Środa, 26 sierpnia 2015 r. – NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY CZĘSTOCHOWSKIEJ

Różaniec

Trzeba przyłożyć ucho do tego miejsca. Trzeba usłyszeć echo życia całego narodu w Sercu jego Matki i Królowej! A jeśli bije ono tonem niepokoju, jeśli odzywa się w nim troska i wołanie o nawrócenie, o umocnienie sumień, o uporządkowanie życia rodzin, jednostek, środowisk, trzeba przyjąć to wołanie.

Jan Paweł II 4 czerwca 1979 r.

 

NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
CZĘSTOCHOWSKIEJ – UROCZYSTOŚĆ

PIERWSZE CZYTANIE (Prz 8,22-35)

Maryja stolicą mądrości

Czytanie z Księgi Przysłów.

Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, przed swymi czynami, od dawna, od wieków jestem stworzona, od początku, nim ziemia powstała.
Jestem zrodzona, gdy jeszcze bezmiar wód nie istniał ani źródła, co wody tryskają, i zanim góry stanęły. Poczęta jestem przed pagórkami, nim ziemię i pola uczynił, początek pyłu na ziemi.
Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej otchłani umacniał, gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię. Ja byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, znajdując radość przy synach ludzkich.
Więc teraz, synowie, słuchajcie mnie, szczęśliwi, co dróg moich strzegą. Przyjmijcie naukę i stańcie się mądrzy, pouczeń moich nie odrzucajcie. Błogosławiony ten, kto mnie słucha, kto co dzień u drzwi moich czeka, by czuwać u progu mej bramy, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana.

Oto słowo Boże.

albo:

PIERWSZE CZYTANIE (Iz 2,2-5)

Góra świątyni Pana

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pana stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki.
Wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: „Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana do świątyni Boga Jakuba. Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami. Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pana z Jeruzalem”.
On będzie rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny.
Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w światłości Pana.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 48,2-3.9-11.13-15)

Refren: Tyś wielką chlubą naszego narodu.

Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały *
w mieście naszego Boga.
Święta Jego góra, wspaniałe wzniesienie, *
radością jest całej ziemi.

Cośmy słyszeli, to zobaczyliśmy *
w mieście Pana Zastępów,
w mieście naszego Boga; *
Bóg je umacnia na wieki.

Rozważamy, Boże, Twoją łaskawość *
we wnętrzu Twojej świątyni.
Jak imię Twe, Boże, tak i chwała Twoja +
sięga po krańce ziemi. *
Prawica Twoja pełna jest sprawiedliwości.

Obejdźcie dokoła Syjon, *
policzcie jego wieże.
By powiedzieć przyszłym pokoleniom, *
że Bóg jest naszym Bogiem na wieki.

DRUGIE CZYTANIE (Ga 4,4-7)

Bóg zesłał swojego Syna zrodzonego z niewiasty

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów.

Bracia:
Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Łk 1,28)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą,
błogosławionaś Ty między niewiastami.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 2,1-11)

Wesele w Kanie Galilejskiej

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”.
Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja”.
Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Pośrednictwo Maryi

To Maryja wyprosiła u Jezusa ten pierwszy cud, jaki dokonał się podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Dlatego Kościół już od pierwszych wieków czci Ją jako pośredniczkę łask. Modlimy się przez pośrednictwo Matki Bożej, przedstawiając Jezusowi nasze intencje. Szczególnym miejscem działania Boga jest już od wieków Sanktuarium Jasnogórskie. Tłumy pielgrzymów i łaski, jakie wielu z nich otrzymuje w tym miejscu, świadczą o tym, że Maryja tak jak w Kanie Galilejskiej, tak i teraz z troską spogląda na potrzeby ludzi i wyprasza u swojego Syna potrzebne łaski.

Maryjo, nasza Matko, oto zwracam moje spojrzenie w kierunku Twojej Jasnogórskiej Ikony. Modlę się za nasz naród, za moją rodzinę, parafię i wspólnotę. Wypraszaj dla nas wszelkie potrzebne łaski.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

 

___________________________________

modlitwa-w-drodze-15-b-512x250

Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3

Pierwszy cud Jezus uczynił na prośbę swojej Matki. Właściwie nawet nie na prośbę, a delikatne wskazanie problemu, kłopotu nowożeńców. Maryja przedstawia Synowi sytuację wymagającą pomocy, bez nacisku, ale z pełnym  zaufaniem, skoro mówi do sług: uczyńcie wszystko, co wam powie.

Żeby goście weselni mogli spróbować wspaniałego wina, najpierw trzeba było napełnić stągwie wodą. Praca mozolna, może wydawała się też niepotrzebna, a jednak konieczna. Jezus zaprasza nas do współpracy. Sam może wszystko uczynić, ale chce naszego wkładu. Czasem będzie to dłuższy wysiłek, praca, której celu na razie nie widzimy. Potrzeba zaufania i cierpliwości, żeby doświadczyć przemiany.

Wzruszająca jest troska Maryi nie tylko o sprawy duchowe, wzniosłe, ale o zwykłą ludzką radość, o niezakłócone przeżywanie święta dwojga zakochanych i ich bliskich. Kiedy zatroszczysz się o obecność Jezusa i Maryi w twoim życiu, nie tylko w wyznaczonej przestrzeni kościoła czy czasu modlitwy, ale w codzienności, mogą dziać się cuda.

Maryja nie zastępuje Jezusa, nie przesłania Go sobą. Ona zawsze prowadzi do Niego.

_________________________________________________________

Na dobranoc i dzień dobry – J 2, 1-11

Na dobranoc
wydrukuj

Mariusz Han SJ

 

(fot. gadl / Foter / CC BY-SA)

Opowiadanie pt. “Dzięki Bogu”
Wybitny kompozytor – Feliks Nowowiejski, znany jako autor muzyki do “Roty” i śpiewanego w szkołach “Hymnu Bałtyku”, oddawał się z pasją improwizacjom organowym. Czynił to w latach między wojnami, podczas niedzielnych nabożeństw, w jednym z poznańskich kościołów.

 

Zebrani wierni, po każdym takim występie, nie szczędzili aplauzu wielbionemu muzykowi, a wtedy Nowowiejski podnosił się zza organowego pulpitu, stawał przed tłumem, wznosił ręce i mówił : – Nie mnie dziękujcie, Bogu dziękujcie, że mi dał taki talent.

 

Refleksja
Podziękowanie za otrzymany dar to nie tylko kwestia kultury, ale przede wszystkim postawy serca, która zawsze ma za co dziękować Panu Bogu. Powinniśmy Mu dziękować za każdy dzień, kiedy dam nam nasze życie i innych ludzi wokół nas. Nie zostaliśmy bowiem stworzeni sami, ale we wspólnocie. Naszym obowiązkiem jest współtworzenie ludzi dobrej woli, aby każdym dniem chwalić Pana…

 

Przez całe życie odkrywamy siebie. Rozwijając nasze talenty służymy nie tylko sobie, ale także innym ludziom. Dzięki temu stajemy się jeszcze lepszym “winem”, które każdy chce “pić”. Aby smak tego wina był dobry, potrzeba nam czasu. Tylko w ten sposób rozwijamy nasze zdolności i umiejętności, które wsparte pracą i systematycznością dają “smak” naszemu życiu, ale tez i tych, którzy sa wokół nas. Dlatego zachęcani jesteśmy do tego, aby być “dobry winem”, które smakuje w dzień i w nocy…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego warto dziękować Bogu za to, co jest?
2. Jak codziennie chwalić Boga?
3. Na czym polega odkrywanie siebie?

 

I tak na koniec…
Wszelkie niezadowolenie z tego, czego nam brak, płynie z braku wdzięczności za to, co posiadamy (Daniel Defoe)

 

ZAPLUTY

(J 2,1-11)
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

 

Tyle już kazań powiedziano na temat tego fragmentu i tyle napisano komentarzy, że słysząc czy widząc już pierwsze wyrazy możemy wpaść na genialny pomysł: to już znam i nie będę już tego słuchał. To jest jedna z największych przeszkód w słuchaniu Boga – gdy już nic mnie nie zaskoczy i sam nawet wiem lepiej, co On chce mi w tym słowie powiedzieć. Dziękuję Bogu, że mi wciąż przypomina o tym, żebym  nie właził w tę rutynę, choć mi tak tam jest po drodze i leń mój nie pozwala mi na odkrywanie coś nowego. Chcę z wami podzielić się krótką refleksją, która dziś mnie jakoś szczególnie dotyka.

Jezus dokonuje tutaj w tym fragmencie pierwszego cudu. Cud ten (jak każdy zresztą) jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, a może nawet jeden z największych. Najbardziej mi jest on bliski, bo mogę się w nim bardzo szybko utożsamić.

Cudem największym w Kanie staje się przemiana wody w wino. Jednak to, co tutaj jest najbardziej doniosłe, a jednocześnie mi bliskie jest to gdzie dokonała się ta przemiana. Stągwie były przeznaczone do dwojakiego zadania. Najpierw to było miejsce, gdzie goście umywali sobie ręce. Stągwie służyły również jako spluwaczka lub miejsce, gdy się na hucznym weselichu po prostu zwraca. Jezus nie bierze złotych czy posrebrzanych naczyń. Wykorzystuje to co jest pod Jego ręką. A może nawet szuka miejsca, które do tego najmniej się nadaje. Tym miejscem są stągwie zaplute i ubrudzone od wymiocin (co za zapach musiał tam panować?). Tam przemienia wodę w najlepsze wino na świecie. Nikt nigdy dotąd myślę, że nie pił takiego wina – dopiero w Niebie będziemy taki pić.

Tylko Bóg tak potrafi. On szuka najbiedniejszej dziewczyny na świecie, by ją uczynić Królową i Jego Matką. To co odepchnięte i odrzucone przez ludzi staje się wywyższone. To co najmniej zauważalne On podnosi na piedestał. To co we mnie najbardziej wstydliwe albo bolesne On to wywyższa i uświęca.

Tylko On potrafi wziąć miejsce najbardziej obrzydliwe – oplute i shaftowane wymiocinami i właśnie tam przemienić z bezbarwnej i bezsmakowej wody najlepsze wino w historii człowieka. Dlaczego wiem, że najlepsze? Bo Bóg robi tylko najlepsze rzeczy.

Tylko On potrafi przemieniać świat na lepsze, tylko na lepsze. Tylko On potrafi nadać smak. On jest Bogiem i do Niego to wszystko należy.

Przyjdź dziś do Kany, czyli do kościoła i zacznij cieszyć się z Chrystusem. Uciesz się dziś, że jesteś chrześcijaninem. Oddaj Mu dziś swoje życie. Przyjdź do Miriam i powiedz, że może twoje życie nie ma smaku – Ona już wie co z tym zrobić. Rób to co Ona – mów Jezusowi – nie mam już wina, nie mam już smaku życia, nie widzę sensu, wszystko takie jest bezbarwne i kiepskie. Jak sam nie potrafisz lub nie masz odwagi tego mówić to poproś chociaż Mamę Jezusa – niech Ona to zrobi za ciebie.

Przepis na każdy głód i bezsens jest jeden – zaproś Jezusa do swojego życia. On wtedy sam zacznie Cię zmieniać.

Może czujesz się tak bardzo opluty życiowo – wszyscy plują na ciebie i co chwilę wylewają zimny kubeł wody na twoją głowę. Pozwól Mu Cię zmieniać. Pozwól Mu być Bogiem w twoim życiu. Dla Niego nie ma nic tak zaplutego, by nie mógł tam wejść. Nie ma żadnej dla Boga przeszkody. On nie brzydzi się moim największym dramatem. Taki jest Bóg. Co więcej – jeżeli czujesz się najmniej gotowy czy godny na spotkanie z Bogiem to właśnie On ciebie jako pierwszego dziś chce odwiedzić. Nie bój się spotkania dzisiaj z Nim. Czekaj na Niego, On jest niedaleko

http://marekcssr.blog.deon.pl/2015/08/26/zapluty/

 

 

_____________________________________________________________________________

Pusta modlitwa

Joyce Rupp OSM

(fot. shutterstock.com)

Są dni, a nawet dłuższe okresy, kiedy doświadczenie modlitwy okazuje się w większości żałosne, straszne i niepożądane.

 

Kiedy modlimy się życiem, obejmujemy części, które wolelibyśmy, by nie istniały. Nikt z nas nie chce doświadczać bólu, lecz nie zawsze potrafimy go uniknąć. Skoro każde doświadczenie życia dotyka naszej więzi z Bogiem, nie powinno nas trwożyć, kiedy pojawia się w niej smutek. Na przeżywanie przez nas modlitwy oddziałuje nasze ciało, umysł i duch. Jeśli zmagamy się z niedolami czy nieszczęściami jakiegokolwiek typu, możemy się spodziewać, że wpłynie to niekorzystnie na nasze doświadczenie modlitwy. Nikt nie chce czuć się pusty i bez życia, kiedy się modli, ale czasem nasza relacja z Bogiem wydaje się być jałową pustynią. Są dni, a nawet dłuższe okresy, kiedy doświadczenie modlitwy okazuje się w większości żałosne, straszne i niepożądane.
Ann Weems napisała Psalms ofLament, kiedy przeżywała żałobę po synu Toddzie, który popełnił samobójstwo. Podobnie jak w Psalmach hebrajskich wołała we wściekłości i udręce, lamentując nad niesprawiedliwością i poczuciem straty. Weszła w swój smutek i przeniosła poczucie pustki ze swego serca do modlitwy. Nie zaprzeczała swemu gniewowi, strapieniu i bólowi serca, ani nie usiłowała przykryć bólu fałszywymi uczuciami pobożności. Zrobiła natomiast to, co wielu przed nią w Piśmie Świętym – wypowiedziała swój ból i zaufała, że Bóg przyjmie jej zawodzenie z największą czułością. Zachęca też każdego, kto odczuwa ogrom straty, by zbliżyć się do Tego, który jest pełen miłosierdzia i “w głośnym jęku wykrzyczeć ból, który trawi nasze dusze”.
Ponure czasy rzucają nam wyzwanie, by nadal mieć wiarę, iż Bóg będzie prowadzić nas przez niedolę obecnej sytuacji, że niezależnie od okoliczności, nie zrezygnujemy z Boga. Macrina Wiederkehr odwołuje się do tego zaufania w modlitwie w A Tree Full of Angels:
Ty, który podtrzymujesz życie… pozwól mi ufać także w ciemności mej własnej wiary, której energii dodaje moja miłość. Nawet gdyby moje oczekiwanie w ciemności miało być jedyną prawdą, jakiej kiedykolwiek posmakuję, i tak będę wierzyć… Oświecenie, które umożliwia mi mówienie, znajduję w czekaniu na Ciebie, mój Boże. Moje łzy i miłość przynaglają mnie, bym czekała pośród najciemniejszych nocy. Więc czekam i nigdy nie będę bez Ciebie.
Są takie okresy i sytuacje, kiedy jesteśmy zbyt słabi i pełni bólu, by wołać do Boga. Jest tak szczególnie w sytuacji, gdy ból fizyczny pochłania każdą chwilę i nie potrafimy zebrać siły mentalnej czy emocjonalnej, żeby skupić się na czymkolwiek. Kiedy tak się dzieje, inni mogą się modlić w naszym imieniu. Przypominam sobie odwiedziny u starszej siostry z mojego zgromadzenia, kiedy leżała w szpitalu. Była śmiertelnie chora, z trudem mówiła i poruszała się. Gdy usiadłam przy niej, wyszeptała mi swoje zmartwienie. Wcześniej odwiedził ją pewien kapłan – wyraziła troskę o to, że nie jest w stanie się modlić, ale on nalegał: “Ty też możesz się modlić”. Nie wiem, co miał na myśli, lecz uwaga ta napełniła siostrę E. dręczącym poczuciem winy. Zapewniłam ją, że to naturalne, iż nie jest w stanie o niczym myśleć i nawet nie ma siły, by odmówić znaną na pamięć modlitwę czy różaniec. Zasugerowałam, iż jej modlitwą może być poddanie się niesionemu przez nią krzyżowi choroby oraz zaufanie, że Bóg zna jej sytuację i pragnienie jej serca. Obiecałam, że my, które ją kochamy, będziemy się modlić zamiast niej. Ta obietnica przyniosła jej uspokojenie.
Są dni, a nawet dłuższe okresy, kiedy doświadczenie modlitwy okazuje się w większości żałosne, straszne i niepożądane.
Thomas Merton dokonał pewnego wnikliwego spostrzeżenia, że kiedy uważamy swoją modlitwę za najgorszą, może ona faktycznie okazać się najlepsza, bowiem gdy znajdujemy się w opłakanym stanie, nie potrafimy być swoim własnym “bogiem”. Nie ulegamy już złudzeniu, że to my wszystkim sterujemy. Kiedy przygniata nas ból, możemy jedynie rzucić się w ramiona Boga, ufając, iż otrzymamy miłosierdzie i siłę, by trwać. Oblężeni przez pustkę i posuchę, zamiast uciekać od tego, co boli i powoduje kłopot, mądrze zrobimy, idąc wraz ze swoją niedolą wprost w objęcia Świętego.

_________________________________________________________________________________________________

O autorze: Słowo Boże na dziś