Słowo Boże na dziś – Czwartek, 13 sierpnia 2015 r. – Świętych męczenników Poncjana, papieża, i Hipolita, prezbitera

Myśl dnia

Aby być wielkim człowiekiem, trzeba umieć dostrzec całe swoje szczęście.

Francois de La Rochefoucauld

Jeśli ktoś nas skrzywdził, to mamy powód do smutku, ale jednocześnie roztaczają się wtedy przed nami nowe możliwości: możemy przebaczyć, czyli zrealizować naszą Miłość. A prawdziwa Miłość ma to do siebie, że czuje się niespełniona (nie jest sobą), póki się nie zrealizuje.
Mieczysław Łusiak SJ
Przebaczyć – to nie znaczy zapomnieć – bo zapomnieć się nie da. To znaczy żyć dalej razem: podjąć wspólną drogę, choć już nie na tej samej zasadzie.
Mieczysław Maliński
*********

CZWARTEK XIX TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

Proś Ducha Świętego, aby nauczył cię integrować wiedzę, którą już posiadasz, z cnotami mądrości, roztropności i wiary.

Panie, powierzam Ci moje życie i sytuacje z przeszłości, które mnie zraniły. Proszę, abyś swoją drogocenną krwią obmył moje rany i uzdolnił mnie do przebaczenia.

kaplica - modlitwa

PIERWSZE CZYTANIE  (Joz 3,7-10a.11.13-17)

Przejście przez Jordan

Czytanie z Księgi Jozuego.

Pan oznajmił Jozuemu: „Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego Izraela, aby poznano, że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z tobą. Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę Przymierza: «Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się zatrzymajcie»”.
Zwrócił się następnie Jozue do synów Izraela: „Zbliżcie się i słuchajcie słów Pana Boga waszego. Po tym poznacie, rzekł Jozue, że Bóg żywy jest pośród was i że wypędzi z pewnością przed wami Kananejczyków. Oto Arka Przymierza Pana całej ziemi przejdzie przed wami Jordan. Skoro tylko stopy kapłanów niosących Arkę Pana ziemi całej, staną w wodzie Jordanu, oddzielą się wody Jordanu płynące z góry i staną jak jeden wał”.
Gdy więc lud wyruszył ze swoich namiotów, by przeprawić się przez Jordan, kapłani niosący Arkę Przymierza szli na czele ludu. Zaledwie niosący Arkę przyszli nad Jordan, a nogi kapłanów niosących Arkę zanurzyły się w wodzie przybrzeżnej, Jordan bowiem wezbrał aż po brzegi przez cały czas żniwa, zatrzymały się wody płynące z góry i utworzyły jakby jeden wał na znacznej przestrzeni od miasta Adam leżącego w pobliżu Sartan, podczas gdy wody spływające do morza Araby, czyli Morza Słonego, oddzieliły się zupełnie, a lud przechodził naprzeciw Jerycha. Kapłani niosący Arkę Przymierza Pana stali mocno na suchym łożysku w środku Jordanu, a tymczasem cały Izrael szedł po suchej ziemi, aż wreszcie cały naród skończył przeprawę przez Jordan.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 114,1-2.3-4.5-6)

Refren: Alleluja.

Gdy Izrael wychodził z Egiptu, *
dom Jakuba od ludu obcego,
przybytkiem jego stał się Juda, *
Izrael jego królestwem.

Morze to ujrzało i uciekło, *
Jordan swój bieg odwrócił.
Góry skakały jak barany, *
pagórki niby jagnięta.

Cóż ci jest, morze, że uciekasz? *
Czemu bieg swój odwracasz, Jordanie?
Góry, czemu skaczecie jak barany, *
i niby jagnięta, pagórki?

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 119,135)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Okaż swemu słudze światło swego oblicza
i naucz mnie Twoich ustaw.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 18,21-19,1)

Przypowieść o niemiłosiernym słudze

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który był mu winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był się ulitować nad swoim współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.

Oto słowo Pańskie.

 

 *********************************************************************************************************************

 

KOMENTARZ

 

Przebaczyć, aby uzdrowić

Przebaczenie jest fundamentalne w nauczaniu Jezusa. Wskazana przez niego liczba: siedemdziesiąt siedem razy oznacza, że przebaczać mamy zawsze. Bóg przebacza nam nasze grzechy nieskończenie wiele razy, ale od nas też wymaga, abyśmy przebaczali naszym bliźnim. Gdy modlimy się o uzdrowienie wewnętrzne, zaczynamy zawsze od postawienia sobie pytania: Czy przebaczyłem już krzywdy, które mnie zraniły? Czasem okazuje się, że po ludzku takie przebaczenie jest ponad nasze siły. Dlatego prosimy Jezusa, aby nas uzdolnił do przebaczenia. Aby wkroczył w tę sytuację z przeszłości, która była raniąca. Jezus tę moc posiada i może nas uzdrowić.

Panie, powierzam Ci moje życie i sytuacje z przeszłości, które mnie zraniły. Proszę, abyś swoją drogocenną krwią obmył moje rany i uzdolnił mnie do przebaczenia.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
*********

#Ewangelia: Dlaczego warto przebaczać

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: “Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”

       

Jezus mu odrzekł: “Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

       

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.

       

Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który był mu winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.

       

Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był się ulitować nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

       

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.

       

Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan. (Mt 18, 21 – 19, 1)

 

Rozważanie do Ewangelii

 

Pan Jezus mówi nam wyraźnie: przebaczając innym, wyświadczamy sobie wielkie dobrodziejstwo, a kto nie przebacza, ten niszczy siebie. Przebaczając, rośniemy jako ludzie. Nie przebaczając, degradujemy się. Miłość bowiem mierzy się głównie umiejętnością przebaczenia. A kto nie ma Miłości, jest nikim (por. 1 Kor 13, 1nn). Jeśli ktoś nas skrzywdził, to mamy powód do smutku, ale jednocześnie roztaczają się wtedy przed nami nowe możliwości: możemy przebaczyć, czyli zrealizować naszą Miłość. A prawdziwa Miłość ma to do siebie, że czuje się niespełniona (nie jest sobą), póki się nie zrealizuje.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2525,ewangelia-dlaczego-warto-przebaczac.html

********

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 18, 21-19, 1

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Pandiyan / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic / CC BY-NC-SA 2.0)

Przebaczać w nieskończoność…

 

Obowiązki przebaczenia. Nielitościwy dłużnik
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?».

 

Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów.

 

Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: “Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.

Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: “Oddaj, coś winien!”. Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: “Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.

 

Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: “Sługo niegodziwy!

 

Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?”. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

 

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu».
Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.

 

Opowiadanie pt. “O dwóch mnichach i drodze”
U podnóża wysokich gór żyło dwóch sędziwych mnichów. Mieszkali osobno: każdy we własnej chacie. Nigdy się nie odwiedzali i nigdy nie zamienili ze sobą żadnego słowa. Cały czas tylko milczeli i studiowali święte księgi. Wielu ludzi ciągnęło do nich i podziwiało ich surowy styl życia i ich wielką świętość.

 

Kiedyś do jednego mich przyszedł Pan Bóg i, zapytał o drogę do sąsiada. Ale ten nie umiał wskazać kierunku. I Bóg zasmucił się. I powrócił smutny do nieba.

 

Po latach umarli obaj mężowie, a na ich miejsce przyszli dwaj młodzi zapaleńcy. Pierwszą ich czynnością było zrobienie drogi między ich chatami, aby mogli się codziennie odwiedzać.

 

Gdy Bóg przyszedł znowu w odwiedziny, zobaczył ku swemu zdumieniu drogę łączącą oba mieszkania. Z radością więc chodził od jednego młodzieńca do drugiego, a za Nim na śladach Jego stóp wyrastał natychmiast bajecznie kolorowy dywan z kwiatów.

 

Refleksja
Nasza cierpliwość w przebaczaniu ma swoje granice. Boimy się kolejny raz zaufać, bo nie lubimy być oszukiwani i manipulowani i to w nieskończoność. Chcemy wiedzieć i mieć pewność, czy można na kimś polegać, czy też nie. Oddajemy przzecież komuś swój czas i życie. Działa zasada “coś za coś”, która jeśli zostanie zachwiana, tracimy grunt pod nogami. Nikt z nas tego nie lubi. Nie tymi kategoriami myśli Bóg. On przebacza w nieskończoność i to za każdym razem bez wględu na nic…

 

Jezus zachęca nas do przebaczania drugiemu człowiekowi jego wszystkich win. Po ludzku biorąc jest to niewykonalne, dlatego musi w tym być “pierwiastek boski”, który odwraca ludzkie myślenie. Za każdym razem kiedy przebaczamy jesteśmy bliżej Boga i człowieka. Każda zgoda buduje, niezgoda zaś rujnuje nasze relacje z każdym, kogo postawił na naszej drodze Bóg…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego warto przebaczać w nieskończoność?
2. Dlaczego przebaczenie nas kosztuje?
3. Dlaczego, gdy przebaczamy jesteśmy bliżej Boga?

 

I tak na koniec…
Przebaczyć – to nie znaczy zapomnieć – bo zapomnieć się nie da. To znaczy żyć dalej razem: podjąć wspólną drogę, choć już nie na tej samej zasadzie (Mieczysław Maliński)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,718,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-18-21-19-1.html

********

ŚŚ. Poncjana i Hipolita

Okres zwykły, Mt 18, 21 – 19,1

Za chwilę usłyszysz przypowieść o nielitościwym słudze. Chociaż może ci się wydawać, że ten fragment jest smutny, to jednak jest to Słowo Boże, które przynosi dobrą nowinę. Spróbuj wejść w medytację z pustką, bo do pełnego pojemnika już nic nie można nalać.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 18, 21 – 19,1
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?». Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: „Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!”. Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: „Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?”. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu». Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.

Sługę można porównać do człowieka, który kieruje się zasadami ekonomii – “Ty mi daj tyle pieniędzy, a ja ci dam taki produkt”. Nawet przed królem stosuje tę zasadę “miej cierpliwość nad mną, a wszystko ci oddam”. Jednakże, co się z nim stanie, kiedy nie będzie mógł spłacić zaczerpniętego kredytu?

Król, który ma miliony na koncie i jeszcze więcej, może sobie pozwolić na wielką hojność, bo dobro człowieka jest ważniejsze niż własny ujemny bilans zysków i strat. Mógł przecież wydłużyć okres spłaty pożyczki, a jednak jest inny niż ludzie tego świata.

Mogło się wydawać, że sługa zrozumiał lekcje dawane przez króla i zmienił się jego punkt patrzenia na świat. Niestety dalej został przy ziemskiej ekonomii. Posłuchaj teraz pieśni “Słowo odwieczne” i skoncentruj się na jej słowach.

Modlitwy jezuitów: Słowo odwieczne…

Słowo Odwieczne,
Jednorodzony Synu Boży,
proszę Cię,
naucz mnie służyć Ci tak,
jak tego jesteś godzien.
Naucz mnie dawać, a nie liczyć,
walczyć, a na rany nie zważać,
pracować, a nie szukać spoczynku,
ofiarować się,
a nie szukać nagrody innej
prócz poczucia,
że spełniłem Twoją Najświętszą wolę.
Amen.

według św. Ignacego Loyoli

http://szara.jezuici.pl/czytelnia/modlitwy-pielgrzyma/modlitwy-sj-slowo-odwieczne.html

 

Proś Ducha Świętego, aby nauczył cię integrować wiedzę, którą już posiadasz, z cnotami mądrości, roztropności i wiary.

http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=3929
*********
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
Kazanie 83, 2

„I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy” (Mt 7,12)

Każdy człowiek jest dłużnikiem Boga i ma brata za dłużnika. Bowiem kto nie jest w niczym dłużny Bogu? Tylko ten, w kim nie ma żadnego grzechu. A kto nie ma brata za dłużnika? Ten, komu nikt nie zawinił. Czy sądzisz, że mógłbyś znaleźć choć jedną osobę w rodzaju ludzkim, która jakimś uchybieniem nie zawiniła swojemu bratu?

Każdy człowiek jest zatem dłużnikiem i posiada dłużników. To dlatego sprawiedliwy Bóg wskazuje ci sposób postępowania wobec twojego dłużnika – tak jak On sam czyni. Ponieważ są dwa uczynki miłosierdzia, które mogą nas uwolnić i o których sam Pan nas poucza w kilku słowach w Ewangelii: „Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone; dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,37nn)…: chodzi o wyrozumiałość i dobroć.

Oto, czego nas uczy o przebaczaniu: ty chcesz, by ci odpuszczono grzechy, ale ty także masz przebaczyć grzechy innym. Dotyczy to też miłosierdzia: żebrak prosi cię o jałmużnę, a ty jesteś żebrakiem Boga. My wszyscy jesteśmy żebrakami Boga, kiedy się do Niego modlimy. Stoimy, lub raczej padamy na twarz przed bramą naszego Ojca, przed Jego wielkim bogactwem. Błagamy Go w jękach, pragnąc otrzymać coś od Niego: jednakże tym czymś jest sam Bóg. O co nas prosi żebrak? O chleb. A ty, o co prosisz Boga, jeśli nie o Chrystusa, który powiedział: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba” (J 6,51). Chcecie, by wam przebaczono? „Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone”. Chcecie otrzymać? „Dawajcie, a będzie wam dane”.

*********

**********************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

13 SIERPNIA

*******

Święci męczennicy
Poncjan, papież, i Hipolit, prezbiter

Święty Poncjan Poncjan pochodził z rzymskiego rodu Calpurnia. Biskupem Rzymu został 21 lipca 230 r. Jego pontyfikat przypadł na czas kontynuacji schizmy związanej z wyborem antypapieża Hipolita. Papież Poncjan wprowadził do liturgii: Confiteor – Spowiadam się…, Dominus vobiscum – Pan z wami oraz śpiew psalmów. Synod rzymski pod przewodnictwem Poncjana potwierdził ekskomunikę filozofa i teologa greckiego Orygenesa, ogłoszoną przez synody aleksandryjskie w 230 i 232.
W 234 r. cesarz zerwał z tolerancją religijną i rozpoczął prześladowanie chrześcijan. Zesłał papieża Poncjana i antypapieża Hipolita wraz z innymi duchownymi do kamieniołomów na Sardynię. Poncjan abdykował jako pierwszy – prawdopodobnie po to, aby umożliwić wybór swojego następcy, 28 września 235 r., co jest pierwszą dokładnie zapisaną datą w historii papiestwa w Katalogu Liberiusza z IV w. Pogodzony z Hipolitem, Poncjan zmarł na wygnaniu w październiku 235 r.
Jak podaje Martyrologium Rzymskie, Hipolita z kolei “po różnych torturach przywiązano za nogi do szyi dzikich koni, które wlokły go po ostach i cierniach, dopóki poszarpany na całym ciele nie wyzionął ducha. W tym samym dniu poniosła śmierć męczeńską jego mamka, błogosławiona Konkordia, która jeszcze przed nim, ubiczowana ołowianymi knutami, odeszła do Pana. Dziewiętnastu zaś innych z domu Hipolita ścięto mieczem za bramą Tyburtyńską i pogrzebano wszystkich razem na polu Werańskim”.
Ciała Poncjana i Hipolita zostały sprowadzone do Rzymu i pochowane przez papieża Fabiana. Poncjana pogrzebano w nowych biskupich katakumbach Kaliksta. W 1909 r. w katakumbach św. Kaliksta, w “krypcie papieży”, znaleziono grób św. Poncjana z napisem: “Poncjan, biskup, męczennik”.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-13a.php3

Zobacz także:
Najświętsza Maryja Panna Kalwaryjska
Bazylika w Kalwarii Zebrzydowskiej
W ufundowanym przez Mikołaja Zebrzydowskiego na początku XVII w. klasztorze bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej czczony jest łaskami słynący obraz Matki Bożej Płaczącej. Znajduje się on w bocznej kaplicy bazyliki Matki Bożej Anielskiej. Został on ukoronowany w dniu 15 sierpnia 1887 r. przez kard. Albina Dunajewskiego.

Wizerunek Matki Bożej Kalwaryjskiej (bez sukienek) Sam obraz o wymiarach 74 cm x 90 cm, nieznanego autorstwa, pochodzi z I połowy XVII w. Namalowano go farbą olejną na grubym, lnianym płótnie. Jego twórca wzorował się na obrazie znajdującym się w kościele parafialnym w Myślenicach koło Krakowa. Madonna z tulącym się do Niej Dzieciątkiem przedstawiona jest w półfigurze, z wyraźnym nachyleniem w stronę Dzieciątka. Jej lewa dłoń, z szeroko rozpostartymi palcami, spoczywa na wysokości piersi. Uwagę zwracają ciemne, zamyślone oczy Maryi, ze spojrzeniem skierowanym w dół, w stronę widza. Wysokie czoło, wolne od zmarszczek, okalają brązowe włosy okryte welonem. Głowę przykrywa ozdobny czepiec. Pulchne Dzieciątko zostało przedstawione w pozycji stojącej od kolan, wyraźnie przechyla się w stronę Madonny. Lewą rączką obejmuje Jej szyję, prawą zaś chwyta fałdy Jej płaszcza. Szeroko otwarte, ciemne oko, kieruje ufne spojrzenie w stronę Matki. Usta pozostają lekko rozchylone. Ciemnowłosą główkę okrywa czepiec. Delikatna szata osłaniająca biodra opada miękko w dół.

Wizerunek Matki Bożej Kalwaryjskiej Bazylika i klasztor bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej położone są na południe od miasta, a na południe i wschód od nich znajdują się 42 kaplice i kościoły dróżek. Jest to jedno z ważniejszych miejsc kultu pasyjnego i maryjnego. Znajduje się ono na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Od 1979 r. głównemu kościołowi w Kalwarii przysługuje tytuł bazyliki mniejszej.
Wizerunek Matki Bożej Kalwaryjskiej szczególnie czułym kultem otaczał kard. Karol Wojtyła, a potem – również papież św. Jan Paweł II. Wielokrotnie modlił się przed tym obrazem, zarówno w czasie swojej posługi arcybiskupa metropolity Krakowa, jak i następcy św. Piotra. W sanktuarium modlił się także papież Benedykt XVI.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-13e.php3
**********

Przemówienie do pielgrzymow

I pielgrzymka Jana Pawła II do Kalwarii Zebrzydowskiej

7 czerwca 1979 r.

Przemówienie do pielgrzymów

1. Nie wiem po prostu, jak dziękować Bożej Opatrzności za to, że dane mi jest jeszcze raz nawiedzić to miejsce. Kalwaria Zebrzydowska: sanktuarium Matki Bożej – i dróżki. Nawiedzałem je wiele razy, począwszy od lat moich chłopięcych i młodzieńczych. Nawiedzałem je jako kapłan. Szczególnie często nawiedzałem sanktuarium kalwaryjskie jako arcybiskup krakowski i kardynał. Przybywaliśmy tu wiele razy z kapłanami, koncelebrując przed Matką Bożą… czasem pełne prezbiterium Kościoła krakowskiego, zwłaszcza w momentach ważnych. Ostatnie takie spotkanie było zapowiedziane na jesień ubiegłego roku, ale na nie już nie wróciłem z Rzymu…

Przybywaliśmy też w dorocznej pielgrzymce sierpniowej. Tego kalwarianie i pielgrzymi bardzo pilnowali: „Czy kardynał jest, czy go nie ma?” – a jeżeli zdarzyło się, że go nie było raz i drugi, to mu to zawsze wypomnieli.

Usprawiedliwiałem się i jeszcze dziś się usprawiedliwię: sercem spieszyłem tutaj na te zwłaszcza główne uroczystości: pogrzebu Matki Bożej, Wniebowzięcia — ale to są dni, które w Polsce miały ogromną konkurencję. Tym bardziej jednak się cieszę, że mogłem przybyć tutaj dzisiaj i że mogłem także zobaczyć tych apostołów dwunastu, którzy stoją na tamtej trybunie i z których pierwszy jest Piotr.

Przybywaliśmy tu także w pielgrzymkach stanowych na wiosnę i w jesieni. Jednakże najczęściej przybywałem tutaj sam, tak żeby nikt nie wiedział, nawet kustosz klasztoru. Kalwaria ma to do siebie, że się można łatwo ukryć. Więc przychodziłem sam i wędrowałem po dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywałem Ich najświętsze tajemnice. To jest zupełnie przedziwna rzecz – te dróżki… ale o tym jeszcze powiem. A prócz tego polecałem Panu Jezusowi przez Maryję sprawy szczególnie trudne i sprawy szczególnie odpowiedzialne w całym moim posługiwaniu biskupim, potem kardynalskim. Widziałem, że coraz częściej muszę tu przychodzić, bo po pierwsze spraw takich było coraz więcej, a po drugie – dziwna rzecz – one się zwykle rozwiązywały po takim moim nawiedzeniu na dróżkach. Mogę wam dzisiaj powiedzieć, moi drodzy, że prawie żadna z tych spraw, które czasem niepokoją serce biskupa, a w każdym razie pobudzają jego poczucie odpowiedzialności, nie dojrzała inaczej, jak tutaj, przez domodlenie jej w obliczu wielkiej tajemnicy wiary, jaką Kalwaria kryje w sobie.

2. Jest to tajemnica, którą wy dobrze znacie: wy, ojcowie i bracia bernardyni, stróżowie tego sanktuarium, i wy, tutejsi mieszkańcy i parafianie, i sąsiedzi – ja też się do nich zaliczałem od młodości, bo Wadowice niedaleko od Kalwarii – i wreszcie wy, rozliczni pielgrzymi, którzy tutaj przybywacie w różnych porach i w różnych grupach, z całej Polski, zwłaszcza z Podkarpacia – ale nie tylko: bo i ze Śląska i z Lubelszczyzny, już nawet dokładnie nie wiem skąd – z całej Polski, z jednej i drugiej strony Tatr… Te góry słyszały przez wieki nie tylko polskie, ale i słowackie śpiewy. Kalwaria ma w sobie coś takiego, że człowieka wciąga. Co się do tego przyczynia? Może i to naturalne piękno krajobrazu, który stąd się roztacza u progu polskich Beskidów. Z pewnością ono nam przypomina także o Maryi, która – by odwiedzić Elżbietę – „udała się w okolicę górzystą”. Nade wszystko jednakże to, co tutaj człowieka stale pociąga na nowo, to właśnie owa tajemnica zjednoczenia Matki z Synem i Syna z Matką. Tajemnica ta opowiedziana jest plastycznie i szczodrze poprzez wszystkie kaplice i kościółki, które rozłożyły się wokół centralnej bazyliki. Jeżeli tak się jeszcze nie nazywa, to niech się już teraz tak nazywa. Nadaję bowiem temu wspaniałemu sanktuarium tytuł bazyliki mniejszej. Wiemy, że w tej bazylice króluje obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, ukoronowany 15 sierpnia 1887 roku przez kardynała Albina Dunajewskiego, biskupa krakowskiego, koronami papieża Leona XIII. Zbliża się więc setna rocznica tej koronacji i na pewno będziecie się do tego stulecia serdecznie przygotowywać. Niech to przygotowanie, ewentualnie nowenna będzie przeżywana przez was głęboko i niech was – co jest celem Kalwarii – jeszcze bardziej przybliży do tajemnic Matki i Syna, tak mocno przeżywanych i rozważanych na tym świętym miejscu.

Tajemnica zjednoczenia Matki z Synem i Syna z Matką na dróżkach Męki Pańskiej, a potem na szlaku Jej pogrzebu od kaplicy Zaśnięcia do „grobku Matki Bożej”. A wreszcie: tajemnica zjednoczenia w chwale na dróżkach Wniebowzięcia i Ukoronowania. Wszystko to, rozłożone w przestrzeni i czasie, wśród tych gór i wzgórz, omodlone przez tyle serc, przez tyle pokoleń, stanowi szczególny rezerwuar, żywy skarbiec wiary, nadziei i miłości Ludu Bożego tej ziemi. Zawsze, kiedy tu przychodziłem, miałem świadomość, że zanurzam się w tym właśnie rezerwuarze wiary, nadziei i miłości, które naniosły na te wzgórza, na to sanktuarium, całe pokolenia Ludu Bożego ziemi, z której pochodzę, i że ja z tego skarbca czerpię. Nawet niewiele dodając od siebie – czerpię… I zawsze też miałem tę świadomość, że owe tajemnice Jezusa i Maryi, które tu rozważamy, modląc się za żywych lub za zmarłych, są istotnie niezgłębione. Stale do nich powracamy i za każdym razem nie mamy dość. Zapraszają nas one, aby tu wrócić na nowo – i na nowo się w nie zagłębić. W tych tajemnicach wyrażone jest zarazem wszystko, co składa się na nasze ludzkie, ziemskie pielgrzymowanie, na „dróżki” dnia powszedniego. Co za wspaniała zresztą nazwa – trudno znaleźć w innych językach jakiekolwiek słowo, które by temu odpowiadało… Wszystko to, co składa się na te dróżki ludzkiego dnia powszedniego, zostało przejęte przez Syna Bożego i za pośrednictwem Jego Matki jest człowiekowi wciąż oddawane na nowo: wychodzi z życia i wraca do życia ludzkiego. Ale oddawane już jest w nowej postaci, jest prześwietlone nowym światłem, bez którego życie ludzkie nie ma sensu, pozostaje w ciemności. „Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12).

Oto jest owoc mojego wieloletniego pielgrzymowania po kalwaryjskich dróżkach. Owoc – którym z wami się dzielę.

3. A jeśli, do czego pragnę was zachęcić i zapalić, to abyście nie przestawali nawiedzać tego sanktuarium. Więcej jeszcze – chcę wam powiedzieć wszystkim, a zwłaszcza młodym (bo, dziwna rzecz, młodzi szczególnie sobie upodobali to miejsce): nie ustawajcie w modlitwie. Trzeba się zawsze modlić, a nigdy nie ustawać (por. Łk 18, 1), powiedział Pan Jezus. Módlcie się i kształtujcie poprzez modlitwę swoje życie. „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4, 4) i nie samą doczesnością, i nie tylko poprzez zaspokajanie doczesnych – materialnych potrzeb, ambicji, pożądań, człowiek jest człowiekiem… „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Bożych”. Jeśli mamy żyć tym słowem, słowem Bożym, trzeba „nie ustawać w modlitwie!” Może to być nawet modlitwa bez słów…

Niech z tego miejsca do wszystkich, którzy mnie słuchają tutaj albo gdziekolwiek, przemówi proste i zasadnicze papieskie wezwanie do modlitwy. A jest to wezwanie najważniejsze. Najistotniejsze orędzie!

W pierwszą zaraz niedzielę po rozpoczęciu nowego pontyfikatu prosiłem, żeby mnie zawieźli helikopterem na Mentorellę, w pobliżu Rzymu. I tam też uważałem za swoje pierwsze zadanie, pasterskie i papieskie, wygłosić takie orędzie o modlitwie. To jest zawsze pierwsze, podstawowe, najważniejsze. I tu powtarzam – nie te same słowa, ale tę samą sprawę.

I niech także sanktuarium kalwaryjskie nadal skupia pielgrzymów, niech służy archidiecezji krakowskiej i całemu temu rejonowi, który tradycyjnie ściąga tutaj z zachodu i wschodu, z południa i północy, niech służy całemu Kościołowi w Polsce. Niech tutaj dokonuje się wielkie dzieło duchowej odnowy mężczyzn i kobiet, młodzieży męskiej i młodzieży żeńskiej, służby liturgicznej ołtarza – wszystkich.

Wszystkich też, którzy tutaj przybywać będą, proszę, by modlili się za jednego z kalwaryjskich pielgrzymów, którego Chrystus wezwał tymi samymi słowami co Szymona Piotra. Wezwał go poniekąd z tych wzgórz i powiedział: „Paś baranki moje, paś owce moje” (por. J 21, 15-16).

I o to proszę, proszę, abyście się za mnie tu modlili, za życia mojego i po śmierci. Amen.

http://www.kalwaria.eu/przemowienie-do-pielgrzymow.html
**********

Homilia z okazji 400-lecia sanktuarium

BÓG BOGATY W MIŁOSIERDZIE

«Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!»

Homilia Jana Pawła II wygłoszona podczas Mszy św. w bazylice Matki Bożej Anielskiej
w Kalwarii Zebrzydowskiej z okazji jubileuszu 400-lecia sanktuarium

1. Umiłowani Bracia i Siostry! Przybywam dziś do tego Sanktuarium jako pielgrzym, tak jak przychodziłem tu jako dziecko i w wieku młodzieńczym. Staję przed obliczem kalwaryjskiej Madonny, jak wówczas, gdy przyjeżdżałem tu jako biskup z Krakowa, aby zawierzać Jej sprawy archidiecezji i tych, których Bóg powierzył mojej pasterskiej pieczy. Przychodzę tu i jak wtedy mówię: Witaj! Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia!

Ile razy doświadczałem tego, że Matka Bożego Syna zwraca swe miłosierne oczy ku troskom człowieka strapionego i wyprasza łaskę takiego rozwiązania trudnych spraw, że w swej niemocy zdumiewa się on potęgą i mądrością Bożej Opatrzności. Czy nie doświadczają tego również pokolenia pątników, które przybywają tutaj od czterystu lat? Z pewnością tak. Inaczej nie byłoby dziś tej uroczystości. Nie byłoby tu was, umiłowani, którzy przemierzacie kalwaryjskie Dróżki wiodące śladami krzyżowej męki Chrystusa i szlakiem współcierpienia i chwały Jego Matki. To miejsce w przedziwny sposób nastraja serce i umysł do wnikania w tajemnicę tej więzi, jaka łączyła cierpiącego Zbawcę i Jego współcierpiącą Matkę. A w centrum tej tajemnicy miłości każdy, kto tu przychodzi, odnajduje siebie, swoje życie, swoją codzienność, swoją słabość i równocześnie moc wiary i nadziei – tę moc, która płynie z przekonania, że Matka nie opuszcza swego dziecka w niedoli, ale prowadzi je do Syna i zawierza Jego miłosierdziu.

2. «A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena» (J 19, 25). Ta, która była złączona z Bożym Synem więzami krwi i matczyną miłością, tam u stóp krzyża, przeżywała zjednoczenie w cierpieniu. Ona jedna, mimo bólu matczynego serca, wiedziała, że to cierpienie ma sens. Ona ufała – ufała mimo wszystko – że oto spełnia się starodawna obietnica: «Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę» (Rdz 3, 15). A Jej ufność znalazła potwierdzenie, gdy konający Syn zwrócił się do Niej: «Niewiasto».

Czy wtedy, pod krzyżem, mogła przewidywać, że już niebawem – za trzy dni – Boża obietnica się wypełni? To pozostanie na zawsze tajemnicą Jej serca. Jedno jednak wiemy: Ona pierwsza pośród ludzi miała udział w chwale zmartwychwstałego Syna. Ona – jak wierzymy i wyznajemy – z duszą i ciałem została wzięta do nieba, aby zaznawać zjednoczenia w chwale, u boku Syna radować się owocami Bożego miłosierdzia i wypraszać je tym, którzy do Niej się uciekają.

3. Tajemnicza więź miłości. Jakże wspaniale wyraża ją to miejsce. Historia mówi, że u początków XVII wieku Mikołaj Zebrzydowski, fundator sanktuarium, położył fundamenty pod kaplicę Golgoty, wzniesioną na wzór jerozolimskiego kościoła Ukrzyżowania. Pragnął w ten sposób przybliżyć sobie i innym nade wszystko tajemnicę męki i śmierci Chrystusa. Potem jednak, gdy planował budowę Dróg Męki Pańskiej od Wieczernika do Grobu Chrystusa, wiedziony maryjną pobożnością i Bożym natchnieniem, postanowił umieścić na nich również kaplice upamiętniające przeżycia Maryi. I tak powstały inne Dróżki i nowe nabożeństwo, które jest niejako uzupełnieniem Drogi Krzyżowej: nabożeństwo zwane Drogą Współcierpienia Matki Bożej. Od czterech wieków kolejne pokolenia pielgrzymów wędrują tu po śladach Odkupiciela i Jego Matki, czerpiąc obficie z tej miłości, która przetrwała cierpienie i śmierć i w chwale nieba znalazła swoje ukoronowanie.

A w ciągu tych stuleci wiernie towarzyszą pątnikom duchowi opiekunowie kalwaryjskiego sanktuarium, ojcowie franciszkanie, zwani bernardynami. Dziś pragnę im wyrazić wdzięczność za to umiłowanie cierpiącego Chrystusa i Jego współcierpiącej Matki, które z gorliwością i oddaniem przelewają tutaj w serca pielgrzymów. Drodzy ojcowie i bracia bernardyni, niech dobry Bóg błogosławi wam w tej posłudze teraz i w przyszłości!

4. W 1641 roku Sanktuarium kalwaryjskie zostało ubogacone szczególnym darem. Opatrzność skierowała kroki Stanisława z Brzezia Paszkowskiego do Kalwarii, gdzie oddał w opiekę Ojców Bernardynów wizerunek Matki Najświętszej, który już w jego domowej kaplicy zasłynął łaskami. Odtąd, a szczególnie od dnia koronacji, której w 1887 roku z przyzwolenia papieża Leona XIII dokonał biskup Krakowa Albin Sas Dunajewski, pielgrzymi kończą wędrówkę po dróżkach przed Jej obliczem. Od początku przychodzili tu ze wszystkich stron Polski, a także z Litwy, Rusi, Słowacji, Czech, Węgier, Moraw i z Niemiec. Szczególnie upodobali sobie Ją Ślązacy, którzy ufundowali koronę dla Pana Jezusa, a od koronacji co roku uczestniczą w procesji w dniu wniebowzięcia Matki Bożej.

Jakże ważne było to miejsce dla Polski podzielonej pomiędzy zaborców. Dał temu wyraz biskup Dunajewski, gdy dokonując koronacji, tak się modlił: «W dniu tym Maryja została wzięta w niebo i tam ukoronowana. W powracającą rocznicę dnia tego wszyscy święci składają swe korony u stóp swej Królowej, a dziś naród polski niesie także złote korony, by przez ręce biskupie włożone zostały na skronie Maryi w tym cudownym obrazie. Odpłać-że nam to, Matko, byśmy byli i między sobą jedno – i z Tobą jedno». Tak modlił się do Niej o zjednoczenie Polski rozbitej. Dziś, gdy stanowi ona terytorialną i narodową jedność, słowa te nie tracą swej aktualności, choć nabierają nowego znaczenia. Trzeba je dziś powtarzać, prosząc Maryję, by wypraszała jedność wiary, jedność ducha i myśli, jedność rodzin i jedność społeczną. O to modlę się dziś razem z wami: Matko kalwaryjska, spraw, «byśmy byli między sobą jedno, – i z Tobą».

5. «Przeto, Orędowniczko nasza,
one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego,
po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!»
Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud,
który od wieków pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu.
Wejrzyj na ten naród,
który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości.
Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy,
wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują.
Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych.
Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę.
Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową.
Rodzinom daj miłość,
która pozwala przetrwać wszelkie trudności.
Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość.
Dzieci otocz płaszczem swej opieki,
aby nie ulegały zgorszeniu.
Wspólnoty zakonne ożywiaj łaską wiary, nadziei i miłości.
Kapłanów ucz naśladować Twojego Syna
w oddawaniu co dnia życia za owce.
Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego,
aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą
do bram Królestwa Twojego Syna.
Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska,
wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha,
abym wypełnił do końca misję,
którą mi zlecił Zmartwychwstały.
Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;
Tobie zawierzam losy Kościoła;
Tobie polecam mój naród;
Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:
Totus Tuus, Maria!
Totus Tuus. Amen.

Słowo na zakończenie Mszy św. przed błogosławieństwem:

„Tak oto dobiega końca moje pielgrzymowanie do Polski, do Krakowa. Cieszę się, że to zwieńczenie wizyty dokonuje się właśnie w Kalwarii, u stóp Maryi. Raz jeszcze pragnę zawierzyć jej opiece was tutaj zgromadzonych, Kościół w Polsce i wszystkich rodaków. Niech jej miłość będzie obfitym źródłem łask dla naszego kraju i jego mieszkańców.

Kiedy nawiedzałem to Sanktuarium w roku 1979, prosiłem, abyście się za mnie modlili, za życia mojego i po śmierci. Dziś dziękuję wam i wszystkim kalwaryjskim pielgrzymom za te modlitwy i za duchowe wsparcie, jakiego nieustannie doznaję. I nadal proszę: nie ustawajcie w tej modlitwie, raz jeszcze powtarzam, za życia mojego i po śmierci. Ja zaś, jak zawsze, będę odwzajemniał tę waszą życzliwość, polecając wszystkich Miłosiernemu Chrystusowi i jego Matce.”

http://www.kalwaria.eu/homilia-z-okazji-400-lecia-sanktuarium.html

**********

Przemówienie Benedykta XVI

Słowo Papieża Benedykta XVI wygłoszone do wiernych

w Kalwarii Zebrzydowskiej

27 maja 2006 r.

 

 

 

 

Drodzy Ojcowie (franciszkanie – bernardyni),

 

Drodzy bracia i siostry,

 

Podczas pierwszej podróży do Polski Jan Paweł II nawiedził to Sanktuarium i swoje przemówienie poświęcił modlitwie. Na koniec powiedział: „I o to proszę, proszę, abyście się za mnie tu modlili, za życia mojego i po śmierci”.

Dzisiaj chciałem się zatrzymać na moment w kaplicy Matki Bożej i z wdzięcznością pomodlić się za niego, zgodnie z jego prośbą. Idąc za przykładem Jana Pawła II, ja również zwracam się do was z serdeczną prośbą, abyście się modlili za mnie i za cały Kościół.

Na zakończenie Papież spontanicznie dodał po włosku:

Chciałbym powiedzieć, że mam nadzieję, podobnie jak Wasz drogi arcybiskup kard. Stanisław, że już niedługo Opatrzność pozwoli nam cieszyć się z beatyfikacji i kanonizacji naszego ukochanego papieża Jana Pawła II.

http://www.kalwaria.eu/przemowienie-benedykta-xvi.html

**********

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Saugues, we Francji – św. Benilda ze zgromadzenia braci szkolnych. Zmarł w roku 1862. Kanonizował go w roku 1967 Paweł VI.

oraz:

św. Kasjana, męczennika (+ 300); św. Radegundy, królowej (+ 587); św. Wigberta, prezbitera (+ 738)

***********
**********************************************************************************************************************

O autorze: Słowo Boże na dziś