Osoba czy osobowość – Izabeli Brodackiej Falzmann dedykuję.

 

Czytając w jednym z artykułów Izabeli B.F. zdanie “Kolejny raz za większe zło uznano ewentualną ocenę osoby niż sam czyn”, zaintrygowało mnie to, jak należy rozumieć  termin osoba. Czy czasami nie zostało tu przesunięte znaczenie pojęcia „osoby“ w kierunku rozumienia „osobowości“ ? Czy można oceniać osobę, czy raczej osobowość danego człowieka? Czy osoba jest tym samym co osobowość ? Czy działania, postępowanie, zachowanie człowieka są przejawem jego osoby czy raczej osobowości ?

W potocznym języku oceniamy danego człowieka twierdząc spontanicznie : To jest okropny, nikczemny człowiek ! To jest zła osoba, nigdy nie należy się z nią zadawać ! Co rozumiemy przez osobę w tych wypowiedziach ? Czy to, że ten człowiek posiada w sobie jakieś własności, cechy niegodne człowieka ? Cechy wewnętrzne lub zewnętrzne, które są odrażające do tego stopnia, że danego osobnika nie można nazwać człowiekiem lub osobą ? Od zarania dziejów, odseparowywano takie osoby (dziś jeszcze zamyka się je w zakładach psychiatrycznych), lub przeciwnie, pokazywano je na jarmarkach w zamkniętych klatkach jako dziwolągi natury.

Czy oceniamy tego człowieka, dlatego, że zachował się niegodnie, nie tak jak człowiekowi przystało ? A także oceniamy jego rozumowania i działania jako złe, fałszywe, barbarzyńskie, moralnie niedobre, prawnie karygodne ?

Z historycznego punktu widzenia, wszystko wskazuje na to, że różne koncepcje osoby wynikały w zależności od przyjętego uprzednio rozumienia rzeczywistości, tym samym bytu, człowieka, Boga.

I tak dla marksistów osoba ludzka jest uwarunkowana historycznymi stosunkami społecznymi; jest samorealizującym i obiektywizującym się układem relacji międzyludzkich z wyraźnym wyakcentowaniem procesu pracy, który czyni właśnie osobę z jednostki ludzkiej w warunkach wolności do jej rozwoju. Osoba więc jest tu relacją. Gdy nie ma relacji, osoba nie istnieje.

Fenomenologowie poszukując “czystego ja” transcendentalnego, czyli znajdującego się “poza/ponad/na zewnątrz” wszelkich uwarunkowań, jako wynik redukcji fenomenologicznej, przyjmują to “ja” jako pryncypium poznania siebie i także poznania zjawiskowego świata będącego wynikiem własnych przemyśleń. Z jednej strony przypomina to platońską ideę, a z drugiej strony awiceniańskie “ja” z poematu o “unoszącym się w powietrzu człowieku”, który pozbywając się wszelkich obciążeń fizycznych i duchowych, stwierdza, że pozostaje mu jeszcze wrażenie posiadania własnego “ja”. Podobnie R. Ingarden w “Książeczce o człowieku” wykazuje istnienie indywidualnego “ja”. Czy chodzi tu o opisanie osoby, duszy czy intelektu ? Max Scheler usiłował dojść do istoty osoby, która w jego wersji personalizmu ujawnia się w sumie jako struktura relacyjna. Także egzystencjaliści czy psychoanalitycy utożsamiają osobę z osobowością wskazując na rozwojowy proses kształtowania się osoby. Większość psychologów prowadzi badania tak, jakby dusza nie istniała, chociaż ich zawód etymologicznie mówiąc jest nauką właśnie o duszy, i pomimo że uznają pewne cechy wrodzone, budują swe koncepcje osobowości jako struktury relatywnej i relacyjnej.

Średnowieczni neoplatonicy proponowali wizję wspólnej “duszy świata” (Chalcydiusz, IV w. po Ch.). Aweroes, idąc za myślą Awicenny, opracował teorię wspólnego dla ludzkości “intelektu czynnego”, równocześnie identyfikując go z “dator formarum” (dawcą form), z którym po śmierci pragną połączyć się poszczególne ludzkie “ja”, pozbywając się swojej indywidualności.

W historii filozofii Boecjusz (+ 525) był pierwszy, który zaproponował definicję osoby jako “naturae rationalis individua substantia” (jednostkowa substancja o rozumnej naturze). (Boetius, Liber de persona et duabus naturis , PL, t. 64, col. 1343 C.) Używając języka Arystotelesa, Boecjusz poprzez wskazanie na rozumną naturę sytuował osobę przede wszystkim w sferze działania, relacji z innymi. Równocześnie w tej opcji, aby dany byt można nazwać osobą, wystarczyło być jednostkową substancją, czyli złożeniem z materii i formy oraz posiadać rozumną naturę.

Tomasz z Akwinu przejął boecjańską definicję, rozważając teologiczny problem osób w Trójcy św. ( Summa Theologiae, I. q. 27-29), w którym wykorzystał swoją filozoficzną koncepcję bytu i wyakcentował fakt, że osobę stanowi akt istnienia, który urealnia rozumną formę jednostkowej substancji.

M. Gogacz w swojej pracy “Wokół problemu osoby”, (Warszawa 1974, 226 s.) prezentuje historyczny rozwój problematyki dotyczącej precyzowania pojęcia osoby i trudności wynikające z niedokładnych opisów tego zagadnienia. W kolejnej pracy “Subsystencja i osoba według św. Tomasza z Akwinu, in : Opera philosophorum medii aevi, t. 8, Warszawa 1987, s. 197-211, proponuje w ramach wersji tomizmu konsekwentnego pozytywne rozwiązanie problemu, kim jest osoba. M. Gogacz doprecyzował tomaszową definicję, twierdząc, że osoba to “intellectualis subsistentiae individuum ens” (byt jednostkowy o intelektualnej subsystencji, czyli pełnej istocie powiązanej przez swą realność z aktem istnienia).

Gdyby w tej tradycji filozoficznej arystotelo-boecjańsko-tomistyczno-gogaczowej oceniać osobę w jej strukturze bytowej, to należało by sprowadzić rozumowanie także do tego, że powinniśmy oceniać drzewo, skoro urosło krzywe, czy musimy oceniać cielę, gdyż urodziło się z dwiema głowami, albo jeszcze wydać sąd pozytywny lub negatywny o syjamskich bliźniętach.

Przyjrzyjmy się bliżej, jak rysuje się opis osoby w tej perspektywie filozoficznej :

Człowiek jako byt posiada własności zapodmiotowane przez istnienie i własności zapodmiotowane przez istotę.

Własności istnieniowe, inaczej mówiąc transcendentalne (przysługujące każdemu bytowi) to odrębność, realność, jedność, prawda, dobro, piękno.

Własności istotowe, czyli kategorialne (przynależne określonej grupie bytów), na poziomie istoty duchowej człowieka to są intelekt i wola, oraz w poziomie istoty materialnej rozciągłość, jakość, ilość.

Własności istnieniowe powodują relacje osobowe, czyli sprawiają, że dwie osoby poprzez swą obecność otwierają się na siebie i oddziałują relacją miłości, tj. wzajemną życzliwością, także relacją wiary, tj. wzajemnym zaufaniem, oraz relacją nadziei, tj. wzajemnym uznaniem, że te relacje będą trwały.

Własności istotowe powodują relacje tworzenia, czyli dzięki intelektowi podejmujemy relacje poznawania, a dzięki woli podejmujemy relacje działania, opierające się albo na wiedzy intelektualnej albo/oraz na wiedzy zmysłowej. I właśnie te relacje poznawcze i decyzyjne budują nasz charakter, czyli naszą osobowość, która ujawniając się poprzez działania albo pomaga nam w trwaniu i podtrzymywaniu relacji osobowych (wiara, nadzieja i miłość), albo je niszczy.

Te relacje poznawcze i decyzyjne zmieniają się, tak jak zmieniają się nasza wiedza i nasze wolne wybory czy nasze uczucia.

Natomiast relacje osobowe, będące manifestacjami naszej ludzkiej osoby, pozostają niezmienne, gdyż tworzą po prostu strukturę naszego bytu; czy chcemy tego, czy nie.

W oparciu o nasze relacje poznawcze i wolitywne budujemy nasz charakter czy mówiąc językiem psychologii naszą osobowość. W ciągu naszego życia ta osobowość się zmienia, tak jak zmienia się nasza wiedza dzięki poznawaniu i nasza sprawność wyboru dzięki naszym rozumnym lub błędnym decyzjom.

Tak więc nasze poznanie i decyzje, lepsze lub gorsze, mogą ukrywać bądź odkrywać, odrzucać lub chronić, niszczyć bądź pomagać trwaniu naszym niezmiennym relacjom osobowym zapodmiotowanym w strukturze bytowej człowieka.

W tym opisie osoba więc jest strukturą opartą na niezmiennych własnościach transcendentalnych, takich jak realność, prawda, dobro, które manifestują się poprzez relacje osobowe jako miłość, wiara i nadzieja

Należało by doprecyzować, iż osoba nie jest tożsama z duszą, gdyż są dusze wegetatywne – roślin – zapodmiotowane w materialnej sferze tych bytów, więc giną po zniszczeniu ich materialności; oraz są dusze zmysłowe – zwierząt, które będąc zapodmiotowane także w sferze materialnej i zmysłowej, również giną po ich zniszczeniu.

Osoba nie jest tożsama z człowiekiem, gdyż ten ma władze zmysłowe (czego osoba nie posiada), które zapodmiotowane w jego sferze materialnej giną po zniszczeniu ciała. Natomiast jego warstwa duchowa nie może zginąć, gdyż jako duchowa forma substancjalna jest niezniszczalna.

Pozwolę sobie na zacytowanie Franciszka I z jego wywiadu z jezuitami, gdzie m.in. mówi o ważności osoby nad osobowością : „Pewnego dnia ktoś zapytał mnie w prowokacyjny sposób, czy akceptuję homoseksualizm. Odpowiedziałem mu stawiając inne pytanie : ‚Powiedz mi, czy gdy Bóg patrzy na daną osobę, która jest homoseksualistą, to akceptuje jej istnienie z czułością czy też odrzuca ją skazując [na potępienie] ?‘ Zawsze należy mieć na uwadze osobę“.

Przychodzi mi na myśl taka analogia :

A gdyby tak Sąd Ostateczny polegał na osądzeniu tego, czy dany człowiek w pełni zrealizował swoją osobowość w ciągu całego życia odpowiednio do daru, który otrzymał w postaci swego bytu jako osoby ? W takiej sytuacji, to jego osobowość byłaby osądzana, gdyż jego byt jako osoba jest mu dana od urodzenia. To właśnie osobowość (charakter), a nie osobę, wypełniamy dzięki takim narzędziom jak intelekt, wolna wola i zmysły, które człowiek kształtuje, rozwija, wychowuje, wypełnia przez całe życie w ten sposób, by prawidłowo, tj. zgodnie ze swoim bytem osobowym, i w pełni zrealizować swoje człowieczeństwo. Gdy źle wykształcimy i wychowamy nasz intelekt, wolę i zmysły, nasza osobowość będzie pełna braków i w naszym życiu popełnimy liczne błędy. I tak, po naszej cielesnej śmierci osądzeni z naszej osobowości, dzięki bezgranicznemu Miłosiedziu Boga, będziemy mogli uzupełnić nasze braki, poprawić naszą osobowość, by być godnymi bycia w pełni osobami. Św. Augustyn spopularyzował ten okres naprawy nazywając go „czyścem“. Natomiast, używając pedagogiki kary czy zastraszenia ludzi „niedopieszczających swego intelektu“, którzy popełnili ciężkie błędy, niszczące ich relacje osobowe, św. Augustyn ogłosił, że będą skazani na „piekło“, czyli wieczną konieczność naprawiania swej osobowości.

Czyż nie podobnie postępujemy oceniając innych ? Czyż nie porównujemy ich osobowości, czyli ich działań, rozumowań, relacji z innymi, z pewnym mniej lub bardziej wyraźnie rozumianym ideałem „osobowości“, który w sumie jest właśnie osobą rozumianą w aspekcie filozoficznym ? Gdy rozumiemy prawidłowo, kim jest osoba, wtedy prawidłowo działamy i nawiązujemy relacje osobowe z innymi. Prawidłowo wtedy oceniamy człowieka konfrontując jego osobowość z realnie istniejącą jego osobą, która poprzez realne relacje osobowe jakimi są miłość, wiara i nadzieja, w pełni wyraża naszą godność i nasze człowieczeństwo.

I ten rozdźwięk między osobą jako naszym realnym bytem, a budowaną przez nas osobowością powoduje, że skłaniamy się do oceniania ludzi, którzy odchodzą od budowania relacji osobowych z innymi ludźmi lub wręcz je niszczą czy odrzucają w imię wymyślanych ideologii, pragnienia dominowania nad innymi etc. Teraz, oceny takich błądzących ludzi powodowały różne konsekwencje w zależności od danej epoki. I tak za Hammurabiego obowiązywała zasada „oko za oko“. Grecy skazywali na banicję intelektualną (zapomnienie) lub fizyczną (wydalenie z polis, czasem wypicie cykuty). Rzymianie, później Arabowie, ścinali głowę cezarowi i wszystkim jego potomkom, by nie mogli się pomścić. Dzisiaj skazuje się na więzienie. Poniektórym udaje się uniknąć więzienia, co powoduje u „zdrowomyślących“ bunt i rozgoryczenie.

Osobnym więc zagadnieniem jest to, jak należy reagować na podobne niesprawiedliwe sytuacje. Otóż tak, jak Pani Izo – mądrością, zdrowym rozsądkiem. To znaczy także prawidłowym rozumieniem tego, kim jest człowiek, rzeczywistość, Bóg, czyli prawidłową filozofią i teologią, których należy zacząć uczyć dzieci już w przedszkolu.

Tak mi się to wszystko układa, wakacyjnie zwiedzając Vercors’y, czyli zachodnie Alpy, 7 km od internetu, gdzie znajduję też dużo polskich miejsc. Niestety i grobów.

 

 

 

 

 

O autorze: Marek P. Prokop

historyk filozofii