Słowo Boże na dziś – 22 Maja 2015 r. – Piątek – św. Rity z Cascii, zakonnicy

Myśl dnia

Najbardziej straconym dniem jest ten, w którym się nie śmiałeś.

Nicolas de Chamfort

Kochaj i walcz.
św. Rita z Cascia
Człowiek dopiero wtedy jest w pełni szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić w ten sposób swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest służebnikiem.
Stefan Wyszyński
*******
PIĄTEK VII TYGODNIA WIELKANOCNEGOPIERWSZE CZYTANIE (Dz 25,13-21)Zmarły Jezus, o którym Paweł twierdzi, że żyje

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Król Agryppa i Berenike przybyli do Cezarei powitać Festusa. Gdy przebywali tam dłuższy czas, Festus przedstawił królowi sprawę Pawła. Powiedział: „Feliks pozostawił w więzieniu pewnego człowieka. Gdy byłem w Jerozolimie, arcykapłani i starsi żydowscy wnieśli przeciw niemu skargę, żądając dla niego wyroku skazującego. Odpowiedziałem im: «Rzymianie nie mają zwyczaju skazywania kogokolwiek na śmierć, zanim oskarżony nie stanie wobec oskarżycieli i nie będzie miał możności bronienia się przed zarzutami».
A kiedy przybyli tutaj bez żadnej zwłoki, sprawując następnego dnia sądy, kazałem przyprowadzić tego człowieka. Oskarżyciele nie wnieśli przeciwko niemu żadnej skargi o przestępstwa, które podejrzewałem. Mieli z nim tylko spory o ich wierzenia i o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje.
Nie znając się na tych rzeczach, zapytałem, czy nie zechciałby udać się do Jerozolimy i tam odpowiadać przed sądem w tych sprawach. Ponieważ Paweł zażądał, aby go zatrzymać do wyroku Cezara, kazałem go strzec, dopóki go nie odeślę do Najdostojniejszego”

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 103,1-2.11-12.19-20ab)

Refren: Strzeż mnie, o Boże, Tobie zaufałem.

Błogosław, duszo moja, Pana *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, *
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Jak odległy jest wschód od zachodu, *
tak daleko odsunął od nas nasze winy.

Pan utwierdził tron swój na niebiosach, *
a Jego panowanie obejmuje wszechświat.
Błogosławcie Pana wszystkie Jego zastępy, *
potężni mocarze pełniący Jego rozkazy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 14,26)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Duch Święty wszystkiego was nauczy,
przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (J 21,15-19)

Piotr pasterzem Kościoła

Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”
Odpowiedział Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś baranki moje”.
I powtórnie powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?”
Odparł Mu: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Rzekł do niego: „Paś owce moje”.
Powiedział mu po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?”
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: „Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: „Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”.
To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”

Oto słowo Pańskie.

 

 

 

KOMENTARZ

 
Gorliwa modlitwa chrześcijanina

Miłość jest fundamentem naszej relacji z Bogiem. Jezus pyta Piotra na pierwszym miejscu o to, czy wierzy w Niego, czy zachowuje przykazania, czy jest zdolny do wyrzeczeń dla Niego. Pytanie Syna Bożego jest proste: Czy mnie miłujesz? Boski Mistrz uświadamia nam, że najważniejsza jest miłość. Od niej bierze początek wszystko inne. To dzięki niej jesteśmy zdolni, aby tak naprawdę pójść za Jezusem i powierzyć Mu swoje życie. Kochać oznacza zapomnieć o sobie i postawić na pierwszym miejscu dobro kochanej osoby. Kochać Boga oznacza dać się przez Niego poprowadzić i stać się Jego narzędziem.Panie, w Twoje ręce oddaję moje życie. Pragnę, abyś Ty mnie prowadził przez życie. Moja odpowiedź jest prosta: Ty wiesz, że Cię miłuję. Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”

Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
******
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
Kazania do Ewangelii św. Jana, nr 123
„Paś owce moje”

Najpierw Pan pyta o to, o czym dobrze wiedział, i pyta Piotra nie jeden raz, lecz po dwakroć i trzykroć, czy on Go miłuje. I słyszy Pan od Piotra trzykrotne wyznanie miłości, i po trzykroć poleca Piotrowi, aby pasł Jego owce. Trzykrotnemu zaparciu się Pana odpowiada trzykrotne wyznanie, bo miłość ma teraz przemówić tam, gdzie przedtem przemawiał lęk, a słowa mają być nie mniej dobitne w obliczu życia, niż przedtem były w obliczu zagrażającej śmierci. A pasienie owiec Pana ma być dowodem miłości, tak jak dowodem lęku było zaparcie się pasterza.

Ci, którzy pasą owce Chrystusa tylko dla siebie, a nie dla Niego, okazują, że kochają nie Jego, lecz samych siebie. To przed nimi ostrzega po trzykroć Chrystus, nad nimi boleje Apostoł, że szukają własnego pożytku, a nie Jezusa Chrystusa. Bo cóż innego mogą znaczyć te słowa Pana: „Miłujesz Mnie? Paś owce moje”. To znaczy: „Jeśli Mnie miłujesz, to nie myśl o sobie, lecz o moich owcach. Paś je jako moje, a nie jako swoje; szukaj w nich chwały mojej, a nie swojej własnej; własności mojej, a nie twojej; pożytku mojego, a nie twego”… Nie zajmujmy się zatem sobą, ale kochajmy Pana, a prowadząc Jego owce na pastwisko, szukajmy zysku dla Pana, nie przejmując się naszym.

*******

https://youtu.be/xkDPPjfUUcQ
*******

#Ewangelia: Miłość jest zaraźliwa

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. Nhoj Leunamme == Jhon Emmanuel / Foter / CC BY-NC-ND)

Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożywał z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: “Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” Odpowiedział Mu: “Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: “Paś baranki moje”.

 

I powtórnie powiedział do niego: “Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?” Odparł Mu: “Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego: “Paś owce moje”.

 

Powiedział mu po raz trzeci: “Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: “Czy kochasz Mnie?” I rzekł do Niego: “Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Rzekł do niego Jezus: “Paś owce moje.

 

Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: “Pójdź za Mną!”

 

Komentarz do Ewangelii

 

Jezus zadaje Piotrowi pytanie “Czy mnie kochasz?” nie na początku znajomości, ale dopiero na krótko przed wstąpieniem do Nieba. Bóg nie oczekuje, że pokochamy Go od razu, bez poznania Go i doświadczenia Jego miłości.

 

Miłość jest zaraźliwa. Jezus doskonale o tym wie, dlatego najpierw obdarza Piotra miłością, a gdy widzi, że Piotr zaraził się nią, posyła go do innych, aby i on zarażał nią tych, którzy mają jej mało.

 

Czy potrafimy zarażać innych miłością? Jeśli nie, to może sami, póki co, za mało zaraziliśmy się nią? Może trzymamy się zbyt daleko od Jezusa – na “bezpieczną” odległość?
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2436,ewangelia-milosc-jest-zarazliwa.html

******

Na dobranoc i dzień dobry – J 21, 15-19

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. otacon_85 / flickr.com / CC BY 2.0)

Piotr otrzymuje władzę pasterską

 

Gdy Jezus ukazał sie swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham.

 

Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?

 

Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz.

 

To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!

 

Opowiadanie pt. “Jan Boży”
Pierwsza część księgi życia Jana Ciudad to “lata zmarnowane”. Jako ośmioletni chłopiec uciekł z domu. Rodzice byli mu najwidoczniej obojętni. Matka tak bardzo dręczyła się ucieczką syna, że po kilku tygodniach zmarła ze zgryzoty. Ojciec czekał na syna przez parę miesięcy, potem wstąpił jako brat do zakonu franciszkanów. Początkowo Jan był pasterzem w Hiszpanii. Jego chlebodawca nazwał go “Bożym”, co wówczas oznaczało znajdę. Dzięki namowom werbowników Jan Boży zaciągnął się do wojska. W nowym życiu wszystkie zasady moralne odrzucił precz. Wskutek pewnego incydentu dowódca rozkazał natychmiast powiesić Jana. Tylko wstawiennictwo wyższego zwierzchnika uratowało mu życie.

 

Żołnierski chleb przestał Janowi Bożemu smakować. Przybył do Grenady i u bram miasta rozłożył swój kram domokrążcy. Znany kaznodzieja (konwertyta żydowski) Jan z Avili głosił w Grenadzie kazania. Nauczanie takie spadło na Jana Bożego jak grom z jasnego nieba. Ogarnęło go duchowe wzburzenie. Został pochwycony i zaprowadzony do domu dla obłąkanych. Czy Jan Boży był istotnie przez jakiś czas obłąkany? Wydarzenie, jakim było dla niego kazanie, mogło wywołać silny wstrząs duchowy. Po pewnym czasie mógł opuścić zakład. Podziękował przełożonemu i nędznie ubrany, poszedł swoją drogą.

 

Widział w domu dla obłąkanych, jak okrutnie obchodzono się z chorymi, jak często ich bito. Zaczął więc na własną rękę pielęgnować tych ludzi. Wszystko to zaczęło się niepozornie, trudno nawet dokładnie określić początek. Ludzie dawali mu liczne ofiary. Otrzymywał pieniądze, ubranie, chleb i mięso. Założył dom dla chorych. Nad głównym wejściem do hospicjum umieścił napis: “Z nakazu serca”.

 

Stał się Jan w ten sposób chrześcijaninem serca. Napis zawierał cały jego program życiowy: miłosierdzie. Przede wszystkim zajmował się pacjentami chorymi umysłowo. Wiedział, że oni potrzebują najbardziej miłości. W odróżnieniu od zazwyczaj zimnej anonimowości, Jan działał wśród konkretnych ludzi, obce mu były wszelkie organizacyjne reguły. Pracy było coraz więcej, nie mógł już sam wszystkiemu podołać. Znalazł kilku ludzi, którzy mu pomagali, nazywając siebie “braćmi miłosierdzia”. Nowy, zbawienny czyn Jana Bożego polegał na tym, że opiekę nad chorymi zorganizował na podwalinach zakonu żebraczego.

 

Tak jak życie, tak i jego śmierć była samotna. Znaleziono go martwego w pozycji klęczącej. Orszak żałobny dawnego kamieniarza i domokrążcy podobny był do orszaku księcia.

 

Skromna historia jego życia posłużyła jego naśladowcom jako zachęta, aby płomień Boży nieść w świat, nawet wówczas, kiedy człowiek własne życie po większej części zaprzepaścił. Kto pomaga drugiemu człowiekowi, kto stara się być bezinteresowny i miłosierny, ten doświadczy Boga w swoich poczynaniach i miłosierdziu.

 

Refleksja

Władza zawsze jest nam dana. Dlatego kiedy wykonujemy nasze zadania, powinniśmy być zawsze wdzięczni za to, co otrzymaliśmy. Sumienność w wykonywaniu naszych zadań i obowiązków powinna przyświecać dobru drugiego człowieka. Jeśli jest w nas egoizm i zapatrzenie w samego siebie, wtedy nasza porażka jest “murowana”. Jest to tylko kwestia czasu…

 

Jezus uczy nas, że Ci, którzy dostają władzę, powinni wykonując ją, używać przede wszystkim swojej pokory. Powinna być w nich postawa wdzięczności wobec tych, którzy nas wybrali, ale też i tych,  którzy są pod naszą jurysdykcją. Pokora i wdzięczność powinny być obecne na każdym etapie relacji z drugim człowiekiem. Jeśli nie ma tej postawy, wtedy grozi każdemu z nas zagubienie w pysze, która niszczy nie tylko nas, ale całe społeczeństwo…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy potrafisz umiejętnie wykorzystać daną Ci władzę?
2. Czy jesteś człowiekiem sumiennym?
3. Czy pamiętasz o codziennej pokorze w Twoim życiu?

 

I tak na koniec…
Człowiek dopiero wtedy jest w pełni szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić w ten sposób swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest służebnikiem (Stefan Wyszyński)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,262,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-21-15-19.html

*******

Św. Rity z Cascia

0,10 / 10,29
Za chwilę usłyszysz Ewangelię o spotkaniu Jezusa Zmartwychwstałego z  apostołem Piotrem. Aby lepiej zrozumieć Słowo Boże, wyobraź sobie poranek nad jeziorem, gdzie rozmawia Chrystus z Piotrem. Wsłuchaj się w dialog dwóch bliskich sobie osób.Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana.
J 21, 15-19
Gdy Jezus ukazał się swoim uczniom i spożywał z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I powtórnie powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»

„Czy miłujesz Mnie? Czy kochasz Mnie?”. Piotr zna Jezusa od trzech lat. Spędził ze swoim Mistrzem wiele czasu. Chodził za Jezusem, rozmawiał z Nim, słuchał i patrzył, odszedł od Niego i powrócił. Dopiero teraz Jezus pyta o miłość. Bóg nie oczekuje od nas, że Go pokochamy od razu, bez poznania i doświadczenia Jego miłości.

„Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Czemu właściwie Jezus pytał się o to, co już wiedział? Przecież znał duszę Piotra. Jednak Chrystus pragnie to usłyszeć. Twój mąż, żona, najbliższy przyjaciel, przyjaciółka też pragnie usłyszeć te słowa, które może są oczywistością, jednak zawierają w sobie głębokie przesłanie.

„Paś owce moje” – Jezus mówi te słowa do Piotra, ale także do ciebie. Idź do ludzi i mów im o Bogu dobrym, kochającym, wyrozumiałym. Głoś Ewangelię słowem, ale też życiem. Kochaj ludzi tak, jak teraz potrafisz. Nie bój się swoich słabości. Jezus będzie zawsze przy tobie, przed tobą, zawsze będzie cię wspierał.

Podziękuj dziś Panu Bogu za Jego życzliwość, za miłosierdzie i za nadzieję, jaką w tobie pokłada. Może w tym dniu zbudujesz o jedną cegiełkę więcej twoje relację z bliskimi.

O muzyce

Utwór: Panie, przepasz mnie, Eli Eli
Wykonanie: Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej
Utwór: Affetuossimo:_Winter – The Snow-Drop from Airs for the Seasons, A Celtic Celebration
Wykonanie: Da Camera

http://modlitwawdrodze.pl/home/

*******

 

**************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
22 MAJA
**********

Św. Rita – patronka od bardzo trudnych sytuacji

Marek Wójtowicz SJ

Św. Rita (1380-1457)

Święta Rita, choć żyła w tak odległym czasie, nie przestaje fascynować i należy do jednej z bardziej znanych świętych Kościoła. Przed jej obrazami i figurami modlą się wierni, by wspierała ich w bardzo trudnych sytuacjach związanych z życiem rodzinnym. Jest patronką matek, które heroicznie budują jedność w rodzinie, zwłaszcza gdy ich mężowie są mało odpowiedzialni i niełatwi w kontakcie. Do niej zwracają się z prośbą w sprawach beznadziejnych.

Rita urodziła się ok. 1380 r. Była jedynaczką w rodzinie górali w Rocca Porena, niedaleko Cascii. Choć doświadczała powołanie do życia zakonnego, jej rodzice zdecydowali, że ma wyjść za mąż. Nie było to udane małżeństwo. Jej mąż był człowiekiem porywczym i gwałtownym. Rita przez cały czas trwania tego związku okazywała wprost anielską cierpliwość. Mieli dwóch synów. Mąż Rity zginął z rąk mafii, wendety.
Rita sama wychowywała  synów, a kiedy zobaczyła, że i oni, podobnie jak jej zmarły mąż, zaczęli schodzić na złą drogę, prosiła Boga, by ich raczej zabrał z tego świata, niżby mieli stać się zabójcami. Pan Bóg wysłuchał jej próśb i wkrótce zmarli podczas epidemii.
Po śmierci synów Rita mogła już bez przeszkód zrealizować pragnienie wstąpienia do klasztoru augustianek w Cascii. Nie umiała ani czytać ani pisać dlatego przeznaczano ją do bardzo prostych posług, które chętnie wypełniała. Podczas prac często całowała obrączkę, znak swojej więzi z Jezusem – Oblubieńcem. Wiele się modliła, a Pan obdarzał ją mistycznymi łaskami. Święta Rita miała wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej, wyprosiła sobie dar stygmatów. Na swojej głowie odczuwała ranę po jednym cierniu z korony Jezusa, który przypominał jej o Męce Zbawiciela. Trwało to 15 lat. Rita prosiła też Boga, by rana ta nie była widoczna dla otoczenia i została wysłuchana.
Św. Rita zmarła 22 maja 1457 r. w Cascii, gdzie można zobaczyć jej nienaruszone ciało. Do sanktuarium w Rocca Porena oraz do Cascii przybywa bardzo wielu pielgrzymów, dla których św. Rita jest przewodniczką, nauczycielką. A ona, wielbiąca Boga, wstawia się za wszystkimi, którzy przedstawiają Bogu za jej pośrednictwem wiele spraw po ludzku trudnych do rozwiązania.
Św. Rito, módl się za nami!
http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,137,sw-rita-patronka-od-bardzo-trudnych-sytuacji.html
******
Święta Rita z Cascia, zakonnica
Święta Rita z Cascia

Rita należy do najbardziej popularnych świętych na świecie. Urodziła się około 1380 r. w rodzinie ubogich górali w Rocca Porena, niedaleko Cascii (Umbria) jako jedyne dziecko. Według podania miała być dzieckiem wymodlonym przez pobożnych rodziców. Na chrzcie otrzymała imię Małgorzata (Rita jest jego zdrobnieniem). Na życzenie rodziców wyszła za mąż. Związek ten był jednak bardzo nieudany. Porywczy, brutalny mąż był powodem wielu jej dramatów. Rita znosiła swój los z anielską cierpliwością. Mąż Rity zginął zabity w porachunkach zwaśnionych rodów.
Rita była matką dwóch synów, z którymi miała kłopoty wychowawcze. Bojąc się, by nie kontynuowali wendety, prosiła Boga, aby raczej zabrał ich ze świata niż mieliby stać się zabójcami. Bóg wysłuchał tej prośby. Obaj młodzieńcy, którzy planowali pomścić ojca, zmarli podczas epidemii. Rita jako trzydziestokilkuletnia wdowa wstąpiła do zakonu augustianek, które miały swój klasztor w Cascii. Ponieważ była analfabetką, została przyjęta do sióstr “konwersek”, które były przeznaczone do codziennej posługi w klasztorze. Z całą radością, z miłości dla Oblubieńca, spełniała najniższe posługi w klasztorze. Często w ciągu dnia i nocy całowała z miłością obrączkę zakonną, która symbolizowała jej mistyczne zaślubiny z Jezusem.
Miała szczególne nabożeństwo do Bożej męki. Widziano ją nieraz, jak leżała krzyżem, zalana łzami. Kiedy pewnego dnia kaznodzieja miał kazanie o męce Pańskiej, prosiła gorąco Jezusa, by dał jej zakosztować męki chociaż jednego ciernia, który ranił Jego przenajświętszą głowę. Została wysłuchana. W czasie modlitwy poczuła nagle w głowie silne ukłucie. Na tym miejscu wytworzyła się bolesna rana, która zadawała jej nieznośne cierpienia przez 15 lat, aż do śmierci. Aby jednak uniknąć sensacji, Rita prosiła Chrystusa, by rana była ukryta, nadal jednak sprawiając cierpienia. Tak się też stało. Rita odznaczała się posłuszeństwem, duchem modlitwy i cierpliwości. Będąc prostą i niewykształconą osobą, osiągnęła szczyty kontemplacji.
Zmarła na gruźlicę 22 maja 1457 r. w Cascii. Tam jej nienaruszone ciało spoczywa do dziś. Sanktuarium Świętej, obejmujące jej rodzinny dom w Rocca Porena oraz klasztor i kościół w Cascii, w którym została pochowana, jest miejscem tłumnych pielgrzymek. Sława świętości zaczęła ściągać do Cascii wielu pielgrzymów. Przy grobie Rity działy się nadzwyczajne rzeczy, które napełniły sławą tamtejszy klasztor. Kiedy po kilku latach wybuchł w kościele gwałtowny pożar, mimo że spalił się cały kościół, cyprysowa trumna z ciałem Rity pozostała nietknięta. Zaczęły mnożyć się wizerunki i modlitwy do służebnicy Bożej. Papież Urban VIII w roku 1628 zatwierdził jej kult. Jednak jej uroczysta kanonizacja odbyła się dopiero 24 maja 1900 r. Dokonał jej papież Leon XIII, nazywając św. Ritę “drogocenną perłą Umbrii”.
Św. Rita jest patronką w sprawach trudnych i beznadziejnych. Jest opiekunką wielu dzieł charytatywnych i bractw. W Polsce kult św. Rity jest bardzo żywy. Szczególnym jego miejscem jest klasztor sióstr augustianek w Krakowie, gdzie w kościele św. Katarzyny przechowywane są relikwie św. Rity.W ikonografii Święta przedstawiana jest w stroju zakonnym – w czarnym habicie i w białym welonie, z cierniem na czole. Jej atrybutami są: dwoje dzieci, krucyfiks, cierń, figa, pszczoły, róża.

 http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/05-22a.php3

List Papieża Jana Pawła II z okazji sześćsetnej rocznicy narodzin świętej Rity

Do Czcigodnego Brata Ottorina Pietra Albertiego,
Arcybiskupa Spoleto i Biskupa NorciiW swoim niedawnym liście dotyczącym trwających wciąż obchodów sześćsetnej rocznicy narodzin świętej Rity z Cascii zechciałeś, Ekscelencjo, odnowić życzliwe zaproszenie, wyrażone już w marcu ubiegłego roku, abym przez szczególną wizytę lub inną inicjatywę włączył się osobiście w jednogłośny chór pochwalny, jaki wznosi się od świata chrześcijańskiego ku czci Tej, którą mój poprzednik Leon XII nazwał „drogocenną perłą Umbrii”.
Ta prośba, podzielana nie tylko przez wiernych z powierzonych Ci diecezji, ale przez niezliczony zastęp czcicieli Świętej, spotyka się z moim żywym pragnieniem, by obecny „Rok Rity” nie minął bez wspomnienia z mojej strony i uwypuklenia jej mistycznej i jakże drogiej postaci. Dlatego łącząc się duchowo z pielgrzymami, którzy z dalekich miejsc przybywają licznie do Cascii, z radością składam kwiat pobożności i czci na jej Grobie, na pamiątkę wspaniałych przykładów jej wzniosłych cnót.
I jestem także wdzięczny Bożej Opatrzności za kilka szczególnych powiązań, jakie łączą obecną rocznicę z innymi, które są bardzo sugestywne dla kogoś, kto potrafi odczytywać wydarzenia ludzkiej historii w odpowiedniej perspektywie. Nie mogę bowiem zapomnieć mojej wizyty w Norcii dla upamiętnienia św. Benedykta, wielkiego patriarchy monastycyzmu zachodniego, po piętnastu wiekach od jego narodzin. Nie mogę też pominąć niedawnego rozpoczęcia obchodów osiemsetnej rocznicy narodzin św. Franciszka z Asyżu. Są to dwie postacie, obok których skromna Kobieta z Roccaporeny
sytuuje się właśnie jako młodsza siostra, tworząc niemal „idealny tryptyk jaśniejącej świętości. Ten wyjątkowy tryptyk postaci potwierdza nieprzerwany szereg łask, jakim przeorana została żyzna ziemia chrześcijańskiej Umbrii.
Nie mogę jednak również pominąć innego szczęśliwego zbiegu okoliczności, wyrażającego się w tym, że Rita przychodzi na świat rok po śmierci Katarzyny ze Sieny, jakby dla zaznaczenia ciągłości historii, niepozbawionej cudownego znaczenia duchowego.

Jak wszystkim wiadomo, ziemska wędrówka Świętej z Cascii łączy w sobie różne role życiowe, chronologicznie następujące po sobie i – co istotniejsze – ułożone w porządku wstępującym, który charakteryzuje kolejne etapy rozwoju jej życia w zjednoczeniu z Bogiem. Dlaczego Rita jest święta? Nie tyle ze względu na liczne cuda, którym pobożność ludowa przypisuje skuteczności jej wstawiennictwa u Boga Wszechmocnego, ile raczej z racji zdumiewającej „normalności” codziennej egzystencji, którą Rita przeżywała najpierw jako żona i matka, a następnie jako wdowa i wreszcie mniszka augustiańska.

Była nieznaną dziewczyną tej ziemi. W cieple środowiska rodzinnego nabrała zwyczaju wzruszającej czci dla Stwórcy dzięki oglądaniu sugestywnego krajobrazu łańcucha apenińskiego. Gdzie zatem była racja jej świętości? I gdzie heroiczność jej cnót? Prowadziła życie spokojne i ukryte, bez niezwykłych wydarzeń zewnętrznych, kiedy wbrew swoim osobistym preferencjom wstąpiła w związek małżeński. Tak zostala małżonką, ujawniając się od razu jako prawdziwy anioł domowego ogniska i odgrywając decydująca rolę w przemianie obyczajów swego współmałżonka. I była także matką, uradowaną narodzinami dwóch synów, o których – po podstępnym zabójstwie męża – tak bardzo drżała, obawiając się, że w ich duszach zrodzi się choćby cień pragnienia zemsty na zabójcach ojca. Ze swej strony wielkodusznie przebaczyła tym ostatnim, doprowadzając w końcu również do pojednania rodzin.
Już jako wdowa po krótkim czasie straciła również synów. Nie będąc już związana żadnymi ziemskimi więziami, postanowiła oddać się cała Bogu. Ale również i ta rola życiowa wymagała od niej pokonania przeciwności, Rita i tym razem przeszła przez ciężkie próby, aby w końcu móc zrealizować ideał, który zarysował się jej już we wczesnej młodości: poświęciła się Panu w klasztorze św. Marii Magdaleny. Skromna egzystencja, którą tu prowadziła przez około czterdzieści lat, była nieznana oczom świata i otwarta jedynie na zjednoczenie z Bogiem. Były to lata wytrwałej kontemplacji, lata modlitw i pokuty, której punkt kulminacyjny stanowiła rana, boleśnie odciśnięta na czole. Właśnie ten znak ciernia, niezależnie od bólu, który powodował, był jakby pieczęcią jej udręk wewnętrznych, lecz przede wszystkim stanowił dowód bezpośredniego udziału Rity w Męce Chrystusa.

Zatem właśnie tutaj trzeba dostrzec apogeum jej mistycznej ascezy, głębię cierpienia, które było tak wielkie, że wywołało zewnętrzny znak somatyczny. I tu również odkrywa się znaczący punkt kontaktu między dwojgiem dzieci Umbrii: Ritą i Franciszkiem. Czym bowiem dla Biedaczyny były stygmaty, tym dla Rity był cierń: był to znak bezpośredniego złączenia z odkupieńczą Męką Chrystusa Pana, ukoronowanego kłującymi cierniami po okrutnym biczowaniu, a następnie przebitego gwoźdźmi i uderzonego włócznią na Kalwarii. To złączenie pojawiło się u obu świętych na wspólnej podstawie tej miłości, która ma wewnętrzną siłę jednoczącą, i właśnie z powodu tego bolesnego ciernia Święta od róż stała się żywym symbolem pełnego miłości współudziału w cierpieniach Zbawiciela. Bo róża miłości wtedy jest świeża i pachnąca, gdy jest złączona z cierniem bólu! Tak było w Chrystusie, najwyższym wzorze; tak było w przypadku Franciszka i tak stało się w przypadku Rity, bo także i ona cierpiała i kochała: kochała Boga i kochała ludzi; cierpiała z miłości do Boga i cierpiała z powodu ludzi.

Przyjmowanie przez Ritę kolejnych ról życiowych w jej ziemskiej wędrówce ujawnia w niej systematyczny wzrost miłości aż do momentu otrzymania stygmatu, który z jednej strony stanowi odpowiednią miarę jej wywyższenia, a z drugiej tłumaczy, dlaczego jej słodka postać jest wciąż tak popularna wśród wiernych, którzy sławią jej imię i wychwalają jej cudowną władzę u tronu Boga.
Jako córka duchowa św. Augustyna wprowadzała w czyn jego pouczenia, choć nigdy nie czytała jego książek. Temu, który kobietom konsekrowanym tak bardzo zalecał „pójście za Barankiem, dokądkolwiek się uda i „kontemplowanie oczyma wewnętrznymi ran Ukrzyżowanego, blizn Zmartwychwstałego, krwi Umierającego (…) wszystko ważąc na wadze miłości (por. De sancta virginitate, 52, 54, 55; PL 40, 428), Rita była posłuszna „ad litteram” zwłaszcza w ciągu czterdziestu lat życia zakonnego, pokazując ciągłość i moc więzi nawiązanej z Bożą ofiara Golgoty.

Lekcja Świętej koncentruje się na typowych elementach duchowości: ofiarowaniu przebaczenia i akceptacji cierpienia już nie jako formy biernej rezygnacji lub jako owocu kobiecej słabości, lecz z miłości ku Chrystusowi, który właśnie we wspomnianym epizodzie koronowania doświadczył, obok innych upokorzeń, okrutnej parodii swojej królewskości.
Karmiony tą sceną, którą nie bez przyczyny tradycja Kościoła umieściła w samym centrum tajemnic bolesnych Różańca świętego, mistycyzm odwołujący się do świętej Rity łączył się z tym samym ideałem, przeżytym osobiście, a nie tylko głoszonym, przez Apostoła Pawła: Ego (…) stigmata Domini Iesu in corpore meo porto (Ga 6,17); Adimpleo ea, quae desunt passionum Christi in carne mea pro corpore eius, quod est Ecclesia (Kol l, 24). Również i ten element – wymiar kościelnego przeznaczenia zasług Świętej – należy mocno podkreślić. Oddzielona od świata i wewnętrznie złączona z Chrystusem cierpiącym, Rita sprawiła, że owoc jej „współcierpienia” spłynął na wspólnotę braci.

Rzeczywiście Rita jest jednocześnie tą wspominaną przez Pismo święte „dzielną kobietą” i „rozsądną panną” (Prz 31, l0nn; Mt 25, 1nn), która we wszystkich rolach życia wskazuje poprzez czyny, że autentyczna droga do świętości polega na wiernym pójściu za Chrystusem aż po krzyż. Dlatego wszystkim jej czcicielom, rozsianym po całym świecie, pragnąłem raz jeszcze przedstawić jej łagodną i pełną bólu postać, życząc, aby inspirując się jej wzorem, chcieli odpowiedzieć – każdy na miarę swojego życia – na powołanie chrześcijańskie w jego wymogach jasności, świadectwa i odwagi: sic luceat lux vestm coram hominibus… (Mt 5,16).

W tym celu powierzam Ci, Ekscelencjo, ten list, abyś w świetle rocznicy narodzin Rity przekazał go do wiadomości wiernych wraz z zachęta i wsparciem Błogosławieństwa Apostolskiego.

Watykan, 10 lutego 1982 roku, w czwartym roku pontyfikatu

W: P. Giovetti, Rita z Cascii, Święta od spraw niemożliwych, Częstochowa 2010.

http://swietarita.blogspot.com/2011/05/list-papieza-jana-pawa-ii-z-okazji.html
Rys kultu św. Rity w parafii       Kult św.Rity z Cascia w parafii Matki Bożej Niepokalanej zapoczątkowany został przez akt poświęcenia obrazu świętej. Dokonał tego Ks.Bp Piotr Bednarczyk 22.maja 1993.roku, w liturgiczne wspomnienie św.Rity. Obraz namalowany przez miejscowego artystę Bernarda Wójcika a będący wierną kopią obrazu Świętej znajdującego się w miejscowości Cascia we Włoszech, ufundowała urodzona w Nowym Sączu, potem mieszkająca we Francji, a pod koniec życia znowu mieszkanka Nowego Sącza, Janina Habel-Juin jako wotum wdzięczności za łaski otrzymane od Boga przez wstawiennictwo św. Rity, szczególnie łaskę pełnej wolności dla Polski, o którą p. Habel-Juin prosiła w dniach stanu wojennego w ojczyźnie. Propozycja ufundowania obrazu spotkała się z bardzo życzliwym przyjęciem ze strony ówczesnego Ks. Proboszcza Parafii ks.Prałata Zenona Rogoziewicza, który, od 1966 roku tworząc od podstaw nową sądecką parafię, w budowanym przez siebie kościele przewidział także miejsce, w którym mógł się znaleźć obraz Świętej Rity. Parafianie pokochali św. Ritę , doświadczają Jej opieki i pomocy zwłaszcza w sprawach najtrudniejszych, a nawet, po ludzku sądząc, beznadziejnych.
O kulcie św. Rity świadczą wciąż stojące przed Jej wizerunkiem świeże róże – kwiaty Świętej – przynoszone przez wiernych, wciąż palące się świece także zapalane przez nich. W nowennie odprawianej w każdy drugi czwartek miesiąca o godz. 18.00 bierze aktualnie udział ok. 1500 osób – liczba tych wiernych wciąż wzrasta. Są to zarówno miejscowi parafianie, parafianie parafii sądeckich, jak też wierni przybywający na nowennę spoza Nowego Sącza. Swój udział w nabożeństwach potwierdzali wierni przybywający z następujących miejscowości: Piwniczna, Podegrodzie, Obidza, Szczawnica, Tylicz, Olesno k.Dąbrowy Tarn., Rzeszów, Tarnów. Ludzie przychodzą do św. Rity ze swoimi najtrudniejszymi sprawami. Bo ta święta jest naprawdę niezwykle, cudownie skuteczną wstawienniczką do Boga w naszych sprawach nie do rozwiązania. Jej polecane problemy, których rozwiązać w żaden sposób nie można, jakoś niespodziewanie rozwiązują się. Przychodzą dziękować św. Ricie małżeństwa, które są razem, chociaż razem już być nie miały, przychodzą matki i ojcowie dziękować za powrót zbłąkanych na swych życiowych drogach dzieci. Przychodzą też zdrowi, którzy jeszcze niedawno bardzo byli chorzy. Przychodzą do Św.Rity małżonkowie, którzy proszą o łaskę bycia rodzicami. Przychodzą, bo są przekonani, że łaski, które otrzymali zawdzięczają wstawiennictwu przed Bogiem św. Rity, bo są przekonani, że tam, gdzie ludzkie możliwości zostały wyczerpane, może pomóc Ta Święta, która patronką jest spraw beznadziejnych. Zawsze po modlitwach nowennowych jest sprawowana eucharystia w intencji przedstawionych próśb i jako dziękczynienie za otrzymane łaski. Nabożeństwo kończy błogosławieństwo relikwiami św. Rity i ich ucałowanie.
W uroczystym nabożeństwie z błogosławieństwem róż odprawianym w liturgiczne wspomnienie św.Rity (22 maja) w ostatnich dwu latach brały udział zorganizowane grupy pielgrzymów z Łańcuta, Rzeszowa, Tarnowa, Szczawnicy i Obidzy. Ogólna liczba wiernych biorących udział w tym dorocznym nabożeństwie zdecydowanie wzrasta. Na ręce Księdza Proboszcza przychodzi zwiększająca się wciąż liczba listów z podziękowaniami św.Ricie za wyproszone łaski, jak też listy z prośbami na Nowennę. Są to listy z różnych miast i miejscowości zarówno z Polski /np. z Poznania, Białegostoku, Warszawy, Mrągowa, Olsztyna, Krakowa/, jak też z zagranicy. Wciąż wzrasta liczba osób przyjeżdżających specjalnie do kościoła Matki Bożej Niepokalanej, aby dziękować za lub prosić o wstawiennictwo św.Rity – zwłaszcza w czasie wakacji. Są to osoby z całej Polski. W ostatnim roku przyjmowaliśmy także zorganizowane pielgrzymki do św. Rity z Rzeszowa /100 osób z kapłanem/, Żarek k.Częstochowy /50 os.z kapłanem/, z Łańcuta /30 os./, z Olesna /50 os. z kapł./. Księga łask wyproszonych przez wstawiennictwo św. Rity wciąż powiększa się o nowe świadectwa zarówno z Nowego Sącza jak też z różnych stron Polski.
Były proboszcz parafii Matki Bożej Niepokalanej w Nowym Sączu ks. Zenon Rogoziewicz w “Dodatku” do książki o Św. Ricie napisał: “Ufamy, że nasza Patronka Matka Boża Niepokalana zezwoli, aby właśnie tutaj, w tym kościele, rozwinął się kult św.Rity, która patronując swojemu rodzinnemu miastu górskiemu Rocca Porena, będzie chciała patronować naszemu, równie pięknemu i też górskiemu miastu Nowemu Sączowi”. Wydaje się, że słowa te już się spełniły i wciąż spełniają na większą chwałę Bożą i dla dobra dusz.Są już 2 tomy specjalnie prowadzonej księgi: “Kronika ku czci Św. Rity”, w której zapisane są prośby i podziękowania czcicieli. W gazetce parafialnej systematycznie zamieszczane są krótkie “notki” z tej Kroniki.
W Święto Podwyższenia Krzyża 14 września 2007 r. została założona specjalna “Księga Łask i Pielgrzymek”.

W październiku 2008 r. ukazało się drugie, poprawione wydanie książeczki “Nowenna do św. Rity” w opracowaniu ks. proboszcza Kazimierza Markowicza i ks. Józefa Nowaka – odpowiedzialnego aktualnie za kult św. Rity w parafii.
Ku pamięci Sługi Bożego Jana Pawła II, w 30 rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową, zamieszczono w niej Jego przemówienie, wygłoszone do czcicieli św. Rity przybyłych do Rzymu w setną rocznicę Jej kanonizacji – 20 maja 2000 roku.
Na stronie 15 “małego modlitewnika” jest pieśń ku czci św. Rity. Na następnych stronach, oprócz Nowenny do św. Rity, jest także Litania ku Jej czci oraz modlitwy:
– Modlitwa o wyproszenie łaski zdrowia za przyczyną św. Rity;
– Modlitwa o wyproszenie, za przyczyną św. Rity, łaski w sytuacji po ludzku sądząc beznadziejnej;
– Modlitwa dziękczynna za łaskę wyproszoną przez wstawiennictwo św. Rity;
– Modlitwa osoby poszukującej narzeczonego(ej);
– Modlitwa małżonki;
– Modlitwa matki;
– Modlitwa wdowy;
– Modlitwa osoby konsekrowanej.

Życiorys św. Rity

Święta Rita – Święta wśród róż.
Św. Rita urodziła się niedaleko Asyżu we Włoszech w małej górskiej miejscowości Rocca-Porena w roku 1381. Imię otrzymane na chrzcie jest zdrobnieniem od Margarita /perła/. Już w dzieciństwie pokochała Jezusa, jej marzeniem było poświęcenie się życiu zakonnemu. Rodzice zadecydowali jednak inaczej. Sami byli już posunięci w latach chcieli więc zapewnić córce bezpieczną przyszłość przez wydanie jej za mąż. Poddając się ich woli poślubiła Pawła de Ferdynand człowieka podobno przystojnego, ale o bardzo trudnym charakterze. Jej życie małżeńskie było bardzo trudne. Mimo tego w tradycji miejscowej zapisuje się jako kobieta, żona i matka o nienagannym charakterze i niezwykłych przymiotach duszy. Ciężko rannemu w wyniku konfliktów z przeciwnikami politycznymi mężowi wyprasza pojednanie z Bogiem przed śmiercią. Będąc wdową sama wychowuje dwu synów bliźniaków, a gdy ci zamierzają pomścić śmierć ojca, prosi Boga, aby Ten uchronił młodzieńców od popełnienia zbrodni. Bóg wysłuchuje próśb matki i obaj synowie umierają podczas zarazy. Było to kolejne tragiczne doświadczenie w życiu Świętej. Wolna od zobowiązań wobec świata może teraz Rita spełnić swoje dziecięce pragnienie. Wstępuje do klasztoru Sióstr Augustianek w pobliskiej miejscowości Cascia. W klasztorze tym spędza resztę swojego życia, będąc wzorem świętości życia dla współsióstr. Służy Bogu zamknięta w klasztornych murach, ale jednocześnie wciąż pozostaje otwarta na sprawy, problemy i dramaty współczesnego jej świata i Kościoła. Już za życia wyprasza wiele łask potrzebującym modlitewnego wsparcia. W zaciszu swej celi zakonnej modli się, pości i podejmuje różne umartwienia. Ofiaruje je za chorych, cierpiących, za małżeństwa przeżywające sytuacje kryzysowe, za zwaśnione rodziny. Pan wysłuchuje Jej próśb potwierdzając wciąż szczególną łaskę wybrania, jaką obdarował Ritę. Szczególnym darem Pana Jezusa dla Rity był dar cierpienia. Pan Jezus z krzyża, przed którym Święta się modliła, posłał Jej cierń ze swej cierniowej korony. Cierń ten przez 15 lat bardzo boleśnie ranił Jej czoło. W życiu wspólnoty zakonnej także dane Jej było wiele wycierpieć głównie z powodu niezrozumienia. Jedno z opowiadań o Jej życiu wspomina o tym, że przełożona nakazała Ricie codziennie podlewać suchy patyk wbity w ziemię w ogrodzie. Rita w duchu posłuszeństwa przez wiele dni spełniała to polecenie, nie zważając na żarty i złośliwe komentarze sióstr. Jakież było zdumienie wszystkich, gdy pewnego ranka wysuszony patyk zaowocował pięknym winnym gronem. Umarła Rita 22 maja 1457 roku w opinii świętości. Tuż po Jej śmierci i potem przy grobie miały miejsce nadzwyczajne zdarzenia. Sława tych zdarzeń a także sława świętości Rity zaczęła ściągać do grobu św. Rity wielu pielgrzymów. Do dnia dzisiejszego ściągają tam tłumy. Ciało św. Rity mimo upływu czasu pozostało nienaruszone. Zostało zresztą cudownie uchronione przed zniszczeniem także w inny sposób. Złożono je w cyprysowej trumnie, po kilku latach kościół, w którym ciało spoczywało, spłonął doszczętnie podczas gwałtownego pożaru. Trumna jednak i ciało pozostały nietknięte. Papież Urban VIII zatwierdził istniejący żywy kult św. Rity w 1628.roku. Uroczystej kanonizacji dokonał papież Leon XIII w 1900 roku. Nazwał wtedy św. Ritę “drogocenną perłą Umbrii”.

Przemówienie Ojca Świętego Jana Pawła II wygłoszone do czcicieli św. Rity, przybyłych do Rzymu w setną rocznicę Jej kanonizacji 20 maja 2000 roku.
(…)
            Śmiertelne szczątki św. Rity, które dziś tu czcimy, są znamiennym znakiem, czego może dokonać Pan w ludzkiej historii, kiedy napotka pokorne serca otwarte na Jego miłość. Oto widzimy kruche ciało kobiety niewielkiej wzrostem, lecz wielkiej świętością; kobiety, która żyła w pokorze, lecz której heroiczne życie chrześcijańskie jako żony, matki, wdowy i zakonnicy jest dziś znane na całym świecie. Głęboko zakorzeniona w miłości Chrystusa, Rita znalazła w swej wierze niezachwianą moc, dzięki której w każdej sytuacji była kobietą pokoju.
            W jej przykładzie całkowitego zawierzenia się Bogu, w jej przejrzystej prostocie i niezłomnej wierności Ewangelii także i my możemy odnaleźć jasne wskazanie, jak być autentycznymi świadkami Chrystusa u progu trzeciego tysiąclecia.
            Jakie jest przesłanie, które kieruje do nas ta święta? Jest to przesłanie płynące z jej życia: Rita podjęła drogę pokory i posłuszeństwa, aby coraz doskonalej upodabniać się do Ukrzyżowanego. Znak widniejący na jej czole jest potwierdzeniem jej chrześcijańskiej dojrzałości. Na krzyżu z Jezusem została jakby ukoronowana miłością, której doświadczyła i którą wyrażała w sposób heroiczny w swoim domu oraz uczestnicząc w życiu swego miasta.
            Żyjąc duchowością św. Augustyna, Rita stała się uczennicą Ukrzyżowanego i “ekspertem od cierpienia”; nauczyła się rozumieć bóle ludzkiego serca. Dlatego też stała się orędowniczką ubogich i zrozpaczonych, uzyskując niezliczone łaski pociechy i umocnienia dla tych, którzy wzywają ją w różnorakich sytuacjach.
            Rita z Cascii była pierwszą kobietą kanonizowaną podczas Wielkiego Jubileuszu u progu XX-go wieku, 24 maja 1900 roku. Potwierdzając jej świętość, mój poprzednik, Leon XIII, zauważył, że była ona tak miła Chrystusowi, iż zdecydował się On odcinąć na niej pieczęć swego miłosierdzia i swojej męki. Przywilej ten został jej udzielony za jej wyjątkową pokorę, za jej wewnętrzne oderwanie od ziemskich pożądań oraz za godnego podziwu ducha pokuty, który toważyszył jej w każdej chwili życia.
            Dziś, sto lat od jej kanonizacji, z radością po raz kolejny wskazuję na nią jako na znak nadziei, szczególnie dla rodzin. Drogie rodziny chrześcijańskie, obyście i wy również, naśladując jej przykład, nauczyły się znajdować w wierności Chrystusowi siłę do pełnienia waszej misji służenia cywilizacji miłości!
            Kiedy pytamy św. Ritę o sekret jej nadzwyczajnego dzieła odnowy społecznej i moralnej, odpowiada nam: wierność Miłości, która została ukrzyżowana.
            Rita, wraz z Chrystusem i podobnie jak Chrystus, przybliża się do krzyża zawsze i jedynie przez miłość. I my, podobnie jak ona, wznieśmy nasze oczy i serca do Jezusa, który umarł na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. To On, nasz Odkupiciel, sprawia, że właściwa rodzinie misja jedności i wierności staje się możliwa, tak jak w przypadku tej umiłowanej świętej, nawet w chwolach kryzysów i trudności. To On nadaje konkretny kształt chrześcijańskiemu zobowiązaniu do budowania pokoju, pomagając rodzinom w przezwyciężaniu konfliktów i napięć, które niestety są tak częste w codziennym życiu.
            Święta z Cascii należy do wielkiego zastępu kobiet chrześcijańskich, które “wywarły duży wpływ zarówno na życie Kościoła, jak i społeczeństwa”. Rita jest dobrym przykładem “geniuszu kobiety”, która objawia się intensywnie zarówno w macierzyństwie fizycznym, jak i duchowym.
            W sześćsetną rocznicę jej śmierci przypomniałem, że jej przesłanie “koncentruje się na następujących typowych elementach duchowości: na gotowości przebaczenia i akceptacji cierpienia, nie poprzez bierną rezygnację…lecz przez moc miłości do Chrystusa, który szczególnie w wydarzeniu ukoronowania cierniem wycierpiał, wraz z innymi upokorzeniami, okrutną parodię swojego królowania”.
            Drodzy bracia i siostry, symbolem kultu św. Rity na całym świecie stała się róża. Należy mieć nadzieję, że życie każdego jej czciciela stanie się jak róża zerwana w ogrodzie Rocca-Porena zimą niedługo przed jej śmiercią. Oznacza to, że będzie ona życiem podtrzymywanym gorącą miłością do Pana Jezusa; życiem, które na cierpienia i ciernie potrafi reagować przebaczeniem i całkowitym darem z siebie po to, by roznosić wszędzie miłą woń Chrystusa poprzez konsekwentne głoszenie Ewangelii własnym życiem. Drodzy czciciele św. Rity, ofiaruje ona swoją różę każdemu z was: przyjmując ją duchowo starajcie się żyć jako świadkowie nadziei, która nigdy nie zawodzi, i jako głosiciele życia, które zwycięża śmierć. (…)  
 
Pieśń do św. Rity
1. Święta Rito, Oblubienico droga.
    Ty, która znasz co rozpacz i co trud.
    Upraszaj nam wszelkie łaski u Boga.
    I wskazuj ścieżkę do niebieskich wrót.
2. Święta Rito, o Panno bolejąca.
    Ty uczysz nas jak przyjąć cierpień krzyż.
    Wybłagaj nam u Wszechmocnego Ojca.
    Byśmy umieli iść ku Tobie wzwyż.
3. Święta Rito, Matko kochająca.
    Ty dzitkom swym gotujesz lepszy los.
    Przed Toba dziś młodzież dorastająca.
    Pokornie składa swoich marzeń stos.
4. Święta Rito, Orędowniczko nasza.
    Ty ukazujesz wielkość Bożych łask.
    Swym wstawiennictwem u naszego Pana.
    Wypraszaj pomoc przez Twej chwały blask.

Prośby i podziękowania do św. Rity: kstomaszw@interia.pl

http://www.mbnsacz.neostrada.pl/index1_rita.htm

Święta Rita: najskuteczniejsza w sprawach beznadziejnych
Judyta Syrek

Święta Rita: najskuteczniejsza w sprawach beznadziejnych

“Ludzie kochani, jeżeli macie jakiś wielki problem módlcie się do Świętej Rity. Ona zawsze pomoże, naprawdę!” Taki wpis pojawił się na blogu św. Rity, który czciciele aktywnie prowadzili w sieci od 2008 do 2011 roku.

Wysłuchuje wszystkich intencji

Rita z Cascia to najpopularniejsza święta od kilku stuleci! Urodziła się w średniowieczu, ale dorobiła się niedawno nawet profilu na Facebooku. Ludzie nie ograniczają się we wpisywaniu próśb i podziękowań. Nastolatek prosi, by rodzice znowu byli tacy jak dawniej; studentka, żeby udało jej się zdać egzamin z mikrobiologii; absolwenci wyższych uczelni modlą się do św. Rity o dobrą pracę; kobieta zdradzona prosi, żeby miała siłę wybaczyć i żyć dalej; jedna matka prosi o uzdrowienie córki z anoreksji, druga dziękuje, że św. Rita wyprosiła polepszenie stanu zdrowia dla chorego na autyzm syna. Są tacy, którzy proszą w sprawach finansowych, bo mają kłopot ze spłatą kredytu lub otrzymaniem go. Spora grupa młodych ludzi prosi też o dobrą żonę czy dobrego męża. Różnorodność jest wręcz zadziwiająca!

http://www.stacja7.pl/article/31/%C5%9Awi%C4%99ta+Rita%3A+najskuteczniejsza+w+sprawach+beznadziejnych

Historia pachnąca miłością.
Ale dopiero na końcu

Tekst Marcin Jakimowicz

 

Przeorysza miała problem. Papież ogłosił rok 1450 rokiem jubileuszowym i augustianki z Cascia wybierały się do Rzymu. – Jadę z wami – zawołała jedna z nich. Hmm, przeorysza chętnie wysłałaby i Ritę, gdyby nie jedna delikatna rzecz: stygmat. Pojawił się przed siedmiu laty, w czasie wielkopiątkowych rekolekcji. Rita błagała Pana, by mogła odczuć ból choć jednego z cierni Jego korony, gdy nagle jeden z gipsowych kolców krucyfiksu odłamał się i uderzył ją w sam środek czoła. Ból był potworny. Mniszka straciła przytomność. Nazajutrz rana zaczęła ropieć i wydzielać odrażającą woń. W filmie “Jasminum” mnisi pachną czeremchą, wiśnią i śliwą. A w Cascia? Siostry zatykały nosy. Samotna stygmatyczka zamieszkała na końcu korytarza.

I co począć z wyjazdem do Rzymu? – przeorysza podrapała się po głowie. – Rita była uparta: pojadę, Bóg zainterweniuje. Przełożona bała się jej sprzeciwić. Zbyt dużo już widziała. Pamiętała świetnie, jak Rita zapukała tu po raz pierwszy. Odeszła z kwitkiem. Nie chciano jej w klasztorze. Odsyłano jeszcze wiele razy, aż nagle zaskoczone siostry znalazły ją… w środku klasztornej kaplicy. – Przyprowadzili mnie tu święci Jan Chrzciciel, Augustyn i Mikołaj – powiedziała. Zdumione mniszki nie wiedziały, co odpowiedzieć.

Albo ta historia z kawałkiem suchego jak wiór drewna. Przeorysza, chcąc upokorzyć nową mniszkę, kazała jej podlewać go rano i wieczorem. Rita była posłuszna. Siostry do dziś pamiętają zdumienie i wstyd, jaki przeżyły, widząc, że kawałek drewna wypuścił pączki, zakwitł i wydał wspaniałe winogrona. A teraz ten Rzym… Mniszki już zbierały się do drogi, gdy nagle zdarzył się cud (który? – przestały już liczyć). Stygmat zniknął. Pozostał tylko ból, ale ten nie sprawiał przecież siostrom kłopotu. Przeorysza umieściła Ritę na czele delegacji. A ta, gdy zakonnice martwiły się, czy starczy im pieniędzy na drogę, dziwiąc się ich brakowi wiary, wyrzuciła wszystkie pieniądze do potoku. Wprawdzie po drodze niczego im nie zabrakło, ale powiedzcie szczerze: jak tu wytrzymać z taką siostrą?

Po powrocie rana odnowiła się. Siostra pielęgniarka bała się wejść do jej celi. Odpychała ją straszna woń. Gdy stygmatyczkę odwiedziła kiedyś kuzynka, Rita poprosiła: Przynieś mi z ogrodu różę. – Teraz? W środku grudnia? Kuzynko, ty majaczysz – przeraziła się kobieta. Po chwili jednak wyszła do zasypanego śniegiem ogrodu. Wróciła, ściskając w ręku pachnący kwiat.

Gdy 22 maja 1457 roku Rita zmarła (o dacie śmierci powiedział jej Jezus), jej cela, omijana dotąd na odległość, napełniła się cudownym zapachem. To, co było dla wielu przekleństwem, stało się prawdziwą perłą! Do dziś ciało świętej zachowało się w doskonałym stanie.

Kilka razy w życiu spotkałem ludzi, którzy kompletnie zaufali Opatrzności. Pamiętam opowieści członków Wspólnoty Błogosławieństw: siadali przy pustym stole (w domu nie było akurat ani grosza) i zaczynali szaloną modlitwę… błogosławieństwa przed posiłkiem. I niespodziewanie rozlegał się dzwonek u drzwi, a nieznajoma kobieta wręczała im ciepłą pizzę. Pan prosił, bym ją tu dostarczyła – mówiła. Zawsze podczas takich opowieści czułem się jak niewierzący. Jak wyglądałbym przy świętej stygmatyczce? Beznadziejnie. Rito, módl się za mną.

Tygodnik “Gość Niedzielny” Nr 21 – 21 maja 2006r.

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/r/rita.htm#03

Codzienna modlitwa ku czci św. Rity

Oto przychodzę do ciebie, najdroższa święta Rito, która w sanktuarium w Cascii, gdzie czczone są twe doczesne szczątki, wylewasz na świat zdroje łask. Staję przed tobą, by złożyć ci codzienny hołd mojego serca, pełnego wdzięczności i poświęconego tobie.

Miłuję cię, święta Rito, patronko w sprawach trudnych! Ratuj mnie zawsze od nieodwracalnych skutków zła. Przyzywam cię, oblubienico Krzyża Świętego! Odsuwaj daleko ode mnie i od moich bliskich rozpacz, która jest śmiercią dla duszy. Sławię cię, o wzorze młodzieńczego wieku! Spraw, by młodzi ludzie nie wpadali w zasadzki niewiary i fałszywych wartości. Błogosławię cię, litościwa wspomożycielko nieszczęśliwych! Przybądź mi z pomocą w każdej potrzebie i nieszczęściu.
Wychwalam cię, o bohaterko wszelkiej cnoty! Wyproś mi łaskę naśladowania cię w łagodności, cierpliwości i miłości. W ten sposób z pewnością spodobam się Bogu i uczczę cię, która niczego innego nie pragniesz, jak widzieć Go wielbionego przez wszystkich. Kocham cię, moja najsłodsza patronko! Twemu wstawiennictwu powierzam wszystkie me największe nadzieje. Proś za mną Jezusa Ukrzyżowanego, u którego stóp przedstawiają cię na obrazach w chwili otrzymywania kolca z Jego cierniowej korony; módl się za mną i uproś mi przebaczenie mych grzechów.
Pozdrawiam cię, o słońce z Cascii, drogocenny klejnocie Umbrii, chwało zakonu augustiańskiego, jaśniejąca gwiazdo raju.

Bądź dla mnie i dla moich bliskich przewodniczką w burzach życia, prowadź mnie do upragnionego portu nieba, ażebym mógł kochać cię i błogosławić oraz z tobą kochać i błogosławić na wieki miłosiernego Pana. Amen.

W: M. Pabis, Cuda świętej Rity, Dom Wydawniczy “Rafael”, Kraków 2012.

http://swietarita.blogspot.com/2012/07/codzienna-modlitwa-ku-czci-sw-rity.html

 

Saint Rita of Cascia (język polski)

 

**************************************************************************

Święta Joachima de Vedruna, zakonnica
Święta Joachima de Vedruna Joachima de Vedruna urodziła się 16 kwietnia 1783 r. w Barcelonie jako córka Wawrzyńca i Teresy Vidal. Od najwcześniejszych lat marzyła o życiu zakonnym, także o zamknięciu się w barcelońskim karmelu. Poddała się jednak życzeniom rodziców: 24 marca 1799 r. poślubiła Teodora de Mas. Małżeństwo okazało się bardzo dobre. Joachima powiła dziewięcioro dzieci. Po przejściach wojennych mąż zmarł. Joachima miała wówczas trzydzieści trzy lata. Nie załamała się. Znów zapragnęła wstąpić do zgromadzenia kontemplacyjnego, ale posłuchała spowiednika, o. Szczepana di Olot, kapucyna, i poświęciła się wychowaniu dzieci. Troskę o własne dzieci połączyła z troską o dzieci potrzebujące pomocy i biedne.
Potem usunęła się do Manso Escorial pod Vich i tam wraz z innymi założyła Zgromadzenie Karmelitanek Miłości. Początki nie były łatwe. W czasie wojny siedmioletniej została nawet uwięziona, potem musiała uchodzić do Francji. Do kraju wróciła w 1843 r. W sześć lat później, złamana chorobą, zrezygnowała z rządów w zgromadzeniu.
Zmarła w Barcelonie na cholerę w dniu 28 sierpnia 1854 r. Beatyfikował ją w 1940 r. Pius XII, kanonizował zaś w 1959 r. św. Jan XXIII.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/05-22b.php3

***************************************************************************

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Pistoi, we Włoszech – św. Attona, biskupa. Należał początkowo do walumbrozjanów, a przez pewien czas był generałem tego zakonu. On też sporządził biografię św. Jana Gwalberta, jego założyciela. W roku 1133 powołano go na stolicę biskupią w Pistoi. Zmarł w dziesięć lat później.

W Omura, w Japonii – świętych Piotra od Wniebowzięcia oraz Jana Machado, męczenników. Pierwszy był franciszkaninem i pochodził spod Toledo. Drugi natomiast był portugalskim jezuitą, a urodził się na Ankorach. Zginęli w roku 1617, w czasie ostatniego wielkiego prześladowania, które na długo zatamowało w Japonii rozwój chrześcijaństwa.

oraz:

św. Bazyliszka, męczennika (+ IV w.); św. Fulka (+ XII w.); św. Heleny z Auxerre, dziewicy (+ V w.); świętych męczenników Kasta i Emila (+ III w.); św. Marcjana, biskupa (+ 127); św. Romana, opata (+ VI w.)

***************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*******

Moralność Jezusa

William O’Malley

(fot. shutterstock.com)

Jezus nigdy nie okazywał gniewu grzesznikom, którzy dopuszczali się wykroczeń natury seksualnej. Wydaje się, że nie umieszczał tego rodzaju grzechów na pierwszym miejscu. Z pewnością nie uważał ich za tak istotne, jak później czynił to Kościół instytucjonalny, odwołując się do poglądów Platona, św. Augustyna i innych. Były to wprawdzie wielkie umysły, lecz trudno równać ich z Jezusem.

 

Nie pomstował też na Judasza, choć wiedział, że Go zdradzi; umył mu nogi (J 13, 12), a na moment przed pojmaniem powiedział do niego: “Przyjacielu, czyń, co masz czynić” (Mt 26, 50; tłum. aut.). Nie wyrzucał Piotrowi tchórzostwa, tylko trzy razy spytał: “Szymonie, czy Mnie miłujesz?” (por. J 21, 15-17). Jezus nie uważał bogactwa za grzech: z miłością patrzył na bogatego młodzieńca, choć ten nie potrafił sprzedać wszystkiego, co posiadał. Miłosierny Samarytanin, gdyby był bez grosza, niewiele pomógłby nieszczęśnikowi leżącemu przy drodze, a gdyby Józef z Arymatei nie był zamożny, Jezusa by nie pogrzebano. Wydawał się nie przywiązywać wielkiej wagi do idiotycznych nakazów dotyczących szabatu (Mk 2, 27); nie żałował sobie jedzenia i wina, a Jego wrogowie zarzucali Mu, że jest “żarłokiem i pijakiem” (Łk 7, 34). Nawet “heretyków” Jezus potraktował łagodniej, niż później czynił to tradycyjny Kościół; w przypowieści o chwaście (Mt 13, 24-30) tłumaczył, że należy zostawić go do czasu żniwa.
W istocie jedynymi grzesznikami, którzy budzili w Jezusie silny gniew, byli duchowni i faworyci Świątyni. Reagował gwałtownym oburzeniem na hipokryzję i pozerstwo faryzeuszy; używał w odniesieniu do nich obraźliwych (i jakże nieostrożnych) epitetów, nazywając ich obłudnikami, głupimi i ślepymi, pobielanymi grobami i plemieniem żmijowym (Mt 23). Czytając te słowa, nieomal słyszymy, jak Jezus zgrzyta zębami, pomstując przy tym na tępy materializm Jego własnych dwunastu alumnów. Wspólną cechą tych filipik jest sprzeciw wobec postawy ludzi, którzy zdecydowanie nie chcą dostrzec w swoim postępowaniu i poglądach niczego złego, którzy nie czują potrzeby pokuty, gdyż ich własna prawość wydaje im się nieskalana.
Być może źródłem wszelkiego zła jest narcyzm, który zabrania nam przyznać, że zrobiliśmy coś złego, i inercja, przez którą nie chcemy zadać sobie trudu, by wrócić do punktu, w którym popełniliśmy błąd, i zacząć od nowa.
Jezus jednak często uczył też o bezmiarze przebaczenia. Gdy Piotr spytał Go, ile razy należy przebaczać, Jezus odpowiedział: “siedemdziesiąt siedem razy”. Jeśli Bóg oczekuje od nas takiej postawy, to my możemy przynajmniej tego samego spodziewać się po Bogu. Mimo swej bezgrzeszności Jezus okazywał godne uwagi współczucie dla ludzkich słabości. Cytując Izajasza, ewangelista mówił o Nim: “Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi” (Mt 12, 20). Nawet sam Bóg nie zdoła przeniknąć w dusze nieczułe na poruszenia Ducha, który wskazuje im, że zbłądziły i potrzebują wybaczenia.
Trudno nam pojąć bezwarunkową miłość i odpuszczenie grzechów. Nawet na katechezie wciąż jeszcze dominuje obraz Boga, którego tak śmiertelnie uraził grzech Adama i Ewy, że nie mógł ich kochać, dopóki całego długu nie spłaciła drogocenna krew Jezusa. Podobne sformułowania, choć wypowiadane w dobrej wierze, są bluźnierstwem. Nasze grzechy nie czynią Bogu krzywdy; to my ponosimy ich konsekwencje, ich moc tkwi w nas, nawet wówczas, gdy egoistycznie nie chcemy o nich słyszeć.
Najważniejsze, jak o tym świadczą liczne opowieści ewangeliczne, jest otwarcie oczu i poddanie się Temu, który potrafi uleczyć naszą ślepotę. Jezus nie przyszedł czyhać na nasze winy — przyszedł oferować nam wolność. Jak sam stwierdził w swej mowie inauguracyjnej, którą wygłosił w synagodze w Nazarecie, został posłany, by ogłaszać rok łaski od Pana (Łk 4, 16-19): bezwarunkową amnestię dla tych, którzy zechcą z niej skorzystać. Jak widać w czterech przedstawionych niżej scenach, nigdy nie wymagał, by się przed Nim płaszczyć, by wyznać wszystkie, nawet najdrobniejsze grzechy, by poddawać się mściwej pokucie, a już na pewno nie domagał się “stosownej do grzechu kary doczesnej”, ponoszonej po uzyskaniu Bożego przebaczenia. Proponował bezwarunkową amnestię. Jedynym warunkiem — w moralnej praktyce Jezusa — było wyznanie, że jej potrzebujemy.
Jawnogrzesznica (Łk 7, 36-50)
Faryzeusz Szymon zaprosił Jezusa do siebie na posiłek, zapominając jednak bądź nie chcąc pocałować gościa na powitanie i umyć mu nogi. Gdy jedli, “kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne”, weszła do domu i płacząc, stanęła u nóg Jezusa. Oblała Mu stopy łzami i wytarła je swoimi włosami, ucałowała je i namaściła olejkiem. Szymon był oburzony: jeśli Jezus jest prorokiem, powinien wiedzieć, z jaką kobietą ma do czynienia. Chodziło o jego prawość, nie o jej hańbę. Jezus jednak, wskazując na kobietę, wypomniał mu: oto znana w mieście grzesznica zrobiła dla Niego wszystko, czego nie zrobił sprawiedliwy faryzeusz. “Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała”. Kobieta milczała. Żadnego wyliczania grzechów, żadnego samooskarżenia. Po prostu przyszła do Jezusa i uniżyła się. Wszystkie grzechy, których nie wymieniła, zostały jej wybaczone. Jezus nic nie mówił o zadośćuczynieniu i pokucie. “Twoje grzechy są odpuszczone”. Koniec, kropka.
Kobieta cudzołożna (J 8, 1-11)
Gdy Jezus nauczał w świątyni, faryzeusze przyprowadzili mu kobietę, którą schwytano na cudzołóstwie (opowieść biblijna nic nie wspomina o jej partnerze). Zgodnie z prawem Mojżeszowym należało ją ukamienować. Co powie Jezus? Jezus tylko pochylił się, pisząc palcem po ziemi. Gdy nalegali, odrzekł: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. Po czym wrócił do swojego osobliwego zajęcia. Stopniowo oskarżyciele odchodzili jeden po drugim; w końcu został tylko Jezus i kobieta. Wtedy spojrzał na nią i rzekł: “Nikt cię nie potępił?”. “Nikt, Panie!” — odpowiedziała. Wówczas Jezus powiedział: “I Ja cię nie potępiam”.
Także i w tej opowieści na próżno by szukać pytań, które nauczyli się stawiać rutynowo księża z mojego pokolenia: “Jaka była przyczyna grzechu? Czy masz problemy w małżeństwie? Czy popełniłaś też inne grzechy? Czy grzeszyłaś też dawniej?”. Żadnych kazań, a zwłaszcza żadnego gniewu — tylko milcząca akceptacja i napomnienie, by tego więcej nie robiła. Jezus oferował zrozumienie.
Jezus i Samarytanka (J 4, 4-40)
Przechodząc przez Samarię, Jezus zatrzymał się przy studni i wysłał swoich uczniów do wioski po prowiant. Samarytanka, która przyszła nabrać wody ze studni, wyraziła zdziwienie, że On, Żyd, prosi ją, Samarytankę, o wodę.
Opowieść tę spaja pewien wyrazisty, łatwy do odczytania koncept, oparty na symbolicznej grze znaczeń: woda w studni Samarytanki i woda dająca życie wieczne. Gdy powiedział, by zawołała swego męża, odpowiedziała wprost: “Nie mam męża”. Jezus zaś odrzekł (zapewne z szerokim uśmiechem): “Mówisz prawdę. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem”. Nie podjął jednak tego tematu, piętnując nieprawość jej związków. Wolał mówić o czymś ważniejszym, o bliskim już czasie, gdy “prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie”. Wówczas kobieta pobiegła, by opowiedzieć o spotkaniu mieszkańcom wioski. Gdy wrócili uczniowie, prosząc Jezusa, by jadł, odrzekł: “Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie”. Każdy spowiednik, mając za sobą doświadczenie uwalniania od ciężaru grzechu, zna tę odpowiedź i to nasycenie.
Ojciec marnotrawny (Łk 15, 11-32)
Ta historia najlepiej wyjaśnia, w jaki sposób Jezus (i Bóg, którego winniśmy naśladować) traktuje grzeszników. Głównym bohaterem całej opowieści jest ojciec syna marnotrawnego, i to z nim wedle intencji opowiadającego powinien się utożsamiać słuchacz i czytelnik. Rozważmy jej szczegóły.
Gdy młodszy syn zażądał “swej części” majątku, ojciec nie powiedział mu: “Co?! To mój majątek, na który całe życie pracowałem!”. Oddał go bez zastrzeżeń, z radością, tak jak Bóg daje nam życie, nie stawiając warunków i ograniczeń, pozwalając, byśmy zrobili z nim, co chcemy, nawet wbrew Jego woli.
Gdy chłopak roztrwonił majątek i został zmuszony do pracy przy karmieniu świń, dostrzegł swój błąd i wyruszył w podróż do domu, układając w myśli słowa przeprosin. Ale ojciec dostrzegł go już z dala i “wzruszył się głęboko”. Oznacza to, że czekał na syna każdego dnia, mając nadzieję, że wróci. Wybiegł synowi naprzeciw, nie czekając, aż on przyjdzie do niego, objął go i ucałował. Przyjął go, zanim marnotrawny syn zdążył przeprosić. Zdołał zaledwie wypowiedzieć pierwsze zdanie mowy, którą sobie wcześniej ułożył, gdy ojciec uciszył go, mówiąc do swoich sług: “Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.
Ojciec nie powiedział: “Chcę, byś zdał sprawę z każdego szekla, nim wejdziesz w progi mego domu!”. Zapomniał o wstydzie, jaki sprowadził na niego marnotrawny syn, gdyż w tym momencie wstyd utracjusza był ważniejszy niż jego własny. Nie nałożył na niego pokuty, lecz wyprawił ucztę! Cieszył się z powrotu zbłąkanej owcy. Mamy tu streszczenie całej Ewangelii, Dobrej Nowiny o przebaczeniu i zmartwychwstaniu.
W opowieści jest jednak również i drugi syn, równie zaślepiony, który być może nawet odszedł od “domu” dalej, niż dotarł w swej zgubnej podróży jego młodszy brat. Dowiedziawszy się o radosnym wydarzeniu, popadł w ponure przygnębienie. Zauważmy znów jednak, że to ojciec wyszedł do niego, gdy zobaczył, że jego starszy syn nie chce przyjść i świętować powrotu swojego brata. Starszy syn potrafił jedynie rozpamiętywać, co on zrobił dla swojego ojca, zapominając o tym, że bez ojca nie mógłby nawet istnieć. Podobnie jak wielu ludzi, starał się zasłużyć na miłość, którą ojciec kochał go już na dziewięć miesięcy przed tym, nim pierwszy raz go zobaczył. Hamartia. Pochłonięcie sobą zaślepiło go, sprawiając, że nie dostrzegł, o co w życiu chodzi.

 

 

 

Zdumienie i zachwyt rzadko nam dziś towarzyszą. Natomiast w dzieciństwie – motylek, tęcza, łagodny dotyk mamy, pierwsza łza – wszystko czego doświadczaliśmy zdumiewało i zachwycało. Jest to tzw. efekt “wow”, którego znaczenie w naszym życiu podkreśla o.William O`Malley.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1176,moralnosc-jezusa.html

*******

 

Biskupi Irlandii przeciwni zmianom w def. rodziny

KAI / pk

(fot. shutterstock.com)

W czterech irlandzkich diecezjach biskupi opublikowali 17 maja specjalne listy wzywające wiernych do głosowania na “nie” w zbliżającym się w tym kraju referendum. Głosowanie ma odbyć się 22 maja i dotyczyć zmian w konstytucji odnośnie do definicji małżeństwa.

 

Biskupi apelują, by bronić go jako związku między mężczyzną i kobietą, co wpisuje się w “naturalny porządek”, a w konsekwencji wzywają do głosowania przeciwko tzw. małżeństwom homoseksualnym.
Biskupi zachęcają w swych listach, które odczytano w kościołach, by wierni trzymali się tradycyjnej wizji małżeństwa, które musi być związkiem między mężczyzną i kobietą.

 

Nawiązują też do opublikowanego na początku roku listu episkopatu “O znaczeniu małżeństwa”. Podkreślono w nim wówczas, że próba ponownego zdefiniowania małżeństwa oznaczałaby podważenie podstawowego budulca społeczeństwa. To właśnie tę unikalną i komplementarną relację między kobietą a mężczyzną powinno się ochronić, pozwalając na zrodzenie i wychowywanie dzieci.

 

“Małżeństwo w wielkich tradycjach religijnych świata jest rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety. A jestem przekonany, że to właśnie jest zgodne z porządkiem naturalnym” – napisał abp Kieran O’Reilly SMA. Podkreślił przy tym, że biskupi nie chcą obrażać ani oczerniać jakiejkolwiek osoby czy grupy osób. “Jeśli ta zmiana zostałaby uchwalona, trudno będzie mówić o małżeństwie rozumianym tak, jak dotychczas. Te poprawki, jeśli zostałyby przyjęte, wprowadzą poważne zmiany w rozumieniu przez naród małżeństwa, rodziny i rodzicielstwa” – podkreślił metropolita Cashel i Emly.

 

W Irlandii homoseksualizm został zdepenalizowany w 1993 r. Siedemnaście lat później wprowadzono w tym kraju tzw. związki partnerskie. W 2011 r. udzielono pierwszego ślubu parze jednopłciowej.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,22203,biskupi-irlandii-przeciwni-zmianom-w-def-rodziny.html

******

Wróżka, psycholog, kapłan – do kogo po radę?

Różaniec

Ewa Polak-Pałkiewicz / slo

(fot. shutterstock.com)

Ani dziejów narodu, ani losów konkretnego człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa. Nie można odpowiedzieć na pytanie, kim on jest, do czego tęskni, bez czego nie może żyć. Nie są to jednak prawdy oczywiste dla wszystkich.

 

Istnieje w Polsce wcale nie mała – choć może jeszcze nie tak pokaźna jak w Europie Zachodniej – grupa ludzi, która uznaje tylko świeckich “ekspertów” w materii dramatycznych poszukiwań, lęków, zwątpień, niepokojów i załamań. Przytrafiają się one wszystkim ludziom, z różnym natężeniem i częstotliwością. Są one naturalne, wynikają z różnych faz przyswajania sobie doświadczeń życiowych i obiektywnej wiedzy – jednak dziś spotykamy się z nimi częściej niż kiedykolwiek.

Rady – lekkie i łatwe

 

Potrzebujemy nieodzownie porady drugiego człowieka, jego pomocy, wsparcia, otuchy, dobrego słowa, zachęty. Nie dajemy rady o własnych, “pojedynczych” siłach dźwigać wszystkich trudów, jakie nakłada na nas życie. Nawet najwięksi introwertycy muszą od czasu do czasu wyjść ze swej skorupy i otworzyć się przed kimś, komu ufają. Pewnym ludziom przychodzi to łatwo: gdy tylko zaczną mówić o sobie – w zasadzie obojętnie komu – ulatuje gdzieś ich wewnętrzne napięcie i pojawia się ulga, lekkość, przypływ sił. “Wygadanie się” to jakby samodzielne ujęcie sobie nagromadzonego gdzieś w środku, zbitego jak materac, ciężaru goryczy, samotności, niezrozumienia ze strony innych ludzi, często najbliższych, i “wyrzucenie z siebie” tego balastu. Ten mechanizm znany jest psychologii – także oszukańczemu (i niebezpiecznemu, ze względu na okultystyczne uwarunkowania) rzemiosłu, zwanemu wróżbiarstwem, staremu jak świat. Swą popularność opiera ono na równie starożytnej ludzkiej pokusie, by uchylić rąbka tajemnicy przyszłości, by poznać “to, co ma przyjść”, choćby to było zerknięcie na czekający nas los przez dziurkę od klucza. A wszystko w tym celu, by stłumić jeden z największych lęków człowieka – przed nieznaną przyszłością.
Zarówno porady czerpane w gabinecie psychologa, jak i te zasięgane u wróżki, mają tę przewagę nad naukami, których udziela kapłan – podczas spowiedzi czy rozmowy duchowej – że nic nie kosztują. Nic, poza pieniędzmi. Człowiek, który z nich korzysta, pozostaje bierny, nie musi się zmieniać, pracować nad sobą, podejmować wyczerpującej duchowej walki ze swoimi słabościami, ograniczeniami, pokusami. Wystarczy posłuchać i zastosować, tak jak łyka się tabletkę. Oczywiście, istnieją chrześcijańscy psychologowie, którzy stawiają swym pacjentom wymagania, zachęcają do wysiłku, wielu z nich pomaga w rozwoju duchowym, prowadzi do Boga. Jednak w poradnictwie psychologicznym dominuje psychologia humanistyczna, która jest bardzo daleka od antropologii chrześcijańskiej i może wprowadzić człowieka w jeszcze większe tarapaty. Rzecz w tym, że człowieka tak naprawdę trudno zrozumieć bez Chrystusa, bez Boga. I wszelkie wysiłki spieszenia mu z pomocą, przy jednoczesnym oddzielaniu go od Boga, ignorowaniu wymiaru duchowego i moralnego, prowadzą donikąd. Są podobne do tabletki przeciwbólowej. Owszem, przez chwilę uśmierza ból, ale stanu zdrowia nie poprawi, niczego nie uleczy. Nie uratuje życia.

W Bogu – odpowiedź

Człowiek jest jednością ciała i duszy. A ponadto – stworzony i odkupiony przez dobrego Boga – całkowicie do Niego należy. W Nim nade wszystko musi szukać ratunku w chwilach próby. W uzdrowieniu relacji z Nim – będących relacją Ojca i dziecka, Stworzyciela i stworzenia, niezależnie, czy jest się biskupem, dzieckiem, sportowcem czy gospodynią domową – odnajdzie upragnioną odpowiedź. Jeżeli zaneguje się naturę nieśmiertelnej więzi łączącej nas z Bogiem, czeka nas pasmo porażek i kryzysów. Można je określić krótko: ucieczka przed sobą samym. Ucieczka przed prawdą o sobie. Pogrążanie się w pozornych rozwiązaniach, które tylko pogłębiają wewnętrzny chaos i rozbicie. Nie da się w żaden sposób obronić tezy, że człowiek może sam dla siebie stanowić odpowiedź i rozwiązanie wszystkich nurtujących go pytań i wątpliwości. Odpowiedzi nie znajdziemy w sobie, choćbyśmy powołali sztab najbardziej utytułowanych ekspertów, od psychologa po jasnowidza i filozofa. I nie jest ona ani tak prosta i optymistyczna, jak podpowiadają znawcy “natury ludzkiej”, psychologowie, ograniczający się w swoich diagnozach do wymiaru materialnego (widzą człowieka jedynie jako zbiór mechanizmów, które – gdy się zatną – można usprawnić, stosując inne), ani tak skomplikowana i pesymistyczna, jak głoszą współcześni ideolodzy, propagatorzy kultury śmierci, którzy nie widzą dla człowieka na ziemi innego celu poza samozagładą. Odpowiedź tkwi w Nieskończoności, w Bogu.

Kapłan – przyjaciel i pośrednik

Człowiek potrzebuje Boga, by mógł żyć, rozwijać się, poznawać siebie samego, rozumieć innych ludzi i realizować swoje powołanie – Boży zamysł zapisany w duszy przez dobrego Ojca. Tę prawdę człowiek może odkrywać tylko w Kościele i z Kościołem. Dlatego jedynym skutecznym powiernikiem i pomocą w momentach krytycznego naderwania czy rozdarcia więzi z Bogiem może i musi być kapłan. Trudne to bywa dziś do przyjęcia zarówno dla świeckich, jak i dla niektórych duchownych. Zwłaszcza że współczesne nauki humanistyczne tak chętnie podpowiadają kapłanom ucieczkę od konfesjonału w “aktywizm” albo też sprowadzenie posługi sakramentalnej do jakże uciążliwej rutyny, urzędowego sprawowania “usługi religijnej”. A tymczasem posługa kapłańska wobec wiernych, ich duchowe ojcostwo, to coś nieskończenie więcej. To wymagające poświęcenia i delikatności, cierpliwe uprawianie gleby sumień, wychowywanie człowieka dla Boga. Jakże głęboko wyraził tę prawdę Benedykt XVI w czasie ostatniej pielgrzymki do Fatimy, gdzie przypomniał, iż Kościół nie może zostać sprowadzony do zimnej, sprawnie “zarządzającej” pewnymi kwestiami moralnymi czy organizacyjnymi, instytucji. Jego materią jest nieśmiertelny duch ludzki i jego “organiczny”, najściślejszy związek z osobowym Bogiem, Praprzyczyną wszystkiego, także każdego ludzkiego serca, niezależnie od tego, czy ono się rodzi, czy już, u schyłku życia, bić przestaje.
Dlatego kapłaństwo jest tak wielkie i tak cenne. A odkrycie roli kapłana, przyjaciela i przewodnika, w duchowym wzrastaniu poprzez ciernie, osty, pustynie i grzęzawiska, czyli przez krzyż, jest tą największą, najwspanialszą, najbardziej budującą wielkość człowieka, przygodą, której nie da się niczym zastąpić. Wszelkie bowiem falsyfikaty i podróbki tej unikalnej relacji: wierny – kapłan, opartej na głębokiej prawdzie o człowieku i jego związku z Bogiem, są bezsilne i oszukańcze; grożą tylko nowymi niebezpiecznymi zranieniami i szukaniem na oślep drogi wyjścia z labiryntu pychy. Pychy, która nieustannie podpowiada, że Bóg “nie jest mi do niczego w życiu potrzebny”. Nie będę więc Go poznawał, słuchał i Jemu służył. Wystarczy, że wezmę się za wszystko sam i “tymi rękoma” zbuduję sobie “raj za ziemi”.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,264,wrozka-psycholog-kaplan-do-kogo-po-rade.html
*******


O autorze: Judyta