To były wyjątkowe wybory

To były wyjątkowe wybory i nie dlatego, że wygrał je kandydat PiS, lecz dlatego, że pojawiło się kilka nowych zjawisk i czynników, które mogą trwale zdekomponować naszą scenę polityczną. Pokusiłem się o ich opisanie, bo media, tak reżimowe jak i opozycyjne, albo ich nie dostrzegają, albo nie doceniają ich znaczenia, albo też nie chcą lub nie potrafią ich opisać i zinterpretować.

Krach manipulacji sondażowej.

Już od dawna sondaże wyborcze w naszym kraju nie służą do prognozowania wyniku wyborów, lecz są narzędziem manipulacji wyborczej, polegającej na wywołaniu u wyborców „owczego pędu” poprzez odwołanie się do ich konformizmu.
Jeszcze do niedawna ta metoda zdawała egzamin, jednak tym razem efekt był dokładnie odwrotny od zamierzonego – sondaże zmobilizowały elektorat niedoszacowanego Dudy i bardzo niedoszacowanego Kukiza (w jego przypadku różnica między wynikiem wyborczym a sondażowym wynosiła od 25% do prawie 50%), za to zdezorientowały sztab mocno przeszacowanego Komorowskiego, co było przyczyną chaotycznych, improwizowanych działań z jego strony i całej serii katastrofalnych błędów przed drugą turą wyborów (improwizowane spotkania uliczne z przypadkowymi przechodniami, które wyeksponowały wszystkie wady Komorowskiego, agresja wobec Dudy, składanie obietnic sprzecznych z kategorycznie deklarowanymi chwilę wcześniej poglądami i referendum w sprawie JOW, o którym będę pisał poniżej).
Trudno mi orzec, czy ta przeciwskuteczność manipulacji sondażowych będzie tendencją stałą, ale przekonamy się o tym już niedługo, kiedy przed wyborami parlamentarnymi sondaże będą pompowały partię Petru i Balcerowicza, szykowaną przez naszych władców na następczynię PO.
Nim przejdę do następnego punktu, jeszcze jedna ciekawostka. W dniach 6-7 maja, czyli na kilka dni przed pierwszą turą wyborów, portal ewybory.pl przeprowadził własny sondaż wyborczy, który pokazywał poparcie dla Kukiza w wysokości 20,9%, czyli różniące się od jego wyniku wyborczego o 0,1 punktu procentowego. To pokazuje nierzetelność sondaży publikowanych w mediach, ale także fałszywość dość popularnego mitu o sztucznym pompowaniu przez media kandydatury Kukiza.

Wymuszone referendum.

Uchwalone głosami rządzącej koalicji, na wniosek Komorowskiego, referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych jest wydarzeniem bez precedensu w historii III RP. Wcześniejsze referenda, to znaczy referendum w sprawie przyjęcia konstytucji, przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i niedoszłe do skutku referendum w sprawie eurokonstytucji, były dokładnie przygotowanymi operacjami, poprzedzonymi długotrwałymi kampaniami dezinformacji (obywatele mieli dostęp tylko do jednoznacznie pozytywnych opinii propagowanych w mediach, a nie do pełnej treści aktów prawnych, za którymi oddawali swój głos). Także cele poprzednich referendów były długofalowe. Tym razem referendum jest działaniem improwizowanym, znamionującym niemal panikę rządzących i obliczonym na osiągnięcie doraźnych, krótkofalowych celów. Chodzi tu o pozyskanie poparcia Ruchu JOW i antysystemowego elektoratu (a przynajmniej jego części) w perspektywie zbliżających wyborów parlamentarnych.
Z pozoru może się wydawać, że jest to całkiem sprytne, a przy tym zupełnie bezpieczne z punktu widzenia naszych władców zagranie, bo nawet jeśli nie przysporzy dodatkowych głosów rządzącej PO, to wynik referendum nie będzie miał mocy wiążącej. Jednak wiele na to wskazuje, że był to przysłowiowy strzał w kolano, który będzie miał daleko idące konsekwencje i to bez względu na wynik głosowania. PO nie pozyska poparcia elektoratu antypartyjnego ani ruchu społecznego, stojącego za Pawłem Kukizem, za to kampania referendalna zmobilizuje ten ruch społeczny do intensywnego działania (to już się dzieje), co przełoży się na jego większą obecność w przestrzeni publicznej, wzrost jego rozpoznawalności i popularności, pomoże w rozbudowie struktur ruchu i w dalszej perspektywie powinno się przyczynić do osiągnięcia dużo lepszego wyniku w wyborach parlamentarnych, niż na to w tej chwili wygląda.

Nowy elektorat i nowy podmiot polityczny.

Wynik wyborczy Pawła Kukiza pokazuje, że na polskiej scenie politycznej pojawił się nowy podmiot polityczny i nowy elektorat. Zaznaczam, że nie należy mylić jednego z drugim, tak jak to już robią media. To zresztą nie jedyny zarzut jaki muszę postawić tak mediom reżimowym, jak i opozycyjnym, jeśli chodzi o opis i ocenę nowego elektoratu i podmiotu politycznego, bo już bardzo wyraźnie widać, że ów opis medialny coraz bardziej się rozmija ze stanem faktycznym i postrzeganiem nowego elektoratu, oraz nowego podmiotu politycznego przez sztaby partyjne.
Chyba wszyscy znamy obraz medialny nowego elektoratu i nowego podmiotu politycznego, ale mimo to przypomnę go, dla porządku. Elektorat Kukiza to „wkurzeni”, głównie młodzi ludzie („smarkacze”, jak określił ich pewien znany bloger), którzy o wszystko obwiniają partie polityczne, z PiS-em włącznie, ale sami nie wiedzą czego chcą i nie mają żadnego wyobrażenia, jak miałby wyglądać nowy system państwa. Mówiąc wprost, to bezrozumni frustraci, manipulowani przez populistów pokroju Kukiza. Natomiast nowym podmiotem politycznym jest sam Kukiz, czyli celebryta, który wykorzystując swoją popularność i posługując się populistycznymi hasłami (np. JOW) trafił w gusta bezrozumnego, antypartyjnego elektoratu. Kukiz nie ma żadnej struktury organizacyjnej ani programu politycznego, jest za to otoczony personami podejrzanej kondycji, a ewentualne przełożenie sukcesu w wyborach prezydencki na sukces w wyborach parlamentarnych będzie zależało od zbudowania przez niego ogólnopolskiej struktury organizacyjnej (partii politycznej), która, oczywiście, ma być budowaną odgórnie strukturą hierarchiczną (inny model strukturalny w mediach nie istnieje).
Mam nadzieję, że w miarę dokładnie odmalowałem obraz nowego elektoratu i nowego podmiotu politycznego, przedstawianego w mediach obu głównych nurtów, a zwłaszcza w mediach opozycyjnych.

Jednak rzeczywistość i jej postrzeganie przez sztaby polityczne głównych partii, diametralnie różni się od tego opisu medialnego.
Już podczas wieczoru wyborczego po pierwszej turze wyborów prezydenckich, kiedy już było wiadomo, że Duda i Komorowski będą musieli powalczyć o elektorat Kukiza, obaj kandydaci złożyli obietnice adresowane do społeczeństwa obywatelskiego. To znaczy, ściśle rzecz biorąc, tylko Duda złożył konkretne obietnice, zaś Komorowski, wyraźnie zaskoczony całą sytuacją (pisałem już o tym) odczytał z przygotowanej mu kartki, że wkrótce złoży konkretne obietnice. Jednak nie w tym rzecz, ważne jest to, że obydwaj zwrócili się do społeczeństwa obywatelskiego, a nie do Kukiza, całkowicie trafnie identyfikując społeczeństwo obywatelskie jako nowy podmiot polityczny, a zarazem sprawcę całego wyborczego zamieszania. Trafnie też rozpoznali oczekiwania elektoratu antypartyjnego, który popierał Pawła Kukiza, bo to nieprawda, że ci wyborcy nie wiedzą czego chcą, jak twierdzą media. Wystarczy poczytać w sieci wpisy i komentarze zwolenników odpartyjnienia państwa lub choćby porozmawiać z przeciętnymi Polakami, którzy uważają, że wszystkie partie są siebie warte i wszystkie mają nas w …głębokim poważaniu, by przekonać się, że mają dość ogólne ale jasno określone oczekiwania. Chcą by instytucje państwa i urzędnicy państwowi byli służebni i odpowiedzialni względem społeczeństwa, a nie swoich partii, liderów partyjnych i oligarchicznych grup interesu. Chcą mieć realny wpływ na tworzenie prawa i procesy decyzyjne w państwie. Jak widać, oferty adresowane przez obydwu kandydatów do społeczeństwa obywatelskiego, dokładnie trafiają w te oczekiwania antypartyjnego elektoratu (referendum w sprawie JOW i referendum po zebraniu miliona podpisów).
Narastanie nastrojów antypartyjnych w społeczeństwie i wzrost aktywności politycznej społeczeństwa obywatelskiego były już wyraźnie widoczne w ostatnich wyborach samorządowych, w których wszyscy kandydaci startujący z list partyjnych zdobyli łącznie mniej 20% stanowisk w władzach samorządowych. Można było też zauważyć, że działacze partyjni, trafnie rozpoznając te tendencje, często woleli startować w wyborach jako kandydaci niezależni, niż pod szyldami swoich partii. Natomiast media obu nurtów kompletnie to zignorowały, opisując wybory samorządowe tak, jakby partie polityczne rozdzieliły między siebie komplet mandatów samorządowych.
Aktywność polityczna społeczeństwa obywatelskiego na poziomie samorządów lokalnych jest czymś zupełnie naturalnym, jednak, głównie ze względu na jego rozproszenie, nie występowało jako osobny podmiot polityczny na poziomie krajowym i to jest właśnie ta nowość, która się pojawiła w wyborach prezydenckich. Tu muszę zaznaczyć, iż to nieprawda, że za Kukizem nie stała żadna struktura organizacyjna, bo już od kilku lat trwały oddolne prace nad utworzeniem ogólnopolskiego ruchu społecznego, którego cele zostały określone w deklaracji podpisanej w dniu 29.09.2013 w Warszawie przez przedstawicieli około 60-u organizacji społecznych na kongresie w sali NOT. Treść deklaracji założycielskiej tego „nieistniejącego” ruchu społecznego pozwolę sobie przytoczyć w całości.

Deklaracja Forum Obywatelskich Ruchów – Polska
Zebrani w Warszawie w dniu 29 września 2013 r. przedstawiciele organizacji społecznych, stowarzyszeń – obywatele Rzeczpospolitej zdecydowanie stwierdzamy, iż obecny system polityczny państwa polskiego nie gwarantuje przestrzegania podstawowych praw obywatelskich i zasady suwerenności Narodu.
Zapisana w 4 art. Konstytucji zasada zwierzchnictwa Narodu nie jest przestrzegana. Jest to źródłem wielu patologii w życiu publicznym, fatalnego funkcjonowania Sejmu, instytucji wymiaru sprawiedliwości, niekontrolowanego rozrostu biurokracji i wzrostu obciążeń podatkowych co w konsekwencji prowadzi do bezrobocia i zmarnowania energii Polaków.
Będziemy dążyć do przywrócenia fundamentalnej zasady suwerenności Narodu i zmiany obecnej ordynacji wyborczej do Sejmu i wprowadzenia wyboru posłów w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych (JOW), tak by umożliwić Polakom realną kontrolę nad wybranym posłem i przywrócić obywatelom bierne prawo wyborcze. Obecnie na skutek patologicznej ordynacji wyborczej pełną kontrolę nad posłami sprawują wodzowie partii.
Będziemy dążyć do ustanowienia społecznej kontroli nad działalnością wymiaru sprawiedliwości przez wprowadzenie zasady wybieralności sędziów i prokuratorów, wprowadzenie instytucji ław przysięgłych, kontroli senatu nad działalnością sądów i przywrócenia instytucji rewizji nadzwyczajnej, a także pełne nagrywanie wszystkich rozpraw sadowych, oraz dopuszczenie do udziału w procesach stowarzyszeń obywatelskich.
Nie ufamy partiom politycznym, które ukształtowane w patologicznym systemie wyborczym nie reprezentują wyborców.
Zapraszamy wszystkich do tworzenia z nami Niepartyjnej Niezależnej Listy Wyborczej w wyborach parlamentarnych, tak by umożliwić realizację niezbędnych dla Polski zmian.”

Przez kilka lat były organizowane kongresy organizacyjne w różnych częściach kraju, które w końcu doprowadziły do powstania takiego ruchu społecznego, który tworzy kilkadziesiąt organizacji społecznych, i który ma strukturę sieciową (Kukiz w mediach wielokrotnie mówił o strukturze bez struktury). To właśnie ten ruch społeczny wydelegował Kukiza jako swego przedstawiciela w wyborach prezydenckich, to on będzie prowadził kampanię referendalną na rzecz JOW (już są tworzone komitety referendalne) i to on wystartuje w najbliższych wyborach parlamentarnych, gromadząc głosy elektoratu antypartyjnego.
Skąd to wszystko wiem? Stąd, że uczestniczyłem w tworzeniu tego ruchu i opisywałem to na swoich blogach, za to nie widziałem na kongresach organizacyjnych przedstawicieli ogólnopolskich mediów (bywały tam media lokalne). Nie znalazłem też w tych mediach żadnych informacji na temat tego ruchu społecznego w okresie jego tworzenia, podczas kampanii prezydenckiej, ani obecnie, co, jak widać gołym okiem, nie przeszkadza tym samym mediom i ich odbiorcom w formułowaniu kategorycznych opinii na jego temat.

To nie jedyny przykład kompletnego braku zainteresowania aktywnością społeczeństwa obywatelskiego ze strony mediów. Na zakończonym niedawno Kongresie Polska Wielki Projekt, na którym już tradycyjnie część paneli była poświęcona społeczeństwu obywatelskiemu, byli obecni wyłącznie dziennikarze z mediów opozycyjnych, ale oni także znikali, gdy tematyka dotyczyła społeczeństwa obywatelskiego.

Osobną sprawą jest pojawienie się całkiem nowego elektoratu, podobnie jak nowy podmiot polityczny ignorowanego i wtłaczanego przez media w wypracowane przez nie schematy. Poparcie wyborcze dla Kukiza to nie tylko efekt naturalnego przemieszczania się i zmiany sympatii politycznych w obrębie grupy frekwencyjnej (uczestniczącej w kolejnych wyborach), co się dzieje przy okazji każdych wyborów. Tym razem jednak, i to jest właśnie wyjątkowe w przypadku tych wyborów prezydenckich, częściowo uaktywnił się antypartyjny elektorat ukryty w grupie absencyjnej, którego istnienie i potencjał wielokrotnie sygnalizowałem, a który, podobnie jak cała grupa absencyjna, jest całkowicie przemilczany przez ogólnopolskie media reżimowe i opozycyjne. By się przekonać, że jest tak jak piszę, wystarczy byście porozmawiali z ludźmi, którzy głosowali na Kukiza, a sami się przekonacie, ilu z nich już od jakiegoś czasu nie uczestniczyło w wyborach i jaki jest ich stosunek do wszystkich partii politycznych. To jest właśnie ten całkiem nowy elektorat, który w najbliższym czasie (i nie tylko) może mieć znaczący wpływ na życie polityczne w Polsce.

Warto zauważyć, że nasi władcy także dostosowują swoje działania zapobiegawcze do pojawienia się nowego elektoratu i nowego podmiotu politycznego. Powtarzają stary sprawdzony schemat przegrupowania personalnego, oraz zmiany szyldów partyjnych i retoryki wyborczej, który pozwala im kontrolować stabilność kastowo-kolonialnego, rabunkowego systemu państwa za pomocą „całkiem nowej partii”. To zgodnie z tym schematem PZPR została zastąpiona przez UD/UW, a ta partia przez PO. To samo, choć w węższym zakresie, dotyczyło partii Palikota, która, przypominam, na początku imitowała ruch społeczny. Ten sam manewr z „całkiem nową partią”, jest obecnie powtarzany za pomocą organizacji tworzonej przez Petru i Balcerowicza. Formuła tej fałszywki jest dokładnie dostosowana do opisywanej tu przeze mnie sytuacji. Chociaż jest to tworzona odgórnie struktura hierarchiczna, imituje otwarty ruch społeczny i posługuje się tą samą retoryką, co Kukiz w swojej kampanii prezydenckiej.

Ruch Kontroli Wyborów.

To kolejny nowy, ważny czynnik, który zaczął wpływać na życie polityczne w Polsce, a zarazem kolejna forma aktywności politycznej społeczeństwa obywatelskiego, bo niepartyjne nie znaczy apolityczne. W ten sposób społeczeństwo obywatelskie sięga po jeden z zawłaszczonych przez partie atrybutów suwerena, czyli kontrolę realizacji prawa. Jednak nie to stanowi o wyjątkowości tego ruchu, bo już od dawna kontrolą realizacji prawa zajmuje się w Polsce wiele tak zwanych organizacji strażniczych (jeśli nie słyszeliście o ich działalności, to zastanówcie się, dlaczego). Chodzi tu o kilka innych unikatowych cech: rozmiary ruchu (w ramach RKW działa kilkanaście tysięcy osób), pogodzenie w ramach RKW partykularnych interesów różnych, nierzadko zwalczających się środowisk politycznych i społecznych, oraz przełamanie blokady medialnej, nałożonej na społeczeństwo obywatelskie (opisałem ją w poprzednim punkcie), a przynajmniej przełamanie jej w mediach opozycyjnych.
Najprawdopodobniej RKW nie zakończy swojej działalności wraz z końcem maratonu wyborczego, lecz będzie ewoluować, obejmując swoją działalnością kontrolną inne obszary życia społecznego, politycznego i gospodarczego. Należy też przypuszczać, że będzie to o wiele skuteczniejsza kontrola społeczna, niż w przypadku przemilczanych przez media organizacji strażniczych.

Nowe podziały społeczne.

Jeszcze całkiem niedawno reżimowe media, politycy PO i zwolennicy tej partii dzielili społeczeństwo na część lepszą (zwolenników PO), racjonalną, wykształconą, europejską i tą gorszą (głównie zwolenników PiS), ciemną, zacofaną i fanatyczną. Dopiero co Komorowski w swojej kampanii wyborczej dzielił Polaków na racjonalnych i radykalnych, a już zwolennicy PiS, inspirowani przez opozycyjne media, tworzą kolejny podział na rozsądnych, patriotycznych, wiedzących czego chcą zwolenników PiS i bezmyślnych, sfrustrowanych, zdezorientowanych i manipulowanych „antysystemowców” (cudzysłów zapożyczony od zwolenników PiS), czyli antypartyjny elektorat, popierający Kukiza. Stosują przy tym dokładnie tą samą retorykę i zbliżony zestaw epitetów, jaki chwilę temu był stosowany względem nich samych.
Jakie będą tego konsekwencje, łatwo przewidzieć. Wystarczy by zwolennicy PiS sięgnęli do własnego doświadczenia i przypomnieli sobie, jak sami reagowali na poniżenia, inwektywy i obraźliwe insynuacje. Dotychczasową wzajemną nieufność, wyrażoną choćby w cytowanej przeze mnie deklaracji FORP, będzie zastępowała wrogość, co bardzo źle wróży ewentualnej przyszłej współpracy obu środowisk, która prawdopodobnie będzie konieczna w przyszłym sejmie do naprawy (lub radykalnej zmiany) systemu państwa.

Ostrzegam: nie chcecie Kukiza?, to będziecie mieć Petru i Balcerowicza, czyli przemalowaną UD/UW/PO.

Struktura sieciowa.

Ruch społeczny, reprezentowany przez Kukiza w wyborach prezydenckich, wnosi do zhierarchizowanego świata polskiej polityki zupełnie nową strukturę organizacyjną, czego media obu głównych nurtów również nie dostrzegają. Muszę tu zaznaczyć, że struktura sieciowa, bo o niej właśnie mowa, nie jest jakimś oryginalnym, nowatorskim rozwiązaniem, nawet w Polsce, bo strukturę sieciową miał przed wojną ruch spółdzielczy, a obecnie taką samą strukturę mają różnego szczebla porozumienia samorządowe i apolityczne sieci organizacji społecznych, o których istnieniu także nie dowiecie się z mediów ogólnopolskich, podobnie zresztą jak o systemie państwa w Szwajcarii, który też jest oparty na strukturach sieciowych.
Przez cały PRL i praktycznie przez cały okres istnienia III RP struktury sieciowe i umiejętność funkcjonowania w ich ramach były metodycznie i bardzo skutecznie usuwane ze świadomości społecznej. Z tego powodu obecnie większość Polaków nie bladego pojęcia, czym są i jak funkcjonują struktury sieciowe, a nawet sobie nie wyobraża, że może istnieć i funkcjonować struktura organizacyjna, która nie ma stałego zarządu z „wielkim przywódcą” na czele, który wszystkim kieruje i o wszystkim decyduje.
Strukturę sieciową tworzą autonomiczne podmioty (w tym konkretnym przypadku są nimi organizacje społeczne), współdziałające na zasadach pełnej dobrowolności. To znaczy, że, w przeciwieństwie do struktur hierarchicznych, takich jak partie polityczne, żaden lider, przywódca, czy stały zarząd nie ma możliwości podporządkować swojej woli ogniw sieci, ani wymuszać na nich dyscypliny za pomocą sankcji organizacyjnych. Liderzy (struktury sieciowe także ich posiadają) mogą być za to inicjatorami i koordynatorami wspólnych działań, tak jak Elbanowscy w ruchu obrony sześciolatków, który miał także formę sieciową. Dlatego, wbrew temu, co twierdzą media, ani Paweł Kukiz, ani osoby, które się pojawiły w jego otoczeniu podczas kampanii prezydenckiej, a na których koncentruje się uwaga mediów, nie decydują o kierunku i sposobie działania tego ruchu społecznego, a jedynie mogą współdecydować wraz z innymi działaczami społecznymi, współtworzącymi strukturę sieciową. Dlatego też, te wszystkie medialne spekulacje, w których Kukiz jest traktowany jako suwerenny wódz ruchu społecznego, którego był przedstawicielem w wyborach prezydenckich, są wyrazem ignorancji i niewiedzy, albo świadomą dezinformacją i manipulacją, mającą na celu zniechęcenie elektoratu antypartyjnego do popierania „Ruchu Kukiza” w zbliżających się wyborach parlamentarnych.

Trudno mi orzec, jaki wpływ będzie miało pojawienie się struktury sieciowej w obrębie krajowej polityki na funkcjonowanie sceny politycznej i przekaz medialny, bo wchodząc do „wielkiej” polityki, sieciowy ruch społeczny wkracza na pole pełne pułapek i nie można mieć pewności, czy będzie potrafił je ominąć. O tym jednak napiszę w następnym tekście, który zmierzam poświęcić zarysowaniu perspektyw wyborczych, bo wszystko wskazuje na to, że najbliższe wybory parlamentarne także będą wyjątkowe, a może nawet jeszcze bardziej, niż prezydenckie.

O autorze: Piotr Marzec