i wyleźli na górę, wziąwszy ze sobą wielką chustę, do której w trzech miejscach przyszyte były trzy szerokie rzemienie. Owinąwszy Pana chustą, przyciągnęli rzemienie i przymocowali nimi ciało Jezusa do pnia krzyża pod pachami i pod kolanami; tak samo przymocowali ręce chustami do ramion krzyża. Tułów ciała Jezusa, ciążący przy skonaniu całym ciężarem ku kolanom, spoczywał teraz w siedzącej postawie na chuście wielkiej, przez ramiona krzyża przerzuconej i przymocowanej.

Ręce nie wisiały już na gwoździach i nie rozdzielały się, bo ciało, podciągnięte do góry i przymocowane, nie ciążyło ku dołowi. Do wyjmowania gwoździ wzięto się w ten sposób, że wybijano je z tyłu sztyfcikami, przyłożonymi do końców gwoździ. Wstrząśnienia, wywołane uderzeniami, nie dawały się bardzo odczuć rękom Jezusa, gwoździe wypadały łatwo z szerokich ran tym bardziej, że ręce nie były już naciągnięte jak pierwej. Wybiwszy lewy gwóźdź, spuścił Józef owiniętą rękę lekko wzdłuż ciała. Nikodem tak samo, przywiązawszy mocno prawą rękę Jezusa i głowę cierniem ukoronowaną, opuszczoną dotychczas na piersi, wybił prawy gwóźdź i obwiązaną rękę opuścił lekko na dół. Tymczasem setnik Abenadar wybił z wielkim trudem ogromny gwóźdź, przykuwający nogi.

Spadłe gwoździe podniósł ze czcią Kassius i złożył je na ziemi obok Najświętszej Panny. Teraz przestawiono drabiny na przód krzyża po obu stronach, tuż obok najświętszego Ciała. Znowu wyleźli na górę Józef i Nikodem, odwiązali górny rzemień od pnia krzyża i zawiesili go na hakach, wbitych do drabin. Toż samo uczynili z dwoma innymi rzemieniami tak, że teraz chusta z ciałem Jezusa wisiała wyłącznie na drabinach. Schodząc powoli, odczepiali rzemienie od góry i zawieszali na coraz niższych hakach, a drogocenny ciężar spuszczał się coraz niżej ku ziemi. Setnik Abenadar wylazł na schodki ruchome, ujął rękoma nogi Jezusa poniżej kolan i zeszedł na ziemię, a tymczasem Nikodem i Józef, trzymając w ramionach ciało Jezusa u góry, schodzili stopień po stopniu z drabiny lekko, ostrożnie, jak gdyby dźwigali najukochańszego przyjaciela, ciężko zranionego. Tak dostało się to najświętsze, umęczone Ciało Zbawiciela z krzyża na ziemię.

Nadzwyczaj wzruszającym i rozczulającym był widok zdejmowania Jezusa z krzyża. Robiono wszystko ostrożnie, z uwagą, jak gdyby obawiano się sprawić Panu najmniejszą boleść. Wobec najświętszego Ciała przejmowała wszystkich taka sama miłość i cześć, jaką czuli względem Najświętszego ze Świętych za Jego życia. Obecni mieli bez przerwy zwrócone oczy na ciało Pana, przy każdym poruszeniu ciała objawiali swą boleść, smutek i troskę łzami i całym zachowaniem.

Cisza panowała; ci, co zajęci byli zdejmowaniem ciała, odzywali się tylko wtenczas, gdy koniecznie było potrzeba, a i to półgłosem, mimowolnym przejęci szacunkiem dla zwłok Chrystusa. Gdy przy wybijaniu gwoździ rozległy się uderzenia młotka, nowa boleść ścisnęła serce Najśw. Panny, Magdaleny i wszystkich, którzy byli obecni przy krzyżowaniu. Odgłos uderzeń przypomniał im chwilę okrutnego przybijania Jezusa na krzyż; zadrżeli, bo zdało im się, że znowu usłyszą bolesny jęk Jezusa, ale widząc, że usta te zamknęła już chłodna dłoń śmierci, zaczęli znów boleć nad Jego skonem. Zdjąwszy ciało, okryli je Nikodem i Józef starannie od kolan aż do pasa i owinięte w chustę złożyli w ręce Matki bolejącej, która, przejęta boleścią bezmierną, z tęsknotą wyciągnęła po nie ręce.

Przygotowania do pogrzebania ciała Jezusa.

Złożono więc na łono Maryi zwłoki Jej najukochańszego, a tak okrutnie zamordowanego Syna. Najśw. Panna siedziała na rozesłanym kobiercu, plecy jej spoczywały na miękkim oparciu, utworzonym zapewne z pozwijanych płaszczów, bo przyjaciele chcieli ulżyć choć trochę tej Matce, wycieńczonej boleścią i trudem, oddającej obecnie zwłokom Syna swego ostatnią, smutną przysługę miłosną. Najświętsza głowa Jezusa spoczywała na podniesionym nieco prawym kolanie Maryi, ciało leżało wyciągnięte na chuście. Boleść serca Najśw. Matki równą była jej niezmiernej miłości. Oto trzymała w ramionach ciało Swego ukochanego Syna, któremu podczas całej Jego długiej męki nie mogła wyświadczyć żadnej przysługi; widziała strasznie sponiewierane to najświętsze Ciało, miała tuż przed oczyma wszystkie okropne rany, całując zakrwawione, poranione policzki. Magdalena usiadła podobnie u nóg Jezusa i całowała je.

Mężczyźni tymczasem cofnęli się w zagłębienie, położone niżej na południowo zachodnim stoku Kalwarii, gdzie chcieli uzupełnić przygotowania do pogrzebu i przysposobić, co jeszcze było potrzebne. Kassius z nawróconymi żołnierzami stał w pewnym oddaleniu, w postawie pełnej szacunku. Nie było między obecnymi nieprzychylnych, bo wszyscy porozchodzili się do miasta, pozostali tylko życzliwi Jezusowi i ci tworzyli teraz jakby straż honorową, by nikt niepowołany nie przeszkodził w oddawaniu ostatniej oznaki czci zwłokom Jezusa. Każdy był szczęśliwy, jeśli polecono mu pomóc w czym i wypełniał ochoczo polecenie ze wzruszeniem i pokorą.

Święte niewiasty zajęły się skrzętnie przygotowaniem i podawaniem naczyń z wodą, gąbek, chust, maści i ziół; po spełnieniu jakiej czynności stawały w pogotowiu, bacząc uważnie, czy znowu czego nie potrzeba. Były między niewiastami Maria Kleofy, Salome i Weronika; Magdalena nie odchodziła na krok od Najśw. ciała. Maria Helego, starsza siostra Najśw. Panny, sędziwa już matrona, siedziała opodal na wale, przypatrując się cicho wszystkiemu. Jan, czynny na wszystkie strony, był niejako pośrednikiem między niewiastami i mężczyznami. To pomagał Najśw. Pannie i niewiastom, to znowu potem mężczyznom przy właściwym przysposobieniu ciała. Na wszystko miał oko. Niewiasty trzymały skórzane worki dające się otwierać i składać na płask, obok na ognisku stało naczynie z ciepłą wodą, Podawały na przemian Maryi i Magdalenie czarki z czystą wodą i świeże gąbki, a otrzymane, wyciskały do worków; zdaje mi się, iż to były gąbki, owe zwitki, z których widziałam zużytą wodę wyciskać.

Przy całej niewymownej boleści, jaka ściskała w tej chwili serce Najśw, Panny, moc jednak niezwykła ożywiała Ją i pobudzała do działania.*) Boleść Jej i miłość nie dały Jej pozostawić ciała Jezusa w takim zeszpeceniu i sponiewieraniu, wiec zaraz zaczęła skrzętnie oczyszczać je i obmywać. Najpierw rozpięła ostrożnie z pomocą innych koronę cierniową i zdjęła ją Jezusowi z głowy. Niektóre ciernie musiano tym czasem obciąć, by przy zdejmowaniu korony nie rozdzierać na nowo ran Najśw. głowy. Położono korony na ziemię koło gwoździ; pozostałe w głowie długie kolce i drzazgi powyciągała Maryja ostrożnie okrągłymi, żółtymi, sprężynowymi obcążkami*) i ze smutkiem głębokim pokazywała je współczującym przyjaciołom. Wydobyte ciernie składano obok korony; część ich zapewne rozebrali zaraz obecni między siebie na pamiątkę.

Oblicze Jezusa zdjętego z krzyża, było nie do poznania, zeszpecone krwią i ranami; rozczochrane włosy na głowie i brodzie pozlepiane były krwią. Maryja zmyła mokrymi gąbkami oblicze i głowę, i zebrała z włosów zaschłą krew. Przy zmywaniu coraz jawniej pokazywało się jak okrutnie poraniony był Jezus, więc coraz większe współczucie ogarniało obecnych na widok każdej pokazującej się rany; z nadzwyczajną starannością i pieczołowitością załatwiała Maryja tę smutną czynność. Gąbką i chusteczką wilgotną, nawiniętą na palce prawej ręki, wymywała zaschłą krew z ran głowy, z zapadłych oczu, z nosa i uszu, poczym nawinąwszy szmateczkę mokrą na palec wskazujący, wymyła wpół otwarte usta Jezusa, język, zęby i wargi.

Przerzedzone włosy na głowie przyczesała i rozdzieliła na trzy części*) Nasuwa się tu następujące spostrzeżenie. Świątobliwa Katarzyna, opisując osoby historycznie najważniejsze, nie zapominała zwykle dodać, na ile części one swe włosy rozczesywały. Zdawała się kłaść szczególny nacisk na te n.p. słowa: “Ewa rozczesywała włosy na dwie części, Maryja na trzy części.” Nie zdarzyła mi się jakoś sposobność dowiedzieć się, jakie znaczenie przywiązywała opowiadająca do tych szczegółów, a szkoda, bo zapewne objaśniłoby to nas nie mało, jak nieraz sposób noszenia włosów miał związek z poczynionymi ślubami, ofiarami, żałobą, święceniami itd.

Tak np. mówiła o Samsonie: “Włosy miał długie, bujne, żółtawe, zwinięte w siedem warkoczy w koło głowy jak hełm. Na czole i na skroniach zwieszały się warkocze puszysto jakby woreczki. Siła jego ogromna nie leżała we włosach jako takich, lecz jako świadkach jego świętego ślubu, do którego zobowiązał się noszeniem tych warkoczy. Siły, przywiązane do tych siedmiu warkoczy, lub loków, przeobrażały siedem darów Ducha świętego. Musiał już na dobrze złamać ślub i wiele łask stracić, kiedy dał sobie obciąć odznakę złożonego ślubu. Nie widziałam, by Dalila obcięła mu wszystkie włosy; zdaje mi się, że zostawiła mu kosmyk nad, czołem. To też nie odjął Bóg Samsonowi łaski skruchy i pokuty. Ciężko żałował za grzechy i pokutował, aż odzyskał swą moc dla zagłady nieprzyjaciół. Życie Samsona jest życiem proroczym, typowym. środek zaczesała w tył, a dwie części na oba boki, zaczesawszy je gładko poza uszy.

Oczyściwszy tak głowę ucałowała Najśw. Panna policzki Jezusa i zakryła je chustą, poczym zaczęła obmywać szyję, barki, piersi i plecy świętego ciała, dalej ręce i porozdzierane, zakrwawione dłonie. Teraz dopiero pokazało się, jak strasznie skatowane było ciało Jezusa. Wszystkie kości piersiowe, wszystkie tkanki były porozciągane, powykrzywiane i jak stężałe. Na barkach, które dźwigały ciężki krzyż, widać było ogromną głęboką ranę, druga taka widniała na prawym boku, rozdartym szeroko włócznią; na lewym boku była malutka ranka, pochodząca także od włóczni, która przeszła na wylot przez całe ciało.

W ogóle cała górna część ciała pokryta była sińcami, guzami i ranami, a każdą ranę obmywała i oczyszczała Maryja jak najstaranniej. Magdalena, to klęczała z drugiej strony, pomagając Jej, to znów przypadała do nóg Jezusa, obmywając je po raz ostatni więcej łzami niż wodą i osuszając własnymi włosami.

Tak obmyła Maryja i oczyściła z krwi zeschłej głowę i górną część ciała Jezusa, a Magdalena nogi. Najświętsze ciało wyglądało teraz sino białe, połyskujące jak przekrwione mięso. Tu i ówdzie widać było ciemniejsze plamy od zastałej pod skórą krwi, miejscami skóra była zdarta i widniało żywe mięso. Najświętsza Panna okrywszy obmyte już członki, wzięła się powtórnie do namaszczania wszystkich ran, począwszy od głowy. Święte niewiasty klęczały przed Nią i podawały Jej na przemian puszki z wonnościami, a Matka Boża nabierała palcem wielkimi wskazującym prawej ręki czy to maści, czy inne wonności, zapełniała tym rany Jezusa i pomazała je; włosy polała Mu wonnym olejkiem. Ująwszy w lewą rękę obie ręce Jezusa, całowała je najpierw ze czcią, poczym wypełniła szerokie rany na dłoniach, porobione gwoździami, kosztowną maścią: tą maścią wypełniła także otwory uszne, nosowe i szeroką ranę w prawym boku. Magdalena głównie zajęła się świętymi nogami Jezusa, osuszała je, namaszczała i na nowo skrapiała obfitymi łzami. Chwilami przykładała do nich swą twarz zbolałą i klęczała tak, cicho, bez ruchu.

Namaściwszy tak wszystkie rany, owinęła Maryja głowę Jezusa w opaski nie ściągając jednak jeszcze poprzedniej zasłony. Przymknąwszy na pół otworzone oczy Jezusa trzymała chwilę na nich swą rękę, potem zamknęła święte usta, a objąwszy z płaczem najdroższe ciało swego Syna, pochyliła oblicze ku świętej Jego twarzy. Magdalena z wielkiej czci i uszanowania, nie zbliżała swego oblicza do twarzy Jezusa, całowała tylko z pokorą Jego nogi.

Józef i Nikodem stali chwilę w pobliżu, szanując tę boleść niezmierną Matki Bożej; wreszcie Jan zbliżył się do Najśw. Panny z nieśmiałą prośbą, by oddała już ciało Jezusa, bo szabat się zbliża i trzeba kończyć przygotowania. Jeszcze raz uścisnęła Maryja serdecznie drogie zwłoki i czułymi słowy pożegnała je. Mężczyźni wzięli najświętsze ciało z łona Matki i ponieśli je na chuście, na której leżało, na dół w owo zagłębienie. Maryja, której boleść, ukojona nieco czułym zajęciem, odżyła na nowo, osłabła i usunęła się na ręce niewiast, zakrywszy głowę. Magdalena zaś, jak gdyby kto porywał jej jedynego Oblubieńca, rzuciła się naprzód z wyciągniętymi rękami, lecz po chwili oprzytomniawszy, powróciła do Najśw. Panny.

Najświętsze Ciało Jezusa ponieśli mężczyźni kawałek w dół Golgoty, gdzie w załomie góry była piękna szeroka, a płaska skała, na której ciało złożono w celu przedsięwzięcia balsamowania. Skała zasłana była wielką siatkowatą chustą, jakby z koronek zrobioną, podobną do tak zwanej chusty głodowej*)

*) Chustą głodową zowią w diecezji monasterskiej wielką, białą, lnianą tkaninę, którą w czasie Postu zawiesza się w kościele na sznurach u sklepienia między chórem a kościołem, lub przed wielkim ołtarzem. Tkanina ta dziergana jest haftami z koronek, przedstawiającymi pięć św. ran Chrystusa, narzędzia męki Jego itp. Chusta taka nastraja poważnie i wzniośle wrażliwe umysły, zachęca i upomina do skromności, umartwienia, powściągliwości i pobożnego rozmyślania, męki. krzyżowej Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. zawieszanej u nas w kościele.

Widząc jako dziecko wiszącą w kościele taką chustę, myślałam zawsze, że to jest ta sama, którą widziałam przy balsamowaniu Jezusa. Zapewne dlatego zrobiona była siatkowało, by przy zmywaniu ciała woda mogła odpływać; obok rozpostarta była druga wielka chusta. Ciało Jezusa złożono na skale na siatkowatej chuście, kilku zaś trzymało nad ciałem drugą chustę, rozpostartą tak, by zwłoki Jezusa zakryte były przed ich oczami. Wtedy Józef i Nikodem przyklękli, rozwinęli ową chustę, w którą przy zdejmowaniu z krzyża owinęli byli Jezusa, od kolan do pasa, przy czym zdjęli także przepaskę biodrową, którą przyniósł Mu przed ukrzyżowaniem Jonadab, siostrzeniec Jego opiekuna Józefa.

Wymyli oni starannie gąbkami brzuch i uda Jezusa, następnie podnieśli najświętsze ciało, wciąż jeszcze przykryte trzymaną zasłoną, na dwóch chustach poprzecznych, podłożonych pod grzbiet i kolana i nie obracając Go, umyli z drugiej strony. Myli zaś tak długo, dopóki woda wyciskana z gąbek nie była zupełnie czystą. W dodatku obmyli jeszcze ciało wodą mirrową, potem złożyli je na powrót i delikatnie z szacunkiem wyprostowali rękoma; środek bowiem ciała i kolana skrzywione były nieco i tak stężały, jak konając osunęło się ciało ku dołowi. Ukończywszy to, podłożyli pod biodra chustę na łokieć szeroką a trzy łokcie długą, wysypali łono Jego pękami ziół, jakie widuję czasem na stołach niebiańskich,*) *)

W bolesnych swych rozmyślaniach doznawała nieraz świątobliwa Katarzyna wewnętrznej pociechy i pokrzepienia, czując się przeniesioną duchem na uroczyste uczty niebiańskie, przedstawiane jej obrazowo; z dziecinną radością opisywała wtenczas cudowną, zachwycającą zastawę stołów i kosztowność drogocennych naczyń. Opisywała często rodzaj i wygląd podawanych tam ziół, nie pomijając nawet liczby listków i pręcików w kielichach kwiatowych. Wspominała przy tym, nieraz, jak podawano jej tam na złotych talerzykach z błękitną obwódką delikatne jakieś zioła, ustawione gęsto w pęczkach – coś na kształt gorzkiej rzeżuchy lub mirrya nieraz także różne owoce, których spożycie krzepiło ją bardzo w wielkich cierpieniach ducha i ciała.

Przez częstszą obserwację doszedłem do przekonania, że w tych ucztach pocieszających otrzymywała ona jako pokrzepienie i nagrodę swe własne tu na ziemi nabyte umartwienia, zaparcia się i przezwyciężenia pod postacią ziół i owoców, przeobrażających te zasługi, stosownie do formy i kształtu. Tak samo forma, materiał i barwa naczyń miały swoje znaczenie.

– “Pożywania tych potraw” – opowiadała – “nie można właściwie nazwać jedzeniem w znaczeniu zwyczajnym ludzkim, a jednak pokrzepiają ono i nasycają w daleko wyższym stopniu, niż potrawy ziemskie. Za ich spożyciem przechodzi w człowieka cała łaska i siła Boża, której przeobrażeniem i doskonałym wyrazem jest podany owoc.” – Te to zioła przypomniała sobie opowiadająca, ujrzawszy zioła, użyte przy balsamowaniu Jezusa. zastawione na złotych talerzykach z błękitnymi obwódkami, dalej delikatnymi, kręconymi włóknami roślinnymi, podobnymi do szafranu, a to wszystko posypali proszkiem, którego Nikodem przyniósł w puszce, poczym owinęli biodra podłożoną opaską, przeciągnęli jej końce między nogami i związali w pasie, w miejscu, gdzie przypadało spięcie opaski. Następnie namaścili wszystkie rany na lędźwiach, pomazali je wonnościami, nakładli obficie ziół między nogi aż do stóp, i zacząwszy od dołu, poowijali nogi w całuny aż do pasa.

Teraz i przyprowadził Jan znowu Najśw. Pannę i święte niewiasty. Maryja uklękła przy Jezusie i podłożyła Mu pod głowę cienką chustę, otrzymaną od Klaudii Prokli, którą dotychczas miała na szyi pod płaszczem; inne niewiasty nakładły obficie w koło szyi, ramion i głowy aż do policzków Jezusa wonnych ziół, delikatnych włókien roślinnych i nasypały owego proszku, którego przyniósł Nikodem, poczym Najśw. Panna owinęła chustę z tym wszystkim w koło głowy i ramion Jezusa. Magdalena wylała w ranę prawego boku całą flaszeczkę wonnego olejku, niewiasty nakładły wonności do martwych rąk, koło nóg i pod nogi.

Następnie mężczyźni wypełnili wonnościami pachy, obłożyli nimi jamę sercową, całe ciało obłożyli wonnymi ziołami, gdzie tylko było miejsce; zdrętwiałe ręce Jezusa złożyli na krzyż na łonie, poczym owinęli ciało od dołu aż pod pachy w wielką, białą chustę, jak to się nieraz zawija dzieci. Pod pachę prawego ramienia wsunęli koniec szerokiej opaski i owinęli tą opaską całe najświętsze Ciało od głowy do nóg raz koło razu, unosząc je delikatnie rękami; zwłoki przybrały teraz kształt lalki, owiniętej w pieluchy. Wreszcie położyli zwłoki Jezusa na ukos na wielkiej chuście, sześć łokci długiej, kupionej przez Józefa z Arymatei i zawinęli je w nią tak, że dwa końce zachodziły na piersi, jeden od nóg, drugi przez głowę, zaś dwa drugie końce owijały ciało na poprzek.

Skończywszy tę smutną robotę, otoczyli wszyscy Ciało Jezusa i uklękli w koło, by się z nim pożegnać. Wtem oczom ich przedstawił się cud, wzruszający ich do głębi. Oto na wierzchniej chuście, okrywającej zwłoki, odbił się obraz najświętszego Ciała Jezusa z wszystkimi ranami i bliznami. Zdawało się, że Jezus wdzięczny, chce wynagrodzić im ich życzliwe starania i smutek po Nim, pozostawiając im Swój wizerunek, cudownie odbity poprzez wszystkie całuny. Z płaczem i jękiem rzucili się wszyscy do ściskania najświętszego Ciała i całowali ze czcią cudowny wizerunek. Zdumieni wielce, rozwinęli na powrót chustę, i oto zdumienie ich wzrosło jeszcze, gdy ujrzeli, że pod spodem wszystkie całuny są czyste zupełnie, a tylko na wierzchniej chuście odbiła się postać Pana.

Część chusty, na której leżało święte Ciało, nosiła odbity wizerunek grzbietu całego, część zaś, okrywająca Jezusa z wierzchu, nosiła ślady całej przedniej części ciała, trzeba ją było jednak dopiero składać na powrót rogami, tak jak owinięty był w nią Jezus, by móc ujrzeć całą postać. Nie było na chuście śladu np. krwawiących się ran, bo całe ciało obłożone było grubo wonnościami i owinięte całunami. Był to wizerunek cudowny, świadectwo twórczej, powołującej do bytu Boskości w ciele Jezusa.

Znane mi było wiele szczegółów z późniejszych losów tej świętej chusty, ale już nie potrafię złożyć tego w porządną całość. Po zmartwychwstaniu dostała się ta chusta wraz z innymi w posiadanie przyjaciół Jezusa. Jednemu z nich wydarto ją raz, gdy niósł ją pod pachą. Długi czas była w posiadaniu chrześcijan w różnych miejscowościach i doznawała czci wielkiej; dwa razy przechodziła w ręce żydowskie, ale wnet wracała do chrześcijan. Raz widziałam, jak wybuchła sprzeczka o nią, wśród której wrzucono ją w płomień na spalenie, ale chusta cudownie uniosła się z płomieni w powietrze i opadła w ręce pewnego chrześcijanina.

Za łaską Bożą utworzyli święci mężowie przez przykładanie rąk wśród modłów trzy odbitki, a to z całej tylnej części i złożonych kawałków, przedniej części. Odbitki te, powstałe przez dotknięcie i uświęcone w zbawiennej intencji uroczyście przez Kościół, były od dawna przyczyną wielkich cudów. Oryginał, uszkodzony już trochę, porozdzierany w niektórych miejscach, widziałam raz w posiadaniu chrześcijan niekatolików w Azji. Nazwę miasta tego zapomniałam; leży ono w jakimś wielkim kraju w pobliżu ziemi św. Trzech Królów. W widzeniach o tej chuście wmieszane były, jakieś szczegóły o Turynie i Francji, o papieżu Klemensie I i o cesarzu Tyberiuszu, który umarł w pięć lat po ukrzyżowaniu Chrystusa; ale wyszło mi to wszystko z pamięci.

http://pasja.wg.emmerich.fm.interiowo.pl/zycie_jezusa172.htm

************

Odwaga Józefa z Arymatei

dodane 2003-04-02 13:19

Motywy Drogi Krzyżowej w sztuce

Zdjęcie z krzyża jest jednym z najczęstszych motywów pojawiających się w sztuce od średniowiecza. Na żadnym z tych obrazów nie mogło zabraknąć tego, któremu Piłat podarował Ciało Jezusa – Józefa z Arymatei.

Był bogaczem i członkiem Wysokiej Rady, która skazała Chrystusa. Nie potrafił Mu jednak pomóc, nie odważył się przeciwstawić arcykapłanom. Może czuł wyrzuty sumienia, może wydawało mu się, że nie zrobił wszystkiego co mógł? W każdym razie odważył się pójść do Piłata, by prosić go o wydanie Ciała Jezusa. Sprawa wcale nie była tak oczywista. Skazańców zwykle zostawiano na krzyżu, by ich widok odstraszał żyjących. Ich ciała stawały się łupem sępów. Piłat przystał jednak na prośbę Józefa z Arymatei (starożytne Ramathaim koło Lyddy, dziś Rentis na płn.-zach. od Jerozolimy).
Józef, choć ukrywał to, że był uczniem Jezusa, nie zawahał się umieścić Ciało Zbawiciela w grobie, który wcześniej wykuł w skale dla siebie.
Na obrazach przedstawiających zdejmowanie Chrystusa z krzyża wyróżnia się często atrybutami bogactwa – kosztownymi szatami, pierścieniami. Przykładem może być choćby średniowieczny obraz flamandzkiego malarza Petrusa Christusa.
Czasem Józef, jak na obrazie Albrechta Dürera niesie w rękach dzban z wonnościami, którymi namaścił Jezusa.
Według legendy Józef z Arymatei ewangelizował potem Anglię i przywiózł tam św. Graala – kielich, który miał być użyty podczas Ostatniej Wieczerzy. Poszukiwanie św. Graala przez rycerzy króla Artura stało się popularnym motywem średniowiecznych eposów rycerskich. Św. Józefa z Arymatei przedstawiało się więc czasem z kielichem w ręku.

http://liturgia.wiara.pl/doc/419041.Odwaga-Jozefa-z-Arymatei

**********

Święty Nikodem
Święty Nikodem O Nikodemie posiadamy skąpe wiadomości, pochodzące jednak wprost z Ewangelii. Pisze o nim św. Jan Apostoł. Nazywa on go “dostojnikiem żydowskim”. Na ten tytuł Nikodem zasłużył sobie zapewne majątkiem, pochodzeniem i wpływami, jakimi się cieszył wśród starszyzny żydowskiej. Należał on do stronnictwa faryzeuszów (J 7, 45-52; 19, 39-42) – patriotów żydowskich, wyróżniających się przywiązaniem do ojczyzny i wiary. Zaraz na początku publicznej działalności Pana Jezusa Nikodem zainteresował się Jego osobą i nauką. Cuda, których był świadkiem, dawały mu gwarancję, że ma do czynienia z człowiekiem niezwykłym, co najmniej z prorokiem. Zaintrygowany, bał się jednak jawnie opowiedzieć za Nim. Dlatego przybył do Jezusa w nocy o umówionej z Nim porze. Dialog, jaki wówczas przeprowadził Nikodem z Panem Jezusem, należy do najpiękniejszych kart Ewangelii (J 3, 1-22).
Kiedy Sanhedryn (najwyższa rada żydowska) wydał na Jezusa wyrok śmierci bez przeprowadzenia nad Nim formalnego sądu, Nikodem stanowczo zaprotestował przeciw takiemu postępowaniu: “Czy prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni?” (J 7, 49-52). Ta odważna obrona musiała zaskoczyć Sanhedryn. Dlatego niektórzy odezwali się z przekąsem: “Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei”. Nikodem jednak musiał mieć oparcie także u innych, skoro wówczas nie uchwalono niczego przeciwko Chrystusowi, bo wszyscy “rozeszli się – każdy do swego domu”.
Najodważniej Nikodem wystąpił z okazji pogrzebu Jezusa. Gdy wszyscy Apostołowie uciekli (poza św. Janem, który Mu towarzyszył aż do śmierci krzyżowej), Nikodem zakupił sto funtów kosztownych olejków i wraz z Józefem z Arymatei zabrał się do namaszczenia ciała Pana Jezusa: “Przybył także Nikodem; ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania” (J 19, 39-40).
Ówczesny funt odpowiadał wadze 325 gramów. Nikodem przyniósł więc ponad 30 kilogramów zakupionych wonności, aby zabezpieczyć ciało Pana Jezusa od zepsucia. Był to piękny i bardzo kosztowny gest dla Zbawiciela.

Święty Nikodem Nikodem miał przyjąć chrzest z rąk świętych Piotra i Jana. Poniósł śmierć męczeńską z rąk Żydów. Pochowany został w Kefaz-Gamla. Na początku XX w. znaleziono tu szczątki bazyliki świętych Szczepana i Nikodema.

W ikonografii św. Nikodem przedstawiany jest przeważnie razem z Józefem z Arymatei w scenie zdjęcia z krzyża.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-31b.php3

*************

Zobacz także:
Ponadto dziś także w Martyrologium:
We Frygii, w Azji Mniejszej – św. Paulina, biskupa Trewiru. Pisali o nim z pochwałami święci Hilary z Arles oraz Atanazy Aleksandryjski. Podobnie jak oni był mężnym obrońcą prawowierności w obliczu niebezpieczeństwa ariańskiego. Szczególnie energicznie bronił wyznania nicejskiego na synodzie w Arles. Skazany przez cesarza Konstansa na wygnanie, przenoszony był z kraju do kraju. Znękany tymi przeżyciami, zmarł w roku 358.

W Lhidisfarne, w Anglii – św. Aidana, biskupa i opata. Był mnichem w Hy, gdy św. Oswald zwrócił się do opactwa o przysłanie misjonarzy. Konsekrowany na biskupa, wzorowo współpracował z królem i związał się z nim więzami przyjaźni. Był też inicjatorem życia zakonnego w królestwie Nortumbrii. Zmarł w roku 651. Piękne świadectwo wystawi mu później Beda Wielebny.

oraz:

św. Amata, biskupa w Nusco (+ 1093); św. Bonajunkty, wyznawcy (+ 1257); św. Optata, biskupa (+ pocz. VI w.)

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-31b.php3

 

**********************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ

*********

Benedykt XVI: Prawda, miłość i dobroć oczyszczają

KAI / psd

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)

Prawda, miłość i dobroć, pochodzące od Boga, oczyszczają człowieka i spotykają się dzięki Słowu, które wyzwala z “zaniku pamięci” świata, który nie myśli już o Bogu – powiedział Benedykt XVI w kazaniu podczas Mszy św. 30 sierpnia w rzymskim kościele Campo Santo Teutonico. Przybyli na nią członkowie Kręgu Uczniów Ratzingera i Nowego Kręgu Uczniów, którzy w dniach 27-30 bm. wzięli udział w swym dorocznym spotkaniu w międzynarodowym centrum Mariapoli w Castel Gandolfo. Tym razem obradowano na temat: “Jak mówić dzisiaj o Bogu? Kryzys wiary w Europie”.

 

Wraz z papieżem-seniorem liturgię sprawowali m.in. kardynałowie: Kurt Koch – przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan i Christoph Schönborn – arcybiskup Wiednia.

W kazaniu, wygłoszonym po niemiecku, Benedykt XVI oparł się na czytanym w tę niedzielę fragmencie Ewangelii św. Marka. Przypomniał, że dokładnie 3 lata temu, też na spotkaniu Kręgu, czytany był ten sam urywek i kard. Schönborn, który głosił wówczas homilię, zapytał: “Czy nie należałoby być oczyszczonym z zewnątrz, a nie tylko od wewnątrz? Czy zło pochodzi jedynie ze środka czy może też z zewnątrz?”. Papież-senior wezwał, aby nie zapominać odpowiedzi, jakiej udzielił wtedy arcybiskup wiedeński, ale uznał też za bardzo ciekawe samo pytanie. I właśnie na tamtej odpowiedzi skupił swe obecne rozważania.

“Aby udzielić właściwej odpowiedzi, należy rozszerzyć to pytanie i uwzględnić nie tylko ten fragment Ewangelii, ale całą Ewangelię” – wyjaśnił Benedykt XVI. Zaznaczył, że niezbędne jest oczyszczenie się z całej nieczystości zewnętrznej, odpowiedzieć higieną zewnętrzną na te liczne choroby i epidemie, które nam zagrażają. Dobrze jest poczuwać się do tego rodzaju odpowiedzialności za to, co na zewnątrz, aby śmierć nie przeważyła – tłumaczył kaznodzieja. Dodał, że jednak to nie wystarcza, gdyż istnieje jeszcze “epidemia serca”, wewnętrzna, prowadząca do zepsucia i innych brudów, które z kolei popychają człowieka do myślenia wyłącznie o sobie a nie o dobru ogólnym. Tak oto nabiera coraz większego znaczenia, obok kultu, etos, czyli “higiena wewnętrzna” – podkreślił mówca.

Zaznaczył, że prawdziwą siłą oczyszczającą człowieka i jego serce, jest Słowo. “Prawda, miłość i dobroć, które pochodzą od Boga, oczyszczają człowieka i spotykają się dzięki Słowu, które wyzwala z «zaniku pamięci» świata, który nie myśli już o Bogu” – wytłumaczył papież-senior. Zauważył, że “Słowo jest znacznie większe od słów, gdyż to właśnie przez słowa spotykamy Słowo, Jego samego”. “Słowem jest sam Jezus Chrystus a my spotykamy Słowo także w tych, którzy Go odzwierciedlają, którzy ukazują nam oblicze Boga i którzy odzwierciedlają Jego łagodność, pokorę serca, prostotę, serdeczność i szczerość” – stwierdził mówca.

“Niech Pan udzieli nam tej «higieny serca» za pośrednictwem Prawdy, pochodzącej od Boga: oto siła oczyszczenia” – zakończył swe kazanie Benedykt XVI.

W Modlitwie Wiernych zanoszono prośby do Boga m.in. za obecnego papieża Franciszka, aby Pan wspierał go w jego działaniach, zwłaszcza w czasie zbliżającego się Roku Miłosierdzia.

Po Eucharystii Ojciec Święty-senior w przyległych pomieszczeniach poświęcił “Aulę Benedykta XVI”. Przy tej okazji powiedział: “Pobłogosław tę salę w Campo Santo Teutonico; niech ona napełnia miłością i sprawiedliwością wszystkich, którzy znajdą tu wspólnotę. Spraw, aby wszystko, co się w tej auli wydarzy, służyło wzrostowi Twego Kościoła”. Słowa Benedykta XVI przytoczyło Radio Watykańskie.

Rektor Kolegium Teutońskiego w Rzymie ks. Hans Peter Fischer zapowiedział przy okazji, że 18 listopada zostanie w jego murach otwarta Rzymska Biblioteka Josepha Ratzingera-Bendedykta XVI, poświęcona całkowicie życiu i myśli swego patrona jako myśliciela i papieża. Jest to wspólny projekt Rzymskiego Instytutu Towarzystwa im. Görresa, Kolegium Teutońskiego i Instytutu Papieża Benedykta z Ratyzbony. Biblioteka zawiera ponad tysiąc tomów dzieł J. Ratzingera w różnych językach i będzie dostępna dla każdego zainteresowanego jego dorobkiem. Wykład inauguracyjny nt. “Od Biblii do biblioteki: Benedykt XVI i kultura słowa” wygłosi kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury.

Na zakończenie uroczystości w nowej auli z udziałem 40-osobowego Kręgu Uczniów, ich dawny profesor krótko rozmawiał z każdym z nich.

Emerytowany od 1999 roku ks. prof. Joseph Ratzinger – Benedykt XVI wykładał dogmatykę w Augsburgu, a od 1986 roku teologię fundamentalną na uniwersytecie w Pasawie.

Krąg Uczniów Ratzingera (Ratzinger Schülerkreis) istnieje od 1971 r. Jak wspominał w rozmowie z KAI kard. Schönborn, grupa powstała dlatego, że przyszły papież miał w Ratyzbonie zbyt wielu doktorantów i nie był w stanie opiekować się indywidualnie każdym z nich. Dlatego wszyscy spotykali się w co drugą sobotę w seminarium duchownym w Ratyzbonie. Po wspólnej Mszy św. doktoranci przedstawiali swoje najnowsze badania, o których potem wspólnie dyskutowano. “Jeszcze do dziś niektórzy z uczniów prof. Ratzingera dziwią się, jak otwarcie i z jaką intelektualną swobodą dyskutowaliśmy o najbardziej kontrowersyjnych problemach teologii” – powiedział obecny arcybiskup Wiednia.

Z chwilą mianowania ich profesora w 1977 arcybiskupem Monachium, a w cztery lata później przeniesienia go do pracy w Kurii Rzymskiej, grupa spotykała się raz w roku. Od 2005 r., gdy kard. Ratzinger został papieżem, Krąg zbiera się w Castel Gandolfo.

Spotkania te odbywają się zawsze za zamkniętymi drzwiami. Jest to swego rodzaju powrót do czasów, gdy obecny papież-senior prowadził dyskusje w kręgu akademickim, omawiał tematy naukowe, odpowiadał na pytania i sam zadawał pytania. Od 2009 Krąg poszerza się o młodych teologów, głównie z krajów języka niemieckiego, ale są wśród nich także naukowcy z Meksyku, Hiszpanii, Włoch i USA. Podstawowymi warunkami przyjęcia do tego grona jest studiowanie teologii prof. Josepha Ratzingera i znajomość języka niemieckiego.

W ostatnich latach obradowano głównie nad hermeneutyką Soboru Watykańskiego II, nową ewangelizacją i rozumieniem dokumentów soborowych – między tradycją a innowacją. Tematami wcześniejszych spotkań były “Misja wśród narodów: jej usprawiedliwienie i forma dzisiaj” (2009), “Historyczność Chrystusa” (2008) – sprawa bliska Benedyktowi XVI, który podjął to zagadnienie w swojej książce “Jezus z Nazaretu”, a także związki między nauką o stworzeniu a ewolucjonizmem (2006 i 2007) i obraz św. Piotra Apostoła w Ewangelii wg św. Marka. Przed dwoma laty rozważano “Kwestię Boga w kontekście sekularyzacji”, a w ubiegłym roku – “Teologię Krzyża”.

W 2008 Krąg Uczniów powołał do życia Fundację im. Josepha Ratzingera – Papieża Benedykta XVI. Jej kuratorium przewodniczy kard. Ch. Schönborn. Na czele Rady Fundacji stoi były rektor seminarium duchownego w Bambergu ks. Michael Hofmann, a przewodniczącym zarządu jest o. Stephan Otto Horn. Fundacja służy badaniu i krzewieniu teologii “w duchu nauczania prof. Ratzingera” i duchowości papieża. Działa ona za zgodą Benedykta XVI, który na ten cel przekazał fundusz założycielski. W jej ramach utworzono m.in. stanowisko profesora gościnnego na uniwersytecie w Ratyzbonie.

Fundacja składa się z dwóch kręgów: uczniów, liczącego prawie 30 członków oraz młodych doktorantów teologii, spośród których ponad połowa pochodzi z krajów języka niemieckiego, a pozostali – z różnych krajów, od Chile i USA, przez Francję, Rumunię i Grecję po Afrykę. Rzeczniczką tego “kręgu młodych” jest Michaela Hastatter – pastoralistka z uniwersytetu we Fryburgu Bryzgowijskim.

http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3347,benedykt-xvi-prawda-milosc-i-dobroc-oczyszczaja.html

**********

Powstanie pełnometrażowy film o życiu Benedykta XVI

KAI / kn

(fot. Catholic Church (England and Wales) / Foter / CC BY-NC-SA)

Życie Benedykta XVI będzie tematem pełnometrażowego filmu z przeznaczeniem na ekrany kin. Jak poinformowała w Monachium firma “Pantaleon Entertainment AG” dzieło będzie oparte na biografii papieża seniora autorstwa Petera Seewalda, która ma się ukazać w 2016 w niemieckim wydawnictwie “Pattloch-Verlag”. Ma ona zawierać nieznane dotychczas fakty z życia Josepha Ratzingera.

 

Za filmowym projektem stoją producenci: Dan Maag, Marco Beckmann i Matthias Schweighöfer. Ponadto projekt ma wesprzeć były producent filmowy telewizji RTL, Peter Alexander Weckert.

 

Scenariusz filmu powierzono renomowanemu autorowi Johannesowi Betzowi, który znany jest m. in. ze scenariuszy do filmów poświęconych tzw. “aferze” związanej z niemieckim tygodnikiem “Der Spiegel” i prezydentowi Rzeszy Niemieckiej Paulowi von Hindenburgowi. “Życie papieża Niemca Benedykta XVI. do czasu jego historycznego ustąpienia jest wielkim materiałem naszych czasów godnego międzynarodowego filmu przeznaczonego na ekrany kin” – powiedział Maag. Podkreślił, że sam Kościół katolicki, z liczbą ponad 1,2 mld wiernych, jest “gigantyczną grupą celową”.

 

“Producenci filmu pragną opowiedzieć pełną napięcia i wielowątkową historię życia Josepha Ratzingera, która będzie skierowana także do ludzi stojących daleko od Kościoła” – powiedział Maag. Projekt filmu entuzjastycznie wspiera prefekt Domu Papieskiego i sekretarz prywatny papieża seniora, abp Georg Gänswein.

 

Weckert wraz z firmą “Constantin” w 2011 r. jest producentem dokumentalnego filmu “Franciszek i papież”. Opowiada on historię jedenastoletniego rzymianina Francesco, który ze swoim chórem “Pueri Cantores” towarzyszy papieskim liturgiom. Pokazany jest m. in. moment, gdy spełnia się jego wielkie życzenie aby w partii solowej zaśpiewać przed papieżem. Oczami dziecka poznajemy też świat za watykańskimi murami w czasach pontyfikatu Benedykta XVI.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22369,powstanie-pelnometrazowy-film-o-zyciu-benedykta-xvi.html

***********

Rezygnacja Benedykta XVI miała długą historię

KAI / slo 19.04.2015

(fot. shutterstock.com)

W związku z przypadającą dziś 10. rocznicą rozpoczęcia pontyfikatu Benedykta XVI, jego wieloletni sekretarz, abp Georg Gänswein, z pełnym zdecydowaniem broni podjętej w lutym 2013 r. papieskiej decyzji o ustąpieniu z urzędu.

“To była decyzja sumienia, podjęta przed Bogiem, wymagająca wiele odwagi i pokory”, napisał obecny prefekt Domu Papieskiego w gościnnym komentarzu na łamach niemieckiej “Bild am Sonntag”. Jego zdaniem, tę decyzję poprzedziły “długie wewnętrzne zmagania i gorliwa modlitwa“.
Po raz pierwszy abp Gänswein zacytował też słowa, którymi Benedykt XVI uzasadnił w rozmowie z nim swoją spektakularną decyzję. Było to “na długo przed 11 lutego 2013 roku”, a więc dniem ogłoszenia rezygnacji, czym niemiecki papież zaskoczył kardynałów i światową opinię publiczną.
Kilka tygodni wcześniej Benedykt XVI powiedział mu, że “dzisiejsza medycyna jest w stanie przedłużyć fizyczne życie. Ale kiedy rezerw duchowych jest coraz mniej i w końcu zaczyna ich brakować, wtedy jest najwyższy czas wyciągnąć z tego odpowiednie konsekwencje”. Abp Gänswein przyznał, że przez długi czas starał się odciągnąć Benedykta XVI od tej decyzji, ale z dzisiejszego punktu widzenia uważa, że była ona właściwa.
W dwa lata po ustąpieniu papież emeryt znowu ma czas na grę na fortepianie, “najchętniej Mozarta”. Każdy, kto odwiedza Benedykta, lub czasem go spotyka, może się przekonać o jego jasności umysłu, o tym jak bardzo jest “pogodzony z sobą i ze swoim sumieniem”.
Abp Gänswein, który jako prefekt Domu Papieskiego pozostaje w dalszym ciągu sekretarzem papieża emeryta, wyraził też wielkie uznanie dla “serdecznych kontaktów” łączących 88-letniego papieża emeryta i jego następcę, papieża Franciszka.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21900,rezygnacja-benedykta-xvi-miala-dluga-historie.html
***********

Czyste i nieczyste (Mk 7,1-23)

Tekst Ewangelii

Ewangelia według św. Marka (Mk 7,1-23)

1 Καὶ συνάγονται πρὸς αὐτὸν οἱ Φαρισαῖοι καί τινες τῶν γραμματέων ἐλθόντες ἀπὸ Ἱεροσολύμων. 2 καὶ ἰδόντες τινὰς τῶν μαθητῶν αὐτοῦ ὅτι κοιναῖς χερσίν, τοῦτ᾽ ἔστιν ἀνίπτοις, ἐσθίουσιν τοὺς ἄρτους 3 – οἱ γὰρ Φαρισαῖοι καὶ πάντες οἱ Ἰουδαῖοι ἐὰν μὴ πυγμῇ νίψωνται τὰς χεῖρας οὐκ ἐσθίουσιν, κρατοῦντες τὴν παράδοσιν τῶν πρεσβυτέρων, 4 καὶ ἀπ᾽ ἀγορᾶς ἐὰν μὴ βαπτίσωνται οὐκ ἐσθίουσιν, καὶ ἄλλα πολλά ἐστιν ἃ παρέλαβον κρατεῖν, βαπτισμοὺς ποτηρίων καὶ ξεστῶν καὶ χαλκίων [καὶ κλινῶν] – 5 καὶ ἐπερωτῶσιν αὐτὸν οἱ Φαρισαῖοι καὶ οἱ γραμματεῖς· διὰ τί οὐ περιπατοῦσιν οἱ μαθηταί σου κατὰ τὴν παράδοσιν τῶν πρεσβυτέρων, ἀλλὰ κοιναῖς χερσὶν ἐσθίουσιν τὸν ἄρτον; 6 Ὁ δὲ εἶπεν αὐτοῖς· καλῶς ἐπροφήτευσεν Ἠσαΐας περὶ ὑμῶν τῶν ὑποκριτῶν, ὡς γέγραπται [ὅτι] οὗτος ὁ λαὸς τοῖς χείλεσίν με τιμᾷ, ἡ δὲ καρδία αὐτῶν πόρρω ἀπέχει ἀπ᾽ ἐμοῦ· 7 μάτην δὲ σέβονταί με διδάσκοντες διδασκαλίας ἐντάλματα ἀνθρώπων. 8 ἀφέντες τὴν ἐντολὴν τοῦ θεοῦ κρατεῖτε τὴν παράδοσιν τῶν ἀνθρώπων. 9 καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· καλῶς ἀθετεῖτε τὴν ἐντολὴν τοῦ θεοῦ, ἵνα τὴν παράδοσιν ὑμῶν στήσητε. 10 Μωϋσῆς γὰρ εἶπεν· τίμα τὸν πατέρα σου καὶ τὴν μητέρα σου, καί· ὁ κακολογῶν πατέρα ἢ μητέρα θανάτῳ τελευτάτω. 11 ὑμεῖς δὲ λέγετε· ἐὰν εἴπῃ ἄνθρωπος τῷ πατρὶ ἢ τῇ μητρί· κορβᾶν, ὅ ἐστιν δῶρον, ὃ ἐὰν ἐξ ἐμοῦ ὠφεληθῇς, 12 οὐκέτι ἀφίετε αὐτὸν οὐδὲν ποιῆσαι τῷ πατρὶ ἢ τῇ μητρί, 13 ἀκυροῦντες τὸν λόγον τοῦ θεοῦ τῇ παραδόσει ὑμῶν ᾗ παρεδώκατε· καὶ παρόμοια τοιαῦτα πολλὰ ποιεῖτε. 14 Καὶ προσκαλεσάμενος πάλιν τὸν ὄχλον ἔλεγεν αὐτοῖς· ἀκούσατέ μου πάντες καὶ σύνετε. 15 οὐδέν ἐστιν ἔξωθεν τοῦ ἀνθρώπου εἰσπορευόμενον εἰς αὐτὸν ὃ δύναται κοινῶσαι αὐτόν, ἀλλὰ τὰ ἐκ τοῦ ἀνθρώπου ἐκπορευόμενά ἐστιν τὰ κοινοῦντα τὸν ἄνθρωπον. 16 Εἴ τις ἔχει ὦτα ἀκούειν ἀκουέτω. 17 Καὶ ὅτε εἰσῆλθεν εἰς οἶκον ἀπὸ τοῦ ὄχλου, ἐπηρώτων αὐτὸν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ τὴν παραβολήν. 18 καὶ λέγει αὐτοῖς· οὕτως καὶ ὑμεῖς ἀσύνετοί ἐστε; οὐ νοεῖτε ὅτι πᾶν τὸ ἔξωθεν εἰσπορευόμενον εἰς τὸν ἄνθρωπον οὐ δύναται αὐτὸν κοινῶσαι 19 ὅτι οὐκ εἰσπορεύεται αὐτοῦ εἰς τὴν καρδίαν ἀλλ᾽ εἰς τὴν κοιλίαν, καὶ εἰς τὸν ἀφεδρῶνα ἐκπορεύεται, καθαρίζων πάντα τὰ βρώματα; 20 ἔλεγεν δὲ ὅτι τὸ ἐκ τοῦ ἀνθρώπου ἐκπορευόμενον, ἐκεῖνο κοινοῖ τὸν ἄνθρωπον. 21 ἔσωθεν γὰρ ἐκ τῆς καρδίας τῶν ἀνθρώπων οἱ διαλογισμοὶ οἱ κακοὶ ἐκπορεύονται, πορνεῖαι, κλοπαί, φόνοι, 22 μοιχεῖαι, πλεονεξίαι, πονηρίαι, δόλος, ἀσέλγεια, ὀφθαλμὸς πονηρός, βλασφημία, ὑπερηφανία, ἀφροσύνη· 23 πάντα ταῦτα τὰ πονηρὰ ἔσωθεν ἐκπορεύεται καὶ κοινοῖ τὸν ἄνθρωπον.

 

1 Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. 2 I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. 3 Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. 4 I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. 5 Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» 6 Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. 7 Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. 8 Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, ». 9 I mówił do nich: «Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. 10 Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie. 11 A wy mówicie: „Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie” – 12 to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki. 13 I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie». 14 Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! 15 Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. 16 Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!».17 Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o to przysłowie. 18 Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; 19 bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. 20 I mówił dalej: «Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. 21 Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, 22 cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. 23 Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».

 

 

(1) Kontekst historyczno-kulturowy

(1.1) Czystość i nieczystość (M. Majewski)

Rytualna czystość i nieczystość (reprezentowane przez hebr. terminy tahor i tame) jest jednym z głównych tematów Pięcioksięgu. Pojęcie czystości rytualnej jest jednym z tych pojęć hebrajskiej i greckiej Biblii, które są nam najbardziej obce, które konfrontują nas z rzeczywistością inną od nam znanej. Naszej świeckiej kulturze trudno pojąć regulacje zachowań neutralnych moralnie, które umożliwiają bądź uniemożliwiają przystęp do Boga. Jeszcze trudniej pojąc nam koncepcję czystości dotyczącą nie tylko ludzi, ale i przedmiotów, np. naczyń. Uproszczeniem by było jednak stwierdzenie, że prawa rytualne, prawa czystości nie odnoszą się do moralności, nie mają związku z czystością moralną, ze sprawiedliwością. Jest szereg praw, które sprowadzają nieczystość, a są prawami moralnymi: zakaz idolatrii (bałwochwalstwa), morderstwa czy grzechów seksualnych.

Kpł 11-15, Lb 19 i inne teksty Tory opisują to, co zwykło się określać „nieczystością rytualną”. Ta nieczystość wynikała z bezpośredniego lub pośredniego kontaktu z którymkolwiek z licznych procesów naturalnych, jak narodziny dziecka (Kpł 12,1-8), choroby skórne (Kpł 13,1 – 14,32), wycieki z narządów płciowych (Kpł 15), padlina zwierzęca (Kpł 11) i zwłoki ludzkie (Lb 19,1-22). Czas trwania tych nieczystości różni się, podobnie wymagania odnośnie procesu oczyszczenia. Jedno te nieczystości mają wspólnego – są pochodzenia naturalnego, mniej lub bardziej nieuniknionego, niezawinionego, najczęściej nie grzesznego, amoralnego oraz są zwykle czasowe, nie stałe.

14568532411_d310c97e37_o

Z kolei nieczystość wypływająca z grzechu, jest innego rodzaju. To jest „nieczystość moralna”, która wypływa z popełnienia określonych aktów sprzecznych z prawem Izraela, postrzeganych jako zanieczyszczające. To są np. grzechy seksualne (np. Kpł 18,24-29; idolatria (np. 19,31; 20,1-3), rozlew krwi (Lb 35,33-4). Te akty sprowadzają nieczystość, nieczystością moralną, a nie rytualną na: grzesznika, czyniącego (Kpł 18,24), na kraj Izraela (Kpł 18,25.27; Ez 36,17) i na sanktuarium (Kpł 20,3; Ez 5,11). Ta nieczystość wiedzie to wypędzenia ludu z kraju Izraela (Kpł 18,28;  Ez 36,19). Choć czyn grzesznika zanieczyszcza ziemię, kraj, grzesznik nie zanieczyszcza tych, z którym ma fizyczny kontakt, którzy pozostają w jego fizycznym zasięgu. Nie ma tu przenoszenia nieczystości przez kontakt fizyczny, jak przy nieczystości rytualnej. Nie potrzeba oczyszczającej kąpieli po kontakcie z bałwochwalcą, mordercą czy kimś, kto popełnił grzech seksualny. Co więcej, nie ma tu przepisanego rytuału analogicznego do nieczystości rytualnej, który uwalniał by od nieczystości moralnej. Czystość moralną uzyskuje się przez karę, przebłaganie i przede wszystkim przez powstrzymanie się od moralnie nieczystych uczynków. Ponieważ nieczystość moralna nie jest przekazywalna, nie udziela się przez dotyk, nie ma rytualnej praktyki oczyszczenia.

(1.2) Kryteria rozróżnienia „czysty” / „nieczysty” (M. Majewski)

Szukanie racjonalnych uzasadnień przepisów rytualnych (higiena, zdrowie, samokontrola itd.) natrafiało i natrafia na spore trudności. Wiele światła wniosły badania antropologiczne, gdy okazało się, że podobne idee czystości i tabu znajdują się w wielu tradycyjnych społecznościach i służą wyrażeniu różnych hierarchii, akceptowalnych i nieakceptowalnych sposobów zachowania, i wyznaczania granic tożsamościowych wspólnoty, społeczności. Społeczności miały oczywiście różne zbiory zasad czystości i nie można po prostu przyrównywać biblijnych i niebiblijnych zasad, ale pogłębiona analiza socjologiczna jest tu na pewno owocna.

Trzeba zachować dużą powściągliwość wobec interpretacji wyrywkowych, logicznych według naszej współczesnej miary i pasujących tylko w jednym przypadku. Badacze, zwłaszcza egzegeci ulegają niejednokrotnie pokucie podania szybkiego, zwłaszcza praktycystycznego rozwiązania kwestii nieczystości, nie bacząc jak ta kwestia będzie się miała do innych praw rytualnych, oraz nie bacząc na cały symboliczno-rytualistyczno-mityczny język, jakim posługuje się prawo czystości. Przypomina to pozytywistyczne i nowoczesne ujęcia zwyczajów ludowych, w których pełno jest wierzeń, zabobonów, magii, magicznego myślenia, symboliki i tajemnicy. Antropolog Jerzy Wasilewski słusznie pisze: „Zamiast porywać się na tłumaczenie jednego zachowania, trzeba najpierw zrekonstruować cały kosmos takich reguł”. Znaczenie tego co czyste i nieczyste zyskuje pełne brzmienie dopiero wówczas, gdy mamy do czynienia z pełną klasyfikacją całego wszechświata. Gdy system jest widziany w swej totalności, dopiero ujawnia się kryterium czystości, które dotąd pozostawało ukryte.

Wierzenia w skalanie, nieczystość są wytworem zaaprobowanego wspólnego zbioru norm, wyrażają go publicznie i w sposób widzialny. Są sposobem kontroli społeczne i kontroli samego, samej siebie. Okazuje się być rodzajem broni lub narzędzia. Jest to rodzaj religijnej ksenofobii, nie często w takich rozmiarach spotykanej w systemach religijnych innych kultur.

13143582164_2ab40c96c9_o

Wierzenia zbiorowe ucieleśniają się w zasadach zachowania i religijnych rytuałach. Przestrzeganie poszczególnych reguł to po prostu egzemplifikacje działania zasady ogólnej. Poszczególne prawa, choć sformułowane w konkretnej szkole czy konkretnym kontekście, jeśli stają się normą, zasadą – przestają być pochodną władzy pojedynczych umysłów, a stają się częścią procesów tworzących wspólnotę, społeczeństwo. To one chronią prawo i wymuszają odpowiedzialność. Zasady uzależnione są od wizji świata.

I teraz: stosowane w prawie Tory klasyfikacje i podziały są o tyle poprawne, o ile zgodne z zasadami, o ile dobrze wpasowują się w odpowiednie zasady rządzące wspólnotą i jej światem. Tabu muszą zostać usunięte – stłumione lub zapomniane, czyli pokryte świadomym lub nieświadomym zakazem – wszystkie niewygodne obiekty, które łamią zasadę harmonii i stworzenia. Świat dopiero wtedy będzie mógł być uporządkowany i czysty.

Dla Izraelitów czystość w odniesieniu do ołtarza, stołu i łoża przekazywana jest za pomocą jednego wzorca. Prawodawca tworzy porządek świata w oparciu o wzór, który sam stworzył, poemat o stworzeniu świata w Rdz 1. Całość opiera się na założeniu, że istnieje posłuszny regułom wszechświat, a rządzące nim zasady są obiektywne i niezależne od społecznego uprawomocnienia. Raczej to one uprawomocniają religijny i społeczny wymiar życia.

(1.3) Obmycie usuwa nieczystość

Jednym ze sposobów usunięcia nieczystości były obmycia. O ile całościowe obmycie przez zanurzenie usuwało nieczystość w sposób zupełny, o tyle obmycie rąk miało na celu usunięcie częściowej nieczystości rytualnej nabytej np. na targu. Ręce zanurzano w wodzie po nadgarstki lub polewano wodą z czystego naczynia. Faryzeusze mieli też przepisy dotyczące zanurzania naczyń w celu usunięcia ich nieczystości (C. Keener).

8511926983_484f4b7c68_o

(1.4) Tradycja boska a tradycja ludzka

Pierwszy punkt sporu Jezusa z faryzeuszami dotyczy genezy tradycji.  Faryzeusze skrupulatnie przestrzegali nakazów czystości, choć te nie zawsze były nakazem wynikazjącym z Prawa (wydaje się, że niektóre praktyki stosowane w czasach Jezusa mogły mieć swe źródło w kulturze helleńskiej). O ile faryzeusze z czasem zaczęli absolutyzować niektóre nakazy, o tyle Jezus przypomina, że pewne zwyczaje pochodzą od ludzi, a nie od Boga, i nie należy upatrywać się w nich norm obowiązujących bezwzględnie, czyli zawsze i wszędzie.

(1.5) Nakazy czystości jako wyznacznik tożsamości grupy

Drugim punktem sporu jest kwestia tożsamości grupy, która wypełniała dane polecenia Prawa i tradycji. Zasada była prosta: to, jak żyjemy, określa naszą tożsamość. To, jakie przepisy tradycji wypełniamy, określa, kim jesteśmy. I tu już w ramach samego judaizmu sytuacja w czasach Jezusa była skomplikowana, gdyż judaizm tamtych czasów miał wiele odłamów, grup i ulegał wpływom różnic kulturowych. Żydzi Palestyńscy byli w pewnych kwestiach bardziej konserwatywni niż żydzi hellenizowani. Żydzi z Aleksandrii, którzy nie wierzyli w dosłowne przestrzeganie przepisów dotyczących pokarmów (Kpł 11; Pwt 14), znajdowali się w szczególnej pogardzie u swoich konserwatywnych rodaków mieszkających w Egip­cie, z pewnością znaleźliby też niewielu zwolenni­ków w Palestynie. Na tle tego typu sporów Jezus formułuje swoje rozumienie przepisów tradycji, a tym samym określa tożsamość „swojego ruchu”. Nawiązując do do Księgi Kapłańskiej 11, ewangelista pisze: świnie, psy, nietoperze, sowy itd. są teraz „czyste”, tj. nadają się do jedzenia. Tym samym wyraża swe przekonanie co do tożsamości wyznawców Jezusa i uniwersalnego charakteru Ewangelii. Skoro dotychczasowy podział stanowił jedną z głównych barier oddzielających Żydów od pogan (zob. Rz 14), to wypowiedź Jezusa otwiera drogę dla ponadnarodowej i ponadkulturowej wspólnoty stołu (C. Keener).

2374476393_996d0dfc1e_o

(1.6) Nakazy czystości a teologia stworzenia (ks. A. Malina)

„Fundamentem nakazu zachowania czystości było oddzielenie Izraela od innych narodów. Źródłem świętości i czystości był sam Bóg – Święty w znaczeniu zupełnie Inny, który nie należy do stworzenia. On oddzielił Izraelitów od narodów pogańskich, dlatego jego lud powinien odróżniać czyste i nieczyste (Kpł 20,22-26). Nazwanie czegoś „nieczystym” nie kłóci się z dobrocią stworzenia ujmowanego w sensie absolutnym, dlatego zasady czystości i świętości miały charakter relatywny, co wyrażała formuła: „nieczyste jest dla was” (Kpł 11,4-7. 35. 38). Obowiązywały one tylko naród wybrane i stanowiły o jego tożsamości.

Jezus przywraca pierwotne znaczenie rozróżnienia między tym, co jest czyste, a co nieczyste, gdy mówi o sercu człowieka, czyli jego wewnętrznej odpowiedzialności za dobro i zło, za to, co go przybliża do Boga i co go oddala („Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym”). To stan wnętrza człowieka decyduje o jego relacji z Bogiem. Tylko taka nieczystość oddala człowieka od Boga i może być powodem wyłączenia go z kultu. Nauczanie Jezusa przenosi więc akcent z rozróżnień zewnętrznych na decyzje podejmowane aktem woli” (A. Malina, Ewangelia wg św. Marka cz.1 Rozdziały 1,1 – 8,26).

 

(2) Kontekst literacki

(2.1) Paralelizm antytetyczny Mk 6,30 / 7,1 (Benoît Standaert)

Benoît Standaert zwraca uwagę na bardzo podobną formułę wprowadzenia dwóch sekcji rozpoczynających się wersetami 6,30 i 7,1. Ta sama idea (grupa ludzi zbiera się wokół Jezusa), ten sam czasownik (gr. συνάγω), ten sam praesens historicum, ta sama liczba mnoga wskazująca na grupy (uczniowie / faryzeusze i kilku uczonych).

ScreenShot155

Paralelizm polega na wprowadzeniu na tę samą scenę w taki sam sposób dwóch grup, które – jak wiemy z kontekstu – są względem siebie opozycyjne. W ten sposób ewangelista tworzy w opowiadaniu przestrzeń literackiego napięcia, które będzie wymagało jeszcze większej uwagi czytelnika.  To czytelnik będzie musiał rozstrzygnąć i wybrać, która z dwóch pozornie podobnych (tak samo wprowadzonych na scenę) grup jest tą właściwą.

Literacka ironia sięga szczytu, gdy Marek w rozdziale 7 do grupy faryzeuszy i uczonych w piśmie odnosi dwa terminy, które w jego Ewangelii są technicznymi słowami sakramentów chrztu i eucharystii:

  • Mk 7,4 Obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych (obmywanie po grecku to βαπτισμοὺς / βαπτισμός – to samo słowo, które w 1 rozdziale oznacza chrzest w rzece Jordan).
  • Mk 7,5 Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami? (χερσὶν ἐσθίουσιν τὸν ἄρτον dosłownie należy tłumaczyć: biorą chleby nieczystymi rękoma. Termin chleb pojawi się w opisie eucharystii).

Kontrastując dwie grupy, ewangelista sięga po idee najważniejsze: chrzest i eucharystię. Tak jakby chciał nie tylko opowiadać, ale prowokować czytelnika do twórczego czytania i decydowania. Są dwie grupy, są dwie tradycje obmycia / chrztu, są dwa rodzaje chlebów – a ty wybieraj…

ScreenShot157

 

(2.2) Lista etyczna / katalog cnót i wad

  • Lista wykroczeń przeciw tradycji (Mk 7,21-23) to znany w starożytności gatunek literacki (tzw. lista etyczna) zawierający spis wykroczeń i cnót. Podobne listy znajdujemy w świecie żydowskim (Qumran 1Qs 4,9-11; 1QH 12,25; Filon Aleksandryjski, Ofiara Abla i Kaina 32), greckim (pisma stoików) i chrześcijańskim (Gal 5,19-21; kol 3,5-8; 1 Pt 4,3).
  • W większości powyższych przypadków lista ma budowę antytetyczną: czynom złym przeciwstawione są zawsze czyny dobre (zob. listy u św. Pawła). Do dziś otwartym pytaniem jest, dlaczego Marek w swojej liście zrezygnował z pozytywnego aspektu i skupił się tylko na negatywnym.
  • Marek wprowadza do swojej listy etycznej inne ciekawe rozróżnienie: liczbą mnogą określa te czyny, które widoczne są na zewnątrz (złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa), zaś liczbą pojedynczą – te postawy, które ukrywają się w sercu człowieka (chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota). Takie rozróżnienie na poziomie gramatyki przygotowuje czytelnika do Jezusowej reinterpretacji zasad czystości w oparciu o kryterium zewnętrzne / wewnętrzne.
  • „Starożytne wykazy cnót odwołują się do hellenistycznej terminologii moralnej, podobnie jak przedtem literatura judeohellenistyczna (np. lista i umówienie cnót u Pseudo-Fokylidesa). Wyliczenia cnót i wad miały długą tradycję, począwszy od popularnej u Platona listy czterech cnót kardynalnych [przejętej później przez starożytne chrześcijaństwo], która pojawiała się pierwszy raz u Ajschylosa (Siedmiu przeciw Tebom, 610). Wyliczenia takie występowały w literaturze filozoficznej i popularnej. Występowały w wykładzie filozofii i przy charakteryzowaniu rządzących, wymagań stanu, w kontekście pochwał i nagan, a nawet w astrologii. Obecne są też w źródłach literackich, w manuskryptach i na inskrypcjach” (M. Wojciechowski, „Wpływy greckie w Biblii”)

 

Antystenes
Marek Aurelisz na koniu
Marek Aureliusz - statua
Marek Aureliusz
Marek Porcjusz Kanot
Seneka (rysunek Rubensa)
Seneka
Śmierć Seneki
Zenon z Kition
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przedstawiciele starożytnego stoicyzmu, greccy twórcy list etycznych

 

(3) Kontekst teologiczny

(3.1) Teologia żydowska

  • Szkoła Szammaja mówiła, że zewnętrzna strona kielicha powinna być umyta nawet, gdy wnętrze jest brudne, szkoła Hillela zgadzała się z tym, co powiedział Jezus – ważniejsze jest umycie go wewnątrz.
  • Wedle tradycji żydowskiej człowiek powinien dziękować Bogu za wszystkie dary, które od Niego otrzymuje podczas spożywania posiłku. Modlitwa po posiłku wynika z Tory, zaś odmawiana przed z nakazów Miszny. Gdy modlono się nad kielichem, w którym było wino wychwalano Boga za jego dzieło stwórcze. Spożywanie było nierozerwalnie połączone z błogosławieniem Boga – kto nie jadł ten nie błogosławił. [Ewangelia nie mówi o tym wprost, ale Jezus w swoim nauczaniu może przedkładać ten duchowy wymiar, nad fizyczne mycie naczyń. Ewangelista słowami: Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, pokazuje że ten wymiar został gdzieś zatracony.]

(3.2) Ojcowie Kościoła

  • Nieraz, mówi on [pewien Żyd], gdy wierzyciele trafiali na upartych dłużników, którzy mogli, lecz nie chcieli zwrócić pożyczki, ofiarowali należność na rzecz biednych, dla których każdy, kto chciał się podzielić swoimi zasobami, wrzucał do skarbony (por. Mk 12, 43; Łk 21, 1) tyle, na ile go stać. Czasem, więc mówili swoim dłużnikom we własnym języku: „karbon”, to znaczy darem twój dług; z pobożności bowiem ku Bogu ofiarowałem go na rzecz ubogich. Wtedy dłużnik rozumiejąc, że już nie ludziom, lecz Bogu i swojej ku Niemu pobożności jest winien, był niejako zmuszony oddać dług nawet wbrew swej woli, już nie wierzycielowi, lecz Bogu na rzecz ubogich i w imieniu wierzyciela. Sposób postępowania wierzyciela z dłużnikiem stosowali niektórzy synowie względem swoich rodziców. Powiadali im: „To, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ojcze lub matko, wiedz, że wskutek „karbon” weźmiesz z daru należnego poświęconym Bogu ubogim (Mk 7, 11). Rodzice słysząc, że to, co mieli otrzymać, jest poświęconym Bogu „karbon”, nie chcieli już tego brać od swoich synów, choćby nawet bardzo potrzebowali koniecznych do życia środków. […] Tę zatem tradycję gani Zbawiciel, ponieważ nie była ona zdrowa, lecz sprzeciwiała się przykazaniu Bożemu. Bóg bowiem mówi: „Czcij ojca twego i matkę twoją (Wj 20 ,12). Orygenes.

Opracowanie:
Kontekst historyczno-kulturowy: Marcin Majewski
Kontekst literacki: Michał Wilk
Kontekst teologiczny: ks. Mateusz Wyrzykowski

http://www.orygenes.pl/czyste-i-nieczyste-mk-71-23/

 

*********

O autorze: Słowo Boże na dziś