Wyboryowo

Szanwoni Państwo.

Znowu mnie nie było. Bo chadzam na spotkania z prezydentami. Bo ja się udzielam politycznie.

Niemało zobaczyłem i usłyszałem. Jeszce więcej wyciągnąłem wniosków.
Najważniejszy taki, że błądziłem. Że niedowierzałem.
A okazało się, że trzeba jednak mieć nadzieję i ufność.
Polska może być lepsza. Sprawiedliwsza, uczciwsza.
Oczywiście aby tak się stało, musimy zacząć pracować. W sposób właściwy. Przed nami bardzo trudne zadanie – trzeba zebrać podpisy.

Więc do roboty wyborcy!

 

 

 

 

_______________

Jak już wspomniałem wyżej – niedowierzałem… Czy to wszystko ma sens? To całe kandydowanie, głosowanie, no i to zbieranie podpisów…
Przyznam się, że dopiero niezwykle pouczająca opowieść jaką usłyszałem od pewnej pani ostatecznie odmieniła moją błędną postawę. Pozwólcie Państwo, że ją poniżej przytoczę…

Otóż mąż owej pani, wraz z kolegą, przebywał w pewnym ośrodku wypoczynkowym. Był to obiekt najnowocześniejszy w świecie. Realizowano tam nowatorską metodę leczenia aktywnego – różnorodne zajęcia wypełniały pensjonariuszom cały dzień. I były na tyle intensywne, że każdy wyczekiwał nocy by w końcu odpocząć. Było to niełatwe bo również w dziedzinie snu tamtejsi specjaliści realizowali swoje awangardowe idee terapeutyczne. Mianowicie zalecano spanie nie na typowym materacu ale na twardych deskach, że to lepsze na kręgosłup itp. Jednak panowie zaczeli się buntować. Bo nijak nie mogli się wyspać. Postanowili, że poproszą dyrekcję chociaż o poduszki. Zresztą władze nawet zalecały by zwracać się do nich ze wszelkimi życzeniami i obiecują je spełniać. Koledzy napisali więc i złożyli odpowiednie pismo. A że okazało się, że nie tylko oni chodzili niewyspani, dołączyli do podania podpisy wielu osób. No ale właśnie! Im się chciało napisać pismo i zebrać podpisy… Akcja była przeprowadzona na tyle sprawnie, że jeszcze tego samego dnia dyrekcja pozytywnie odniosła się do ich słusznych postulatów. I odtąd w KL Auschwitz spano na puchowych poduchach.

O autorze: karoljozef