Unia Europejska wierzy w wieczny pokój

Tak przynajmniej wynika z tekstu Andrzeja Talagi ze strony Rp.pl  “Bolesna afrykańska lekcja Brukseli”  /TUTAJ/.  No cóż, w tym roku mija dokładnie 100 lat od wybuchu pierwszej wojny światowej.  Przed nim także wierzono, iż nastała era wiecznego pokoju.

Andrzej Talaga pisze o przygotowaniach UE do wysłania 1000 żołnierzy sił europejskich do Republiki Środkowej Afryki.  Idą one opornie, co pokazuje niezdolność Europy do działań militarnych, a nawet do samoobrony.  Autor słusznie stwierdza, że jest to “bardziej złowieszczy znak na przyszłość niż pobłażanie Brukseli dla władz ukraińskich.”.

Omawia następnie stan armii europejskich, pisząc że poza Polską i Grecją wszystkie kraje UE obcinają wydatki na zbrojenia.  Cała UE wydała na ten cel 270 mld USD w 2012 r., podczas gdy USA – 680, Rosja – 90, a Chiny – 160.  Informuje też, że:

“Europa nie posiada, poza NATO, żadnego mechanizmu 
wspólnej obrony. Unia Zachodnioeuropejska, ramię zbrojne Wspólnoty, została zlikwidowana wraz z traktatem lizbońskim. Niewielu zresztą odnotowało ten fakt, bo była to organizacja martwa.”.

Nic więc dziwnego, że w podsumowaniu dochodzi do wniosku , iż:

“nie ma innego wytłumaczenia dla dobrowolnego rozbrajania się Starego Kontynentu niż brak woli do samoobrony. W obliczu wycofywania amerykańskich sił z Europy i słabnięcia spójności NATO to wniosek pesymistyczny. Skoro wysłanie do Afryki 1000 żołnierzy jest dla UE problemem, to czym byłaby wojna u naszych granic, w którą trzeba się będzie zaangażować. Na Ukrainie, Białorusi, Mołdawii? Taki scenariusz wypadków zawsze jest możliwy.”.

Ta wypowiedź skojarzyła mi się z omawianym przeze mnie wczoraj  /TUTAJ/ artykułem Michała Kuzia “Zmierzch demokracji i sredniowiecze 2.0” z tygodnika internetowego “Nowa Konfederacja”  /TUTAJ/.  Czytamy w nim m.in:

“Co do technologii wojskowych, to kończy się epoka wielkich armii, potężnych lotniskowców i niszczących miasta nuklearnych pocisków. Nie oznacza to jednak powrotu do pochodzących z poboru armii obywatelskich. (…) Średniowiecze 2.0 podobnie jak jego poprzednik promuje natomiast rozwój jednostek mniejszych, bardziej mobilnych, lepiej wyszkolonych i wyposażonych w droższy sprzęt. (…) Dochodzi też na coraz większą skalę do prywatyzacji usług wojskowych i ochroniarskich. (…)Państwo zaś nie jest już w sferze przemocy ani monopolistą, ani nocnym stróżem. Staje się raczej organem przemoc koncesjonującym.”.

Wyglada na to, że władze Unii Europejskiej ślepo wierzą w przedstawioną tu doktrynę /choć z wysyłaniem mniejszych jednostek też mają, jak widać, kłopoty/.  To w ogóle zastanawiające,  że elity europejskie z takim entuzjazmem przyjmują każdą teoretyczną wydumkę i zaraz próbują ją wcielać w życie.  Nie tylko w dziedzinie wojskowości tak jest.  Przypomnijmy sobie “globalne ocieplenie”.  Reszta świata ma je w głębokim poważaniu, a KE znowu forsuje redukcje emisji CO2 o 40%.

O autorze: elig