Lot nad kukułczym gniazdem

Hanibal lecter

Chory na schizofrenię Arkadiusz K. trafił do aresztu za kradzież batonika wartego 99 groszy. Został skazany w trybie nakazowym, bez jego udziału w rozprawie. Nie wiedział o rozprawie również opiekun prawny chorego. Nikt nie zorientował się, że Arkadiusz jest psychicznie chory. Dopiero naczelnik Zakładu Karnego w Koszalinie, który natychmiast rozpoznał stan więźnia, wiedziony ludzkim odruchem, zapłacił za niego 100 złotych grzywny. Wiedział, że przebywanie z kryminalistami może się dla chorego źle skończyć i że nie ma sensu uruchamiać procedury prawnej w sprawie zwykłego aresztu za zabór mienia o wartości  99 groszy.

 Ciężko chory na marskość wątroby pan Tomasz Bober został przywieziony przez matkę z USA do Polski na leczenie.  Dwa dni po powrocie został aresztowany i umieszczony w więzieniu w Tarnowie. Miał do odsiedzenia wyrok za bardzo poważne przestępstwo. Za jazdę na rowerze po pijanemu. Przed przewiezieniem do aresztu został przebadany w izbie przyjęć miejscowego szpitala. Lekarz dyżurny nie raczył zapoznać się z dokumentacją lekarską z USA. Badanie trwało 10 minut. Lekarz orzekł, że pacjent może odbywać karę. (Przypomnijmy sobie ile razy lekarze uwalniali Kiszczaka i Jaruzelskiego od udziału w sprawach sądowych.)

Przez kolejne cztery dni cierpiący na silne bóle pacjent nie dostawał żadnych leków z wyjątkiem  No-Spa. Leki przywiezione z USA i zalecenia amerykańskich lekarzy, dostarczone przez matkę w dniu aresztowania, nie zostały przyjęte  przez dyżurnych funkcjonariuszy. Na to nie pozwoliła  im podobno  procedura. Rzecznik ZK w Tarnowie twierdzi, że pacjent był w bardzo dobrym stanie. Jednak zmarł. Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Nikt nie czuje się winny.

 Pan Henryk Lachowicz  złowił 7 rybek o wartości 9 złotych w oczku wodnym na swoim własnym terenie. Straż wędkarska zabrała go na 24 godziny do aresztu do Gorzowa. Przyznał się, ale nie do winy lecz do odłowienia ryb z własnego stawu. Nikogo wszak nie upoważniał do jego zarybiania. Został skazany zaocznie na 3 miesiące bez zawieszenia i 1000 złotych kosztów sądowych. Związek wędkarski twierdził, że jest właścicielem pożytków ze stawu pana Henryka dlatego, że ten staw został ( zapewne)  zarybiony przypadkiem podczas powodzi, a właścicielem pożytków z wód płynących jest – jak stanowi prawo- związek wędkarski. Prokuratura w Gorzowie, która postawiła skazanemu zarzuty,   upierała się, że wodę w stawie pana Henryka należy zaliczyć do wód płynących gdyż kiedyś przez ten staw przepłynęła woda powodziowa. Jednak w procedurze apelacyjnej sędzia, pani Renata Nowosadzka uznała , że staw- jak sama nazwa wskazuje- jest wodą stojącą i  uniewinniła pana Henryka , a kosztami postępowania obciążyła skarb państwa( czyli nas wszystkich drogi czytelniku).

 

Swego czasu propagowano w Polsce program „ zero tolerancji” wprowadzony w Stanach przez burmistrza Nowego Jorku R. Giulianiego . Skierowany był on przeciwko osobom popełniającym drobne wykroczenia – gapowiczom, malującym graffiti i drobnym ulicznym handlarzom. Guiliani był przekonany, że walcząc z drobnymi przestępstwami zapobiega poważniejszym. Nie znaczyło to jednak, że te poważne przestępstwa lekceważył.

 Zasada zero tolerancji w polskim wydaniu natychmiast zdegenerowała się.  Oznaczała i nadal oznacza : „ zero tolerancji dla drobnych wykroczeń, za to całkowita tolerancja dla poważnych przestępstw i zbrodni”.

 Nie trzeba długo myśleć, żeby zrozumieć, że o wiele łatwiej jest zatrzymać chorego psychicznie za kradzież batonika czy pijanego prowadzącego rower miedzą ( autentyczne, skazany na pół roku)  niż wojować z prawdziwymi bandytami, szczególnie w świadomości, że sąd  ich i tak uwolni. Funkcjonariusze policji i straży miejskiej chętnie dostosowują się do funkcjonującego w Polsce prawa.  

A nie ma przecież wątpliwości, że prawo jest w Polsce w stanie całkowitego upadku. Porażające w swej bezmyślności są praktyki prawne oraz  bezwładne, bezwolne, skorumpowane, instytucje i struktury. Przykładów nie brakuje. Sędziowie i komornicy uczestniczący w rabunku nieruchomości i fałszowaniu ksiąg wieczystych i testamentów. Prokuratorzy umarzający postępowanie w sprawach tajemniczych samobójstw. Kompromitujące śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dyspozycyjny sędzia Milewski oraz afera Amber Gold. Sprawa Olewnika. Zabójstwo Papały.  

I równie kompromitujące dla wymiaru  sprawiedliwości wyroki w sprawach o 99 groszy,  jazdę po pijanemu i o 7 rybek wartości 9 złotych.  

 Wiele osób uważa, że mniej ważny dla obywateli jest ustrój państwa w którym przyszło im żyć niż  skutecznie funkcjonujący system prawny. Niektórzy twierdzą, że łatwiejsze do zniesienia dla człowieka jest nawet najbardziej surowe prawo , o ile jest ono konsekwentnie bez żadnych wyjątków przestrzegane, niż bezprawie i prawo niekonsekwentne, nielogiczne, wybiórcze. Jestem skłonna przychylić się do tej tezy.

Psucie prawa zaczyna się w instytucjach ustawodawczych , a przejawia się charakterystyczną laksacją legislacyjną. . Polega ona na tworzeniu przepisów i ustaw bardzo szczegółowych, oraz najczęściej wzajemnie i wewnętrznie sprzecznych. Takich ustaw, których nie da się przestrzegać, chyba, że w ramach strajku włoskiego.  Doskonale służą one natomiast jako przysłowiowy  kij na psa.

Przykładem, o którym już pisałam jest projektowana modyfikacja ustawy o zwierzętach zakazująca trzymania psów na łańcuchu,  co jest sprzeczne z przepisem nakazującym prowadzanie ich na smyczy.

O wiele poważniejszą jest jednak sprawa ludzi, którzy odsiedzieli już  wyrok za ciężkie przestępstwa , a zdaniem polityków nadal zagrażają bezpieczeństwu obywateli. Są to przestępcy seksualni, wielokrotni mordercy, pedofile i gwałciciele.

Jak  z lubością straszą nas  media-  przestępcy ci deklarują chęć powrotu do swego zbrodniczego procederu. Nie bardzo  w to wierzę – musieliby być idiotami, żeby opowiadać takie rzeczy,  niezależnie od tego co naprawdę myślą.  Niewątpliwie te „strachy na lachy” mają przede wszystkim za zadanie odwrócić  uwagę społeczeństwa od stanu państwa.

 Jednak na mocy przyjętej ostatnio przez sejm  ustawy,  ludzie uznani za zagrażających sobie lub innym, będą na podstawie opinii biegłych potwierdzonej przez sąd., dożywotnio umieszczani w specjalnych ośrodkach.

 Widać tu wyraźnie pewien ciąg logiczny. Podjęto kiedyś decyzję o likwidacji kary śmierci. W konsekwencji pewne osoby , być może nie nadające się do resocjalizacji,  znajdą się wkrótce na wolności. Aby temu zapobiec psuje się prawo przyjmując specustawę , która rzekomo ma obowiązywać tylko w przypadku tych osób. Stawiam dolary przeciw orzechom, że ustawa ta będzie służyć przede wszystkim  jako wygodny środek do walki z osobami kłopotliwymi ale nieszkodliwymi. Z pieniaczami sądowymi, niewygodnymi sąsiadami. Również z politycznymi przeciwnikami. Dyżurnych ekspertów i dyspozycyjnych sędziów  wszak  u nas dostatek.

 Nie chciałbym otwierać kolejnej „ puszki z Pandorą” prowokując akademicką dyskusję na temat kary śmierci. Osobiście obawiałabym się jej stosowania w kraju z tak -jak w Polsce- funkcjonującym systemem prawnym. Jednak specustawa likwidująca konsekwencje decyzji o zniesieniu kary śmierci jest nie tylko , bublem prawnym, jest  prawnym skandalem.

 Czeka nas wkrótce lot nad kukułczym gniazdem.

 

O autorze: izabela brodacka falzmann