Przedwyborcze dylematy i problemy

W czasie gdy zbliżały się poprzednie wybory, nie pamiętam już jakie, rozmaite plotki kursowały pomiędzy ludem. Jedna z nich jak pamiętam ubodła mnie bardzo. Opowiadano mianowicie – a mówiący zarzekali się, że są to wiadomości z pierwszej ręki –  iż tak naprawdę PiS wcale nie chce wygrać. Członkowie tej tak ulubionej przeze mnie partii – i to wysoko w jej hierarchii umieszczeni – mieli deklarować, że o żadnym tam zwycięstwie nie myślą. Przywykli już do roli opozycji parlamentarnej, ciepłych posadek w strukturach partyjnych i nie zamierzają brać się nagle za rządzenie krajem, zwłaszcza w tak zabagnionej pod każdym względem sytuacji. Jako opozycja dostają dotacje zależne tylko od ilości posłów w sejmie za które całkiem wygodnie im się żyje i ZA NIC NIE ODPOWIADAJĄ.

Oczywiście tym tak wrednym plotkom nikt rozsądny nie dawał wiary. Przypomniały mi się one jednak ostatnio kiedy dowiedziałem się, że goniący w piętkę Donald T. zaproponował Jarkowi (tak mówią o Prezesie znajomi, więc i ja sobie pozwolę) publiczną debatę. Gdybym nie słyszał tego co opowiadali obecni na poprzedniej tego typu imprezie, wziąłbym może taką propozycję za dobrą monetę. Jednak długo nie umiałem sobie wyobrazić motywacji Prezesa kiedy usłyszałem, że przystał na tę propozycję. Potem przypomniałem sobie oglądaną niegdyś piękną scenę pojedynku dwóch szlachetnych rycerzy, kiedy to jeden z nich przerywa walkę, aby podać pomocną dłoń drugiemu, który jakoś miał pecha i się potknął. No tak, Jarek zawsze był rycerski, więc na wieść o dołujących sondażach PO podał Donaldowi pomocną dłoń. Jednak gdzieś tam w zakutej mojej łepetynie zadzwonił dzwonek i otworzyła się klapka zawierająca tę starą plotkę o niechęci PiS-u do zwycięstwa.

Ostatnio rozchodzą się wieści o tragicznych skutkach dokonanej nieopatrznie i bez zastanowienia obietnicy Donalda T. o darmowym podręczniku dla „nowo zmobilizowanych” do nauki sześciolatków. Ten typowy „strzał we własne kolano” spowoduje wielomiesięczne poważne zaburzenia w pracy i tak nieprzygotowanych na ich przyjęcie szkół. Odczują je rodzice, nauczyciele. Będzie szum. Ktoś by pomyślał „Co za straszna głupota. I to przed samymi wyborami”. Jednak ja jako zwolennik wszelkich teorii spiskowych pomyślałem sobie: „A może i oni grają w to samo? Może już im się znudziło rządzenie i chcą być trochę opozycją, zrobili to specjalnie?” Taka skłonność do dziwnych teorii to okropna rzecz. Teraz będę tylko patrzył jak obie partie będą się chciały wymigać od rządzenia i sprytnymi posunięciami zmusić przeciwnika do zajęcia się całym tym bałaganem jakiego narobiono w naszym biednym kraju.

Jeśli komuś moje podejście wydaje się dziwaczne, to przypomnę, że mieliśmy już króla, który po elekcji uciekł i trzeba go było ścigać, i przemocą zmuszać do objęcia obowiązków. Podobno jest tak, że jeśli w jakiejś okolicy nie ma złodziei to wskutek ogólnego rozprzężenia dziej się tak, że nawet zwykli ludzie zaczynają kraść. Może u nas, skoro żadna partia nie chce rządzić, to wezmą się za to zwykli, normalni, po prostu uczciwi ludzie? Czy to bardzo głupi pomysł?

Jacek Bezeg

Tagi: , , ,

O autorze: Jacek