Słowo Boże na dziś – środa – 25 marca 2015r. – Zwiastowanie Pańskie, uroczystość Dzień Świętości Życia

Myśl dnia

Każde życie, nawet najmniej znaczące dla ludzi, ma wieczną wartość w oczach Boga.

św. Jan Paweł II

Nie potrafisz żyć bez człowieka, który Cię lubi, dla którego jesteś wart wielu zachodów, który dzieli z Tobą radość i ból, w sercu którego masz zapewnione trwałe miejsce. Bez człowieka, któremu możesz zaufać; człowieka, który się o Ciebie troszczy, człowieka, u którego jesteś zawsze serdecznie witany.

Phil Bosmans

ZWIASTOWANIE PAŃSKIE – UROCZYSTOŚĆ
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 7,10-14)
Panna pocznie i porodzi SynaCzytanie z Księgi proroka Izajasza.

Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Otchłani, czy to wysoko w górze”.
Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”.
Wtedy rzekł Izajasz: „Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Emmanuel, albowiem Bóg z nami”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 40,7-8a.8b-10.11)

Refren:Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

Nie chciałeś ofiary krwawej ani płodów ziemi, *
lecz otwarłeś mi uszy:
nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy. *
Wtedy powiedziałem: „Oto przychodzę.

W zwoju księgi jest o mnie napisane: +
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże, *
a Twoje prawo mieszka w moim sercu”.
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu *
i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, Panie.

Sprawiedliwości Twojej nie kryłem w głębi serca, *
głosiłem Twoją wierność i pomoc.
Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności *
przed wielkim zgromadzeniem.

DRUGIE CZYTANIE (Hbr 10,4-10)

Chrystus przychodzi pełnić wolę Ojca

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:
Niemożliwe jest to, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy. Przeto Chrystus przychodząc na świat, mówi: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: «Oto idę, w zwoju księgi napisano o Mnie, abym spełniał wolę Twoją, Boże»”.
Wyżej powiedział: „Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzechy nie chciałeś, i nie podobały się Tobie”, choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją”. Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 1,14ab)

Aklamacja:Chwała Tobie, Królu wieków.

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami,
i widzieliśmy Jego chwałę.

Aklamacja:Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (Łk 1,26-38)

Maryja pocznie i porodzi Syna

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł jej odpowiedział: „Duch święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Oto słowo Pańskie.

***************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ

 

 

Zatracić się dla Boga

 

Maryja jest dla nas wzorem zaufania Bogu. Jej „tak” na propozycję anioła, wcale nie było proste. Wchodziła w rzeczywistość dla siebie zupełnie nieznaną. Żadna kobieta do tej pory nie otrzymała przywileju, aby zostać matką Syna Bożego. Miało się to stać jeszcze w tak niezwykły sposób: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i osłoni Cię moc Najwyższego”. Bóg potrafi zaskoczyć człowieka charyzmatycznymi darami. Nie są one jednak udzielane do prywatnego użytku. Jeśli otrzymujemy jakąś łaskę, powinniśmy się nią dzielić. Ma ona służyć budowaniu wspólnoty Kościoła. Im bardziej zatracamy się dla Boga, tym więcej łaski spływa w nasze życie.

Maryjo, w dniu Zwiastowania okazałaś swoje posłuszeństwo Bogu, zapominając o sobie. Naucz mnie walczyć z egoizmem, który odciąga mnie od wypełniania woli Bożej.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
**********
Św. Maksymilian Maria Kolbe (1894-1941), franciszkanin, męczennik
Konferencja z 13/06/1933
 
„Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21)

Bóg, w swoich dziełach, pragnie zawsze posługiwać się narzędziami… Bóg, który dał nam wolną wolę, pragnie, abyśmy Mu służyli w charakterze narzędzi, kiedy nasza wola poddaje się Jego woli, w tak i sam sposób, jak Najświętsza Matka, kiedy mówiła: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa”. Słowo: „Niech mi się stanie” powinno zawsze rozbrzmiewać na naszych ustach, ponieważ między wolą Niepokalanej i naszą powinna istnieć całkowita harmonia. Co zatem należy czynić? Pozwólmy się prowadzić Maryi i niczego nie będziemy musieli się obawiać.

**********

********

Na dobranoc i dzień dobry – Łk 1, 26-38

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. Lawrence OP / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

Poświęcamy się każdego dnia…

 

Zwiastowanie Maryi
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.

 

Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.

 

Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.

 

Opowiadanie pt. “O bambusie”
Jest taka egipska bajeczka o bambusie, który stał się błogosławieństwem dla ludzi i okolicy. Aczkolwiek bylina ta była ulubionym egzemplarzem właściciela lasu, pan postanowił właśnie z tej łodygi zrobić rynny do nawodnienia swoich pól.

 

Bambus w ogóle nie rozumiał postępowania gospodarza, ale zawierzył mu w imię oddania i służby. I tak umarł bambus, aby ożyły pola i przynosiły obfite plony…

 

Refleksja
Postawa Maryi jest dla nas wzorem do naśladowania. Przed pojawieniem się anioła ma Ona swoje plany i marzenia. A tu nagle pojawia się anioł i zmienia, wręcz wywraca jej osobiste plany i to do góry nogami. Ta nie tylko, że się nie buntuje czy przeciwstawia, ale zgadza się na wszystko, co anioł jej powiedział. Wie, że to na co się zgadza, to nie będzie droga łatwa. Jak dziś wiemy taką też i nie była. Maryja pod krzyżem towarzyszyła do końca swojemu synowi, kiedy ten umierał w cierpieniu…

 

Jezus uczy nas poświecenia dla innych. Sam umiera za nasze grzechy i to z rąk oprawców, którzy zadawali mu ból nie tylko fizyczny, psychiczny, ale i duchowy. On idąc za Ojcem, wypełnia to, co ma być i się stać dla naszego zbawienia. Wypełnia plan samego Boga. Jezus wie, że poświęcanie się dla innych jest największą drogą świętości…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego zaufanie Maryi jest tak dla nas ważne?
2. Dlaczego Maryja zaufała do końca?
3. Czy łatwo zrezygnować z własnych planów?

 

I tak na koniec…
Nie potrafisz żyć bez człowieka, który Cię lubi, dla którego jesteś wart wielu zachodów, który dzieli z Tobą radość i ból, w sercu którego masz zapewnione trwałe miejsce. Bez człowieka, któremu możesz zaufać; człowieka, który się o Ciebie troszczy, człowieka, u którego jesteś zawsze serdecznie witany (Phil Bosmans)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,221,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-1-26-38.html

********

#Ewangelia: Nie jesteśmy marionetkami

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. David Noah / flickr.com / CC BY 2.0)

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: “Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: “Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

 

Na to Maryja rzekła do anioła: “Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł jej odpowiedział: “Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

 

Na to rzekła Maryja: “Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

 

Komentarz do Ewangelii:

 

Scena Zwiastowania mówi nam o sposobie działania Boga w naszym życiu. Najpierw Bóg nas obdarowuje (“Bądź pozdrowiona, pełna łaski…”). Potem mówi czego od nas oczekuje i jaki ma plan (“Oto poczniesz i porodzisz Syna”). Nie jest to jednak rozkaz, ale raczej usilna prośba.

 

Potem Bóg mówi jak to się ma zrealizować (“Duch Święty zstąpi na Ciebie”). Są to jednak informacje absolutnie niezbędne, bo szczegółami, które dla nas często bywają wielkim problemem, Bóg zajmie się sam.

 

Wreszcie przychodzi czas na naszą osobistą decyzję, na przyzwolenie. Jeśli nie ma naszego przyzwolenia, Bóg zmienia swoje plany, szuka innego sposobu spełnienia swoich zamiarów.

 

Pamiętajmy: nie jesteśmy marionetkami w ręku Boga! On za bardzo nas kocha, by nas tak traktować.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2377,ewangelia-nie-jestesmy-marionetkami.html

*********

 

*************************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

25 MARCA

Zwiastowanie Pańskie

Zwiastowanie - Albani
Dzisiejsza uroczystość przypomina nam o tym wielkim zdarzeniu, od którego rozpoczęła się nowa era w dziejach ludzkości. Archanioł Gabriel przyszedł do Maryi, niewiasty z Nazaretu, by zwiastować Jej, że to na Niej spełnią się obietnice proroków, a Jej Syn, którego pocznie w cudowny i dziewiczy sposób za sprawą Ducha Świętego, będzie Synem samego Boga. Fakt, że uroczystość ta przypada często w trakcie Wielkiego Postu uzmysławia nam, że tajemnica Wcielenia jest nierozerwalnie związana z tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Początki tej uroczystości są nadal przedmiotem dociekań. Najprawdopodobniej nie została ona wprowadzona jakimś formalnym dekretem władzy kościelnej, ale wyrosła z refleksji nad wydarzeniem tak szczegółowo przedstawionym na kartach Ewangelii.
Uroczystość Zwiastowania zaczął najpierw wprowadzać Kościół Wschodni już od wieku V. Na Zachodzie przyjęło się to święto od czasów papieża św. Grzegorza Wielkiego (+ 604). Najstarszym świadectwem tego święta na Wschodzie jest homilia Abrahama z Efezu, wygłoszona najprawdopodobniej w Konstantynopolu między 530 a 550 r. Święto w Konstantynopolu potwierdzone jest w VI w., w Antiochii pod koniec VI w., w Jerozolimie w I połowie VII w. Na Zachodzie natomiast potwierdzenie znajdujemy w VII w. (Rzym i Hiszpania). W swoich początkach uroczystość ta miała wysoką rangę, gdyż była uważana za święto Pańskie. Akcentowano nie tyle moment zwiastowania, co wcielenia się Chrystusa Pana, czyli pierwszy akt Jego przyjścia na ziemię i rozpoczęcia dzieła naszego zbawienia. Tak jest i dotąd. Z czasem lud nadał temu świętu charakter maryjny, pierwszą osobą czyniąc Maryję jako “błogosławioną między niewiastami”, wybraną w planach Boga na Matkę Zbawiciela rodzaju ludzkiego. Liber Pontificalis papieża św. Sergiusza I (687-701) poleca, aby w święto Zwiastowania, podobnie jak w święto Ofiarowania Pana Jezusa, Narodzenia i Zaśnięcia Maryi wychodziła procesja z litanią z kościoła św. Hadriana do bazyliki Matki Bożej Większej. O święcie Zwiastowania wspominają synody w Toledo (656) i w Trullo (692). We Francji na ten dzień była przeznaczona osobna, bardzo piękna procesja.
Wiadomo także, że już w IV wieku w Nazarecie powstała bazylika Zwiastowania. Wystawił ją bogacz żydowski, Józef z Tyberiady, który przeszedł na chrześcijaństwo. Wybudował on kościół na miejscu, gdzie według podania miał stać domek Świętej Rodziny. W roku 570 nawiedza tę bazylikę i opisuje pielgrzym, Antoni z Piacenzy. Przetrwała ona do wieku XI. Krzyżowcy na jej miejscu wystawili o wiele większą i bardziej okazałą. Ta z kolei przetrwała aż do roku 1955, kiedy to franciszkanie wystawili nową, obecnie istniejącą świątynię. W odległości ok. 200 metrów od niej znajduje się kościół św. Józefa. W wieku VI stał na tym miejscu kościół Matki Bożej Karmiącej. W pobliżu niego znajduje się także synagoga, zbudowana na miejscu tej, w której Chrystus często przebywał i nauczał. Pamiątką najpewniejszą z czasów Maryi jest jej studnia, jedyna zresztą w Nazarecie. Na tym miejscu stał kiedyś kościół poświęcony świętemu archaniołowi Gabrielowi.

Zwiastowanie - Fra Angelico Nie mamy także pewności, dlaczego na obchód tajemnicy Zwiastowania wybrano właśnie dzisiejszy dzień. Najczęściej podaje się wyjaśnienie wiążące 25 marca z dniem, w którym celebrujemy Narodzenie Pańskie – 25 grudnia, a zatem datami, które dzieli dokładnie 9 miesięcy. Współcześni badacze genezy święta Zwiastowania wykluczają jednak ten element. Chrześcijanie pierwszych wieków przywiązywali wielką wagę do ostatnich dni marca i początku kwietnia. Związane to było z datą 14 Nizan w Starym Testamencie – ze świętem Paschy. Prawdopodobnie dlatego właśnie w ostatnich dniach marca wspominano moment Zwiastowania – początku Życia, które przez mękę, śmierć i z martwych powstanie odnowiło wszechświat.
Powszechnie posługujemy się dwiema modlitwami, które upamiętniają moment Zwiastowania. Są to “Zdrowaś Maryjo” i “Anioł Pański”.

Pozdrowienie Anielskie. Modlitwa ta składa się z pozdrowienia archanioła, z radosnego okrzyku św. Elżbiety i z modlitwy Kościoła. Na słowach pozdrowienia Gabriela – “łaski pełna” – Kościół oparł wiarę w Niepokalane Poczęcie Maryi. Skoro bowiem Maryja była pełna łaski, to nie mogła jej nigdy być pozbawiona. Słowa św. Elżbiety: “Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego” zawierają część pozdrowienia anioła (Błogosławionaś Ty między niewiastami). W ten sposób św. Elżbieta jakby chciała podkreślić, że znana jest jej tajemnica Zwiastowania, że w imieniu wszystkich niewiast świata winszuje Maryi tak wielkiej godności.
Do wieku XVI odmawiano w Kościele tylko słowa anioła i Elżbiety. Papież św. Pius V oficjalnie wprowadził resztę słów, które do dnia dzisiejszego odmawiamy. Modlitwę Pozdrowienia Anielskiego odmawiały miliony wiernych i wielu świętych wielekroć na dzień. Do jej rozpowszechnienia przyczyniło się również “nabożeństwo trzech Zdrowaś”. Propagowało je wielu świętych, jak np. św. Leonard z Porto Maurizio (+ 1751), św. Alfons Liguori (+ 1787) i św. Jan Bosko (+ 1888). Jedni rozpowszechniali to nabożeństwo dla uproszenia sobie trzech cnót: wiary, nadziei i miłości; inni dla zachowania potrójnej czystości – niewinności, czystości, celibatu; inni wreszcie dla uproszenia sobie łaski dobrej śmierci i zbawienia duszy.
Do liturgii Pozdrowienie Anielskie zostało wprowadzone w formie antyfony do Mszy świętej w IV Niedzielę Adwentu w wieku XII. Najwięcej jednak do rozpowszechnienia Zdrowaś Maryjo przyczyniła się praktyka odmawiania różańca świętego, gdzie tę modlitwę powtarza się obecnie aż 200 razy.

Anioł Pański. Historia tej modlitwy sięga wieków średnich, kiedy to biciem dzwonów wyznaczano trzy pory dnia: rano, południe i wieczór. Z powodu braku zegarów był to zwyczaj bardzo praktyczny. Przez pobożne odmawianie tej modlitwy przypominamy sobie scenę Zwiastowania i to, co się w niej dokonało.
Paweł VI w Adhortacji apostolskiej Marialis cultus tak zachęca do odmawiania tej modlitwy: “Gdy chodzi o modlitwę Anioł Pański, to chcemy jedynie powtórzyć naszą zachętę, prostą, lecz gorącą, aby zwyczajowe odmawianie tej modlitwy zostało zachowane. Mimo bowiem upływu wieków zachowuje ono swoją siłę i blask. Jest to modlitwa prosta, zaczerpnięta z Pisma świętego”. Papież sam tę modlitwę codziennie odmawia, często spotykając się przy tej okazji z wiernymi gromadzącymi się na placu św. Piotra, którym po modlitwie udziela błogosławieństwa.

Scena Zwiastowania to jeden z ulubionych tematów malarstwa religijnego. Najdawniejszy wizerunek Maryi – z II w. – zachował się w katakumbach świętej Pryscylli. Maryja siedzi na krześle, przed Nią zaś stoi anioł w postaci młodzieńca, bez skrzydeł, za to w tunice i w paliuszu, który gestem ręki wyraża rozmowę. Podobne malowidło spotykamy z wieku III w katakumbach św. Piotra i Marcelina. Od wieku IV spotykamy Gabriela ze skrzydłami. Ma on w ręku laskę podróżną albo lilię. Na łuku tęczowym w bazylice Matki Bożej Większej w Rzymie wśród dziewięciu obrazów – barwnych mozaik – jest również scena Zwiastowania (z wieku IV). Maryja jest ubrana w bogate szaty i siedzi na tronie w świątyni jerozolimskiej w chwili, kiedy haftuje purpurową zasłonę dla świątyni. Na głowie ma królewski diadem. Nad Maryją unosi się Duch Święty w postaci gołębicy. W pobliżu jest archanioł Gabriel. Podobne ujęcie Zwiastowania w mozaice spotykamy w Parenze (w. IV).
W jednym z kościołów Rawenny spotykamy mozaikę z wieku VI, na której Maryja jest przedstawiona, jak siedzi przed swoim domem i w ręku trzyma wrzeciono. Anioł stoi przed Nią z berłem. Podobną mozaikę spotkamy w bazylice świętych Nereusza i Achillesa w Rzymie (w. IX). Na Ewangeliarzu cesarza Ottona I (w. X) i w Sakramentarzu św. Grzegorza (w. X) spotykamy pięknie namalowane barwne sceny Zwiastowania. Podobnie piękne sceny Zwiastowania spotykamy w wieku XII w Ewangeliarzu z Gegenbach, z Hardhausen, św. Hildegardy i w rzeźbie w katedrze w Chartres. Tam również widzimy tę scenę na witrażu. Z wieku XIII pochodzi wspaniała mozaika w bazylice Matki Bożej na Zatybrzu w Rzymie. Scenę Zwiastowania unieśmiertelnili ponadto m.in.: Giotto, Szymon Marcin ze Sieny, Fra Angelico, Simone Martini, Taddeo Bartoli, Masaccio.
Pierwsze wizerunki przedstawiają Maryję na tronie (do w. XII). Sztuka romańska (od w. XII) wprowadza ruch i usiłuje nawet oddać uczucia Maryi. Od wieku XIV Maryja otrzymuje często gałązkę oliwną. Anioł zaś trzyma prawie zawsze laskę podróżną, lilię, berło lub gałązkę oliwną. Maryja bywa przedstawiana w czasie modlitwy (klęcznik), z przędziwem, w domu lub koło domu, rzadko przy studni czy świątyni.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-25a.php3

Marialis cultus

dodane 2004-05-18 11:57

adhortacja apostolska papieża Pawła VI do wszystkich biskupów utrzymujących pokój i jedność ze Stolicą Apostolską o należytym kształtowaniu i rozwijaniu kultu Najświętszej Maryi Panny

Marialis cultus   Piotr Krzewiński Bazylika Zwiastowania
jeden z wielu wizerunków Maryi

Czcigodni Bracia, Pozdrowienie i błogosławieństwo apostolskie.

Od chwili Naszego wyniesienia na Stolicę Piotrową ustawicznie staraliśmy się o wzrost kultu maryjnego. Zamiarem Naszym było mianowicie nie tylko dać wyraz odczuciu Kościoła w tej sprawie i poruszającej Nas wewnętrznej potrzebie. Skłoniło Nas do tego również i to, że ta forma pobożności – jak wiadomo – stanowi wyborną cząstkę tego religijnego kultu, w którym głębia mądrości i szczyt religijności jakby w jedno się zlewają 1, i który dlatego jest szczególnym zadaniem ludu Bożego.
To właśnie zadanie mając przed oczyma, zawsze wspieraliśmy i rozwijaliśmy wielkie dzieło odnowy liturgicznej, podjęte przez Sobór Watykański II. Niewątpliwie nie bez szczególnego zrządzenia Opatrzności Bożej stało się, że tegoż Soboru Powszechnego pierwszym dokumentem, jaki wraz z Czcigodnymi Ojcami zatwierdziliśmy i podpisali w Duchu Świętym, była konstytucja, zaczynająca się od słów “Sobór Święty”, której celem było właśnie odnowienie i rozwój liturgii oraz uczynienie owocniejszym udziału wiernych w boskich tajemnicach 2. Od tego momentu liczne poczynania Naszego pontyfikatu to miały na uwadze, by należny kult w odpowiedniejszy sposób był sprawowany. Świadczy o tym ogłoszenie w ostatnich latach licznych ksiąg rytu rzymskiego, które zostały odnowione według zasad i norm tegoż soboru. Za to z serca dziękujemy Bogu, Dawcy wszelkich dóbr, i wdzięczni jesteśmy konferencjom biskupim i poszczególnym biskupom, którzy w różny sposób pomogli Nam w przygotowaniu tych ksiąg.
Gdy tak z radością i wdzięcznością w sercu ogarniemy myślą dokonane już dzieło, a także pierwsze pomyślne skutki odnowy liturgicznej, których liczba będzie się powiększać, w miarę jak gruntowniej będzie się rozumieć tę odnowę w jej głównych, czyli podstawowych założeniach, oraz w należyty sposób wprowadzać ją w życie, sądzimy, iż jest Naszym obowiązkiem wspierać czujną troską wszelkie poczynania zmierzające do tego, by wzrastał kult, jakim Kościół w duchu i prawdzie uwielbia Ojca, Syna i Ducha Świętego, “z szczególną miłością oddaje cześć Najświętszej Matce Bożej, Maryi” 3, religijnymi obrzędami czci pamięć męczenników i innych świętych.
Upragniony przez Nas wzrost czci dla Maryi Dziewicy włączonej (jak wyżej zaznaczyliśmy) w ten jakby nurt jednego kultu, który słusznie nazywa się chrześcijańskim, ponieważ od Chrystusa bierze początek i skuteczność, w Chrystusie znajduje pełny i doskonały wyraz oraz przez Chrystusa w Duchu Świętym prowadzi do Ojca, jest czymś wyróżniającym samą pobożność Kościoła. Rzeczywiście bowiem ta pobożność w samym sprawowaniu kultu z jakąś wewnętrzną koniecznością obwieszcza Boży plan odkupienia rodzaju ludzkiego, tak że z powodu osobliwego miejsca, jakie w tym planie przypada Maryi, oddaje się Jej należną cześć 4; w równym też stopniu prawdziwemu rozwojowi kultu chrześcijańskiego z konieczności towarzyszy właściwy i należyty wzrost czci oddawanej Bożej Rodzicielce. Sama zresztą historia pobożności pokazuje, że rozwinęły się “rozmaite formy pobożności względem Bożej Rodzicielki, które Kościół w granicach zdrowej i prawowiernej nauki zatwierdził” 5 i że w należyty sposób były one podporządkowane kultowi Chrystusa, oraz że skierowują się ku Niemu jakby ku centrum, do którego ze swej natury i z konieczności się odnoszą. Zachodzi to również i w naszych czasach. Dzisiejszy bowiem Kościół, rozważając tajemnicę Chrystusa i swojej własnej natury, zarówno jakby u źródła tej pierwszej, jak beż u szczytu tej drugiej, odnajduje tę samą Niewiastę, to jest Najświętszą Dziewicę Maryję, która jest Matką Chrystusa i Matką Kościoła. Tak więc z lepszego poznania zadania powierzonego Maryi zrodziła się okazywana Jej radosna cześć i złączone z adoracją uwielbienie zamysłu Boga, który chce, by podobnie jak w każdej domowej wspólnocie i w Jego rodzinie, jaką jest Kościół, była obecni Niewiasta, która w ukryciu i powodowana woli służenia czuwałaby nad nią oraz “łaskawie strzegła jej kroków, dopóki nie nadejdzie chwalebny dzień Pański” 6.
Zmiany, jakie w naszych czasach dokonały się w obyczajach społecznych, we wrażliwości ludów, w języku literatury i sztuki, w masowych środkach przekazu społecznego, wywarły swój wpływ również na formy przejawiania się zmysłu religijnego. Rzeczywiście, pewne sposoby okazywania czci, które do niedawna wydawały się odpowiednie do wyrażania uczuć religijnych poszczególnych jednostek i społeczności chrześcijańskich, dziś uważane są za niewystarczające lub mniej przydatne, jako należące do dawnych warunków życia społecznego i kultury ludzkiej. Wielu też szuka nowych sposobów dania wyrazu tej niezmiennej zależności, jaka istnieje pomiędzy stworzeniem a Stwórcą, pomiędzy dziećmi i ich Ojcem. To może sprawić, że niektórzy chwilowo poczują się zaniepokojeni. Kto jednak z ufnością w Boga zastanawia się nad tymi sprawami, dostrzega, że wiele dążeń widocznych w pobożności dzisiejszej – jak np. zwrot życia religijnego bardziej ku sprawom wewnętrznym niż zewnętrznym – przyczynia się do wzrostu ogólnej pobożności chrześcijańskiej, a szczególnie do pobożności maryjnej. Zatem współczesność, gdy pilnie słucha głosu tradycji i uważnie zastanawia się nad postępem teologii i innych dyscyplin, wnosi swój wkład w hymn pochwalny Tej, którą według Jej proroczych słów “błogosławić będą wszystkie pokolenia” 7.
Sądzimy przeto, iż odpowiada Naszemu apostolskiemu urzędowi, byśmy wspólnie z Wami, Czcigodni Bracia, jakby rozmawiając rozważyli pewne zagadnienia dotyczące miejsca, jakie w kulcie Kościoła zajmuje Najświętsza Maryja Panna. Spraw tych dotknął już częściowo Sobór Watykański II 8, i My sami również je poruszaliśmy 9. Jednakże nie jest rzeczą bezużyteczną ponowne zajęcie się nimi, by rozproszyć wątpliwości oraz – i to przede wszystkim – przyczynić się do rozwoju czci, dla Najświętszej Maryi Panny; czci, która w Kościele pochodzi od Słowa Bożego jako swej przyczyny i która jest oddawana w Duchu Chrystusa.
Chcemy więc zatrzymać się nad pewnymi zagadnieniami, dotyczącymi związku pomiędzy świętą liturgią i kultem Bożej Rodzicielki (I); przedstawić rozważania i wytyczyć normy dla należytego rozwoju tegoż kultu (II); wreszcie podsunąć pewne myśli, odnoszące się do ochoczego i bardziej świadomego podjęcia na nowo modlitwy Różańca świętego, do której to praktyki Poprzednicy Nasi stale zachęcali i która bardzo umocniła się wśród chrześcijańskiego ludu.

 

I. KULT MARYI W ODNOWIONEJ LITURGII

 

1 Podejmując rozważanie miejsca, jakie Najświętsza Maryja Panna zajmuje w kulcie chrześcijańskim, musimy przede wszystkim zastanowić się nad świętą liturgią, która oprócz bogatej doktryny posiada niezrównaną skuteczność duszpasterską i która dla innych form kultu posiada wypróbowaną wartość wzoru. Chcielibyśmy wprawdzie rozważyć różne liturgie Wschodu i Zachodu, jednakże z uwagi na cel tej adhortacji apostolskiej zbadamy niemal wyłącznie księgi rytu rzymskiego, jako że jedynie on, stosownie do norm praktycznych, wydanych przez Sobór Watykański Drugi 10, gruntownie został odnowiony, także gdy chodzi o sposoby wyrażania czci dla Najświętszej Maryi Dziewicy. Z tego powodu trzeba ten właśnie ryt uważnie prześledzić i ocenić.

1. Pamięć o Matce Najświętszej w rocznym cyklu liturgicznym Tajemnicy Syna

2 Przed odnową liturgii rzymskiej trzeba było starannie na nowo opracować jej Kalendarz powszechny. Ten nowy układ – ponieważ został dokonany w tym celu, by obchód dzieła zbawczego w ustalone dni odpowiednio został uwidoczniony przez rozdzielenie na roczny cykl całej tajemnicy Chrystusa, od Wcielenia poczynając aż po oczekiwanie Jego chwalebnego przyjścia 11 – sprawił, że wspomnienie Matki Bożej zostało włączone w roczny cykl tajemnic Syna w bardziej organiczny sposób i w ściślejszym powiązaniu z tymi tajemnicami.

a) Niepokalane Poczęcie (8 XII)

3 Dlatego w liturgii świętej okresu adwentu oprócz tego, że w uroczystość z dnia 8 grudnia, przez. którą czci się równocześnie Niepokalane Poczęcie Bożej Rodzicielki Dziewicy, zasadnicze przygotowanie na przyjście Zbawiciela i szczęśliwe zapoczątkowanie Kościoła bez skazy lub zmarszczki 12 – często wspomina się Najświętszą Dziewicę, zwłaszcza w dni powszednie od 17 do 24 grudnia, a w szczególny sposób w niedzielę poprzedzającą Narodzenie Pańskie, w którą rozbrzmiewają dawne przepowiednie proroków o Dziewicy-Matce i Mesjaszu 13, a także czyta się wyjątki z Ewangelii mówiące o nadchodzącym narodzeniu Chrystusa i Jego Poprzednika 14.
4 Zaiste w ten sposób wierni, którzy ducha adwentu z świętej liturgii wprowadzają w swoje życie, rozważając niewypowiedzianą miłość, z jaką Dziewica-Matka oczekiwała Syna 15, zostają skłonieni do tego, że obierają Ją sobie za wzór i są gotowi wyjść naprzeciw nadchodzącemu Zbawicielowi “czuwając na modlitwie i radując się w swoich uwielbieniach” 16. Chcemy również w liturgii adwentu zwrócić uwagę na to, że połączenie oczekiwania mesjańskiego i oczekiwania chwalebnego przyjścia Chrystusa z pełnym podziwu wspomnieniem Matki, dostarcza wzoru wspaniałej równowagi w oddawaniu czci. Może to być uważane jakby za normę, celem powstrzymania wszelkiej dążności do oddzielania – jak to ma miejsce w pewnych formach pobożności ludowej – nabożeństwa do Bożej Rodzicielki Maryi od centrum, ku któremu koniecznie trzeba je skierowywać, mianowicie od Chrystusa. To również sprawia, że ten czas może być uznany – co potwierdzili znawcy świętej liturgii – za szczególnie stosowny do oddawania w należyty sposób czci Bożej Rodzicielce. To nastawienie i wskazanie całkowicie potwierdzamy, życząc sobie, by wszędzie je przyjęto i stosowano się do nich.

b) Okres Bożego Narodzenia i święto Bogarodzicy (1 I)

5 Czas Narodzenia Pańskiego jest jakby przedłużonym wspomnieniem boskiego, dziewiczego, zbawczego macierzyństwa Tej, której “nienaruszone dziewictwo wydało na ten świat Zbawiciela” 17. Rzeczywiście w uroczystość Narodzenia Pańskiego Kościół, uwielbiając Zbawiciela, czci chwalebną Jego Matkę. W święto Objawienia Pańskiego, obchodząc powszechne powołanie do zbawienia, kontempluje Najświętszą Dziewicę, prawdziwą Stolicę Mądrości i prawdziwą Matkę Króla, która Odkupiciela wszystkich ludów ukazuje Mędrcom, by Go adorowali. W uroczystość Świętej Rodziny Jezusa, Maryi Józefa (niedziela w oktawie Narodzenia Pańskiego) Kościół śledzi ze czcią święte życie, jakie prowadzili w domu nazaretańskim Jezus, Syn Boga i Syn Człowieczy, Jego Matka Maryja i Józef człowiek sprawiedliwy.
W opracowanym na nowo układzie okresu Narodzenia istnieje potrzeba, jak się Nam wydaje, by powszechna uwaga zwróciła się ku odnowionej uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Uroczystość ta – wyznaczona, stosownie do dawnego wskazania liturgii miasta Rzymu, na pierwszy dzień stycznia – ma na celu, by przez uroczysty obchód przypomnieć rolę, jaką Maryja spełniła w tej tajemnicy zbawienia i by uczcić szczególną godność, która skutkiem tego przypadła w udziale “Świętej Rodzicielce (…) przez którą zasłużyliśmy (…) przyjąć Sprawcę życia “. 18 Nadto ta uroczystość daje wspaniałą sposobność do ponawiania uwielbienia, jakie przystoi okazywać narodzonemu Księciu pokoju, by na nowo usłyszeć radosne orędzie ewangeliczne oraz by za wstawiennictwem Królowej Pokoju wyprosić u Boga nieoceniony dar pokoju. Powodowani tym wszystkim – wobec szczęśliwego zbiegu oktawy Narodzenia Pańskiego z dniem życzeń, początkiem roku – wyznaczyliśmy nań obchód dnia umacniania pokoju w całym świecie, co zyskuje coraz większe uznanie i przynosi już owoce pokoju w duszach wielu ludzi.
6 Do obydwu wspomnianych uroczystości: Niepokalanego Poczęcia i Macierzyństwa Bożego, trzeba dodać starożytne święta, które obchodzi się dnia 25 marca i 15 sierpnia.

c) Zwiastowanie Pańskie (25 III)

W Kalendarzu rzymskim uroczystemu obchodowi Wcielenia Słowa przywrócono, po przytoczeniu racji, dawną nazwę Zwiastowania Pańskiego. Jednakże uroczystość ta jest świętem równocześnie Chrystusa i Najświętszej Dziewicy, to znaczy zarówno Słowa, które staje się Synem Maryi, jak i Dziewicy, która zostaje Matką Boga. Mając na uwadze Chrystusa, Wschód i Zachód, w swoich liturgiach pełnych niewyczerpanych bogactw, obchodzą tę uroczystość jako wspomnienie owego zbawczego “fiat” wypowiedzianego przez Słowo Wcielone, które przychodząc na ten świat powiedziało: “Oto idę (…) abym spełniał wolę Twoją, Boże” 19, to znaczy jako wspomnienie początku odkupienia oraz nierozerwalnego i oblubieńczego zjednoczenia natury boskiej i ludzkiej w jednej Osobie Słowa. Co zaś dotyczy Maryi, to powyższą uroczystość obchodzą jako święto nowej Ewy, posłusznej i wiernej dziewicy, która wielkodusznie wypowiedziawszy słowo “fiat”, stała się za sprawą Ducha Świętego Bożą Rodzicielką, a także prawdziwą Matką żyjących, i przez przyjęcie do swego łona jedynego Pośrednika stała się Prawdziwą Arką Przymierza oraz prawdziwą Świątynią Boga; czyli jako wspomnienie tej chwili, która była najdonioślejszą w tym jakby dialogu nawiązanym przez Boga z człowiekiem w sprawie jego zbawienia, oraz jako wspomnienie wolnego przyzwolenia Dziewicy i współudziału w urzeczywistnieniu Bożego planu odkupienia ludzi.

d) Wniebowzięcie (15 VIII)

Natomiast w uroczystość 15 sierpnia czci się chwalebne Wniebowzięcie Maryi. Jest to święto, w którym wspomina się doskonałość i szczęśliwość, do jakiej została przeznaczona, uwielbienie Jej niepokalanej duszy i dziewiczego ciała, doskonałe upodobnienie do Chrystusa zmartwychwstałego. Jest to uroczystość, powiadamy, przez którą Kościołowi i społeczności ludzkiej zostaje przedstawiony obraz i niosący pociechę dowód, które pouczają nas, że spełnia się ostateczna nadzieja: gdyż mające kiedyś nastąpić uwielbienie jest szczęśliwym przeznaczeniem tych wszystkich, których Chrystus uczynił braćmi, stając się uczestnikiem tej samej “krwi i tego samego ciała” 20. Uroczystość Wniebowzięcia ma swoje świąteczne przedłużenie w obchodzonym osiem dni później wspomnieniu Najświętszej Maryi Dziewicy Królowej. W rym dniu kontempluje się tę, która siedząc obok Króla wieków, jaśnieje jako Królowa i wstawia się jako Matka 21. Zatem są cztery uroczystości o najwyższej randze liturgicznej, przez które wysławia się główne prawdy dotyczące pokornej Służebnicy Pańskiej.

e) Święta mniejsze

7 Po dokonaniu przeglądu tych uroczystości trzeba rozważyć przede wszystkim święta upamiętniające zbawcze wydarzenia, w których Najświętsza Maryja Panna ścisłą więzią jednoczy się z Synem. Są nimi: święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (8 września), “która dla całego świata była nadzieją i jutrzenką zbawienia” 22; święto Nawiedzenia (31 maja) – jego liturgia czci Najświętszą Maryję Pannę noszącą w łonie Syna 23, która jednak odwiedza Elżbietę, by służyć jej pomocą swej miłości i obwieścić miłosierdzie Boga Zbawiciela 24; wspomnienie Matki Bolesnej (15 września), które daje sposobność żywego przypomnienia najważniejszej i jakby rozstrzygającej chwili historii zbawienia, a także sposobność uczczenia “Matki współcierpiącej z Synem”, przy którym stała, gdy był wywyższony na krzyżu 25.
Trzeba również zwrócić uwagę na święto z dnia 2 lutego, któremu przywrócono nazwę Ofiarowanie Pańskie, by dokładnie uchwycić bardzo bogatą treść w nim zawartą, mianowicie połączone wspomnienie Syna i Matki. Jest to bowiem uroczysty obchód tajemnicy zbawienia dokonanego przez Chrystusa, z którym Najświętsza Dziewica najściślej się zespoliła jako Matka cierpiącego Sługi Jahwe, jako wykonawczyni zadania powierzonego dawnemu Izraelowi i jako wzór nowego ludu Bożego, który wśród wiary i nadziei ustawicznie jest doświadczany cierpieniami i prześladowaniami.

f) Wspomnienia lokalne

8 Jeżeli w odnowionym Kalendarzu rzymskim uwidaczniają się przede wszystkim wspomniane uroczystości, to przecież zawierają się w nim inne rodzaje wspomnień liturgicznych, które opierając się na motywach kultu lokalnego, szerzej się przyjęły i u bardzo wielu wzbudziły zainteresowanie (11 lutego: Najświętszej Maryi Panny z Lourdes; 5 sierpnia: Poświęcenie bazyliki Najświętszej Maryi Panny). Należą tu również inne wspomnienia, które początkowo były obchodzone przez poszczególne rodziny zakonne, obecnie jednak wskutek większego upowszechnienia mogą być nazwane prawdziwie kościelnymi (16 lipca: Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel; 7 października: Najświętszej Maryi Panny Różańcowej). Wreszcie trzeba wymienić inne wspomnienia, które pomijając element apokryficzny – zawierają treści o dużej wartości przykładu i podtrzymują czcigodne tradycje właściwe głównie dla ludzi Wschodu (21 listopada: Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny) lub są wyrazem dążeń, jakie zaznaczyły się w pobożności naszych czasów (sobota po drugiej niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego, Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny).

g) Wspomnienia dowolne

9 Nie można również zapominać, że w Kalendarzu rzymskim nie wszystkie uroczystości maryjne są wymienione, gdyż do kalendarzy partykularnych – przy dokładnym zachowaniu przepisów liturgicznych, za zbożnym i chętnym przyzwoleniem serc – wprowadza się święta maryjne różnych Kościołów miejscowych. Wreszcie pozostaje Nam jeszcze nadmienić o możliwości częstego dokonywania liturgicznego wspomnienia Dziewicy dzięki Wspomnieniu Najświętszej Maryi Panny w sobotę. Jest ono starożytne i jakby skromne, a wskutek elastycznego charakteru obowiązującego obecnie kalendarza i wielkiej liczby formularzy mszalnych okazuje się bardzo użyteczne i zróżnicowane.

2. Znaczenie reformy liturgicznej dla kultu Najświętszej Maryi Panny

10 Nie jest naszym zamiarem, by w tej adhortacji apostolskiej dokonać przeglądu tego wszystkiego, co zawiera się w nowym Mszale rzymskim. Ponieważ jednak postanowiliśmy poddać ocenie odnowione księgi rytu rzymskiego 26, pragniemy wyjaśnić pewne aspekty i problemy tej sprawy.

a) Kanon rzymski o Maryi

Przede wszystkim chcemy zauważyć, iż w modlitwach eucharystycznych mszału w jakiejś niezwykłej harmonii z liturgiami wschodnimi 27 znajduje się starożytne wspomnienie Najświętszej Maryi Panny. W prastarym Kanonie rzymskim, w którym Bożą Rodzicielkę czci się słowami pełnymi bogatej treści i religijnego zapału, czytamy: “Zjednoczeni z całym Kościołem, ze czcią wspominamy najpierw pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę, Matkę Boga i Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Także w Modlitwie eucharystycznej III, niedawno wprowadzonej, pragnienie proszących z usilnym błaganiem, by wraz z Matką mogli uczestniczyć w dziedzictwie synów, jest wyrażone następująco: “Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie (Ojcze), abyśmy otrzymali dziedzictwo z wybranymi Twoimi, przede wszystkim z Najświętszą Dziewicą, Bogurodzicą Maryją”. To codzienne wspomnienie, jako że zostało ono umieszczone w samym środku Boskiej Ofiary, winno się uważać za szczególny wyraz czci, jaką Kościół okazuje “Błogosławionej przez Najwyższego” 28.

b) Odnowiony Mszał o Maryi

11 Jeśli zaś przeglądamy tekstu niedawno odnowionego Mszału, z pewnością zauważymy, że ważniejsze tematy rzymskiego zbioru modlitw, tematy – powiadamy – niepokalanego poczęcia i pełni łaski, Boskiego macierzyństwa, doskonałego i płodnego dziewictwa, świątyni Ducha Świętego, współdziałania z dziełem Syna, przykładu świętości, najmiłosierniejszego wstawiennictwa, wniebowzięcia, królewskiej i macierzyńskiej godności, i jeszcze inne zostały przejęte w oparciu o doskonałą ciągłość i zgodność z nauką przeszłości. Wprowadzono tu także inne, poniekąd nowe, tematy, które mianowicie wykazują podobną zgodność z dzisiejszym rozwojem teologii. Tak ma si4 rzecz – że przytoczymy jakiś przykład – z tematem Kościół-Maryja, który z całą swoją różnorodnością i bogactwem został włączony do tekstów tegoż Mszału, podobnie jak różnorodne i liczne są powiązania zachodzące pomiędzy Matką Chrystusa i Kościołem. Te bowiem teksty w niepokalanym poczęciu Dziewicy dostrzegają pierwszy początek Kościoła, który jest Chrystusową oblubienicą bez skazy 29; w dogmacie wniebowzięcia odkrywają dokonany już początek, a także obraz tego wydarzenia, które jeśli chodzi o Kościół powszechny musi ciągle się dokonywać 30. W tajemnicy macierzyństwa czczą Maryję jako Matkę Głowy i członków, tak dalece, że tę Świętą Bożą Rodzicielkę winno się wysławiać jako troskliwą Matkę Kościoła 31. Kiedy zaś święta liturgia zwraca oczy ku Kościołowi, czy to pierwotnemu; czy też czasów dzisiejszych, jakby z zasady odnajduje także Maryję: wtedy mianowicie, gdy przebywając razem z Apostołami, trwała na modlitwie 32, gdy także teraz jest obecna i działa, zaś Kościół chce z Nią wspólnie przeżywać tajemnicę Chrystusa: “…użycz swemu Kościołowi, by stawszy się z Nią (Maryją) uczestnikiem Chrystusowego cierpienia, zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu” 33. Odkrywa ją także, gdy śpiewa hymny pochwalne, Kościół wraz z Nią chce wielbić Boga: “…byśmy z Nią (Maryją) zawsze mogli Cię sławić” 34. Ponieważ liturgia jest kultem, który domaga się konsekwentnego postępowania w życiu, nakłania nas ona usilnie, by przekształcić cześć dla Najświętszej Dziewicy w mocną i współczującą miłość Kościoła, jak to wspaniale wyraża modlitwa na Komunię z dnia 15 września: “…abyśmy wspominając współcierpienie Najświętszej Maryi Panny, dopełnili w sobie dla Kościoła to, czego brakuje cierpieniom Chrystusa”.

c) Lekcjonarz mszalny o Maryi

12 Lekcjonarz mszalny słusznie trzeba uznać za jedną z tych ksiąg rytu rzymskiego, która dzięki posoborowej odnowie nabrała wielkiej przydatności, czy to z powodu ilości dołączonych tekstów, czy też nadania im właściwego znaczenia. Są to bowiem teksty, w których zawarte jest zawsze “żywe i skuteczne” 35 słowo Boże. Dzięki tak wielkiej liczbie czytań mszalnych w ich trzyletnim cyklu została przedstawiona cała historia zbawienia i pełniej ukazana sama tajemnica Chrystusa. Słusznym następstwem tego jest, że Lekcjonarz zawiera większą liczbę czytań, czy to ze Starego, czy Noego Testamentu, odnoszących się do samej Najświętszej Dziewicy. Jednakże ów ilościowy przyrost oparty jest na krytycznej ocenie, bo tylko te czytania zostały zatrzymane, które z powodu oczywistości swej treści lub na podstawie starannej egzegezy, popartej wskazaniami Urzędu Nauczycielskiego lub solidnej tradycji, słusznie uznaje się – chociaż w różny sposób i w różnym stopniu – za takie, które posiadają znaczenie maryjne. Ponadto trzeba zaznaczyć, że tego rodzaju czytań używa się nie tylko w święta Najświętszej Dziewicy, lecz także czyta się je przy bardzo wielu okolicznościach, jak np. w niektóre niedziele roku liturgicznego 36, przy sprawowaniu obrzędów, które pozostają w ściślejszym związku z sakramentalnym życiem chrześcijan i z ich życiowymi decyzjami 37, wreszcie z okazji wydarzeń przykrych czy radosnych, które ich spotykają 38.

d) Liturgia godzin o Maryi

13 Odnowiona księga modlitwy brewiarzowej, mianowicie Liturgia godzin, dostarcza również wspaniałych dowodów czci dla Matki Chrystusa: naprzód w hymnach, wśród których nie brak bynajmniej świetnych pomników literatury, jakim jest modlitwa do Dziewicy Alighieri Dantego 39; następnie w antyfonach lirycznym błaganiem zamykających bieg codziennej modlitwy, do których została dołączona powszechnie znana modlitwa Pod Twoją obronę, czcigodna z powodu swej starożytności i niezwykła w swych myślach; dalej w prośbach Modlitwy porannej i Nieszporów, w których bardzo często z ufnością ucieka się do Matki pełnej miłosierdzia; wreszcie na licznych i troskliwie wybranych stronicach pobożności maryjnej, których autorzy żyli albo w samych początkach religii chrześcijańskiej, albo w średniowieczu i nowszych czasach.

e) Inne księgi liturgiczne o Maryi

14 Jeżeli Zaś Msza, Lekcjonarz, Liturgia godzin, które trzeba uważać jakby za zawiasy całej rzymskiej modlitwy liturgicznej, często czczą pamięć Najświętszej Dziewicy, to także inne księgi liturgiczne dostarczają wiele tekstów wyrażających gorącą miłość i pokorną modlitwę do Bożej Rodzicielki. Ją to bowiem, Matkę łaski, wzywa Kościół, zanim zanurzy kandydatów w zbawczych wodach chrztu 40. O Jej wstawiennictwo błaga dla matek, które pełne wdzięczności za otrzymany dar macierzyństwa z radością przychodzą do świątyni 41. Swoim synom i córkom, którzy podejmując naśladowanie Chrystusa, życie zakonne, składają śluby 42; lub przyjmują konsekrację dziewic 43, ukazuje Ją jako wzór i dla nich wszystkich błaga o Jej macierzyńską pomoc 44. Ku Niej kieruje żarliwe błaganie za synów, dla których nadchodzi godzina śmierci 45; zabiega o Jej wstawiennictwo dla tych, którzy zamknąwszy oczy na światło doczesne stanęli już przed Chrystusem, Światłością Wiekuistą 46; wreszcie za Jej przyczyną przyzywa pociechy dla tych, którzy udręczeni wielkim smutkiem opłakują w wierze odejście swoich bliskich 47.

f) Podsumowanie

15 Ten zatem przegląd ksiąg liturgicznych niedawno odnowionych skłania Nas do stwierdzenia z radosną ufnością, iż przez posoborową odnowę z zachowaniem właściwej perspektywy – jak już tego pragnął tzw. ruch liturgiczny – spojrzano na Maryję Dziewicę w pełni tajemnicy Chrystusa i zgodnie z tradycją uznano owo szczególne miejsce, jakie w kulcie chrześcijańskim przypada Tej, która jest świętą Bożą Rodzicielką i dostojną Towarzyszką Odkupiciela.
Nie mogło być inaczej. Jeśli bowiem ktoś bada dzieje kultu chrześcijańskiego, z łatwością dostrzega, iż zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie najznakomitsze i najwspanialsze przejawy pobożności względem Najświętszej Dziewicy albo rozwinęły się w ramach samej liturgii, albo zostały włączone w jej całość.
Pragniemy podkreślić, że kult oddawany obecnie przez Kościół powszechny Najświętszej Bożej Rodzicielce wypływa i przedłuża oraz nieustannie powiększa tę cześć, jaką w każdym czasie okazywał Jej Kościół, bardzo starannie badając prawdę i zawsze troszcząc się o godność form. Z niezmiennego źródła tradycji, która przecież jest żywa dzięki nieustannej obecności Ducha Świętego i dzięki ustawicznemu słuchaniu Bożych słów, Kościół dzisiejszy czerpie zasady i motywy oraz bodźce do pielęgnowania kultu, jaki oddaje Najświętszej Dziewicy. Liturgia, uzyskująca zatwierdzenie i umocnienie ze strony Urzędu Nauczycielskiego, pozostaje najwznioślejszym świadectwem, a także najtrwalszym pomnikiem tej żywej tradycji.

3. Maryja jako wzór Kościoła

16 Obecnie zaś, idąc za soborową nauką o Maryi i Kościele, chcemy rozważyć szczególny aspekt związków zachodzących pomiędzy Maryją a liturgią, to znaczy, w jaki sposób Maryja stała się wzorem ducha pobożności, w którym Kościół zarówno czci jak i przeżywa Boskie tajemnice. To, że Maryja Dziewica może być wzorem w tej dziedzinie, wynika stąd, że Kościół uważa Ją za najznakomitszy wzór i świadectwo wiary, miłości i doskonałego zjednoczenia z Chrystusem 48, to znaczy z tej wewnętrznej postawy, z jaką Kościół, najbardziej umiłowana oblubienica, mocno złączona ze swym Panem, wzywa Go i przez Niego oddaje cześć Ojcu Przedwiecznemu 49.

a) Dziewica słuchająca

17 Naprzód Maryja jest “Dziewicą słuchającą”, która z wiarą, przyjęła słowo Boże. Powiadamy: z wiarą, która była dla Niej warunkiem i drogą do Bożego macierzyństwa, ponieważ – jak trafnie mówi św. Augustyn, “Najświętsza Maryja, wierząc, porodziła (Jezusa), którego, wierząc, poczęła” 50. Gdy anioł, kiedy się wahała, rozwiał Jej wątpliwość, “Ona pełna wiary i poczynając Chrystusa pierwej w duszy niż w łonie, powiada: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” 51. Z wiarą, która była dla Niej przyczyną szczęścia i która użyczyła Jej pewności, że będzie spełniona obietnica zawarta w słowach: “błogosławiona, któraś uwierzyła w spełnienie tego, co ci powiedziane zostało od Pana” 52; z wiarą – mówimy – z jaką Ona, spełniając główną rolę i będąc szczególnym świadkiem Wcielenia Chrystusa, przechowywała wspomnienie Jego pierwszego dzieciństwa, którego wydarzenia rozważała w swoim sercu. Podobnie czyni Kościół, który – zwłaszcza w świętej liturgii – słucha słowa Bożego i przyjmuje je oraz głosi i czci, a także udziela Chrystusa jako chleba życia 53; który ponadto w jego świetle bada, jakie są znaki czasów, i wyjaśnia oraz przeżywa wydarzenia ludzkie.

b) Dziewica modląca się

18 Następnie Maryja jest Dziewicą modlącą się. Uwidacznia się to w Jej nawiedzeniu matki Poprzednika. Wypowiada tam słowa uwielbienia Boga i słowa pokory oraz wiary i nadziei: to bowiem zawiera kantyk Magnificat, będący szczególną modlitwą Maryi i właściwą pieśnią czasu mesjańskiego; w której łączy się świąteczna radość starego i nowego Izraela. Albowiem, jak zdaje się wskazywać św. Ireneusz, w kantyku Najświętszej Maryi połączyły się radości Abrahama przeczuwającego Chrystusa 54, z proroczo antycypowanym głosem Kościoła: “Radując się, Maryja wołała, prorokując w imieniu Kościoła: Wielbi dusza moja Pana” 55. Rzeczywiście kantyk Najświętszej Maryi Panny, rozpowszechniając się, stał się we wszystkich czasach wspólną modlitwą całego Kościoła.
Maryja okazuje się także w Kanie Dziewicą proszącą. Przedstawiwszy Synowi z czułą prośbą tak bardzo doczesną potrzebę, spowodowała jednak uzyskanie łaski niebieskiej. Spowodowała mianowicie to, że Jezus dokonawszy pierwszego ze swoich znaków umocnił wiarę uczniów w Siebie.
Wreszcie, w ostatniej chwili swego życia, Maryja ukazuje się także jako Dziewica modląca się. Albowiem Apostołowie “trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, matką Jezusa, i braćmi Jego” 56. Zatem modlącą się Maryję winno się dostrzegać zarówno w rodzącym się Kościele, jak i zawsze potem, także i teraz: chociaż bowiem została wzięta do nieba, nie przestaje jednak spełniać swej błagalnej i zbawiennej misji 57. Dziewicą modlącą się jest również Kościół, który codziennie przedstawia Ojcu potrzeby dzieci “oraz nieustannie wielbi Boga i wstawia się za zbawienie całego świata” 58.

c) Dziewica rodząca

19 Dalej, Maryja jest Dziewicą rodzącą – “Wierząc bowiem i będąc posłuszną, zrodziła na ziemi samego Sina Boga Ojca, i to nie znając męża, Duchem Świętym zacieniona” 59. Bóg zechciał, że to prawdziwie jedyne w swoim rodzaju i podziwu godne macierzyństwo jest typem i wzorem płodności Dziewicy-Kościoła, który sam także staje się matką: “przez przepowiadanie bowiem i chrzest rodzi do nowego i nieśmiertelnego życia synów z Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych” 60. Słusznie więc uczyli Ojcowie, że Kościół w sakramencie chrztu w pewien sposób przedłuża dziewicze macierzyństwo Maryi. Z ich to świadectw chcemy przytoczyć jedno, a mianowicie świadectwo św. Leona Wielkiego, Naszego znamienitego Poprzednika, który w homilii na Boże Narodzenie stwierdza: “Początek życia, jaki (Chrystus) wziął w łonie Dziewicy, umieścił w źródle chrzcielnym: dał wodzie to, co dał Matce; albowiem moc Najwyższego i osłona Ducha Świętego, która sprawiła, że Maryja porodziła Zbawiciela, sprawia, że woda odradza wierzącego” 61. Chcąc zaś zaczerpnąć ze źródeł liturgicznych, możemy wspomnieć ową przepiękną Modlitwę ofiarną liturgii hiszpańskiej mówiącą: “Tamta (Maryja) nosiła życie w łonie, ten (Kościół) – w chrzcie. Do łona tamtej Chrystus wstąpił, w wody tego Chrystus przyoblekł się” 62.

d) Dziewica ofiarująca

20 Maryja wreszcie jest Dziewicą ofiarującą. To właśnie staje się widoczne w ofiarowaniu Jezusa w świątyni. W wydarzeniu tym Kościół prowadzony przez Ducha Świętego, oprócz spełnienia przepisów o ofiarowaniu pierworodnego i o oczyszczeniu matki, odkrył pewną tajemnicę odnoszącą się do historii zbawienia: dostrzegł mianowicie, że w świątyni przedłuża się ta podstawowa ofiara, którą Słowo, stając się Ciałem i przychodząc na świat, złożyło Bogu i że obwieszcza się tam zbawienie wszystkich ludzi, ponieważ Symeon, nazywając Dziecię Jezus światłem na oświecenie pogan i chwałą Izraela, uznaje Je za Mesjasza, za Zbawiciela wszystkich. W końcu zrozumiał też Kościół, że proroczo odnosi się to do męki Chrystusa, ponieważ słowa Symeona łączące w jednej i tej samej przepowiedni Syna, “znak sprzeciwu” 63, i Matkę, której duszę przeniknie miecz, spełniły się na Górze Kalwarii. Dlatego właściwe dla tej tajemnicy zbawienia, rozważywszy różne jej aspekty, jest to, że przez ofiarowanie Chrystusa w świątyni skierowuje myśl ku zbawczemu dziełu krzyża. Zresztą sam Kościół, szczególnie od średniowiecza, widział w Dziewicy przynoszącej do Jeruzalem Syna, by przedstawić Go Panu, wolę ofiarowania, czyli, jak powiadają, ofiarniczą, która wykraczała poza zwykłe rozumienie obrzędu. Świadectwem tego jest ta miła prośba św. Bernarda: “Ofiaruj Syna, Dziewico Święta, i przedstaw Panu błogosławiony owoc żywota Twojego. Ofiaruj na pojednanie nas wszystkich Hostię świętą, podobającą się Bogu” 64.
To zjednoczenie Matki i Syna w dziele odkupienia 65 najbardziej zajaśniało na Górze Kalwarii, gdzie Chrystus “samego siebie nieskalanego ofiarował Bogu” 66, a Maryja, stojąc pod krzyżem, “najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się, aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona” 67, którą również sama złożyła Ojcu Przedwiecznemu 68. Celem przedłużenia na wieki ofiary krzyża, Boski Zbawiciel ludzi ustanowił ofiarę eucharystyczną, pamiątkę swej śmierci i zmartwychwstania, i powierzył ją Kościołowi, swej oblubienicy 69. Ten zaś przede wszystkim w niedzielę gromadzi wiernych dla odprawienia Paschy Pana, dopóki On nie przyjdzie 70. Czyni to w łączności z świętymi mieszkańcami niebios, zwłaszcza z Najświętszą Dziewicą 71, naśladując Jej płomienną miłość i niewzruszoną wiarę.

e) Nauczycielka pobożności

21 Maryja, będąca wzorem dla całego Kościoła w oddawaniu czci Bogu, jest oczywiście nauczycielką pobożności także dla poszczególnych chrześcijan. Wcześniej zaczęli oni spoglądać na Nią, by tak jak Ona ze swego własnego życia uczynić kult należny Bogu, a z samej czci zadanie swego życia. Już dawno, w IV wieku, św. Ambroży przemawiając do wiernych pragnął, by w każdym z nich był duch Maryi dla wysławiania Boga: “Oby w każdym był duch Maryi, by uwielbiał Boga; oby w każdym był duch, by radował się w Bogu” 72. Jednakże Maryja jest przede wszystkim wzorem tego kultu, przez który życie każdego staje się ofiarą składaną Bogu. Tę starożytną i stałą naukę wszyscy mogą usłyszeć od Kościoła, a także od Najświętszej Dziewicy, która Bożemu posłańcowi odpowiedziała: “Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” 73. Zaiste tymi słowami antycypowała przepiękną prośbę Modlitwy Pańskiej: “Bądź wola twoja” 74. Zatem przyzwolenie Maryi jest dla wszystkich chrześcijan pouczeniem i przykładem, jak posłuszeństwo dla woli Ojca ma się stać drogą i pomocą do świętości każdego.

f) Przejawy kultu maryjnego

22 Poza tym chodzi przede wszystkim o to, byśmy zauważyli, iż Kościół liczne swe powiązania z Maryją w różny sposób, i to skutecznie, wyraził w formach kultu: mianowicie w głębokiej czci, gdy patrzy na niezwykłą godność Dziewicy, mocą Ducha Świętego przemienioną w godność matki: w płomiennej miłości, gdy rozważa duchowe macierzyństwo Maryi, którym obejmuje Ona wszystkie członki Ciała Mistycznego; w pełnym ufności błaganiu, gdy doświadcza wstawiennictwa swej Orędowniczki i Wspomożycielki 75; w służbie miłości, gdy zastanawia się nad pokorną Służebnicą przyobleczoną w godność Królowej miłosierdzia i Matki łaski; w czynnym naśladowaniu, gdy spogląda na świętość i cnoty Maryi pełnej łaski; w zdumieniu połączonym ze wzruszeniem ducha, gdy “jakby w przeczystym obrazie z radością ogląda to, czym cały pragnie i spodziewa się być” 76; wreszcie w gorliwe dążenie, gdy w Towarzyszce Odkupiciela już w pełni uczestniczącej w owocach tajemnicy paschalnej dostrzega prorocze spełnienie swego przyszłego losu aż do owego dnia, w którym bez żadnej zmarszczki czy skazy, stanie się jak oblubienica przystrojona dla swego męża, Jezusa Chrystusa.

g) Liturgia złotą regułą pobożności chrześcijańskiej

23 Gdy więc, Czcigodni Bracia, rozważamy tę cześć, którą Najświętszej Bożej Rodzicielce okazuje liturgiczna tradycja Kościoła powszechnego i sam odnowiony ryt rzymski, gdy następnie pamiętamy, że sama święta liturgia z powodu swej niezwykłej wartości w kulcie Bożym jest złotą regułą pobożności chrześcijańskiej, gdy wreszcie zwracamy uwagę, jak Kościół czcząc święte tajemnice za przykładem Najświętszej Dziewicy przyjmuje postawę wiary i miłości, wtedy z pewnością zrozumiemy, jak właściwie i stosownie zachęca Sobór Watykański II wszystkich synów Kościoła, “by szczerze popierali kult Błogosławionej Dziewicy, szczególnie liturgiczny” 77. Chcielibyśmy, by ta zachęta wszędzie i bez zastrzeżeń została przyjęta i gorliwie wprowadzona w czyn.

 

II. ODNOWA KULTU MARYJNEGO

 

1. Potrzeba – zasady – wskazania

24 Ten sam Sobór Watykański II zachęca jednak, by oprócz kultu liturgicznego rozwijano także inne formy pobożności, zwłaszcza uznane i zalecone przez Urząd Nauczycielski 78. Niemniej, jak z pewnością wszystkim wiadomo, pobożność chrześcijan i cześć dla Bożej Rodzicielki rozmaite przybrała formy w zależności od różnych okoliczności czasów i miejsc, odmiennej mentalności ludzi i tradycji kulturalnej. Niewątpliwie następstwem tego jest, że same formy wyrażające taki kult a podlegające warunkom czasów, zdają się w pełni potrzebować odnowy, dzięki której zostałyby usunięte elementy przemijające, a w ich miejsce wprowadzone trwałe, jak również włączone zostały prawdy wiary przygotowane należycie poszukiwaniem teologicznym i przedłożone przez Urząd Nauczycielski Kościoła. To także dowodzi, iż jest konieczne, by Konferencje biskupie, Kościoły lokalne, rodziny zakonne, wspólnoty chrześcijan wspierały prawdziwą, twórczą działalność i równocześnie starannie przejrzały formy i pobożne praktyki związane z kultem Panny Maryi. Pragniemy jednak, by zachowano tutaj zdrową tradycję i otwarto dostęp dla uzasadnionych wymagań ludzi naszych czasów. Dlatego, Czcigodni Bracia, wydaje się Nam rzeczą stosowną wskazać w tym względzie pewne zasady postępowania.

2. Podstawowe zasady odnowy

a) Zasada trynitarna i chrystologiczna

25 Najbardziej zwłaszcza wypada, by praktyki pobożności względem Maryi Panny wyraźnie wykazywały charakter trynitarny i chrystologiczny, jako że z samej swej natury jest on im właściwy i przynależny do ich istoty. Rzeczywiście bowiem kult chrześcijański zgodnie ze swym pierwotnym znaczeniem jest oddawany Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu lub, lepiej – jak mówi się w świętej liturgii – Ojcu przez Chrystusa w Duchu. W tej perspektywie kult ten słusznie – chociaż w całkiem odmienny sposób – rozciąga się przede wszystkim i szczególnie na Matkę Zbawiciela, a następnie na Świętych, których Kościół głosi misterium paschalne, ponieważ cierpieli oni z Chrystusem i z Nim zostali uwielbieni 79. W Maryi Pannie wszystko odnosi się do Chrystusa i od Niego zależy: mianowicie ze względu na Niego Bóg Ojciec od wieków wybrał Ją na Matkę pod każdym względem świętą, a Duch Święty przyozdobił darami, jakich nikomu innemu nie udzielił. Z całą pewnością prawdziwa pobożność chrześcijańska nigdy nie zaprzestała uwidaczniania nierozerwalnej więzi i istotnego odniesienia Najświętszej Dziewicy do Boskiego Zbawiciela 80. Wydaje Nam się jednak, że z duchowym nastawieniem dzisiejszych czasów, niemal w całości pochłoniętym i opanowanym przez “problem Chrystusa” 81, jest zgodne zwłaszcza to, by w każdym możliwym przejawie kultu dla Maryi Panny szczególne znaczenie przyznano części chrystologicznej i w ten sposób ustawiono sprawę, by miał on odniesienie do samego planu Bożego, przez który “początki tej Dziewicy (…) zostały wyznaczone z wcieleniem Mądrości Bożej” 82. To niewątpliwie przyczyni się do umocnienia czci dla Matki Jezusa i do przekształcenia tej czci w skuteczne narzędzie, by z jego pomocą dojść do “jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa” 83. Z drugiej strony przyczyni się to także do powiększenia czci należnej samemu Chrystusowi, ponieważ – zgodnie z niezmiennym poglądem Kościoła, autorytatywnie powtórzonym w tych dniach 84 – “odnosi się do Pana to, co poświęca się Służebnicy; w ten sposób spływa na Syna to, co wyświadcza się Matce; (…) tak przechodzi na Króla cześć, którą składa się w hołdzie Królowej” 85.

b) Zasada pneumatologiczna

26 Sądzimy jednak, iż jest rzeczą pożyteczną dołączyć do tego przypomnienia o chrystologicznej naturze pobożności maryjnej inną stosowną zachętę, by mianowicie w tym samym kulcie przyznano odpowiednią wagę jednej z niezbędnych wprost treści wiary, to jest osobie i dziełu Ducha Świętego. Teologiczne dociekanie i sama święta liturgia pokazały, iż uświęcające działanie Ducha Świętego w Dziewicy Nazaretańskiej jest szczytowym momentem jego poczynań w historii zbawienia. Tak np. święci Ojcowie i pisarze kościelni działaniu Ducha Świętego przypisali świętość Maryi od samego Jej początku, nazywając Ją mianowicie przez Niego “jakby (…) utworzoną i ukształtowaną jako nowe stworzenie” 86. Gdy rozważali słowa Ewangelii: “Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” 87 i “Maryja (…) znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego: (…) albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” 88 – w interwencji Ducha Świętego widzieli działanie, które poświęciło i uczyniło płodnym dziewictwo Maryi 89, a Ją samą zmieniło w “Pałac Króla” lub “Komnatę Słowa” 90, w “Świątynię” lub “Przybytek Pana” 91, “Arkę Przymierza”, lub “Uświęcenia” 92. Tytuły te tchną duchem samej świętej Biblii. Gdy zaś pisarze jeszcze bardziej zgłębiali tajemnicę Wcielenia, dostrzegli w tym tajemniczym związku pomiędzy Duchem Świętym i Maryją coś oblubieńczego, co Prudencjusz w poetycki sposób tak opisuje: “Niepoślubiona Dziewica zostaje poślubiona Duchowi” 93, i nazwali Ją “Świątynią Ducha Świętego” 94 podkreślając tym wyrażeniem świętą naturę Dziewicy, która stała się trwałym mieszkaniem Ducha Bożego. Gdy nadto badali naukę o Pocieszycielu, poznali, iż z Niego jak ze źródła wypłynęła pełnia łaski i bogactwo darów, przyczyniając się do Jej uszlachetnienia. Dlatego Duchowi Świętemu przypisali wiarę, nadzieję i miłość, które ożywiały serce Najświętszej Dziewicy; siłę umacniającą Jej posłuszeństwo woli Bożej; męstwo, które podtrzymywało Ją cierpiącą pod krzyżem 95; następnie w przepowiedni Maryi 96 zauważyli szczególny wpływ tego Ducha, który niegdyś mówił przez proroków 97. Wreszcie, przypatrując się Matce Jezusa przebywającej w Wieczerniku, gdzie Duch Święty zstąpił na niedawno narodzony Kościół 98, wzbogacili w nowe pojęcia prastary temat Maryja Kościół 99; a nade wszystko błagali o wstawiennictwo Dziewicy, by od Ducha Świętego otrzymali moc zrodzenia Chrystusa we własnych duszach, o czym zaświadcza św. Ildefons w modlitwie, która wyróżnia się zarówno treścią jak i wewnętrzną siłą prośby: “Proszę Cię, proszę Cię, Panno święta, bym posiadł Jezusa z tego Ducha, z którego Ty zrodziłaś Jezusa. Oby dusza moja otrzymała Jezusa przez Tego Ducha, przez którego Twoje łono poczęło tegoż Jezusa. (…) Obym miłował Jezusa w tym Duchu, w którym Ty uwielbiasz Go jako Pana, patrzysz na Niego jako na Syna” 100.
27 Niekiedy mówi się, że wiele tekstów współczesnej pobożności niewystarczająco odzwierciedla całą naukę o Duchu Świętym. Jednakże rzeczą uczonych jest sprawdzić to twierdzenie i ocenić jego doniosłość. Nam chodzi raczej o to, by wszystkich – a w pierwszym rzędzie pasterzy i teologów – zachęcić do wnikliwszego i dokładniejszego badania dzieła Ducha Świętego w historii zbawienia i przyczynienia się w ten sposób do tego, by książki i formuły chrześcijańskiej pobożności wydobywały na światło Jego ożywcze działanie. Z takiego bowiem dociekania wyłoni się w szczególności tajemniczy związek pomiędzy Duchem Bożym i Dziewicą Nazaretańską oraz ich wspólne oddziaływanie na Kościół; a z tych, głębiej rozważonych, treści wiary, wyrośnie gorliwiej praktykowana pobożność.

c) Zasada eklezjologiczna

28 Ponadto jest konieczne, by praktyki pobożności, którymi chrześcijanie poświadczają swą cześć i poszanowanie dla Matki Pana, jasno i wyraźnie ukazywały miejsce, jakie zajmuje Ona w Kościele: “najwyższe po Chrystusie, a zarazem nam najbliższe” 101. Wyniosłe to miejsce symbolizują święte przybytki Obrządku bizantyjskiego. Części budowli i święte obrazy tak są tam ułożone, że na środkowych drzwiach ikonostasu wyobrażone jest Zwiastowanie Maryi Panny, w absydzie zaś maluje się chwalebną Theotokos. Chodzi o to, by jasno uwidaczniało się, jak od przyzwolenia Służebnicy Pańskiej rodzaj ludzki wchodzi na drogę swego powrotu do Boga i jak w chwale Najświętszej dostrzega kres swej wędrówki. Symbolizm, z jakim sama budowla świątyni objawia miejsce Maryi w tajemnicy Kościoła, zawiera bogate znaczenie i zdaje się domagać, by wszędzie różne formy czci dla Najświętszej Dziewicy były otwarte na perspektywy eklezjalne.
Zaiste, przypomnienie zasadniczych pojęć, które przedstawił Sobór Watykański II w sprawie natury Kościoła jako Rodziny Bożej, Ludu Bożego, Królestwa Bożego, Mistycznego Ciała Chrystusa 102, z pewnością sprawi, że wierni łatwiej i szybciej poznają posłannictwo i zadanie Maryi w tajemnicy Kościoła, jak również Jej znakomite miejsce we wspólnocie Świętych. Spowoduje również, że lepiej dostrzegą braterską więź łączącą wszystkich chrześcijan, ponieważ są oni synami Najświętszej Dziewicy, “w których zrodzeniu i wychowaniu współdziałała Ona swoją miłością macierzyńską” 103, a równocześnie są synami Kościoła, gdyż “rodzimy się z jego – to jest Kościoła łona, karmimy się jego mlekiem, jesteśmy ożywiani jego Duchem” 103. Albowiem Najświętsza Dziewica i Kościół współdziałają w rodzeniu Mistycznego Ciała Chrystusa: “oboje są Matką Chrystusa, ale żadne z nich nie rodzi bez drugiego całego (Ciała)” 104. Sprawi wreszcie, że jaśniej zobaczą, iż działanie Kościoła na świecie jest jakby przedłużeniem opieki i troskliwości Maryi: prawdziwie czynna miłość Najświętszej Dziewicy w domu nazaretańskim, u Elżbiety, w Kanie Galilejskiej, na miejscu Kalwarii – wszystko to stanowi zbawcze wydarzenia o najwyższym znaczeniu eklezjalnym. Przedłuża się ono i dokonuje w matczynej trosce Kościoła i usilnym pragnieniu, by wszyscy ludzie doszli do poznania prawdy 105, w jego nieustającej opiece nad słabymi i potrzebującymi oraz chorymi, w jego ustawicznym zabieganiu o umocnienie pokoju i zgody społecznej, w wytrwałej działalności i gorliwości zmierzającej do tego, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami zbawienia, które swoją śmiercią wysłużył Chrystus. W ten oto sposób miłość do Kościoła przemieni się w miłość do Maryi, i odwrotnie – ta ostatnia w tę pierwszą, ponieważ jedna nie może istnieć bez drugiej, jak trafnie zauważa Chromacjusz z Akwilei: “Kościół zgromadził się (…) w górnych pomieszczeniach (Wieczernika) z Maryją, która była Matką Jezusa, i z Jego braćmi. Nie może przeto nazywać się Kościołem, jeśliby tam nie było Maryi, Matki Pana, z Jego braćmi” 106. Podsumowując, powtarzamy, iż trzeba, by kult oddawany Najświętszej Dziewicy wykazywał swoją wewnętrzną treść eklezjalną. To zaś sprawi, że poweźmie się postanowienie i zbierze siły, by dzięki nim dokonać zbawiennej odnowy form i samych tekstów.

3. Wskazania szczegółowe

29 Do tych stwierdzeń, które zrodziły się z rozważania związku Maryi Panny z Bogiem Ojcem, Synem, Duchem Świętym – i z Kościołem, pragniemy dodać, idąc po tej samej linii nauki Soboru 107, pewne wytyczne biblijne, liturgiczne, ekumeniczne, antropologiczne, jakie trzeba mieć przed oczyma, gdy bada się lub wprowadza praktyki pobożności, by tym lepiej i wyraźniej dostrzec więź łączącą nas z Matką Chrystusa i naszą Matką we wspólnocie Świętych.

a) Dowartościować Pismo święte

30 Dziś już powszechnie się rozumie, że chrześcijańska pobożność domaga się włączenia w każdą formę kultu wskazań i myśli biblijnych. Rozwój studiów biblijnych, częstsze i powszechniejsze korzystanie z Pisma św., a zwłaszcza przykład tradycji oraz wewnętrzne poruszenie Ducha Świętego skłaniają i wzywają chrześcijan naszych czasów, by coraz bardziej posługiwali się Biblią jako znakomitą księgą modlitwy i z niej czerpali należyte postanowienia i wspaniałe wzory. Kult Najświętszej Panny żadną miarą nie może oddalać się od tego ogólnego ukierunkowania życia chrześcijańskiego 108; co więcej, głównie z niego winien czerpać nowe siły i niezawodną pomoc. Pismo św. bowiem, odsłaniając w niezwykły sposób Boży plan zbawienia ludzkiego, wszędzie przepojone jest tajemnicą Zbawiciela i wskazuje – od Księgi Rodzaju do Apokalipsy – bardzo wyraźnie na Tę, która była Matką i Towarzyszką tegoż Zbawiciela. Nie chcielibyśmy jednak, by to biblijne natchnienie ograniczało się do samego korzystania z tekstów i obrazów, nawet umiejętnie wydobytych z Pisma świętego; wszak przynosi ono z sobą o wiele więcej. Żąda mianowicie, by z Ksiąg świętych czerpano słowa i myśli do formuł modlitw i tekstów wyznaczonych do śpiewu. Przede wszystkim jednak domaga się, by kult Najświętszej Dziewicy został przeniknięty i wypełniony najważniejszymi treściami orędzia chrześcijańskiego, iżby chrześcijanie, czcząc Stolicę Mądrości, sami w zamian za to zostali oświeceni światłem Słowa Bożego i nakłonieni do postępowania według nakazów Mądrości Wcielonej.

b) Podporządkować liturgii

31 Wspomnieliśmy już o czci, jaką w sprawowaniu świętej liturgii oddaje Kościół Matce Bożej. Obecnie zaś, ponieważ jest mowa o innych formach kultu i o zasadach, na jakich winny się one opierać, trzeba przypomnieć przepis Konstytucji zaczynającej się od słów Sacrosanctum Concilium, która mianowicie, zalecając duchowe praktyki ludu chrześcijańskiego, dodaje: “Uwzględniając okresy liturgiczne, nabożeństwa te należy tak uporządkować, aby zgadzały się z liturgią, z niej poniekąd wypływały i do niej wiernych prowadziły, ponieważ ona ze swej natury znacznie je przewyższa” 109. Prawo rozsądne, jasne, jednak niełatwe do zastosowania, zwłaszcza jeśli chodzi o kult oddawany Dziewicy, to znaczy o kult tak różnorodny co do sposobów, w których się przejawia. Domaga się ono bowiem od tych, którzy stoją na czele wspólnot lokalnych, wysiłku, roztropności duszpasterskiej, stanowczości, a od chrześcijan ducha ochoczego i gotowego do przyjęcia wskazań i rad, które wypływając z prawdziwej natury kultu chrześcijańskiego, niekiedy niosą z sobą zmianę zadawnionych zwyczajów, w pewien sposób przesłaniających tę naturę.
Niech będzie wolno w odniesieniu do tego wspomnieć o dwóch postawach mogących spowodować, że w praktyce duszpasterskiej stanie się bezskuteczna norma Soboru Watykańskiego II: przede wszystkim o postawie niektórych pracujących w duszpasterstwie, którzy mianowicie, nie doceniając a priori pobożnych praktyk, jakie przecież w należytej formie są zalecane przez Urząd Nauczycielski, odrzucają je i wytwarzają tym samym jakby próżnię, której wypełnić nie są w stanie. Zapominają oni całkowicie, iż sobór polecił, by praktyki pobożne odpowiednio uzgadniać z liturgią, a nie znosić.
Po wtóre, jeśli chodzi o postawę innych, trzeba stwierdzić, że nie przestrzegając rozsądnej zasady liturgicznej i duszpasterskiej, łączą oni w jedno praktyki pobożne i czynności liturgiczne jakby w obrzędach mieszanych, czyli hybrydach. Niekiedy dochodzi do tego, że w samo sprawowanie Ofiary Eucharystycznej zostają włączone pewne elementy zapożyczone z nowenn lub innych nabożeństw. Stąd rodzi się niebezpieczeństwo, że Pamiątka Pana nie będzie już stanowić szczytowego momentu spotkania wspólnoty chrześcijańskiej, lecz będzie jakby pewną okazją do odprawienia nabożeństwa należącego do pobożności ludowej. Tym; którzy tak postępują, chcemy przypomnieć normę soboru, według której nabożeństwa winno się uzgadniać z liturgią, bynajmniej zaś nie mieszać z nią. Roztropne działanie duszpasterskie z jednej strony odróżnia i ukazuje prawdziwą naturę czynności liturgicznych, z drugiej strony pochwala i rozwija pobożne praktyki, by przystosować je do potrzeb poszczególnych wspólnot kościelnych i uczynić z nich wartościową pomoc dla świętej liturgii.

c) Liczyć się ze względami ekumenicznymi

32 W kulcie Najświętszej Dziewicy – z powodu jego eklezjalnego charakteru – odzwierciedlają się troski Kościoła, wśród których w naszych czasach wyróżnia się dążenie do przywrócenia jedności chrześcijan. W ten sposób cześć dla Matki Pana uwrażliwia się na niepokoje i przedsięwzięcia tzw. ruchu ekumenicznego, to znaczy ona sama również nabiera charakteru ekumenicznego, i to z wielu powodów.
Przede wszystkim dlatego, że katolicy łączą się z braćmi Kościołów prawosławnych, w których pobożność względem Błogosławionej Dziewicy przybiera formy pełne nadzwyczajnego polotu poetyckiego i wzniosłej nauki, gdy ze szczególną miłością czci chwalebną Bożą Rodzicielkę i nazywa Ją “Nadzieją chrześcijan” 110. Łączą się z anglikanami, których najwybitniejsi teologowie już dawno ukazali mocny fundament, jakiego Pismo św. dostarcza dla kultu Matki Pana naszego, i których teologowie współcześni bardziej podkreślają doniosłość miejsca zajmowanego przez Maryję w życiu chrześcijańskim. Jednoczą się także z braćmi Kościołów powstałych z reformacji, w których kwitnie umiłowanie Pisma św., w uwielbieniu Boga słowami samej Dziewicy 111. Następnie dlatego, że cześć dla Matki Chrystusa i chrześcijan daje katolikom naturalną i częstą sposobność błagania, by wstawiała się Ona u Syna, iżby wszyscy ochrzczeni połączyli się w jeden lud Boży 112. A nadto z tej racji, że jest wolą Kościoła katolickiego, by w tym kulcie nie tylko nie osłabiało się jego szczególnego charakteru 113, lecz także bardzo starannie unikało wszelkiej przesady, która innych braci mogłaby wprowadzić w błąd co do prawdziwej nauki Kościoła katolickiego 114, i by usunięto wszelki sposób okazywania czci odbiegający od właściwej praktyki katolickiej. Wreszcie, ponieważ w samym prawdziwym kulcie Błogosławionej Dziewicy tkwi to, że “gdy Matka czci doznaje, to Syna (…) poznaje się, kocha i wielbi w należyty sposób” 115 – kult ten staje się drogą do Chrystusa, który jest źródłem i ośrodkiem wspólnoty kościelnej; w którym wszyscy publicznie wyznający, że jest On Bogiem i Panem, Zbawicielem i Jedynym Pośrednikiem 116, są powołani, by byli jednym pomiędzy sobą, z Nim i z Ojcem w jedności Ducha Świętego 117.
33 Dobrze wiemy, że istnieją niemałe rozbieżności pomiędzy sposobem myślenia licznych braci z innych Kościołów i wspólnot kościelnych a nauką katolicką “o roli Maryi w dziele zbawienia” 118, a stąd i o czci, jaką należy Jej oddawać. Ponieważ jednak ta sama moc Najwyższego, która osłoniła Dziewicę Nazaretańską 119, działa w dzisiejszym ruchu ekumenicznym i czyni go płodnym, pragniemy wyrazić Naszą nadzieję, że cześć dla pokornej Sługi Pana, której Wszechmocny uczynił wielkie rzeczy 120, będzie – chociaż stopniowo – nie przeszkodą, lecz pewną drogą i jakby miejscem spotkania dla dokonania zjednoczenia wszystkich wierzących w Chrystusa. Cieszymy się widząc, iż lepsze zrozumienie roli Maryi w tajemnicy Chrystusa i Kościoła – także ze strony braci odłączonych bardzo ułatwia drogę do tego rodzaju spotkania. Jak w wiosce Kanie swoją prośbą Najświętsza Dziewica sprawiła, że Jezus uczynił pierwszy ze swoich cudów 121, tak w naszych czasach swoim miłosiernym wstawiennictwem będzie miała możność przyspieszenia chwili, w której uczniowie Chrystusa znajdą doskonałą jedność w wierze. Tę naszą nadzieję umacnia uwaga Naszego Poprzednika Leona XIII, który stwierdził, że sprawa jedności chrześcijan należy właściwie do powinności Jej (Maryi) duchowego macierzyństwa. Albowiem tych, którzy są Chrystusowi, Maryja nie zrodziła ani nie mogła zrodzić inaczej jak tylko w jednej wierze i w jednej miłości: “czyż bowiem Chrystus jest podzielony?” 122 i wszyscy winniśmy żyć jednym życiem Chrystusa, abyśmy w jednym i tym samym ciele “przynosili owoc Bogu” 123.

d) Uwspółcześnić naukę o Maryi jako wzorze

34 W oddawaniu czci Najświętszej Dziewicy należy starannie zwrócić uwagę na osiągnięcia myśli, które są pewne i potwierdzone przez naukę o człowieku. Przyczyni się to bowiem do usunięcia jednej z przyczyn trudności napotykanych w oddawaniu czci Matce Pana, to znaczy różnicy pomiędzy niektórymi treściami tej czci a dzisiejszymi poglądami antropologicznymi i sytuacją psychologiczno-społeczną, gruntownie zmienioną, w jakiej żyją i działają ludzie naszych czasów. Dostrzega się bowiem, iż trudno jest włączyć obraz Dziewicy – jaki wyłania się z pewnego typu pobożnej literatury – w dzisiejsze warunki życia, a w szczególności w warunki życia kobiety: czy to we wspólnocie rodzinnej, w której prawa i postęp obyczajów słusznie przyznają jej równość z mężem i władzę w kierowaniu życiem rodzinnym; czy w dziedzinie politycznej, w której w wielu krajach zyskała możność włączania się w sprawy publiczne tak samo jak mężczyźni; czy w dziedzinie społecznej, gdzie rozwija ona swoją działalność na różnych stanowiskach, z każdym dniem coraz bardziej wychodząc poza wąską wspólnotę rodzinną; czy w dziedzinie nauki, gdzie daje się jej nowe możliwości badania naukowego i sukcesu intelektualnego.
Następstwem tego u niektórych jest pewna niechęć do kultu oddawanego Dziewicy oraz trudność w wyborze Maryi Nazaretańskiej jako wzoru, ponieważ granice Jej życia – jak powiadają wydają się ciaśniejsze w porównaniu z rozległymi terenami działalności dzisiejszego człowieka. W tym względzie, zachęcając teologów i tych, którzy stoją na czele wspólnot chrześcijańskich, oraz samych chrześcijan, by z należytą uwagą zajmowali się tymi zagadnieniami, wydaje się nam rzeczą pożyteczną wnieść również nasz wkład w ich rozwiązywanie przez przedstawienie pewnych spostrzeżeń.

Wzór dla wszystkich

35 Przede wszystkim Kościół zawsze zalecał wiernym do naśladowania Najświętszą Maryję Pannę z pewnością nie z powodu rodzaju życia, jakie prowadziła, a tym mniej warunków społeczno-kulturalnych, w jakich Jej życie się rozwinęło – obecnie niemal wszędzie przedawnionych lecz dlatego, że w określonej sytuacji swego życia całkowicie i z poczuciem odpowiedzialności przylgnęła do woli Bożej 124; że przyjęła Jego słowo i wprowadziła je w czyn; że Jej działanie było czynione miłością i wolą służenia; że okazała się pierwszą i najdoskonalszą Uczennicą Chrystusa; a to z pewnością ma powszechną i trwałą wartość wzoru.

Szczególny wzór dla kobiet

36 Chcemy następnie zauważyć, że wspomniane wyżej trudności ściśle łączą się z pewnymi cechami ludowego i literackiego obrazu Maryi, a nie z prawdziwie ewangelicznym Jej obrazem czy z danymi nauki, które zostały zdobyte i ustalone dzięki powolnemu i poważnemu dziełu wyjaśniania słowa objawionego. Zaiste nie powinno być niczym dziwnym, że pokolenia chrześcijan, żyjące w innych warunkach społeczno-kulturalnych – patrząc na postać i posłannictwo Maryi jako Nowej Niewiasty i doskonałej Chrześcijanki, która łączy i skupia w sobie najbardziej charakterystyczne sytuacje życia kobiecego, ponieważ jest Dziewicą i Oblubienicą, i Matką uważały Matkę Jezusa za wzniosły typ sytuacji kobiecej i najznakomitszy wzór życia ewangelicznego i że te swoje uczucia wyraziły stosownie do kategorii i wyobrażeń swej epoki. Sam Kościół przygląda się uważnie długiej historii pobożności maryjnej, cieszy się ciągłością kultu, nie wiąże się jednocześnie ze sposobami myślenia czy wyrażania się właściwymi różnym epokom ani z zapatrywaniami antropologicznymi, jakie leżały u ich podstaw. Kościół rozumie, dlaczego pewne formy kultu, które same w sobie mają niemałą wartość, mniej odpowiadają ludziom należącym do odmiennych epok i cywilizacji.
37 Wreszcie pragniemy zauważyć, że ludzie naszej epoki – podobnie, jak i epok minionych winni także swoje poznanie rzeczywistości konfrontować ze słowem Bożym, a w szczególności jeśli chodzi o nasz przedmiot – swoje antropologiczne zapatrywania oraz wyłaniające się z nich zagadnienia porównywać z taką postacią Najświętszej Maryi Panny, jaką przedstawia Ewangelia. Lektura Pisma św. dokonująca się pod tchnieniem łaski Ducha Świętego – oczywiście bez pomijania zdobyczy nauk ludzkich czy różnych uwarunkowań dzisiejszego świata – pomaga odkryć, jak Maryja może być uważana za wzór tego, czego oczekują ludzie naszych czasów. Pragniemy w tym względzie przytoczyć pewne przykłady. Kobieta dzisiejsza, która słusznie chce mieć udział w decyzjach społeczeństwa, z największą radością ducha będzie przypatrywać się Maryi. Ona bowiem, dopuszczona jakby do dialogu z Bogiem, stosownie do świadomości swego szczególnego zadania 125, czynnie i w sposób wolny zgadza się nie na jakąś przypadkową sprawę, lecz na “wydarzenie wieków”, jak wspaniale zostało określone Wcielenie Słowa 126. Następnie będzie rozważać, że Maryja, wybrawszy dla siebie stan dziewictwa, przez który z postanowienia Bożego przygotowała się do uczestnictwa w tajemnicy Wcielenia, bynajmniej nie wzgardziła dobrami i godnością małżeństwa, że w rzeczywistości postąpiła w sposób wolny i odważny, by całkowicie poświęcić się miłości Boga. Z radosnym podziwem pozna, że Maryja z Nazaretu bez wątpienia całkowicie posłuszna woli Bożej nie była ani kobietą biernie dźwigającą sprawy i koleje życia, ani kobietą ulegającą jakiejś wyobcowującej religijności. Była raczej tą, która odważnie obwieściła, że Bóg jest obrońcą ludzi słabych i uciskanych i że składa z tronu mocarzy świata 127. Nadto pozna, że Maryja, która “zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana” 128, może być uważana za tę dzielną niewiastę, która doświadczyła ubóstwa i cierpień, pośpiesznej ucieczki i wygnania 129. Te koleje losu nie uchodzą zapewne uwagi tych, którzy wiedzeni duchem Ewangelii popierają wysiłki każdego człowieka i całej społeczności na rzecz uwolnienia się od tego rodzaju sytuacji życiowej. Wreszcie, Maryja nie ukaże się im jako Matka troszcząca się tylko o swego jedynego, boskiego Syna, lecz jako niewiasta, za sprawą której zrodziła się wiara społeczności apostolskiej w Chrystusa 130 i której macierzyńskie posłannictwo, stawszy się powszechnym na Górze Kalwarii, rozciągnęło się na wszystkich ludzi 131.
Przytoczyliśmy przykłady, z których jasno widać, że Najświętsza Dziewica bynajmniej nie zawodzi wielu i to poważnych, oczekiwań dzisiejszych ludzi. Co więcej, daje im wzór doskonałego ucznia Chrystusowego, który jest twórcą państwa ziemskiego i przemijającego, a zarazem zdąża do niebieskiego i wiecznego; ucznia, który jest rzecznikiem sprawiedliwości wyzwalającej uciśnionych i miłości przychodzącej z pomocą potrzebującym, a zwłaszcza jest czynnym świadkiem miłości budującej Chrystusa w duszach ludzkich.

4. Błędne rozumienia kultu Maryi

38 Podawszy wytyczne dla należytego rozwoju czci oddawanej Matce Pana, wydaje się, iż trzeba przestrzec przed niektórymi niewłaściwymi formami tego kultu. Sobór Watykański II autorytatywnie zarządził, by w treściach i formach nie wychodzić poza granice należytej nauki o Najświętszej Maryi Pannie i by ciasnotą ducha nie pomniejszać Jej postaci i zadania. Ponadto zganił pewne niewłaściwe sposoby wyrażania kultu, jakimi są: zwodnicza łatwowierność, zwracająca uwagę raczej na zewnętrzne praktyki niż na poważną gorliwość religijną: czcze i przemijające wzruszenie uczuciowe, zupełnie obce duchowi Ewangelii, gdyż ta domaga się wytrwałego i gorliwego działania 132. To ponownie piętnujemy, ponieważ chodzi o formy pobożności, które nie zgadzają się z wiarą katolicką, i dlatego nie ma dla nich miejsca w kulcie katolickim.
Czujna obrona przed tego rodzaju błędami i mniej właściwymi praktykami sprawi, że cześć Najświętszej Maryi Panny stanie się żarliwsza i czystsza, to znaczy mocna u swych podstaw do tego stopnia, by badanie źródeł Objawienia Bożego i poszanowanie dokumentów Urzędu Nauczycielskiego Kościoła górowało nad przesadnym szukaniem nowości lub nadzwyczajnych wydarzeń. Nadto stanie się on obiektywny, to jest oparty na prawdzie historycznej, przy usunięciu z niego zupełnie rzeczy legendarnych lub fałszywych. Następnie stanie się on zgodny z nauką, tak by przedstawiany był nie jakiś okaleczony ani też zbytnio rozszerzony obraz Maryi; na skutek głoszenia czegoś wykraczającego ponad słuszną miarę, mógłby doznać zaciemnienia cały Jej wizerunek, ukazany w Ewangelii. Wreszcie czysty, jeśli chodzi o motywy: wszystko, co by miało posmak brudnego szukania własnej korzyści, winno być starannie trzymane z dala od sanktuarium.
39 Na koniec, jeśli by sprawa tego wymagała, chcemy podkreślić, że celem ostatecznym kultu Najświętszej Maryi Panny jest, by Bóg został uwielbiony i by chrześcijanie zostali pobudzeni do całkowitego uzgadniania z wolą Bożą swojego życia i postępowania. Albowiem trzeba, by synowie Kościoła, gdy łączą swoje głosy z wołaniem owej bezimiennej kobiety, o której mowa w Ewangelii, i sławiąc Matkę Jezusa Chrystusa, wołają, zwróciwszy się ku samemu Jezusowi: “Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, któreś ssał” 133, skierowali również umysły ku stanowczej odpowiedzi Mistrza: “Owszem, bardziej błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” 134. Ta odpowiedź – czy oddaje wielką chwałę Najświętszej Maryi Pannie, jak tłumaczyli niektórzy Ojcowie Kościoła 135 i jak potwierdził Sobór Watykański II 136, czy też dla nas samych jest wezwaniem, byśmy żyli według przykazań Bożych – stanowi jakby echo tych słów Boskiego Zbawiciela: “Nie każdy, który mi mówi: «Panie, Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” 137; oraz “Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” 138.

III. ODNOWA MODLITW ANIOŁ PAŃSKI I RÓŻAŃCA

 

40 Przedstawiliśmy więc niektóre zasady mogące umocnić nową siłą kult Matki Pana. Teraz zaś jest zadaniem Konferencji biskupich, zwierzchników wspólnot miejscowych, jak również przełożonych Rodzin zakonnych, roztropnie odnowić pobożne zwyczaje i praktyki nadające się do wyrażenia czci dla Najświętszej Maryi Panny, oraz wspomagać tych, którzy ze swej szczerej gorliwości i troski o pożytek wiernych pragną wprowadzić nowe formy pobożności. Jednakże z różnych powodów wydaje się Nam rzeczą stosowną omówić wyraźnie dwie pobożne praktyki, które zwłaszcza na Zachodzie są w użyciu i którymi już wielokrotnie zajęła się Stolica Apostolska. Są to: Anioł Pański i różaniec lub koronka Najświętszej Maryi Panny.

1. Anioł Pański

41 Nasze słowo o modlitwie Anioł Pański chce być jedynie ponowieniem Naszej prostej, lecz gorącej zachęty, by – jeśli to możliwe – podtrzymać zwyczaj odmawiania tej modlitwy. Nie wydaje się, by trzeba było ją odnawiać. Po tylu bowiem wiekach trwa jej moc i piękno, gdyż budowa jej jest prosta i zapożyczona z Pisma św.; jej historyczny początek wiąże się z błaganiem o zachowanie pokoju. Nadto jej liturgiczny rytm w pewien sposób uświęca różne chwile dnia; wreszcie skłania ona do przypomnienia tajemnicy paschalnej, albowiem poznawszy Wcielenie Syna Bożego, prosimy, byśmy “przez Jego Mękę i krzyż zostali doprowadzeni do chwały zmartwychwstania” 139. Niewątpliwie niektóre zwyczaje, jakie tradycyjnie towarzyszyły odmawianiu modlitwy Anioł Pański, zostały już zniesione albo ledwie się je dostrzega w dzisiejszym życiu ludzi. Jednakże chodzi o sprawy małej wagi, gdyż cała wartość kontemplacji zwracającej się ku tajemnicy Wcielenia Słowa, znaczenie pozdrowienia anielskiego, skierowanego do Najświętszej Dziewicy, błaganie o Jej miłosierne wstawiennictwo pozostają niezmienione. Dalej, chociaż zmieniły się warunki czasów, dla większości ludzi zawsze pozostają te same charakterystyczne chwile dnia: rano, południe i wieczór, które wyznaczają fazy ich działalności i zarazem wzywają do wprowadzenia pewnej przerwy poświęconej modlitwie.

2. Różaniec

a) Wprowadzenie

42 Chcemy obecnie, Czcigodni Bracia, zatrzymać się nieco przy odnowie tej pobożnej modlitwy, która została nazwana “streszczeniem całej Ewangelii” 140: mianowicie przy koronce albo różańcu Najświętszej Maryi Panny. Poprzednicy Nasi bowiem bardzo wiele uwagi i szczególnej troski poświęcili dla zalecenia tej modlitwy. Kilkakrotnie zachęcali oni chrześcijan, by często odmawiali różaniec; starali się o jego szersze upowszechnienie; wyjaśniali jego szczególną naturę. Ponadto uznali, że nadaje się on do pielęgnowania modlitwy kontemplacyjnej, która równocześnie jest modlitwą pochwalną i błagalną. Wreszcie wysławiali jego istotne znaczenie i moc dla rozwoju życia chrześcijańskiego oraz wzrostu gorliwości w pozyskiwaniu dusz. My sami również, przyjmując po raz pierwszy wiernych na audiencji (13 lipca 1963) publicznie, oznajmiliśmy, jak droga jest Nam modlitwa różańcowa 141. A następnie przy nadarzającej się sposobności wielokrotnie ukazywaliśmy jej znaczenie, zwłaszcza gdy wobec pewnego zagrożenia, poważnego oraz pełnego smutku i niebezpieczeństw wydarzenia, wydaliśmy encyklikę Christi Matri (15 września 1966), by do Najświętszej Maryi Panny Różańcowej zanoszone były pokorne modlitwy, celem uzyskania od Boga największego dobra pokoju 142. Po tej encyklice ukazała się adhortacja apostolska Recurrens mensis October (7 października 1969), by przypomnieć upływające czwarte stulecie od ogłoszenia listu apostolskiego Consueverunt Romani Pontifices, w którym święty Nasz Poprzednik Pius V wyjaśnił modlitwę różańca i określił jej formę, jaka przetrwała aż do naszych czasów 143.
43 Dlatego Nasze ciągłe, bardzo drogie zaiste zainteresowanie różańcem Najświętszej Maryi Panny skłoniło Nas do śledzenia z uwagą tego, co na licznych kongresach, odbytych w ostatnich latach, zostało przedyskutowane i przedstawione na temat wykorzystania w naszych czasach duszpasterskiej wartości różańca. W tego rodzaju spotkaniach, zwołanych dzięki staraniom niektórych stowarzyszeń oraz mężów bardzo zabiegających o rozwój różańca, brali udział biskupi, kapłani, zakonnicy, ludzie świeccy – mężczyźni i kobiety odznaczający się wypróbowaną znajomością spraw duszpasterskich i obdarzeni zmysłem kościelnym godnym wiary i uznania. Spośród nich szczególną wzmianką wyróżnimy synów św. Dominika, już od dawna stróżów i opiekunów tak zbawiennego nabożeństwa. Do tego dołączyły się poszukiwania historyków, których wysiłkiem była badana pierwotna forma różańca zaiste nie tylko z ciekawości archeologicznej, lecz by poznać samo jego pochodzenie i pierwotną siłę oraz zasadniczą strukturę. Z tego wszystkiego w widoczniejszy sposób wyłoniły się główne przymioty różańca, jak również elementy należące do jego natury oraz ich wzajemne powiązania.

b) Modlitwa ewangeliczna

44 Stąd – że przytoczymy przykład – w jaśniejszym świetle ukazała się ewangeliczna, natura różańca. Z Ewangelii bowiem wydobywa się wypowiadane w nim tajemnice i główne formuły; prócz tego, przez wspomnienie radosnego pozdrowienia anioła i religijnego przyzwolenia Maryi, czerpie się z Ewangelii sposób, w jaki wierni mają pobożnie odmawiać różaniec. Wreszcie, przez odpowiednio powtarzane pozdrowienie anioła, wspomina się jedną z głównych tajemnic Ewangelii, mianowicie Wcielenie Słowa, rozważaną w tej szczególnej i ważnej chwili, w której anioł przyniósł wiadomość Maryi. Różaniec jest więc modlitwą ewangeliczną, którą to nazwę – w naszym czasie bardziej niż w czasie minionym – nadają mu duszpasterze i uczeni.

c) Modlitwa chrystologiczna

45 Ponadto łatwiej teraz się rozumie, że uporządkowany i stopniowy bieg różańca wskazuje sposób, w jaki Słowo Boże z miłosiernego postanowienia, włączając się w sprawy ludzkie, dokonało dzieła odkupienia. W odpowiednim bowiem porządku rozważa się główne wydarzenia zbawcze, które dokonały się w Chrystusie: od dziewiczego poczęcia Słowa Bożego i tajemnic dzieciństwa Jezusa aż do najważniejszych wydarzeń Paschy, mianowicie błogosławionej Męki i chwalebnego Zmartwychwstania, do jej owoców, jakie w dniu Pięćdziesiątnicy przypadły w udziale rodzącemu się Kościołowi, a także samej Najświętszej Maryi Pannie, gdy z tego ziemskiego wygnania równocześnie z ciałem i duszą została przyjęta do niebieskiej ojczyzny. Rozumiemy również, że trzyczęściowy podział tajemnic różańca, zachowując kolejność czasu, całkowicie odpowiada następstwu wydarzeń; zwłaszcza że odtwarza schemat pierwotnego głoszenia wiary; że ukazuje nadto tajemnicę Chrystusa w ten sam sposób, w jaki ujęta została przez św. Pawła, gdy w owym wspaniałym hymnie, w Liście do Filipian, przedstawił Jego wyniszczenie, śmierć, wyniesienie 145.

46 Zatem różaniec, ponieważ opiera się na Ewangelii i odnosi się, jakby do centrum, do tajemnicy Wcielenia i odkupienia ludzi, trzeba uważać za modlitwę, która w pełni posiada znamię chrystologiczne. Albowiem jego charakterystyczny element, mianowicie litanijne powtarzanie pozdrowienia anielskiego “Zdrowaś, Maryjo” przynosi również nieustanną chwałę Chrystusowi, do którego – jako do ostatecznego kresu odnosi się zapowiedź anioła i pozdrowienie Matki Chrzciciela: “Błogosławiony owoc żywota twojego” 146. Co więcej, powtarzanie słów “Zdrowaś, Maryjo”, jest jakby kanwą, na której rozwija się kontemplacja tajemnic. Albowiem Chrystus wskazywany w każdym Pozdrowieniu anielskim jest tym samym Chrystusem, którego kolejno wypowiadane tajemnice ukazują jako Syna Bożego i jako Syna Dziewicy narodzonego w grocie betlejemskiej; ofiarowanego przez Matkę w świątyni; młodzieńca pełnego troski o sprawy swego Ojca; Odkupiciela ludzi będącego w agonii w ogrodzie; ubiczowanego i cierniem ukoronowanego; obarczonego krzyżem i umierającego na Górze Kalwarii; wskrzeszonego z martwych i wstępującego do chwały Ojca, by zesłać dary Ducha Świętego. Wiadomo zaś, że było pierwotnym zwyczajem, istniejącym aż dotąd w wielu miejscach, dodawać do wymówionego w każdym Pozdrowieniu anielskim Imienia Jezus pewien refren łączący się z wypowiedzianą tajemnicą, zarówno dla podtrzymania kontemplacji jak i dla uzgodnienia myśli ze słowem.

d) Modlitwa kontemplacji

47 Podobnie mocniej odczuwana jest pilna potrzeba przypomnienia – oprócz wartości pochwalnej i błagalnej – innego elementu właściwego różańcowi, mianowicie kontemplacji. Jeśli jej brak, różaniec upodabnia się do ciała bez duszy i zachodzi niebezpieczeństwo, że odmawianie stanie się bezmyślnym powtarzaniem formuł oraz że będzie w sprzeczności z upomnieniem Chrystusa, który powiedział: “Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani” 147. Różaniec bowiem z natury swej domaga się odmawiania w rytmie spokojnej modlitwy i jakby z zatopioną w myślach powolnością, by przez to modlący się łatwiej oddał się kontemplacji tajemnic życia Chrystusa, rozważanych jakby sercem Tej, która ze wszystkich była najbliższa Panu, i by otwarte zostały niezgłębione tych tajemnic bogactwa.

e) Różaniec a liturgia

48 Wreszcie, po badaniach uczonych naszych czasów pełniej poznano związki, jakie zachodzą pomiędzy kultem liturgicznym i różańcem maryjnym. Albowiem z jednej strony w jaśniejszym świetle ukazało się to, iż praktykę różańca należy uważać jakby za latorośl, która wyrosła z czcigodnego pnia świętej liturgii, i że nazwano go Psałterzem Dziewicy z tego powodu, iż dzięki niemu prości wierni mogli przyłączyć się do pieśni pochwalnej i wstawiennictwa Kościoła powszechnego. Z drugiej zaś strony można było zauważyć, że stało się to u schyłku średniowiecza, w rym mianowicie czasie, w którym wobec słabnącego prawdziwego ducha liturgii, chrześcijanie odeszli nieco od kultu liturgicznego, sprzyjając pewnej zewnętrznej uczuciowej pobożności w stosunku do człowieczeństwa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny. Jeżeli przed niewielu laty mogło się zdarzyć, iż jedni wyrazili życzenie, by różaniec maryjny został zaliczony do obrzędów liturgicznych, drudzy natomiast – zatroskani o niedopuszczenie w duszpasterstwie do błędów przeszłości – niesłusznie zaniedbywali tę formę modlitwy, to dziś zagadnienie to łatwo można rozwiązać w świetle nauki przekazanej przez Sobór Watykański II, w konstytucji zaczynającej się od słów Sacrosanctum Concilium, na mocy której obrzędów liturgicznych i pobożnej praktyki różańca nie należy ani przeciwstawiać sobie, ani stawiać na równi 148.
Każda forma modlitwy staje się tym owocniejsza, im bardziej zachowuje swoją pierwotną naturę i właściwe sobie przymioty. Po stwierdzeniu więc znakomitszej wartości czynności liturgicznych, nie będzie trudnym zadaniem uznać w różańcu taką formę pobożności, która łatwo może być uzgodniona ze świętą liturgią. Albowiem różaniec nie inaczej niż liturgia wykazuje również charakter wspólnotowy, karmi się Pismem św. i cały skierowany jest ku tajemnicy Chrystusa. Chociaż oba rodzaje modlitwy należą do rzeczywistości istotowo różnych, niemniej, czy to anamneza w świętej liturgii, czy też kontemplacyjne wspomnienie w różańcu maryjnym mają za przedmiot te same zbawcze wydarzenia, których sprawcą jest Chrystus. Liturgia sprawia, iż pod osłoną znaków zostają uobecnione największe tajemnice naszego odkupienia i że działają one w tajemniczy sposób. Różaniec natomiast przez pobożne rozmyślanie przywodzi modlącemu się na pamięć te same tajemnice i pobudza jego wolę do czerpania z nich norm życia. Po ustaleniu tej istotnej różnicy, każdy rozumie, iż różaniec jest pobożną praktyką, która bierze początek od świętej liturgii, i która jeśli jest spełniana zgodnie ze swoim pierwotnym duchem – z natury swej prowadzi ku liturgii, chociaż jej próg nie zostaje jakby przekroczony. Albowiem zawarta w różańcu kontemplacja tajemnic Chrystusa, ponieważ przyzwyczaja umysł i serce chrześcijan do ich rozważania, najlepiej może przysposobić dusze do obchodu tych samych tajemnic w obrzędach liturgicznych, a następnie do pamiętania o nich w ciągu dnia. Jednak nie jest wolne od błędu, który niestety dotąd jeszcze gdzieniegdzie się zdarza, odmawianie różańca maryjnego podczas czynności liturgicznej.

f) Struktura różańca

49 koronka Najświętszej Maryi Panny – według tradycji przyjętej przez św. Piusa V, Naszego Poprzednika, i przez mego z powagą jego urzędu przedstawiona – składa się z różnych elementów odpowiednio uporządkowanych i powiązanych ze sobą. Są zaś one następujące: a) kontemplacja dokonująca się w duchowej wspólnocie z Maryją wielu tajemnic zbawienia, mądrze podzielonych na trzyczęściową serię, które przypominają zarówno radość z przyjścia Mesjasza jak i zbawcze cierpienia Chrystusa oraz Jego, wskrzeszonego z martwych, chwałę spływającą na Kościół. Ta kontemplacja ze swej natury skłania ducha do podjęcia praktycznych rozważań i do czerpania stąd skutecznych norm postępowania; b) Modlitwa Pańska, czyli “Ojcze nasz”, na której – z uwagi na jej niezmierną wartość – jakby na swoim fundamencie wspiera się chrześcijańska modlitwa i od której biorą swoją godność wielorakie formy modlitwy; c) litanijna seria Pozdrowień anielskich “Zdrowaś, Maryjo”, która powstaje ze słów anioła pozdrawiającego Najświętszą Dziewicę 149 i z pełnego czci zdania wypowiedzianego przez Elżbietę 150 oraz z dodanej pokornej prośby Kościoła “Święta Maryjo”. Nieprzerwana ciągłość pozdrowień anielskich jest właściwa i charakterystyczna dla różańca, a poprzez ich ilość, która w typowej i pełnej formie tejże koronki wynosi sto pięćdziesiąt, wyraża się pewne podobieństwo do Psałterza. Dostrzega się to od początku tego pobożnego ćwiczenie. Ta to liczba, zgodnie z uznanym zwyczajem, podzielona na dziesiątki odnoszące się do poszczególnych tajemnic, rozpada się na trzy wspomniane serie lub cykle. Stąd zrodziła się dobrze znana koronka składająca się z pięćdziesięciu Pozdrowień anielskich. Weszła ona w użycie jako zwyczajowa miara tego ćwiczenia i jako taka przeszła do pobożności ludu oraz została zatwierdzona przez papieży, którzy obdarzyli ją również licznymi odpustami; d) doksologia “Chwała Ojcu”, jaką – stosownie do powszechnego zwyczaju chrześcijańskiego – kończy się modlitwy przez uwielbienie Jedynego i Troistego Boga, z Którego wszystko, przez Którego wszystko, w Którym wszystko 151.

50 Takie są części różańca maryjnego. Każda z nich odznacza się właściwym sobie charakterem, który musi odzwierciedlić się w odmawianiu, by różaniec mógł wyrazić całe bogactwo i różnorodność swej treści. Dlatego koronkę maryjną będzie się odmawiać uroczyście w Modlitwie Pańskiej; lirycznie i pochwalnie, gdy powoli płyną Pozdrowienia anielskie; kontemplacyjnie, gdy skupionym umysłem rozważa się tajemnice; wielbiąco, gdy wymienia się doksologię. Jest rzeczą konieczną, by to zachodziło w każdym sposobie, w jaki zwykło się odmawiać różaniec: czy to prywatnie, gdy chrześcijanin, duchem złączony z Panem, modli się sam w odosobnieniu; czy w sposób wspólnotowy, jak to zdarza się we wspólnocie domowej lub gdy chrześcijanie zbierają się w grupach, celem stworzenia warunków dla szczególnej obecności Boga wśród nich 152; czy publiczne, mianowicie na zgromadzeniach, na które wzywa się wspólnotę kościelną.

g) Praktyki wywodzące się z różańca

51 W ostatnich czasach zrodziły się pewne praktyki pobożne, które z różańca czerpią siłę. Spośród nich pragniemy wskazać i zalecić te, które do zwykłej formy celebrowania Słowa Bożego wprowadzają pewne elementy zaczerpnięte z różańca Najświętszej Maryi Panny, jakimi są: rozważanie tajemnic i Pozdrowienie anielskie powtarzane na wzór litanii. Tym sposobem elementy te bardziej się uwidaczniają, ponieważ są włączone w czytanie Pisma św., wyjaśniane przez homilię, otoczone chwilami ciszy, podkreślone przez śpiew. Cieszymy się widząc, że praktyki te przyczyniły się do pełniejszego ujęcia duchowych bogactw samego różańca i do wzrostu w związkach i stowarzyszeniach młodzieżowych szacunku należnego tej formie modlitwy.

h) Różaniec w rodzinach

52 Obecnie zaś, w łączności z zamiarami Naszych Poprzedników, pragniemy gorąco zalecić odmawianie różańca maryjnego w rodzinach. Sobór Watykański II wyraźnie wskazał, że rodzina, pierwsza i żywotna komórka społeczności, “przez wzajemną miłość swych członków i przez modlitwę wspólnie zanoszoną do Boga okazuje się niejako domowym sanktuarium Kościoła” 153. Zatem rodzina chrześcijańska okazuje się jakby domowym Kościołem 154, jeśli jej członkowie – stosownie do zadania i sytuacji każdego z nich – wspólnie popierają sprawiedliwość, jeśli spełniają dzieła miłosierdzia, poświęcają się służbie braciom, biorą udział w działalności apostolskiej, podejmowanej przez większą wspólnotę miejscową, i czynnie uczestniczą w jej liturgicznych obrzędach 155, jeśli wreszcie zanoszą do Boga wspólne modlitwy. Gdy tego brak, trzeba powiedzieć, że wspólnota domowa jest pozbawiona cechy wyróżniającej rodzinę chrześcijańską. Kiedy więc odzyskuje się teologiczne pojęcie rodziny bako domowego Kościoła, konsekwentnie trzeba ze wszystkich sił starać się o to, by w rodzinie rzeczywiście została przywrócona praktyka wspólnej modlitwy.
53 W Ogólnym pouczeniu o Liturgii godzin stosownie do wytycznych podanych przez sobór powszechny – rodzinę zalicza się słusznie do tych wspólnot, którym wprost przystoi wspólne odprawianie Oficjum Bożego: “Jest rzeczą pożyteczną by rodzina, jakby domowy przybytek Kościoła, nie tylko zanosiła do Boga wspólne modlitwy, lecz odmawiała również wedle możliwości pewne części Liturgii godzin, by przez to ściślej włączyć się w Kościół” 156. Zatem nie należy niczego pomijać, by ta wyraźna norma działania w coraz większej mierze i z radością była stosowana w rodzinach chrześcijańskich.
54 Nie ulega jednak wątpliwości, iż – po Liturgii godzin, w której modlitwa domowa może dosięgnąć szczytu – koronkę Najświętszej Maryi Panny trzeba zaliczyć do najwspanialszych i najskuteczniejszych “wspólnych modlitw”, do zanoszenia których wżywa się rodzinę chrześcijańską. Rzeczywiście chcemy w tym kierunku zwrócić myśl i gorąco życzmy sobie, by w tym czasie, gdy członkowie rodziny zbierają się na wspólną modlitwę, często y chętnie posługiwano się różańcem. Dobrze niemy, że dzisiejsze zmienione warunki życia ludzkiego nie sprzyjają domowym spotkaniom członków rodziny. Jeśli to zachodzi, to z wielu przyczyn jest trudno zamienić takie spotkanie w okazję do modlitwy. Przyznajemy, iż rzeczywiście jest to trudne zadanie.
Jednak rzeczą chrześcijańską, wobec naporu uwarunkowań środowiskowych i obyczajowych, nie jest być zwyciężonym, lecz zwyciężyć, nie jest upadać na duchu, lecz dźwigać się duchowo. Dlatego rodziny chrześcijańskie, które chcą wypełnić całkowicie zadanie, do jakiego są wzywane, i które pragną właściwą rodzinie chrześcijańskiej pobożność wyrazić w życiu, wytężywszy wszystkie siły, winny starać się o usunięcie przeszkód stojących na drodze do domowych spotkań i wspólnych modłów.

i) Cenić, lecz nie przeceniać

55 Kończąc te rozważania świadczące o trosce i czci, jaką Stolica Apostolska okazuje różańcowi maryjnemu, pragniemy także przypomnieć, by w rozpowszechnianiu tej zbawiennej formy pobożności została zachowana właściwa miara i by jej nie wychwalać tak, iżby niesłusznie wydawało się, iż innymi się gardzi. Różaniec jest wprawdzie wzniosłym rodzajem modlitwy, jednak chrześcijanin winien czuć się w stosunku do niego wewnętrznie wolny. Ze wszech miar wypada, by do jego odmawiania spokojnie i w sposób właściwy był on pociągany raczej wewnętrznym pięknem tej modlitwy.

 

ZAKOŃCZENIE

 

56 Czcigodni Bracia, pod koniec Naszej apostolskiej adhortacji pragniemy pokrótce ukazać we właściwym świetle teologiczną wartość kultu maryjnego i w skrócie przypomnieć jego skuteczność duszpasterską dla odnowy obyczajów chrześcijańskich.

1. Teologiczna doniosłość kultu maryjnego

Pobożność Kościoła do Najświętszej Maryi Panny leży w samej naturze kultu chrześcijańskiego. Cześć, zawsze i wszędzie oddawana przez Kościół Matce Bożej – od pozdrowienia błogosławiącej Ją Elżbiety 157 aż do dzisiejszych wyrazów czci i prośby – jest wspaniałym świadectwem tego, że prawo modlitwy (lex orandi) Kościoła jest zachętą, by jego prawo wierzenia (lex credendi) bardziej się umacniało w sumieniach. I odwrotnie: jego prawo wierzenia domaga się, by jego prawo modlitwy w stosunku do Matki Chrystusa wszędzie pomyślnie się rozwijało. Ten zaś kult maryjny jest głęboko zakorzeniony w objawionym Słowie Bożym i mocno wspiera się na prawdach nauki katolickiej, jakimi są: szczególna godność Maryi, która jest “Rodzicielką Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną córką Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego; dzięki zaś temu darowi szczególnej łaski góruje wielce nad wszystkimi innymi stworzeniami zarówno ziemskimi, jak niebieskimi” 158. Jej współudział w wydarzeniach najwyższej wagi w dziele odkupienia dokonanego przez Syna; Jej świętość, która wprawdzie była pełna już od chwili niepokalanego poczęcia, niemniej jednak coraz bardziej się powiększała, gdy była Ona posłuszna woli Ojca i kroczyła drogą boleści 159, ustawicznie postępując w wierze, nadziei i miłości; Jej zadanie i Jej szczególne miejsce, jakie zajmuje wśród ludu Bożego, którego jest równocześnie członkiem przewyższającym inne, najdoskonalszym wzorem i najukochańszą Matką; Jej nieustanne i skuteczne wstawiennictwo, mocą którego – chociaż wzięta do nieba – jest jak najbliżej wiernych Ją wzywających, jak i tych również, którzy nie wiedzą, że są Jej dziećmi; wreszcie Jej chwała, którą uszlachetnia się cały rodzaj ludzki, jak cudownie wyraził to Dante Alighieri: “Ty jesteś tą Niewiastą, która do tego stopnia uszlachetniła naturę ludzką, że sam jej Stwórca nie wzbraniał się zostać jej stworzeniem” 160; Maryja bowiem przynależy do naszego rodzaju, jest prawdziwą Córką Ewy, chociaż nie znającą zmazy tejże matki; jest prawdziwą Siostrą naszą, która wiodąc życie ziemskie w pokorze i ubóstwie, w pełni podzieliła nasz los.

Dodajemy do tego, że kult Najświętszej Maryi Panny ma swoją ostateczną przyczynę w niezbadanej i wolnej woli Boga, który – ponieważ jest wieczną i boską miłością 161 – dokonuje wszystkiego według planu miłości; umiłował Ją i uczynił Jej wielkie rzeczy 162; umiłował Ją ze względu na siebie, umiłował Ją ze względu na nas; dał Ją sobie samemu, dał Ją nam.

2. Znaczenie duszpasterskie kultu maryjnego

57 Chrystus jest jedyną drogą, która prowadzi do Ojca 163. Chrystus jest najwyższym wzorem, według którego uczeń winien kształtować swoje postępowanie 164, tak, by żywił te same co On uczucia 165, żył Jego życiem i posiadał Jego duha 166: tego Kościół w każdym czasie uczył i dlatego trzeba się strzec, by w działalności duszpasterskiej nic nie zaciemniało tej nauki. Kościół, pouczony przez Ducha Świętego i obdarzony nabytą w ciągu wieków znajomością spraw, uznaje jednak, iż także cześć dla Najświętszej Dziewicy – oczywiście podporządkowana czci dla Boskiego Odkupiciela i z nią związana – wykazuje wielką moc i skuteczność w duszpasterstwie oraz ma bardzo duże znaczenie dla odnowy życia chrześcijańskiego. Łatwo dostrzec przyczynę tej skuteczności. I rzeczywiście, wielorakie posłannictwo Maryi względem ludu Bożego jest prawdziwie nadprzyrodzoną rzeczywistością działającą i owocującą w organizmie Kościoła. Miło jest rozważyć poszczególne składniki tego posłannictwa, z których wszystkie stosownie do swej skuteczności zmierzają do odtworzenia w synach duchowych rysów Syna pierworodnego. Macierzyńskie wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy, przykład Jej świętości i łaska Boża, która jest w Niej, są dla rodzaju ludzkiego podstawą nadziei na dobra niebieskie.
Macierzyńskie zadanie powierzone Maryi pobudza lud Boży, by zwyczajem dzieci ufnie uciekał się do Tej, która okazuje się zawsze chętna i gotowa do wysłuchania z macierzyńską miłością jego próśb i do pospieszenia mu ze skuteczną pomocą 167. Dlatego chrześcijanie zwykli wzywać Ją jako “Pocieszycielkę strapionych, Uzdrowienie chorych, Ucieczkę grzeszników”, celem uzyskania pociechy w smutkach, w chorobie ulgi, w grzechach – mocy, która wyzwala ich z niewoli; i rzeczywiście Ona, całkowicie wolna od zmazy grzechów, doprowadza synów do tego, że przez mocne postanowienie przezwyciężają grzechów. To uwolnienie od zła i od niewoli grzechowej 168 trzeba uznać – co należy wciąż powtarzać – za nieodzowny warunek wstępny każdej chrześcijańskiej odnowy obyczajów.
Dany przez Dziewicę przykład świętości skłania chrześcijan, by wznosili oczy ku Maryi, “Która świeci całej wspólnocie wybranych jako wzór cnót” 169. Chodzi o ugruntowane cnoty i to ewangeliczne, jakimi są: wiara i wola podatna na Słowo Boże 170; wielkoduszne posłuszeństwo 171; szczera pokora 172; troskliwa miłość 173; rozważna mądrość 174; cześć dla Boga, która pobudza do ochotnego spełniania obowiązków religijnych 175, do wyrażania wdzięczności za otrzymane dobrodziejstwa 176, do składania darów w świątyni i do zanoszenia modlitw we wspólnocie Apostołów 177; moc ducha na wygnaniu 178, w boleści 179; ubóstwo pełne godności i ufności pokładanej w Bogu 180; czujna troska o Syna, poczynając od pokory żłóbka aż do hańby krzyża 181; troskliwa słodycz ducha 182; dziewicza czystość 183, mocna i czysta miłość oblubieńcza. Zaiste, tymi cnotami przyozdobione zostaną te dzieci, które z mocnym postanowieniem wpatrują się w Jej przykłady, by mogły przez naśladowanie wyrazić je w swoim życiu. Wtedy tego rodzaju postęp w cnotach uzna się za następstwo i jakby dojrzały owoc tej duszpasterskiej skuteczności, która pochodzi z kultu oddawanego Maryi.
Cześć dla Matki Chrystusa daje wiernym sposobność postępu w łasce Bożej, w którym to postępie trzeba widzieć najwyższy cel wszelkiej działalności duszpasterskiej. Albowiem nie jest możliwe czcić należycie Pełną łaski bez szanowania w samym sobie łaski Bożej, to jest przyjaźni Bożej, duchowej wspólnoty z Nim i zamieszkiwania Ducha Świętego, Ta łaska Boża do głębi oddziałuje na człowieka i upodabnia go do obrazu Syna Bożego 184. Kościół katolicki, opierając się na znajomości rzeczy potwierdzonej głosem wieków, uznaje w kulcie maryjnym skuteczną pomoc ofiarowaną człowiekowi, który zmierza do osiągnięcia pełni swojego życia. Maryja, nowa Niewiasta, jako najbliższa stoi przy Chrystusie – nowym Człowieku, w którego tajemnicy wyłącznie wyjaśnia się tajemnica człowieka 185 – i jako dana nam rękojmia celem zapewnienia, iż Boży plan zbawienia całego człowieka już się spełnił w osobie rodzaju ludzkiego, to znaczy w Niej. Ludziom dzisiejszym, którzy nierzadko męczą się pomiędzy trwogą i nadzieją; którzy zniechęcają się wskutek świadomości swej małości i których opanowują nie kończące się pragnienia; którzy przeżywają zamęt ducha, rozdarcie serc i niepewność umysłu wskutek zagadki śmierci; którzy udręczeni samotnością, gorąco pragną wspólnoty z innymi, których całkowicie ogarnia niechęć i wstręt: tym ludziom, powiadamy, Najświętsza Maryja Panna, czy się Ją rozważa w kolejach Jej ziemskiego życia, czy też w niebiańskiej szczęśliwości, jakiej już zażywa w państwie Bożym, ofiarowuje pogodną wizję i ma słowo zdatne do umocnienia serc: przyrzeka mianowicie, iż nadzieja odniesie zwycięstwo nad trwogą, wspólnota – nad samotnością, pokój – nad zamętem, radość i piękno – nad zniechęceniem i odrazą, oczekiwanie rzeczy wiecznych – nad doczesnymi pożądaniami, życie – nad śmiercią.
Jakby pieczęcią przyłożoną do tej Naszej adhortacji i nowym świadectwem duszpasterskiej wartości kultu maryjnego dla doprowadzenia ludzi do Chrystusa, niech będą słowa; z jakimi Maryja Dziewica zwróciła się do sług na godach w Kanie: “Wykonajcie wszystko, cokolwiek wam powie” 186. Te słowa, pozornie tylko wyrażające samą chęć oddalenia przykrości od uczty weselnej, w rzeczywistości, w perspektywie czwartej Ewangelii, są jakby głosem, w którym zdaje się rozbrzmiewać formuła użyta przez lud izraelski do zawarcia przymierza na górze Synaj 187, lub do odnowienia wierności dla niego 188. Są także głosem w przedziwny sposób zgadzającym się z głosem Ojca, Który podczas teofanii na górze Tabor wyrzekł: “Jego słuchajcie” 189.
58 Czcigodni Bracia, wydało się nam rzeczą słuszną obszernie zająć się czcią, jaka ma być okazywana Matce Bożej, jako że ta cześć wchodzi w skład pełnego pojęcia kultu chrześcijańskiego. Wymagała tego sama wielka doniosłość sprawy, która w ostatnich latach, dzięki badaniom uczonych, została przemyślana i poddana rewizji, a niekiedy także stała się przedmiotem sporu. Pociechą dla Nas jest to, że podjęta przez Stolicę Apostolską i przez Was samych praca nad wykonaniem wskazań soboru – a w szczególny sposób odnowa liturgiczna – wielce przyczynia się do oddawania, z wciąż usilniejszą wolą uwielbienia, czci Bogu Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu i do wzrostu życia. chrześcijańskiego u wiernych. Zauważamy również – nie bez otuchy – że odnowiony liturgia rzymska jest świadectwem czci Kościoła dla Maryi Panny. Ponadto podtrzymuje nas nadzieja, że ze szczerym sercem zostaną wykonane wytyczone normy, wydane dla coraz większego rozwoju i umocnienia tej czci. Wreszcie napełnia Nas radość z powodu ofiarowanej nam, z łaskawości Bożej, sposobności wyjaśnienia niektórych punktów nauki, aby dzięki nim praktyka różańca maryjnego – słusznie mająca być we czci – doznała odnowienia i umocnienia. Tą przeto pociechą, otuchą, nadzieją, radością napełniwszy ducha, głos Nasz łączymy z głosem Najświętszej Maryi Panny, uwielbiając Pana – jak prosimy w liturgii rzymskiej 190 – i pragniemy, by te Nasze uczucia przekształciły się w uwielbienie Boga i należne Mu dziękczynienie.
Pragnąc usilnie, by za Waszym, Czcigodni Bracia, staraniem kult Bożej Rodzicielki Dziewicy u duchowieństwa i ludu powierzonego Waszej pieczy doznał zbawiennego wzrostu, i z tej racji przyczynił się do większego dobra Kościoła i społeczności ludzkiej, Wam i wszystkim, których duszpasterską troską obejmujecie, udzielamy z miłością szczególnego błogosławieństwa apostolskiego.

Dano w Rzymie, u św. Piotra, dnia 2 lutego, w uroczystość Ofiarowania Pańskiego, w roku 1974, jedenastym Naszego Pontyfikatu.

Paweł VI, Papież

Przypisy

1 Por. Laktancjusz, Divinae Institutiones; IV; 3, 6-10: CSEL 19, s. 279.
2 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 1-3, 11, 21, 48; AAS 56 (1964) ss. 97-98, 102-103, 105-106, 113.
3 Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 103: AAS 56 (1964) s. 125.
4 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 66: AAS 57 (1965) s. 65.
5 Por. tamże.
6 Msza wotywna o Najświętszej Maryi Pannie Matce Kościoła, Prefacja.
7 Por. Łk 1, 48.
8 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 66-67; AAS 57 (1965) ss. 65-66; Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 103: AAS 56 (1964) s. 125.
9 Por. Adhortacja apostolska Signum magnum: AAS 59 (1967) ss. 465-475.
10 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 3: AAS 56 (1964) s. 98.
11 Por. Sobór Watykański II, tamże, n. 102: AAS 56 (1964) s. 125.
12 Por. Mszał rzymski odnowiony dekretem świętego Powszechnego Soboru Watykańskiego II, ogłoszony powagą Papieża Pawła VI, wyd. wzorcze, 1970, dnia 8 grudnia, Prefacja.
13 Mszał rzymski odnowiony dekretem Świętego Powszechnego Soboru Watykańskiego II, ogłoszony powagą Papieża Pawła VI, Porządek czytań mszalnych, wyd. wzorcze, 1969, s.8: Czytanie I (w roku A: Iz 7, 10-14: „Oto Panna pocznie”; w roku B: 2 Sm 7, 1-5, 8b-11. 16: „Królestwo Dawida będzie trwać na wieki przed obliczem Pana”; w roku C: Mi 5, 2-5a [Hbr 1-4a]: „Z ciebie wyjdzie panujący w Izraelu”).
14 Tamże, s. 8: Ewangelia (w roku A: Mt 1, 18-24: „Jezus narodzi się z Maryi, poślubionej Józefowi, z rodu Dawida”; w roku B: Łk 1, 26-38: „Oto poczniesz i porodzisz Syna”; w roku C: Łk 1, 39-45: „Skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie?”).
15 Por. Mszał rzymski, Prefacja na adwent, II.
16 Mszał rzymski, tamże.
17 Mszał rzymski, Modlitwa eucharystyczna I, Communicantes na Boże Narodzenie i w oktawie.
18 Mszał rzymski, dnia 1 stycznia, Ant. na wejście i Modlitwa dnia.
19 Hbr 10, 7; Ps 39, 8-9.
20 Hbr 2, 14; por. Gal 4, 4.
21 Por. Mszał rzymski, dnia 22 sierpnia, Modlitwa dnia.
22 Mszał rzymski, dnia 8 września, Modlitwa po komunii.
23 Mszał rzymski, dnia 31 maja, Modlitwa dnia.
24 Por. tamże, Modlitwa dnia i Modlitwa nad darami.
25 Mszał rzymski, dnia 15 września, Modlitwa dnia.
26 Por. nr 1, s. 9.
27 Z wielu anafor zobacz następujące, będące w szczególnym poszanowaniu na Wschodzie: Anafora Marka Ewangelisty, Modlitwa eucharystyczna, wyd. A. Hanggi – I. Pahl, Fribourg, Editions Universitaires, 1968, s. 107; Anafora grecka Jakuba, brata Pańskiego, tamże, s.257; Anafora Jana Chryzostoma, tamże, s. 229.
28 Por. Łk 1, 28.
29 Por. Mszał rzymski, dnia 8 grudnia, Prefacja.
30 Por. Mszał rzymski, dnia 15 sierpnia, Prefacja.
31 Por. Mszał rzymski, dnia 1 stycznia, Modlitwa po komunii.
32 Por. Mszał rzymski, Msze wspólne o Najśw. Maryi Pannie, 6. W czasie wielkanocnym, Modlitwa dnia.
33 Mszał rzymski, dnia 15 września, Modlitwa dnia.
34 Mszał rzymski, dnia 31 maja, Modlitwa dnia. To samo rozbrzmiewa w Prefacji o Najśw. Maryi Pannie, II: „Zaprawdę godne to (…) byśmy, obchodząc wspomnienie Najświętszej Maryi Panny, wysławiali Twoją łaskawość Jej wdzięcznym hymnem pochwalnym”.
35 Por. Hbr 4, 12.
36 Por. Porządek czytań mszalnych, III Niedziela adwentu (w roku C: Sof 3, 14-18a); IV niedziela adwentu (por. wyżej, przypis 12); niedziela w oktawie Bożego Narodzenia (w roku A: Mt 2, 13-15. 19-23; w roku B: Łk 2, 22-40; w roku C: Łk 2, 41-52); II niedziela po Narodzeniu (J 1, 1-187; VII niedziela Wielkanocy (w roku A: Dz I, 12-14); II niedziela w ciągu roku (w roku C: J 2, 1-12); X niedziela w ciągu roku (w roku B: Rdz 3, 9-15); XIV niedziela w ciągu roku (w roku B: Mk 6, 1-6).
37 Por. Porządek czytań mszalnych. Przy katechumenacie i chrzcie dorosłych. Na przekazanie Modlitwy Pańskiej (Czytanie II, 2: Gal 4, 4-7); Na inicjację chrześcijańską poza wigilią paschalną, (Ewang. 7: 1, 1-5, 9-14, 16-18); W czasie ślubu (Ewang., 7: J 2, 1-11); Na konsekrację dziewic i śluby zakonne (Czytanie I, 7: Iz 61, 9-11; Ewang., 6: Mk 3, 31-35; Łk 1, 26-38. [por. Obrzęd konsekracji dziewic, n. 1301 Obrzęd ślubów zakonnych, część druga, n. 1451]).
38 Por. Porządek czytań mszalnych. Za uciekinierów i wygnańców (Ewang., 1: Mt 2, 13-15. 19-23); Na podziękowanie (Czytanie I, 4: Sof 3, 14-15).
39 Por. Boska komedia, Raj XXXIII, 1-9; por. Liturgia godzin, Wspomnienie Najśw. Maryi Panny w sobotę. Oficjum czytań, Hymn.
40 Por. Obrzęd chrztu dzieci, nr 481 Obrzęd inicjacji chrześcijańskiej dorosłych, nr 214.
41 Por. Rytuał rzymski, Tyt. VII, r. III, Błogosławienie kobiety po porodzie.
42 Obrzęd ślubów zakonnych, część pierwsza, nr 57 i 67.
43 Por. Obrzęd konsekracji dziewic, nr 16.
44 Por. Obrzęd ślubów zakonnych, część pierwsza, nr. 62 i 142; część druga, nr 67 i 158; Obrzęd konsekracji dziewic, nr 18 i 20.
45 Por. Obrzęd namaszczenia chorych i duszpasterskiej troski o nich, nr 143, 146, 147, 150.
46 Por. Mszał rzymski, Msza za zmarłych. Za zmarłych braci, krewnych i dobrodziejów, Modlitwa.
47 Por. Obrzęd pogrzebu, n. 226.
48 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 63: AAS 57 (1965) s. 64.
49 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 7: AAS 56 (1964) ss. 100-101.
50 Mowa 215, 4: PL 38, 1074.
51 Por. Łk 1, 38.
52 Łk 1, 45.
53 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym, Dei Verbum, nr 21: AAS 58 (1966) ss. 827-828.
54 Por. Adversus Haereses IV, 7, 1: PG 7, 1, 990-991; S Ch, 100, II, ss. 454-458.
55 Por. Adversus Haereses III, 10, 2: PG 7, 1, 874; S Ch, 34, s. 164.

56 Dz 1, 14.
57 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 62: AAS 57 (1965) s. 63.
58 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 83: AAS 56 (1964) s. 121.
59 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 63: AAS 57 (1965) s: 64.
60 Tamże, nr 64: AAS 57 (1965) s. 64.
61 Traktat XXV (Na Narodzenie Pańskie), 5: CCL 138, s. 123; S Ch 22 bis, s. 132; por. także Traktat XXIX (Na Narodzenie Pańskie), 1: CCL tamże, s. 147; S Ch tamże, s. 148; Traktat LXIII (O Męce Pańskiej) 6: CCL tamże, s. 386; S Ch 74, s. 82.
62 M. Ferotin, Księga mozarabska sakramentów, kol. 56.
63 Por. Łk 2, 34.
64 Na oczyszczenie Najśw. Maryi, Mowa III, 2: PL 183, 370; Dzieła św. Bernarda, wyd. J. Leclercq H. Rochais, Rzym 1966, s. 342.
65 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 57: AAS 57 (1965) s. 61:
66 Hbr 9, 14.
67 Tamże, nr 58: AAS 57 (1965), s. 61.
68 Por. Pius XII, Encyklika Mystici Corporis: AAS 35 (1943) s. 247.
69 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 47: AAS 56 (1964) s. 113.
70 Por. tamże, nr 102 i 106: AAS 56 (1964) s. 125 i 126.
71 „… racz wspomnieć na tych wszystkich, którzy od wieków podobali się Tobie, na świętych ojców, patriarchów, proroków, apostołów (…) i na świętą i chwalebną Bożą Rodzicielkę, Maryję, i na wszystkich świętych (…) oby pamiętali oni o naszej nędzy i ubóstwie, ofiarowali Ci z nami tę czcigodną i bezkrwawą ofiarę”. Syryjska anafora Jakuba, brata Pańskiego: Modlitwa eucharystyczna, wyd. A. Hänggi – I. Pahl, Fribourg, Editions Universitaires, 1968, s. 274.
72 Wyjaśnienie Ewangelii według Łukasza, II, 26: CSEL 32, IV, s. 55; S Ch 45, ss. 83-84.
73 Łk 1, 38.
74 Mt 6, 10.
75 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 62: AAS 57 (1965) s. 63.
76 Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 103: AAS 56 (1964) s. 125.
77 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 67: AAS 57 (1965) s. 65.
78 Por. tamże, nr 67: AAS 57 (1965) ss. 65-66.
79 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 104: AAS 56 (1964) ss. 125-126.
80 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 66: AAS 57 (1965) s. 65.
81 Por. Paweł VI, Przemówienie wygłoszone 24 kwietnia 1970 w kościele w Calari poświęconym Najśw. Maryi Pannie lub Nostra Signora di Bonanza: AAS 62 (1970) s. 300.
82 Pius IX, List apostolski Ineffabilis Deus: Zbiór dokumentów Papieża Piusa IX, I, 1, Rzym 1854, s. 599; por. także V. Sardi, Uroczysta definicja dogmatu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Paryż. Atti e documenti…, Rzym 1904-1905, t. II, s. 302.
83 Ef 4, 13.
84 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 66: AAS 57 (1965) s. 65.
85 Św. Ildefons, O trwałym dziewictwie Najświętszej Maryi, r. XII: PL 96, 108.
86 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 56: AAS 57 (1965) s. 60 i autorzy wspomniani w przypisie 76.
87 Łk 1, 35.
88 Por. Mt 1, 18. 20.
89 Por. św. Ambroży, O Duchu Świętym II, 37-38: CSEL 79, ss. 100-101; Kasjan, O Wcieleniu Pańskim II, r. II: CSEL 17, ss. 247-249; św. Beda, Homilia 1, 3: CCL 122, s. 18 i 20.
90 Por. św. Ambroży, De institutione virginis, r. XII, 79: PL 16 (wyd. 1880), 339; List 30, 3 i List 42, 7: tamże, 1107 i 1175; Wyjaśnienie Ewangelii według Łukasza X, 132: S Ch, 52, s. 200; św. Proklus Konstantynopolitański, Mowa I, i Mowa V, 3: PG 65, 681 i 720; św. Bazyli Seleuceński, Mowa XXXIX, 3: PG 85, 433; św. Andrzej Kreteński, Mowa IV: PG 97, 868; św. German Konstantynopolitański, Mowa III, 15: PG 98, 305.
91 Por. św. Hieronim, Przeciw Jowianowi I, 33: PL 23, 267; św. Ambroży, List 63, 33: PL 16 (wyd. 1880), 1249; De institutione virginis, r. XVII, 1051 tamże, 346; O Duchu Świętym III, 79-80: CSEL 79, ss. 182-183; Sedulius, Hymn A solis ortus cardine, ss. 13-14: CSEL 10, s. 164; Hymn Acatistos strofa 23: ayd. I. B. Pitra, Analecta Sacra, I, s. 261; Św. Proklus Konstantynopolitański, Mowa I, 3: PG 65, 684; Mowa II, 6: tamże, 700; św. Bazyli Saleuceński, Mowa IV: PG 97, 868; św. Jan Damasceński, Mowa IV, 10: PG 96, 677.
92 Por. Seweryn Antiocheński, Homilia 57: PG 8, ss. 357-358; Hezychiusz Jerozolimski, Homilia o Najświętszej Bożej Rodzicielce Maryi: PG 93, 1464; Chryzyp Jerozolimski, Modlitwa do Najświętszej Bolej Rodzicielki Maryi 2: OP 19, s. 338: św. Andrzej Kreteński, Mowa V: PG 97, 896; św. Jan Damasceński, Mowa VI, 6: PG 96, 672.
93 Liber Apotheosis, ww. 571-572: CCL 126, s. 97.
94 Por. św. Izydor, O pochodzeniu i śmierci Ojców, r. LXVII, 111: Pl 83, 148; św. Ildefons, O trwałym dziewictwie Najświętszej Maryi, r. X: PL 96; 95; św. Bernard, Na wniebowzięcie Najświętszej Maryi, Mowa IV, 4: PL 183, 428; Na narodzenie Najświętszej Maryi Panny: tamże, 442; św. Piotr Damian, Święte pieśni i modlitwy II, Modlitwa do Boga Syna: PL 145, 921; Antyfona, Beata Dei Genitrix Maria: Corpus antiphonalium officii, wyd. R. J. Hesbert, Rzym 1970, t. IV, nr 6314, s. 80.
95 Por. Paweł Diakon, Homilia I, Na wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny: PL 95, 1567; O wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny – przypisywane Paschazjuszowi Radbertowi, nr 31, 42, 57, 83; wyd. A. Ripberger; w „Specilegium Friburgense”, nr 9, 1962, ss. 72, 76, 84, 96-97; Eadmerus Kantuaryjski, O dostojeństwie Dziewicy Maryi, r. IV-V: PL 159, 562-5671 św. Bernard, In laudibus Virginis Matris, Homilia IV, 3: Dzieła św. Bernarda, wyd. J. Leclercq – H. Rochais, IV, Rzym 1966, ss. 49-50.
96 Por. Łk 1, 46-55.
97 Por. Orygenes, Homilia do Łukasza VII, 3: PG 13, 1817; S Ch, 87, s. 156; św. Cyryl Aleksandryjski, Komentarz do proroka Aggeusza, r. XIX: PG 71, 1060; Św. Ambroży, O wierze IV, 9, 113-114: CSEL 78, ss. 197-198; Wyjaśnienie Ewangelii według Łukasza II, 23 i 27-28; CSEL 32, IV, ss. 53-54 i 55-56; Severianus Cabalensis, In mundi cerationem oratio VI, 10: PG 56, 497-498; Antipater Bostrensis, Homilia na zwiastowanie Najświętszej Bożej Rodzicielki, 16: PG 85, 1785.
98 Por. Dz 1, 12-14;Dz 2, 1-4.
99 Por. Eadmerus Kantuaryjski, O dostojeństwie Dziewicy Maryi, r. VII: PL 159, 571; św. Amadeusz Lozanneński, O Maryi Dziewiczej Matce, Homilia VII: PL 188, 1337; S Ch, 72, s. 184.
100 O trwałym dziewictwie Najświętszej Maryi, r. XII: PL 96, 106.
101 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, n. 54: AAS 57 (1965) s. 59. Por. Paweł VI, Przemówienie wygłoszone do Ojców soborowych na zakończenie drugiej sesji Soboru Powszechnego Watykańskiego II, dnia 4 grudnia 1963 r. AAS 56 (1964) s. 37.
102 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 6, 7-8. 9-17: AAS 57 (1965) ss. 8-9, 3-12, 12-21.
103 Tamże, nr 63: AAS 57 (1965) s. 64.
104 Św. Cyprian, O jedności Kościoła katolickiego, 5: CSEL 3, s. 214.
105 Por. 1 Tym 2, 4.
106 Izaak De Stella, Mowa LI, Na wniebowzięcie Najśw. Maryi: PL 194, 1863.
107 Mowa XXX, I: S Ch, 164, s. 134.

108 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 66-69: AAS 57 (1965) ss. 65-67.
109 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym, Dei Verbum, n. 25: AAS 58 (1966) ss. 829-830.
110 N. 13: AAS 56 (1964) s. 103.
111 Por. Łk 1, 46-55.
112 Por. Officium magm canonis paracletici, Magnum Orologżon, Ateny 1963, s. 558; w różnych miejscach w kanonach i troparzach liturgicznych: por. Sofronio Eustradiadou, Theotokarion, Chennevieres-sur-Marne 1931, s. 9, 19.
113 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 69: AAS 57 (1965) ss. 66-67.
114 Por. tamże, n. 66: AAS 57 (1965) s. 65; Konstytucja o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, nr 103: AAS 56 (1964) s. 125.
115 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 67: AAS 57 (1965) ss. 65-66.
116 Por. 1 Tm 2, 5.
117 Tamże, nr 66: AAS 57 (1965) s. 65.
118 Por. Paweł VI, Przemówienie wygłoszone w Bazylice Watykańskiej do Ojców soborowych dnia 21 listopada 1964 r.: AAS 56 (1964) ss. 1017.
119 Por. Łk 1, 35.
120 Por. Łk 1, 49.
121 Por. J 2, 1-12.
122 1 Kor 1, 13.
123 Rz 7, 4.
124 Por. Łk 1, 38.
125 Sobór Watykański II, Dekret o ekumenizmie, Unitatis redintegratio, nr 20: AAS 57 (1965) s. 105.
126 Encyklika Adiutricem populi: AAS 28 (1895-1896) s. 135.
127 Łk 1, 51-53.
128 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 56: AAS 57 (1965) s. 60.
129 Por. Mt 2, 13-23.
130 Por. J 2, 1-12.
131 Św. Piotr Chryzolog, Mowa CXLIII: PL 52, 583.
132 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 55: AAS 57 (1965) ss. 59-60.
133 Łk 11, 27.
134 Łk 11, 28.
135 Por. Paweł VI, Adhortacja apostolska Signum magnum, I: AAS 59 (1967) ss. 467-468; Mszał rzymski, dnia 15 września, Modlitwa nad darami.
136 Por. Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 67: AAS 57 (1965) ss. 65-66.
137 Mt 7, 21.
138 J 15, 14.
139 Por. św. Augustyn, In Joannis Evangelium, Traktat X, 3: CCL 36, s. 101-102; List 243, Do Letusa, n. 9: CSEL 57, ss. 575-576; św. Beda, Wyjaśnienie do Ewangelii Łukasza, IV, XI, 28: CCL 120, s. 237; Homilia 1, 4 CCL 122, ss. 26-27.
140 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 58: AAS 57 (1965) s. 61.
141 Mszał rzymski, IV niedziela adwentu, Modlitwa dnia. Coś podobnego znajduje się w Modlitwie z dnia 25 marca, którą można w odmawianiu modlitwy Anioł Pański podstawić w miejsce pierwszej przedstawionej w tekście.
142 Pius XII, List do arcybiskupa Manili, Philippinas Insulas: AAS 38 (1946) s. 419.
143 Przemówienie wygłoszone do uczestników Kongresu dominikańskiego o świętym różańcu: Insegnarnenti di Paolo VI, 1 (1963) ss. 463-464.
144 Por. AAS 58 (1966) ss. 745-749.
145 Por. Flp 2, 6-11.
146 Łk 1, 42.
147 Mt 6, 7.
148 Por. AAS 61 (1969) ss. 649-654.
149 Por. Łk 1, 28.
150 Por. Łk 1, 42.
151 Por. Rz 11, 36.
152 Por. Mt 18, 20.
153 Por. nr 13: AAS 56 (1964) s. 103.
154 Dekret o apostolstwie świeckich, Apostolicam actuositatem, nr 11: AAS 58 (1966) s. 848.
155 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 11: AAS 57 (1965) s. 16.
156 Por. Sobór Watykański II, Dekret o apostolstwie świeckich, Apostolicam actuositatem, nr 11: AAS 58 (1966) s. 848.
157 Por. Łk 1, 42-45
158 Por. Sobór Watykański II, Dekret o apostolstwie świeckich, Apostolicam actuositatem, nr 27.
159 Por. Łk 2, 34-35; 2, 41-52; J 19, 25-27.
160 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 53: AAS 57 (1965) ss. 58-59.
161 Por. J 4, 7-8. 16.
162 Por. Łk 1, 49.
163 Por. J 14, 4-11.
164 Por. J 13, 15.
165 Por. Flp 2, 5.
166 Por. Gal 2, 20; Rz 8, 10-11.
167 Boska komedia, Raj XXXIII, 4-6.
168 Por. Mt 6, 13.
169 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 60-63: AAS 57 (1965) ss. 62-64.
170 Por. Łk 1, 26-38; 1, 45; 11, 27-29; J 2; 5.
171 Por. Łk 1, 38.
172 Por. Łk 1, 48.
173 Por. Łk 1, 39-56.
174 Por. Łk 1, 29. 34; 2, 19. 33. 51.
175 Por. Łk 2, 21. 25-40. 51.
176 Por. Łk 1, 46-49.
177 Por. Dz 1, 12-14.
178 Por. Mt 2, 13-23.
179 Por. Łk 2, 34-35. 49; J 19, 25.
180 Por. Łk 1, 48; 2, 24.
181 Por. Łk 2, 1-7; J 19, 25-27.
182 Por. J 2, 1-12.
183 Por. Mt 1, 18-25; Łk 1, 26-38.
184 Por. Rz 8, 29; Kol 1, 18.
185 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, nr 65: AAS 57 (1965) ss. 64-65.
186 J 2, 5.
187 Por. Wj 19, 8; 24, 3. 7; Pp 5, 27.
188 Por. Joz 24, 24; Ezd 19, 12; Neh 5, 12.
189 Mt 17, 5.
190 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes, nr 22: AAS 58 (1966) ss. 1042-1044.

http://kosciol.wiara.pl/doc/490260.Marialis-cultus/13

 

Jan Paweł II

ENCYKLIKA REDEMPTORIS MATER

O błogosławionej Maryi Dziewicy
W życiu pielgrzymującego Kościoła

Czcigodni Bracia, Drodzy Synowie i Córki,
Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!

Wprowadzenie

1. MATKA ODKUPICIELA zajmuje ściśle określone miejsce w planie zbawienia, bowiem „gdy (…) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4, 4-6).

Tymi słowami apostoła Pawła, które przytacza Sobór Watykański II na początku swojego wykładu o Błogosławionej Maryi Dziewicy1, pragnąc rozpocząć moje rozważanie o znaczeniu Maryi w tajemnicy Chrystusa i o Jej czynnej i wzorczej obecności w życiu Kościoła. Są to bowiem słowa, które sławią zarazem miłość Ojca, posłannictwo Syna, dar Ducha Świętego, Niewiastę, z której narodził się Odkupiciel oraz nasze Boże synostwo w tajemnicy „pełni czasu”2.

Ta „pełnia” wskazuje na wyznaczony odwiecznie moment, w którym Ojciec posłał Syna swego, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Oznacza ona błogosławioną chwilę, w której Słowo, które było u Boga, „stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 1. 14), stając się naszym bratem. Pełnia ta naznacza chwilę, w której Duch Święty, który już wylał na Maryję z Nazaretu pełnię łaski, ukształtował w Jej dziewiczym łonie ludzką naturę Chrystusa. Określa chwilę, w której poprzez wkroczenie wieczności w czas, ten sam czas zostaje odkupiony i napełniwszy się tajemnicą Chrystusa, staje się w sposób definitywny „czasem zbawienia”. Pełnia ta naznacza wreszcie tajemniczy początek drogi Kościoła. Kościół bowiem w liturgii pozdrawia Maryję z Nazaretu jako swój początek3, gdyż w Niepokalanym Poczęciu widzi zapowiedź zbawczej łaski paschalnej, przewidzianej dla najszlachetniejszego z jej członków, a nade wszystko, ponieważ we Wcieleniu spotyka nierozłącznie zjednoczonych Chrystusa i Maryję: Tego, który jest jego Panem i Głową, i Tę, która wypowiedziawszy pierwsze fiat Nowego Przymierza, jest jego prawzorem jako oblubienicy i matki.

2. Kościół wzmocniony obecnością Chrystusa (por. Mt 28, 20) pielgrzymuje w czasie do końca wieków, idąc na spotkanie Pana, który przychodzi; ale na tej drodze — pragnę to wyraźnie podkreślić — kroczy śladami wędrówki odbytej przez Maryję Dziewicę, która „szła naprzód w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża”4.

Podejmuję te słowa tak treściwe i znamienne z Konstytucji Lumen gentium, która w swej końcowej treści kreśli jasną syntezę nauki Kościoła na temat Matki Chrystusa, czczonej przezeń jako Matka najmilsza i jako wzór wiary, nadziei i miłości.

Wkrótce po Soborze wielki mój Poprzednik, Paweł VI, podjął na nowo temat Najświętszej Dziewicy, wyjaśniając w Encyklice Christi Matri, a następnie w Adhortacjach Apostolskich Signum magnum i Marialis cultus5 podstawy i kryteria tej szczególnej czci, jakiej Matka Chrystusa doznaje w Kościele, oraz różne formy nabożeństw maryjnych — liturgicznych, ludowych, prywatnych — odpowiadających duchowi wiary.

3. Nową okolicznością, która tym razem przynagla mnie do zabrania głosu, jest bliska już perspektywa Roku 2000, który jako milenijny jubileusz narodzenia Jezusa Chrystusa zwraca równocześnie wzrok naszej wiary w stronę Jego ziemskiej Rodzicielki. Nie brakowało w ostatnich latach z różnych stron głosów sugerujących, że taką rocznicę wypadałoby poprzedzić analogicznym jubileuszem poświęconym uczczeniu narodzin Maryi.

O ile jednak w tej sprawie trudno ustalić jakiś chronologiczny punkt dla określenia daty narodzin Maryi, to natomiast myśli Kościoła w pełni odpowiada świadomość pojawienia się Maryi przed Chrystusem na horyzoncie dziejów zbawienia6. Wówczas, gdy definitywnie przybliżyła się „pełnia czasu”, gdy zbawczy adwent Emanuela stał się bliski swego wypełnienia, Ta, która została odwiecznie przeznaczona na Jego Matkę, była już na ziemi. To właśnie Jej „poprzedzenie” przyjścia Chrystusa znajduje rokrocznie odzwierciedlenie w liturgii Adwentu. Jeśli więc lata przybliżające nas do końca drugiego i początku trzeciego Milenium po Chrystusie porównujemy do tamtego historycznego oczekiwania na Zbawiciela, staje się rzeczą w pełni zrozumiałą, że w tym okresie pragniemy zwrócić się w sposób szczególny do Tej, która pośród „nocy” adwentowego oczekiwania zaczęła świecić jako prawdziwa „Gwiazda zaranna” (Stella matutina). Istotnie, tak jak gwiazda owa, „jutrzenka”, poprzedza wschód słońca, tak Maryja, od swego Niepokalanego Poczęcia, poprzedziła przyjście Zbawiciela, wschód Słońca sprawiedliwości w dziejach rodzaju ludzkiego7.

Obecność Jej pośród Izraela — dyskretna i chyba przez współczesnych Jej nie zauważona — pozostawała równocześnie przejrzysta i jawna wobec Przedwiecznego, który z tą ukrytą „Córą Syjonu” (por. Sof 3, 14; Za 2, 14) związał swój zbawczy plan obejmujący całe dzieje ludzkości Słusznie więc my, chrześcijanie u kresu drugiego tysiąclecia, świadomi jak bardzo ten opatrznościowy plan Trójcy Przenajświętszej jest centralną rzeczywistością Objawienia i wiary, czujemy potrzebę uwydatnienia szczególnej obecności Matki Chrystusa w dziejach, zwłaszcza w ciągu tych ostatnich lat przed Rokiem 2000.

4. Sobór Watykański II przygotowuje nas do tego, ukazując w swym magisterium Bogurodzicę w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Jeśli bowiem prawdą jest, że „tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy, Słowa Wcielonego” — jak głosi tenże Sobór8 — to tę samą zasadę należy odnieść w stopniu najszczególniejszym do tej wyjątkowej „córki ludzkich pokoleń”, do tej niezwykłej „niewiasty”, która stała się Matką Chrystusa. Tylko w tajemnicy Chrystusa wyjaśnia się w pełni jej własna tajemnica. Tak zresztą od początku starał się odczytywać ją Kościół: tajemnica Wcielenia pozwalała mu coraz pełniej zgłębiać i rozjaśniać tajemnicę ziemskiej Matki Słowa Wcielonego Przełomowe znaczenie miał tutaj Sobór w Efezie (r. 431), podczas którego, ku wielkiej radości chrześcijan, prawda o Boskim macierzyństwie Maryi została uroczyście potwierdzona jako prawda wiary Kościoła. Maryja jest Matką Boga (= Theotókos), ponieważ za sprawą Ducha Świętego poczęła w swym dziewiczym łonie i wydała na świat Jezusa Chrystusa — współistotnego Ojcu Syna Bożego9. „Syn Boży (…) urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas”10, stał się człowiekiem. Tak więc poprzez tajemnicę Chrystusa jaśnieje w pełni na horyzoncie wiary Kościoła tajemnica Jego ziemskiej Matki. Dogmat Bożego macierzyństwa Maryi był z kolei dla Soboru Efeskiego i jest obecnie dla Kościoła jakby pieczęcią potwierdzającą dogmat Wcielenia, w którym Słowo prawdziwie przyjmuje w jedności swej osoby naturę ludzką nie unicestwiając jej.

5. Sobór Watykański II, ukazując Maryję w tajemnicy Chrystusa, znajduje w ten sposób również drogę, aby pogłębić poznanie tajemnicy Kościoła. Jako Matka Chrystusa jest bowiem Maryja w sposób szczególny związana z Kościołem, „który Pan ustanowił jako swoje ciało”11. Tekst soborowy w znamienny sposób przybliża tę prawdę o Kościele jako ciele Chrystusa (wedle nauki Listów Pawłowych) do prawdy, że Syn Boży „za sprawą Ducha Świętego narodził się z Maryi Dziewicy”. Rzeczywistość Wcielenia znajduje jakby swoje przedłużenie w tajemnicy Kościoła — Ciała Chrystusa. O samej zaś rzeczywistości Wcielenia nie sposób nie myśleć nie odwołując się do Maryi — Matki Słowa Wcielonego.

W niniejszych rozważaniach pragnę jednak nawiązać nade wszystko do owej „pielgrzymki wiary”, w której „Błogosławiona Dziewica szła naprzód (…) utrzymując wiernie swe zjednoczenie z Chrystusem”12. W ten sposób owa dwoista więź, jaka łączy Bogarodzicę z Chrystusem i Kościołem nabiera znaczenia historycznego. Nie tylko chodzi tutaj o dzieje samej Dziewicy-Matki, o Jej szczególną drogę miary oraz „najlepszą cząstkę” w tajemnicy zbawienia, ale równocześnie o dzieje całego Ludu Bożego, o wszystkich, którzy uczestniczą w tejże samej pielgrzymce wiary.

Sobór daje temu wyraz stwierdzając na innym miejscu, że Maryja „przodowała”, stając się „pierwowzorem Kościoła, w porządku wiary, miłości i doskonałego zjednoczenia z Chrystusem”13. Owo wzorcze „przodowanie” odnosi się do samej wewnętrznej tajemnicy Kościoła, który widzi wypełnienie swej zbawczej misji, łącząc w sobie — podobnie jak Maryja — właściwości matki i dziewicy. „Jest dziewicą, która nieskazitelnie i w czystości dochowuje wiary danej Oblubieńcowi” i która „staje się (…) matką: rodzi bowiem do nowego i nieśmiertelnego życia synów z Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych”14.

6. Wszystko to dokonuje się w wielkim dziejowym procesie — niejako „w drodze”. Pielgrzymowanie wiary wskazuje na dzieje wewnętrzne, można powiedzieć: na „dzieje dusz”. Równocześnie jednak są to dzieje ludzi, poddanych na tej ziemi przemijaniu, objętych wymiarem historii. W dalszych rozważaniach pragniemy skoncentrować się przede wszystkim na etapie współczesnym, który nie należy jeszcze do historii, ale przecież nieustannie ją tworzy, również w znaczeniu historii zbawienia Tu otwiera się ta rozległa przestrzeń, wewnątrz której Błogosławiona Dziewica Maryja w dalszym ciągu „przoduje” ludowi Bożemu. Jej wyjątkowe „pielgrzymowanie wiary” wciąż staje się punktem odniesienia dla Kościoła, dla osób i wspólnot, dla ludów i narodów, poniekąd dla całej ludzkości. Trudno zaprawdę ogarnąć i zmierzyć jej zasięg.

Sobór podkreśla, iż Bogarodzica jest już eschatologicznym wypełnieniem Kościoła: „Kościół w osobie Najświętszej Maryi Panny już osiąga doskonałość, dzięki której istnieje nieskalany i bez zmazy (por. Ef 5, 27)” — równocześnie zaś „chrześcijanie ciągle jeszcze starają się usilnie o to, aby przezwyciężając grzech, wzrastać w świętości; dlatego wznoszą oczy ku Maryi, która świeci całej wspólnocie wybranych jako wzór cnót”15. Pielgrzymowanie przez wiarę nie jest już więcej udziałem Bogurodzicy: doznając u boku Syna uwielbienia w niebie, Maryja przekroczyła już próg pomiędzy wiarą a widzeniem „twarzą w twarz” (1 Kor 13, 12). Równocześnie jednak, w tym eschatologicznym spełnieniu, Maryja nie przestaje być „Gwiazdą przewodnią” (Maris Stella)16 dla wszystkich, którzy jeszcze pielgrzymują przez wiarę. Jeżeli wznoszą oni ku Niej oczy na różnych miejscach ziemskiego bytowania, to dlatego, że „zrodziła Syna, którego Bóg ustanowił pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8, 29)”17 — a także dlatego, iż „w zrodzeniu i wychowywaniu” tychże braci i sióstr Maryja „współdziałała swą macierzyńską miłością”18.

Część I
Maryja w tajemnicy Chrystusa

1. Łaski pełna

7. „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich — w Chrystusie” (Ef 1, 3). Słowa Listu do Efezjan odsłaniają odwieczne zamierzenia Boga i Ojca, odwieczny plan zbawienia człowieka w Chrystusie. Jest to plan uniwersalny, odnosi się do wszystkich ludzi stworzonych „na obraz i podobieństwo Boże” (por. Rdz 1, 26). Wszyscy, objęci „u początku” Boskim dziełem stworzenia, odwiecznie są też ogarnięci Boskim planem zbawienia, który ma się do końca objawić w „pełni czasu”, wraz z przyjściem Chrystusa.

Ten Bóg bowiem, który jest „Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa”, „w Nim — są to dalsze słowa tegoż Listu — wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew — odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski” (Ef 1, 4-7).

Boski plan zbawienia, który został nam objawiony wraz z przyjściem Chrystusa, jest odwieczny. Jest on także — wedle nauki zawartej w Liście do Efezjan i innych Listach Pawłowych (por. Kol 1, 12-14; Rz 3, 24; Ga 3, 14; 2 Kor 5, 18-29) — odwiecznie związany z Chrystusem:. W całokształcie tego planu, który ogarnia wszystkich ludzi, szczególne miejsce zajmuje „niewiasta” jako Matka Tego, z którym Ojciec odwiecznie związał dzieło zbawienia19. Jak uczy Sobór Watykański II, „zarysowuje się Ona (…) proroczo już w obietnicy danej pierwszym rodzicom, upadłym w grzech” — według Księgi Rodzaju (por. 3, 15). „Podobnie jest to ta Dziewica, która pocznie i zrodzi Syna, którego imię będzie Emmanuel (…)” — wedle słów Izajasza (por. 7, 14)20. W ten sposób Stary Testament przygotowuje ową „pełnię czasu”, kiedy Bóg ześle „Syna swego, zrodzonego z niewiasty, (…) abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo”. Przyjście Syna Bożego na świat jest wydarzeniem, opisanym w pierwszych rozdziałach Ewangelii według św. Łukasza i według św. Mateusza.

8. Maryja zostaje definitywnie wprowadzona w tajemnicę Chrystusa przez to wydarzenie: przez zwiastowanie anielskie Dzieje się to w Nazarecie, w konkretnych okolicznościach dziejów Izraela — Judu powołanego do zachowania Bożych obietnic. Zwiastun mówi do Dziewicy: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą” (Łk 1, 28). Maryja „zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1, 29): co znaczą te niezwykłe słowa, a w szczególności wyrażenie „łaski pełna” (Kecharitoméne)21.

Rozważając te słowa, a zwłaszcza wyrażenie „łaski pełna”, razem z Maryją, znajdujemy szczególnie bogaty do nich odpowiednik właśnie w Liście do Efezjan, w tekście powyżej przytoczonym. Jeśli po zwiastowaniu anielskim Dziewica z Nazaretu zostaje nazwana „błogosławioną między niewiastami” (por. Łk 1, 42), to tłumaczy się to poprzez owo błogosławieństwo, którym „Bóg Ojciec” napełnił nas „na wyżynach niebieskich, w Chrystusie”. Jest to błogosławieństwo duchowe, odnosi się ono do wszystkich ludzi, ma w sobie pełnię i powszechność („wszelkie błogosławieństwo”), które płynie z miłości, jaka jednoczy współistotnego Syna z Ojcem w Duchu Świętym. Równocześnie jest to błogosławieństwo zwrócone za sprawą Jezusa Chrystusa w stronę dziejów człowieka aż do końca: w stronę wszystkich ludzi. Do Maryi to błogosławieństwo odnosi się w mierze szczególnej i wyjątkowej. Elżbieta pozdrawia Ją jako „błogosławioną między niewiastami”.

Uzasadnieniem podwójnego pozdrowienia jest to, że w duszy tej „Córy Syjonu” odsłonił się niejako cały „majestat łaski” — tej łaski, jaką „Ojciec (…) obdarzył nas Umiłowanym”. Zwiastun mówi wszak do Maryi: „łaski pełna” — mówi zaś tak, jakby to było Jej właściwe imię. Nie nazywa swej rozmówczyni imieniem własnym „Miriam (= Maryja)”, ale właśnie tym nowym imieniem: „łaski pełna”. Co znaczy to imię? Dlaczego anioł tak nazywa Dziewicę z Nazaretu?

W języku Biblii „łaska” oznacza szczególny dar, który według Nowego Testamentu ma swe źródło w trynitarnym życiu Boga samego — Boga, który jest miłością (por. 1 J 4, 8). Owocem tej miłości jest wybranie — to, o którym mówi List do Efezjan. Wybranie to jest zatem ze strony Boga odwieczną wolą zbawienia człowieka przez uczestnictwo w Bożym życiu (por. 2 P 1, 4) w Chrystusie: jest zbawieniem poprzez uczestnictwo w życiu nadprzyrodzonym. Następstwem tego przedwiecznego daru, tej łaski wybrania człowieka przez Boga, jest jakby zaczyn świętości, jakby źródło tryskające w duszy człowieka jako dar Boga samego, które poprzez łaskę ożywia i uświęca wybranych. Poprzez to wszystko dokonuje się — czyli staje rzeczywistością — owo „napełnienie” człowieka wszelkim „błogosławieństwem duchowym”, owo „przybranie za synów w Chrystusie” — w Tym, który jest odwiecznie „Umiłowany” przez Ojca.

Kiedy czytamy, że zwiastun mówi do Maryi „łaski pełna”, kontekst ewangeliczny, w którym zbiegają się dawne objawienia i obietnice, pozwala nam zrozumieć, że chodzi tutaj o szczególne błogosławieństwo pośród wszelkich „błogosławieństw duchowych w Chrystusie”. W tajemnicy Chrystusa jest Ona obecna już „przed założeniem świata”, jako Ta, którą Ojciec „wybrał” na Rodzicielkę swego Syna we Wcieleniu — a wraz z Ojcem wybrał Ją Syn i odwiecznie zawierzył Duchowi świętości. Maryja jest w sposób zupełnie szczególny i wyjątkowy związana z Chrystusem i równocześnie jest umiłowana w Tym przedwiecznie umiłowanym Synu, współistotnym Ojcu, w którym skupia się cały „majestat łaski”. Równocześnie pozostaje Ona doskonale otwarta w stronę tego „daru z wysokości” (por. Jk 1, 17). Jak uczy Sobór: Maryja „zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana, którzy z ufnością oczekują od Niego zbawienia i dostępują go”22.

9. Jeśli pozdrowienie i imię „łaski pełna” mówią o tym wszystkim, to w kontekście zwiastowania anielskiego odnoszą się one przede wszystkim do wybrania Maryi na Matkę Syna Bożego. Równocześnie pełnia łaski wskazuje na całe nadprzyrodzone obdarowanie Maryi, jakie wiąże się z tym, że została wybrana i przeznaczona na Matkę Chrystusa. Jeśli wybranie to jest kluczowe dla wypełnienia się zbawczych zamierzeń Boga w stosunku do ludzkości; jeśli odwieczne wybranie w Chrystusie i przeznaczenie do godności przybranych synów odnosi się do wszystkich ludzi — to wybranie Maryi jest całkowicie wyjątkowe i jedyne Stąd także Jej jedyne i wyjątkowe miejsce w tajemnicy Chrystusa.

Zwiastun mówi do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” (Łk 1, 30-32). A kiedy Dziewica, zmieszana niezwykłym pozdrowieniem, pyta: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”, słyszy od anioła potwierdzenie poprzednich słów i zarazem ich wyjaśnienie. Gabriel mówi: „Duch Święty zstąpi w Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35).

Zwiastowanie anielskie jest więc objawieniem tajemnicy Wcielenia w samym zaczątku jego wypełnienia na ziemi. Zbawcze udzielanie się Boga, życia Bożego, w jakiś sposób całemu stworzeniu — a bezpośrednio: człowiekowi — osiąga w tajemnicy Wcielenia jeden ze swych punktów szczytowych. Jest to bowiem zarazem szczyt wśród całego obdarowania łaską w dziejach człowieka i kosmosu. Maryja jest „łaski pełna”, ponieważ Wcielenie Słowa, zjednoczenie osobowe Boga-Syna z naturą ludzką, z człowieczeństwem, w Niej właśnie się urzeczywistnia i dokonuje. „Jest Rodzicielką. Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną córą Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego; dzięki zaś temu darowi szczególnej łaski góruje wielce nad wszystkimi innymi stworzeniami zarówno ziemskimi, jak niebieskimi” — uczy Sobór23.

10. List do Efezjan, mówiąc o „majestacie łaski”, jaką „Bóg i Ojciec (…) obdarzył nas w Umiłowanym”, dodaje: „w Nim mamy odkupienie przez krew” (Ef 1, 7). Wedle miary wyrażonej w uroczystym nauczaniu Kościoła, ów „majestat łaski” objawił się w Bogurodzicy przez to, że została Ona odkupiona „w sposób wznioślejszy”24. Za sprawą bogactwa łaski Umiłowanego, ze względu na odkupieńcze zasługi Tego, który miał stać się Jej Synem, Maryja została uchroniona od dziedzictwa pierworodnego grzechu25.

W ten sposób, od pierwszej chwili poczęcia, czyli zaistnienia na ziemi, należy Ona do Chrystusa, ma udział w zbawczej łasce uświęcającej oraz w tej miłości, która swój początek znajduje w „Umiłowanym”, w Synu Ojca Przedwiecznego, który poprzez Wcielenie stał się Jej rodzonym Synem. Dlatego, za sprawą Ducha Świętego, w wymiarze łaski, czyli uczestnictwa Bożej natury, Maryja otrzymuje życie od Tego, któremu w porządku ziemskiego rodzenia sama dała życie jako Matka. Liturgia nie waha się nazywać Ją „Rodzicielką swego Stworzyciela”26 i pozdrawiać Ją słowami, które Dante Alighieri wkłada w usta św. Bernarda: „Córo Twego Syna”27. A ponieważ to „nowe życie” Maryja otrzymuje w takiej pełni, jaka odpowiada miłości Syna do Matki, a więc godności Bożego macierzyństwa — stąd przy zwiastowaniu anioł nazywa Ją „łaski pełną”.

11. Tajemnica Wcielenia stanowi w zbawczym zamierzeniu Trójcy Przenajświętszej wypełnienie ponadobfite obietnicy danej ludziom przez Boga po grzechu pierworodnym: po owym pierwszym grzechu, którego skutki obciążają całe dzieje człowieka na ziemi (por. Rdz 3, 15). Oto przychodzi na świat Syn, „potomek niewiasty”, który „zmiażdży głowę węża”. Jak wynika ze słów protoewangelii, zwycięstwo Syna niewiasty nie dokona się bez ciężkiej walki, która ma wypełnić całe ludzkie dzieje. „Nieprzyjaźń” zapowiedziana na początku, zostaje potwierdzona w Apokalipsie, która jest „księgą spraw ostatecznych” Kościoła i świata, gdzie znowu powraca znak „Niewiasty”, tym razem: „obleczonej w słońce” (por. 12, 1).

Maryja, Matka Słowa Wcielonego, zostaje wprowadzona w samo centrum owej nieprzyjaźni, owego zmagania, jakie towarzyszy dziejom ludzkości na ziemi, a zarazem dziejom zbawienia. Należąc do „ubogich i pokornych Pana”, Maryja nosi w sobie, jak nikt inny wśród ludzi, ów „majestat łaski”, jaką Ojciec „obdarzył nas w Umiłowanym”, a łaska ta stanowi o niezwykłej wielkości i pięknie całej Jej ludzkiej istoty. Maryja pozostaje w ten sposób wobec Boga, a także wobec całej ludzkości jakby niezmiennym i nienaruszonym znakiem tego Bożego wybrania, o jakim mówi List Pawłowy: „w Chrystusie (…) wybrał nas przed założeniem świata (…) i przeznaczył dla siebie jako przybranych synów” (Ef 1, 4. S). Wybranie to jest potężniejsze od wszelkich doświadczeń zła i grzechu, od całej owej „nieprzyjaźni”, jaką naznaczone są ziemskie dzieje człowieka. Maryja pozostaje w tych dziejach znakiem niezawodnej nadziei.

2. „Błogosławiona, która uwierzyła”

12. Ewangelista Łukasz — wkrótce po opisie zwiastowania — prowadzi nas w ślad za Dziewicą z Nazaretu „do pewnego miasta w pokoleniu Judy” (Łk 1, 39). Miastem tym ma być, zdaniem uczonych, dzisiejsze Ain-Karim, położone w okolicy górzystej, opodal Jerozolimy. Maryja „wybrała się tam z pośpiechem”, aby odwiedzić Elżbietę, swoją krewną. Przyczynę odwiedzin wypada upatrywać w tym także, że podczas zwiastowania Gabriel wskazał w znamienny sposób na Elżbietę, która w podeszłym wieku mocą Bożą poczęła syna z męża Zachariasza: „krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 36-37). Zwiastun powołał się na przykład Elżbiety, aby odpowiedzieć na pytanie Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). Otóż stanie się to właśnie „mocą Najwyższego”, podobnie i nawet bardziej niż w przypadku Elżbiety.

Maryja więc udaje się w duchu miłości do domu swej krewnej. Przy wejściu, w odpowiedzi na pozdrowienie Maryi, Elżbieta, „napełniona Duchem Świętym”, czując szczególne poruszenie dziecka we własnym łonie, wielkim głosem pozdrawia Maryję: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (por. Łk 1, 40-42). Ten okrzyk czy też aklamacja Elżbiety weszła później do modlitwy Zdrowaś Maryjo jako dalszy ciąg pozdrowienia anielskiego, stając się w ten sposób jedną z najczęstszych modlitw Kościoła. Jeszcze więcej mówią dalsze słowa Elżbiety zawarte w pytaniu: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1, 43). Elżbieta daje świadectwo Maryi: rozpoznaje i głosi, że przed nią stoi Matka Pana, Matka Mesjasza. W tym świadectwie uczestniczy też syn, którego Elżbieta nosi w swoim łonie: „poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. „Dzieciątko” — to przyszły Jan Chrzciciel, który nad Jordanem wskaże na Jezusa jako Mesjasza.

Wszystkie te słowa w pozdrowieniu Elżbiety mają doniosłą wymowę, jednakże znaczenie kluczowe wydaje się posiadać to, co mówi ona na końcu: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełniły się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45)28. Można postawić te słowa obok wyrażenia „łaski pełna” w pozdrowieniu anioła. Odsłania się w nich — podobnie jak w tamtych — zasadnicza treść mariologiczna, zasadnicza prawda o Maryi, która stała się rzeczywiście obecna w tajemnicy Chrystusa właśnie przez to, że „uwierzyła”. Pełna łaski, przy zwiastowaniu anielskim oznacza dar Boga samego; wiara Maryi, którą głosi Elżbieta przy nawiedzeniu, wskazuje na to, jak Dziewica nazaretańska odpowiedziała na ten dar.

13. „Bogu objawiającemu należy okazać «posłuszeństwo wiary» (por. Rz 16, 26; por. Rz 1, 5; 2 Kor 10, 5-6), przez które człowiek z wolnej woli cały powierza się Bogu” — uczy Sobór29. Takie właśnie ujęcie wiary znalazło doskonałe urzeczywistnienie w Maryi. Momentem „przełomowym” było zwiastowanie. Słowa Elżbiety: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła”, na pierwszym miejscu odnoszą się do tego właśnie momentu30.

Przy zwiastowaniu bowiem Maryja, okazując „posłuszeństwo wiary” Temu, który przemawiał do Niej słowami swego zwiastuna, poprzez „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego”31 — w pełni powierzyła się Bogu. Odpowiedziała więc całym swoim ludzkim, niewieścim „ja”. Zawierało się w tej odpowiedzi wiary doskonałe współdziałanie „z łaską Bożą uprzedzającą i wspomagającą” oraz doskonała wrażliwość na działanie Ducha Świętego, który „darami swymi wiarę stale udoskonala”32.

Słowo Boga żywego, które zwiastował Maryi anioł, odnosiło się da Niej samej: „Oto poczniesz i porodzisz Syna” (Łk 1, 31). Maryja, przyjmując to zwiastowanie, miała stać się „Matką Pana”. Miała w Niej dokonać się Boska tajemnica Wcielenia. „Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która była przeznaczona na matkę”33. I Maryja wyraża tę zgodę, po wysłuchaniu wszystkich słów zwiastuna. Mówi: „Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 7, 38). Owo Maryjne fiat — „niech mi się stanie” — zadecydowało od strony ludzkiej o spełnieniu się Bożej tajemnicy. Zachodzi pełna zbieżność ze słowami Syna, który według Listu do Hebrajczyków mówi do Ojca, przychodząc na świat: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (…) Oto idę (…) abym spełniał wolę Twoją, Boże” (10, 5. 7). Tajemnica Wcielenia urzeczywistniła się wówczas, gdy Maryja wypowiedziała swoje fiat: „niech mi się stanie według twego słowa!”, czyniąc możliwym — na ile wedle planu Bożego od Niej to zależało — spełnienie woli Syna.

Wypowiedziała to fiat przez wiarę. Przez wiarę bezwzględnie „powierzyła siebie Bogu”, a zarazem „całkowicie poświęciła samą siebie, jako służebnicę Pańską, osobie i dziełu swego Syna”34. Syna tego zaś — jak uczą Ojcowie pierwej poczęła duchem niż ciałem: właśnie przez wiarę!35 Słusznie przeto sławi Maryję Elżbieta: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. Te słowa już się spełniły: Maryja z Nazaretu staje na progu domu Elżbiety i Zachariasza jako Matka Syna Bożego. I Elżbieta czyni radosne odkrycie: „Matka mojego Pana przychodzi do mnie”.

14. Dlatego też wiara Maryi przyrównywana bywa do wiary Abrahama, którego Apostoł nazywa „ojcem naszej wiary” (por. Rz 4, 12). W zbawczej ekonomii Objawienia Bożego wiara Abrahama stanowi początek Starego Przymierza, wiara Maryi przy zwiastowaniu daje początek Przymierzu Nowemu. Podobnie też, jak Abraham „wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów” (Rz 4, 18), tak Maryja, która przy zwiastowaniu wyznaje swoje dziewictwo („Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”), uwierzyła, że z mocy Najwyższego, za sprawą Ducha Świętego, stanie się Matką Syna Bożego zgodnie z objawieniem anioła: „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35).

Jednakże słowa Elżbiety: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” odnoszą się nie tylko do tego szczegółowego momentu, jakim było zwiastowanie. Jeśli chodzi o wiarę Maryi oczekującej Chrystusa, zwiastowanie jest z pewnością momentem przełomowym, ale zarazem jest także punktem wyjścia, od którego zaczyna się całe „itinerarium ku Bogu”: cała Jej droga wiary. Na tej zaś drodze w sposób niezwykły, zaiste heroiczny — owszem, z coraz większym heroizmem wiary — będzie się urzeczywistniać owo „posłuszeństwo”, które wyznała wobec słowa Bożego objawienia. A to „posłuszeństwo wiary” ze strony Maryi w ciągu całej drogi posiadać będzie zadziwiające podobieństwo do wiary Abrahama. Podobnie jak ten patriarcha całego Ludu Bożego, tak i Maryja, w ciągu całej drogi swego uległego, macierzyńskiego fiat, będzie potwierdzać, iż „wbrew nadziei uwierzyła nadziei”. Na niektórych zaś etapach tej drogi nabierze szczególnej wymowy błogosławieństwo Tej, „która uwierzyła”. Uwierzyć — to znaczy „powierzyć siebie” samej istotnej prawdzie słów Boga żywego, znając i uznając z pokorą, „jak niezbadane są Jego wyroki i niezgłębione Jego drogi” (por. Rz 11, 33). Maryja, która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się — rzec można — w samym centrum owych „niezgłębionych dróg” oraz „niezbadanych wyroków” Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym.

15. Kiedy przy zwiastowaniu usłyszała o Synu, którego ma stać się Rodzicielką, któremu „nada imię Jezus” (Zbawiciel), usłyszała również, iż „Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” i że będzie On „panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1, 32-33). W tym kierunku zwraca się nadzieja całego Izraela Obiecany Mesjasz ma być „wielki” — zwiastun też mówi: „będzie On wielki” — wielki czy to imieniem „Syna Najwyższego”, czy też przejęciem dziedzictwa Dawidowego. Ma więc być królem: ma panować „nad domem Jakuba”. Maryja wyrosła wśród tych oczekiwań swojego ludu. Czyż w chwili zwiastowania mogła przeczuwać, jakie istotne znaczenie mają te słowa anioła? Jak najeży rozumieć owo „panowanie”, któremu „nie będzie końca”?

Chociaż — przez wiarę — poczuła się w tej chwili Matką „Mesjasza króla”, to przecież odpowiedziała: „Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Od pierwszej chwili dała wyraz przede wszystkim „posłuszeństwu wiary”, zdając się na takie znaczenie powyższych słów zwiastowania, jakie nada im Ten, od kogo słowa te pochodzą: jakie nada im sam Bóg.

16. Na tej samej drodze „posłuszeństwa wiary” usłyszała Maryja niedługo potem inne słowa, które pochodziły od Symeona w świątyni jerozolimskiej. Było to już czterdziestego dnia po narodzeniu Jezusa, gdy zgodnie z przepisem Prawa Mojżeszowego, Maryja wraz z Józefem „przynieśli Dziecię do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu” (por. Łk 2, 22). Samo narodzenie miało miejsce w warunkach skrajnego ubóstwa. Wiemy bowiem od św. Łukasza, że w związku ze spisem ludności, zarządzonym przez władze rzymskie, Maryja udała się wraz z Józefem do Betlejem, a nie znalazłszy tam żadnego „miejsca w gospodzie”, urodziła swego Syna w stajni i „położyła Go w żłobie” (por. Łk 2, 7).

Człowiek sprawiedliwy i pobożny, imieniem Symeon, pojawia się na początku Maryjnego „itinerarium” wiary. Słowa jego, natchnione przez Ducha Świętego (por. Łk 2, 25-27), potwierdzają prawdę zwiastowania. Czytamy bowiem, że „wziął On w objęcia” Dzieciątko, któremu zgodnie z poleceniem anioła „nadano imię Jezus” (por. Łk 2, 21). Jego słowa są zgodne z brzmieniem tego imienia, które znaczy: Zbawiciel — „Bóg jest zbawieniem”. Zwracając się do Pana, mówi: „moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2, 30-32). Równocześnie jednak Symeon zwraca się do Maryi z następującymi słowami: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. I dodaje wprost pod adresem Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 34-35). Słowa Symeona stawiają w nowym świetle zapowiedź, jaką Maryja usłyszała od anioła: Jezus jest Zbawicielem, jest „światłem na oświecenie” ludzi. Czyż nie okazało się to w pewien sposób w noc Narodzenia, gdy do stajni przybyli pasterze? (por. Łk 2, 8-20). Czyż nie miało się jeszcze bardziej okazać, gdy przybędą Mędrcy ze Wschodu? (por. Mt 2, 1-12). Równocześnie jednak, już u początku swego życia, Syn Maryi — a wraz z Nim Jego Matka — doznają na sobie prawdy dalszych słów Symeona: „znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Słowa Symeona są jakby drugą zapowiedzią dla Maryi, gdyż wskazują na konkretny wymiar historyczny, w którym Jej Syn wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia i w cierpieniu. Jeśli taka zapowiedź potwierdza z jednej strony Jej wiarę w wypełnienie Boskich obietnic zbawienia, to z drugiej strony objawia również, że swoje posłannictwo będzie musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i że Jej macierzyństwo pozostanie w cieniu i będzie bolesne Oto po odwiedzinach Mędrców ze Wschodu, po ich ukłonie („upadli na twarz i oddali Mu pokłon”) i po złożeniu przez nich darów (por. Mt 2, 11), Maryja wraz z Dziecięciem musi uchodzić do Egiptu pod troskliwą opieką Józefa, gdyż „Herod (…) szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (Mt 2, 13). I aż do śmierci Heroda wypadnie Im pozostać w Egipcie (por. Mt 2, 15).

17. Po śmierci Heroda, kiedy nastąpił powrót Świętej Rodziny do Nazaretu, rozpoczyna się długi okres życia ukrytego. Ta, która „uwierzyła, że spełnią się: słowa powiedziane Jej od Pana” (por. Łk 1, 45), żyje na co dzień treścią tych słów. Na co dzień jest przy Niej Syn, któremu nadała imię Jezus — więc z pewnością w obcowaniu z Nim posługuje się tym imieniem, które zresztą nikogo nie mogło dziwić, gdyż od dawna było używane w Izraelu. Jednakże Maryja wie, że Ten, który nosi imię Jezus, został nazwany przez anioła „Synem Najwyższego” (por. Łk 1, 32). Maryja wie, że poczęła Go i wydała na świat, „nie znając męża”, za sprawą Ducha Świętego, mocą Najwyższego, która osłoniła Ją (por. Łk 1, 35), podobnie jak obłok osłaniał Bożą obecność w czasach Mojżesza i ojców (por. Wj 24, 16; 40, 34-35; 1 Krl 8, 10-12). Tak więc Maryja wie, że Syn, którego wydała na świat w sposób dziewiczy — to właśnie owo „Święte” — „Syn Boży”, o którym mówił do Niej anioł.

W ciągu lat ukrytego życia Jezusa w domu nazaretańskim, życie Maryi jest również „ukryte z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3, 3) przez wiarę. Wiara bowiem — to obcowanie z tajemnicą Boga. Maryja stale, na co dzień, obcuje z niewypowiedzianą tajemnicą Boga, który stał się człowiekiem, z tajemnicą, która przewyższa wszystko, co zostało objawione w Starym Przymierzu.

Od chwili zwiastowania Dziewica-Matka została wprowadzona w całkowitą „nowość” samoobjawienia się Boga i stała się świadomą tajemnicy. Jest Ona pierwszą z tych „prostaczków”, o których kiedyś Jezus powie: „Ojcze (…) zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11, 25). Przecież: „nikt nie zna Syna, tylko Ojciec” (Mt 11, 27).

Jakże więc Maryja może „znać Syna”? Z pewnością nie zna Go tak jak Ojciec — a przecież jest pierwszą wśród tych, którym „Ojciec zechciał objawić” (por. Mt 11, 26-27; l Kor 2, 11). O ile jednak od chwili zwiastowania objawiony Jej został Syn, którego całkowicie zna tylko Ojciec — Ten, który Go rodzi w odwiecznym „dzisiaj” (por. Ps 2, 7) — to Maryja Matka z tą prawdą swego Syna obcuje tylko w wierze i przez wiarę! Błogosławiona jest przeto, że „uwierzyła” — i wierzy na co dzień, wśród wszystkich doświadczeń i przeciwności czasu dziecięctwa Jezusa, a potem w ciągu lat życia ukrytego w Nazarecie, gdzie Jezus „był im poddany” (Łk 2, 51): Maryi, a także Józefowi, bo on wobec ludzi zastępował Mu ojca. Dlatego też Syn Maryi był uważany przez ludzi za „syna cieśli” (por. Mt 13, 55).

Matka tego Syna, pamiętna wszystkich słów zwiastowania i późniejszych wydarzeń, nosi więc w sobie całkowitą „nowość” wiary: początek Nowego Przymierza. Jest to początek Ewangelii, czyli dobrej, radosnej nowiny. Nietrudno jednak dostrzec w nim także swoisty trud serca, jaki związany jest z „ciemną nocą wiary” — używając słów św. Jana od Krzyża — jakby z „zasłoną”, poprzez którą wypada przybliżać się do Niewidzialnego i obcować z tajemnicą36. W taki też sposób Maryja przez wiele lat obcuje z tajemnicą swego Syna i idzie naprzód w swojej pielgrzymce wiary, w miarę jak Jezus „czynił postępy w mądrości (…) i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Coraz bardziej ujawniało się oczom ludzi upodobanie, jakie Bóg w Nim znajduje. A pierwszą pośród tych ludzi, którym dane było odkryć Chrystusa, była Maryja, która z Józefem mieszkała w tym samym domu w Nazarecie.

A jednak, kiedy po znalezieniu w świątyni, na pytanie Matki: „czemuś nam to uczynił?”, dwunastoletni Jezus odpowiedział: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”, Ewangelista dodaje: „Oni jednak (Józef i Maryja) nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2, 48-50). Tak więc Jezus miał świadomość, że „tylko Ojciec zna Syna” (por. Mt 11, 27), a nawet Ta, której najpełniej została objawiona tajemnica Jego Boskiego synostwa, Matka, z tajemnicą tą obcowała tylko przez wiarę. Znajdując się przy boku Syna, pod dachem jednego domu, „utrzymując wiernie swe zjednoczenie z Synem (…) szła naprzód w pielgrzymce wiary”, jak podkreśla Sobór37. I tak było również w ciągu publicznego życia Chrystusa (por. Mk 3, 21-35), stąd, z dnia na dzień, wypełniało się na Maryi błogosławieństwo wypowiedziane przez Elżbietę przy nawiedzeniu: „Błogosławiona, któraś uwierzyła”.

18. To błogosławieństwo osiąga pełnię swego znaczenia wówczas, kiedy Maryja stale pod Krzyżem swego Syna (por. J 19, 25). Sobór stwierdza, że stało się to „nie bez postanowienia Bożego”: „najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem, z miłością godząc się (na to), aby doznała ofiarniczego wyniszczenia żertwa z Niej narodzona”. W ten sposób Maryja „utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża”38: zjednoczenie przez wiarę. Przez tę samą wiarę, przez którą przyjęła objawienie anioła w momencie zwiastowania. Wtedy też usłyszała: „Będzie On wielki (…) Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie (…) panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1, 32-33).

A oto, stojąc u stóp Krzyża, Maryja jest świadkiem całkowitego, po ludzku biorąc, zaprzeczenia tych słów. Jej Syn kona na tym drzewie jako skazaniec. „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści (…) wzgardzony tak, iż miano Go za nic (…) zdruzgotany” (por. Iz 53, 3-5). Jakże wielkie, jak heroiczne jest wówczas posłuszeństwo wiary, które Maryja okazuje wobec „niezbadanych wyroków” Boga! Jakże bez reszty „powierza siebie Bogu”, „okazując pełną uległość rozumu i woli”39 wobec Tego, którego „drogi są niezbadane” (por. Rz 11, 33)! A zarazem: jak potężne jest działanie łaski w Jej duszy, jak przenikliwy wpływ Ducha Świętego, Jego światła i mocy!

Przez tę wiarę Maryja jest doskonale zjednoczona z Chrystusem w Jego wyniszczeniu. Wszak „On (Jezus Chrystus), istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał (…), aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi”. A oto teraz, na Golgocie, „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 5-8). U stóp Krzyża, Maryja uczestniczy przez wiarę we wstrząsającej tajemnicy tego wyniszczenia. Jest to chyba najgłębsza w dziejach człowieka „kenoza” wiary. Przez wiarę Matka uczestniczy w śmierci Syna — a jest to śmierć odkupieńcza. W przeciwieństwie do uczniów, którzy uciekli, była to wiara pełna światła. Jezus z Nazaretu poprzez Krzyż na Golgocie potwierdził w sposób definitywny, że jest owym „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”, wedle słów Symeona. Równocześnie zaś spełniły się tam jego słowa skierowane do Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie”40.

19. Zaiste, „błogosławiona jest Ta, która uwierzyła”! Te słowa Elżbiety wypowiedziane po zwiastowaniu tutaj, u stóp Krzyża, osiągają swą definitywną wymowę. Przejmująca staje się moc, jaką słowa te w sobie zawierają.. Od stóp Krzyża zaś, jakby z samego wnętrza tajemnicy Odkupienia, rozprzestrzenia się zasięg i perspektywa tego błogosławieństwa wiary. Sięga ono do „początku” i jako uczestnictwo w ofierze Chrystusa, nowego Adama, staje się poniekąd przeciwwaga nieposłuszeństwa i niewiary, zawartej w grzechu pierwszych ludzi. Tak uczą Ojcowie Kościoła, a zwłaszcza św. Ireneusz, cytowany w Konstytucji Lumen gentium: „Węzeł splątany przez nieposłuszeństwo Ewy rozwiązany został przez Maryi; co związała przez niewierność dziewica Ewa, to dziewica Maryja rozwiązała przez wiarę41; w świetle tego porównania z Ewą, Ojcowie — jak przypomina ten sam Sobór — nazywają Maryję „matką żyjących” i niejednokrotnie stwierdzają: „śmierć przez Ewę, życie przez Maryję”42.

Słusznie przeto w owym wyrażeniu „Błogosławiona, któraś uwierzyła”, możemy upatrywać jakby klucz, który otwiera nam wewnętrzną prawdę Maryi: tej, którą anioł przy zwiastowaniu pozdrowił jako „łaski pełną”. Jeśli jako „łaski pełna” była Ona odwiecznie obecna w tajemnicy Chrystusa, to przez wiarę stawała się w niej obecna w wymiarach całego swego ziemskiego itinerarium: „szła naprzód w pielgrzymce wiary”. Równocześnie zaś tę tajemnicę Chrystusa w sposób dyskretny — ale bezpośredni i skuteczny — uobecniała ludziom. I nadal nie przestaje jej uobecniać. Przez tajemnicę Chrystusa także Ona jest obecna wśród ludzi. Poprzez Syna rozjaśnia się także tajemnica Matki.

3. Oto Matka Twoja

20. Jest w Ewangelii św. Łukasza taki moment, gdy „jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała”, zwracając się do Jezusa: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (Łk 11, 27). Słowa te stanowią pochwałę Maryi jako rodzonej Matki Jezusa. Może owej kobiecie Matka Jezusa osobiście nie była znana. Kiedy bowiem Syn rozpoczął swą mesjańską działalność, Maryja Mu w tym nie towarzyszyła. Pozostawała nadal w Nazarecie. Można powiedzieć, że powyższe słowa nieznanej kobiety niejako wywołały Ją z tego ukrycia.

Poprzez słowa te, stała się też niejako obecna wśród tłumu bodaj na chwilę cała ewangelia dziecięctwa Jezusa. Tam właśnie Maryja jest obecna jako Matka, która poczyna Jezusa w swym łonie, która Go rodzi i jako Dziecię karmi po macierzyńsku piersią: Matka-Karmicielka, którą ma na myśli owa „kobieta z tłumu”. Poprzez to macierzyństwo, Jezus — Syn Najwyższego (por. Łk 1, 32) — jest prawdziwym Synem człowieczym. Jest „ciałem”, jak każdy człowiek: jest „Słowem, które stało się ciałem” (por. J 1, 14). Jest to ciało i krew Maryi!43

Na to błogosławieństwo, jakie nieznana kobieta wypowiedziała pod adresem jego Matki i Rodzicielki, Jezus odpowiada w sposób znamienny: „Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11, 28). Jezus chce odwrócić uwagę od macierzyństwa, o ile oznacza ono tylko więź ciała, aby skierować ją w stronę tych tajemniczych więzi ducha, jakie powstają przez słuchanie słowa Bożego i zachowywanie go.

Jeszcze wyraźniej to przeniesienie do dziedziny wartości duchowych zarysowuje się w innej odpowiedzi Jezusa, którą zapisali wszyscy Synoptycy. Gdy mianowicie oznajmiono Jezusowi, że Jego „Matka i bracia stoją na dworze i chcą się z Nim widzieć” — wówczas On odpowiedział: „Moją Matką, i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (por. Łk 8, 20-21). Powiedział to zaś „spoglądając na siedzących dokoła Niego”, jak czytamy w zapisie Markowym (3, 34) — czy też Mateuszowym (12, 49): „wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom”.

Wypowiedzi powyższe zdają się leżeć jakby na przedłużeniu tego, co Dwunastoletni odpowiedział Maryi i Józefowi, gdy znaleźli Go po trzech dniach w świątyni jerozolimskiej.

Teraz, gdy Jezus odszedł z Nazaretu, gdy rozpoczął swą działalność publiczną w całej Palestynie, jest już całkowicie i wyłącznie „w sprawach Ojca” (por. Łk 2, 49). Głosi Jego królestwo: „królestwo Boże” i „sprawy Ojca”, które dają mowy wymiar i nowe znaczenie wszystkiemu, co ludzkie, a więc każdej ludzkiej więzi w odniesieniu do celów i zadań każdego człowieka. Również taka więź jak „braterstwo” znaczy w tym nowym wymiarze coś innego niż „braterstwo wedle ciała” — skutek pochodzenia od tych samych rodziców. Nawet „macierzyństwo” w wymiarze królestwa bożego, w zasięgu ojcostwa Boga samego, nabiera innego znaczenia. Jezus, w słowach przytoczonych przez św. Łukasza, uczy właśnie o tym nowym znaczeniu macierzyństwa.

Czy przez to odsuwa się od tej, która była Jego Rodzicielką, Jego rodzoną Matką? Czy pragnie pozostawić Ją w cieniu ukrycia, które sama wybrała? Jeśli tak mogłoby się wydawać na podstawie brzmienia samych słów, to równocześnie należy stwierdzić, że to inne i nowe macierzyństwo, o jakim mówi Jezus swoim uczniom, w sposób najszczególniejszy odnosi się właśnie do Niej. Czyż Maryja nie jest pierwszą pośród tych, „którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”? Czyż nie do Niej odnosi się nade wszystko owo błogosławieństwo, jakie, wypowiedział Jezus odpowiadając na słowa nieznanej kobiety? Niewątpliwie Maryja jest godna błogosławieństwa dlatego, że stała się dla swego Syna Matką wedle ciała („Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”) — ale również i nade wszystko dla tego, że już przy zwiastowaniu przyjęła słowo Boże, że słowu temu uwierzyła, że była Bogu posłuszna, ponieważ słowo to „zachowywała” i „rozważała w sercu” (por. Łk 1, 38. 45; 2, 19. 51) i całym swoim życiem wypełniała. Tak więc błogosławieństwo wypowiedziane przez Jezusa nie przeciwstawia się — wbrew pozorom — błogosławieństwu wypowiedzianemu przez nieznaną kobietę, ale z nim się spotyka w osobie tej Matki-Dziewicy, która sama siebie nazwała „służebnicą Pańską” (Łk 1, 38). Jeśli „wszystkie pokolenia zwać Ją będą błogosławioną” (por. Łk 1, 48) — to owa anonimowa kobieta zdaje się być pierwszą, która potwierdza nieświadomie ów proroczy werset z Magnificat Maryi i zapoczątkowuje Magnificat wieków.

Jeśli przez wiarę Maryja stała się Rodzicielką Syna, którego dał Jej Ojciec w mocy Duch Świętego, zachowując nienaruszone Jej dziewictwo, to w tejże samej wierze odnalazła Ona i przyjęła ów inny wymiar macierzyństwa, który Jej Syn objawił w czasie swego mesjańskiego posłannictwa. Można powiedzieć, że wymiar ten był udziałem Matki Chrystusa od początku, od chwili poczęcia i narodzin Syna. Od tego momentu była Tą, która uwierzyła. Jednak w miarę jak odsłaniało się Jej oczom i duchowi posłannictwo Syna, Ona sama jako Matka otwierała się ku tej „nowości” macierzyństwo, jakie miało stawać się Jej udziałem przy boku Syna. Czyż nie powiedziała na początku: „Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38)? Przez wiarę słuchała w dalszym ciągu i rozważała to słowo, w którym stawało się coraz przejrzystsze, w sposób „przekraczający wszelką wiedzę” (por. Ef 3, 19) samoobjawienie się Boga żywego. Maryja Matka, stawała się w ten sposób pierwszą poniekąd „uczennicą” swego Syna, pierwszą, do której On zdawał się mówić „pójdź za Mną”, wcześniej niż wypowiedział to wezwanie do Apostołów czy do kogokolwiek innego (por. J 1, 43).

21. Pod tym względem szczególnie wymowny jest zapis Ewangelii Janowej, który ukazuje nam Maryję obecną na weselu w Kanie. Maryja pojawia się tam jako Matka Jezusa na początku Jego życia publicznego: „Odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów” (J 2, 1-2). Z tekstu wynikałoby, że Jezus i uczniowie zaproszeni są razem z Maryją i jakby z tej racji, że Ona była tam obecna. Wydaje się, że zaproszono Syna ze względu na Matkę. Znana jest dalsza kolej wydarzeń związanych z tym zaproszeniem — ów „początek znaków”, jaki uczynił Jezus: woda przemieniona w wino — tak, że Ewangelista dodaje: „objawił swą chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2, 11).

Maryja obecna jest w Kanie Galilejskiej jako Matka Jezusa — i w sposób znamienny przyczynia się do owego „początku znaków”, objawiających mesjańską moc Jej Syna. Oto „kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?»” (J 2, 3-4). Wedle Ewangelii św. Jana owa „godzina” oznacza moment przeznaczony przez Ojca, w którym Syn wypełni swoje dzieło i ma doznać uwielbienia (por. J 7, 30; 8, 20; 12, 23. 27; 13, 1; 17, 1; 19, 27). Chociaż więc to, co Jezus odpowiedział swej Matce, zdaje się wskazywać raczej na odmowę (co bardziej jeszcze uwydatnia się wówczas, gdy zdanie ma charakter twierdzący: „jeszcze nie nadeszła godzina moja”), tym niemniej Maryja zwraca się do sług ze słowami: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Wtedy Jezus nakazuje sługom napełnić wodą stągwie tam stojące — a woda stale się winem, lepszym niż to, jakie uprzednio zostało podane gościom weselnym.

Jak głębokie zrozumienie istniało między Jezusem a Jego Matką? Jak wniknąć w tajemnicę ich wewnętrznej jedności duchowej? Sam fakt jest jednak wymowny. Zapewne w wydarzeniu tym zarysowuje się już dość wyraźnie nowy wymiar, nowe znaczenie macierzyństwa Matki Chrystusa. Ma ono znaczenie, które nie mieści się wyłącznie w wypowiedziach Jezusa i w różnych wydarzeniach przytoczonych przez Synoptyków (Łk 11, 27-28 oraz Łk 8, 19-21; Mt 12, 46-50; Mk 3, 31-35). Tam Jezus nade wszystko przeciwstawiał macierzyństwo, wynikające z samego faktu zrodzenia, temu, czym to „macierzyństwo” (podobnie jak „braterstwo”) ma być w wymiarze królestwa Bożego, w zbawczym zasięgu ojcostwa Boga samego. W tekście Janowym opisu wydarzenia z Kany zarysowuje się to, w, czym to nowe macierzyństwo wedle Ducha, a nie tylko wedle ciała konkretnie się przejawia. Przejawia się więc w trosce Maryi o ludzi, w wychodzeniu im naprzeciw w szerokiej skali ich potrzeb i niedostatków. W Kanie Galilejskiej została ukazana jedna tylko konkretna odmiana ludzkiego niedostatku, pozornie drobna i nie największej wagi („wina już nie mają”). Posiada ona jednak znaczenie symboliczne: owo wychodzenie naprzeciw potrzebom człowieka oznacza równocześnie wprowadzenie ich w zasięg mesjańskiej misji i zbawczej mocy Chrystusa. Jest to więc pośrednictwo: Maryja staje pomiędzy swym Synem a ludźmi w sytuacji ich braków, niedostatków i cierpień. Staje „pomiędzy”, czyli pośredniczy, nie jako obca, lecz ze stanowiska Matki, świadoma, że jako Matka może — lub nawet więcej: „ma prawo” — powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi. Jej pośrednictwo ma więc charakter wstawienniczy: Maryja „wstawia się” za ludźmi. Ale nie tylko to: jako Matka równocześnie chce, aby objawiła się mesjańska moc Jej Syna. Jest to zaś moc zbawcza, skierowana do zaradzenia ludzkiej niedoli, do uwalniania od zła, jakie w różnej postaci i w różnej mierze ciąży nad życiem ludzkim. Tak właśnie mówił o Mesjaszu prorok Izajasz w znanym tekście, na który Jezus powołał się wobec swoich rodaków z Nazaretu: „(…) abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom wolność, a niewidomym przejrzenie (…)” (por. Łk 4, 18).

Inny istotny element tego macierzyńskiego zadania Maryi wyrażają słowa skierowane do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Matka Chrystusa staje się wobec ludzi rzecznikiem woli Syna, ukazując te wymagania, jakie winny być spełnione, aby mogła się objawić zbawcza moc Mesjasza. W Kanie dzięki wstawiennictwu Maryi i posłuszeństwu sług Jezus zapoczątkował „swoją godzinę”. W Kanie Maryja jawi się jako wierząca w Jezusa: Jej wiara sprowadza pierwszy „znak” i przyczynia się do wzbudzenia wiary w uczniach.

22. Możemy więc powiedzieć, że w powyższym zapisie Ewangelii Janowej znajdujemy jakby pierwszy zarys prawdy o macierzyńskiej trosce Maryi. Prawda ta znalazła wyraz również w magisterium ostatniego Soboru. Warto zauważyć, jak macierzyńska rola Maryi została przedstawiona przezeń w odniesieniu do pośrednictwa Chrystusa. Czytamy bowiem: „Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc”, ponieważ „Jezus Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi” (por. 1 Tm 2, 5-6). Ta macierzyńska rola wypływa — dzięki upodobaniu Bożemu — „z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależna i z niego czerpie całą moc swoją”44. Właśnie w takim znaczeniu wydarzenie w Kanie Galilejskiej jest jakby zapowiedzią pośrednictwa Maryi, które skierowane jest do Chrystusa, a zarazem zmierza do objawienia Jego zbawczej mocy.

Z tekstu Janowego widać, że chodzi tu o pośrednictwo macierzyńskie. Jak głosi Sobór: Maryja „stała się nam matką w porządku łaski”. To Maryjne macierzyństwo „w porządku łaski” wyłoniło się z Jej Boskiego macierzyństwa: będąc z postanowienia Opatrzności Bożej Matką-Żywicielką Odkupiciela, „stała się (…) w sposób szczególny przed innymi szlachetną towarzyszką i pokorną służebnicą Pana”, która „współpracowała z dziełem Zbawiciela przez wiarę, nadzieję i miłość żarliwą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz Ludzkich”45. To macierzyństwo Maryi w ekonomii łaski trwa nieustannie (…) aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych46.

23. Jeżeli zapis Ewangelii Janowej o Kanie Galilejskiej mówi o macierzyńskiej trosce Maryi u początku mesjańskiej działalności Chrystusa, to istnieje inny jeszcze zapis tej samej Ewangelii, który owo Maryjne macierzyństwo w zbawczej ekonomii łaski potwierdza w momencie szczytowym, to znaczy wówczas, gdy spełnia się ofiara krzyżowa Chrystusa, Jego paschalna tajemnica. Zapis Janowy jest zwięzły: „obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 25-27).

Niewątpliwie trzeba widzieć w tym wydarzeniu wyraz szczególnej troski Syna o Matkę, którą pozostawiał w tak wielkiej boleści. Jednakże o znaczeniu tej troski Chrystusowy „testament z Krzyża” mówi więcej. Jezus uwydatnia nową więź pomiędzy „Matką” a „Synem”. Ta więź zostaje uroczyście potwierdzona w całej swojej prawdzie i rzeczywistości. Można powiedzieć, że — o ile uprzednio macierzyństwo Maryi względem ludzi było już zarysowane — w tej chwili zostaje ono wyraźnie określone i ustanowione: wyłania się zaś z całej dojrzałości paschalnej Tajemnicy Odkupiciela. Matka Chrystusa, znajdując się w bezpośrednim zasięgu tej tajemnicy, która ogarnia człowieka — każdego i wszystkich — zostaje dana człowiekowi każdemu i wszystkim — jako Matka. Tym człowiekiem u stóp Krzyża jest Jan, „uczeń umiłowany”47. Jednakże nie tylko on jeden. Zgodnie z Tradycją Sobór nie waha się nazywać Maryi Matką Chrystusa i Matką ludzi: jest Ona bowiem „złączona z wszystkimi ludźmi (…) pochodzeniem z rodu Adama, a co więcej, jest «zgoła matką członków (Chrystusowych; …) ponieważ miłością swoją współdziałała, aby wierni rodzili się w Kościele»”48.

Tak więc, to „nowe macierzyństwo Maryi”, zrodzone przez wiarę, jest owocem „nowej” miłości, która ostatecznie dojrzała w Niej u stóp Krzyża, poprzez uczestnictwo w odkupieńczej miłości Syna.

24. Znajdujemy się zarazem w samym centrum urzeczywistniania obietnicy zawartej w protoewangelii: „potomstwo niewiasty zmiażdży głowę węża” (por. Rdz 3, 15). Jezus Chrystus bowiem swą odkupieńczą śmiercią zwycięża zło grzechu i śmierci u samego korzenia. Jest rzeczą znamienną, iż zwracając się do Matki z wysokości Krzyża nazywa Ją „niewiastą” i mówi do Niej: „Niewiasto, oto syn Twój”. Podobnie zresztą odezwał się i w Kanie Galilejskiej (por. J 2, 4). Jakże wątpić, że zwłaszcza teraz — na Golgocie — zwrot ten sięga głębiej w tajemnicę Maryi i dotyka Jej szczególnego „miejsca” w całej ekonomii zbawienia? Uczy Sobór: „Wraz z Nią, wzniosłą Córą Syjonu, po długim oczekiwaniu spełnienia obietnicy, przychodzi pełnia czasu i nastaje nowa ekonomia zbawienia, kiedy to Syn Boży przyjął z Niej naturę ludzką, aby przez tajemnicę ciała swego uwolnić człowieka od grzechu”49.

Słowa wypowiedziane z wysokości Krzyża mówią o tym, że macierzyństwo Matki Chrystusa znajduje swoją „nową” kontynuację w Kościele i przez Kościół, jakby symbolicznie obecny i reprezentowany przez Jana. W ten sposób Ta, która jako „łaski pełna” została wprowadzona w tajemnicę Chrystusa, by być Jego Matką, czyli Świętą Bożą Rodzicielką, przez Kościół pozostaje w tej tajemnicy jako owa „niewiasta”, na którą wskazuje Księga Rodzaju (3, 15) u początku, Apokalipsa zaś u kresu dziejów zbawienia (12, 1). Zgodnie z odwiecznym planem Opatrzności, macierzyństwo Boże Maryi ma udzielić się Kościołowi, jak na to wskazują wypowiedzi Tradycji, dla których macierzyństwo Maryi w odniesieniu do Kościoła jest odbiciem i przedłużeniem Jej macierzyństwa w odniesieniu do Syna Bożego50.

Już sam moment narodzin Kościoła, jego pełne objawienie się wobec świata pozwala — według Soboru — dostrzec to trwanie macierzyństwa Maryi: „A kiedy podobało się Bogu uroczyście objawić tajemnice zbawienia ludzkiego nie wcześniej, aż ześle obiecanego przez Chrystusa Ducha, widzimy Apostołów przed dniem Zielonych Świąt «trwających jednomyślnie na modlitwie wraz z niewiastami i z Maryją Matką Jezusa i z braćmi Jego» (Dz 1, 14), także Maryję błagającą w modlitwach o dar Ducha, który podczas zwiastowania już Ją był zacienił”51.

Tak więc w ekonomii łaski, sprawowanej pod działaniem Ducha Świętego, zachodzi szczególna odpowiedniość pomiędzy momentem Wcielenia Słowa a momentem narodzin Kościoła. Osobą, która łączy te dwa momenty, jest Maryja: Maryja w Nazarecie — i — Maryja w Wieczerniku Zielonych Świąt. W obu wypadkach Jej obecność w sposób dyskretny, a równocześnie wymowny — ukazuje drogę „narodzin z Ducha”. W ten sposób Maryja, obecna w tajemnicy Chrystusa jako Matka, staje się — z woli Syna i za sprawą Ducha Świętego — obecna w tajemnicy Kościoła. Jest to nadal obecność macierzyńska, jak potwierdzają słowa wypowiedziane na Krzyżu: „Niewiasto, oto syn Twój”; „Oto Matka twoja”.

Część II
Bogarodzica pośrodku pielgrzymującego Kościoła

1. Kościół, lud Boży — zakorzeniony wśród wszystkich narodów ziemi

25. „Kościół «wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce»52, zwiastując krzyż i śmierć Pana, aż przybędzie (por. 1 Kor 11, 26)”53. „Jak Izrael wedle ciała, wędrujący przez pustynię, nazwany już jest Kościołem Bożym (por. 2 Ezd 13, 1; Lb 20, 4; Pwt 23, 1 nn.), tak nowy Izrael (…) nazywa się Kościołem Chrystusowym (por. Mt 16, 18), jako że Chrystus nabył go za cenę krwi swojej (por. Dz 20, 28), Duchem swoim go napełnił i w stosowne środki widzialnego i społecznego zjednoczenia wyposażył. Bóg powołał zgromadzenie tych, co z wiarą spoglądają na Jezusa, sprawcę zbawienia i źródło pokoju oraz jedności i ustanowił Kościołem, aby ten Kościół był dla wszystkich razem i dla każdego z osobna widzialnym sakramentem owej zbawczej jedności”54.

Sobór Watykański II mówi o Kościele pielgrzymującym, czyniąc analogię z Izraelem Starego Przymierza wędrującym przez pustynię. Ma więc owo pielgrzymowanie charakter także zewnętrzny: widzialny w czasie i przestrzeni, w której historycznie się dokonuje. Kościół bowiem ma „rozprzestrzenić się na wszystkie kraje” i dlatego „wchodzi w dzieje ludzkie, wykraczając równocześnie poza czasy i granice ludów”55. Jednakże istotny charakter pielgrzymowania Kościoła jest wewnętrzny. Jest to pielgrzymowanie przez wiarę „mocą Pana zmartwychwstałego”56, pielgrzymowanie w Duchu Świętym — danym Kościołowi jako niewidzialny Pocieszyciel (Parakletos) (por. J 14, 26; 15, 26; 16, 7). Tak więc, „idąc naprzód poprzez doświadczenia i uciski, krzepi się Kościół mocą obiecanej mu przez Pana łaski Bożej, aby (…) pod działaniem Ducha Świętego nieustannie odnawiał samego siebie, dopóki przez Krzyż nie dotrze do światłości, która nie zna zmierzchu”57.

Właśnie na tej drodze-pielgrzymce Kościoła poprzez przestrzeń i czas, a bardziej jeszcze poprzez dzieje ludzkich dusz, Maryja jest obecna jako Ta „błogosławiona, która uwierzyła”, jako Ta, która „szła naprzód w pielgrzymce wiary”, uczestnicząc jak żadne inne stworzenie w tajemnicy Chrystusa. Uczy dalej Sobór: „Maryja, wkroczywszy głęboko w dzieje zbawienia, łączy w sobie i odzwierciedla najważniejsze treści wiary”58. Jest Ona — pośród wszystkich wierzących — jakby „zwierciadłem”, w którym odbijają się w sposób najgłębszy i najprostszy „wielkie dzieła Boże” (Dz 2, 11).

26. Kościół, zbudowany przez Chrystusa na Apostołach, stał się w pełni świadomy tych „wielkich Bożych dzieł” w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy wszyscy zgromadzeni w Wieczerniku „zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2, 4). Od tej chwili też rozpoczyna się owa wędrówka wiary: pielgrzymowanie Kościoła poprzez dzieje ludzi i ludów. Wiadomo, że u początku tej wędrówki Maryja jest obecna. Wraz z Apostołami w Wieczerniku błaga „w modlitwach o dar Ducha”59.

Jej droga wiary jest poniekąd dłuższa. Wcześniej zstąpił na Nią Duch Święty. Stała się Jego doskonałą Oblubienicą przy zwiastowaniu, przyjmując słowo Boga żywego i „okazując «pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego» i dobrowolnie uznając objawienie przez Niego dane”, co więcej, powierzając się w całej pełni Bogu przez „posłuszeństwo wiary”60, które kazało Jej odpowiedzieć aniołowi: „Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!”. Droga wiary Maryi, modlącej się w Wieczerniku, jest „dłuższa” niż droga innych tam zgromadzonych. Maryja ich na tej drodze „wyprzedza”, poniekąd im „przoduje”61; moment Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie został przygotowany nie tylko przez Krzyż, ale także przez moment zwiastowania w Nazarecie. „Itinerarium” Maryi spotyka się w Wieczerniku z drogą wiary Kościoła. W jaki sposób?

Spośród tych, którzy trwali na modlitwie w Wieczerniku, przygotowując się do wyruszenia „na cały świat”, gdy otrzymają Ducha Świętego, Jezus powoływał niektórych stopniowo od chwili rozpoczęcia swego posłannictwa w Izraelu. Jedenastu z nich uczynił Apostołami i przekazał im posłannictwo, jakie sam otrzymał od Ojca. „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21) — powiedział Apostołom po zmartwychwstaniu. Czterdzieści zaś dni później, odchodząc od Ojca powiedział im jeszcze: „gdy Duch Święty zstąpi na was (…) będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8). Od momentu wyjścia z Wieczernika jerozolimskiego to posłannictwo zaczyna się wypełniać. Kościół rodzi się i rośnie poprzez świadectwo, jakie Piotr i Apostołowie dają Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu (por. Dz 2, 31-34; 3, 15-18; 4, 10-12; 5, 30-32).

Maryja nie otrzymała wprost tego apostolskiego posłannictwa Nie znajdowała się wśród tych, których Jezus posłał „na cały świat, aby nauczali wszystkie narody” (por. Mt 28, 19), przekazując im to posłannictwo. Natomiast w Wieczerniku, gdzie Apostołowie przygotowywali się do podjęcia swego posłannictwa wraz z przyjściem Ducha Prawdy — Maryja była z nimi. Była, „trwała na modlitwie” jako „Matka Jezusa” (Dz 1, 13-14), czyli Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. To pierwsze zgromadzenie tych, którzy w świetle wiary zobaczyli „Jezusa, sprawcę zbawienia”62, było świadome, że był On Synem Maryi, a Ona Jego Matką. A jako taka, była od chwili poczęcia i narodzenia szczególnym świadkiem tajemnicy Jezusa: tej tajemnicy, która na ich oczach wyraziła się i potwierdziła Krzyżem i zmartwychwstaniem. Kościół więc od pierwszej chwili „patrzył” na Maryję poprzez Jezusa, tak jak „patrzył” na Jezusa przez Maryję. Była Ona dla ówczesnego Kościoła i pozostaje zawsze szczególnym świadkiem lat dziecięcych Jezusa, Jego życia ukrytego w Nazarecie, gdy „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała w swoim sercu” (Łk 2, 19; por. Łk 2, 51).

Dla ówczesnego Kościoła i dla Kościoła wszystkich czasów Maryja była i pozostaje nade wszystko Tą „błogosławioną, która uwierzyła”: uwierzyła pierwsza. Od chwili zwiastowania i poczęcia, od chwili narodzenia w stajni betlejemskiej, szła krok w krok z Jezusem w swojej macierzyńskiej pielgrzymce wiary. Szła poprzez lata Jego życia ukrytego w Nazarecie, szła w okresie zewnętrznego oddalenia, gdy rozpoczął „czynić i nauczać” (por. Dz 1, 1) pośród Izraela — szła nade wszystko poprzez straszliwe doświadczenie Golgoty. Teraz, gdy Maryja znajduje się z Apostołami w jerozolimskim Wieczerniku, u progu narodzin Kościoła, wiara Jej, zrodzona ze słowa zwiastowania, znajduje potwierdzenie. Anioł mówił wtedy do Niej: „poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki (…) będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Niedawne wydarzenia Kalwarii otoczyły tę obietnicę ciemnością, a jednak nawet pod Krzyżem „nie ustawała wiara” Maryi. Pozostała wciąż Tą, która podobnie jak Abraham „wbrew nadziei uwierzyła nadziei” (por. Rz 4, 18). I oto po zmartwychwstaniu nadzieja odsłoniła właściwe swe oblicze, a obietnica zaczęła się przyoblekać w rzeczywistość. Przecież Jezus, przed odejściem do Ojca, powiedział Apostołom: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (…) oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 19. 20). Tak mówił Ten, który przez zmartwychwstanie objawił się jako Zwycięzca śmierci, jako Ten, którego panowaniu „nie będzie końca”, według zapowiedzi anioła.

27. U progu narodzin Kościoła, u początku tej długiej pielgrzymki przez wiarę, która rozpoczęła się wraz z Pięćdziesiątnicą w Jerozolimie, Maryja była z tymi wszystkimi, którzy stanowili zalążek „nowego Izraela”. Była obecna jako wyjątkowy świadek tajemnicy Chrystusa. Kościół trwa na modlitwie razem z Nią, a równocześnie „patrzy na Nią w świetle Słowa, które stało się człowiekiem”. I tak było zawsze. Kiedy bowiem Kościół coraz „głębiej wnika w najwyższą tajemnicę Wcielenia”, rozmyśla także o Matce Chrystusa z głęboką czcią i pobożnością63. Maryja w sposób nierozdzielny należy do tajemnicy Chrystusa — i należy też do tajemnicy Kościoła od początku, od dnia jego narodzin. U podwalin tego, czym Kościół jest od początku — tego, czym wciąż ma się stawać z pokolenia na pokolenie pośród wszystkich narodów ziemi — znajduje się Ta, „która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (por. Łk 1, 45). Ta właśnie wiara Maryi, która oznacza zaczątek Nowego i Wiecznego Przymierza Boga z ludzkością w Jezusie Chrystusie — ta heroiczna wiara Maryi „wyprzedza” apostolskie świadectwo Kościoła i trwa stale w jego sercu, utajona jako szczególne dziedzictwo objawienia się Boga. Wszyscy, którzy z pokolenia na pokolenie, przyjmując apostolskie świadectwo Kościoła, mają udział w tajemniczym dziedzictwie, uczestniczą poniekąd w wierze Maryi.

Słowa Elżbiety: „Błogosławiona, któraś uwierzyła” idą więc za Maryją w dalszym ciągu, również w czasie Pięćdziesiątnicy; idą za Nią z pokolenia na pokolenie, wszędzie tam, gdzie rozprzestrzenia się przez świadectwo apostolskie i posługę Kościoła poznanie zbawczej tajemnicy Chrystusa. W ten sposób wypełniają się prorocze słowa Magnificat: „błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody, albowiem uczynił mi wielkie rzeczy Ten, który możny jest i Święte imię Jego” (por. Łk 1, 48-49). W ślad za poznaniem tajemnicy Chrystusa idzie błogosławieństwo Jego Matki jako szczególna cześć dla Theotókos. Jednakże w tej czci zawiera się zawsze błogosławieństwo Jej wiary. Dziewica z Nazaretu bowiem nade wszystko przez tę wiarę stała się błogosławioną, wedle słów Elżbiety. Ci więc, którzy z pokolenia na pokolenie, w różnych narodach i ludach ziemi, przyjmują z wiarą tajemnicę Chrystusa, Słowa Wcielonego i Odkupiciela świata, nie tylko garną się z czcią i ufnością do Maryi jako Jego Matki, ale zarazem szukają w Jej wierze oparcia dla swojej wiary. I to właśnie żywe uczestnictwo w wierze Maryi stanowi o Jej szczególnej obecności w ziemskim pielgrzymowaniu Kościoła jako nowego Ludu Bożego na całej ziemi.

28. Jak mówi Sobór, „Maryja (…), wkroczywszy głęboko w dzieje zbawienia (…), gdy jest sławiona i czczona, przywołuje wiernych do swego Syna i do Jego ofiary oraz do miłości Ojca”64. W ten sposób wiara Maryi — u podstaw apostolskiego świadectwa Kościoła — staje się wciąż poniekąd wiarą pielgrzymującego Ludu Bożego: osób i wspólnot, środowisk i zgromadzeń, i różnych wreszcie grup istniejących w Kościele. Udziela się równocześnie drogą poznania i drogą serca. Zdobywa się ją lub odzyskuje nieustannie poprzez modlitwę. „Stąd też i w swojej apostolskiej działalności Kościół słusznie ogląda się na Tę, co zrodziła Chrystusa, który po to począł się z Ducha Świętego i narodził z Dziewicy, aby przez Kościół także w sercach wiernych rodził się i wzrastał”65.

Dzisiaj, kiedy w tym pielgrzymowaniu przez wiarę przybliżamy się do końca drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa, Kościół — poprzez magisterium Soboru Watykańskiego II — pragnie zwrócić uwagę na to, jak widzi siebie samego jako „jeden Lud Boży zakorzeniony wśród wszystkich narodów ziemi” i na prawdę, według której wszyscy wierni, chociaż „rozproszeni po świecie, mają ze sobą łączność w Duchu Świętym”66. Można powiedzieć, że stale urzeczywistnia się w tej jedności tajemnica Pięćdziesiątnicy. Równocześnie też Apostołowie i uczniowie Pana pośród wszystkich narodów ziemi „trwają na modlitwie razem z Maryją, Matką Jezusa” (por. Dz 1, 14). Stanowiąc z pokolenia na pokolenie „znak królestwa”, które nie jest z tego świata, równocześnie mają oni świadomość, iż wpośród tego świata „winni zbierać wespół z tym Królem, któremu narody zostały dane w dziedzictwo (por. Ps 2, 8)”67. Jemu bowiem Ojciec dał „tron Dawida, ojca Jego”. On też: „króluje w domu Jakubowym, a królestwu Jego nie będzie końca”.

W tym oczekiwaniu przez tę samą wiarę, która uczyniła Ją błogosławioną, zwłaszcza od chwili zwiastowania, Maryja pozostaje wciąż obecna w dziele Kościoła, który wprowadza w świat królestwo Jej Syna68. Ta obecność Maryi znajduje zarówno w naszych czasach, jak w całych dziejach Kościoła, wielorakie środki wyrazu. Posiada ona też wieloraki zasięg działania: poprzez osobistą wiarę i pobożność wiernych, poprzez tradycje rodzin chrześcijańskich, czyli „kościołów domowych”, wspólnot parafialnych czy misyjnych, instytutów zakonnych, diecezji, poprzez przyciągającą i promieniującą moc wielkich sanktuariów, w których nie tylko jednostki czy środowiska miejscowe, ale niekiedy całe narody i kontynenty szukają spotkania z Matką Pana, z Tą, która jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła, jest pierwszą wśród wierzących — i dlatego stała się Matką Emmanuela. Taka jest wymowa Ziemi Świętej, duchowej ojczyzny wszystkich chrześcijan jako ziemi rodzinnej Zbawiciela świata i Jego Matki. Taka też jest wymowa tylu świątyń, które wiara chrześcijańska zbudowała poprzez wieki w Rzymie i na całym świecie; i takich miejsc, jak Gwadelupa, Lourdes czy Fatima i innych w różnych krajach, wśród których jakże nie wspomnieć Jasnej Góry na mojej ziemi ojczystej? Można by mówić o swoistej „geografii” wiary i pobożności maryjnej, która obejmuje wszystkie miejsca szczególnego pielgrzymowania Ludu Bożego, który szuka spotkania z Bogarodzicą, aby w zasięgu matczynej obecności Tej, „która uwierzyła” znaleźć umocnienie swojej własnej wiary. Istotnie, w wierze Maryi, już przy zwiastowaniu, a ostatecznie u stóp Krzyża na Golgocie, otwarła się na nowo po stronie człowieka owa wewnętrzna przestrzeń, w której Przedwieczny Ojciec może „napełniać nas wszelkim błogosławieństwem duchowym”: przestrzeń „Nowego i Wiecznego Przymierza”69. Przestrzeń ta trwa nadal w Kościele, który jest w Chrystusie „sakramentem (…) wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”70.

W tej też wierze, którą Maryja wyznała przy zwiastowaniu jako „służebnica Pańska”, i w której stale „przoduje” pielgrzymującemu Ludowi Bożemu na całej ziemi, Kościół „ustawicznie dąży do zespolenia z powrotem całej ludzkości (…) z Chrystusem — Głową w jedności Ducha Jego”71.

2. Pielgrzymowanie Kościoła a jedność wszystkich chrześcijan

29. „We wszystkich uczniach Chrystusowych Duch wzbudza tęsknotę i działanie, aby wszyscy w sposób ustanowiony przez Chrystusa, w jednej owczarni i pod jednym Pasterzem zjednoczyli się w pokoju”72. Pielgrzymowanie Kościoła, w naszej zwłaszcza epoce, naznaczone jest znamieniem ekumenizmu: chrześcijanie szukają dróg do odbudowania tej jedności, o jaką Chrystus modlił się dla swych uczniów i wyznawców w przeddzień męki — modlił się do Ojca: „proszę (…) aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 21). Jedność uczniów Chrystusa jest więc wielkim znakiem danym dla ożywienia wiary w świecie, podczas gdy ich podział stanowi zgorszenie73.

Ten ekumeniczny ruch w oparciu o wyraźniejszą i powszechną świadomość naglącej potrzeby zjednoczenia wszystkich chrześcijan, znalazł ze strony Kościoła katolickiego swój przełomowy wyraz w dziele Soboru Watykańskiego II: trzeba, aby pogłębili oni w sobie samych i w każdej wspólnocie owo „posłuszeństwo wiary”, którego Maryja jest pierwszym i najbardziej świetlanym wzorem. Ponieważ zaś Ona „przyświeca Ludowi Bożemu w jego pielgrzymowaniu jako znak pewnej nadziei i pociechy” — dlatego „Soborowi (…) wielką radość i pociechę sprawia to, że także wśród braci odłączonych nie brak takich, co Matce Pana i Zbawiciela okazują cześć należną, szczególnie wśród chrześcijan wschodnich”74.

30. Chrześcijanie wiedzą, że jedność między nimi zostanie przywrócona tylko wówczas, gdy będzie oparta na jedności wiary. Muszą oni rozwiązać niemałe różnice doktrynalne dotyczące tajemnicy i posłannictwa Kościoła, a niekiedy roli Maryi w dziele zbawienia75. Dialogi podejmowane przez Kościół katolicki z innymi Kościołami i Wspólnotami kościelnymi Zachodu76 skupiają się coraz bardziej wokół tych dwóch nierozłącznych aspektów tej samej tajemnicy zbawienia. Jeśli tajemnica Słowa Wcielonego pozwala nam dostrzec tajemnicę Boskiego macierzyństwa, a z kolei kontemplacja Matki Bożej wprowadza w głębsze zrozumienie tajemnicy Wcielenia, to trzeba to samo powiedzieć o tajemnicy Kościoła i o roli Maryi w dziele zbawienia Zgłębiając jedno i drugie, wyjaśniając jedno przy pomocy drugiego, chrześcijanie pragnący — zgodnie z zaleceniem swojej Matki — czynić to, co im powie Jezus (por. J 2, 5), zdołają wspólnie postąpić w owej „pielgrzymce wiary”, której Maryja jest również wzorem i która winna doprowadzić chrześcijan do jedności, jakiej pragnął ich jedyny Pan i tak pożądanej przez tych, którzy uważnie słuchają tego, co dzisiaj „Duch mówi do Kościołów” (Ap 2, 7. 11. 17).

Jest tedy bardzo pożądane, aby Kościoły te i Wspólnoty kościelne spotkały się z Kościołem katolickim w zasadniczych punktach wiary chrześcijańskiej, także w tym, co odnosi się do Dziewicy Maryi. Uznają Ją one bowiem za Matkę Pana i przyjmują, że należy to do naszej wiary w Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. Patrzą na Tę, która u stóp Krzyża przyjmuje za syna umiłowanego ucznia i on ze swej strony przyjmuje Ją za matkę.

Dlaczego więc nie mielibyśmy wszyscy razem patrzeć na Nią jako na naszą wspólną Matkę, która modli się o jedność rodziny Bożej i która wszystkim „przoduje” na czele długiego orszaku świadków, wiary w jedynego Pana, Syna Bożego, poczętego w Jej dziewiczym łonie za sprawą Ducha Świętego?

31. Pragnę ponadto podkreślić, jak bardzo Kościół katolicki, Kościół prawosławny i starożytne Kościoły Wschodnie czują się głęboko złączone przez miłość i cześć dla Theotókos. Nie tylko „podstawowe dogmaty chrześcijańskiej wiary o Trójcy Świętej i Słowie Bożym, które przyjęło ciało z Maryi Dziewicy, określono na Soborach powszechnych, które odbyły się na Wschodzie”77, ale również pod względem kultu liturgicznego „chrześcijanie wschodni wysławiają przepięknymi hymnami Maryję zawsze Dziewicę (…) Najświętszą Boga Rodzicielkę”78.

Bracia z tych Kościołów przechodzili złożone koleje losu, ale ich dzieje zawsze były przeniknięte żywym pragnieniem działania w duchu chrześcijańskim i apostolskiego promieniowania, chociaż często znaczonego krwawymi nawet prześladowaniami. Są to dzieje wierności wobec Pana, prawdziwa „pielgrzymka wiary” poprzez miejsca i czasy, gdy chrześcijanie wschodni z bezgraniczną ufnością zwracali oczy ku Matce Bożej, oddawali Jej cześć i wzywali Ją w nieustannej modlitwie W trudnych chwilach swego ciężkiego życia chrześcijańskiego „uciekali się pod Jej obronę”79, świadomi, że znajdą w Niej potężną pomoc. Kościoły, które wyznają naukę Soboru Efeskiego, ogłaszają Dziewicę „prawdziwą Matką Boga”, ponieważ „Pan nasz, Jezus Chrystus (…) przed wiekami z Ojca zrodzony jako Bóg, w ostatnich (…) czasach dla nas i dla naszego zbawienia narodził się jako człowiek z Maryi Dziewicy, Bożej Rodzicielki”80. Ojcowie greccy i tradycja bizantyjska, kontemplując Dziewicę w świetle Słowa, które stało się ciałem, próbowali przeniknąć głęboką więź łączącą Maryję jako Matkę Bożą z Chrystusem i Kościołem: Dziewica jest stałą obecnością w całym zasięgu zbawczej tajemnicy.

Tradycje koptyjska i etiopska zostały wprowadzone w taką kontemplację tajemnicy Maryi przez św. Cyryla Aleksandryjskiego i z kolei czciły Ją rozkwitłą bujnie poezją81. Geniusz poetycki św. Efrema Syryjczyka, zwanego „cytrą Ducha Świętego”, opiewał niestrudzenie Maryję, wyciskając żywe do dziś piętno na całej tradycji Kościoła syryjskiego82.

W swym hymnie pochwalnym ku czci Theotókos, św. Grzegorz z Narek, jedna z najsławniejszych postaci Armenii, w uniesieniu poetyckim zgłębia różne aspekty tajemnicy Wcielenia, a każdy z nich pomaga mu opiewać i wysławiać niezwykłą godność i wspaniałą piękność Maryi Dziewicy, Matki Słowa Wcielonego83.

Nie dziwi nas zatem, że Maryja zajmuje uprzywilejowane miejsce w kulcie starożytnych Kościołów wschodnich, wyrażającym się niezrównaną obfitością świąt i hymnów.

32. W bizantyjskiej Liturgii we wszystkich godzinach modlitwy brewiarzowej chwała Matki jest złączona z chwałą Syna i z tą chwałą, która przez Syna wznosi się ku Ojcu w Duchu Świętym. W anaforze, czyli modlitwie eucharystycznej św. Jana Chryzostoma, wspólnota zjednoczona, zaraz po epiklezie tak opiewa Matkę Bożą: „Prawdziwie godne to i sprawiedliwe wysławiać Ciebie, Bogarodzico, zawsze chwalebną i nieskalaną i Matkę naszego Boga. Czcigodniejszą od Cherubinów i nieporównanie sławniejszą od Serafinów, któraś w dziewictwie Boga-Słowo zrodziła, Ciebie, prawdziwie Bogarodzicę, uwielbiamy”.

Pochwały wznoszące się ku Maryi w każdym sprawowaniu liturgii eucharystycznej kształtowały wiarę, pobożność i modlitwę wiernych W ciągu wieków przeniknęły całą ich postawę duchową, ożywiając głębokie nabożeństwo dla „Najświętszej Matki Boga”.

33. W tym roku przypada 1200-lecie II Soboru powszechnego w Nicei (787 r.), który w zakończeniu znanego sporu co do kultu obrazów świętych orzekł, że według nauczania Ojców i powszechnej Tradycji Kościoła, wierni mogą czcić razem z Krzyżem także wizerunki Matki Bożej, Aniołów i Świętych w kościołach, w domach i przy drogach84. Ten zwyczaj zachował się na całym Wschodzie, a także na Zachodzie: wizerunki Maryi Dziewicy mają zaszczytne miejsce w świątyniach i domach. Maryja bywa na nich przedstawiana jako tron Boży, niosący Pana i podający Go ludziom (Theotókos) lub jako droga, która wiedzie do Chrystusa i ukazuje Go (Odigitria), lub jako modląca się Orędowniczka i znak obecności Bożej na drodze wiernych aż do dnia Pańskiego (Deisis), lub jako Opiekunka okrywająca Judy swym płaszczem (Pokrov) czy to jako miłosierna i najczulsza Dziewica (Eleousa). Zwykle bywa przedstawiana wraz z Synem, Dzieciątkiem Jezus w ramionach: właśnie to odniesienie do Syna wsławia Matkę. Czasem obejmuje Go z czułością (Glykofilousa), kiedy indziej hieratyczna zdaje się być pogrążona w kontemplacji Tego, który jest Panem dziejów (por. Ap 5, 9-14)85.

Wypada również przypomnieć ikonę Matki Bożej Włodzimierskiej, która stale towarzyszyła pielgrzymowaniu wiary ludu dawnej Rusi. Zbliża się pierwsze Milenium nawrócenia na chrześcijaństwo tych szlachetnych ziem: ziem ludzi prostych, myślicieli i świętych. Obrazy są i teraz jeszcze czczone na terenie Ukrainy, Białorusi i Rosji pod różnymi tytułami: świadczą one o wierze i duchu modlitwy tego Judu, który pomny jest obecności i opieki Matki Bożej. Najświętsza Panna jaśnieje na tych obrazach jako zwierciadło Bożego piękna, mieszkanie odwiecznej Mądrości, osoba modląca się, wzór kontemplacji, ikona chwały: Ta, która od zarania swego życia ziemskiego, mając wiedzę duchową niedostępną dla ludzkiego umysłu, przez wiarę osiągnęła najwyższy stopień poznania. Wspominam również wizerunek Dziewicy z Wieczernika, modlącej się z Apostołami w oczekiwaniu na Ducha Świętego: czy nie mógłby on stać się znakiem nadziei dla wszystkich, którzy w braterskim dialogu pragną pogłębić swoje posłuszeństwo wiary?

34. Tak wielkie bogactwo chwały, zebrane z różnych form wielkiej tradycji Kościoła, mogłoby nam pomóc do tego, aby Kościół zaczął na nowo oddychać w pełni „obydwoma płucami”: chodzi o Wschód i Zachód. Jak już niejednokrotnie podkreśliłem, jest to dzisiaj bardziej konieczne niż kiedykolwiek. Stałoby się to wielką pomocą w rozwoju dialogu prowadzonego pomiędzy Kościołem katolickim i innymi Kościołami oraz Wspólnotami kościelnymi Zachodu86. Pielgrzymujący Kościół mógłby także dzięki temu śpiewać i przeżywać w sposób doskonalszy Magnificat.

3. „Magnificat” Pielgrzymującego Kościoła

35. Na współczesnym etapie swej wędrówki Kościół stara się odnaleźć utraconą w ciągu dziejów jedność wyznawców Chrystusa, aby okazać posłuszeństwo swemu Panu, który o tę jedność modlił się w przeddzień swojej męki. „Kościół «wśród prześladowań świata i pociech Bożych zdąża naprzód w pielgrzymce», zwiastując krzyż i śmierć Pana, aż przybędzie”87. „Idąc zaś naprzód poprzez doświadczenia i uciski krzepi się Kościół mocą obiecanej mu przez Pana łaski Bożej, aby w słabości cielesnej nie odstąpił od doskonałej wierności, lecz pozostał godną oblubienicą swego Pana i pod działaniem Ducha Świętego nieustannie odnawiał samego siebie, póki przez krzyż nie dotrze do światłości, która nie zna zmierzchu”88.

Bogarodzica Dziewica jest stale obecna w, tym pielgrzymowaniu wiary Ludu Bożego do światła. Świadczy o tym w sposób szczególny hymn Magnificat, który — przejęty z głębi wiary Maryi przy nawiedzeniu — nie przestaje rozbrzmiewać w sercu Kościoła przez wieki. Świadczy o tym codzienne odmawianie go w czasie liturgii Nieszporów i w tylu innych okolicznościach pobożności osobistej lub wspólnotowej.

„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest Jego imię —
a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
[zachowuje] dla tych, co się Go boją.
On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.
Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.
Ujął się za sługą swoim, Izraelem,
pomny na miłosierdzie swoje —
jak przyobiecał naszym ojcom —
na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki”. (Łk 1, 46-55)

36. Kiedy Elżbieta pozdrowiła przybywającą do niej młodą krewną z Nazaretu, wówczas Maryja odpowiedziała słowami Magnificat. Elżbieta w swym pozdrowieniu dwukrotnie nazwała Maryję błogosławioną: naprzód ze względu na „owoc Jej łona”, następnie zaś — ze względu na Jej wiarę (por. Łk 1, 42. 45). Oba te błogosławieństwa nawiązywały bezpośrednio do momentu zwiastowania. I oto teraz, przy nawiedzeniu, gdy pozdrowienie Elżbiety daje świadectwo tamtego przełomowego momentu, wiara Maryi odsłania się na nowo — i na nowo się wyraża. To, co — w momencie zwiastowania — pozostawało ukryte w głębi „posłuszeństwa wiary”, to teraz niejako wybucha jasnym, ożywczym płomieniem ducha. Słowa, którymi Maryja przemawia na progu domu Elżbiety, stanowią natchnione wyznanie tej wiary, w której odpowiedź na słowo objawienia wyraża się duchowym i poetyckim uniesieniem całej Jej ludzkiej istoty ku Bogu. Poprzez wzniosłość, a zarazem wielką prostotę słów płynących ze świętych tekstów ludu Izraela89, przebija osobiste doświadczenie Maryi, ekstaza Jej serca. Jaśnieje w nich promień tajemnicy Boga, chwała niewypowiedzianej Jego świętości, odwieczna miłość, która w dzieje człowieka wkracza jako nieodwracalny dar.

Maryja jest pierwszą, której udziałem staje się to nowe objawienie Boga, a w Nim nowe „samodarowanie się” Boga. I dlatego mówi: „Wielkie rzeczy uczynił mi (…). Święte jest Jego imię” — a słowa Jej wyrażają radość ducha, trudną poniekąd do wypowiedzenia: „rozradował się duch mój w Bogu, Zbawcy moim”, ponieważ — „najgłębsza prawda o Bogu i o zbawieniu człowieka jaśnieje w osobie Chrystusa, który jest zarazem pośrednikiem i pełnią całego objawienia”90. Maryja w uniesieniu wyznaje, że znalazła się jakby w samym sercu tej pełni Chrystusa. Jest świadoma, że w Niej wypełnia się obietnica, dana ojcom, a przede wszystkim „Abrahamowi (…) i jego potomstwu na wieki”: a więc w Niej jako Matce Chrystusa skupia się cała zbawcza ekonomia, w której objawiał się „z pokolenia na pokolenie” Ten, który jako Bóg Przymierza „zachowuje swoje miłosierdzie”.

37. Kościół, który od początku swoje ziemskie pielgrzymowanie upodabnia do pielgrzymowania Bogarodzicy, stale powtarza za Nią słowa Magnificat. Z głębi wiary Dziewicy przy zwiastowaniu, przy nawiedzeniu, czerpie prawdę o Bogu Przymierza: o tym Bogu, który jest wszechmocny, a czyni „wielkie rzeczy” człowiekowi. „Święte jest Jego imię”. Słowa Magnificat wyrażają zwycięstwo u samego korzenia nad grzechem, który legł u początku ziemskich dziejów człowieka: mężczyzny i kobiety, był to zaś grzech niewiary, niedowierzania Bogu. Wbrew „podejrzeniu”, jakie wówczas ze strony „ojca kłamstwa” wtargnęło do serca Ewy, pierwszej niewiasty — Maryja, którą tradycja zwykła nazywać „nową Ewą”91 i prawdziwą „Matką żyjących”92, głosi z mocą niezmąconą prawdę o Bogu: o Bogu świętym i wszechmocnym, który — od początku — jest źródłem wszelkiego obdarowania. Jest Tym, który „uczynił wielkie rzeczy”. Stwarzając, obdarowuje On istnieniem wszystko, co istnieje. Stwarzając człowieka, obdarowuje go szczególną wśród stworzeń godnością Bożego obrazu i podobieństwa. Nie zatrzymując się zaś, pomimo grzechu człowieka, w swej zbawczej woli obdarowywania, daje siebie: w Synu: „tak (…) umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). Maryja jest pierwszym świadkiem tej zdumiewającej prawdy, która w pełni rozwinie się poprzez „czyny i słowa” (por. Dz 1, 1) Jej Syna, ostatecznie zaś przez Jego Krzyż i zmartwychwstanie.

Kościół, który pośród „doświadczeń i ucisków” nie przestaje powtarzać za Maryją słów Magnificat, „krzepi się” mocą tej prawdy o Bogu, która wówczas została wypowiedziana z tak niezwykłą prostotą, a równocześnie tą prawdą o Bogu pragnie rozjaśniać trudne i nieraz zawiłe drogi ziemskiego bytowania ludzi. Pielgrzymowanie Kościoła, które zbliża się do kresu drugiego tysiąclecia, wymaga ożywienia w realizowaniu jego posłannictwa. Kościół idzie za Tym, który powiedział o sobie: „posłał Mnie Bóg głosić dobrą nowinę ubogim” (por. Łk 4, 18) — i stara się z pokolenia na pokolenie wypełniać to samo posłannictwo.

Ta „opcja na rzecz ubogich” ze strony Kościoła wpisana jest w Maryjne Magnificat w sposób zadziwiający. Bóg Przymierza, którego w uniesieniu serca wyznaje Dziewica z Nazaretu, jest równocześnie Tym, który „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych (…), głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia (…), rozprasza pyszniących się (…), a swe miłosierdzie zachowuje dla tych, co się Go boją”. Maryja jest głęboko przeniknięta duchem „ubogich Jahwe”, którzy w modlitwie Psalmów oczekiwali swego zbawienia od Boga, pokładając w Nim całą ufność (por. Ps 25 [24]; 31 [30]; 35 [34]; 55 [54]). Ona zaprawdę głosi przyjście tajemnicy zbawienia, przyjście „Mesjasza ubogich” (por. Iz 11, 4; 61, 1). Czerpiąc z serca Maryi, z głębi Jej wiary, która się wyraziła w słowach Magnificat, Kościół coraz bardziej odnawia w sobie świadomość, że prawdy o Bogu zbawiającym, o Bogu, który jest źródłem wszelkiego obdarowania, nie można oddzielać od tej szczególnej opcji na rzecz ubogich i pokornych, która — wyśpiewana w Magnificat — wyraziła się następnie w słowach i czynach Jezusowych.

Kościół więc jest świadom — a w naszej epoce świadomość ta szczególnie się wzmaga — że nie tylko nie może rozłączyć tych dwóch elementów orędzia, zawartego już w Magnificat, ale także musi bardzo pieczołowicie strzec tego znaczenia, jakie „ubodzy” oraz „opcja na rzecz ubogich” posiadają w słowie Boga żywego. Sprawa ta łączy się organicznie z chrześcijańskim znaczeniem wolności i wyzwolenia. „Maryja, całkowicie poddana Bogu i zupełnie zwrócona ku Niemu, u boku swego Syna, jest najdoskonalszą ikoną wolności i wyzwolenia ludzkości i wszechświata. To ku Niej Kościół, którego jest Matką i wzorem, winien zwracać swój wzrok, by zrozumieć w pełni sens swej misji”93.

Część III
Pośrednictwo macierzyńskie

1. Maryja — Służebnica Pańska

38. Kościół jest świadom i naucza wraz ze św. Pawłem, że jednego mamy pośrednika: „Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tm 2, 5-6). „Macierzyńska zaś rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc”94: jest to pośrednictwo w Chrystusie.

Kościół jest świadom i naucza, że „cały (…) wpływ zbawienny Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się (…) z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją; nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją”95. Ten zbawczy wpływ jest podtrzymywany przez Ducha Świętego, który jak zacienił Dziewicę Maryję, dając początek Jej Boskiemu macierzyństwu, tak nadal Jej towarzyszy w trosce o braci Jej Boskiego Syna.

Istotnie pośrednictwo Maryi wiąże się ściśle z Jej macierzyństwem, posiada specyficznie macierzyński charakter, który je wyróżnia od pośrednictwa innych istot stworzonych, które na różny sposób, ale zawsze podporządkowany, uczestniczą w jedynym pośrednictwie Chrystusa. Pośrednictwo Maryi jest także pośrednictwem przez uczestnictwo96. Jeśli bowiem żadne „stworzenie nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem Wcielonym i Odkupicielem”, to równocześnie „jedyne pośrednictwo Odkupiciela nie wyklucza, lecz wzbudza u stworzeń rozmaite współdziałanie, pochodzące z uczestnictwa w jednym źródle”. I tak „jedna dobroć Boża w rozmaity sposób rozlewa się realnie w stworzeniach”97.

Nauczanie Soboru Watykańskiego II ukazuje prawdę o pośrednictwie Maryi jako uczestnictwo w tym jedynym źródle, którym jest pośrednictwo samego Chrystusa. Czytamy bowiem: „Kościół nie waha się jawnie wyznawać taka podporządkowaną rolę Maryi; ciągle jej doświadcza i zaleca ją sercu wiernych, aby inni wsparci tą macierzyńską opieką, jeszcze silniej przylgnęli do Pośrednika i Zbawiciela”98. Taka rola Maryi jest równocześnie szczególnym i wyjątkowym. Wynika z Jej Boskiego Macierzyństwa i tylko na gruncie pełnej prawdy o tym macierzyństwie może być rozumiana i przeżywana w wierze. Będąc na mocy Bożego wybrania Matką Syna współistotnego Ojcu i „szlachetną towarzyszką” w dziele Odkupienia, Maryja „stała się nam matką w porządku łaski”99. Jej pośrednictwo stanowi realny wymiar tej obecności w zbawczej tajemnicy Chrystusa i Kościoła.

39. Pod tym kątem wypada raz jeszcze rozważyć owo wydarzenie podstawowe w Boskiej ekonomii zbawienia, czyli Wcielenie Słowa w momencie zwiastowania. Jest rzeczą znamienną, iż Maryja, uznając w słowie zwiastuna wolę Najwyższego i poddając się Jego mocy, mówi: „Oto Ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38). Pierwszym momentem podporządkowania siebie temu jedynemu pośrednictwu „między Bogiem i ludźmi”, jakim jest pośrednictwo Jezusa Chrystusa, jest przyjęcie przez Dziewicę z Nazaretu macierzyństwa. Maryja godzi się na wybór Boży, aby z mocy Ducha Świętego stać się Matką Syna Bożego. Można powiedzieć, że ta zgoda na macierzyństwo jest nade wszystko owocem całkowitego oddania się Bogu w dziewictwie. Maryja przyjęła wybór na Matkę Syna Bożego, kierując się oblubieńczą miłością, która całkowicie poświęca, czyli „konsekruje” osobę ludzką Bogu. Mocą tej miłości Maryja pragnęła zawsze i we wszystkim być oddaną Bogu, żyjąc w dziewictwie. Słowa: „Oto Ja służebnica Pańska” dają wyraz temu, iż macierzyństwo swoje przyjęła i pojęła od początku, jako całkowite oddanie siebie, swojej osoby zbawczym zamierzeniom Najwyższego. Całe zaś swoje macierzyńskie uczestnictwo w życiu Jezusa Chrystusa, swego Syna, wypełniała aż do końca w sposób właściwy powołaniu do dziewictwa.

Macierzyństwo Maryi, przeniknięte do głębi oblubieńczą postawą „służebnicy Pańskiej”, stanowi pierwszy i podstawowy wymiar owego pośrednictwa, które w odniesieniu do Niej Kościół wyznaje i głosi100 i „stale zaleca sercu wiernych” w sposób szczególny i wyjątkowy, gdyż pokłada w nim wielką nadzieję. Należy wszakże przyznać, że przede wszystkim sam Bóg, Ojciec Przedwieczny, zawierzył Dziewicy nazaretańskiej, oddając Jej swego Syna w tajemnicy Wcielenia. To Jej wyniesienie do najwyższego urzędu i godności Matki Syna Bożego — w znaczeniu ontycznym — odnosi się do samej rzeczywistości zjednoczenia obu natur w osobie Słowa (unia hipostatyczna). Ten podstawowy fakt bycia Matką Syna Bożego jest od początku w pełni otwarty na osobę Chrystusa oraz na Jego dzieło, na całe Jego posłannictwo. Słowa: „oto Ja, służebnica Pańska” świadczą o tym otwarciu ducha Maryi, która urzeczywistnia w sobie w sposób doskonały miłość właściwą dla dziewictwa i miłość macierzyńską, złączone i jakby stopione w jedno.

Maryja przeto nie tylko stała się „Matką-Karmicielką” Syna Człowieczego, ale także w sposób wyjątkowy „szlachetną towarzyszką”101 Mesjasza i Odkupiciela. „Szła naprzód w pielgrzymce wiary” — jak to zostało już ukazane poprzednio — a w tym pielgrzymowaniu aż do stóp krzyża dokonało się równocześnie Jej macierzyńskie współdziałanie z całym posłannictwem Zbawiciela, z Jego dziełem i z Jego cierpieniem. Na drodze takiej współpracy z dziełem Syna-Odkupiciela samo macierzyństwo Maryi ulegało jakby swoistemu przeobrażeniu, wypełniając się coraz bardziej „żarliwą miłością” do wszystkich, do których posłannictwo Chrystusa było zwrócone. Przez taką „żarliwą miłość”, skierowaną w jedności z Chrystusem do „nadprzyrodzonego odnowienia życia dusz ludzkich”102, Maryja wchodziła w sobie tylko właściwy sposób w to jedyne pośrednictwo „między Bogiem, i ludźmi”, którym jest pośrednictwo Człowieka-Jezusa Chrystusa. Jeśli Ona sama pierwsza doznała na sobie nadprzyrodzonych skutków tego jedynego pośrednictwa — już przy zwiastowaniu została pozdrowiona jako „łaski. pełna” — to z kolei trzeba powiedzieć, że właśnie dzięki tej pełni łaski i nadprzyrodzonego życia była szczególnie dysponowana do „współdziałania” z Chrystusem, jedynym pośrednikiem ludzkiego zbawienia. A współdziałanie takie — to właśnie owo pośrednictwo podporządkowane pośrednictwu Chrystusa.

W wypadku Maryi jest to pośrednictwo szczególne i wyjątkowe, oparte na „pełni łaski”, wyrażające się w pełnej gotowości „służebnicy Pańskiej”. Odpowiadając na tę wewnętrzną gotowość swej Matki, Jezus Chrystus przygotowywał Ją coraz bardziej do tego, aby „stała się matką ludzi w porządku łaski”. Wskazują na to — w sposób bodaj pośredni — szczegóły zapisane przez Synoptyków (por. Łk 11, 28; 8, 20-21; Mk 3, 32-35; Mt 12, 47-50), jeszcze wyraźniej zaś w Ewangelii Janowej (por. 2, 1-12; 19, 25-27), jak to już zostało uprzednio omówione. Słowa, wypowiedziane przez Chrystusa na Krzyżu do Maryi i Jana, są pod tym względem szczególnie wymowne.

40. Tak więc Maryja, po wydarzeniach zmartwychwstania i wniebowstąpienia, wszedłszy wraz z Apostołami do Wieczernika w oczekiwaniu Pięćdziesiątnicy, pozostawała tam jako Matka uwielbionego Pana. Nie tylko była Tą, „która szła w pielgrzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża”, ale była równocześnie tą „służebnicą Pańską”, którą Syn pozostawił jako Matkę wśród rodzącego się Kościoła: „Oto Matka twoja”. Zaczęła się więc kształtować szczególna łączność pomiędzy tą Matką a Kościołem. Wszak ten rodzący się Kościół był owocem Krzyża i zmartwychwstania Jej Syna. Maryja, która od początku oddała się bez reszty osobie i dziełu Syna, nie mogła tego macierzyńskiego oddania nie przenieść od początku na Kościół. Macierzyństwo Jej — po odejściu Syna — pozostaje w Kościele jako pośrednictwo macierzyńskie: wstawiając się za wszystkimi swoimi dziećmi, Matka współdziała w zbawczym dziele Syna, Odkupiciela świata. Uczy bowiem Sobór: „Macierzyństwo Maryi w ekonomii łaski trzeba nieustannie (…) aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych”103. Taki uniwersalny wymiar zyskało macierzyńskie pośrednictwo Służebnicy Pańskiej wraz z odkupieńczą śmiercią Jej Syna, ponieważ dzieło Odkupienia ogarnia wszystkich ludzi. Tak więc w ten szczególny sposób objawiła się skuteczność owego jedynego i uniwersalnego pośrednictwa Chrystusa „pomiędzy Bogiem a ludźmi”. Współdziałanie Maryi w swoim „podporządkowanym” charakterze uczestniczy w powszechności pośrednictwa Odkupiciela — jedynego pośrednika. Powyższe słowa Soboru Watykańskiego II wyraźnie na to wskazują.

„Albowiem — czytamy w dalszym ciągu — wzięta do nieba, nie zaprzestaje tego zbawczego zadania, lecz poprzez wielorakie swoje wstawiennictwo zjednuje nam dary zbawienia wiecznego”104. W tym charakterze „wstawiennictwa”, które po raz pierwszy zaznaczyło się w Kanie Galilejskiej, pośrednictwo Maryi trwa nadal w dziejach Kościoła i świata. Czytamy, że Maryja „dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się braćmi Syna swego, pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, dopóki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny”105. W ten sposób macierzyństwo Maryi trwa stale w Kościele jako wstawiennicze pośrednictwo. Kościół wyraża swą wiarę w tę prawdę, nazywając Maryję „Orędowniczką, Wspomożycielką, Pomocnicą, Pośredniczką”106.

41. Poprzez swoje pośrednictwo „podporządkowane” pośrednictwu samego Odkupiciela, Maryja przyczynia się w sposób szczególny do łączności Kościoła pielgrzymującego na ziemi z eschatologiczną rzeczywistością Świętych obcowania, Ona sama bowiem jest już „wzięta do nieba”107. Prawda o wniebowzięciu, zdefiniowana przez Piusa XII, została potwierdzona przez Sobór Watykański II, który wyraża wiarę Kościoła w słowach następujących: „Na koniec, Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego, z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panujących (por. Ap 19, 16) oraz zwycięzcy grzechu i śmierci”108. W tym nauczaniu Pius XII nawiązał do Tradycji, która znalazła wieloraki wyraz w dziejach Kościoła zarówno na Wschodzie, jak na Zachodzie.

Przez tajemnicę wniebowzięcia Maryja sama doznała w sposób definitywny skutków tego jedynego pośrednictwa, którym jest pośrednictwo Chrystusa-Odkupiciela świata i zmartwychwstałego Pana: „W Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia” (1 Kor 15, 22-23). W tajemnicy wniebowzięcia wyraża się ta wiara Kościoła, że Maryja jest zjednoczona z Chrystusem „węzłem ścisłym i nierozerwalnym”, ponieważ jeśli jako dziewicza Matka była szczególnie z Nim zjednoczona w Jego pierwszym przyjściu, to poprzez stałą z Nim współpracę będzie tak samo zjednoczona w oczekiwaniu drugiego przyjścia; „odkupiona zaś w sposób wznioślejszy ze względu na zasługi Syna swego”109, ma też to zadanie, właśnie Matki, pośredniczki łaski, w tym ostatecznym przyjściu, kiedy będą ożywieni wszyscy, którzy należą do Chrystusa, kiedy „jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć” (1 Kor 15, 26)110.

Z takim zaś szczególnym i wyjątkowym wywyższeniem „wzniosłej Córy Syjonu”111 przez wniebowzięcie, łączy się tajemnica Jej chwały wiekuistej. Matka Chrystusa doznaje uwielbienia „jako Królowa wszystkiego”112. Ta, która przy zwiastowaniu nazwała siebie „służebnicą Pańską.”, pozostała do końca wierną temu, co ta nazwa wyraża. Przez to zaś potwierdziła, że jest prawdziwą „uczennicą” Chrystusa, który tak bardzo podkreślał służebny charakter swego posłannictwa: Syn człowieczy „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20, 28). W ten sposób też Maryja stała się pierwszą wśród tych, którzy „służąc Chrystusowi w bliźnich, przywodzą braci swoich pokorą i cierpliwością do Króla, któremu służyć znaczy królować”113, i osiągnęła w pełni ów „stan królewskiej wolności”, właściwy dla uczniów Chrystusa: służyć — znaczy królować!

„Chrystus, posłuszny aż do śmierci, został wywyższony przez Ojca (por. Flp 2, 8-9) i wszedł do chwały swego królestwa. Jemu wszystko jest poddane, póki sam siebie i wszystkiego nie podda Ojcu, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15, 27-28)”114. Maryja — służebnica Pańska uczestniczy w tym królowaniu Syna115. Jej wyniesieniem królewskim nie przestaje być chwała służenia: wzięta do nieba nie zaprzestaje owej zbawczej „służby”, w której wyraża się macierzyńskie pośrednictwo „aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych”116. W taki sposób Ta, która tu na ziemi „utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do Krzyża”, pozostaje nadal z Nim zjednoczona, gdy już „wszystko Mu jest poddane, póki On sarn siebie i wszystkiego nie podda Ojcu”. Tak więc, Maryja pozostaje w swoim wniebowzięciu objęta całą rzeczywistością Świętych obcowania, a Jej zjednoczenie z Synem w chwale jest stale zwrócone ku tej ostatecznej pełni królestwa, kiedy „Bóg będzie wszystkim we wszystkich”.

Także i na obecnym etapie macierzyńskie pośrednictwo Maryi nie przestaje być „podporządkowane” Temu, który sam jeden jest pośrednikiem aż do ostatecznego dokonania „pełni czasu”, czyli aż do „zjednoczenia na nowo wszystkiego w Chrystusie jako Głowie” (Ef 1, 10).

2. Maryja — w życiu Kościoła i każdego chrześcijanina

42. Sobór Watykański II, nawiązując do Tradycji, ukazał w nowym świetle miejsce Bogarodzicy w życiu Kościoła. „Błogosławiona zaś Dziewica z racji (…) Boskiego macierzyństwa, dzięki czemu jednoczy się z Synem Odkupicielem, i z racji swoich szczególnych łask i darów związana jest głęboko także z Kościołem: Boża Rodzicielka jest pierwowzorem Kościoła, w porządku (…) wiary, miłości i doskonałego zjednoczenia z Chrystusem”117. Już poprzednio ukazano, jak Maryja od początku pozostaje z Apostołami w oczekiwaniu Pięćdziesiątnicy i jako Ta, „błogosławiona, która uwierzyła”, z pokolenia na pokolenie jest obecna pośród Kościoła pielgrzymującego przez wiarę jako wzór nadziei, która zawieść nie może (por. Rz 5, 5).

Maryja uwierzyła, że stanie się to, co Jej było powiedziane od Pana. Jako Dziewica uwierzyła, że pocznie i porodzi Syna: „Święte”, któremu odpowiada imię. „Syn Boży”, imię „Jezus” (= Bóg, który zbawia). Jako „służebnica Pańska” pozostała doskonale wierna osobie i posłannictwu tego Syna. Jako Matka „wierząc (…) i będąc posłuszną, zrodziła na ziemi samego Syna Boga Ojca, i to nie znając męża, Duchem Świętym zacieniona”118.

Z tego względu Maryja „doznaje od Kościoła czci szczególnej (…); czczona jest pod zaszczytnym imieniem Bożej Rodzicielki, pod której obronę uciekają się w modlitwach wierni we wszystkich swoich przeciwnościach i potrzebach”119 — jest to zaś kult zupełnie wyjątkowy. Zawiera w sobie i wyraża tę głęboką więź, jaka zachodzi pomiędzy Matką Chrystusa a Kościołem120. Dla Kościoła Maryja pozostaje „nieustającym wzorem” jako dziewica i matka zarazem. Można więc powiedzieć, że na tej przede wszystkim zasadzie — jako wzór, a raczej „pierwowzór” — Maryja, obecna w tajemnicy Chrystusa, pozostaje stale obecna również w tajemnicy Kościoła, Kościół bowiem sam także „nazywany jest matką i dziewicą”, a nazwa ta posiada swoje głębokie uzasadnienie biblijne i teologiczne121.

43. Kościół „staje się matką (…) przyjmując z wiarą słowo Boże”122, podobnie jak Maryja, która pierwsza „uwierzyła”, przyjmując słowo Boże objawione Jej przy zwiastowaniu i zachowując wierność temu słowu, poprzez wszystkie doświadczenia aż do Krzyża. Kościół zaś „staje się matką”, gdy przyjmując słowo Boże z wiarą „przez przepowiadanie i chrzest rodzi do nowego i nieśmiertelnego życia synów z Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych”123. Ów „macierzyński” rys Kościoła wyraził się w sposób szczególny w nauczaniu Apostoła narodów, gdy pisał: „Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje” (Ga 4, 19). Zawiera się w tych słowach Pawłowych bardzo znamienny ślad macierzyńskiej świadomości Kościoła, związanej z jego apostolskim posługiwaniem wśród ludzi. Świadomość ta pozwalała i stale pozwala Kościołowi widzieć tajemnicę swego życia i posłannictwa na wzór samej Rodzicielki Syna Bożego, który jest „pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8, 29).

Można powiedzieć, że Kościół też uczy się od Maryi swego własnego macierzyństwa. „Rozważając Jej tajemniczą świętość i naśladując Jej miłość oraz spełniając wiernie wolę Ojca”124, Kościół rozpoznaje ów macierzyński wymiar swojego powołania, który związany jest istotowo z jego sakramentalną naturą. Jeśli Kościół jest „znakiem i narzędziem zjednoczenia z Bogiem”, to właśnie na zasadzie swego macierzyństwa: dlatego, że ożywiony Duchem „rodzi” synów i córki rodzaju ludzkiego do nowego życia w Chrystusie; dlatego, że — jak Maryja na służbie tajemnicę Wcielenia — tak Kościół pozostaje na służbie tajemnicy „usynowienia” przez łaskę.

Równocześnie zaś Kościół — na wzór Maryi — pozostaje też dziewicą wierną swemu Oblubieńcowi: „I on także jest dziewicą, która nieskazitelnie i w czystości dochowuje wiary danej Oblubieńcowi”125. Kościół jest bowiem Oblubienicą Chrystusa, czego wyraz znajdujemy w Listach Pawłowych (por. np. Ef 5, 21-33 oraz 2 Kor 11, 2), a także w Janowym wyrażeniu o „Oblubienicy Baranka” (por. Ap 21, 9). Gdy Kościół jako Oblubienica „dochowuje wiary danej Chrystusowi”, wówczas wierność ta — chociaż w nauczaniu Apostoła stała się obrazem małżeństwa (por. Ef 5, 23-33) — posiada równocześnie znaczenie wzoru całkowitego oddania się w bezżenności „dla królestwa niebieskiego”, czyli poświęconego Bogu dziewictwa (por. Mt 19, 11-12; 2 Kor 11, 2). Takie właśnie dziewictwo — na wzór Dziewicy z Nazaretu — jest źródłem szczególnej duchowej płodności: źródłem macierzyństwa w Duchu Świętym. Kościół jednakże strzeże również wiary otrzymanej od Chrystusa: za wzorem Maryi, która zachowywała i rozważała w swym sercu (por. Łk 2, 19. 51) wszystko to, co dotyczyło Syna Bożego, Kościół zobowiązuje się strzec Słowa Bożego, zgłębiać jego bogactwo z mądrością i rozwagą, aby w każdej epoce dawać wierne świadectwo wszystkim ludziom126.

44. W tym wzorze Kościół spotyka się z Maryją i stara się do Niej upodobnić: „naśladując Matkę swego Pana, mocą Ducha Świętego, zachowuje dziewiczo nienaruszoną wiarę, mocną nadzieję i szczerą miłość”127. W taki sposób więc Maryja obecna jest w tajemnicy Kościoła jako wzór. Tajemnicą Kościoła jest bowiem „rodzenie do nowego nieśmiertelnego życia”, czyli macierzyństwo w Duchu Świętym. Maryja nie tylko jest tutaj wzorem — pierwowzorem — dla Kościoła, ale czymś o wiele wyższym. Równocześnie bowiem „współdziała Ona swą macierzyńską miłością w rodzeniu i wychowywaniu” synów i córek Kościoła-Matki. Macierzyństwo Kościoła urzeczywistnia się nie tylko wedle wzoru i prawzoru Bogarodzicy — urzeczywistnia się równocześnie przy Jej „współdziałaniu”. Kościół obficie czerpie z tego „współdziałania” Maryi, czyli z Jej macierzyńskiego pośrednictwa, które jest właściwe Maryi, jako że już na ziemi współdziałała w zrodzeniu i wychowaniu synów i córek Kościoła, zawsze jako Matka tego Syna, „którego Bóg ustanowił pierworodnym między wielu braćmi”128.

Współdziałała zaś — jak uczy Sobór Watykański II — „swą macierzyńską miłością”129. W tym miejscu nabierają pełnej wymowy słowa wypowiedziane przez Chrystusa do Matki w godzinie Krzyża: „Niewiasto, oto syn Twój”, i do ucznia: „Oto Matka twoja” (J 19, 26-27). Słowa te ustanawiają niejako miejsce Maryi w życiu uczniów Chrystusowych Mówią one, jak już wskazano uprzednio, o nowym macierzyństwie Matki Odkupiciela. Jest to właśnie macierzyństwo duchowe, które zrodziło się w głębi tajemnicy paschalnej Odkupiciela świata. Jest macierzyństwem w porządku łaski, ponieważ wyjednywa dar Ducha Świętego, który wzbudza nowych synów Bożych odkupionych Chrystusową ofiarą: tego Ducha, którego Maryja również otrzymała wraz z Kościołem w dniu Pięćdziesiątnicy.

To Jej macierzyństwo jest szczególnie widoczne i przeżywane przez lud chrześcijański w Świętej Uczcie — liturgicznym święceniu tajemnicy Odkupienia — w której uobecnia się Chrystus, Jego prawdziwe Ciało narodzone z Maryi Dziewicy.

Słusznie pobożność ludu chrześcijańskiego zawsze dostrzegała głęboką więź pomiędzy nabożeństwem do Matki Bożej i kultem Eucharystii: jest to godne podkreślenia tak w liturgii zachodniej, jak wschodniej, w tradycji rodzin zakonnych, w duchowości współczesnych ruchów, także młodzieżowych, w duszpasterstwie sanktuariów maryjnych. Maryja prowadzi wiernych do Eucharystii.

45. Należy do istoty macierzyństwa, że odnosi się ono do osoby. Stanowi o nim ów zawsze jedyny i niepowtarzalny związek osób: matki z dzieckiem oraz dziecka z matką. Również, kiedy ta sama niewiasta jest matką wielu dzieci, jej osobisty stosunek do każdego z nich charakteryzuje macierzyństwo w samej jego istocie. Każde bowiem z dzieci jest zrodzone w sposób jedyny i niepowtarzalny, zarówno dla matki, jak dla dziecka. Każde też w sposób jedyny i niepowtarzalny jest ogarnięte ową macierzyńską miłością, na jakiej opiera się jego wychowanie i dojrzewanie w człowieczeństwie.

Można powiedzieć, iż „macierzyństwo w porządku łaski” zachowuje analogię tego, co „w porządku natury” charakteryzuje związek matki z dzieckiem. W tym świetle staje się lepiej zrozumiały fakt, że w testamencie Chrystusa na Golgocie to nowe macierzyństwo Jego Matki zostało zaadresowane w liczbie pojedynczej do jednego człowieka: „oto syn Twój”.

Można z kolei powiedzieć, że w tych samych słowach ponadto zostało w pełni ukazane to, co stanowi o maryjnym wymiarze życia uczniów Chrystusowych. Nie tylko Jana, który wówczas stał pod Krzyżem wraz z Matką swego Mistrza, ale każdego ucznia Chrystusowego, każdego chrześcijanina. Odkupiciel powierza swą Matkę uczniowi, a równocześnie daje mu Ją jako Matkę. To macierzyństwo Maryi, jakie staje się udziałem człowieka, jest darem: najbardziej osobistym darem samego Chrystusa dla każdego człowieka. O ile Odkupiciel powierza Maryję Janowi, o tyle równocześnie Jana powierza Maryi. U stóp Krzyża ma początek to szczególne zawierzenie człowieka Bogarodzicy, które w ciągu dziejów Kościoła na różne sposoby bywało podejmowane i wyrażane. Kiedy tenże Apostoł i Ewangelista, po słowach Jezusa wypowiedzianych na Krzyżu do Matki i do niego samego, dodaje: „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27) — to zdanie owo z pewnością oznacza, że uczniowi została wyznaczona rola syna i że przejął on opiekę nad Matką swojego umiłowanego Mistrza. Skoro jednak Maryja została jemu samemu dana za Matkę, wówczas słowa powyższe mówią — bodaj pośrednio — o tym wszystkim, w czym wyraża się wewnętrzny stosunek syna do matki. Wszystko to zaś można ująć w słowie „zawierzenie”. Zawierzenie jest odpowiedzią na miłość osoby, w szczególności zaś na miłość matki.

Maryjny wymiar życia ucznia Chrystusowego wypowiada się w sposób szczególny poprzez takie właśnie synowskie zawierzenie względem Bogarodzicy, które ma swój początek w testamencie Odkupiciela na Golgocie. Zawierzając się po synowsku Maryi, chrześcijanin — podobnie jak apostoł Jan — „przyjmuje”130 Matkę Chrystusa i wprowadza Ją w to wszystko, co stanowi jego własne życie wewnętrzne, poniekąd jego Ludzkie i chrześcijańskie „ja”: „wziął Ją do siebie”. Stara się on w ten sposób wejść w zbawczy zasięg tej „macierzyńskiej miłości”, poprzez którą Matka Odkupiciela „opiekuje się braćmi swego Syna”131 i „współdziała w ich rodzeniu i wychowywaniu”132 wedle tej miary daru, jaka każdemu jest właściwa z mocy Ducha Chrystusowego. Tak też realizuje się owo macierzyństwo wedle Ducha, jakie stało się udziałem Maryi pod Krzyżem i w Wieczerniku.

46. Ów stosunek synowski — to zawierzenie się syna matce — nie tylko ma swój początek w Chrystusie, ale także — można powiedzieć — do Niego ostatecznie jest skierowane. Można powiedzieć, że Maryja stale powtarza wszystkim te same słowa, jakie wypowiedziała w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. On bowiem — Chrystus — jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi; On jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), Jego — Przedwiecznego Syna — Ojciec dał światu, aby człowiek „nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Dziewica z Nazaretu stała się pierwszym „świadkiem” tej zbawczej miłości Ojca i pragnie też zawsze i wszędzie pozostawać jej pokorną służebnicą. W stosunku do każdego chrześcijanina, do każdego człowieka, Maryja jest Tą która pierwsza „uwierzyła” — i tą właśnie wiarą Oblubienicy i Matki pragnie oddziaływać na wszystkich, którzy Jej po synowsku się zawierzają. Im bardziej zaś trwają w tym zawierzeniu i postępują w nim, tym bardziej Maryja przybliża ich do niewypowiedzianych „bogactw Chrystusowych” (por. Ef 3, 8). Tym bardziej też rozpoznają w całej pełni godność człowieka i ostateczny sens jego powołania: „Chrystus bowiem w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi”133.

Ten maryjny wymiar życia chrześcijańskiego znajduje szczególny wyraz w odniesieniu do kobiety i jej pozycji społecznej. Kobiecość istotnie stanowi szczególną więź z Matką Odkupiciela. Do tego tematu może trzeba będzie powrócić przy innej okazji. Tu pragnę tylko podkreślić, że postać Maryi z Nazaretu rzuca światło na kobietę jako taką przez sam fakt, że Bóg w tym wzniosłym wydarzeniu Wcielenia Syna zawierzył się wolnej i czynnej posłudze niewiasty. Można zatem stwierdzić, że kobieta, spoglądając na Maryję, odkrywa w Niej sekret godnego przeżywania swej kobiecości i prawdziwego realizowania siebie. W świetle Maryi Kościół widzi w kobiecie odblaski piękna, które odzwierciedla najwznioślejsze uczucia, do jakich zdolne jest serce ludzkie: całkowitą ofiarę miłości, moc, która potrafi znieść największe cierpienia, bezgraniczną wierność, niestrudzoną aktywność, umiejętność łączenia wnikliwej intuicji ze słowem pociechy i zachęty.

47. W czasie Soboru papież Paweł VI uroczyście ogłosił, iż Maryja jest Matką Kościoła, „czyli Matką wszystkich chrześcijan, tak wierzącego ludu, jak i Pasterzy”134. Z kolei w Wyznaniu wiary, znanym pod nazwą Credo populi Dei, w 1968 roku, dał temu jeszcze bardziej zobowiązujący wyraz w słowach: „Wierzymy, że Najświętsza Boża Rodzicielka, nowa Ewa, Matka Kościoła, spieszy spełnić z nieba macierzyńskie zadanie wobec członków Chrystusa, aby dopomóc do zrodzenia i pomnożenia życia Bożego w duszach ludzi odkupionych”135.

Magisterium Soboru podkreśliło, że prawda o Najświętszej Dziewicy, Matce Chrystusa, stanowi swoisty klucz do zgłębienia prawdy o Kościele. Tenże Paweł VI, przemawiając w kontekście świeżo uchwalonej przez Sobór Konstytucji Lumen gentium, powiedział: „Poznanie prawdziwej nauki katolickiej o Błogosławionej Maryi Dziewicy będzie zawsze kluczem do należytego zrozumienia tajemnicy Chrystusa i Kościoła”136. Maryja jest w Kościele jako Matka Chrystusa, równocześnie zaś jako ta Matka, którą Chrystus w tajemnicy Odkupienia dał człowiekowi w osobie Jana apostoła. Dlatego Maryja swym nowym macierzyństwem w Duchu obejmuje każdego i wszystkich w Kościele, obejmuje również każdego i wszystkich przez Kościół. W tym znaczeniu Maryja — Matka Kościoła jest także jego wzorem. Kościół bowiem — jak wskazywał Paweł VI — „winien brać z Bogarodzicy Dziewicy najprawdziwszy wzór doskonałego naśladowania Chrystusa”137.

Dzięki tej szczególnej więzi, jaka łączy Bogarodzicę z Kościołem, rozjaśnia się zarazem tajemnica owej „niewiasty”, która od pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju aż do Apokalipsy towarzyszy objawieniu zbawczych zamiarów Boga w stosunku do ludzkości. Maryja bowiem, obecna w Kościele jako Matka Odkupiciela, po macierzyńsku uczestniczy w owej „ciężkiej walce przeciw mocom ciemności”138, jaka toczy się w ciągu całej historii ludzkiej. Równocześnie poprzez Jej eklezjalne utożsamienie z ową „niewiastą obleczoną w słońce” (por. Ap 12, 1)139, można powiedzieć, że „Kościół w Jej osobie osiąga już tę doskonałość, dzięki której istnieje nieskalany i bez zmazy”; stąd też chrześcijanie z ufnością wznosząc oczy ku Maryi w całym swoim ziemskim pielgrzymowaniu, „starają się usilnie o to, aby wzrastać w świętości”140. Maryja, wzniosła Córa Syjonu, pomaga wszystkim swoim synom, gdziekolwiek i w jakichkolwiek warunkach żyjącym, aby w Chrystusie znajdowali drogę do domu Ojca.

Kościół przeto w całym swoim życiu zachowuje z Bogarodzicą więź, która obejmuje w tajemnicy zbawczej przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, i czci Ją jako Matkę duchową ludzkości i Orędowniczkę łaski.

3. Znaczenie Roku Maryjnego

48. Właśnie szczególna więź ludzkości z tą Matką skłoniła mnie do tego, ażeby w okresie poprzedzającym drugie tysiąclecie od narodzenia Chrystusa ogłosić w Kościele Rok Maryjny. Inicjatywa taka miała już miejsce poprzednio, kiedy papież Pius XII ogłosił rok 1954 Rokiem Maryjnym, aby uwydatnić wyjątkową świętość Matki Chrystusa, jaka wyraża się w tajemnicy Jej Niepokalanego Poczęcia, zdefiniowanej właśnie przed stu laty, oraz w tajemnicy Jej Wniebowzięcia141.

Tym razem — idąc za głosem Soboru Watykańskiego II — pragnę uwydatnić szczególną obecność Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Jego Kościoła. Jest to bowiem podstawowy wymiar, który wynika z mariologii Soboru, od którego zakończenia dzieli nas już ponad dwadzieścia lat. Nadzwyczajny Synod Biskupów, odbyty w roku 1985, wezwał wszystkich do tego, ażeby wiernie podążali za nauką i wskazaniami Soboru. Można powiedzieć, że w nich — w Soborze i w Synodzie — zawiera się to, co sam Duch Święty pragnie „powiedzieć Kościołowi” na współczesnym etapie dziejów.

W takim to kontekście Rok Maryjny winien by posłużyć do ponownego i pogłębionego odczytania również tego, co Sobór powiedział o Bogarodzicy Dziewicy obecnej w tajemnicy Chrystusa i Kościoła, a czego przypomnieniu mają służyć rozważania zawarte w niniejszej Encyklice. Chodzi zaś tutaj nie tylko o samą naukę wiary, ale także o życie z wiary — w tym wypadku więc o autentyczną „duchowość maryjną” w świetle całej Tradycji, a w szczególności o taką duchowość, do jakiej wzywa nas Sobór142. Zarówno duchowość maryjna, jak i odpowiadająca jej pobożność, znajdują przebogate źródła w historycznym doświadczeniu osób i wspólnot chrześcijańskich żyjących pośród różnych ludów i narodów na całym globie. W tym względzie miło mi przypomnieć — wśród wielu wyznawców i nauczycieli tej duchowości — postać św. Ludwika Marii Grignion de Montfort143, który zachęca chrześcijan do poświęcenia się Chrystusowi przez Maryję, widząc w nim skuteczny sposób wiernego realizowania w życiu zobowiązań Chrztu świętego. Trzeba z radością podkreślić, że także współcześnie nie brak nowych przejawów tej duchowości i pobożności.

Mamy więc do czego się odwoływać i do czego nawiązywać w kontekście tego Roku Maryjnego.

49. Ogłoszony Rok Maryjny rozpocznie się w uroczystość Pięćdziesiątnicy 7 czerwca bieżącego roku. Chodzi bowiem nie tylko o przypomnienie, że Maryja poprzedziła narodzenie się Chrystusa Pana w historii ludzkości. Chodzi równocześnie o to, ażeby w świetle Maryi uwydatnić, iż odkąd dokonała się tajemnica Wcielenia, dzieje ludzkości weszły w „pełnię czasu”, a znakiem tej pełni jest Kościół. Kościół ten jako Lud Boży pielgrzymuje ku wieczności przez wiarę pośród wszystkich ludów i narodów, poczynając od dnia Pięćdziesiątnicy. Bogarodzica, która była obecna u początku „czasu Kościoła”, gdy w oczekiwaniu na Ducha Świętego trwała na modlitwie wspólnie z Apostołami i uczniami swego Syna, stale „przoduje” w owym pielgrzymowaniu Kościoła poprzez dzieje ludzkości. Ona też w sposób szczególny jako „służebnica Pańska” nieustannie współpracuje z dziełem zbawienia dokonanym przez Chrystusa — Jej Syna.

Tak więc, poprzez niniejszy Rok Maryjny cały Kościół zostaje wezwany nie tylko do tego, aby przypomniał wszystko, co w jego przeszłości świadczy o tej szczególnej macierzyńskiej współpracy Bogarodzicy z dziełem zbawienia w Chrystusie Panu — ale także, aby przygotował ze swej strony drogi na przyszłość do tej zbawczej współpracy, koniec bowiem drugiego tysiąclecia chrześcijaństwa otwiera jakby nową perspektywę.

50. Jak już zostało powiedziane, także wśród braci odłączonych nie brak takich, co Matce Pana okazują cześć należną, szczególnie wśród chrześcijan wschodnich. Jest to światło maryjne skierowane w stronę ekumenizmu.

W szczególności pragnę przypomnieć jeszcze, że w okresie Roku Maryjnego wypadnie Milenium Chrztu św. Włodzimierza, Wielkiego Księcia kijowskiego (r. 988), który dał początek chrześcijaństwu na obszarach ówczesnej Rusi, a z kolei także na innych obszarach Europy wschodniej; tą drogą poprzez dzieło ewangelizacji chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się także poza Europę, aż do północnych obszarów kontynentu azjatyckiego. Pragniemy więc szczególnie w ciągu Roku Maryjnego jednoczyć się w modlitwie z wszystkimi, którzy obchodzą to Tysiąclecie Chrztu, prawosławnymi i katolikami, odnawiając i potwierdzając wraz z Soborem uczucia radości i pociechy, że: „chrześcijanie wschodni z gorącym zapałem i pobożnie uczestniczą w kulcie Bogarodzicy zawsze Dziewicy”144. Chociaż zaś doznajemy jeszcze skutków tego rozłączenia, które nastąpiło w kilkadziesiąt lat później (r. 1054), to przecież możemy powiedzieć, że wobec Matki Chrystusa czujemy się prawdziwymi braćmi i siostrami w obrębie tego Ludu mesjańskiego, który jest powołany, aby być jedną Bożą Rodziną na ziemi, jak mówiłem już na początku nowego roku: „pragniemy potwierdzić to uniwersalne dziedzictwo wszystkich synów i córek tej ziemi”145.

Ogłaszając Rok Maryjny podałem również, że jego zakończenie będzie miało miejsce w roku przyszłym, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy, aby uwydatnić ów „wielki znak na niebie”, o jakim mówi Apokalipsa. W taki sposób pragniemy także uczynić zadość wezwaniu Soboru, który patrzy na Maryję jako na „znak niezawodny nadziei i pociechy dla pielgrzymującego Ludu Bożego”. Wezwanie zaś swoje wyraża Sobór w następujących słowach: „Niechaj wszyscy chrześcijanie błagają wytrwale Matkę Boga i Matkę ludzi, aby Ona, która modlitwami swymi wspierała początki Kościoła, także i teraz w niebie, wywyższona ponad wszystkich świętych i aniołów we Wspólnocie wszystkich Świętych wstawiała się u Syna swego, dopóki wszystkie rodziny ludów, zarówno tych, które noszą zaszczytne imię chrześcijańskie, jak i tych, co nie znają jeszcze swego Zbawiciela, nie zespolą się szczęśliwie w pokoju i zgodzie w jeden Lud Boży na chwałę Przenajświętszej i nierozdzielnej Trójcy”146.

Zakończenie

51. Na zakończenie codziennej Liturgii godzin podnosi się, pośród innych wezwań, wołanie Kościoła skierowane do Maryi:

„Święta Matko Odkupiciela,
Bramo niebios zawsze otwarta, Gwiazdo morza!
Wspomóż upadły lud, gdy powstać usiłuje.
Tyś zrodziła Stwórcę swojego,
ku zdumieniu całej natury”!

„Ku zdumieniu całej natury”! Te słowa antyfony wyrażają zdziwienie wiary, jakie towarzyszy tajemnicy Bożego rodzicielstwa Maryi. Towarzyszy poniekąd w sercu całego stworzenia, a bezpośrednio — w sercu całego Bożego Ludu, w sercu Kościoła. Jakże niesłychanie daleko poszedł Bóg, Stwórca i Pan wszystkiego, w objawieniu siebie samego człowiekowi!147 Jakże wyraźnie przekroczył wszelkie granice tego nieskończonego „dystansu”, jaki dzieli Stwórcę od stworzenia! Jeśli pozostaje On sam w sobie niepojęty i niezgłębiony, to tym bardziej niepojęty i niezgłębiony jest w rzeczywistości Wcielenia Słowa, które stało się człowiekiem za sprawą Dziewicy z Nazaretu.

Skoro On odwiecznie zamierzył wezwać człowieka do uczestnictwa w „Bożej naturze” (por. 2 P 1, 4) — to można powiedzieć, że zamierzył jego poniekąd „przebóstwienie” według jego uwarunkowań historycznych, tak, że również po grzechu gotów jest „okupić” ten odwieczny zamysł swej miłości „uczłowieczeniem” Syna, współistotnego Ojcu. Całe stworzenie, a bezpośrednio człowiek, nie może wyjść z zadziwienia wobec tego daru, jaki stał się jego udziałem w Duchu Świętym: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3 16).

Pośrodku tej tajemnicy, pośrodku tego zadziwienia wiary stoi Maryja. Ona, Święta Matka Odkupiciela, pierwsza go doświadczyła: „Tyś zrodziła Stwórcę swojego, ku zdumieniu całej natury”!

52. Słowa tej liturgicznej antyfony wyrażają prawdę „wielkiego przełomu”, jaki dla człowieka sprawiła tajemnica Wcielenia. „Przełom” ten należy do całych jego dziejów — od tego początku, jaki odsłania się w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju, aż do ostatecznego kresu w perspektywie końca świata, co do którego Jezus nam nie wyjawił „dnia ani godziny” (por. Mt 25, 13). Jest to przełom nieustający i ciągły pomiędzy upadkiem a powstaniem, pomiędzy człowiekiem grzechu a człowiekiem łaski i sprawiedliwości. Liturgia, zwłaszcza adwentowa, staje w punkcie newralgicznym tego przełomu, a zarazem dotyka jego nieustającego „dziś i teraz”, gdy woła: „wspomóż upadły lud, gdy powstać usiłuje”!

Słowa te odnoszą się do każdego człowieka, do wspólnot, do narodów i ludów, do pokoleń i epok ludzkiej historii, do naszej epoki, do kończącego się Milenium: „wspomóż, wspomóż upadły lud”!

Są to słowa skierowane do Maryi, „Świętej Matki Odkupiciela”, są to słowa skierowane do Chrystusa, który przez Nią wszedł w dzieje ludzkości. Antyfona wznosi się rokrocznie do Maryi, przywołując moment, kiedy dokonał się ów zasadniczy przełom historyczny, który nieodwracalnie trwa: przełom między „upadkiem” a „powstaniem”.

Rodzina ludzka dokonała niezwykłych odkryć i osiągnęła zadziwiające wyniki w dziedzinie nauki i techniki, dokonała wielkich dzieł na drodze postępu i cywilizacji, poniekąd przyspieszyła w ostatnich czasach bieg historii — a ten podstawowy, rzec można, „pierworodny” przełom, wciąż i poprzez wszystko towarzyszy dziejom człowieka: wszystkich i każdego. Przełom pomiędzy „upadkiem” a „powstaniem”, pomiędzy śmiercią a życiem. Jest on też nieustającym wyzwaniem ludzkich sumień, wyzwaniem całej dziejowej świadomości człowieka: wyzwaniem do pójścia, na sposób dawny a zawsze nowy, drogą „nieupadania” i drogą „powstawania”, jeśli się upadło.

Kiedy Kościół wraz z całą ludzkością przybliża się do granicy tysiącleci, podejmuje ze swej strony z całą wspólnotą wierzących — a zarazem wspólnie z każdym człowiekiem dobrej woli — to odwieczne wyzwanie wyrażone słowami antyfony, które mówią o ludzie upadającym, ale pragnącym powstać, i zwraca się zarazem do Odkupiciela i Jego Matki z wołaniem: „wspomóż”! Kościół widzi bowiem — o tym świadczy powyższa modlitwa — Błogosławioną Bogarodzicę w zbawczej tajemnicy Chrystusa i w swojej własnej tajemnicy; widzi Ją głęboko zakorzenioną w dziejach. ludzkości, w odwiecznym powołaniu człowieka, wedle tych opatrznościowych przeznaczeń, jakie Bóg odwiecznie z nim związał; widzi Ją po macierzyńsku obecną i uczestniczącą w licznych i złożonych sprawach, których pełne jest dzisiaj życie jednostek, rodzin i narodów; widzi Ją jako Wspomożycielkę ludu chrześcijańskiego w nieustannej walce dobra ze złem, aby nie „upaść”, a w razie upadku, aby „powstać”.

Pragnę gorąco, aby ku odnowie tego widzenia w sercach wszystkich wierzących posłużyły także rozważania zawarte w niniejszej Encyklice!

Jako Biskup Rzymu przesyłam wszystkim, dla których rozważania te są przeznaczone, pocałunek pokoju oraz pozdrowienie i błogosławieństwo w Panu naszym Jezusie Chrystusie. Amen.

W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 25 marca 1987 roku, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, w dziewiątym roku mego Pontyfikatu.

Jan Paweł II, papież

Copyright © by Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/r_mater_2.html#

Benedykt XVI

Dziękujmy Bogu za cud Wcielenia

14 maja 2009 — Nazaret. Nieszpory w bazylice Zwiastowania

Bracia biskupi, czcigodny ojcze kustoszu, drodzy bracia i siostry w Chrystusie!

Jestem głęboko wzruszony, że mogę być dzisiaj z wami w miejscu, gdzie Słowo Boże stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas. Jak to dobrze, że zgromadziliśmy się tutaj, by śpiewać wieczorną modlitwę Kościoła, wielbiąc Boga i dziękując Mu za cuda, które dla nas uczynił! Dziękuję abpowi Sayahowi za słowa powitania, a za jego pośrednictwem pozdrawiam wszystkich członków wspólnoty maronickiej żyjącej tutaj, w Ziemi Świętej. Pozdrawiam księży, zakonników, członków ruchów kościelnych oraz osoby zaangażowane w duszpasterstwo. Raz jeszcze pragnę wyrazić uznanie braciom z Kustodii za troskę, z jaką na przestrzeni wielu stuleci starają się o utrzymanie miejsc świętych, takich jak to. Pozdrawiam byłego patriarchę łacińskiego, Wielce Błogosławionego Michela Sabbaha, który przez ponad dwadzieścia lat przewodził swej owczarni na tych ziemiach. Pozdrawiam wiernych patriarchatu łacińskiego i ich obecnego patriarchę, Wielce Błogosławionego Fouada Twala oraz członków wspólnoty greckomelchickiej, reprezentowanej tutaj przez abpa Eliasa Chacoura. W tym miejscu, gdzie sam Jezus wzrastał aż do osiągnięcia dojrzałości i uczył się języka żydowskiego, pozdrawiam chrześcijan mówiących po hebrajsku, którzy przypominają nam o żydowskich korzeniach naszej wiary.

To, co wydarzyło się tu w Nazarecie, daleko od spojrzeń świata, było szczególnym działaniem Boga, potężną interwencją w dzieje, za której sprawą poczęło się Dziecko i przyniosło zbawienie całemu światu. Cud wcielenia jest dla nas nieustannym wyzwaniem, byśmy otwierali nasze umysły na nieograniczone możliwości przemieniającej mocy Boga, Jego miłości do nas, Jego pragnienia zjednoczenia z nami. Tutaj odwieczny i zrodzony Syn Boży stał się człowiekiem i tym samym umożliwił nam, swoim braciom i siostrom, udział w Jego boskim synostwie. Ten ruch zniżenia się miłości ogałacającej siebie umożliwił ruch wyniesienia, w którym także my jesteśmy wywyższeni do udziału w życiu samego Boga (por. Flp 2, 6-11).

Duch, który «zstąpił na Maryję» (por. Łk 1, 35), to ten sam Duch, który unosił się nad wodami u początków stworzenia (por. Rdz 1, 2). To nam przypomina, że wcielenie było nowym aktem stwórczym. Gdy nasz Pan Jezus Chrystus został poczęty w dziewiczym łonie Maryi za sprawą Ducha Świętego, Bóg zjednoczył się z naszym stworzonym człowieczeństwem, wchodząc w nową, trwałą relację z nami i zapoczątkowując nowe stworzenie. Opowieść o zwiastowaniu ukazuje nam niezwykłą delikatność Boga (por. Julianna z Norwich, Objawienia Bożej miłości, 77-99). On nie narzuca się, nie określa z góry roli, jaką Maryja miała odegrać w Jego planie naszego zbawienia — najpierw stara się o Jej zgodę. W pierwszym stworzeniu oczywiście nie było mowy, by Bóg pytał o zgodę swoje stworzenia, ale czyni to w tym nowym stworzeniu. Maryja reprezentuje całą ludzkość. Odpowiadając na słowa anioła, mówi w imieniu nas wszystkich. Św. Bernard opisuje, jak cały dwór niebieski niecierpliwie oczekiwał na Jej zgodę, dzięki której dokonało się oblubieńcze zjednoczenie Boga z ludzkością. Uwaga wszystkich chórów anielskich była skupiona na tym miejscu, gdzie odbył się dialog, który miał zapoczątkować nowy i definitywny rozdział historii świata. Maryja powiedziała: «Niech mi się stanie według słowa twego». I Słowo Boga stało się ciałem.

Rozważanie tej radosnej tajemnicy daje nam nadzieję, niezawodną nadzieję, że Bóg będzie nadal interweniował w nasze dzieje, działał z mocą stwórczą, aby osiągnąć cele, które w ludzkich rachubach wydają się niemożliwe. To zachęca nas do otwarcia się na przemieniające działanie Ducha Stworzyciela, który czyni nas nowymi, czyni nas jedno z Nim i napełnia nas swoim życiem. Zachęca nas z niezmierną delikatnością, byśmy zgodzili się na to, że zamieszka w nas, byśmy przyjęli Słowo Boże do naszych serc, dzięki czemu będziemy zdolni odpowiedzieć Mu z miłością i z miłością odnosić się jedni do drugich.

W państwie Izrael oraz na terytoriach palestyńskich chrześcijanie stanowią mniejszość ludności. Być może czasami wydaje się wam, że wasz głos niewiele się liczy. Wielu z waszych braci chrześcijan wyemigrowało, w nadziei, że gdzie indziej będą bezpieczniejsi i będą mieli lepsze perspektywy na przyszłość. Wasza sytuacja przywołuje na myśl tę, w jakiej żyła młoda Dziewica Maryja, prowadząca skromne życie w Nazarecie, dysponując niewielkimi środkami, sądząc według światowych kryteriów bogactwa czy wpływów. Jednak, przywołując słowa Maryi z Jej wspaniałego hymnu pochwalnego Magnificat, Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy, głodnych nasycił dobrami. Zaczerpnijmy sił z kantyku Maryi, który za chwilę będziemy śpiewać w jedności z Kościołem na całym świecie! Miejcie odwagę być wiernymi Chrystusowi i pozostać tutaj, na ziemi, którą On uświęcił swoją obecnością! Tak jak Maryja macie do odegrania rolę w Bożym planie zbawienia — macie nieść Chrystusa w świat, być Jego świadkami, szerzyć Jego orędzie pokoju i jedności. Dlatego jest ważne, byście byli zjednoczeni ze sobą, tak aby Kościół w Ziemi Świętej można było wyraźnie rozpoznać jako «znak i narzędzie (…) zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego» (por. Lumen gentium, 1). Wasza jedność w wierze, nadziei i miłości jest owocem przebywającego w was Ducha Świętego, który uzdalnia was do bycia skutecznymi znakami Bożego pokoju, pomaga wam zaprowadzać autentyczne pojednanie między różnymi ludami, które uznają Abrahama za swego ojca w wierze. Bowiem, jak Maryja z radością głosiła w swym Magnificat, Bóg jest zawsze «pomny na miłosierdzie swoje, jak przyobiecał naszym ojcom — Abrahamowi i jego potomstwu na wieki» (Łk 1, 54-55).

Drodzy przyjaciele w Chrystusie, bądźcie pewni, że nieustannie pamiętam o was w moich modlitwach, i proszę, abyście i wy modlili się za mnie. Zwróćmy się teraz do naszego niebieskiego Ojca, który w tym miejscu wejrzał na swą Służebnicę w Jej uniżeniu, i śpiewajmy Jego chwałę w jedności z Błogosławioną Dziewicą Maryją, ze wszystkimi chórami aniołów i świętych i z całym Kościołem, w każdej części świata.

 

opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (7-8/2009) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/zsw_nazaret_nieszp_14052009.html

Zwiastowanie Pańskie w tradycji ludowej

Krystyna Pawłowska

Przypadająca 25 marca uroczystość Zwiastowania Pańskiego obchodzona jest w Kościele od VII w. Uroczystość miała w Polsce swoje nazwy ludowe: Matki Bożej Roztwornej, Zagrzewnej, Strumiennej, a także Kwietnej i Ożywiającej. W nazwach tych zawiera się prawda o rozpoczynającym się cyklu wegetacyjnym ziemi. Wierzono, że za sprawą Maryi ziemia otwiera się na przyjęcie ziarna, że Matka Boża, której zwiastowano macierzyństwo, ogrzewa ziemię, że dzięki Niej topnieją lody, wraca nurt w strumieniach. Powszechna była wiara, że w dniu tym budzą się do życia stworzenia, które zapadają w zimowy sen, że jest to czas powrotu ptaków. Z radością wypatrywano pierwszych bocianów na niebie, bo jeśli nie przyleciały “na św. Józefa”, to na pewno zgodnie z przysłowiem: “Na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie”. Gospodarze, by zachęcić bociany do powrotu na stare gniazda, naprawiali je sumiennie, wrzucali do środka specjalnie na tę okazję pieczone z ciasta bocianie łapki. Niektórzy wciągali na kalenice dachów drewniane koła, które zwykle przyciągały te niezwykłe ptaki. Lud polski znał wiele opowieści o bocianach, uchodzących za symbole szczęścia, dostatku i powodzenia. Opowiadano, że w obronie swego gniazda uderzeniami skrzydeł potrafią ugasić ogień w jego zarodku. Wierzono też, że podczas lotu zdrowe ptaki podtrzymują słabsze, oraz że opiekują się nimi do późnej starości. Bociany traktowane były w polskiej kulturze niemal jak ludzie, mówiono o nich po imieniu: “Wojtki”.
Opowieści krążyły także o innych, pojawiających się na uroczystość Zwiastowania ptakach. Lud wierzył np., że jaskółki nie odlatują na zimę do ciepłych krajów, lecz uczepione nóżkami przeżywają ten czas zanurzone w rzekach, jeziorach i bagnach. Dopiero, jak głosi przysłowie: “Na Maryi Zwiastowanie jaskółka ze snu powstanie” lub: “Na Matkę Boską Roztworną rzuca jaskółka swoją topiel jeziorną”. Według legendy Matka Boża jest wdzięczna jaskółkom za to, iż ptaki te broniły Dzieciątka Jezus przed uciążliwymi muchami, gdy Święta Rodzina uciekała do Egiptu. Lud wierzył, że jaskółki przynoszą szczęście, a obecność ich gniazd w oborach zapewnia pomyślność w hodowli. Tradycja ludowa zakazywała niszczenia jaskółczych gniazd w obrębie zagrody.
Krążyły też opowieści o zimowaniu skowronków w mysich norach, pod kamieniami. Według wierzeń dzień Zwiastowania Pańskiego budzi te drobne ptaszki z odrętwienia i pozwala im budować nowe gniazda. Legendy podawały, że Maryja włas-ną szatą okrywała gniazda skowronków, by chronić pisklęta przed drapieżnymi ptakami.
W uroczystość Zwiastowania Pańskiego wychodzili do pasiek pszczelarze, wycinając – jak podają źródła – miód “zbytkowy”. Obserwowano tego dnia pogodę, bowiem: “Jakie Zwiastowanie, takie Zmartwychwstanie” oraz “Gdy na Roztworną zagrzmi, będzie roczek urodzajny”. Ponadto, gdzieniegdzie, dla zapewnienia urodzaju tego dnia rozwiązywano w stodołach snopy, a w chatach, gdzie rodziły kobiety, rozplątywano wszelkie węzły, by ziemia dobrze rodziła.

Edycja włocławska 12/2003

http://www.niedziela.pl/artykul/13457/nd/Zwiastowanie-Panskie-w-tradycji-ludowej

*********

Święty Prokop, prezbiter
Święty Prokop O Prokopie zachowało się dosyć sporo źródeł średniowiecznych, co świadczy, że kiedyś kult jego był o wiele żywszy. Do naszych czasów zachowały się Żywot mniejszy z wieku XII i Żywot większy z wieku XIV. Niestety, dawne żywoty nie akcentowały danych biograficznych, ale ascetyczne. Dlatego faktycznie o Świętym historia przekazała nam bardzo skąpe informacje.
Prokop urodził się zapewne w pierwszych latach wieku XI, gdy u nas panował Bolesław Chrobry. Miejscem jego urodzin była Chotounia, niedaleko Kourim (Czechy). Wiemy o nim tylko tyle, że był kapłanem diecezjalnym. W Czechach panował wówczas powszechny zwyczaj, że kapłani katoliccy żenili się. Miał więc Prokop żonę i dzieci. Jeden z jego synów, Emmeran, został opatem w Sazawie. Opactwo benedyktyńskie w tym mieście miał ufundować sam Prokop. Nie wiemy, w jakich okolicznościach zapoznał się z obrządkiem wschodnim, który do Moraw i Czech wprowadzili święci Cyryl i Metody (w. IX). Zapewne istniały w Czechach jeszcze jakieś jego ślady. Prokop miał przejść na ten obrządek lub może nawet w nim się urodził. Według podania udał się na Ruś i stamtąd przywiózł księgi liturgiczne, pisane cyrylicą w języku słowiańskim. Klasztor w Sazawie, który założył, miał pielęgnować ten obrządek. Prokop cieszył się poparciem książąt czeskich: Oldrzycha i Brzetysława I. Zamieszkał w pobliżu opactwa jako pustelnik. Zmarł 25 marca, w uroczystość Zwiastowania, w 1053 roku.
Po śmierci Prokopa klasztor w Sazawie został podporządkowany łacińskiemu opactwu benedyktynów w Brzewnowie. Obrządek słowiański w nim zlikwidowano. Kult Prokopa pozostał. Zatwierdził go też urzędowo papież Innocenty III w 1204 roku, a potwierdził papież Pius VII w 1804 roku. Śmiertelne szczątki Prokopa przeniesiono w roku 1588 do Pragi i umieszczono je w kościele Wszystkich Świętych. Kiedy w późniejszym średniowieczu w okolicach Sazawy rozwinął się przemysł górniczy, Prokop został patronem tamtejszych górników.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-25b.php3
*********
Błogosławiona
Jozafata Michalina Hordaszewska, dziewica
Błogosławiona Jozafata Michalina Hordaszewska Michalina przyszła na świat 20 listopada 1869 roku we Lwowie. Ósmego dnia po urodzeniu przyjęła sakrament chrztu w obrządku wschodnim. Była piątym dzieckiem z ośmiorga. Rodzina żyła skromnie. Jej ojciec był stolarzem, a matka zajmowała się prowadzeniem małego gospodarstwa. Po skończeniu szkoły powszechnej Michalina została wysłana do pracy w sklepie.
Od dziecka odznaczała się wielką pobożnością. Wraz ze swoją siostrą Anną nieraz bawiły się w pustelniczki i żywiły się korzonkami. Czasem Michalina znikała na parę godzin. Po długich poszukiwaniach okazywało się, że ukryła się w leśnej kapliczce, spędzając tam czas na modlitwie. Wcześnie zrodziła się w niej myśl o wstąpieniu do zakonu. W 1888 roku wzięła udział w rekolekcjach dla młodzieży, które głosili we Lwowie ojcowie bazylianie. Zetknęła się wtedy z ojcem Jeremiaszem Łomnickim. Wyspowiadała się u niego z całego życia. W rok później złożyła prywatny ślub czystości, który następnie co roku ponawiała.
Zakonnik od razu dostrzegł, że Michalina została powołana przez Pana Boga. Na Ukrainie istniało w tym czasie tylko jedno kontemplacyjne zgromadzenie żeńskie, sióstr bazylianek, i do niego właśnie Michalina pragnęła wstąpić. Tymczasem ojciec Jeremiasz, w porozumieniu ze swoimi współbraćmi, zaproponował jej założenie zgromadzenia żeńskiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Dał jej czas na przemodlenie przed Bogiem tej sprawy. Nie krył przed nią trudności i przykrości, jakie mogły ją spotkać. Ona sama tak pisała o swoich rozterkach: “Początkowo wahałam się, stojąc przed nieznanym, lecz kiedy zastanowiłam się nad potrzebami mojego biednego narodu i dostrzegłam w tym dla mnie wolę Bożą, zdecydowałam się iść za głosem Boga i okazać gotowość na wszelkie ofiary, jakich wymagać będzie przyszłe zgromadzenie”. Gdy Michalina podjęła decyzję, ojciec Jeremiasz polecił jej zamieszkać przez parę miesięcy u sióstr felicjanek, by tam przygotowała się do pełnienia funkcji przełożonej nowego zgromadzenia. Tymczasem ojciec Selecki przygotowywał w swojej parafii mieszkanie dla sióstr.
W dniu 24 sierpnia 1892 roku, w bazyliańskim kościele św. Onufrego we Lwowie, odbyły się obłóczyny Michaliny jako pierwszej siostry Zgromadzenia Służebnic Niepokalanej Panny Maryi. Przyjęła imię Jozafata, na cześć słynnego na Ukrainie męczennika św. Jozafata Kuncewicza. W dniu 27 sierpnia tego samego roku, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, według kalendarza juliańskiego, odbyło się otwarcie i poświęcenie pierwszego domu zgromadzenia.
Siostra Jozafata miała wielkie plany. Wszelkimi sposobami pomagała potrzebującym. Siłę do wykonywania tych zadań czerpała z głębokiej modlitwy i licznych umartwień. Wszystkie trudności znosiła cierpliwie, odczuwając obecność Boga. Wiele wycierpiała z powodu oszczerstw i braku zrozumienia. Zachorowała na gruźlicę kości. Ta choroba stała się przyczyną jej śmierci. Wszelkie cierpienie ofiarowała Bogu. Zmarła w dniu 25 marca 1919 roku. Jej ciało przeniesiono do domu zgromadzenia w Rzymie.
Życie Jozafaty wypełniała bez reszty modlitwa i służba. Kochała Boga i bliźnich, przede wszystkim cierpiących i opuszczonych. Jej postać to nieprzemijający przykład miłości wrażliwej na wołanie ubogich, chorych i odrzuconych, których nie brak i w dzisiejszym świecie. Do grona błogosławionych wprowadził ją papież św. Jan Paweł II w dniu 27 czerwca 2001 roku we Lwowie, podczas podróży apostolskiej na Ukrainę.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-25c.php3

Jan Paweł II

NIECH ŚWIĘTOŚĆ BĘDZIE CELEM WASZYCH DĄŻEŃ

27 czerwca 2001 — Lwów. Eucharystia i beatyfikacja 27 męczenników oraz Jozafaty Michaliny Hordaszewskiej

W ostatnim dniu pobytu na Ukrainie — w środę 27 czerwca podczas Eucharystii sprawowanej w obrządku ukraińsko-bizantyjskim na hipodromie we Lwowie — Jan Paweł II beatyfikował 28 grekokatolików, w tym 27 męczenników z okresu reżimu komunistycznego i hitlerowskiego oraz sługę Bożą Jozafatę Michalinę Hordaszewską. W homilii nawiązał do postaci nowych błogosławionych, podkreślając, że są oni «przedstawicielami wielkiej rzeszy anonimowych bohaterów — mężczyzn i kobiet, mężów i żon, kapłanów i osób konsekrowanych, młodych i starszych — którzy w ciągu całego XX w., ‘wieku męczeństwa’, znosili prześladowania, przemoc i śmierć, aby nie wyrzec się swej wiary».

«Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 13).

Te dobitne słowa Chrystusa brzmią szczególnie wymownie dzisiaj, w naszym zgromadzeniu, gdy beatyfikujemy grupę synów i córek chwalebnego Kościoła lwowskiego obrządku ukraińskiego. Większość z nich została zabita z nienawiści do wiary chrześcijańskiej. Niektórzy ponieśli śmierć męczeńską w czasach nam bliskich, tak że wśród uczestników dzisiejszej liturgii niemało jest tych, którzy znali ich osobiście. Wasza ziemia galicyjska, na której w ciągu wieków rozwijał się Ukraiński Kościół greckokatolicki, pokryła się — jak mawiał niezapomniany metropolita Josyf Slipyj — «górami trupów i rzekami krwi».

Początki waszej żywej i płodnej wspólnoty związane są z przepowiadaniem świętych braci Cyryla i Metodego, z postaciami św. Włodzimierza i św. Olgi. Przykład męczenników z różnych okresów historii, a zwłaszcza z minionego stulecia, poświadcza, że męczeństwo jest najwyższą miarą służby Bogu i Kościołowi. W dzisiejszej liturgii pragniemy złożyć im hołd i dziękować Bogu za ich wierność.

2. Pragnę też, aby przez ten wymowny obrzęd beatyfikacji cały Kościół wyraził wdzięczność Ludowi Bożemu na Ukrainie za Mykołę Czarneckiego i jego 24 towarzyszy męczenników, a także za męczenników Teodora Romżę i Omeljana Kowcza oraz za sługę Bożą Jozafatę Michalinę Hordaszewską. Podobnie jak ziarno zboża wpadłszy w ziemię obumiera, aby dać życie kłosowi (por. J 12, 24), tak i oni złożyli w ofierze swoje życie, aby Boża niwa obrodziła obficiej nowym żniwem.

Wspominając ich, witam uczestników tej koncelebrowanej liturgii, poczynając od księży kardynałów Lubomyra Huzara i Mariana Jaworskiego wraz z biskupami i kapłanami Kościołów greckokatolickiego i łacińskiego. Pozdrawiając obecnego arcybiskupa większego Lwowa dla Ukraińców, myślę o jego poprzednikach — słudze Bożym Andrzeju Szeptyckim, heroicznym kard. Josyfie Slipyju i zmarłym niedawno śp. kard. Myrosławie Lubacziwskim. Wspominając pasterzy, zwracam się z wielką życzliwością do wszystkich synów i córek Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, także do tych, którzy łączą się z nami za pośrednictwem radia i telewizji z innych miast i krajów.

Szczególne podziękowanie kieruję do prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy za uczestnictwo w tej uroczystej liturgii.

3. Słudzy Boży, którzy dziś zostają wpisani w poczet błogosławionych, reprezentują wszystkie stany wspólnoty kościelnej: są wśród nich biskupi i kapłani, mnisi, mniszki i wierni świeccy. Zaznali oni wielorakich udręk ze strony zwolenników złowrogich ideologii nazizmu i komunizmu. Świadom cierpień, jakie znosić musieli ci wierni uczniowie Chrystusa, mój poprzednik Pius XII wyrażał głęboką solidarność i współczucie tym, którzy «trwają w wierze i opierają się nieprzyjaciołom chrześcijaństwa z takim samym niezłomnym męstwem, jakie niegdyś okazywali ich przodkowie», i wysławiał odwagę, z jaką pozostawali oni «wiernie zjednoczeni z Biskupem Rzymu i ze swoimi pasterzami» (List apostolski Orientales Ecclesias, 15 grudnia 1952 r.: AAS 45 [1953], 8).

Wspierani łaską Bożą, przeszli oni aż do końca drogą zwycięstwa. Ta droga prowadzi przez przebaczenie i pojednanie, a po ofierze Kalwarii wiedzie do promiennego blasku Paschy. Ci nasi bracia i siostry są znanymi nam przedstawicielami wielkiej rzeszy anonimowych bohaterów — mężczyzn i kobiet, mężów i żon, kapłanów i osób konsekrowanych, młodych i starszych — którzy w ciągu całego XX w., «wieku męczeństwa», znosili prześladowania, przemoc i śmierć, aby nie wyrzec się swej wiary.

Jakże nie wspomnieć tu o dalekowzrocznej i konsekwentnej pracy duszpasterskiej sługi Bożego Andrzeja Szeptyckiego, którego proces beatyfikacyjny jest w toku i którego mamy nadzieję ujrzeć kiedyś w chwale świętych! Musimy odwołać się do jego heroicznej działalności apostolskiej, aby zrozumieć niewytłumaczalną po ludzku płodność Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego w mrocznych latach prześladowań.

4. Ja sam byłem w młodości świadkiem tej swoistej «apokalipsy». «Moje kapłaństwo już u samego początku było w jakiś sposób naznaczone wielką ofiarą niezliczonych mężczyzn i kobiet mojego pokolenia» (Dar i Tajemnica, s. 38). Pamięć o nich nie może zaginąć, bo jest błogosławieństwem. Należy im się nasz podziw i wdzięczność. Niczym ikona ewangelicznych błogosławieństw, przeżywanych aż do rozlewu krwi, są oni znakiem nadziei dla naszej epoki i dla przyszłych czasów. Dowiedli, że miłość jest silniejsza od śmierci.

W ich zmaganiach z tajemnicą zła zajaśniała — mimo ludzkich ułomności — moc wiary i łaski Chrystusa (por. 2 Kor 12, 9-10). Ich niezłomne świadectwo okazało się zasiewem nowych chrześcijan (por. Tertulian, Apol., 50, 13: CCL 1, 171).

Wraz z nimi byli prześladowani i zabijani ze względu na Chrystusa także chrześcijanie innych wyznań. Ich wspólne męczeństwo jest doniosłym wezwaniem do pojednania i jedności. Na tym polega ekumenizm męczenników i świadków wiary, wskazujący drogę jedności chrześcijanom XXI w. Niech ich ofiara będzie konkretną lekcją życia dla wszystkich. Nie jest to z pewnością łatwe. W ciągu ostatnich stuleci nagromadziło się zbyt wiele stereotypów w myśleniu, zbyt wiele wzajemnych uraz i nietolerancji. Aby usunąć przeszkody z tej drogi, nie ma innego sposobu jak zapomnieć o przeszłości, wzajemnie się przeprosić za krzywdy zadane i doznane i ofiarować sobie przebaczenie oraz ufać bezgranicznie w odnawiające działanie Ducha Świętego.

Ci męczennicy uczą nas wierności dwojakiemu przykazaniu miłości: miłości do Boga i miłości do braci.

5. Drodzy kapłani, drodzy zakonnicy i zakonnice, seminarzyści, katecheci i studenci teologii! Zwłaszcza wam pragnę wskazać świetlany przykład tych heroicznych świadków Ewangelii. Bądźcie tak jak oni wierni Chrystusowi aż do śmierci! Jeśli Bóg błogosławi waszą ziemię licznymi powołaniami, jeśli seminaria są pełne — co stanowi źródło nadziei dla waszego Kościoła — to jest to z pewnością jeden z owoców ich ofiary. A to nakłada na was wielkie zobowiązania.

Mówię zatem do odpowiedzialnych za wychowanie: troszczcie się gorliwie o formację przyszłych kapłanów i powołanych do życia konsekrowanego, zgodnie ze wschodnią tradycją monastyczną. Z jednej strony należy wyraźnie ukazywać wartość celibatu przyjętego dla Królestwa Bożego, z drugiej zaś wyjaśniać także znaczenie sakramentu małżeństwa oraz wynikających z niego zobowiązań. Sobór przypomniał, że chrześcijańska rodzina jest jak gdyby «domowym Kościołem», w którym rodzice powinni być dla dzieci pierwszymi głosicielami wiary (por. Lumen gentium, 11).

Zachęcam wszystkich synów i córki Kościoła, aby wytrwale dążyli do coraz bardziej autentycznego i głębszego poznania Chrystusa. Niech duchowieństwo stara się zawsze zapewniać świeckim solidną formację ewangeliczną i kościelną. Niech nigdy nie zabraknie chrześcijanom ducha poświęcenia. Niech chrześcijańska wspólnota z niesłabnącą odwagą broni krzywdzonych i prześladowanych, starając się uważnie odczytywać znaki czasu, aby podejmować społeczne i duchowe wyzwania obecnej chwili.

W tym kontekście chcę wam powiedzieć, że z uwagą będę śledził przebieg trzeciej sesji synodu waszego Kościoła, która ma się odbyć w 2002 r. i będzie poświęcona analizie problemów społecznych Ukrainy z punktu widzenia Kościoła. Kościół nie może milczeć, gdy w grę wchodzi obrona ludzkiej godności i dobro wspólne.

6. «Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 13). Męczennicy, którzy dziś zostają beatyfikowani, szli za Dobrym Pasterzem aż do końca. Ich świadectwo niech nie będzie dla was tylko powodem do dumy: niech stanie się raczej zachętą do naśladowania. Przez chrzest każdy chrześcijanin zostaje powołany do świętości. Nie wszyscy są wezwani, jak ci nowi błogosławieni męczennicy, do złożenia najwyższej ofiary — przelania własnej krwi. Każdemu jednak zostaje powierzone zadanie wiernego i ofiarnego naśladowania Chrystusa na co dzień, jak czyniła bł. Jozafata Michalina Hordaszewska, współzałożycielka Zgromadzenia Służebnic Niepokalanej Panny Maryi. Potrafiła w niezwykły sposób przeżywać swą codzienną wierność Ewangelii, służąc dzieciom, chorym, ubogim, analfabetom i ludziom zepchniętym na margines społeczny, w sytuacjach często trudnych i przysparzających jej niemałych cierpień.

Niech świętość będzie celem dążeń was wszystkich, drodzy bracia i siostry z Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego. Na tej drodze świętości i odnowy towarzyszy wam Maryja, «która wszystkim ‘przoduje’ na czele długiego orszaku świadków wiary w jedynego Pana» (Redemptoris Mater, 30).

Wstawiają się za wami święci i błogosławieni, którzy na ukraińskiej ziemi zdobyli koronę sprawiedliwości, oraz błogosławieni, którym dzisiaj oddajemy szczególną cześć. Ich przykład i opieka niech wam pomagają iść za Chrystusem i wiernie służyć Jego mistycznemu Ciału — Kościołowi. Za ich wstawiennictwem niech Bóg uleczy wasze rany balsamem miłosierdzia i pocieszenia, abyście mogli z ufnością patrzeć na to, co was czeka, z przeświadczeniem w sercach, że jesteście dziećmi Ojca, który czule was kocha.

po polsku:

Serdecznie pozdrawiam pielgrzymów z Polski, szczególnie grekokatolików, którzy przybyli do Lwowa, aby razem ze swymi braćmi z Ukrainy uczestniczyć w tej szczególnej liturgii. Pragnę również dać wyraz mej serdecznej pamięci i duchowej więzi z nieobecnym metropolitą Janem Martyniakiem, który nie mógł nam towarzyszyć! Niech wszystkim Bóg błogosławi.

po ukraińsku:

Bóg dał nam dzisiaj piękny dzień, jakże Mu nie dziękować! Drodzy bracia i siostry, przy tym ostatnim spotkaniu z wami podczas mojej wyjątkowej i wzruszającej pielgrzymki do Ludu Bożego Ukrainy, tak licznie tu zgromadzonego, pozdrawiam was raz jeszcze z całego serca.

Dziękuję wam za wasze modlitwy, zwłaszcza za śpiewy chóru, które są modlitwą. Dziękuję za waszą dobroć i szczerość, dziękuję za waszą miłość i wierność Stolicy Apostolskiej. Noszę was wszystkich w sercu i zawsze pamiętam o was w modlitwach. Niech Bóg wam błogosławi.
opr. mg/mg

Copyright © by L’Osservatore Romano (9/2001) and Polish Bishops Conference

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/lwow_beatyfikacja_27062001.html

*********

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Yorku, w Anglii – św. Małgorzaty Clitherow, męczennicy. Tę mężatkę, matkę dwojga dzieci, aresztowano za to, że użyczała gościny kapłanom, przybywającym z kontynentu. Na rozmaity sposób próbowano ją złamać, m.in. zarzutami, jakoby zdradzała męża. Mężnie poszła na dotkliwe męki i odniosła świetne zwycięstwo.oraz:świętych Baroncjusza i Dezyderego (+ VII w.); św. Hermelanda, opata (+ ok. 720); św. Ireneusza, biskupa i męczennika (+ 305); św. Łucji Filippini, dziewicy i zakonnicy (+ 1732); św. Kwiryna, męczennika (+ ok. 268); św. Pelagiusza, biskupa Laodycei (+ 381)

 

**************************************************************************************************************************************

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE

Mleko i miód. Odcinek 15: Gorzkie próby

Langusta na palmie

Adam Szustak OP

(fot. Nhoj Leunamme == Jhon Emmanuel / Foter / CC BY-NC-ND)

Nie można zostać z Panem Bogiem w zauroczeniu, we wstępnych okresach miłości. Trzeba iść dalej w głąb…

 

Piętnasty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalmie.pl.

*******

#MwD: Nic spektakularnego

Błażej Sikora SJ

(fot. David Kracht / Foter / CC BY-NC-SA)

Wyobraź sobie człowieka, który w tłumie szuka kogoś mu bliskiego. Przypatrz się jego zaangażowaniu i emocjom.

 

Uroczystość Zwiastowania Pańskiego

Łk 1, 26-38 Ściągnij plik MP3 (ikonka) ściągnij plik MP3

Wyobraź sobie jakąś bliską ci osobę zajętą codziennymi, zwykłymi domowymi obowiązkami, wykonywanymi bez pośpiechu i w spokoju.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza.
Łk 1, 26-38
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł».

Zwykły, niezamożny dom, jeden z wielu podobnych do siebie w tamtym czasie, w miejscu bez dobrej reputacji. Pozornie zwykła młoda dziewczyna, żyjąca w dobrej, choć nie wyróżniającej się rodzinie, zajęta codziennymi sprawami. Czas wydawać się może również przypadkowy, nienaznaczony niczym niezwykłym. Czas, który łatwo przeoczyć, będąc skupionym tylko na sobie i swoich sprawach.

W taką zwykłą codzienność wkracza Bóg. Posyła swojego anioła do Maryi. Ona dzięki swojej wrażliwości i czujności jest przygotowana na to niezwykłe spotkanie. Jest zaskoczona tym, co słyszy, ale nie wątpi. Chce jednak to dobrze zrozumieć i dlatego dopytuje się, przyznaje się do swoich wątpliwości. Jej prośba zostaje wysłuchana, dostaje wyjaśnienie. Wtedy się godzi. Zapewne nie rozumie do końca, jak to wszystko się stanie, co to będzie oznaczało, jednak pozwala Bogu działać tak, jak się Jemu podoba.

Po zgodzie Maryi anioł odchodzi od Niej. Nie ogłasza wszystkim tego, co się stało, nie wyjaśnia Jej sytuacji innym ludziom. Nie rozumie Jej nawet Józef, Jej narzeczony. Z tym wszystkim musi radzić sobie sama. Bóg nie usuwa żadnych problemów, może się wręcz wydawać, że je powiększa, że przyczynia się do ich powstania.

Porozmawiaj z Bogiem o dzisiejszej modlitwie. Możesz Mu powiedzieć o swojej codzienności, o wielkich i małych wyborach, które podejmujesz w swoim życiu.

http://modlitwawdrodze.pl/home/

*******

http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2015/namrqcenie-rekolekcje/art,38,namrqcenie-odc-35-rodzaje-zalu.html

Namrqcenie, odc. 35: Rodzaje żalu

franciszkanie.tv

Leszek Łuczkanin OFMConv

Często to co jest nazwane grzechem, budzi nas sprzeciw: jak to, czy to jest grzech, że mieszkam, z nim/z nią, gdzie tu grzech, skoro to miłość.

 

Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2014 – NAMRQCENIE. Rekolekcje oglądać można codziennie od 18 lutego do 5 kwietnia 2015 r. na DEON.pl i franciszkanie.tv Tegoroczny cykl prowadzi o. Leszek Łuczkanin OFMConv, Wikariusz Prowincji św. Maksymiliana.

**************************************************************************************************************************************

TO WARTO PRZECZYTAĆ (POSŁUCHAĆ)

Adam Szustak OP: jak zostać zbawionym

Maskacjusz

Adam Szustak OP

Adam Szustak OP: Ludzie, wiecie, że nie macie nic więcej do zaoferowania Panu Bogu…

 

Fragment wykładu “Spowiedź św. Piotra”, wygłoszonego 24 kwietnia 2014 r. w łódzkim klasztorze oo. dominikanów.

*******

Odkryć pokłady miłości bardziej subtelnej

Marta Jacukiewicz

(fot. shutterstock.com)

Ludzie są ze sobą cieleśnie. Miłość nie jest tylko duchowa, ale jest także cielesna i ta miłość zawiera w sobie przytulenia, czułość, bliskość, i czasami może się szybko przerodzić w namiętność – o miłości, seksualności i sensie czystości przedmałżeńskiej z o. Ksawerym Knotzem rozmawia Marta Jacukiewicz

 

 

Marta Jacukiewicz: Ojcze, czym jest czystość przedmałżeńska? Jak należy ją rozumieć?

 

o. Ksawery Knotz: W momencie kiedy się zakochujemy, kiedy pojawia się fascynacja mężczyzny kobietą i kobiety mężczyzną, to pojawia się pragnienie głębokiej jedności między ludźmi. Tęsknimy za miłością – prawdziwą miłością, za głęboką jednością z drugim człowiekiem. Można powiedzieć, że w tym pragnieniu jest coś boskiego, że jest taki odblask wiecznej miłości, co często ludzie formułują, że z nim, z nią chcę być już całe życie. Marzą, żeby ta piękna miłość nigdy się nie skończyła. Taka miłość jest pięknym uczuciem, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że w nim się zawiera tylko obietnica jedności, a nie realna jedność. Ludzie tutaj się mylą, bo myślą, że jeśli już się kochają, to znaczy, że doświadczą tej jedności szybko, nawet zaraz i na zawsze. Często się później okazuje, że zostali użyci, potraktowani przedmiotowo, wykorzystani, że ta miłość nie była wcale taka piękna jak się na początku wydawało, ale to już się wie po fakcie i człowiek jest głęboko rozczarowany. Poszedł za pragnieniem, które w najgłębszej warstwie jest od Boga, ale nie zrozumiał, że prawdziwa miłość nie przychodzi tak łatwo jak rodzące się spontanicznie uczucia i pragnienia. Człowiek, który nie jest już w raju ma tendencję ku złu, i jest mu bardzo łatwo wykorzystać drugą osobę. My się cały czas jakoś wykorzystujemy i używamy, nawet jak mówimy piękne słowa o miłości. I dlatego, aby człowiek mógł doświadczyć naprawdę takiej głębokiej jedności z drugą osobą, której pragnie to musi poczekać. Musi poczekać, aż zacznie w swoim sercu odkrywać, że kocha ją też egoistycznie, że chce tę osobę posiąść i w tym sensie wykorzystać dla własnej przyjemności czy dowartościowania się.  A jednocześnie odkryć też miłość czystą, gdy drugą osobę zaczynam coraz bardziej szanować i właśnie dlatego nie chcę jej użyć, wykorzystać, skrzywdzić. A wprost przeciwnie chcę z nią żyć aż do śmierci, jestem gotowy mieć z nią dzieci. A do takiej więzi trzeba dorosnąć.

 

Czyli – jednym słowem – nie współżyć przed ślubem, bo poprzez takie postępowanie ranimy zarówno siebie jak i tę drugą osobę?

 

Tak, bo jeszcze w tym momencie nie odkryliśmy tych pokładów miłości, które się muszą wykształcić w trudzie budowania wzajemnej więzi, coraz lepszego poznawania siebie i też potwierdzania tego kim chcemy być dla siebie, coraz bardziej dojrzałego i odpowiedzialnego, a taką decyzją przełomową jest decyzja o małżeństwie. Dla chrześcijan jednocześnie taka decyzja jest związana z zaproszeniem Chrystusa we więź, którą tworzą.

 

Życie pokazuje, że czasem “tracimy rozum”. Nie dochodzi do współżycia, ale namiętne pocałunki, pieszczoty…

 

Ludzie są ze sobą cieleśnie. Miłość nie jest tylko duchowa, ale jest także cielesna i ta miłość zawiera w sobie przytulenia, czułość, bliskość, i czasami może się szybko przerodzić w namiętność. Zadaniem dla każdego jest odkryć pokłady miłości bardziej subtelnej, delikatnej. Nauczyć się czułości. W życiu jest problem nie tyle ze zmysłowością, co z czułością. Jeśli jest brak czułości, to później brakuje ochoty nawet na współżycie. Kluczem jest doświadczenie całościowe miłości, a nie sprowadzenie jej tylko do silnego rozbudzenia, bo to nie jest jakaś wielka sztuka. Zdolność do rozbudzenia się nie jest żadnym gwarant przyszłego szczęścia. Jeżeli ludzie chcą głębszej relacji to muszą się nauczyć odkrywać bogactwo bardziej subtelnych odcieni miłości. Narzeczeństwo jest bardzo ważną szkołą uczenia się odkrywania głębszej relacji w pewnym głodzie niezaspokojenia seksualnego. Pomaga to odkryć, że drugi człowiek nie służy po to, aby zaspakajać moje pragnienia i potrzeby i że kocha się kogoś nie tylko dlatego, że je zaraz zaspakaja.

Jak należy odkrywać te pokłady miłości subtelnej?

 

To jest sztuka, bo to jest coś, co nam najtrudniej przychodzi, bo każdy to musi sam odkryć. Odkryć, że może przeżywać miłość inaczej, że są jeszcze uczucia, których nie znał, a może nie dostrzegał. Tak jak pierwsza miłość jest takim uczuciem nieznanym i zaskakującym, to tak samo należy odkryć jak można się pieścić poprzez słowo, czyli nie tylko pieścić w sensie seksualnym, ale pieścić słowem, prezentem, rozmową…

W Pieśni nad Pieśniami czytamy: “Całuj mnie pocałunkami Twoich ust”…

 

Właśnie tak. W Pieśni nad Pieśniami jest pokazany wymiar miłości duchowej, która wcale nie jest aseksualna. Wyraża głęboką tęsknotę za bliskością cielesną, ale też są przeżywane bardzo subtelne uczucia tej miłości zakochanej. I tu się wyłania czysta miłość, do której również potrzebny jest Duch Święty, żeby ona się mogła w człowieku pojawić. Pieśń nad Pieśniami pokazuje miłość ludzką, w której jest miłość Boga.

Kiedy przekraczamy czystość przedmałżeńską? Pocałunkiem od pasa w górę, od pasa w dół? Gdzie jest ta granica?

 

Granica tworzy się najpierw w sercu, gdzie trzeba nauczyć się rozróżniać napięcie między czystą miłością, wyższymi uczuciami a prostą ochotą użycia, wykorzystania dla własnej przyjemności dla siebie. W sercu, gdy człowiek jest dojrzały zaczyna widzieć jaką rolę przeznacza drugiej osobie w swoim życiu, z którą przecież nie ma jeszcze tak silnej więzi, wiele zasadniczych decyzji wobec niej jeszcze się nie dokonało. Dlatego, żeby nie zrobić sobie krzywdy i drugiej osobie i nie przestać potem wierzyć w piękną miłość, która potrafi być wierna i czekać – zanim człowiek nauczy się rozróżniać miłość od egoizmu – to nie ma innej możliwości jak iść drogą, której busolą jest czułość. Czułość oznacza zachwyt sobą w bliskości, cieszenie się drugą osobą, jej męskością, kobiecością,  ale nie jest ona nastawiona na silne rozbudzenie, za którym idzie dążenie do współżycia seksualnego, które to współżycie dla chrześcijan powinno mieć znacznie większą wartość niż dla ludzi niewierzących.

 

“Tak bardzo Cię pragnę”. Czy pożądanie, pragnienie – to grzech?

 

Na podstawie reakcji psychoseksualnej nie wolno oceniać grzeszności. Źródłem grzechu nie jest nasza cielesność, bo ona jest stworzona przez Pana Boga. Natomiast, źródłem grzechu jest serce. Serce człowieka jest jakoś pęknięte i nie potrafimy kochać drugiej osoby taką piękną, czystą miłością. To z serca wypływa dobro jak i zło. Dlatego nie oceniamy pragnień seksualnych, nawet jakiejś silnej namiętności, która może się pojawić i doprowadzić do bardzo silnego rozbudzenia, nawet do orgazmu. Możemy powiedzieć, że obiektywnie poszło za daleko, ale zanim odczyta się grzech trzeba przypatrzeć się w sercu, co się tam dzieje. I to jest trudne, bo człowiek często mówi: “Nie wiem”. I to jest właśnie ten problem, że nie wiem co się we mnie dzieje, co chcę ze swoim życiem zrobić. Jest trochę taki odczłowieczony w tym sensie, że robi różne rzeczy i nie wie dlaczego. I dlatego, jak chce się dojrzewać w człowieczeństwie, to trzeba zmagać się z rozróżnianiem tego, co dzieje się w naszym sercu. Serce może być czyste albo brudne. Z brudnego serca nie zrodzi się miłość, ale ono chce bardzo szybko seksu.

Jeśli już na początku związku pojawiły się namiętności, pożądanie – to należy zerwać taki związek?

 

Namiętność jeszcze o niczym nie świadczy. Może ktoś przeżywać bardzo duże pragnienia zmysłowe, pobudzenie i euforię z tym związaną i z tego związku wykluje się piękna miłość, a może wielka nienawiść. Ważne, aby nie traktować tych przeżyć jako wyznacznik czy mamy ze sobą być. Trochę czasu musi upłynąć, aby się przekonać czy jesteśmy dla siebie naprawdę tak ważni i czy wytrzymamy ze sobą dłużej.

 

 

Wywiad pochodzi z serwisu prawy.pl

 

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: “Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?” | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/cialo-duch-seks/art,95,odkryc-poklady-milosci-bardziej-subtelnej.html

*********

Co jest lepsze: być z kimś czy samemu?

eSPe

o. Mateusz Hinc OFMCap / slo

Zatem jak to naprawdę jest? (fot. shutterstock.com)

Ostatnio zauważa się dość spore zagubienie w sferze relacji i … odpowiedzialności.

Coraz częściej możemy przeczytać o tzw. singlach czyli osobach, które wybierają życie samotne. I, co ciekawe, dokonują takiego wyboru dlatego, że – jak same twierdzą – czują się z nim dobrze. Ale można usłyszeć też prawdę, że jest im z tym po prostu wygodniej. Jakby nie patrzeć, to prawda. Jeśli jest się samemu, można troszczyć się tylko o siebie, nie trzeba brać na siebie żadnej poważniejszej odpowiedzialności za drugą osobę czy też za dziecko. A to jest niezwykle wygodne. Można się też “poświęcić” karierze, czyli tak naprawdę znów sobie…

I takich osób przybywa. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie ocenić przyczyn takiego zwrotu w relacjach, ale pod powierzchnią takich decyzji można dostrzec przede wszystkim lęk przed odpowiedzialnością. Niekiedy też lęk przed ojcostwem czy macierzyństwem. Jego obecność pokazuje, jak ważni są rodzice, troskliwi, kochający, uczący jak być prawdziwym rodzicem. Ale myślę, że nie popełnię nadużycia stawiając hipotezę, iż ucieczka przed byciem z kimś wynika głównie z braku doświadczenia dzielenia życia we wspólnocie braci i sióstr. Posiadanie tylko jednego dziecka, nawet jeśli pozwala jedynakowi na lepszy start ekonomiczny, nie zapewnia rozwoju zdolności bycia z innymi i dla innych.

Ale to jest dopiero pierwszy element zagubienia. Każdy za nas wie, że pośród nas są osoby samotne, które wcale tego nie chcą. Więcej, bardzo boją się samotności. Próbują przed nią uciec, bo w samotności widzą dramat. Dla nich pozostanie singlem równa się bycie nieszczęśliwym. Mają w sobie ogromne pokłady miłości, dobra, ale nie znajdują osoby której mogłyby to podarować, z którą mogłyby się podzielić. Pragną być z kimś, bo w “byciu z kimś” dostrzegają możliwość odnalezienia szczęścia. Dlaczego więc nikogo nie znajdują? Źle szukają? A może mają nierealne wymagania? A może tak naprawdę, gdzieś głęboko, wcale nie chcą znaleźć? Nie umiem odpowiedzieć.

Jednak byłoby za pięknie, gdyby na tym trudności się kończyły. Okazuje się, że przekonanie, iż samotność oznacza nieszczęście jest wielu wypadkach co najmniej błędna. Przecież są ludzie samotni w małżeństwach i we wspólnotach. I to niemało. Co więcej, gdyby bycie z drugim dawało szczęście, to najszczęśliwsi byliby małżonkowie i ludzie żyjący we wspólnotach. A tak nie jest. Wystarczy popatrzeć na statystyki dotyczące rozwodów. Czyli, jednym słowem, jak bycie z drugim nie daje gwarancji szczęścia, tak i bycie samotnym nie musi wcale oznaczać nieszczęścia.

Zatem jak to naprawdę jest? Lepiej pozostać samotnym czy może członkiem jakiejś wspólnoty? Czy istnieje jakieś rozsądne wyjście z tego zamieszania? Jestem przekonany, że tak.

 

Kierunkowskazy

 

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że jesteśmy powołani przez Boga do życia i pełnienia Jego woli. On stworzył nas na Swój obraz i podobieństwo. Jeśli zatem wierzymy, że Trójca Święta jest wspólnotą żyjącą w doskonałych relacjach miłości, to i my do tego samego, na Jego podobieństwo, jesteśmy powołani. A to prowadzi do szczęścia, które Bóg nam obiecał. Co więcej, kiedy widział, że nam takie życie nie wychodzi, posłał Swego Syna aby ten przyszedł na ziemię z miłości do nas, aby nas zbawić. Jezus przyszedł i uczył jak żyć. Mówił i pokazywał co jest najważniejsze. I nie pozostał sam. Stworzył wspólnotę uczniów, którzy później, realizując Jego polecenie, tworzyli wspólnoty na całym świecie. Jezus wreszcie, aby potwierdzić miłość jaką Bóg ma do nas, umarł za nas. Zatem pierwszy wniosek jaki możemy wyciągnąć to ten, że nie jesteśmy powołani do izolowania się, do ucieczki, ale do bycia z innymi. Jesteśmy wezwani do jedności między nami, do głębokich relacji miłości na wzór Trójcy Świętej.

Dlaczego zatem tak trudno nam żyć we wspólnocie? Odwołałbym się do historii pierwszych rodziców. Szatan nie tylko namówił ich do zerwania owocu, wmawiając, że nie umrą i że Bóg ich oszukał. On zrobił więcej – zasiał wątpliwość w ich sercach. Zaczęli pytać siebie czy rzeczywiście Bóg chce ich dobra? A zerwanie owocu spowodowało śmierć, ale inną, gorszą niż ta fizyczna. Adam i Ewa zaczęli bać się Boga, ukrywać przed Nim. Więcej! Przestali ufać sobie. Zaczęli jedno na drugie zrzucać winę: “To ona mnie skusiła…”; “Nie, to szatan…”. To jest właśnie grzech, którego skutki wszyscy odczuwamy do dzisiaj. Nie ufamy Bogu, nie ufamy sobie nawzajem, a nierzadko nie ufamy sobie samym. I nawet jeśli się staramy, to upadamy, ranimy się wzajemnie. Ta historia, ten grzech jest jedną z głębszych przyczyn naszego zagubienia.

 

Mały, ale własny

 

A rozwiązanie znajduje się w nas samych. Bo to my decydujemy o tym, jak na powołanie odpowiedzieć. Oczywiście, byłoby zbyt wielkim uproszczeniem napisać, że wszystko zależy od naszej woli. Bo aż tak pięknie nie jest. Możemy za św. Pawłem powiedzieć, że pragniemy dobrych rzeczy, ale dochodzi w nas do głosu stary człowiek i czynimy to, czego nie chcemy. Tak nierzadko jest z tymi, którzy uciekają od realnych kontaktów w świat wirtualnych spotkań, rozmów, wymiany myśli, blogów, itd. Są to często osoby, które bardzo potrzebują ciepła, zrozumienia, drugiej bliskiej osoby. Jednak w realnym świecie nie czują się na tyle odważne, a może adekwatne, aby ryzykować spotkanie. Za taką postawą może się kryć – z jednej strony – prosty brak doświadczenia relacji bo, dajmy na to, nigdy nikt nie nauczył ich bycia z innymi. Albo nie mieli okazji ku temu. Ale mogło się zdarzyć, że zostali odrzuceni, zranieni… i w konsekwencji schowali się w skorupce jak ślimak. Wychodzą z niej przed ekranem komputera, bo tam wydaje się im, iż nikt ich nie widzi, nie wyśmieje, nie skrzywdzi. To jest druga strona. W każdym razie lęk, brak doświadczenia, różne zranienia, niewiara w siebie, nieakceptowanie siebie (choćby swego wyglądu, czy braku wymarzonych “zdolności”) sprawiają, że osoby te nie podejmują ryzyka spotkania z drugim człowiekiem. Proszę zobaczyć – wracam do pierwszych rodziców – nie ufają innym i sobie. Jednym słowem wcale nie trzeba szukać przyczyn problemów nie wiadomo gdzie…

Psycholodzy już od dawna udowadniają, że wspólnota jest potrzebna każdemu człowiekowi do pełnego rozwoju. A rozwijamy się, dojrzewamy przez całe życie. Tak więc unikając spotkania z drugim człowiekiem w realnym świecie sprawiamy, że nasze dojrzewanie nie przebiega tak, jak powinno. Uważam, że każdy z nas ma wpisane nie tylko jakieś zadanie do wykonania, ale i formę fizyczną, psychiczną i duchową, która jest tylko jego i która winien osiągnąć w wyniku swojego rozwoju. I tak, jak do realizacji zakodowanych w nas możliwości fizycznych potrzebne są odpowiednie warunki, tak analogicznie i do pozostałych płaszczyzn: psychicznej i duchowej. Oczywiście, każdy z nas jest inny. Ma inne potrzeby i inne marzenia, pragnienia, różnimy się osobowościami. Jest wielką pokusa robić ze wszystkich ludzi identyczne istoty. Przecież tak jak różnimy się między sobą fizycznie, tak i jesteśmy zróżnicowani psychicznie. Wiemy, że są osoby, które bardzo dobrze czują się będąc pośród innych: zawsze w centrum, wyśmienicie radzą sobie z relacjami, ale bardzo źle znoszą samotność, ciszę. Nazywamy ich – upraszczając – ekstrawertykami. Odwrotność – również dobra – to introwersja. Charakteryzuje osoby kochające ciszę, samotność. Preferują spokój, znajome miejsca i unikają hałasu, tłumu. Mają też kłopoty w nawiązywaniu relacji, za to są osobami na ogół głębokimi. Są też osoby łączące jedną i drugą cechę: trochę ekstra- a trochę introwertyczni. Już ten zespół cech pokazuje, że każdy z nas inaczej będzie podchodził do samotności i relacji z innymi. Jednak należy odróżnić osoby introwertywne, które preferują ciszę, od osób unikających ludzi ze strachu czy też z braku wiary w siebie. Bo różnica jest spora.

Ale chciałbym wrócić do tytułowego pytania: być z kimś czy samemu? Z tego, co napisałem, wynika, że lepiej z kimś. Z tym, że potrzebne jest jeszcze jedno wyjaśnienie. Otóż badania wskazują na zmieniające się w ostatnim czasie nastawienie do małżeństwa i wspólnoty. Jeszcze w latach siedemdziesiątych, kiedy ktoś żenił się, stawiał sobie pytanie: co mam zrobić, aby moje małżeństwo, rodzina była szczęśliwa? Co mogę zrobić, aby wnieść w nią jak najwięcej szczęścia? Obecnie, jako że nierzadko brakuje w rodzinach miłości, bycia ze sobą, głębokich i autentycznych relacji, szukamy szczęścia poza własną rodziną. I wiele osób wstępuje w związki małżeńskie lub do wspólnot z pragnieniem (czy nawet ukrytym żądaniem) otrzymania i przeżycia szczęścia. “W mojej rodzinie szczęścia nie doznałem, więc da mi je małżeństwo/wspólnota”. Mam nadzieję, że różnica jest widoczna. Nie myślimy o tym, aby dawać, coś robić, ale aby otrzymać… A to nie zadziała. Bo jeśli dwie osoby wchodzą w związek małżeński lub tworzą wspólnotę z oczekiwaniem szczęścia i miłości, to skąd ono ma przyjść? Kto ma je dać? I konsekwencją takiego podejscia jest zawód, pretensje, rozżalenie i dramaty. Tymczasem uważam, że tyle otrzymamy, ile wpłacimy. Jak w banku: trzeba wpłacać, aby móc otrzymać odsetki. A im więcej na koncie, tym odsetki większe.

Zatem kwestia zasadnicza to nie pytanie: “Lepiej samemu czy we wspólnocie?”, ale wzięcie odpowiedzialności za siebie i innych przez aktywne tworzenie wspólnoty. Obojętnie czy będzie to małżeństwo czy wspólnota zakonna. Ważne jest, aby nie czekać na to, co się dostanie, ale dawać. Warto ryzykować. Jeśli nie mamy doświadczenia, jeśli nas nikt tego nie nauczył, to może jest czas na to, aby samodzielnie zrobić pierwszy krok. Może nieudolny, ale mój. A warto!

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,102,co-jest-lepsze-byc-z-kims-czy-samemu.html

********

Życie w pojedynkę?

Katarzyna Ziętkowska

(fot. lauren rushing / flickr.com)

Single coraz częściej stają się przedmiotem obserwacji i badań. Socjologowie zastanawiają się nad tym, jakie zmiany zaszły w społeczeństwie, że liczba osób żyjących w pojedynkę wciąż rośnie. Psychologowie debatują, co takiego dzieje się w psychice młodego pokolenia, że coraz rzadziej i dość niechętnie decyduje się ono nie tylko na zawieranie małżeństw, ale w ogóle próbę wejścia w głębsze relacje czy związki?

 

Statystyki podają, że w Polsce mieszka blisko 5 milionów tzw. singli. W tej grupie znajdują się zarówno osoby, które z wyboru lub innych przyczyn losowych nie weszły w związek małżeński, ale także osoby owdowiałe i po rozwodach, które nie są aktualnie w stałym związku. Wiele osób, w tym badaczy naukowych zajmujących się tym obszarem życia społecznego, uważa, że singlem można nazwać tylko taką osobę, która deklaruje życie w pojedynkę jako swój wybór, a nie konieczność.

 

Często single charakteryzowani są jako mieszkańcy dużych miast, pracownicy korporacji lub właściciele własnych firm, przedkładający karierę i życie towarzyskie ponad rodzinę i związane z tym zobowiązania. Czy rzeczywiście tak jest, że brak bliskich więzi i głębszych relacji jest wygodą i ułatwieniem we współczesnym świecie? A może zmienia się system wartości i rodzina nie stanowi już takiego zasobu jak odpowiednie finanse i zawodowa czy społeczna pozycja? A może tak trudno znaleźć tę przysłowiową “drugą połówkę”, że brak efektów zmusza do podjęcia decyzji o zaprzestaniu poszukiwań? Taki wybór z konieczności…
Przyczyn, dla których coraz więcej osób decyduje się na życie w pojedynkę może być wiele. Dla części z pewnością tak jest wygodniej, bo człowiek jest odpowiedzialny tylko za siebie. Wiele osób stawia na rozwój kariery, chcąc więcej zarabiać, angażuje się w pracę do tego stopnia, że na życie prywatne praktycznie brakuje już czasu. Dostatnie życie, na które dobre zarobki pozwalają, czasem wciąga tak bardzo, że rodzina i związane z nią zobowiązania rzeczywiście schodzą na dalszy plan. A czasem zdarza się i tak, że nie każdy jest w stanie udźwignąć odpowiedzialności za drugą osobę.

 

Niektórzy ludzie po prostu nie widzą siebie w roli męża i ojca lub żony i matki. Mają świadomość ciężaru obowiązków, które związane są z założeniem rodziny, wiedząc, że nie są w stanie im sprostać. Czasem to uzmysłowienie sobie swoich słabości, wad, niedoskonałości. A niekiedy choroba lub niepełnosprawność sprawiają, że osoba podejmuje decyzję o pozostaniu w stanie wolnym do końca życia, by nie obciążać drugiej osoby ciężarem, który sama już dźwiga. Pan Bóg powołuje nie tylko do życia konsekrowanego czy do małżeństwa, powołuje także do życia bez rodziny, wskazując wówczas, że życie rodzinne to nie jest odpowiednia droga, że przymioty, które dana osoba posiada są niewystarczające, by stworzyć udany związek. Ale za to posiada takie, które pozwolą jej spełniać się na innych płaszczyznach życia. Jak pisał ksiądz Twardowski: “nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek”.
Jest wśród singli i taka grupa, która woli przelotne znajomości, bo szuka nowych doświadczeń i doznań w kolejnych flirtach – wierność dla nich jest po prostu nudna. Inni po kolejnym rozczarowaniu nie chcą wchodzić w nowe związki. W końcu dookoła tyle rozwodów, że nie ma sensu się w “to” pakować. A jeśli rodzice lub znajomi również się rozwiedli, to zupełnie wystarczy za przesłankę, by i życie owego singla w stałym związku (w którym jeszcze nie jest) także legło w gruzach.

 

Ktoś powie, że to tylko łatwe wytłumaczenie, pretekst, by nie podejmować trudu założenia rodziny. Można taką osobę potępić i nazwać egoistą. Tylko czy słusznie? Z jednej strony rzeczywiście rośnie nam pokolenie egocentryków, z drugiej strony trudne doświadczenia wyniesione z rodzinnego domu nie wykształcają innego wzorca. O związek, relację, bliskich trzeba dbać, zabiegać, trzeba nad tym pracować, by w trybikach napędzających rodzinną machinę wszystko działało prawidłowo. To wymaga zaangażowania, wysiłku, cierpliwości i trudu. A tymczasem media kreują rzeczywistość jako absolutnie osiągalną bez większej pracy i starań. Łatwy dostęp do pieniędzy, nieprzestrzeganie norm, przekraczanie granic, osiąganie zamierzonych celów na skróty, często bez większego wysiłku, swoboda obyczajów w niekoniecznie właściwie pojętej afirmacji życia sprawia, że dla wielu rzeczywiście wybór życia w pojedynkę wydaje się najlepszy. Tylko czy taki kult hedonizmu nie jest przypadkiem rekompensatą innych braków?
Z pewnością bycie singlem nie jest najlepszym rozwiązaniem dla tych, którzy życie rodzinne stawiają wyżej niż cele materialne i finansowe. Bo dla nich zaufanie, wsparcie, bycie kochanym i potrzebnym, stanowi sedno egzystencji. To grupa osób, które bardzo pragną stworzyć stały, mocny i trwały związek, tylko z jakichś przyczyn wciąż nie mogą go zbudować. Bo trochę paradoksalnie, łatwość dostępu do komunikatorów sprawia, że trudniej nam się komunikować ze sobą nawzajem. Rozwój transportu skraca odległości geograficzne, ale udogodnienia techniczne zatrzymują nas w domowych fotelach. Nie wychodzę, bo nie mam z kim. Takie poczucie samotności, które wynika z bezowocnego poszukiwania wymarzonego ideału, wpędza często w poczucie bezradności i rozpaczy. Bo byciem samemu często mylone jest z samotnością. Ale tak naprawdę nie wychodzę nie dlatego, że nie mam z kim, tylko dlatego, że nie akceptuję tego, że mogę wyjść sama.

 

Brak przyzwolenia na swoje funkcjonowanie w pojedynkę często zamyka nam drogę do akceptacji drugiej osoby, która też w pojedynkę przemierza świat i szuka tej swojej “drugiej połówki”. Bardzo często brak akceptacji siebie w sytuacji bycia singlem, lęk przed byciem samemu, owocuje brakiem otwartości na relację z drugim człowiekiem. Relację, która stając się coraz głębszą, ma za zadanie zbliżać, dając jednocześnie poczucie odrębności i wolności. Relację, która ma rozwijać i prowadzić do wzrostu obu stron. Jeśli jednak człowiek nie pokocha i nie przyjmie swojej samotności, nawet jeśli jej doświadcza, to nie będzie umiał stworzyć zdrowego, prawidłowego związku z drugim człowiekiem. Bo może, drogi Singlu, to nie Ty ciągle trafiasz na niewłaściwe osoby, tylko one trafiają na Ciebie – spragnionego miłości i bycia dla kogoś, chłonącego jak gąbka czułość i uwagę, który zamiast kochać i pozwolić tą miłością żyć, zakładasz smycz i zaciskasz pętlę, bojąc się swojej samotności? Jakże nie zgodzić się z księdzem Janem, że “bliscy boją się być blisko, żeby nie być dalej”.
Czasem człowiek boi się tak bardzo, że może zostać sam, że tworzy w swojej głowie pewien schemat, według którego dobiera partnerów. Do każdej napotkanej osoby przykłada taki szablon i sprawdza czy pasuje. Jest przekonany, że znalezienie wyśnionego ideału uchroni przed kolejnym rozczarowaniem. Takie myślenie sprawia, że zafiksowany na selekcjonowaniu i rekrutowaniu potencjalnych kandydatów na współmałżonka według ściśle określonego wzorca, staje się niemal ślepy na tych, którzy nie są zgodni z kluczem, ale za to oryginalni, wyjątkowi i zdecydowanie bardziej współgrający. Niczym puzzle. Dwa identyczne nigdy nie będą do siebie pasować. Szukając tego odpowiedniego, musimy skoncentrować się na tych o kompletnie odmiennych formach. To, że coś pasuje kształtem do gotowych ram, nie znaczy, że jest z nimi kompatybilne.
Trzeba pamiętać jeszcze o jednej rzeczy – znalezienie męża lub żony nie rozwiązuje wszystkich problemów tego świata. A przynajmniej osamotnionego dotąd singla. Bo założenie rodziny to dopiero początek. Oczywiście wartość rodziny jest niezaprzeczalna, tylko czasem wydaje się, że pojawienie się ukochanej osoby powoduje, że życie staje się różowe i sielankowe. Owszem, w okresie zakochania rzeczywiście motyle w brzuchu unoszą kilka centymetrów nad ziemią, ale już rachunki i nieprzespane noce podczas ząbkowania pociechy, potrafią skutecznie sprowadzić na ziemię. Gotowość do podjęcia wyzwań i wzięcie na siebie ciężaru zobowiązań z pewnością ułatwi spełnianie określonych wymagań, które pojawiają się wraz z pogłębiającym się zaangażowaniem i zacieśnianiem więzi. Ważne także, by nasze oczekiwania wobec drugiej osoby były realne i możliwe do spełnienia. W przeciwnym razie znowu pojawi się poczucie zawodu.
Myślę, że problem w znalezieniu człowieka, u boku którego chciałoby się zestarzeć, bardzo często leży w nas samych, choć tak chętnie obarczamy winą otaczający nas świat. Choć samo określenie “szukanie” lub “znalezienie” jakoś mi tu nie pasuje. Bo szukać można zgubionych kluczy, a znaleźć można pracę. Nie ma psychologicznych trików i mądrych rad jak spotkać miłość. Miłość po prostu pojawia się wtedy, gdy jesteśmy gotowi ją przyjąć. W najmniej spodziewanym momencie, czasem w zupełnie niespodziewanym człowieku. Czasem mamy wrażenie, że przychodzi za późno, że w nieodpowiednim momencie. Czekamy. A z miłością to jest tak, że “spróbuj nie chcieć jej wcale, wtedy przyjdzie sama”. Ksiądz poeta jak zawsze trafnie.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,457,zycie-w-pojedynke.html

*********

Prosto z brzucha mamy! Zobacz piękne zdjęcia!

slo/nt

Dziecko ok. 8 tygodni od poczęcia. (fot. Andrzej Zachwieja i Jan Walczewski)

Prosto z brzucha mamy! Zobacz piękne zdjęcia!

slo/nt
Twarz dziecka ok….
Ucho dziecka ok….
Twarz dziecka ok….
Dziecko ok. 4…
Dziecko ok. 5…
Twarz dziecka ok….
Ucho dzieck ok….
Dziecko ok. 3,5…
Nóżka dziecka ok….
Dziecko ok. 3,5…
Nóżki dziecka ok….
Rączka dziecka…
Rączka dziecka…
Nóżki dziecka ok….
Nóżki dziecka ok….
Nóżki dziecka ok….
Dziecko ok. 8…
Nóżki dziecka w 7…
Rączki dziecka w…
Dziecko w 7…
http://www.deon.pl/pro-life/inspiracje/art,10,prosto-z-brzucha-mamy-zobacz-piekne-zdjecia.html
********

Tajemnice ojca Rydzyka

http://wiadomosci.wp.pl/gid,17355149,kat,1342,title,Tajemnice-ojca-Rydzyka,galeria.html?src01=mw_GDN&ticaid=114918

**********

O autorze: Judyta