I Pielgrzymka Młodzieży Narodowej na Jasną Górę. Relacja własna.

Szanowni Państwo.

Byłem, uczestniczyłem, ale poniższy opis proszę traktować jako realcję postronnego obserwatora. Przepraszam, że jedynie suchymi literami Państwa raczę, aparatu zapomniałem a komórę mam ceglaną.

Średnia wieku 20 lat. No dobrze, może 22,5.

Parytetu nie było. Piękna mniejszość na prawdę – ponad i tak zawyżoną polską normę – piękna. Wyzywająco dumna z siebie i swoich kolegów. Czego to nie dokonują nierurczane nogawki…

Typowy uczestnik – opis postaci:

– spokojny (żadnych krzyków, chichów, szczeniackich wyskoków – choć był wyjątek, panowie księgarze, oferujący narodową lekturę, rozlokowani w wejściu do sali O.Kordeckiego trochu sobie pofolgowali, nie na długo, sam Pan Winnicki się do nich pofatygował z braterskim upomnieniem (nota bene, Ten człowiek jest na prawdę na swoim miejscu, tylko On ruszył swój prezesowski majestat i zadziałał))

– dumny (w oczach widać to, co niezwykle rzadko można zobaczyć w typowym, chodnikowym czy autobusowym tłumie)

– pogodny (jak wyżej)

– przyjazny (brak efektu my-obcy, wszyscy jednacy, nastawienie na drugiego)

– schludny (choć Narodowcy nie mają ustalonego odgórnie umundurowania, wyróżniają się – większość w ciemnych, stonowanych garniturach, białe koszule, krawat, buty wypastowane, chyba tylko ja i jeszcze paru maruderów zwlekało z wizytą u fryzjera, generalnie cała reszta jak prosto spod nożyczek, grzebiania, mydła, proszku do prania, żelazka)

– zdyscyplinowany (podczas Mszy wszystkie modlitwy i śpiewy wykonywane gremialnie i soczyście, kończący uroczystości przemarsz w szóstkach – wystarczyła jedna komenda, zważywszy na ponad tysięczną liczbę podkomendnych efekt zjawiskowy)

Inaczej.
Z klas gimnazjalnych czy licealnych i z pierwszych semestrów studiów wyższych wyciągamy uczniów nie top’owych. Nie kujonów czy gwiazdorów, córeczek i synków mamusi.
Ale takich co młucą wszystko na 4+ lub 5-. Uważnie obserują świat, wolny czas spędzają na zdobywaniu wiedzy o tym o czym ich nie uczą i na rozwijanie swoich pasji, które posiadają(!). Robią swoje i wyczekują odpowiedniej chwili. Tacy tam byli.

Kto tam jeszcze był.
Kapłani.
Księża i ojcowie zakonni. Młodzi! – jak wyżej.
Co ciekawe, sami Gospodarze byli raczej wycofani. W tym miejscu wypada i trzeba napisać – wielkie Bóg zapłać dla gościnnych jak zawsze i narodowych jak zawsze Ojców Paulinów!

Był Prałat Roman Kneblewski.
Wygłosił, momentami wykrzyczał, tzw. płomienne kazanie, co się zowie.
Wspomniał o małych Polakach, którzy robią orły na śniegu.
Muszę przynać, że wychwicił piękny szczegół, o mistycznym znaczeniu.
Bowiem już jako małe dzieci scalamy się wręcz sakramentalnie z naszą świętą ziemią poprzez wykonanie tego odwiecznego znaku.
Grzmiał abyśmy już nie byli kurami, gderającymi i gdaczącymi w ciasnych kurnikach.
Mamy wzlatać wysoko i być wolnymi jak białe orły. Zaczeli w końcu przejawiać cechy aktywnych drapieżników a nie biernych roślinożerców.
Odczuć się też dało w Jego słowach zapach korony niźli smród demokracji. Dość napisać, że Pan Grzegorz byłby kontent…

Był Ks. Isakowicz-Zaleski.
Dostał nawiększe brawa, nawet chóralne sto lat.
A ode mnie pytanie:
– Proszę wybaczyć śmiałość szarej owieczce, ale jak Ksiądz rozumie sformułowanie, którego użył: „…od 25 lat żyjemy w wolnym kraju…“.  Skoro w wolnym to po co ten cały ambaras?
– Proszę pana, przecież ja mówiłem… wiadomo… chwileczkę, komunizm upadł w 89… i co chcecie wyjść na ulicę, chcecie zrobić Majdan?
– Nie proszę Księdza, nikt nie chce nikgo mordować, osoby tu zgromadzone zdają sobie z tego sprawę, zrobimy to po swojemu, po Bożemu.
– Proszę pana, nic nie dacie rady zrobić… tylko wybory….ale większość ludzi tego nie rozumie, nie idzie głosować…
– Proszę Księdza, i bardzo dobrze, że większość nie idzie, bo nie jest głupia, bo wie jak funkcjonują od strony nawet czysto technicznej te „wybory“.

No niestety krótki był ten mój wywiad. Ale mi wystarczyło.

Nie widziałem ani jednego leśnego dziadka. Absolutnie nikogo takiego nie było przy Decyzyjnych. No oczywiście nie licząc tego małego z wąsem…
Stał tylko jednen starszy gość, cicho w cieniu, coś nagrywał, robił zdjęcia, ale jego zachowanie ostatecznie zdradziło, że swój.

Tyle.

Szanowni Państwo.

Na moje oko, to Ruch na chwilę obecną jest czysty jak destylowana łza.

Wszystkim krytykantom zalecam realną pomoc. Widzicie coś złego – działajcie. Jeśli według Was ktoś niepowołany dostał się do Ruchu to dlatego, że wykorzystał Wasz wakat.

P.S.
Dziękowałem wszystkim jak leci. Bo zapewniam Państwa, że było za co.

Za największy zaszczyt poczytuję sobie możliwość złożenia gratulacji Mamie Pana Winnickiego. Tak, była! Syn Ją zaprosił… (Wyczuwacie Państwo tę ekstraordynaryjną fantazję…)
– Widzi to Pani? Tyle szczęścia dla tych młodych ludzi, wlana nadzieja. Pani za to dziękuję, bo to Pani zasługa.
Tak nie chwaląc się powiedziałem. Bo tak trzeba i to prawda.
Dodam, że jeśli można oceniać człowieka po rodzicach, a szczególnie po matce, to ja Winnickiemu wróżę świetlaną przyszłość!…

P.P.S.
Uczestnicy kończącego uroczystości przemarszu pod Grób Nieznanego Żołnierza byli wyposażeni w pochodnie. Urządzenia istotnie widowiskowo działające ale nastręczające swym nosicielom przykrych problemów pod koniec swej pracy.
Dlatego też Kol.Winnicki zaordynował porządki po przemarszu.

Szanowni Państwo.
Kilkusetosobowy tłum młodzieniaszków miałoby robić porządki po własnej zabawie?!
Już to widzę!
Otóż przedstawię Wam co zobaczyłem.
Po wszystkiemu, jak wszyscy się już rozeszli, jeden z młodzieńców, o najbardziej reprezentacyjnej powierzchowności zaczął sam z siebie sprzątać to co jeszcze umknęło uwadze swoich kolegów i koleżanek, nie można powiedzieć, że się nie starali, ot, nie wszystkim wyszło.
Pośpiesznie dołączyłem i ja.
I napiszę Państwu, że nie żal mi będzie nadstawiać karku za takiego Śmieciarza gdy zaświsną kule.

amen

Tagi:

O autorze: karoljozef