Polska masakra piłą mechaniczną.

 

słoń

Za czasów późnej konspiry i Solidarności mieliśmy skłonność do zasypywania podziałów.

„Nikt nie odpowiada za winy rodziców”- twierdziliśmy szlachetnie, nie pytając czy ten kto nie odpowiada za winy rodziców nie korzysta czasem z przywilejów uzyskanych dzięki tym winom.

„Tylko krowa nie zmienia poglądów”- przekonywaliśmy się nawzajem, nie pytając, ile razy i w jakich okolicznościach te poglądy były zmieniane.

„Nie jest ważne, co kto robił w przeszłości, ważne co robi teraz i z czym do nas przychodzi” – po wielokroć słyszałam taką tezę, wypowiadaną  bez zastanowienia czy ten ktoś czasem nie przychodzi służbowo.

 

Zwolennik spiskowej teorii społeczeństwa powiedziałby, że razwiedka przeprowadzająca w Polsce aksamitną rewolucję, której beneficjentem miała się stać stalinowska grupa interesu, narzuciła społeczeństwu ten ton.

Wielu z nas wspomina ten okres, jako czas niezwykłego braterstwa, zatarcia podziałów, wymieszania elit przedwojennych z elitami postkomunistycznymi, artystycznymi oraz z autentycznymi proletariuszami, na znajomość z którymi snobowali się zblazowani inteligenci.

Szybko okazało się, że powszechna Solidarność jest to solidarność kota z myszą i przyszło  otrzeźwienie. Postkomunistyczne elity załatwiwszy sobie miękkie lądowanie strząsnęły z pleców chwilowych sojuszników- zarówno starą  inteligencję jak i proletariuszy ( niektórych autentycznych proletariuszy dopuszczono do łask i wpuszczono na salony władzy, gdzie funkcjonują, jako żywe skamieniałości)  i wróciły do dawnych wzorców. Człowiekiem honoru został ogłoszony  Kiszczak, a patriotą Jaruzelski.

Tak czy owak fenomenem czasów Solidarności jest fakt, że udało się narzucić społeczeństwu jakiś kierunek działań, jakiś wektor pola, jakieś napięcie, jakąś polaryzację.

 

Reakcją naiwniaków, którzy jak ta głupia mysz uwierzyli w solidarność z kotem,  jest teraz proces dokładnie odwrotny. Niektórzy twierdzą, że jest to po prostu nowy etap działania razwiedki.

Przyszedł czas na rozpraszanie. Każda grupka dzieli się natychmiast ( czy jest dzielona) na zwalczające się zaciekle obozy- tym bardziej zaciekle, im bliższe mają, czy powinny mieć cele.

 

Świetnym tego przykładem jest permanentna jatka w środowisku Legionu. To już nie jatka- to masakra piłą mechaniczną. Każdy człowiek z zewnątrz  ( właśnie przed chwilą rozmawiałam z takim życzliwym czytelnikiem) widząc fruwające krwawe ochłapy bierze nogi za pas. Nie usiłuje dochodzić, co kto powiedział, kto zaczął, kto był pierwszy. Pikanterii tym zmaganiom dodaje fakt, że szanowni legioniści zwalczają się czasami z większą zaciekłością, niż zwalczaliby jakiś agnostyków, czy obrazoburców.

 

Ja też nie mogę już słuchać co  kto komu powiedział i kto zaczął pierwszy. Ostatni raz prowadziłam rozmowy natym poziomie 30 lat temu, gdy mój dwuletni syn walił w piaskownicy kolegów plastikową łopatką po głowie.

Dlatego proponuję powszechne zawieszenie broni i amnestię.

Zajmujmy się wyłącznie sprawami merytorycznymi. Zrezygnujmy z personalnych utarczek.

Czy naprawdę publiczne dyskutowanie o cudzych przywarach coś wnosi do naszego rozumienia świata?

Czy nie wystarczy nam własnych przywar do refleksji?

Czy musimy tak odreagowywać niedawne rozczarowania polityczne?

Czy nie widzimy, że pozornie błahe, niepotrzebnie wypowiedziane  słowa mają siłę tarana, siłę rozwścieczonego

słonia, który burzy wszystko na swojej drodze?

 

 

O autorze: izabela brodacka falzmann