Ruch Narodowy strzeli sobie samobója?

Startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego.  Już sam start jest sprawą dyskusyjną, a umieszczenie na listach czołowych przywódców RN to istne samobójstwo.

Każdy, kto czytał regularnie mój blog, wie, iż odnosiłam się z sympatią do Ruchu Narodowego, uważając, że Polsce potrzebna jest neo-endecja, zdecydowanie broniąca narodowych interesów Polaków.  W ostatnich dwóch miesiącach zaczęłam mieć coraz wiecej wątpliwości, czy przywódcy RN wiedzą, co robią.  Relacjonując wiec na Agrykoli po zakończeniu Marszu Niepodległości /11.11.2013/ pisałam  /TUTAJ/:

“Przemawiali m.in Chruszcz,Zawisza, nowy szef ONR, Krzysztof Bosak, a na koniec Robert Winnicki.  Co było charakterystyczne w tych wystąpieniach?  Brak dalszych pomysłów politycznych.  Ograniczano się do apelowania do szeregowych członków o większą aktywność.  To kontrast z zeszłym rokiem, kiedy to przedstawiono projekt Ruchu Narodowego /a potem go zrealizowano/.

Jako największe zagrożenie dla Polski wskazywano Unię Europejską i Brukselę, a nie Moskwę, czy Berlin. (…) Głos zabrał też węgierski poseł do parlamentu /prezes partii Jobbik/.  On jedyny sformułował jakieś postulaty polityczne.  Propagował nacjonalistyczną oś Polska – Węgry – Chorwacja oraz namawiał polskich narodowców, by startowali do Parlamentu Europejskiego.”.

Szefowie Ruchu Narodowego posłuchali tych namów.  Na poczatku grudnia odbyły się zjazdy wojewódzkie RN na których przeforsowano ideę wystawienia własnych list w wyborach do PE  /TUTAJ/.  Ten pomysł ma swoje dobre i złe strony.

Dobre jest to, iż mozna przy okazji sprawdzić faktyczną popularność organizacji i nauczyć się nawiązywać kontakt z elektoratem.  Ewentualne przepchnięcie któregoś z kandydatów przyniesie też wyraźne zyski finansowe.  Zły jest natomiast zamęt, jaki to posunięcie wzbudzi w głowach szeregowych zwolenników RN.

Przez kilka lat tłumaczono im, że Bruksela to źródło wszelkiego zła.  Młodzież Wszechpolska uznała, że podpisanie Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego jest takim samym aktem zdrady narodowej jak wprowadzenie stanu wojennego przez Jaruzelskiego /polemika z tym stanowiskiem MW  /TUTAJ//.  Teraz zaś narodowcy mają się ze wszystkich sił starać, by ich kandydaci trafili do tego “przedsionku piekła”.  Zwolennik RN, bloger One hit wonder napisał w Salonie24  /TUTAJ/ notkę “Czy obecność w PE zniszczy wiarygodność Ruchu Narodowego?”, w której czytamy:

“Niemniej jednak stawiam tytułowe pytanie?  Dla mnie jest to ważne, gdyż ja popieram Ruch Narodowy, tzn. idee aby taki Ruch zaistniał i funkcjonował w politykosferze Polski i Europy.  Jednak, gdy przywódcy RN w Polsce poza Marszem Niepodleglości (chwala im za to!) nie potrafią zorganizować dobrego naglośnienia swojej działalności (vide ich amatorskie portale) to ja mam watpliwości.  Może deklaracją, że wybory do PE są tylko wyprawą po łupy, tj. pieniądze z UE, moje wątpliwości zostalyby osłabione.”.

Jest jednak coś gorszego.  Oto przedwczoraj /2.01/ Robert Winnicki oficjalnie oświadczył, ze Ruch Narodowy wystawi swoje listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego  /TUTAJ/.  Stwierdził, że na listach tych znajdą się liderzy RN, czyli Krzysztof Bosak, Artur Zawisza I Robert Winnicki.  To już wróży prawdziwą klęskę.  Są bowiem tylko dwie możliwości.  Albo wygrają oni te wybory, albo nie.  Ten kto wygra – znajdzie się w “złotej klatce” i utraci możliwość kierowania ugrupowaniem w kraju.  Ten kto przegra – nie będzie się już liczył jako przywódca, bo straci autorytet /jako ten, na którego nikt nie chce głosować/.

Żadne inne ugrupowanie nie wystawia w wyborach do PE najważniejszych swoich liderów.  Kandydują tam jacyś eksperci, polityczni emeryci lub ci których kierownictwo partii chce się w uprzejmy sposób pozbyć.  Nigdy naprawdę znaczący działacze.  Może się więc zdarzyć, że start w wyborach do PE spowoduje wręcz rozpad utworzonego zaledwie pół roku temu Ruchu Narodowego.

O autorze: elig